/001_0001.djvu
ROK XIII
BIURO Redakcji i Administracji «Kraju.»
. (Nikolajewska, 6) otwarte co,,"ian. od
g. 11 rano do g. 5 popolud. Redakt...
«Kraju» przyjmuje osobiście intere-
santów od g. 11 rano do g. 12 W pol".
dnie. Adres dla telegramów i Hotów:
«Petersburg, Kraj». Kantor miejski
w Petersburgu: Kazańska, 26. Kantor
warszawski: Niecala, 8. Pren1Lmeratę i
oglos"enia przyjmują, oprócz top,
wszystkje znaczno księgarnie w Ces.,
Kr6l. i zagranicą.
Pismo polityczne, społeczne, ekonomiczne i literackie WYDAWC)A
ERAZM PI L T L.
,Petersburg, dnia 4 (16) lutego 1894 r.
, ' o
,.':
>;1>;''';''
},;;", .X
tJ. wychodzi w dwóch wydaniach, niebieskiem i czerwonem. Wydanie
.'e.kle lokladka niebieska) przeznaczone jest dla prenumeratorów stalych i zawiera,
iWJklego numern, oddzielny dodatek powieściowy; wydanie czerwone (oklad-
U ÓllVWona) obejmuje tylko numer zwyczajny i przeznaczone jest na sprzedaż poje-
4r6es, w księgarniach, kantorach, kioskach i na kolejach żelaznych.
TEORJE ESTETYCZNE.
KILKA SŁÓW O ODCZYTACH I REFERATACH P. BOBORYKINA.
-
-
Ponieważ z dwudziestu kilku wierszy w kronice
petersburskiej "Kraju", z d. 21 stycznia r. b., o refe-
racie P. Boborykina nie można nabyć żadnego do-
kładnego wyobrażenia, ani o treści postawionych przez
niego pytań w neofilologicznelI1 Towarzystwie w Pe-
tersburgu, ani o rezultatach dyskusyj, które nie wy-
padły dla referenta pomyślnie, owszem, jak sam przed
znajomymi przyznawał, nie miały powodzenia,-a jed-
nak treść referatu była dość zajmująca, szczególnie
odnośnie do stanu literatury ruskiej w chwili obecnej,-
pozwalamy sobie poruszyć ten przedmiot ponownie
w sposób treściwy i bardziej wyczerpujący, przedsta-
wiając samego autora, jego słuchaczy i oponentów,
{'el, jaki chciał osiągnąć swoim odczytem i doniosłość
postawionych przez niego założeń i zagadnień.
Piotr Boborykin pochodzi ze szlachty niżegorodz-
kiej i ma obecnie 57 lat wieku (urodz. 1836 r.), był
lIczniem uniwersytetów kazańskiego i dorpackiego,
!ligdy nie służył rządowo, przez całe życie zajmował
się li tylko literaturą we wszystkich prawie jej ro-
dzajach i gatunkach, stracił na wydawnictwie czaso-
pism swój ziemski majątek, utrzymuje się z pióra,
mieszka zwyczajnie zagranicą, najczęściej w Nicei, ale
co roku wpada na kilka miesięcy do Peterąburga i
Moskwy i jest najgłówniejszym przedstawicielem
w obecnej chwili tego romansu ruskiego, który
w naszych oczach odbył swoją wielką ewolucję, dobrze
znaną za pośrednictwem przekładów europejskiemu za-
chodowi i poczynającą się właściwie od Gogola. Podkre-
ślamy w ostatnim frazesie wyrazy: . najgl:ówniey'szy i
w obecnej chwili dla zaznaczenia, że żyje jeszcze
wyższy i może ze wszystkich ruskich romansopisarzy
najgenjalniejszy, hrabia Leon Tołstoj, ale chociaż żyje,
już do czynnych pracowników na tej niwie nie nale-
ży. Etyka zabiła w nim do szczętu estetykę, artystą
obalił już ołtarze, na których składał ofiary bostwu
piękna, przedzierzgnął się w teozofa i surowego mo-
ralistę i zawód swój dawniejszy nietylko opuścił, ale
do pewnego stopnia potępił. Dziwne są losy tego ro-
mansu ruskiego, który tracił w bardzo krótkim czasie
woje najpiękniejsze korony. Turgieniew i Gonczarow
nigdy wprawdzie nie sprzeniewierzyli się estetyce, ale
li Gogola i Tołstoja pierwiastek etyczny wywołał .za-
!lik estetycznej twórczości, u Dostojewskiego cała twór-
czość była na chorobliwym etycznym podkładzie, na
tliezdrowem rozczulaniu się nad każdem cierpieniem,
chociażby najbardziej zasłużonem, na litowaniu się
!lad każdą nędzą, chociażby naj szkaradniejszą i samo-
chcąc tarzającą- się w rynsztoku. P. Boborykin od-
macza się tern, że jest bardzo bystrym spostrzegaw-
;Ił, niezmiernie szybko notującym prawdę, łapaną na
prącym uczynku. Kogo tylko bliżej poznał, tego na-
,;:, . 97
tychmiast sportretował, a polował głównie na naj-
większe, najnowsze, zaledwo rodzące się typy w przej-
ściowej epoce o niepochwytnych cechach, którą prze-
żywamy, epoce pesymizmu, zgrubienia obyczajów,
upadku liberalizmu, zdyskredytowania ideałów i cy-
nicznego rozbrykania się najbardziej zwierzęcych in-
stynktów.
P. Boborykin odczuwa zwykl
to, co notuje, nie
jak satyryk, ale z zimną krwią naturalisty, któremu
chodzi o to, by ujętą naturę zadokumentować. Nie
jest on też pozbawiony zmysłu filozoficznego i kryty-
ki, bawi się, analizując wszystkie spółczesne kwest je,
namiętnie lubi teoryzować i dysputować, jak dyspu-
towali ludzie renesansu de omni re scibili, jest on
jednym z naj ruchliwszych i naj ciekawszych spółcze-
snych umysłów.
Od lat kilku zaczął pracować P. Boborykin nad
swoją literaturą ojczystą i szczególnie nad dziejami
uprawianego przez się gatunku, to jest noweli i ro-
mansu w wieku XIX. Studjując przedmiot ten porów-
nawczo, P. Boborykin objął w ramy pracy swej i całą
epikę nietylko w Rosji, ale też u pobratymców słowian,
szczególniej u polaków, więc poruszył rzecz o -"Panu
Tadeuszu" Mickiewicza, w porównaniu z epickiemi
utworami Puszkina, szczególniej z "Onieginem", z cze-
go się złożył odczyt, miany w Moskwie i powtórzony
w Petersburgu, któremu to chyba tylko możnaby za-
rzucić, że P. Boborykin zestawiał rzeczy całkiem różnych
gatunków i miary, wielki epos patrjotyczny i naro-
dowy z rodzajowym tylko obrazkiem z życia bogate-
go i znudzonego panicza. ))Pan Tadeusz" wymagałby
zestawienia z innym prawdziwym arcytworem, z )) Woj-
ną i pokojem" L. Tołstoja; wtedy dopiero uwydatni-
łyby się charakterystyczne różnice jednegoż wypadku:
1812 r. na tle patrjotycznem zarysowującego się, ale
z dwóch wręcz przeciwnych narodowościowych stano-
wisk odmalowanego. Jest to studjum ciekawe, zaleca-
jące się naszym pisarzom i krytykom.
Odczyt o -"Panu Tadeuszu", który się niebawem
w prasie ruskiej ukaże, był tylko ustępem ze źródło-
wo opracowywanej większej całości, ale P. Boboryldn
w czasie ostatniego tej zimy pobytu w Petersburgu i
Moskwie sypał jak z rękawa spostrzeżenia, uwagi i
pomysły z dziedziny estetyki, metodologji, krytyki i
nawet etyki. W muzeum pedagogicznem w Petersbur-
gu miał on popularny odczyt o tem, co jest szcz
ściem,
wedle filozofów od Zenona i Epikura, aż do najostat-
niejszych ewolucjonistów i pesymistów. Trzeźwe poglą-
dy mówcy niezupełnie przypadały do smaku jego au-
dytorjum, złożonemu przeważnie z młodzieży, bo twier-
dził, że szczęście nie przychodzi do nas z zewnątrz,
że miarą jego nie może być suma wyjątkowo dozna-
wanych w pewnych chwilach rozkoszy albo cierpień,
że szczęście jest odczuwanem wymaganiem naszej nad-
zmysłowej natury i objawia się tak w pohopie do
używania dóbr, jakie dostarcza świat zewnętrzny,
jako i w mężnem oddziaływaniu osoby przeciwko cier-
pieniom i zawodom. W ruskiem kółku literackiem,
na Galernej ulicy .N
7, P. Boborykin walczył prze-
ciwko zużytym określeniom i mętnym pojęciom w este-
tyce, a szczególnie przeciwko oklepanej i niedorzecz-
nej formule: "sztuka dla sztuki". Sztuka jest tylko
środkiem; środek sam przez się nie może być celem;
cele główne ludzkiego żywota są trzy tylko, pod któ-
-ł-e wszystkie inne dadzą się podciągnąć: prawda,
piękno i dobro. Prawdę miłujemy dla samej prawdy
tylko, a nie dla po
tronnych względów, dobro tylko
98
l
';
;':i
/002_0001.djvu
.M5
KRA J
dlatego, że jest dobrem, więc i piękno powinmsmy
miłować li tylko dla samego piękna i nic więcej.
Sztuka służy piękności, a działa, przekształcając w my-
śli naturę za pomocą zmyślenia, które nikogo nie
mami i nie oszukuje. Tu się rozchodzą drogi prawdy
i piękna. Sztuka nie powinna też być służebnicą ani
moralności, ani polityki, ani postępowości, ale funkcją
samodzielną przed jednym tylko kodeksem piękna,
czyli estetyki, odpowiedzialną.
Ta właśnie samodzielność sztuki i to wymaganie,
aby krytyka artystyczna usamowolniła się
więzów
i powijaków moralizmu i socjologji, były przedmiotem
odczytu P. Boborykina w Towarzystwie neofilologicz-
neD) w uniwersytecie petersburskim. Prelegent prosił
. Towarzystwo o rozstrzygnienie 12 pytań następują-
cych, w których streszczał się w dość przezroczysty
sposób pogląd jego na metodę studjowania utworów
. literatury pięknej i romansu w szczególności:
, 1) Czy nie jest głównem źródłem pięknej twór-
>/ czości dusza ludzka? Czy nie stoi filozoficzne docieka-
nie tej twórczości w najbliższym związku z rozwija-
,.niem się uczucia piękności i z uznaniem praw pięk-
ności tak w naturze zewnętrznei, jako i w sztuce?
2) Czy nie prowadzi studjowanie pięknej twórczo.,.
na psychologicznym gruncie do wniosku, że piękna
twórczość i mistrzostwo w sztuce stanowią ten dział
życia duszy, w którym pierwiastki kultury przerabiają
:się w odrębny świat produktów, posiadających samo-
istną ewolucję?
3) Wyzwolenie sposobów badania pięknej twórczo-
ci wogóle, a romansu in specie od wszelkich obcych
domieszek, od hołdowania piękna ideom dobra, praw-
dy moralnej, sprawiedliwości i pożytku nie stanowiż
rękojmi, że taka właśnie metoda naukowo-filozoficzna
będzie przydatną i celowi swemu odpowiednią?
4) Jaki był postęp piękna, a szczególnie piękna
literackiej twórczości w stosunku do kultury? czy był
on samoistny.? czy służył kulturze? czy raczej służyła
mn kultura?
5) Czy nie wypada starać się o wyzwolenie me-
tody badania postępu pięknej twórczości od wszelkich
zanieczyszczających ją domieszek we wszystkich dzie-
dzinach sztuki, a szczególniej w literaturze?
6) Czy przyda się przy badaniu twórczości wogóle,
a specjalnie romansu, . teorja ewolucji?
7) Jeżeli przyda się ta teorja, to jakie ma fazy
proces ewolucji?
8) Czy zaznaczają się w tym procesie różniczko-
wanie (dyferencja) i całkowanie (integracja) i w czem
się wyrfżają?
9) Czy są jakiekolwiek granice, po za które nie
przechodzi doskonałość utworów, za arcydzieła (chef
itoeuvre) uważanych. Czy godzi się z procesem ewolu-
cji pojęcie arcydzieła?
10) Czy jest romans spółczesny osobnym rodzajem
albo gatunkiem twórczości literackiej? jakie są przy-
czyny podniesienia się jego i panowania w całym cią-
gu XIX wieku?
11) Czy ma polegać krytyka w zakresie romansu
na najszczegółowszem określeniu wszelkich pierwiast-
ków artystyczno-literackiej techniki: języka, wiersza,
tonu, otoczenia, fabuły, idei, charakterystyki osób,
jednem słowem całego materjału, z którego można
ciągnąć wnioski, posługując się zasadą ewolucji?
12) Jeżeli zostaną użyte zjednoczone metody opi-
sowa i syntetyczna (ustanawiająca ogólne prawa twór-
czości wogóle i szczególnie dla jej gatunków), czy
można mieć nadzieję, że badania nad literaturą piękną
wogóle i szczególniej nad romansem, nie będą błą-
dziły po manowcach etyki i publicystyki, psując ro-
botę krytyki naukowo-filozoficznej?
owiedzieliśmy już, że w neofilologicznem Towa-
rzystwie referat P. Boborykina nie doznał powodze-
nia. Nie chciano odpowiadać na pytania, a dopyty-
wano się, jakie są osobiste przekonania i poglądy
P. Boborykina, ażeby je krytykować. Chciano, aby
99
prelegent określił, co jest twórczość? co jest piękno?
Kwestjonowano prawo obywatelstwa w historji litera-
tury pojęcia ewolucji, tak niedawno zapoczątkowanego
w niej przez p. Brunetiere'a w dziele jego "Evolution
des genres" z r. 1890. Dysputa skończyła się na tem,
na czem się zwykle kończą qczone dysputy, że nikt
się nie przekonał, a każdy .zóstał przy swojem zdaniu.
P. Boborykin odszedł w przekonaniu, że się potykał
nie z estetykami, a z zamaskowanymi publicystami i
socjologami, którzy w utworze artystycznym wietrzą
przedewszystkiem ukrytą po za obrazami, postaciami
i fabułą, oderwaną ideę i wedle niej sądzą o utworze
stronniczo i tendencyjnie, mało się zresztą troszcząc
o samo piękno. Czy ma uzasadnienie ten pogląd? na
to możnaby odpowiedzieć chyba, zrobiwszy przegląd
krytyki literackiej w Rosji w chwili obecnej. Jest to
materja wielka, rozległa, nie dająca się w krótkich
słowach ująć, odkładamy więc ją na przyszłość.
w. Sp.
Z NAD SEKWANY.
Paryż, 8 lutego.
[Vaillaut przed sądem pl'zysiQgłych i przed rusztowaniem. Dwoisty
obłęd umysłowy. Kabotynizm. Tegoroczne zapusty. Kurneljusz
Hertz i jego ultimatum. Kapitulacja, rządu. P. Spuller w roli
ministra spraw zagranicznych. Dyplomacja. 3 rzeczypospolitej.
W Rzymie i w Berlinie. «Revue de Paris». Korespondencja Bal.
zaca z panią Hańską. Próby wytworzenia nowej szkoły pisarzy.
«1zeyl» w teatrze Sary Bernhardt. Muzykalja. Warszawiak Hu.
berman. Chór rzemieślników polskich].
Vaillant umarl lepiej niż żył, lepiej także niż potrafił
walczyć za życie przed sądem przysięgłych. Ztąd w pew-
nych organach prasy i w pewnych sferach objawy nieza-
dowolenia przeciwko panu Carnot, który nie użył tym
razem swojego monarszego prawa łaski. Widziałem oneg-
daj damy z najlepszego towarzystwa, wyrażające bardzo
głośno swoje oburzenie, niektóre nawet zalewające się
łzami i zaciskające pięści-w rękawiczkach od Aleksan-
dryny. Rysem znamiennym dla charakterystyki tutejsze-
go społeczeństwa jest to, że nikomu z tych pośmiertnych
obrońców «zamordowanego» (jak mówi «Intransigeant»)
anarchisty nie przychodzi myśl pociągania do odpowie-
dzialności właściwych sprawców «morderstwa»: owych
dwunastu episjerów z przeciwka i krawców czy szewców
z rogu ulicy, którzy zasądzili na. śmierć obwinionego.
Tradycyjny to narów publiki tutejszej czepianie sil} zaw-
sze jednostek, indywidualizowanie, w złem czy w dobrem,
wszelakich najjawniej nawet gromadnych przejawów życia
społecznego.
Rozsądniejszym pojęciom, przebijającym się jednak
śród tej publiki, nawet w niższych sferach, dał wyraz
po swojemu mój municypalny, który był przytomnym
egzekucji, stojąc w szeregu o parę kroków od ruszto.
wania:
- Porządn.ie umarł kanalja, ani słowa, ale właśnie
tacy naj niebezpieczniejsi!
Vaillant, który bądź co bądź - o czem zapominaj2
zbyt łatwo do zbyt łatwych rozczuleń skłonne duo
sze-poturbował kilkadziesiąt całkiem niewinnych ofiar.
padł sam ofiarą podwójnego obłędu umysłowego, stano.
wiącego sui generis chorobę społeczną, której ulegaj
wszyscy tak nazywający się kompanjonowie z pod czar.
nego sztandaru. Wiara w możliwość leczenia już nie in,
dywidualnych bynajmniej, najogólniejszych owszem, naJ
powszedniejszych i tak stałych, tak zastarzałych, że naj.
prawdopodobniej od organizmu naszego nieodłącznycł
dolegliwości spolecznych, za pomocą doraźnych operacy'
chirurgicznych, jednoczy się w tak nastrojonych umysłacl
z wiarą w skuteczność pojedyńczych wysileń i zamachó
w tym kierunku. «Zrobiłem moją rewolucję», mówił VaU
lant przed sądem przysięgłych. Nastrój zaś ten potęgujl
się nadto i egzaltuje pod wpływem specjalnej formy ka
botynizmu, której wątpię aby Pailleron dał miejsce w przy
szłej swojei sztuce (<< Cabotins!») pojawić się niebawen
mającej na scenie «Teatru francuzkiego», ale której cha
rakterystyka dostarczyćby mogła zajmującego tematu
Chorobliwa dbałość o efekt, podniecona narkotykiem prR
sowej reklamy, ujawniła się tak wyraźnie w ostatnie!
chwilach samego Vaillant'a, że przekształciła faktyczni!
100
/003_0001.djvu
:')"5 .
KRA J
3
;":;"
POdlogę celi więziennej i sam pomost rusztowania p.od
'jego nogami w jakieś deski teatralne, na których me-
. szczęśliwiec różował się, blanszował się, drapował się, i
zapominal o tożsamości swojej w coraz zupełniejszem
przejęciu się przybraną rolą. Człowiek ten, który przed
sądem przysięgłych jeszcze przyprawił nas o zdziwienie
i o niesmak trywialuością swoich wyobrażeń i zaprząt-
nień, potrafił później wspiąć się na wyżyny z pozoru dla
dusz pospolitych niedostępne. Potrafił, być może nawet,
wpoić w samego siebie przekonanie, że, jak to wyraził
w swoim testamencie, «żył dla ludzkości, cierpiał z roz-
koszą i rad był nawet umrzeć dla niej!»
Ludzkość, na swoje szczęście, w dziewiętnastym wie-
ku życia swojego po Chrystusie, nie jest już naogół do
tyla naiwną, iżby chciała przyjmować do swoich ołtarzy
męczenników tej kategorji. Paryzka ludzkość przynaj-
mniej odpowiedziała na tę in extremis do niej wystoso-
waną odezwę, w sposób nader drastyczny. Rzeczą było
postanowioną w pismach r.adykalnych, że egzekucja
Vaillant'a, dokonana niespodziewanie na wstępie ostat-
nich dni karnawałowych, żałobą pokryje te dni weselne.
Owóż od lat dwudziestu nie widzieliśmy tutaj wszyscy
równie wesołego tłustego wtorku. Najwidoczniej poczci-
wemu ludkowi paryzkiemu, któremu zkądciś przybył świe
żyzapas dobrego humoru, ani śniło się o tern, że dniem
pierwej ktoś poległ męczeńską śmiercią na jego intencję.
W chwili, w której Vaillant przypłacić miał życiem
swój rewolucyjny zamach, zawisła, jeżeli już nie nad spo-
łeczeństwem tutejszem całem, to nad jego częścią groźba
innego, a w innym rodzaju, bodaj że niebezpieczniejsze-
go zamachu. «Chory z Bornemouth» wziął także przed
się rzucić rękawicę dzisiejszym naszym władcom i wy-
zwać ich pojedynkiem na. rękę. Sprawa ta pokryta zo-
stała obecnie tajemniczą zasłoną, którą czas zdejmie za-
pewne, ale nie prędko. Pożądanemi też zapewne będą
czytelnikom wskazówki w tym względzie, przypadkowym
sposobem z najpewniejszego źródła zaczerpnięte. Rzecz
się miała tak. Dwa tygodnie mniej więcej temu Kor-
neljusz Hertz zgłosił się do «Figara», za pośrednictwem
osób trzecich, z propozycją udzielenia redakcji dokumen-
tów pierwszorzędnej wagi. Nazajutrz, sekretarz redakcji,
Gaston Calmette, był w drodze do Bornemouth. Człowiek
to młody jeszcze, trzydziestokilkoletni, bardzo jednak
wytrawny, inteligentny i zręczny. Bonapartysta zresztą
in petto, nawiasem mówiąc, jako protegowany niegdyś
księżnej Matyldy. Ale to do rzeczy nie należy. Redakcja
najpoczytniejszego z pism tutejszych spoczywa dziś
w znacznej mierze na jego barkach. Korneljusz Hertz
krótko i węzłowato przedstawił swoje żądanie. Chciał
za pośrednictwem «Figara» wystosować do rządu fran-
cuzkiego rodzaj ultimatum: albo położycie koniec prze-
śladowaniom przeciwko mnie wymierzonym, albo podam
do wiadomości publicznej na szpaltach «Figara» treść
dokumentów, które są jeszcze w mojem posiadaniu, odno-
śnie do sprawy kanalu Panamskiego, a, zwłaszcza odno-
śnie do mojego udziału w publicznych sprawach Francji
calej, a wobec których to, co dotąd ogłoszonem zostało,
okaże się w porównaniu błahem i u
agi niegodnem.
Wskazane dokumenty zakomunikowane zostały panu
Calmette. Były one w rzeczy samej dwoistej natury: jed-
ne, mające związek z wiadomym frymarkiem jarmarcz-
nym, do którego dała powód, w okolicach pałacu Bur-
bońskiego, chybiona lessepsowska kampanja i nie zawie-
rające w sobie nic nowego, prócz nazwisk ośmdziesif}ciu
posłów i politykowców, dotąd nie skompromitowanych,.
z nazwiskiem, między inne mi, pana Granet, byłego mini-
stra poczt i telegrafów i przyjaciela pana Clemenceau,
wypełniającem sławną ową enigmatycz
dziurf} w do-
kumencie, dóątarczonym niegdyś przez pana Andrieux;
drugie dokumenty nierównie drastyczniejszej natury. Te
tyczyły się misji dyplomatycznej, powierzonej Kornelju-
szowi Hertz we Włoszech, a wiążącej się jakoby z wia-
domą spółczesną podróżą Lessepsa do Berlina. Ministrem
spraw zagranicznych był ówcześnie p. Spuller, dzisiejszy
minister oŚJYiaty. Pod względem czysto materjalnym, by-
ły przyjacIel Gambetty był zawsze i pozostaje wyniesio-
ym Iład wszelkie krzywdzące domysły. Od lat dwudzie-
stu pięciu życie jego prywatne w małem mieszkanku na
piąte m piętrze przy ulicy Louis-le-Grand, którego nie
,opuszcza nigdy, nawet ministrem będąc, i gdzie zadawal-
illia się bardzo skromnemi śniadaniami i obiadami, przy-
l ' otowYWF1nemi przez jedyną sługę, Katarzynę, życie to
'
che, pr
c0'Yite i ubogie, br?ni się s
mo przed .wszelkie:'
. . .zarzu
allll. Ale ten człowIek dużeJ pracy l równeJ
\ 101
uczciwości jest przedewszystkiem człowiekiem książko-
wym, z naturalnym u ludzi tego pokroju pociągiem do
ideologji. Związek ludów łacińskich należał zawsze do
jego ulubionych pojęć i natchnień, a książki nauczyły go
tego, że dyplomacja minionych epok nie przebierała ani
w środkach, ani w ludziach, używanych do swoich celów.
Przyczem nie uwzględnił on zapewne dostatecznie tego
faktu, ze dyplomacja rządu demokratycznego, podlegające-
go specjalnym formom kontroli, zniewolonego poniekąd
do operowania w latarni, elektryczne m światłem oświe-
tlonej, musi także wyrzekać się co ipso pewnych monar-
chicznych tradycyj. Ztąd wyprawa Korneljusza Hertza do
Rzymu i układy tajemne nawiązane z panem Crispi, a
opierające się O Berlin...
Po zabraniu znajomości z temi dokumentami, Gaston
Calmette zredagował na miejscu, w Bornemouth, artykuł,
który pojawił się tydzień temu na szpalcie pierwszej
«Figara», a którego treść Korneljusz Hertz zatwierdził
z niektóre mi, przez się uczynionemi, poprawkami. Było
to, jak sobiB tego życzył, formalne ultimatum, z ośmio-
dniowym terminem, zostawionym rządowi do namysłu.
W razie gdyby rząd nie kapitulował, dokumenty miały
być ogłoszone dnia 9 b. m., to jest jutro. Owóż ogło-
szonemi one nie będą. Dlaczego? Rząd, za pośrednictwem
urzędowej agencji «Havasa», zakomunikował dziennikom
notę oświadczającą, iż, wbrew rozpuszczonym pogłoskom,
nie było żadnych układów między nim a «chorym z Bor-
nemouth». «Figaro» zamieściło tę notę, dodając ze swojej
strony następujący krótki komentarz: «Le Gouvernement
declare, i t. d.--Le Gouvernement a tort».
N a tern rzeczy stanęły.
Nowy dwutygodnik pod odnowionym tytułem «Revue
de Paris» (bo były już, jeżeli się nie mylę, w latach
1840-1854 dwa wydawnictwa perjodyczne tejże nazwy,
z których jedno kierowane przez samego Buloz'a pospołu
z «Revue des deux Mondes» ) ukazał się tedy. Jest w tym
pierwszym zeszycie wszystko, co być mogło, i owa sen-'
sacyjna korespondencja Balzac'a z panią Hańską, i arty-
kuł pośmiertny Renan'a i tuż obok powiastka Gyp'a, i
kilka kartek Loti'ego. Ale to wszystko mogło być także
obok w «Revue des deux Mondes» Brunettiere'a, czy
w «Nouvelle Revue» pani Adam. I jest tam nawet wła-
śnie, pod tą samą datą, z małemi zmianami! W «Nou-
velle Revue» korespondencję Balzaca zastępują niewyda-
ne urywki korespondencji Napoleona 1. Och, ten fety-
szyzm rzeczy niewydanych! Niema tygodnia, żebym w «Bi-
bljotece Narodowej», gdzie o miejsce trudno, dla natłoku
czytelników, nie znalazł książki z rzeczami wgdanemi
nieskończenie zajmującemi, a z kartkami nieprzecif}temi,
czasem po latach kilkudziesięciu! Listy Balzaca-listów
pani Hańskiej nie masz jeszcze w ogłoszonym zbiorze-
nie ucieszą, jak sądzę, jego wielbicieli. Przegląda z nich
kabotyn także, nie nadto sympatyczny, przejęty do szpi-
ku kości swoją wielkością, swoim talentem, swoją sławą,
swoją rolą społeczną, drapujący się po swojemu od stóp
do głów, a kłamiący z tak naiwną bezczelnością, kła-
miący miłość bez granic dla osoby, której nie widział
na oczy, kłamiący życie ascetyczne i od ziemskich uciech
wszelakich oswobodzone, posługujący się cudzem pismem
dla redagowania swoich czułych wyznań, i tłómaczący,
że tacy jak on ludzie mają tyle gatunków pisma ile jest
dni w roku, co nie wyklucza stałości sentymentów; i
jeszcze zazdrosny a złośliwy, ciskający błotem na prawo
i na lewo, nie zostawiający suchej nitki na swoich ko-
legach i współzawodnikach...
Ciekawy to bądź co bądź przyczynek do charaktery-
styki znakomitego powieściopisarza. Ale i liśty Napo-
leona I w «Nouvelle Revue» są ciekawe. A kilka kartek
Loti'ego znaleźć i tam można. Naogół, nie sądzę, aby
istniała w Paryżu jakaś szkoła czy grupa pisarzy, wy-
magająca nowego dwutygodnika, ani aby jakiś nowy
dwutygodnik mógł stworzyć tego rodzaju szkołę czy
grupę. Antoine, otwierając swój «Wolny teatr», nosil
się coś przez trzy czy citery lata z zamysłem i nadzieją
stworzenia nowej dramatycznej szkoły, i skończył bodaj
że na kreacji kilku nie złych aktorów, od siebie samego
zaczynając. Do czego innego żywiołów zabrakło. Ale
przynajmniej podjęte usiłowania doprowadziły go, trochę
IQimowolnie i trochę bezwiednie, do otworzenia zacieśnio-
nych ram tutejszego teatru sztuce obcokrajowej, niemiec-
kiej i skandynawskiej. Pole to dostępne i dla nowej
«Revue de Paris», i jedyne podobno jaki taki plon
obiecujące.
,'(
102
'i;
/004_0001.djvu
4
KRA J
.
Teatr tutejszy wyczerpał się. Za dowód w tym wzglę-
dzie starczyłoby samo powodzenie dzisiejsze Sary Bern-
hardt w sztuce «Izeyl» Armanda Silvestre'a, tego kabo-
tyna par excellence, wahającego się perjodycznie między
mistycyzmem a pornograf ją. «lzeyl'b należy do rodzaju
mistycznego. Indyjska to legenda. Czakya-Muni'ego, prze-
łożona na wiersze, zwane tutaj mirlitonowemi, z kawal-
kami, nakształt operowych aryj, dla użytku boskiej
Sary...
Jesteśmy, co prawda, w epoce koncertowej. Zapo-
wiedziany mamy występ dziewięcioletniego prodige, war-
szawiaka Hubermana, którego skrzypce w podziw istot-
nie wprawiły tutejszych znawców. Hrabia Jan Zamoy-
ski, który trudnić się zdaje stale wyprowadzaniem na
scenę tutejszą młodocianych dziwów tego rodzaju (bo
w roku zeszłym mieliśmy z jego ręki dziewięcioletniego
także fortepianistę, Przepiórskiego, ale ten mniej się
udał), dobrze tym razem tra:fił. Osobiście większą mi zro-
bił przyjemność polski chór rzemieślników, z którym za-
poznałem się na dorocznym wieczorku polskich tutej-
szych studentów. Wieczorki te, po rozmaitych doświad-
oCzeniach, przybrały obecnie bardzo wdzięczny charakter,
a chór rzemieślników, śpiewający kujawiaki i krakowiaki
z wielką werwą i wcale niezgorszem poczuciem muzy-
kaInem, jest bardzo trafnym i zachęcenia godnym po-
mysłem. Trzeba się postarać o wyzyskanie go, jak na-
leży.
NlJmo.
ONETY PROWANSALSKIE.
-
-
III.
«ROCHER DES DOMS).
Skało, nie byłaś tJ Piotrową skałą!
I domem Boga nie byłeś ty, Domie!
Więc twego życia wygasło tak płomię,
Ze i popiołów skruchy nie zostało.
Oto twe mury nie okryte chwałą,
Puste, zczerniałe, w posępnym ogromie
Nagłej swej śmierci ślad noszą widomie,
Jak porażone od pioruna ciało.
Ducha w nich niema. Czy był kiedy-nie wiem.
Świecą się szyby upiorne m zarzewiem
Krwawych zachodów nad Rodanu falą...
Przyjdź więc, o czasie, i uderz w ruiny
Wielkiej opoki rozbicia i winy,
Niech się te ściany znieważone walą!
IV.
W «L A R U O T A> ł).
Rzędem zasiadły z księgami proroki
Na starym fresku sklepionej Ruoty:
Mojżesz, Ezechjel, od widzeń swych złoty,
Izajasz, Amos, Daniel orlooki.
Lecz czas szedł tędy gromowemi kroki,
I rewolucji wielkiej biły młoty,
I wichry wieków tu brały swe loty,
I starły twarze, szaty i obłoki.
Sam Hjob, jak żywy został wśród tych cieni,
Z ręką wzniesioną z niedoli barłogu,
Z jękiem na ustach, w nędzy swej łachmanie...
Jego się tylko proroctwo nie zmieni:
Wiec,zny krzyk bólu do niebios gdzieś progu,
I wieczna cisza nad nim... To - zostanie!
Marja Konopnicka.
OBJAWY MEDJUMICZNE.
KILKA SŁÓW Z POWODU EUSAPJI PALLADINO.
lDalsz)' ci
g).
.'
---
Zobaczmy teraz, co może być przyczyną zjawisk me-
djumicznych i czy były nią ręce i nogi Eusapji? Co zresz-
tą każdy miał prawo przypuszczać, wobec prostoty zja-
,
ł) Jedna z sal w papiezkim gmachu w Awinionie.
103
;M5
wisk (pukania, dotykania, ruchy sprzętów), wobec złych
warunków obserwacji (mrok, ciemność), wreszcie-wobec
nadzwyczajnej ruchliwości medjum.
Otoż pomijam zwykłą kontrolę rąk i nóg Eusapji
przez jej sąsiadów, bo ta mogła być niekompletną. Po-
mijam, że wiele zjawisk działo się przy dostatecznem
świetle, pomijam wreszcie i to, że Ochorowicz, dla wye-
liminowania działalności rąk i nóg Eusapji, wiązał ją,
albo na ręce i nogi zakładał aparaty, które o nadużyciu
ostrzegłyby dzwonieniem. Opowiem natomiast, jakiej sam
trzymałem się metody.
Już na drugiem posiedzeniu zrozumiałem, że, jeżeli
Eusapja jest kuglarką, to ja jej nie zdemaskuję; jak nie
pokonałbym w walce na szpady pierwszorzędnego fech-
mistrza. Postanowiłem więc, zamiast uganiać się za marą
«zdemaskowania», zostawić Eusapji-najzupełniejszą swo-
bodę ruchów. Traciłem jej nogę - dobrze!... usuwała się
jej ręka-jeszcze lepiej!... Ty, moja pani, rób, co chcesz,
a ja będę uważał i wyprowadzał wnioski.
Za ten system OchoTowicz robił mi nieraz wymówki;
on bowiem domagał się jak najściślejszej kontroli, która
zmuszałaby medjum do «wydzielenia z siebie ręki Johna».
Ale ja zostałem przy swojem. Rezultat zaś był ten, że:
na 200 przeszło zjawisk, ze 170 uważałem za wątpliwe,
ze 20 za podejrzane, ale za to jakiś dziesiątek - zaim-
ponował mi...
Dodam w nawiasie, że zjawiskami «wątpliwemh na-
zywam te, które, mojem zdaniem, człowiek może zrobić
rękami i nogami, a «podejrzanemi» te, przy których nie
byłem pewny, że trzymam właściwą rękę Eusapji. Nie
znaczy to jednak, ażebym w tym lub tamtym wypadku
miał całkowitą pewność, że zachodzi jakieś kuglarstwo.
Osobliwie przy t. z. «dotykaniach 'b silnie podejrzewa-
łem, że Eusapja robi to ręką lub nogą, a nawet ostrze-
'glem Ochorowicza o prawdopodobieństwie kuglarstwa.
Na następnem tedy posiedzeniu Eusapja wzięła obu swo-
jemi rękoma obie moje ręce, zaczęła, jak zwykle, wzdy-
chać i jęczeć i... uczułem na plecach dotknięcie ręką,
chociaż nikogo przy nas nie było. Takie umyślne, dowo-
dowe próby robiła ze mną parę razy.
Czy od tej chwili stanowczo uwierzyłem w medjumizm
absolutnie?.. Bynajmniej. Byłem i jestem wdzięczny Eu-
sapji i zachwycony, ale w godzinę później zapytałem
samego siebie: Któż mi da pewność, żem nie doznał złu-
dzenia dotykowego? Na konsekwentny sceptycyzm niema
lekarstwa; lecz co innego sceptycyzm, a co innego nie-
słuszne podejrzenia. W tym i podobnych wypadkach Eu-
sapja nie zrobiła «sztuki»; a jeżeli nie przekonała mnie
ostatecznie, to już nie jej wina, tylko mojego charak-
teru, a może - ludzkiej natury. Z tak niezwykłemi zja-
wiskami trzeba się długo oswajać i zrobić wiele «do-
świadczeń» osobistych, zanim człowiek spostrzeże fakty,
których zwyczajnym sposobem tłómaczyć nie można, za-
nim dojdzie do «uczucia zupełnej pewności». Dla przy-
kładu, wyobraźlłlY sobie takiego dziwnego pana, który
zna rozmaite zjawiska: :fizyczne, chemiczne i mechanicz-
ne, lecz nie zna elektryczności. Chcąc tedy oświecić go,
jakiś :fizyk bierze element Daniela, bierze cewkę i dru-
tem, po którym przebiega strumień, okręca busolę.
- Patrz - mówi do dziwaka - igła magnesowa jest
teraz spokojna; lecz gdy puszczę prąd... Widzisz jak się
igła rusza i niepokoi?
- Widzę - odpowiada prostak. Ale ponieważ niepo-
kój w igle można wywołać zbliżaniem i odsuwaniem
magnesu, więc nie mam potrzeby wierzyć w jakąś tam
siłę elektryczną.
- Dobrze, więc może uwierzysz, jeżeli elektryczność
zacznie poruszać to oto kółko rozpędowe?
- K6łko można poruszać za pomocą sprężyny - od-
powiada dziwak.
- Widzisz przecie, że niema sprężyny.
- Tak, ja sprężyny nie widzę; ale wy :fizycy macie
dziś różne sposoby okpiwania ludzi.
Wówczas uczony rozżarza światło elektryczne, na co
prostak mówi, że równie silne światło można otrzymać
przez spalenie magnezjowego drucika. Uczony rozkłada
wodę na tlen i wodór za pomocą elektryczności, ale
prostak i w tern nie widzi jakiejś «nieznanej» sobie siły,
gdyż wie, że wodę można rozkładać za pomocą odczyn.
ników chemicznych. Gdy mu zaś :fizyk robi uwagę, że
w naczyniu z wodą nie widać ani cynku ani kwasu siar-
czanego, odpowiada mu:
- Muszą jednak być, tylko ukryte. Ja przecie nie
jestem tak biegły w kuglarstwach, jak wy, uczeni.
104
/005_0001.djvu
m'b
i'"
,"J,
"t
-.,N'. - _
_ ,_
_i\_""\- .
'ft.(;-
'\_
KRA J
5
:,c /
i;;iSWS1łjąe1>OWY2SZY przykład do zjawisk spirytystycz-
pyę!ł, 'r¥umiemy: dlaczego o prawdziwości ich tak trud-
no, przekonać ludzi uprzedzonych. Zjawiska te bowiem
",.PO!witkszej części są tak proste, nagłe i bezprawne, że
,naw:et bez wielkiego naciągania można je tłómaczyć za
"pomocą .ruchów rękoma i nogami, lub włosa, drucika i
, szpilki.
edYDą radą (kogo te rzeczy zajmują) bywać na po-
,
edzeDiach spirytystycznych, uważnie obserwować i pro-
sić Ui.ędjum o doświadczenia w pewnych warunkach, o ile
tóiest m02liwem. Ale już i sama obserwacja, nawet tak
aiebrzystna dla medjów, jaką była moja, odkrywa fakty,
t i.ych niepodobna wyjaśniać działaniem: rąk, nóg, szpi-
,et; włosów lub drucików.
,Ja widziałem następne zjawiska, których przyczyny
ide rozumiem: 1) Kilka lewitacyj stołów przy świetle.
2} Wejście stołu na stół w ciemności. 3) Również w ciem-
ności wejście na stół taburetu po mojej lewej ręce, którą
trzymałem prawą rękę Eusapji. 4) Dotykania tajemni-
ezą ręką moich pleców, gdy Eusapja obu swojemi rękoma
trzymała moje. 5) Zapalanie lampki elektrycznej w roz-
maitych położeniach odnośnie do Eusapji. 6) Oklaski
W powietrzu. 7) Gra harmonijki ręcznej za kotarą, gdy
Eusapja była pilnie kontrolowana-i kilka innych.
. W tych zjawiskach nie mogłem dopatrzeć sztuk ku-
glarskich i to nie tylko ja. N a jednem z posiedzeń był
.fachowy magik, p. Rybka, przy którym stół podnosił się
(1V świetle, a w ciemności trzy krzesła weszły na stół,
'j)omiędzy świadków. Otóż p. Rybka mówił do mnie i ogło-
":Sił publicznio, że: magicy, takich sztuk, przy takiej kon-
troli, robić nie potrafią.
Prawda, że jest w Warszawie kilku ludzi poważnych,
, którzy twierdzą, że widzieli jak Eusapja działała noga-
mi, a nawet że jeden z tych panów złapał jej rękę. Może
być, ale to nie jest argument; o istnieniu bowiem niezna-
mj przyczyny nie decydują fakty kuglarskie, ale te-
w których niema kuglarstwa, z których trzeba wyłączyć
cprzyczyny znane» a zjawisko przypisać jakiemuś X-owi.
Ja, powtarzam, miałem takie zjawiska, a oto najcie-
kawsze z nich:
9 stycznia r. b., mieliśmy pierwszy raz posiedzenie
bez stołu. Ochorowicz urządził je w tym celu, ażeby siły
Eusapji nie rozpr
szały się na zjawiska mechaniczne,
nudne już dla nas. Przy ścianie znajdował się namiot
z otworem od góry do dołu, szerokim na łokieć lub 11/2 Lj
pod nanńotem, w cieniu, był stół, na nim lampka elek-
tryczna.Eusapj a(1 )sie-
działa w otworze na-
miotu, tyłem do stołu.
Z prawej stronY,trzy-
małjej rękę J. A. Swię-
cicki (2), poeta i histo-
J ryk literatury pow-
szechnej, dalej umieścili
się: pani Krobicka (3),
literat J. Matuszewski
(4), panna X. (5) dru-
gie meQjum, pani Ocho-
I-namiot, S-stół, O-otwór w namio- rowiczowa (6) i Ocho-
cie, 1-8
wiadkowie. rowicz (7), który trzy-
mał lewą rękę Eusapji.
Wszyscy tworzyli łańcuch. Lampa była tak przykręcona, że
ja. widziałem tylko twarze i do pewnego stopnia ręce obec-
nych, w postaci jaśniejszych plam wśród ciemności. Przy-
pominam, że mam krótki wzrok i że, z początku posie-
menia, włożyłem na okulary-binokle, które jeszcze bar-
miej rozpraszały resztkę światła. Dodam też, że począt-
kowo siedziałem na miejscu Matuszewskiego (4).
Wkrótce po przykręceniu lampy, za kotarą rozpoczęły
t1ię hałasy i jakby uderzenia pięścią w stół, stojący za
Eusapją. Niebawem zaś, w otworze kotary zaczęły uka-
,Bywać się pojedyńcze I'ęcej tak przynajmniej jednozgod-
nie, w tych samych momentach czasu, meldowali wszyscy
:()becni, obdarzeni normalnym wzrokiem. J a stale odpo-
;,'lVia.dalem,że-nie widzę nic, co pObudzało damy do ub 0-
tewania lłademną. Wtedy Ochorowicz powiedział, ażebym
lltanąłza nim (7) i oparł ręce na jego ramionach. W tej
wili obie nogi Eusapji, bez trzewików, tylko w ciem-
I::. pończochach, leżały na kolanach Oj sprawdziłem to
.
Po .upływie kilku minut, gdy patrzyłem w otwór ko-
Lty, obecni znowu zawołali: «ręka... ręka... mała ręka!»
tnie z prawej strony Eusapji, na 1/2 łokcia po nad
li głową, wysunął się przedmiot jasnej barwy, podobny
105
Ścialia.
N
L S I
o
X 2
3X
X 4
Xl
X 8
X 7
X 6
X.
do małej ręki, której przedramię było nagie, a dłoń, jak-
by zwinięta w pięść, była okryta białą tkaniną. Przed.
miot wnet cofnął się, a całe zjawisko mogło trwać parę
sekund.
Wówczas, bardzo zdziwiony i wzruszony, zapytałem:
czy mogę dotknąć owej ręki? Odpowiedziano mi trzema
silne mi uderzeniami w stół raz i drugi raz, a Eusapja
zmienionym głosem kazała mi trzymać rękę nad jej
głową.
Zbliżyłem się jeszcze więcej do kotary (8). Lewą rę-
ką ująłem prawe ramię Eusapji (Ochorowicz trzymał ją
za dłoń), prawą moją dłoń wyciągnąłem nad głową Eu-
sapji na wysokości mniej więcej 3 cali i, jako krótko-
widz, prawie wsunąłem głowę w otwór kotary. Była to
chwila bardzo osobliwa dla mnie, bo kiedym tak stał
z okiem wlepionem w ciemność (czekając na «upiora.!>
w końcu XIX wieku!...), ciągle przebiegały mi przez myśl
pytania: czy ja już jestem warjat, czy tylko człowiek
śmieszny? Przytem jednak nie czułem żadnego zmęczenia
w wyciągniętej ręce, żadnego znużenia wzroku, palenia
w twarzy lub uszach; nie sądzę też, ażeby mój puls był
nienormalnie przyspieszony.
Nagle usłyszałem ciche strzelanie z palców za głową
Eusapjij w pół minuty później szelest jakby gniecionego
papieru naprzeciw jej prawego ucha. Zaś jeszcze w pól
minuty z prawej strony Eusapji powoli wysunęła się po-
ziomo męzka-Iewa-ręka; uścisnęła moją rękę trzema
palcami (wielkim od dołu, wskazującym i średnim z góry),
lekko targnęła moje palce i zwolna cofnęła się za kota-
rę. Obecni znowu zawołali: «ręka... ręka... duża ręka!»...
Była to naj zupełniej żywa ręka: formy podługowatej,
o barwie skóry jasnej, temperaturze, gęstości .i zbitości
normalnej. Nie uważałem tylko jej palców: czwartego i
małego, nie pamiętam czy widzialna a obnażona cZęść
przedramienia miała 3 czy 6 cali długości i nie spostrze-
głemżadnego rękawa.
BYłem zdumiony i jeszcze raz zapytałem «ducha»:
czy ta ręka nie mogłaby mi zdjąć okularów? Dwa silne
uderzenia w stół odpowiedziały odmownie; natomiast za-
płonęła lampka elektryczna, przysłonięta różową bibułką.
Coś mnie tam jeszcze trąciło przez kotarę, ale dziś szcze-
gółów nie pamiętam. Za to, innego dnia, na ostatniem
posiedzeniu (ze stołem), gdy trzymałem lewą rękę me-
djum, pomiędzy mną i Eusapją wysunął się z za kotary
mały' stolik i wszedł na nasz stół. Mnie zaś, ze cztery
razy, z błyskawiczną szybkością, chwytały przez kota-
rę-małe, bardzo kościste ręce.
Bolesław Prus.
(Dok. nast.).
J. S Ł O W A'C X I W G R E C J X.
(24 sierpnia-27 września 1836 r.).
PRZEZ
Ferdynanda Hosicka.
(Dalszy ciąg).
--
-
O dwie wiorsty od N auplji, z której wyruszyli na-
zajutrz dnia 18 września, znajdują się ruiny zamku Tiryus,
stojące na pograniczu starożytnej Argolidy. Ponieważ
powierzchowny rzut oka na te zwaliska olbrzymich blo-
kier najzupełniej wystarcza, nie zatrzymano się tu długo,
i Słowackiemu bowiem, i Zenonowi pilno było zobaczyć
Argos, od którego oddzielała ich godzina drogi zaledwie,
a które, jako ojczyzna «króla królów) Agamemnona,
więcej budziło interesu, aniżeli resztki dzieła Protuso-
wego. Niestety, i tutaj czekało ich... rozczarowanie, to
zwykłe uczucie podczas podróży. Na miejscu dawnego
Argos, wsławionego przez Homera i Eschyla, znaleźli...
wioskę, porządniejszą wprawdzie i ludniejszą od bardzo
wielu w Morei, ale wioskę, która, pomimo schludnych
domków, jakiemi się odznacza, pomimo żaluzyj i kwia-
t
/006_0001.djvu
6
KRAJ
]ió
Atrydów. To też popasali tu bardzo krótko, spiesząc sze- -
roką, piasczystą drogą, śród rozległych pól, do wioski
Charvati, gdzie mieli obejrzeć ruiny dawnej świątyni Ju-
nony, t. zw. «Heraonu». Przedtem, opuszczając Argos,
zwiedzili stary amfiteatr tamtejszy, wykuty w żywej skale,
a w którym, jak mówią, mogło się ongi pomieścić 20,000
widzów. «Heraon»-kilka kolumn korynckich wśród na-
gich pól - mógł do wyobraźni Słowackiego przemówi6
ślicznem podaniem, przywiązanem do tej świątyni, poda-
niem o dwóch braciach, Kleobisie i Boitonie, którym bo-
gini, za ich poszanowanie i poświęcenie dla starej matki,
udzieliła najlepszy dar, jaki można otrzymać na ziemi:
śmierć łagodną i słodką 1). Niewiadomo tylko, czy Giu-
liano - bo tak się nazywał przewodnik Słowackiego i
Brzozowskiego-opowiedział im tę poetyczną legendę.
Po obejrzeniu «Heraonu», podążyli do zwalisk :\'Iycen,
które już leżą w górach korynckich. Okolica nudna tutaj
i pusta; gdzieniegdzie tylko, jak zwykle w okolicy nie-
gdyś zamieszkanej, która nadto była widownią licznych
wypadków, widać ślady dawnych murów, stosy gruzów,
kamieni. Takim stosem gruzów jest także, między inne-
mi, i słynny pałac Agamemno.na i prowadząca doń -
jeszcze sławniejsza - brama lwów. Zarówno ta brama,
jak i ten pałac, nie robiłyby najmniejszego wrażenia,
gdyby nie myśl, że tutaj r(\zegrał się straszny dramat,
który później Eschylos unieśmiertelnił w swojej Orestei,
że tutaj odbyła się owa uczta, na. której Atreusz ugościł
brata swojego, Tyestesa, potrawą, przyrządzoną z mięsa
dwóch małych jego synków, że tutaj wiarołomna Kli-
temnestra, do spółki ze- swym kochankiem Aegistem, za-
biła powracającego z pod Troi. Agamemnona i biedną
Kassandrę, że tutaj, mszcząc śmierci ojca, zabił matkę
swoją Orestes... Gdyby nie te wspomnienia, nie byłoby
po co przyjeżdżać do Myken. Kie więcej interesu przed-
stawiałby w zwykłych warunkach znajdujący się nieopodal
pałacu słynny grób Agamemnona, słynny od chwili zwłasz-
cza, kiedy w nim było smutno Słowackiemu... Będący tu
na kilkanaście lat przed Słowackim jeszcze Ohateaubriand
tak grobowiec ten opisuje: «Jest to pomnik podziemny,
okrągłego kształtu; światło do niego dochodzi przez otwór
w sklepieniu; zresztą niczem się nie odznacza; chyba tyl-
ko prostotą budowy. Wchodzi się doń przez rozkop, do-
tykający do bramy grobowca. Brama ta ozdobioną była
pilastrami z niebieskawego marmuru, wyciosanego w gó-
rach poblizkich. Lord Elgin kazał otworzyć ten grób i
wyrzucić ziemię, która jego wnętrze zawalała. Nizkie
drzwi prowadzą z głównej izby do drugiej, mniejszej.
Gdym się bacznie przypatrzył, poznałem, że ta druga
izba jest prostem wykopaniem, zrobionem za obrębem
grobowca; bo niema tam ścian murowanych.. Małe drzwi
były zapewne drugie m wnijściem do grobowca. Ozyli też
dawniej skryw
ł się on pod ziemią, jak rotunda w ka-
takumbach w Albksandrji? Ozyli też dawniej wznosił się
nad ziemią, jak grób Oecylji :Metelli w Rzymie? Ozy był
ozdobiony architekturą zewnętrzną i jakiego porządku?
Wszystkie te kwest je pozostały niewyjaśnione. Nic nie
znaleziono w tym grobie i nie jest nawet rzeczą pewną,
iż to był grób Agamemnona, o którym wspomina Pau-
zaniasz». O ileż piękniej, poetyczniej, plastyczni ej wresz-
cie, opisał Słowacki ten «grobowiec sławy, zbrodni, py-
chy», w którym Atrydów popioły «śpią pod świerszczów
strażą» :
Druidyczna to z głazów wielkich grota,
Gdzie wiatr przychodzi po szczelinach wzdychać
I ma Elektry głos. Ta bieli płótno,
I odzywa się z laurów; jak mi smutno!
Tu po kamieniach z pracowną Arachną
Kłóci się wietrzyk i rwie jej przędziwo.
Tu cząbry smutne gór spalonych pachną;
Tu wiatr, obiegłszy górę ruin siwą,
Napędza nasion kwiatów; a te puchy
Chodzą i w grobie latają, jak duchy.
Tu świerszcze polne, pomiędzy kamienie
Przed nadgrobowem pochowane słońcem,
Jak gdyby chciały nakazać milczenie,
Sykają... Strasznym jest Rapsodu końcem
Owo sykanie, co się w grobach slyszy:
Jest objawieniem, wielką pieśnią ciszy.
Nad drzwiami grobu, na granitu zrębie,
Wyrasta dąbek w trójkącie z kamieni;
Posadziły go tu wróble lub gołębie
I listkami się czarneli1i zie1eni,
I słońca w ciemny grobowiec nie puszcza...
I) Henryk Bartsch, «Listy z podróży po Grecji i Sycylji», War-
szawa, 1875 r.
ł
107
Jakich zaś uczuć doznał w tym grobowcu Słowacki?
O czem myślał? Do jakich go pobudziła refleksyj ta ko
puła podziemna, «co krwią Atrydów rozlana okrutną »?
Ozy miał słuszność, kiedy w skreślonym tu wstępie
swojej podróży z Neapolu do Ziemi świętej, rozżalony i
rozgoryczony losem swoim, który mu kazał co najwyżej
«na grobowcach siadać ..
I szukać smutków błahych, wiotkich, kruchych,
Nieme mieć harfy i słuchaczów głuchych
przyznawał się,
e pochodzi z kraju smutnego Ilotów,
z kraju, gdzie rozpacz nie sypie kurhanów, z kraju, gdzie
zawsze, po dniach nieszczęśliwych, zostaje smutne pół-
rycerzy... żywych!
Z pól myceńskich, gdzie natchnienie Słowackiego do-
sięgło jednego z najwyższych szczytów, jakie mu wogóle
osiągnąć było sądzone, zdążyli jeszcze na noc do Ko-
ryntu, po drodze obejrzawszy ruiny Nemei, miejsce słyn-
nych w starożytności igrzysk nemejskich. Od chwili, jak
wstąpił w grób Agamemnona l), Juljusz był smutny, skwa-
szony tak dalece, że to nawet, co tu zapisal w swoim
«Dzienniku» zgola niepodobnem było do pierwszych ośmiu
pieśni tego «rymowego baletu». Sykstyny, skreślone pod
wplywem grobu Agamemnona 2), albo na widok żórawi,
które «nad Koryntu górą rozciągnęły łańcuch ku półno-
cy» (a rzucone na papier najniezawodniej wieczorem, po
przybyciu do Koryntu) jeżeli zasługiwały na jaką tea-
tralną nazwę, to nie baletu, która to nazwa tak trafnie
charakteryzowała lekki ton poematu, ale tragedji. Poeta
mówi w nich wyraźnie o swojej «piersi ponurej» w tej
chwili, o swego «serca niedoli», o swojej «dzikiej tęskno-
cie», o swojej «myśli posępnej i ciemnej», o łzach, które
tu miał w oczach, kiedy «wspomniał los swój» etc. Otóż,
za przyjazdem do Koryntu 3) «odbiegła mię moja tęskno-
ta», powiada:
Ztamtąd albowiem oko tgskne wita
Kraj cały, żyzny, zielony, szeroki,
Przerżnięty wstęgą korynckiej zatoki.
Nigdzie tak piękne i tak szafirowe
łIorze nie świeci, jak tu w tej dolinie;
Kiedy przez szarą drzew oliwnych głowę
Oko na morze to błękitne wpłynie,
To zamyślone odwrócić się nie chce,
Tak go ten błękit rozwidńia i łechce.
Korynt sam, miejsce dawnych igrzysk isthmijskich,
ustanowionych przez Tezeusza, a opiewanych przez Pin-
dara, nie zrobił na poecie bardzo silnego wrażenia; bo,
jak powiada w swoim wierszowanym dzienniku,
Korynt dzisiaj, to chatek gromady;
:Nad niemi kolumn niewielkich wierzchołek,
które to «siedm kolumn doryckich ze szczątkami ar.
chitrawów u wierzchu» jest wszystkiem, co pozostało
z owego świetnego grobu, o którym mawiali rzymianie,
że
Non cuivis homini contingit adi
'e Corinthum», a któ-
re już ślepy Homer nazywał «bogatym Koryntem». Nie
zmienił się tylko pejzaż, «jeden z najpiękniejszych kra-
jobrazów na świecie». Szczególniej, kiedy mu się przy-
glądać - jak Slowacki-ze szczytu t. zw. Akrokoryntu,
gdzie za czasów staro-greckich stała świątynia Afrodyty
Uranji, a dziś są jeszcze szczątki dawnego bizantyjskiego
kościoła chrześcjańskiego, przez turków zamienionego na
meczet 4). Słowacki, wszedłszy tu, kiedy się rozejrzał
dokoła, wspomniał dawne arkadyjskie czasy sielanek pa-
sterski
h i mimo woli ogarnęła go nostalgja za tą idy-
liczną przeszłością...
W świątyni dwie młode greczynki
Miotłami z ziemi zmiatały na kopce
Czarne od prochu korynckie rodzynki,
A na kolumnach ściętych małe chłopce,
Pasterze, w dudki z trzcin wycięte grali.
Kilka baranów sennych, i tam dalej...
Już wiesz, jakie są obrazy sielanek.
Lecz nie widziałeś ich na greckiej ziemi;
Ten smutny kolumn już bezżennych wianek,
Te drzewa żywe, co z marmurowemi
Takimi są tu nieraz przyjacioły,
Jak u nas lipy z wiejskiemi kościoły.
I) Po Juljuszu Słowackim zwiedzili i opisali grób Agamemnona
pp. Henryk Bartsch i Józef Weyssenhoff. Zob. pierwszego 1. cit.,
str. 90-91, oraz drugiego l. cit. w «Bibl. Warsz.», str. 527.
2) «Pism. pośrn.», t. I, str. 177-183.
3) Dnia 19 września.
') «A matką wszystkich kolumn ten kościołek.
Wszedłem»...
«Pism. pośrn.», t. I, str. 184.
108
/007_0001.djvu
KRA J
7
Tu słońca krwawy blask czerwieni niwy,
Pełny baranów cień każdej kolumny,
I pełny owiec cień każdej oliwy...
Tu duch przeszłości spokojność rozlewa
Na śpiące owce, na pMterzy twarze;
Zefir się rzadko na trawy rozgniewa
I Jowisz rzadko tu piorunem karze.
Wszystko zamknięte na wiekowe blizny.
(Dok. nast.).
Romans żołnierza.
OPOWIADANIE.
PRZEZ
ZYGMUNTA ODROW ĄZA.
(Dalszy ciąg).
-
-
. ,Wiosłował z całych sił, kierując się ukośnie od brze-
. ,gu. Ognie w Bavari i parę świateł gdzieś w Nervi, czy
W Sori, służyły mu za drogowskazy, gdyż wybrzeża już
widać nie było. '
; Chiara siedziała nieruchoma, z głową spuszczoną na
piersi. Jechali w milczeniu; słychać było tylko plusk fali
!, i miarowy skrzyp wioseł. Niekiedy do uszu Gasparo do-
t' chodziły ciche, ciche tłumione łkania, jakby wychodzące
:
z głębin tej puszczy wodnej, która ogarniała zewsząd
'nieopisanym smntkiem ich drobną barkę.
:Nareszcie ognie w Bavari skryły" się po za grzbiet
górski, światła na brzegu pogasły i nie było widać nic,
prócz czarnej toni i czarnego nieba. Gasparo obawiał
się, czy nie zmylił kierunku; szczęściem wkrótce olbrzy-
mie zarysy góry Portofino poczęły zarysowywać się
w ciemnościach.
Jechali już ze trzy godziny. Gasparo spostrzegł, że
Chiara usnęła, ukołysana lekkim ruchem barki. Od cza-
.'lu do czasu z piersi jej wyrywało się głębokie west-
chnienie, jakie wydaje dziecko, uśpione wśród płaczu.
Tymczasem chłodny wiatr powiał od lądu, powierz-
chnia morska z czarnej stała się szarą, linja horyzontu
odzna.czyła się wyraźnie, a szczyt Portofino, wznoszącego
się z toni wodnych, niby olbrzymi okręt fantastyczny,
poc:ł;ynał błękitnieć.
Swit był niedaleko, należało coś postanowić. Gasparo
dojrzał na brzegu wprost siebie blade domy Camogli, ci-
snące się około małego portu.
. Bylo oczywistem niepodobieństwem dotrzeć przed świ-
',tem do Chiavari i Gasparo umyślił wylądować w San-
Fruttuoso, zatopić lub schować barkę i ukryć się na Mon-
te-Portofino.
Szarzało już dobrze i na skałach czepiały się fioleto-
we obłoki, gdy nasza para zbiegów, okrążywszy poszar-
; pane boki Portofino, dopłynęla do San-Fruttuoso.
r, Stare opactwo, zawierające grobowce Doriów, drze-
mało w szarym mroku poranka, we wsi panowała cisza,
strumień tylko szumial, spadając po skałach.
Lekkie uderzenie barki o brzeg przebudziło Chiarę.
'.. Olbrzymia scenerja skał, otaczających małą zatokę, wię-
V na rękach i nogach, świeże wspomnienia pierzchają-
j nocy, wszystko to razem pogrążyło w bezwładność
tyśl i wolę dziewczyny. Barczysta postać Gasparo, sto-
lcego w barce, przejmowała ją nieopisanym strachem.
Drżala, jak liść, gdy schylił się ku niej, aby rozwią-
ać linkę. Czynił to powoli i niezgrabnie, jak człowiek
mordowany fizyczni
. Wyszli na brzeg i Gasparo wziął
ię do zatapiania łódki.
Nakładł na dno odlamków skal i kamieni, odpłynął
.astępnie na jakie czterdzieści kroków od brzegu i po-
zął chybotać łódką, ażeby woda wpadała do wnętrza.
krótce też barka zniknęła w głębinie z pod nóg jego.
D
płynął szybko do brzegu, oddychając ciężko ze
iffięczenia.
W mokrem, 19nącem do ciała odzieniu, z wynędznia-
ą, bladą twarzą, niknącą prawie pod wielkim kapeluszem,
asparó wyglądalokropnie, w oczach tylko błyszczala
ilU gorączkowa energja.
:- Chodźmy- zawołał, wskazując na ścieżkę górską.
Ohiara, milcząca wciąż, była mu posłuszną.
Przebyli mostek nad strumieniem i pięli się w górę
mienistą, stromą ścieżką. Chi ara szła naprzód, lekko
illlialo wskakując na kamienne stopnie i znajdując la-
i' 109
two równowagę na pochylości. Gasparo podążał za nią
ciężkim, zmęczonym krokiem, opierając się często ręką
o skały lub czepiając przydrożnych krzaków.
Rozwidniło się kompletnie. Szare chmury nad ich gło-
wami rozstępowały się gdzieniegdzie, ukazując błękit
nieba. N areszcie słońce powstało z morza, złote, olbrzy-
mie, a tonie morskie okryły się błękitem, przechodzącym
w ciemny szafir u podnoża skał, i w płynne srebro U
horyzontu.
Szli już ze trzy kwadranse. Gasparo czuł okropne
zmęczenie i głód, ten głód górski, który przychodzi znie-
nacka i powala na ziemię w jednej chwili.
- Nie mogę iść dalej - rzekł, ledwo dysząc. Muszę
odpocząć chwilkę.
Usiadł na wielkim głazie, a Chiara stanęla nad nim
na wYi!tępie skały, niepewna, czy zostać przy nim, czy
też iść dalej. Jej wysmukła, młoda postać na}Jrała nieo-
pisanego uroku w żywem świetle poranka. Swieży po-
wiew wiatru i szybki ruch zarumieniły jej twarz, roz-
wiązane bujne włosy spływały w złotych strumieniach
na ramiona i plecy, a zadumane czarne oczy szukały
czegoś w dali mors
dej.
Gasparo miał chęć uklęknąć i modlić się do niej.
Wtem Chiara podniosła rękę i wskazała na morze.
Gasparo odwrócił głowę i ujrzał łódkę wojenną angiel-
ską, zawijającą do zatoki San-Fruttuoso całą siłą dzie-
sięciu wioseł. Bezwątpienia była to pogoń.
- Uciekajmy! -- zawołał, zrywając się na nogi. Nie
czuł w tej chwili ani głodu, ani zmęczenia.
Szli chwilę pod górę, a potem zboczyli na. ścieżkę,
biegnącą na lewo, bokiem urwiska, i wnet San-Fruttuoso
skryJo się za grzbietem skały.
Scieżka, wijąc się w liczne skręty, prowadziła wciąż
na zachód; niekiedy ginęła prawie wśród krzaków wrzo-
su, to znowu wstępowala, w koryto wyschłego potoku.
Widać było, że rzadko kto tędy przechodził.
Dosięgli już ostatniej krawędzi poludniowej i weszli
na stoki zachodnie góry. Siły Gaspara wyczerpały się
do szczętu.
- Nie mogę iść dalej- rzekł, rzucając się na mura-
wę-jestęIrl zmęczony i głodny. Zostaw mię tutaj i szu-
kaj sama schronienia. Od strony św. Małgorzaty jest
wiele chat odludnych, myślę, że tam znajdziesz najbez-
pieczniejszy przytułek. Znam nawet pewnego chłopa,
który by cię ukrył z pewnością, ale nie mam już sil iść
dalej. Weź to z sobą-dodał, podając jej małą, starą sa-
kiewkę - bez pieniędzy byloby ci trudno. Niedługo bę-
dziesz się ukrywać. Pierwszy konsul już w drodze.
Chiara wzięła sakiewkę i oddaliła się w milczeniu.
Ścieżka biegła ciągle na jednakowej wysokości naokoło
głównej masy góry Portpfino. Chiara, trzymając się jej,
przybyła na północny stok góry i doszła do grzbietu, łą-
czącego Portofino z łańcuchem Apeninów.
Tutaj ścieżka skręcała na lewo i zbiegała po grzbie-
cie do wsi Ruta. Dziewczyna, znęcona piękną murawą,
usiadła na ziemi, niepewna, co ma począć dalej.
W drodze Gasparo nabawiał ją trwogą, w miarę jed-
nak, jak się odeń oddalała, uczucie to znikało, a pozo-
stawał gniew za doznane upokorzenie ubiegłej nocy. Krew
tryskała jej do twarzy, gdy o tem myślała.
Spostrzegła ze zdziwieniem, że trzyma bezwiednie
w ręku starą sakiewkę Gaspara. Bez wahania cisnęła
ją precz, chcąc oddalić od siebie wszystko, co stało
w związku z nienawistnym człowiekiem.
Czyste powietrze górskie i wspaniały widok uspaka-
jały powoli jej nerwy.
Przed nią, wprost na północ, stał cały świat górski.
N ajprzód zielony łańcuch, biegnący wzdłuż wybrzeża, da-
lej gołe skały Scoffery, a za tern tłum wierzchołków, strze-
lających w niebo i już błękitnY0h z oddalenia.
Chiara odróżniała Monte-Antola, której olbrzymia
masa wychylała się z po za Monte-Prela, dalej Madonnę
delle tre crod, Costalto i inne.
Srebrzyste obłoczki błąkały się tu i owdzie, to cze-
piając się wierzchołków, to żeglując po błękicie niebios.
Na prawo rozciągała się Riviera Levante od uroczej
zatoki św. Małg-orzaty, aż gdzieś po Spezję. Na błękit-
nem morzu i zielone m wybrzeżu . jaśniały białe miasta:
Rapallo, Chiavari, Sestri, Levante.
Chiara pomimowoli szukała wzrokiem pomiędzy Chia-
vaM i Sestri malowniczej rzeczki Entelli, którą opiewał
Dante:
«lutra Sestri e Chiavari s'adima
Dna fiumana bella....
no
/008_0001.djvu
8
KRA. .J
.N25
Na. szarej drodze, dązącej wśród majowych winnic, e
niedaleko po za Rapallo, spostrzegla dlugi szereg wozów
i grupy ludzi; przyjrzawszy się dobrze, rozróznila biale
mundury austrjackiej piechoty.
Bylo to odkrycie niespodziewane i przykre. Austrja-
ey, więzienie, pogoń - wszystko to wyszlo jej z myśli,
az teraz dopiero przypomniala sobie, że niebezpieczeń-
stwo nie minęlo i że lada przypadek może ją znów od-
dać w nienawistne ręce niemieckie.
Wydal o się jej wtedy, ze ów biedak, konający tam
na ISkale ze znużenia i glodu, bliższym jest jej jednak,
niz tamci ludzie w bialych mundurach, zdązający powoli
ku Rapallo.
Zamyślona i wahająca się powstala na nogi i pod-
niosla z trawy pieniądze Gaspara.
(Dok. nast.).
Balzac i Ewa Hańska.
(Dokończenie).
-
-
Istnieje kilka, niezupelnie z sobą zgodnych OplSOW
pierwszego spotkania się przyszlych oblubieńców, polą-
czonych związkiem dozgonnym dopiero w kilkanaście lat
. później.. Wedlug jednej z tych wersyj, Balzac przybyl do
Neufchatel z jedyną wskazówką imienia hotelu, w którym
stanęla para podrózna
hotelu «Du Faucon»-przyczem
zalecono mu, ażeby dopiero o godzinie wskazanej prze-
niknąl do ogrodu hotelowego. Wtedy dopiero sam on
mial odgadnąć, który z licznego grona «kwiatów woja-
żujących», rozsiadlych na lawach tarasu, dla niego byl
przeznaczony. Pani Hańska, z tomikiem dziel Balzaca
w ręku, spostrzedz go miala zdaleka i poznalabez- wy-
silenia, dzięki licznym, wszędzie rozpowszechnionym por-
tretom powieściopisarza. Wielce wzruszona, upuścić mia-
la z rąk książkę. On rzuciI się wówczas ku niej i
w podwójnym okrzyku: Ewa!-Honorjusz! wylać się mia-
lo pierwsze natchnienie ich serc utęsknionych... O ile by
jednak na wiarę zaslugiwala wersja bardziej upowszech-
niona, cala ta scena zupelnie inny miala koloryt. Na
widok nizkiego, krępego, otylego i żadnym estetycznym
wdziękiem nieodznaczającego się jegomości, bohaterka
nasza doznala nadzwyczaj przykrego zawodu i rozcza-
rowania, wpadla w smutek glęboki, z którego zaledwie
się otrząsnąć zdolala pod wpływem uroczych rozmów
z genjalnym pisarzem. Wreszcie trzecią-tym razem ja-
koby autentyczną wersję, podaje p. Spoelberch de Lo-
venjoul w nieogloszonym dotąd liście Balzaca do siostry,
datowanym, niestety, zagadkowo i omylnie: «Bamedi, 12»...
Pan Lovenjoul utrzymuje, że czytać nalezy: «sobota,
12 października», nie zaś, jak czytano dotąd, «12 czerw-
ca»-w czerwcu bowiem 1833 r. 12 dzień miesiąca nie
przypadal na sobotę. W liście tym twórcy «Fizjologji
malżeństwa» znajduje się parę pobieznych wzmianek o
zdarzeniu,do którego sprawozdawca przywiązuje tak
wielką wagę, że traktuje dokument wedlug wszelkich
regul nauki paleograficznej.
«ZnalazIem tam-pisze Balzac-to wszystko, co schle-
biać moze tysiącznym próznostkom zwierzęcia, zwanego
czlowiekiem... Szkoda tylko, że przeklęty ten mąż ani
razu nie opuszczal nas w ciągu dni pięciu. Ciągle się wa-
lęsal od spódniczki swej żony do mojej kamizelki... A mia-
sto jest tak male, że kobieta, zwlaszcza cudzoziemka,
kroku jednego zrobić nic zdola, nie będąc widzianą. Znaj-
dowalem się jak w piecu. Przymus nie przystaje jakoś
do mnie... Ale to są drolJiazgi. Rzecz glówna w tern, że
wskutek zachwytu jest się piękną, ze się posiada naj-
wspanialsze w świecie wlosy ciemne, miękką i delikatną
pleć brunetek, ze się ma drobną rączkę miłosną (une petite
main d'amour), serce dwudziestosiedmioletnie, naiwne-i
śmialość do tego stopnia wielką, że niczem jest rzucić
się na szyję ukochanego w dzień bialy, przy wszystkich...
Nic ci nie pisz
o jej bogactwach kolosalnych, bo i cóż
znaczą wszystkie skarby ziemi wobec arcydziela piękno-
ści!... Bardzo być moze, że dla widzenia się z nią wy-
padriie raz jeszcze pojechać do Genewy, trzebaz tedy po-
dzielić się z tobą juz teraz swem szczęściem... Tak jest,
bylem. szczęśliwy-i jestem nim obecnie-jak dziecię.
Ach, Boże! co za prześliczna ta dolina de Travers i co
za cudowne to jezioro Bienne! Tam to-jak się dorozu-
miewasz--wyslaliśmy męza, azeby się zająl śniadaniem,
111
ponieważ zaś sami byliśmy na widoku, poszukaliśmy cie-
nia pod wielkim dębem i tu zlozyliśmy sobie pierwszy
ulotny uścisk miłości. Następnie, z uwagi, że mężulek
dźwiga już sześć krzyżyków na plecach, przysiąglem jej,
że czekać na nią będę, a ona-że mi wiernie dochowa.
serca i ręki... W roku przyszlym postaram się o trzy-
miesięczny urlop, o trzymiesięczną swobodę. Pojadę na
Ukrainę, zkąd przyrzekliśmy sobie odbyć wspanialą, prze-
pyszną wycieczkę do Krymlf, l)..tóry, jak ci wiadomo, jest
krajem nieznanym, nie zwiedzanym przez turystów, a
ma podobno przyrodę cudniejszą od szwajcarskiej. Są to
WIochy azjatyckie... Ale, zanim to nastąpi, ileż jeszcze
przygód do przebycia, ile dlugów do splacenia!»... Resztę
dorywczego tego listu-w wielu miejscach calkiem nie-
zrozumialego-zapelniają anegdotki poboczne, glównie
jJaryzkie. W Szwajcarji Balzac dal się podziwiać trzem
jakimś (nie wymienionym) rodzinom niemieckim, które go
odrazu wyniosly na czolo Europy literackiej i postawiły
powyżej Byrona, Goethego i Walter-Scotta, powyżej na-
wet samego Hofmanna!... Z nowin paryzkich, Balzac
zaznacza między innerni, że za «Studja obyczajów w wie- .
ku XIX» otrzymać ma 33,000 franków, które wystarczą,
na zaspokojenie' kilku natrętniejszych wierzycieli, oraz
wzmiankuje o «jednym ze swych synalków». Ostatnie te
slowa sprawozdawca «Figara» oklada komentarzem na-
der niepochlebnym dla twórcy «Lekarza wiejskiego», któ-
ry synalków takich liczyl na tuziny, gdy tymczasem
wciąż zapewnial swe p«rzyj aciólki», że od zarania ży-
wota «aż dotąd» nie przestawal zachowywać się najści-
ślej po klasztornemu.
Zgodnie z obietnicą, zapisaną w liście do siostry,
Balzac ponownie odwiedził państwa Hańskich w Gene-
wie w końcu grudnia 1833 r. Tam to dopiero, podczas
drugiego tego pobytu w Szwajcarji, nastąpiło między
nim a nią porozumienie się stanowcze, które dopiero
w lat siedmnaście bezmala później, mianowicie w d. 1&
kwietnia 1850 r. uwieńczyly ślnby malżeńskie, «tak dlu-
go (powiada p. de Lovenjoul) i tak gorąco przez Balza-
ca poządane». A gdy w d. 8 lutego 1834 r., po sześciu
tygodniach codziennego niemal obcowania z rodziną Hań,
skich, powieściopisarz francuzki opuszczal Genewę, udając
się do Paryża, śmialo już tym razem liczyl na przyszloM
szczęśliwszą, wolną od trosk o chleb powszedni i od prze-
śladowań upartych wierzycieli: wiózl z sobą przyrzecze-
nie nie dwuznaczne, wyraźnie sformulowane. Ze swojej
strony, państwo Hańscy, opuściwszy Genewę, zwiedzili
najpierw WIochy; na Ukrainę zaś udali się d.opiero po
dluższym pobycie w Wiedniu, gdzie malarz Daffinger zdjął
z pani Hańskiej prześliczną miniaturę, której się Balzac
w swych listach nigdy dość nachwalić nie mógł.
Taką byla geneza, taki zawiązek znajomości. P. de Lo-
venjoul, opisawszy promienne to zaranie w sposób do.
kladny, gdzieniegdzie nawet drobiazgowy, przerzuca si
odrazu n
okres o lat 16 późniejszy i w zwięzlych, krót.
kich wyraz.ach kreśli nam uroczystą chwilę przybycia no.
wożeńców, w maju 1850 r., do odświezonego ich mieszka.-
nia w Paryżu. N ad mieszkaniem tern i nagromadzonemi
W niem, w ciągu lat kilkunastu, arcydzielami sztuki, czu.
wala, podczas ostatniej nieobecności Balzaca, jego sędzi.
wa matka. Nowożeniec uprosił staruszkę, ażeby, przygo.
towawszy wszystko na przyjęcie synowej-nie znanej do.
tąd osobiście-i rozkazawszy ku wieczorowi rzęsiści!
oświetlić pokoje, opuściła je przed przybyciem państw!
mlodych i oczekiwala nazajutrz na ich odwiedziny WI
wlasnym lokalu... O późnej godzinie w nocy stanęła prze(
wrotami domu nowozeńców kareta, wioząca bardzo ju:
wtedy chorego Balzaca i jego malżonkę. Przez szyb
okien laly się strugi światel i widać bylo szeregi po
kojów, obwieszonych kwiatami. Tymczasem-o dziwy!-
podwoje glówne zatarasowane na glucho i wewnątrz do
mu panuje milczenie martwe. Nikt się nie zjawia na pro
gu na odglos dzwonka. Zmęczony, ledwie dyszący paJ
mIody daremnie do drzwi kołace, krzyczy i na slużąceg l
wymyśla, niema odpowiedzi zadnej. A łuny z okien zda
ją się bić coraz mocniej i jaskrawiej... Trndna rada: po
mimo pory spóźnionej trzeba bylo wezwać ślusarza, kt6
rego rachunek podwójuy-za wywazenie wrót i następni
ich restaurację, po dziś dzień zachował się w papieracJ
Balzaca, przeznaczonych ujrzeć światło dzienne dopiel'l
dzisiaj, okrągło po latach czterdziestu i czterech! Wted:
to się okazalo, że dom istotnie zalegala pustka: jedyn;
bowiem slużący Balzaca, niejaki Franciszek Munch, al
zatczyk, dostal byl nagle pomieszania zmyslów i prz
wieziony zostal do szpitala... '
112
/009_0001.djvu
KRA J
{,f,ł!:'to zły 'prognostyk-powiada p. Spoelberch de Lo
c uJ.......i na. dowód kończy swe opowiadanie na przy-
i+
..nłU Jdlku śWiadectw najzupełniej wiarogodnych, że
;,_I;'eł
.tn.ał
enskie państwa Balzaców było krótkie, ale
()
a.;to. i ba.rdzo niefortunne. Wiktor Hugo w książce
;:..ej, 'zatytułowanej «Ghoses vues» zapewnia np., że kiedy
"
ił dogorywającego już Balzaca, u wezgłowia jego
. . ... . .: . :: . \
. .... tylk? służąc.ą i .starą matkę genjalnego powieścio-
_za-mkogo wIęceJ.
.' Jan Stekint.
Kartka z dziejów humorystyki.
Z niedrukowanych rękopisów
WINCENTEGO KOROTYŃ8KIEGO.
(Dalszy ciąg).
-..-
Jakoż w tym samym jeszcze r. 18] 7 pismo odstrychnęło
:ię od swego początku, wywiesiło własne kolory, a pier-
votni wielcy i mali «DD. dd.» uorganizowali się w spójną
alangę, która przybrała nazwę «Szubrawców». Zgroma-
lzenie szubrawskie, wegług jego własnego oświadczenia
v polemice z kimś postronnym, złożyło się z obywateli
siadłych i mających po większej części swobodny ma-
ątek. Ale, że się to zgromadzenie zajęło pismem perjo-
lycznem takiem, któreby było do pojęcia wszystkich, nie
vyjmując nawet najniższej i najuboższej klasy ludu, za-
,em przez literacką skromność nazwało się zgromadze-
liem «Szubrawców», to jest w literaturze chudych pa-
:holków. Jakoż istotnie skromność jedynie ptldyktowała
o miano. Pod względem majątkowym kierownicy pisma
)yli wszyscy, prócz redaktora, niezależni od kaprysu For-
uny, a pod względem umysłowym potentaci. Dość po-
lViedzieć, że oprócz wspominanego już Kontryma, zasiadał
v tern zreorganizowanem gronie «szubrawskiem» Jędrzej
niadecki, autor «Teorji jestestw organicznych», której
!asady stały się kością pacierzową cał!Jj dzisiejszej :fizjo-
.ogji. Dalej widziano w niem Jakóba Szymkiewicza, dok-
;ora medycyny, chirurgji, :filozofji i nauk wyzwolonych,
ladwornego lekarza cesarza Aleksandra I, autora sza-
iownej książki «O pijaństwie» ze stanowiska lekarskie-
o i moralnego. FI'uż przy nim widzimy uczonego profe-
ora literatury powszechnej w uniwersytecie, Leona Bo-
owskiego, piastuna duchowego plejady romantycznej,
:tóra piśmiennictwo nadobne niedługo potem wpl'owa-
.zila na całkiem nowe tory. Znajdujemy pomięd,y nimi
gnacego Szydłowskiego, teoretyka i praktyka rtiepospo-
ltego w poezji, potoczystego tłómacza Byrona, później-
zego redaktora cennych «Wizerunków i roztrząsań nau-
.owych». Widzimy młodszego od nich Ignacego Chodźkę,
utora powszechnie znanych «Obrazów», a zwłaszcza nie-
równanego «Kwestarza». Widzimy zasłużonego później
adp,cza historycznego, ]\<1ichała Balińskiego, dobrze zna-
ego w Warszawie zarówno z nauki, żp,rtobliwości i sub-
lnej wytworności obejścia. O innych mniej rozgłośnych,
lbo podobnież zasłużonych, już nie mówimy. To jądro
gromadzenia «Szubrawców», będące czołem uczoności
woczesnej, połączone w różnych okolicach związkami
okrewieństwa, przyjaźni lub ojcowstwa szkolnego wzglę-
em młodszego, nie dotykając polityki, która z «Wiado-
lości Bruk.» całkiem była wyłączona, rozciągało, rzec
10 zna, ramiona polipu na wszystkie niezwykłe wypadki
, szerokim zakresie społecznym i obyczajowym. To przy-
awało mu potęgi, ale też nakładało obowiązek jak naj-
'iększej czujności nad własne m i swoich współpracow-
lków postępowaniem. Ażeby tego dostąpić, zgromadze-
le obowiązane było święcie przestrzegać prawideł wła-
H
gO kodeksu, napisanego przez założyciela jego, Kon-
'yma, i podanego do powszechnej wiadomości; dalej obo-
'iązane było ograniczać poczet swych członków czyn-
ych do jak najmniejs
j liczby, a przyjmować nowych
acowników z jak największą oględnością i zwłokami;
akoniec wszystko, co robiono, odbywało się koniecznie
od kontrolą zbiorową. Osobistość współpracowników,
Iy to wygładzających {loniesienia nadesłane z prowiri-
i, czy podających własne utwory, całkiem ginęła w dzia-
miu zbiorowem i pod maską podwójnego pseudonymu,
lbo bezimienności. Prezesem zgromadzenia od chwili je-
o zawiązania się był wspominany już J akób Szymkie-
icz, zwany pomiędzy «Szubrawcami» imieniem naczel-
113
9
nego bożka litewskiego Perkunasaj. po zgonie zaś Szym-
kiewicza w r. 1818, przewodniczył 9bradom aż do koń-
ca istnienia «Wiadomości» Jędrzej Sniadecki z przezwi-
skiem Sotwarosa. Szydłowski z przydomkiem Gulbi, tu-
dzież Baliński, noszący miano Auszlawisa.&" byli «witajni-
karni», obowiązanymi jak w akademji francuzkiej mową,
tak w kole szubrawskiem odą lub madrygałem witać no-
woprzybieranych członków. Znamieniem ich dostojności
była łopata, zastępująca miejsce marszałkowskiej łaski.
Dalej przy stole, na którym, jako godło trzeźwości, roz-
pierała się ogromna flasza z wodą, siadał Borowski, prze-
zwany Pergrubis, uczony matematyk i profesor uniwer-
sytetu, Zacharjasz Niemczewski, zwany Kielu, oraz inni
z podobnemiż imioniskami, branemi z mętnej mitologji
Łasickiego. Te pseudonymy jednak służyły tylko do użyt-
ku w zgromadzeniu, tudzież do miodopłynnych publika-
cyj obrzędowych, jak owe madrygały Auszlawisa; pod ar-
tykułami zaś satyrycznemi kładziono inne, w tajemnicy
chowane przezwiska, albo się całkiem nie podpisywano.
Pismo wychodziło co tydzień w sobotę i posiedzenia też
co tydzień się odbywały, a na każde kolejno przynoszo-
no gotowe wypracowania. Po ocenieniu i..::h źródła, jeśli
nie było fantastyczne, po przeważeniu każdego słowa i
zatwierdzeniu przez koło radne, oddawano dopiero arty-
kuły redaktorowi, do którego należało ich ogłaszanie.
Po ukonstytuowaniu się zgromadzenia «Szubrawców»
w r. 1817, redaktorem i wydawcą, obranym przez kole-
gów, był aż do ustania wydawnictwa Jan Rychter, jeden
z założycieli «Tygodnika» miejscowE'go, współpracownik
«Dziennika» i «Kurjera», autor kilku prac poświęconych
gospodarstwu wiejskiemu. Sam on jeden pomiędzy wszyst-
kimi pracownikami «Wiadomości» był ubogi. Kontrym
tedy wyrzekł się roszczenia do własności pisma, mające-
go licznych prenumeratorów, wszyscy zaś inni nie brali
ani złamanego szeląga za prace, zostawiając niepodziel-
nie zysk z wydawnictwa Rychterowi. Nazywano to «pa-
daniem na niego losu straty lub zysku»; rz
czywiście zaś
w służbie dobru publicznemu spełniano jeszcze zacną przy-
sługę osobistą.
Owa służba publiczn a około rozjaśniania i oczyszcza-
nia z naleciałości stosunków społecznych i towarzyskich,
nie lada była zadaniem i nielada wydała owoce. Pod OWe
czasy mesmeryzm nie bratał się z prostą riauką doświad-
czenia, wyrabiał niestworzone dziwy, zawracał wątlej-
sze głowy, rozstrajał czułe nerwy, a nadewszystko wy-
próżniał po zbójecku kieszenie łatwowiernych, których
nie między nieoświeconym gminem, lecz owszem w ko-
łach najwyższych werbowano. Roiła się naówczas cała
literatura, traktująca o magnetycznem machanih rękami,
o magnetycznych łańcuchach, o drzewach i całych ogro-
dach magnetyzowanych, powtarzą.jąca najpocieszBiejsze
brednie o czytaniu dołkiem piersiowym lub smakowaniu
palcami. Uczony Lachnicki skrzętnie spisywał te uroje-
nia lub matactwa, a potem szerzył po świecie w swoim
«?amiętniku Magnetycznym», który tern więcej znajdo-
wał wiary, im bardziej obwijał się w niezaprzeczone praw-
dy naukowe lub wkładał na siebie pozory nauki. Owóż
zasługą «Wiad. Bruk.» było, że bronią znajomości rze-
czy i nieubłaganego szyderstwa przyparły poczciwego
Lachnickiego do muru, a o:fiarom bałamuctwa przetarły
oczy, i tym sposobem czasopismo magnetyzerskie zabiły
po jednym roku walki. Wprawdzie mesmeryzm nie wy-
wietrzał przez to całkowicie z chorobliwych umysłów.
We dwadzieścia kilka lat potem widziano utalentowa-
nego literata, Ś. p. Walerjana 'romaszewicza, jak, siedząc
na kamieniu grobowym «Wiad. Bruk.», opisywał z naj-
lepszą wiarą kuglarstwa tego samego mesmeryzmu pod
nowem somnambulizmu nazwaniem. Widzimy też i dzi-
siaj, jak trzecie wydanie mesmeryzmu, przezwane spiry-
tyzmem i okraszone metampsychozą, bałamuci stronią-
cych od zastanowipnia. Bądź co bądź jednak, obłęd, któ-
ry z pychą pawia kąpał się w świetle słonecznem, dziś
w mysie nory się chowa-a do tego «Wiadomości» nie-
pomału się przyłożyły. .
Mniej szczęśliwą była wojna, toczona przez lat kilka
z :filozo(ją Kanta, czyli tak zwanym w barbarzyńskiej
terminologji tego pisarza «transcendentalizmem». «Wia-
domości Brukowe» zostawały co do tego pod bezpośred-
nim wpływem obu braci Sniadeckich, zwolenników prak-
. tycznej :filozofji szkockiej, zajętej wynajdywaniem zasad
moralności w dziedzinie zdroweg0 rozsądku powszechne-
go, a tern samem nieprzyjaciółki kunsztownych gmachów
:filozo:ficznych niemieckich. Właściwie nauka Kanta nie
zasługiwała na tak ryczałtowe potępienia, jak czytamy
114
/010_0001.djvu
10
KRAJ
Jł5
rzucane na nią w pismach Jana Śniadeckiego i w orga_ e
nie brukowym, niegającym przeważnej sile umysłowej
jego brata. Jeżeli jednak przypomnimy sobie, co się działo
już za naszej pamięci z szermowaniem potwornemi «chło-
pokoniami» i «wiedzobłamamh Trętowskiego, a dowie-
my się, że to samo robiono przedtem z kantowskim
«noumenonem», «absolutem» i «transcendentalnością», i ro-
biono tak samo częstokroć, nie rozumiejąc, o co chodzi,
to przyznać musimy, że przynajmniej ze względu na
wartość miejscowego produktu filozoficznego z podrabLi-
nym stemplem niemieckim, tudzież
e względu na obowią-
zek obrony jasności i czystości mowy, miano prawo po-
wstawać na owe lasy podzwrotnikowe dzikich wyrazów,
które niby za naukową polszczyznę podawano, a które
«Szubrawcy» bodaj słuszniej pacanowskim stylem kozim
nazywali. Językowi groziło niebezpieczeństwo ujęcia we
dwa ognie, z jednej strony przez naukę od niemczyzny,
z drugiej przez salon od francuzczyzny; musiano tedy
bronić zagrożonego stanowiska, niebardzo oglądając się
na tego, kto skazę przynosił, czy to był Kant, czy autor
«Ostatniego z Abenseragów». Wystawianie pod pręgie-
rzem pośmiewiska dosłownych przykładów pisania polsko-
nie mieckiego, opatrywanie ostremi jak brzytwa uwaga-
mi frazesów polsko-francuzkich w rodzaju «herbaty tań-
cuj ącej», tyleż niemal co Kopczyński i Linde naginało
pis zących do baczenia na zrozumiałość i poprawność mo-
wy Za taką korzyść praktyczną, godzi się przebaczyć
sze mierzom, jeżeli w zapędzie walki zranili czasami
nie ,inną treść kantowską, owijaną niestosownemi fraze-
sam
Zresztą, doświade,zenie w samych Niemczech prze-
konało, że nauka Kanta, jak zarzucali jej Śniadeccy, I
nie m iała dość w sobie siły do oddziaływania na życie.
Trud więc dla niej poświęcany, nieunikniony dla specja-
listy, nie opłacał się ogółowi dobrą monetą, i odradzać
go należało. .
Jeżeli jednak taki znawca zdrowych składników
ukształcenia, jak długoletni profesor i rektor Jan Śnia-
decki, widział potrzebę odwodzenia męzkich umysłów od
:filozofji transcendentalnej, to może jeszcze większa była
potrzeba odwodzenia umysłów niewieścich od prawdziwej
choroby «sentymentalizmu». Po szpetnej roli, odegranej
przez kobiety w XVIII wieku, skutkiem zwykłego od-
działywania szkarady, rzucono się nad Sekwaną w drugą
niemniej szpetną ostateczność przesadzonej a kłamanej
tkliwości i rozpieszczenia; co zaś robiło się w Paryżu,
to tak samo jak teraz musiało się robić i w reszcie
Europy, zwłaszcza, że wychowanie temu sprzyjało. Obok
znakomitego systematu szkół dla młodzieży płci męzkiej,
zakłady dla panien były wówczas zaniedbane, a nieudolne
i skrzywione mistrzynie, zamiast pielęgnować, raczej
kaziły młodociane umysły wychowanek. Przytaczam tu,
bez żadnej intencji porównywania przeszłości z teraźniej-
szością, następne słowa z «Wiad. Brukowych», włozone
w usta Rozsądnickiego: «Edukacja u nas kobiet jest
w naj gorszym stanie; powierzona najczęściej kobietom
nie znającym swego powołania i tej trudnej sztuki ucze-
nia, kończy się ona na samych językach, tańcach i mu-
zyce. Takiz to jest cel edukacji? Robiąż języki kogokol-
wiek uczonym albo rozsądnym człowiekiem? Czyliż umie-
jący jedną rzeCZ kilka razy nazywać inaczej, wydosko-
nala przez to swe władze umysłowe, przez które wszyst-
kie rzeczy nas otaczające poznajemy? Jakież ksiązki ko-
bieta, umiejąca wiele języków a nie zasilona innemi umie-
jętnościami i naukami, czytać moze, jeżeli' nie same tyl-
ko romanse, przekrzywiające niedołęzny jej umysł? Im
więcej języków posiada, a mniej wiadomości gruntują-
cych jej poznanie, tern więcej ma środków i sposobności
do skazenia obyczajów i przewrócenia sobie głowy; tern
więcej nabywa prózności, dumy, a najczęściej przesady,
nie znośnej pedanterji i głupstwa. Sama nawet przesadzo-
na dobroć serca staje się nieznośną i szkodliwą społecz-
ności, bo się często rozmija ze sprawiedliwością. Naj-
większa 'łiczba romansów zawiera same rzeczy urojone.
Czyliz kobieta, od dzieciństwa upajana rzeczami urojo-
nemi i niedołężnemi, będzie dobrą żoną, dobrą matką,
kiedy wszystkie jej postępki będą niedołężne i nacecho-
wane urojeniem? Wnijdź tylko w kompanję kobiet mod-
nych; paplają same najczęściej dzieciństwa, w obcych ję-
zykach wyczytane... Nie jesteście stworzone tylko do ba-
wienia płci męzkiej: większy jest 'wasz cel, większe jest
wasze przeznaczenie! Nosicie ńa sobie piętno człowie-
czego rodu, a zatem do tych samych obowiązków, do
tych samych prac i zatrudnień, do których kazdy czło-
wiek, jesteście stworzone». Swiadek tej przemowy do
]15
p. cześnikowej, p. Wdziękochwalski dodaje, ze dalej Roz-
sądnicki narzekał jeszcze na nieznajomość historji i lite-
ratnry, na nieutrzymywanie pism perjodycznych domo-
wych. «Na ich jeszcze nieszczęście odbywał swe kazanie
blizko bibljoteczki panieńskiej, o której, gdy z porządku
mówić mu wypadło, ledwo się nie wściekł, gdy «Podsto-
lego» postrzegł na okładkach «Don Kichota», a «Kaza-
nia» Skargi pokrywające jakąś gorszącą ksiązkę. Wołał
z największem uniesieniem: «Zgroza! zgroza! Nieszczęsne
niewiasty!»... przekleństwa prawie miotał. Łzy rzęsiste
z oczu się jego toczyły. Kleila nawet wtenczas trzpiotać
się przestała; a stara madame przerwała opowiadanie
słodkich awantur romansowych»... Otóż jakie były zy-
wioły, z których wyrastała owoczesna «sentymentalność»,
lekka jak puszek cykorji polnej, unoszony lada podmu-
chem wietrzyka.
(Dok. nast.).
Z NAD TAMIZY.
Londyn, 1 lutego.
[Zima i parlament. Awantury afrykańskie. Obawa Rosji. Robinson
Crnsoe i arka Noego. Konstantynopol w Londynie].
Dwa charakterystyczne rysy znamionowały z. styczeń:
brak zimy i opóźnienie feryj parlamentarnych. Pierwszy
objaw martwił tylko drobną garstkę łyżwiarzów, cieszył
zaś ogromne tłumy robotników, którzy, dzięki ciepłu,
znajdowali zajęcie przy budowie domów.
Parlament długo nie kończył swych obrad, dzię-
ki obstrukcyjnej polityce stronnictwa zachowawczego,
które, wysadzone z siodła, uzywało wszelkich mozli wych
środków, aby obrzydzić zycie swym następcom i utrud-
nić im zwycięztwo. Z trzech bilów, uchwalonych w
ród
tak trudnych okoliczności przez parlament, jeden, nada-
jący samorząd Irlandji, izba lordów odrzuciła, drugi,
ubezpieczający robotników - prawdopodobnie odrzuci, a
jezeli zgodzi się przyjąć trzeci o radach gminnych, to
jedynie pod naciskiem obawy, azeby demokracja, sił swych
świadoma, nie odpłaciła jej pięknem za nadobne. W każ-
dym razie nie ulega juz wątpliwości, ze przy przyszłych
.. wyborach na pierwszy plan wystąpi kwest ja reformy
dziedzicznej izby lordów. Otworzy się nowa epoka walki
tytanicznej i świat cały, przewiduj ąc nawet zgóry jej re-
zultat, z ciekawością badać będzie jej fazy.
Pomimo swoich kłopotów wewnętrznych, Anglja ani
na chwilę nie zaniedbuje kwestyj kolonjalnych, gdyż
zdaje sobie sprawę, iż jej wszechświatowe stanowisko na
kolonjach polega. Obecnie przedewszystkiem wszyscy wy-
tężają uwagę na Afrykę. W róznych jej punktach od-
grywa się tam tragi-komedja, zwana cywilizacyjną mi-
sją brytańską. Wyprawa do Ugandy nie przyniosla jeszcze
żadnego praktycznego rezultatu; starcie się z francuzami
w Sierra-Leone nie ma zadnego znaczenia; wojna za to
z matabelesami i ich królem Lobengulą trwa uporczywie
i świeżo nawet otrzymano tu tragiczną wiadomość, że
cały oddział angielski został wymordowany do nogi. Cie-
kawą w tej sprawie rolę gra p. Cecyl Rhodes, pierwszy
minister i dyktator kolonji Kapu. Polityk ten, pomimo,
iz przed kilku laty dał Parnellowi 10,000 funtów szterl.
na podtrzymanie walki irlandczyków, jednak przy popar-
ciu sfer finansowych londyńskich został mianowany pierw-
szym ministrem korony i dyrektorem handlowego Towa-
rzystwa, kolonizującego kraje, graniczące z Kapem. '1'e-
raz, nie ukończywszy jeszcze wojny z matabelesami, juz
wydartą im ziemią wraz z ewentualnie znajdującemi się
w jej łonie kopalniami złota frymarczy, nie pytając o
sankcję rządu, i zuchwale oświadcza, ze Ka.p o tyle tyl-
ko związki z metropolją utrzyma, o ile Anglja nie bę-
dzie samowoli jego krępować. Czy za Kapem nie pójdą
inne kolonje, a szczególnie Australja, to wielkie pytanie.
Ludzie, trwozliwie zapatrujący się na przyszłość, a
tych mamy tu wielu, zabierają głosy przeciwko mocar-
stwom, rywalizującym z Anglją, a przedewszystkiem prze-
ciw Rosji. Ta ostatnia nie przestaje być prawdziwą bete
noire publicystyki angielskiej. Mówiąc i pisząc o niej, naj-
chłodniejsi ludzie tracą równowagę umysłową pQd wpły-
wem podejrzenia, że Rosja czyha na Indje. Obecnie je-
den z najgłośniejszych publicystów tutejszych, Lanin,
właściwie pan Y. Dillon, radzi, żeby Anglja przyłączyła
się do trójprzymierza, dając pieniądze i swą flotę w celu
zadania ciosu potędze Rosji. Ponieważ jeduak mocarstwo
116
"Ai
/011_0001.djvu
'\'
"" 5
> -
1';: '
K R'A. J
11
. ,jak sam autor przyznaje, może znieść bez wielkiej
!8zkody nawet kilka nieszczęśliwych kampanij i zawsze
j11a. jego pniu zielone wystrzelą gałęzie, zatem p. Lanin
, . i>roponuje, nie mniej ani nie więcej, jak rozbiór Rosji! Nie
:brakuje tedy strony jowialnej wielu tym sprawom «po-
:1f'Unym», łatwo więc od nich przejść do innych, które
"Prost mają zabawę na celu.
, Pantominy świąteczne, królujące obecnie we wszyst-
Jd,eh prawie teatrach, dzięki przepychowi dekoracyj i ba-
letu, ściągają masy publiczności. W jednem miejscu przed-
_wiają przygody Robinsona Orusoe, w którego roli wy-
:'tępuje aktorka, mająca zgrabne kształty i śpiewająca
;niebardzo fałszywie. Autor innej znowu sztuki, «Arki
.tfoego», wyprowadza całą menażerję na scenę, gdzie tre-
wane zwierzęta popisują się swą zręcznością i sprytem.
, Balet obecnie panuje wszędzie, nawet po za murami
:teatrów: w olbrzymim gmachu, zwanym «Olimpja», przed
ema laty żyd węgierski, p. Kiralfy, odtworzył Wene-
ję z jej kanałami, pałacami, św. Markiem i naturalnie
. baletem. Teraz przyszła kolej na Konstantynopol;
mamy więc Bosfor, św. Zofję, kioski m aurytańskie , typy
tureckie i znowu balet z karawanami, kuglarzami, heca-
mi, skokami baletniczej rzeszy, liczącej się na tysiące,
przepychem strojów, bogactwem akcesoryj, artyzmem
Jekoracyj. John Buli lubi takie rzeczy, zwłaszcza jeżeJi
..ie może podróżować. Po Konstantynopolu więc w ten
sam sposób będzie zwiedzał Neapol z Wezuwjuszem albo
Petersburg z N 9Wą i scenami zimowego życia ulicznego,
jakiekolwiek inne wreszcie malownicze wielkie miasto.
Pytanie tylko, czy agencja Oooc i Oomp., która rozwozi
po świecie anglików, nie założy protestu przeciwko tak
tanim i łatwym podróżom.
Zygmunt.
w PRZEDDZIEŃ ZAWIESZENIA BRONI.
(Dokończenie).
"
'Zkądże jednak płynie niepowodzenie starań i zacho-
lów około stworzenia u siebie wielkich fabryk żelaza
r; ogólności i fabryk machin poszczególnie? Odpowiada
ła to prof. Afanasjew w swojej monografji wielkiego
Irzemysłu. Powód jeden: niesłychane urozmaicenie i spe-
jalizacja tego rodzaju fabrykacji zagranicą, gdzie istnie-
_1\ osobne odlewnie dla każdego działu machin, wtedy
gdy w Rosji, która takiego pOdziału i takiej specjaliza-
;cji ex-nihilo wydobyć z siebie nie może, odlewnie te,
.ażeby się utrzymal
, zajmować się muszą wszystkiem
o()drazu-i wszystkiem potrochu, przeskakując raz po raz
;$ jednych trybów działalności do drugich, według górują-
..cego w danej chwili zapotrzebowania. Tak np. zakłady
:putiłowskie (pod Petersburgiem) zajmują się kuciem, la-
niem, ciągnieniem i walcowaniem żelaza i, stali, wyrobem
..szyn i rozmaitych narzędzi kolejowych, . budową wago-
nów, małych parostatków, minjerek i przedmiotów uzbro-
jenia, szczególnie lawet, przyrządów działowych i t. p.
To samo w fabrykach Malcewa, to samo w odlewniach
)tołomieńskich pod Moskwą, gdzie, według słów prof. Afa-
nasjewa, «odbywa się w obecnym czasie wielka produk-
.eja lokomotyw, wagonów, rozmaitych akcesorjów kolejo-
rych, tudzież lokomobil, machin rolniczych i t. d.». Oha-
akter czynności wytwórczej wszędzie tu zależy wyłącz-
ie r niemal od większych zamówień rządowych i odzna-
la się wskutek tego wielkiem urozmaiceniem fachowem,
rielką różnorodnością procederu, nader szkodliwie wpły-
rającą na technikę produkcyjną, której doskonalenie sta-
I się prawie niemożliwem... Najgorsze zaś to, że smutny
tn stan rzeczy trwał i trwa po dziś dzień niezależnie
d, cel wysokich lub nizkich; lokomobile np. (mówi pro-
r Afanasjew), które w Rosji środkowej przygotowy-
rano już przed, r. 1880 przy systemie ceł umiarkowa-
1oa, niewiele na tem wygrały, że do nich w r. 1885 za-
owano taryfę grubo-protekcyjną; nowe zagraniczne
y lekkich a silnych lokomobil napływały do Rosji i
,ływ niej poszukiwane, pomimo komór prohibicyjnych;
pnność taryfowa, nic i nikogo tu nie ochroniwszy,
It>i0sła t9'lko cenę machin, a nabywców ich naraziła
'i::,' datki nadmierne, przytłaczające. .
jest rdzeń kwestji w naj ogólniej szych jej zary-
;
zarowane protekcjonizmu, jego perpe-
117
tuum mobile w takim ośrodku przemysłowym, gdzie na
każdy szczegół zdobywać się trzeba 'ab ovo.
Zaznaczmy obok tego sumarycznie szereg innych
z tegoż zakresu objawów, jako to: .1) kilka gałęzi wy-
.twórczości większej, dość stosunkowo pomyślnie rozwija-
jącej się dotąd w Rosji (jak cukrownictwo np., gorzel-
nictwo lub przemysł naftowy), powstały i ulepszyły się
w latach wolnej zamiany, lub pod opieką taryfy umiar-
k.owanej; 2) prohibicyjny okres lat 1885-1892 sprowa-
dził jedynie monopol wielu takich przedsiębiorstw fa-
brycznych (np. kauczukowego w Petersburgu, pochłonię-
tego dziś przez jedyny zakład kompanji amerykańskiej),
które przedtem, w warunkach współzawodnictwa miej-
scowego i zagranicznego, należały do kilku lub kilkuna
stu firm znanych, ustalonych, konkurujących z sobą nie-
tylko o dobroć towarów, ale i o dostępną ich. cenę;
3) koncentracja podobna, zapewniwszy monopolistom zy-
ski ogromne, spowodowała drożyznę powszechną, wyczer-
pującą nabywczą silę ogółu; wreszcie 4) w dalszych
swych następstwach bezsilność i wyczerpanie to najnie-
wątpliwiej ujemnie oddziała i na wysokość dochodów
celnych państwa... Jeżeli więc teraz wszystko to razem
zestawimy z te m, co prof. Mendielejew mówi o przy-
szłych, oczekiwanych dopiero dobrodziejstwach protek-
cjonizmu, powstanie przed nami pytanie ostateczne: i na
czemże, na jakich podstawach nadzieje te są oparte?
P. Słonimski utrzymuje, że na żadnych, że protekcjonizm
jest w ekonomicznych warunkach Rosji fikcją kosztowną
i zgubną, że z pomocą najdzielniejszych zastaw celnych
nikt z pustego w próżne nie naleje, i że zatem po dłu-
gich próbach stratnych a bezowocnych, wypadnie wrócić
do racjonalniejszego systemu-jeśli nie wQlnej zamiany-
to ceł umiarkowanych.
Nie jest to jednakże wniosek ściśle i konsekwentnie
wyprowadzony z danych, które sz. krytyk sam przyto-
czył i na które się powołuje. Krańcowym jego konklu-
zjom przeczą dwie rozległe dziedziny przemysłu w Rosji,
zakwitające obecnie pod wpływem przeważnie ceł pro-
tekcyjnych. Mówimy o małym, czyli domowym przemyśle
w gub
rniach centralnych, i o przemyśle wielko-fabrycz-
nym na zachodnich kresach państwa. Rzucimy okiem na
każdą z tych dziedzin zosobna.
W zbiorowej pracy profesorów instytutu technologicz-
nego, o której tu mowa, znajdują się świadectwa liczne
i naj zupełniej, jak się zdaje, wiarogodne, że w ostatnich
kilkunastu latach przemysł drobny, zwany w Wielkorosji
«kustarnym», poczynił postępy znaczne, w niektórych
gałęziach nawet olbrzymie. Wymownie potwierdzają to
cyfry. Małe warsztaty tkackie zużywają 4,200,000 pud.
lnu czesanego, na ogólną ilość 6 mil. pud. konsumcji te-
go produktu wewnątrz państwa; reszta dopiero (1,800,000
pudów) dostaje się przędzalniom mechanicznym. Garbar-
stwem, przynoszącem rocznie do 9 mil. rs. i rozpowszech-
nionem w 160 powiatach, zajmuje się 9,500 jedn0stek
przemysłowych. Wyroby ze skór, szczególnie kuśnierskie,
przynoszą 46 mil. rs. Połowa ogólnej produkcji stolar-
skiej i tokarskiej p(chodzi z ręcznej pracy włościan.
Monografja inżyniera-technologa Pressa zapewnia, że
w wielu miejscowościach gub. moskiewskiej meble rzeźbio-
ne, dostarczane przez przemysł drobny, skutecznie współ-
zawodniczą pod względem wykwintu i trwałości z naj-
piękniejszemi okazami mechanicznych tego rodzaju za-
kładów; meble te dostają się zazwyczaj w ręce przekup-
niów w Moskwie, którzy wybijają na nich stemple cu-
dzoziemskie i wystawiają na sprzedaż jako towar za-
graniczny. Srebrne i jubilerskiE:: wyroby włościan, złoto-
głowy i przędze jedwabne dorównywają paryzkim i lug-
duńskim pod względem dobroci, a są od tych ostatnich
nieskończenie tańsze. Rusznikarstwo, ślusarstwo, zduństwo
wiejskie dosięgają również wysokiego stopnia doskonało-
ści. Noże, widelce, łyżki metaliczne, wyrabiane po wsiach,
są bajecznie taniEJ": komplet stołowy sprzedaje się od 50
do 60 kop. za tuzin. Nawet wytwory chemiczne i apte-
karskie weszły dziś w za
res przemysłu drobnego i na
targowiskach Rosji środkowej dzielnie zaszachowały po-
daż zagraniczną, przeciwko której spiknęły się zresztą
nie tylko cła wysokie, ale i uciążliwe koszta dalekiego
transportu.
Że cała ta wielkoruska przedsiębiorczość domowo-rę-
k
zielnicza wychowała się i wzmogła pod tarczą taryf
opIekuńczych, dowodu na to dostarcza obecne położenie
przemysłowe zachodniej połowy pa.ństwa, szczególnie gu-
berni Król. polskiego. Tu przemysł domowy nie wyplątał
się jeszcze z powijaków niemowlęctwa; zagłuszony na-
l1R
/013_0001.djvu
- '1 """
_ ,,:.,:
,!;fi;":
o;:.?r,,:";
:
:'
KRAJ
13
DZIALYBIEŻ!GE
"KRAJU",
łlłAITAT Z NIEMCAMI.
Petersburg, 3 lutego.
Powiał wiatr nowy. Po czasach
polityki względnie wolno-handlowej
;.S,łóstego zwłaszcza dziesiątka lat bie-
, 't.cego stulecia, państwa europejskie
i Stany Zjednoczone Ameryki w ostat-
niem ćwierćwieczu weszły na drogę
protekcjonizmu. Kierunek ten, który
pierwotnie stawał na gruncie indy-
widualnych potrzeb ekonomicznych
danego kraju, na naturalnem i cał-
kiem uspra wiedliwionem prawie ochro-
ny własnej wytwórczości, z czasem,
zwłaszcza gdy stał się narzędziem
_polityki międzypaństwowej, wzrósł i
zolbrzymiał nad miarę. Pod wpły-
wem widoków i względów politycz-
nych, cło niemieckie od zboża kil-
kakrotnie, w ciągu niedługiego cza-
su, zostało podniesione, inne pań-
stwa europejskie, za wyjątkiem An-
glji, podążyły tą samą drogą, i Ame-
ryka również przez bil Mac- Kinleya
odgrodziła się niby murem chińskim
od reszty świata. Aż wreszcie fala
protekcjonizmu tak wezbrała, swo-
bodna wymiana towarów stanęła
· wobec takich ograniczeń i zapór, że
dalszy rozwój ekonomiczny stał się
niemożliwym, że w państwach po-
szczególnych, obok nadprodukcji
w pewnych działach pracy wytwór-
czej, dał się uczuć dotkliwy brak
ujść dla przemysłu. Szukając wyj-
ścia z tej atmosfery dusznej, jaką
'taki stan rzeczy naturalnie wyro-
dzić musiał, państwa weszły teraz
na drogę traktatów handlowych,
które. są niejako łącznikiem pomię-
dzy zasadą wolnego handlu, stawia-
ną jako postulat przez czystą naukę
ekonomiczną, a tą uprawnioną opie-
ką nad przemysłem danego kraju,
jakiej domagają się względy prak-
tyczne, zwłaszcza gdy przemysł ten
nie zdołał jeszcze zdobyć sobie trwa-
łej podstawy egzystencji.
Do szeregu traktatów handlowych,
jakie państwa europejskie zawarły
pomiędzy sobą VI' ciągu paru lat
ostatnich, przybywa obecnie układ
nowy-pomiędzy Rosją a Niemcami.
Nie będziemy przypominali prze-
biegu sprawy, którą z natężoną
uwagą śledziły wszystkie warstwy
inteligencji krajowej. Ostatecznie,
w d. 29 stycznia, podpisany został
w Berlinie, z jednej strony przez
hr. Szuwałowa i r. t. Timiriaziewa,
z drugiej zaś przez kanclerza Capri-
viego i bar. Tillmanna, traktat co
do handlu i żeglugi pomiędzy Rosją
a Niemcami. Osnowę układu podał
już niemiecki "Reichsanzeiger", or-
.gan zaś urzędowy ruskiego mini-
sterstwa finansów w artykule wstęp-
nym scJlarakteryzował w zarysach
ogólnych sam traktat i zamieścił spis I sikawek parowych, koronek oprócz'
wszystkich obniżek tąryfowych,w trak- jedwabnych, od ołówków i t. d.
ta
ie
y
rojektowanych.
becnie Nie ulega wątpliwości, iż obniżki
WIęC IdzIe JUż tylko o san
cJę . pra- tak z jednej, jak i z drugiej strony
wo
wczą, przyczem termm rat:y:fi- są znaczne, trudno jednak dziś już
k
CJI traktatu ,o
naczony został w bhz- orzec, która ze stron większą ko-
klej przyszłoscl. rzyść odniesie. Spoglądając na kwe-
Przechodząc do osnowy samego stję ze stanowiska naszego krajowe-
traktatu, o ile takowa jest dotych- go, niepodobna nie przyznać, że ta-
czas znaną, widzimy, iż układ obej- ryfa nowa daje znaczne ulgi rolnic-
muje szeroki zakres wzajemnych sto- twu. I powiedzmy-ulgi te były ko-
sunków handlowych, przyczem ideą nieczne. Rolnictwo, w ostatnich ]a-
przewodnią było tu możliwe ułatwie- tach, skutkiem zbiegu różnych 'oko-
nie prawidłowego biegu tych ostat- liczności, doszło do stanu, który nie-
nich. Zanim jednak przepisy odno- maI można nazwać rozpaczliwym.
śne staną się wiadome we wszyst- Upadek cen na zbdże, brak popytu,
kich swoich szczegółach, ł';atrzymamy wyzysk ze strony spekulacji, wszyst-
się dłużej na nowej taryfie celnej, ko to sprowadziło rolnictwo nad
która zresztą stanowi punkt ciężko- brzeg przepaści, za którym widnieje
ści całej sprawy. ostateczna ruina. N owa taryfa otwie-
Taryfa nowa, podana szczegółowo ra .zno:"u rolnict
u w
ot
na.
ynek
na innem miejscu pisma naszego, sąsIedm. J akkolwle
naJgłowI.l1el
zym
przedstawia bardzo poważne obniże- k
nsumentem psz
mcy
aszeJ n
e są
nie opłat celnych niemieckich od NIemcy, lecz AnglJa, to J
dnak pIerw-
przywożonego tu zboża i różnych
ze g
ały tu zawsze w.azną rolę ,P?-
produktów rolniczych. I tak, dla sredn
ka; ob
k. tego Nle?1cy własme
głównych rodzajów zboża, jako to są
aJzn
czmeJszym
poz
wcą nasze-
dla pszenicy, żyta i owsa, stawka go .zyta I owsa. PO
Iewaz ra
em .ze
taryfowa obniżoną została niemal o z
Il1aną taryf:y celnej, ma byc zme-
1/a poprzedniej swej wysokości, nie sI
nym,,! Nle.mczec
t. zw.
ykaz
licząc rzecz naturalna czasowej tozsamosCl zboza, ktory parahzował
podwyżki bojowej, wprowadzonej eks
ort,
atem ze wszech wz?lędów
przed kilkoma miesiącami, po roz- otwIera SIę teraz. przed rolmctwem
poczęciu wojny celnej. Obniżki dla perspektywa łatwIejSzego zbytu.
pozostałych rodzajów zboża oraz dla Z drugiej strony taryfa nowa istot-
słodu wyrównywają od 10 do 25 proc., nie ułatwia wstęp na nasz rynek
dla mięsa śwjeżego 50 proc., dla wyrobom niemieckim. Niepodobna
wieprzowiny 15 proc., dla ptactwa jednak, ze stanowiska ogólniejszego,
bitego 60 proc., dla sera 25 proc., podzielić narzekań, jakie już dziś
dla jaj 33 proc., dla wyrobów mły- odzywają się z tego powodu, zwłasz-
narskich 30 proc., dla drzewa od cza ze strony bogatych fabryk wyro-
20 do 25 proc. Oprócz tego, poważ- bów rękodzielniczych. Przedewszyst-
ne obniżki dano również dla impor- kiem obniżki dotknęły wyrobów z tej
towanych do państwa niemieckiego: kategorji, naj droższych. A potem nie
bydła, cieląt i trzody chlewnej. Z dru- należy zapom'!nać, że objawy życia
giej strony widzimy obniżki i dla . ekonomicznego organicznie wiążą się
towarów, wprowadzanych do pań- I z sobą, że tworzą one jakby łań-
stwa ruskiego z Niemiec. Najznacz- I cuch jeden, którego ogniwa wspie-
niejsze, do 50 proc. i wyżej sięga- rają się wzajemnie. Rozwój lub upa-
jące obniżenia widzimy dla chmielu dek rolnictwa pozostaje w związku
(od którego zresztą zmniejszone zo- I bezpośrednim z rozwojem pozosta-
stało cło również i przy przewozie I łych gałęzi wytwórczości krajowej.
do Niemiec), mączki kartoflanej, owo- I Najlepiej dowiodły tego czasy ostat-
ców świeżych, węgla - kamiennego, ! nie, kiedy po podniesieniu cła od
przywożonego przez zachodnią gra- I zboża na granicy niemieckiej, popyt
nicę lądową, koksu, aksamitu i plu- I wewnątrz kraju na wyroby ręko-
szu. Od 15. do 20 proc. obniżono i dzielnicze, po chwilowe m ożywieniu
cło, między innerni, od krochmalu, się, upadł zupełnie. Gdy obecnie rol-
cementu, wyrobów szklanych, bieli nictwo znów odetchnie swobodniej,
cynkowej i ołowianej, farb, surowca naturalnym biegiem rzeczy zwiększy
wprowadzanego przez zachodnią gra- i się i popyt na wyroby rękodzielni-
nicę lądową, żelaza, stali, szyn, i cze. Zresztą opieka celna, jaką prze-
gwoździ, drutu, lokomobil z mło- I mysł ten przez cały szereg lat był
carniami, materyj dywanowych i me- i otoczony, powinna była wzmocnić
blowych, ubrania męzkiego. Dalej od " dostatecznie jego siły; jeżeli zaś tu
9 do 12 proc. obniżono cło od farb lub owdzie, zamiast z opieki tej ko-
droższych, blachy, żeł..ł,za pokrytego j rzystać dla podniesienia strony tech-
cynkiem, miedzią lub niklem, od nicznej fabrykacji, wolano grube zy-
cynku, maszyn i aparatów z miedzi, ski chować do kieszeni, zapominając,
/014_0001.djvu
14
KRA J
.N! 5
iż z natury rzeczy opieka jest tylko
czasową, to trudno, aby stan taki
przedłużał się w nieskończoność.
Dalej obniżki dotknęły dwóch waż
Tlvch produktów krajowych, jakiemi
węgiel kamienny i żelazo. Dla
la, przywożonego przez granicę
)wą, obniżka jest istotnie poważ-
nie sądzimy atoli, aby wobec
)cznie powtarzających się kryzy-
. węglowych, dowodzących bądź
bądź przewagi zażądania nad
riarowaniem, obniżka ta odbi-
się zbyt dotkliwie na odnośnym
emyśle krajowym. Co się zaś t y-
żelaza, to nowa stawka taryfo-
przedstawia podwyższenie nader
maczne i przytem jest ona wła-
tą, jaką w r. 1891, przy obra-
h nad taryfą celną w Rosji, więk-
ść reprezentantów przemysłu uwa-
a za odpowiednią. Wówczas sfery
ydujące przychyliły się do zdania
iejszości, która proponowała staw-
wyższą, tak iż norma obecnie
jektowana jest tylko zwrotem ku
niu przeważnej części samych
emysłowców. I wreszcie nie na-
f zapominać, że taniość żelaza,
twiając przeprowadzenie ulepszeń
hnicznych tak w rolnictwie, jak
we wszystkich niemal gałęziach
:emysłu, jest jednym z potężnych
.nników i niezbędnych warunków
itępU. Pod względem konsumcji
aza pozostaliśmy daleko po za in-
mi krajami, i środek, ułatwiają
y
bywanie i rozpowszechnienie tego
Jzbędnego w życiu ekonomicznem
,terjału, tylko sympatycznie wita-
m być może.
Wreszcie jedna jeszcze strona no-
go traktatu zasługuje na zazna-
mie. Zawarcie takowego projektuje
, na termin dziesięcioletni. Zapew-
t to stosunkom handlowym obu
ajów pewną trwałość, która jest
,runkiem koniecznym pomyślnego
woju ekonomicznego.
S. P. Wr.
-.......-
.
Z TYGODNIA.
Petersburg, 3 lutego.
K west .l a podniesienia cła wchodo-
go od zboża we Francji stanowi
gle przedmiot żywej dyskusji
prasie europejskiej, zwłaszcza zaś
paryzkiej. Obok odezw, wskazu-
cych potrzebę przyjścia z pomocą
Ilnictwu francuzkiemu. odzywają się
tosy poważne, silnemi argumentami
)ijające tak potrzebę jak i celowość
'odka, proponowanego przez ultra-
rotekcjonistów komisji i parlamen-
l. W liczbie głosów tych na szcze-
ólne wyróżnienie zasługuje artykuł,
!l.mieszczony w >,Economiste fran<;ais"
rzez znanego ekonomistę, Pawła
,eroy-Beaulieu. Wychodząc z wnio-
rów komisji, która, jako postulat
;a wia podniesienie ceny z boża we
Francji do 25 fr. za hektolitr, Leroy-
Beaulieu rzuca pytanie: zkąd rodzi
się taki postulat? dlaczego zboże we
Francji ma kosztować drożej, niż
w Belgji i Anglji, gdzie cena jego
nie przechodzi 15 fr., lub w Niem-
czech, gdzie waha się ona pomiędzy
17 fr. 50 cent. a 18 fr.? Czy pro-
jektodawcy zastanowili się nad tem,
że w takim razie najpierwsze środ-
ki żywności we Francji będą o 60
do 65 proc. droższe, niż w Belgji
lub Wielkiej Brytanji, a o 30 proc.
kosztowniejsze, niż w Niemczech?
czy zważyli, jaki to wpływ wywrze
na przemysł, na płacę robotniczą i
na dobrobyt ogólny w kraju? Pierw-
szym i najbliższym skutkiem będzie
tu niemożność współzawodniczenia
z innemi państwami na polu prze-
mysłowem, a dalszym i pełnym gro-o
zy na przyszłość objawem, ściśle zwią-
zanym przyczynowo z podniesieniem
cła od zboża, będzie wzmocnienie
stanowiska socjalizmu. Są to wyniki
niechybne, nad któremi, zdaniem zna-
komitego ekonomisty, powinni zasta-
nowić się pilnie prawodawcy fran-
cuzcy, zanim na projektowany przez
komisję środek się zdecydują. Nie-
mniej poważnie brzmi memorjał izby
handlowej miasta Havre'u w tym sa-
mym przedmiocie. Wskazano tu, iż
nizka cena zboża we Francji jest
całkiem niezależną od takiej lub in-
nej wysokości cła wchodowego. Zbo-
że zagraniczne kosztowało tu 15 do
16 fr. tak w roku zeszłym, jak i
w latach pomiędzy rokiem 1833 a
1836, mimo, iż obłożenie celne w tych
czasach byłD różne. Upadek cen na
zboże przypisać raczej należy nad-
produkcji takowego, w roku zwłasz-
cza 1891, w Ameryce, w związku
z przełomem finansowym, jaki tam
zaszedł w roku 1893. Po obfitych
urodzajach rok;1 1891 i 1892, z któ-
rych w pierwszym plon ogólny wy-
nosił 215 miL, a w drugim 180 mil.
hektolirów , nastąpił kryzys bankowy;
z upadkiem banków, które wydawa-
ły pożyczki na zboże, złożone w ele-
watorach, fermerzy, widzą,c się za-
grożonymi brakiem kapitału obroto-
wego, zaczęli sprzedawać zapasy zbo-
ża za byle co, rzucając przytem na
rynki znaczne ilości takowego. To,
naturalnie, oddziałać musiało na ce-
ny w Europie. Gdyby nie kryzys
finansowy, ceny ułożyłyby się same
do pewnego poziomu, choćby wsku-
tek tego, iż przestrzeń gruntu pod
zasiewem, w ostatniCllh czasach, zmniej-
sza się stale w Ameryce: w r. 1893
wynosiła ona 36 mil. akrów, pod-
czas gdy w poprzednim równała się
40 mil. akrów. Pisma znowu berliń-
skie zwracają uwagę na polityczne
znaczenie podwyżki celnej odnośnie
do stosunków Francji z Rosj
. »Berl.
Bors. Cour." nie bez zadowolenia za-
znacza, iż projektowane podniesienie
cła od zboża we Francji - podwyż-
szenie które dotknie przeważnie Ro-
sję, przypadło właśnie w tym czasie,
gdy Niemcy zgadzają się na obniżki
w tym kierunku. Na tę samą stronę
sprawy zwracają uwagę również i
gazety petersburskie. Między innemi
»Nowosti" silnie akcentuj, to fałszy-
we położenie, jakie powstaje wsku-
tek projektowanego i wysoce praw-
dopodobnego podniesienia cła od zbo-
ża wówczas, gdy tylko co niemal zo-
stała zawartą konwencja handlowa
pomiędzy Francją a Rosją. Interes
ekonomiczny oddziaływa za wsze na
stronę polityczną stosunku, dość przy-
pomnieć (pisze gazeta), że ks. Bis-
mark zawsze, gdy mu chodziło o
ochłodzenie stosunków. z Rosją, ucie-
kał się do podwyższania opłat cel-
nych od zboża. Mimo to wszystko,
projekt komisji zdaje się mieć zapew-
nioną większbść w izbie, która już
przystąpiła do obrad nad takowym.
W tych dniach ogłoszono nowe
prawo, ograniczające wolność sprze-
daży ziemi włościańskiej we wszyst-
kich guberniach Cesarstwa, z wyłą-
czeniem Królestwa polskiego, kraju
nadbaltyckiego, Kaukazu, oraz Rosji
azjatyckiej. Nowe prawo nie st
wia
zasady nieodwołalnej, tamującej
wszelką sprzedaż, lecz wprowadza
pewne, nie pozbawione doniosłości
ograniczenia. Wyprzedaż przez gmi-
ny komunalne wspólnych gruntów
nadanych, może być uskuteczniana
ty lko na mocy postanowienia zgro-
madzenia gminnego, za zgodą naj-
mniej 2/3 włościan, i po zatwierdze-
niu odnośnej uchwały przez guber-
nialną komisję do spraw włościań-
skich. Jeśli wartość działku gruntu
przewyższa rs. 500, to pozwolenie
na sprzedaż wydaje minister spraw
wewnętrznych, w porozumieniu z mi-
nistrami skarbu i dóbr państwa.
Grunty, stanowiące własność indywi-
dualną, »pod worną " , oraz działki
nabyte przez włościan pojedyńczych,
a także pozostające w posiadaniu
dziedzicznem, mogą być darowane
lub sprzedane dobrowolnie, lub przez
licytację za niedobory w spłatach
wykupnych, tylko osobom stanu wło-
ściańskiego, lub wstępującym do gmin
włościańskich. Wyjątek z tego prze-
pisu stanowią zamiany gruntowe,.
oraz ziemie nabywane w celach prze-
mysłowych. W ostatnim wypadku
grunty włościańskie mogą byt sprze-
dawane osobom wszelkich stanów, za
pozwoleniem ministrów spraw we-
wnętrznych, skarbu i dóbr państwa.
Gromady włościańskie i pojedyńczy
włościanie nie mogą oddawać w za-
staw swoich nadanych gruntów oso>-
bom prywatnym, lub instytucjom
prywatnym, chociażby pożyczka wy-
kupna była już spłacona. Egzekucja,
sądowa na rzeczonych gruntach z wy-
roków sądowych i sprzedaż takowych
dozwala się tylko dla zaspokojenia
zobowiązań, zaciągniętych przed,
ogłoszeniem przepisów niniejszych....
Wydanie nowego prawa, oczekiwa-.
nego z niecierpliwością przez jed:-.
nych, z powątpiewaniem przez dru-
gich, uważać należy za zapoczątko-
/015_0001.djvu
,,"-
..;:,:., 1
wą.nie nowego systemu ochrony wła-
lIlościziemskiej włościańskiej. Daw-
łiejsi obrońcy interesów stanu wło-
itiańskiego mniemali, że wolność
o:zporządzania nabytą przez wykup
demilł posłuży jako jeden ze szczebli
rowadzących do osiągnięcia dobro-
yt11. Pewien upadek gospodarstw
włościańskich, wywołany ogólnym
stanem rolnictwa, zbytniemi podzia-
łami rodzinne mi i t. d., zmusza
obecnie do chwycenia się środków
apobiegawczych przeciwko wywłasz-
zaniu. Mniemać wszakże należy, iż
;kuteczność ograniczeń pra wnych
[}Ozostanie zawsze w ścisłej zależno-
ści od sytuacji ogólnej rolnictwa i
innych gałęzi pracy wytwórczej
VI państwie, gdyż tylko postęp eko-
tlOmiczny zdolen jest zapewnić pod-
!tawowej klasie rolniczej rozwój do-
in'opytu i odpowiednie ujście dla no'
wych, wzrastających liczebnie po-
wleń.
Towarzystwo popierania przemy-
Iłu i handlu na ostatnie m posiedze-
[liu roztrząsało podanie łódzkiego
)ddziału w kwestji nowego prawa
) odpowiedzialności za nieszczęśliwe
wypadki w fabrykach. Po długich
i ożywionych de batach postanowiono
wnioski oddziału łódzkiego o obowią-
ującem ubezpieczaniu robotników
VI istniejących obecnie Towarzystwach
Ilbezpieczeń, wedle norm stałych, a
w każdym razie gwarantujących
60 proc. poprzedniego zarobku (pro-
jekt ministerjalny gwarantował 100
procentów), przedstawić do uznania
ministerstwa skarbu, nadmieniając
przytem, że Towarzystwo już przed
10 laty wypracowało projekt ubez-
pieczenia z urzędu, w swoim czasie
przyjaźnie przyjęty przez ówczesne-
o p. ministra skarbu, Bungego.
W ten sposób Towarzystwo opowie-
iziało się za organizacją ubezpiecze-
lliową, nie zaś za odpowiedzialnością
lndywidualną, co zresztą odpowiada
w zupełności obecnemu nastrojowi
;fer przemysłowych, tak np. prze-
mysłowcy okręgu petersburskiego
wystąpili z projektem organizacji
wzajemnych ubezpieczeń w pomie-
Ilionym okręgu. Biuro doradcze hut-
Ilików i fabryk stali wystosowało
podanie o ubezpieczeniach z urzędu
w całym przemyśle górniczym i t. d.
Niewątpliwie, że i w sferach miaro-
dajnych projekty organizacji ubez-
pieczeniowej obecnie zdają się prze-
Ważać, bo, nie mówiąc już o mini-
sterstwie dóbr państwowych, nawet
inicjator projektu o odpowiedzialno- '
ści przedsiębiorców, p. minister skar-
bu, motywując w radzie państwa
konieczność ustanowienia inspekto-
rów fabrycznych zamiast mechani-
ków gubernialnych, nadmienił, iż
takowe wzmocnienie inspekcji fa-
brycznej między innemi » umożli wi
zgromadzenie odpowiednich materja-
łów statystycznych, potrzebnych dla
pracowania projektu, ubezpieczeń
ańętwowych " ,
:;'(
. KRA J
Obrady przedstawicieli banków
ziemskich skończyły się w sobotę,
dnia 29 stycznia. Jak słyszeliśmy,
uchwalone zostało zmniejszenie opłat
na dywidendę o 1/4, proc. dla ban-
ków, które, jak wileński, pobierały
na ten cel 3/ 4 proc. i o 1/ 2 proc. dla
pobierają,cych 1 proc. Poniewai jed-
nak, wedle obrachowania przedsta-
wicieli banków, redukcja taka, prze-
prowadzona doraźnie, mogłaby znacz-
nie obniżyć kurs akcyj banków ziem-
skich (30 mil. rs.) i tym sposobem
wywołać perturbacje na rynkach pie-
niężnych, postanowiono przeto za-
mierzoną redukcję dywiden'dy prze-
prowadzić stopniowo w ciągu 2-5
lat. Oprócz tego banki zamierzają
podobno wprowadzić 4 1 /2 proc. listy
zastawne dla nowych dłużników za-
stawiających nieruchomości na krót-
sze terminy.
Komisja. pod przewodnictwem rz. r. taj-
nego Byczkowa! Najwyżej ustanowiona w ce-
lu opisania archiwum synodalnego, niedaw-
no odbyła swe posiedzenie. Na . sesji tej,
jak donosi «Nowoje Wremia>, rozstrzygnął
się los znajdującego się obecnie w posiada-
niu synodu archiwum dawnych metropoli-'
tów grecko-unickich, które oddawna inte-
resuje świat uczony. Archiwum to złączo-
no z archiwum synodalnem przed laty 50,
zaraz po zniesieniu kolegium białorusko-li-
tewskiego; w tymże zaraz czasie synod wy-
dał postanowienie opisania i uporządkowa-
nia tych zbiorów, pomimo to jednak do
ostatnich czasów archiwum unickie nie by-
ło ani opisane, ani uporządkowane, bez
względu na niejednokrotne próby, przed-
siębrane w tym celu. Dwa lata temu p. pro-
kurator jeneralny synodu, K. PObiedonoscew,
poruczył tę pracę p. S. Runkiewiczowi,
który właśnie teraz ją ukończył. Wszyst-
kie dokumenty ułożono w porządku chrono-
logicznym i opisano do r. 1736. Komisja
postanowiła przystąpić do wydania w dru-
ku tego opisu.
Korespondent berliński gazety «Standard>
pisze co następuje: «Manewry cesarskie od-
będą się w r. b. z pierwszym i siedmna-
stym korpusem armji, to jest z zachodnim
i wschodnim korpusem pruskim, za
głów-
na kwatera cesarska mieścić się będzie
w niedawno odnowionym zamku marienbur-
skim. Zamek ten był rezydencją wielkiego
mistrza zakonu krzyżaków, zkąd poczęła
się właściwie rozszerzać w Prusach cywi-
lizacja niemiecka. Wielki mistrz zakonu,
markgraf Albert Brandenburski, członek
domu Hohenzollernów, kraj ten uczynił
księztwem dziedzicznem>.
Sprawa podniesienia ceł zbożowych we
Francji weszła na porządek dzienny roz-
praw parlamentarnych i odrazu wysunięto
jej polityczną stronę. Obrońca protekcjo-
nizmu zbożowego Castelaire oświadczył, iż
Ro
a zapewne nie zechce, żeby z racji
istniejącego stosunku przyjaznego rolnictwo
francuzkie upadło, deputowany Roux zau-
ważył, iż Francja przystępuje do podnie-
sienia ceł, które dotknie i zboże ruskie,
w tym samym czasie, gdy Niemcy zawarły
z Rosją ugodę handlową. Niektóre dzien-
niki, z «Temps> na czele, energicznie wy-
stępują przeciwko polityce protekcyjnej.
Sądząc jednak z obecnego nastroju izby,
wnioskować można, że projekt zostanie przy-
jęty.
Dnia 12 lutego odbyło się u kanclerza
niemieckiego śniadanie, nalktórem byli obec-
ni; JE. ks. Stablewski, arcybiskup gnieź-
nieński, hr. Eulenburg, prezes rady mini-
strów pruskich, p. Boslie, minister oświaty,
15
oraz kilku prałatów i członków: Koła pol-
skiego i centrum.
TRAKTAT HANDLOWY.
O podpisaniu rusko-niemieckiego traktatu
handlowego «Nordd. Allg. Ztg> pisze: «Dnia
10 b. m. o 11 godz. rano w pałacu kancle-
rza został podpisany rusko-niemiecki trak-
tat handlowy i nawigacyjny. Umowę tę
podpisał z jednej strony kanclerz hr. Ca-
privi i baron v. Tielmann, z drugiej-po-
seł ruski hr. Szuwałow i rz. r. st. Timi-
riaziew. Na egzemplarzu, przeznaczonym
dla rządu niemieckiego, pierwszy się pod-
pisał hr. Caprivi, na przeznaczonym zaś
dla rządu ruskiego-hr. Szuwałow. Trak-
tat składa się z trzech części: właściwej
umowy, taryfy .A (zawierającej warunki
postawione przez Niemcy względem Rosji)
i taryfy B (zawierającej warunki postawio-
ne przez Rosję Niemcom). Protokół podpi-
sano osobno. Ratyfikacja traktatu ma na'"
stąpić d. 8 (20) marca. Termin umowy
upływa z dniem 19 (31) grudnia r. 1903.
Przy podpisywaniu byli obecni w roli se-
kretarzy ze strony Niemiec: konsul jene-
ralny bar. v. Lamesan i konsul bar. Briickj
ze strony Rosji-r. st. Czarykow i konsul
Nellis. Egzemplarze podpisane zostały wy-
drukowane na przepysznym papierze ho-
lenderskim fabrykacji szlązkiejj druk zaś
stanowi arcydzieło cesarskiej drukarni nie-
mieckiej.
..
Oddział wiedeński węgierskiego związku
. rolniczego postanowił wystosować do sejmu
i do rządu memorjał przeciwko traktatom
handlowym z Rosją i Rumunją. Tenże od-
dział rozesłał do węgierskich stowarzyszeń
rolniczych cyrkularz, wzywający do przy-
łączenia się do petycji i do żądań wzbro-
nienia przywozu bydła rogatego z Rosji i
Rumunji, zwiększenia ceł wwozowych od
koni ruskich do 30 guldenów, od mięsa su-
rowego do 10 guld., zniesienia ulgi dla
wymłotu pszenicy pozakrajowej i utworze-
nia rady celnej, złożonej z przedstawicieli
wszystkich gałęzi pracy rolniczej.
W Wiedniu panuje rozdrażnienie z po-
wodu tylko co ogłoszonego zakazu dowozu
świń do Niemiec. Sądzą, iż rząd niemiec-
ki środkiem tym zamierza ułagodzić agora-
rjuszów.
-...e-+--
Przeglą.d prasy.
W sprawie traktatu handlowego a
specjalnie przeciwko agitacji przemy-
słowców moskiewskich, niezadowolo-
nych z układów rusko-niemieckich wy-
stąpił w «Grażdaninie» ks. Mieszczer-
ski, który oświadcza, że nie będzie
ronił z kupcami i ich organami łez
krokodylich:
/016_0001.djvu
16
spokój i wzmocnił zachwiane stanowisko rol-
nictwa ruskiego, tej głównej podstawy Rosji;
po wielu wysiłkach nadludzkich doszedł na-
reszcie do rezultatów powatnych, zdobytych
za cenę maleńkich ofiar, które poniosą, niektó-
re gałęzie przemysłu ruskiego. Jakiż wynik
z tego? Oto moskiewscy kupcy.fabrykanci bez
żadnej ceremonji lamentują" jakby nad zdradą,
względem państwa i krzyczą: «nIech licho po-
rwie rolnictwo ruskie!» wyłącznie tylko dlate-
go, że ustępstwa te mogą, o kilka groszy
zmniejszyć ich olbrzymie zyski. Dobrze wiedzą
o tem gazety moskiewskie, a jednak nie mo-
gą się odważyć na powiedzenie tym ichmo-
ściom: wstyd
cie się, jesteście przecież kupca-
mi a nie przekupniami; czy nie wstyd wam
szlochać, gdy cała Rosja się cieszy? :Przeciw-
nie jednak, pisma te niewolniczo służą wstręt-
nym groszorobom, rozpowszechniają świadomie
kłamstwa i domagają, się, żeby patrjotyzm mi-
nistra skarbu był taki sam jak Ich własny,
t. j. żeby się zawarł w dogadzaniu kieszeniom
i brzuchom kapitalistów moskiewskich. Dosyć-
by już było tego cackania się z nimi i czas
wrócić do rozumu».
---.....--
ECHA ZACHODNIE.
Berlin, 6 lutego.
[Kolonizacja. Izby rolnicze. Dr. Skarzyńsk1.
/::;. W izbie poselskiej sejmu pruskiego
występo.wali świeżo dwaj mówcy z Poznań-
kiego.: prezes Koła, radca Mott Y i dr. Jan
Zółto.wski. Pierwszy mówca, przy obradach
nad etatem rainictwa, pośrednio uderzył
w ko.misję kolonizacyjną, radząc, żeby fun-
dusze tej komisji obrócić ,na popar"ie «za-
gro.żonego. rolnictwa». Ze mówca, wypo.-
wiadając życzenie ta, pozostawał w zupeł-
nej zgo.dzie z przeważną częścią o.pinji
w kraju, nie ulega wątpliwaści. Wyraźnie
powiadam, nie z całą o.pinją, bo. są tacy,
którzy twierdzą, że zniesienie komisji by-
łoby dziś nieszczęściem dla kraju. Kamisja
ta bowiem, zdaniem takich jednostek, jest
obecnie jedynym dodatnim regulatorem cen
ziemi. Gdyby jej nie było., deprecjacja zie-
mi dószłaby do ostatecznych kresów. Tak
sądzą ci desperaci. No, ale na szczęście,
tych można na palcach policzyć. W ich
imieniu też zacny prezes Koła nie prze-
mawiał. Bardzo. też mało uznania g"łos je-
go, naturalnie, mógł znaleźć w izbie po.-
między niemcami, dla których komisja jest,
jak to mówią,politycznem «oczkiem w gło.-
wie), zwłaszcza odkąd zaczyna wbrew pra-
wu coraz częściej zakupywać majątki ad
niemców. To też wo.bec bardzo. umiarko.-
wanego zresztą ustępu mo.wy prezesa Mot-
tego., odnoszącego. się do ko.misji koloniza-
cyjnej, powstało przeciągłe szemranie na
ławach różnego. autoramentu konserwaty-
stów i liberałów, a siedzący przy stole
rządowym minister Eulenburg wykonał ruch
abruszenia, jeżeli nie oburzenia. I na tem
się skończyło.
Może przedłożenie rachunków komisji na-
prowadzi izbę na inne myśli. Coracznie tuż
przed i po przedłożeniu rach
nków tych,
budzi się pesymizm i zaczynają przebąki-
wać o konieczności zniesienia komisji; póki
znów w niepamięć nie popadną straty, przez
do.roczne sprawozdanie ujawniane. W' ta-
kiej chwili wyraził się z pewnym przeką-
sem jeden z wyższych urzędników koloni-
zacji w towarzystwie polskiem tak: eJ e-
żeli możecie, spowodujcie zniesienie komisji
kolonizacyjnej, my wtedy odetchniemy, bo
teraz nas szkalują ze wszystkich stron, że
źle gospodarujemy, a potem likwidowaliby-
śmy spokojnie przy pełnych pensjach ze
12 lat, o.statecznie zaś musianoby nam dać
inne urzędy». Mówiono tu w kołach poin-
formawanych, że tegoroczne sprawozdanie
będzie szczególnie niekorzystne wobec ogól-
nego upadku rolnictwa. Zdarzają się też
po.do.bno. do.ść często wypadki, że koloniści
apuszczają asady z kijem żebraczym. Zaw-
sze jednak z Grossdeutschland znajdą' się
na ich miejsce inni, bo. wedle niemieckiego.
przysławia, pewien ród ludzi niemądrych
nigdy nie wymiera.
KRA J
Drugi mówca, Qr. Jan Żółto.wski, wy-
stąpił padczas o.brau nad projektem urzą-
dzenia tu izb rainiczych, wedle wzoru istnie-
jących oddawna izb handlowych. Izby te
mają gło.s daradczy dla rządu w sprawach
handlowych, skoro. się o ich zdanie zechce
zapytać, i muszą caracznie składać spra-
wo.zdania ministrowi o. stosunkach handlu
w adnośnym okręgu. Takie więc instytu-
cje o.trzymać mają teraz rolnicy, a);o wy-
raźnie na «poratawanie rolnictwa;{, Potro-
sze to zakrawa na iro.nję, bo cały skutek
tych izb będzie ten, że przybędzie nieskoń-
czenie wiele pisania, zebrań i nawy pada-
tek na techniczne biura tych izb i różne
potrzeby. To. też projekt ten nie zachwy-
cił nikogo z agrarjuszy, a w Kole 1'0.1-
skiem postanowiono. stanąć wobec niego na
stano. wisku sceptyczneIj1. Opinji tej dał wy-
raz właśnie dr. Jan Zółtowski, a miano.-
wicie, że na paratawanie rolnictwa po.trze-
ba dać pieniędzy, a nie przysparzać podat-
ków, wydatków i bezawo.cnych zajęć.
Pro.jekt ten przekazano jednak komisji
28 czło.nków, która go. prawdo.po.do.bnie po-
grzebie, bo rząd zapewne nie zechce się
zgo.dzić na to, żeby izby rolnicze miały
większe ko.mpetencje niŻ izby handlo.we, a
więc prawo inicjatywy przedewszystkiem.
Do czegoby to. zresztą dopro.wadziło, można-
by sobie wyo.brazić z pro.jektu, jaki się już
dziś zro.dził w jakiemś zacho.dnio-pruskiem
To.warzystwie ralniczem niemieckiem. Po-
stawiona tam wniosek, żeby izby rainicze'
mocne były wydawać swoje banknoty.
Dziwna rzecz, że z po.dobnym projektem,
tylko na większą skalę, przyjechał do Ber-
lina z Poznańskiego dr. Wito.łd Skarzyń-
ski, znany ekonomista-teoretyk. Z łona
niemieckiego «związku rolników» (Bundu)
wysadzono komisj ę, która ma zbadać pro.-
jekty dora Sk., a tymczasem autor druku-
je je w obszernym elaboracie, oczywiście
po. niemiecku. Zapewne więc niebawem
z o.ryginału przekonać się będzie można o.
treści projektów. Z tego., co tu opo.wiadają
przyjaciele dora Sk., niebardzo wielkie im
rokować można powadzenie, chyba w naj-
bardziej desperackich kołach agrarjuszy.
Chcą one bowiem zmobilizo.wać szary ko-
niec odłużonych listami zastawnemi hypo-
tek, przez wydanie obiegowej monety pa-
piero.wej, nie przynoszącej procentu, ale
amortyzującej się z czasem. Takich papier-
ków wydać się ma, wedle projektu, kilka
miljardów. I słusznie, bo papieru tego. nikt-
by nigdy nie wziął po nominalnej cenie,
nawet przypuszczać należy, że spadłyby
one zaraz po pojawieniu o. jakie 50-75 0 /..
Trzebaby więc mieć zapas duży, żeby ja-
ką taką reprezentowały wartość. Każdy
też wolałby przecież obecne banknoty,
oparte choć w t la na sztabach złota, zło-
żonych w podziemiach banku rzeszy. Ale i
na tę konkurencję banknotów banku rze-
szy ma swój sposób wnioskodawca. Zam-
knąć i rozwiązać bank rzeszy, odebrać mu
przywilej! Drobnostka!
Zdaje . się, że bardzo dobrze musiał-
by z rządem stać chyba ten, ktoby go.
skłonić pragnął do tak daleko sięgają-
cych reform. T ymczasem dr. Skarzyński,
jak dotąd, bynajmniej nie torował sobie
drogi do zajęcia stanowiska tak zaufanego.,
bo jest najskrajniejszym wrogiem wszelkiej
polityki ugodowej, czy też może osób, któ-
re ją przeprowadziły. Niewiadomo rzeczy-
wiście, jak te sprzeczności pogodzić. Ależ
to nie nasz kłopot. Nie można też jeszcze
dziś wydać ani w przybliżeniu ostateczne-
go sądu o reformach dora Sk.; zdaje się
jednak, że ane zawierają dla kraju i pań-
stwa te same niebezpieczeństwa, jakie na
Francję 'przed rewolucją wielką sprowa-
dziły słynne o.we asygnaty, których całe
funty ledwie dawały możność kupienia pa-
ry trzewików. Krzysztof.
Poznań, 5 lutego..
[Karnawał. Ślub. Zebrania rolnicze. Zmarli
dr. Ludwik Rzepecki i Kaz. Szumau. Z par-
lamentu].
/::;. Karnawał był krótki, ale stosunkowo
M5
dasyć ożywiony. Bawiono się skramnie, ale
o.cho.czo.. Najświetniej wypadł bal na czy-
telnie, na który się zebrala kilkaset osób.
Urządzali go. księztwo. Zdzisławastwa Czar-
to.ryscy. Wpływu kasawego. było przeszło.
1,000 marek. Bal ten uświetniony zastał
uczestnictwem ro.dziny Potockich z Ryma-
nowa, hr. Reyów, Ro.merów i wielu innych,
które przybyły do Poznania na ślub pan-
ny Potocki
z Rymanowa z hr. Reyem.
Nazajutrz po. balu zebrało się całe to.wa-
rzystwo. weselne wieczorem w teatrze, gdzie
bardzo. miła niespodzianka skro.mnej o.wacji
spo.tkała hr. Leopolda Starzeńskiego., zna-
nego' autora dramatycznego..
Slub sam, odbyty z wielką o.kazałością
w katedrze, poruszył niemal całe miasto..
Przed pałacem Działyńskich, dziś Zamoy-
skich, zebrały się niezliczone tłumy ludu,
mimo deszczu, żeby zabaczyć wyjazd o.r-
szaku weselnego. i podziwiać stro.je nietyl-
ko pań, ale i panów, występujących po. ko.n-
tuszowemu z całym przybarem. Ślub da-
wał w kaplicy Chro.brego. w tumie sam
ks. arcybiskup. Urocza postać panny mło-
dej czarowała wszystkich. Nawet gaż'ety
niemieckie przesadzały się w opisie jej
wdzięku i krasy. A jedna z nich uniosła
się do. życzenia, żeby miodowe miesiące
trwały dla uiei całe życie. Przy pawracie
państwa mło.dych do. dam u weselnego., tłu-
my wybuchały o.krzykiem wiwatów. Pani
Po.tocka, z domu Działyńska, w ro.dzinnym
pałacu swym i przadków swych, po.dejmo-
wała go.ści wspaniałą ucztą. Starostą we-
sela był znów ks. Zdzisław Czartoryski.
Państwo mło.dzi wyjechali do Egiptu.
Od d. 271utego począwszy, przez3dui o.dby-
wać się tu będzie walne doroczne zebranie
centralnego Towarzystwa gospodarczego.,
które pod mło.dym, energicznym a śvy-iatłym
prezesem swym, hr. Stanisławem Zółtow-
skim z Niechanowa, ożywiło się znakamicie.
Szereg zebrań rozpocznie walne zebranie
kółek rolniczych.
Zmarł tu, po długiej chorabie, dr. Lud-
wik Rzepecki, redaktor «Gońca Wielkopo.l-
skiego.», człowiek bardzo światły, ale zgry-
źliwy. Miał przyjaciół, którzy w nim upa-
trywali ideał patrjaty. Pismo jego. było.
wyrazem naj skrajniejszego. szowinizmu. Du-
żoby o. niem i jego. redaktorze można po-
wiedzieć złego, ale ponieważ de .mortuis
nil nisi bene, zaznacza się tylko. że mniał
pismo redagować zręcznie, nie przebierając
w środkach. Naukowa praca wał jako. g-ra-
matyk i językoznawca. Był doskonałym
znawcą teatru i krytykiem pierwszorzęd-
nym. Za owych dawnych lat jego krytyki,
umieszczane w« Warcie), towarzyszyły za-
chęcająco rozwijającemu się na poznańskiej
scenie talentowi młodziutkiej Modrzejew-
skiej. Publicznaść rozkoszowała się w tych
krytykach, a artystka korzystała z nich
niepomiernie. Zmarły trudnił się tei wydaw-
nictwem dzieł ludowych.
Zmarł też radca sądowy oraz mecenas
Kazimierz Szuman, będący zarazem preze-
sem Towarzystwa pomocy naukowej imie-
nia Karala Marcinkowskiego, brat młodszy
posła dora Henryka Szumana. Miał także
mir u niemców, bo przez wiele lat był pre-
zesem izby adwokackiej.
Wogóle dużo. ludzi umiera, wszędzie albo.
żałoby, albo obawy przed nią.
Posłowie nasi spieszą teraz na po.steru-
nek do parlamentu, bo już się zbliża chwi-
la wielkiej batalji traktatawej. Wstępem
do niej są różne obiady, herbaty, «piwa)
u ministrów. Na obiedzie u kanclerza, na
który przybył także cesarz, obecni byli,
między innymi, także dr. Komierowski, Ka-
ścielski i ks. Radziwiłł, który siedział obok
kanclerza.
Wojnicz.
Wiedeń, 7 lutego.
[Ro.zdwo.jenie w liberalnej frakcji Koła pol-
skiego. Nowy «umiarkowano.-demokratycz-
ny» dziennik. Fiasco z «Omladiną,». Co te-
raz? Galicyjskie bankructwa. WarchaJ:owski.
«N. W. Tagblatt» o poezjach Miriama. Pol-
skie przewodniki kolejowe].
6. Donosiłem swojego. czasu, jaka radaść
/017_0001.djvu
, " pomiędzy liberalnymi członkami
polskiego, kiedy gabinet hr. Taaffego
pa4ł, a z nim także powszechne głosowa-
le, tak. dobrze jak pogrzebanem zostało,
iemniej' też zaznaczyłem, jakie stanowisko
t frakcja Koła zajęła wobec młodoczechów
stanu wyjątkowego w Pradze. Otóż w kra-
1., uu tej radości nie dzielono, ani też po-
b1ralono tego wystąpienia w sprawie cze-
kieJ, ow.szem właśnie w galicyjskiej prasie
beR1
ei i w liberalnych kołach wybor-
..,.. zapanowało z tego powodu wielkie
tteżaiłąwolenie i podniesiono ciężkie zarzu-
fpi'ł80lwko wymienionym posłom tak, iż
" JPlo kilku z nich nie otrzymało votum
:leiltnńci na zgromadzeniach wyborczych,
/'Obeo czego inni już zgromadzeń wcale
le zwoływali. Z tego powodu powstało
r,8tronnictwie tak zwanej clewicy sejmo-
rej) rozdwojenie, które starano się wpraw-
Ie ,usunąć, jednak w istocie rzeczy dzieła
!go nie dokonano. Rozdział istnieje po dziś
Ień, a dowodem tego jest gorliwe krzą-
ułe się wybitnych przedstawicieli «umiar-
)wanej frakcji demokratycznej) w celu
LłoŻ6nia nowego partyjnego dziennika,
tóry współzawodniczyłby z istniejącemi
iemokratycznemb pismami i oczywiście
czasem sprowadziłby zupełne rozpadnię-
e się clewicy sei.mowej) na dwa odłamy:
lewe skrzydło z «Nową Reformą) i
Kur,jerem Lwowskim) i na prawe umiar-
)wane z mającym się założyć nowym or-
nem frakcyjnym. Dziennik ten ma, we-
,e jednych, wychodzić we Lwowie, wedle
'ugich-w Krakowie, a w końcu wedle
zaciej wersji-w Wiedniu, zaś potrzebnych
wydawnictwo funduszów mają dostar-
:yć żydzi, którzy są także niezadowoleni
t stanowiska wobec nich zajętego przez
iększość pism galicyjskich. Tym sposobem
rłby to dziennik zupełnie taki żydowsko-
eralny jak nieprzymierzając «N. F. Pres-
I) lub «Tagblattp. Pogłoska o założe-
.o nowego organu krąży już uporczywie
I dłuższego czasu. Chcąc się dowiedzieć
ile jest uzasadnioną, zapytałem o to wręcz
dnego z wybitnych przedstawicieli «umiar-
)wano-demokratycznej» frakcji, który mi
)wiedział, iż istotnie na to się zanosi i
t już czynią się ku temu przygotowania.
LJapewne rzecz dojrzeje, kiedy się zbierze
izba poselska, co mniej więcej nastąpi już
za dwa tygodnie. Tymczasem ministrowie
odbywaJą jedną radę za drugą, a głównym
przedmiotem szeregn narad jest ustanowie-
nie programu na przyszłość najbliższą. Po
fiasco, jakie rząd zrobił z procesem prze-
ciwko czeskiej «Omladinie», zaczyna stan
wyjątkowy w Pradze sprawiać gabinetowi
dużo kłopotu. Przeprowadzenie dowodu, ja-
koby pomiędzy «Omladiną» a stronnictwem
młodoczeskiem istniała łączność, 'nie udało
się zupełnie, a natomiast przebieg procesu
udowodnił iliezbicie, iż całe prazkie rzeko-
me sprzysiężenie było tylko dziełem zabi-
tego Rudolfa Mrvy, zwanego «Rigolettem
z Toskanp, osobnika stojącego w służbie
policji, notorycznego agenta prowokacyjne-
go, jak to zgodnie z prawdą stwierdził mło-
d9czeski poseł dr. Herold, podczas rozpra-
wy nad stanem wyjątkowym w izbie po-
selskiej. «Omladina) więc wcale nie dopi-
sała; jakiż argument pozostaje na uspra-
wiedliw!enie wyjątkowych zarządzeń gabi-
netu? Zaden: w Czechach bowiem panuje
spokój i porządek. Ciekawą jest rzeczą, jak
ble gabinet ks. Windischgraetza postąpi
wobec wyjaśnionego położenia. Ci, którzy
/Jnticipando, tylko w dobrej wierze na za-
pewnienie rządu bronili stanu wyjątkowe-
go, powinniby teraz żądać jego zniesienia.
Sumienne przyznanie się do błędu nie przy-
niosłoby ujmy ani ich charakterowi, ani też
ich roztropności politycznej.
W prasie wiedeńskiej i galicyjskiej toczy
iię obecnie żywa rozprawa z pOWGdu «ban-
kructw galicyjskich», wywołana przez arty-
kuł napisany pod tym tytułem przez dok-
:tora Ellbogena, zamieszczony w wiedeńskiej
(Sonn und M:ontags Zeitung», redagowanei
Ił wydawanej przez A. Scharfa. Dr. Ellbo-
n, adwokat wiedeński, potępił w tym
KRAJ
artykule mnóstwo rok rocznie powtarzają-
cych się w Galicji podstępnych' bankructw
kupieckich, które stanowią tam sposób ro-
bienia majątku, gdyż pozorni bankruci cho-
wają zwykle pieniądze i ogłaszają konkur-
sy ze szkodą fabrykantów lub komisjone-
rów, od których biorą towary. Dr. Ellbo-
gen napisał prawdę niezawodną, tylko po-
winien był zaznaczyć jeszcze, że bankru-
tami tymi bywają prawie wyłącznie żydzi;
nie godzi się bowiem rzucać kalumnji na
kraj cały, z powodu taktyki żydowskiej
oszukańczej szajki kupieckiej. Taż sama jed-
nak gazeta zamieszcza w odpowiedzi dok-
torowi Ellbogenowi zaraz w następnym nu-
merze inny artykuł, w którym znajduje się
obrzydliwa obrona tych żydowskich ban-
krutów, a to na podstawie argumentu, iż
są oni potrzebni dla fabrykantów tandety, i
że bankructwa kupieckie są w austrjackich
krajach niemieckich jeszcze częstsze, ani-
żeli w Galicji. Nic dziwnego że żyd broni
żydów, ale jak się trzeba dziwić dzienni-
kom lwowskim, które ten artykuł podają
skwapliwie w tendencyjnem, jednobrzmią-
cem streszczeniu telegraficznem.
Przed kilku dniami odbył się tu pogrzeb
Józefa Warchałowskiego, jednego z najza-
służeńszych, najgodniejszych i najsympa-
tyczniejszych przedstawicieli wiedeńskiej ko-
lonji polskiej. S. p. Warchałowski dobił się
pracą i rzetelnością bardzo znacznej for-
tuny. Jego skład maszyn do szycia przy
Opernring należy do największych w Wie-
dniu. Zmarły należał do założycieli Towa-
rzystwa dobroczynności «Przytuliska), przy
którem przez cały szereg lat pełnił urz.ąd
skarbnika. Następnie założył polskie sto-
warzyszenie oszczędnościowe «Polonia». Był
to wogóle człowiek rzadkich zalet serca,
umysłu i charakteru, w obejściu miły i
uprzejmy, wyrozumiały i pełen miłości dla
swojszczyzny. To też licznie zgromadzona
polska publiczność na jego pogrzebie żeg-
nała go ze łzami w oczach. Niechaj mu
lekką będzie obca ziemia!
W jednym z ostatnich numerów wycho-
dzącego tu «Neues Wiener Tagblath, znaj#
duje się pochlebne sprawozdanie o świeżo
wydanym tomie poezyj «Z czary młodości»
Miriama (Zenona Przesmyckiego).
Za kilka tygodni wyjdzie dalsza serja
przewodników ilustrowanych w polskim i
niemieckim języku, po galicyjSkich linjach
kolei państwowych, wydawana pod nadzo-
rem c.-k. jeneralnej dyrekcji tychże kolei.
Obecnie mają wyjść trzy zeszyty, miano-
wicie linje kolei: Kraków- Wieliczka, Kraków.
Tarnów, Tarnów-Orłow, Strocze-N owy: Sącz,
Nowy Sącz-Sucha, za szczegółowemi opisami
Wieliczki, miejsc kąpielowych (Szczawnicy,
Krynicy, Rabki) jako też i Tatr. Będzie
to 29 zeszyt ogólnej publikacji pióra pana
G. Smólskiego. Drugi polski zeszyt zawie-
rać będzie linję: Tarnów-Przemyśl-Lwów,
pióra p. O. Obogiego, a trzeci opis Buko-
winy, pióra p. A. Inlendera. Cena każde-
go zeszytu, ozdobionego 24 rycinami i du-
żą mapą, wynosi tylko 30 centów. Wyda-
nie jest bardzo ozdobne.
,
Marius.
Kraków, 10 lutego.
[Honorowe obywatelstwo jako rzecz najtań-
sza. Jeszcze o fundacji Hirscha i izbie han-
dlowej. Miscellanea].
6 Dość wesołą farsę odegrali członko-
wie rady miejskiej; publiczność krakowska
nie wie o niej, gdyż rzecz działa się za
kulisami. Kiedy blizko przed rokiem dok-
tor Szlachtowski złożył swą godność pre-
zydenta miasta, wygłoszono czułe mowy,
rada była do głębi wzruszoną, a chcąc dać
wyraz swoim uczllciom i upamiętnić zasłu-
gi ustępującego prezydenta, wybrała komi-
sję, której zadaniem miało być postawienie
odpowiednich ku temu wniosków. Tymcza-
sem rok już dobiegał, a członkowie komisji
zapomnieli o włożonym na nich obowiązku.
Któryś z radców jednak Pizypomniał sobie
widocznie podczas poobiedniego dolee far-
niente, iż nie postawiono dotąd pomnika
wdzięczności miejskiej d-rowi Szlachtow-
11
. skiemu. Zrobił się rwetes, na gwałt coś
uradzić postanowiono. Jedna z sekcyj (zdaje
się ekonomiczna) zaproponowała utworzenie
stypendjum imienia byłego prezydenta, oraz
zawieszenie jego portretu w sali posiedzeń
rady miejskiej. Ponieważ zaś po ustąpieniu
z prezydentury d-ra Weigla zapomniano o
jego portrecie, więc i dr. Weigel miał być
przy tej okazji portretem uczczony. Wnio-
ski te przeszły następnie pod obrady sek-
cji prawniczej. Tej najprzód nie podobała
się myśl portretowania każdego prezyden-
ta, ponieważ z biegiem czasu zabrakłoby
, miejsca w sali na portrety, a zresztą ten
spos.ób uczczenia stałby się zwyczajem i
stawiałby narówni prezydentów najwięcej
zasłużonych z najmniej zasłużonymi. W dal-
szym ciągu nie podobał się sekcji prawni-
czej wniosek utworzenia stypendium, bo
najprzód to sporo kosztuje, a następnie, kie-
dy ani Diet! ani Zyblikiewicz stypendjum
swego imienia nie mieli, ani nie mają, to
niewłaściwi'e byłoby je tworzyć dla dokto-
ra Szlachtowsk\ego. Jeden z radców zau-
ważył nawet wśród powszechnej wesołości,
że nie przypomina sobie, aby istniało sty-
pendjum Napoleona I. A więc pojawił się
wniosek wyznaczenia corocznie 200 złr.,
któremi dr. Szlachtowski miałby prawo
rozporządzltć na cel przez niego wybrany.
Jedni podnosili, że to byłoby nieco nie-
smaczne, drudzy, że ze śmiercią dora Szlach-
towskiego ustałoby to rozdawnictwo, został.
by zatem cel chybiony, gdyż pamięć jego
przez to nie zostałaby uwiecznioną. A gdy-
by go tak zrobić honorowym obywatelem
miasta? - zaproponował jeden z radców.
Śliczna myśl, bo to nic nie kosztuje - na-
stąpiła przeto ogólna zgoda. Ba! ale kto
wie, czy on już nie jest obywatelem hono-
rowym? zauważył znowu któryś z radców.
Dalej więc szukać sekretarza, aby wyna-
lazł spis obywatelów honorowych Krako-
wa. Sekretarz szukał, szukał i spisu nie
znalazł. Rozesłano więc do najstarszych
radców okólnik z zapytaniem, czy nie przy- _
pominają sobie o nadaniu kiedykolwiek
d-rowi Szlachtowskiemu godności obywate-
la honorowego. Odpowiedź była pomyślna,
choć ze względu na wiek najstarszych rad"
ców nie radziłbym bardzo dowierzać ich
osłabionej pamięci. Ale sekcja prawnicza
a za nią rada uwierzyła i dr. Szlachtow.
ski umieszczony będzie w spisie obywate-
lów honorowych, jeżeli się ten spis odnaj-
dzie. Do takiego uczczenia pamięci nie po-
trzebowała rada ani komisji ani całego ro-
ku narad, gdyż stante pede, zaraz po zrze-
czeniu się d-ra Szlachtowskiego, mogła go '
w ten sposób uhonorować.
Miejscowy komitet fundacji hirschowskiej
został nanowo zorganizowany. Krzesło
prezydjalne po prof. Rosenblacie, który
z niego dobrowolnie ustąpił, nie mogąc
znieść zbytniej presji centralnego komite-
tu wiedeńskiego, objął adwokat Horowitz.
Jego zastępcą został wybrany dr. Kohn,
lekarz i radca miejski, jedna z wybitniej-
szych kolumn rozbitego stronnictwa libe-
ralnego w radzie miejskiej. Najważniejszą
jednak zmianą w osobach jest zastąpienie
członka komitetu, prof. Kasparka, przez
de1egata Laskowskiego. Prof. Kasparek
był wprawdzie powołany do komitetu z ra-
mienia rządu, ale z natury rzeczy nie mógł
większego wpływu wywierać. Inna rzecz
delegat Laskowski, który, jako naczelny
przedstawiciel władzy w Krakowie, bezpo-
średnio wciąż znoszący się z namiestni-
kiem, może mieć władzę i siłę do skutecz-
nego oporu przeciw nielegalnym lub nie-
właściwym rozpocządzeniom komitetu cen-
tralnego. Nie pamiętam, czy zaznaczyłem,
że, podług najlepszych informacyj, całe
skrzywienie kierunku fundacji hirschowskiej
zawdzięczać należy walce osobistej pomię-
dzy członkami kuratorji: Gniewoszem i po-
słem Rappaportem. Wyrazem zwycięztwa
p. Gniewosza było zniesienie szkoły ręko-
dzielniczej w Krakowie, którą własnym
kosztem wybudował Rappaport i oddał fun-
dacji hirschowskiej. Stoi więc dom na szko-
łę, a szkoły niema.
/018_0001.djvu
18
KRA J
]i '5
Chrześcjańscy kupcy i przemysłowcy nie-
zadowoleni z wyborów do izby handlowej,
utworzyli stały komitet pod przewodnic-
twem p. 8chwarza, przełożonego kongre-
gacji kupieckiej, który postanowił poczy-
nić kroki w celu zmiany ordynacji wybor-
czej i rozciągnąć kontrolę nad czynnościami
izby. W tym' celu zażądano od niej, ażeby
ogłaszała publicznie terminy swoich posie-
dzeń z podaniem porządku dziennego i że-
by te posiedzenia odbywały się jawnie,
z dozwoleniem wstępu dla pragnących się
im przysłuchiwać.
Kolo pań Towarzystwa szkoły ludowej
urządza szereg odczytów publicznych. W po-
niedziałek odbędzie się koncert na docQ.ód
budowy pomnika dla Artura Grottgera.
Sejm uchwalił 150,000 złr. dla Krakowa
na pokrycie części kosztów budowy teatru.
«Swiah pomieszcza życiorys Józefa Dzie-
końskiego, zapomnianego dziś pisarza, któ-
ry jednak w swoim czasie wiele budził na-
dziei, zwłaszcza po napisaniu powieści hi,
storycznej na tle życia sławnego alchemi-
ka Sędziwoja; życiorys jest pióra p. Wale-
rji Marrene. N a budowę teatru ruskiego
we Lwowie uchwaliła rada miejska 50 złr.
'V Towarzystwie ogrodniczem prezes jego,
prof. Janczewski, na posiedzeniu, odbytem
dnia 1 lutego, poświęcił mowę wstępną
vspomnieniu zmarłego prof. Aleksandrowi-
:za. Wyszedł świeżo cżwarty tom poezyj
snyka. Hirsch Landau, nowy radca miej-
Iki, o którego rozmaitych czynach tyle
)isano, wytoczył trzy procesy o obrazę ho-
lOru. Pierwszy proces odbędzie się pojutrze,
Iskarżonym jest lekarz dr. Lustgarten.
Średnik.
Drezno.
/:::,. Bal i koncert, urządzony przez sto-
N'arzyszenie polskie , powiódł się
;wietnie. W koncercie, urządzonym przez
p. Goltza i Skarbek- W oyczyńskiego pod
a.rtystyczną dyrekcją p. Augusta Souvestra,
wzięły udział dwie polki: sympatyczna pri-
madonna koloraturowa opery królewskiej,
p. Jadwiga Camilowa; i p. Jaczynowska,
uczennica Rubinsteina, która odegraniem
utworów Chopina i Rubinsteina zjednała
sobie żywe uznanie. Krytyka cały konqert
oceniła nadzwyczaj pochlebnie.. Bal, który
bezpośrednio potem nastąpił,. należał do
naj świetniejszych chwil karnawału drezdeń-
skiego. Kolonja polska wystąpiła tu w ca-
łości. Mazur, będący zawsze kulminacyj-
nym punktem wszystkich polskich balów, i
tym razem wrażenia nie chybił; licznie ze-
brani cudzoziemcy, których w Dreźnie peł-
no, przypatrywali mu się znadzwyczajnem
zajęciem. Cz.
-+-
Ziemie słowiańskie.
Praga, 7 lutego.
[Czeskie stosunki partyjne. Vrchlicky o Mlria-
miel.
/:::,. W łonie szlachty czes).dej nastąpił
rozdział stanowczy: grupa narodowa, pod
wodzą barona Leonhardiego i hr. Wald-
steina, stanowi dziś osobną frakcję, a ra-
czej nowe stronnictwo, które zbliżyło się
do młodoczechów. Rozdwojenie to, a zwłasz-
cza odprawa jaką szlachta zachowawcza
dała stronnictwu Leonhardiego, wywołuje
niepomierną radość w prasie niemiecko-
lIberalnej, która to zerwanie stosunków
!lważa jako odprawę, daną całemu narodo-
wi czeskiemu, jako wyrzeczenie się ze stro-
ny szlachty zachowawczej dotychczasowych
jej zasad programowych, w których imię
walczył Belcredi, Leon Thun i Henryk
CJam-Martinic, a natomiast przejęcie się
tak zwaną
njemal temi samemi słowy, jak prasa nie-
miecko-liberalna oceniają doniosłość oświad-
czenia szlachty zachowawczej. «Politib
żałuje wprawdzie, iż szlachta zachowaw-
cza wystąpiła z ""Oświadczeniem, podnosi
jednak, iż jej program jest taki sam jak
czeskich stronnictw narodowych, zatem nie
dzieli zdania jakoby ta szlachta zerwała
z narodem czeskim.
, iż na balu kupieckim, w d. 3 lu-
tego n. st., król Aleksander ukazał się
w towarzystwie swego ojca. Milan natych-
miast zbliżył się do jen.. Gruicza i w szorst-
kich wyrazach zaczął mu wyrzucać nie-
prawne postępowanie partji radykalnej i
buntownicze artykuły prasy tego stronnic-
twa. Jenerał Gruicz niezwłocznie bal opu-
ścił. Scena ta, której świadkami było mnó-
stwo ludzi, wywołała silne wrażenie. ' Ga-
zeta «Male Nowine> donosi, iż w Szabacu
lud krzyczał: «Niech żyje Karadżordże-
wicz!:. Policja spokojnie przyjęła tę mani-
festację i nie aresztowano nikogo.
-_.- ... .....-
Z POLITYCZNEGO ŚWIATA.
[Nowy traktat handlowy i cesarz Wilhelm.
Niepowodzenia francuzki e kolonjalne i finan-
sowe. Sprawa ślubów cywilnych w Węgrzech].
Najważniejszym wypadkiem tygodnia
jest zawarcie rusko-niemieckiego trak-
tatu handlowego. Wielką doniosłość
polityczną aktu tego przyznaje cała
prasa europejska z angielską na czele
i wyjątkowo tylko prasa francuzka
traktuje go dotąd od niechcenia. Dzien-
niki niemieckie i polskie, wychodzące
w Poznaniu, zajmują się bardzo kwe-
stją, w jaki sposób parlament przyj-
mie tę umowę dwóch rządów. Sam
nawet cesarz Wilhelm widocznie miał
to na myśli, kiedy podczas uczty par-
lamentarnej, wyprawionej przez kanc-
lerza Capriviego, ze szczególnym na-
ciskiem zwracał uwagę na korzyści
polityczne, jakie z zawartego układu
wyniknąć mają. Przy tej sposobności
przyszło do wymiany zdań z marszał -
kiem parlamentu, p. Levetzow, który
na apostrofę cesarską miał się wyra-.
zić, że nieprzychylna opinja względem
traktatu bynajmniej nie uwłacza ani
patrjotyzD1owi stronnictwa konserwa-
tywnego, ani jego czci i przywiąza-
niu do dynastji i monarchy. O dys-
kusji tej najrozmaits
e wieści obie-
gają w dziennikach; niektóre nawet
podają, że prowadzono ją w to-
nie ostrym, gdyż cesarzowi niepodo-
bały się wcale zdania, wygłoszone
przez p. Levetzowa. Wkazdym razie
zachowanie się Wilhelma II sprawiło
silne wrażenie w kołach parlamentar-
uych i wpłynąć może decydująco na
losy traktatu. Na obiedzie tym z po-
słów polskich obecnymi byli pp.: Ko-
cielski, Komierowski i ks. Radziwiłł,
Podczas obiadu cesarz nader łaskawie
zachowywał się względem kanclerza:
a po obiedzie rozmawiał ze wszystki-
mi. Biesiada trwała niezwykle długo,
bo cztery godziny.
Przed tygodniem prasa francuzka:
z okazji zdania się na łaskę i nieła-
skę królika dahomejskiego, oświad.
czyła, ze nareszcie nastał koniec kosz.
townej ekspedycji dahomejskiej i su-
dańskiej. Smutna rzeczywistość nie.
bawem zadała kłam tym optymistycz.
. nym poglądom, gdyż nadeszły wiado.
mości niepomyślne: po świeżo dokona.
nem zajęciu Timbuktu na pograniczacł
Sudanu, francuzi ponieśli dotkliwą po.
rażkę. Część kolumny pułkownika Bon.
nier, przez niego samego prowadzona
udała się w d. 12 stycznia z Timbuk
tu na dalszy rekonesans. Oddział ter
w odległości trzech dni marszu od sa.
mego miasta; w czasie spoczynku noc.
nego zaskoczyli znienacka tuaregowie
część francuzów zdołała się cofnąć de
Timbuktu, ale dziewięciu oficerów
między nimi sam Bonnier, dwóch sier.
zantów europejskich, oraz 68 żołnie-
rzy krajowców zginęło bez śladu. Tua.
regowie, plemię arabskie, zbrojni w dzi.
ryty i kindżały, z kilku st.ron napadli
na śpiący obóz i rzucili się najprzóc
na złożone w kozły karabiny francuz.
kie... Jednemu tylko oficerowi i kilkI]
żołnierzom udało się ujść przed pogo-
nią. Wkrótce potem tuaregowie w znacz-
nej liczbie ukazali się w najblizszej
okolicy- miasta Timbuktu, które po-
częli otaczać gęstym pasem, lecz zem-
knęli niebawem, ujrzawszy na wałach
wojsko francuzkie. Kapitan Philippe
żąda jednak spiesznego nadesłania po-
siłków, gdyż szczupła liczba jego żoł-
nierzy nie zabezpiecza obrony. Wia-
domości te wywarły przygnębiające
wrażenie lla opinję francuzką i, jak
zwykle 'bywa w takich razach, zro-
dziły chęć odwetu. Zdając sprawę
z tego wypadku w izbie, prezydent
ministrów, Perier, wśród oklasków
ogólnych, oświadczył, że «Francja nie
cofa się nigdy» i pod żadnym warun-
kiem nie usunie się z nowopozyskanej
waznej pozycji. Izba ogromną więk-
szością poparła wnioski rządowe, go-
tuje się więc nowa ekspedycja afry-
kańska, nie tyle niebezpieczna, ile
ogromnie kosztowna... Jednocześnie
niemal z wieściami o klęsce afrykań-
skiej, przybył nowy ogromny skandal
finansowy.Dyrektorparyzkiego «Banque ,
d'escompte», baron Soubeyran, pierw-..
szy po Rotszyldzie potentat finansowy
w Paryżu i największy podobno sports-
men w Europie, aresztowany został
za roztrwonienie bankowego kapitału .
zakładowego, wynoszącego 34 miljony "
franków... Naturalnie, że ograbiona.'
instytucja musi upaść i może nawet":
pociągnie za sobą ruinę wielu innych..
/019_0001.djvu
,; ,'.S
ubeyrana. aresztowano jesz-
idmimstratora banku, CIerca. Spra-
, ta' zainteresowała wielce sfery
t6ansowe, gdy:t wzmagający się wcią:t
\'
. wrogi .kapitalizmowi nie zaniedba
\'r.ty
ać:ją na swoją korzyść.
"'Vi. parlamencie węgierskim po raz
tęr,
lPrzyszła pod dyskusję spra-
" .... .
... . , . I .. . . .
. :iję1c . . .. .... tów rządowych, dotyczących
..
"94iwstwa mał:teńskiego, i zakoń-
'c
yła..
ię niepomyślnie dla opozycji.
. ......"
em jednak chodziło o formal-
'kW8Stję wstępną, czy sprawozda-
Jilisji w kwestji projektu ustawy
. ac do sekcyj, czy też postawić je
'!".porządku dziennym obrad izby.
rawozdanie to, napisane w duchu
p'Qjektu rządowego, głosi, że małżeń-
'stwo jest instytucją, mającą doniosłe
znaczenie w dziedzinie życia nietylko
prywatnego, lecz i społecznego. Porzą-
dek społeczny i zasada równości oby-
watelskiej wymaga, żeby ustawy pań-
stwowe zawierały przepisy, obejmują-
ce stosunki małżeńskie bez względu
11& różnicę wyznań, Komisja uważa
:
tem obowiązek zawierania ślubów
ywilnych jako formę, odpowiadającą
znaczeniu małżeństwa dla życia spo-
łecznego i publicznego. Forma ta roz-
granicza kompetencję państwa od kom-
petencji kościoła i zapobiega wszel-
kim starciom.' W ten sposób nie naru-
sza się zresztą w niczem obyczajowe-
go wpływu kościoła na małżeństwo.
Komisja godzi się również na dopusz-
czenie rozwodów, lecz tylko wtedy,
gdy z winy jednego z małżonków zer-
wała się ta wspólność, która powinna
być cechą pożycia małżeńskiego. Ko-
misja mniema, że nowa ustawa położy
kres lekkomyślności, która w zmianie
wyznania znajduje na: Węgrzech łatwą
sposobność uzyskania rozwodu, pomimo
braku istotnych powodów. Projekt rzą-
dowy, tworząc przez jednolite ustawo-
dawstwo małżeńskie nowy węzeł jed-
ności narodowej, nie przekracza wcale
granic władzy państwa i pozostawia
n
jzupełniejszą swobodę uczuciom re-
ligijnym. To przekonanie i te zasady
spowodowały komisję, aby projekt rzą-
dowy zalecić izbie do przyjęcia. Jak
admienilis1ny, chodziło tym razem
tylko o kwestję porządku obrad nad
projektem, przeciwnicy jego bowiem
pragnęli odesłać memorjał
omisji do
sekcyj, czyli odroczyć rozprawy do
chwili zwołania nowej sesji parlamen-
tu. Nie poskutkowała jednak energicz-
na mowa posła Ugrona i innych człon-
ków opozycji, izba znaczną większo-
ścią postanowiła rozpocząć obrady nad
projektem. Zaraz jednak po zapadnię-
ciu tej uchwały odczytano reskrypt,
zamykający sesję sejmową. Pomimo to
sam wynik tego głosowania wywołał
w stronnictWie liberalnem żywą radość
i utwierdził je w nadziei, że projekt
rządowy zyska większość poważną.
Bat.
Francja. Potworny ruch anarchiczny staje
s[ę powodem coraz to nowych zbrodni. W 1'0-
lliedzlałek, d. 11 b. m., w Paryżu w cafe
eTerminus>, jakiś młody człowiek, ubrany
'Ilbogo, rzucił na publiczność niewielką, bom-
he, nadzianą, materjał:em wybuchowym i
J
łaszczonemi kulami. Nastą,pił wybuch okrop-
:'IIT, W restauracji znajdowała się znaczna ilosć
:}.1idzi, około 350 osób, z których okazało się
'ł
n!onych 19 osób, niektórzy ciężko. W licz-
tłJte ranionych znajdują, się: fotograf, subjekt
:
aDd1uwy, garson i kilka kobiet... Zabójca, ko-
'. . ' . .Z . " . Y .. s tają,c z ogólnego zamiesz
nia, wymkną,ł się
.Jęstauracji, a gdy zaczętj1 go doganiać, wy-
/
KRA J
ją,ł z kieszeni rewolwer i dał kilka strzałów,
ranią,c ciężko dwie osoby. Postawieniu do
policji. przestępca oświadczył, że nazywa się
Lebreton, przyjechał z Marsy1ji i wyznaje za-
sady anarchiczne. Z powodu tego nowego za-
machu i demonstracyj na groble straconego
Vaillanta., na cmentarzu Ivris,' rzą,d zabronił
wszelkich manifestacyj na mogiłach. Są,d ska-
zał anarchist@ Willisa, który podczas festy-
nów rusko-francuzkich wystrzelił z rewolweru
do tłumu, na pięcioletnie więzienie. Dyrekto-
ra paryzkiego banku dyskontowego, bar. Sou-
beyrana, w d. 10 lutego r. b. zaaresztowano
i stawiono przed prefektem policji. Po długo-
trwałej rewizji w kance1arji banku, okazało
się, iż dla pokrycia własnych spekulacyj ba-
ron Soubeyran wziął z kasy banku 34 miljony .
franków, należących do «Towarzystwa nieru-
chomości», którego był równie z dyrektorem, i
miljonów tych nie zwrócił.
Austro-Węgry. W Wiedniu, w d. 10 b. m.,
miała miejsce Wielka demonstracja robotni-
ków, nie mają,cych zajęcia. Gdy zgromadzenie
z powodu zapalnych mów, wzniecających nie-
nawiść do klas uposażonych, zostało rozwią,-
zane, robotnicy gromadnie rzucili się na ra-
tusz, lecz zostali odparci przez oddział kawa-
1erji; następnie tłum ruszył do pałacu posła
włoskiego, zamierzając dokonać demonstrację
na rzecz manifestantów sycylijskich, lecz . i
tym razem został rozproszony. Rzą,d nakazał
zamknq;J dwie wyższe szkoł:y techniczne:
w Gratzu za kłótnię studentów z profesorami
i w Pradze za agitację polityczną,.
KRONIKA POWSZECHNA.
> Ostatnie depesze donoszą, o śmierci ka-
nonika Franc. Raczkiego, znakomitego uczo-
nego chorwackiego, prezesa akademji zagrzeb-
sklej, przyjaciela biskupa Strossmayera i jed-
nego z najgłośniejszych kierowników ruchu
narodowego wśród chorwatów, oraz Hansa
Bulowa, pianisty, cieszą,cego się sławą, euro-
pejską,. Pierwszy umarł w Zagrzebiu, drugi
w Kairze.
> W sposób zabawny określa «Niedielna-
ja Chronika Woschoda», komu mianowicie
rzą,d angielski nie radzi emigrować do An-
glji; organ żydów ruskich donosi, że, konsul
angielski w Berlinie ma sobie po1econem «od-
radzać przejeżdżają,cym przez to miasto nie-
anglikom osiedlanie się w :!.ng1ji. ZamilJsz-
kanie bowiem w tym kraju narazi ich tylko
na rozczarowanie, gdyż szanse zarobku są, tam
tak małe, że cudzoziemcy nie są w stanie za-
pracować na swoje utrzymanie>. Pod «niean-
glikami» i «cudzoziemcami» trudno domyśleć
się żydów, o których tu właściwie chodzi.
> «Piet. Wied.> donoszą, za gazetą, «St-Ja-
mes Gazette», jakoby ksiąźę i księźna Wa-
lji, wraz z córkami, mieli wkrótce wyjechać
do Petersburga i w gościnie u Dworu ru-
skiego za trzymać się nad brzegami N ewy na
czas dłuższy.
---
WIADOMOŚCI BIEZĄCE.
X Przy ministerstwie skarbu obraduje
sp'ecjalna komisja w sprawie r e f o r m y
p o d a t k ó w p r z e m y s ł O w Y C h (gil-
dja, bilety 5 0 10 i repartycyjny). Ot6ż
w komisji tej na porządku dziennym stoi
obecnie, jak się dowiadujemy, projekt opo-
datkowania przemysłu górniczego i hutni-
czego (niezależnie od obecnego podatku,
t. z. «górniczego>, płaconego od złota,
srebra, platyny i surowca), wedle norm
stałych, zamiast podatku 5 0 /0, płaconego
przez górnicze Towarzystwo akcyjne. Ogól-
na suma tegoż podatku ma wynosić około
1 1 12 mil. rubli, normy zaś liso kop. od puda
węgla, l/S od, puda surówki, 1/ 2 _S/ 4 od że-
laza, 1- P / 2 od stali (co się płaci nieza-
leżnie od l/a obciążającej surowiec), 2,7 od
cynku i t. p.
X Rada państwa zatwierdziła przedsta-
wienie ministerstwa spraw wewnętrznych
o wydawaniu z banku włościańskiego po-
życzek na zakup ziemi c z y n s z o w n i-
k o m II kat., osiadłym w mniejszych ma-
jątkach gub. kowieóskiej, wileńskiej i wo-
łyóskiej. Pożyczki mogą być wydawane na-
wet czynszownikom, przypisanym do stanu
mieszczańskiego. Uchwała
a z!isługuje na
uwagę z tego jeszcze powodu, że czyn-
szownicy włączeni w ciągu ostatnich dzie-
19
sięcioleci do stanu mieszczańskiego, pocho-
dzą wprost z t. zw. szlachty zagrodowej.
X P. jenerał-gubernator kijowski, wo-
łyński i podolski zwrócił uwagę na sprawę
ograniczania udziału żydów
w towarzystwach akcyjnych, których dzia-
łalność związana jest z posiadaniem nieru-
chomości wiejskich w kraju południowo-za-
chodnim. Ząda również p. jenerał-guber-
nator przemianowania praw tymczasowych
z r. 1882 na prawa stale obowiązujące.
X Prof. Z a c h a r i n, w uznaniu za-
sług szczególnycH, obdarzony został orde-
rem św. Aleksandra Newskiego.
X Profesor uniwersytetu kijowskiego,
C y t o w i c z, mianowany został c z ł o n-
k i e m r a d y m i n i 's t rów.
KRONIKA PETERSBURSKA.
= Nowy towarzysz ministra dóbr pąń-
stwowych, l. N aryszkin, zanim został gu-
bernatorem podolskim, zarządzał poprzednio
izbą dóbr państwowych w Rydze; jest oby-
watelem gub. .orłowskiej i jako pierwszo-
rzędny mÓwca i gorący zwolennik instytu-
cyj autonomicznych dał się poznać w ziem-
stwie orłowskiem. Jest kandydatem wydzia-
łu literackiego uniw. petersburskiego i dok-
torem praw uniw. heidelberskiego. Chociaż
nigdy nie 'służył wojskowo, posiada krzyż
św. Jerzego za osobistą waleczność w cza-
sie wojny 1877 r.
= Ks. Kantakuzen hr. Speranski, dy-
re.ktor departamentu obcych wyznań -. jak
się dowiaduje «Grażdanin>-zapadł na in-
fluenzę. .
= Polacy na zjeździe lekarskim. Ze
sprawozdania z piątego zjazdu lekarzy ru-
skich, imienia Pirogowa, dowiadujemy się,
że w posiedzeniach jego, podzielonych na
dwadzieścia zgórą sekcyj, przyjmowało
udział przeszło 1,100 lekarzy, w przeważ-
nej części przybyłych z różnych okolic Ro-
sji. Do liczby uczestników należeli także,
w charakterze gości, dwaj znakomici praw-
nicy ruscy: senator Koni i prof. Tagancewj
pierwszy miał odczyt O stanowisku lekarza
jako eksperta na sądzie, drugi przemawiał
w kwestji tajemnicy lekarskiej. W liczbie
prelegentów, między innymi, znajdujemy
docenta miejscowej akademji medycznej
dora J. Rapczewskiego, który dwukrotnie
zabierał głos w sekcji bakteriologji; znany
okulista z Dwińska, dr. Noiszewski, wy-
głosił kilka odczytów w sekcji oftalmolo-
gji i cjlOrób nerwowych; przemawiali rów-
nież w kwestjach speeJalnych: dr. Watra-
szewski z Warszawy, oraz docent K. Wag-
ner i dr. Bartoszewicz z Petersburga. Czyn-
ny też bardzo udział w posiedzeniach
a-
zdu przyjmował prof. Mierzejewski, jako
zawiadujący sekcją chorób nerwowych i
umysłowych, i chociaż, stosownie do przy-
jętego zwyczaju, prof. M. z kolei ustępo-
wał swoje krzesło prezesowskie przyjezd-
nym przedstawicielom nauki, jednakże, dzię-
ki swej obszernej erudycji i umiejętności
prowadzenia dyskusji, pozostawał rzeczy-
wistym kierownikiem obrad, a szczere okla-
ski, jakie towarzyszyły każdemu niemal
przemówieniu prof. M., wymownie świad-,
czyły o uznaniu zasług naukowych naszego
znakomitego rodaka. Na ostatniem posie-
dzeniu sekcja postanowiła wyrazić prof. M.
swoją wdzięczność za jego pracę. Na jed-
nem z posiedzeń tejże sekcji, docent aka-
demji medycznej dr. Daniłło wygłosił od-
czyt o nauczaniu dozoru i pielęgnowania
chorych umysłowych; nowość przedmiotu,
oraz zajmująca treść wykładu, wywołały
obszerną dyskusję, sekcja zaś postanowiła
wyrazić prelegentowi swoje uznanie, jako
pierwszemu, który poruszył w Rosji tak
ważną kwestję. W wydanej w zeszłym ro-
ku, w języku ruskim, pracy, dr. D. znacz-
nie obszerniej opracował ten sam przed-
miot, z prawdziwą też przyjemnością do-
wiadujemy się, że książka ta ma być przy-
swojoną naszemu piśmiennictwu lekarskie-
/020_0001.djvu
20
KRA. .J
-"25
mu w przekładzie, który niezadługo ma
wyjść w Krakowie.
= Przedstawienie amatorskie, czwar-
te z kolei, odbyło się w poniedziałek, 31
z. m., na rzecz Tow. dobro Amatorzy, jak
Nykle, świetnie wywiązali się ze swego
tdania. Szkoda tylko, że p. Mielnicki, któ-
Igo umiejętne kierownictwo potrafiło wy-
orzyć z młodych amatorów poważne ar
rstyczne grono, tak uporczywie obstaJe
rzy jednoaktówkach, nie mogących osta-
i.ł.!i
'£loi.yć się na zajmują
y spektakl.
Vystawienie w grudniu r. z. f'redrowskie-
o 4: Wielkiego Bractwa» dowiodło, że ama-
)rzy wyśmienicie mogą odtworzyć całko-
rite typy, które w każdym akcie coraz
'yraźni
w ich grze się zarysowują.
I przyjemnością dowiadujemy się, że na
rzyszły spektakl, mający się odbyć dnia
i b. m., w sali klubu szlacheckiego (bł:a-
orodnoje sobranje), została wybraną try-
kająca dowcipem czteroaktowa komedja
,aufena ? Dziwy meteorologiczne.
Publiczność w szponach monopolu. Następca
ś. p. Aleksandrowicza].
+ Powróciłem przed chwilą z przechadz-
oj wieczornej po mieście i przyniosłem
sobą dwa, mimochodem zdobyte, spo-
Itrzeżenia. Jedno dotyczy handlu warszaw-
Ikiego, drugie-warszawianek. Przytaczam
)bydwa, opatrując każde komentarzem.
Zauważyłem przedewszystJi.iem, nie bez
:dziwienia, że w ostatnich czasach rozro-
.ła się u nas nadzwyczajnie jedna - z gałę-
:i handlu zbytkownego, a mianowicie: han-
leI wyrobami -jubilerskiemi. Do wystarcza-
ącej, jak sądzę, liczby dawnych firm, przy-
)yło więcej niż dwa razy tyle firm zupeł-
lie nowych, zaJmujących się przeważnie
lamą tylko sprzedażą biżuterji gotowej,
,prowadzanej głównie z zagranicy. Co krok
,potyka się dziś w Warszawie wys
awę
:klepową, roziskrzoną blaskiem złota i bry-
antów, co daJe miastu pozór grodu boga-
.ego i rozmiłowanego w świetności.
Komentarz. Lombard miejski przygoto-
ał do najbliższej sprzedaży ośm tysi@cy
Liewykupionych fantów - ilość dotąd nie-
'ywałą.
Spostrzeżenie moje co do warszawianek
)yło tegoż samego rodzaJu. Swemi stroja-
ni ma być zwiniętą - nie
dla braku roboty (o! bynaJmniej!), lecz dla
braku... zapłaty za nią.
Dochodzi mię jednak w tej chwili po-
ważniejsze echo życia warszawskiego. Dok-
tor Leon Konitz, znany i poważany aku-
szer, skończył pół wieku praktyki lekar-
skiej i jubileusz ten Tow. lekarskie odpo-
wiednią uroczystością uczciło.
Dr. Konitz jest jedną z naJ popularniej-
szych i najsympatyczniejszych postaci na-
szego miasta. Poważny a miły, uczony a
skromny, zjednał on sobie mir najpierw u
pacjentek, które odzywaJą się o nim z uwiel-
bieniem, a następnie u towarzyszów zawo-
du i u całego miasta. Ale bo też należy
on do tego pokolenia lekarzy, które dawa-
ło się nietylko admirować, lecz i kochać-
do pokolenia, którego główny przedstawi-
ciel, Chałubiński, legł w grobie z tak po-
wszechnym społeczeństwa całego żalem.
Dr. Konitz ma w le-
czeniu. Zawdzięcza on to głębokiej wiedzy,
wzmocnionej długoletnią praktyką, a prócz
tego swym osobistym przymiotom dobrego
i miłego człowieka. Jest on jednym z rzad-
kich lekarzy, którzy samem spojrzeniem,
uściskiem ręki, obejściem się przy egzami-
nowaniu, wzbudzają w chorym zaufanie.
A czynnika tego lekceważyć nie można:
uznaje potęgę jego nawet nauka.
Ujmująca delikatność, tak cenna dla każ-
dego chorego, a najbardziej dla chorej ko-
biety, znamionuje . sędziwego (latami tylko,
lecz bynajmniej nie wyglądem) jubilata. To
także właściwość starszego pokolenia, któ-
re dworskość i szacunek dla płci słabej na
każdem polu objawiać przywykło. Miałem
kiedyś sposobność porównywać pod tym
względem zachowanie się poważnego wie-
kiem i nauką d-ra Konitza z osobliwemi
manierami jednego ze świeżo wyklutych a
na protekcji wyrosłych lekarzy. Porówna-
nie to zdwoiło szacunek mój dla wiedzy i
charakteru jubilata.
W dzieją się rzeczy niebywałe.
Wisła puściła, lody spłynęły i lada dzień
ozwą się na rzece świstawki spółki, utrzy-
mującej żeglugę pomiędzy Warszawą a
Płockiem i Włocławkiem. Spółka bowiem
utrzymuje się i nadal, a co gorsza grozi
zmonopolizowaniem tego ważnego środka
komunikacji. Serca publiczności wieść ta
napełnia goryczą. Dopóki istniała konku-
rencja, publiczność była bożkiem, któremu
się kłaniano; przy monopolu schodzi do
znaczenia-ładunku.
Kto raz spróbował tej okropności, któ-
ra. się zwie jazdą na parostatku , ten, w rzeczach komunika-
cji, cierpieć już będzie do końca życia -
wodowstręt. Przy końcu sezonu zeszłorocz-
nego pojawiło się wybawienie z katuszy
monopolu pod postacią parostatku Towa-
rzystwa niemeńskiego, pod nazwą ,
otrzymawszy od spułki odstępne, statek
swój ze szranek konkurencyjnych wycofy-
wa. Szkoda!
Szczerby, poczynione tu i owdzie przez
śmierć Ś. p. Jerzego Aleksandrowicza, po-
czynaj ą się zwolna wyrównywać. Towa-
rzystwo ogrodnicze, któremu zmarły pre-
zydował, na ostatnich wyborach mianowa-
ło prezesem swym prof. Karola Jurkiewi-
cza. Wyborowi temu należy przyklasnąć.
Mazur.
Warszawa, 12 lut.ego.
-[Łaszczyriski contra Plą,skowski, czyli: o nie-
trwałości uczuć ludzkich wogóle, a polskich
spółek w szczególności. Nowa apostołka pe-
symizmu. Arcydzieła na bruku].
+ W prasie warszawskiej zrobił się hu-
czek--o . P. Łasz-
czyński (on to bowiem rolę U golina tego
odgrywa) jest pierwszym u nas l"edakto-
rem, który z przysługującego mu urzędo-
wo prawa korzysta na szkodę pisma, pu- J
bUczności i całego polskiego dziennikar- i
stwa. Zapewnia mu to sławę odrębnego
rodzaju.
I jaki był motyw herostratowej zacięto-
ści? Oto pan Ł. pogniewał si.ę- na swego.
wspólnika, p. Pląskowskiego, znanego humo- ,
rystę, który od lat dwudziestu był faktycz-
nym kierownikiem , . który (Ku--
rjen w obecnej postaci stworzył i który
talent swój tak ściśle z pismem zespolił,
że bez niego istnienie < Kurjera> pomyśleć
się nawet nie da. Pogniewał się, doprowa-
dził spór aż do wytoczenia procesu, a gdy
sprawę przegrał i ujrzał się w konieczno-
ści odstąpienia wspólnikowi części pisma
w drodze działów, powiedział: i, odmówiwszy podpisu redaktor-
skiego, pismo nicestwił. Prawdopodobnie uni-
cestwienie to okaże się w rezultacie czaso-
wym tylko letargiem, ale ,choćby <Świą-
teczny> zmartwychwstał, niepowetowaną
już będzie strata materjalna wydawców, a
moralna < redaktora odpowiedzialnego >.
Pragnąć też należy, apy ten wypadek,
w rodzaju swym pierwszy, był też zarazem
jedynym.
Pokrzywdzony niesłusznie p. Pląskowski
znalazł się nagle bez stanowiska i zajęcia.
Na szczęście, talent - nawet u nas-jest
pasem bezpieczeństwa, chroniącym od za-
tonięcia. Na zdolne pióro ulubionego War-
szawie humorysty rzuciły się zaraz łako-
mie obydwa «Ktlrjery> «Codzienny> i < War-
szawski> ), i , zamiast
razy jeden, przemawia dziś publicznie siedm
raz w tygodniu - nie zaniedbując równo-
cześnie procesu, toczonego w dalszym cią-
gu z zawziętym wspólnikiem.
A trzeba wiedzieć, że stawiano ich nie-
gdyś za wzór przyjaciół, że w kółkach
dziennikarskich < Włodzio> i «Adaś> ucho-
dzili za Kastora i Poluksa-o czem nawet
i w «Kraju> rozpisywano się z entuzja-
zmem z racji jubileuszu <Świątecznego».
I cóż jest na tej ziemi stałego!
Chyba, że ten talent jest już z natury
goryczą nasiąkły i pesymistyczny-jak na-
przykład talent nowej autorki, pani Ma-
rji Komornickiej, która świeżo wydanemi
gasi w czytelnikach ostatnie
iskierki wiary, odporności i energji. Autor-
ka ta; ogłaszaJąca siebie, nieco ryzykow-
nie, zwiastunem nowego, zupełnie doskona-
łego okresu powieściopisarstwa, przypomina
lekarza, któryby, wyegzaminowawszy pa-
cjenta, rzekł: < ciężko chory!» i odszedł -
nie zapisawszy recepty. Ta zresztą dziw.
na, a nawet oburzająca taktyka w coraz
powszechniejszem znajduje się użyciu, i pod
tym względem pani K. nic nowego do lite-
ratury nie wnosi. Nazywa się to barba-
rzyństwo:
/021_0001.djvu
;\!1 /.
.'
t,eydzieł starych mistrzów malar-
.'1t1aątonasZce nie posiada ani jednego
":Uafaela,Tycjana i t. p. Tymcza-
'.i ..'
sJę okazało? Oto arcydzieła ma-
j'tpkie .aprzedaj-ą u nas handlarze kapoto-
:
łI&1uUC"y.. Szkoda jednak, że te kruki
ą. sił' do nich drogą niezupełnie le-
.
.'t" jak to zdarzyło się niedawno ze
i .
. ' . ...'...' _ . ,Qbratem szkoły holenderskiej Adrja-
.:
vv:ena, który pochodził z kradzieży
.i,.J
ldrezdeńskiej. Nabywca a zara-
.' i
rYWca cennego płótna odesłał go
,')i.:powrotem do Drezna, i spodziewa
,t)"ffąca marek przyrzeczonej nagrody.
,.;
;,;)" . Urbanus.
Jtt>,;
l">,.:.,' , .
:1,:+ i Zastępstwo. Gazety petersburskie do-
, .i
, w czasie nieobecności JE. jenerał-
pbernatora Gurko, wyjeżdżającego dla odpo-
czYnku I 'poprawienia zdrowia, sprawami cy-
,,
Inemi warszawskiego jenerał-gubernatorstwa
.wladywać będzie jenerał-lejtnant br. Medem,
dowództwo zaś nad wojskami obejmie starszy
JOJDoenlk JE., jenerał infanterji Pawłow.
. 4- Imiona źydowskie. W r.z. warszaw-
'akl komitet giełdowy wniósł prośbę do minl-
.Bterstwa finansów o uchylenie rozporządzenia
,warszawskiego ober - policmajstra względem
'ł-iion żydowskich. Rozporządzenie to, jak wia-
lIomo, wzbrania żydom wypisywania na szyl-
dach Imion chrześcjańsklch i nakazuje używa-
D1e takiego Imienia, jakie dana osobistość 1'0-
'.Iada w metryce urodzenia. 'Varszawski ko-
1IIitet giełdowy w podaniu swem uskarżał się,
li rozporządzenie owo źle wpłynie na intere-
sy handlowe żydów. Ministerstwo finansów
Vi tych dniach, jak donosi «Now. Wr.», prze-
słało wiadomą prośbę do opinji warszawskiemu
,jenerał-gubernatorowi, przyczem' nadmieniło,
: iż w rozporządzeniu policji warszawskiej nie
,widzi żadnych przeszkód dla prawidłowego i
pomyślnego handlu. JE. p. jenerał-gubernator,
po rozpatrzeniu tej sprawy, p08tanowił roz-
porźądzenle p. ober-policmajstra utrzymać
.wdawnej mocy, wskutek czego jen.-major Klej-
gels zalecił, jak donoszą pisma warszawskie,
kOl!lisarzom cyrkułowym, aby rozporządzenie to
lo calI\> ścisłością zostało wykonane przed dniem
lo kwietnia r. b., jako terminem ostatecznym.
, + Szkoła wojskowa. Korespondent war-
szawski do «Piet. Wied» wskazuje na koniecz-
DOŚĆ otworzenia w Warszawie szkoły wojsko-
wej, której brak silnie odczuwa ludność ruska,
przeważnie z wojska złożona, i pragnąca wy-
chować swe dzieci w swoich tradycjach. «Ja-
ko przyczynę niemoZliwości otworzenia w War-
szawie takiej szkoły, wskazują-mówi kores-
pondent-na przykład istniejącej tu niegdyś
csśkoły podchorążych», z której wyszli prze-
, wódcy powstania polskiego z r. 1830». Ale
ta przyczyna, według korespondenta, istnieć
4zlś nie może, ni&pożądany zaś napływ do
sZkoły młodzieży nieruskiej można znacznie
ograniczyć stosowną ustawą, którabr zalecała
dzieci z małżeństw mieszanych lub nieprawo-
" sławnych wysyłać do szkół wojskowych w gu-
berniach centralnych. O potrzebie takiej szko-
ły rządowej w Warsząwle świadczyć ma otwar-
.. ta "IV. r. z., przy ul. Zórawiej, prywatna szko-
ta przygotowawcza, której wychowańcy wy-
jetdżają następnie do Pskowa, Połocka, Kijo-
wa lub Petersburga.
+ Polscy robotnic! w Niemczech.
Warsz. Dn.» podnosi sprawę wychodźctwa
włościan z Królestwa polskiego na roboty do
W. Ks. poznańskiego, na Szlązk, a nawet i
do Saksonji. Uważając owo wychodźctwo za
i)bjaw ważny, bo co roku powtarzający się,
1tIę
normalny, a przytem wywołany miernem
1n'nagradzaniem robotnika w kraju, «Warsz.
",DII.
podaje projekt uregulowania tego sezo-
ł.Ow
o wychodźctwa przez zaprowadzenie spe-
. pjaln
h paszportów robotniczych ze zniżoną
opłątą. Takle udogodnienie pozwoli włościa-
110m jawnie wynajmować się na roboty zagra-
;)liczn'e przez zawieranie umowy w urzędach
"'gminnych i uchroni ich od dzi
praktykowa-
i Dęgo wyzysku i od przekra
ania się przez
granicę, za którą, jako zbiegli, nie mogą już
".&łeić. ani opieki, ani pomocy ze strony tam-
jszych przedstawicieli władz ruskich.
+ Komitet Towarzystwa sztuk pięk-
I1Joh w Królestwie polskiem ogłasza, że do-
roozna wystawa sztuk pięknych w
lonachjum
Dtwartą zostanie w d. 1 czerwca i trwać bę-
«&la do połowy października r. b.; meldować
. razy można do d. 1 kwietnia, nadsyłać zaś
d. l do 20 kwietnia. Tenże komitet wy-
......)a, w jaki sposób mogło sIę zdarzyć, że,
.', tera,tnlejszym systemie losowania premjów,
:;\
ł ,..ów jodneg, ",",pond"t., ni, p.dł.
na W'Yln'ana; losy te bowiem w równych
KRA J
prawie częściach weszły do składu dwóch se-
ryj po 50 biletów; jak wiadomo, na każdą ta-
ką serję wypada jedna wygrana, która w da-
nym wypadku padła na losy innych kores-
pondentów.
+ Wystawa. «Piet. Wie d.» słyszały, iż
podniesiono projekt urządzenia w Wanzawle
w r. 1895 wystawy rolniczej, przemysłowej i
artystycznej, na pamiątkę 30-lecia uwłaszcze-
nia włościan w Król. polskiem. Znaczną część
wystawy zająć mają wyroby włościańskie, a
to celem skonstatowania postępów, jakie uczy-
nili włościanie, po swe m uwłaszczeniu"w d!iie-
dzinie przemysłu I rolnictwa.
+ Wyświęcenie. «Swiet» donosi, iż w d. 23
stycznia w warszawskim soborze katedralnym
z rąk JE. arcybiskupa Flawjana otrzymał.
święcenie 49-letni Bazyli Heken, dymisjonowa-
ny kapitan armji pruskiej, który uczestniczył
w kampanjach węgierskiej i francuzko-pruskiej,
w r. 1890 przyjął prawosławie i od r. 1891
był psałterzystą przy cerkwi poselskiej w Ber-
linie.
-......--
LISTY Z PROWINCJI.
Wilno, 28 stycznia.
[Atmosferyczne zaburzenia. Ochronka I zre.
formowany
dom pracy». Walka o śluby.
Wypadek w młynie].
D Wskutek niebyv;ałych u nas w stycz-
niu ulew ogromnych popsuły się drogi do
tego stopnia, że niepodobna prawie myśleć
o żadnych dostawach cz¥ to zboża, czy ma-
terjałówopałowych. Pola stoją pod wodą,
a rolnicy przewidują, że ozimina, zwarzona
juz nieco mrozem grudniowym, wymoknie
teraz ostatecznie. Cukiernie, apteki, bro-
wary, restauracje pozostały gez kawałka
lodu, najgorzej jednak wyszły Snipiszki, od-
cięte obecnie prawie zupełnie od reszty
miasta.
(Dom pracy» ulegnie znacznej reformie:
ma być wkrótce przy nim założona ochron-
ka dla dzieci, pozostawionych bez dozoru,
gdy ich rodzice wychodzą na robotę. )t[j-
nisterstwo skarbu ma udzielić na wzniesie-
nie budowli funduszu w formie długotermi-
nowej pożyczki bezprocentowej, a miasto
da zapewne potrzebną na to ilość gruntu.
Nadto «dom» prawdopodobnie pozbędzie się
charakteru półszpitalnego, obejmując w so-
bie kilka specjalnych warsztatów i pra-
cowni, gdzie wykolejony rzemieślnik o każ-
dej porze będzie mógł znaleźć pracę, stół
i mieszkanie .za bardzo skromną opłatę.
Otóż podobny zakład, jako ochronka i jako
warsztat; rachować mógłby na powodzenie,
oraz przynieść wielką pomoc ubogim rodzi-
com i rzemieślnikom pod tym tylko wa-
runkiem, że nie będzie zbyt oddalony od
miasta; mag-istrat zaś może ofiarować na
ten cel tylko odległe, zamiejskie pustko-
wia.
. Izraelici tutejsi walczą obecnie z poglą-
dami prawa na żydowskie obrzędy ślubne.
Rabin Gincburg, wyr{)kiem sądu okręgo-
wego wileńskiego, potwierdzonym przez
izbę sądową, skazany został na dwa mie-
siące wieży za danie ślubu bez posiadania
wymaganych przez prawo atrybucyj. Obro-
na odwołała się do senatu, który, po wy-
słuchaniu sprawy w d. 3 grudnia r. z.,
odłożył ogłoszenie wyroku do końca stycz-
nia.
W
łynie parowym Brzozowskiego na
ulicy Swiętostefailskiej, robotnik, żyd, pra-
cujący nad oczyszczaniem maszyn, został
zgnieciony prawie na miazgę tak gwał-
townie, że nikt nawet jego krzyku nie sły-
szał i dopiero później wypadek ten spo-
strzeżono.
A. R. Z.
Wilno, 31 stycznia.
[Sprawy miejskie. Koncert Miry Heller].
D Kwestję przejścia góry Zamkowej
w zawiadywanie władzy wojskowej na ostat-
niem posiedzeniu rady miejskiej rozwiązano
na korzyść miasta. Góra Z\mkowa potrzeb-
ną będzie i ważną jest niezmiernie w spra-
wie wodociągowej. Teraz właśnie odbywają
się narady komisji nad dostarczeniem mia-
21
stu wody - prawdopodobnie okaże się po-
trzeba urządzenia jednego wielkiego rezer-
woaj:u na którym z wysokich punktów mia-
sta, a na ten cel właśnie najodpowiedniejszą
jest góra Zamkowa.
Odbyły się też wybory członków komi-
sji sanitarnej. W rezultacie zostali wy-
branymi na lekarzy sanitarnych doktorzy:
Borodzicz, Sławiński, Rod;liewicz, Guricki,
Kleczkowski i Sawicki.
Świetny koncert Miry Hellerówny i ba-
rytona Czernowa-odbył się. wczoraj w sali
oficIJrskiego klubu. W sali było tyle pu-
bliczności ile się tylko zmieścić mogło. Mi-
ra śpiewała z wdziękiem i ekspresją masę
ślicznych rzeczy, nad program chętnie do-
dawała po jednej, a nawet po dwie rzeczy d(}
każdego numeru. Oczarowała wszystkich i
śpiewem i nadobną powierzchownością. Czer-
now też bardzo się podobał - śpiewał na
bis dużo, a najwięcej podobał się prolog
z «Pajaców» i Torreador z op. «Carmen».
Iskra.
Wilno, 29 stycznia.
[Towarzystwo cyklistów].
D Według wydanego świeżo pierwszego
rocznego sprawozdania cyklistów wileńskich,
członkami honorowymi Towarzystwa są na-
stępujące osoby: pp. naczelnik okręgu wo-
jennego, gubernator, kurator okręgu nau-
kQwego i przedstawiciele klasy urzędniczej.
Członków czynnych, opłacających po 12 rs.
rocznie, początkowo zapisało się 125, ale
z tych część się usunęła, wskutek «nie-
dość urozmaiconych programów», tak że
obecnie pozostało 88, między którymi ma-
my kilkunastu lekarzy i adwokatów, wielu
wybitniejszych obywateli, przemysłowcó w
i kupców, oraz kilku przedstawicieli ary-
stokracji. Dochodu Towarzystwo miało ru-
bli 1,366, rozchodu tyleż prawie, gdyż
z końcem roku pozostało w kasie gotówki
całe 20 kop. Najgłówniejszą pozycję stano-
wiły koszta budowy pawilonu ozdobnego
w gaju bernardyńskim, który jest głównem
polem popisów panów (sprężystych». To-
warzystwo, któremu ustawa nie pozwala
na urządzanie wieczorków z wintem i tań-
cami, zamierza założyć salę gimnastyczną.
Lełuwisław.
Kowno, 6 stycznia.
[Działalność organów sanItarnych. Miasta po-
wiatowe objQte nową ustawą miejską i po.
datkiem kwaterunkowym].
D Pomimc, iż podwórza domów kowień
skich doprowadzono już do pewnego stop-
nia czystości, jednak pozostaje jeszcze bar-
dz'o dużo do zrobienia; żadna komisja nie
potrafi utrzymać miasta w porządku, nie
mając na to dostatecznych funduszów, a te
w tym roku zmniejszyły się o 90°,0 i zre-
dukowane zostały do rs. 600! Więcej nieco
uwzględniono inne potrzeby zdrowotności,
przeznaczając 1,060 rs. na utrzymanie le-
karza miejskiego (którego dotąd nie mieli-
śmy) i urządzenie kamery dezynfekcyjnej,
oraz 1,000 rs. na stację bakterjologiczną
przy rzeźni miejskiej. Komisja sanitarna
ze swej strony zbadała stare domy, grożą-
ce zawaleniem się: jedne kazano opróżnić
natychmiast, inne jeszcze pozostawiono na.
czas jakiś w spokoju. Komisjom powiato-
wym wytykają niektóre błędy: tak np.,
w Telszach umieszczono w szpitalu chole-
rycznym oprócz chorego i jego zdrową ro-
dzinę, w celu izolowania jej od innych
mieszkańców. W Rosieniach wydano roz-
porządzenie, żeby proboszczowie posiadali
odpowiedni zapas wapna niegaszonego dla
zasypywania trupów cholerycznych, grze-
banych na cmentarzu; komisja gUbernialna
rozporządzenie to zniosła. Nową ustawę
otrzymają następujące miasta w gub. ko-
wieńskiej: Wiłkomierz, Poniewież i Sza wIe.
Telsze zaś, Rosienie, Nowoaleksandrowsk,
Widze i Szadów-tak zwany ograniczony
samorząd. Podatek od mieszkań obowiązuje
mieszkańców: Poniewieża, Sza we l (IV kla-
sy), Telsz, Rosien, Nowoaleksandrowska i
Kiejdan (V klasy). W m. Janowie ustano-
/022_0001.djvu
22
KRA J
.M5
wiono prawosławną parafję przy cerkwi
św. Ducha.
Żm.
Z mińskiej gub., 29 stycznia.
[Upadek drobnego przemysłu. «Postęp> ludo-
wy. Nauczyciele wiejscy. Sytuacja ekono-
miczna]. .
O Dzienniki ruskie zaznaczyły niedaw-
no upadek drobnego przemysłu wiejskiego
w głębi Cesarstwa; ten sam objaw smut-
ny obserwujemy w miejscowości naszej.
Nietylko bowiem ze zmianą stroju ludowe-
go na kosmopolityczny, zarzucono wyrób
tkanin domowych, ale w ogólności rzemieśl-
nicy, których fach dzisiaj powinien być po-
płatnym, przerzedzili się niezmiernie. Za-
ledwo gdzieniegdzie na wsi spotkać moż-
na dobrego rymarza, mularza, stolarza, ko-
łodzieja, powoźnika; od biedy znajdą się
jeszcze zduni i stolarze, są to jednak po
większej części żydzi, lud zaś zaniechał
kształcenia się w rzemiosłach i ogrodnic-
twie, brak nam również fachowych kucha-
rzy, stajennych, pastuchów, owczarzy, do-
zorców i t. d.
W szkole nasz chłop uczy się czytać i
pisać nie dlatego, aby później mógł korzystać
z książek, traktujących o gospodarstwie,
lecz, poduczywszy się nieco, myśli tylko o
czarnym surducie, zegarku, kaloszach i o
stanowisku chociażby pomocnika pisarza
gminnego.
Korespondent cMinsk. .,Listka> z Koj-
danowa podaje fakt charakterystyczny:
przed kilku laty mieszkańcy tego miastecz-
ka, niby to ze względów morahiych, prosili
o przeniesienie targów niedzielnych na
czwartki i o pozwolenie na odczyty nie-
dzielne. Rozumie się, koncesję otrzymano
prędko, lecz skutek, mówi korespondent,
był fatalny: żaden odczyt nie został wypo-
wiedziany, lud zaś ma teraz sposohność
upijania się w szynkach miejskich nie raz,
jak to bywało dawniej, lecz dwa razy na
tydzień.
Stan ekonomiczny nie uległ żadnej zmia-
nie: zboża mamy mało na sprzedaż, ceny
minimalne, a handel w zupełnym zastoju,
tak że dochody nie
okrywają prawie kosz-
tów :produkcji. Najniższe jednak klasy zy-
skują na zarobkach i taniości produk-
tów.
Al. Jelski.
Jurjew.
::!:: W d. 17 z. m. rozpoczęły się w Jurje-
wie obrady inflanckiego T o war z y s t w a
e k o n o m i c z n O-l' o l n i c z e g o. Prezes
obrad, von Ettingen, zaznaczył w swojej mo-
wie, iż rolnictwo w kraju nadbaltyckim prze.-
bywa kryzys, którego powody widzi w nie ob-
sadzeniu katedry agronomji w uniwersytecie
jurjewskim, skutkiem czego brak dziś w kraju
wy kształconych gospodarzy, świadomych wszyst-
kich ulepsze:4 ostatnich. Dodał nadto mówca,
iż podniesienie się rolnictwa w kraju nadbal-
tyckim zależeć będzie jedynie od usiłowań zie-
mian miejscowych, gdyż na pomoc minister-
stwa rolnictwa, które będzie zajęte przede-
wszystkiem sprawami guberni centralnych, li-
czyć wiele nie można. Ostatnie oświadczenie
p. Ettingena podnosi , mówiąc, iż
godnem najwyższej pochwały jest wzywanie
towarzyszow do pracy samoistnej i do samo-
pomocy, to jest do niepokładania jedynej na-
dziei w tworzącem się ministerstwie rolnictwa,
co, niestety, czynią wszyscy ziemianie ruscy.
W tych dniach b a n k miejski w J u l' j e w i e
obchodził 25-letni jubileusz swego istnienia.
Bank ten cieszy się, jak piszą , weszło w stosunki z ministerstwem
wojny w sprawie b e z war u n k o w e g o
w z b r o n i e n i a nadal k o lon i s t o m
cudzoziemskim nabywania ziemi w o krę g u
kubańskim.
!!!f!!!!!!!!!!!
ZDALEKA I ZBLlZKA.
J. Wielka zbiorowa fotografja członków
Tow. przyjaciół nauk, wykonana na uczczenie
jubileuszu hr. Cieszkowskiego w poznań-
skim zakładzie fotograficznym Rivoli, na najbriż-
szem walnem zebraniu Towarzystwa :doręczo-
ną zostanie sędziwemu jubilatowi. N a wielkich
rozmiarów kartonie mieści się około 300 fo-
tografij członków Tow. przyjaciół nauk wśród
ozdobnych emblematów, przedstawiających nau.
kę, herby i t. p. i mieszczących napisy naj-
ważniejszych dzieł naszego filozofa. Dokoła
wielkiej, znakomicie wykonanej fotografji ju-
bilata grupują się fotograf je członków zarzą-
du i członków honorowych Towarzystwa, po-
między innemi niedawno zgasłego mistrza Ma-
tejki, oraz Roepella i Micheleta. Całość wy-
konana jest bardzo artystycznie.
J. Henryk Siemiradzki ukończoną już
kurtynę dla teatru krakowskiego wystawił
w Rzymie na widok publiczny, za opłatą na
cel dobroczynny, w sali dawnego Aquarium.
Wspaniałe to dzieło licznych znajduje wielbi-
cieii. Zwiedzała wystawę królowa Małgorzata
w asystencji syndyka miasta, prezesa akade-
mji św. Łukasza i kilku innych osób. Królowa
dłuższy czas rozmawiała z artystą i zapyty-
wała go, między innemi, o wyniki doświad-
czeń warszawskich z Eusapją Palladino. Obie-
cała też odwiedzić wkrótce i prywatną pra-
cownię Siemiradzkiego.
-L Paderewski został obywatelem ziem-
skim, jak donosi była wprawdzie starym pancerni-
kiem, ale nie wzbudzała żadnych obaw. Po.
wodem tedy jej całkowitego zatonięcia była:
1) choroba nerwowa kapitana Jenisza i 2) nie-
udzielenie natychmiastowej pomocy w chwili,
kiedy «Rusałka> wpadła na skałę podwodną.
Na zasadzie tego, sąd wojenny uznał winę
kontr-admirała Buraczka, iż nie przekonał się
osobiście o stanie zdrowia kap. Jenisza przed
wysłaniem «Rusałki> na morze w czasie nie-
pewnej pogody; kapitana zaś II rangi Łusz-
kowa - że na łodzi , córką b. redaktora «Prawi1i. Wiestn.>,
znanego pisarza Danilewskiego. Sąd skazał Po-
powa na pozbawienie wszystkich praw i przywi-
lejów i na zesłanie na lat 16 do gub. jcnisiej-
skiej, bez prawa oddalania się ze wskazanej
miejscowości w ciągu lat czterech. Włościan
Sztykowa i Obucbowicza skazano do rot aresz-
tanckich.
Izba sądowa warszawska rozpatrywała
ponownie skargę incydentalną braci Kusz-
lów przeciw 'for. kred. ziemskiemu. Izba,
zgodnie z wyrokiem senatu, uznała, że sądy
ogólne są kompetentne do osądzenia tej spra-
wy. Akty mają być przesłane ponownie do
sądu okręgowego warszawskiego, celem osą-
dzenia sprawy in merito. W imieniu pp. Kusz-
lów stawał adw. pJ,'zys. Śliwowski, w i1nieniu
Tow. kred. ziemskiego adwokat przys. Feliks
Dębski.
OGÓLNE.
Roztrząsając, według praw istuiejących
w Królestwie polskiem, sprawę odpowie-
dzialności osób, które wspólnie popełniwszy
przestępstwo, zawinił! względem poszko-
dowanego, narażając go takiem łącznem
przestępstwem na straty, senat rządzący do-
szedł do wniosku, iż w kodeksie cywilnym
Królestwa polskiego niema żadnych postano-
wień stosownych, uchwały zaś, które niegdyś
istniały w tej materji, pomieszczone były w ko-
deksie karnym, zamienionym dzisiaj przez usta-
wę karną. Ponieważ zaś w ustawie tej, wzglę-
dem odszkodowania za straty, zrobiono odsy-
łacz do szczegółowych praw, zamieszczonych
w tomie X, cz. I , a w rozpo-
rządzeniu o rozciągnięciu mocy tej ustawy o
karach na Król. polskie, niema wzmianki o
niemożności zastosowania wiadomego odsyła-
cza, paragrafy tedy t. X, cz. I «Zbioru praw>
należy uznać za wchodzące w skład ustawy
karnej i należy je, po wyjaśnieniu senatu rzą-
dzącego, uznać za prawomocne także i w Kró-
leętwie polskiem.
Ze względu na wiele zmian zasadniczych,
zaszłych w ostatnich czasach w prawodaw-
stwie ruskiem, a także ze względu Ila mnó-
stwo dopełnień i uwag, dodanych do «Zbioru
praw>, postalIowiono, jak się dowiaduje «Graż-
danin», cały «Zbiór praw- wydać pod no-
wą redakcją. Wydawnictwo to ma wyjść
z druku w r. 1896. Jednym z głównych re.
daktorów będzie profesor uniwersytetu peters.
burskiego, M. Siergiejewski.
Prokuratorję w sądach okręgowych
kieleckim, łomżyńskim, piotrkowskim, siedlec-
kim i grodzieńskim wzmocniono przez doda-
nie każdemu z tych sądów jednego towarzy-
sza prokuratora.
NOMINACJE.
Mianowani: członek konsultacji pr
min. sprawiedl. Nosow-prezesem depart. izb)'
sąd. w Wilnie; wice-prezesi sądów okr.: kalio
skiego Solowjew, kowieńskiego Możajew j
warszawskiego Rożdiestwienski - członkami
izb sądowych: pierwszy w Warszawie, pozo.
stali dwaj w Wilnie; podprokuratorowie prz)
sądach okr.: w Humaniu Bieriezowski, w Now.
gorodzie Nowicki i w Piotrkowie Grigorjew-
członkami sądów okr.: pierwszy w Humaniu
drugi w Nowe;"orodzie, trzeci w Kielcach; sę'
dzia pok. okI'. bałck., gub. podolsk., Szuga
jewski-prezesem zjazdu tegoż okI'. na bieżą
ce trzylecie. Przeniesieni: członkowie sądó
okr.: w Nieżynie Morozow i w Kiszyniowil
(na pow. chonimski) Sierociński-pierwszy d(
Kijowa, a drugi do Libawy. Uwolniony
członek izby sąd. w Warszawie Budziński-
na własne żądanie od slnżby.
KURJER KOŚCIELNY.
Z WATYKANU.
** Leon XIII uczestniczył w nabo
żeństwie żałobnem, ja,kie się odbyło w ka
tedrze św. Piotra i Pawła na intencję Piua
IX-go, przyczem udzielał obecnym absolucj
Wbrew obiegającym pjJgłoskom o rzekoIW
chorobie papieża, cieszy się on zupełnem zd
/023_0001.djvu
ulloteJist....łe tałobnem wzięło udział
. .brdynalakle, członkowie ciała dy-
r-"CfMłO i niezliczone tłumy publlcz-
'... We4ług Iłów gazety (M
morial Dlplo-
"q1le:t, hr. Wlttgensteln; jeden z wodzów
irijł btol1ckłej w Niemczech, opowiadał
rObI. priyjaciołom, I
król włoski Humbert
.:LeOna XIII o współudział w sprawie
...
jettłł. Brcyljł.
DJECEZJE.
:
. DonOSZ/ł nam z Mita wy: Pojezuicka
a katolicka wymaga odnowienia
..; Wł1rJ!4trz jak 1 zewnątrz. Paraf janie
,
bf& 1,600 osób odznaczaja, się pobożno-
.:'tek1r1ęc potrzebom duchownym mogłoby
liiIólduclyn11! nie mniej jak trzech lub czte-
Mb Dlęty, stale tu przebywających; duchow-
I! ol jednak muszą być zarówno dobrymi lin g-
natam1. ze względu na różnojęzyczność para-
. Tak np. na mszy uczniowskiej różaniec
piawa się po litewsku, przed sumą mówi się
tuan1e niemieckie, po sumie polskie, a potem
1!Ił'04:Z8 litewskie albo łotewskie. Podczas na-
'ołeJ1stwa na chórze śpiewają po niemiecku, a
upł1kacje po polsku. M. D. s.
ZAGRANICZNE.
*" Najprzew. ks. arcybiskUp gnieźnień-
Iti wydał list pasterski na post, w któ-
tJIII w wymownych słowach wykazuje u
y-
DnoM i błogosławieństwo pracy. List ten
Jdclytano, ze wszystkich ambon arch idjecezji.
, ,
KURJER SZKOLNY.
KRAJOWE.
.*. Komitet naukowy przy ministerstwie
oświaty uznał za właściwe wykluczenie z egza-
minów dojrzałości konstrukcyjnych zadań
geometrycznych, wymagających zbyt wiele
czasu dla uprzedniego zaznajomienia się z ich
metod/ł, a głównie z zastosowaniem jej przy
rozwiązywaniu zadań. W zupełności podziela-
J4c oplnję komitetu naukowego, p. minister
oświaty rozesłał do pp. kuratorów okręgów
naukowych cyrkularz, w którym zaleca, aby na
przyszłoM konstrukcyjne zadania geometrycz-
ne wykluczyć z zakresu ćwiczeń piśmiennych
przy egzaminach dojrzałości.
* * * Ministerstwo oświaty, wspólnie z jene-
r&ł-gnbernatorem Finlandjl, hr. Heidenem, po-
stanowiło, celem jak najlepszej organizacji
Slkół w Księztwie, obowiązki zarządzania
wszystklemi tamtejszemi szkołami msklemi po-
wierzyć pomocnikowi kuratora okręgu peter
-
bUrBklęgo, L. Ławrentjewowi. Nadto udzielono
p. Ł. prawa przyjmować udział w sesjach ko-
mitetu doradczego dla spraw szkół ruskich
w Finlandjl.
'*** Jak wiadomo, szkoły handlowe przej-
dą. z ministerstwa oświaty pod zarząd mini-
sterstwa finansów. , przedewszyst-
kiem określa prawa poddanych państw obu,
którzy czasowo lub stale Przebywają na
terytorjum jednej ze stron, związanych
umową. Poddani Rosji i Niemiec korzysta-
ją z jednakowych praw z rdzenną ludno-
23
śCią w zajęciach handlem i przemysłem i
nie ponoszą żadnych, dla nich wyłącznie
ustanowionych ciężarów. Wszelkie przepisy
wyjątkowe mogą być stosowane do ruskich
lub niemieckich poddanych wtedy tylko,
gdy wydane zostaną dla wszystkich bez
wyjątku cudzoziemców. Tenże przepis sto-
suje się i do praw posiadania majątków
nieruchomych i ruchomych. Poddani jednego
państwa, mieszkając w drugiem, nie podlega-
ją powinnościom naturalnym, jak służba
w wojsku, we flocie, w sądach i administra-
cji, z wyjątkiem obowiązku opieki. Tow. ak-
cyjne i wszelkie spółki korzystają w obu
państwach z opieki prawa im przynależnej.
Obie strony nie będą w niczem tamo-
wać wolności handlu wzajemnego, z wy-
jątkiem przedmiotów,' stanowiących mono-
pol rządowy, lub użnanyc,b. za niebezpiecz-
ne dla zu.rowia lub spoRoju publicznego.
Wszelkie ustępstwa w taryfie poczynione
jakiemukolwiek innemu państwu, przysługu-
ją RotUi, a ewentualnie Niemcom, jako
państwom najwięcej wzajemnie się fawory-
zującym. Towary, przewożone transito, wol-
ne są od wszelkich opłat, niezależnie, czy
dostawa ich odbywa się wprost, czy też
z przeładowywaniem i przechowaniem w skła-
dach. Kupcom i komiwojażerom przysługu-
je prawo podróżowania po obu krajach nie
z . towarami, lecz tylko z próbkami. Tak
Rosji jak i Niemcom wolno ustanawiać tary-
fy przewozowe na kolejach, lecz bez wy-
różniania poddanych stron obu, którzy ze-
chcą z nich korzystać. Umowa zawiera się
na termin dziesięcioletni, do dnia 19 (31)
grudnia 1903 roku. Jeżeli którakolwiek ze
stron nie oświadczy się na rok przed ukoń-
czenit>m terminu z chęcią zerwania umowy,
takowa trwać będzie nadal. Następnie zaś
zerwanie trwającej po terminie umowy na-
stąpić może w rok po złożeniu przez jedną
ze stron odpowiedniego oświadczenia. W osob-
nym protokóle, stanowiącym nieodłączną
część traktatu, postanowiono. że różnica ceł,
pobieranych w Rosji od towarów przywożo-
nych drogą morską w porównaniu z dostarcza-
nemi 'przez granicę lądową znosi się i że odtąd
żadna taryfa dyferencjalna nie może mieć
miejsca. Z drugiej strony Niemcy zobowią-
zały się nie ustanawiać na żadnej ze swoich
granic dogodniejszych ceł od istniejących
na ruskiej. Umawiające się strony zacho-
wują prawo żądania świadectw pochodze-
nia towarów, przyczem dołożą starań, że-
by formalność ta nie krępowała handlu.
Ważnym jest punkt 13 protokółu, w któ-
rym strony zastrzegły sobie prawo usta-
nowienia osobnej umowy względem żeglugi
na rzekaeh Wiśle, Niemnie i Warcie. Stro-
ny umawiające się zwrócą szczególną uwa-
gę na udostępnienie taryf kolejowych, zwłasz-
cza komunikacji bezpośredniej. Te ostatnie
taryfy będą ustanowione dla niemieckich
miast portowych: Gdańska, Królewca i
Memla, zarówno dla wywożonych, jak i dla
wwożonych do Rosji towarów. Przytem
opłata za przewóz, pobierana w Rosji do
portów niemieckich, zostanie utrzymaną na
jednakowej skali z opłatą ustanowioną za
przewóz do portów ruskich, Libawy i Ry-
gi. Punkt ten umowy obowiązuje tylko
koleje rządowe, lecz rządy postarają się
skłonić i drogi prywatne do przyjęcia tych-
że warunków. Gdyby jednakże koleje pry-
watne nie chciały na to przystać, to i dro-
gi żelazne rządowe obu państw zwolnione
zostaną od wykonania tego punktu umowy.
Tak brzmi w głównych zarysach projekt
traktatu nowego.
.'.\J
,
'1
Zmiana ruskiej taryfy celnej I
Ogłoszone już zostały zmiany, jakie w ta-
ryfie celnej Rosji i Niemiec sprowadzi trak-
tat handlowy. Rozpoczynamy dziś od po-
dania zmian w ruskiej taryfie celnej. Po--
nieważ zaś odnośne cyfry mają tylko wte-
dy znaczenie informacyjne, gdy je porów-
nać można z obecnemi taryfami, więc po-
/024_0001.djvu
24:
dajemy pOlllZe) odpowiednie zestawienie
obowiązujących taryf i zmian, zaprojekto-
wanych w taryfie do traktatu handlowego.
Nadmieniamy, że uwzględnione tu już są
także zmiany, które przyznane zostały
Francji w traktacie handlowym, a obecnie,
jeżeli traktat z Niemcami przyjdzie do
skutku, i :Niemcom przysługiwać będą.
CŁO
. .
.
]
."I
t'.t'
..<
4 Dekstryna. . . . . . . . . . . . .
l\Iąka kartofiana.......
5 t Warzywa (cebula i czo-
snek) . ... . . ... .. . . . . . .
5" Cykorja. . . . . . . . . . . . . . .
6 t Owoce. . . . . . . . . . . . . . . .
26 Chmiel. . . . . . . . . . . . . . .
46' Wyroby ze szcze
iny...
55' Skóry wyprawne. . . . . . .
55' »
55 3 Pasy transmisyjne. . . . . .
56 Z M 2-go skóry piżmow-
cowe .................
56' Skóry z czerwonych li-
sów (i części tych skór
nie wymienione w:NY 56 t)
573 Rękawiczki za funt. . . .
Fabrykaty ze wszystkich
skór za funt. . . . . . . . . . .
Notesy i portfele. . . .. . .
Wyroby drewniane.. . : .
»
»
Cemeat i wyroby z cem..
Bursztyn. . . . . . . . . . . . . .
Glinka szamotowa . . . . .
74' Garnki................
74 2 l\1iski i naczynia ozdo-
bione . . . . . . . . . . . . . . . . .
Płyty do wykładania po-
sadzek i ścian także gla-
zurowane jednokolorowe
Złocone i różnokol.. . . . .
Krukwie do wód mine-
ralnych . . . . . . . . . . . . . . .
75' Fajans jednokolorowy. .
75 3 »różnokolorowy i
złocony .. . . . . . .
76 t Majolika.. . . . . '. . . . . . . .
77'b Szkło dęte....... . . . . .
77 3 »szlifowane bez oz-
dób............ .
79 t Węgiel kamienny......
79's Koks.................
96' Spat ciężki. . . . . . . . . . . .
96 3 Barjum...............
100' Sole chemiczne. . . . . . . .
108" Kwasy różne chem. . . . .
109 2 Koperwas miedzi. . . . . . .
111 Antrachina i emetyki. . .
112 Chemikalja. . . . . . . . . . .
113 Lekarstwa. . . . . . . . . . . .
117 t Oliwy. . . . . . . . . . . . . . . .
1]8 Wody pachnące........
119' {
119' Kosmetyki. . . . . . . . . . . .
125'c Kreda szlam...........
13i Biel olow. i cynkowa..
132 l\1inja. . . ., . . . . . ',' . . . . .
133 F!l.rby miedziane.......
135 Pigmenty. . . . . . . . . . . . .
139 t b Surowiec..............
140' Zelazo szw. . . . . . . . . . . .
140' Szyny.........,.......
140 3 Zel. fasonowe.........
141 Blacha żelazna. . . . . . . .,
142 t Stal................ . .
142' » szyny.............
142 3 Stal w płytach. . . . . . . .
142'» ». . . . . . . .
146' Ołów.................
147' Cynk w kawałach. . . . .
147' Cynkowa blacha. . . . . . .
148 t Wyroby jubilerskie. . . . .
149 t l\Iosiądz i miedź. . . . . . . .
149' Wyroby ozdobne.......
150' Żel. lane suro we. . . . . . .
150 3 Żelazo lane obrobione..
151 (
152 IWyroby żelazne i sta-
153' howe .................
153 2 l
1M t Wyroby blaszane.. . . ..
155'30 Drut .................
156 t a " .................
156'b Sita..................
Drut mosiężny.........
156 3 Gwoździe drutowe. .... . .
57 5
6P
61'
61 3
65'
-:--
.... r:...: .s
I>JJ>-< ."I 05
; N
"2 ;
-g .t;
t
1,40
1,40
0,12
0,75
1,20
10,-
3-
,
8,50
15,-
8-
,
18,-
18,--
3-
,
3,-
3,-
70
2-
,
6-
10'-
3:-
30
75
0,75
3,75
1,40
3,75
5,30
4,-
6-
,
0,02
0,03
60
1-
2;65
6-
,
1-
,
4-
2;40
20-
2;20
5,30
16-
35'-
'15
60
40
4
.
17'--
'35
60
60
85
1,70
60
60
85
1,-
30
50
1,-
44-
4;80
16 -
'75
1,70
1,70
1,70
1,70
2,70
3-
,
4,-
9,-
9,-
9,-
2, 70
1,15
60
wolne
od cła.
0,40
60
3,50
2,50
6,80
12,-
6-
,
6,60
12.-
2;55
2-
0;70
55
1,80
4,50
8-
2:10
4
25
0,50
1,50
30
1,25
3,30
330
3;20
4,80
0,01
0,015
50
80
2,15
5;-
tO
3-
1;50
16-
1;98
4,77
13,60
29,75
12
,)0
35
3.-
14,-
30
50
50
65
1,55
"o
50
65
80
25
45
80
35,20
4,32
13,60
60
1,4u
1,40
1,40
1,40
2,20
2,25
2,-
3,20
3,20
7,50
2,40
158'
160
161
163 3
167'
167'
167 3
167'
167 5
168'
162'
169
171
60
K R
A
172 t
172'
172'
Wyroby noż
nicze.... 16,-
Kosy i sierpy . . . . . . . . . 1,40
Narzędzia st........... 1,40
Wyroby z cyny i cynku
niklowane lub bronzo-
wane . . . . . . . . . . . . . . . . .
Masz. z miedzi. . . .,. ..
Masz. i przyrządy. . . . . .
Dynamomaszyny. . . . . . .
Maszyny parowe.......
]}Iasz)'ny rolnicze. . . . . . .
Lokomobile ...........
Części maszyn miedz. .,
» » inne....
{Wagi po nad 3 pudy..
Przyrządy naukowe....
lb Werki zegarowe do
zegarów ściennych, pod-
różnych, kominkowych i
stołowych bez pokrywy
l ub odłączone od po-
krywy, od sztuki 1 rs.,
a nadto funt........... 0,75
Uwaga 1-
Zegary ścienne komin-
kowe, podróżne i stoło-
we z mechaIJizmami, któ-
re od koperty odłączyć
można, oclone będą we-
dle materjału koperty,
a niezależnie od tego
opłaca się dopłaty za
werk po rs. 1,50 zlotem
od sztuki..... . . . . . . . . 2,50
Uwaga 3.
Werki zegarów według
amerykańskiego sposobu
bez koperty dowożone
lub oddzielnie od koper-
ty, płacą 0,60 rs. za
sztukę, ale są wolne od
opłaty cła od wagi, prze-
widzianego w :NY 1 b. od
sztuki . . . . . . . . . . . . . . . . 1,-
od fnnta ............. .0,75
Amerykańskie zegarki
z mechanizmami, które
bez pomocy instrumentu
od koperty można odłą-
czyć, będą oclone wedlug
materjału koperty, a nie-
zależnie od tego opłaca
się 0,60 rs. złotem od
sztuki. . . . . , . . . . . . . . . . 2,50
Fortepiany sztuka. ., .. . 132,-
Pianina» 80,-
Części instr. muzyczno
fun t . . . . . . . . . . . . . . . . . . 20
Papier oklejany. . . . . . . . 4,-
» ozJobny. . . . . ., 10,60
Kołnierze i mankiety pa-
pierowe z bawełnianą
materją bez szwu...... 72,-
Olejodrnki ichromolit. . 4 -
Bawelna . . . . .. . ., . . . .. 1:35
Wełna niefarbowanit . . . 5,50
» farbowana. . . ., . 7,-
Przędza wełn. surowa.. 9,-
» farb.. . . . . . . .. 10,50
» skręcana sur... 10,50
» »farb.. 12,-
Tkanina bawełniana o-
zdobiona jedwabiem nie
liczy się jako półjedwab,
lecz z doplatą 50"/0, ja-
ko bawełna.
Tkaniny bawełniane funt
» » »
» » »
Aksamitne plusze półjed-
wabne, a także wsta,ż-
ki funt...... . . . . . . ... .
Tkaniny wełniane fuut .
» »»
Drukowane, dopłata....
Plecionki i szmuklersz. f.
177'
177 6
177 3
177 7
179'6
186 1 a
186 1 b
186'a
186'b
186 3 a
186 3 b
188
192'
192 1
192'
197
199a
199b
200
205'a
205 1 b
205 t c
205"a
205 1 b
»
»
» » »
» » })
Szmuklerszczyzna funt.
Bawelniane funt.......
Uwaga: » » funt.......
'fiul funt .. . . . . . . . . . . .
Koronki funt..........
J> » ..........
Bielizna welniana funt.
Kapelusze damskie i t.d. f.
Kapelusze funt........
Parasolki szt, .. . . . . . . .
» » .........
» ».........
Guziki funt.. . . .. . . .. ..
J> » ............
205
206
207'
207'
209"b
209 7
210 t
211 t
2112
211"
212 t
212,
J
4,80
4,80
1,70
2.-
70
1,40
4,80
1,70
4,--
1,70
8-
,
»
7,50
1,20
1,50
30°10
7,50
3,-
1,-
3-
1'-
,
300[0
1,50
7,50
3,50
2-
18'-
1;20
2.50
1-
0;50
0,80
0,40
13,60
1,10
1,10
4,32
4,32
1,40
1,40
1,80
50
1,20
4,32
1,40
3-
1;40
6,80
0.60
112,--
64,-
2,40
3,20
1,20
4,50
6-
8:50
9,80
9,80
11,40
0,50
0,60
1,-
)rz5
',
'\.
213
213
215'
215,
Pióra strusie, kwiaty
sztuczne funt..........
Uwaga: » » funt. . . . . . .
Galanterja funt........
J> » ........
Zabawki dziecinne, lal-
ki, nawet z przymiesz-
ką pośledniejszej materji
jedwabnej ............
Ołówki . . . . . . . . . . . . . . .
Kartonv i kartx, na ktu-
rych się mieszczą towa-
ry, w przyszłości są wol-
ne od opłaty cła.
0,40
40,.-
0,35
8,-
4,-
2,-
0,50
6,80
3.40
1,80
0,40
216
Jeszcze w kwestji dzierżaw.
. (List do red. «Kraju»).
0,50
Z pow. kaniowskiego.
W numerze 48 «Kraju, w artykule
z Kijowa, p. L Łychowski opowiada o
/025_0001.djvu
'i . "'; et:y.go nie. posiadali' od samego
tku: W dostatecznej ilości, czy też
i'lltaeUi go wskutek kilkolet.nich nieurodza-
w i k&1;aklizmów natury ekonomicznej
'7Jk>lt
c.zneJ, które w majątkach wydzierża-
:
nrch cią
ą jedYnie i wyłącznie na dzier-
_weach, bez współudziału wtem właści-
?'
;,i . Ki
,prze4 sześciu laty poszukiwałem
eri&wy w gub. kijowskiej, zbierałem wia-
'
eł edloozi kompetentnych, i objaśniano
_ .1Iówuechnie, że przy zwykłych wa-
,
B powinienem mieć nieodzownie 30
85 1'Ubll na dziesięcinę gotowego gro-
,
, -
ma ta winna wystarczyć na
ało-
"e ' i prowadzenie gospodarstwa az do
!fesłeni, to jest ,do pierwszej sprzedaży go-
',towego ziarna. Cyfrę tę sprawdziłem, za-
kładając ,sam dwa gospodarstwa średniej
.miary (800 I 1,100 dz. gruntu ornego) od-
ległe (jd siebie o wiorst 80, a także mia-
,łem. sposobność jednocześnie przyjrzeć się
eześciu nowozakładającym się gospodar-
,,-stwom i każde trzymało się, mniej więcej,
,tej samej normy. Obecnie można przyjąć
..za pewnl
, .że w kraju południowo-zachod-
,nim niema ani jednego tak naiwnego czło-
wieka, któryby brał dzierżawę, nie mając
w ręku rozporządzalnego kapitału 30 do
.
5 . rubli na dziesięcinę. Za tę cenę prze-
-deż można w prowincjach północno-za-
.ehodnich nabyć majątek ziemski na wła-
ilność. Czy słusznym więc wobec tego jest
.zarzut sz. korespondenta, że dzierżawcy
-przystępują do interesu nie obliczywszy sił
swoich'? Nie zaprzeczam temu, że najbar-
.dziej przewidujący dzierżawca nie spodziewa
,się kilkoletniego nieurodzaju, wojny celnej
-i przesilenia rolniczego, bo przecież gdyby
miał przypuszczać podobne eweutualności,
..toby z pewnością nie brał dzierżawy.
Pozostaje jeszcze trzeci zarzut: życia nad
-41tan. Nie będę i w tem zaprzeczał słuszno-
oŚci 8Z. koresp., bo przecież kieliszek oko-
,wity I kawał mięsa, na które pozwala so-
tie dzierżawca, dałyby się zastąpić kaszą
iaglaną, a bułka z własnej pszenicy chle-
bem żytnim-tylko że i tej garstki pszenl-
,ey nie można dzisiaj spieniężyć, i bodaj że
naj pewniejszy jej zbyt zależy na spożyciu
1ej przez samego producenta. Z tem wszyst-
kiem krucho jest z dzierżawcami dzisiaj, a-
w najbliższej przyszłości może być jeszcze
gorzej, jeżeli pp. dziedzice nie przyjdą im
z pomocą, obniżając nadmiernie wygórowa-
ne tenuty. Oto pojawił się znowu niebez-
pieczny wróg rolnika, heska mucha (bodaj.
bym się mylił) i pozalegał znaczne prze-
strzenie wczesnych posiewów pszenicy.
Nie masz jednak większych idealistów
jak rolnicy. Każda wiosna przynosi im spo-
r,} wiązankę nadziei, a śpiew skowronka
.zastaje go już na roli, pełnego sił I otuchy,
która musi mu starczyć do jesieni, póki
mroźny wicher poŻÓłkłych liści, a nieubła-
gana rzeczywistość złotych jego marzeń
nie rozwieją. Mojem zdaniem, w kwestjl
dzierżawnej jest pewien szkopuł, o .który
.rozbijają się wszystkie plany rolnika... Zby-
tecznie wygórowana cyfra tenuty, czy to
w interesie rolniczym, czy fabrycznym, po-
,ciąga za sobą pewien niedobór i musi na-
wet przy normalnych warunkach prowa-
,dzić stopniowo do ruiny. Ustępstwo 2-3
rubli na dziesięcinę, nie jednorazowe, ale
-stałer jako słuszne obniżenie anormalnie
wyszrubowanego dochodu gruntowego, mo-
,głoby uratować sytuację i panowie publi-
cyści oddaliby wielką usługę rolnictwu kra-
ju południowo-zachodniego, skłaniając do
tego interesowane strony. Czy nie czas
przyjść do przeświadczenia, że wysokość
renty gruntowej' nie jest określona przez
jakieś prawo natury, i że pomimo długo-
letniej umowy może się ona zmieniać, przy
..zmianie ekonomicznych warunków danego
kl"aju? Mówiąc o tem, mam na myśli ogól-
ne obniżenie stopy procentowej od kapita-
łów, stanienie kredytu, które oddziałać
musi i na dochody płynące z majątków
ziemsk
ch.
W warunkach normalnych tenuta dzi-er-
ża.wna powinna
ynosić.5° i o ,od sumy sza-
KRA J
cunkowej ziemi. Tymczasem obecnie nie
rzeczywista wartość ziemi, jako warsztatu
rolnego, określa wysokość tenuty dzierżaw-
nej, lecz nienaturalnie wyszrubowane cyfry
tenut z ostatniego dziesięciolecia; te pod-
noszą fikcyjną wartość ziemi. W ciągu
ostatniego dziesięciolecia wysokość tenuty
wzrosła o t/a do t /2 normy praktykowanej
dawniej, ceny zaś na wszystkie produkty
rolne, a szczeg-ólnie na pszenicę, zmienUy
się w kierunku wprost przeciwnym. Tenu-
ta dzierżawna przed 10 laty wynosiła od
6 do 81's. za dziesięcinę-za pszenicę zaś
płacono po 1 rs. 20 kop. i wyżej za pud.
Dzisiaj przeciętna tenuta wynosi nie mniej
jak 12 rs., a w Kaniowskiem niekiedy 15
do 16 rs., pszenicę zaś nawet za 60 kop.
pud sprzedać bardzo trudno. Buraki mniej-
szej podległy zniżce, bo z 1 rs. 80 kop. na
1 rs. 30 k. za berkowiec, ale nie wszystkie
folwarki mogą uprawiać burakij wiele jest
takich, które muszą poprzestawać na pro-
dukcji ziarna i z temi jest najgorzej. Nie-
dawno przeszliśmy kryzys cukrowniczy, a
dzisiaj stoimy w przededniu przesilenia rol-
niczego. Dwa mi
jony dziesięcin, dzierża-
wione według i.ek celnych.
Porty morza Czarnego, głównie zaś Odesa i
Noworosyjsk, zawalone są transportami, ocze-
kującemi na statki. Niemniej Zywy przewóz
kieruje się ku portom baltyckim. I tak, w ostat-
nich czasach, w obawie zawalenia zbożem,
podążającem do Libawy, oddziału drogi żel.
libawo-romeńskiej od Kałkun do Radziwili-
szek, funkcjonująca tu taryfa na przewóz zbo-
ża z za Orła, rozciągniętą została i nakieru-
nek dłu>i.szy przez Dźwińsk, Rygę, Możejki
do Libawy. Podobno Królewiec, w oczekiwa-
niu zatwierdzenia traktatu rusko-niemieckiego,
zaczyna równie
już robić zakupy zboza na
wywóz. T.
- Naczelnik miasta Odesy, jen. Zielenyj,
w «Odesk. Wiadom. Gub.» wystąpił przeciw
oszustwom, jakie popełniają niektórzy tam-
tejsi kupcy zbozowi mieszając eksportowane
zagranicę ziarno z pośladem i piaskiem, przez
co podrywają opinję ruskiego zboża na ryn-
kach zagranicznych. Wiadomości o winnych
tego przestępstwa mają być dostarczane p. na-
czelnikowi miasta.
- Departament handlu i przemysłu nkoń-
czył już zakupy zyta i mąki dla wyspy
Sachalin i przystąpił obecnie do kupowania
zbo>i.a na potrzeby wojsk w guberniach Król.
polsko i w gub. tulskiej.
INSTYTUCJE FINANSOWE.
- Gazety petersbur
kie donoszą, iż mllll-
sterstwo skarbu poleciło oddziałom banku
państwa przystąpić do rewizji prywatnych
kantorów bankierskich. Rewizji podlegać
mają przedewszystkiem operacje sprzedaży na
raty rozmaitych listów zastawnych, obligacyj
i seryj.
SPRAWY KOLEJOWE.
- Według danych urzędowych, ogłoszo-
nych przez ministerstwo finansów, w ciągu ro-
ku 1893 włącznie po dzień 1 stycznia r. b.
przeszło do skarbu dróg źelaznych
wiorst 4,886, a mianowicie koleje: moskiew-
sko-kurska-wiorst 512, orenburska - W. 508,
bałtycka-w. 568, doniecka - w. 667, mikoła-
jewska - W. 609, petersbursko-warszawska-
w. 1,207, niżegorodzka-w. 426, rygo-dźwiń-
ska-w. 214, mitawska-w. 127, i oprócz te-
go gałęź portowa w Petersburgu oraz kolej
rygo-bolderaaska, które znajdowały się w dzier-
żawie u dróg prywatnych. Sieć zatem kolei
skarbowych dosięga obecnie bezmała 15 ty-
sięcy wiorst. W ciągu tegoż samego czasu
skończona została lub jest na wykończeniu
przez towarzystwa prywatne budowa do 2,170
wiorst dróg źelaznych nowych, co stano-
wi około 8 proc. długości całej sieci kolejo-
wej w państwie. Nowozbudowane linje pra-
wie wlizystkie leżą we w schodniej części Cesar
stwa, ku zachodowi zaś zbudowano tylko 214,
wiorst odnóg nowosielickich. Kosztem skarbu
zbudowano w tym czasie nowych linij: w Eu-
ropie 180 wiorst, na Syberji wiorst 340. T.
/026_0001.djvu
'26
K
A
J
oMó
- Komisja likwidacyjna głównego Towarz.
dróg ruskich rozpoczęła już swoją działalność.
Skutkiem tego okazała się już możność uwol-
nienia 103 agentów oddziałów rady, pobiera-
jących łącznie rs. 150,000 rocznie. Uwolnieni
otrzymują jednorazowe wynagrodzenie zarów-
no od skarbu, jak i od Towarzystwa, w roz-
miarach pensji miesięcznej za kaMy rok służ-
by, nie więcej jednak od pensji rocznej. Ci zaś
urzędnicy, którzy przesłużyli więcej niż lat
12, otrzymują nadto specjalne odszkodowanie
z wyznaczonej ad kOG sumy 180,000 rs. Ale
i to wynagrodzenie nie może przewyższać
rocznej pensji, czyli najwyższe wynagrodzenie
dla uwolnionych wynosić może śumę, równa-
jącą się trzechletniej pensji.
- cNowoje Wremia» pisze: cSłyszeliśmy, iż
sekretarz rady głównego Towarzystwa kolei
ruskich, p. P. Czeremisinow, otrzymuje
70,000 rs. nagrody wskutek opuszczenia
służby. Ciekawa rzecz, jak się ta skromna
sumka odbije na nagrodach dla urzędników,
zajmujących nieco niższe posady, lub po-
zostających po za etatem? Wogóle, lista na-
gród, wydawanych urzędnikom przez główne
Towarzystwo ruskich kolei żelaznych, może
być wielce interesującą pod pewnym wzglę-
dem».
- Zniżka wartości akcyj Kolei połudn.-
zachodnich wciąż postępuje, wywołując ogól-
ne zainteresowanie w sferach giełdowych.
Wskutek tego gazet.. cOdlesk. Now.» sądzi,
iż wykup tych linij na rzecz rządu będzie
bardzo łatwy, chociaż dotąd niewiadomo nic
pewnego, czy wykup ten Istotnie nastąpi.
- Jak słychać, projektuje się budowa
nowej linji kolejowej, przejść mającej
brzegiem morZa Kaspijskiego na Kaukazie, od
portu pietrowskiego do Baku. Linja ta
IIlogłaby mieć ważne znaczenie dla przewozu
nafty. T.
TARYFY KOLEJOWE.
Projekt taryfy ogólnej na przewóz
bawełny po całej sieci kolejowej w państwie,
jakeśmy to wzmiankowali w poprzednim nu-
merze cKraju», rozpatrywanym był na odby-
wającym się obecnie w Pet
rsburgu połączo-
nym zjeździe taryfowym przedstawicieli dróg
żelaznych grupy l i II. Ponieważ jednak, w tej
właśnie chwili, są na ukończeniu prace eks-
pedycji, która była delegowaną jesienią r. z.
do Azji środkowej, celem bliższego zbadania
warunków tamtejszych rynków produkcji i kon-
sUIIlcji, prace te zaś ,dorzucić mogą wiele na-
der cennych wiadomości l szczegółów co do
warunków handlu i przewozu najważniejsze-
go produktu miejscowego, jakim bez zaprze-
czenia jest bawełna - zatem zjazd postanowił
wstrzymać się z powzięciem jakichkolwiek de-
cyzyj co do pomlenlonej taryfy ogólnej do
czasu ogłoszenia prac ekspedycjI. T.
- Na porządku dziennym obradującego
obecnie połączonego zjazdu przedstawicieli dróg
żelaznych grupy I i II widzimy, między in-
nemi, projekt utworzenia taryfy ogólnej
na przewóz owoców. Obok odpowiedniego
unormowania opłat, ważnem tu jest możliwe
rozszerzenie przewozu ojJ'oców pociągami 1'0-
spieszne mi, i wogóle przyspieszenie dostawy
owoców na znacznych odległościach. T.
- Na przejazd pasażerów, udających się na
kurację do róźnych miejscowości lecz-
niczych na Kaukazie, istnieje taryfa
obniźona, fankcjonująca w ciągu lata. Obec-
ny zjazd kolejowy zgodził się termin obowią-
zywania taryfy pomienionej rozciągnąć na CZas
od d. 15 kwietnia do d. 1 listopada. T.
- Po zawarciu traktatu handlowego z Niem-
cami, zwołany zostanie do Petersburga zjazd
w sprawie taryf na przewóz towarów za-
granicę i z zagranicy.
DROGI SZOSOWE I WODNE.
Obrady zjazdu przedstawicieli ko-
munikacyj wodnych postępują żywo, przy
licznym wciąż współudziale uczestników tako-
wego. Dotychczas miały miejsce posiedzenia
sekcji, zajmującej się techniczną stroną spra-
wy. Między innemi, przedmiotem obrad, w ty-
godniu ubiegłym, był wzmiankowany przez
nas już poprzednio referat inż. Orłowskiego o
robotach regulacyjnych na Wiśle. Zjazd uznał
za konieczne doprowadzenie do porządku wa-
łów ochronnych na Wiśle, które winny być
wzmocnione, z zastosowaniem do nich wszel-
kich wymagań technicznych. Wobec corocz-
nych wylewów, oraz, szkód i prawdziwych
klęsk, jakie wylewy te powodują w różnych
okolicach kraju, a głównie bodaj w Sando-
mierskiem, uskutecznienie projektowanych przez
zjazd ulepszeń jest istotnie rzeczą pierwszo-
rzędnej wagi. Obok tego zjazd uznał za 1'0-
R
żądane prosić o zwiększenie kredytów na pro-
wadzenie robót regt.lacyjnych w tej części Wi-
sły, która biegnie na pograniczu państwa au-
strjackiego. W ciaśniejszych nieco ramach
obracał się referat inż. Kwlclńskiego, który
mówił o robota.h na Wiśle pod Warszawą.
Zja zd podzielił w zupełności zdanie referenta
co do dalszego prowadzenia robót około re-
gulacji dna rzeki, budowy tam, a przez to za-
bezpieczenia Warszawy od wylewów wiosen-
nych, tudzież zapewnienia prawidłowego funk-
cjonowania wodociągów miejskich. Niemniej
zajmującą a wyczerpującą kwestję była rzecz
Inż. Czechowicza o potrzebach portn odeskie-
go. Wobec wielkiego już i wciąż jeszcze ro-
snącego znaczenia handlowego tego port.u, nie-
zbędnem jest, jak to wykazywał referent, do-
konanie tu różnych ulepszeń nowych, oraz do-
prowadzenie do należytego stanu urządzeń
istniejących. W tej liczbie jedno z pierwszych
miejsc zajmuje wybudowanie elewatora, który-
by ułatwił i przyspieszył ładunek towarów,
oraz urządzenie przystani węglowej. Jedne
z tych robót mają charakter użyteczności ogól-
nej i, wobec tego, winnyby być podjęte kosz-
tem rządu, inne zaś, dotyczące specjalnle tej
lub owej gałęzi przewozu, mogłyby być pozo-
stawione inicjatywie prywatnej. Potrzeba no-
wych urządzeń tak silnie uczuwać się daje, że
niewątpliwem jest, iż wszelkie na ten cel wy:
datki wkrótce byłyby pokryte. Wreszcie co
się tyczy ulepszeń w porcie windawskim, o
których, jakeśmy to wspominali w poprzednim
numerze ItKraju», mówił inż. Szystowski, to
zjazd, uznając w zupełności ważność dopro-
wadzenia portu rzeczonego do takiego stanu,
aby mógł, w części przynajmniej, współzawod-
niczyć z portami niemieckielIli; ku którym
prodnkty, zwłaszcza litewskie, podążają spła-
wem po Niemnie i jego dopływach, uważał
wszakże za potrzebne sprawę tę zbadać szcze-
gółowo w przyszłości. T.
- Departament komunikacyj szosowych I
wodnych podaje do wiadomości ogólnej, że
w d. 27, stycznia na rzece Wilji pękły lody,
przy poziomie wody 1,03 po nad Zirem.
PRZEMYSŁ FABRYCZNY I GÓRNICZY.
- Galicyjskie krajowe gwarectwo wę
lowe
w Kołomyi, ze względu na brak górnikow fa-
chowych w Galicji, ogłasza u nas o wakują-
cej posadzie asystenta górniczego; owa.
runkach patrz ogłoszenia.
CUKROWNICTWO I GORZELNICTWO.
- Wydany został nowy przepis .0 zwrocie
akcyzy przy chemicznem oczyszczaniu spi-
rytusu olejami skalnemi. Zwrot akcyzy
przemysłowcom, którzy zastosują ten sposób,
ma się dokonywać na takich samych zasadach,
na jakich dokonywa się przy mechaniczne m
dystylowaniu spirytusu.
SPRAWY CELNE I PODATKOWE.
Według informacyj «Russk. Wiedom.»,
w tych dniach w Petersburgu rozpocznie obra-
dy zjazd naczelników komór celnych.
Celem zjazdu jest możliwe uproszczenie pra-'
wideł i formalności na kOIIlorath celnych, któ-
re to uproszczenie wymówiły sobie Niemcy
w projekcie nowego traktatu handlowego.
- Projekt nowej ustawy o cpaństwowym
podatku przemysłowym» ma być wkrótce
przedstawiony do rozpatrzenia komisji, zajmu-
jącej się kwest ją podatków patentowych.
HANDEL I RYNKI HANDLOWE.
W ministerstwie finansów, w d. 26 stycz-
nia r. b., rozpoczęły się obrady komisji w spra-
wie rejestrów handlowych. J&ko materja-
ły do obrad przyjęto: projekty rejestrn han-
dlowego, wygotowane przez senatora Tura i
prof. Cytowicza, tudzież projekt warsz. komi-
tetu giełdowego. Udział w obradach przyjęli
pp.: W. Kowalewski, Szegłowitow, Wilson i
inni.
KRONIKA GIEŁDOWA.
Kurs waluty ruskiej .agranic,\ prawie źadnej w ci..gu
minionego tygodnia nie 1łlegl zmianie; różnica jednak,
wynosząca zaledwie 50 pf. na 100 rublach, jest na ko.
rzyśó rubla. Wedlug ostatnich (wtorkowych) doniesień
z Berlina. placono tam za 100 rubli 219 marek 50 pf.,
a po zamknigciu gieldy 219 marek 75 pf. Berlińskie sfe-
ry gieldowe, jak notuj.. organy specjalne, przewiduj..
znitk
kursu rubla wobec zawartego już porozumienia
się handlowego między Rosją a Prusami; przewidywania
te jednak na blędnych wydaj.. się byó osnutemi za-
sadach.
Ostatnie notowania. Giełda petersbul'llka dnia
l-go lutego. Poiyczki prcmJow.: lem. 242,50, Ilem.
226.50. Pożyczki wschodni.: Ilem. 102,25, III em. 102,25.
Listy premjowe banku szlacheckiego: 190,50. Akcje banków:
dyskontowego 474. migdzynarodowego 501, ruskiego 350,
wileńskiego ziemskiego 5S5, kijowskiego ziemskiego SlO.
Listy zastawne 5-proceneowe: wileńlkie-l00,25, kijow-
skie-lOl, charkowskie-100,25, poltawskie-l00,25, mo.
skiewskie - 101. Giełda warlZawska dnia U-go lu-
tego. Listy zastawne ziemskie ser. I lit. A (nie notowa-
ne)\ m. Warszawy: ser. I (nie notowane). ser. II (nie
notowane), ser. III (nie notowane). Akcje banku han-
'::Iowego 454. Monety. Funt s.terling - 9 rs. 46 kop.,
marka - 46,04 kop.. frank - 37,33 kop.. gulden -
74,25 kop., pólimperjal nowego stempla-7 rs. 47 kop.,
rubel srebrny (nie notow
ny), rubel papierowy - 67,60
kop. w zlocie.
Z rynków towarowych.
. ZBOZE I M.t\KA. Zniżkowe usposobienij w między-
narodowym handlu pszenica nie zrobilo w ci..gu uply-
nionego tygodnia nowych "óstępów, wszakże bynajmniej
się nie wzmocnilo; jedynie w Sianach Zjednoczonych
dala się zauwaźyć niewielka zniżka cen, ale ta na mia-
rodajne europejskie rynki zbożowe wcale nie wywarZa
wplywu. W ogólności konjunktury dla handlu pszenic..
zdaj.. się nieco polepszaó; przynajmniej nowych wiado-
mości, nie sprzyjających temu handlowi, niema. Zdaje
się jednak, źe polepszenie to zwolna tylko bardzo będzie
postępować; obuslronna bowiem ostroźność tak sprze-
dawców jak nabywców, jest prawie nieslychaną. Prze.
ciwnie, w handlu żytem i zbożami jaremi zapanowala
zniźkowa tendencja, spowodowana powrotem prawie po-
wszechnym pomyślnej dla przyszlych plonów aury. Szcze-
gólnie się pod tym względem wyróźnialy Niemcy i Au.
slro-Węgry, gdzie wielkie dowozy produktów tych, po-
chodzenia ruskiego, mocno w zniżkowym kierunku od-
dzialaly. Podpisanie juź przez pelnomocników projektu
traktatu handlu i źeglugi, zawrzeć się mającego między
Rosją a Niemcami
_zbyt jest świeżem, iżby o jego wply-
wie cośkOlwiek choóby dziś moźna powiedzieó; wplyw
ten jednak bt)dzie niewatpliwie niemalym; ale jaki we-
źmie on kierunek-to z;"leżnem bt)dzie od różnych związ-
kowych okoliczności, których na teraz przewidzieć jesz-
cze nie moźna. Na rynkach zagranicznych, wedlug ostat-
nich wiadomości, placono: w New.Yorku: pszeni-
cę 77; w Londynie, pszenicę rusk.. S9 - 92, amery-
kańsk.. 92 - 94, indyjsk.. 82 - 85. miejscow.. 8S - 94.
owies ruski 76 - 80, jęczmień ruski 61 - 64, dunaJski
63 - 65, miejscowy 70-85; w Marsyljl: pszenicę ru-
sk.. 85 - S8, amerykańsk.. 93, Indyjsk.. 93. - 9S. miej-
scową 138' - 139, owies ruski 71 - 76, jęczmień ruski
58; w Berlinie' pszenicg 101 - 110, żyto 95, owies
101 - 132, jęczmień SO - 135; w Królewcu: psze-
nicę ruską 74, miejscową 95, żyto ruskie 61, miejsco-
we 80, owies ruski 60 - 63, miejscowy 101-106, jęcz-
mień ruski 01 - 57, miejscowy 77 - S2; w Gdań"ku:
pszenicę rusk.. 67, miejscowa 86 - S9. żyto miejscowe
82, owies miejscowy 101 - i09, jęczmień ruski 52-60,
miejscowy 8.S - 100.
Rynki krajowe, co do żyta, nie gorzej byly niż po-
przednio usposobione; wszakże tranzakcje na nich mialy
miejsce prawie wylącznie na potrzeby wewaętrzne. Co
do jar.yn, które poprzednio niedego doznawaly popytu,
już to na eksport, już na konsumcję krajow.., te obec-
nie o wiele mniej byly poszukiwanemi, ztą,d też ceny
ich na poprzednim nie mogly się ostać poziomie. Pomi-
mo to jednak owies byl przeważnie przedmiotem nego-
cjacyj, spodziewaj.. się bowiem powrotu wigkszego znów
nań popytu. Na rynkach portowych kupowano jedynie
towar gotowy, powatrzymujac się prawie w zupełności
z zakupami na dalsz.. odstawę. M..ka żytnia latwego do-
znawala pomieszczenia i w Moskwie i w Petersbnrgu,
ceny jej wszakże nie zarysowaly zmiany. Na rynku war-
szawskim, wobec nader szczuplych dowoz6w, większa-
niż wprzód byla chgó kupna; w. zwiazku z tem, ceny
źyta I pszenicy poszły w górg. pierwsze zyskalo kop. 30,
druga kop. 20 na korcu. Nabywcami byli prawie wy-
l..cznie wlaściciele okolicznych mlynów, a gl6wnie wia-
tracznych. Tamże, w handlu mąka wciąż niema naj-
mniejszego ożywienia, a ceny ciągle na jednym doś6 niz-
kim utrzymywaly się poziomie. Placono: w Peters-
burgU! m..kg żytni.. 71\ w Warszawie (za korzec):
pszenicę wyborow.. 540, zyto wyborowe 325-360, owies
200 - 2S5, jgczmień wyborowy 345 - 360; w Rydze,
tyto 67, owies 64-65, jęczmień 50 - 90; w Ubawie,
źyto 63, owies 60- 61, jgczmień 49; w Kijowie, psze-
nicg 72-75, żyto 58-59, owies 4S-50, jęczmień 43-45;
w Sosnowcu: źyto 57 - 60, owies 63 - 75, jęcz-
mień 59 - 74.
CUKIER. Wobec ci..glego słabnięcia tendencji w han-
dlu cukrem zagranicą, Koenig w Petersburgu oglosil
świeżo obniżkg w wysokości 30 kop. na pudzie. Oko-
licznośó ta, jako dawno już dośó na rynkach krajowych
przewidywana, nie wywarla teraz wielkiego wplywu;
poprzednio juź bowiem byla bran.. w rachubę przy od-
nośnych negocjacjach. Zt..d też na gl6wnych rynkach
wewnt)trznych ceny cukru ma.le tylko zmiany zaryso-
waly. Placono: w WarIZawie (za kamień): m..czkę
(wylącznie krysztalow..) , w pelnych ladunkach 242,
w pojedyńczych workach 247; rafinadę 307 - 312, wyj..t-
kowe marki 322; kostki 307 - 310; z cukrowni .Walen-
tynów» w workach nie więcej jak 303. Z Kij owa świe-
żych wiadomości nie posiadamy,
OKOWITA wci..ż nie znajduje chętnych odbiorców
zagranicą; w Hamburgu co do niej poprzednia panuje
stagnacja. W handlu wewnętrznym r6wnieź żadna w han-
dlu wódczanym nie zaszla wydatna zmiana. Placono oko-
witg w Warszawie, w negocjacjach hurtowych S61 -
S79, w drobniejszych tranzakcjach 873-891 za wiadro.
F.
Do dzisiejszego N-ru dołącza się
dla stałych prenumeratorów 21 arkusz
dodatku powieściowego p. t.. «Aktor-
ka» Ludwika Halevy'ego, tłóm. z franc.
J. Ł.
Dzisiąjszy Nr. "Krąju" za-
wiera str. 32 (wraz z okład-
ką), dodatek powieśc. (dla
stałych prenumeratorów)
str. 16; razem str. 48.
REDAKTOR I WYDAWCA ERAZM PILTZ.
/027_0001.djvu
KRA J
27
j;
::;"'1J
a na krótki czas naznaczony rabat na wszystkie ubrania GOTOWE w ilości od 20°10 do 35 0 10 we
J
(2"¥a
"sburg, FRANCUZKIM MAGAZYNIE UBRANIA MĘZKIEGO.
,IPIP TECHIICZNE. I ' ST U PCY P V ' I BYK ' S W R y dze SPECJALN
ŚĆ:
, b A.p. A · Przybory fabryczne 1 do wyra-
O urnowe. Najdawniejszy skład w Rosji maszyn i narzędzi rolniczych. biania serwatki. (2068-52)
:rancisz
::
=e g o , KA WIARNU POLSKA
przy ul. Michajłowskiej N!! 2 w Petersburgu,
wydaje codzionnie obiady, przyrządzone z najświe:ltekinta. Kartka z dziejów humorystyki, p. Win-
Welsmann A., dr.; pr'of.' Myśli o mn- cent.ego Koroty
skiego. Z naq T
mlzy, p. Zygmunta. W. przeddzlf'ń
zyce u zwierząt i człowieka. I za
eszenl!l. brom, p. J. T. II: .Llsty Napoleona L NotatkI o nowych
Muzyka w świetle poglądów Weis- kSlązka?h. Kr?n
ka naukowa 1 lIte
acka. . . .
manna, zamiast przedmowy napi- DZIały blezące: Traktat z Niemcami, p. S. P. Wr. Z tygodma.
sał A. Mahrburg, k. 60. Przegląd prasy. . "
Zbiór ustaw leśnych, zawierający no- Echa zac
odme (o.d .spec. koresp. «
raJu»): z B
rllna p. Krzysz-
we prawo o zabezpieczeniu lasów, tora, z P
znallla p. WOJ1
wza, z Wledllla p. Marntsa, z Krakowa
rs 1 p. Sredntka.
C . h . l d b h . ki ' t Ziemie słowiańskie (od spec. koresp. «Kraju): z Pragi czeskiej
zyst. O O n f u U aj po lmpo
. p. Taboryt@.
krwi 1/ J . rel'r. WIe- Z politycznego świata, p. Bat. Kronika powszechna.
ku do 6
., sprzed. Się w kaM. cza- Wiadomości bieżące. Kronika petersburska. Kronika war-
8ie
Dobra
z
wkoty bar..Reke, st. Ra.- szawska (listy korespond. «Kraju» i drobne wiadom.).
dZIwiliszki lIb.-rom. d. z. (2124-4-3) Listy z prowincji (od spec. koresp.. «Kraju»): z Wilna p. A. R.
O POMOC w wynalez. od
ow. pracy Z., Iskr@ I Letuwis:tawa, z Kowna p. Zm., z mińskiej gub. p. Al.
upraszam łaskaw. znajom. Anna .] elskiego I t. d.
Rohozińska. Żytomierz, ul. Panień- Zda1eka i zblizka. Kron. posm. Prawo i sądy. Kur. kose.
ska, d. Dobrzyńskiego. (2131-3-3) Kur. szkolny. Kolej nik.
LEK. W(J!"ICKI, Newski 57, m. 5. Le- Ekonomista. Traktat handlowy r,llsko-nlemiecki. Zmiana ruskiej
czy rak,' eyfilis, chor. piersiowe I taryfy celnej. J
szcz
w kwestjl dzlerżl!\v, p. T. H. Wiadomości eko-
ele.ktroterapja(2-3, 6--7 1 ,2 godz.). nomic:ł:ne. Kromka I!:lełdowa. Z rynków towarowych, p. F.
(1890) Doniesienia. Ogłoszenia.
w- RYDZE_
Skład węgli kamiennych, koksu, la-
nego żelaza, cegły ogniotrwałej, gli-
Wyszedł Zeszyt 30. Gospodarstwo włościańskie, p. dora K.Kaczkowsklego ny, cementu, rur glinianych, scho-
(dokończenie). Grab. GracjalIści, p. dora Franciszka Górskiego. Grad, p. St. dów etc. (2072-52)
Kramsztyka. Grafit, p. K. J. Granica, p. J Granit, p. K. J. Granulit, p. Specjalna fabryka kas
K. J. Gratyfikacja, p. dora F. G. Grobla, p. W. Habdank-Korzybskiego. źe1aznych ognio-
Groch, p. Tadeusza Kowalskiego. Groch szparagowy, p. J. Kluza. Groszek, trwałych,orazpras
p. J. Alexandrowicza i J. Sikorskiego. Grunt, p. J. J. Grusza dzika. do kopjowania,
p. W. Olszewskiego. Grusza szlachetna, p. J. Kluza. Gryka, p. dora Tadeusza wybór wielki, ceny
Kowalskiego. Grzyby jadalne i trujące, p. J. Alexandr
wlcza i F.
. uajnlższe. Cenniki na
Błońskiego. ZESZYT 31 w druku. «Encyklopedja Rolnicza» obejmie żądanie franco.
wszystkie działy wiedzy rolniczej, opracowane szczegółowo
przez specjalistów na zasadacb. najnowszych wyników badań nau- D. Berliner,
kowych, tak, że stanowić będzie dla rolników kompletną bibljotekę, Warszawa Elektoralna 5
w której znajdzie wszelkie niezbędne dlań wskazówki. Dzieło to wychodzi I ' (412-3-3)
w zeszytach pięcioarkuszowych wielkiej ósemki, ozdobionych licznemi
drzeworytami, po 12 zeszytów rocznie. Całość obejmie około 72 zesz. II A LA P ARISIENNE
WARUNKI PRE:NUMERA TY. Cena zeszytu Encyklopedjl Rolniczej . .
w Warszawie kop. 60 z przesyłką kop. 70. Prenumeratorowie przy zapisie szkoła kroJu 1 szycia
oprócz powyższej
płaty, uiszczanej przy odbiorze każdego zeszytu: I EMIL. EHRENKREUTZ
wnoszą jednorazowo, sposobem zaliczenia, rubą 3 (trzy), które 1'0- I uczennicy Worth'a,
trącone zostaną przy odbiorze ostatnich pięciu zEzytóW. Skład główny Zgoda, 3, Chmielna, 24, w Warsza-
i ekspedycja Encyklopedji w księgo Gebethnera i WoHfa w War- wie. Przyjmują się pensjonarki.
szawie, Krakowskie-Przedmieście Nr. 15. (432-1)
(330-6-5)
NAUCZYCIELKA
POLKA,
znająca języki polski, ruski i fran-
cuzki, oraz muzykę, dla przygoto-
wania dziewczynki do I kI. gim-
nazjum potrzebna zaraz. CTaHHn;a.
JIa6l1HcKaa, !ty6aHcKoit 06JIaCTH,
aIJTeKapro I{oHeIlHoMY. (21M)
BRONIStAW HOLC,
RZEŹBIARZ,
Dani:towiczowska 4.
Wykonywa portrety naturalnej wiel-
kości z terracoty po 12 rs. Figury
religijne do kościołów z kamienia I
drzewa, oraz nagrobki z własnych
(1636) wzorów. Na żądanie wyplata ra-
tami. (302-26)
J. PIASECKI.
krawiec męzki z Warszawy,
Demidow zau:tek, 16, m. 15.
WARSZA WSKI MAGAZYN
OBUW-IA
W. ZA REM BY,
Petersburg, Kazańska 48.
PRACOWNIA I MAGAZYN
OBUW-IA
L. NIEMCZYŃSKIEGO,
Petersburg, M. Italjańska 19.
W ka
d' dnl . a 1 * DO ,.Vprzyjm.
czasie U rJ denty-
sta A. Sachs. W ozn. pr., 45-56 (wejś.
z Woz.). Lecz., plomb., zęby sztucz.
Medal złoty 1893 r.
MAGAZYN MEBLI
własne warszt. taplc.-dekor. i stol.-
rzeźb., oraz fabr. skład obić papier.
od 9 k. do 5 rs. za rolkę. Ceny stałe.
K. SADOWSKIEGO w Wilnie. (410-52)
LOKAJ GADUŁA.
ENCYKLOPEOJI ROLNICZEJ
wydawanej staraniem i nakładem
MUZEUM PRZEMYSŁU i ROLNICTWA w WARSZAWIE.
DOM HANDLOWY
ALEKSANDER WENTZEL.
Skład centralny środków
\ Bandaic,nabrzuszni-
iczne, instruTIlcnty,
tcrTIlOTIlctry I DuI WC-
SZCK dczynfcKcyjny
Pctcrsbur
, Gro-
Cenniki Ilustrowane wysył:ają s
@ bezp:tatnie.
opatrunkowych.
ki, narzędzia chirur-
Drzyrz. indukcyjnc,
uzaton, iinnc, Pro-
bcz zaDachu, Zatowa,
chowa M 33,
Prosimy powoływać si
na .Kraj., jako źródło zaczerpnięcia wiadomości o ogłasza-
nych artykułach. ·
-
Newski pr., 21.
- Czy państwo przyjmują?
- O nie; od czasu jak zajęte...
- Czemże państwo są zajęci?
- Państwo to nlczem, ale graty
są zajęte przez komornika. (Kolce).
/028_0001.djvu
28
K' RAJ
.Mo
6AJlAHO r b
KI
B
KArij
M
jbHArij BAHKA
AKTMB"'b.
I. HaHB'lHblJl .o;eRI,rl'l:
a) B'b Kacct BaRKa...........
6) Ha TeKY
IIX'b ClIeTaX'b B'b pa8-
HblX'b BaHKax'b ............
r) y KoppeCnOH)];ellTOB'b .......
II. IIpo!:leHTlIblH 6YMarH, nplIlIa)l,Jle.
ma
iH BaBKY:
a) COCTOH
iH B'b Kacct BalIKa
(HOM. 1,779,200) no KYPCY...
II pOn;elITbl .,
6) COCTOH
iJI Ha xpalI. B'b KieB.
rocy)I,. BaBKa KOBT.:
1) IIo
52 YCTaBa BaHKa (HOM.
3,040,100) no KYpCY........
IIpO!:lelITbI ..
1) KaR'b llaCTHbli!: BKJlai\'b (H OM.
1,503,000) no KYPCY........
IIpon;elITLl .,
3) IIo 06e8nelleHiro OIIHaThI KylI.
(BOM. 239,900) no
YPCY....
IIpOn;eB'rhI ..
III. IIpol{. 6YMam, nplllI. 8Mep. Kacet
(IIOM. 142,700) no KYPCY....
IIpol{eHThI ..
IV. IIpol{. 6YMarll, nO)l,Jlema
iJI Bb!-
)l,allt BJla)l,tJlI,[lnM'b.........
V. He)l,BBm. IIMy
ecTBo BalIKa...
VI. .II;OJlfII BaeM
IIROB'b no CCY)I,aM'b:
1) IIo)l,'b BaJIor'b 8eMeJlI, Ba 61 r.
8 MtC.. . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
2) IIo)l,'b 8aJIor'b 8eMeJIb Ha 48 H.
8 M.......................
3) IIo).t'b 8a.!lU f}, rop. HeI\B. IIMYIIl.
Ha 29 Jl. 9 M. .............
4) IIo).t'b 8a.llOr'b rop. He)l,H. I!MY
.
Ha 19 H. 11 M. *)..........
o 1 II 3 KOIIBepcilI:
a) IIoJJ;'b 8aJlOf'b BeMeJII, lIa
. 43 i /2 r............ . . .. . .
6) IIo)l,'b 80.1 Of'!. rop. ReI\B.
IIMY
. Ha 27'/2 n. ..... .
B) l{Q1\'b BaHOr'b rop. HeI\B.
!lMY
, Ha 18 JI. 7 M.
IIo 2 KOHBepdl!:
a) 110)1,'1. 8aHUr'b 8eMe.!b lia
43'[2 f.... . . . . . . . . . . .. .,
6) IIol\'b 8aJlOr1> rop. Be)l,B.
IIMY
. Ba 27 i /2 H. .......
B) IIo)l,'b 8aJlOf'b f Op. ne)l,B.
IIMYI[l. Ba 18 n. 7 M. ....
VII. CBepXCpOllH. rroraIIl. cCYI\'b lIaJIlIlI.
)l,eHbrRMII . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
VIII. 3aKJI. JlllcTLt, npe)l,cT. B'b cBepxcp.
noraIIl. cCYI\'b . . . . . . . . . . . . . . . .
IX. KpaTltocpOllHblJI CCYI\W. . . . . . . .
X. IIaaTemll BaeM
IIKOB'1:
a) npOCpOlleHllhIe. ...........
6) Ha JlbfOTt........ . . .. ....
XI. Pacxo)l,hI no YnpaB:IeBilo. . . . . .'
XII. BOBHpaTBhIe paCXOl\hI . . . . . . . . .
XIII. KynOBb!, OnJlaqeHBble)l,O cpOKa
II OT'b TJlpamH. HIIC'rOB'b . . . . . .
XIV. CCYl\bI II8'ł. 9MepBTa:II,HPi!: lIaCChI.
XV. YII.Ila'leHHhli!: 5"[0 lIaJlOf'f. 110 lIY-
1I0BaM'b. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
XVI. 3allJla)l,HhIe JIIICThI no KOlIlJepcil1:
a) 5% BaK.II. .IlIlCTbI, 1I0.o;.Ile:Kam.
Bbll\allt KUIIBepTaHTaM'b ....
6) 6 0 /0 8allJI. nlIcThI, IJol\Jlema
yHlIllTOmeHilO no 3 KOHB....
B) 6 0 o 8a1lJl. .:JIICTbI, OIIJlalI. no
TBpaJK., nO)l,Hem. yHIIIlT.....
XVII. IIpo]
. (iYMarJl, IH'l\Jle:K ylIlIlITO-
meailO...................... .
XVIII. HapOCIIlaJI llelIH . .. ..........
6AnAHC'b ...
Kb 3 ftHBapR 1894 r.
-
--
Py6JIII. K. Py6.!lH. It.
38,342 45
1,366,259 80
112,350 48
1,516,952 73
1,778,940' 94
38,986 13
2,996,436 53
82,012 35
1,497,449 30
24,232 14
241,,,28 10
3,045 28 6,612,630 7211
144,894 62
3,386 75
148,281 37
388,725 -
105,000 -'
18,696,182 36
52,] 57 34
1,547,29.3 63
1 :584,987 72
14,469,919 64
1,523,068 45
2,937,892 65
10,372,482 04
2,449 62
19:511 ,8
38,654 77
-
--_.
- 51,214,600 -
430,000 -
5] 4,300 -
757,036 10 2,477,639 181
1,720,603 08
2,148 50
112,359 15
11,912 -
49,740 -.
4,5]
J 77
12,800 -
651,100
5,]00
669,000 -
3135,550 -
35,9"7 55
64,689,376 03
nACCMB"'b.
I. KanllTaJl'b CKJIa)l,OllHbli!: ........
» 8anacHbli!: ..........
PeaepBHbli
01I)];'b.............
II. 3aKJIa)l,IIble .11I1CTbl B'L 06pa
eHill:
Ha 618/12 f 01\30 . . . " . . . . . . . . . . .
Be8'b cpOKa . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
CPOH)I,'b Ha .yclIJlelIie TlIpama . . . .
III. 3allJl. JlIICTbl, Bblllie)l,IIl. B'b TBpaJK'b,
He npe
'bJIBHeHHhle K'b OnJIaT-B.
IV. KynolIhI OT'b SaKJI: JlIICTOI.!'b, IJO)l,-
Hema
ie OIJ.IIaT-B . . . . . . . . . . . .
V. 'CBepXCpOlIBOe noraIIl{'lIie CCY)];'b:
a) 8aRJIa)l,BhlMII JlIICTaMII........
6) HaJIlIllHblMII )l,eHbfaMII . . . , . . .
VI. IIpolI.
OH)I,'b )l,JIJI OnJlaThI KYUO-
HOB'b no CpOKY 1 lroHSI 1891 r.
VII. IIoraCIITeJlblIhli!:
OH)I,'b )l,JlH 404 TII-
pama........................ .
VIII. HeBbll
aHlIbltI: I\IIBII)I,eH).tl> . . . . . . .
IX. IIepexo)l,BblH CYMMbI:
a) BltJIlIllHhIMII l\eHbfaMII . . . . . . ,
6) IJpon;. 6YM. B'b )l,en08IIT'B BaBKa.
X. CYMMhI, nO)l,JIem. pacx. no )];t.
.
Bae
IIKOB'L .. . . . . . . . . . . . . . . . .
XI. Pa8IIble Kpe)l,IITOphI............
XII. CPOII)I,hT, nO,ll,JlemaI[lie 8alllIcaelIiro
B'b npll6b1JIb 1891 f. . . . . . . . . . . .
XIII. 8MepBTaJIbHaH Kacea cJlY)1la
lłx'b
B'b BalIKt ....................
XIV. IIepeJto)l,. CYMMhI SaKJl. imCT. IJO
KOIIBepcilI:
a) 6 0 /0 BaKH. HIIC'rbl, BhlIIlelllli.
B'b TlIpam'b no KOBBepcilI: Be
npe)l,'bHBJl. K'b oU.IIarl . . . . . . .
6) 5% 8aKJl. JIIICTbI, nOI\.Ile)1la
ie
BblI\all'S KOIIBepTaBTaM'b. . . . .
B) 6 0 /0 BaRJI. nllcTbl, nOI\Hemamie
YlIlIlIToJKelIilO no 3 KOHBep
ilI.
f) 6% BaRJI. HIICTbl, OIJJIall. 110
TlIpam., nOI\Jlem. ylIlIlITOJK. ..
XV. IIepeXOI\HblH CYMJllhI npon;. 6YMar'b,
nO)l,Hema
. yBlIllTOX'eHiro,......
XVI. CYMMhI ynJlall. no KYII.BaRJI. JlIICT.,
Bblllie,ll,lli. B'b TlIp. no 3 KOIIBepcilI.
XVII. tIllcTaJI upII6b1.!Ib 8a 1893 r.....
Py6JIII.
4,000,000 -
1,798,056 29
5,000 -
5,601,600 -
45,554,800 ...:::..
88,200 -
38,654 77
430,000
166,963 29
388,725 -
71,000 -
12,800
651,100
5,100 -
Ie Py6JIB.
K_
5,803,056 2
'
51,244,600 -'
1,] 38,600 -
1,448,367 -
468,654 77'
1,280,150 HJ.
338,307 91
9,364 73
555,688 2
966.37
879 6t)
220,225 69
194,252 84
740,100 -
365,550 -
684
'879,928 36
*) Bo TOM'b 1lllcil1. BhIl\aHa O)l,Ha 8eMeilbBIlH cCYl\a B}, CYMM-B 10,000 p., Koetl: OCTaTOK'b KanHTaJII,HafO 1\0JIfa 9,696 p. 25 K.
6AIIAHC'b.. ..
64,689,376 03
(21G3)
)l;OBBOJIeliO
eH8YPolO. C.-IIeTep6ypr'b, 3
eBpaJIJI 1894 r.
W drukami cKraju;) (Trenke i Fusnot), Petersburg, Maksymilj. zaułek J\i 18.