/001_0001.djvu

			ROK XIII 
BIURO Redakcji i Administracji «Kraju.» 
. (Nikolajewska, 6) otwarte co,,"ian. od 
g. 11 rano do g. 5 popolud. Redakt... 
«Kraju» przyjmuje osobiście intere- 
santów od g. 11 rano do g. 12 W pol". 
dnie. Adres dla telegramów i Hotów: 
«Petersburg, Kraj». Kantor miejski 
w Petersburgu: Kazańska, 26. Kantor 
warszawski: Niecala, 8. Pren1Lmeratę i 
oglos"enia przyjmują, oprócz top, 
wszystkje znaczno księgarnie w Ces., 
Kr6l. i zagranicą. 
Pismo polityczne, społeczne, ekonomiczne i literackie WYDAWC)A 
ERAZM PI L T L. 


,Petersburg, dnia 4 (16) lutego 1894 r. 


, ' o 


,.': 

>;1>;''';'' 
},;;", .X
tJ. wychodzi w dwóch wydaniach, niebieskiem i czerwonem. Wydanie 
.'e.kle lokladka niebieska) przeznaczone jest dla prenumeratorów stalych i zawiera, 


 iWJklego numern, oddzielny dodatek powieściowy; wydanie czerwone (oklad- 
U ÓllVWona) obejmuje tylko numer zwyczajny i przeznaczone jest na sprzedaż poje- 
4r6es, w księgarniach, kantorach, kioskach i na kolejach żelaznych. 


TEORJE ESTETYCZNE. 


KILKA SŁÓW O ODCZYTACH I REFERATACH P. BOBORYKINA. 
-
- 


Ponieważ z dwudziestu kilku wierszy w kronice 
petersburskiej "Kraju", z d. 21 stycznia r. b., o refe- 
racie P. Boborykina nie można nabyć żadnego do- 
kładnego wyobrażenia, ani o treści postawionych przez 
niego pytań w neofilologicznelI1 Towarzystwie w Pe- 
tersburgu, ani o rezultatach dyskusyj, które nie wy- 
padły dla referenta pomyślnie, owszem, jak sam przed 
znajomymi przyznawał, nie miały powodzenia,-a jed- 
nak treść referatu była dość zajmująca, szczególnie 
odnośnie do stanu literatury ruskiej w chwili obecnej,- 
pozwalamy sobie poruszyć ten przedmiot ponownie 
w sposób treściwy i bardziej wyczerpujący, przedsta- 
wiając samego autora, jego słuchaczy i oponentów, 
{'el, jaki chciał osiągnąć swoim odczytem i doniosłość 
postawionych przez niego założeń i zagadnień. 
Piotr Boborykin pochodzi ze szlachty niżegorodz- 
kiej i ma obecnie 57 lat wieku (urodz. 1836 r.), był 
lIczniem uniwersytetów kazańskiego i dorpackiego, 
!ligdy nie służył rządowo, przez całe życie zajmował 
się li tylko literaturą we wszystkich prawie jej ro- 
dzajach i gatunkach, stracił na wydawnictwie czaso- 
pism swój ziemski majątek, utrzymuje się z pióra, 
mieszka zwyczajnie zagranicą, najczęściej w Nicei, ale 
co roku wpada na kilka miesięcy do Peterąburga i 
Moskwy i jest najgłówniejszym przedstawicielem 
w obecnej chwili tego romansu ruskiego, który 
w naszych oczach odbył swoją wielką ewolucję, dobrze 
znaną za pośrednictwem przekładów europejskiemu za- 
chodowi i poczynającą się właściwie od Gogola. Podkre- 
ślamy w ostatnim frazesie wyrazy: . najgl:ówniey'szy i 
w obecnej chwili dla zaznaczenia, że żyje jeszcze 
wyższy i może ze wszystkich ruskich romansopisarzy 
najgenjalniejszy, hrabia Leon Tołstoj, ale chociaż żyje, 
już do czynnych pracowników na tej niwie nie nale- 
ży. Etyka zabiła w nim do szczętu estetykę, artystą 
obalił już ołtarze, na których składał ofiary bostwu 
piękna, przedzierzgnął się w teozofa i surowego mo- 
ralistę i zawód swój dawniejszy nietylko opuścił, ale 
do pewnego stopnia potępił. Dziwne są losy tego ro- 
mansu ruskiego, który tracił w bardzo krótkim czasie 

woje najpiękniejsze korony. Turgieniew i Gonczarow 
nigdy wprawdzie nie sprzeniewierzyli się estetyce, ale 
li Gogola i Tołstoja pierwiastek etyczny wywołał .za- 
!lik estetycznej twórczości, u Dostojewskiego cała twór- 
czość była na chorobliwym etycznym podkładzie, na 
tliezdrowem rozczulaniu się nad każdem cierpieniem, 
chociażby najbardziej zasłużonem, na litowaniu się 
!lad każdą nędzą, chociażby naj szkaradniejszą i samo- 
chcąc tarzającą- się w rynsztoku. P. Boborykin od- 
macza się tern, że jest bardzo bystrym spostrzegaw- 
;Ił, niezmiernie szybko notującym prawdę, łapaną na 
prącym uczynku. Kogo tylko bliżej poznał, tego na- 

,;:, . 97 


tychmiast sportretował, a polował głównie na naj- 
większe, najnowsze, zaledwo rodzące się typy w przej- 
ściowej epoce o niepochwytnych cechach, którą prze- 
żywamy, epoce pesymizmu, zgrubienia obyczajów, 
upadku liberalizmu, zdyskredytowania ideałów i cy- 
nicznego rozbrykania się najbardziej zwierzęcych in- 
stynktów. 
P. Boborykin odczuwa zwykl
 to, co notuje, nie 
jak satyryk, ale z zimną krwią naturalisty, któremu 
chodzi o to, by ujętą naturę zadokumentować. Nie 
jest on też pozbawiony zmysłu filozoficznego i kryty- 
ki, bawi się, analizując wszystkie spółczesne kwest je, 
namiętnie lubi teoryzować i dysputować, jak dyspu- 
towali ludzie renesansu de omni re scibili, jest on 
jednym z naj ruchliwszych i naj ciekawszych spółcze- 
snych umysłów. 
Od lat kilku zaczął pracować P. Boborykin nad 
swoją literaturą ojczystą i szczególnie nad dziejami 
uprawianego przez się gatunku, to jest noweli i ro- 
mansu w wieku XIX. Studjując przedmiot ten porów- 
nawczo, P. Boborykin objął w ramy pracy swej i całą 
epikę nietylko w Rosji, ale też u pobratymców słowian, 
szczególniej u polaków, więc poruszył rzecz o -"Panu 
Tadeuszu" Mickiewicza, w porównaniu z epickiemi 
utworami Puszkina, szczególniej z "Onieginem", z cze- 
go się złożył odczyt, miany w Moskwie i powtórzony 
w Petersburgu, któremu to chyba tylko możnaby za- 
rzucić, że P. Boborykin zestawiał rzeczy całkiem różnych 
gatunków i miary, wielki epos patrjotyczny i naro- 
dowy z rodzajowym tylko obrazkiem z życia bogate- 
go i znudzonego panicza. ))Pan Tadeusz" wymagałby 
zestawienia z innym prawdziwym arcytworem, z )) Woj- 
ną i pokojem" L. Tołstoja; wtedy dopiero uwydatni- 
łyby się charakterystyczne różnice jednegoż wypadku: 
1812 r. na tle patrjotycznem zarysowującego się, ale 
z dwóch wręcz przeciwnych narodowościowych stano- 
wisk odmalowanego. Jest to studjum ciekawe, zaleca- 
jące się naszym pisarzom i krytykom. 
Odczyt o -"Panu Tadeuszu", który się niebawem 
w prasie ruskiej ukaże, był tylko ustępem ze źródło- 
wo opracowywanej większej całości, ale P. Boboryldn 
w czasie ostatniego tej zimy pobytu w Petersburgu i 
Moskwie sypał jak z rękawa spostrzeżenia, uwagi i 
pomysły z dziedziny estetyki, metodologji, krytyki i 
nawet etyki. W muzeum pedagogicznem w Petersbur- 
gu miał on popularny odczyt o tem, co jest szcz
ściem, 
wedle filozofów od Zenona i Epikura, aż do najostat- 
niejszych ewolucjonistów i pesymistów. Trzeźwe poglą- 
dy mówcy niezupełnie przypadały do smaku jego au- 
dytorjum, złożonemu przeważnie z młodzieży, bo twier- 
dził, że szczęście nie przychodzi do nas z zewnątrz, 
że miarą jego nie może być suma wyjątkowo dozna- 
wanych w pewnych chwilach rozkoszy albo cierpień, 
że szczęście jest odczuwanem wymaganiem naszej nad- 
zmysłowej natury i objawia się tak w pohopie do 
używania dóbr, jakie dostarcza świat zewnętrzny, 
jako i w mężnem oddziaływaniu osoby przeciwko cier- 
pieniom i zawodom. W ruskiem kółku literackiem, 
na Galernej ulicy .N
 7, P. Boborykin walczył prze- 
ciwko zużytym określeniom i mętnym pojęciom w este- 
tyce, a szczególnie przeciwko oklepanej i niedorzecz- 
nej formule: "sztuka dla sztuki". Sztuka jest tylko 
środkiem; środek sam przez się nie może być celem; 
cele główne ludzkiego żywota są trzy tylko, pod któ- 
-ł-e wszystkie inne dadzą się podciągnąć: prawda, 
piękno i dobro. Prawdę miłujemy dla samej prawdy 
tylko, a nie dla po
tronnych względów, dobro tylko 
98 


l 
';
 
;':i
		

/002_0001.djvu

			.M5 



 


KRA J 


dlatego, że jest dobrem, więc i piękno powinmsmy 
miłować li tylko dla samego piękna i nic więcej. 
Sztuka służy piękności, a działa, przekształcając w my- 
śli naturę za pomocą zmyślenia, które nikogo nie 
mami i nie oszukuje. Tu się rozchodzą drogi prawdy 
i piękna. Sztuka nie powinna też być służebnicą ani 
moralności, ani polityki, ani postępowości, ale funkcją 
samodzielną przed jednym tylko kodeksem piękna, 
czyli estetyki, odpowiedzialną. 
Ta właśnie samodzielność sztuki i to wymaganie, 
aby krytyka artystyczna usamowolniła się 
 więzów 
i powijaków moralizmu i socjologji, były przedmiotem 
odczytu P. Boborykina w Towarzystwie neofilologicz- 
neD) w uniwersytecie petersburskim. Prelegent prosił 
. Towarzystwo o rozstrzygnienie 12 pytań następują- 
cych, w których streszczał się w dość przezroczysty 
sposób pogląd jego na metodę studjowania utworów 
. literatury pięknej i romansu w szczególności: 
, 1) Czy nie jest głównem źródłem pięknej twór- 
>/ czości dusza ludzka? Czy nie stoi filozoficzne docieka- 
nie tej twórczości w najbliższym związku z rozwija- 
,.niem się uczucia piękności i z uznaniem praw pięk- 
ności tak w naturze zewnętrznei, jako i w sztuce? 
2) Czy nie prowadzi studjowanie pięknej twórczo.,. 
na psychologicznym gruncie do wniosku, że piękna 
twórczość i mistrzostwo w sztuce stanowią ten dział 
życia duszy, w którym pierwiastki kultury przerabiają 
:się w odrębny świat produktów, posiadających samo- 
istną ewolucję? 
3) Wyzwolenie sposobów badania pięknej twórczo- 

ci wogóle, a romansu in specie od wszelkich obcych 
domieszek, od hołdowania piękna ideom dobra, praw- 
dy moralnej, sprawiedliwości i pożytku nie stanowiż 
rękojmi, że taka właśnie metoda naukowo-filozoficzna 
będzie przydatną i celowi swemu odpowiednią? 
4) Jaki był postęp piękna, a szczególnie piękna 
literackiej twórczości w stosunku do kultury? czy był 
on samoistny.? czy służył kulturze? czy raczej służyła 
mn kultura? 
5) Czy nie wypada starać się o wyzwolenie me- 
tody badania postępu pięknej twórczości od wszelkich 
zanieczyszczających ją domieszek we wszystkich dzie- 
dzinach sztuki, a szczególniej w literaturze? 
6) Czy przyda się przy badaniu twórczości wogóle, 
a specjalnie romansu, . teorja ewolucji? 
7) Jeżeli przyda się ta teorja, to jakie ma fazy 
proces ewolucji? 
8) Czy zaznaczają się w tym procesie różniczko- 
wanie (dyferencja) i całkowanie (integracja) i w czem 
się wyrfżają? 
9) Czy są jakiekolwiek granice, po za które nie 
przechodzi doskonałość utworów, za arcydzieła (chef 
itoeuvre) uważanych. Czy godzi się z procesem ewolu- 
cji pojęcie arcydzieła? 
10) Czy jest romans spółczesny osobnym rodzajem 
albo gatunkiem twórczości literackiej? jakie są przy- 
czyny podniesienia się jego i panowania w całym cią- 
gu XIX wieku? 
11) Czy ma polegać krytyka w zakresie romansu 
na najszczegółowszem określeniu wszelkich pierwiast- 
ków artystyczno-literackiej techniki: języka, wiersza, 
tonu, otoczenia, fabuły, idei, charakterystyki osób, 
jednem słowem całego materjału, z którego można 
ciągnąć wnioski, posługując się zasadą ewolucji? 
12) Jeżeli zostaną użyte zjednoczone metody opi- 
sowa i syntetyczna (ustanawiająca ogólne prawa twór- 
czości wogóle i szczególnie dla jej gatunków), czy 
można mieć nadzieję, że badania nad literaturą piękną 
wogóle i szczególniej nad romansem, nie będą błą- 
dziły po manowcach etyki i publicystyki, psując ro- 
botę krytyki naukowo-filozoficznej? 

owiedzieliśmy już, że w neofilologicznem Towa- 
rzystwie referat P. Boborykina nie doznał powodze- 
nia. Nie chciano odpowiadać na pytania, a dopyty- 
wano się, jakie są osobiste przekonania i poglądy 
P. Boborykina, ażeby je krytykować. Chciano, aby 
99 


prelegent określił, co jest twórczość? co jest piękno? 
Kwestjonowano prawo obywatelstwa w historji litera- 
tury pojęcia ewolucji, tak niedawno zapoczątkowanego 
w niej przez p. Brunetiere'a w dziele jego "Evolution 
des genres" z r. 1890. Dysputa skończyła się na tem, 
na czem się zwykle kończą qczone dysputy, że nikt 
się nie przekonał, a każdy .zóstał przy swojem zdaniu. 
P. Boborykin odszedł w przekonaniu, że się potykał 
nie z estetykami, a z zamaskowanymi publicystami i 
socjologami, którzy w utworze artystycznym wietrzą 
przedewszystkiem ukrytą po za obrazami, postaciami 
i fabułą, oderwaną ideę i wedle niej sądzą o utworze 
stronniczo i tendencyjnie, mało się zresztą troszcząc 
o samo piękno. Czy ma uzasadnienie ten pogląd? na 
to możnaby odpowiedzieć chyba, zrobiwszy przegląd 
krytyki literackiej w Rosji w chwili obecnej. Jest to 
materja wielka, rozległa, nie dająca się w krótkich 
słowach ująć, odkładamy więc ją na przyszłość. 
w. Sp. 


Z NAD SEKWANY. 


Paryż, 8 lutego. 
[Vaillaut przed sądem pl'zysiQgłych i przed rusztowaniem. Dwoisty 
obłęd umysłowy. Kabotynizm. Tegoroczne zapusty. Kurneljusz 
Hertz i jego ultimatum. Kapitulacja, rządu. P. Spuller w roli 
ministra spraw zagranicznych. Dyplomacja. 3 rzeczypospolitej. 
W Rzymie i w Berlinie. «Revue de Paris». Korespondencja Bal. 
zaca z panią Hańską. Próby wytworzenia nowej szkoły pisarzy. 
«1zeyl» w teatrze Sary Bernhardt. Muzykalja. Warszawiak Hu. 
berman. Chór rzemieślników polskich]. 
Vaillant umarl lepiej niż żył, lepiej także niż potrafił 
walczyć za życie przed sądem przysięgłych. Ztąd w pew- 
nych organach prasy i w pewnych sferach objawy nieza- 
dowolenia przeciwko panu Carnot, który nie użył tym 
razem swojego monarszego prawa łaski. Widziałem oneg- 
daj damy z najlepszego towarzystwa, wyrażające bardzo 
głośno swoje oburzenie, niektóre nawet zalewające się 
łzami i zaciskające pięści-w rękawiczkach od Aleksan- 
dryny. Rysem znamiennym dla charakterystyki tutejsze- 
go społeczeństwa jest to, że nikomu z tych pośmiertnych 
obrońców «zamordowanego» (jak mówi «Intransigeant») 
anarchisty nie przychodzi myśl pociągania do odpowie- 
dzialności właściwych sprawców «morderstwa»: owych 
dwunastu episjerów z przeciwka i krawców czy szewców 
z rogu ulicy, którzy zasądzili na. śmierć obwinionego. 
Tradycyjny to narów publiki tutejszej czepianie sil} zaw- 
sze jednostek, indywidualizowanie, w złem czy w dobrem, 
wszelakich najjawniej nawet gromadnych przejawów życia 
społecznego. 
Rozsądniejszym pojęciom, przebijającym się jednak 
śród tej publiki, nawet w niższych sferach, dał wyraz 
po swojemu mój municypalny, który był przytomnym 
egzekucji, stojąc w szeregu o parę kroków od ruszto. 
wania: 
- Porządn.ie umarł kanalja, ani słowa, ale właśnie 
tacy naj niebezpieczniejsi! 
Vaillant, który bądź co bądź - o czem zapominaj2 
zbyt łatwo do zbyt łatwych rozczuleń skłonne duo 
sze-poturbował kilkadziesiąt całkiem niewinnych ofiar. 
padł sam ofiarą podwójnego obłędu umysłowego, stano. 
wiącego sui generis chorobę społeczną, której ulegaj
 
wszyscy tak nazywający się kompanjonowie z pod czar. 
nego sztandaru. Wiara w możliwość leczenia już nie in, 
dywidualnych bynajmniej, najogólniejszych owszem, naJ 
powszedniejszych i tak stałych, tak zastarzałych, że naj. 
prawdopodobniej od organizmu naszego nieodłącznycł 
dolegliwości spolecznych, za pomocą doraźnych operacy' 
chirurgicznych, jednoczy się w tak nastrojonych umysłacl 
z wiarą w skuteczność pojedyńczych wysileń i zamachó
 
w tym kierunku. «Zrobiłem moją rewolucję», mówił VaU 
lant przed sądem przysięgłych. Nastrój zaś ten potęgujl 
się nadto i egzaltuje pod wpływem specjalnej formy ka 
botynizmu, której wątpię aby Pailleron dał miejsce w przy 
szłej swojei sztuce (<< Cabotins!») pojawić się niebawen 
mającej na scenie «Teatru francuzkiego», ale której cha 
rakterystyka dostarczyćby mogła zajmującego tematu 
Chorobliwa dbałość o efekt, podniecona narkotykiem prR 
sowej reklamy, ujawniła się tak wyraźnie w ostatnie! 
chwilach samego Vaillant'a, że przekształciła faktyczni! 
100
		

/003_0001.djvu

			:')"5 . 


KRA J 


3 



;":;" 

POdlogę celi więziennej i sam pomost rusztowania p.od 
'jego nogami w jakieś deski teatralne, na których me- 
. szczęśliwiec różował się, blanszował się, drapował się, i 
zapominal o tożsamości swojej w coraz zupełniejszem 
przejęciu się przybraną rolą. Człowiek ten, który przed 
sądem przysięgłych jeszcze przyprawił nas o zdziwienie 
i o niesmak trywialuością swoich wyobrażeń i zaprząt- 
nień, potrafił później wspiąć się na wyżyny z pozoru dla 
dusz pospolitych niedostępne. Potrafił, być może nawet, 
wpoić w samego siebie przekonanie, że, jak to wyraził 
w swoim testamencie, «żył dla ludzkości, cierpiał z roz- 
koszą i rad był nawet umrzeć dla niej!» 
Ludzkość, na swoje szczęście, w dziewiętnastym wie- 
ku życia swojego po Chrystusie, nie jest już naogół do 
tyla naiwną, iżby chciała przyjmować do swoich ołtarzy 
męczenników tej kategorji. Paryzka ludzkość przynaj- 
mniej odpowiedziała na tę in extremis do niej wystoso- 
waną odezwę, w sposób nader drastyczny. Rzeczą było 
postanowioną w pismach r.adykalnych, że egzekucja 
Vaillant'a, dokonana niespodziewanie na wstępie ostat- 
nich dni karnawałowych, żałobą pokryje te dni weselne. 
Owóż od lat dwudziestu nie widzieliśmy tutaj wszyscy 
równie wesołego tłustego wtorku. Najwidoczniej poczci- 
wemu ludkowi paryzkiemu, któremu zkądciś przybył świe
 
żyzapas dobrego humoru, ani śniło się o tern, że dniem 
pierwej ktoś poległ męczeńską śmiercią na jego intencję. 
W chwili, w której Vaillant przypłacić miał życiem 
swój rewolucyjny zamach, zawisła, jeżeli już nie nad spo- 
łeczeństwem tutejszem całem, to nad jego częścią groźba 
innego, a w innym rodzaju, bodaj że niebezpieczniejsze- 
go zamachu. «Chory z Bornemouth» wziął także przed 
się rzucić rękawicę dzisiejszym naszym władcom i wy- 
zwać ich pojedynkiem na. rękę. Sprawa ta pokryta zo- 
stała obecnie tajemniczą zasłoną, którą czas zdejmie za- 
pewne, ale nie prędko. Pożądanemi też zapewne będą 
czytelnikom wskazówki w tym względzie, przypadkowym 
sposobem z najpewniejszego źródła zaczerpnięte. Rzecz 
się miała tak. Dwa tygodnie mniej więcej temu Kor- 
neljusz Hertz zgłosił się do «Figara», za pośrednictwem 
osób trzecich, z propozycją udzielenia redakcji dokumen- 
tów pierwszorzędnej wagi. Nazajutrz, sekretarz redakcji, 
Gaston Calmette, był w drodze do Bornemouth. Człowiek 
to młody jeszcze, trzydziestokilkoletni, bardzo jednak 
wytrawny, inteligentny i zręczny. Bonapartysta zresztą 
in petto, nawiasem mówiąc, jako protegowany niegdyś 
księżnej Matyldy. Ale to do rzeczy nie należy. Redakcja 
najpoczytniejszego z pism tutejszych spoczywa dziś 
w znacznej mierze na jego barkach. Korneljusz Hertz 
krótko i węzłowato przedstawił swoje żądanie. Chciał 
za pośrednictwem «Figara» wystosować do rządu fran- 
cuzkiego rodzaj ultimatum: albo położycie koniec prze- 
śladowaniom przeciwko mnie wymierzonym, albo podam 
do wiadomości publicznej na szpaltach «Figara» treść 
dokumentów, które są jeszcze w mojem posiadaniu, odno- 
śnie do sprawy kanalu Panamskiego, a, zwłaszcza odno- 
śnie do mojego udziału w publicznych sprawach Francji 
calej, a wobec których to, co dotąd ogłoszonem zostało, 
okaże się w porównaniu błahem i u
agi niegodnem. 
Wskazane dokumenty zakomunikowane zostały panu 
Calmette. Były one w rzeczy samej dwoistej natury: jed- 
ne, mające związek z wiadomym frymarkiem jarmarcz- 
nym, do którego dała powód, w okolicach pałacu Bur- 
bońskiego, chybiona lessepsowska kampanja i nie zawie- 
rające w sobie nic nowego, prócz nazwisk ośmdziesif}ciu 
posłów i politykowców, dotąd nie skompromitowanych,. 
z nazwiskiem, między inne mi, pana Granet, byłego mini- 
stra poczt i telegrafów i przyjaciela pana Clemenceau, 
wypełniającem sławną ową enigmatycz
 dziurf} w do- 
kumencie, dóątarczonym niegdyś przez pana Andrieux; 
drugie dokumenty nierównie drastyczniejszej natury. Te 
tyczyły się misji dyplomatycznej, powierzonej Kornelju- 
szowi Hertz we Włoszech, a wiążącej się jakoby z wia- 
domą spółczesną podróżą Lessepsa do Berlina. Ministrem 
spraw zagranicznych był ówcześnie p. Spuller, dzisiejszy 
minister oŚJYiaty. Pod względem czysto materjalnym, by- 
ły przyjacIel Gambetty był zawsze i pozostaje wyniesio- 

ym Iład wszelkie krzywdzące domysły. Od lat dwudzie- 
stu pięciu życie jego prywatne w małem mieszkanku na 
piąte m piętrze przy ulicy Louis-le-Grand, którego nie 
,opuszcza nigdy, nawet ministrem będąc, i gdzie zadawal- 
illia się bardzo skromnemi śniadaniami i obiadami, przy- 
l ' otowYWF1nemi przez jedyną sługę, Katarzynę, życie to 
'
che, pr
c0'Yite i ubogie, br?ni się s
mo przed .wszelkie:' 
. . .zarzu
allll. Ale ten człowIek dużeJ pracy l równeJ 
\ 101 


uczciwości jest przedewszystkiem człowiekiem książko- 
wym, z naturalnym u ludzi tego pokroju pociągiem do 
ideologji. Związek ludów łacińskich należał zawsze do 
jego ulubionych pojęć i natchnień, a książki nauczyły go 
tego, że dyplomacja minionych epok nie przebierała ani 
w środkach, ani w ludziach, używanych do swoich celów. 
Przyczem nie uwzględnił on zapewne dostatecznie tego 
faktu, ze dyplomacja rządu demokratycznego, podlegające- 
go specjalnym formom kontroli, zniewolonego poniekąd 
do operowania w latarni, elektryczne m światłem oświe- 
tlonej, musi także wyrzekać się co ipso pewnych monar- 
chicznych tradycyj. Ztąd wyprawa Korneljusza Hertza do 
Rzymu i układy tajemne nawiązane z panem Crispi, a 
opierające się O Berlin... 
Po zabraniu znajomości z temi dokumentami, Gaston 
Calmette zredagował na miejscu, w Bornemouth, artykuł, 
który pojawił się tydzień temu na szpalcie pierwszej 
«Figara», a którego treść Korneljusz Hertz zatwierdził 
z niektóre mi, przez się uczynionemi, poprawkami. Było 
to, jak sobiB tego życzył, formalne ultimatum, z ośmio- 
dniowym terminem, zostawionym rządowi do namysłu. 
W razie gdyby rząd nie kapitulował, dokumenty miały 
być ogłoszone dnia 9 b. m., to jest jutro. Owóż ogło- 
szonemi one nie będą. Dlaczego? Rząd, za pośrednictwem 
urzędowej agencji «Havasa», zakomunikował dziennikom 
notę oświadczającą, iż, wbrew rozpuszczonym pogłoskom, 
nie było żadnych układów między nim a «chorym z Bor- 
nemouth». «Figaro» zamieściło tę notę, dodając ze swojej 
strony następujący krótki komentarz: «Le Gouvernement 
declare, i t. d.--Le Gouvernement a tort». 
N a tern rzeczy stanęły. 
Nowy dwutygodnik pod odnowionym tytułem «Revue 
de Paris» (bo były już, jeżeli się nie mylę, w latach 
1840-1854 dwa wydawnictwa perjodyczne tejże nazwy, 
z których jedno kierowane przez samego Buloz'a pospołu 
z «Revue des deux Mondes» ) ukazał się tedy. Jest w tym 
pierwszym zeszycie wszystko, co być mogło, i owa sen-' 
sacyjna korespondencja Balzac'a z panią Hańską, i arty- 
kuł pośmiertny Renan'a i tuż obok powiastka Gyp'a, i 
kilka kartek Loti'ego. Ale to wszystko mogło być także 
obok w «Revue des deux Mondes» Brunettiere'a, czy 
w «Nouvelle Revue» pani Adam. I jest tam nawet wła- 
śnie, pod tą samą datą, z małemi zmianami! W «Nou- 
velle Revue» korespondencję Balzaca zastępują niewyda- 
ne urywki korespondencji Napoleona 1. Och, ten fety- 
szyzm rzeczy niewydanych! Niema tygodnia, żebym w «Bi- 
bljotece Narodowej», gdzie o miejsce trudno, dla natłoku 
czytelników, nie znalazł książki z rzeczami wgdanemi 
nieskończenie zajmującemi, a z kartkami nieprzecif}temi, 
czasem po latach kilkudziesięciu! Listy Balzaca-listów 
pani Hańskiej nie masz jeszcze w ogłoszonym zbiorze- 
nie ucieszą, jak sądzę, jego wielbicieli. Przegląda z nich 
kabotyn także, nie nadto sympatyczny, przejęty do szpi- 
ku kości swoją wielkością, swoim talentem, swoją sławą, 
swoją rolą społeczną, drapujący się po swojemu od stóp 
do głów, a kłamiący z tak naiwną bezczelnością, kła- 
miący miłość bez granic dla osoby, której nie widział 
na oczy, kłamiący życie ascetyczne i od ziemskich uciech 
wszelakich oswobodzone, posługujący się cudzem pismem 
dla redagowania swoich czułych wyznań, i tłómaczący, 
że tacy jak on ludzie mają tyle gatunków pisma ile jest 
dni w roku, co nie wyklucza stałości sentymentów; i 
jeszcze zazdrosny a złośliwy, ciskający błotem na prawo 
i na lewo, nie zostawiający suchej nitki na swoich ko- 
legach i współzawodnikach... 
Ciekawy to bądź co bądź przyczynek do charaktery- 
styki znakomitego powieściopisarza. Ale i liśty Napo- 
leona I w «Nouvelle Revue» są ciekawe. A kilka kartek 
Loti'ego znaleźć i tam można. Naogół, nie sądzę, aby 
istniała w Paryżu jakaś szkoła czy grupa pisarzy, wy- 
magająca nowego dwutygodnika, ani aby jakiś nowy 
dwutygodnik mógł stworzyć tego rodzaju szkołę czy 
grupę. Antoine, otwierając swój «Wolny teatr», nosil 
się coś przez trzy czy citery lata z zamysłem i nadzieją 
stworzenia nowej dramatycznej szkoły, i skończył bodaj 
że na kreacji kilku nie złych aktorów, od siebie samego 
zaczynając. Do czego innego żywiołów zabrakło. Ale 
przynajmniej podjęte usiłowania doprowadziły go, trochę 
IQimowolnie i trochę bezwiednie, do otworzenia zacieśnio- 
nych ram tutejszego teatru sztuce obcokrajowej, niemiec- 
kiej i skandynawskiej. Pole to dostępne i dla nowej 
«Revue de Paris», i jedyne podobno jaki taki plon 
obiecujące. 


,'( 


102 


'i;
		

/004_0001.djvu

			4 


KRA J 


. 
Teatr tutejszy wyczerpał się. Za dowód w tym wzglę- 
dzie starczyłoby samo powodzenie dzisiejsze Sary Bern- 
hardt w sztuce «Izeyl» Armanda Silvestre'a, tego kabo- 
tyna par excellence, wahającego się perjodycznie między 
mistycyzmem a pornograf ją. «lzeyl'b należy do rodzaju 
mistycznego. Indyjska to legenda. Czakya-Muni'ego, prze- 
łożona na wiersze, zwane tutaj mirlitonowemi, z kawal- 
kami, nakształt operowych aryj, dla użytku boskiej 
Sary... 
Jesteśmy, co prawda, w epoce koncertowej. Zapo- 
wiedziany mamy występ dziewięcioletniego prodige, war- 
szawiaka Hubermana, którego skrzypce w podziw istot- 
nie wprawiły tutejszych znawców. Hrabia Jan Zamoy- 
ski, który trudnić się zdaje stale wyprowadzaniem na 
scenę tutejszą młodocianych dziwów tego rodzaju (bo 
w roku zeszłym mieliśmy z jego ręki dziewięcioletniego 
także fortepianistę, Przepiórskiego, ale ten mniej się 
udał), dobrze tym razem tra:fił. Osobiście większą mi zro- 
bił przyjemność polski chór rzemieślników, z którym za- 
poznałem się na dorocznym wieczorku polskich tutej- 
szych studentów. Wieczorki te, po rozmaitych doświad- 
oCzeniach, przybrały obecnie bardzo wdzięczny charakter, 
a chór rzemieślników, śpiewający kujawiaki i krakowiaki 
z wielką werwą i wcale niezgorszem poczuciem muzy- 
kaInem, jest bardzo trafnym i zachęcenia godnym po- 
mysłem. Trzeba się postarać o wyzyskanie go, jak na- 
leży. 


NlJmo. 



ONETY PROWANSALSKIE. 


-
- 
III. 
«ROCHER DES DOMS). 
Skało, nie byłaś tJ Piotrową skałą! 
I domem Boga nie byłeś ty, Domie! 
Więc twego życia wygasło tak płomię, 
Ze i popiołów skruchy nie zostało. 
Oto twe mury nie okryte chwałą, 
Puste, zczerniałe, w posępnym ogromie 
Nagłej swej śmierci ślad noszą widomie, 
Jak porażone od pioruna ciało. 
Ducha w nich niema. Czy był kiedy-nie wiem. 
Świecą się szyby upiorne m zarzewiem 
Krwawych zachodów nad Rodanu falą... 
Przyjdź więc, o czasie, i uderz w ruiny 
Wielkiej opoki rozbicia i winy, 
Niech się te ściany znieważone walą! 


IV. 
W «L A R U O T A> ł). 
Rzędem zasiadły z księgami proroki 
Na starym fresku sklepionej Ruoty: 
Mojżesz, Ezechjel, od widzeń swych złoty, 
Izajasz, Amos, Daniel orlooki. 
Lecz czas szedł tędy gromowemi kroki, 
I rewolucji wielkiej biły młoty, 
I wichry wieków tu brały swe loty, 
I starły twarze, szaty i obłoki. 
Sam Hjob, jak żywy został wśród tych cieni, 
Z ręką wzniesioną z niedoli barłogu, 
Z jękiem na ustach, w nędzy swej łachmanie... 
Jego się tylko proroctwo nie zmieni: 
Wiec,zny krzyk bólu do niebios gdzieś progu, 
I wieczna cisza nad nim... To - zostanie! 
Marja Konopnicka. 


OBJAWY MEDJUMICZNE. 


KILKA SŁÓW Z POWODU EUSAPJI PALLADINO. 


lDalsz)' ci
g). 




.' 
--- 



 


Zobaczmy teraz, co może być przyczyną zjawisk me- 
djumicznych i czy były nią ręce i nogi Eusapji? Co zresz- 
tą każdy miał prawo przypuszczać, wobec prostoty zja- 


, 
ł) Jedna z sal w papiezkim gmachu w Awinionie. 
103 


;M5 


wisk (pukania, dotykania, ruchy sprzętów), wobec złych 
warunków obserwacji (mrok, ciemność), wreszcie-wobec 
nadzwyczajnej ruchliwości medjum. 
Otoż pomijam zwykłą kontrolę rąk i nóg Eusapji 
przez jej sąsiadów, bo ta mogła być niekompletną. Po- 
mijam, że wiele zjawisk działo się przy dostatecznem 
świetle, pomijam wreszcie i to, że Ochorowicz, dla wye- 
liminowania działalności rąk i nóg Eusapji, wiązał ją, 
albo na ręce i nogi zakładał aparaty, które o nadużyciu 
ostrzegłyby dzwonieniem. Opowiem natomiast, jakiej sam 
trzymałem się metody. 
Już na drugiem posiedzeniu zrozumiałem, że, jeżeli 
Eusapja jest kuglarką, to ja jej nie zdemaskuję; jak nie 
pokonałbym w walce na szpady pierwszorzędnego fech- 
mistrza. Postanowiłem więc, zamiast uganiać się za marą 
«zdemaskowania», zostawić Eusapji-najzupełniejszą swo- 
bodę ruchów. Traciłem jej nogę - dobrze!... usuwała się 
jej ręka-jeszcze lepiej!... Ty, moja pani, rób, co chcesz, 
a ja będę uważał i wyprowadzał wnioski. 
Za ten system OchoTowicz robił mi nieraz wymówki; 
on bowiem domagał się jak najściślejszej kontroli, która 
zmuszałaby medjum do «wydzielenia z siebie ręki Johna». 
Ale ja zostałem przy swojem. Rezultat zaś był ten, że: 
na 200 przeszło zjawisk, ze 170 uważałem za wątpliwe, 
ze 20 za podejrzane, ale za to jakiś dziesiątek - zaim- 
ponował mi... 
Dodam w nawiasie, że zjawiskami «wątpliwemh na- 
zywam te, które, mojem zdaniem, człowiek może zrobić 
rękami i nogami, a «podejrzanemi» te, przy których nie 
byłem pewny, że trzymam właściwą rękę Eusapji. Nie 
znaczy to jednak, ażebym w tym lub tamtym wypadku 
miał całkowitą pewność, że zachodzi jakieś kuglarstwo. 
Osobliwie przy t. z. «dotykaniach 'b silnie podejrzewa- 
łem, że Eusapja robi to ręką lub nogą, a nawet ostrze- 
'glem Ochorowicza o prawdopodobieństwie kuglarstwa. 
Na następnem tedy posiedzeniu Eusapja wzięła obu swo- 
jemi rękoma obie moje ręce, zaczęła, jak zwykle, wzdy- 
chać i jęczeć i... uczułem na plecach dotknięcie ręką, 
chociaż nikogo przy nas nie było. Takie umyślne, dowo- 
dowe próby robiła ze mną parę razy. 
Czy od tej chwili stanowczo uwierzyłem w medjumizm 
absolutnie?.. Bynajmniej. Byłem i jestem wdzięczny Eu- 
sapji i zachwycony, ale w godzinę później zapytałem 
samego siebie: Któż mi da pewność, żem nie doznał złu- 
dzenia dotykowego? Na konsekwentny sceptycyzm niema 
lekarstwa; lecz co innego sceptycyzm, a co innego nie- 
słuszne podejrzenia. W tym i podobnych wypadkach Eu- 
sapja nie zrobiła «sztuki»; a jeżeli nie przekonała mnie 
ostatecznie, to już nie jej wina, tylko mojego charak- 
teru, a może - ludzkiej natury. Z tak niezwykłemi zja- 
wiskami trzeba się długo oswajać i zrobić wiele «do- 
świadczeń» osobistych, zanim człowiek spostrzeże fakty, 
których zwyczajnym sposobem tłómaczyć nie można, za- 
nim dojdzie do «uczucia zupełnej pewności». Dla przy- 
kładu, wyobraźlłlY sobie takiego dziwnego pana, który 
zna rozmaite zjawiska: :fizyczne, chemiczne i mechanicz- 
ne, lecz nie zna elektryczności. Chcąc tedy oświecić go, 
jakiś :fizyk bierze element Daniela, bierze cewkę i dru- 
tem, po którym przebiega strumień, okręca busolę. 
- Patrz - mówi do dziwaka - igła magnesowa jest 
teraz spokojna; lecz gdy puszczę prąd... Widzisz jak się 
igła rusza i niepokoi? 
- Widzę - odpowiada prostak. Ale ponieważ niepo- 
kój w igle można wywołać zbliżaniem i odsuwaniem 
magnesu, więc nie mam potrzeby wierzyć w jakąś tam 
siłę elektryczną. 
- Dobrze, więc może uwierzysz, jeżeli elektryczność 
zacznie poruszać to oto kółko rozpędowe? 
- K6łko można poruszać za pomocą sprężyny - od- 
powiada dziwak. 
- Widzisz przecie, że niema sprężyny. 
- Tak, ja sprężyny nie widzę; ale wy :fizycy macie 
dziś różne sposoby okpiwania ludzi. 
Wówczas uczony rozżarza światło elektryczne, na co 
prostak mówi, że równie silne światło można otrzymać 
przez spalenie magnezjowego drucika. Uczony rozkłada 
wodę na tlen i wodór za pomocą elektryczności, ale 
prostak i w tern nie widzi jakiejś «nieznanej» sobie siły, 
gdyż wie, że wodę można rozkładać za pomocą odczyn. 
ników chemicznych. Gdy mu zaś :fizyk robi uwagę, że 
w naczyniu z wodą nie widać ani cynku ani kwasu siar- 
czanego, odpowiada mu: 
- Muszą jednak być, tylko ukryte. Ja przecie nie 
jestem tak biegły w kuglarstwach, jak wy, uczeni. 
104
		

/005_0001.djvu

			m'b 
i'" 
,"J,
"t

-.,N'. - _ 
_ ,_
_i\_""\- . 
'ft.(;-
'\_ 


KRA J 



 


5 


:,c / 

i;;iSWS1łjąe1>OWY2SZY przykład do zjawisk spirytystycz- 
pyę!ł, 'r¥umiemy: dlaczego o prawdziwości ich tak trud- 
no, przekonać ludzi uprzedzonych. Zjawiska te bowiem 
",.PO!witkszej części są tak proste, nagłe i bezprawne, że 
,naw:et bez wielkiego naciągania można je tłómaczyć za 
"pomocą .ruchów rękoma i nogami, lub włosa, drucika i 
, szpilki. 

edYDą radą (kogo te rzeczy zajmują) bywać na po- 
, 
edzeDiach spirytystycznych, uważnie obserwować i pro- 
sić Ui.ędjum o doświadczenia w pewnych warunkach, o ile 
tóiest m02liwem. Ale już i sama obserwacja, nawet tak 
aiebrzystna dla medjów, jaką była moja, odkrywa fakty, 
t i.ych niepodobna wyjaśniać działaniem: rąk, nóg, szpi- 
,et; włosów lub drucików. 
,Ja widziałem następne zjawiska, których przyczyny 
ide rozumiem: 1) Kilka lewitacyj stołów przy świetle. 
2} Wejście stołu na stół w ciemności. 3) Również w ciem- 
ności wejście na stół taburetu po mojej lewej ręce, którą 
trzymałem prawą rękę Eusapji. 4) Dotykania tajemni- 
ezą ręką moich pleców, gdy Eusapja obu swojemi rękoma 
trzymała moje. 5) Zapalanie lampki elektrycznej w roz- 
maitych położeniach odnośnie do Eusapji. 6) Oklaski 
W powietrzu. 7) Gra harmonijki ręcznej za kotarą, gdy 
Eusapja była pilnie kontrolowana-i kilka innych. 
. W tych zjawiskach nie mogłem dopatrzeć sztuk ku- 
glarskich i to nie tylko ja. N a jednem z posiedzeń był 
.fachowy magik, p. Rybka, przy którym stół podnosił się 
(1V świetle, a w ciemności trzy krzesła weszły na stół, 
'j)omiędzy świadków. Otóż p. Rybka mówił do mnie i ogło- 
":Sił publicznio, że: magicy, takich sztuk, przy takiej kon- 
troli, robić nie potrafią. 
Prawda, że jest w Warszawie kilku ludzi poważnych, 
, którzy twierdzą, że widzieli jak Eusapja działała noga- 
mi, a nawet że jeden z tych panów złapał jej rękę. Może 
być, ale to nie jest argument; o istnieniu bowiem niezna- 
mj przyczyny nie decydują fakty kuglarskie, ale te- 
w których niema kuglarstwa, z których trzeba wyłączyć 
cprzyczyny znane» a zjawisko przypisać jakiemuś X-owi. 
Ja, powtarzam, miałem takie zjawiska, a oto najcie- 
kawsze z nich: 
9 stycznia r. b., mieliśmy pierwszy raz posiedzenie 
bez stołu. Ochorowicz urządził je w tym celu, ażeby siły 
Eusapji nie rozpr
szały się na zjawiska mechaniczne, 
nudne już dla nas. Przy ścianie znajdował się namiot 
z otworem od góry do dołu, szerokim na łokieć lub 11/2 Lj 
pod nanńotem, w cieniu, był stół, na nim lampka elek- 
tryczna.Eusapj a(1 )sie- 
działa w otworze na- 
miotu, tyłem do stołu. 
Z prawej stronY,trzy- 
małjej rękę J. A. Swię- 
cicki (2), poeta i histo- 
J ryk literatury pow- 
szechnej, dalej umieścili 
się: pani Krobicka (3), 
literat J. Matuszewski 
(4), panna X. (5) dru- 
gie meQjum, pani Ocho- 
I-namiot, S-stół, O-otwór w namio- rowiczowa (6) i Ocho- 
cie, 1-8 
wiadkowie. rowicz (7), który trzy- 
mał lewą rękę Eusapji. 
Wszyscy tworzyli łańcuch. Lampa była tak przykręcona, że 
ja. widziałem tylko twarze i do pewnego stopnia ręce obec- 
nych, w postaci jaśniejszych plam wśród ciemności. Przy- 
pominam, że mam krótki wzrok i że, z początku posie- 
menia, włożyłem na okulary-binokle, które jeszcze bar- 
miej rozpraszały resztkę światła. Dodam też, że począt- 
kowo siedziałem na miejscu Matuszewskiego (4). 
Wkrótce po przykręceniu lampy, za kotarą rozpoczęły 
t1ię hałasy i jakby uderzenia pięścią w stół, stojący za 
Eusapją. Niebawem zaś, w otworze kotary zaczęły uka- 
,Bywać się pojedyńcze I'ęcej tak przynajmniej jednozgod- 
nie, w tych samych momentach czasu, meldowali wszyscy 
:()becni, obdarzeni normalnym wzrokiem. J a stale odpo- 
;,'lVia.dalem,że-nie widzę nic, co pObudzało damy do ub 0- 

tewania lłademną. Wtedy Ochorowicz powiedział, ażebym 
lltanąłza nim (7) i oparł ręce na jego ramionach. W tej 

wili obie nogi Eusapji, bez trzewików, tylko w ciem- 
I::. pończochach, leżały na kolanach Oj sprawdziłem to 
.
 Po .upływie kilku minut, gdy patrzyłem w otwór ko- 
Lty, obecni znowu zawołali: «ręka... ręka... mała ręka!» 

tnie z prawej strony Eusapji, na 1/2 łokcia po nad 
li głową, wysunął się przedmiot jasnej barwy, podobny 
105 


Ścialia. 


N 


L S I 


o 


X 2 
3X 
X 4 


Xl 


X 8 
X 7 
X 6 


X. 


do małej ręki, której przedramię było nagie, a dłoń, jak- 
by zwinięta w pięść, była okryta białą tkaniną. Przed. 
miot wnet cofnął się, a całe zjawisko mogło trwać parę 
sekund. 
Wówczas, bardzo zdziwiony i wzruszony, zapytałem: 
czy mogę dotknąć owej ręki? Odpowiedziano mi trzema 
silne mi uderzeniami w stół raz i drugi raz, a Eusapja 
zmienionym głosem kazała mi trzymać rękę nad jej 
głową. 
Zbliżyłem się jeszcze więcej do kotary (8). Lewą rę- 
ką ująłem prawe ramię Eusapji (Ochorowicz trzymał ją 
za dłoń), prawą moją dłoń wyciągnąłem nad głową Eu- 
sapji na wysokości mniej więcej 3 cali i, jako krótko- 
widz, prawie wsunąłem głowę w otwór kotary. Była to 
chwila bardzo osobliwa dla mnie, bo kiedym tak stał 
z okiem wlepionem w ciemność (czekając na «upiora.!> 
w końcu XIX wieku!...), ciągle przebiegały mi przez myśl 
pytania: czy ja już jestem warjat, czy tylko człowiek 
śmieszny? Przytem jednak nie czułem żadnego zmęczenia 
w wyciągniętej ręce, żadnego znużenia wzroku, palenia 
w twarzy lub uszach; nie sądzę też, ażeby mój puls był 
nienormalnie przyspieszony. 
Nagle usłyszałem ciche strzelanie z palców za głową 
Eusapjij w pół minuty później szelest jakby gniecionego 
papieru naprzeciw jej prawego ucha. Zaś jeszcze w pól 
minuty z prawej strony Eusapji powoli wysunęła się po- 
ziomo męzka-Iewa-ręka; uścisnęła moją rękę trzema 
palcami (wielkim od dołu, wskazującym i średnim z góry), 
lekko targnęła moje palce i zwolna cofnęła się za kota- 
rę. Obecni znowu zawołali: «ręka... ręka... duża ręka!»... 
Była to naj zupełniej żywa ręka: formy podługowatej, 
o barwie skóry jasnej, temperaturze, gęstości .i zbitości 
normalnej. Nie uważałem tylko jej palców: czwartego i 
małego, nie pamiętam czy widzialna a obnażona cZęść 
przedramienia miała 3 czy 6 cali długości i nie spostrze- 
głemżadnego rękawa. 
BYłem zdumiony i jeszcze raz zapytałem «ducha»: 
czy ta ręka nie mogłaby mi zdjąć okularów? Dwa silne 
uderzenia w stół odpowiedziały odmownie; natomiast za- 
płonęła lampka elektryczna, przysłonięta różową bibułką. 
Coś mnie tam jeszcze trąciło przez kotarę, ale dziś szcze- 
gółów nie pamiętam. Za to, innego dnia, na ostatniem 
posiedzeniu (ze stołem), gdy trzymałem lewą rękę me- 
djum, pomiędzy mną i Eusapją wysunął się z za kotary 
mały' stolik i wszedł na nasz stół. Mnie zaś, ze cztery 
razy, z błyskawiczną szybkością, chwytały przez kota- 
rę-małe, bardzo kościste ręce. 


Bolesław Prus. 


(Dok. nast.). 


J. S Ł O W A'C X I W G R E C J X. 


(24 sierpnia-27 września 1836 r.). 


PRZEZ 


Ferdynanda Hosicka. 


(Dalszy ciąg). 


--
- 
O dwie wiorsty od N auplji, z której wyruszyli na- 
zajutrz dnia 18 września, znajdują się ruiny zamku Tiryus, 
stojące na pograniczu starożytnej Argolidy. Ponieważ 
powierzchowny rzut oka na te zwaliska olbrzymich blo- 
kier najzupełniej wystarcza, nie zatrzymano się tu długo, 
i Słowackiemu bowiem, i Zenonowi pilno było zobaczyć 
Argos, od którego oddzielała ich godzina drogi zaledwie, 
a które, jako ojczyzna «króla królów) Agamemnona, 
więcej budziło interesu, aniżeli resztki dzieła Protuso- 
wego. Niestety, i tutaj czekało ich... rozczarowanie, to 
zwykłe uczucie podczas podróży. Na miejscu dawnego 
Argos, wsławionego przez Homera i Eschyla, znaleźli... 
wioskę, porządniejszą wprawdzie i ludniejszą od bardzo 
wielu w Morei, ale wioskę, która, pomimo schludnych 
domków, jakiemi się odznacza, pomimo żaluzyj i kwia- 
t	
			

/006_0001.djvu

			6 


KRAJ 


]ió 


Atrydów. To też popasali tu bardzo krótko, spiesząc sze- - 
roką, piasczystą drogą, śród rozległych pól, do wioski 
Charvati, gdzie mieli obejrzeć ruiny dawnej świątyni Ju- 
nony, t. zw. «Heraonu». Przedtem, opuszczając Argos, 
zwiedzili stary amfiteatr tamtejszy, wykuty w żywej skale, 
a w którym, jak mówią, mogło się ongi pomieścić 20,000 
widzów. «Heraon»-kilka kolumn korynckich wśród na- 
gich pól - mógł do wyobraźni Słowackiego przemówi6 
ślicznem podaniem, przywiązanem do tej świątyni, poda- 
niem o dwóch braciach, Kleobisie i Boitonie, którym bo- 
gini, za ich poszanowanie i poświęcenie dla starej matki, 
udzieliła najlepszy dar, jaki można otrzymać na ziemi: 
śmierć łagodną i słodką 1). Niewiadomo tylko, czy Giu- 
liano - bo tak się nazywał przewodnik Słowackiego i 
Brzozowskiego-opowiedział im tę poetyczną legendę. 
Po obejrzeniu «Heraonu», podążyli do zwalisk :\'Iycen, 
które już leżą w górach korynckich. Okolica nudna tutaj 
i pusta; gdzieniegdzie tylko, jak zwykle w okolicy nie- 
gdyś zamieszkanej, która nadto była widownią licznych 
wypadków, widać ślady dawnych murów, stosy gruzów, 
kamieni. Takim stosem gruzów jest także, między inne- 
mi, i słynny pałac Agamemno.na i prowadząca doń - 
jeszcze sławniejsza - brama lwów. Zarówno ta brama, 
jak i ten pałac, nie robiłyby najmniejszego wrażenia, 
gdyby nie myśl, że tutaj r(\zegrał się straszny dramat, 
który później Eschylos unieśmiertelnił w swojej Orestei, 
że tutaj odbyła się owa uczta, na. której Atreusz ugościł 
brata swojego, Tyestesa, potrawą, przyrządzoną z mięsa 
dwóch małych jego synków, że tutaj wiarołomna Kli- 
temnestra, do spółki ze- swym kochankiem Aegistem, za- 
biła powracającego z pod Troi. Agamemnona i biedną 
Kassandrę, że tutaj, mszcząc śmierci ojca, zabił matkę 
swoją Orestes... Gdyby nie te wspomnienia, nie byłoby 
po co przyjeżdżać do Myken. Kie więcej interesu przed- 
stawiałby w zwykłych warunkach znajdujący się nieopodal 
pałacu słynny grób Agamemnona, słynny od chwili zwłasz- 
cza, kiedy w nim było smutno Słowackiemu... Będący tu 
na kilkanaście lat przed Słowackim jeszcze Ohateaubriand 
tak grobowiec ten opisuje: «Jest to pomnik podziemny, 
okrągłego kształtu; światło do niego dochodzi przez otwór 
w sklepieniu; zresztą niczem się nie odznacza; chyba tyl- 
ko prostotą budowy. Wchodzi się doń przez rozkop, do- 
tykający do bramy grobowca. Brama ta ozdobioną była 
pilastrami z niebieskawego marmuru, wyciosanego w gó- 
rach poblizkich. Lord Elgin kazał otworzyć ten grób i 
wyrzucić ziemię, która jego wnętrze zawalała. Nizkie 
drzwi prowadzą z głównej izby do drugiej, mniejszej. 
Gdym się bacznie przypatrzył, poznałem, że ta druga 
izba jest prostem wykopaniem, zrobionem za obrębem 
grobowca; bo niema tam ścian murowanych.. Małe drzwi 
były zapewne drugie m wnijściem do grobowca. Ozyli też 
dawniej skryw
ł się on pod ziemią, jak rotunda w ka- 
takumbach w Albksandrji? Ozyli też dawniej wznosił się 
nad ziemią, jak grób Oecylji :Metelli w Rzymie? Ozy był 
ozdobiony architekturą zewnętrzną i jakiego porządku? 
Wszystkie te kwest je pozostały niewyjaśnione. Nic nie 
znaleziono w tym grobie i nie jest nawet rzeczą pewną, 
iż to był grób Agamemnona, o którym wspomina Pau- 
zaniasz». O ileż piękniej, poetyczniej, plastyczni ej wresz- 
cie, opisał Słowacki ten «grobowiec sławy, zbrodni, py- 
chy», w którym Atrydów popioły «śpią pod świerszczów 
strażą» : 


Druidyczna to z głazów wielkich grota, 
Gdzie wiatr przychodzi po szczelinach wzdychać 
I ma Elektry głos. Ta bieli płótno, 
I odzywa się z laurów; jak mi smutno! 
Tu po kamieniach z pracowną Arachną 
Kłóci się wietrzyk i rwie jej przędziwo. 
Tu cząbry smutne gór spalonych pachną; 
Tu wiatr, obiegłszy górę ruin siwą, 
Napędza nasion kwiatów; a te puchy 
Chodzą i w grobie latają, jak duchy. 
Tu świerszcze polne, pomiędzy kamienie 
Przed nadgrobowem pochowane słońcem, 
Jak gdyby chciały nakazać milczenie, 
Sykają... Strasznym jest Rapsodu końcem 
Owo sykanie, co się w grobach slyszy: 
Jest objawieniem, wielką pieśnią ciszy. 
Nad drzwiami grobu, na granitu zrębie, 
Wyrasta dąbek w trójkącie z kamieni; 
Posadziły go tu wróble lub gołębie 
I listkami się czarneli1i zie1eni, 
I słońca w ciemny grobowiec nie puszcza... 


I) Henryk Bartsch, «Listy z podróży po Grecji i Sycylji», War- 
szawa, 1875 r. 


ł 


107 


Jakich zaś uczuć doznał w tym grobowcu Słowacki? 
O czem myślał? Do jakich go pobudziła refleksyj ta ko
 
puła podziemna, «co krwią Atrydów rozlana okrutną »? 
Ozy miał słuszność, kiedy w skreślonym tu wstępie 
swojej podróży z Neapolu do Ziemi świętej, rozżalony i 
rozgoryczony losem swoim, który mu kazał co najwyżej 
«na grobowcach siadać .. 
I szukać smutków błahych, wiotkich, kruchych, 
Nieme mieć harfy i słuchaczów głuchych 
przyznawał się, 
e pochodzi z kraju smutnego Ilotów, 
z kraju, gdzie rozpacz nie sypie kurhanów, z kraju, gdzie 
zawsze, po dniach nieszczęśliwych, zostaje smutne pół- 
rycerzy... żywych! 
Z pól myceńskich, gdzie natchnienie Słowackiego do- 
sięgło jednego z najwyższych szczytów, jakie mu wogóle 
osiągnąć było sądzone, zdążyli jeszcze na noc do Ko- 
ryntu, po drodze obejrzawszy ruiny Nemei, miejsce słyn- 
nych w starożytności igrzysk nemejskich. Od chwili, jak 
wstąpił w grób Agamemnona l), Juljusz był smutny, skwa- 
szony tak dalece, że to nawet, co tu zapisal w swoim 
«Dzienniku» zgola niepodobnem było do pierwszych ośmiu 
pieśni tego «rymowego baletu». Sykstyny, skreślone pod 
wplywem grobu Agamemnona 2), albo na widok żórawi, 
które «nad Koryntu górą rozciągnęły łańcuch ku półno- 
cy» (a rzucone na papier najniezawodniej wieczorem, po 
przybyciu do Koryntu) jeżeli zasługiwały na jaką tea- 
tralną nazwę, to nie baletu, która to nazwa tak trafnie 
charakteryzowała lekki ton poematu, ale tragedji. Poeta 
mówi w nich wyraźnie o swojej «piersi ponurej» w tej 
chwili, o swego «serca niedoli», o swojej «dzikiej tęskno- 
cie», o swojej «myśli posępnej i ciemnej», o łzach, które 
tu miał w oczach, kiedy «wspomniał los swój» etc. Otóż, 
za przyjazdem do Koryntu 3) «odbiegła mię moja tęskno- 
ta», powiada: 
Ztamtąd albowiem oko tgskne wita 
Kraj cały, żyzny, zielony, szeroki, 
Przerżnięty wstęgą korynckiej zatoki. 
Nigdzie tak piękne i tak szafirowe 
łIorze nie świeci, jak tu w tej dolinie; 
Kiedy przez szarą drzew oliwnych głowę 
Oko na morze to błękitne wpłynie, 
To zamyślone odwrócić się nie chce, 
Tak go ten błękit rozwidńia i łechce. 
Korynt sam, miejsce dawnych igrzysk isthmijskich, 
ustanowionych przez Tezeusza, a opiewanych przez Pin- 
dara, nie zrobił na poecie bardzo silnego wrażenia; bo, 
jak powiada w swoim wierszowanym dzienniku, 
Korynt dzisiaj, to chatek gromady; 
:Nad niemi kolumn niewielkich wierzchołek, 
które to «siedm kolumn doryckich ze szczątkami ar. 
chitrawów u wierzchu» jest wszystkiem, co pozostało 
z owego świetnego grobu, o którym mawiali rzymianie, 
że 
Non cuivis homini contingit adi
'e Corinthum», a któ- 
re już ślepy Homer nazywał «bogatym Koryntem». Nie 
zmienił się tylko pejzaż, «jeden z najpiękniejszych kra- 
jobrazów na świecie». Szczególniej, kiedy mu się przy- 
glądać - jak Slowacki-ze szczytu t. zw. Akrokoryntu, 
gdzie za czasów staro-greckich stała świątynia Afrodyty 
Uranji, a dziś są jeszcze szczątki dawnego bizantyjskiego 
kościoła chrześcjańskiego, przez turków zamienionego na 
meczet 4). Słowacki, wszedłszy tu, kiedy się rozejrzał 
dokoła, wspomniał dawne arkadyjskie czasy sielanek pa- 
sterski
h i mimo woli ogarnęła go nostalgja za tą idy- 
liczną przeszłością... 
W świątyni dwie młode greczynki 
Miotłami z ziemi zmiatały na kopce 
Czarne od prochu korynckie rodzynki, 
A na kolumnach ściętych małe chłopce, 
Pasterze, w dudki z trzcin wycięte grali. 
Kilka baranów sennych, i tam dalej... 
Już wiesz, jakie są obrazy sielanek. 
Lecz nie widziałeś ich na greckiej ziemi; 
Ten smutny kolumn już bezżennych wianek, 
Te drzewa żywe, co z marmurowemi 
Takimi są tu nieraz przyjacioły, 
Jak u nas lipy z wiejskiemi kościoły. 


I) Po Juljuszu Słowackim zwiedzili i opisali grób Agamemnona 
pp. Henryk Bartsch i Józef Weyssenhoff. Zob. pierwszego 1. cit., 
str. 90-91, oraz drugiego l. cit. w «Bibl. Warsz.», str. 527. 
2) «Pism. pośrn.», t. I, str. 177-183. 
3) Dnia 19 września. 
') «A matką wszystkich kolumn ten kościołek. 
Wszedłem»... 


«Pism. pośrn.», t. I, str. 184. 
108
		

/007_0001.djvu

			KRA J 


7 


Tu słońca krwawy blask czerwieni niwy, 
Pełny baranów cień każdej kolumny, 
I pełny owiec cień każdej oliwy... 
Tu duch przeszłości spokojność rozlewa 
Na śpiące owce, na pMterzy twarze; 
Zefir się rzadko na trawy rozgniewa 
I Jowisz rzadko tu piorunem karze. 
Wszystko zamknięte na wiekowe blizny. 


(Dok. nast.). 


Romans żołnierza. 


OPOWIADANIE. 


PRZEZ 


ZYGMUNTA ODROW ĄZA. 


(Dalszy ciąg). 


-
- 


. ,Wiosłował z całych sił, kierując się ukośnie od brze- 
. ,gu. Ognie w Bavari i parę świateł gdzieś w Nervi, czy 
W Sori, służyły mu za drogowskazy, gdyż wybrzeża już 
widać nie było. ' 

; Chiara siedziała nieruchoma, z głową spuszczoną na 
piersi. Jechali w milczeniu; słychać było tylko plusk fali 
!, i miarowy skrzyp wioseł. Niekiedy do uszu Gasparo do- 
t' chodziły ciche, ciche tłumione łkania, jakby wychodzące 
:
 z głębin tej puszczy wodnej, która ogarniała zewsząd 

'nieopisanym smntkiem ich drobną barkę. 
:Nareszcie ognie w Bavari skryły" się po za grzbiet 
górski, światła na brzegu pogasły i nie było widać nic, 
prócz czarnej toni i czarnego nieba. Gasparo obawiał 
się, czy nie zmylił kierunku; szczęściem wkrótce olbrzy- 
mie zarysy góry Portofino poczęły zarysowywać się 
w ciemnościach. 
Jechali już ze trzy godziny. Gasparo spostrzegł, że 
Chiara usnęła, ukołysana lekkim ruchem barki. Od cza- 
.'lu do czasu z piersi jej wyrywało się głębokie west- 
chnienie, jakie wydaje dziecko, uśpione wśród płaczu. 
Tymczasem chłodny wiatr powiał od lądu, powierz- 
chnia morska z czarnej stała się szarą, linja horyzontu 
odzna.czyła się wyraźnie, a szczyt Portofino, wznoszącego 
się z toni wodnych, niby olbrzymi okręt fantastyczny, 
poc:ł;ynał błękitnieć. 
Swit był niedaleko, należało coś postanowić. Gasparo 
dojrzał na brzegu wprost siebie blade domy Camogli, ci- 
snące się około małego portu. 
. Bylo oczywistem niepodobieństwem dotrzeć przed świ- 
',tem do Chiavari i Gasparo umyślił wylądować w San- 
Fruttuoso, zatopić lub schować barkę i ukryć się na Mon- 
te-Portofino. 
Szarzało już dobrze i na skałach czepiały się fioleto- 
we obłoki, gdy nasza para zbiegów, okrążywszy poszar- 
; pane boki Portofino, dopłynęla do San-Fruttuoso. 
r, Stare opactwo, zawierające grobowce Doriów, drze- 
mało w szarym mroku poranka, we wsi panowała cisza, 
strumień tylko szumial, spadając po skałach. 
Lekkie uderzenie barki o brzeg przebudziło Chiarę. 
'.. Olbrzymia scenerja skał, otaczających małą zatokę, wię- 
V na rękach i nogach, świeże wspomnienia pierzchają- 

j nocy, wszystko to razem pogrążyło w bezwładność 
tyśl i wolę dziewczyny. Barczysta postać Gasparo, sto- 
lcego w barce, przejmowała ją nieopisanym strachem. 
Drżala, jak liść, gdy schylił się ku niej, aby rozwią- 
ać linkę. Czynił to powoli i niezgrabnie, jak człowiek 
mordowany fizyczni
. Wyszli na brzeg i Gasparo wziął 
ię do zatapiania łódki. 
Nakładł na dno odlamków skal i kamieni, odpłynął 
.astępnie na jakie czterdzieści kroków od brzegu i po- 
zął chybotać łódką, ażeby woda wpadała do wnętrza. 

krótce też barka zniknęła w głębinie z pod nóg jego. 
D
płynął szybko do brzegu, oddychając ciężko ze 
iffięczenia. 
W mokrem, 19nącem do ciała odzieniu, z wynędznia- 
ą, bladą twarzą, niknącą prawie pod wielkim kapeluszem, 

asparó wyglądalokropnie, w oczach tylko błyszczala 
ilU gorączkowa energja. 

:- Chodźmy- zawołał, wskazując na ścieżkę górską. 
Ohiara, milcząca wciąż, była mu posłuszną. 
Przebyli mostek nad strumieniem i pięli się w górę 
mienistą, stromą ścieżką. Chi ara szła naprzód, lekko 
illlialo wskakując na kamienne stopnie i znajdując la- 
i' 109 


two równowagę na pochylości. Gasparo podążał za nią 
ciężkim, zmęczonym krokiem, opierając się często ręką 
o skały lub czepiając przydrożnych krzaków. 
Rozwidniło się kompletnie. Szare chmury nad ich gło- 
wami rozstępowały się gdzieniegdzie, ukazując błękit 
nieba. N areszcie słońce powstało z morza, złote, olbrzy- 
mie, a tonie morskie okryły się błękitem, przechodzącym 
w ciemny szafir u podnoża skał, i w płynne srebro U 
horyzontu. 
Szli już ze trzy kwadranse. Gasparo czuł okropne 
zmęczenie i głód, ten głód górski, który przychodzi znie- 
nacka i powala na ziemię w jednej chwili. 
- Nie mogę iść dalej - rzekł, ledwo dysząc. Muszę 
odpocząć chwilkę. 
Usiadł na wielkim głazie, a Chiara stanęla nad nim 
na wYi!tępie skały, niepewna, czy zostać przy nim, czy 
też iść dalej. Jej wysmukła, młoda postać na}Jrała nieo- 
pisanego uroku w żywem świetle poranka. Swieży po- 
wiew wiatru i szybki ruch zarumieniły jej twarz, roz- 
wiązane bujne włosy spływały w złotych strumieniach 
na ramiona i plecy, a zadumane czarne oczy szukały 
czegoś w dali mors
dej. 
Gasparo miał chęć uklęknąć i modlić się do niej. 
Wtem Chiara podniosła rękę i wskazała na morze. 
Gasparo odwrócił głowę i ujrzał łódkę wojenną angiel- 
ską, zawijającą do zatoki San-Fruttuoso całą siłą dzie- 
sięciu wioseł. Bezwątpienia była to pogoń. 
- Uciekajmy! -- zawołał, zrywając się na nogi. Nie 
czuł w tej chwili ani głodu, ani zmęczenia. 
Szli chwilę pod górę, a potem zboczyli na. ścieżkę, 
biegnącą na lewo, bokiem urwiska, i wnet San-Fruttuoso 
skryJo się za grzbietem skały. 
Scieżka, wijąc się w liczne skręty, prowadziła wciąż 
na zachód; niekiedy ginęła prawie wśród krzaków wrzo- 
su, to znowu wstępowala, w koryto wyschłego potoku. 
Widać było, że rzadko kto tędy przechodził. 
Dosięgli już ostatniej krawędzi poludniowej i weszli 
na stoki zachodnie góry. Siły Gaspara wyczerpały się 
do szczętu. 
- Nie mogę iść dalej- rzekł, rzucając się na mura- 
wę-jestęIrl zmęczony i głodny. Zostaw mię tutaj i szu- 
kaj sama schronienia. Od strony św. Małgorzaty jest 
wiele chat odludnych, myślę, że tam znajdziesz najbez- 
pieczniejszy przytułek. Znam nawet pewnego chłopa, 
który by cię ukrył z pewnością, ale nie mam już sil iść 
dalej. Weź to z sobą-dodał, podając jej małą, starą sa- 
kiewkę - bez pieniędzy byloby ci trudno. Niedługo bę- 
dziesz się ukrywać. Pierwszy konsul już w drodze. 
Chiara wzięła sakiewkę i oddaliła się w milczeniu. 
Ścieżka biegła ciągle na jednakowej wysokości naokoło 
głównej masy góry Portpfino. Chiara, trzymając się jej, 
przybyła na północny stok góry i doszła do grzbietu, łą- 
czącego Portofino z łańcuchem Apeninów. 
Tutaj ścieżka skręcała na lewo i zbiegała po grzbie- 
cie do wsi Ruta. Dziewczyna, znęcona piękną murawą, 
usiadła na ziemi, niepewna, co ma począć dalej. 
W drodze Gasparo nabawiał ją trwogą, w miarę jed- 
nak, jak się odeń oddalała, uczucie to znikało, a pozo- 
stawał gniew za doznane upokorzenie ubiegłej nocy. Krew 
tryskała jej do twarzy, gdy o tem myślała. 
Spostrzegła ze zdziwieniem, że trzyma bezwiednie 
w ręku starą sakiewkę Gaspara. Bez wahania cisnęła 
ją precz, chcąc oddalić od siebie wszystko, co stało 
w związku z nienawistnym człowiekiem. 
Czyste powietrze górskie i wspaniały widok uspaka- 
jały powoli jej nerwy. 
Przed nią, wprost na północ, stał cały świat górski. 
N ajprzód zielony łańcuch, biegnący wzdłuż wybrzeża, da- 
lej gołe skały Scoffery, a za tern tłum wierzchołków, strze- 
lających w niebo i już błękitnY0h z oddalenia. 
Chiara odróżniała Monte-Antola, której olbrzymia 
masa wychylała się z po za Monte-Prela, dalej Madonnę 
delle tre crod, Costalto i inne. 
Srebrzyste obłoczki błąkały się tu i owdzie, to cze- 
piając się wierzchołków, to żeglując po błękicie niebios. 
Na prawo rozciągała się Riviera Levante od uroczej 
zatoki św. Małg-orzaty, aż gdzieś po Spezję. Na błękit- 
nem morzu i zielone m wybrzeżu . jaśniały białe miasta: 
Rapallo, Chiavari, Sestri, Levante. 
Chiara pomimowoli szukała wzrokiem pomiędzy Chia- 
vaM i Sestri malowniczej rzeczki Entelli, którą opiewał 
Dante: 


«lutra Sestri e Chiavari s'adima 
Dna fiumana bella.... 
no
		

/008_0001.djvu

			8 


KRA. .J 


.N25 


Na. szarej drodze, dązącej wśród majowych winnic, e 
niedaleko po za Rapallo, spostrzegla dlugi szereg wozów 
i grupy ludzi; przyjrzawszy się dobrze, rozróznila biale 
mundury austrjackiej piechoty. 
Bylo to odkrycie niespodziewane i przykre. Austrja- 
ey, więzienie, pogoń - wszystko to wyszlo jej z myśli, 
az teraz dopiero przypomniala sobie, że niebezpieczeń- 
stwo nie minęlo i że lada przypadek może ją znów od- 
dać w nienawistne ręce niemieckie. 
Wydal o się jej wtedy, ze ów biedak, konający tam 
na ISkale ze znużenia i glodu, bliższym jest jej jednak, 
niz tamci ludzie w bialych mundurach, zdązający powoli 
ku Rapallo. 
Zamyślona i wahająca się powstala na nogi i pod- 
niosla z trawy pieniądze Gaspara. 


(Dok. nast.). 


Balzac i Ewa Hańska. 


(Dokończenie). 


-
- 
Istnieje kilka, niezupelnie z sobą zgodnych OplSOW 
pierwszego spotkania się przyszlych oblubieńców, polą- 
czonych związkiem dozgonnym dopiero w kilkanaście lat 
. później.. Wedlug jednej z tych wersyj, Balzac przybyl do 
Neufchatel z jedyną wskazówką imienia hotelu, w którym 
stanęla para podrózna
hotelu «Du Faucon»-przyczem 
zalecono mu, ażeby dopiero o godzinie wskazanej prze- 
niknąl do ogrodu hotelowego. Wtedy dopiero sam on 
mial odgadnąć, który z licznego grona «kwiatów woja- 
żujących», rozsiadlych na lawach tarasu, dla niego byl 
przeznaczony. Pani Hańska, z tomikiem dziel Balzaca 
w ręku, spostrzedz go miala zdaleka i poznalabez- wy- 
silenia, dzięki licznym, wszędzie rozpowszechnionym por- 
tretom powieściopisarza. Wielce wzruszona, upuścić mia- 
la z rąk książkę. On rzuciI się wówczas ku niej i 
w podwójnym okrzyku: Ewa!-Honorjusz! wylać się mia- 
lo pierwsze natchnienie ich serc utęsknionych... O ile by 
jednak na wiarę zaslugiwala wersja bardziej upowszech- 
niona, cala ta scena zupelnie inny miala koloryt. Na 
widok nizkiego, krępego, otylego i żadnym estetycznym 
wdziękiem nieodznaczającego się jegomości, bohaterka 
nasza doznala nadzwyczaj przykrego zawodu i rozcza- 
rowania, wpadla w smutek glęboki, z którego zaledwie 
się otrząsnąć zdolala pod wpływem uroczych rozmów 
z genjalnym pisarzem. Wreszcie trzecią-tym razem ja- 
koby autentyczną wersję, podaje p. Spoelberch de Lo- 
venjoul w nieogloszonym dotąd liście Balzaca do siostry, 
datowanym, niestety, zagadkowo i omylnie: «Bamedi, 12»... 
Pan Lovenjoul utrzymuje, że czytać nalezy: «sobota, 
12 października», nie zaś, jak czytano dotąd, «12 czerw- 
ca»-w czerwcu bowiem 1833 r. 12 dzień miesiąca nie 
przypadal na sobotę. W liście tym twórcy «Fizjologji 
malżeństwa» znajduje się parę pobieznych wzmianek o 
zdarzeniu,do którego sprawozdawca przywiązuje tak 
wielką wagę, że traktuje dokument wedlug wszelkich 
regul nauki paleograficznej. 
«ZnalazIem tam-pisze Balzac-to wszystko, co schle- 
biać moze tysiącznym próznostkom zwierzęcia, zwanego 
czlowiekiem... Szkoda tylko, że przeklęty ten mąż ani 
razu nie opuszczal nas w ciągu dni pięciu. Ciągle się wa- 
lęsal od spódniczki swej żony do mojej kamizelki... A mia- 
sto jest tak male, że kobieta, zwlaszcza cudzoziemka, 
kroku jednego zrobić nic zdola, nie będąc widzianą. Znaj- 
dowalem się jak w piecu. Przymus nie przystaje jakoś 
do mnie... Ale to są drolJiazgi. Rzecz glówna w tern, że 
wskutek zachwytu jest się piękną, ze się posiada naj- 
wspanialsze w świecie wlosy ciemne, miękką i delikatną 
pleć brunetek, ze się ma drobną rączkę miłosną (une petite 
main d'amour), serce dwudziestosiedmioletnie, naiwne-i 
śmialość do tego stopnia wielką, że niczem jest rzucić 
się na szyję ukochanego w dzień bialy, przy wszystkich... 
Nic ci nie pisz
 o jej bogactwach kolosalnych, bo i cóż 
znaczą wszystkie skarby ziemi wobec arcydziela piękno- 
ści!... Bardzo być moze, że dla widzenia się z nią wy- 
padriie raz jeszcze pojechać do Genewy, trzebaz tedy po- 
dzielić się z tobą juz teraz swem szczęściem... Tak jest, 
bylem. szczęśliwy-i jestem nim obecnie-jak dziecię. 
Ach, Boże! co za prześliczna ta dolina de Travers i co 
za cudowne to jezioro Bienne! Tam to-jak się dorozu- 
miewasz--wyslaliśmy męza, azeby się zająl śniadaniem, 
111 


ponieważ zaś sami byliśmy na widoku, poszukaliśmy cie- 
nia pod wielkim dębem i tu zlozyliśmy sobie pierwszy 
ulotny uścisk miłości. Następnie, z uwagi, że mężulek 
dźwiga już sześć krzyżyków na plecach, przysiąglem jej, 
że czekać na nią będę, a ona-że mi wiernie dochowa. 
serca i ręki... W roku przyszlym postaram się o trzy- 
miesięczny urlop, o trzymiesięczną swobodę. Pojadę na 
Ukrainę, zkąd przyrzekliśmy sobie odbyć wspanialą, prze- 
pyszną wycieczkę do Krymlf, l)..tóry, jak ci wiadomo, jest 
krajem nieznanym, nie zwiedzanym przez turystów, a 
ma podobno przyrodę cudniejszą od szwajcarskiej. Są to 
WIochy azjatyckie... Ale, zanim to nastąpi, ileż jeszcze 
przygód do przebycia, ile dlugów do splacenia!»... Resztę 
dorywczego tego listu-w wielu miejscach calkiem nie- 
zrozumialego-zapelniają anegdotki poboczne, glównie 
jJaryzkie. W Szwajcarji Balzac dal się podziwiać trzem 
jakimś (nie wymienionym) rodzinom niemieckim, które go 
odrazu wyniosly na czolo Europy literackiej i postawiły 
powyżej Byrona, Goethego i Walter-Scotta, powyżej na- 
wet samego Hofmanna!... Z nowin paryzkich, Balzac 
zaznacza między innerni, że za «Studja obyczajów w wie- . 
ku XIX» otrzymać ma 33,000 franków, które wystarczą, 
na zaspokojenie' kilku natrętniejszych wierzycieli, oraz 
wzmiankuje o «jednym ze swych synalków». Ostatnie te 
slowa sprawozdawca «Figara» oklada komentarzem na- 
der niepochlebnym dla twórcy «Lekarza wiejskiego», któ- 
ry synalków takich liczyl na tuziny, gdy tymczasem 
wciąż zapewnial swe p«rzyj aciólki», że od zarania ży- 
wota «aż dotąd» nie przestawal zachowywać się najści- 
ślej po klasztornemu. 
Zgodnie z obietnicą, zapisaną w liście do siostry, 
Balzac ponownie odwiedził państwa Hańskich w Gene- 
wie w końcu grudnia 1833 r. Tam to dopiero, podczas 
drugiego tego pobytu w Szwajcarji, nastąpiło między 
nim a nią porozumienie się stanowcze, które dopiero 
w lat siedmnaście bezmala później, mianowicie w d. 1& 
kwietnia 1850 r. uwieńczyly ślnby malżeńskie, «tak dlu- 
go (powiada p. de Lovenjoul) i tak gorąco przez Balza- 
ca poządane». A gdy w d. 8 lutego 1834 r., po sześciu 
tygodniach codziennego niemal obcowania z rodziną Hań, 
skich, powieściopisarz francuzki opuszczal Genewę, udając 
się do Paryża, śmialo już tym razem liczyl na przyszloM 
szczęśliwszą, wolną od trosk o chleb powszedni i od prze- 
śladowań upartych wierzycieli: wiózl z sobą przyrzecze- 
nie nie dwuznaczne, wyraźnie sformulowane. Ze swojej 
strony, państwo Hańscy, opuściwszy Genewę, zwiedzili 
najpierw WIochy; na Ukrainę zaś udali się d.opiero po 
dluższym pobycie w Wiedniu, gdzie malarz Daffinger zdjął 
z pani Hańskiej prześliczną miniaturę, której się Balzac 
w swych listach nigdy dość nachwalić nie mógł. 
Taką byla geneza, taki zawiązek znajomości. P. de Lo- 
venjoul, opisawszy promienne to zaranie w sposób do. 
kladny, gdzieniegdzie nawet drobiazgowy, przerzuca si
 
odrazu n
 okres o lat 16 późniejszy i w zwięzlych, krót. 
kich wyraz.ach kreśli nam uroczystą chwilę przybycia no. 
wożeńców, w maju 1850 r., do odświezonego ich mieszka.- 
nia w Paryżu. N ad mieszkaniem tern i nagromadzonemi 
W niem, w ciągu lat kilkunastu, arcydzielami sztuki, czu. 
wala, podczas ostatniej nieobecności Balzaca, jego sędzi. 
wa matka. Nowożeniec uprosił staruszkę, ażeby, przygo. 
towawszy wszystko na przyjęcie synowej-nie znanej do. 
tąd osobiście-i rozkazawszy ku wieczorowi rzęsiści! 
oświetlić pokoje, opuściła je przed przybyciem państw! 
mlodych i oczekiwala nazajutrz na ich odwiedziny WI 
wlasnym lokalu... O późnej godzinie w nocy stanęła prze( 
wrotami domu nowozeńców kareta, wioząca bardzo ju: 
wtedy chorego Balzaca i jego malżonkę. Przez szyb
 
okien laly się strugi światel i widać bylo szeregi po 
kojów, obwieszonych kwiatami. Tymczasem-o dziwy!- 
podwoje glówne zatarasowane na glucho i wewnątrz do 
mu panuje milczenie martwe. Nikt się nie zjawia na pro 
gu na odglos dzwonka. Zmęczony, ledwie dyszący paJ 
mIody daremnie do drzwi kołace, krzyczy i na slużąceg l 
wymyśla, niema odpowiedzi zadnej. A łuny z okien zda 
ją się bić coraz mocniej i jaskrawiej... Trndna rada: po 
mimo pory spóźnionej trzeba bylo wezwać ślusarza, kt6 
rego rachunek podwójuy-za wywazenie wrót i następni 
ich restaurację, po dziś dzień zachował się w papieracJ 
Balzaca, przeznaczonych ujrzeć światło dzienne dopiel'l 
dzisiaj, okrągło po latach czterdziestu i czterech! Wted: 
to się okazalo, że dom istotnie zalegala pustka: jedyn; 
bowiem slużący Balzaca, niejaki Franciszek Munch, al 
zatczyk, dostal byl nagle pomieszania zmyslów i prz
 
wieziony zostal do szpitala... ' 
112
		

/009_0001.djvu

			KRA J 


{,f,ł!:'to zły 'prognostyk-powiada p. Spoelberch de Lo
 
c uJ.......i na. dowód kończy swe opowiadanie na przy- 
i+
..nłU Jdlku śWiadectw najzupełniej wiarogodnych, że 
;,_I;'eł
 .tn.ał
enskie państwa Balzaców było krótkie, ale 
()


a.;to. i ba.rdzo niefortunne. Wiktor Hugo w książce 
;:..ej, 'zatytułowanej «Ghoses vues» zapewnia np., że kiedy 

"

ił dogorywającego już Balzaca, u wezgłowia jego 
. . ... . .: . :: . \
 . .... tylk? służąc.ą i .starą matkę genjalnego powieścio- 

_za-mkogo wIęceJ. 
.' Jan Stekint. 


Kartka z dziejów humorystyki. 


Z niedrukowanych rękopisów 


WINCENTEGO KOROTYŃ8KIEGO. 


(Dalszy ciąg). 


-..- 
Jakoż w tym samym jeszcze r. 18] 7 pismo odstrychnęło 
:ię od swego początku, wywiesiło własne kolory, a pier- 
votni wielcy i mali «DD. dd.» uorganizowali się w spójną 
alangę, która przybrała nazwę «Szubrawców». Zgroma- 
lzenie szubrawskie, wegług jego własnego oświadczenia 
v polemice z kimś postronnym, złożyło się z obywateli 

siadłych i mających po większej części swobodny ma- 
ątek. Ale, że się to zgromadzenie zajęło pismem perjo- 
lycznem takiem, któreby było do pojęcia wszystkich, nie 
vyjmując nawet najniższej i najuboższej klasy ludu, za- 
,em przez literacką skromność nazwało się zgromadze- 
liem «Szubrawców», to jest w literaturze chudych pa- 
:holków. Jakoż istotnie skromność jedynie ptldyktowała 
o miano. Pod względem majątkowym kierownicy pisma 
)yli wszyscy, prócz redaktora, niezależni od kaprysu For- 
uny, a pod względem umysłowym potentaci. Dość po- 
lViedzieć, że oprócz wspominanego już Kontryma, zasiadał 
v tern zreorganizowanem gronie «szubrawskiem» Jędrzej 

niadecki, autor «Teorji jestestw organicznych», której 
!asady stały się kością pacierzową cał!Jj dzisiejszej :fizjo- 
.ogji. Dalej widziano w niem Jakóba Szymkiewicza, dok- 
;ora medycyny, chirurgji, :filozofji i nauk wyzwolonych, 
ladwornego lekarza cesarza Aleksandra I, autora sza- 
iownej książki «O pijaństwie» ze stanowiska lekarskie- 

o i moralnego. FI'uż przy nim widzimy uczonego profe- 
ora literatury powszechnej w uniwersytecie, Leona Bo- 
owskiego, piastuna duchowego plejady romantycznej, 
:tóra piśmiennictwo nadobne niedługo potem wpl'owa- 
.zila na całkiem nowe tory. Znajdujemy pomięd,y nimi 
gnacego Szydłowskiego, teoretyka i praktyka rtiepospo- 
ltego w poezji, potoczystego tłómacza Byrona, później- 
zego redaktora cennych «Wizerunków i roztrząsań nau- 
.owych». Widzimy młodszego od nich Ignacego Chodźkę, 
utora powszechnie znanych «Obrazów», a zwłaszcza nie- 
równanego «Kwestarza». Widzimy zasłużonego później 
adp,cza historycznego, ]\<1ichała Balińskiego, dobrze zna- 
ego w Warszawie zarówno z nauki, żp,rtobliwości i sub- 

lnej wytworności obejścia. O innych mniej rozgłośnych, 
lbo podobnież zasłużonych, już nie mówimy. To jądro 
gromadzenia «Szubrawców», będące czołem uczoności 
woczesnej, połączone w różnych okolicach związkami 
okrewieństwa, przyjaźni lub ojcowstwa szkolnego wzglę- 
em młodszego, nie dotykając polityki, która z «Wiado- 
lości Bruk.» całkiem była wyłączona, rozciągało, rzec 
10 zna, ramiona polipu na wszystkie niezwykłe wypadki 
, szerokim zakresie społecznym i obyczajowym. To przy- 
awało mu potęgi, ale też nakładało obowiązek jak naj- 
'iększej czujności nad własne m i swoich współpracow- 
lków postępowaniem. Ażeby tego dostąpić, zgromadze- 
le obowiązane było święcie przestrzegać prawideł wła- 
H
gO kodeksu, napisanego przez założyciela jego, Kon- 
'yma, i podanego do powszechnej wiadomości; dalej obo- 
'iązane było ograniczać poczet swych członków czyn- 
ych do jak najmniejs
j liczby, a przyjmować nowych 

acowników z jak największą oględnością i zwłokami; 
akoniec wszystko, co robiono, odbywało się koniecznie 
od kontrolą zbiorową. Osobistość współpracowników, 
Iy to wygładzających {loniesienia nadesłane z prowiri- 
i, czy podających własne utwory, całkiem ginęła w dzia- 
miu zbiorowem i pod maską podwójnego pseudonymu, 
lbo bezimienności. Prezesem zgromadzenia od chwili je- 
o zawiązania się był wspominany już J akób Szymkie- 
icz, zwany pomiędzy «Szubrawcami» imieniem naczel- 
113 


9 


nego bożka litewskiego Perkunasaj. po zgonie zaś Szym- 
kiewicza w r. 1818, przewodniczył 9bradom aż do koń- 
ca istnienia «Wiadomości» Jędrzej Sniadecki z przezwi- 
skiem Sotwarosa. Szydłowski z przydomkiem Gulbi, tu- 
dzież Baliński, noszący miano Auszlawisa.&" byli «witajni- 
karni», obowiązanymi jak w akademji francuzkiej mową, 
tak w kole szubrawskiem odą lub madrygałem witać no- 
woprzybieranych członków. Znamieniem ich dostojności 
była łopata, zastępująca miejsce marszałkowskiej łaski. 
Dalej przy stole, na którym, jako godło trzeźwości, roz- 
pierała się ogromna flasza z wodą, siadał Borowski, prze- 
zwany Pergrubis, uczony matematyk i profesor uniwer- 
sytetu, Zacharjasz Niemczewski, zwany Kielu, oraz inni 
z podobnemiż imioniskami, branemi z mętnej mitologji 
Łasickiego. Te pseudonymy jednak służyły tylko do użyt- 
ku w zgromadzeniu, tudzież do miodopłynnych publika- 
cyj obrzędowych, jak owe madrygały Auszlawisa; pod ar- 
tykułami zaś satyrycznemi kładziono inne, w tajemnicy 
chowane przezwiska, albo się całkiem nie podpisywano. 
Pismo wychodziło co tydzień w sobotę i posiedzenia też 
co tydzień się odbywały, a na każde kolejno przynoszo- 
no gotowe wypracowania. Po ocenieniu i..::h źródła, jeśli 
nie było fantastyczne, po przeważeniu każdego słowa i 
zatwierdzeniu przez koło radne, oddawano dopiero arty- 
kuły redaktorowi, do którego należało ich ogłaszanie. 
Po ukonstytuowaniu się zgromadzenia «Szubrawców» 
w r. 1817, redaktorem i wydawcą, obranym przez kole- 
gów, był aż do ustania wydawnictwa Jan Rychter, jeden 
z założycieli «Tygodnika» miejscowE'go, współpracownik 
«Dziennika» i «Kurjera», autor kilku prac poświęconych 
gospodarstwu wiejskiemu. Sam on jeden pomiędzy wszyst- 
kimi pracownikami «Wiadomości» był ubogi. Kontrym 
tedy wyrzekł się roszczenia do własności pisma, mające- 
go licznych prenumeratorów, wszyscy zaś inni nie brali 
ani złamanego szeląga za prace, zostawiając niepodziel- 
nie zysk z wydawnictwa Rychterowi. Nazywano to «pa- 
daniem na niego losu straty lub zysku»; rz
czywiście zaś 
w służbie dobru publicznemu spełniano jeszcze zacną przy- 
sługę osobistą. 
Owa służba publiczn a około rozjaśniania i oczyszcza- 
nia z naleciałości stosunków społecznych i towarzyskich, 
nie lada była zadaniem i nielada wydała owoce. Pod OWe 
czasy mesmeryzm nie bratał się z prostą riauką doświad- 
czenia, wyrabiał niestworzone dziwy, zawracał wątlej- 
sze głowy, rozstrajał czułe nerwy, a nadewszystko wy- 
próżniał po zbójecku kieszenie łatwowiernych, których 
nie między nieoświeconym gminem, lecz owszem w ko- 
łach najwyższych werbowano. Roiła się naówczas cała 
literatura, traktująca o magnetycznem machanih rękami, 
o magnetycznych łańcuchach, o drzewach i całych ogro- 
dach magnetyzowanych, powtarzą.jąca najpocieszBiejsze 
brednie o czytaniu dołkiem piersiowym lub smakowaniu 
palcami. Uczony Lachnicki skrzętnie spisywał te uroje- 
nia lub matactwa, a potem szerzył po świecie w swoim 
«?amiętniku Magnetycznym», który tern więcej znajdo- 
wał wiary, im bardziej obwijał się w niezaprzeczone praw- 
dy naukowe lub wkładał na siebie pozory nauki. Owóż 
zasługą «Wiad. Bruk.» było, że bronią znajomości rze- 
czy i nieubłaganego szyderstwa przyparły poczciwego 
Lachnickiego do muru, a o:fiarom bałamuctwa przetarły 
oczy, i tym sposobem czasopismo magnetyzerskie zabiły 
po jednym roku walki. Wprawdzie mesmeryzm nie wy- 
wietrzał przez to całkowicie z chorobliwych umysłów. 
We dwadzieścia kilka lat potem widziano utalentowa- 
nego literata, Ś. p. Walerjana 'romaszewicza, jak, siedząc 
na kamieniu grobowym «Wiad. Bruk.», opisywał z naj- 
lepszą wiarą kuglarstwa tego samego mesmeryzmu pod 
nowem somnambulizmu nazwaniem. Widzimy też i dzi- 
siaj, jak trzecie wydanie mesmeryzmu, przezwane spiry- 
tyzmem i okraszone metampsychozą, bałamuci stronią- 
cych od zastanowipnia. Bądź co bądź jednak, obłęd, któ- 
ry z pychą pawia kąpał się w świetle słonecznem, dziś 
w mysie nory się chowa-a do tego «Wiadomości» nie- 
pomału się przyłożyły. . 
Mniej szczęśliwą była wojna, toczona przez lat kilka 
z :filozo(ją Kanta, czyli tak zwanym w barbarzyńskiej 
terminologji tego pisarza «transcendentalizmem». «Wia- 
domości Brukowe» zostawały co do tego pod bezpośred- 
nim wpływem obu braci Sniadeckich, zwolenników prak- 
. tycznej :filozofji szkockiej, zajętej wynajdywaniem zasad 
moralności w dziedzinie zdroweg0 rozsądku powszechne- 
go, a tern samem nieprzyjaciółki kunsztownych gmachów 
:filozo:ficznych niemieckich. Właściwie nauka Kanta nie 
zasługiwała na tak ryczałtowe potępienia, jak czytamy 
114
		

/010_0001.djvu

			10 


KRAJ 


Jł5 


rzucane na nią w pismach Jana Śniadeckiego i w orga_ e 
nie brukowym, niegającym przeważnej sile umysłowej 
jego brata. Jeżeli jednak przypomnimy sobie, co się działo 
już za naszej pamięci z szermowaniem potwornemi «chło- 
pokoniami» i «wiedzobłamamh Trętowskiego, a dowie- 
my się, że to samo robiono przedtem z kantowskim 
«noumenonem», «absolutem» i «transcendentalnością», i ro- 
biono tak samo częstokroć, nie rozumiejąc, o co chodzi, 
to przyznać musimy, że przynajmniej ze względu na 
wartość miejscowego produktu filozoficznego z podrabLi- 
nym stemplem niemieckim, tudzież 
e względu na obowią- 
zek obrony jasności i czystości mowy, miano prawo po- 
wstawać na owe lasy podzwrotnikowe dzikich wyrazów, 
które niby za naukową polszczyznę podawano, a które 
«Szubrawcy» bodaj słuszniej pacanowskim stylem kozim 
nazywali. Językowi groziło niebezpieczeństwo ujęcia we 
dwa ognie, z jednej strony przez naukę od niemczyzny, 
z drugiej przez salon od francuzczyzny; musiano tedy 
bronić zagrożonego stanowiska, niebardzo oglądając się 
na tego, kto skazę przynosił, czy to był Kant, czy autor 
«Ostatniego z Abenseragów». Wystawianie pod pręgie- 
rzem pośmiewiska dosłownych przykładów pisania polsko- 
nie mieckiego, opatrywanie ostremi jak brzytwa uwaga- 
mi frazesów polsko-francuzkich w rodzaju «herbaty tań- 
cuj ącej», tyleż niemal co Kopczyński i Linde naginało 
pis zących do baczenia na zrozumiałość i poprawność mo- 
wy Za taką korzyść praktyczną, godzi się przebaczyć 
sze mierzom, jeżeli w zapędzie walki zranili czasami 
nie ,inną treść kantowską, owijaną niestosownemi fraze- 
sam 
 Zresztą, doświade,zenie w samych Niemczech prze- 
konało, że nauka Kanta, jak zarzucali jej Śniadeccy, I 
nie m iała dość w sobie siły do oddziaływania na życie. 
Trud więc dla niej poświęcany, nieunikniony dla specja- 
listy, nie opłacał się ogółowi dobrą monetą, i odradzać 
go należało. . 
Jeżeli jednak taki znawca zdrowych składników 
ukształcenia, jak długoletni profesor i rektor Jan Śnia- 
decki, widział potrzebę odwodzenia męzkich umysłów od 
:filozofji transcendentalnej, to może jeszcze większa była 
potrzeba odwodzenia umysłów niewieścich od prawdziwej 
choroby «sentymentalizmu». Po szpetnej roli, odegranej 
przez kobiety w XVIII wieku, skutkiem zwykłego od- 
działywania szkarady, rzucono się nad Sekwaną w drugą 
niemniej szpetną ostateczność przesadzonej a kłamanej 
tkliwości i rozpieszczenia; co zaś robiło się w Paryżu, 
to tak samo jak teraz musiało się robić i w reszcie 
Europy, zwłaszcza, że wychowanie temu sprzyjało. Obok 
znakomitego systematu szkół dla młodzieży płci męzkiej, 
zakłady dla panien były wówczas zaniedbane, a nieudolne 
i skrzywione mistrzynie, zamiast pielęgnować, raczej 
kaziły młodociane umysły wychowanek. Przytaczam tu, 
bez żadnej intencji porównywania przeszłości z teraźniej- 
szością, następne słowa z «Wiad. Brukowych», włozone 
w usta Rozsądnickiego: «Edukacja u nas kobiet jest 
w naj gorszym stanie; powierzona najczęściej kobietom 
nie znającym swego powołania i tej trudnej sztuki ucze- 
nia, kończy się ona na samych językach, tańcach i mu- 
zyce. Takiz to jest cel edukacji? Robiąż języki kogokol- 
wiek uczonym albo rozsądnym człowiekiem? Czyliż umie- 
jący jedną rzeCZ kilka razy nazywać inaczej, wydosko- 
nala przez to swe władze umysłowe, przez które wszyst- 
kie rzeczy nas otaczające poznajemy? Jakież ksiązki ko- 
bieta, umiejąca wiele języków a nie zasilona innemi umie- 
jętnościami i naukami, czytać moze, jeżeli' nie same tyl- 
ko romanse, przekrzywiające niedołęzny jej umysł? Im 
więcej języków posiada, a mniej wiadomości gruntują- 
cych jej poznanie, tern więcej ma środków i sposobności 
do skazenia obyczajów i przewrócenia sobie głowy; tern 
więcej nabywa prózności, dumy, a najczęściej przesady, 
nie znośnej pedanterji i głupstwa. Sama nawet przesadzo- 
na dobroć serca staje się nieznośną i szkodliwą społecz- 
ności, bo się często rozmija ze sprawiedliwością. Naj- 
większa 'łiczba romansów zawiera same rzeczy urojone. 
Czyliz kobieta, od dzieciństwa upajana rzeczami urojo- 
nemi i niedołężnemi, będzie dobrą żoną, dobrą matką, 
kiedy wszystkie jej postępki będą niedołężne i nacecho- 
wane urojeniem? Wnijdź tylko w kompanję kobiet mod- 
nych; paplają same najczęściej dzieciństwa, w obcych ję- 
zykach wyczytane... Nie jesteście stworzone tylko do ba- 
wienia płci męzkiej: większy jest 'wasz cel, większe jest 
wasze przeznaczenie! Nosicie ńa sobie piętno człowie- 
czego rodu, a zatem do tych samych obowiązków, do 
tych samych prac i zatrudnień, do których kazdy czło- 
wiek, jesteście stworzone». Swiadek tej przemowy do 
]15 


p. cześnikowej, p. Wdziękochwalski dodaje, ze dalej Roz- 
sądnicki narzekał jeszcze na nieznajomość historji i lite- 
ratnry, na nieutrzymywanie pism perjodycznych domo- 
wych. «Na ich jeszcze nieszczęście odbywał swe kazanie 
blizko bibljoteczki panieńskiej, o której, gdy z porządku 
mówić mu wypadło, ledwo się nie wściekł, gdy «Podsto- 
lego» postrzegł na okładkach «Don Kichota», a «Kaza- 
nia» Skargi pokrywające jakąś gorszącą ksiązkę. Wołał 
z największem uniesieniem: «Zgroza! zgroza! Nieszczęsne 
niewiasty!»... przekleństwa prawie miotał. Łzy rzęsiste 
z oczu się jego toczyły. Kleila nawet wtenczas trzpiotać 
się przestała; a stara madame przerwała opowiadanie 
słodkich awantur romansowych»... Otóż jakie były zy- 
wioły, z których wyrastała owoczesna «sentymentalność», 
lekka jak puszek cykorji polnej, unoszony lada podmu- 
chem wietrzyka. 


(Dok. nast.). 


Z NAD TAMIZY. 


Londyn, 1 lutego. 
[Zima i parlament. Awantury afrykańskie. Obawa Rosji. Robinson 
Crnsoe i arka Noego. Konstantynopol w Londynie]. 
Dwa charakterystyczne rysy znamionowały z. styczeń: 
brak zimy i opóźnienie feryj parlamentarnych. Pierwszy 
objaw martwił tylko drobną garstkę łyżwiarzów, cieszył 
zaś ogromne tłumy robotników, którzy, dzięki ciepłu, 
znajdowali zajęcie przy budowie domów. 
Parlament długo nie kończył swych obrad, dzię- 
ki obstrukcyjnej polityce stronnictwa zachowawczego, 
które, wysadzone z siodła, uzywało wszelkich mozli wych 
środków, aby obrzydzić zycie swym następcom i utrud- 
nić im zwycięztwo. Z trzech bilów, uchwalonych w
ród 
tak trudnych okoliczności przez parlament, jeden, nada- 
jący samorząd Irlandji, izba lordów odrzuciła, drugi, 
ubezpieczający robotników - prawdopodobnie odrzuci, a 
jezeli zgodzi się przyjąć trzeci o radach gminnych, to 
jedynie pod naciskiem obawy, azeby demokracja, sił swych 
świadoma, nie odpłaciła jej pięknem za nadobne. W każ- 
dym razie nie ulega juz wątpliwości, ze przy przyszłych 
.. wyborach na pierwszy plan wystąpi kwest ja reformy 
dziedzicznej izby lordów. Otworzy się nowa epoka walki 
tytanicznej i świat cały, przewiduj ąc nawet zgóry jej re- 
zultat, z ciekawością badać będzie jej fazy. 
Pomimo swoich kłopotów wewnętrznych, Anglja ani 
na chwilę nie zaniedbuje kwestyj kolonjalnych, gdyż 
zdaje sobie sprawę, iż jej wszechświatowe stanowisko na 
kolonjach polega. Obecnie przedewszystkiem wszyscy wy- 
tężają uwagę na Afrykę. W róznych jej punktach od- 
grywa się tam tragi-komedja, zwana cywilizacyjną mi- 
sją brytańską. Wyprawa do Ugandy nie przyniosla jeszcze 
żadnego praktycznego rezultatu; starcie się z francuzami 
w Sierra-Leone nie ma zadnego znaczenia; wojna za to 
z matabelesami i ich królem Lobengulą trwa uporczywie 
i świeżo nawet otrzymano tu tragiczną wiadomość, że 
cały oddział angielski został wymordowany do nogi. Cie- 
kawą w tej sprawie rolę gra p. Cecyl Rhodes, pierwszy 
minister i dyktator kolonji Kapu. Polityk ten, pomimo, 
iz przed kilku laty dał Parnellowi 10,000 funtów szterl. 
na podtrzymanie walki irlandczyków, jednak przy popar- 
ciu sfer finansowych londyńskich został mianowany pierw- 
szym ministrem korony i dyrektorem handlowego Towa- 
rzystwa, kolonizującego kraje, graniczące z Kapem. '1'e- 
raz, nie ukończywszy jeszcze wojny z matabelesami, juz 
wydartą im ziemią wraz z ewentualnie znajdującemi się 
w jej łonie kopalniami złota frymarczy, nie pytając o 
sankcję rządu, i zuchwale oświadcza, ze Ka.p o tyle tyl- 
ko związki z metropolją utrzyma, o ile Anglja nie bę- 
dzie samowoli jego krępować. Czy za Kapem nie pójdą 
inne kolonje, a szczególnie Australja, to wielkie pytanie. 
Ludzie, trwozliwie zapatrujący się na przyszłość, a 
tych mamy tu wielu, zabierają głosy przeciwko mocar- 
stwom, rywalizującym z Anglją, a przedewszystkiem prze- 
ciw Rosji. Ta ostatnia nie przestaje być prawdziwą bete 
noire publicystyki angielskiej. Mówiąc i pisząc o niej, naj- 
chłodniejsi ludzie tracą równowagę umysłową pQd wpły- 
wem podejrzenia, że Rosja czyha na Indje. Obecnie je- 
den z najgłośniejszych publicystów tutejszych, Lanin, 
właściwie pan Y. Dillon, radzi, żeby Anglja przyłączyła 
się do trójprzymierza, dając pieniądze i swą flotę w celu 
zadania ciosu potędze Rosji. Ponieważ jeduak mocarstwo 
116 


"Ai
		

/011_0001.djvu

			'\' 
 "" 5 

> - 
1';: ' 


K R'A. J 


11 



. ,jak sam autor przyznaje, może znieść bez wielkiej 
!8zkody nawet kilka nieszczęśliwych kampanij i zawsze 
j11a. jego pniu zielone wystrzelą gałęzie, zatem p. Lanin 
, . i>roponuje, nie mniej ani nie więcej, jak rozbiór Rosji! Nie 
:brakuje tedy strony jowialnej wielu tym sprawom «po- 
:1f'Unym», łatwo więc od nich przejść do innych, które 
"Prost mają zabawę na celu. 
, Pantominy świąteczne, królujące obecnie we wszyst- 
Jd,eh prawie teatrach, dzięki przepychowi dekoracyj i ba- 
letu, ściągają masy publiczności. W jednem miejscu przed- 
_wiają przygody Robinsona Orusoe, w którego roli wy- 
:'tępuje aktorka, mająca zgrabne kształty i śpiewająca 
;niebardzo fałszywie. Autor innej znowu sztuki, «Arki 
.tfoego», wyprowadza całą menażerję na scenę, gdzie tre- 

wane zwierzęta popisują się swą zręcznością i sprytem. 
, Balet obecnie panuje wszędzie, nawet po za murami 
:teatrów: w olbrzymim gmachu, zwanym «Olimpja», przed 

ema laty żyd węgierski, p. Kiralfy, odtworzył Wene- 

ję z jej kanałami, pałacami, św. Markiem i naturalnie 

. baletem. Teraz przyszła kolej na Konstantynopol; 
mamy więc Bosfor, św. Zofję, kioski m aurytańskie , typy 
tureckie i znowu balet z karawanami, kuglarzami, heca- 
mi, skokami baletniczej rzeszy, liczącej się na tysiące, 

 przepychem strojów, bogactwem akcesoryj, artyzmem 
Jekoracyj. John Buli lubi takie rzeczy, zwłaszcza jeżeJi 
..ie może podróżować. Po Konstantynopolu więc w ten 
sam sposób będzie zwiedzał Neapol z Wezuwjuszem albo 
Petersburg z N 9Wą i scenami zimowego życia ulicznego, 
jakiekolwiek inne wreszcie malownicze wielkie miasto. 
Pytanie tylko, czy agencja Oooc i Oomp., która rozwozi 
po świecie anglików, nie założy protestu przeciwko tak 
tanim i łatwym podróżom. 


Zygmunt. 


w PRZEDDZIEŃ ZAWIESZENIA BRONI. 


(Dokończenie). 


" 
'Zkądże jednak płynie niepowodzenie starań i zacho- 
lów około stworzenia u siebie wielkich fabryk żelaza 
r; ogólności i fabryk machin poszczególnie? Odpowiada 
ła to prof. Afanasjew w swojej monografji wielkiego 
Irzemysłu. Powód jeden: niesłychane urozmaicenie i spe- 
jalizacja tego rodzaju fabrykacji zagranicą, gdzie istnie- 
_1\ osobne odlewnie dla każdego działu machin, wtedy 
gdy w Rosji, która takiego pOdziału i takiej specjaliza- 
;cji ex-nihilo wydobyć z siebie nie może, odlewnie te, 
.ażeby się utrzymal
, zajmować się muszą wszystkiem 
o()drazu-i wszystkiem potrochu, przeskakując raz po raz 
;$ jednych trybów działalności do drugich, według górują- 
..cego w danej chwili zapotrzebowania. Tak np. zakłady 
:putiłowskie (pod Petersburgiem) zajmują się kuciem, la- 
niem, ciągnieniem i walcowaniem żelaza i, stali, wyrobem 
..szyn i rozmaitych narzędzi kolejowych, . budową wago- 
nów, małych parostatków, minjerek i przedmiotów uzbro- 
jenia, szczególnie lawet, przyrządów działowych i t. p. 
To samo w fabrykach Malcewa, to samo w odlewniach 
)tołomieńskich pod Moskwą, gdzie, według słów prof. Afa- 
nasjewa, «odbywa się w obecnym czasie wielka produk- 
.eja lokomotyw, wagonów, rozmaitych akcesorjów kolejo- 
rych, tudzież lokomobil, machin rolniczych i t. d.». Oha- 
akter czynności wytwórczej wszędzie tu zależy wyłącz- 
ie r niemal od większych zamówień rządowych i odzna- 
la się wskutek tego wielkiem urozmaiceniem fachowem, 
rielką różnorodnością procederu, nader szkodliwie wpły- 
rającą na technikę produkcyjną, której doskonalenie sta- 
I się prawie niemożliwem... Najgorsze zaś to, że smutny 
tn stan rzeczy trwał i trwa po dziś dzień niezależnie 
d, cel wysokich lub nizkich; lokomobile np. (mówi pro- 

r Afanasjew), które w Rosji środkowej przygotowy- 
rano już przed, r. 1880 przy systemie ceł umiarkowa- 
1oa, niewiele na tem wygrały, że do nich w r. 1885 za- 

owano taryfę grubo-protekcyjną; nowe zagraniczne 

y lekkich a silnych lokomobil napływały do Rosji i 
,ływ niej poszukiwane, pomimo komór prohibicyjnych; 
pnność taryfowa, nic i nikogo tu nie ochroniwszy, 
It>i0sła t9'lko cenę machin, a nabywców ich naraziła 
'i::,' datki nadmierne, przytłaczające. . 
jest rdzeń kwestji w naj ogólniej szych jej zary- 
;
zarowane protekcjonizmu, jego perpe- 
117 


tuum mobile w takim ośrodku przemysłowym, gdzie na 
każdy szczegół zdobywać się trzeba 'ab ovo. 
Zaznaczmy obok tego sumarycznie szereg innych 
z tegoż zakresu objawów, jako to: .1) kilka gałęzi wy- 
.twórczości większej, dość stosunkowo pomyślnie rozwija- 
jącej się dotąd w Rosji (jak cukrownictwo np., gorzel- 
nictwo lub przemysł naftowy), powstały i ulepszyły się 
w latach wolnej zamiany, lub pod opieką taryfy umiar- 
k.owanej; 2) prohibicyjny okres lat 1885-1892 sprowa- 
dził jedynie monopol wielu takich przedsiębiorstw fa- 
brycznych (np. kauczukowego w Petersburgu, pochłonię- 
tego dziś przez jedyny zakład kompanji amerykańskiej), 
które przedtem, w warunkach współzawodnictwa miej- 
scowego i zagranicznego, należały do kilku lub kilkuna
 
stu firm znanych, ustalonych, konkurujących z sobą nie- 
tylko o dobroć towarów, ale i o dostępną ich. cenę; 
3) koncentracja podobna, zapewniwszy monopolistom zy- 
ski ogromne, spowodowała drożyznę powszechną, wyczer- 
pującą nabywczą silę ogółu; wreszcie 4) w dalszych 
swych następstwach bezsilność i wyczerpanie to najnie- 
wątpliwiej ujemnie oddziała i na wysokość dochodów 
celnych państwa... Jeżeli więc teraz wszystko to razem 
zestawimy z te m, co prof. Mendielejew mówi o przy- 
szłych, oczekiwanych dopiero dobrodziejstwach protek- 
cjonizmu, powstanie przed nami pytanie ostateczne: i na 
czemże, na jakich podstawach nadzieje te są oparte? 
P. Słonimski utrzymuje, że na żadnych, że protekcjonizm 
jest w ekonomicznych warunkach Rosji fikcją kosztowną 
i zgubną, że z pomocą najdzielniejszych zastaw celnych 
nikt z pustego w próżne nie naleje, i że zatem po dłu- 
gich próbach stratnych a bezowocnych, wypadnie wrócić 
do racjonalniejszego systemu-jeśli nie wQlnej zamiany- 
to ceł umiarkowanych. 
Nie jest to jednakże wniosek ściśle i konsekwentnie 
wyprowadzony z danych, które sz. krytyk sam przyto- 
czył i na które się powołuje. Krańcowym jego konklu- 
zjom przeczą dwie rozległe dziedziny przemysłu w Rosji, 
zakwitające obecnie pod wpływem przeważnie ceł pro- 
tekcyjnych. Mówimy o małym, czyli domowym przemyśle 
w gub
rniach centralnych, i o przemyśle wielko-fabrycz- 
nym na zachodnich kresach państwa. Rzucimy okiem na 
każdą z tych dziedzin zosobna. 
W zbiorowej pracy profesorów instytutu technologicz- 
nego, o której tu mowa, znajdują się świadectwa liczne 
i naj zupełniej, jak się zdaje, wiarogodne, że w ostatnich 
kilkunastu latach przemysł drobny, zwany w Wielkorosji 
«kustarnym», poczynił postępy znaczne, w niektórych 
gałęziach nawet olbrzymie. Wymownie potwierdzają to 
cyfry. Małe warsztaty tkackie zużywają 4,200,000 pud. 
lnu czesanego, na ogólną ilość 6 mil. pud. konsumcji te- 
go produktu wewnątrz państwa; reszta dopiero (1,800,000 
pudów) dostaje się przędzalniom mechanicznym. Garbar- 
stwem, przynoszącem rocznie do 9 mil. rs. i rozpowszech- 
nionem w 160 powiatach, zajmuje się 9,500 jedn0stek 
przemysłowych. Wyroby ze skór, szczególnie kuśnierskie, 
przynoszą 46 mil. rs. Połowa ogólnej produkcji stolar- 
skiej i tokarskiej p(chodzi z ręcznej pracy włościan. 
Monografja inżyniera-technologa Pressa zapewnia, że 
w wielu miejscowościach gub. moskiewskiej meble rzeźbio- 
ne, dostarczane przez przemysł drobny, skutecznie współ- 
zawodniczą pod względem wykwintu i trwałości z naj- 
piękniejszemi okazami mechanicznych tego rodzaju za- 
kładów; meble te dostają się zazwyczaj w ręce przekup- 
niów w Moskwie, którzy wybijają na nich stemple cu- 
dzoziemskie i wystawiają na sprzedaż jako towar za- 
graniczny. Srebrne i jubilerskiE:: wyroby włościan, złoto- 
głowy i przędze jedwabne dorównywają paryzkim i lug- 
duńskim pod względem dobroci, a są od tych ostatnich 
nieskończenie tańsze. Rusznikarstwo, ślusarstwo, zduństwo 
wiejskie dosięgają również wysokiego stopnia doskonało- 
ści. Noże, widelce, łyżki metaliczne, wyrabiane po wsiach, 
są bajecznie taniEJ": komplet stołowy sprzedaje się od 50 
do 60 kop. za tuzin. Nawet wytwory chemiczne i apte- 
karskie weszły dziś w za
res przemysłu drobnego i na 
targowiskach Rosji środkowej dzielnie zaszachowały po- 
daż zagraniczną, przeciwko której spiknęły się zresztą 
nie tylko cła wysokie, ale i uciążliwe koszta dalekiego 
transportu. 
Że cała ta wielkoruska przedsiębiorczość domowo-rę- 
k
zielnicza wychowała się i wzmogła pod tarczą taryf 
opIekuńczych, dowodu na to dostarcza obecne położenie 
przemysłowe zachodniej połowy pa.ństwa, szczególnie gu- 
berni Król. polskiego. Tu przemysł domowy nie wyplątał 
się jeszcze z powijaków niemowlęctwa; zagłuszony na- 
l1R
		

/013_0001.djvu

			- '1 """ 
_ ,,:.,:

,!;fi;":


o;:.?r,,:"; 
 :
:' 


KRAJ 


13 


DZIALYBIEŻ!GE 


"KRAJU", 


łlłAITAT Z NIEMCAMI. 


Petersburg, 3 lutego. 
Powiał wiatr nowy. Po czasach 
polityki względnie wolno-handlowej 
;.S,łóstego zwłaszcza dziesiątka lat bie- 
, 't.cego stulecia, państwa europejskie 
i Stany Zjednoczone Ameryki w ostat- 
niem ćwierćwieczu weszły na drogę 
protekcjonizmu. Kierunek ten, który 
pierwotnie stawał na gruncie indy- 
widualnych potrzeb ekonomicznych 
danego kraju, na naturalnem i cał- 
kiem uspra wiedliwionem prawie ochro- 
ny własnej wytwórczości, z czasem, 
zwłaszcza gdy stał się narzędziem 
_polityki międzypaństwowej, wzrósł i 
zolbrzymiał nad miarę. Pod wpły- 
wem widoków i względów politycz- 
nych, cło niemieckie od zboża kil- 
kakrotnie, w ciągu niedługiego cza- 
su, zostało podniesione, inne pań- 
stwa europejskie, za wyjątkiem An- 
glji, podążyły tą samą drogą, i Ame- 
ryka również przez bil Mac- Kinleya 
odgrodziła się niby murem chińskim 
od reszty świata. Aż wreszcie fala 
protekcjonizmu tak wezbrała, swo- 
bodna wymiana towarów stanęła 
· wobec takich ograniczeń i zapór, że 
dalszy rozwój ekonomiczny stał się 
niemożliwym, że w państwach po- 
szczególnych, obok nadprodukcji 
w pewnych działach pracy wytwór- 
czej, dał się uczuć dotkliwy brak 
ujść dla przemysłu. Szukając wyj- 
ścia z tej atmosfery dusznej, jaką 
'taki stan rzeczy naturalnie wyro- 
dzić musiał, państwa weszły teraz 
na drogę traktatów handlowych, 
które. są niejako łącznikiem pomię- 
dzy zasadą wolnego handlu, stawia- 
ną jako postulat przez czystą naukę 
ekonomiczną, a tą uprawnioną opie- 
ką nad przemysłem danego kraju, 
jakiej domagają się względy prak- 
tyczne, zwłaszcza gdy przemysł ten 
nie zdołał jeszcze zdobyć sobie trwa- 
łej podstawy egzystencji. 
Do szeregu traktatów handlowych, 
jakie państwa europejskie zawarły 
pomiędzy sobą VI' ciągu paru lat 
ostatnich, przybywa obecnie układ 
nowy-pomiędzy Rosją a Niemcami. 
Nie będziemy przypominali prze- 
biegu sprawy, którą z natężoną 
uwagą śledziły wszystkie warstwy 
inteligencji krajowej. Ostatecznie, 
w d. 29 stycznia, podpisany został 
w Berlinie, z jednej strony przez 
hr. Szuwałowa i r. t. Timiriaziewa, 
z drugiej zaś przez kanclerza Capri- 
viego i bar. Tillmanna, traktat co 
do handlu i żeglugi pomiędzy Rosją 
a Niemcami. Osnowę układu podał 
już niemiecki "Reichsanzeiger", or- 
.gan zaś urzędowy ruskiego mini- 
sterstwa finansów w artykule wstęp- 
nym scJlarakteryzował w zarysach 


ogólnych sam traktat i zamieścił spis I sikawek parowych, koronek oprócz' 
wszystkich obniżek tąryfowych,w trak- jedwabnych, od ołówków i t. d. 
ta
ie 
y
 
rojektowanych. 
becnie Nie ulega wątpliwości, iż obniżki 
WIęC IdzIe JUż tylko o san
cJę . pra- tak z jednej, jak i z drugiej strony 
wo

wczą, przyczem termm rat:y:fi- są znaczne, trudno jednak dziś już 
k
CJI traktatu ,o
naczony został w bhz- orzec, która ze stron większą ko- 
klej przyszłoscl. rzyść odniesie. Spoglądając na kwe- 
Przechodząc do osnowy samego stję ze stanowiska naszego krajowe- 
traktatu, o ile takowa jest dotych- go, niepodobna nie przyznać, że ta- 
czas znaną, widzimy, iż układ obej- ryfa nowa daje znaczne ulgi rolnic- 
muje szeroki zakres wzajemnych sto- twu. I powiedzmy-ulgi te były ko- 
sunków handlowych, przyczem ideą nieczne. Rolnictwo, w ostatnich ]a- 
przewodnią było tu możliwe ułatwie- tach, skutkiem zbiegu różnych 'oko- 
nie prawidłowego biegu tych ostat- liczności, doszło do stanu, który nie- 
nich. Zanim jednak przepisy odno- maI można nazwać rozpaczliwym. 
śne staną się wiadome we wszyst- Upadek cen na zbdże, brak popytu, 
kich swoich szczegółach, ł';atrzymamy wyzysk ze strony spekulacji, wszyst- 
się dłużej na nowej taryfie celnej, ko to sprowadziło rolnictwo nad 
która zresztą stanowi punkt ciężko- brzeg przepaści, za którym widnieje 
ści całej sprawy. ostateczna ruina. N owa taryfa otwie- 
Taryfa nowa, podana szczegółowo ra .zno:"u rolnict
u w
ot
 na. 
ynek 
na innem miejscu pisma naszego, sąsIedm. J akkolwle
 naJgłowI.l1el
zym 
przedstawia bardzo poważne obniże- k
nsumentem psz
mcy 
aszeJ n
e są 
nie opłat celnych niemieckich od NIemcy, lecz AnglJa, to J
dnak pIerw- 
przywożonego tu zboża i różnych 
ze g
ały tu zawsze w.azną rolę ,P?- 
produktów rolniczych. I tak, dla sredn
ka; ob
k. tego Nle?1cy własme 
głównych rodzajów zboża, jako to są 
aJzn
czmeJszym 
poz
wcą nasze- 
dla pszenicy, żyta i owsa, stawka go .zyta I owsa. PO
Iewaz ra
em .ze 
taryfowa obniżoną została niemal o z
Il1aną taryf:y celnej, ma byc zme- 
1/a poprzedniej swej wysokości, nie sI
nym,,! Nle.mczec
 t. zw. 
ykaz 
licząc rzecz naturalna czasowej tozsamosCl zboza, ktory parahzował 
podwyżki bojowej, wprowadzonej eks
ort, 
atem ze wszech wz?lędów 
przed kilkoma miesiącami, po roz- otwIera SIę teraz. przed rolmctwem 
poczęciu wojny celnej. Obniżki dla perspektywa łatwIejSzego zbytu. 
pozostałych rodzajów zboża oraz dla Z drugiej strony taryfa nowa istot- 
słodu wyrównywają od 10 do 25 proc., nie ułatwia wstęp na nasz rynek 
dla mięsa śwjeżego 50 proc., dla wyrobom niemieckim. Niepodobna 
wieprzowiny 15 proc., dla ptactwa jednak, ze stanowiska ogólniejszego, 
bitego 60 proc., dla sera 25 proc., podzielić narzekań, jakie już dziś 
dla jaj 33 proc., dla wyrobów mły- odzywają się z tego powodu, zwłasz- 
narskich 30 proc., dla drzewa od cza ze strony bogatych fabryk wyro- 
20 do 25 proc. Oprócz tego, poważ- bów rękodzielniczych. Przedewszyst- 
ne obniżki dano również dla impor- kiem obniżki dotknęły wyrobów z tej 
towanych do państwa niemieckiego: kategorji, naj droższych. A potem nie 
bydła, cieląt i trzody chlewnej. Z dru- należy zapom'!nać, że objawy życia 
giej strony widzimy obniżki i dla . ekonomicznego organicznie wiążą się 
towarów, wprowadzanych do pań- I z sobą, że tworzą one jakby łań- 
stwa ruskiego z Niemiec. Najznacz- I cuch jeden, którego ogniwa wspie- 
niejsze, do 50 proc. i wyżej sięga- rają się wzajemnie. Rozwój lub upa- 
jące obniżenia widzimy dla chmielu dek rolnictwa pozostaje w związku 
(od którego zresztą zmniejszone zo- I bezpośrednim z rozwojem pozosta- 
stało cło również i przy przewozie I łych gałęzi wytwórczości krajowej. 
do Niemiec), mączki kartoflanej, owo- I Najlepiej dowiodły tego czasy ostat- 
ców świeżych, węgla - kamiennego, ! nie, kiedy po podniesieniu cła od 
przywożonego przez zachodnią gra- I zboża na granicy niemieckiej, popyt 
nicę lądową, koksu, aksamitu i plu- I wewnątrz kraju na wyroby ręko- 
szu. Od 15. do 20 proc. obniżono i dzielnicze, po chwilowe m ożywieniu 
cło, między innerni, od krochmalu, się, upadł zupełnie. Gdy obecnie rol- 
cementu, wyrobów szklanych, bieli nictwo znów odetchnie swobodniej, 
cynkowej i ołowianej, farb, surowca naturalnym biegiem rzeczy zwiększy 
wprowadzanego przez zachodnią gra- i się i popyt na wyroby rękodzielni- 
nicę lądową, żelaza, stali, szyn, i cze. Zresztą opieka celna, jaką prze- 
gwoździ, drutu, lokomobil z mło- I mysł ten przez cały szereg lat był 
carniami, materyj dywanowych i me- i otoczony, powinna była wzmocnić 
blowych, ubrania męzkiego. Dalej od " dostatecznie jego siły; jeżeli zaś tu 
9 do 12 proc. obniżono cło od farb lub owdzie, zamiast z opieki tej ko- 
droższych, blachy, żeł..ł,za pokrytego j rzystać dla podniesienia strony tech- 
cynkiem, miedzią lub niklem, od nicznej fabrykacji, wolano grube zy- 
cynku, maszyn i aparatów z miedzi, ski chować do kieszeni, zapominając,
		

/014_0001.djvu

			14 


KRA J 


.N! 5 


iż z natury rzeczy opieka jest tylko 
czasową, to trudno, aby stan taki 
przedłużał się w nieskończoność. 
Dalej obniżki dotknęły dwóch waż
 
Tlvch produktów krajowych, jakiemi 
węgiel kamienny i żelazo. Dla 

la, przywożonego przez granicę 
)wą, obniżka jest istotnie poważ- 
nie sądzimy atoli, aby wobec 
)cznie powtarzających się kryzy- 
. węglowych, dowodzących bądź 
bądź przewagi zażądania nad 
riarowaniem, obniżka ta odbi- 
się zbyt dotkliwie na odnośnym 
emyśle krajowym. Co się zaś t y- 
żelaza, to nowa stawka taryfo- 
przedstawia podwyższenie nader 
maczne i przytem jest ona wła- 

 tą, jaką w r. 1891, przy obra- 
h nad taryfą celną w Rosji, więk- 
ść reprezentantów przemysłu uwa- 
a za odpowiednią. Wówczas sfery 
ydujące przychyliły się do zdania 
iejszości, która proponowała staw- 
wyższą, tak iż norma obecnie 
jektowana jest tylko zwrotem ku 
niu przeważnej części samych 
emysłowców. I wreszcie nie na- 
f zapominać, że taniość żelaza, 
twiając przeprowadzenie ulepszeń 
hnicznych tak w rolnictwie, jak 
we wszystkich niemal gałęziach 
:emysłu, jest jednym z potężnych 
.nników i niezbędnych warunków 
itępU. Pod względem konsumcji 
aza pozostaliśmy daleko po za in- 
mi krajami, i środek, ułatwiają
y 
bywanie i rozpowszechnienie tego 
Jzbędnego w życiu ekonomicznem 
,terjału, tylko sympatycznie wita- 
m być może. 
Wreszcie jedna jeszcze strona no- 
go traktatu zasługuje na zazna- 
mie. Zawarcie takowego projektuje 
, na termin dziesięcioletni. Zapew- 
t to stosunkom handlowym obu 
ajów pewną trwałość, która jest 
,runkiem koniecznym pomyślnego 

woju ekonomicznego. 


S. P. Wr. 


-.......- 


. 
Z TYGODNIA. 


Petersburg, 3 lutego. 
K west .l a podniesienia cła wchodo- 

go od zboża we Francji stanowi 

gle przedmiot żywej dyskusji 
prasie europejskiej, zwłaszcza zaś 
paryzkiej. Obok odezw, wskazu- 
cych potrzebę przyjścia z pomocą 
Ilnictwu francuzkiemu. odzywają się 
tosy poważne, silnemi argumentami 
)ijające tak potrzebę jak i celowość 
'odka, proponowanego przez ultra- 
rotekcjonistów komisji i parlamen- 
l. W liczbie głosów tych na szcze- 
ólne wyróżnienie zasługuje artykuł, 
!l.mieszczony w >,Economiste fran<;ais" 
rzez znanego ekonomistę, Pawła 
,eroy-Beaulieu. Wychodząc z wnio- 
rów komisji, która, jako postulat 
;a wia podniesienie ceny z boża we 


Francji do 25 fr. za hektolitr, Leroy- 
Beaulieu rzuca pytanie: zkąd rodzi 
się taki postulat? dlaczego zboże we 
Francji ma kosztować drożej, niż 
w Belgji i Anglji, gdzie cena jego 
nie przechodzi 15 fr., lub w Niem- 
czech, gdzie waha się ona pomiędzy 
17 fr. 50 cent. a 18 fr.? Czy pro- 
jektodawcy zastanowili się nad tem, 
że w takim razie najpierwsze środ- 
ki żywności we Francji będą o 60 
do 65 proc. droższe, niż w Belgji 
lub Wielkiej Brytanji, a o 30 proc. 
kosztowniejsze, niż w Niemczech? 
czy zważyli, jaki to wpływ wywrze 
na przemysł, na płacę robotniczą i 
na dobrobyt ogólny w kraju? Pierw- 
szym i najbliższym skutkiem będzie 
tu niemożność współzawodniczenia 
z innemi państwami na polu prze- 
mysłowem, a dalszym i pełnym gro-o 
zy na przyszłość objawem, ściśle zwią- 
zanym przyczynowo z podniesieniem 
cła od zboża, będzie wzmocnienie 
stanowiska socjalizmu. Są to wyniki 
niechybne, nad któremi, zdaniem zna- 
komitego ekonomisty, powinni zasta- 
nowić się pilnie prawodawcy fran- 
cuzcy, zanim na projektowany przez 
komisję środek się zdecydują. Nie- 
mniej poważnie brzmi memorjał izby 
handlowej miasta Havre'u w tym sa- 
mym przedmiocie. Wskazano tu, iż 
nizka cena zboża we Francji jest 
całkiem niezależną od takiej lub in- 
nej wysokości cła wchodowego. Zbo- 
że zagraniczne kosztowało tu 15 do 
16 fr. tak w roku zeszłym, jak i 
w latach pomiędzy rokiem 1833 a 
1836, mimo, iż obłożenie celne w tych 
czasach byłD różne. Upadek cen na 
zboże przypisać raczej należy nad- 
produkcji takowego, w roku zwłasz- 
cza 1891, w Ameryce, w związku 
z przełomem finansowym, jaki tam 
zaszedł w roku 1893. Po obfitych 
urodzajach rok;1 1891 i 1892, z któ- 
rych w pierwszym plon ogólny wy- 
nosił 215 miL, a w drugim 180 mil. 
hektolirów , nastąpił kryzys bankowy; 
z upadkiem banków, które wydawa- 
ły pożyczki na zboże, złożone w ele- 
watorach, fermerzy, widzą,c się za- 
grożonymi brakiem kapitału obroto- 
wego, zaczęli sprzedawać zapasy zbo- 
ża za byle co, rzucając przytem na 
rynki znaczne ilości takowego. To, 
naturalnie, oddziałać musiało na ce- 
ny w Europie. Gdyby nie kryzys 
finansowy, ceny ułożyłyby się same 
do pewnego poziomu, choćby wsku- 
tek tego, iż przestrzeń gruntu pod 
zasiewem, w ostatniCllh czasach, zmniej- 
sza się stale w Ameryce: w r. 1893 
wynosiła ona 36 mil. akrów, pod- 
czas gdy w poprzednim równała się 
40 mil. akrów. Pisma znowu berliń- 
skie zwracają uwagę na polityczne 
znaczenie podwyżki celnej odnośnie 
do stosunków Francji z Rosj
. »Berl. 
Bors. Cour." nie bez zadowolenia za- 
znacza, iż projektowane podniesienie 
cła od zboża we Francji - podwyż- 
szenie które dotknie przeważnie Ro- 
sję, przypadło właśnie w tym czasie, 
gdy Niemcy zgadzają się na obniżki 


w tym kierunku. Na tę samą stronę 
sprawy zwracają uwagę również i 
gazety petersburskie. Między innemi 
»Nowosti" silnie akcentuj, to fałszy- 
we położenie, jakie powstaje wsku- 
tek projektowanego i wysoce praw- 
dopodobnego podniesienia cła od zbo- 
ża wówczas, gdy tylko co niemal zo- 
stała zawartą konwencja handlowa 
pomiędzy Francją a Rosją. Interes 
ekonomiczny oddziaływa za wsze na 
stronę polityczną stosunku, dość przy- 
pomnieć (pisze gazeta), że ks. Bis- 
mark zawsze, gdy mu chodziło o 
ochłodzenie stosunków. z Rosją, ucie- 
kał się do podwyższania opłat cel- 
nych od zboża. Mimo to wszystko, 
projekt komisji zdaje się mieć zapew- 
nioną większbść w izbie, która już 
przystąpiła do obrad nad takowym. 


W tych dniach ogłoszono nowe 
prawo, ograniczające wolność sprze- 
daży ziemi włościańskiej we wszyst- 
kich guberniach Cesarstwa, z wyłą- 
czeniem Królestwa polskiego, kraju 
nadbaltyckiego, Kaukazu, oraz Rosji 
azjatyckiej. Nowe prawo nie st
wia 
zasady nieodwołalnej, tamującej 
wszelką sprzedaż, lecz wprowadza 
pewne, nie pozbawione doniosłości 
ograniczenia. Wyprzedaż przez gmi- 
ny komunalne wspólnych gruntów 
nadanych, może być uskuteczniana 
ty lko na mocy postanowienia zgro- 
madzenia gminnego, za zgodą naj- 
mniej 2/3 włościan, i po zatwierdze- 
niu odnośnej uchwały przez guber- 
nialną komisję do spraw włościań- 
skich. Jeśli wartość działku gruntu 
przewyższa rs. 500, to pozwolenie 
na sprzedaż wydaje minister spraw 
wewnętrznych, w porozumieniu z mi- 
nistrami skarbu i dóbr państwa. 
Grunty, stanowiące własność indywi- 
dualną, »pod worną " , oraz działki 
nabyte przez włościan pojedyńczych, 
a także pozostające w posiadaniu 
dziedzicznem, mogą być darowane 
lub sprzedane dobrowolnie, lub przez 
licytację za niedobory w spłatach 
wykupnych, tylko osobom stanu wło- 
ściańskiego, lub wstępującym do gmin 
włościańskich. Wyjątek z tego prze- 
pisu stanowią zamiany gruntowe,. 
oraz ziemie nabywane w celach prze- 
mysłowych. W ostatnim wypadku 
grunty włościańskie mogą byt sprze- 
dawane osobom wszelkich stanów, za 
pozwoleniem ministrów spraw we- 
wnętrznych, skarbu i dóbr państwa. 
Gromady włościańskie i pojedyńczy 
włościanie nie mogą oddawać w za- 
staw swoich nadanych gruntów oso>- 
bom prywatnym, lub instytucjom 
prywatnym, chociażby pożyczka wy- 
kupna była już spłacona. Egzekucja, 
sądowa na rzeczonych gruntach z wy- 
roków sądowych i sprzedaż takowych 
dozwala się tylko dla zaspokojenia 
zobowiązań, zaciągniętych przed, 
ogłoszeniem przepisów niniejszych.... 
Wydanie nowego prawa, oczekiwa-. 
nego z niecierpliwością przez jed:-. 
nych, z powątpiewaniem przez dru- 
gich, uważać należy za zapoczątko-
		

/015_0001.djvu

			,,"-
..;:,:., 1 


wą.nie nowego systemu ochrony wła- 
lIlościziemskiej włościańskiej. Daw- 
łiejsi obrońcy interesów stanu wło- 
itiańskiego mniemali, że wolność 

o:zporządzania nabytą przez wykup 
demilł posłuży jako jeden ze szczebli 

rowadzących do osiągnięcia dobro- 

yt11. Pewien upadek gospodarstw 
włościańskich, wywołany ogólnym 
stanem rolnictwa, zbytniemi podzia- 
łami rodzinne mi i t. d., zmusza 
obecnie do chwycenia się środków 

apobiegawczych przeciwko wywłasz- 

zaniu. Mniemać wszakże należy, iż 
;kuteczność ograniczeń pra wnych 
[}Ozostanie zawsze w ścisłej zależno- 
ści od sytuacji ogólnej rolnictwa i 
innych gałęzi pracy wytwórczej 
VI państwie, gdyż tylko postęp eko- 
tlOmiczny zdolen jest zapewnić pod- 
!tawowej klasie rolniczej rozwój do- 
in'opytu i odpowiednie ujście dla no' 
wych, wzrastających liczebnie po- 
wleń. 


Towarzystwo popierania przemy- 
Iłu i handlu na ostatnie m posiedze- 
[liu roztrząsało podanie łódzkiego 
)ddziału w kwestji nowego prawa 
) odpowiedzialności za nieszczęśliwe 
wypadki w fabrykach. Po długich 
i ożywionych de batach postanowiono 
wnioski oddziału łódzkiego o obowią- 

ującem ubezpieczaniu robotników 
VI istniejących obecnie Towarzystwach 
Ilbezpieczeń, wedle norm stałych, a 
w każdym razie gwarantujących 
60 proc. poprzedniego zarobku (pro- 
jekt ministerjalny gwarantował 100 
procentów), przedstawić do uznania 
ministerstwa skarbu, nadmieniając 
przytem, że Towarzystwo już przed 
10 laty wypracowało projekt ubez- 
pieczenia z urzędu, w swoim czasie 
przyjaźnie przyjęty przez ówczesne- 

o p. ministra skarbu, Bungego. 
W ten sposób Towarzystwo opowie- 
iziało się za organizacją ubezpiecze- 
lliową, nie zaś za odpowiedzialnością 
lndywidualną, co zresztą odpowiada 
w zupełności obecnemu nastrojowi 
;fer przemysłowych, tak np. prze- 
mysłowcy okręgu petersburskiego 
wystąpili z projektem organizacji 
wzajemnych ubezpieczeń w pomie- 
Ilionym okręgu. Biuro doradcze hut- 
Ilików i fabryk stali wystosowało 
podanie o ubezpieczeniach z urzędu 
w całym przemyśle górniczym i t. d. 
Niewątpliwie, że i w sferach miaro- 
dajnych projekty organizacji ubez- 
pieczeniowej obecnie zdają się prze- 
Ważać, bo, nie mówiąc już o mini- 
sterstwie dóbr państwowych, nawet 
inicjator projektu o odpowiedzialno- ' 
ści przedsiębiorców, p. minister skar- 
bu, motywując w radzie państwa 
konieczność ustanowienia inspekto- 
rów fabrycznych zamiast mechani- 
ków gubernialnych, nadmienił, iż 
takowe wzmocnienie inspekcji fa- 
brycznej między innemi » umożli wi 
zgromadzenie odpowiednich materja- 
łów statystycznych, potrzebnych dla 

pracowania projektu, ubezpieczeń 

ańętwowych " , 

:;'( 
 


. KRA J 


Obrady przedstawicieli banków 
ziemskich skończyły się w sobotę, 
dnia 29 stycznia. Jak słyszeliśmy, 
uchwalone zostało zmniejszenie opłat 
na dywidendę o 1/4, proc. dla ban- 
ków, które, jak wileński, pobierały 
na ten cel 3/ 4 proc. i o 1/ 2 proc. dla 
pobierają,cych 1 proc. Poniewai jed- 
nak, wedle obrachowania przedsta- 
wicieli banków, redukcja taka, prze- 
prowadzona doraźnie, mogłaby znacz- 
nie obniżyć kurs akcyj banków ziem- 
skich (30 mil. rs.) i tym sposobem 
wywołać perturbacje na rynkach pie- 
niężnych, postanowiono przeto za- 
mierzoną redukcję dywiden'dy prze- 
prowadzić stopniowo w ciągu 2-5 
lat. Oprócz tego banki zamierzają 
podobno wprowadzić 4 1 /2 proc. listy 
zastawne dla nowych dłużników za- 
stawiających nieruchomości na krót- 
sze terminy. 


Komisja. pod przewodnictwem rz. r. taj- 
nego Byczkowa! Najwyżej ustanowiona w ce- 
lu opisania archiwum synodalnego, niedaw- 
no odbyła swe posiedzenie. Na . sesji tej, 
jak donosi «Nowoje Wremia>, rozstrzygnął 
się los znajdującego się obecnie w posiada- 
niu synodu archiwum dawnych metropoli-' 
tów grecko-unickich, które oddawna inte- 
resuje świat uczony. Archiwum to złączo- 
no z archiwum synodalnem przed laty 50, 
zaraz po zniesieniu kolegium białorusko-li- 
tewskiego; w tymże zaraz czasie synod wy- 
dał postanowienie opisania i uporządkowa- 
nia tych zbiorów, pomimo to jednak do 
ostatnich czasów archiwum unickie nie by- 
ło ani opisane, ani uporządkowane, bez 
względu na niejednokrotne próby, przed- 
siębrane w tym celu. Dwa lata temu p. pro- 
kurator jeneralny synodu, K. PObiedonoscew, 
poruczył tę pracę p. S. Runkiewiczowi, 
który właśnie teraz ją ukończył. Wszyst- 
kie dokumenty ułożono w porządku chrono- 
logicznym i opisano do r. 1736. Komisja 
postanowiła przystąpić do wydania w dru- 
ku tego opisu. 
Korespondent berliński gazety «Standard> 
pisze co następuje: «Manewry cesarskie od- 
będą się w r. b. z pierwszym i siedmna- 
stym korpusem armji, to jest z zachodnim 
i wschodnim korpusem pruskim, za
 głów- 
na kwatera cesarska mieścić się będzie 
w niedawno odnowionym zamku marienbur- 
skim. Zamek ten był rezydencją wielkiego 
mistrza zakonu krzyżaków, zkąd poczęła 
się właściwie rozszerzać w Prusach cywi- 
lizacja niemiecka. Wielki mistrz zakonu, 
markgraf Albert Brandenburski, członek 
domu Hohenzollernów, kraj ten uczynił 
księztwem dziedzicznem>. 
Sprawa podniesienia ceł zbożowych we 
Francji weszła na porządek dzienny roz- 
praw parlamentarnych i odrazu wysunięto 
jej polityczną stronę. Obrońca protekcjo- 
nizmu zbożowego Castelaire oświadczył, iż 
Ro
a zapewne nie zechce, żeby z racji 
istniejącego stosunku przyjaznego rolnictwo 
francuzkie upadło, deputowany Roux zau- 
ważył, iż Francja przystępuje do podnie- 
sienia ceł, które dotknie i zboże ruskie, 
w tym samym czasie, gdy Niemcy zawarły 
z Rosją ugodę handlową. Niektóre dzien- 
niki, z «Temps> na czele, energicznie wy- 
stępują przeciwko polityce protekcyjnej. 
Sądząc jednak z obecnego nastroju izby, 
wnioskować można, że projekt zostanie przy- 
jęty. 
Dnia 12 lutego odbyło się u kanclerza 
niemieckiego śniadanie, nalktórem byli obec- 
ni; JE. ks. Stablewski, arcybiskup gnieź- 
nieński, hr. Eulenburg, prezes rady mini- 
strów pruskich, p. Boslie, minister oświaty, 


15 


oraz kilku prałatów i członków: Koła pol- 
skiego i centrum. 


TRAKTAT HANDLOWY. 


O podpisaniu rusko-niemieckiego traktatu 
handlowego «Nordd. Allg. Ztg> pisze: «Dnia 
10 b. m. o 11 godz. rano w pałacu kancle- 
rza został podpisany rusko-niemiecki trak- 
tat handlowy i nawigacyjny. Umowę tę 
podpisał z jednej strony kanclerz hr. Ca- 
privi i baron v. Tielmann, z drugiej-po- 
seł ruski hr. Szuwałow i rz. r. st. Timi- 
riaziew. Na egzemplarzu, przeznaczonym 
dla rządu niemieckiego, pierwszy się pod- 
pisał hr. Caprivi, na przeznaczonym zaś 
dla rządu ruskiego-hr. Szuwałow. Trak- 
tat składa się z trzech części: właściwej 
umowy, taryfy .A (zawierającej warunki 
postawione przez Niemcy względem Rosji) 
i taryfy B (zawierającej warunki postawio- 
ne przez Rosję Niemcom). Protokół podpi- 
sano osobno. Ratyfikacja traktatu ma na'" 
stąpić d. 8 (20) marca. Termin umowy 
upływa z dniem 19 (31) grudnia r. 1903. 
Przy podpisywaniu byli obecni w roli se- 
kretarzy ze strony Niemiec: konsul jene- 
ralny bar. v. Lamesan i konsul bar. Briickj 
ze strony Rosji-r. st. Czarykow i konsul 
Nellis. Egzemplarze podpisane zostały wy- 
drukowane na przepysznym papierze ho- 
lenderskim fabrykacji szlązkiejj druk zaś 
stanowi arcydzieło cesarskiej drukarni nie- 
mieckiej. 


.. 
Oddział wiedeński węgierskiego związku 
. rolniczego postanowił wystosować do sejmu 
i do rządu memorjał przeciwko traktatom 
handlowym z Rosją i Rumunją. Tenże od- 
dział rozesłał do węgierskich stowarzyszeń 
rolniczych cyrkularz, wzywający do przy- 
łączenia się do petycji i do żądań wzbro- 
nienia przywozu bydła rogatego z Rosji i 
Rumunji, zwiększenia ceł wwozowych od 
koni ruskich do 30 guldenów, od mięsa su- 
rowego do 10 guld., zniesienia ulgi dla 
wymłotu pszenicy pozakrajowej i utworze- 
nia rady celnej, złożonej z przedstawicieli 
wszystkich gałęzi pracy rolniczej. 
W Wiedniu panuje rozdrażnienie z po- 
wodu tylko co ogłoszonego zakazu dowozu 
świń do Niemiec. Sądzą, iż rząd niemiec- 
ki środkiem tym zamierza ułagodzić agora- 
rjuszów. 


-...e-+-- 


Przeglą.d prasy. 


W sprawie traktatu handlowego a 
specjalnie przeciwko agitacji przemy- 
słowców moskiewskich, niezadowolo- 
nych z układów rusko-niemieckich wy- 
stąpił w «Grażdaninie» ks. Mieszczer- 
ski, który oświadcza, że nie będzie 
ronił z kupcami i ich organami łez 
krokodylich: 
	
			

/016_0001.djvu

			16 


spokój i wzmocnił zachwiane stanowisko rol- 
nictwa ruskiego, tej głównej podstawy Rosji; 
po wielu wysiłkach nadludzkich doszedł na- 
reszcie do rezultatów powatnych, zdobytych 
za cenę maleńkich ofiar, które poniosą, niektó- 
re gałęzie przemysłu ruskiego. Jakiż wynik 
z tego? Oto moskiewscy kupcy.fabrykanci bez 
żadnej ceremonji lamentują" jakby nad zdradą, 
względem państwa i krzyczą: «nIech licho po- 
rwie rolnictwo ruskie!» wyłącznie tylko dlate- 
go, że ustępstwa te mogą, o kilka groszy 
zmniejszyć ich olbrzymie zyski. Dobrze wiedzą 
o tem gazety moskiewskie, a jednak nie mo- 
gą się odważyć na powiedzenie tym ichmo- 
ściom: wstyd
cie się, jesteście przecież kupca- 
mi a nie przekupniami; czy nie wstyd wam 
szlochać, gdy cała Rosja się cieszy? :Przeciw- 
nie jednak, pisma te niewolniczo służą wstręt- 
nym groszorobom, rozpowszechniają świadomie 
kłamstwa i domagają, się, żeby patrjotyzm mi- 
nistra skarbu był taki sam jak Ich własny, 
t. j. żeby się zawarł w dogadzaniu kieszeniom 
i brzuchom kapitalistów moskiewskich. Dosyć- 
by już było tego cackania się z nimi i czas 
wrócić do rozumu». 


---.....-- 


ECHA ZACHODNIE. 


Berlin, 6 lutego. 
[Kolonizacja. Izby rolnicze. Dr. Skarzyńsk1. 
/::;. W izbie poselskiej sejmu pruskiego 
występo.wali świeżo dwaj mówcy z Poznań- 

kiego.: prezes Koła, radca Mott Y i dr. Jan 
Zółto.wski. Pierwszy mówca, przy obradach 
nad etatem rainictwa, pośrednio uderzył 
w ko.misję kolonizacyjną, radząc, żeby fun- 
dusze tej komisji obrócić ,na popar"ie «za- 
gro.żonego. rolnictwa». Ze mówca, wypo.- 
wiadając życzenie ta, pozostawał w zupeł- 
nej zgo.dzie z przeważną częścią o.pinji 
w kraju, nie ulega wątpliwaści. Wyraźnie 
powiadam, nie z całą o.pinją, bo. są tacy, 
którzy twierdzą, że zniesienie komisji by- 
łoby dziś nieszczęściem dla kraju. Kamisja 
ta bowiem, zdaniem takich jednostek, jest 
obecnie jedynym dodatnim regulatorem cen 
ziemi. Gdyby jej nie było., deprecjacja zie- 
mi dószłaby do ostatecznych kresów. Tak 
sądzą ci desperaci. No, ale na szczęście, 
tych można na palcach policzyć. W ich 
imieniu też zacny prezes Koła nie prze- 
mawiał. Bardzo. też mało uznania g"łos je- 
go, naturalnie, mógł znaleźć w izbie po.- 
między niemcami, dla których komisja jest, 
jak to mówią,politycznem «oczkiem w gło.- 
wie), zwłaszcza odkąd zaczyna wbrew pra- 
wu coraz częściej zakupywać majątki ad 
niemców. To też wo.bec bardzo. umiarko.- 
wanego zresztą ustępu mo.wy prezesa Mot- 
tego., odnoszącego. się do ko.misji koloniza- 
cyjnej, powstało przeciągłe szemranie na 
ławach różnego. autoramentu konserwaty- 
stów i liberałów, a siedzący przy stole 
rządowym minister Eulenburg wykonał ruch 
abruszenia, jeżeli nie oburzenia. I na tem 
się skończyło. 
Może przedłożenie rachunków komisji na- 
prowadzi izbę na inne myśli. Coracznie tuż 
przed i po przedłożeniu rach
nków tych, 
budzi się pesymizm i zaczynają przebąki- 
wać o konieczności zniesienia komisji; póki 
znów w niepamięć nie popadną straty, przez 
do.roczne sprawozdanie ujawniane. W' ta- 
kiej chwili wyraził się z pewnym przeką- 
sem jeden z wyższych urzędników koloni- 
zacji w towarzystwie polskiem tak: eJ e- 
żeli możecie, spowodujcie zniesienie komisji 
kolonizacyjnej, my wtedy odetchniemy, bo 
teraz nas szkalują ze wszystkich stron, że 
źle gospodarujemy, a potem likwidowaliby- 
śmy spokojnie przy pełnych pensjach ze 
12 lat, o.statecznie zaś musianoby nam dać 
inne urzędy». Mówiono tu w kołach poin- 
formawanych, że tegoroczne sprawozdanie 
będzie szczególnie niekorzystne wobec ogól- 
nego upadku rolnictwa. Zdarzają się też 
po.do.bno. do.ść często wypadki, że koloniści 
apuszczają asady z kijem żebraczym. Zaw- 
sze jednak z Grossdeutschland znajdą' się 
na ich miejsce inni, bo. wedle niemieckiego. 
przysławia, pewien ród ludzi niemądrych 
nigdy nie wymiera. 


KRA J 


Drugi mówca, Qr. Jan Żółto.wski, wy- 
stąpił padczas o.brau nad projektem urzą- 
dzenia tu izb rainiczych, wedle wzoru istnie- 
jących oddawna izb handlowych. Izby te 
mają gło.s daradczy dla rządu w sprawach 
handlowych, skoro. się o ich zdanie zechce 
zapytać, i muszą caracznie składać spra- 
wo.zdania ministrowi o. stosunkach handlu 
w adnośnym okręgu. Takie więc instytu- 
cje o.trzymać mają teraz rolnicy, a);o wy- 
raźnie na «poratawanie rolnictwa;{, Potro- 
sze to zakrawa na iro.nję, bo cały skutek 
tych izb będzie ten, że przybędzie nieskoń- 
czenie wiele pisania, zebrań i nawy pada- 
tek na techniczne biura tych izb i różne 
potrzeby. To. też projekt ten nie zachwy- 
cił nikogo z agrarjuszy, a w Kole 1'0.1- 
skiem postanowiono. stanąć wobec niego na 
stano. wisku sceptyczneIj1. Opinji tej dał wy- 
raz właśnie dr. Jan Zółtowski, a miano.- 
wicie, że na paratawanie rolnictwa po.trze- 
ba dać pieniędzy, a nie przysparzać podat- 
ków, wydatków i bezawo.cnych zajęć. 
Pro.jekt ten przekazano jednak komisji 
28 czło.nków, która go. prawdo.po.do.bnie po- 
grzebie, bo rząd zapewne nie zechce się 
zgo.dzić na to, żeby izby rolnicze miały 
większe ko.mpetencje niŻ izby handlo.we, a 
więc prawo inicjatywy przedewszystkiem. 
Do czegoby to. zresztą dopro.wadziło, można- 
by sobie wyo.brazić z pro.jektu, jaki się już 
dziś zro.dził w jakiemś zacho.dnio-pruskiem 
To.warzystwie ralniczem niemieckiem. Po- 
stawiona tam wniosek, żeby izby rainicze' 
mocne były wydawać swoje banknoty. 
Dziwna rzecz, że z po.dobnym projektem, 
tylko na większą skalę, przyjechał do Ber- 
lina z Poznańskiego dr. Wito.łd Skarzyń- 
ski, znany ekonomista-teoretyk. Z łona 
niemieckiego «związku rolników» (Bundu) 
wysadzono komisj ę, która ma zbadać pro.- 
jekty dora Sk., a tymczasem autor druku- 
je je w obszernym elaboracie, oczywiście 
po. niemiecku. Zapewne więc niebawem 
z o.ryginału przekonać się będzie można o. 
treści projektów. Z tego., co tu opo.wiadają 
przyjaciele dora Sk., niebardzo wielkie im 
rokować można powadzenie, chyba w naj- 
bardziej desperackich kołach agrarjuszy. 
Chcą one bowiem zmobilizo.wać szary ko- 
niec odłużonych listami zastawnemi hypo- 
tek, przez wydanie obiegowej monety pa- 
piero.wej, nie przynoszącej procentu, ale 
amortyzującej się z czasem. Takich papier- 
ków wydać się ma, wedle projektu, kilka 
miljardów. I słusznie, bo papieru tego. nikt- 
by nigdy nie wziął po nominalnej cenie, 
nawet przypuszczać należy, że spadłyby 
one zaraz po pojawieniu o. jakie 50-75 0 /.. 
Trzebaby więc mieć zapas duży, żeby ja- 
ką taką reprezentowały wartość. Każdy 
też wolałby przecież obecne banknoty, 
oparte choć w t la na sztabach złota, zło- 
żonych w podziemiach banku rzeszy. Ale i 
na tę konkurencję banknotów banku rze- 
szy ma swój sposób wnioskodawca. Zam- 
knąć i rozwiązać bank rzeszy, odebrać mu 
przywilej! Drobnostka! 
Zdaje . się, że bardzo dobrze musiał- 
by z rządem stać chyba ten, ktoby go. 
skłonić pragnął do tak daleko sięgają- 
cych reform. T ymczasem dr. Skarzyński, 
jak dotąd, bynajmniej nie torował sobie 
drogi do zajęcia stanowiska tak zaufanego., 
bo jest najskrajniejszym wrogiem wszelkiej 
polityki ugodowej, czy też może osób, któ- 
re ją przeprowadziły. Niewiadomo rzeczy- 
wiście, jak te sprzeczności pogodzić. Ależ 
to nie nasz kłopot. Nie można też jeszcze 
dziś wydać ani w przybliżeniu ostateczne- 
go sądu o reformach dora Sk.; zdaje się 
jednak, że ane zawierają dla kraju i pań- 
stwa te same niebezpieczeństwa, jakie na 
Francję 'przed rewolucją wielką sprowa- 
dziły słynne o.we asygnaty, których całe 
funty ledwie dawały możność kupienia pa- 
ry trzewików. Krzysztof. 
Poznań, 5 lutego.. 
[Karnawał. Ślub. Zebrania rolnicze. Zmarli 
dr. Ludwik Rzepecki i Kaz. Szumau. Z par- 
lamentu]. 
/::;. Karnawał był krótki, ale stosunkowo 


M5 


dasyć ożywiony. Bawiono się skramnie, ale 
o.cho.czo.. Najświetniej wypadł bal na czy- 
telnie, na który się zebrala kilkaset osób. 
Urządzali go. księztwo. Zdzisławastwa Czar- 
to.ryscy. Wpływu kasawego. było przeszło. 
1,000 marek. Bal ten uświetniony zastał 
uczestnictwem ro.dziny Potockich z Ryma- 
nowa, hr. Reyów, Ro.merów i wielu innych, 
które przybyły do Poznania na ślub pan- 
ny Potocki
 z Rymanowa z hr. Reyem. 
Nazajutrz po. balu zebrało się całe to.wa- 
rzystwo. weselne wieczorem w teatrze, gdzie 
bardzo. miła niespodzianka skro.mnej o.wacji 
spo.tkała hr. Leopolda Starzeńskiego., zna- 
nego' autora dramatycznego.. 
Slub sam, odbyty z wielką o.kazałością 
w katedrze, poruszył niemal całe miasto.. 
Przed pałacem Działyńskich, dziś Zamoy- 
skich, zebrały się niezliczone tłumy ludu, 
mimo deszczu, żeby zabaczyć wyjazd o.r- 
szaku weselnego. i podziwiać stro.je nietyl- 
ko pań, ale i panów, występujących po. ko.n- 
tuszowemu z całym przybarem. Ślub da- 
wał w kaplicy Chro.brego. w tumie sam 
ks. arcybiskup. Urocza postać panny mło- 
dej czarowała wszystkich. Nawet gaż'ety 
niemieckie przesadzały się w opisie jej 
wdzięku i krasy. A jedna z nich uniosła 
się do. życzenia, żeby miodowe miesiące 
trwały dla uiei całe życie. Przy pawracie 
państwa mło.dych do. dam u weselnego., tłu- 
my wybuchały o.krzykiem wiwatów. Pani 
Po.tocka, z domu Działyńska, w ro.dzinnym 
pałacu swym i przadków swych, po.dejmo- 
wała go.ści wspaniałą ucztą. Starostą we- 
sela był znów ks. Zdzisław Czartoryski. 
Państwo mło.dzi wyjechali do Egiptu. 
Od d. 271utego począwszy, przez3dui o.dby- 
wać się tu będzie walne doroczne zebranie 
centralnego Towarzystwa gospodarczego., 
które pod mło.dym, energicznym a śvy-iatłym 
prezesem swym, hr. Stanisławem Zółtow- 
skim z Niechanowa, ożywiło się znakamicie. 
Szereg zebrań rozpocznie walne zebranie 
kółek rolniczych. 
Zmarł tu, po długiej chorabie, dr. Lud- 
wik Rzepecki, redaktor «Gońca Wielkopo.l- 
skiego.», człowiek bardzo światły, ale zgry- 
źliwy. Miał przyjaciół, którzy w nim upa- 
trywali ideał patrjaty. Pismo jego. było. 
wyrazem naj skrajniejszego. szowinizmu. Du- 
żoby o. niem i jego. redaktorze można po- 
wiedzieć złego, ale ponieważ de .mortuis 
nil nisi bene, zaznacza się tylko. że mniał 
pismo redagować zręcznie, nie przebierając 
w środkach. Naukowa praca wał jako. g-ra- 
matyk i językoznawca. Był doskonałym 
znawcą teatru i krytykiem pierwszorzęd- 
nym. Za owych dawnych lat jego krytyki, 
umieszczane w« Warcie), towarzyszyły za- 
chęcająco rozwijającemu się na poznańskiej 
scenie talentowi młodziutkiej Modrzejew- 
skiej. Publicznaść rozkoszowała się w tych 
krytykach, a artystka korzystała z nich 
niepomiernie. Zmarły trudnił się tei wydaw- 
nictwem dzieł ludowych. 
Zmarł też radca sądowy oraz mecenas 
Kazimierz Szuman, będący zarazem preze- 
sem Towarzystwa pomocy naukowej imie- 
nia Karala Marcinkowskiego, brat młodszy 
posła dora Henryka Szumana. Miał także 
mir u niemców, bo przez wiele lat był pre- 
zesem izby adwokackiej. 
Wogóle dużo. ludzi umiera, wszędzie albo. 
żałoby, albo obawy przed nią. 
Posłowie nasi spieszą teraz na po.steru- 
nek do parlamentu, bo już się zbliża chwi- 
la wielkiej batalji traktatawej. Wstępem 
do niej są różne obiady, herbaty, «piwa) 
u ministrów. Na obiedzie u kanclerza, na 
który przybył także cesarz, obecni byli, 
między innymi, także dr. Komierowski, Ka- 
ścielski i ks. Radziwiłł, który siedział obok 
kanclerza. 


Wojnicz. 
Wiedeń, 7 lutego. 
[Ro.zdwo.jenie w liberalnej frakcji Koła pol- 
skiego. Nowy «umiarkowano.-demokratycz- 
ny» dziennik. Fiasco z «Omladiną,». Co te- 
raz? Galicyjskie bankructwa. WarchaJ:owski. 
«N. W. Tagblatt» o poezjach Miriama. Pol- 
skie przewodniki kolejowe]. 
6. Donosiłem swojego. czasu, jaka radaść
		

/017_0001.djvu

			, " pomiędzy liberalnymi członkami 
polskiego, kiedy gabinet hr. Taaffego 
pa4ł, a z nim także powszechne głosowa- 
le, tak. dobrze jak pogrzebanem zostało, 
iemniej' też zaznaczyłem, jakie stanowisko 
t frakcja Koła zajęła wobec młodoczechów 
stanu wyjątkowego w Pradze. Otóż w kra- 
1., uu tej radości nie dzielono, ani też po- 
b1ralono tego wystąpienia w sprawie cze- 
kieJ, ow.szem właśnie w galicyjskiej prasie 

beR1
ei i w liberalnych kołach wybor- 
..,.. zapanowało z tego powodu wielkie 
tteżaiłąwolenie i podniesiono ciężkie zarzu- 
fpi'ł80lwko wymienionym posłom tak, iż 
" JPlo kilku z nich nie otrzymało votum 
:leiltnńci na zgromadzeniach wyborczych, 
/'Obeo czego inni już zgromadzeń wcale 
le zwoływali. Z tego powodu powstało 
r,8tronnictwie tak zwanej clewicy sejmo- 
rej) rozdwojenie, które starano się wpraw- 

Ie ,usunąć, jednak w istocie rzeczy dzieła 
!go nie dokonano. Rozdział istnieje po dziś 

Ień, a dowodem tego jest gorliwe krzą- 

ułe się wybitnych przedstawicieli «umiar- 
)wanej frakcji demokratycznej) w celu 
LłoŻ6nia nowego partyjnego dziennika, 
tóry współzawodniczyłby z istniejącemi 
iemokratycznemb pismami i oczywiście 
czasem sprowadziłby zupełne rozpadnię- 
e się clewicy sei.mowej) na dwa odłamy: 

 lewe skrzydło z «Nową Reformą) i 
Kur,jerem Lwowskim) i na prawe umiar- 
)wane z mającym się założyć nowym or- 

nem frakcyjnym. Dziennik ten ma, we- 
,e jednych, wychodzić we Lwowie, wedle 
'ugich-w Krakowie, a w końcu wedle 
zaciej wersji-w Wiedniu, zaś potrzebnych 

 wydawnictwo funduszów mają dostar- 
:yć żydzi, którzy są także niezadowoleni 
t stanowiska wobec nich zajętego przez 
iększość pism galicyjskich. Tym sposobem 
rłby to dziennik zupełnie taki żydowsko- 

eralny jak nieprzymierzając «N. F. Pres- 
I) lub «Tagblattp. Pogłoska o założe- 
.o nowego organu krąży już uporczywie 
I dłuższego czasu. Chcąc się dowiedzieć 
ile jest uzasadnioną, zapytałem o to wręcz 
dnego z wybitnych przedstawicieli «umiar- 
)wano-demokratycznej» frakcji, który mi 
)wiedział, iż istotnie na to się zanosi i 
t już czynią się ku temu przygotowania. 
LJapewne rzecz dojrzeje, kiedy się zbierze 
izba poselska, co mniej więcej nastąpi już 
za dwa tygodnie. Tymczasem ministrowie 
odbywaJą jedną radę za drugą, a głównym 
przedmiotem szeregn narad jest ustanowie- 
nie programu na przyszłość najbliższą. Po 
fiasco, jakie rząd zrobił z procesem prze- 
ciwko czeskiej «Omladinie», zaczyna stan 
wyjątkowy w Pradze sprawiać gabinetowi 
dużo kłopotu. Przeprowadzenie dowodu, ja- 
koby pomiędzy «Omladiną» a stronnictwem 
młodoczeskiem istniała łączność, 'nie udało 
się zupełnie, a natomiast przebieg procesu 
udowodnił iliezbicie, iż całe prazkie rzeko- 
me sprzysiężenie było tylko dziełem zabi- 
tego Rudolfa Mrvy, zwanego «Rigolettem 
z Toskanp, osobnika stojącego w służbie 
policji, notorycznego agenta prowokacyjne- 
go, jak to zgodnie z prawdą stwierdził mło- 
d9czeski poseł dr. Herold, podczas rozpra- 
wy nad stanem wyjątkowym w izbie po- 
selskiej. «Omladina) więc wcale nie dopi- 
sała; jakiż argument pozostaje na uspra- 
wiedliw!enie wyjątkowych zarządzeń gabi- 
netu? Zaden: w Czechach bowiem panuje 
spokój i porządek. Ciekawą jest rzeczą, jak 

ble gabinet ks. Windischgraetza postąpi 
wobec wyjaśnionego położenia. Ci, którzy 
/Jnticipando, tylko w dobrej wierze na za- 
pewnienie rządu bronili stanu wyjątkowe- 
go, powinniby teraz żądać jego zniesienia. 
Sumienne przyznanie się do błędu nie przy- 
niosłoby ujmy ani ich charakterowi, ani też 
ich roztropności politycznej. 
W prasie wiedeńskiej i galicyjskiej toczy 
iię obecnie żywa rozprawa z pOWGdu «ban- 
kructw galicyjskich», wywołana przez arty- 
kuł napisany pod tym tytułem przez dok- 
:tora Ellbogena, zamieszczony w wiedeńskiej 

(Sonn und M:ontags Zeitung», redagowanei 
Ił wydawanej przez A. Scharfa. Dr. Ellbo- 


n, adwokat wiedeński, potępił w tym 


KRAJ 


artykule mnóstwo rok rocznie powtarzają- 
cych się w Galicji podstępnych' bankructw 
kupieckich, które stanowią tam sposób ro- 
bienia majątku, gdyż pozorni bankruci cho- 
wają zwykle pieniądze i ogłaszają konkur- 
sy ze szkodą fabrykantów lub komisjone- 
rów, od których biorą towary. Dr. Ellbo- 
gen napisał prawdę niezawodną, tylko po- 
winien był zaznaczyć jeszcze, że bankru- 
tami tymi bywają prawie wyłącznie żydzi; 
nie godzi się bowiem rzucać kalumnji na 
kraj cały, z powodu taktyki żydowskiej 
oszukańczej szajki kupieckiej. Taż sama jed- 
nak gazeta zamieszcza w odpowiedzi dok- 
torowi Ellbogenowi zaraz w następnym nu- 
merze inny artykuł, w którym znajduje się 
obrzydliwa obrona tych żydowskich ban- 
krutów, a to na podstawie argumentu, iż 
są oni potrzebni dla fabrykantów tandety, i 
że bankructwa kupieckie są w austrjackich 
krajach niemieckich jeszcze częstsze, ani- 
żeli w Galicji. Nic dziwnego że żyd broni 
żydów, ale jak się trzeba dziwić dzienni- 
kom lwowskim, które ten artykuł podają 
skwapliwie w tendencyjnem, jednobrzmią- 
cem streszczeniu telegraficznem. 
Przed kilku dniami odbył się tu pogrzeb 
Józefa Warchałowskiego, jednego z najza- 
służeńszych, najgodniejszych i najsympa- 
tyczniejszych przedstawicieli wiedeńskiej ko- 
lonji polskiej. S. p. Warchałowski dobił się 
pracą i rzetelnością bardzo znacznej for- 
tuny. Jego skład maszyn do szycia przy 
Opernring należy do największych w Wie- 
dniu. Zmarły należał do założycieli Towa- 
rzystwa dobroczynności «Przytuliska), przy 
którem przez cały szereg lat pełnił urz.ąd 
skarbnika. Następnie założył polskie sto- 
warzyszenie oszczędnościowe «Polonia». Był 
to wogóle człowiek rzadkich zalet serca, 
umysłu i charakteru, w obejściu miły i 
uprzejmy, wyrozumiały i pełen miłości dla 
swojszczyzny. To też licznie zgromadzona 
polska publiczność na jego pogrzebie żeg- 
nała go ze łzami w oczach. Niechaj mu 
lekką będzie obca ziemia! 
W jednym z ostatnich numerów wycho- 
dzącego tu «Neues Wiener Tagblath, znaj# 
duje się pochlebne sprawozdanie o świeżo 
wydanym tomie poezyj «Z czary młodości» 
Miriama (Zenona Przesmyckiego). 
Za kilka tygodni wyjdzie dalsza serja 
przewodników ilustrowanych w polskim i 
niemieckim języku, po galicyjSkich linjach 
kolei państwowych, wydawana pod nadzo- 
rem c.-k. jeneralnej dyrekcji tychże kolei. 
Obecnie mają wyjść trzy zeszyty, miano- 
wicie linje kolei: Kraków- Wieliczka, Kraków. 
Tarnów, Tarnów-Orłow, Strocze-N owy: Sącz, 
Nowy Sącz-Sucha, za szczegółowemi opisami 
Wieliczki, miejsc kąpielowych (Szczawnicy, 
Krynicy, Rabki) jako też i Tatr. Będzie 
to 29 zeszyt ogólnej publikacji pióra pana 
G. Smólskiego. Drugi polski zeszyt zawie- 
rać będzie linję: Tarnów-Przemyśl-Lwów, 
pióra p. O. Obogiego, a trzeci opis Buko- 
winy, pióra p. A. Inlendera. Cena każde- 
go zeszytu, ozdobionego 24 rycinami i du- 
żą mapą, wynosi tylko 30 centów. Wyda- 
nie jest bardzo ozdobne. 


, 


Marius. 


Kraków, 10 lutego. 
[Honorowe obywatelstwo jako rzecz najtań- 
sza. Jeszcze o fundacji Hirscha i izbie han- 
dlowej. Miscellanea]. 
6 Dość wesołą farsę odegrali członko- 
wie rady miejskiej; publiczność krakowska 
nie wie o niej, gdyż rzecz działa się za 
kulisami. Kiedy blizko przed rokiem dok- 
tor Szlachtowski złożył swą godność pre- 
zydenta miasta, wygłoszono czułe mowy, 
rada była do głębi wzruszoną, a chcąc dać 
wyraz swoim uczllciom i upamiętnić zasłu- 
gi ustępującego prezydenta, wybrała komi- 
sję, której zadaniem miało być postawienie 
odpowiednich ku temu wniosków. Tymcza- 
sem rok już dobiegał, a członkowie komisji 
zapomnieli o włożonym na nich obowiązku. 
Któryś z radców jednak Pizypomniał sobie 
widocznie podczas poobiedniego dolee far- 
niente, iż nie postawiono dotąd pomnika 
wdzięczności miejskiej d-rowi Szlachtow- 


11 


. skiemu. Zrobił się rwetes, na gwałt coś 
uradzić postanowiono. Jedna z sekcyj (zdaje 
się ekonomiczna) zaproponowała utworzenie 
stypendjum imienia byłego prezydenta, oraz 
zawieszenie jego portretu w sali posiedzeń 
rady miejskiej. Ponieważ zaś po ustąpieniu 
z prezydentury d-ra Weigla zapomniano o 
jego portrecie, więc i dr. Weigel miał być 
przy tej okazji portretem uczczony. Wnio- 
ski te przeszły następnie pod obrady sek- 
cji prawniczej. Tej najprzód nie podobała 
się myśl portretowania każdego prezyden- 
ta, ponieważ z biegiem czasu zabrakłoby 
, miejsca w sali na portrety, a zresztą ten 
spos.ób uczczenia stałby się zwyczajem i 
stawiałby narówni prezydentów najwięcej 
zasłużonych z najmniej zasłużonymi. W dal- 
szym ciągu nie podobał się sekcji prawni- 
czej wniosek utworzenia stypendium, bo 
najprzód to sporo kosztuje, a następnie, kie- 
dy ani Diet! ani Zyblikiewicz stypendjum 
swego imienia nie mieli, ani nie mają, to 
niewłaściwi'e byłoby je tworzyć dla dokto- 
ra Szlachtowsk\ego. Jeden z radców zau- 
ważył nawet wśród powszechnej wesołości, 
że nie przypomina sobie, aby istniało sty- 
pendjum Napoleona I. A więc pojawił się 
wniosek wyznaczenia corocznie 200 złr., 
któremi dr. Szlachtowski miałby prawo 
rozporządzltć na cel przez niego wybrany. 
Jedni podnosili, że to byłoby nieco nie- 
smaczne, drudzy, że ze śmiercią dora Szlach- 
towskiego ustałoby to rozdawnictwo, został. 
by zatem cel chybiony, gdyż pamięć jego 
przez to nie zostałaby uwiecznioną. A gdy- 
by go tak zrobić honorowym obywatelem 
miasta? - zaproponował jeden z radców. 
Śliczna myśl, bo to nic nie kosztuje - na- 
stąpiła przeto ogólna zgoda. Ba! ale kto 
wie, czy on już nie jest obywatelem hono- 
rowym? zauważył znowu któryś z radców. 
Dalej więc szukać sekretarza, aby wyna- 
lazł spis obywatelów honorowych Krako- 
wa. Sekretarz szukał, szukał i spisu nie 
znalazł. Rozesłano więc do najstarszych 
radców okólnik z zapytaniem, czy nie przy- _ 
pominają sobie o nadaniu kiedykolwiek 
d-rowi Szlachtowskiemu godności obywate- 
la honorowego. Odpowiedź była pomyślna, 
choć ze względu na wiek najstarszych rad" 
ców nie radziłbym bardzo dowierzać ich 
osłabionej pamięci. Ale sekcja prawnicza 
a za nią rada uwierzyła i dr. Szlachtow. 
ski umieszczony będzie w spisie obywate- 
lów honorowych, jeżeli się ten spis odnaj- 
dzie. Do takiego uczczenia pamięci nie po- 
trzebowała rada ani komisji ani całego ro- 
ku narad, gdyż stante pede, zaraz po zrze- 
czeniu się d-ra Szlachtowskiego, mogła go ' 
w ten sposób uhonorować. 
Miejscowy komitet fundacji hirschowskiej 
został nanowo zorganizowany. Krzesło 
prezydjalne po prof. Rosenblacie, który 
z niego dobrowolnie ustąpił, nie mogąc 
znieść zbytniej presji centralnego komite- 
tu wiedeńskiego, objął adwokat Horowitz. 
Jego zastępcą został wybrany dr. Kohn, 
lekarz i radca miejski, jedna z wybitniej- 
szych kolumn rozbitego stronnictwa libe- 
ralnego w radzie miejskiej. Najważniejszą 
jednak zmianą w osobach jest zastąpienie 
członka komitetu, prof. Kasparka, przez 
de1egata Laskowskiego. Prof. Kasparek 
był wprawdzie powołany do komitetu z ra- 
mienia rządu, ale z natury rzeczy nie mógł 
większego wpływu wywierać. Inna rzecz 
delegat Laskowski, który, jako naczelny 
przedstawiciel władzy w Krakowie, bezpo- 
średnio wciąż znoszący się z namiestni- 
kiem, może mieć władzę i siłę do skutecz- 
nego oporu przeciw nielegalnym lub nie- 
właściwym rozpocządzeniom komitetu cen- 
tralnego. Nie pamiętam, czy zaznaczyłem, 
że, podług najlepszych informacyj, całe 
skrzywienie kierunku fundacji hirschowskiej 
zawdzięczać należy walce osobistej pomię- 
dzy członkami kuratorji: Gniewoszem i po- 
słem Rappaportem. Wyrazem zwycięztwa 
p. Gniewosza było zniesienie szkoły ręko- 
dzielniczej w Krakowie, którą własnym 
kosztem wybudował Rappaport i oddał fun- 
dacji hirschowskiej. Stoi więc dom na szko- 
łę, a szkoły niema.
		

/018_0001.djvu

			18 


KRA J 


]i '5 


Chrześcjańscy kupcy i przemysłowcy nie- 
zadowoleni z wyborów do izby handlowej, 
utworzyli stały komitet pod przewodnic- 
twem p. 8chwarza, przełożonego kongre- 
gacji kupieckiej, który postanowił poczy- 
nić kroki w celu zmiany ordynacji wybor- 
czej i rozciągnąć kontrolę nad czynnościami 
izby. W tym' celu zażądano od niej, ażeby 
ogłaszała publicznie terminy swoich posie- 
dzeń z podaniem porządku dziennego i że- 
by te posiedzenia odbywały się jawnie, 
z dozwoleniem wstępu dla pragnących się 
im przysłuchiwać. 
Kolo pań Towarzystwa szkoły ludowej 
urządza szereg odczytów publicznych. W po- 
niedziałek odbędzie się koncert na docQ.ód 
budowy pomnika dla Artura Grottgera. 
Sejm uchwalił 150,000 złr. dla Krakowa 
na pokrycie części kosztów budowy teatru. 
«Swiah pomieszcza życiorys Józefa Dzie- 
końskiego, zapomnianego dziś pisarza, któ- 
ry jednak w swoim czasie wiele budził na- 
dziei, zwłaszcza po napisaniu powieści hi, 
storycznej na tle życia sławnego alchemi- 
ka Sędziwoja; życiorys jest pióra p. Wale- 
rji Marrene. N a budowę teatru ruskiego 
we Lwowie uchwaliła rada miejska 50 złr. 
'V Towarzystwie ogrodniczem prezes jego, 
prof. Janczewski, na posiedzeniu, odbytem 
dnia 1 lutego, poświęcił mowę wstępną 
vspomnieniu zmarłego prof. Aleksandrowi- 
:za. Wyszedł świeżo cżwarty tom poezyj 

snyka. Hirsch Landau, nowy radca miej- 
Iki, o którego rozmaitych czynach tyle 
)isano, wytoczył trzy procesy o obrazę ho- 
lOru. Pierwszy proces odbędzie się pojutrze, 
Iskarżonym jest lekarz dr. Lustgarten. 
Średnik. 


Drezno. 
/:::,. Bal i koncert, urządzony przez sto- 
N'arzyszenie polskie , powiódł się 
;wietnie. W koncercie, urządzonym przez 

p. Goltza i Skarbek- W oyczyńskiego pod 
a.rtystyczną dyrekcją p. Augusta Souvestra, 
wzięły udział dwie polki: sympatyczna pri- 
madonna koloraturowa opery królewskiej, 
p. Jadwiga Camilowa; i p. Jaczynowska, 
uczennica Rubinsteina, która odegraniem 
utworów Chopina i Rubinsteina zjednała 
sobie żywe uznanie. Krytyka cały konqert 
oceniła nadzwyczaj pochlebnie.. Bal, który 
bezpośrednio potem nastąpił,. należał do 
naj świetniejszych chwil karnawału drezdeń- 
skiego. Kolonja polska wystąpiła tu w ca- 
łości. Mazur, będący zawsze kulminacyj- 
nym punktem wszystkich polskich balów, i 
tym razem wrażenia nie chybił; licznie ze- 
brani cudzoziemcy, których w Dreźnie peł- 
no, przypatrywali mu się znadzwyczajnem 
zajęciem. Cz. 


-+- 


Ziemie słowiańskie. 


Praga, 7 lutego. 
[Czeskie stosunki partyjne. Vrchlicky o Mlria- 
miel. 
/:::,. W łonie szlachty czes).dej nastąpił 
rozdział stanowczy: grupa narodowa, pod 
wodzą barona Leonhardiego i hr. Wald- 
steina, stanowi dziś osobną frakcję, a ra- 
czej nowe stronnictwo, które zbliżyło się 
do młodoczechów. Rozdwojenie to, a zwłasz- 
cza odprawa jaką szlachta zachowawcza 
dała stronnictwu Leonhardiego, wywołuje 
niepomierną radość w prasie niemiecko- 
lIberalnej, która to zerwanie stosunków 
!lważa jako odprawę, daną całemu narodo- 
wi czeskiemu, jako wyrzeczenie się ze stro- 
ny szlachty zachowawczej dotychczasowych 
jej zasad programowych, w których imię 
walczył Belcredi, Leon Thun i Henryk 
CJam-Martinic, a natomiast przejęcie się 
tak zwaną  
njemal temi samemi słowy, jak prasa nie- 
miecko-liberalna oceniają doniosłość oświad- 
czenia szlachty zachowawczej. «Politib 
żałuje wprawdzie, iż szlachta zachowaw- 
cza wystąpiła z ""Oświadczeniem, podnosi 
jednak, iż jej program jest taki sam jak 
czeskich stronnictw narodowych, zatem nie 
dzieli zdania jakoby ta szlachta zerwała 
z narodem czeskim. 
, iż na balu kupieckim, w d. 3 lu- 
tego n. st., król Aleksander ukazał się 
w towarzystwie swego ojca. Milan natych- 
miast zbliżył się do jen.. Gruicza i w szorst- 
kich wyrazach zaczął mu wyrzucać nie- 
prawne postępowanie partji radykalnej i 
buntownicze artykuły prasy tego stronnic- 
twa. Jenerał Gruicz niezwłocznie bal opu- 
ścił. Scena ta, której świadkami było mnó- 
stwo ludzi, wywołała silne wrażenie. ' Ga- 
zeta «Male Nowine> donosi, iż w Szabacu 
lud krzyczał: «Niech żyje Karadżordże- 
wicz!:. Policja spokojnie przyjęła tę mani- 
festację i nie aresztowano nikogo. 
-_.- ... .....- 
Z POLITYCZNEGO ŚWIATA. 


[Nowy traktat handlowy i cesarz Wilhelm. 
Niepowodzenia francuzki e kolonjalne i finan- 
sowe. Sprawa ślubów cywilnych w Węgrzech]. 
Najważniejszym wypadkiem tygodnia 
jest zawarcie rusko-niemieckiego trak- 
tatu handlowego. Wielką doniosłość 
polityczną aktu tego przyznaje cała 
prasa europejska z angielską na czele 
i wyjątkowo tylko prasa francuzka 
traktuje go dotąd od niechcenia. Dzien- 
niki niemieckie i polskie, wychodzące 
w Poznaniu, zajmują się bardzo kwe- 
stją, w jaki sposób parlament przyj- 
mie tę umowę dwóch rządów. Sam 
nawet cesarz Wilhelm widocznie miał 
to na myśli, kiedy podczas uczty par- 
lamentarnej, wyprawionej przez kanc- 
lerza Capriviego, ze szczególnym na- 
ciskiem zwracał uwagę na korzyści 
polityczne, jakie z zawartego układu 
wyniknąć mają. Przy tej sposobności 
przyszło do wymiany zdań z marszał - 
kiem parlamentu, p. Levetzow, który 
na apostrofę cesarską miał się wyra-. 
zić, że nieprzychylna opinja względem 
traktatu bynajmniej nie uwłacza ani 


patrjotyzD1owi stronnictwa konserwa- 
tywnego, ani jego czci i przywiąza- 
niu do dynastji i monarchy. O dys- 
kusji tej najrozmaits
e wieści obie- 
gają w dziennikach; niektóre nawet 
podają, że prowadzono ją w to- 
nie ostrym, gdyż cesarzowi niepodo- 
bały się wcale zdania, wygłoszone 
przez p. Levetzowa. Wkazdym razie 
zachowanie się Wilhelma II sprawiło 
silne wrażenie w kołach parlamentar- 
uych i wpłynąć może decydująco na 
losy traktatu. Na obiedzie tym z po- 
słów polskich obecnymi byli pp.: Ko- 

cielski, Komierowski i ks. Radziwiłł, 
Podczas obiadu cesarz nader łaskawie 
zachowywał się względem kanclerza: 
a po obiedzie rozmawiał ze wszystki- 
mi. Biesiada trwała niezwykle długo, 
bo cztery godziny. 
Przed tygodniem prasa francuzka: 
z okazji zdania się na łaskę i nieła- 
skę królika dahomejskiego, oświad. 
czyła, ze nareszcie nastał koniec kosz. 
townej ekspedycji dahomejskiej i su- 
dańskiej. Smutna rzeczywistość nie. 
bawem zadała kłam tym optymistycz. 
. nym poglądom, gdyż nadeszły wiado. 
mości niepomyślne: po świeżo dokona. 
nem zajęciu Timbuktu na pograniczacł 
Sudanu, francuzi ponieśli dotkliwą po. 
rażkę. Część kolumny pułkownika Bon. 
nier, przez niego samego prowadzona 
udała się w d. 12 stycznia z Timbuk 
tu na dalszy rekonesans. Oddział ter 
w odległości trzech dni marszu od sa. 
mego miasta; w czasie spoczynku noc. 
nego zaskoczyli znienacka tuaregowie 
część francuzów zdołała się cofnąć de 
Timbuktu, ale dziewięciu oficerów 
między nimi sam Bonnier, dwóch sier. 
zantów europejskich, oraz 68 żołnie- 
rzy krajowców zginęło bez śladu. Tua. 
regowie, plemię arabskie, zbrojni w dzi. 
ryty i kindżały, z kilku st.ron napadli 
na śpiący obóz i rzucili się najprzóc 
na złożone w kozły karabiny francuz. 
kie... Jednemu tylko oficerowi i kilkI] 
żołnierzom udało się ujść przed pogo- 
nią. Wkrótce potem tuaregowie w znacz- 
nej liczbie ukazali się w najblizszej 
okolicy- miasta Timbuktu, które po- 
częli otaczać gęstym pasem, lecz zem- 
knęli niebawem, ujrzawszy na wałach 
wojsko francuzkie. Kapitan Philippe 
żąda jednak spiesznego nadesłania po- 
siłków, gdyż szczupła liczba jego żoł- 
nierzy nie zabezpiecza obrony. Wia- 
domości te wywarły przygnębiające 
wrażenie lla opinję francuzką i, jak 
zwykle 'bywa w takich razach, zro- 
dziły chęć odwetu. Zdając sprawę 
z tego wypadku w izbie, prezydent 
ministrów, Perier, wśród oklasków 
ogólnych, oświadczył, że «Francja nie 
cofa się nigdy» i pod żadnym warun- 
kiem nie usunie się z nowopozyskanej 
waznej pozycji. Izba ogromną więk- 
szością poparła wnioski rządowe, go- 
tuje się więc nowa ekspedycja afry- 
kańska, nie tyle niebezpieczna, ile 
ogromnie kosztowna... Jednocześnie 
niemal z wieściami o klęsce afrykań- 
skiej, przybył nowy ogromny skandal 
finansowy.Dyrektorparyzkiego «Banque , 
d'escompte», baron Soubeyran, pierw-.. 
szy po Rotszyldzie potentat finansowy 
w Paryżu i największy podobno sports- 
men w Europie, aresztowany został 
za roztrwonienie bankowego kapitału . 
zakładowego, wynoszącego 34 miljony " 
franków... Naturalnie, że ograbiona.' 
instytucja musi upaść i może nawet": 
pociągnie za sobą ruinę wielu innych..
		

/019_0001.djvu

			,; ,'.S
ubeyrana. aresztowano jesz- 
idmimstratora banku, CIerca. Spra- 
, ta' zainteresowała wielce sfery 
t6ansowe, gdy:t wzmagający się wcią:t 
\'
. wrogi .kapitalizmowi nie zaniedba 
\'r.ty
ać:ją na swoją korzyść. 
"'Vi. parlamencie węgierskim po raz 

tęr,

lPrzyszła pod dyskusję spra- 
" .... .
 ... . , . I .. . . .
 . :iję1c . . .. .... tów rządowych, dotyczących 
..
"94iwstwa mał:teńskiego, i zakoń- 
'c
yła..
ię niepomyślnie dla opozycji. 
. ......"
em jednak chodziło o formal- 
'kW8Stję wstępną, czy sprawozda- 
Jilisji w kwestji projektu ustawy 
. ac do sekcyj, czy też postawić je 
'!".porządku dziennym obrad izby. 

rawozdanie to, napisane w duchu 
p'Qjektu rządowego, głosi, że małżeń- 
'stwo jest instytucją, mającą doniosłe 
znaczenie w dziedzinie życia nietylko 
prywatnego, lecz i społecznego. Porzą- 
dek społeczny i zasada równości oby- 
watelskiej wymaga, żeby ustawy pań- 
stwowe zawierały przepisy, obejmują- 
ce stosunki małżeńskie bez względu 
11& różnicę wyznań, Komisja uważa 
:
tem obowiązek zawierania ślubów 

ywilnych jako formę, odpowiadającą 
znaczeniu małżeństwa dla życia spo- 
łecznego i publicznego. Forma ta roz- 
granicza kompetencję państwa od kom- 
petencji kościoła i zapobiega wszel- 
kim starciom.' W ten sposób nie naru- 
sza się zresztą w niczem obyczajowe- 
go wpływu kościoła na małżeństwo. 
Komisja godzi się również na dopusz- 
czenie rozwodów, lecz tylko wtedy, 
gdy z winy jednego z małżonków zer- 
wała się ta wspólność, która powinna 
być cechą pożycia małżeńskiego. Ko- 
misja mniema, że nowa ustawa położy 
kres lekkomyślności, która w zmianie 
wyznania znajduje na: Węgrzech łatwą 
sposobność uzyskania rozwodu, pomimo 
braku istotnych powodów. Projekt rzą- 
dowy, tworząc przez jednolite ustawo- 
dawstwo małżeńskie nowy węzeł jed- 
ności narodowej, nie przekracza wcale 
granic władzy państwa i pozostawia 
n
jzupełniejszą swobodę uczuciom re- 
ligijnym. To przekonanie i te zasady 
spowodowały komisję, aby projekt rzą- 
dowy zalecić izbie do przyjęcia. Jak 

admienilis1ny, chodziło tym razem 
tylko o kwestję porządku obrad nad 
projektem, przeciwnicy jego bowiem 
pragnęli odesłać memorjał 
omisji do 
sekcyj, czyli odroczyć rozprawy do 
chwili zwołania nowej sesji parlamen- 
tu. Nie poskutkowała jednak energicz- 
na mowa posła Ugrona i innych człon- 
ków opozycji, izba znaczną większo- 
ścią postanowiła rozpocząć obrady nad 
projektem. Zaraz jednak po zapadnię- 
ciu tej uchwały odczytano reskrypt, 
zamykający sesję sejmową. Pomimo to 
sam wynik tego głosowania wywołał 
w stronnictWie liberalnem żywą radość 
i utwierdził je w nadziei, że projekt 
rządowy zyska większość poważną. 
Bat. 


Francja. Potworny ruch anarchiczny staje 
s[ę powodem coraz to nowych zbrodni. W 1'0- 
lliedzlałek, d. 11 b. m., w Paryżu w cafe 
eTerminus>, jakiś młody człowiek, ubrany 
'Ilbogo, rzucił na publiczność niewielką, bom- 
he, nadzianą, materjał:em wybuchowym i 
J
łaszczonemi kulami. Nastą,pił wybuch okrop- 
:'IIT, W restauracji znajdowała się znaczna ilosć 
:}.1idzi, około 350 osób, z których okazało się 
'ł
n!onych 19 osób, niektórzy ciężko. W licz- 
tłJte ranionych znajdują, się: fotograf, subjekt 

:
aDd1uwy, garson i kilka kobiet... Zabójca, ko- 

 '. . ' . .Z . " . Y .. s tają,c z ogólnego zamiesz
nia, wymkną,ł się 
.Jęstauracji, a gdy zaczętj1 go doganiać, wy- 
/ 


KRA J 


ją,ł z kieszeni rewolwer i dał kilka strzałów, 
ranią,c ciężko dwie osoby. Postawieniu do 
policji. przestępca oświadczył, że nazywa się 
Lebreton, przyjechał z Marsy1ji i wyznaje za- 
sady anarchiczne. Z powodu tego nowego za- 
machu i demonstracyj na groble straconego 
Vaillanta., na cmentarzu Ivris,' rzą,d zabronił 
wszelkich manifestacyj na mogiłach. Są,d ska- 
zał anarchist@ Willisa, który podczas festy- 
nów rusko-francuzkich wystrzelił z rewolweru 
do tłumu, na pięcioletnie więzienie. Dyrekto- 
ra paryzkiego banku dyskontowego, bar. Sou- 
beyrana, w d. 10 lutego r. b. zaaresztowano 
i stawiono przed prefektem policji. Po długo- 
trwałej rewizji w kance1arji banku, okazało 
się, iż dla pokrycia własnych spekulacyj ba- 
ron Soubeyran wziął z kasy banku 34 miljony . 
franków, należących do «Towarzystwa nieru- 
chomości», którego był równie z dyrektorem, i 
miljonów tych nie zwrócił. 
Austro-Węgry. W Wiedniu, w d. 10 b. m., 
miała miejsce Wielka demonstracja robotni- 
ków, nie mają,cych zajęcia. Gdy zgromadzenie 
z powodu zapalnych mów, wzniecających nie- 
nawiść do klas uposażonych, zostało rozwią,- 
zane, robotnicy gromadnie rzucili się na ra- 
tusz, lecz zostali odparci przez oddział kawa- 
1erji; następnie tłum ruszył do pałacu posła 
włoskiego, zamierzając dokonać demonstrację 
na rzecz manifestantów sycylijskich, lecz . i 
tym razem został rozproszony. Rzą,d nakazał 
zamknq;J dwie wyższe szkoł:y techniczne: 
w Gratzu za kłótnię studentów z profesorami 
i w Pradze za agitację polityczną,. 


KRONIKA POWSZECHNA. 


> Ostatnie depesze donoszą, o śmierci ka- 
nonika Franc. Raczkiego, znakomitego uczo- 
nego chorwackiego, prezesa akademji zagrzeb- 
sklej, przyjaciela biskupa Strossmayera i jed- 
nego z najgłośniejszych kierowników ruchu 
narodowego wśród chorwatów, oraz Hansa 
Bulowa, pianisty, cieszą,cego się sławą, euro- 
pejską,. Pierwszy umarł w Zagrzebiu, drugi 
w Kairze. 
> W sposób zabawny określa «Niedielna- 
ja Chronika Woschoda», komu mianowicie 
rzą,d angielski nie radzi emigrować do An- 
glji; organ żydów ruskich donosi, że, konsul 
angielski w Berlinie ma sobie po1econem «od- 
radzać przejeżdżają,cym przez to miasto nie- 
anglikom osiedlanie się w :!.ng1ji. ZamilJsz- 
kanie bowiem w tym kraju narazi ich tylko 
na rozczarowanie, gdyż szanse zarobku są, tam 
tak małe, że cudzoziemcy nie są w stanie za- 
pracować na swoje utrzymanie>. Pod «niean- 
glikami» i «cudzoziemcami» trudno domyśleć 
się żydów, o których tu właściwie chodzi. 
> «Piet. Wied.> donoszą, za gazetą, «St-Ja- 
mes Gazette», jakoby ksiąźę i księźna Wa- 
lji, wraz z córkami, mieli wkrótce wyjechać 
do Petersburga i w gościnie u Dworu ru- 
skiego za trzymać się nad brzegami N ewy na 
czas dłuższy. 


--- 


WIADOMOŚCI BIEZĄCE. 


X Przy ministerstwie skarbu obraduje 
sp'ecjalna komisja w sprawie r e f o r m y 
p o d a t k ó w p r z e m y s ł O w Y C h (gil- 
dja, bilety 5 0 10 i repartycyjny). Ot6ż 
w komisji tej na porządku dziennym stoi 
obecnie, jak się dowiadujemy, projekt opo- 
datkowania przemysłu górniczego i hutni- 
czego (niezależnie od obecnego podatku, 
t. z. «górniczego>, płaconego od złota, 
srebra, platyny i surowca), wedle norm 
stałych, zamiast podatku 5 0 /0, płaconego 
przez górnicze Towarzystwo akcyjne. Ogól- 
na suma tegoż podatku ma wynosić około 
1 1 12 mil. rubli, normy zaś liso kop. od puda 
węgla, l/S od, puda surówki, 1/ 2 _S/ 4 od że- 
laza, 1- P / 2 od stali (co się płaci nieza- 
leżnie od l/a obciążającej surowiec), 2,7 od 
cynku i t. p. 
X Rada państwa zatwierdziła przedsta- 
wienie ministerstwa spraw wewnętrznych 
o wydawaniu z banku włościańskiego po- 
życzek na zakup ziemi c z y n s z o w n i- 
k o m II kat., osiadłym w mniejszych ma- 
jątkach gub. kowieóskiej, wileńskiej i wo- 
łyóskiej. Pożyczki mogą być wydawane na- 
wet czynszownikom, przypisanym do stanu 
mieszczańskiego. Uchwała
a z!isługuje na 
uwagę z tego jeszcze powodu, że czyn- 
szownicy włączeni w ciągu ostatnich dzie- 


19 


sięcioleci do stanu mieszczańskiego, pocho- 
dzą wprost z t. zw. szlachty zagrodowej. 
X P. jenerał-gubernator kijowski, wo- 
łyński i podolski zwrócił uwagę na sprawę 
ograniczania udziału żydów 
w towarzystwach akcyjnych, których dzia- 
łalność związana jest z posiadaniem nieru- 
chomości wiejskich w kraju południowo-za- 
chodnim. Ząda również p. jenerał-guber- 
nator przemianowania praw tymczasowych 
z r. 1882 na prawa stale obowiązujące. 
X Prof. Z a c h a r i n, w uznaniu za- 
sług szczególnycH, obdarzony został orde- 
rem św. Aleksandra Newskiego. 
X Profesor uniwersytetu kijowskiego, 
C y t o w i c z, mianowany został c z ł o n- 
k i e m r a d y m i n i 's t rów. 


KRONIKA PETERSBURSKA. 


= Nowy towarzysz ministra dóbr pąń- 
stwowych, l. N aryszkin, zanim został gu- 
bernatorem podolskim, zarządzał poprzednio 
izbą dóbr państwowych w Rydze; jest oby- 
watelem gub. .orłowskiej i jako pierwszo- 
rzędny mÓwca i gorący zwolennik instytu- 
cyj autonomicznych dał się poznać w ziem- 
stwie orłowskiem. Jest kandydatem wydzia- 
łu literackiego uniw. petersburskiego i dok- 
torem praw uniw. heidelberskiego. Chociaż 
nigdy nie 'służył wojskowo, posiada krzyż 
św. Jerzego za osobistą waleczność w cza- 
sie wojny 1877 r. 
= Ks. Kantakuzen hr. Speranski, dy- 
re.ktor departamentu obcych wyznań -. jak 
się dowiaduje «Grażdanin>-zapadł na in- 
fluenzę. . 
= Polacy na zjeździe lekarskim. Ze 
sprawozdania z piątego zjazdu lekarzy ru- 
skich, imienia Pirogowa, dowiadujemy się, 
że w posiedzeniach jego, podzielonych na 
dwadzieścia zgórą sekcyj, przyjmowało 
udział przeszło 1,100 lekarzy, w przeważ- 
nej części przybyłych z różnych okolic Ro- 
sji. Do liczby uczestników należeli także, 
w charakterze gości, dwaj znakomici praw- 
nicy ruscy: senator Koni i prof. Tagancewj 
pierwszy miał odczyt O stanowisku lekarza 
jako eksperta na sądzie, drugi przemawiał 
w kwestji tajemnicy lekarskiej. W liczbie 
prelegentów, między innymi, znajdujemy 
docenta miejscowej akademji medycznej 
dora J. Rapczewskiego, który dwukrotnie 
zabierał głos w sekcji bakteriologji; znany 
okulista z Dwińska, dr. Noiszewski, wy- 
głosił kilka odczytów w sekcji oftalmolo- 
gji i cjlOrób nerwowych; przemawiali rów- 
nież w kwestjach speeJalnych: dr. Watra- 
szewski z Warszawy, oraz docent K. Wag- 
ner i dr. Bartoszewicz z Petersburga. Czyn- 
ny też bardzo udział w posiedzeniach 
a- 
zdu przyjmował prof. Mierzejewski, jako 
zawiadujący sekcją chorób nerwowych i 
umysłowych, i chociaż, stosownie do przy- 
jętego zwyczaju, prof. M. z kolei ustępo- 
wał swoje krzesło prezesowskie przyjezd- 
nym przedstawicielom nauki, jednakże, dzię- 
ki swej obszernej erudycji i umiejętności 
prowadzenia dyskusji, pozostawał rzeczy- 
wistym kierownikiem obrad, a szczere okla- 
ski, jakie towarzyszyły każdemu niemal 
przemówieniu prof. M., wymownie świad-, 
czyły o uznaniu zasług naukowych naszego 
znakomitego rodaka. Na ostatniem posie- 
dzeniu sekcja postanowiła wyrazić prof. M. 
swoją wdzięczność za jego pracę. Na jed- 
nem z posiedzeń tejże sekcji, docent aka- 
demji medycznej dr. Daniłło wygłosił od- 
czyt o nauczaniu dozoru i pielęgnowania 
chorych umysłowych; nowość przedmiotu, 
oraz zajmująca treść wykładu, wywołały 
obszerną dyskusję, sekcja zaś postanowiła 
wyrazić prelegentowi swoje uznanie, jako 
pierwszemu, który poruszył w Rosji tak 
ważną kwestję. W wydanej w zeszłym ro- 
ku, w języku ruskim, pracy, dr. D. znacz- 
nie obszerniej opracował ten sam przed- 
miot, z prawdziwą też przyjemnością do- 
wiadujemy się, że książka ta ma być przy- 
swojoną naszemu piśmiennictwu lekarskie-
		

/020_0001.djvu

			20 


KRA. .J 


-"25 


mu w przekładzie, który niezadługo ma 
wyjść w Krakowie. 
= Przedstawienie amatorskie, czwar- 
te z kolei, odbyło się w poniedziałek, 31 
z. m., na rzecz Tow. dobro Amatorzy, jak 
Nykle, świetnie wywiązali się ze swego 
tdania. Szkoda tylko, że p. Mielnicki, któ- 
Igo umiejętne kierownictwo potrafiło wy- 

orzyć z młodych amatorów poważne ar 
rstyczne grono, tak uporczywie obstaJe 
rzy jednoaktówkach, nie mogących osta- 

i.ł.!i
 '£loi.yć się na zajmują
y spektakl. 
Vystawienie w grudniu r. z. f'redrowskie- 
o 4: Wielkiego Bractwa» dowiodło, że ama- 
)rzy wyśmienicie mogą odtworzyć całko- 
rite typy, które w każdym akcie coraz 
'yraźni
 w ich grze się zarysowują. 
I przyjemnością dowiadujemy się, że na 
rzyszły spektakl, mający się odbyć dnia 
i b. m., w sali klubu szlacheckiego (bł:a- 
orodnoje sobranje), została wybraną try- 
kająca dowcipem czteroaktowa komedja 
,aufena ? Dziwy meteorologiczne. 
Publiczność w szponach monopolu. Następca 
ś. p. Aleksandrowicza]. 
+ Powróciłem przed chwilą z przechadz- 
oj wieczornej po mieście i przyniosłem 

 sobą dwa, mimochodem zdobyte, spo- 
Itrzeżenia. Jedno dotyczy handlu warszaw- 
Ikiego, drugie-warszawianek. Przytaczam 
)bydwa, opatrując każde komentarzem. 
Zauważyłem przedewszystJi.iem, nie bez 
:dziwienia, że w ostatnich czasach rozro- 
.ła się u nas nadzwyczajnie jedna - z gałę- 
:i handlu zbytkownego, a mianowicie: han- 
leI wyrobami -jubilerskiemi. Do wystarcza- 
ącej, jak sądzę, liczby dawnych firm, przy- 
)yło więcej niż dwa razy tyle firm zupeł- 
lie nowych, zaJmujących się przeważnie 
lamą tylko sprzedażą biżuterji gotowej, 
,prowadzanej głównie z zagranicy. Co krok 
,potyka się dziś w Warszawie wys
awę 
:klepową, roziskrzoną blaskiem złota i bry- 
antów, co daJe miastu pozór grodu boga- 
.ego i rozmiłowanego w świetności. 
Komentarz. Lombard miejski przygoto- 

ał do najbliższej sprzedaży ośm tysi@cy 
Liewykupionych fantów - ilość dotąd nie- 
'ywałą. 
Spostrzeżenie moje co do warszawianek 
)yło tegoż samego rodzaJu. Swemi stroja- 
ni  ma być zwiniętą - nie 
dla braku roboty (o! bynaJmniej!), lecz dla 
braku... zapłaty za nią. 
Dochodzi mię jednak w tej chwili po- 
ważniejsze echo życia warszawskiego. Dok- 
tor Leon Konitz, znany i poważany aku- 
szer, skończył pół wieku praktyki lekar- 
skiej i jubileusz ten Tow. lekarskie odpo- 
wiednią uroczystością uczciło. 
Dr. Konitz jest jedną z naJ popularniej- 
szych i najsympatyczniejszych postaci na- 
szego miasta. Poważny a miły, uczony a 
skromny, zjednał on sobie mir najpierw u 
pacjentek, które odzywaJą się o nim z uwiel- 
bieniem, a następnie u towarzyszów zawo- 
du i u całego miasta. Ale bo też należy 
on do tego pokolenia lekarzy, które dawa- 
ło się nietylko admirować, lecz i kochać- 
do pokolenia, którego główny przedstawi- 
ciel, Chałubiński, legł w grobie z tak po- 
wszechnym społeczeństwa całego żalem. 
Dr. Konitz ma  w le- 
czeniu. Zawdzięcza on to głębokiej wiedzy, 
wzmocnionej długoletnią praktyką, a prócz 
tego swym osobistym przymiotom dobrego 
i miłego człowieka. Jest on jednym z rzad- 
kich lekarzy, którzy samem spojrzeniem, 
uściskiem ręki, obejściem się przy egzami- 
nowaniu, wzbudzają w chorym zaufanie. 
A czynnika tego lekceważyć nie można: 
uznaje potęgę jego nawet nauka. 
Ujmująca delikatność, tak cenna dla każ- 
dego chorego, a najbardziej dla chorej ko- 
biety, znamionuje . sędziwego (latami tylko, 
lecz bynajmniej nie wyglądem) jubilata. To 
także właściwość starszego pokolenia, któ- 
re dworskość i szacunek dla płci słabej na 
każdem polu objawiać przywykło. Miałem 
kiedyś sposobność porównywać pod tym 
względem zachowanie się poważnego wie- 
kiem i nauką d-ra Konitza z osobliwemi 
manierami jednego ze świeżo wyklutych a 
na protekcji wyrosłych lekarzy. Porówna- 
nie to zdwoiło szacunek mój dla wiedzy i 
charakteru jubilata. 
W  dzieją się rzeczy niebywałe. 
Wisła puściła, lody spłynęły i lada dzień 
ozwą się na rzece świstawki spółki, utrzy- 
mującej żeglugę pomiędzy Warszawą a 
Płockiem i Włocławkiem. Spółka bowiem 
utrzymuje się i nadal, a co gorsza grozi 
zmonopolizowaniem tego ważnego środka 
komunikacji. Serca publiczności wieść ta 
napełnia goryczą. Dopóki istniała konku- 
rencja, publiczność była bożkiem, któremu 
się kłaniano; przy monopolu schodzi do 
znaczenia-ładunku. 
Kto raz spróbował tej okropności, któ- 
ra. się zwie jazdą na parostatku , ten, w rzeczach komunika- 
cji, cierpieć już będzie do końca życia - 
wodowstręt. Przy końcu sezonu zeszłorocz- 
nego pojawiło się wybawienie z katuszy 
monopolu pod postacią parostatku Towa- 
rzystwa niemeńskiego, pod nazwą , 
otrzymawszy od spułki odstępne, statek 
swój ze szranek konkurencyjnych wycofy- 
wa. Szkoda! 
Szczerby, poczynione tu i owdzie przez 
śmierć Ś. p. Jerzego Aleksandrowicza, po- 
czynaj ą się zwolna wyrównywać. Towa- 
rzystwo ogrodnicze, któremu zmarły pre- 
zydował, na ostatnich wyborach mianowa- 
ło prezesem swym prof. Karola Jurkiewi- 
cza. Wyborowi temu należy przyklasnąć. 
Mazur. 


Warszawa, 12 lut.ego. 
-[Łaszczyriski contra Plą,skowski, czyli: o nie- 
trwałości uczuć ludzkich wogóle, a polskich 
spółek w szczególności. Nowa apostołka pe- 
symizmu. Arcydzieła na bruku]. 
+ W prasie warszawskiej zrobił się hu- 
czek--o . P. Łasz- 
czyński (on to bowiem rolę U golina tego 
odgrywa) jest pierwszym u nas l"edakto- 
rem, który z przysługującego mu urzędo- 
wo prawa korzysta na szkodę pisma, pu- J 
bUczności i całego polskiego dziennikar- i 
stwa. Zapewnia mu to sławę odrębnego 
rodzaju. 
I jaki był motyw herostratowej zacięto- 
ści? Oto pan Ł. pogniewał si.ę- na swego. 
wspólnika, p. Pląskowskiego, znanego humo- , 
rystę, który od lat dwudziestu był faktycz- 
nym kierownikiem , . który (Ku-- 
rjen w obecnej postaci stworzył i który 
talent swój tak ściśle z pismem zespolił, 
że bez niego istnienie < Kurjera> pomyśleć 
się nawet nie da. Pogniewał się, doprowa- 
dził spór aż do wytoczenia procesu, a gdy 
sprawę przegrał i ujrzał się w konieczno- 
ści odstąpienia wspólnikowi części pisma 
w drodze działów, powiedział:  i, odmówiwszy podpisu redaktor- 
skiego, pismo nicestwił. Prawdopodobnie uni- 
cestwienie to okaże się w rezultacie czaso- 
wym tylko letargiem, ale ,choćby <Świą- 
teczny> zmartwychwstał, niepowetowaną 
już będzie strata materjalna wydawców, a 
moralna < redaktora odpowiedzialnego >. 
Pragnąć też należy, apy ten wypadek, 
w rodzaju swym pierwszy, był też zarazem 
jedynym. 
Pokrzywdzony niesłusznie p. Pląskowski 
znalazł się nagle bez stanowiska i zajęcia. 
Na szczęście, talent - nawet u nas-jest 
pasem bezpieczeństwa, chroniącym od za- 
tonięcia. Na zdolne pióro ulubionego War- 
szawie humorysty rzuciły się zaraz łako- 
mie obydwa «Ktlrjery> «Codzienny> i < War- 
szawski> ), i , zamiast 
razy jeden, przemawia dziś publicznie siedm 
raz w tygodniu - nie zaniedbując równo- 
cześnie procesu, toczonego w dalszym cią- 
gu z zawziętym wspólnikiem. 
A trzeba wiedzieć, że stawiano ich nie- 
gdyś za wzór przyjaciół, że w kółkach 
dziennikarskich < Włodzio> i «Adaś> ucho- 
dzili za Kastora i Poluksa-o czem nawet 
i w «Kraju> rozpisywano się z entuzja- 
zmem z racji jubileuszu <Świątecznego». 
I cóż jest na tej ziemi stałego! 
Chyba, że ten talent jest już z natury 
goryczą nasiąkły i pesymistyczny-jak na- 
przykład talent nowej autorki, pani Ma- 
rji Komornickiej, która świeżo wydanemi 
 gasi w czytelnikach ostatnie 
iskierki wiary, odporności i energji. Autor- 
ka ta; ogłaszaJąca siebie, nieco ryzykow- 
nie, zwiastunem nowego, zupełnie doskona- 
łego okresu powieściopisarstwa, przypomina 
lekarza, któryby, wyegzaminowawszy pa- 
cjenta, rzekł: < ciężko chory!» i odszedł - 
nie zapisawszy recepty. Ta zresztą dziw. 
na, a nawet oburzająca taktyka w coraz 
powszechniejszem znajduje się użyciu, i pod 
tym względem pani K. nic nowego do lite- 
ratury nie wnosi. Nazywa się to barba- 
rzyństwo: 	
			

/021_0001.djvu

			;\!1 /. 
.'
t,eydzieł starych mistrzów malar- 
.'1t1aątonasZce nie posiada ani jednego 
":Uafaela,Tycjana i t. p. Tymcza- 
'.i ..'
 sJę okazało? Oto arcydzieła ma- 
j'tpkie .aprzedaj-ą u nas handlarze kapoto- 

:
łI&1uUC"y.. Szkoda jednak, że te kruki 

ą. sił' do nich drogą niezupełnie le- 
.
.'t" jak to zdarzyło się niedawno ze 
i . 
 . ' . ...'...' _ . ,Qbratem szkoły holenderskiej Adrja- 
.:
vv:ena, który pochodził z kradzieży 
.i,.J
ldrezdeńskiej. Nabywca a zara- 
.' i
rYWca cennego płótna odesłał go 
,')i.:powrotem do Drezna, i spodziewa 

,t)"ffąca marek przyrzeczonej nagrody. 
,.;
;,;)" . Urbanus. 
Jtt>,; 
l">,.:.,' , . 
:1,:+ i Zastępstwo. Gazety petersburskie do- 

, .i
, w czasie nieobecności JE. jenerał- 
pbernatora Gurko, wyjeżdżającego dla odpo- 
czYnku I 'poprawienia zdrowia, sprawami cy- 
,,
Inemi warszawskiego jenerał-gubernatorstwa 
.wladywać będzie jenerał-lejtnant br. Medem, 
dowództwo zaś nad wojskami obejmie starszy 
JOJDoenlk JE., jenerał infanterji Pawłow. 
. 4- Imiona źydowskie. W r.z. warszaw- 
'akl komitet giełdowy wniósł prośbę do minl- 
.Bterstwa finansów o uchylenie rozporządzenia 
,warszawskiego ober - policmajstra względem 
'ł-iion żydowskich. Rozporządzenie to, jak wia- 
lIomo, wzbrania żydom wypisywania na szyl- 
dach Imion chrześcjańsklch i nakazuje używa- 
D1e takiego Imienia, jakie dana osobistość 1'0- 
'.Iada w metryce urodzenia. 'Varszawski ko- 
1IIitet giełdowy w podaniu swem uskarżał się, 
li rozporządzenie owo źle wpłynie na intere- 
sy handlowe żydów. Ministerstwo finansów 
Vi tych dniach, jak donosi «Now. Wr.», prze- 
słało wiadomą prośbę do opinji warszawskiemu 
,jenerał-gubernatorowi, przyczem' nadmieniło, 
: iż w rozporządzeniu policji warszawskiej nie 
,widzi żadnych przeszkód dla prawidłowego i 
pomyślnego handlu. JE. p. jenerał-gubernator, 
po rozpatrzeniu tej sprawy, p08tanowił roz- 
porźądzenle p. ober-policmajstra utrzymać 
.wdawnej mocy, wskutek czego jen.-major Klej- 
gels zalecił, jak donoszą pisma warszawskie, 
kOl!lisarzom cyrkułowym, aby rozporządzenie to 
lo calI\> ścisłością zostało wykonane przed dniem 
lo kwietnia r. b., jako terminem ostatecznym. 
, + Szkoła wojskowa. Korespondent war- 
szawski do «Piet. Wied» wskazuje na koniecz- 
DOŚĆ otworzenia w Warszawie szkoły wojsko- 
wej, której brak silnie odczuwa ludność ruska, 
przeważnie z wojska złożona, i pragnąca wy- 
chować swe dzieci w swoich tradycjach. «Ja- 
ko przyczynę niemoZliwości otworzenia w War- 
szawie takiej szkoły, wskazują-mówi kores- 
pondent-na przykład istniejącej tu niegdyś 
csśkoły podchorążych», z której wyszli prze- 
, wódcy powstania polskiego z r. 1830». Ale 
ta przyczyna, według korespondenta, istnieć 
4zlś nie może, ni&pożądany zaś napływ do 
sZkoły młodzieży nieruskiej można znacznie 
ograniczyć stosowną ustawą, którabr zalecała 
dzieci z małżeństw mieszanych lub nieprawo- 
" sławnych wysyłać do szkół wojskowych w gu- 
berniach centralnych. O potrzebie takiej szko- 
ły rządowej w Warsząwle świadczyć ma otwar- 
.. ta "IV. r. z., przy ul. Zórawiej, prywatna szko- 
ta przygotowawcza, której wychowańcy wy- 
jetdżają następnie do Pskowa, Połocka, Kijo- 
wa lub Petersburga. 
+ Polscy robotnic! w Niemczech. 

Warsz. Dn.» podnosi sprawę wychodźctwa 
włościan z Królestwa polskiego na roboty do 
W. Ks. poznańskiego, na Szlązk, a nawet i 
do Saksonji. Uważając owo wychodźctwo za 
i)bjaw ważny, bo co roku powtarzający się, 
1tIę
 normalny, a przytem wywołany miernem 
1n'nagradzaniem robotnika w kraju, «Warsz. 
",DII.
 podaje projekt uregulowania tego sezo- 
ł.Ow
o wychodźctwa przez zaprowadzenie spe- 
. pjaln
h paszportów robotniczych ze zniżoną 
opłątą. Takle udogodnienie pozwoli włościa- 
110m jawnie wynajmować się na roboty zagra- 
;)liczn'e przez zawieranie umowy w urzędach 
"'gminnych i uchroni ich od dzi
 praktykowa- 
i Dęgo wyzysku i od przekra
ania się przez 
granicę, za którą, jako zbiegli, nie mogą już 
".&łeić. ani opieki, ani pomocy ze strony tam- 

jszych przedstawicieli władz ruskich. 
+ Komitet Towarzystwa sztuk pięk- 
I1Joh w Królestwie polskiem ogłasza, że do- 
roozna wystawa sztuk pięknych w 
lonachjum 
Dtwartą zostanie w d. 1 czerwca i trwać bę- 
«&la do połowy października r. b.; meldować 

 . razy można do d. 1 kwietnia, nadsyłać zaś 
d. l do 20 kwietnia. Tenże komitet wy- 
......)a, w jaki sposób mogło sIę zdarzyć, że, 
.', tera,tnlejszym systemie losowania premjów, 
:;\
ł ,..ów jodneg, ",",pond"t., ni, p.dł. 
na W'Yln'ana; losy te bowiem w równych 


KRA J 


prawie częściach weszły do składu dwóch se- 
ryj po 50 biletów; jak wiadomo, na każdą ta- 
ką serję wypada jedna wygrana, która w da- 
nym wypadku padła na losy innych kores- 
pondentów. 
+ Wystawa. «Piet. Wie d.» słyszały, iż 
podniesiono projekt urządzenia w Wanzawle 
w r. 1895 wystawy rolniczej, przemysłowej i 
artystycznej, na pamiątkę 30-lecia uwłaszcze- 
nia włościan w Król. polskiem. Znaczną część 
wystawy zająć mają wyroby włościańskie, a 
to celem skonstatowania postępów, jakie uczy- 
nili włościanie, po swe m uwłaszczeniu"w d!iie- 
dzinie przemysłu I rolnictwa. 
+ Wyświęcenie. «Swiet» donosi, iż w d. 23 
stycznia w warszawskim soborze katedralnym 
z rąk JE. arcybiskupa Flawjana otrzymał. 
święcenie 49-letni Bazyli Heken, dymisjonowa- 
ny kapitan armji pruskiej, który uczestniczył 
w kampanjach węgierskiej i francuzko-pruskiej, 
w r. 1890 przyjął prawosławie i od r. 1891 
był psałterzystą przy cerkwi poselskiej w Ber- 
linie. 


-......-- 


LISTY Z PROWINCJI. 


Wilno, 28 stycznia. 
[Atmosferyczne zaburzenia. Ochronka I zre. 
formowany 
dom pracy». Walka o śluby. 
Wypadek w młynie]. 
D Wskutek niebyv;ałych u nas w stycz- 
niu ulew ogromnych popsuły się drogi do 
tego stopnia, że niepodobna prawie myśleć 
o żadnych dostawach cz¥ to zboża, czy ma- 
terjałówopałowych. Pola stoją pod wodą, 
a rolnicy przewidują, że ozimina, zwarzona 
juz nieco mrozem grudniowym, wymoknie 
teraz ostatecznie. Cukiernie, apteki, bro- 
wary, restauracje pozostały gez kawałka 
lodu, najgorzej jednak wyszły Snipiszki, od- 
cięte obecnie prawie zupełnie od reszty 
miasta. 
(Dom pracy» ulegnie znacznej reformie: 
ma być wkrótce przy nim założona ochron- 
ka dla dzieci, pozostawionych bez dozoru, 
gdy ich rodzice wychodzą na robotę. )t[j- 
nisterstwo skarbu ma udzielić na wzniesie- 
nie budowli funduszu w formie długotermi- 
nowej pożyczki bezprocentowej, a miasto 
da zapewne potrzebną na to ilość gruntu. 
Nadto «dom» prawdopodobnie pozbędzie się 
charakteru półszpitalnego, obejmując w so- 
bie kilka specjalnych warsztatów i pra- 
cowni, gdzie wykolejony rzemieślnik o każ- 
dej porze będzie mógł znaleźć pracę, stół 
i mieszkanie .za bardzo skromną opłatę. 
Otóż podobny zakład, jako ochronka i jako 
warsztat; rachować mógłby na powodzenie, 
oraz przynieść wielką pomoc ubogim rodzi- 
com i rzemieślnikom pod tym tylko wa- 
runkiem, że nie będzie zbyt oddalony od 
miasta; mag-istrat zaś może ofiarować na 
ten cel tylko odległe, zamiejskie pustko- 
wia. 
. Izraelici tutejsi walczą obecnie z poglą- 
dami prawa na żydowskie obrzędy ślubne. 
Rabin Gincburg, wyr{)kiem sądu okręgo- 
wego wileńskiego, potwierdzonym przez 
izbę sądową, skazany został na dwa mie- 
siące wieży za danie ślubu bez posiadania 
wymaganych przez prawo atrybucyj. Obro- 
na odwołała się do senatu, który, po wy- 
słuchaniu sprawy w d. 3 grudnia r. z., 
odłożył ogłoszenie wyroku do końca stycz- 
nia. 
W 
łynie parowym Brzozowskiego na 
ulicy Swiętostefailskiej, robotnik, żyd, pra- 
cujący nad oczyszczaniem maszyn, został 
zgnieciony prawie na miazgę tak gwał- 
townie, że nikt nawet jego krzyku nie sły- 
szał i dopiero później wypadek ten spo- 
strzeżono. 


A. R. Z. 


Wilno, 31 stycznia. 
[Sprawy miejskie. Koncert Miry Heller]. 
D Kwestję przejścia góry Zamkowej 
w zawiadywanie władzy wojskowej na ostat- 
niem posiedzeniu rady miejskiej rozwiązano 
na korzyść miasta. Góra Z\mkowa potrzeb- 
ną będzie i ważną jest niezmiernie w spra- 
wie wodociągowej. Teraz właśnie odbywają 
się narady komisji nad dostarczeniem mia- 


21 


stu wody - prawdopodobnie okaże się po- 
trzeba urządzenia jednego wielkiego rezer- 
woaj:u na którym z wysokich punktów mia- 
sta, a na ten cel właśnie najodpowiedniejszą 
jest góra Zamkowa. 
Odbyły się też wybory członków komi- 
sji sanitarnej. W rezultacie zostali wy- 
branymi na lekarzy sanitarnych doktorzy: 
Borodzicz, Sławiński, Rod;liewicz, Guricki, 
Kleczkowski i Sawicki. 
Świetny koncert Miry Hellerówny i ba- 
rytona Czernowa-odbył się. wczoraj w sali 
oficIJrskiego klubu. W sali było tyle pu- 
bliczności ile się tylko zmieścić mogło. Mi- 
ra śpiewała z wdziękiem i ekspresją masę 
ślicznych rzeczy, nad program chętnie do- 
dawała po jednej, a nawet po dwie rzeczy d(} 
każdego numeru. Oczarowała wszystkich i 
śpiewem i nadobną powierzchownością. Czer- 
now też bardzo się podobał - śpiewał na 
bis dużo, a najwięcej podobał się prolog 
z «Pajaców» i Torreador z op. «Carmen». 
Iskra. 


Wilno, 29 stycznia. 
[Towarzystwo cyklistów]. 
D Według wydanego świeżo pierwszego 
rocznego sprawozdania cyklistów wileńskich, 
członkami honorowymi Towarzystwa są na- 
stępujące osoby: pp. naczelnik okręgu wo- 
jennego, gubernator, kurator okręgu nau- 
kQwego i przedstawiciele klasy urzędniczej. 
Członków czynnych, opłacających po 12 rs. 
rocznie, początkowo zapisało się 125, ale 
z tych część się usunęła, wskutek «nie- 
dość urozmaiconych programów», tak że 
obecnie pozostało 88, między którymi ma- 
my kilkunastu lekarzy i adwokatów, wielu 
wybitniejszych obywateli, przemysłowcó w 
i kupców, oraz kilku przedstawicieli ary- 
stokracji. Dochodu Towarzystwo miało ru- 
bli 1,366, rozchodu tyleż prawie, gdyż 
z końcem roku pozostało w kasie gotówki 
całe 20 kop. Najgłówniejszą pozycję stano- 
wiły koszta budowy pawilonu ozdobnego 
w gaju bernardyńskim, który jest głównem 
polem popisów panów (sprężystych». To- 
warzystwo, któremu ustawa nie pozwala 
na urządzanie wieczorków z wintem i tań- 
cami, zamierza założyć salę gimnastyczną. 
Lełuwisław. 


Kowno, 6 stycznia. 
[Działalność organów sanItarnych. Miasta po- 
wiatowe objQte nową ustawą miejską i po. 
datkiem kwaterunkowym]. 
D Pomimc, iż podwórza domów kowień
 
skich doprowadzono już do pewnego stop- 
nia czystości, jednak pozostaje jeszcze bar- 
dz'o dużo do zrobienia; żadna komisja nie 
potrafi utrzymać miasta w porządku, nie 
mając na to dostatecznych funduszów, a te 
w tym roku zmniejszyły się o 90°,0 i zre- 
dukowane zostały do rs. 600! Więcej nieco 
uwzględniono inne potrzeby zdrowotności, 
przeznaczając 1,060 rs. na utrzymanie le- 
karza miejskiego (którego dotąd nie mieli- 
śmy) i urządzenie kamery dezynfekcyjnej, 
oraz 1,000 rs. na stację bakterjologiczną 
przy rzeźni miejskiej. Komisja sanitarna 
ze swej strony zbadała stare domy, grożą- 
ce zawaleniem się: jedne kazano opróżnić 
natychmiast, inne jeszcze pozostawiono na. 
czas jakiś w spokoju. Komisjom powiato- 
wym wytykają niektóre błędy: tak np., 
w Telszach umieszczono w szpitalu chole- 
rycznym oprócz chorego i jego zdrową ro- 
dzinę, w celu izolowania jej od innych 
mieszkańców. W Rosieniach wydano roz- 
porządzenie, żeby proboszczowie posiadali 
odpowiedni zapas wapna niegaszonego dla 
zasypywania trupów cholerycznych, grze- 
banych na cmentarzu; komisja gUbernialna 
rozporządzenie to zniosła. Nową ustawę 
otrzymają następujące miasta w gub. ko- 
wieńskiej: Wiłkomierz, Poniewież i Sza wIe. 
Telsze zaś, Rosienie, Nowoaleksandrowsk, 
Widze i Szadów-tak zwany ograniczony 
samorząd. Podatek od mieszkań obowiązuje 
mieszkańców: Poniewieża, Sza we l (IV kla- 
sy), Telsz, Rosien, Nowoaleksandrowska i 
Kiejdan (V klasy). W m. Janowie ustano-
		

/022_0001.djvu

			22 


KRA J 


.M5 


wiono prawosławną parafję przy cerkwi 
św. Ducha. 


Żm. 


Z mińskiej gub., 29 stycznia. 
[Upadek drobnego przemysłu. «Postęp> ludo- 
wy. Nauczyciele wiejscy. Sytuacja ekono- 
miczna]. . 
O Dzienniki ruskie zaznaczyły niedaw- 
no upadek drobnego przemysłu wiejskiego 
w głębi Cesarstwa; ten sam objaw smut- 
ny obserwujemy w miejscowości naszej. 
Nietylko bowiem ze zmianą stroju ludowe- 
go na kosmopolityczny, zarzucono wyrób 
tkanin domowych, ale w ogólności rzemieśl- 
nicy, których fach dzisiaj powinien być po- 
płatnym, przerzedzili się niezmiernie. Za- 
ledwo gdzieniegdzie na wsi spotkać moż- 
na dobrego rymarza, mularza, stolarza, ko- 
łodzieja, powoźnika; od biedy znajdą się 
jeszcze zduni i stolarze, są to jednak po 
większej części żydzi, lud zaś zaniechał 
kształcenia się w rzemiosłach i ogrodnic- 
twie, brak nam również fachowych kucha- 
rzy, stajennych, pastuchów, owczarzy, do- 
zorców i t. d. 
W szkole nasz chłop uczy się czytać i 
pisać nie dlatego, aby później mógł korzystać 
z książek, traktujących o gospodarstwie, 
lecz, poduczywszy się nieco, myśli tylko o 
czarnym surducie, zegarku, kaloszach i o 
stanowisku chociażby pomocnika pisarza 
gminnego. 
Korespondent cMinsk. .,Listka> z Koj- 
danowa podaje fakt charakterystyczny: 
przed kilku laty mieszkańcy tego miastecz- 
ka, niby to ze względów morahiych, prosili 
o przeniesienie targów niedzielnych na 
czwartki i o pozwolenie na odczyty nie- 
dzielne. Rozumie się, koncesję otrzymano 
prędko, lecz skutek, mówi korespondent, 
był fatalny: żaden odczyt nie został wypo- 
wiedziany, lud zaś ma teraz sposohność 
upijania się w szynkach miejskich nie raz, 
jak to bywało dawniej, lecz dwa razy na 
tydzień. 
Stan ekonomiczny nie uległ żadnej zmia- 
nie: zboża mamy mało na sprzedaż, ceny 
minimalne, a handel w zupełnym zastoju, 
tak że dochody nie 
okrywają prawie kosz- 
tów :produkcji. Najniższe jednak klasy zy- 
skują na zarobkach i taniości produk- 
tów. 


Al. Jelski. 


Jurjew. 
::!:: W d. 17 z. m. rozpoczęły się w Jurje- 
wie obrady inflanckiego T o war z y s t w a 
e k o n o m i c z n O-l' o l n i c z e g o. Prezes 
obrad, von Ettingen, zaznaczył w swojej mo- 
wie, iż rolnictwo w kraju nadbaltyckim prze.- 
bywa kryzys, którego powody widzi w nie ob- 
sadzeniu katedry agronomji w uniwersytecie 
jurjewskim, skutkiem czego brak dziś w kraju 
wy kształconych gospodarzy, świadomych wszyst- 
kich ulepsze:4 ostatnich. Dodał nadto mówca, 
iż podniesienie się rolnictwa w kraju nadbal- 
tyckim zależeć będzie jedynie od usiłowań zie- 
mian miejscowych, gdyż na pomoc minister- 
stwa rolnictwa, które będzie zajęte przede- 
wszystkiem sprawami guberni centralnych, li- 
czyć wiele nie można. Ostatnie oświadczenie 
p. Ettingena podnosi , mówiąc, iż 
godnem najwyższej pochwały jest wzywanie 
towarzyszow do pracy samoistnej i do samo- 
pomocy, to jest do niepokładania jedynej na- 
dziei w tworzącem się ministerstwie rolnictwa, 
co, niestety, czynią wszyscy ziemianie ruscy. 
W tych dniach b a n k miejski w J u l' j e w i e 
obchodził 25-letni jubileusz swego istnienia. 
Bank ten cieszy się, jak piszą , weszło w stosunki z ministerstwem 
wojny w sprawie b e z war u n k o w e g o 
w z b r o n i e n i a nadal k o lon i s t o m 
cudzoziemskim nabywania ziemi w o krę g u 
kubańskim. 


!!!f!!!!!!!!!!! 


ZDALEKA I ZBLlZKA. 


J. Wielka zbiorowa fotografja członków 
Tow. przyjaciół nauk, wykonana na uczczenie 
jubileuszu hr. Cieszkowskiego w poznań- 
skim zakładzie fotograficznym Rivoli, na najbriż- 
szem walnem zebraniu Towarzystwa :doręczo- 
ną zostanie sędziwemu jubilatowi. N a wielkich 
rozmiarów kartonie mieści się około 300 fo- 
tografij członków Tow. przyjaciół nauk wśród 
ozdobnych emblematów, przedstawiających nau. 
kę, herby i t. p. i mieszczących napisy naj- 
ważniejszych dzieł naszego filozofa. Dokoła 
wielkiej, znakomicie wykonanej fotografji ju- 
bilata grupują się fotograf je członków zarzą- 
du i członków honorowych Towarzystwa, po- 
między innemi niedawno zgasłego mistrza Ma- 
tejki, oraz Roepella i Micheleta. Całość wy- 
konana jest bardzo artystycznie. 
J. Henryk Siemiradzki ukończoną już 
kurtynę dla teatru krakowskiego wystawił 
w Rzymie na widok publiczny, za opłatą na 
cel dobroczynny, w sali dawnego Aquarium. 
Wspaniałe to dzieło licznych znajduje wielbi- 
cieii. Zwiedzała wystawę królowa Małgorzata 
w asystencji syndyka miasta, prezesa akade- 
mji św. Łukasza i kilku innych osób. Królowa 
dłuższy czas rozmawiała z artystą i zapyty- 
wała go, między innemi, o wyniki doświad- 
czeń warszawskich z Eusapją Palladino. Obie- 
cała też odwiedzić wkrótce i prywatną pra- 
cownię Siemiradzkiego. 
-L Paderewski został obywatelem ziem- 
skim, jak donosi  była wprawdzie starym pancerni- 
kiem, ale nie wzbudzała żadnych obaw. Po. 
wodem tedy jej całkowitego zatonięcia była: 
1) choroba nerwowa kapitana Jenisza i 2) nie- 
udzielenie natychmiastowej pomocy w chwili, 
kiedy «Rusałka> wpadła na skałę podwodną. 
Na zasadzie tego, sąd wojenny uznał winę 
kontr-admirała Buraczka, iż nie przekonał się 
osobiście o stanie zdrowia kap. Jenisza przed 
wysłaniem «Rusałki> na morze w czasie nie- 
pewnej pogody; kapitana zaś II rangi Łusz- 
kowa - że na łodzi , córką b. redaktora «Prawi1i. Wiestn.>, 
znanego pisarza Danilewskiego. Sąd skazał Po- 
powa na pozbawienie wszystkich praw i przywi- 
lejów i na zesłanie na lat 16 do gub. jcnisiej- 
skiej, bez prawa oddalania się ze wskazanej 
miejscowości w ciągu lat czterech. Włościan 
Sztykowa i Obucbowicza skazano do rot aresz- 
tanckich. 

 Izba sądowa warszawska rozpatrywała 
ponownie skargę incydentalną braci Kusz- 
lów przeciw 'for. kred. ziemskiemu. Izba, 
zgodnie z wyrokiem senatu, uznała, że sądy 
ogólne są kompetentne do osądzenia tej spra- 
wy. Akty mają być przesłane ponownie do 
sądu okręgowego warszawskiego, celem osą- 
dzenia sprawy in merito. W imieniu pp. Kusz- 
lów stawał adw. pJ,'zys. Śliwowski, w i1nieniu 
Tow. kred. ziemskiego adwokat przys. Feliks 
Dębski. 


OGÓLNE. 

 Roztrząsając, według praw istuiejących 
w Królestwie polskiem, sprawę odpowie- 
dzialności osób, które wspólnie popełniwszy 
przestępstwo, zawinił! względem poszko- 
dowanego, narażając go takiem łącznem 
przestępstwem na straty, senat rządzący do- 
szedł do wniosku, iż w kodeksie cywilnym 
Królestwa polskiego niema żadnych postano- 
wień stosownych, uchwały zaś, które niegdyś 
istniały w tej materji, pomieszczone były w ko- 
deksie karnym, zamienionym dzisiaj przez usta- 
wę karną. Ponieważ zaś w ustawie tej, wzglę- 
dem odszkodowania za straty, zrobiono odsy- 
łacz do szczegółowych praw, zamieszczonych 
w tomie X, cz. I , a w rozpo- 
rządzeniu o rozciągnięciu mocy tej ustawy o 
karach na Król. polskie, niema wzmianki o 
niemożności zastosowania wiadomego odsyła- 
cza, paragrafy tedy t. X, cz. I «Zbioru praw> 
należy uznać za wchodzące w skład ustawy 
karnej i należy je, po wyjaśnieniu senatu rzą- 
dzącego, uznać za prawomocne także i w Kró- 
leętwie polskiem. 

 Ze względu na wiele zmian zasadniczych, 
zaszłych w ostatnich czasach w prawodaw- 
stwie ruskiem, a także ze względu Ila mnó- 
stwo dopełnień i uwag, dodanych do «Zbioru 
praw>, postalIowiono, jak się dowiaduje «Graż- 
danin», cały «Zbiór praw- wydać pod no- 
wą redakcją. Wydawnictwo to ma wyjść 
z druku w r. 1896. Jednym z głównych re. 
daktorów będzie profesor uniwersytetu peters. 
burskiego, M. Siergiejewski. 

 Prokuratorję w sądach okręgowych 
kieleckim, łomżyńskim, piotrkowskim, siedlec- 
kim i grodzieńskim wzmocniono przez doda- 
nie każdemu z tych sądów jednego towarzy- 
sza prokuratora. 


NOMINACJE. 

 Mianowani: członek konsultacji pr
 
min. sprawiedl. Nosow-prezesem depart. izb)' 
sąd. w Wilnie; wice-prezesi sądów okr.: kalio 
skiego Solowjew, kowieńskiego Możajew j 
warszawskiego Rożdiestwienski - członkami 
izb sądowych: pierwszy w Warszawie, pozo. 
stali dwaj w Wilnie; podprokuratorowie prz) 
sądach okr.: w Humaniu Bieriezowski, w Now. 
gorodzie Nowicki i w Piotrkowie Grigorjew- 
członkami sądów okr.: pierwszy w Humaniu 
drugi w Nowe;"orodzie, trzeci w Kielcach; sę' 
dzia pok. okI'. bałck., gub. podolsk., Szuga 
jewski-prezesem zjazdu tegoż okI'. na bieżą 
ce trzylecie. Przeniesieni: członkowie sądó
 
okr.: w Nieżynie Morozow i w Kiszyniowil 
(na pow. chonimski) Sierociński-pierwszy d( 
Kijowa, a drugi do Libawy. Uwolniony 
członek izby sąd. w Warszawie Budziński- 
na własne żądanie od slnżby. 


KURJER KOŚCIELNY. 


Z WATYKANU. 
** Leon XIII uczestniczył w nabo 
żeństwie żałobnem, ja,kie się odbyło w ka 
tedrze św. Piotra i Pawła na intencję Piua 
IX-go, przyczem udzielał obecnym absolucj 
Wbrew obiegającym pjJgłoskom o rzekoIW 
chorobie papieża, cieszy się on zupełnem zd
		

/023_0001.djvu

			ulloteJist....łe tałobnem wzięło udział 
. .brdynalakle, członkowie ciała dy- 
r-"CfMłO i niezliczone tłumy publlcz- 

'... We4ług Iłów gazety (M
morial Dlplo- 
"q1le:t, hr. Wlttgensteln; jeden z wodzów 
irijł btol1ckłej w Niemczech, opowiadał 
rObI. priyjaciołom, I
 król włoski Humbert 

.:LeOna XIII o współudział w sprawie 
...
jettłł. Brcyljł. 
DJECEZJE. 
:
. DonOSZ/ł nam z Mita wy: Pojezuicka 

a katolicka wymaga odnowienia 
..; Wł1rJ!4trz jak 1 zewnątrz. Paraf janie 
,
bf& 1,600 osób odznaczaja, się pobożno- 
.:'tek1r1ęc potrzebom duchownym mogłoby 
liiIólduclyn11! nie mniej jak trzech lub czte- 
Mb Dlęty, stale tu przebywających; duchow- 
I! ol jednak muszą być zarówno dobrymi lin g- 
natam1. ze względu na różnojęzyczność para- 

. Tak np. na mszy uczniowskiej różaniec 
piawa się po litewsku, przed sumą mówi się 
tuan1e niemieckie, po sumie polskie, a potem 
1!Ił'04:Z8 litewskie albo łotewskie. Podczas na- 
'ołeJ1stwa na chórze śpiewają po niemiecku, a 
upł1kacje po polsku. M. D. s. 
ZAGRANICZNE. 
*" Najprzew. ks. arcybiskUp gnieźnień- 
Iti wydał list pasterski na post, w któ- 
tJIII w wymownych słowach wykazuje u
y- 
DnoM i błogosławieństwo pracy. List ten 
Jdclytano, ze wszystkich ambon arch idjecezji. 


, , 


KURJER SZKOLNY. 


KRAJOWE. 
.*. Komitet naukowy przy ministerstwie 
oświaty uznał za właściwe wykluczenie z egza- 
minów dojrzałości konstrukcyjnych zadań 
geometrycznych, wymagających zbyt wiele 
czasu dla uprzedniego zaznajomienia się z ich 
metod/ł, a głównie z zastosowaniem jej przy 
rozwiązywaniu zadań. W zupełności podziela- 
J4c oplnję komitetu naukowego, p. minister 
oświaty rozesłał do pp. kuratorów okręgów 
naukowych cyrkularz, w którym zaleca, aby na 
przyszłoM konstrukcyjne zadania geometrycz- 
ne wykluczyć z zakresu ćwiczeń piśmiennych 
przy egzaminach dojrzałości. 
* * * Ministerstwo oświaty, wspólnie z jene- 
r&ł-gnbernatorem Finlandjl, hr. Heidenem, po- 
stanowiło, celem jak najlepszej organizacji 
Slkół w Księztwie, obowiązki zarządzania 
wszystklemi tamtejszemi szkołami msklemi po- 
wierzyć pomocnikowi kuratora okręgu peter
- 
bUrBklęgo, L. Ławrentjewowi. Nadto udzielono 
p. Ł. prawa przyjmować udział w sesjach ko- 
mitetu doradczego dla spraw szkół ruskich 
w Finlandjl. 
'*** Jak wiadomo, szkoły handlowe przej- 
dą. z ministerstwa oświaty pod zarząd mini- 
sterstwa finansów. , przedewszyst- 
kiem określa prawa poddanych państw obu, 
którzy czasowo lub stale Przebywają na 
terytorjum jednej ze stron, związanych 
umową. Poddani Rosji i Niemiec korzysta- 
ją z jednakowych praw z rdzenną ludno- 


23 


śCią w zajęciach handlem i przemysłem i 
nie ponoszą żadnych, dla nich wyłącznie 
ustanowionych ciężarów. Wszelkie przepisy 
wyjątkowe mogą być stosowane do ruskich 
lub niemieckich poddanych wtedy tylko, 
gdy wydane zostaną dla wszystkich bez 
wyjątku cudzoziemców. Tenże przepis sto- 
suje się i do praw posiadania majątków 
nieruchomych i ruchomych. Poddani jednego 
państwa, mieszkając w drugiem, nie podlega- 
ją powinnościom naturalnym, jak służba 
w wojsku, we flocie, w sądach i administra- 
cji, z wyjątkiem obowiązku opieki. Tow. ak- 
cyjne i wszelkie spółki korzystają w obu 
państwach z opieki prawa im przynależnej. 
Obie strony nie będą w niczem tamo- 
wać wolności handlu wzajemnego, z wy- 
jątkiem przedmiotów,' stanowiących mono- 
pol rządowy, lub użnanyc,b. za niebezpiecz- 
ne dla zu.rowia lub spoRoju publicznego. 
Wszelkie ustępstwa w taryfie poczynione 
jakiemukolwiek innemu państwu, przysługu- 
ją RotUi, a ewentualnie Niemcom, jako 
państwom najwięcej wzajemnie się fawory- 
zującym. Towary, przewożone transito, wol- 
ne są od wszelkich opłat, niezależnie, czy 
dostawa ich odbywa się wprost, czy też 
z przeładowywaniem i przechowaniem w skła- 
dach. Kupcom i komiwojażerom przysługu- 
je prawo podróżowania po obu krajach nie 
z . towarami, lecz tylko z próbkami. Tak 
Rosji jak i Niemcom wolno ustanawiać tary- 
fy przewozowe na kolejach, lecz bez wy- 
różniania poddanych stron obu, którzy ze- 
chcą z nich korzystać. Umowa zawiera się 
na termin dziesięcioletni, do dnia 19 (31) 
grudnia 1903 roku. Jeżeli którakolwiek ze 
stron nie oświadczy się na rok przed ukoń- 
czenit>m terminu z chęcią zerwania umowy, 
takowa trwać będzie nadal. Następnie zaś 
zerwanie trwającej po terminie umowy na- 
stąpić może w rok po złożeniu przez jedną 
ze stron odpowiedniego oświadczenia. W osob- 
nym protokóle, stanowiącym nieodłączną 
część traktatu, postanowiono. że różnica ceł, 
pobieranych w Rosji od towarów przywożo- 
nych drogą morską w porównaniu z dostarcza- 
nemi 'przez granicę lądową znosi się i że odtąd 
żadna taryfa dyferencjalna nie może mieć 
miejsca. Z drugiej strony Niemcy zobowią- 
zały się nie ustanawiać na żadnej ze swoich 
granic dogodniejszych ceł od istniejących 
na ruskiej. Umawiające się strony zacho- 
wują prawo żądania świadectw pochodze- 
nia towarów, przyczem dołożą starań, że- 
by formalność ta nie krępowała handlu. 
Ważnym jest punkt 13 protokółu, w któ- 
rym strony zastrzegły sobie prawo usta- 
nowienia osobnej umowy względem żeglugi 
na rzekaeh Wiśle, Niemnie i Warcie. Stro- 
ny umawiające się zwrócą szczególną uwa- 
gę na udostępnienie taryf kolejowych, zwłasz- 
cza komunikacji bezpośredniej. Te ostatnie 
taryfy będą ustanowione dla niemieckich 
miast portowych: Gdańska, Królewca i 
Memla, zarówno dla wywożonych, jak i dla 
wwożonych do Rosji towarów. Przytem 
opłata za przewóz, pobierana w Rosji do 
portów niemieckich, zostanie utrzymaną na 
jednakowej skali z opłatą ustanowioną za 
przewóz do portów ruskich, Libawy i Ry- 
gi. Punkt ten umowy obowiązuje tylko 
koleje rządowe, lecz rządy postarają się 
skłonić i drogi prywatne do przyjęcia tych- 
że warunków. Gdyby jednakże koleje pry- 
watne nie chciały na to przystać, to i dro- 
gi żelazne rządowe obu państw zwolnione 
zostaną od wykonania tego punktu umowy. 
Tak brzmi w głównych zarysach projekt 
traktatu nowego. 


.'.\J 
, 
'1 


Zmiana ruskiej taryfy celnej I 


Ogłoszone już zostały zmiany, jakie w ta- 
ryfie celnej Rosji i Niemiec sprowadzi trak- 
tat handlowy. Rozpoczynamy dziś od po- 
dania zmian w ruskiej taryfie celnej. Po-- 
nieważ zaś odnośne cyfry mają tylko wte- 
dy znaczenie informacyjne, gdy je porów- 
nać można z obecnemi taryfami, więc po-
		

/024_0001.djvu

			24: 


dajemy pOlllZe) odpowiednie zestawienie 
obowiązujących taryf i zmian, zaprojekto- 
wanych w taryfie do traktatu handlowego. 
Nadmieniamy, że uwzględnione tu już są 
także zmiany, które przyznane zostały 
Francji w traktacie handlowym, a obecnie, 
jeżeli traktat z Niemcami przyjdzie do 
skutku, i :Niemcom przysługiwać będą. 
CŁO 


. . 

.
 

] 
."I 
t'.t' 
..<
 
4 Dekstryna. . . . . . . . . . . . . 
l\Iąka kartofiana....... 
5 t Warzywa (cebula i czo- 
snek) . ... . . ... .. . . . . . . 
5" Cykorja. . . . . . . . . . . . . . . 
6 t Owoce. . . . . . . . . . . . . . . . 
26 Chmiel. . . . . . . . . . . . . . . 
46' Wyroby ze szcze
iny... 
55' Skóry wyprawne. . . . . . . 
55' » 
55 3 Pasy transmisyjne. . . . . . 
56 Z M 2-go skóry piżmow- 
cowe ................. 
56' Skóry z czerwonych li- 
sów (i części tych skór 
nie wymienione w:NY 56 t) 
573 Rękawiczki za funt. . . . 
Fabrykaty ze wszystkich 
skór za funt. . . . . . . . . . . 
Notesy i portfele. . . .. . . 
Wyroby drewniane.. . : . 
» 
» 
Cemeat i wyroby z cem.. 
Bursztyn. . . . . . . . . . . . . . 
Glinka szamotowa . . . . . 
74' Garnki................ 
74 2 l\1iski i naczynia ozdo- 
bione . . . . . . . . . . . . . . . . . 
Płyty do wykładania po- 
sadzek i ścian także gla- 
zurowane jednokolorowe 
Złocone i różnokol.. . . . . 
Krukwie do wód mine- 
ralnych . . . . . . . . . . . . . . . 
75' Fajans jednokolorowy. . 
75 3 »różnokolorowy i 
złocony .. . . . . . . 
76 t Majolika.. . . . . '. . . . . . . . 
77'b Szkło dęte....... . . . . . 
77 3 »szlifowane bez oz- 
dób............ . 
79 t Węgiel kamienny...... 
79's Koks................. 
96' Spat ciężki. . . . . . . . . . . . 
96 3 Barjum............... 
100' Sole chemiczne. . . . . . . . 
108" Kwasy różne chem. . . . . 
109 2 Koperwas miedzi. . . . . . . 
111 Antrachina i emetyki. . . 
112 Chemikalja. . . . . . . . . . . 
113 Lekarstwa. . . . . . . . . . . . 
117 t Oliwy. . . . . . . . . . . . . . . . 
1]8 Wody pachnące........ 
119' { 
119' Kosmetyki. . . . . . . . . . . . 
125'c Kreda szlam........... 
13i Biel olow. i cynkowa.. 
132 l\1inja. . . ., . . . . . ',' . . . . . 
133 F!l.rby miedziane....... 
135 Pigmenty. . . . . . . . . . . . . 
139 t b Surowiec.............. 
140' Zelazo szw. . . . . . . . . . . . 
140' Szyny.........,....... 
140 3 Zel. fasonowe......... 
141 Blacha żelazna. . . . . . . ., 
142 t Stal................ . . 
142' » szyny............. 
142 3 Stal w płytach. . . . . . . . 
142'» ». . . . . . . . 
146' Ołów................. 
147' Cynk w kawałach. . . . . 
147' Cynkowa blacha. . . . . . . 
148 t Wyroby jubilerskie. . . . . 
149 t l\Iosiądz i miedź. . . . . . . . 
149' Wyroby ozdobne....... 
150' Żel. lane suro we. . . . . . . 
150 3 Żelazo lane obrobione.. 
151 ( 
152 IWyroby żelazne i sta- 
153' howe ................. 
153 2 l 
1M t Wyroby blaszane.. . . .. 
155'30 Drut ................. 
156 t a " ................. 
156'b Sita.................. 
Drut mosiężny......... 
156 3 Gwoździe drutowe. .... . . 


57 5 
6P 
61' 
61 3 
65' 





 -:-- 
.... r:...: .s 
I>JJ>-< ."I 05 
; N 
 "2 ; 
-g .t;
 
 
 

t 
 


1,40 
1,40 


0,12 
0,75 
1,20 
10,- 
3- 
, 
8,50 
15,- 
8- 
, 


18,- 


18,-- 
3- 
, 


3,- 
3,- 
70 
2- 
, 
6- 
10'- 
3:- 


30 
75 


0,75 
3,75 


1,40 


3,75 
5,30 
4,- 


6- 
, 
0,02 
0,03 
60 
1- 
2;65 
6- 
, 
1- 
, 
4- 
2;40 
20- 
2;20 
5,30 
16- 
35'- 
'15 
60 
40 
4 
. 
17'-- 
'35 
60 
60 
85 
1,70 
60 
60 
85 
1,- 
30 
50 
1,- 
44- 
4;80 
16 - 
'75 
1,70 
1,70 
1,70 
1,70 
2,70 
3- 
, 
4,- 
9,- 
9,- 
9,- 
2, 70 


1,15 
60 
wolne 
od cła. 
0,40 
60 
3,50 
2,50 
6,80 
12,- 
6- 
, 


6,60 


12.- 
2;55 


2- 
0;70 
55 
1,80 
4,50 
8- 
2:10 
4 
25 


0,50 
1,50 


30 
1,25 


3,30 
330 
3;20 


4,80 
0,01 
0,015 
50 
80 
2,15 
5;- 
tO 
3- 
1;50 
16- 
1;98 
4,77 
13,60 
29,75 
12 
,)0 
35 
3.- 
14,- 
30 
50 
50 
65 
1,55 
"o 
50 
65 
80 
25 
45 
80 
35,20 
4,32 
13,60 
60 
1,4u 
1,40 
1,40 
1,40 
2,20 

2,25 
2,- 
3,20 
3,20 
7,50 
2,40 


158' 
160 
161 
163 3 


167' 
167' 


167 3 
167' 
167 5 


168' 
162' 
169 
171 


60 


K R 


A 


172 t 
172' 
172' 


Wyroby noż
nicze.... 16,- 
Kosy i sierpy . . . . . . . . . 1,40 
Narzędzia st........... 1,40 
Wyroby z cyny i cynku 
niklowane lub bronzo- 
wane . . . . . . . . . . . . . . . . . 
Masz. z miedzi. . . .,. .. 
Masz. i przyrządy. . . . . . 
Dynamomaszyny. . . . . . . 
Maszyny parowe....... 
]}Iasz)'ny rolnicze. . . . . . . 
Lokomobile ........... 
Części maszyn miedz. ., 
» » inne.... 
{Wagi po nad 3 pudy.. 
Przyrządy naukowe.... 
lb Werki zegarowe do 
zegarów ściennych, pod- 
różnych, kominkowych i 
stołowych bez pokrywy 
l ub odłączone od po- 
krywy, od sztuki 1 rs., 
a nadto funt........... 0,75 
Uwaga 1- 
Zegary ścienne komin- 
kowe, podróżne i stoło- 
we z mechaIJizmami, któ- 
re od koperty odłączyć 
można, oclone będą we- 
dle materjału koperty, 
a niezależnie od tego 
opłaca się dopłaty za 
werk po rs. 1,50 zlotem 
od sztuki..... . . . . . . . . 2,50 
Uwaga 3. 
Werki zegarów według 
amerykańskiego sposobu 
bez koperty dowożone 
lub oddzielnie od koper- 
ty, płacą 0,60 rs. za 
sztukę, ale są wolne od 
opłaty cła od wagi, prze- 
widzianego w :NY 1 b. od 
sztuki . . . . . . . . . . . . . . . . 1,- 
od fnnta ............. .0,75 
Amerykańskie zegarki 
z mechanizmami, które 
bez pomocy instrumentu 
od koperty można odłą- 
czyć, będą oclone wedlug 
materjału koperty, a nie- 
zależnie od tego opłaca 
się 0,60 rs. złotem od 
sztuki. . . . . , . . . . . . . . . . 2,50 
Fortepiany sztuka. ., .. . 132,- 
Pianina» 80,- 
Części instr. muzyczno 
fun t . . . . . . . . . . . . . . . . . . 20 
Papier oklejany. . . . . . . . 4,- 
» ozJobny. . . . . ., 10,60 
Kołnierze i mankiety pa- 
pierowe z bawełnianą 
materją bez szwu...... 72,- 
Olejodrnki ichromolit. . 4 - 
Bawelna . . . . .. . ., . . . .. 1:35 
Wełna niefarbowanit . . . 5,50 
» farbowana. . . ., . 7,- 
Przędza wełn. surowa.. 9,- 
» farb.. . . . . . . .. 10,50 
» skręcana sur... 10,50 
» »farb.. 12,- 
Tkanina bawełniana o- 
zdobiona jedwabiem nie 
liczy się jako półjedwab, 
lecz z doplatą 50"/0, ja- 
ko bawełna. 
Tkaniny bawełniane funt 
» » » 
» » » 
Aksamitne plusze półjed- 
wabne, a także wsta,ż- 
ki funt...... . . . . . . ... . 
Tkaniny wełniane fuut . 
» »» 
Drukowane, dopłata.... 
Plecionki i szmuklersz. f. 


177' 
177 6 
177 3 


177 7 
179'6 
186 1 a 
186 1 b 
186'a 
186'b 
186 3 a 
186 3 b 
188 


192' 
192 1 
192' 
197 


199a 
199b 
200 
205'a 
205 1 b 
205 t c 
205"a 
205 1 b 


» 


» 


» » » 
» » }) 
Szmuklerszczyzna funt. 
Bawelniane funt....... 
Uwaga: » » funt....... 
'fiul funt .. . . . . . . . . . . . 
Koronki funt.......... 
J> » .......... 
Bielizna welniana funt. 
Kapelusze damskie i t.d. f. 
Kapelusze funt........ 
Parasolki szt, .. . . . . . . . 
» » ......... 
» »......... 
Guziki funt.. . . .. . . .. .. 
J> » ............ 


205 
206 
207' 
207' 
209"b 
209 7 
210 t 
211 t 
2112 
211" 
212 t 
212, 


J 


4,80 
4,80 
1,70 


2.- 
70 
1,40 
4,80 
1,70 
4,-- 
1,70 
8- 
, 


» 


7,50 
1,20 
1,50 
30°10 
7,50 
3,- 
1,- 
3- 
1'- 
, 


300[0 
1,50 
7,50 
3,50 
2- 
18'- 
1;20 
2.50 
1- 
0;50 
0,80 
0,40 


13,60 
1,10 
1,10 


4,32 
4,32 
1,40 
1,40 
1,80 
50 
1,20 
4,32 
1,40 
3- 
1;40 
6,80 


0.60 
112,-- 
64,- 


2,40 
3,20 
1,20 
4,50 
6- 
8:50 
9,80 
9,80 
11,40 


0,50 
0,60 
1,- 


)rz5 


',
 
'\. 


213 
213 
215' 
215, 


Pióra strusie, kwiaty 
sztuczne funt.......... 
Uwaga: » » funt. . . . . . . 
Galanterja funt........ 
J> » ........ 
Zabawki dziecinne, lal- 
ki, nawet z przymiesz- 
ką pośledniejszej materji 
jedwabnej ............ 
Ołówki . . . . . . . . . . . . . . . 
Kartonv i kartx, na ktu- 
rych się mieszczą towa- 
ry, w przyszłości są wol- 
ne od opłaty cła. 


0,40 


40,.- 
0,35 


8,- 
4,- 
2,- 
0,50 


6,80 
3.40 
1,80 
0,40 


216 


Jeszcze w kwestji dzierżaw. 


. (List do red. «Kraju»). 


0,50 


Z pow. kaniowskiego. 
W numerze 48 «Kraju, w artykule 
z Kijowa, p. L Łychowski opowiada o 	
			

/025_0001.djvu

			'i . "'; et:y.go nie. posiadali' od samego 


tku: W dostatecznej ilości, czy też 
i'lltaeUi go wskutek kilkolet.nich nieurodza- 

w i k&1;aklizmów natury ekonomicznej 
 
'7Jk>lt
c.zneJ, które w majątkach wydzierża- 
:
nrch cią
ą jedYnie i wyłącznie na dzier- 
_weach, bez współudziału wtem właści- 


?' 
;,i . Ki
,prze4 sześciu laty poszukiwałem 

eri&wy w gub. kijowskiej, zbierałem wia- 
'
eł edloozi kompetentnych, i objaśniano 
_ .1Iówuechnie, że przy zwykłych wa- 
,
B powinienem mieć nieodzownie 30 

85 1'Ubll na dziesięcinę gotowego gro- 
, 
, -
ma ta winna wystarczyć na 
ało- 
"e ' i prowadzenie gospodarstwa az do 
!fesłeni, to jest ,do pierwszej sprzedaży go- 
',towego ziarna. Cyfrę tę sprawdziłem, za- 
kładając ,sam dwa gospodarstwa średniej 
.miary (800 I 1,100 dz. gruntu ornego) od- 
ległe (jd siebie o wiorst 80, a także mia- 
,łem. sposobność jednocześnie przyjrzeć się 
eześciu nowozakładającym się gospodar- 
,,-stwom i każde trzymało się, mniej więcej, 
,tej samej normy. Obecnie można przyjąć 
..za pewnl
, .że w kraju południowo-zachod- 
,nim niema ani jednego tak naiwnego czło- 
wieka, któryby brał dzierżawę, nie mając 
w ręku rozporządzalnego kapitału 30 do 
.
5 . rubli na dziesięcinę. Za tę cenę prze- 
-deż można w prowincjach północno-za- 
.ehodnich nabyć majątek ziemski na wła- 
ilność. Czy słusznym więc wobec tego jest 
.zarzut sz. korespondenta, że dzierżawcy 
-przystępują do interesu nie obliczywszy sił 
swoich'? Nie zaprzeczam temu, że najbar- 
.dziej przewidujący dzierżawca nie spodziewa 
,się kilkoletniego nieurodzaju, wojny celnej 
-i przesilenia rolniczego, bo przecież gdyby 
miał przypuszczać podobne eweutualności, 
..toby z pewnością nie brał dzierżawy. 
Pozostaje jeszcze trzeci zarzut: życia nad 
-41tan. Nie będę i w tem zaprzeczał słuszno- 
oŚci 8Z. koresp., bo przecież kieliszek oko- 
,wity I kawał mięsa, na które pozwala so- 
tie dzierżawca, dałyby się zastąpić kaszą 
iaglaną, a bułka z własnej pszenicy chle- 
bem żytnim-tylko że i tej garstki pszenl- 
,ey nie można dzisiaj spieniężyć, i bodaj że 
naj pewniejszy jej zbyt zależy na spożyciu 
1ej przez samego producenta. Z tem wszyst- 
kiem krucho jest z dzierżawcami dzisiaj, a- 
w najbliższej przyszłości może być jeszcze 
gorzej, jeżeli pp. dziedzice nie przyjdą im 
z pomocą, obniżając nadmiernie wygórowa- 
ne tenuty. Oto pojawił się znowu niebez- 
pieczny wróg rolnika, heska mucha (bodaj. 
bym się mylił) i pozalegał znaczne prze- 
strzenie wczesnych posiewów pszenicy. 
Nie masz jednak większych idealistów 
jak rolnicy. Każda wiosna przynosi im spo- 
r,} wiązankę nadziei, a śpiew skowronka 
.zastaje go już na roli, pełnego sił I otuchy, 
która musi mu starczyć do jesieni, póki 
mroźny wicher poŻÓłkłych liści, a nieubła- 
gana rzeczywistość złotych jego marzeń 
nie rozwieją. Mojem zdaniem, w kwestjl 
dzierżawnej jest pewien szkopuł, o .który 
.rozbijają się wszystkie plany rolnika... Zby- 
tecznie wygórowana cyfra tenuty, czy to 
w interesie rolniczym, czy fabrycznym, po- 
,ciąga za sobą pewien niedobór i musi na- 
wet przy normalnych warunkach prowa- 
,dzić stopniowo do ruiny. Ustępstwo 2-3 
rubli na dziesięcinę, nie jednorazowe, ale 
-stałer jako słuszne obniżenie anormalnie 
wyszrubowanego dochodu gruntowego, mo- 
,głoby uratować sytuację i panowie publi- 
cyści oddaliby wielką usługę rolnictwu kra- 
ju południowo-zachodniego, skłaniając do 
tego interesowane strony. Czy nie czas 
przyjść do przeświadczenia, że wysokość 
renty gruntowej' nie jest określona przez 
jakieś prawo natury, i że pomimo długo- 
letniej umowy może się ona zmieniać, przy 
..zmianie ekonomicznych warunków danego 
kl"aju? Mówiąc o tem, mam na myśli ogól- 
ne obniżenie stopy procentowej od kapita- 
łów, stanienie kredytu, które oddziałać 
musi i na dochody płynące z majątków 
ziemsk
ch. 
W warunkach normalnych tenuta dzi-er- 
ża.wna powinna 
ynosić.5° i o ,od sumy sza- 


KRA J 



 


cunkowej ziemi. Tymczasem obecnie nie 
rzeczywista wartość ziemi, jako warsztatu 
rolnego, określa wysokość tenuty dzierżaw- 
nej, lecz nienaturalnie wyszrubowane cyfry 
tenut z ostatniego dziesięciolecia; te pod- 
noszą fikcyjną wartość ziemi. W ciągu 
ostatniego dziesięciolecia wysokość tenuty 
wzrosła o t/a do t /2 normy praktykowanej 
dawniej, ceny zaś na wszystkie produkty 
rolne, a szczeg-ólnie na pszenicę, zmienUy 
się w kierunku wprost przeciwnym. Tenu- 
ta dzierżawna przed 10 laty wynosiła od 
6 do 81's. za dziesięcinę-za pszenicę zaś 
płacono po 1 rs. 20 kop. i wyżej za pud. 
Dzisiaj przeciętna tenuta wynosi nie mniej 
jak 12 rs., a w Kaniowskiem niekiedy 15 
do 16 rs., pszenicę zaś nawet za 60 kop. 
pud sprzedać bardzo trudno. Buraki mniej- 
szej podległy zniżce, bo z 1 rs. 80 kop. na 
1 rs. 30 k. za berkowiec, ale nie wszystkie 
folwarki mogą uprawiać burakij wiele jest 
takich, które muszą poprzestawać na pro- 
dukcji ziarna i z temi jest najgorzej. Nie- 
dawno przeszliśmy kryzys cukrowniczy, a 
dzisiaj stoimy w przededniu przesilenia rol- 
niczego. Dwa mi
jony dziesięcin, dzierża- 
wione według i.ek celnych. 
Porty morza Czarnego, głównie zaś Odesa i 
Noworosyjsk, zawalone są transportami, ocze- 
kującemi na statki. Niemniej Zywy przewóz 
kieruje się ku portom baltyckim. I tak, w ostat- 
nich czasach, w obawie zawalenia zbożem, 
podążającem do Libawy, oddziału drogi żel. 
libawo-romeńskiej od Kałkun do Radziwili- 
szek, funkcjonująca tu taryfa na przewóz zbo- 
ża z za Orła, rozciągniętą została i nakieru- 
nek dłu>i.szy przez Dźwińsk, Rygę, Możejki 
do Libawy. Podobno Królewiec, w oczekiwa- 
niu zatwierdzenia traktatu rusko-niemieckiego, 
zaczyna równie
 już robić zakupy zboza na 
wywóz. T. 
- Naczelnik miasta Odesy, jen. Zielenyj, 
w «Odesk. Wiadom. Gub.» wystąpił przeciw 
oszustwom, jakie popełniają niektórzy tam- 
tejsi kupcy zbozowi mieszając eksportowane 
zagranicę ziarno z pośladem i piaskiem, przez 
co podrywają opinję ruskiego zboża na ryn- 
kach zagranicznych. Wiadomości o winnych 
tego przestępstwa mają być dostarczane p. na- 
czelnikowi miasta. 
- Departament handlu i przemysłu nkoń- 
czył już zakupy zyta i mąki dla wyspy 
Sachalin i przystąpił obecnie do kupowania 
zbo>i.a na potrzeby wojsk w guberniach Król. 
polsko i w gub. tulskiej. 
INSTYTUCJE FINANSOWE. 
- Gazety petersbur
kie donoszą, iż mllll- 
sterstwo skarbu poleciło oddziałom banku 
państwa przystąpić do rewizji prywatnych 
kantorów bankierskich. Rewizji podlegać 
mają przedewszystkiem operacje sprzedaży na 
raty rozmaitych listów zastawnych, obligacyj 
i seryj. 
SPRAWY KOLEJOWE. 
- Według danych urzędowych, ogłoszo- 
nych przez ministerstwo finansów, w ciągu ro- 
ku 1893 włącznie po dzień 1 stycznia r. b. 
przeszło do skarbu dróg źelaznych 
wiorst 4,886, a mianowicie koleje: moskiew- 
sko-kurska-wiorst 512, orenburska - W. 508, 
bałtycka-w. 568, doniecka - w. 667, mikoła- 
jewska - W. 609, petersbursko-warszawska- 
w. 1,207, niżegorodzka-w. 426, rygo-dźwiń- 
ska-w. 214, mitawska-w. 127, i oprócz te- 
go gałęź portowa w Petersburgu oraz kolej 
rygo-bolderaaska, które znajdowały się w dzier- 
żawie u dróg prywatnych. Sieć zatem kolei 
skarbowych dosięga obecnie bezmała 15 ty- 
sięcy wiorst. W ciągu tegoż samego czasu 
skończona została lub jest na wykończeniu 
przez towarzystwa prywatne budowa do 2,170 
wiorst dróg źelaznych nowych, co stano- 
wi około 8 proc. długości całej sieci kolejo- 
wej w państwie. Nowozbudowane linje pra- 
wie wlizystkie leżą we w schodniej części Cesar
 
stwa, ku zachodowi zaś zbudowano tylko 214, 
wiorst odnóg nowosielickich. Kosztem skarbu 
zbudowano w tym czasie nowych linij: w Eu- 
ropie 180 wiorst, na Syberji wiorst 340. T.
		

/026_0001.djvu

			'26 


K 


A 


J 


oMó 


- Komisja likwidacyjna głównego Towarz. 
dróg ruskich rozpoczęła już swoją działalność. 
Skutkiem tego okazała się już możność uwol- 
nienia 103 agentów oddziałów rady, pobiera- 
jących łącznie rs. 150,000 rocznie. Uwolnieni 
otrzymują jednorazowe wynagrodzenie zarów- 
no od skarbu, jak i od Towarzystwa, w roz- 
miarach pensji miesięcznej za kaMy rok służ- 
by, nie więcej jednak od pensji rocznej. Ci zaś 
urzędnicy, którzy przesłużyli więcej niż lat 
12, otrzymują nadto specjalne odszkodowanie 
z wyznaczonej ad kOG sumy 180,000 rs. Ale 
i to wynagrodzenie nie może przewyższać 
rocznej pensji, czyli najwyższe wynagrodzenie 
dla uwolnionych wynosić może śumę, równa- 
jącą się trzechletniej pensji. 
- cNowoje Wremia» pisze: cSłyszeliśmy, iż 
sekretarz rady głównego Towarzystwa kolei 
ruskich, p. P. Czeremisinow, otrzymuje 
70,000 rs. nagrody wskutek opuszczenia 
służby. Ciekawa rzecz, jak się ta skromna 
sumka odbije na nagrodach dla urzędników, 
zajmujących nieco niższe posady, lub po- 
zostających po za etatem? Wogóle, lista na- 
gród, wydawanych urzędnikom przez główne 
Towarzystwo ruskich kolei żelaznych, może 
być wielce interesującą pod pewnym wzglę- 
dem». 
- Zniżka wartości akcyj Kolei połudn.- 
zachodnich wciąż postępuje, wywołując ogól- 
ne zainteresowanie w sferach giełdowych. 
Wskutek tego gazet.. cOdlesk. Now.» sądzi, 
iż wykup tych linij na rzecz rządu będzie 
bardzo łatwy, chociaż dotąd niewiadomo nic 
pewnego, czy wykup ten Istotnie nastąpi. 
- Jak słychać, projektuje się budowa 
nowej linji kolejowej, przejść mającej 
brzegiem morZa Kaspijskiego na Kaukazie, od 
portu pietrowskiego do Baku. Linja ta 
IIlogłaby mieć ważne znaczenie dla przewozu 
nafty. T. 


TARYFY KOLEJOWE. 
Projekt taryfy ogólnej na przewóz 
bawełny po całej sieci kolejowej w państwie, 
jakeśmy to wzmiankowali w poprzednim nu- 
merze cKraju», rozpatrywanym był na odby- 
wającym się obecnie w Pet
rsburgu połączo- 
nym zjeździe taryfowym przedstawicieli dróg 
żelaznych grupy l i II. Ponieważ jednak, w tej 
właśnie chwili, są na ukończeniu prace eks- 
pedycji, która była delegowaną jesienią r. z. 
do Azji środkowej, celem bliższego zbadania 
warunków tamtejszych rynków produkcji i kon- 
sUIIlcji, prace te zaś ,dorzucić mogą wiele na- 
der cennych wiadomości l szczegółów co do 
warunków handlu i przewozu najważniejsze- 
go produktu miejscowego, jakim bez zaprze- 
czenia jest bawełna - zatem zjazd postanowił 
wstrzymać się z powzięciem jakichkolwiek de- 
cyzyj co do pomlenlonej taryfy ogólnej do 
czasu ogłoszenia prac ekspedycjI. T. 
- Na porządku dziennym obradującego 
obecnie połączonego zjazdu przedstawicieli dróg 
żelaznych grupy I i II widzimy, między in- 
nemi, projekt utworzenia taryfy ogólnej 
na przewóz owoców. Obok odpowiedniego 
unormowania opłat, ważnem tu jest możliwe 
rozszerzenie przewozu ojJ'oców pociągami 1'0- 
spieszne mi, i wogóle przyspieszenie dostawy 
owoców na znacznych odległościach. T. 
- Na przejazd pasażerów, udających się na 
kurację do róźnych miejscowości lecz- 
niczych na Kaukazie, istnieje taryfa 
obniźona, fankcjonująca w ciągu lata. Obec- 
ny zjazd kolejowy zgodził się termin obowią- 
zywania taryfy pomienionej rozciągnąć na CZas 
od d. 15 kwietnia do d. 1 listopada. T. 
- Po zawarciu traktatu handlowego z Niem- 
cami, zwołany zostanie do Petersburga zjazd 
w sprawie taryf na przewóz towarów za- 
granicę i z zagranicy. 


DROGI SZOSOWE I WODNE. 
Obrady zjazdu przedstawicieli ko- 
munikacyj wodnych postępują żywo, przy 
licznym wciąż współudziale uczestników tako- 
wego. Dotychczas miały miejsce posiedzenia 
sekcji, zajmującej się techniczną stroną spra- 
wy. Między innemi, przedmiotem obrad, w ty- 
godniu ubiegłym, był wzmiankowany przez 
nas już poprzednio referat inż. Orłowskiego o 
robotach regulacyjnych na Wiśle. Zjazd uznał 
za konieczne doprowadzenie do porządku wa- 
łów ochronnych na Wiśle, które winny być 
wzmocnione, z zastosowaniem do nich wszel- 
kich wymagań technicznych. Wobec corocz- 
nych wylewów, oraz, szkód i prawdziwych 
klęsk, jakie wylewy te powodują w różnych 
okolicach kraju, a głównie bodaj w Sando- 
mierskiem, uskutecznienie projektowanych przez 
zjazd ulepszeń jest istotnie rzeczą pierwszo- 
rzędnej wagi. Obok tego zjazd uznał za 1'0- 


R 


żądane prosić o zwiększenie kredytów na pro- 
wadzenie robót regt.lacyjnych w tej części Wi- 
sły, która biegnie na pograniczu państwa au- 
strjackiego. W ciaśniejszych nieco ramach 
obracał się referat inż. Kwlclńskiego, który 
mówił o robota.h na Wiśle pod Warszawą. 
Zja zd podzielił w zupełności zdanie referenta 
co do dalszego prowadzenia robót około re- 
gulacji dna rzeki, budowy tam, a przez to za- 
bezpieczenia Warszawy od wylewów wiosen- 
nych, tudzież zapewnienia prawidłowego funk- 
cjonowania wodociągów miejskich. Niemniej 
zajmującą a wyczerpującą kwestję była rzecz 
Inż. Czechowicza o potrzebach portn odeskie- 
go. Wobec wielkiego już i wciąż jeszcze ro- 
snącego znaczenia handlowego tego port.u, nie- 
zbędnem jest, jak to wykazywał referent, do- 
konanie tu różnych ulepszeń nowych, oraz do- 
prowadzenie do należytego stanu urządzeń 
istniejących. W tej liczbie jedno z pierwszych 
miejsc zajmuje wybudowanie elewatora, który- 
by ułatwił i przyspieszył ładunek towarów, 
oraz urządzenie przystani węglowej. Jedne 
z tych robót mają charakter użyteczności ogól- 
nej i, wobec tego, winnyby być podjęte kosz- 
tem rządu, inne zaś, dotyczące specjalnle tej 
lub owej gałęzi przewozu, mogłyby być pozo- 
stawione inicjatywie prywatnej. Potrzeba no- 
wych urządzeń tak silnie uczuwać się daje, że 
niewątpliwem jest, iż wszelkie na ten cel wy: 
datki wkrótce byłyby pokryte. Wreszcie co 
się tyczy ulepszeń w porcie windawskim, o 
których, jakeśmy to wspominali w poprzednim 
numerze ItKraju», mówił inż. Szystowski, to 
zjazd, uznając w zupełności ważność dopro- 
wadzenia portu rzeczonego do takiego stanu, 
aby mógł, w części przynajmniej, współzawod- 
niczyć z portami niemieckielIli; ku którym 
prodnkty, zwłaszcza litewskie, podążają spła- 
wem po Niemnie i jego dopływach, uważał 
wszakże za potrzebne sprawę tę zbadać szcze- 
gółowo w przyszłości. T. 
- Departament komunikacyj szosowych I 
wodnych podaje do wiadomości ogólnej, że 
w d. 27, stycznia na rzece Wilji pękły lody, 
przy poziomie wody 1,03 po nad Zirem. 
PRZEMYSŁ FABRYCZNY I GÓRNICZY. 
- Galicyjskie krajowe gwarectwo wę
lowe 
w Kołomyi, ze względu na brak górnikow fa- 
chowych w Galicji, ogłasza u nas o wakują- 
cej posadzie asystenta górniczego; owa. 
runkach patrz ogłoszenia. 
CUKROWNICTWO I GORZELNICTWO. 
- Wydany został nowy przepis .0 zwrocie 
akcyzy przy chemicznem oczyszczaniu spi- 
rytusu olejami skalnemi. Zwrot akcyzy 
przemysłowcom, którzy zastosują ten sposób, 
ma się dokonywać na takich samych zasadach, 
na jakich dokonywa się przy mechaniczne m 
dystylowaniu spirytusu. 
SPRAWY CELNE I PODATKOWE. 
Według informacyj «Russk. Wiedom.», 
w tych dniach w Petersburgu rozpocznie obra- 
dy zjazd naczelników komór celnych. 
Celem zjazdu jest możliwe uproszczenie pra-' 
wideł i formalności na kOIIlorath celnych, któ- 
re to uproszczenie wymówiły sobie Niemcy 
w projekcie nowego traktatu handlowego. 
- Projekt nowej ustawy o cpaństwowym 
podatku przemysłowym» ma być wkrótce 
przedstawiony do rozpatrzenia komisji, zajmu- 
jącej się kwest ją podatków patentowych. 
HANDEL I RYNKI HANDLOWE. 
W ministerstwie finansów, w d. 26 stycz- 
nia r. b., rozpoczęły się obrady komisji w spra- 
wie rejestrów handlowych. J&ko materja- 
ły do obrad przyjęto: projekty rejestrn han- 
dlowego, wygotowane przez senatora Tura i 
prof. Cytowicza, tudzież projekt warsz. komi- 
tetu giełdowego. Udział w obradach przyjęli 
pp.: W. Kowalewski, Szegłowitow, Wilson i 
inni. 


KRONIKA GIEŁDOWA. 


Kurs waluty ruskiej .agranic,\ prawie źadnej w ci..gu 
minionego tygodnia nie 1łlegl zmianie; różnica jednak, 
wynosząca zaledwie 50 pf. na 100 rublach, jest na ko. 
rzyśó rubla. Wedlug ostatnich (wtorkowych) doniesień 
z Berlina. placono tam za 100 rubli 219 marek 50 pf., 
a po zamknigciu gieldy 219 marek 75 pf. Berlińskie sfe- 
ry gieldowe, jak notuj.. organy specjalne, przewiduj.. 
znitk
 kursu rubla wobec zawartego już porozumienia 
się handlowego między Rosją a Prusami; przewidywania 
te jednak na blędnych wydaj.. się byó osnutemi za- 
sadach. 
Ostatnie notowania. Giełda petersbul'llka dnia 
l-go lutego. Poiyczki prcmJow.: lem. 242,50, Ilem. 
226.50. Pożyczki wschodni.: Ilem. 102,25, III em. 102,25. 
Listy premjowe banku szlacheckiego: 190,50. Akcje banków: 
dyskontowego 474. migdzynarodowego 501, ruskiego 350, 
wileńskiego ziemskiego 5S5, kijowskiego ziemskiego SlO. 
Listy zastawne 5-proceneowe: wileńlkie-l00,25, kijow- 


skie-lOl, charkowskie-100,25, poltawskie-l00,25, mo. 
skiewskie - 101. Giełda warlZawska dnia U-go lu- 
tego. Listy zastawne ziemskie ser. I lit. A (nie notowa- 
ne)\ m. Warszawy: ser. I (nie notowane). ser. II (nie 
notowane), ser. III (nie notowane). Akcje banku han- 
'::Iowego 454. Monety. Funt s.terling - 9 rs. 46 kop., 
marka - 46,04 kop.. frank - 37,33 kop.. gulden - 
74,25 kop., pólimperjal nowego stempla-7 rs. 47 kop., 
rubel srebrny (nie notow
ny), rubel papierowy - 67,60 
kop. w zlocie. 


Z rynków towarowych. 


. ZBOZE I M.t\KA. Zniżkowe usposobienij w między- 
narodowym handlu pszenica nie zrobilo w ci..gu uply- 
nionego tygodnia nowych "óstępów, wszakże bynajmniej 
się nie wzmocnilo; jedynie w Sianach Zjednoczonych 
dala się zauwaźyć niewielka zniżka cen, ale ta na mia- 
rodajne europejskie rynki zbożowe wcale nie wywarZa 
wplywu. W ogólności konjunktury dla handlu pszenic.. 
zdaj.. się nieco polepszaó; przynajmniej nowych wiado- 
mości, nie sprzyjających temu handlowi, niema. Zdaje 
się jednak, źe polepszenie to zwolna tylko bardzo będzie 
postępować; obuslronna bowiem ostroźność tak sprze- 
dawców jak nabywców, jest prawie nieslychaną. Prze. 
ciwnie, w handlu żytem i zbożami jaremi zapanowala 
zniźkowa tendencja, spowodowana powrotem prawie po- 
wszechnym pomyślnej dla przyszlych plonów aury. Szcze- 
gólnie się pod tym względem wyróźnialy Niemcy i Au. 
slro-Węgry, gdzie wielkie dowozy produktów tych, po- 
chodzenia ruskiego, mocno w zniżkowym kierunku od- 
dzialaly. Podpisanie juź przez pelnomocników projektu 
traktatu handlu i źeglugi, zawrzeć się mającego między 
Rosją a Niemcami
 _zbyt jest świeżem, iżby o jego wply- 
wie cośkOlwiek choóby dziś moźna powiedzieó; wplyw 
ten jednak bt)dzie niewatpliwie niemalym; ale jaki we- 
źmie on kierunek-to z;"leżnem bt)dzie od różnych związ- 
kowych okoliczności, których na teraz przewidzieć jesz- 
cze nie moźna. Na rynkach zagranicznych, wedlug ostat- 
nich wiadomości, placono: w New.Yorku: pszeni- 
cę 77; w Londynie, pszenicę rusk.. S9 - 92, amery- 
kańsk.. 92 - 94, indyjsk.. 82 - 85. miejscow.. 8S - 94. 
owies ruski 76 - 80, jęczmień ruski 61 - 64, dunaJski 
63 - 65, miejscowy 70-85; w Marsyljl: pszenicę ru- 
sk.. 85 - S8, amerykańsk.. 93, Indyjsk.. 93. - 9S. miej- 
scową 138' - 139, owies ruski 71 - 76, jęczmień ruski 
58; w Berlinie' pszenicg 101 - 110, żyto 95, owies 
101 - 132, jęczmień SO - 135; w Królewcu: psze- 
nicę ruską 74, miejscową 95, żyto ruskie 61, miejsco- 
we 80, owies ruski 60 - 63, miejscowy 101-106, jęcz- 
mień ruski 01 - 57, miejscowy 77 - S2; w Gdań"ku: 
pszenicę rusk.. 67, miejscowa 86 - S9. żyto miejscowe 
82, owies miejscowy 101 - i09, jęczmień ruski 52-60, 
miejscowy 8.S - 100. 
Rynki krajowe, co do żyta, nie gorzej byly niż po- 
przednio usposobione; wszakże tranzakcje na nich mialy 
miejsce prawie wylącznie na potrzeby wewaętrzne. Co 
do jar.yn, które poprzednio niedego doznawaly popytu, 
już to na eksport, już na konsumcję krajow.., te obec- 
nie o wiele mniej byly poszukiwanemi, ztą,d też ceny 
ich na poprzednim nie mogly się ostać poziomie. Pomi- 
mo to jednak owies byl przeważnie przedmiotem nego- 
cjacyj, spodziewaj.. się bowiem powrotu wigkszego znów 
nań popytu. Na rynkach portowych kupowano jedynie 
towar gotowy, powatrzymujac się prawie w zupełności 
z zakupami na dalsz.. odstawę. M..ka żytnia latwego do- 
znawala pomieszczenia i w Moskwie i w Petersbnrgu, 
ceny jej wszakże nie zarysowaly zmiany. Na rynku war- 
szawskim, wobec nader szczuplych dowoz6w, większa- 
niż wprzód byla chgó kupna; w. zwiazku z tem, ceny 
źyta I pszenicy poszły w górg. pierwsze zyskalo kop. 30, 
druga kop. 20 na korcu. Nabywcami byli prawie wy- 
l..cznie wlaściciele okolicznych mlynów, a gl6wnie wia- 
tracznych. Tamże, w handlu mąka wciąż niema naj- 
mniejszego ożywienia, a ceny ciągle na jednym doś6 niz- 
kim utrzymywaly się poziomie. Placono: w Peters- 
burgU! m..kg żytni.. 71\ w Warszawie (za korzec): 
pszenicę wyborow.. 540, zyto wyborowe 325-360, owies 
200 - 2S5, jgczmień wyborowy 345 - 360; w Rydze, 
tyto 67, owies 64-65, jęczmień 50 - 90; w Ubawie, 
źyto 63, owies 60- 61, jgczmień 49; w Kijowie, psze- 
nicg 72-75, żyto 58-59, owies 4S-50, jęczmień 43-45; 
w Sosnowcu: źyto 57 - 60, owies 63 - 75, jęcz- 
mień 59 - 74. 
CUKIER. Wobec ci..glego słabnięcia tendencji w han- 
dlu cukrem zagranicą, Koenig w Petersburgu oglosil 
świeżo obniżkg w wysokości 30 kop. na pudzie. Oko- 
licznośó ta, jako dawno już dośó na rynkach krajowych 
przewidywana, nie wywarla teraz wielkiego wplywu; 
poprzednio juź bowiem byla bran.. w rachubę przy od- 
nośnych negocjacjach. Zt..d też na gl6wnych rynkach 
wewnt)trznych ceny cukru ma.le tylko zmiany zaryso- 
waly. Placono: w WarIZawie (za kamień): m..czkę 
(wylącznie krysztalow..) , w pelnych ladunkach 242, 
w pojedyńczych workach 247; rafinadę 307 - 312, wyj..t- 
kowe marki 322; kostki 307 - 310; z cukrowni .Walen- 
tynów» w workach nie więcej jak 303. Z Kij owa świe- 
żych wiadomości nie posiadamy, 
OKOWITA wci..ż nie znajduje chętnych odbiorców 
zagranicą; w Hamburgu co do niej poprzednia panuje 
stagnacja. W handlu wewnętrznym r6wnieź żadna w han- 
dlu wódczanym nie zaszla wydatna zmiana. Placono oko- 
witg w Warszawie, w negocjacjach hurtowych S61 - 
S79, w drobniejszych tranzakcjach 873-891 za wiadro. 
F. 


Do dzisiejszego N-ru dołącza się 
dla stałych prenumeratorów 21 arkusz 
dodatku powieściowego p. t.. «Aktor- 
ka» Ludwika Halevy'ego, tłóm. z franc. 
J. Ł. 
Dzisiąjszy Nr. "Krąju" za- 
wiera str. 32 (wraz z okład- 
ką), dodatek powieśc. (dla 
stałych prenumeratorów) 
str. 16; razem str. 48. 


REDAKTOR I WYDAWCA ERAZM PILTZ.
		

/027_0001.djvu

			KRA J 


27 


j;
::;"'1J
a na krótki czas naznaczony rabat na wszystkie ubrania GOTOWE w ilości od 20°10 do 35 0 10 we 
J
(2"¥a
"sburg, FRANCUZKIM MAGAZYNIE UBRANIA MĘZKIEGO. 
,IPIP TECHIICZNE. I ' ST U PCY P V ' I BYK ' S W R y dze SPECJALN
ŚĆ: 
, b A.p. A · Przybory fabryczne 1 do wyra- 
O urnowe. Najdawniejszy skład w Rosji maszyn i narzędzi rolniczych. biania serwatki. (2068-52) 
:rancisz
::
=e g o , KA WIARNU POLSKA 
przy ul. Michajłowskiej N!! 2 w Petersburgu, 
wydaje codzionnie obiady, przyrządzone z najświe:ltekinta. Kartka z dziejów humorystyki, p. Win- 
Welsmann A., dr.; pr'of.' Myśli o mn- cent.ego Koroty
skiego. Z naq T
mlzy, p. Zygmunta. W. przeddzlf'ń 
zyce u zwierząt i człowieka. I za

eszenl!l. brom, p. J. T. II: .Llsty Napoleona L NotatkI o nowych 
Muzyka w świetle poglądów Weis- kSlązka?h. Kr?n
ka naukowa 1 lIte
acka. . . . 
manna, zamiast przedmowy napi- DZIały blezące: Traktat z Niemcami, p. S. P. Wr. Z tygodma. 
sał A. Mahrburg, k. 60. Przegląd prasy. . " 
Zbiór ustaw leśnych, zawierający no- Echa zac
odme (o.d .spec. koresp. «
raJu»): z B
rllna p. Krzysz- 
we prawo o zabezpieczeniu lasów, tora, z P
znallla p. WOJ1
wza, z Wledllla p. Marntsa, z Krakowa 
rs 1 p. Sredntka. 
C . h . l d b h . ki ' t Ziemie słowiańskie (od spec. koresp. «Kraju): z Pragi czeskiej 
zyst. O O n f u U aj po lmpo
. p. Taboryt@. 
krwi 1/ J . rel'r. WIe- Z politycznego świata, p. Bat. Kronika powszechna. 
ku do 6 
., sprzed. Się w kaM. cza- Wiadomości bieżące. Kronika petersburska. Kronika war- 
8ie
Dobra
z
wkoty bar..Reke, st. Ra.- szawska (listy korespond. «Kraju» i drobne wiadom.). 
dZIwiliszki lIb.-rom. d. z. (2124-4-3) Listy z prowincji (od spec. koresp.. «Kraju»): z Wilna p. A. R. 
O POMOC w wynalez. od
ow. pracy Z., Iskr@ I Letuwis:tawa, z Kowna p. Zm., z mińskiej gub. p. Al. 
upraszam łaskaw. znajom. Anna .] elskiego I t. d. 
Rohozińska. Żytomierz, ul. Panień- Zda1eka i zblizka. Kron. posm. Prawo i sądy. Kur. kose. 
ska, d. Dobrzyńskiego. (2131-3-3) Kur. szkolny. Kolej nik. 
LEK. W(J!"ICKI, Newski 57, m. 5. Le- Ekonomista. Traktat handlowy r,llsko-nlemiecki. Zmiana ruskiej 
czy rak,' eyfilis, chor. piersiowe I taryfy celnej. J
szcz
 w kwestjl dzlerżl!\v, p. T. H. Wiadomości eko- 
ele.ktroterapja(2-3, 6--7 1 ,2 godz.). nomic:ł:ne. Kromka I!:lełdowa. Z rynków towarowych, p. F. 
(1890) Doniesienia. Ogłoszenia. 


w- RYDZE_ 
Skład węgli kamiennych, koksu, la- 
nego żelaza, cegły ogniotrwałej, gli- 
Wyszedł Zeszyt 30. Gospodarstwo włościańskie, p. dora K.Kaczkowsklego ny, cementu, rur glinianych, scho- 
(dokończenie). Grab. GracjalIści, p. dora Franciszka Górskiego. Grad, p. St. dów etc. (2072-52) 
Kramsztyka. Grafit, p. K. J. Granica, p. J Granit, p. K. J. Granulit, p. Specjalna fabryka kas 
K. J. Gratyfikacja, p. dora F. G. Grobla, p. W. Habdank-Korzybskiego. źe1aznych ognio- 
Groch, p. Tadeusza Kowalskiego. Groch szparagowy, p. J. Kluza. Groszek, trwałych,orazpras 
p. J. Alexandrowicza i J. Sikorskiego. Grunt, p. J. J. Grusza dzika. do kopjowania, 
p. W. Olszewskiego. Grusza szlachetna, p. J. Kluza. Gryka, p. dora Tadeusza wybór wielki, ceny 
Kowalskiego. Grzyby jadalne i trujące, p. J. Alexandr
wlcza i F. 
. uajnlższe. Cenniki na 
Błońskiego. ZESZYT 31 w druku. «Encyklopedja Rolnicza» obejmie żądanie franco. 
wszystkie działy wiedzy rolniczej, opracowane szczegółowo 
przez specjalistów na zasadacb. najnowszych wyników badań nau- D. Berliner, 
kowych, tak, że stanowić będzie dla rolników kompletną bibljotekę, Warszawa Elektoralna 5 
w której znajdzie wszelkie niezbędne dlań wskazówki. Dzieło to wychodzi I ' (412-3-3) 
w zeszytach pięcioarkuszowych wielkiej ósemki, ozdobionych licznemi 
drzeworytami, po 12 zeszytów rocznie. Całość obejmie około 72 zesz. II A LA P ARISIENNE 
WARUNKI PRE:NUMERA TY. Cena zeszytu Encyklopedjl Rolniczej . . 
w Warszawie kop. 60 z przesyłką kop. 70. Prenumeratorowie przy zapisie szkoła kroJu 1 szycia 
oprócz powyższej 
płaty, uiszczanej przy odbiorze każdego zeszytu: I EMIL. EHRENKREUTZ 
wnoszą jednorazowo, sposobem zaliczenia, rubą 3 (trzy), które 1'0- I uczennicy Worth'a, 
trącone zostaną przy odbiorze ostatnich pięciu zEzytóW. Skład główny Zgoda, 3, Chmielna, 24, w Warsza- 
i ekspedycja Encyklopedji w księgo Gebethnera i WoHfa w War- wie. Przyjmują się pensjonarki. 
szawie, Krakowskie-Przedmieście Nr. 15. (432-1) 
(330-6-5) 
NAUCZYCIELKA 
POLKA, 
znająca języki polski, ruski i fran- 
cuzki, oraz muzykę, dla przygoto- 
wania dziewczynki do I kI. gim- 
nazjum potrzebna zaraz. CTaHHn;a. 
JIa6l1HcKaa, !ty6aHcKoit 06JIaCTH, 
aIJTeKapro I{oHeIlHoMY. (21M) 
BRONIStAW HOLC, 
RZEŹBIARZ, 
Dani:towiczowska 4. 
Wykonywa portrety naturalnej wiel- 
kości z terracoty po 12 rs. Figury 
religijne do kościołów z kamienia I 
drzewa, oraz nagrobki z własnych 
(1636) wzorów. Na żądanie wyplata ra- 
tami. (302-26) 
J. PIASECKI. 
krawiec męzki z Warszawy, 
Demidow zau:tek, 16, m. 15. 
WARSZA WSKI MAGAZYN 
OBUW-IA 
W. ZA REM BY, 
Petersburg, Kazańska 48. 
PRACOWNIA I MAGAZYN 
OBUW-IA 
L. NIEMCZYŃSKIEGO, 
Petersburg, M. Italjańska 19. 
W ka
d' dnl . a 1 * DO ,.Vprzyjm. 
czasie U rJ denty- 
sta A. Sachs. W ozn. pr., 45-56 (wejś. 
z Woz.). Lecz., plomb., zęby sztucz. 
Medal złoty 1893 r. 
MAGAZYN MEBLI 
własne warszt. taplc.-dekor. i stol.- 
rzeźb., oraz fabr. skład obić papier. 
od 9 k. do 5 rs. za rolkę. Ceny stałe. 
K. SADOWSKIEGO w Wilnie. (410-52) 
LOKAJ GADUŁA. 


ENCYKLOPEOJI ROLNICZEJ 


wydawanej staraniem i nakładem 
MUZEUM PRZEMYSŁU i ROLNICTWA w WARSZAWIE. 


DOM HANDLOWY 
ALEKSANDER WENTZEL. 


Skład centralny środków 
\ Bandaic,nabrzuszni- 

iczne, instruTIlcnty, 
tcrTIlOTIlctry I DuI WC- 
SZCK dczynfcKcyjny 
Pctcrsbur
, Gro- 
Cenniki Ilustrowane wysył:ają s
@ bezp:tatnie. 


opatrunkowych. 
ki, narzędzia chirur- 
Drzyrz. indukcyjnc, 
uzaton, iinnc, Pro- 
bcz zaDachu, Zatowa, 
chowa M 33, 


Prosimy powoływać si
 na .Kraj., jako źródło zaczerpnięcia wiadomości o ogłasza- 
nych artykułach. · 


-
 


Newski pr., 21. 


- Czy państwo przyjmują? 
- O nie; od czasu jak zajęte... 
- Czemże państwo są zajęci? 
- Państwo to nlczem, ale graty 
są zajęte przez komornika. (Kolce).
		

/028_0001.djvu

			28 


K' RAJ 


.Mo 


6AJlAHO r b 
KI
B
KArij 

M
jbHArij BAHKA 


AKTMB"'b. 


I. HaHB'lHblJl .o;eRI,rl'l: 
a) B'b Kacct BaRKa........... 
6) Ha TeKY
IIX'b ClIeTaX'b B'b pa8- 
HblX'b BaHKax'b ............ 
r) y KoppeCnOH)];ellTOB'b ....... 
II. IIpo!:leHTlIblH 6YMarH, nplIlIa)l,Jle. 
ma
iH BaBKY: 
a) COCTOH
iH B'b Kacct BalIKa 
(HOM. 1,779,200) no KYPCY... 
II pOn;elITbl ., 
6) COCTOH
iJI Ha xpalI. B'b KieB. 
rocy)I,. BaBKa KOBT.: 
1) IIo 
 52 YCTaBa BaHKa (HOM. 
3,040,100) no KYpCY........ 
IIpO!:lelITbI .. 
1) KaR'b llaCTHbli!: BKJlai\'b (H OM. 
1,503,000) no KYPCY........ 
IIpon;elITLl ., 
3) IIo 06e8nelleHiro OIIHaThI KylI. 
(BOM. 239,900) no 
YPCY.... 
IIpOn;eB'rhI .. 
III. IIpol{. 6YMam, nplllI. 8Mep. Kacet 
(IIOM. 142,700) no KYPCY.... 
IIpol{eHThI .. 


IV. IIpol{. 6YMarll, nO)l,Jlema
iJI Bb!- 
)l,allt BJla)l,tJlI,[lnM'b......... 
V. He)l,BBm. IIMy
ecTBo BalIKa... 
VI. .II;OJlfII BaeM
IIROB'b no CCY)I,aM'b: 
1) IIo)l,'b BaJIor'b 8eMeJlI, Ba 61 r. 
8 MtC.. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 
2) IIo)l,'b 8aJIor'b 8eMeJIb Ha 48 H. 
8 M....................... 
3) IIo).t'b 8a.!lU f}, rop. HeI\B. IIMYIIl. 
Ha 29 Jl. 9 M. ............. 
4) IIo).t'b 8a.llOr'b rop. He)l,H. I!MY
. 
Ha 19 H. 11 M. *).......... 
o 1 II 3 KOIIBepcilI: 
a) IIoJJ;'b 8aJlOf'b BeMeJII, lIa 
. 43 i /2 r............ . . .. . . 
6) IIo)l,'b 80.1 Of'!. rop. ReI\B. 
IIMY
. Ha 27'/2 n. ..... . 
B) l{Q1\'b BaHOr'b rop. HeI\B. 
!lMY
, Ha 18 JI. 7 M. 
IIo 2 KOHBepdl!: 
a) 110)1,'1. 8aHUr'b 8eMe.!b lia 
43'[2 f.... . . . . . . . . . . .. ., 
6) IIol\'b 8aJlOr1> rop. Be)l,B. 
IIMY
. Ba 27 i /2 H. ....... 
B) IIo)l,'b 8aJlOf'b f Op. ne)l,B. 
IIMYI[l. Ba 18 n. 7 M. .... 
VII. CBepXCpOllH. rroraIIl. cCYI\'b lIaJIlIlI. 
)l,eHbrRMII . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 


VIII. 3aKJI. JlllcTLt, npe)l,cT. B'b cBepxcp. 
noraIIl. cCYI\'b . . . . . . . . . . . . . . . . 
IX. KpaTltocpOllHblJI CCYI\W. . . . . . . . 
X. IIaaTemll BaeM
IIKOB'1: 
a) npOCpOlleHllhIe. ........... 
6) Ha JlbfOTt........ . . .. .... 
XI. Pacxo)l,hI no YnpaB:IeBilo. . . . . .' 
XII. BOBHpaTBhIe paCXOl\hI . . . . . . . . . 
XIII. KynOBb!, OnJlaqeHBble)l,O cpOKa 
II OT'b TJlpamH. HIIC'rOB'b . . . . . . 
XIV. CCYl\bI II8'ł. 9MepBTa:II,HPi!: lIaCChI. 
XV. YII.Ila'leHHhli!: 5"[0 lIaJlOf'f. 110 lIY- 
1I0BaM'b. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 
XVI. 3allJla)l,HhIe JIIICThI no KOlIlJepcil1: 
a) 5% BaK.II. .IlIlCTbI, 1I0.o;.Ile:Kam. 
Bbll\allt KUIIBepTaHTaM'b .... 
6) 6 0 /0 8allJI. nlIcThI, IJol\Jlema
 
yHlIllTOmeHilO no 3 KOHB.... 
B) 6 0 o 8a1lJl. .:JIICTbI, OIIJlalI. no 
TBpaJK., nO)l,Hem. yHIIIlT..... 


XVII. IIpo]
. (iYMarJl, IH'l\Jle:K ylIlIlITO- 
meailO...................... . 
XVIII. HapOCIIlaJI llelIH . .. .......... 


6AnAHC'b ... 


Kb 3 ftHBapR 1894 r. 


-
-- 


Py6JIII. K. Py6.!lH. It. 
38,342 45 
1,366,259 80 
112,350 48 
1,516,952 73 
1,778,940' 94 
38,986 13 
2,996,436 53 
82,012 35 
1,497,449 30 
24,232 14 
241,,,28 10 
3,045 28 6,612,630 7211 
144,894 62 
3,386 75 
148,281 37 
388,725 - 
105,000 -' 
18,696,182 36 
52,] 57 34 
1,547,29.3 63 
1 :584,987 72 
14,469,919 64 
1,523,068 45 
2,937,892 65 
10,372,482 04 
2,449 62 
19:511 ,8 
38,654 77 
-
--_.
- 51,214,600 - 
430,000 - 
5] 4,300 - 
757,036 10 2,477,639 181 
1,720,603 08 
2,148 50 
112,359 15 
11,912 - 
49,740 -. 
4,5] 
J 77 
12,800 - 
651,100 
5,]00 
669,000 - 
3135,550 - 
35,9"7 55 
64,689,376 03 


nACCMB"'b. 


I. KanllTaJl'b CKJIa)l,OllHbli!: ........ 
» 8anacHbli!: .......... 
PeaepBHbli 
01I)];'b............. 


II. 3aKJIa)l,IIble .11I1CTbl B'L 06pa
eHill: 
Ha 618/12 f 01\30 . . . " . . . . . . . . . . . 
Be8'b cpOKa . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 
CPOH)I,'b Ha .yclIJlelIie TlIpama . . . . 


III. 3allJl. JlIICTbl, Bblllie)l,IIl. B'b TBpaJK'b, 
He npe
'bJIBHeHHhle K'b OnJIaT-B. 
IV. KynolIhI OT'b SaKJI: JlIICTOI.!'b, IJO)l,- 
Hema
ie OIJ.IIaT-B . . . . . . . . . . . . 
V. 'CBepXCpOlIBOe noraIIl{'lIie CCY)];'b: 
a) 8aRJIa)l,BhlMII JlIICTaMII........ 
6) HaJIlIllHblMII )l,eHbfaMII . . . , . . . 


VI. IIpolI. 
OH)I,'b )l,JIJI OnJlaThI KYUO- 
HOB'b no CpOKY 1 lroHSI 1891 r. 
VII. IIoraCIITeJlblIhli!: 
OH)I,'b )l,JlH 404 TII- 
pama........................ . 
VIII. HeBbll
aHlIbltI: I\IIBII)I,eH).tl> . . . . . . . 
IX. IIepexo)l,BblH CYMMbI: 
a) BltJIlIllHhIMII l\eHbfaMII . . . . . . , 
6) IJpon;. 6YM. B'b )l,en08IIT'B BaBKa. 


X. CYMMhI, nO)l,JIem. pacx. no )];t.
. 
Bae
IIKOB'L .. . . . . . . . . . . . . . . . . 
XI. Pa8IIble Kpe)l,IITOphI............ 
XII. CPOII)I,hT, nO,ll,JlemaI[lie 8alllIcaelIiro 
B'b npll6b1JIb 1891 f. . . . . . . . . . . . 
XIII. 8MepBTaJIbHaH Kacea cJlY)1la
lłx'b 
B'b BalIKt .................... 
XIV. IIepeJto)l,. CYMMhI SaKJl. imCT. IJO 
KOIIBepcilI: 
a) 6 0 /0 BaKH. HIIC'rbl, BhlIIlelllli. 
B'b TlIpam'b no KOBBepcilI: Be 
npe)l,'bHBJl. K'b oU.IIarl . . . . . . . 
6) 5% 8aKJl. JIIICTbI, nOI\.Ile)1la
ie 
BblI\all'S KOIIBepTaBTaM'b. . . . . 
B) 6 0 /0 BaRJI. nllcTbl, nOI\Hemamie 
YlIlIlIToJKelIilO no 3 KOHBep
ilI. 
f) 6% BaRJI. HIICTbl, OIJJIall. 110 
TlIpam., nOI\Jlem. ylIlIlITOJK. .. 


XV. IIepeXOI\HblH CYMJllhI npon;. 6YMar'b, 
nO)l,Hema
. yBlIllTOX'eHiro,...... 
XVI. CYMMhI ynJlall. no KYII.BaRJI. JlIICT., 
Bblllie,ll,lli. B'b TlIp. no 3 KOIIBepcilI. 
XVII. tIllcTaJI upII6b1.!Ib 8a 1893 r..... 


Py6JIII. 


4,000,000 - 
1,798,056 29 
5,000 - 


5,601,600 - 
45,554,800 ...:::.. 
88,200 - 


38,654 77 
430,000 


166,963 29 
388,725 - 


71,000 - 
12,800 
651,100 
5,100 - 


Ie Py6JIB. 


K_ 


5,803,056 2
' 


51,244,600 -' 
1,] 38,600 - 
1,448,367 - 


468,654 77' 


1,280,150 HJ. 


338,307 91 
9,364 73 


555,688 2
 
966.37 
879 6t) 
220,225 69 


194,252 84 


740,100 - 
365,550 - 
684 
'879,928 36 


*) Bo TOM'b 1lllcil1. BhIl\aHa O)l,Ha 8eMeilbBIlH cCYl\a B}, CYMM-B 10,000 p., Koetl: OCTaTOK'b KanHTaJII,HafO 1\0JIfa 9,696 p. 25 K. 


6AIIAHC'b.. .. 


64,689,376 03 


(21G3) 


)l;OBBOJIeliO 
eH8YPolO. C.-IIeTep6ypr'b, 3 
eBpaJIJI 1894 r. 


W drukami cKraju;) (Trenke i Fusnot), Petersburg, Maksymilj. zaułek J\i 18.