/p001_0001.djvu

			Rok IV. 




. 
\
' 



 


.
 
- - 
 


d. 


, i 
t 


'
 "....
.
.;-:.. 


'" 



 


ą'/<'//"<' 


-::: ". 
"
 

 


y, 

 


Wychodzi 7 i 22 każdego miesiąca. 


Redakcja przy ulic.y MikolajBkMj Nr. '45. 


Rękopismn nie zwra"3j
 się. ale bywajl,\ 
niszczone. 


Numer pojedyńczy 20 centów. 


L- 


Przeglą.d polityczny. 


W obecnej chwili cała dyplomacja za- 
jęt.1 jest rozwiąnniem nader wazncJ 
kwestji, czy Thiers przyb
dzie na wy- 
staw
 wiedellską. a jeżeli przyb\dzie, to 
w jakim ch3rakterze. Zaiste, przY1.llać 
lliu"'illiY__ ż , 'kwe'1tji 'lIj 8P"C?;yw..ją 
los)' narodów i dla tego też nie szczę- 
dziliśmy kosztów i wszelkich możebnych 
starań, aby pod tym względem zado- 
wolnić ciekawość sJusznie zaniepokojo- 
nych naszych czytl:'lllików. Obecnie, w 
skutck udzielonych nam poufnie wska- 
zówek, możemy na pewno utrzymywać, 
że sprawa przybycia p. Thiersa do Wie- 
dnia wzi\ła taki obrót: jenerał Grant, 
prezydent Stauów Zjednoczonych, wstąpi 
po drodze do Paryża, zabil:'rze na swój 
koszt prezydenta Prancji i razem z nim 
przyjedzie do Krakowa. Tu dopiero trzej 
koledzy, to jest: prezydent rzeczypospo- 
litej demokratycznej, prezydent rzeczy- 
pospolitej konserwatywnej i prezydcnt 
rzeezypospolitej in partibus infidelium. 
uradzą. wspólnie, czy im wypada czy nie 
w}pada jeehać do Wiednia. Z uwagi 
przecież, że jenerał' Orant nie chciałby 
sił: tam spotkać z kNi
ciem Walji, pan 
'l'hit'rs z cesarzem Wilhelmem, a dr. 
Dietl przy tak p"-'
piesznie prowadzonem 
ulJOrządkowaniu miasta, nie będzie miał 
czasu na wycieezl«;,', jest więc wszelkie 
pri\wdopodobiellstwo, *1' Wiede))_ b
dzie 
si
 musiał' obyć h
'z prezydentów. W prze- 
widywaniu tego n:LstE?pstwa. oraz ahy 
godnie przyjąt
 w swych IImrach tak zna- 
komitych gośei, Magistrat ma zamiar 
wJdac rozporz;!(henie, aby począwszy od 
l kwietnia (bo nie wiemy ani dnia ani 
godziny) ulice miasta przynajmniej raz 


Kraków,7 lutego 1873. 


:
! 


 
:'\: 
t I 


"S: 
i':.: 
,- 


'
f''\('! - j 

 
. -
 
"\ '. 


- , 


_I 


'- 
 



 
_l 
.
t
 


'}
 ' 
.",- 


Ą 


Nr. 87. 

-! 


!.. 
-\ 


:
;
 



 


" 



":'''''
i'- 


't
""" ,,
 
,,
"'."'//..".. ....

. 



'.,,'- ; 
=-
 

',
 


na tydzień były starannie zamiatane: l- 
aby zamiatanie to odbywać w godzinach I 
południowych, \V czasie najwięk>;zł-gu ru- 
chu ludności; aby gaz zapalany był co . 
wieczór, z wyjątkiem nocy księr.ycowych; l 
aby śnieg był jur. wszystek wywieziony 
za miasto; aby śmiecie nie wszystkie My, Rektor Uniwersytetu p06tano- 
wyrzucać z bec nauki, rzeczł 
prez
d(l
cI me są z h
kJenn pryszmcaml podrzędną- 
oswoJe
l; a?y po k3;ł;d-,,:m deszczu gł6- _ że sława ota{'zail1('s 8ureol
 pa- 
wne uhc
 !l:Iasta .pokropIOne .były wodą; mięć astronomIJ, jf'8t w}'łą('zn
 i ..ie- 
aby włascIeIele llIe pokry.wah w ty
 ro- zaprzeczoną. przynah>iytnści;, Akademii 
ku dom6.w d
c.ltam]. o gili O trwałcml , bo krakowskiej, która Kopernikowi) jak
 
szl
chetm goscl
 wlł1z
c .naszą nę
zę, klllwiek przyb,}'łt'mu Z obcej pro win- 
u;lOze zdobędą .Slę na JakI .datek m
ło- cji, pozwoliła korzyS1liĆ ze swćj wszech- 
SIel11Y: aby pame k'ł!pcou:e m
 zaczepIały wiedzy- 
pre
ydent6w w
ł3l.uem: 
rI1()ze co wekslo- _ że uniwersytt'ty: rzymski, padew- 
WflC.U., bo to me pIękna byłalJ,Y r
k
men- ski j bonoński wYb}'łają dcl. głtta do 
dacja dla naszych dam z Kaznm
rza; Torunia- 
aby pan?wie kupcy ni
 rozwieszali przed _ że obecnoBć uasza mogłaby b,}'ć 
sklepamI tandety z rózną starzyzną, bo uieprzyjemna dla niemców- 
pp. l'hiers i Grant takich rzeczy nie ku- . 
pują; aby omnibusy były obmyte i co- A?fykuł 1. 
kol wiek oczyszczone, na wypadek gdy- 
by który z pp, PW'3'dcnt6w chciał się 
przejechać do "Pl)dg(wzer llriicke",. aby 
powożący fiakrami, oprócz podartej lw- 
szuli, mieli na sobie jak
kolwiek gałgan 
zakrywający grzeszne eiało: aby budo- 
wniczowie od,łożyli zawalanie sil;,' domów 
na czas póiniejszy; aby nakoniec wła- 
ściwy referent po (10kladnem wymoty- 
wowaniu w sekcjach odpowiedniego po- 
wyzszemu rozporządzenia. wniósł takowe 
na prlną. rfld
 dla uzy«kania uchwały 
i wprowadzenia następnie w wykonanie 
nie póiniej jak od ] paidziernika r. b. 


-c _._ 



? I(ll 
J.;.../ ,lJ 
_
 
 g :\

 i
' . " ,,

" 
. r 



 j;i 
-"'- 
'
'
 ,..',;;- -- 
ł
{..' 
t p. #-::.-::
 \ , 
,r "v ' ,"" I
'" 
iP"'-'V..,," v . (1 "" 
,. '\
, , \ I 
.\.,',
:
. l.\W\ !} ,III 'd,', ,rJ

 
... 
\ 11
!,,'''' 
 I/liP /ł 
....:. :
, ki J"gi"lI l1 ń8kićj lub 
w aulach Ulliwt:'r!;ytetu, ści<;tgnęluby do 
świątyni Dauk, tłumy ciekawego, a nie- 
poświęconego narodu- 
- -źe tllkie pospulitowanie się, mo- 
głoby przynieść ujmę pow8gom UnI- 
wersyteckim - 


A?fykul 2. 
Obraz :Młltf'_jki pic bed7.ie wystawio- 
ny w murach akademickich, na widok 
publiczny.
		

/p002_0001.djvu

			potrzebę ,;próbowania prowadzenia puli- 
tyki na wła,	
			

/p003_0001.djvu

			przymiotnch człowieka - powierzcho- 
wność nie małą- gra rulę w życiu... 
Bankier. 
Jakkolwiek koleg-a mój zawarł z Pl\- 
ni
 Solnicką- podobny układ na dale- 
ko korzystniejszych warunkach... 
Pani TVawe{owa. 
Ciasno mi już w tym pałacu - pra- 
gnęłabym go ruz!'zerzyć - znprown- 
dzić wodoci:
gi I'R wszystkich pię- 
trach - wyasfnltować dziedzińce... 
Banhim" . 
Nie mogłem odmówić \,""zwaniu pani, 
rad jestem, że pieniądze moje użyte 
Q;ostaną na produkcyjLw cele. 
Pani Wawelowa. 
Muszę te wszyslkit> stare graty po- 
wyrzucać -- sprawić nowe meble... 
powozy, konie, liberję - dla oficjali- 
stów wybudować nowe domy - chcia- 
łabym mieć swój własny, elegancki 
teatrzyk w pałacu.... 
Bankier. Słucham. 
Bo., cokolwiekb:
dź mówią o nas BJni Wmcclow(
. . . 
bankIerach, my zawsze pierwsi jesteś- . Otrzymuła
 te. sto fJ\
.
dz]es
ąt tJ- 
my, gdzie interes publiczny wzywlI' slęcy: \': mOIm wlf'ku, mOJ przypICiein, 
naszego poparcia, naszych funduszów. to wielki kł"pot .z tak ogromrHt Bum:}... 
Rmi TVawc{mca. Bankler (na str.) 
Kilka szkółek dla dziatek, któremi Do czego ,'na ZlJIu'rZh '(... 
się 
piekuję... kilkannście oficyn dla , . Pani Wawelowa; . 
gOŚCI, ktbrzy zjeżdżają do mnie nu Poł dma s/,ędz
lII. w k"sclel" - p" 
zimę -- z tego śpichrza w dZiedziń- 1 te
 .kuwa u przrla

lOłek, potem se- 
cu, zostawionego mi przez przodków, sYllo" narady,. Zl'lęCJn dobroczynne -- 
muszę takźe coś zrobić. To wszystko w koncu 
ypl'Hn-. o;::;ma zawsze - o 
wiele pieniędzy kosztownć będzi(
. w.yp
d("k me trudno - rozumiesz - 
Bankier. pieniądze rzt'cz łukoma - zresztą 
Półtora miljonn, wiem - i pienią- znasz ,moich pasierbów - gotowi roz 
dze będą na czas dostarczone - po- drllpac. 
zwoli jednak łaskawa pani, ze dodat- 
kowo, tak, poufnie, dwa waruneczki 
dołoż
. 
Pani JVawelowa. 
Słucham. 
Hlmkim""(oddaje jej pugilares). 
Pierwszy, ubyś pani raczyła rozdać 
na ubogich tn trzy tysiące, które tu 
skł
dam na jej ręce. 
Pani Wawelowa, (wzruszona). 
Co za szlachetnosć! Przyjmuję. 
Bankier. 
Drugi, aby pierwsze ciagnienie 
loterji odbyć przed wypuszcze'niem w 
kurs biletów. 
Pani Wawelowa. 
To juz pańska rzccz - mnie wszyst- 
ko jedno, kto wygr-l: pan bankier 
czy jaki mi..szczuch. Zg-oda. 
Bankier (na stl'onie). 
Jaka śmi"sznl"\ baba! (głośno) W ta- 
kim razie pozo!';':!}' mi tylko pożegnać 
łRBkaw
 panią i z,1pewni"Ć ją, że pierw- 
sza mta, stopięćdziel'Jiąt tysięcy, bę- 
dzie wkrótr'e rm jej rozkazy. (odchodz:). 
Pa,ni Wawelow, pani do- 
brodziejko! To być nie IIlDze. 
Pani Wawelowa. 
Mój dobroczY{lco! mój łaskawco! 
nie odmawiaj mi. 
Bankier'. 
Ależ j3 pieuiędzy nie potrzebuję. 

 c,zo
aj . przeci:ż wyphH'iłem puni sto 
plęcdzlesl'1t tysIęcy -- dziś mogę dru- 
gie tyle złożyć. 
Pani Wawelowa. 
A nit'ch cię pan BÓg broni! 
Przyjmij chociaż sto sysięcy. 
Bnnkier'. 
Nie mogę. 
Pan£ Wawe{owa. 
Ośmdziesiat. 
, Bllnk£er. 
już P tlll i koniecznie żąda, 
siedmdziesiąt tysięcy, lIa 6 


Kiedy 
przyjmę 
procl'nt. 


Pani JV(l1n.lowa. 
Zmiłuj si
! zarabiasz na mnie prz.' 
szło 30, a G tylko chces-z płacić 
Banhm'. 
To .inna .rz

z. 1:3111 ryzykuję - mu- 
szę WIęC oJ]ec Jakąs korz}ść - tu lUam 
wziąść pieniądze nie potrzebując ich - 
czysta strata - robię tę ofiarę tylko 
dla pani. 
Pani WllU"elowa. 
Cóż robić, kiedy umie zapewniasz, 
że więcej nie mOZIIIl. 
Bankier'. 
Na moje sumipnie, nie można! 
Pani 
f1awl'lml'a. 
\Vięc zg..da (wyjmuje z kasy Wert- 
heimowskiej siedmdzi!'si:,!.t t.ysięc)" i oddaje 
Bankierowi). Bierz jc, bierz cZt-mprędzej. 
(na stro
ie) Ach! oddycham JH'Zł\CWŻ! 
Ban!czer (bior(ic pieni
ldze, na stronie). 
A to głupia baba! 


Wystawa DOWSZBchna. 


Dowiadujemy się, ze w miejsce pro- 
j
ktowant'go bulu din artystek, który 
me dos
f.d
 do 
kutku, rzucono m,Yśl 
wzmocn
eDla. dZ
3ł
 .g
licyjskiego na 
\VystawJe W!ł"deIlSkIe.l, Jednym jcszcze 
nk.t\zem, to Je"t p' óhkan - złotej mło- 
dZlpży 
 n.:\sz
j n,d
' f:j DIzeróbki. 
Spodzit-wać się IJ:lltJ.lY, . c' > okazy te 
pod 
zględ('m dobrego \, ychowania, 
wykwIntnegu smaku, delikatno
ci 0- 

wjści.n, .gruntownej zt'njomości świata 
I 
dcIem towar
yskiclJ, "".t. udz
 po- 
dZIw całe
o ŚWIata - t/:m więcpj, ze 
podnbneml egzemnlarzalll' J 'ako uni- 
J' ., 
lcatll;ml w swoim rodzaju, żaden inny 
km) poszczycić się nie może. 


NA BALU. 


P:łtrzcie, jak a piękml, cudna! 
J"kby tęCZ3, taka złudna 
Jej farbami kokietuje, , 
Jak puch lekka ulatujt'. 
Płynie - lf1ci -- czy ma 
krzydła? 
Nie - to lekka bańka z mydła 
Marny puch. 
Le..z, o cuda! 
Tu nie złuda, 
Z tyłu brzuch 
W t;tęgą podkasan}! 
W ItI.koez pozyczany 
I . . , 
..tIt::l pudrowane 
U,;ta malow:.ne 
GłOW/1 niby pudło 
Obcas niby Bzczudł'o 
Z tyłu brzuch 
Marny puch!..
		

/p006_0001.djvu

			Czy śpiewać jeszcze? 


Gdy j\t poznal'em, mej lutni dźwięki 
Zlutami struny rZł'wnie zagrał'y, 
Anielskie wielbi:,Jc powahy, wdzięki- 
Śpiewak sam chodził jak oszalały, 
A ona ze łz
 w oku srebrzyst
 
Hpiewaka lśniła miłości
 czyst
. 


I szczęśliw byłem pierwszy raz w życiu: 
Pieśni pisałem cah' arlmsze, 
Nieraz dumałem w ciclll\m ukryciu, 
A łlJY koiły wzburzon
 duszę- 
Ona mnił' wtedy brała na stronę, 
R\lczk
 suszył'a oczy zwilżone. 


Ale jak zawsze bywa na świecie, 
$e bieg ten szczęścia jest tylko krótki, 
Ze burza życia wnet je rozmiecie, 
A huragany napędz
 smutki - 
Tak też i z nami dziwnie się stało: 
Dził'wczę - na p"nsję jechać musiało. 


AJ.! ta tęsknota, co pożerała 
Me serce młode, a już skrwawione! . . . 
Ah! i ta bolcść, co piprsi rwała, 
Piersi wyjazdpm jej tak zranione! , . . 
Znowu W rozpaczy me pióro drz
ce 
Niosło na papier wierszy tysi=.łce. 


Skoczyłem w przepaść sto razy blizko 
I tyleż razy w łeb wypaliłem; 
Nawet przez boleść tak spadłt'm nizko, 
Żł' się - szalony! - raz powiesiłem. . . 
A w nocy same tmpy, IIlogiły, 
Piekło, trucizny, wci
ż mi się śniły. .. 
* 
* * 
N:ueszci(' Stwórca pozwolił z nieba - 
Coś w pięć miesięcy - srodze stroskany, 

VidJ:
c wyraźnie, że mi potrzeba 
Balsamu, aby zagoić rany, 
Nam się zobaczyć. Oh! drzałem cały, 
Gdy j=.ł me oczy znów ujrzeć miały. 


Więc nadzwyczajnie uszczęśliwiony, 
Z włosem w nieładzie i ślicznie blady, 
Miast j=.ł powitać - szczęeciem szalony- 
Skryłem się w sadzie, jak duch z ballady. 
Tu, siadłszy między marchwi rabaty, 
Spłodziłem na raz trzy poematy. 


Księżyca światło już przyświecało, 
Gdy Bzedłem do nićj - a sama była- 
] rzekłem do nićj skromnie, nit'śmiało: 
"0, witaj! witaj! kochanko miła!" 
Ona zdziwiona spojrzała ku mnie, 
PotPID odpada niedbale , dumnie: 


"Któżto pan jpstpś?.. ja nic znam pana!" 
Ja na to: "Zofjo! jam twój kochany... 
Pewnieś rod:;tk
 srodze znękana; 
Ja takżc cierpię br,l"sne rany. . . 
Mn serce miłt. przechodz
 dreszcze. 
Zofjo! jak dawniej ja kocham j('szcze!" 


l) 


"Co tćż pan gadasz? - śmiech bierze pusty! I 
Moż(', gdym była - ot - taka mała, 
Coś podobnł-'go głnpił-'mi ust Y 
Mogłam wymówić; dziś jam dojrzała! 
Więc SZCZł-'rze mówi
c i bez zaczepki: 
Zd.t mi się, pi
tćj braknie ci klepki!" 


Słm.ham , nie wierzę - z miłosnym szałpm 
Do nieba oczy tęskne zwróciłem; 
Jak pos\tg niemy przez chwilę stał('m, 
A potem "Zu(jo!... oh!" wymówiłem. 
Oua, okrutua, me 
zezęście warzy: 
"Jaki pan głupi ma
z wyraz twarzy!" 


Jak lew n,,"iony śmi!'rteluym strzałł'm, 
I Rkoczyłp;n nh!!l.. - krew się wzburzyła; 
Jak d:;tb po(Li
ty ehwilę się chv. iałem. 
Padłem - glowa w fotł-'lu się skryła. 
Gdym się ohudził i myślał Imd te.lII, 
Słyszałem słuwa: "Nic b:;tdź warjatem !" 


Tak:;!- znękany straszn!l boleści:;t, 
Jak śpiew łabędzia (wśród łez i łkania, 
Brzydz:;tc się czarn:;t zdrad
 ni('wieści
) 
Pocz:;tłem głosić pieśń pożegnania; 
Ona się śmiej\lc, nic już nic rzekła, 
I szydz
c z pi.cśni . .. oh, tak!... uciekła! 



. 
* 
. 
Cóż teraz poczn:;t bi('dni pieśniarze? 
O czemże śpił-'wać będ
 natehnit:ni? 
Cóż im po boskim poezji darze, 
Kiedy nas piewc0w wypchnięto - do sieni! 
W salonach miły tylko brzęk złota - 
Zbijać pienil,ldze, to cel żywota! 


Gdy się unosisz nad kwiatków wdziękiem. 
Ogrodnik powie: "To stare dzit'je!" 
Gdy do gwiazd westchniesz z bolf'Beijękiem , 
Astronom pewnie ciebie wyśmit>je; 
Aputeozę śpiewasz rnęczetlstwa, 
Panna oblicza szansy małżeństwa. 


I 
Kił-'dy boleśnie dźwięcz
 twe struny 
('zaruwnem, lubćm i tkliwem pienił-'lll; 
Gdy czar mił'ości wit'lbisz natchniony, 
Już pensjonarka wzrusza ramieniem. 
Czy strzaskać lutnię, świat sobie zbrzydzić? 
O, nie! grać dalej , śpit.w
ć, lecz szydzić! 
Mi?,. 


ŁaIlli
łówI{n Nr. :36. 


TaHit,c bardzo oS{Jhliwy, 
Zakład wit'lc{' użyteczny, 
Płci wielbiciel urodziwy, 
Sprzęt dziurawy a konit'czIlY, 


Tuż beczułka okazała; 
Ten ,co bez nc;g i bez głowy; 
]
ość, co w wyższćj części ciała; 
Zeżskic imię z greckiej mowy. 


Ot. wykrzyknik i nic więcćj. 
Kraj, gdzie ludziom n!\jgoręeej; 
Coś, co pachnie dosyć znośnie; 
Świętu ruskie, co nil' w wiośnie. 


Prorok wielki w swuim kr:lju, 
Zwykła tama na wybryki 
C:.wgu panny dlca jak raju? 
Utwór pędzla i palety; 
Dzisiaj walcz
 wc'jowniki, 
CZeIIl walczyły wprzód kubiety. 


Pierwszy stopień nihilisty, 
Rodzaj wózka no podróży, 
Kłamca śmiały, oczywisty; 
'l'en, co niby biednym służy. 


Ostropłytkie ma narzędzie, 
Dziecię miasta i ulicy; 
Ziarno, które rośnie wszęiJzie; 
Płyn, eo rohi:,t cukił'rnicy; 
To, co niżej od kolana; 
Góra, w Litwie świętl,l zwana. 
* 
* * 


Więc dwadzil',	
			

/p007_0001.djvu

			7 


nej. Intrygi żadnej, ani jednej mespo- 
dzianki, nikt nie wyszydzony, nie wy- 
śmiany, do nikogo podobif'ństwa upa- 
Zwykly widz. Cóż pan powiesz o ko- trzeć uie można. Aktorowie nie po- 
med ji "Kosa i kamień" '? trzebują. się silić, pracować, ot, tak, 
]{onku?'smvicz. Alboż to komedja! grają. Bobie jakby byli nie na scenie, 
niech mi Kraszewski daruje, ale poję- ale 11 siebie w domu! I to się ma na- 
cia nawet nie ma o sztuce dramatycz-. zywać komedją.! Przyznam się panu, 


źe przez cały czas zdaw
ło mI SIę, 
jakobyru nie był w teatrze, ale stał 
pod drzwiami i razem z Kalasantym 
podsłuchiwał, o czem nasi pnństwo 
mówią w salonie. To mi sztuka tak 
napisać! Niechnoby on się zmierzył z 
nami na konkursie! "Dowiedziona ?'zecz." 


T 
JA rr R. 


Z HzesZO,ivskiego. 


Czarny Waluś. 


Ni'2srK'-MIJ cz:tmy Waluś od jakiegoś czasu 
Za dużo robił p
oty, za wiele hałasu, 
Mając serce Ilieezuł" a l'0j<:da ciasnf', 
Nie tylko on kajety zabazgrał swe własne, 
.Jeszcze skrypta kolegów sztrychami powalał, 
SzeM funtów skrn)tów! (prm;zę. czy oszalał)? 
Kip/ly to starsi z grona i słyszą i widzą 
Bardzo to za złc biora i hardzo sir brzydza: 
"A pfe! czamy V\ alusiu, któż wid.liał tak l'obić 
Drugim IH'zykroŚ\\ wyrz:
dzae. subie wstyd :,posobić, 
W twoim wiek n Walnsiu, to brzydko, to szpetnie- 
"\\'alusiu, postąpileś sohie nieszlachetnie !" 
Czamy Waluś udaje, ze niby nie słyszy, 
Lecz w istode od żalu zaledwie że dyszy, 
Ani on kogo żegna, ani kogo wita, 
Siada sohie ¥I kaci],,} i coś Ilih}' czyta, 


Okiem przytem do koł'a zatacZ.1 ponnrem- - 
Jeduem słowem z psotnika SLa,ł Rit;! w końcu głH1rem. 
wtenczas już cierpliwości nikomu nie staje, 
Całe grono surowy nań wyrok wydaje: 
" VI'alusiu! gburem jesteś, a wit(
 zacny Panie. 
Oto pJ.trz - tu wprost ciebie zrobiono drzwi w gcianie! '" 
Broni go Razio, Dolcio i towarzysz trzeci, 
Daremnie! Jak niepyszny WaJuH za drzwi lcci.- 
Pogroził palt'pm w hude, zagr.\ z.ł siną wargr 
1 ezemprędzćj do dziadzia polecial na skarg
 : 
"Oni sami niegrzeczni - w prawdziwe grajcary 
Grywa Michaś ze Stasiem, - i l)a.h
 cygary 
Herbat
 piją z rumem po dwa po trzy kubli. 
Czasem na kredyt jaMka biorą II przekupki, - 
Niecl1 dziadzio b
dzie łaskaw rozp
llzić ich z sali, 
Kiedy mnie Walusiowi spokoju uie dali." 
Ale Ilziadzio nie taka łatwowierna glow;l, 
Wi
c spokojni(J llH
 w takie odpowiada słowa: 

Ze wyrzucili 
Dobrze zrobili! 
 
Z tego płynie nauka czysta jako woda: 
Potrzeba być grzcczniejszym taka teraz moda. 


"STRZECHA" 
pis::r.n.o 111 u.stro"t]Va:ne d.1a rod.z1n. po1sk,1Ch. 
,j-u.ż c:>d. ro1'1O:-u. 10sa "'I1Vychod.ząCE> 
nakładem F. 
. :RIC :El:TE:Eł...A.. we lwowie, rozp oczęło z Nowym Rokiem 1873 
__----:;: szósty S"'I/Vó,j rocz:n.ik - -- 
i wychodzi w takim samym formacie ((1użej ćwiartki) jak r1utąi\, ale nie w zf'szytach czterotygodniowych, lecz 
dla wi
kszego ożywienia pism w zeszytach trzechtygodniowych (zatem 17 zesz. rocznie) objętości każdy 3 ark. 
Cena jednego zeszytu 50 c. w. a. albo 10 srgr. 
Do rocznika tego dodaną będzie z końcem roku niepraktyklJwana dotąd premia, mianowicie przepyszny wielki ,sta'-ryt wyobraza- 
jący .Wniebowzi
cie N_ P. Maryi' podług Murilla, wartości 5 tal. za dopłatą tylko I zł. w. a. 



 , 


1_ 


I 


"OPIEKUN DZIECI NASZYCH" 
pismo iIIustrowane rocznik X 
wychodzi we Lwowie Ilod redakeją A. Kisielewskiego 
trzy razy na miesiąc 5, 15, 25 
i kosztuje rocznie G złr., pó.ł'rocznie 3 złr. 
wszystkie szkołki ludowe płacą tylko 4 złr. rocznie. 

 Premja opiekuna za r. 1872 ,.. 
"portret :ECośc1 u.szk1 cc 
utrzyma kaz{ly i nowy prenumerator na r. U.\'i:: za lmdesłalli('m 
p,'zyn:łj.nnit':i p(.łruc.lll(\j prpnnlllPł":tty i 40 .,. na koszta przesył- 
ki i stfpla. 
. "'iw\' Krakowie przyjmuje prpnumeratę księgarnia 
J-u.1i.-u.sza. "VV"i1d.a. 


. 


- 

 I S. 
:; o.
.
 )..g EJ 
>, 
 o 
 op-! 
 
 
 
 o 
",.
 
 

 
" 
/
 
 c: 'a d 
.
 
c -. E 
"'
 "CD .0- (O;: N
;;.3

 
 

 
-'" B 
»;:: o:! 

E c-- 
 ...!:I:: c:;:: ::= c -:;::::: E:; o .... N h 
.,.::' _ 
 s 
 Ę :> 
 '" 
N '" m_ ;>. ..a'"2;tJ)(i; c;S "" 
E - '" 
s.. 
 a: cD 
:.'- O'"""ł""'I e o . c:: 
CO> 
 to': 
 

 

 :
 
c '-' C 
 
 
 
 
 .po\ -2 .
 
 
'" o '" 


 o; 
. 2 &
 '5 
] 
 
 
. c:. " 
:5 CI1 ej 
 'N::: 
 
,l:d :; .2:; ce 

 o ';:J I 
c '-' :> 
 :: 
 
 , 
'" . c .. 
 .
 
.
 o;;':::: 
 till 
 
ce-<;:: ;5 '" 
'" o . ('
 .... 
..;; 
 tJ.'..J 
"o'
 N 
o: ... 
ce '" r::= g-C5 +-:i :.= 
 
 "'C 
. '" 


 
 ..,. ""'i£"-: .
.S 00;. ..-: ;;; 
'n "O -O C,) 
 bC
 CD 
 ce 
'-' 
 
 

/p008_0001.djvu

			· 00000000 
. 
. 
. 

 
. 


TYGODNIK WIELKOPOLSKI 


Czasopismo naukowe, literackie 
i artystyczne 
wychodzi 



 
. 
. 
. 
. 
. 
.' 
. 0000 .'r. . . . ... · · · · · · · 


"t]V pozn.a:n.1 u. 
c o s o b o t ę. 


Przedpłata ćwierćroczna wynosi 1 Talar czyli 1 dr. 
50 ccntów. 


Sł:abosci. pi.ersi.o"'l1VE> i. pł:u..c:n.E> 
mogą być naturalnym sposobem gruntownie wyleczone 
BEZ LEKÓW, 
nawet kietly lekarze uznąją je za nieuleczone. - Mając 
w ręku szczegó.łowy opis choroby. udziela rady listownie 
Dyr. J. :EI:. Fickert, 
Bl'rlin, W a\lstrasse Nr. 23. 
Wynagrodzcni!, 5 zł. a. w _ załączyć w liście. 


8 


- 


Tuzin foto
rafij Złr. 5. 
wielkości karty wizytowej 
w popiersiu lub całej figurze, w oświe- 
tleniu zwykłem lub rembrantowskiem. 


Pół tuzina takich samych fotog. 
złrefl. 3. 
można mieć wykonane oez względu na 
pogodę w 
zakładzie fotograficznym 
Walerego Rzewuskiego 
na Wesołej ulica Podwale Nr. 27 lit. B. 
przy plantacjach naprzeciw Resursy 
Niemieckiej. 
Dla wygody biorący clI najmniej pół 
tuzina fotografij: "Matryca przechowuje 
się dwa lata". 


I 


l 


'''''''v
-vv"v,,''') 
) 
 I \ 
)
..r 
 < 
) N O 
 ( 
) U .$ 
 < 
) 
 r"(j 
 
 
) 
 ZIWEJ WODY KOLOŃSKIEJ, 
oraz GRZEl3IENI, SZCZOTEK, SZCZOTECZEK do Z
BÓW i PAZNOKCI 
WI' wszystkich gatunkach, 
Plaidów nagieiskich. rzemieni do tychże, portmonetek, necessalrów podróznych I na 
robotę. torbeczek damskich, 
Onl>l wszplki..). przyhorów clo podróży, jalw to: 6(12-8) 
Kufrów, ku1ereczków ręcznych, torb skórzanych iWater Proof, 
HERBA TY CHIŃSKIEJ, 
Samowarów rosyjskich i Czajników z angielskiego metalu, 
Kart do grania i zabawek dla dzieci, 
. , 
KALOSZY wicdcilHkieh i petersburgskich, srrOROW do okien, 
CERAT na f
toły i meble, 
'VV"ie11
i 'VVyhbr 'VVszystkich ga.'tu.:nk6
 
j ec1.:vva. hi u., :nici i 19ieł: do :n:a.a.szy:n do szyci.a.. 


Obstalunki zamiejscowe uskuteczniaj\!- się najspicszniej i najpunktualniej. 


'VlaHC'iciel 
Arkadjusz Kleczewski. 


UCU:Lktnr ollp,uł,,'i('"1;lalny i wy