TYGODNIK
??
"
- :.,/
"
"
Krak??w, 25 czerwca 1967 Rok XVII nr 26 (804)
-
Cena z?? 2.50
W numerze m. in.: K. GRZYBOWSKI: Refleksje sceptyczne. K. K??KOli O aut.ntyczno??
opinII pracowniczej. P.JASIENICA. (52). R. NO..
WAKOWSKI: Tr??bacz pokolenia . J. PIESZCZACHOWICZ: Stracone z??udzenia. Z. GRE??: Rzeczywisto???? S trindberga . M. M. SZARGAN: Dwa
opowiadania. I. BIELl??SKA: Horyzont. K. ??WIERCZEWSKAI Spotkania w Rzeszowie. J. HORDY??SKI: Jorn Donner
W dniach J2 ?? J3 czerwca
obserwowaliim1l w gma-
chu ,ejmoW1lm prz1l
Wie,1skiej w Wanzaw??e
Istn1l maraton poselski.
Cd1l si?? czlowiek zagapll we w??a-
'nych my??lach lub te?? zagada?? nie-
zdawkowo do ,qsiada, to mo??na
bylo straci?? wqtek nazwfskow1l
przemawwjqc1lch posZ??w. I pos??a-
nek. (Zresztq poslanki prezentuj??
,i?? bardziej indywidualnie ze wzgl??-
du na szat?? zewn??trznq.) Tak sZ1lb-
ko zmieniali ,i, na m??wnic1l. Pose??
nuca?? konkretne b??le ,woich okr??-
g??w w1lborczych w tempie karta-
czowym, w og??lne spraw1l wgl??bla??
,i?? pozornie i nie czekajqc na okla-
,ki czym pr??dzej ust??powa?? miej-
,ca nast??pnemu m??tccy. Frekwencja
w restauracji zwi??kszala si?? o je-
dnego klienta, kt??remu nale??alo si??
w1lt.chnienie, zanim wr??ci na ,al??
z mojego cbserwatorium
fana J??dr1lchowskiego lWO??m?? ,10-
wami: ,,2:niwa latoj b??dq op??inio-
ne", lub: "Urodzaj mam1l ju?? tD
,todole ?? mo??em1l teraz m??wi??".
Stefan J??dr1lchowsk?? m??wfl o po-
m1ljlnej realizacji zada??! produkC1lj-
ftyeh w przem1ljle ?? w rolnictwte.
W??ajnie o,iqgni??cfa w rolnictwie tD
ubiegl11m roku ?? dalsz1l rozw??j w
pierwl%1Im p????roczu tego roku prZll-
Icign????1l prawie dwukrotnie prze-
wid1lwania. Globalne tempo wzro-
,tu produkcji przem1l,lowej tak??e
jest w1l??sze ni??. w t1lm ,amum 0-
kre,ie roku ubieg??ego (9 proc.).
Swi??cl triumf przede wsz1lstkim
przem1ls?? masz1lnow1l, ale to nie do-
t1lCZ1l, niestet1l, ftp. przem1ls1u spo-
??ywczcgo czy te?? rob??t budowlano-
monta??o1V1Ich.
Rok temu nie m??wi??o ,i?? o spad-
ku jakojci wielu W1lrob6w, nato-
miast napom1lkaU o tum wuborc1l
MARATON
SEJMOWY
obrad. Z
b1l tylko miejsce nfI! 0-
'tyglo.
Do glosu zapisa??o !'I?? czterdziestu
kilku posl??w. Nie liczylem, Hu rze-
cZ)Jwi??cie lJT%emawialo, ale chI/ba
tlllko kilim zrezygnowalo. Na pew-
tJ,n nic dlatego, ??e na posiedzeniu w
J'ierwsz)Jm dniu nic bylo generala
Ch.. de Gaulle'a, kt??ry w tym CZO!lie
bulby go??c;l w Warszawie, gdl/b1l
ntp wojna na Bliskim Wschodzie.
Nipw??tpl!wie wysoka Obecnoi?? za-
praniezna wprowadzilab1l troch??
wetcn??tr;:nrj od??wi??tno??ci, niemniej
bjJlybll przedstawione spolecze??stwu
. rzqdowi lipratcy dnia potcszednie-
go, tak jak pomy??lano. planujqc t
tftvow;arl'1jr;e posIedzenie na okre-
Ilony dzie??. W og??le Sejm spelnia
polityk?? dnia powszedniC'go i przy-
szlo??ci
wszedniPj, c J 10??by ona by-
la jak najja??niejsza. Motywy czysto
polityczne wplata si?? czasem w ku-
luarach. Tu ta/d:!, gdy wyslucha lIi??
- niecz??sto - z m??wnicy oficjal-
ncj repliki, gdy bez dr??enia w seT-
cu ob!?jny si?? rycerskie krly??ov.'a-
nie szpad, ma si?? do C
lIl11cl1ia z re-
plik?? nicoficjaln??. jednak nie opo-
zllcyjn??, niecl>i. sil; nikt nic cieszy.
A wi??c tytul 'roboczy posiedlcnla
Sejmu w dniu 12 czerwca brzmial:
Informacja przewodnicz??cego Ko-
misji Planowqnia przy Radzie Mi-
nistr??w po??wiecona dot1Jchczasowe-
mu przebir>powi re!'f.li
acji 5-letniego
Planu rozwoju gospodarki narodo-
wej l1a lata 19G6-70.
Mo??n:! w Polsce oskar??a?? slusznle
lub nieslusznie - o r????ne grzechy.
wlqcznie z niekompetencjq. Towll-
rzysz Stefan Jr:drychowski mo??a b??i ??
posadzany o grlech fachotcoki, z
takim prz('??wiadczpniem podaje
swoje uWClgi z dzipdziny powierzo-
nej mu przez pa??stwo. W przedsta-
wionym obrazie codzlenno.ki ??wie'-
nie kIlmullLje CJ/fru, ??eby wys:la ca-
??o???? wyni!fajclC'a z pla1l11. dlaU'oo ni.e
musi up;eksza?? cyfr t??c:owymi po-
tokami sMw. Nie bawi si?? tClk??e u'
marzycielstwo. woli dzi?? por??wn??.-
wa?? z przeszlo??ciq. cyfry i fakty sq
mu posluizne, natomia,
t w dalekq
przl/szlo/;?? zapIlszcza sil; tylko kil-
ku rzutami. Przypominrr mi cza-
sem kClpi!Clna statku. kt??rll m??wi.
??e wic, kiC'dy or/hija od lJOTtu, a!e
nie wie, kied!/ przybije do nast??pnp.-
go portu. WS:lIstko jednak zrobi
dla tcrminowC'oo wykonania zada-
nia. W pewnym momencie m??gllly
na zebraniu Ir
ra?? z rzC"c2'ywisto/;ci'(
zro??ni??ty chlop i powiedzie?? za Ste-
na ,potkaniach, teraz w .1??0_ 24-
Qo1eniu Btefan J??drl/chotD,ki kom-
petentnie relacjonowa??, fe wiele
przemysl??w 1Vl/bitnie podnioslo ja-
ko???? swoich wyrob??w. Niestety,
globalnI/ wzrost produkcji ci??gle za-
wdzi??czam1l przewa??nie wzrostowi
zattudnienia. M??wca, tymczasem
og??lnikowo, wskazal na kierunki
dzialania na prz1lsz10????: "Pewne ha-
mulce wzrostu wydajnolci prac1l
tkwiq w tstniejqc1lch '1Istemach
norm ?? plac". Usun???? ant1lbod.fce,
rozszerz1l?? akord zbiorow1l - oto
m. in. metod1l na jutro. Podana
przez Stefana J??drychowskiego Cl/-
fra wzrostu nominalnej pla,cl/ m!e-
si??cznej dla pracownika zatrudnio-
nepo w gospodarce uspolecznionej
o 116 zl w 1966 r. (w r. 1965 - 2061
zl) i pTzewidywana na 1967 r. cyfra
"podbijaj??ca" plac?? do 2182 z?? na
pewno mop laby by?? wy??sza. gdyby
nic ponadplanowo rozbudowana ar-
mia zarobkobiorc??w. Inna rzecz,
jak bardzo zwi??kszajqca si?? armia
zatTlldnionych pomaga w podniesie-
niu stoPtJ ??yc??cwej w poszczeg??l-
nych rodzinach gospodaTl!jqc1J dt
IIkl/Jnl/lol("l)n1/m dochorlem. Stef!'"
J??drychowski, lIie' stawiajqc krop/d
nad "t", wyrazilobawy o tempo pr'J-
dukcji przemyslotcej z powodu po-
gorszenia rytmiczno??ci tI! poszcz/!-
{l??lnych gal??ziach przemysIu, zan?-
towanpj w maju. (Bo??e, przepust,
pomy??lalpm, ??e 71.ickt??r
y d1lre
do-
rZ1l zapomnieli o zalecenla.ch - 3 ak -
by one byhJ etapowe - VII plenum
KC p'lrtii, bo wla??nie mialo miej-
sce VIII plenum.)
Tak??e nie statciajqc kropki nad
i" Stefan J??drychowl>ki podsuT'??l
;;'o
tent !csp??lzal
??no??ci mi??d:.oy to-
warem produkOW(Jnllm a przyjmo-
wanym przez konsumenta niejl)l.;o
w charakteTze przysll'ojonC'po sobie
dochodu. Do rzeczlII"i??cie nic wia-
domo, czy wyprodukowane. a n;"
odpbrane przez ObywClt.da bu
le
wlicza?? w r/och??d narodowy. Cytuje;:
Ju?? w 1966 T. wzrost sprzeda??y w
handlu hyZ niedostatpczny w sto-
sunlcu do lstniejqc??"j si??y nabywczej
ludno??ci. NIewykonanie planu sprze-
da??y 1V I kwartale br. i stosunku-
U'O lila by wzrost obrot??w 1V ciagu
5 miC'si??cy br. /;wiadczy. ??e sytuacJa
nic ulC'gla zmiani??", mimo i?? zaopa-
trzenie rlJnku jest nietcqtpliwie
znac=l1ie lepsze ni?? w latqclt po-
przednich. G????wnym powodpm
kszta??towania si?? sprzeda;;:y deta-
(Doko??czenie na str. 7.)
W ?? d ?? O biec alem w popnedn1m
a Y I a w artykule Iyntez??, uchwy-
cenIe rl6wnych lderun-
k6w rozwoju fUmu kr6t-
kIego na iwiecle l przy-
chodzI mI teraz przyzna?? Il?? do roz-
czarowania, nIe uda??o mi sI?? wykry??
??adnych wsp6lnych tendencjI, ??ad-
nych wektor6w I zIntei1'owanych
kierunk6w I jak li?? to tam jelZcze
w paskudnym j??zyku krytycklm na-
zywa. Prezentacja zzeroklego wa-
chlarza kInematografii z rozmaItych
kraj6w 1 kontynent6w odl??onUa
przede mn?? wIe???? Babel upodoba??.
technIk, sposob6w wyrazu artysty-
cznego l publicystyczno-fIlozoficz-
nego. I nIe mog??o by?? Inaczej, upo-
rz??dkowanIe tak gigantycznego ma-
teria??u po g-dniowym, ????czmie z pol-
skIm, Tour de lHonde przekracza
mo??liwo??ci jednego cz??owIeka. Sy-
gnalIzowa??em' jako cech?? nadrz??-
dn?? wzrost Intensywno??ci wldze-
GOMU??KA
o AGRESJI
NA BLISKIM
WSCHODZIE
Na VI Kongresie ZZ w dniu J9 bm.
zabra?? g??o, I Sekretarz KC PZPR
szeroko nalwietlajqc tlo ?? reperkusje
agresji Izraela. Poni??ej zamieszcza-
m1l fragment1l przem??wienia.
U podstaw agresji czerwcowej na
kraje arabskIe leg??y: ekspansjo-
nistyczne d????enia Izraela oraz d??-
tenla WlelklcJ BrytanII I USA do
mocnegO usadowienia si?? na Blis-
kim Wschlldzle, do zabezpieczenIa
zysk??w Ich monopoli naftowych przed
uszczupleniem tych zysk??w przez
kraje arabskIe, do cofnI??cia wstecz
antyimperialistycznego ruchu arab-
skiego, kt6ry w ostatnIch latach
przyblcral coraz bardziej na sile.
Nafta naleiy dzIsiaj do najwa??-
niejszych lurowc6w strategIcznych
I odgrywa rosnl\cl\ rol?? w bilansie
fJaliwowym ??wiata. Na tf'r
torlum
wszystkIch kraj??w arab'ikich znaj-
duJe Il?? ok. 75 prorent znanych zIM:
ropy naltoweJ w Awlecle kapltaIls-
tyczl1ym. W roku 1966 wydobycie
ropy naftowej na BliskIm Wscho-
dzie osi:jgn??lo ponad 468 mln ton.
tj. wzros??o prawie 3D-krotnie w
stosunku do r. ]939. Ponadto w kra-
jach arabskich p6??nocnej Afryki -
g????wnie w Libii I Algierii - w r.
1961) wydobyto 105 mln ton ropy
naftowej. BliskI I Srodkowy W'ich6d
dostarcza dzisiaj na rynkI ??wiato-
we ok. 60 proc_ ropy wydobywanei
w
wiecie kapitalistyrznym poza
Stanami 7.jl'dnoczonymi i pokrywa
ok. 60 procent zapotrz???'bowania na
rop?? pa??stw Europr za!'horJniej.
Koszt wydobycia ropy w tym re-
jonie ??wil1ta il'st naini??s7Y, a wy-
daino
s7yb??w naftrJwvrh ok. 500
ra 7 Y wil;'ksza ni?? w USA. Wlic7a-
j??c Inwrstycje rozwojowe, Itoszt
wydo??->vcia bary??ki ropy (164 litry)
wynrsi w
t1narh 7. il'dnOl'70nych
1,51 dol. a \V W('llezueli - 62 cen-
ty, natomIast wed??ug danych kapi-
talistycznych monopoli naftowych
wynosi w Iraku - 4 centy, w Ira-
nie - 7 r('nt6w, w Arabii Saudyj-
skiej I KuwPjrie 10 cE'nt6w. Tylko
w tych 4 kra,lach wydobyciI' ropy
w r. 1966 wynios??o ok. 425 mln ton.
Trudno I1rhwyci?? dok??ar'!nie zys-
ki kapitalish'rznych towarzystw
l111ft n wv c h, gdy?? ie ukrywaj??. Na
podst1wil' pr7yj??tei zasady, ??e po-
??ow?? zys!t??W otr7yml1j
n??dy kra-
j??w, w kt??rych wydobywa si?? ro-
p". rre'1ia sil;'. 71' kapitalistyczne' to-
worzvstwH nurtowp C'ksp 1 o!1tl1.'l1rl'
7??073 ropy na BIi...ldm Wschodzie w
r. ]965 osli\l;'nf'ly 2217 mln dol. ZJ'S-
k??w. Dochodz?? do tE'((O ok. 4-krot-
nie wy??sze z)'sltj tych tawar7ystw
p??ynace z pner??bki ropy I dystry-
bucii produkt6w naftowych. \V r.
1966 na Bliskim Wschod71e Stany
ZJed"orzone kontrolowaly ok. 55
pror. \Vydoh
'('ia rop
'. Wirl1ta nry-
tania ok. 35 pror.. a Fr:JI1rja tylko
6-7 fJroc. Pr71'd II wojl'f! ??wiatow??
proporrje by??y inne, Na Wlclk??
Brytani
pr7ypadalo O'I. 75 proC'.,
'Doko??czenie na str. 11)
MARIAN PROMI??SKI
inltrument") po rzetelne studium
pracy i ludzi z ni?? zwi??zanych ("Wy-
loka Ital" Don Owena czy "By??"
Marzy??sklego); od przewrotnej "La
bonn e dame" Philippe'a po doku-
menty z wojny wietnamskiej czy
wstrz??saj??cy reporta! z powodzi we
Florencji ("Firenze, Novembre 66")
Carprne'a, kt6remu da??bym jedn??
z wy??szych nagr6d za ryzyko i art y-
Ityczny, lugestywny monta! okrut-
nego w swej wymowIe materia??u
Iprawozdawczego. I b??d! tu m??dry,
przyznawaj po swojemu z??ote I
zrebrne "smoki", skoro jury - chot
pracowa??o na kilkana??cie r??k i z
egzemplarzem protok6??u dypl'??ma-
tycznego na stole - te! si?? w tym
pogubi??o.
Jedno moina powiedzie??, !e zlo-
??liwo
?? I humor. a takie prawdzi-
wa poetyczno???? i ??adny sentymenta-
lizm porusza??y sal??. Dlatego !!or??-
cej oklaskiwano "Parasolk??" Gru-
\
Po IV Mi??dzynarodowym Festiwalu
Kr??tkometra??owych
Film??w
WSlYSJKO SI
ROllAZ??O
,
??
;;
!??
l
.,
,
',.
.;
('
,
.
:,'
?? ') ,11/ "
, \ ....\1f, ,.J} . . t \
." < ,..
." : . . ". ;:."
',. "\
I
'
,I
>,
\. (
,) "
\.
,
._.
Z filmu "Calanda"
nla. Zapewne, to jE'st prawda. ale
jakie og??lnikowa. Mo??na j?? spro-
wadzI?? do doskonalenia si?? rzemio-
s??a i sprz??tu, owych lunet i obiek-
tyw6w szerokok??tnych, ultraczu??ej
ta??my kolorowej i wszelkich tnnych
przyn??t, kt??re ",-nd7?? filmowca la
nos, ??Liel
c drog?? niby to artystycz-
n??. R???'zultat jl'st. ale czy w pe??ni
w??as:1y i zas??u70ny. czy nie mamy
.przypadkiem do czynienia ze sko-
kiem o tyCZCp, w dodatku ze szkla-
ncgo w????lm;1?
Przed oc"ma . cierpliwego I Ugo-
towanego w sali bez wentylacji wi-
dza prze-uwa??y si?? w potv.'ornvm
pomieszaniu rozmaite rzeczy: od ka-
nadyjsldej babri, kt??ra sama nie
wie. czego chce w domu swoich
dzieci ("Tam gdzie mieszka pani
Whallev"), po dowcipne, zwrotnE',
??wil'tne plDstvcznie i przewa??nie z
filoloficznym p dtekstem kresk??w-
ki, ..Arka Noego" Lagouine'a, ..Mur"
Zaninovicia. "Punkty" Lindberga;
od podejrzanego romansu m??orlzie??-
ca z basetla (sz",'edzki .,Di:ibelskl
zlna Kobachldze I "Rado???? mi??o??-
ci" Brdet"ka (delikatn?? kresk??wk??
o przemijalno??ci czasu, uczu??, egzy-
stencji) I dlatego ryczano na aktor-
skiej grotesce ,.Czy pan lubi ba-
nany?" Amerykanina w angielskich
barwach Rogosina, rozegranei mI??-
dzy pijanym bankierem a kwestu-
i??cym pastorem, kt6ry w ko??cu si??
zniecierpliwi??.
Modny jest na Zachodzie motyw
w\"obrowania i samotno??ci ("Syg-
I:o??" GammeItofta z Danii. ..Stary
my??liwy" Wloch??w Proli i Polom-
bellego). ale czy mo??e wzruszy??, jak
w ..Sygnale", narzucona sobie sa-
motno&?? wcale przystojnego, trzy-
dziestoparol
tniego m????czyzny z
fiatem. kt6ry un??dza si?? w nowym
mieszkaniu, kr??ci si?? I nudzi i po-
za podgl??daniem s
??iad??w nic nie
potrafi ucies7nego ""vmy??li??. A
kllp??e pan sobie lalk??! W ko??cu
wpada na desperacki pomys??. ??eby
zapuka?? kodem SOS - ton??cego -
(Clqg dalsz1l na str. 10.)
osrA rNI G??OS
BOBROWSKIEGO
J ohanne, Bobrowski, zmarl1l
przed nfespelna dwoma lat1l
znakomitlI peeta. powie??cio-
pisarz I nowelista, doczeka??
si?? slaw1l, uznania i kilku
donios??uch literackfch wyr????nie??
ju?? za swojego ??1lcia. Zmar?? W
peln1lm rozkwicie swego talentu,
nie uko??czuwsz1l nawet pi????dzfe-
si??ciu lat, pozostawiajqc po 'o-
bie trz1l tom1l wierszu, dwie po-
wie??e?? i dwa tom1l opowiada??!.
Ilo??ciowo nil/wielki to dorobek
a przecie?? ka??da z tych ksiq??ek
zaraz po ukazanfu si?? drukfem
byla wydarzeniem wielkiej mfa-
ry - w1ldarzeniem nie jeno ar-
tystycznum, gdy?? Bobrowski, za-
fascynClwan1l wschodnim kraj-
obrazem kulturaln11m, przede
wszystkim polskim i litew.kim,
bY?? pierwsz1lm pisarzem niemie-
ckim, kt??r1l donotn1lm g??osem,
pi??knllm s??owem i z wielkq doj-
rzaloAciq czlowieka epoki m??wi??
Niemcom prawd?? o krainach
podbijan1lch na Wschodzie, o kul-
turach popardzanych, CI ludziach
przez nich prze??ladowan1lch.
Czytywano go w obu ce??'cf:zch
Niemiec i CzcZOno tak, jak na to
zaslu??yl. Wydaje si??. ??e zas??uga
t2 polega przede wszystkim tul
tym, i?? w tw??rczoici jego obja-
wila si?? tak rzadka u pi,arzll
niemieckich szczero???? - a b1l1a
to szczerd?? szlachetna, w1lzbyta
nami??tno??ci, d1lktowan1lch z tej
cz1l z tamtej stron1l, pe??na 0'0-
bistych zwierze??, jakb1l on ,am
czul si?? odpowiedzialn1l za nie-
.prawo??ci, popelnione w toku.
dziej??w. Ten glos, cho?? rozszcze-
piony na liryczne obrazII, b1l1
najsilniej$z1l. jaki ostatnio poja-
. wil si?? w literaturze niemieckiej,
i przyjdq czas1l, kied1l imi?? Jo-
hannesa Bobrowskiego b??dzie ,f??
wymienialo jednym tchem obok
imienia Tomasza Manna, cho??
tak wiele obu tych pisarz1l dzieli.
Dopiero po jego 'mierci uka-
zala si?? druga jego powid??, "Le-
tewskie fortepian1l", w kt??nj
spojrzenfe pisarza zagl??bia ,f, W
dzieje dawniejsze (Krfstijona,
Donelaftis) I nowsze, gd1l nacjo-
nalist1lczne zacietrzewienie za-
CZ1lna ogarnia?? coraz ,zerue kr??-
gi niemieckie. R6wnid trzeci
tom wiersz1l Bobrow,ktego,
"Wetterzeichen", jest tomem po-
??miertnllm. W1Ijdzie jeszcze je-
go korespondencja zapewne ?? in-
ne drobniejsze utWOT1/ wraz z je-
g? nieltcznymi co prawda, al.
nader cenn1lml opiniami o "nie-
mieckiej misji wschodniej" zt1aj-
dq sf?? w jakimI odr??bnym tomie.
Gerhard Wolt prz1lgotowal do
druku pierwszq jego monografi??
a w przllgotowaniu sq dalsze stu-
dia nad dzielem Bobrowskiego.
Union- Verlag w Berlinie, w kt??-
rym to w1ldawnictwie Bobrowski
przez d??u??sz1l cza.
,prawowa??
funkcj?? lcktora, stalli zresztq wy-
dawca jepo dziel. wypuictl na
rynek dwie p??1lt1l z reclltacjamf
Bobrowskiego: w1ldano je z
prawdztw1lm plet1lzmem, 'lyszy-
my tu Bobrowskfego recytujqce-
go jedena??cie swoich wiersz,! I
czter1l opowiadania, w t1lm r??w-
nie?? wstrzqsajqce "Swi??to mll-
1%11" z biedn1lm Mojszem Trum-
peterem, kt??r1l 1'0 napadzie hi-
,. . b -
e o ,tQ l
,
... -
.1\,i,,t
t(
tlerowskim na Polsk?? rozmawia
z r??wni. biedn1/7711 ,wolmi m1l-
szaml.
W tomfe wler,z1l "Wetterzc??-
che n", z kt??r1lch najstarsz1l po-
chodzi z roku 1956 a ostatni na-
pisan1l zosta?? na niecale trz1l mfe-
,iqce przed 'mierciq, temat1lka
wschodnia zajmuje ju?? nieco
mniej miejsca. Ale do cyklu daw-
niejsz1lch wierszy, ,kqpan1lch w
jesienn1lm lwie tle wschodnich
krajobraz??w, dochodzq inne, z
??otw1l i znad Wo??gf, przede wsz1l-
stkim za?? wiersz o Jakubfe Bar-
cfe-Ciszinskim, czolow1lm poe-
cie ??u??1lczan. Znamfenne to, ??e
Bobrowski w wierszach swoich,
z tak delikatnym uporem krq-
??qcych wok???? temat??w wschod-
nich, niewil/le t1llko w1/771ienia
nazwisk. Ale obok Mickiewicza,
Conrada-Korzenlow,kiego CZ1l
Jewlenskiego, kt??r1lm polwf??cU
odr??bne utwor1l - krajobraz mf-
ckfewiczowski pojawia sf?? jeszcze
w jego wier,zach wile??skich -
mocn1l wiersz o Cfszfn,kfm jest
zaskoczeniem nawet dla liczn1lch
Jego zwolennik??w. Oto bowfem
Bobrow,ki. wiern1l prze??ladowa-
nym przez nacjonalizm niemiec-
ki. sf??pa niejako do samego wn??-
trza niemieckiej krain1l, b1l sla-
wi?? chwal?? patriot1lzmu ??u ?? 1l-
czan, ident1lfikujqc ,I( z ich bar-
dem: "... tam wzno,z, sf??, pod-
nosi mnfe, kt??ry 'glo, jego pOZ1/-
skal, nar??d m??j".
Doskonaloi?? artyst1lczna Bob-
rowskiego byla tematem wielu
ju?? rozwa??a??. Na Ue proz1l u-
prawianej w NRD powie??ci jego
I nowele w1ldajq ,i?? arcy-
d:zlelami, kt??re odz1lskujq dla
wsp??lczesnej l??teratur1l n!emiec-
kiej nowe argumenty 't1llist1lcz-
ne I j??zykowe, nowq substancj??
epickq, zrodzonq w warszt,\rie li-
ryka. O poezji jego pisano, ??e
idzfe ona 'ladami Klopstocka;
orzywi??cie nie naldU sf?? w tum
dopatr1lwa?? doslownllch Wp11l-
w??w, to po prostu sprawa nie-
zwykle gl??bnkieno uczuciowego
,toBunku poet1l do Klopstocka ja-
ko mistrza j??zyka, wyobra??nf I
szczero??ci uczu??, kt??rej tak bra-
kowalo dawniejszej poezji baro-
ku. Nareszcie Bobrowski spra-
wia pratcdzlwq satysfakcjI: swym
Interpretatorom, w "Wetterzei-
ch,en" znajduje si?? bowiem na-
pf,an1l w 1962 roku wier,z "Do
Klopstocka", w kt??r1lm przyzna-
je sf?? do swojego wielkfego po-
tl'inowactwa, ba, do mi??o??ci od-
danej. Nie jed1lnej wprawdzie
mUolct, gd1l?? polski CZII litewski
cZ1ltelnfk wiersz1l Bobrowskiego
doslucha ri?? w Jego wierszach
r??wnld ton??w mickfewiczow-
,kich.
Ostatn?? to glo, Bobroro,kiego
- ale CZ1l naprawd?? o,tatn??? PI-
'a?? nfewiele, ale clqgle mamy
nadzfej??. ??e jeszcze w pilnych
poszukfwanlach uda nam si?? od-
kr1l?? jak??i zaniedbanq lfnijk"
jakql mylI ledwo muinl??tq pf6-
rem, kt6ra raz jeszcze polwfad-
czy, jak bardzo ten poeta nie-
miecki wznosfl ,i?? ponad inn1lch,
wsp??lczesn1lch, jak on drq??qcych
przeszlol?? i tera??niejszo???? nie-
mieckq.
CZlltelnfk polski mo??e powie-
dzie??, z m1l11q o ,tosunku lite-
ratur1l niemieckiej do 'praw pol-
skich, do naszej kultur1l ?? na-
szego narodu: takiego tonu je-
szcze nic znala literatura niemie-
cka, cho?? nie brak w niej bylo
szlachetn1lch deklamacji, ??e
wspomnfm1l tak zwanq PolenZ??-
teratur po powstanfu !istopado-
w1lm. Glos Bobrows7dego jest
smutn1l, a przecfd pelen nadzief.
Cd1l cZ1lta ,woj' opowiadani.
"Swi??to m1lsz1l", na przemian
'pieszy si??, jakb1l wst1ldzll si??, ??e
musi o t1lm m??wf?? po nfemiecku,
po czvm .nuje opowip'?? prawie
beznami??tn??, a przeciU nie mniej
oskad:lIcfclskq w ,w1lm ,uchttm
sprawozdawcz1lm tonfe.
Ostatni to glo, Bobrowskiego,
kt??r1l do nas dotarl - ale ch1lba
nie ostatni w lfteraturze niemie-
ckiej, nfe ostatni w ,wej odwa-
dze, szczero??ci I d??skonalolc??.
WISZ
"..
PRAS O W KI
ZAGRANICZNE
"Obecnie kied1l dziaZanfa wojenne
zosta??1l wstrz1/771ane._ jasne jest, 2:e
istnlejq te same co przedtem pro-
blemy i te ulegIlI one znacznemu
zaogni
niu".
Tak oceni?? sytuacjo; na Bliskim Wscho-
dZIe genera?? de Gaulle w li??cie do pre-
zydenta Tunezji, Burglby. To bkt: Iznel-
skI BlItzkrleg nie rozwi??za?? tadnego
problemu. Utrudni?? tylko rozwi??zanie
problem??w I bez tego dostatecznie trud-
nych.
W brytyjsldm tygodniku TRIBUNE
(zbll
onym do lewicy Labour P.rty)
przypomnIano przypisywane Ben Gurlo-
nowi powledzeme, ??e Izrael mo??e wy-
J(ra?? dwie wojny, mote trzy, ale nie
wi.;cej. W dniu najwl??k.szych sukces6w
arr' II izra, 'sklej konserw"tywny TIMES
juz ?? r?r""a.:
"Sll1sznq drogq dla Izraela bylo-
by wutrzJmani
mozliwie najszyb-
ci::j wCJjn 11, kt??ra ?no??e wyrz??dzi??
.mm::mu Izraelowi wiele szkodll.
Zlamany i rozgoruczony ??wfat arab-
ski n,,' bl/l
y dobrum sqsiadem do
wspol,ycia".
??:wlat "rDbol.1 to Jcdnak blisko sto mi-
lu n??w I ,dzi. IZI acl - dwa I p<'>l mlllo-
r a. Taltze i CI k t??r7Y w 19:;6 hezpo-
irednio. a \V 1967 po??rednio. popychdll
Izrael Clo jego drugiej I trzeciej wojny
z Arab"mi Ipll'rwsz" toczy??a si?? w
19
8'4q) mu"z'l < bil' zdawa?? spraw?? z
wymowy proporcji:
to d.. Clw6ch i p6??,
Da'
1y l' .g cytatu z Tl??ll>UNE brzmi:
,.By! C-rI):!l11 zale??y od pojednania
si?? z j go arab:'!:imi s??siadami. Bez
teno moie mie?? jedynfe serf?? wo-
j,m... a jej ko??cem mo??e by?? tylko
?? W1ll??czni. bezsporne Iftv1lcf??stwo
odwiecznego wroga 0"1Idwu - pu-
't1lni".
w tym, te dotychczasowy rezulbt wo-
jen arabsko-Izraelskich by?? bkl a nie
Inny, czynnikiem o Istotnym znaczeniu
byla pewna proporcja, kt6r?? p
aj?? ze
wyliczeniem ameryka??skiejto JOURNAL
Ol' COMMERCE:
zRA - 30,8 mlllon6w ludno??ci. o ??llCZ
nym dochodzie narodowym ponUej .
mlllard6w dolar6w.
Jzrael - 2,8 mUlona ludno??cl, ale
roczny doch6d narodowy at 3,5 mll1aMa
dolar6w.
I jeszcze jedno Interesuj??c. wyliczenie,
kt6re podaj?? za izrulsklm ministrem
flnans6w. Pmhas Saplr o??wladczy?? w
Nowym Jorku, ??e wojna kosztowa??a
Izrael "setki mlllon6w", katdy dzieh
mobilizacji jeszcze przed wybuchem
walk poch??ania?? 8 mlllon6w dolar6w. Ale
- powiedzia?? - poniesienia wszystkich
koszt6w wojny OIZCZl;dzl IzraelowI po-
moc ze strony UJA, Unlted Jewlsh Ap-
peol, kt6ra ma wynie???? 150 mlllon6w
dolar6w.
Fundusze UJA pochodz?? w lwiej cZ??
cl
z Ameryki. A skoro jut mowa o pomo-
cy finansowej pochodz??cej z Ameryki,
to warto przypomnie?? pewien faltt
mniej znany. Jeden z kraj6w arabskich,
kt6re by??y przedmiotem agresji ze stro-
ny Izraela,
a k t e otrzymywa?? pomoc
ameryka??sk??. Chodzi o JorClanl??, oso-
bliwe pa??stwo, kt6rego bud.1:ct po stro-
nie dochod6w regularnie Cd lat skb-
CIa?? &I?? ?? pozycji "dotacje z"
ramczne"
(brytyjskIe I aml'rykallslne, ta oslotnla
\V br. 27 mlllon6w dol). Potl'm d??ugo,
d??ugo nic, jako ie w JordanII nafty
brak, przem)s??u nie ma, a rolnIctwo n-
boiuchne - I lIa ko??cu troch?? dochod??w
z turystyki, kt6re teraz po utracie Je-
rozolimy I Betlejem - odpcdn??.
Oczywi??cie nic na ??WIecie nie ma za
darmo: dotacje anglosasl.le dla JordanII
uzasadnione by??y wrogo??ci?? tejto pa??-
stwa wob..c Nasera I wobec post??powyc!]
tendencji w ??wiecie arabskim. T?? runk-
ejo; Jordania wykonywa??a
rawnl. al
do momentu, kiedY w przededniu Ilr.sjl
Izraelskiej kr61 Huseln polecia?? do Kairu,
by pObrata?? slo; z NIlerem w Imi?? arab-
skiej jedno??ci - I uratowa?? w tell spo-
s??b w obliczu wo,ny sw?? reputaCj?? w
??wiecie arabskim a mote I tron.
Z kolei cen?? za to by??o prZYJo;cle w
kilka dni potem Izraelskleeo uderzeniA,
wyj??tkowo dotkliwego l' bezwzgl??dnego:
to z JordanU wialnie pochOdzi?? znane
makabryczne zdj??cia ofiar bombardowa??
napalmowych. Po czym jedn,k czolGI
Izraelskie n I e kontynuowa??y marszu
na kr6lewsk
6tollco;. Kr61estwo Jor-
danii, sUbwencjonowane przez Anglosa-
s6w, sprzymierzone z Egiptem - jest
potrzebne takte Izraelowi: trzeba prze-
cld mle?? gdzie wysiedla?? Arab6w z oku-
powanyCh obszar6w na lewym brzegu
Jordanu.
Staro??wleckl pacyfizm w stylu "Do
szarego cz??owieka" nie jest dzU modny,
ale muszo; powledzte??, te kiedy w ostat-
nim tygodniu trafia??em w gazetach I biu-
letynach raz po raz na przeliczenia: ne
dolar6w, Ue nafty, Ue ofiar - wiersz
Tuwima brz??cza?? mi w uchu stale.
..Twoja jest krew, a ich jest nafta......
Z t?? naftll w obecnym konll1kcle spra-
wa nie jest prosta. Dobre rady bryty'-
sklej prasy dla Izraela zac)'towane na
wst??pie (a kompletnie lekcewatone .w
tej chwlll przez ekstremIst??w w rodza'u
gen. Dayana) wl??t?? si?? ??ci??le znowu z
pewnym wyliczeniem: 85", brylyjsltiJ'go
z30patrzenl? w paliwa p??ynne (a w,,-
dlug Innych ??r6de?? nawet 71".) pochod71
z Bliskiego Wschodu, przy czym wl"l-
k" cz?????? szlo przez I{anal Sueslti. AnglIa
ma wi??c wszell<;ta-
wy I by 'ln6w otwarty z"stal mo??:Iwle
rr??dlto I{ana?? Suel!,1 oraz rutocl??
l. Z.-
st??pcla ropa weneZUclska i ameryka??-
aka kalkulu'e si?? drogo - I finansowo
I politycznie.
Natomiast j
??ll Idzie o Stany Zjedno-
, I,
Zl'iIQ
.P'RA'S??:'
;lo
",
OKO REYMONTA
Rozwahj??c przy rocznicowej o-
kazji drQgi tw6rcze Reymonta, Ta-
deun: Drewnowski (w POLITYCE)
nazywa go "homeryd??" polskiej li-
teratury. Niezr6wnane zaiste by??y
mo??liwo??ci tego pisarza Je??li chodzi
o zmys?? obserwacyjny, g????d faktu,
reporterski niemal chwyt rzeczywi-
sto??cI.
"Nic dzIwnego, te -Ziemia oblecana_,
drukowana w ooclnkach _Kuriera Co-
dziennego??, budzi??a namlo;tno??cl. W li-
teraturze o polskim kapitalizmie, tak
niemrawym, obok ..Ziemi obiecanej- po-
trafi??bym postawI?? jedynie ..Czarne
skrzydla_ Kadena-Bandrowsklejto."
Istnia?? te?? pono?? pl
I'Wszy rzut
"powie??ci ludowej", naszkicowany
drapie??nie pod' wra??eniem "Ziemi"
Zoli, a potem zniszczony jako zbyt
drastyczny. Niestety ..Ch??op??w" pi-
larz jut wyglRdz1?? i przestylizowa??
podcl??gaj??c pod kanony bli??sze este-
tyce modernizmu. Ale... lamej tylko
"metafizyki ziemi nie Itarczy??o
Reymontowi na ca???? epopej??". Ju??
Brzozowski plla?? o Reymoncie Jako
o .,miejscu przez kt??re przechodz??
wra??enia" I gdzie "pr????no by Izuka??
syntezy my??lowej, naukowej P,rusa,
lub etycznej powagi Orzeszkowej".
Tak te?? i traktujmy sched?? pisarza
- konkluduje Drewnowski:
,,2aden Ee wsp????czesnych pisany nie
pozostawi?? tylu konkretnych obr:az6w
tycia pols1:iego co Reymont. POd sko-
rup?? rzekomego bezruchu, 'pod niebem
m1tologU narodowej on dojrza?? w swo-
Im czaroe najwi??cej. Krwawic?? wsi. je'
dojrzewanie I bogactwo wewn??trzne,
n??dz?? robotnlk6w I przepych mlJlone-
r6w, duchot?? i k????bi??c?? si?? energiO; prn-
wlnc'i. Z tw6rczo??cl?? Reymonta nie
wl??t?? si?? nam jakie?? wielkie, powo??ane
przez niego do tycia kreacje. Ani Bu-
kowleckl. ani Boryna, ani Or??owska tej
rangi nie dost??pIli. Reymont <,peruje
grup??, gromsd??, t??umem. Po lekturze
jejto utwor6w pozostaje nam wratenle
niebywa??ej ruchliwO??ci 1 tywotno??cl ap??-
tanezo spo??ecze??stwa. Wyobra??nl naro-
dowe' Reymont dostarczy?? I wpo1l bar-
dzo wIele.
Orzyma??a-Sledleckl w swoich wspo-
mnieniach przypomina zabawny EWY-
czaj Reymonta. Swoim kompanom, z
kt6ryml wo:drowa?? po Warszawie, lubi??
Reymont urz??dza?? el(zamlny ze spostrze-
f:
wczo??cl. W tych konkursach Reymont
zwycl??bl bezapelacyjnie. Najmlliejszy
detal nie ukry?? si?? przed jego IIrcy-
okiem.
Najlepsze co zhajdujemy w tw6rczo??cl
Reymonta st??d w??a??nie pochodzi, z
obserwacji, z naturalizmu. Reymonta
pr6buje si?? dzi?? rehabilitowa?? wbrew
naturalizmowi. Z w??tle,::o pol
kiego no-
turallzmu zrobiono bl!te nolre, przeto
dowodzi si??, te Reymont naturalist?? nie
by??. Tymczasem spo??r6d polskich natu-
ralist??w - Sieroszewskiego, ZapolskiP'.
Dygasl??sklego, Nled??wlecklego, I. D??b-
rowskiego - jest to posta?? najwybItnIej-
sza, z najwi??ksz?? werw?? i najszerszymi
horyzontami. To co trwa??e w. dorobku
Reymonta pochodzi z jego ciekawo??ci
??wiata, pierwsze??stwa I bezwzgl??Clno??cl
prawdy, stror??ema od 'akleJkolwlek
doktryny. ..Obrazy nleuramlone, ale ot
kapi?? farbami_ - m6wl?? o tych utwo-
rach :2:eromskl.
Wobec Reym??nto mamy spore d??ugi.
Lepiej nit fetowaniem uczciliby??my je-
go stulecie odkurzeniem I nowym wy_
borem jego ksl??
ek. Tw6rczoA?? tego naj-
wi??kszego samorodnego talentu llterac-
kiego w Polsce wymaga swego nowego
kanonu. Z antyklasycznego tywlo??u dzi??
jut motna wy??oni?? klasyka pogranicza
wlek6w. I to klasyka oryginalnego, 'a-
kiego nie mamy. Do cz).tanla."
2;YWIO?? I GORSET
Ju?? wymowny tytu?? - ,,struktury
- modele - niepokoje" - zwraca
uwag?? na artyku?? Zygmunta Grenia
czone, to z wylicze??, jakle przynosi za-
chodnia prasa, wynika, te mimo og??o-
szonego w USA ..alarmu naftowego".
arabska "blokada naftowa" nIe mote
uderzy?? zbyt mocno w ameryka??sk?? go-
spodark??. Skutki blol_ady dalyby si?? bO-
le??niej odc?u?? dopiero wtedy, gdyby
trzeba by??o przez d ?? u g I okres zaopa-
trywa?? z ameryka??skich I wenezuelsl<1ch
rezerw Wielk?? Brytanio; oraz Inne kraj.e.
Ale 'a k d??ugo pa??stwa ar:>bskie, kt6-
ryc!l dochcdy z nafty (a w ZRA takt.e
doc!">"dy Z I{ana!u 5uesl;le;:0) stonowl??y
podstawowe i,'oCllo dewiz. mog?? sobie
p 'zw. Ii na utrzymywanie "bloltady
lJaftow
j"?
TruCIn., natomiast przeCeni?? skut\tl
"blok"dy politycznej" zastoscwanej
przez krilje arab"I.le wobec Stan6w
Zjednocz. ny'" Tu ,," 1zl nie tylko "
forn' dnc fI ..( \V postaci zry\y::??.-
nla przez te p3??stwa stosunk6w dyplo-
matycznych z USA. We wszystkich ko- .
respondencjach l: kreJ6w arabskich po-
wtarza si?? zgodnIe opinia: stany Zjedno-
w MIESI??CZNIKU LITERACKIM.
Czemu?? to struktury i modele budz??
niepok6j? Bo s?? szans?? ucieczki w
inercj??, zamumifikowania si?? w no-
wej, modnej konwen
ji... "Krytyk
dzi?? nie wybiera ju?? narz??dz.i kry-
tycznych, ani ich nie stwarza na
sw??j w??asny u??ytek. On si?? im pod-
daje... Trzeba przyzna??, ??e krytycy
nie l?? w swoim programie odosob-
nieni. Pisarze coraz ch??tniej prze-
chodz?? na ich pozycje teoretyczne.
I
h ambIcj?? staje si?? r6wnie?? "za-
proponowanie p??odnego modelu"."
Id??c za oskaroleniami l\laciaga, Gre??
potwierdza istnienie atmosfery
"rezygnacji z otwartej, pe??nej wy-
powied'zi, poczucie zb??dno??ci, a
przynajmniej drugorz??dno??ci wobec
zagadnie?? naukowych". A p:zeciei:
"proces literacki wydaje si?? ni-
czym innym, jak przezwyci????eniem
owego poczucia w??asnej zb??dno??-
."1
Ci....
Czy to aby nie mitologizacja o-
wych poczyna?? strukturalistycz-
nych? Podoba mi si?? u Grenia na-
wi??zanie do sytuacji romantyk6w,
kt6rzy nie mogli pomie??ci?? si?? w
"modelu" odziedziczonym, klasycy-
stycznY1Il i nasycali takie np. formy
jak poemat dygresyjny nowymi
tre??ciami. Podoba mi si?? te?? jego
??ledztwo w sprawie strat, jakie po-
nosi "szczero????" w trakcie kszta??to-
wania obrazu rzeczywisto??ci na mia-
r?? ramek obowi??zuj??cych aktualnie
konwencji literackich. Id??c tym
tropem zE'stawia Gre?? teksty lite-
rackie z listami, z pami??tnikami -
u romantyk6w, u 2eromskiego. Za-
cytowany fragment z "Ludzi bez"\,
domnych" w zestawieniu z odpo-
wiednim passusem z "Dziennik6w"
- przegrywa najoc
wi??ciej... A
wi??c?
"Niepokoj??cy jest ten gorset, w jaki
stroi slO; literatura polska, w jaki slo: j
stroI...
Co to znaczy be?wzgl??dna szczero?????
To znaczy odrzucenie maski I poszar-
panie kostiumu, w Jaki przebiera st?? 11-
teraturf; polsk??, a by j?? oflc'alnle za-
akceptowa??. Mo
e to by?? kostium sty-
listyczny, albo kostium poslannictwa.
Kostium obowl??zk6w spo??e,,?nych albo
struktur I mudel1 nowoczesnego ??wiata.
Kddy z tych kos??1um6w jest na,pierw
atrakcy'ny. Potem oltazuje si??.
e nie
kostium to, lecz gorset masywny I obci-
s??y. Wreszcie trudno jut ten gorset od-
r????ni'; od kaftana bezpiecze??stwa. Bpz-
wzgl??dna szczero???? - to 'odmowa przy-
j??cia nie kaftan a, nia gorsetu, lecz ,ut
kostiumu."
Pi??knie, lecz jak pogodzi?? ow??
bezwzgl??dno???? - nie??atw??. nawet
i w listach czy pami??tnikach - z
jakimikolwiek wymaganiami sztu-
ki? Przecie?? na Ustach i pami??tnI-
kach nie poprz
staniemy? A z dru-
giej strony - przypomn?? kapitalne
pytanie retorycz.ne B. Korzeniow-
skiego: "C6?? nam po Szczero??ci -
g??upca?" Dodajmy: nie tylko g??up-
CI!., r6wnie?? leniwca (Irz)'kowski:
,.do pierwszej krwi"!), lakiernika,
mitomana itp., itd.? Jak nie ma ta-
kiego prawa, kt6re by??oby "aS2p-
tyczne" wobec mo??liwo??ci wyk
??-
t6w i kruczk6w, tak i w literaturze,
w Bztuce... W ograniczeniu pozna??
mistrza - nap:sa?? wielki poeta,
Wiemy co z tego zrobili parnasi??-
ci.
My??l?? wi??c, ??e nie trzeba mno??y??
l??k6w, ba?? si?? narz??dzi. Ale s??usznie
ostrzega krytyk przcd tych barz??dzl
fetyszyzowaniem. Przed nadziej??
(nie wykluczaj??c cwaniackiej!), ??e
narz??dzie zast??pi wysi??ek, a modny
kostium - odwag??. Co do struktur,
przecie?? nie powariowali ci, kt6rzy
chc?? p??j???? dalej ni?? to zdo1a?? wiek
XIX, wiek przekszta??ce?? mieszcza??-
skich, i uchwyci?? jasny obraz prze-
kszta??ce?? naszego czasu. Je??li jed-
nak spotkamy tendencj?? zamkni??cia
si?? w tym obrazie i wyobcowania
go z dialektyki czasu, to powiemy
o nadu??yciu. Nie uda si?? taka sztucz-
J=a, gdy spytamy o sens danej p:o-
po
ycH modelov..oej. o funkcj?? 'za-
proponowanej struktury.
1\1. A. STYKS
czone zostaly uznane przez opini?? Ara-
b6w za wroga ??wiata arabskiego, za
czynnik kt6ry umo??llw1l agresj?? izrael-
sk??. Nawet w krajach, kt6re znajdowa??y
510; w orbicie wp??yw6w "achodnich, pre-
stl
ameryl
/ZL_1967_XVII_804_25_06_nr_26_str_003.djvu
kONSTANTY GRZYBOWSKI
Refleble sceptyczne
II WIERZ?? TYLKO W SIEBIE.
WIERZ?? TYLKO SPRA ??II
W IstocIe rzeczy obaj ludzie
wypowiadaj??cy te zdania,
I pierwszy - Markiz de
Sade, I drugi - Jean
Paul Marat, s?? ludfmi te-
go samego rodzajlL W istocie rze-
czy i jedno i drugie stanowisko pro-
wadzi do takich samych konsekwen-
cyj, do takiego 'Samego stanowiska
wobec wszystkich innych ludzi. I
jedno i drugie jest bowiem wiar??.
Wi??zi?? za??. ????cz??c?? w jedno ich sta-
nowisko wobec wszystkich innych
ludzi, poza nimi samymi, jest s??owo
"tylko". Dla tego cz??owieka, kt6ry
wierzy tylko w siebie. wszyscy in-
ni ludzie s?? tylko przedmiotem, ma-
j??cym s??u??y?? wierz??cemu w siebie,
l?? eksploatowani przez wierz??cego,
dop6ki mog?? mu s??u??y??, odrzucani
przez niego, gdy mu nie s??u????, ni-
IZczeni, gdy mu staj?? na drodze. Dla
cz??owieka, kt6ry wierzy tylko w
.praw??, tylko Iprawa-abstrakcja
zachowuje cechy samodzielnego i
l??u????cego samemu sobie bytu, bytu
przybieraj??cego kszta??ty fywej isto-
ty. Dlatego tak cz??sto wierz??cy tyl-
ko w spraw?? czyni?? z przedmiotu
Iwej sprawy (pa??stwa, ko??cio??a,
Iwej klasy spq??ecznej) ??ywy orga-
nizm, jedyny naprawd?? ??ywy lub co
najmniej najwy??szy, w kt6rym lu-
dzie s?? tylko pcxJ.porz??dkowanymi
mu cz??steczkami. I wierz??cy tylko
w spraw?? czyni z ludzi (samego sie-
bie nie wy????czaj??c, tym si?? r6??ni
od wierz??cego tylko w siebie i przez
to staje si?? od niego jeszcze bar-
dziej nieludzki) tak??e przedmioty
jedynemu rzeczywistemu bytowi-
-sprawie podporz??dkowane, s??u????ce
tyl'ko sprawie. niszczone, gdy '!I??uf-
bie sprawie si?? przeciwstawiaj??.
Skrajny egocentryzm prowadzi, jak-
??e cz??sto, do takich samych antyhu-
manistycznych konsekwencyj, co
skrajny idealizm. Reifikacja "spra-
wy" bowiem, czyli uczynienie z
niej, z poj??cia, jedynego rzeczywi-
stego bytu, ma niemal zawsze ce-
chy religii, idealizmu.
Najgrofnlej'Bzym zaJ dla ludzkoki,
dla humanizmu, zjawiskiem jest
po????czenie wiary tylko w .praw?? I
wiary tylko w siebie. Klasycznym
przyk??adem takiego cz??owieka by??
liberalny kapitalista. Przypomnij-
my por6wnanie KeynesB. Kapita??-
-wielki tort jest przedmiotem jego
kultu religijnego. Religia kapita??u
przybi??ra za?? posta?? pierwo'tnej
wiary w tabu. Nale??y si?? .do niego
zbli??a?? z pe??n?? trwogi adoracj??, nie
wolno spo??ywa?? ??adnej jego cz????ci,
nale??y czyni?? wszystko, by przed-
miot kultu r6s??, nienaruszany, co-
raz bardziej. Liberalny i indywidu-
alistyczny kapitalista jest za?? jedy-
nym i nieomylnym kap??anem teio
kultu. Wszystko jest kultowi pod-
porz??dkowane, wszystko ma mu Ilu-
??y??, wszystko ma przYC7.ynia?? si??
do wzrostu przedmiotu kultu btnle-
je tak wiele kult??w, tak wiele
przedmiot??w kultu I tak wielu jego
kap??an6w - ilu istnieje kapitali-
st6w. Kafdy, kto stoi na przeszko-
dzie wzrostowi przedmiotu kultu
jest wrogiem, ka??dy jest obowi??za
ny odda?? wszystkie Iwe .i??y dla
wzrostu przedmiotu kultu. Je??li te-
??o nie czyni, jest niszczony. Stosu-
nek kap??ana-kapitalisty do kap??a-
n6w innego kultu jest walk??-kon-
kurencj??, niszczeniem innego przed-
miotu wiary i w????czaniem go w sw6j
przedmiot wiary. Stosunek do s??u-
????cego przedr;niotowi wiary nieka-
p??ana-Iaika, czyli robotnika. jest
stosunkiem walki klas, eksploatacj??
wszystkiego z si?? niewolnika-przy-
musowego s??ugi wiary, co nie znhve-
czy jego mo??no??ci fizycznych dal-
szej s??u??by. Od??ywa ponury mit
Hobbesa o walce kafdego przeciw
ka??demu, o cz??owieku, kt6ry jest
ka??demu innemu cz??owiekowi wil-
kiem - z t?? zmian??, fe ocalenie
i wolno???? polega w??a??nie na walce
ka??dego przeciw ka??demu, a ten
wilk, kt6ry pofar?? 'Innego wllIka.
odda?? w ten Ipos6b nale??ny ho??d
Iwemu przedmiotowi kultu, sprawie
wzrostu
I'o przedmIotu-kapita??u.
Wiara tylko w .iebie, jako jedyne-
&,0 kap??ana jedynego prawdz1weio
kultu, zlewa .i?? w ten lpos6b z
wiar?? w spraw??. A cz??owiek, kt6ry
powie, ??e kult i wiara w spraw?? jest
tylko fikcj??, a rzeczywisto??ci?? tyl-
ko wiara w siebie, otrzymuje mia-
no materialisty.
Humanizm i post??p, czyli powolny
wzrost zdrowego roz's??dku ludzko-
??ci, polega za?? na nieprzeciwstawia-
niu sobie wiary w siebie i wiary w
spraw??. Cz??owiek rozs??dny nie wi-
dzi w torcie-kapitale, kt6ry tworzy
ludzko????, przedmiotu kultu, ale
przedmiot spo??ycia; nie s??u??y mu,
lecz l??u??y temu, CO ludzko???? ItWO-
rzy??a, korzYlta z tego, korzysta w
'Ipos??b rozs??dny, to jest taki, f
by
substancja ros??a mimo jej spo??y-
wania, a nie kurczy??a si??, korzysta
z t
go w lpos??b rozs??dny czyli hu-
manistyczny, a wi??c tak, by korzy-
.ta?? mog??a ca??a ludz.ko????, a nie tyl-
ko kap??ani kultu. Najgrofniejszym
za?? wrogiem zdrowego roz's??dku
jest wiara w nieomylnych kap??a-
n??w kultu, tworzona, odnawiana i
podtrzymywana przez tych kap??a-
n6w. Wierz??cy naprawd?? i rzeczy-
wi??cie w spraw?? s?? tutaj mniej-
szym niebezpiecze??stwem ni?? sze-
rz??cy \viar?? w spraw?? po to, by za-
chowa?? stanowisko jE'j nieomylnych
I monopolicznych kap??an6w. Ci
za?? ostatni s?? CZE;'sto liczniejsi ni??
wierz??cy rzeczywi??cie w 'Spraw??.
Dlatego tak nie lubi?? hiltoryk6w,
historyk jest z urz??du I obowi??z-
ku demaskuj??cym takich kap??an6w.
A najbardziej nie lubi?? historyk6w
stosuj??cych w Iwych badaniach
rzeczywi??cie i konsekwentnie me-
tod?? materializmu historycznego: ci
ods??aniaj?? bezwzglE;'dnie prawdziwe
motywy dzia??ania fikcyjnych kapla-
n??w fikcyjnej sprawy.
KONSTANTY GRZYBOWSKI
KAZIMIERZ K??KOl
O AUTENTYCZNOS?? OPINII PRACOWNICZEJ
R ozpocz??l li, Konzres naszych
zwi??zk??w zawodowych, jest
wi??c okazja do rozwa!1enia
wielu kwestil ??.totnych dla
bez ma??a kafdego z nas. Wy-
ja??ni?? powiil1ien niejedn?? Ipraw??,
udzieli?? odpowled1.l na wiele donio-
a??ych problem??w. Wy??ania
I?? ich
niema??o I to zar??wno pToblem??w o
charakterze praktycznym, jak tei
problem6w modelowych, teoretycz-
nych.
Ot, cho??by taka teza modelowa o
podstawowym znaczeniu zaaprobo-
wana i wypr??bowana w ruchu za-
wodowym kraj6w socjalistycznych,
jak teza o spe??nianiu przez zwi??zki
zawodowe roli transmisji partii dQ
mas. Na pewno pozostaje w mo-
cy. Jakie jE'dnak praktyczne kon-
sekwencje niesie z sob?? w naszych
warunkach fakt liczebnego wzrostu
Partii? Je??li liczba cz??onk??w Par-
tii wynosi 2 miliony. je??li ka??dy
cz??onek Partii jest cz??onkiem zwi??z-
ku zawodowego (a przecie?? od.rzu-
ci?? trzeba my??l, fe nim mofe nie
by??), je??li liczba 7.wi??zkowc6w wy-
nosi 8 milion6w - to co CiWal"ty
zwi??zkowiec jest cz??onkiem Partii.
Stwarza to now?? Jako??ciowo sy-
tuacj?? dla funkcjonowania zwi??z-
k??\'I' jako transmisji...
Zapewnienie r6wnomiernego bIe-
gu "transmisji" z,wi??zkowej w obu
kierunkach - w g??r?? i w d6?? -
nastrE;'cza??o w niedalekiej przesz??o??-
ci .niemalo trudno??ci. Zwi??zki za-
wodowe spe??nialy w zbyt maleJ
mierze rol?? "tran,>misji" dwukie-
runkowej: kierunek od g??ry ku do-
??owi by?? preferowany; przekonanie
o bezkonfliktowo??ci stosunl{??w, pra-
Cy i o automatycznym uwzgl??dnia-
niu socjalnvch intE'res??w pracowni-
czych poprzez osi??gni??cia technfc-z-
no-organizacyjne i ekonomiczne
niejE'dnokrotnie powstrzymywa??o od
czynienia praktycznego uiytku z
pozostaj??cych w dyspozycji instan-
cji i organ??w zwi??zkowych - ??rod-
k??w; przygotowanie ogniw i instan-
cji do kompetenfmego zabierania
l??osu pozostawia??o niema??o do t y-
czenia... Dzi?? jest zgo??a Inaczej.
Zwi??zki zawodowe prowadz?? bada-
nia I analizy wielu zagadnie??, kt??-
rych znajomo???? jest konieczna dla
nale??ytego reprezentowania intere-
s6w l obrony praw pracowniczych.
Branfowe zwi??zki zawodowe zaj-
mowa??y si?? badaniem takich :r.a-
gadnie?? jak: poziom i dynamika
plac realnych, kszta??towanie si?? ko-
szt6w utrzymania rodzin pracowni-
, czych, fundusz spo??ycia spo??ecznego,
warunki i mo??liwo??ci podnoszenia
kwalifikacji, formy i metody dzia-
??ania samorz??du robotniczego,
kszta??towania si?? podstawowych
wska??nik??w ekonomicznych i tech-
nicznych w zak??adach i bran??ach,
C7as pracy, dzia??anie systemu bod??-
c??w i premii. struktura i propor-
cje p??ac, ksztaltowanie si?? funduszu
zak??adowego i jego pod'zia??. dzialal-
no???? klub??w techniki i racjonaliza-
cji, praca komisji rozjemczych,.
dzia??alno{,?? sad6w spo??ecznych. Zna-
jomo???? zagadnie?? o tak donios??ym
znaczeniu zapewnia nale??yt?? si????
ci??gu transmisji w g6r??; podobr;??
rol?? spe??niaj?? liczne instytucJe
prawne, z.abezpieczaj??ce pozycj??
zwi??zk??w zawodowych jako wsp??l-
gospodarza i jako czynnika ws.p????-
decyduj??cego o wszystkich spra-
wach pracowniczych.
Instytucjonalne zabezpieczenie ro-
li i funkcji zwi??zk??w zawodowych,
formalna ich pOzycja w naszym kra-
ju, zakres uprawnie?? przys??ugu
??-
cych zwi??zkom zawodowym. stopie??
zwi??zania administracji opini?? i
stanowiskiem zwi??zk6w zawodo-
wych s?? tak zaawansowan
- :te
przestaje by?? uzasadnione przypisy-
wanie t
'lko administracji winy za
nienale??vte przestrzeganie przepi-
s6w pra
a w zakrE'sie ochrony praw
pracownika i respektowania jego
interes??w.
Jednym z centralnych ogniw w
procesie realizacji podstawowej za-
sady programowej ruchu zawodo-
wego jedno??ci i wsp????zale??no??ci
spraw produkcji i bytu - jest efek-
tywno???? udzia??u zwi??zk??w zawodo"
wych, a zw??aszcza ich orllan6w w
zak??adach pracy, w urzeczywistnia-
niu praw pracowniczych.
Problematyka ta, to juf w ma??ej
mierze problematyka modelowa, na-
tomiast g????wnie problematyka
praktyczna, wyst??puj??ca bezpo-
??rednio na terenie zak??ad??w pracy.
Kampania pr
edkongresowa do-
starczyla bogatych materia????w dla
oceny sytuacji w zak??adach pracy
z tego punktu widzenia. Kongres
niew??tpliwie dorzuci wa??ki, uog??l-
niaj??cy glos w tej kwesUi.
Zrozumia??e jest, fe o efektywno??-
ci udzia??u organ??w zwi??zkowych w
urzeczywistnianiu praw pracowni-
ka mo??e by?? mowa z r6??nych punk-
t??w widzenia.
O efektywno??ci pTawnej. udzia??u
mo??na m??wi??, gdy nast??pi??o zapew-
nienie pelnej zgodno??ci ??wiadcze??
na rzecz pracownika z dyspozycja-
mi zawartymi w przepisach pra-
wa; zgodno???? taka obejmuje zar??w-
no rozmiary ??wiadczenia, jak r??w-
nie?? jego terminowo????, komplet-
no????.
Eliminowanie biurokratycznej mi-
tr??gi, postaw niech??ci w stosunku
do zg??aszaj??cego roszczenia pracow-
nika, nawyku oczekiwania na zg??o-
szenie tego ros7??zenia' zamiast ini-
cjatywy adminis,tracji w informo-
waniu o przys??uJ(uj??cych pracow-
nikowi uprawnieniach, pomocy w
kompletowaniu dokumentacji, po-
twierdzaj??cej jPgo uprawnienia -
s?? niezh??dne do osiagni??c;a stanu
efektywno??ci prawnej.
Postulowany i oczekiwany stan
efektywno??ci spo??ecznej to stan
opt
lma\!7aeji wynik6w zar??woo w
sferze interesu indywidu'??lnego, jak
i w sferze interesu spo??ecznego. In-
teres spo??eczny' nie mo??e by??
sprzeczny z interesem indvwidu-
alnym, nie mo??na reallzowa6 inte-
resu spo??ecznego kos7tem interesu
indywidualnego. Jednak??e w inte-
resie spo??ecznym le??y na pewno ta-
kie zaspokajanie interesu indvwi-
dualnego. kt??re prowadzi do two-
rzenia dodatkowych 'warto??ci w
DOstacl cho??by bud.zenia nowych
JAN PAWEt GAWLIK
SPRAWA KOTA
K arol Kot jest dla mnie nIew??t-
pliwym psychopat??. Cz??owie-
kiem o przewadze emocji nad
o??rodkami kontI"oli - o bujnie
rozwini??tych upodobaniach sa-
dystycznych i daleko posuni??tym
indyferentyzmie moralnym. Ale wie_
lu ludzi kryje podobne sk??onno??ci,
b??d?? ca??kowicie t??umione b??d?? ewo-
kowane z umiarem i. wLelu odzna-
cza li?? przy tym moralnym indy-
ferentyzmem, a przecie?? tylko Kot
siedzi na ??awie oskar??onych i tylko
Kot wyr6??nia si?? bezsporn?? odr??b-
no??ci??, poniewa?? poszed?? dalej - o
krok, o wiele d??ugo??ci? - od ewen-
tualnych na??ladowc6w. Karol Kot
sta?? si?? w ten spos6b klinicznym
przyk??adem oddzia??ywania wielu u-
jemnych spo??ecznie podniet i uwa-
runkowa??, kt??re z odpowiedni?? po_
wag?? nale??y analIzowa??. Jest wi??c
psychopat?? (co nie przes??dza jeszcze
o zdolno??ci lub niezdolno??ci kiero-
wania w??asnym post??powaniem i
zwi??zanej z ni?? zdolno??ci odpowia-
dania za czyny), a wobec tocz??cej
.I?? w??r??d psychiatr??w dyskusji o e-
tio1oeli psychopatii - poparciem te-
zy o znacznym wp??ywie ??rodowiska
i wychowania na dynamik?? rozwoju
procesu psychopatycznego.
Najbardziej frapowa??o przy tym
pytanie: dlaczego zabija?? - a ponie-
waf oskarfony nie udziela?? w tej
mierze dostatecznIe jasnych odpo-
wiedzi, spekulowano na r????ne spo-
soby, najczG??ciej pos??uguj??c si?? nie-
co o??mieszaj??c?? stylistyk?? behawio-
rystyczn??: poprzez rpis lub wyrwa-
ny cytat pr6buj??c okre??lit: mental-
no???? i spos??b my??lenia.
Ale Kot wbrew temu co si?? pi-
lZe, reaguje w wi??kszo??ci przypad.
k6w naturalnie. RE'aguje tak po-
przez przygniataj??c?? go anomalI?? I
ogromne, b??df co b??d??, ci??nienie
procesu, oddzia??uj??cego z przemo??n??
si???? na ??wiadomo???? i samopoczucie
20-letniego ch??opca. Reaguje, jak re-
agowa?? moie cz??owiek jego pokroju
- w jego sytuacji. Stara si?? b
'??
rzeczowy, spokojny. rzetelny, stara
i?? zachowa?? dystans, ale jego po-
budliwo???? psychomotoryczna zbyt
cz??sto krzy??uje te plany i zdarza si??,
??e spokojny, rzeczowy, cz??sto u-
??miechni??ty Kot 1!'aci nagle wI}teil:.
Staje si?? apatyczny i przygnE;'blOny,
albo wpada w dziwny na granicy
szoku stoj??cy rezonam. Pobladla
twarz pokrywa si?? plamami. nast??- .
puje wyra??ne rozkoJarzenie. me-
zdolnr;?? konccntracji, a S??d zarJ:??-
dza przerw?? nieJ:b??dn?? do przywro-
cenia r6wnowagi.
Bywaj?? w rzeczywisto??ci tego
procesu chwi:e. s.lczeg61nie przejmu-
j??ce, gdy jedna z ofiar m??drze
z
godnoSci?? relacjonuje przebieg n::J.,-
padu i okoliczno??ci konfrontacJi
potn.eb, nawyk6w, aktywizacj?? pod-
miotu interes??w indywidualn)'ch.
Stan ten mofna, jak si?? zdaje, o-
si??gn???? poprzez, z jednej strony,
raejonaUzacj?? form i .metod une-
czywistniania praw pral:ownika.
Z drugiej, poprzez dba??o???? o uzys:d-
wanie wraz z urzeczywistnianiem
praw pracownika i poprzez to urze-
czywistnianie - pozytywnych od-
dzia??ywa?? wychowawczych; w sto-
sunku do samych pracownik6",v.
aktywizuj??cych si?? spolecznie,
wd,a??aj??cych si?? do samorz??dnego
dzia??ania, decydowania o wlasnvch
sorawach, zarz??dzania nimi; w sto-
sunku do ogniw administracyjnych
w zak??adzie pracy i poza nim, prz:..-
swajaj??cych nowy. socjalistyczny
styl w stosunkach pracy, polegaj??-
cy na powszechnym wyst??powaniu
sytuacji, kiedy pracownik, by zre-
alizowa?? uprawnienia, nie musi wal-
czy?? i zabiega??, nie spotyka k??6d na
drodze do tych uprawnie??, lecz s'po-
tyka si?? z postaw?? wychodzenia na-
przeciw, rzetelnej Informacji, po-
mocy. Rezultaty tych oddzia??yw':l.??
wychowawezvch dwukierunkowych
- w odniesieniu do obu podmio-
t??w stosunku pracy - powinny zna-
le???? wyraz tak??e w postaci zlikwi-
dowania fr??de?? spor6w i konflikt??w
i nierespektowania praw pracow-
nika na terenie zak??adu pracy.
I wreszcie - winno nast??powa??
torowanie drogi nowym koncepcjom
organizacji i wykonawstwa. nowym
komtrukcjJm legislacyjnym poprzez
wnioski z do??wiadc7e??. uzyskiwane
w toku urzeczywistniania praw
pracownika, zweryfikowane i uog
l-
nlone.
Spo??eczna - a takle s1anowi??"a
jej nieodzown?? cz?????? sk??adow??
prawna - efektywno???? udzialu w
urzeczywistnianiu praw pracownika
jest zale??na od szeregu uwarunko-
wa?? o charakterze spo??eczno-orga-
nizacyjnym i prawnym. W??r??d
("pani ma dobr?? pami????, pani Lew-
kowska, ale my ai?? jeszcze spotka-
my i ja pani w??wczas reszt?? tej far-
by wypuszcz??"), albo gdy w oczeki-
waniu na przyj??cie S??du przez par??
dobrych minut stoi naprzeciw siebie,
patrz??c sobie w oczy, dwoje ludzi, z
kt6rych jedno zrobi??o wszystko lub
prawie wszystko dla uratowania
drugiego, i?? drugie, g??uche na wo??a-
nie przyja??ni, niezdolne do wyrze-
cze?? i opanowania brn????o dalej -
a?? do tej sali. Rozegra?? si?? mit:dzy
nimi dramat mrOrzny i ostateczny,
pe??en czu??o??ci i dobroci, gwa??towno_
??ci i potrzeby rkiE'??znania, gdzie naj-
lepsz?? wol?? kobiety coraz wyra??niej
wypiera??a okrutna ??wiadomo???? ko-
nieczno??ci, Uleg??a jej w ko??cu, zna-
laz??a si?? po prawid??owej i ludzkiej
stronie p r z e c i w m o r d e r c y,
niszcz??c zapewne wszystko, co wy-
dawa??o jej si?? warto??ci?? i nadziej??.
Pozosta??a sprawa godna Dostojew"
skiego i par?? minut milczenia w
chzy tak pe??nej, ??e nieomal ostatecz-
nej. Bywa??y chwile jeszcze trudniej_
.ze gdy przed S??dem. wezwani u-
rz??dowo w charakterze ??wiadk??w,
pojawili si?? rodzice oskarfonego, na
kt6rych Kot zareagowa?? najmocniej.
najbardziej dramatycznie. By?? bar-
dzo przygn??biony, wyra??nie przy-
bity - przez par?? minut rozgrywa??
li?? po tamtym dramacie dramat je-
Izcze pe??niejszy, gdzie wszyscy. kt6_
rzy w nim uczestniczyli, opanowy-
\vali wzruszenie wyros??e na uczuciu
grozy - zanim niewysoka. ??miertel_
(Ci??g dalszy na str. 10.)
r
t
-
f
:)D.,
./,
',,1
, ,
"
.
'<
'.
??.;.t.
'. l,"??-'
f ,",,':,O<
..- :"
??
....
,:
':
-<
,
-:, .-.
'".i<,.-J$
........"
""',
1
... :
:t z, ' ,
,
..-::
.,;,
'??r' ...
:
..
l'
..,.'"
, ',
',. >!
"
. .
>tt:!:v_
8??,
.
{.-":-
..
_'" 1",\ _<.... ,,..':
..... ."
", .. ..,",' ,'" <.'"
, .. i
; '
:
"'
.".
:. '-' .".11
'4
'f'
JANINA REBROW-BERDAK Owali
tych uwarunkowa?? wskazaf: nale??y
zasady organizacji przedstawiciel-
stwa zak??adowego, jego fachowo??l:,
gwa.rancje swobody i niezale??no??ci
organ??w zwi??zkowych w zakresie
sp"??nianych czynno??ci, formy t
metody \\ykonywania przez or-
gany przedstawicielskie zada?? w
sferze praw pracownika, w szczeg61-
no??ci" za?? kolektywno???? i jawno
dzia??ania.
Zagwarantowaniu spo??ecznej e-
fE';tyw'no' ci udzialu przedstawi-
cidstwa zak??adowego w urzeczv-
wistnianiu praw pracownika s]u-
??y przede wsz
'stkim "przE'dstawi-
cielsko????" tego o
ganu. jego zdol-
no???? do reprezentowania autentycz-
nej opinii za??ogi zak??adu, z.dolno????
do uz).'skiwania i kszta??towania ta-
kiej opinii.
Organizacyjne zapewnienie tych
cech zakladowego przedstawiciel-
stwa pracowniczE'go sta,nowi?? mog??
i stanowi?? tryb kszta??towania jego
sk??adu osobowego (wybieralno???? l
odwo??ywalno???? cz??onk??w). jak r??w- .
nief wp??yw bie????cy pra.cownik??w,
cz}on!{??w za??ogi zak??adu pr
cy, jalt
r6wnie?? cz??onk6w zak??adowej orga-
nizacji zwi??zkowej na dzia??alno????
organ6w przedstawiciel
kich. oraz
odpowieGzialno???? czlonk??w organu
przedstawicielskiego za sw?? dzia-
??alno???? w tym charakterze.
*
Jest zjawiskiem niew??lp1iwie po_
zvtywm'm. ??e zwiazki zawodowe
co
az b1rdziej dba j?? o dokonywanie
oecn efektywno!;.'i swego dzia??ania
??e ?ostr
egaj?? dialektvczne oowi??
zama mi??dzy zagadnieniami mode-
lowymi a p
aktvk?? cOdziennych
po_zvna??, V 1 s7'1k to s?? wla??nie sp'ra-
W" d
"'vdui
ee.
1\:??\ZJ:UJERZ K??n:OL
ZYCIE
Nr 804
LITERACKIB
Str. 3
/ZL_1967_XVII_804_25_06_nr_26_str_004.djvu
'AW
r. JASIENIC
(52)
",.
RZECZPOSPOLITA OBOJGA NAROOOW
CZ??
?? II
CAL MITATIS RE GNU M
"Wszystek ten pomlenlony ma??orosy'skl
kraj" wraz z Kijowem po wieki wieczne po-
zosta?? mia?? "w stronie Ich Carskowo Wieli-
czestwa". W uroczystych s??owach zatwierdzo-
ny rozbi6r, to nie ca??a jeszcze tragedia Ukrai-
ny, niedawnej kandydatki na Trzeci Nar??d
federacyjnej RzeczYPospolitej. Osobny punkt
traktatu zajmowa?? si?? niekt6rymi obszarami,
pozostawionymi "wielkiemu hosudarowi Jeg::>
Korolewskomu Wielicze1??wu" na prawobrze.i:u
Dnieprowym. ,,2as7??a trudno???? o tych zruj-
nowanych horodach i miastach. kt??re od mia-
steczka Stajek w ni?? Dniepra po rzek?? Ta
-
min??" le????. Postanowiono, "??e te miejsca zo-
.tawa?? maj?? puste tak, jako teraz s??".
Rzeczpospolita zyskiwa??a sum?? ItU czter-
dziestu sze??ciu tysi??cy rubli i przymierze
przeciwko Tatarom. Zaraz w roku nast??pnym
poszed?? na nich Wasyl Golicyn, lecz zmarno_
wa?? tylko wojsko w stepach naddo??skich
i powr6ci?? skompromitowany. Nie podnios??o
jego powagi skazanie i stracenie hetmana ko-
zackiego Samoj??owicza, oskar??onego o zdrad??.
Uk??ad, zwany Potocznie "pokojem Grzy-
mu??towskiego", zapewnia?? pr.??wo
??awnym
ob)"Watelom RzeczypospolitE'j r6wnoupraw-
nienie. Katoliccy poddani car??w td cieszy??
si?? mieli "wszelk?? wolno??ci??". Ka??da ze, stron
zyskiwa??a wi??c teoretyrzn?? mo??no???? mleS7a-
nia si?? w wewn??trzne spraw.y
ontrahen!a.
Korzysta?? z niej m??g?? oczywI??cie tylko sil-
niejszy.
Bardzo oryginalnie pojmowano wtedy w
Moskwie "wszelk?? wolno????" dla ??acinnik??w.
W siedem lat po zawarciu traktatu pewien
podr????uj??cy w sprawach maj??tkowych szlach_
cic spisa?? ciekaw?? "relacyj?? ze Smole??ska".
Wojewoda Go??owin, szwagier carski, katoli-
k6w "nie tyl/>;o w cho??opy sobie obraca, ale
chrzxi?? si?? ka??e, jako pogan cm". To s
n:o
spotyka szlacht?? Rzeczypr-;
olit
j, przYJez:
d??aj??c?? do krewnych w odwledzmy. Czeladz
jej zapoznaje si?? z knutem, sami panowie
z pracowni?? kata. Lekkomy??lny jezuita litew-
ski, kt??ry zbytnio zat??s"'ni?? do ojca. trafi?? na
"pytki", potem go przym.usowo ?chrZCZO!lO
i wy??wi??cono na popa. Jl.lIeszczanm naz
ls-
klem Romanowicz, ostatni ju?? papista na Jed-
nym z przedmie???? smole??skich, ,wzi??ty zost
??
na tortury gdzie go pytano "Je??li nie wie
o potajemC:ych katolikach". swobodzie bu_
dowania ko??cio????w mowy me by??o.
Wojewoda Go??owin, ufny w wysok?? pro-
tekcj??, tyranizowa?? tak??e prawos??awnych,
wymusza?? okupy i ??y?? jak udzielny ksi??????.
21e na tym wyszed??, kiedy w marcu 16:14
roku nagle zjawi?? si?? W Smole??sku sam car.
kt??ry "nic nie respektuj??c na szwagierstwo
swoje z pomienionym wojewod?? zesz??e... ka-
za?? go knutami bi??" I zdegradowa??. Surowy
post??pek nie mia?? jednak na celu utwierdze-
nia tol.r"neji rf'liNiJncj. Jednoczc??nie ukaza??
si?? bowiem uk-- monarszy zabraniaj??cy
szlachcie smo]"??5 lej trzymania czeladzi za-
gran
eznE\j, a to "dla zdrady". Kaldy winien
wi??c by?? nie7\v??oeznie si?? przechrzci?? "na
rusk?? ,tiar??". Widocznie gwarancja taka wy-
starcza??a w??adcy, ld6ry nieco przedtem oso-
b:??cie przyj???? w Moskwie zbieg??ego z Nie-
wie??a Niemca, artylerzyst??. i "przed sob??
kaza?? mu indzinigerskie sztuki ukazywa??".
M??ody, odznaczaj??cy si?? olbrzj'mim wzro-
.tem I tak dziwnymi obyczajami car nosi??
imi?? Piotra. By?? jut wtedy Jedynow??adc??, bo
jego starszy brat przyrodni, niedo??????ny I-
wan V, teoretycznie "pierwszy car", poprze-
stawa?? na tytule, Zofia za?? zosta??a zes??ana
do klasztoru.
Pok6j Grzymultowsklego zawarto jerlnak.za
jej regencji, kiedy niepodobna by??o przew!-
dzi
, kt??re z rodze??stwa we??mle g6r?? na
Kremlu
Grzymu??tawskl I Ogi??ski lygnowaIi uklad.
Nale??a??o go jeszcze ratyfikowa??. Moskwa od-
mawia??a uderzenia na 'Tatar??w. zanim to nie
nast??pi, kr??l liczy??, ??e ??decydowane zwyci??-
stwo za Dniestrem pozwoli uchyli?? si?? od
z??o??enia podpisu na dokumencie.
Ruszaj??c w roku 1686 lila po??udnIe wi??d??
Jan III wojsko liczniejsze znacznie i iwiet.
niejsze od armiJ, kt6r?? przed trzema laty za_
prowadzi?? pod Wiede??. Kraj zdoby?? si?? na
wysi??ek, kr61 sk??oni?? go do tego niebywa????
energi??, a przy??o??y?? si?? te?? czterystu tysi??ca.
mi z??otych ze swej prywatnej !lzkatu??y. W
ostatniej niemal chwili zachorowa??, przez co
wymarsz op??fnil si?? o miesi??c. Tymczasem
h??tmletyzuj??cy politycznie hetmani nie potra-
fiU nawet ustrzec karno??ci w obozie.
Ostatni?? wielk?? wypraw?? Jana III przy.
r6wnuj?? historycy do moskiewskiej kampanil
!\apoleona. n6??nica polega??a przede wszyst-
kim na tym, ??e cesarza Francuz6w gn??bi??
mr6z. a kr??la polskiego skwar. Trzeba by??o
niewolniczo trzyma?? si?? Prutu, bo dop??ywy
jego powysycha??y. Podpalony przez nieprzy-
jaciela step zla?? gorljcem wok6?? kolumn ma.
szeruj??cych mozoltJie, a beznadziejnie d??u-
gich, bo kto szed?? w po??a dzikie przewa??nie
i bezludne, ten musia?? wl
za lob?? ogromne
tabory z zaopatrzeniem.
Podobie??stwo pomi??dzy wspomnianymi
dwoma operacjami wojennymi polega??o na
tym, ??e wodzom ich nie uda??o si?? zmusi??
przeciwnika do przyj??cia rozstrzygaj??cej bit-
wy. Jan III zaw??dr
J\va?? bardzo daleko, a sta-
cza?? t)'lko potyczki. Walczy?? nie z \\Togiem,
ale z terenem, kt6rego nie 7na??. M-apami po-
s??ugiwa?? si?? Iystematycznie, lecz by??y o
e
wtedy o wiele gorzej ni?? niedok??adne. Nie
m6g?? przewidzie??, ??e na lewym brzegu Prutu
zagrodz'l mu drog?? przeszkody nie do poko.
nania dla ci????kiej kolumny. Dragoni w trzy
ani przerzucili most, wojsko przesz??o na brzeg
priiwy, lecz oznacza??o to zej??cie ze strategicz_
nel osi marszu, wsltazuj??rej Budziaki. J
szczo
g::>r7ej odhi??a si?? na przedsi??wzi??ciu ??mieszna
mizeria 6wczesnej hjcz1J.C??ci. Wiadomo??ci
przywozili go??c'y konni, kt??rzy zazwycz
j
??pieszyli si?? bard7o. czasami mdleli i mani
nawet z wyczerpania...
Kr6l zaj???? Jassy, dotar?? na pola ceeorskie,
zostawi?? je za sob?? i szed?? dalej ku Gala,czo-
wi. Ci??l(le szuka?? przeciwnika, walnej bitwy
7 nim. 2 wrze??nia uleg?? namowcm rady wo-
jennej. zawr6ci??. Tego samego dnia Austriacy
zdobyli Bud??. Jan III dowiedzia?? si?? o tym
6 pa??dziernika.
Ze wszystkich zap6r, jakie pi??trzy??y si?? na
jego drodze dziejowej, najgorsz?? niew??tpliwie
by?? stan wewn??trzny pa??stwa. Program.mo??-
dawsko-dunajskl wymaga?? ci??ugotrwa??ego, sy-
stematycznego wysi??ku. 7.awistni i nierhc;t
li
zmarnewali rok 1634 i 11;85, kt??re mog??y Si??
.ta?? etapami wiod??cymi do rozgryw'd ko??-
cowej. Id??c :ra po??udn!e kr??l umacnia?? stare
i budowa?? nowe forty, db<:?? o zaplecze Po-
wmny to by??y zrobi?? zaprz
asL
zone la
a
w skali ju?? nie techn' ki wOJenneJ, lecz hi-
storii. Ale wy??ar??y one ty:ko re
LI ,
si?? "...1-
kiego wodza. .
f',ie mo??na ju?? by??o uchyla?? si?? d??uzej od
ratyfikacji pokoju z Moskw??. Jan III P9-
twierdzi?? przysi??g?? straty, jakich dozn
??o pall-
Itwo za czas??w jego poprzednika. Wzi???? na
.Iebie moralny i polityczny ci????ar ostatecz-
nego zrzeczenia si?? Smole??ska I Kijowa. Po-
st??pi?? inaczej nie m6g??, po nieudanej. kampa_
nil trwa??y pok??j z Moskw?? stawa?? Si?? abso-
lutn?? konieczno??ci??.
I w tym po??o??eniu nie odst??pi?? jednak c.d
celu, zasadniczego w jego poUtyce wewn??trz-
nej. Podczas uroczysto??ci kr6lewlcz Jak.ub za
zgod?? rady senatu za:??ia
?? pod. baldachimem
obok ojca. zara".: po n'm poc:awa?? pos??Ol?
mosldewskim d??o?? do uca??owama. Zn
laz?? Slq
s??owem w zasi??gu majestatu, aczkolwIek na-
.t??pc?? tronu nie by??.
Odby??o si?? to w grudniu 1686 roku. VI bar.
dzo kr??t l {j czas p????niej nagle, zamaJ
c
Y??a
Jakubowi okazja zaj??cia pozycji znaczme lep-
szej ni?? ta pod baldachimem ojc??wskim.
8
marca zmar?? Ludwik Hohenzollern, LudwIka
Karolina z Radziwi????6w zosta??a wdowq. Kan-
dydat??w do jej r??ki nie zabrak??o, lecz kr6-
lewicz wzi???? g??r??. W czer
'Cu og??osz0D:0
-
r??czyny. W razie ??eh ze1"????'anla oblublemca
utracl?? mia??a wszystkie swe dobra na LI
-
wie na co podpIsa??a cyrograf. 10 slerpma
wzi????a ??lub z "Parysklem neubu-rsklm". Ka-
rolem Filipem bratem cesarzowej. Obrzc:d
odby?? si?? w 'berll??sklej kaplicy poselltwa
austriackiego. WIede?? i Brandenburgia zwal-
cza??y w tej sprawie Jakuba, kt6rego popie-
ra??a Francja, spragniona poprawy stosunk6w
z Janem III.
Intrygi mi??dzynarodowe odegra??y na pewno
znaczn?? rol?? ale sama Ludwika Karolina td
nie by??a potuln?? owieczk?? ani lIUjk??. Alojzy
Sajkowski odnalaz?? Ust jej. !l??
gi, pisany. W
tym w??a??nie czasie: "O ksl??zneJ Jej, MPan!e.!
naszej plotek sila niepi??
mych prawi?? ludzie
i trudno im "g??b?? zatka??". Ksi????e neubursld
odznacza?? sI?? urod??, zdecydowanie g6rowa??
w tej mierze nad niepozornym Jakubem.
Osobiste gusty m??odej pary zawa??y??y na hI-
storii i to ci????ko. . .
,Ju?? po raz drugi marlat RadzlWln
y
wzburzy?? nasz !lej m, lecz w spos??b "A.klem
odmienny ni?? za dni Barbary. Ogromna wl??k-
IZO???? szlachty uzna??a obraz?? kr61a za w??asn??.
Ha??as by?? tak wielIti I gro??nr, .??e now
elek-
tor, Fryderyk III, ostentacYJme j???? Si?? wy-
piera?? uczestnictwa w aferze. Po cichu za
spiskowa?? z magnatami, kt??rych katastrofa
zamierze?? Sobieskich uradowa??
sz
z
rze.
Byli tacy i w Koronie, .leez naJPot??!-n:ejs!
trz????li Litw??. Wojs
a Sapieh??w obsadzl??
do
bra Ludwiki Karoliny.
f
tv"
.'S.. .
F
n:.?? spr
v;y ro;:egr
?? s:c; na
sejmie wa;-
szav" sr.im ktl/ry \. ??adys??aw Kcnopczy??sid
naZ\"a?? Z
'J' ,,"e "r' "..1'01 -:niejs'''r!11''. L:opro-
"acjz-ni r:o re ']'unnil:y ',??.a. ja
. Ste-
fe.n Bidzil 'd, 'ali co R n.e
"acJl:
o
prr ;tu do ,.:.1\' c lk:l zawLl??c:e
i ci.u o bl'l n I (., .uJ pl.'LJ z
r.vun ern. N
mc
s
?? to nie pr.oJl..".o. ,> .J.. czasy, kle
y
rz??d - t:vm I n. li( .L..II. W o
oble
na ,dzielnieJ wg.> .rola - JUZ n e poci??ga??
zdra'c??w do (.jpc .L":_;aln
d. ty??-;o pakto-
wa?? Jz nimi jak z r??v"nor??
dn?? pot??g??".
Za spraw?? Sapieh??w, przekupionych przea
Neuburczyka i Brandenbu
gi?? - p03e?? z Lit-
wy f'zo??k(..wski leP'ra?? sejm.
r ziC;ki bif'
UJ; i ndrzejcwi Chryzo
to-
mowi Za??uskiel.lu wiemy dok??adnie, jak wy-
gl??da?? Izczyt magnackiego c:vnianu. Szolkow.
ski powiedzin?? "VE...J" :n marca 1689 ro:tU,
lecz raczy?? pv\V16ci?? do izby z o??wiadcze-
niem ??e po.l:\.ala tyl':o na'tc;pnego dma ??e-
gna??' k'r??la. l-ierws.oego kwietn
a zacz????a si
sesja o godzinie pie
'VJszej po po??udniu a trwa.
??a do drugiej po p????no,y, 'Nic si?? tam nie
dzia??o, blko ,wci???? s??ano pose??.stwa do Szo??.
kowskiego, aby wraca??, nikt Jednak nie u-
mia?? go ::na1ez??. Pos??a?? kr??l cio
vojewody
wile??skiego (Kazimierza JanA Sapiehy), za-
klinaj??c go na wszystkie ??wiC;to??ci, by nam6_
wi?? owego Szo??kow' 'dego do powrotu I do
przywr6cenia czynno??ci sejmu. Wojewoda od-
rzek??, ??e zgo??a nie ;,vie, gdzie jes
Szo??kov.:skl,
i nie widzia?? go od trzech dni. Wled
lano Jed-
nak na pewno, :te 6w pose?? by?? u wojewody
w nocy wi??c ten ostatni jest przyczyn?? zer-
wanIa
ejmu... Wreszcie podskarbi litewsl;tl
(Benedykt Sapieha) obIpca?? przyproWadzl6
pos??a; poszed?? i wiC;cej nIe wr6ci??".
Szczeg6lnie warcholi?? wtedy w Izbie zaprze-
dany SapIehom podkomorzy wile??ski Kazi-
mierz Stanislaw D??browski, sprawca zerwa-
nia poprzedniego sejmu. Ju?? nad ranem
stronnik dworu biskup Konstanty Brzostow",:
_ki odezwa?? si?? do?? zupe??nIerzeczow:>: "Wa??_
pan zawsze jeste?? przeciwJto kr6lO\v1". Na to
dzielny podkomorzy, dawny porucznik hu-
sarski, bluzn???? wyzwlsk2.mi i uderzy?? infu??a..
ta. Kt6ry?? z senator6w wyrwa?? szabl?? z poch-
wy, to samo zrobi?? zaraz D!'I
rowskl. Naza-
jutrz prymas :Micha?? RadzleJowski ob??o??y??
ko??cio??y stolicy interdyktem.
2 kwietnia !lejm rozszed?? si??. Na po??egnani.
kr61 pokaza?? senatJrom uzyskan?? przypad-
kiem (a mo??e przez Iizpieg6w?) notatkI: rezy-
denta brandenburskIego: "pisze tam Bran-
denburczyk, ??e Sapiehowie d?skonale pro-
wad7?? rzecz i ??e ju?? im wyp??aci?? pewn?? sum,
pieni????n??".
Skor'1czy??o si?? na wyrzuceniu owego rezy-
denta z Warszawy.
31 marca wykonano jednak pewne postano..
w:rnie L
rw
o sejmu. Wyrokiem j
g
s.??-
du stracony zc;,a?? na nynku star
mleJsklm
w Warszawie Kazimierz ??.yszczy??skl. Pocz??t-
kowo 7.anosi??o si?? na widowisko
a:dzo okru
;
ne: kat wyrwa?? mia?? skaza??cowI J??zylt, palII.:
r??k??, kt6ra napisa??a blu??nie.rcze s??owa: ,.I
oga
nie ma". Jan 111 w;??m6/l??. ze Lyszczy??sk,ego
??c.Pto mieczem. f'l
si?? w Warszawie
Nlr rOlumie - to dohrze - tamte/:'o kO!lZrnaru
t??usta rnU73 roz!)art:!. w??"??d r.??orony('h ??u
ter
Jrdv hlslO1'JJ rnistrz)'nl z komin??w pochodni??
idz
c po horyzoncie
LOT
Bu??ane konIe p??awi?? w PiIlcy,
pastuchy ch??opcy nagusie??ko.
\\" srcbrnym strumieniu ksi????yca
rzeka pe??na wir??w w zakosach.
Wiatr w wiklinach przysiad?? zm??czony.
Nie('h odpocznie.
Na orga.nkach koniuch gra nut?? skoczn??.
n:onir podnios??y grzywy
. przebieraj??c nogamI.
Zosi
\>dbleg??y konie mil wicIe
Kare,
bu??ane
I gniade.
Z nimi m??odo????
jak mgnIcnic.
Ten p??ytki sen
pIU'h na nodzie
a hvojr wlosy slony rle??
kiody 11'0 wiatr 0(1 morza rhlodzi
rvba Ilrn'ml'n??/a na skos ci!l;zy
p
:cc na piasku slllug?? kre??li
!IlU wzblcra krwi??
o brzeg??w zielonpj l??ld
konicz mIeczami tkany.
Nii:stratowany wyraj.
Chmury wysokIe.
Czajki 'I'J cz??.
Sygnaturld przy??piew.
Czarny Las.
n,browlca.
1\IIn????y ??ata.
2a.J.!
/ZL_1967_XVII_804_25_06_nr_26_str_005.djvu
N arzekacie na koniec wieku
zji? Twierdzicie, :te mi-
n???? czas wi??z-anej mowy I
subtelnych metafor, a milio-
ny konsument??w w sam-ba-
h. "Mass-Culture" od arcydzie??
wycyzelowanej wersyfikacji wol?? te
Itrz??py j??zyka ??wier??literackiego,
jakie mo??na dos??ysze?? poprzez zgie??k
big-beatu? Pytacie o poet??w wiel-
kiej popularno??ci, takich, kt??rzy by
jak przed stuleciem, w pokoleniu
wielbicieli Byrona czy Wiktora Hu-
go, byli na ustach ka??dego? Jest ta-
ki poeta, znany i g??oony w kilku-
dziesi??ciu krajach ??wiata od dob-
rych kilku lat (a sam lat ma w og??le
trzydzie??ci trzy). Nazywa si?? Jew-
gienij J ewtuszenko.
Znaj?? przecie?? i w Polsce to na-
%\\'isko dziesi??tki tysi??cy ludzi. I u
nas szybko rozpowszechnia?? si?? roz-
g??os Jewtuszenki oraz wcale grun-
townie zd????y?? si?? ju?? utrwali??. Jest
to rozg??os poety, do pewnego stop-
nia tak??e jego wierszy, i tylko w ni-
k??ej mie,ze rozg??os jego poezji. Bar-
dzo wielu ludzi na zapytanie-has??o:
"Jewtuszenko?" odpowie - "Babi
Jar", "Spadkobiercy Stalina" (o tyle
w dodatku ??atwiej, :te w??a??nie te
wiersze Izczeg??lnej uwadze zaleca
nowo wydany u nai ..Ma??y l??ow-
nik pisarzy narod6w europejskich
ZSRR"); ale bardzo niewielu zacy-
tuje z Jewtuszenkl jakie?? "pi??kne
miejsce", jak???? fascynuj??c?? prze-
no??ni??, czy cho??by po prostu %gra-
bn?? strofk??. Wiadomo kto pin.,
wIadomo o czym, stosunkowo naj-
mniej si?? wIe I m??wi - jak pIsze
Jewtuszenko.
Tak jest ze a??aw. .Tewtuszanltl nie
tylko w Polace, tak jest na ca??ym .wla-
cle. Poszczeg61ne je??o wlenu l' przyj-
mowane na tej samej z..adzle, co ko-
lejne jego podr6
e, wywiady, artyku-
. Iy w zagranicznych pismach, nlezupel-
nie zreszt?? literackich (cho??by cy,kl W
..Observerze n , w ..L'Expres. u , wYwiad
dla "Guardlana", dla "Splegia"), co Iza-
roko znane I komentowane - jakby o
,wlazdora filmu czy ptolenkl chodzIlo
- perypetie jego Osobistej biografII.
Raz powt6rz" wiernie, co Jawtu
ko
powiedzlai, raz przekr??c??, albo I wr,ca
afa??szujl!; pUblicity, I:wlaS%Cza J],a Za-
Chodzie, ma Iwoje twarde prawa I nla
zawsze mile konsekwencje. Autor wler-
ua o ..czarnej prasie" m??
nle Im jed-
nak stawia czola. Jewtuszenko dyskutu-
je z young angry men, Jewtuszenko fo-
togrllfuje si?? z bohaterem Hemlnlwayo-
wsklego "starego czlowleka", na wyst??p
autorski Jewtuszenkl przychodzi Mac-
Namara, Jewtuszenko W dlalol\1 l: Ro-
bertem Kennedym, od kontynentu do
kontynentu rozlegaj?? si?? echa epllra-
matu por6wnuj??ceKo Jewtuszenk, I
Dolmatowsklrn. Jewtuszenko jest w mo-
dzie, o nim m6wl si??: dobrze, bardzo
dobrze albo I tle, ale zawsze obflole
I pelnym glosem. ChwalI! Kil na Zac??jo-
dzie. ganl??j go 'j??!f,O rodacy; ganll! 10
w Chinach, jelCo r6dacy go broni".
Jewtuszenko na SyberII, Jewtuszenko
w Pary
u, Jewtusz('nko na ldto - z
Iloma? Tej Intryguj??cej liczbie mno-
giej klan la si?? Galczy
sk.i. Irlasyk zle-
lon91t
le??0 b
torYilU1l
Siwa malpka, ewa,
G6rnym Nilem p??ywa.
Kluczykami dzwoni.
Placz?? faraoni.
FaraonI zreszt?? plakaliby dopiero nad
nast??pnym dwuwierszem, kt??ry zamiast I
no da??e. jesll s nim le
ala,
ona wiekam prlnadle
a??a.
pObrzmiewa ju
nie Ga??czy??skim, lecZ
prawie l\1arczy??sklm:
Bo nawet w nocy n nowiu w ??o
nlcy,
na wp??l przytomna,
Powolna faraonowi,
nal??f
a!a ju
do potomnych.
Frywolno??ci nie bralmie i p6
nlej ku
ozdobie pol,kiej parafrazy. Bo prze-
cie! Jewtuszenko nie ujawnia - z po_
ytkiem dla zamys??u wieroza - takich
na prz:\o'k??ad U1t
'mnych epizod??w z po-
ycla mai??E "'kiego Amenhotepa I Ne-
frctete: ..Na Boga, ja!'...e mia?? "O???? jej
w chwilach pelnego oddama.....: ..Lu-
strowal kufry I szary, spogl??dal wok61
z gorycz??..." (Ramzesi?!); ..Nie dziw,
e p6tmej szukal zwady i w lo
ku nie
ukQ'wal zIO??cl......
R6wnle liberalnie b??dzIe dalej I da-
lej. Wzmlanlra o Awicennle przemie_
ni .I?? w zwrot "poddanych podatkami
n??kal", na miejscu ryClwan6w zjawi??
.1,= ..ewidencJe", za?? ..stos" oraz "inde-
ksy" b??dl! ju
tylko bezinteresown?? pre-
miI! dla czytelnika. Zasobu ofiarowanych
rOlyjsklemu autorowi z I??cie sarmack.
.zczodro.cl. innowacji dope??niaj?? po-
nadto takle Iposoby spolszczanie, jak
W wenie optsujl!cym szyj?? Nefretete.
Jewtuszenko:
I lIZel wygib 1zumllonnyj.
MandaI1an:
I szyj?? tak jako?? wygl??tl!,
tak jako?? nad podzIw d??ug??.
Wida?? I w kr??lestwie poezji da
II?? odr????ni?? po???zj?? i proz??. Proz??
??ycia poetyckiego jest lojalne do-
konywanie przek??adu - i m??wi??c
nawiasem taki lojalny przek??ad
wi???rsza o Nefretete mia?? redaktor
tomik, u do dyspoz)'cji: na tych ??a-
mach og??osi?? go kiedy?? Tadeusz No-
.wak (w nrze z 5 IV 64). Ale poezj??
poezji stanowI taka zabawa literac-
ka, jak?? na biurku redaktorskim
Andrzeja MandaIiana z??o??y?? t??umacz
Andrzej lVIandalian. Nie ma co tai??,
:te dla czytelnika zabawa to wdzi??cz-
na i wcale nie niskiego lotu; jed-
nak??e tylko dla czytelnika powiado-
mione
o uprzednio, czym miano-
wicie ma si?? bawi??, i wyposa??onego
w oryginalny wiersz Jewtuszenki.
Dlatego recenzent ucieszy??by si??,
gd
'by edytorzy na przysz??o
?? zapa-
lali czerwon?? lampk?? przy takich
wierszach, jak od nowa w Polsce
napisana "Nefretete".
Wracaj??c za?? do samego Euge-
niusza Jewtuszenki: zaznaczali??my,
??e trudno s??dzi?? o poecie z tego, co
pisz?? o nim krytycy, tak skrajnie
ro??ne i sprzeczre s?? ich opinie. Do-
dajmy, ??e nie ??ah -" j ocenia?? Jew-
tuszenk?? na pods'awie tego, co na-
pha?? on sam. Kilkana??cie liryk??w
zebranych w polskiej ksi????eczce po-
zwala dostrzec w jego tw6rczo??cl
nie tylko deklaracje, ni
tylko gran-
dilokwencj??, ale i w.'ra??ny, wielo-
warto??ciowy talent liryczny. Co wi??-
cej, ten ostatni przyri??Ea nasz?? u-
wag?? przede wszystkim. Si
l5niemy
po rosyjskie 7biorki poety i obraz
si?? zmienia. Przekonujemy si??. ??e
dla ka??dej opinii mo??na w nich zna-
let?? pokrycie, ??e nieb<:'Zpodstawnie
wytyka si?? wci???? Jewtuszenee po-
wierzchowno????, doratno????, artysty-
czny eklektyzm, ??e mo
na ekspono-
wa?? jego poetycki talent i ??e nie
bez racji nazywa si?? go ..beletryst??
w poezji". Tutaj t/"'"!wali??my auto-
ra poetyckich repo: ta??y z walcz??cej
Kuby spadkobierc?? Niek
a30wa.
Niekrasow zostawi?? po wbie s??awne
powiedzenie, skrzydlate zdanie ro-
syjskiej z
anga??owanej po:>zji:
Poetom mo
esz ty nie byt',
No gra??damnom byt. obiazan.
lVIaks
'ma to dla poet6w r??wnie
zbawcza, co niebezpieczna. O ile
stosuje s;?? ona do ,Jewtuszenki?
Problem polega raczej n
tym, ??e
czasami to on stosuje si
nazbyt
dos??ownie do tej maksymy.
Nie ma po co kr????y?? ostro??nie do-
oko??a prawdy: w przysz??ej historii
sztuki poetyckiej n"??zwisko Jewtu-
szenki b??dzie z
pisane niezbyt chy-
ba wielkim drukiem, nie zawsze w
ko??cu on sam dOF" zabi('F,1, bv tra-
fi?? na kart v taki-so \V!a
n;e pod-
r??cznika. Ale \V prz. sz?? j mono-
grafii radzieeLi, i literatury iako
formy ??wiadoIT'l)f
i spf'kcznej. jako
sposo.bu w)'raiania idei, staw:ania
nurtuj??cych spo??cze??stwo pytat'i,
Jewtuszenko h??dzie n1 pewno jed-
n?? z barwniejszych po.tar! i god-
nych szezel5??lnej uwa1i. Indeks te-
mat??w. kt??rymi zajm{)-va??o si?? jego
nie leniwe pi??ro. h??:lzie wa??nym I
pouczaj??c
"m k:??ta1ogiem central-
nvch spraw epoki, a kalendarium
ukazywania si?? jego wierszy kto
wie czr nie pOlI'o??e naszym wnu-
kern nabra?? poj:??cia o 'POwik??anej
chrcr.ologii tej pulsacji ideowej, w
k!??rpj ??y??o i kt??r?? ??y??o pokolenie
wnuk??w wielkiej rewolucji rosyj-
skiej. Ni ; '??t 1) t"k ma??o, nawet
jak na poet??. .Test to bardzo wiele
jak na cz??ow:eka, kt??ry ma ambicj??
porozmawiania z histori?? in statu
nascendi - i nbbrania wody w usta
podczas tej rozl11,OWY.
1tI'SZARD NOWAKOWSKI
/ZL_1967_XVII_804_25_06_nr_26_str_006.djvu
W roku 1897 "Kurier Co-
dzienny" zaczyna druko-
. wa?? now?? powie???? do;??
ju?? w??wczas cenio:1ego
autora, W??adys??awa Rey-
monta. Powie???? cieszy si?? du??ym
zainteresowaniem, budzi kontrower-
5je i do pewnego stopnia sensacj??.
Jest ni?? "Ziemia obiecana", owoc
pobytu pisarza w ??odzi, dok??d
przyby?? na rekonesani i - zalecane
przez naturalistyczn?? francusk??
"grup?? Medamu" - studia z natury.
Studia okaza??y si?? solidne, podzi-
wia?? nale??y sOCjologiczn?? wnikli-
wo???? autora ..Komediantki". "Zle-
rol?? obiecan??" z czasem przy??mil\
(podobrue jak i inne dzie??a Reymon-
ta) ..Ch??opi", pozycja z wle]u wzgl??-
d6w mniej k??Qpotllw:;\, nadaj??ca lii??
do apologii, I z pewnO??ci?? o niebo
lepsza artystycznie ni?? powie???? o
"polskim Manchesterze". Ale dzieje
recepcji bywaj?? przewrotne; dziA
zaczynamy coraz cz????ciej zerka?? nie
tylko na barwne ludoma??skIe ma-
lowid??o, ale i na chropowaty, roz-
wlek??y, pe??en niekonsekweneyj I
tendencyj budz??cych dpzaprObat,
(antysemityzm) sztych "Ziemi obl
canej". Pisz?? ,.sztych", pQnlewd _
gdyby mi kazano znalef?? analogie
w plastyce - si??gnll??bym do Dau-
mIera, do jego czarnych, gwa??townie
szyderczych i karykaturalnych ob-
raz6w francuskiego mieszczaflstwa
I plutokracji, zawartych w l??lnnych
Iztychach.
W dziejach polskiej "czarnej lite-
ratury" Reymont % ca???? pewno??e:!??
powinien zajll?? miejsce czo??owe,
cho?? obwarowane wieloma ustne-
tenlami. Zacznijmy od pejzaiu, je_
dnego z wielu, jakimi usiana jest
"Ziemia oblecQna". oto ulica ??6dz-
ka:
"By??.. to zbieranina, 'mletnlk WlZ7ft-
II:lch Ityl6w, ItOlowanych przez mura.
rzy, najetona wletyczkaml, obleplon&
utuka terla mi, kt6re wcl??* oblatywa??y.
poci??ta tysl.caro! okien, pe??na kamien-
nych balkon6w. kariatYd, facjatek nlb:r
ozdobnych, balultrad na dachach, wspa-
nia??ych bram, gdzie uwajcarowle w 11-
b"rl1 drzemali w aksamitnych fot.1aah.
l zwyk??ych otwor6w, kt6r:rm1 b??o??o 11-
lIcZJ1e wlewa??o Il?? w Itraszne, podobna
do Knojowisk podw6rza; sklep6w. kan-
tor6w, sk??ad6w. Ikleplk6w n4:dznych,
przepe??nionych brudem 1 tandet..
pierwszorz??dnych hoteli 1 reltaurac)'j.
naJohydnLejszych nynk6w, przed kt6ry-
mi wygrzewali lJ?? na l??o??cu n??dzarz" _
n>.Ulon6w. kt6re przelatywa??y w prze-
pL??knych powozach zaprz??tonych w a-
meryka??ski. rysaki po dziesi???? tysi??cy
rubU aztuka - n??dzy, kt6ra BI
przewa-
la??a ulicami, II Blnyml mitami rozpaczy !
ostrym wzrokIem wiecznego ,??odu".
Op!., mote przyd??
. ma 'ednak
1Ealety: demonstruj. w Ikr6cle I
lyntez1e nie tylko aty?? i lpo&??b ob-
razowania Reymonta, ala 1 proble-
matyk??, o ktbrej chcemy m??wi??.
M6g??by I!!i?? pod nim podpisa?? Zola
- ale n!ezupe??nie; francuskiego pi..
sarza nie p
jonowa??a do tego stop-
nia problematyka kulturowej dezin-
tegracji, wyra??aj??cej si?? nie tylko
&ocjalnymi kontrastami. Kapitali-
styczno-wielkomiejskie .po??ecze??-
stWo jako
mietnik, atak na jego
tandetno????, bezkszta??tno????, ca??y ten
??a??06ny i przera:!&j??cy blichtr kre-
??li obraz d??ungli, w kt6rej bytowa
mog?? tylko ludzie - zwierz??ta. Ow
ostry, wojuj??cyantyurbanizm, tAk
jaskrawo kontrastuj??cy z entuz"a-
%mem pozytywist6w w ich na,ibar-
4ziej heroicznym okresie, by?? w
naszej tw6rczo??cl powie??ciowej
czym?? nowym, aczkolwiek - wglcz-
rie rzecz bior??c - nale??a??o si?? go
lpodziewa?? o wiele wcze??niej. Jut
pozytywizm nosi?? w sobie z1rodki
takiej postawy, ju?? w opisach np.
Prusa i Orzeszkowej rojawia??y si??
pejza??e odra??aj??cej miejskIej n??-
dzy, tyle ??e w nieco innej funkcji.
Mia??y poruszy?? spo??ecze??stwo. trak-
towa??y z??o jako wynik wadliwe.l(o
funkcionowania s:x>??ecznego syste-
mu. Prze??om antypozytywlstvczny
te z??udzf'nia zacz???? odrzuca??. Kryty-
ka cY\\ilizaeji, zawiedzione nadziei a
na racjona!izacJ?? spo??eczno-ekono-
m'cznej
fery ??ycia kazfl??y patrze
na ??wiat przez pryzmat fatalistycz-
nego determinizmu. Winne by??o jut
nie tyle, i nie tylko, konkretne spo-
??E:czc??stwo, ile nowe czasy, rujnu-
j??ce stary ??ad. Jednym z g??6Wnyeh
wyrazaw tego sta?? si?? w??a??nie agre-
!Vwny antyurbanizm, kt??ry przed
R
ymo
te??1 pojawi?? s!?? w ..Fachow-
cu" Bcrenta. Towarzyszy?? mu - Jako
opozycja - ruralizm Ctu g????wnie
rozcz"lrowanl pozytywi??ci, np. O-
rzeszkowa. ale i ich przeciwnicy l:
"n:oderny">'
Aby zrozumir?? kierunek ReymOD-
towrgO natarcia, trzeba przypom-
nie??. 's krytyka masowego spo??e-
czerstwa. dz:
tak modna na Zaeho-
dz.e, narodzi??a si?? jeszcze w XIX
w., a u jego schy??ku prze??y??a wrecz
r07kwit. D]atl'J!:o v. ydaje li?? zabie-
gipm. uprflwnionym potraktowanie
,.Ziemi obiecanej" w??a??nie pod tym
k??tl'm. Ana]cgie s?? liczne, a 1'11'1-
yn07Y naszr
o pisarza - mimo fe
w du??ej mierze instynktowne rt-
ZYCIE
Nr 80??
LITERACKI.
l??r. .
JAN PIESZCZACHOWICZ
Stracone
czej ni?? wyspekulowane - pokry-
waJ?? si?? z wieloma nurtami krylyki
Cywilizacji i kultury. T??umy, prze-
lewaj??ce li?? po ????dzkich bruk;Ich, i
powie??ciowi protagoni??e:! odczuwaj??
dotkliwie samotno???? i obCQ??t. Rey-
mont wydaje s:?? przekonany, ??e
im wi??ksz;y t??um, tym Wi??ksza sa-
motno???? I obco????. Przypomina to
wsp????czesne teorie ,,samotnego t??u-
mu" (lonel1l crowd). ??6d:! Reymonta
to - pos??uguj??c ai?? terminem L.
Mumforda ("The Culture of Citles")
- wczesnoprzemys??owe anty-mia-
sto, owoc ??ywio??owej i bezplanowej
urbanizacji, zat??oczone, lekcewa????-
ce wszelkie zasady estetyki, higie-
ny, a Ulraz;em i etyki. Jego ofiar??
padlij?? ludzie przybyli z ma??ych
mlaatec%ek i wsi, jak n??-clzarka spod
Skierniewic, wspierana prl.ez Boro-
wieckiego. OWa ma
'a, akoszarowa-
na w czyn.s;??wkach, bez tradycji,
kt6r?? zostawi??a na wsi, Jderowana
przez bezlitosne prawa kapitali-
styczne, jest tragiczna. Reymont pa-
trzy na ni?? z bezsilnym przerafe-
niem, nie widzi mofllwo??cI jej opa-
nowani.. i zreformowania, t>Odobnie
jak przewa:!aj??ca cz??A?? ??wczesnych
my??licieli i publicyst??w. Tylko so-
cjali??ci i Ludwik Krzywicki cieszyli
lIi?? z liczebnego wzrostu klasy ro-
botniczej, rozumiej??c, ??e jest ona
potencjaln?? si???? rewQlucji spo??ecz-
nej. Ale w "Ziemi obiecanej" wi-
dzimy tylko bierno????, b??d??c?? M r??-
kt: rekinom przemys??u. Bierno???? o-
wa to - pos??uguj??c si?? s??owarrllln-
nego krrtyka kultury masowej z I??-
kresu poprzedzaj??cE.'go powstanie
ksl!lt..ki u Reymonta, F. Tonniesa -
spo??erze??stwo w w????szym znacze-
r.lu (Gesellschaft), przeciwstawione
wsp6] nocie spo??ecznej (Gemein-
schaft), Wsp6lnota jest wlE:zi?? bli-
sk?? (u Reymonta - potl'??nie 7ml-
tologizowana wie??); spo??ecze??sh\ o
charakteryzuj?? zwI??zki oparte na
mniej bezpo??rednich, a przez to i
wyobcowuj??cych kontaktach. Kry-
tyk?? masy wielkomiejskiej w nieco
podobnym stylu doprowadz?? do
skrajno??ci Nietzsche, 8pengler, Or-
tega y Gas$et. W wizji Spenglera np.
nowy typ cz??owieka miejskiego to
jaki?? kocZiOWnik, element bezkszta??-
tnej i fluktuuj??cej masy, dzikus i
barbarzy??ca. Tu wszak??e trzeba po-
czyni?? pewne zastr.ze2enia. Dla
Reymonta - mimo sympatii i
wsp6??czucla dla robotnik6w - spo-
??ecze??stwo to przede wszystkim kla-
sy wy??sze i ??rednie. Jest to uj??cie
zgodne z wIeloma 6wczesnyml kon-
cepcjami socjologicznymi i, gene-
ralnie rzecz bior??c, postaw?? inteli-
gencji polsk.lej. W jej przekonaniu
lud trzeba by??o dopiero podnie???? na
pewien p01Jlom kultury, aby m??g??
bra?? udzia?? w tyciu spo??ecznym i
politycznym jako pe??noprawny
partner. Sytuacji w spos6b zasadni-
czy nie mog??o zmieni?? ch??opoma??-
stwo. I o spo??eczeilstwie tak pojmo-
wanym b??dzie tu mowa.
Ostro???? krytyki nowobogackich
fabr)'kant6w, przewafnie niemiec-
kiego lub ??ydowskiego pochodzenia,
jest - rzecz charakterystyczna _
nie tylko atakiem na ich paso??ytni-
cz?? rol?? I w)'zysk, jaki uprawiaj??.
Reymonta obchodzi co najmniej ty-
le samo ich styl ??ycia, mentalno????,
etyka i poziom kulturalny. To o!1i
s?? g??6wnymi promotorami' sprowa-
dzenia wsp61nych kontakt6w mi??-
dzyludzkich do zachowa?? Aci??le
zv."i??zanych z roI!!, pe??nion?? (czy
narzucan??) jednostkom. Wielki fa-
brykant Herman Bucholc "lubil
awojego dyrektora drukarni, wic;eej,
on go szacowal na cale te 10 000 ru-
bli, jakie mu placU rocznie. - To
jest moja najlcpsza masz1frta - my-
llal, patrz??c na niego". Reifikacja
stosunk??w mi??dzyludzkich, ich
uprzedmiotowienie, dotykaj??ce
wszystkich dziedzin :tycia. tak??e
traktowania Iztuki (kolekcjon/'r-
stwo Endelmana - obraz wart tyle,
ile kosztuje) znalazlo krytyka ob-
darzonego nadzwyczajn?? intuicj?? l
ostro??ci?? lpojrzenia.
W swojej ocenie bur??uazjI Rey-
mont oscyluje mi
dzy dwoma po-
stawami, charal{terystycznymi dla
swoich czas6w. W" wersji cho??by M.
Webera, bur??uazja okresu wolno-
konkurencyjnego cechuje si?? obo-
wi??zkowo??ci??, aktywno??ci??, zapo-
biegliwo??ci?? - i tacy w ko??cu s??
fabrykanci z ,.Z!emi obIecane i",
zw??aszcza Bucholc i Milller. Ale
widzimy, obok tej pozytywistyczne I
dobroduszno??ci, i inne oblicze: jako
klasy prMniaczej (leisure class-
termin ameryka??skiego locjologa I
konomIsty z prze??omu wiek6w. T.
Veblena). Bliski jelt tu Reymont
krytyk1l Kapl1an??w Przemys??u w
weraU NIet2jSche
o. mimo te wtedl
zaeyjnej, w g'.1??e:e zbli??onym do
eksprcs;on;s! '''J nierr:i
cldch, ??atwo
dostrzec, ze pi arz nie straszy?? na-
dan,mnie. To po pl"{, lu a .a
iZ3. no-
wego typu spO??eCl..lo??ci i jej sie-
dzib-miast, gdz;e cz??owiek je
t tylko
paliwem. bez.:;ilaym i bezwolnym, w
najlepszym w)'padku k??lkiem ma-
szynerii. Jedyn?? reakcj?? majstra fa-
brycznego na ??miertelny \\ypadek
w fabryce jest (Jkrzyk: "Verfluchtl
tyle materia??u na nic!" - oczywi-
??cie materia??u p()plamione
o przez
krew. ??wiat rz??dLo'1Y jest okrut-
"N
kaMyl11' g????bszym bada
zu spo- nym homo homini lllpus". Samot-
??eczenstwo oIJe"ne robI wra,,,me :tepsu- . ". . ,
tego I po??amanego mechanizmu lec??cego' ni, wyal1e.nowam s?? .w mm. wszyscy
w przppa????, organizmu rozk??adaJ??crgo ,- robotDlc
, urz
Dley,. wle].cy fa-
si?? i pasuj??cego ze ??mierci??. Noc nIe- brykane:!. CI ostatni, pOl11ewaz... du-
pr7ejrzana, 7alrute mg???? Inlezdrowe sz?? ich bogactwa, nie daj:jce szcz??-
WYZiewy o'.c
aJ?? tego m,olaJ??C"ego si?? ??cia. 'Vokulski ucieka?? 0:1 tego w
W konwulsjach trupa, w clemnolciach mi??o???? i filantropi??, Borowiecki z
nie wida?? nawet udneJ gwiazdy pr
e- ZiemI obiecar.ej" pr6buje si?? rato-
Wodniej. Nic pr6cz chaosu i og6lnego" k .
rozprz??t"nla' (...) Zamtast dawnej org..- wa?? n.ieo re??lonym altrUizmem.
n??zacJI cechowej (...) widzimy wolne WszystkIemu za?? towarzyszy fala
wsp6??ubiegame si??, znlewalaj.ce katde- powrotnego russoizmu, ka????ca ze
go do j
k nl??Jwl??k"
ego wyzyskiwania wsp????czuciem ??ledzi?? ch??opskich I
pracy robotnlk6w. Totet wszyscy zdo- szlacheckich rozbitk6w, wygna??c6w
bywcy I winowajcy 'wlata razem wzi??ci Z raju. Czytamy:
nie znlszczyU t,yle tywot6w ludzkich, co "Dla tej ..ziemi obiecanej", dla tego
mleszczanl??wo'. polipa pustosza??y wsie. gin????y lasy. wy-
L. Krzywicki w "ManIa ambitlo- cle??cu??a si?? ziemia z
.woich skarb6w,
la": WyBYcha??y rzeki, rodzlU SI?? ludzie. a on .
"Dawne ogniwa BoUdarnolcl
Bta??:r wszystko ssa?? w siebie I w swoich pot??-
KUpe??nle rozbite, wszystkie w??2ly J.cz??- tnych szcz??kach mlatdty?? ?? prze'-uwa??
ce cz??owieka II Innymi w JakIe?? AeI'lej- ludzi 1 rzeczy, niebo I ziemi?? i dawaJ
Bze ??rono pryskaj??". w zamian nielIcznej g.rstce mll10ny be
-
S1. Przybyszewski w "Zur Psy- utyteczne. a ca??ej rzeszy K????d i wys!-
chologle des Indlvlduums": ??ek".
"Historia 'ednostkt przemlen!a .1. w Podpisa??by si?? pod tym np. Ru-
ta??oln. monografi?? pragnlefl I Bpr,?wa- skin, w "Ga????zce oliwnej" gloryfi.
dzonych nA manowce Instynkt6w... kuj??cy gospodark?? rzemie??lniczo-
Wszystko to pasuje, jak \lla??, do wie'
',??. Tu ju?? koment:Jrzy nie P<>-'
"Ziemi obiecanej", a podobne cyta- trzeb' To Apokalipsa, i to - pod-
ty moina mno??y??. W tej sytuacji kre??lmy jeszcze raz - nie zale??na
trzeba powie???? Reymonta potrakto- od socjalnych uwarunkowa??, bo
wa?? jako artystyczn?? realizacj?? i wci??gajqca i wjzY5kiwanych, i wy-
podsumowanie tendencyj, nurtuj??- zyskiwaczy. Amatorom aktuaHzacji
cych schy??ek pozytywizmu I pocz??- warto zwr6ci?? uwag??, :je nie Inaczej
tek antypozytywistycznego prze??o- pojmuje problem dzisiejsza zacho-
mu. ??wiadomo???? rozpadu wi??z6w dnia sztuka (np. Antonioni\ zacie-
lpo??ecznych prowadzi??a do przeko- raj??ca rMnice spo??ecznI' na rzecz
nania o totalnej kl??sce jedn06tki w totalnego kryzysu IIomo Sapiens.
I
arciu ze sr??e
ze??stwem -:- po O "Ziemi obiecanej" pisywano, it
pler
sze, po GIugle - do
efmlo- jest to powie???? nieco niechlujna, z
waI1;la oweg
spo??ecze
stwa Jako or- mn6stwem w??tk6w i postaci (0].;010
gamzmu meuchronme .choreg?, 100), kt6re wi?????? si?? z sob?? w spo-
zdegenerowanego. BrlJk wiary, 7e s6b przypadkowy i mechaniczny.
nauka, przem)'s?? i "praca u pod- Panoramiczny charakter powie??ci
taw" .mog?? w)'prowadzi?? ??wi
t na troch?? to usprawiedli\\ia. Trzeba
Jasn?? L prost??
rog
, a w kazd>:m te?? zwr6ci?? uwag?? nie tylko na za-
r
z1e prz
ko
ame, ze t
ch n
d.zleI sadzie przekory, i?? w ??wietle tego,
me spe??ni?? wIE-k ?CI
, mia??y m.leJsce co si?? powiedzialo o aliena
yjno-
nawet w wYPowl
dzlach naJz3
0- dezintegracyjnym charakterze ??wia-
lzalszych pozytywlst6w. ,Sam .me- ta przedstawionego, mo??e to mie??
z??omny "Pose?? Prawdy', ??Wl??tO- dodatkowe usprawiedliwienie jako
chowski, u prog
.n
wego wIeku da- formalny odpowiednik takiego sta-
wa?? wyraz nadz
el, ze b??-cl
le on ,:,Od nu rzeczy. Powie???? Reymonta n!e
swego poprzedmka moralmejszy . A nalety do arcydzie??, na pewno. Wie-
przyczyny
ej niemoralno??cI? 0- le mo??na m6wi?? o jej ogranicze-
pr??cz wymienionych - mitologu.a- nlach ideowo-artystycznych (filia-
cja z??owrogich maszyn, wlizakte w eje:r: pogl??damI Narotlow
j Dem??-
kszta??cie nie maj??cym j
! wiele kracj!, antysemityzm, konserwa-
wsp61nego z "luddyzmem . Oto ob- tyzm). Nie mofna jednak zaprze-
raz miasta-potwor
: . czy??. ??e jest to pozycja ambitna
"Miasto jut spa??n, przyczai??o Il?? w dzi??ki pr6bie zonrazowania I'Oczu-
cieniach I przywar??o do zlf'ml jak POI,lp cia kryzysu cywilizacji wsp6??eze-
wsz
st,klml mackami fabryk. a dall,kle, snej U progu jej narodzin ??e jed
pOrO!rTLJCane elektryc7ne s??o??c&' b????klt- .
nawyml trenl<:aml patrzy??y w noc. str6- dokumentem
ardzo
naml.eJ'1nym.
towa??y ??pL??cego molocha. jak ltado tu- Jako taka moze nas dZI?? zaj????.
raw! o g??owach ognistych".
Pod pow??ok?? warstwy mitologi. J A N p I E S Z C Z A C II O W I C Z
z??udzenia
zaczynano dopIero w Polsce o nle-
mi
cklm filozofie mawi??. i zbietno????
trzeba przypisa?? raczej ..duchowi
czasu". Nietzsche 06kar??a?? bU'r??ua-
zj?? o obni??enie pQziomu kultury, z
pozycji arystokratycznych.
Jednostki pozytywne, zdolne bra??
??wiadomy udzia?? w konsumpcji i
wsp6??tworzel11u kultury, takie jak
RQl"owieckl, wywod
sl
z klasy
??redniej. S?? w opozycji do bur??ua-
zji, dO' modelu (czy raczej - braku
modelu) kulturowego, jaki ona re-
prezentuje. Warto tu przypomnie??
koncepcj?? trzech }X>zlom6w kultury,
ukut?? jeszcze przed I wojn?? ??wia-
tow??. W uj??ciu tym Sil trzy sfery,
aktywnie uczeltnicz??ce w :tyciu
kulturalnym i lpo??ecznyrrt: high-
braw, mtddlebrow I lowbrow. Low-
brow - to kultura ludowa, maso-
wa; highbrow - to wytw6rcy i ak.
tywni wsp6??konsumencl; mfddle-
br,pw - to przyczyna zla, gdzie
kr6??uj??
ory, snobistyczna, nieau-
tentyczna, na??ladowcza I destru-
ktywna (dzlA pOW\ledziellby??my -
p6??intellgencka). Mtddlebrow z
"Ziemi obiecanej" - to warstwa fa-
brykancka. Ma on. w r??ku ??rodki
na sz
okll konsumpcJI: I finanso-
wanie d6br kulturalnych, a robi z
tego jak najgorszy utytelc, popiera-
j??c mierno????, pozory, homogenizuj??c
warto??ci etyczne ?? artYltyczne na
p??aszczy!nie Ich ceny. Nawet deka-
dentyzm w jej wersjI jeet karyka-
turalny, a nie nale??y zapomina??, te
bohaterowie "ZIemi obiecanej" ma-
j?? wiele znamion ??udzi "z ko??ca
wieku", i ??e si?? nAwet Sami nieco
na takich stylizuj?? (Mela). Daj?? si??
zreszt?? u Reymonta zauwa??y?? ten-
dencje do podci??gania pod wsp61ny
strychulec "cywilizacyjnego zm??cze-
nia" zarawno Intelllenta Borowiec-
kiego, jak i fabrykanta Bucholca.
Pot??pieniu fabrykant6w towarzyszy
podsk??rna ale daj??ca o sobie zna??
fascynacja Ich Ill?? i brutalno??ci??
(czy??by, cz??sta w??wczas, swoi??cie
natura!;styc:ma wersja darwiniz-
mu?). Fabrykanckie ??ony i c6rkl,
przesublimowane. znudzone, ma-
rz??ce o silnych podnietach, od bie-
dy mog??yby si?? zmip??c???? na kar-
tach powie??ci Bourgeta ay Huys-
mansa.
R. Zimand w ksi????ce ....Dekaden-
tyzm.. warszawski" zestawi?? wypo-
wiedzi z naszej publicystyki lat
1889-94, dotycz??ce stanu IIpolecze??-
stwa I struktury cywilizacji wsp????-
czesnej. I tak np. J. H. Siemieniecld
pisa?? w "G??osie" z r. 1889, pod zna-
miennym tytu??em "Koniec ??wiata":
Lektury
nadobovvi??zkovve
Antonio l\Iaehado: "Serce I ka-
mie??", przek??ad I wst??p Ariura
Mi??dzyrzeckiego, PIW. Itr. 120.
Antonio M&{:hado debiutowa?? l:
ko??cem zesz??ego wieku. O joor..o
pokolenie starszy od Lorki, Alber-
tiego I J. Guillena, uwa??any jest -
i to uwa??any corarz mocniej - za
patrona wsp6??czesnej poezji hisz-
pa??skiej. S??ycha?? w jego wier.
szach ten balladowy za??piew, kt??ry
Lorca pochwyci i brawurowo roz-
winie. Fruwajll i mllc?? rz!"czywi-
sto???? aniolowle, tak potem roz.mno-
teni w wlenzach Albertlego. Sta-
ram li?? czyta?? t, poezj?? nie poprzez
tych p6f.nlejszych poet6w, ale pO
pro-stu dla niej lamej. To przycho-
dzi mi trudniej. S?? poeci-tr6d??a.
B
z :!r6de?? nie by??oby rzek, ale tyl-
ko n.ekl przep??ywaj?? J(ra,nice obsza-
r6w J??zykowych. Machado wydaie
mi si?? skarbem lokalnym, wielko??-
ci?? nieprzeno??n??. sekretem hiszpa??-
skiego krajobrazu. Jest wielu ta-
kich poet6w we wszystkich litera-
turach ??wiata, oltromnie wa??nych
dla rozwoju poez.jl w tym w??a,??nle
jednym a nie Innym j??zyku. Smler??
poety jest omal tego symbolem.
Opu??ci?? HIszpani?? w momencie kie-
dy dogasa??a jut wojna domowa.
Przekroczy?? granic?? francusk?? wraz
z niedobitkami oddzia??6w republi-
ka??skich. Zmar?? n!espe??na m;esi??c
potem w Callioure. Tak si?? z??o??y??o,
te by??am niedawno par?? godz1D w
tym nadmorskim mla??teczku, po_
dobnym chyba do wielu inlute.czek
hirzpa??sklej Katalonii. WydaJo n'l1
al. wdlrl
=1' , tm.rtuln?? 1 takim
musi si?? z pewno??cIII wydawa?? kat-
demu chwilowemu tury??cie. Ale nie
uchod:!cy, kt6ry wie, .:te ju?? nie b??-
dzie powrotu.
Bulat Okudlawa: "Wiersze I plo-
lenki". wlt??p I redakcja I&"nacego
8zenlelda, "Iskry". Itr. 72.
Prawie wszvstkie teksty naszych
piosenek o jakich takich ambicjaoch
artyst)'cznych wywodz?? si?? z tra-
dycji kabaretu literackiego. Oku-
d??awa zapewne ceni lobie Werty??-
Ikie
o, ale stara si?? nawi??zywa?? do
pie??ni ludowej. Splewa: "Wojno,
wojno, co?? ty pod??a zrobi??a" i nie
czujemy w tym ItylLzatorskleJ
IztUCzn.o??CI. Ogromne powodzenie,
jakim cI/'szy al?? Okudtawa w
Zwi??zku Radzieckim, poleg'a o.czy-
wi??cie na czym?? wi??cej. W kraju, vi
kt6rym powsta??o tyle pie??ni to??-
nlerskich,
eszcze jeden ich tw6rca
nie bylby tadI???? osobliwo??ci??. Rzecz
w tym, te Okud??awa nie pisze pie??-
ni fo??nierskich ale pie??ni o ??o??nie-
rzach. Nie do ??piewania przez trzy-
stuosobowy ch6r mE:skl. ale so!o.
:no mowa tu o pojedynczym C7.??O-
wipku na wojrtle I po'wojnie. Ta po-
jedynczo????, pvlemiczna czasem a
zawsze ostentacyjna, zdec)'dowa??a o
powodzeniu. Zwa??yw!tzy ponadto, te
sam autor ??piewa z Ititar?? i to ??pie-
wa znakomicie... Gdyby?? ('O tomu
tych prz
klad6w wydawnictwo do-
dawa??o p??yt?? z orvgina]nvm nagra-
niemi Bo przek??ady, cho??by i naj-
z,rabn!ejfze z plo!lenek eho??by ??
najlepszych, wiele trar?? na nl(>mym
papierze. S" w tych ,':irr"
"
h ba-
na??y, jest cz;asem sk??onno,???? do
czytankowej a:! prostoty, czego okO
nie przepu??ci, cho?? ucho by wyba-
czy??o. "O, byle zamys?? czysty by??
- pisze sam autor - reszta ju?? 'Ja-
ma si?? u??oty." Brz.ml to nieprzeko-
nuj??co jako program poetyc]d
g??oszony bez akompaniamentu gi-
tary.
Thomas R. nenry: "Paradoksy na-
??ury", przek??ad Jcrzego Chmurzyr\-
Iklego, ilustracje J. S. l\liklaszew.
Iklego. "Wled??:a Powszechna", Itr.
298.
Lubi?? ksl??:!.kl, w kt6rych liczy 81,
nogi Itonogom. Czytanie wy????cmle
literatury tzw. pi??knej ma w sobie
co?? przera??aj??cego. Traci si?? w??a??-
ciw?? perspektyw??. Po lekturze mo-
nologu wewn??trznel(O dobrze jest
dowiedzie?? si??, jak np. kichaj_
s??onie. Takie ksi????ki jak "Paradok-
sy natury" nie maj?? na oko nie
wsp??lnego z problematykq pism li-
terackich. Nic? Ale! maj?? wsp6lne.
go czytelnika. I dlatego pQzw6lcla
kilka s??6w, jak my??l??. w interes!.
nas wszystkich. Chodzi o Ilustracje,
kt6re w ksi????ce popularnonauko-
wej spe??niaj?? rol?? arcywa??n??. Je??li
nie ma ??eh wcale, mo??na, cho?? z
dotkliwym b6lem, w
.tlumaczy?? to
scbie jak???? nadrz??dn?? tlcchniczn??
niemo??liwo??ci??. JeHIi jednak s??. to
musz?? lojalnie I doll:ladnie informo-
wa?? nas o WYl'!l??dzie omawianych
zwierz??t. Graficzne impresje, etiu-
dy czy dowolne wariacje sa tu co
najmniej nie na miejscu. Nie cze-
kam na wizj
dumnego artysty. ale
na rzetelno???? sprawne1-) rzemie??lni-
ka. "Koil jaki jest, ka??dv widzi" .-
kr6tko I w??z!owato zawyrokowa??
hasz s:>
ki encyklopedysta ksi??dz
Benedvkt Chmiclowski. Pro3z?? za-
uwaty??, fe zasada powy??sza nie o-
bejmuje rzekotek workowatych.
WIS??AWA SZYnTnOn
ILo\
/ZL_1967_XVII_804_25_06_nr_26_str_007.djvu
(Doko??czenie ze str. 1.'
l??c%nej poni??ej planu ?? wysokiego
Wzrostu zapas??w w handlu jest nie-
zupelnie odpowiadaj??ca strukturze
popytu struktura zapas??w i bie????-
cych dostaw".
I dalej Stefan J??drychowski nie
po raz pierws2'Y ostrzepa producen-
t??w i sprzedawc??w: ,.Rynel
w po-
wa??nej mierze przestal ju?? by?? ryn-
kiem sprzedawcy". Dopowiedzmy:
staje si?? rynkiem, na kt??rym kon-
sument zglasza swoje zapotrzebo-
wanie na ilo???? i jako????.
Przewodniczqcy PKPG nie obwi-
lal w bawe??n?? trudno??ci istniej??-
cych w handlu zagranicznym, na-
zwal je problemem nr 1. Z grubsza
bior??c, s?? to przede wszystkim trud-
no??ci w zdobywaniu dewiz "twar-
dych", gdy jedn.ocze??nil' import plat-
ny w dewizach ..twardych" pcha si??
na glow?? naszej gospodarce inwe-
stycyjnej bezlito??nie. (Ja tylko py-
tam: co warte przednoworoczne
przymiarki robione w komisjach i
w czasie generalnej dyskusji bud??e-
towej?) S1Ituacja poqorszy??a si?? -
to tak??e mi??dz1l wierszami mo??na
o??wiatowo-kulturaln1lch: o zle1 Ia-
ko??ci produkcji. Jlrzem1lslu drobncj
wytw??rczo??ci; o premiach ekspor-
towych jako bod??cu poprawy opla-
calno??ci tego handlu; o rozbudowie
chlopskich ze
pol6w budowlanych,
??eby poprawi?? niekorzystnq ci??gle
sytuacj?? przede wszystkim w ma-
terialach ??ciennych; o niezadotoola-
jqcym realizowaniu plan??w inwe-
stycyjnych w przemy??le lekkim; o
????lwim tempie realizacji ochron II
patentowej; o ci??gle nie wystarcza-
jqcych kredytach na budoWAictwo
wiejskie - okres ich karencji jest
kr??tki; o zwalczaniu choroby gro-
madzenia niechoc1liwych zapas??w w
sklepach; o niewystarczaj??cych in-
westycjach w przemy??le rolno-spo-
??ywczym (mleczarnie, przetw??rnie
warzyw, przechowalnie, lodownie)
- chodzi o pelne zagospodarowanie
zwi??kszonej ilo??ci plod??w rolnych;
o rozwoju uslug, kt??re jednak ci??qle
nie r??wnowa???? Jlotrzeb - brak lo-
kali, szwankuje zaopatrzenie w ma-
terialy i cz????ci zamienne; o koniecz-
no??ci rozszerzenia kredytowania
rzemie??lnik??w; o trudnokiach w
z RIolego
obserHlo torlu...
odczyta?? - % chwilq zawieszenia
c:z??jcf eksportu rolno-spo??1lwczego
W zasadzie i tradyc1ljnie kierowa-
nego do kraj??w zachodnich, a plat-
nego vi walucie "twarde;". Mi??dzy
wierszami zawarlo si?? tak??e ??qdanie
polepszania jako??ci produkcji eks-
vortowej, przede wszystkim indywi-
dualnej (gd1l redukujem1l eksport
komplet??w fabr1lk przewa??nie nie
za got??wk??, ani nie kredytowanych
kr??tkoterminowo) I wi??kszej opera-
t1lwnolci aparatu "akwizycyjnego".
A wi??c Stefan J??dr1lchowski, po-
wiedziawsz1l na poczqtku pozytywnq
prawd??, nie zacieral rqk z powol!u
sukces??w. Ci, co lubi?? idealne sym-
fonie, nie usypiali w zachwycie.
Wi??cej, swoim wyst??pieniem nie
rozbroil dyskutant??w, gdyby nawet
tego pragnql. Jak si?? cz??sto zda-
rza - poslowie wystqpili ulegajqe
nie zakl??ciom wyborc??w, ale fak-
tom ??ycia. Oddawszy uklon osiqg-
ni??ciom, pokloniwszy si?? ja??niej-
szym perspektywom, m??wili m. in.:
o ,kQnieczno??ci sankcji wobec os??b
odpowieclttalnych za niew??a??ciw??
realizacj?? planu post??pu technicz-
n.ego; o nieudolno??ci aparatu roz-
prowadzaj??cego nasiona 1dr??d ro!-
nik??w, cz??sto odmiana nie dostoso-
wana do rejonu, cz??sto nasiona
przeterminowane; o braku dystry-
bucji ryb w kraju. gdy nad morzem
gnijq; o tworzeniu filii wy??szych u-
czelne w mia.stach tmiwersyteckich,
dzi??ki temu podniesie si?? liczb??
absolwent??w; o rygorystycznym
"egzekwowaniu kar umown1leh za
dostawy wyrob??w niewla??ciwej ;a-
ko??ci, (kt??re) nale??y uzupelni??
grzywnami obci????ajqcymi bezpo-
'rednio odpowiedzialnIl personel
przedsi??biorstwa"; o macosz1lm
traktQwaniu wykonania plan??w in-
west1lcyjnych w slu??bie zdrowia; o
zatorze w ogonku do sp??ldzielczyci1
mie
zkat. W bie????cej pi??ciolatce
trzeba zwi??ksz1l?? budow?? t1lch
mieszka?? minimum o 40 tys., a w
nast??pnej pi??ciolatce o 210 tys.; o
niewykonywaniu plan??w inwestycjI
"
'>(,
--n_
,:.:-1
"*'*'
-
:
".c:"
.'
'.
'.'"
,
'
"
I-
",' -:
'.
" . .
.z,' ;'1,"
ii-#
. ;r-. )..... .
i.
::..: .
" ??.
'"
',I f:'"4"
,
,
: ,
',I :.
""""""
-.
,....#"" ,
t"'".. ,"
f
j
<
;,
...
zaopatrzeniu zaklad??w przem1lslo-
wych w narz??dzia do produkcji.
Jak? - podnid?? jako????, regenero-
wa?? narz??dzia zu??yte; o zmechani-
zowaniu rob??t melioracyjnych: o
kadrach handlowych dla gastrono-
mii; o niedostatecznej wsp??lpracy
lecznictwa otwartego z zamkni??tym
o stratach na skutek po??ar??w, prze-
wa??nie na wsi.
Stop, uff! Mo??na r6??nie nazywa??
t?? galopad??. Maraton? Niekt??rzy
poslowie, przewa??nie chlopscy (to
nie monopol ZSL), ci????ko orali, ju-
tro opowiedzq w terenie, jak to si??
naharowali. Niekt??rym udalo si??
zedrze?? listki figowe z osloni??-
tych cz????ci poprzednich m??w, w
sumie obrady w tym dniu by??y
szczere, ale nikogo nie zdenerwowa-
ly. Nie zachodzila potrzeba ostrej
repliki, jeden drugiemu placi?? pi??/c-
nym za pi??kne. Co to znaczy parla-
mentarne wychowanie.
W mi??d2'yczasie odbywalo si?? po-
siedzenie Sejmowej Komisji Spraw
Zagranicznych. Co chwila wychodzi!
z pokoju ourad kt??ry?? z posl6w, :??e-
by dowil'dzie?? 'i?? w kuluarach lub
w restauracji od d:?iennikaJ"zy i in-
nych ludzi, co s??ycha?? na froncie
Bliskiego Wschodu. Jak, ostatecz-
nie - CZ?.1 IzraP! przrrwal anreS11!
przeciw Syrii? Sprawy byly oczywi-
ste. Krwawy kurz wojny nios??cy si??
z Dlis7dego Wschodu byl a?? nadto
gryzqey, ??!!by go bole??l1ie nic odczu??
w polskim organi??mie. W konsek-
wencji Komisja poc1jc;la niedwuzna-
cznq uchwal??.
A swojq drog?? w dniach obrad
SeJmu glo??niejsze byly szeptll na
tematy mi??dzynarodowe w kulu-
arach i ci????sze kroki posl??w ??cisza-
ne przez dywan1l ni?? naJbardziej
nawet gromkie glosy z -m??wnicy
sejmowej i najci????sle nawet spraw1l
gospodarczego kalibru. Inne kali-
bry si?? por??w7!ywalo. Na szcz????c
e,
w kuluarach nie powstal kult kom-
pel. ncji. 1 nikt si?? o to nie staral.
W. M.
h" '''4>''
.-' .....
f
'.,.
," ----t'
-" I
- 'i
:-
-
..:
, ,
tt
---
";1
-< ':'"'..
y[
Jael Dayan, c??rka izraelskiego ministra obron V fotografuje si?? na tle
drut??w k61czastIJch obozu jetc??w arabskich.
ZYGMUNT 9??ER
RZECZY ISTO???? STRINDBERGA
:
C ??emne, ledwo o.wletlone
wn??trze kamiennej jamy
albo bunkra. Na otomanie
le??y kobieta, na pod??odze
skrawki Jakich?? papier6w,
przy odra??aj??cym biurku liedzi
m????czyzna. W g????bi pianino ?? zwy-
k??y drewniany wieszak, jakie i dzi??
stoj?? w podrz??dnych urz??dach; po-
mi??dzy tymi sprzl;tami otw6r wyj-
??ciowy, od zewn??trz w po??owic
przes??or.i
ty murem. Od czasu do
czasu dostrzegamy przez ten otw??r
buty spaceruj??cego po murze ??o??-
nierza, kt6ry pe??ni wart??.
Ta ponura sceneria wyda??aby si??
chyba autorowi, gdyby m6g?? j?? o-
gl??da??, ponurym dowcipem na te-
mat jego Iztukl. A jednak tak w??a??-
nie 2:aczyna Il?? "Tan1ec ??mierci"
Strlndberga w krakowskim Teatrze
Kameralnym, wyretYlerowany przez
Boidana Huasakowsklego w Iceno-
grafIl LidU ?? Jerzego Skar??y??skich.
Edgara ?? Alicj?? ogl??damy po raz
pierwszy na Icenie niemal w pned-
dzie?? dwudziestopi??ciolecia ich ma??-
??e??ltwa. Mogliby si?? nawet do Ile-
ble nie odzywa??:, rozk??ad ich po!y-
cia staje si?? widoczny natychmiast.
Rozumiem inten-cj?? re??ysera i
Icenograf6w, chcieli da?? siln?? su-
gesti?? kryzysu i upadku. W Krako-
wie grane s?? obydwie cZl;??ci utwo-
ru, co teatry nie zawsze praktyku-
j??; zaledwie o par?? h-godni wy-
przedzi??a Krak6w premiera w Te-
atrze Wybrze??e, przedstawiaj??c tyl-
ko cz?????? pierwsz?? dramatu, mrocz-
n??. Pr6ba ucieczki Alicji z Bertern
nie udaje si??, ma????onkowie pozosta-
j?? skazani na siebie: on zabijany
chorob??, ona - poczuciem przegra-
nej. Tak ko??czy si?? cz?????? pierwsza:
kl??sk??. od kt??rej si?? rozpoczl;la.
Rozumiem intencje realizator6w
w Krakow;e, chcieli ten mrok we-
wn??trznej kl??ski bohater6w ostro i
??rodkami czysto teatralnymi prze-
ciwstawi?? ja no??ciom cz????ci drugi2j.
130 oto (
??
." druga rozpoczyna si?? w
dekoracja h p;
knyeh. l('tkich i ja-
snych, m??g??by to by?? taras jakiej??
willi na Capri. Jest W jednak ta
sama wyspa. J!"st m??oda, jasna, u-
rocza trzpiotka. c6rka Edgara i Ali-
cji. Jest powa??ny, zamy??lony, m??-
dry z
):' .
_ -,),'11 U;;rta. Vlyjaclf\
razem (' rlandli: OFl do garn;-
lOnu, a ?? na z nim. I co b??dzie da-
lej? .,ic innego, to ich Szczl;??cie
mai??c??-' ie ogl??dali??my przecie??
tak??e \V Cl.?? ci pierwszej, Strindberg
nie cl-Jcial zostawi?? niedom6wie?? i
stld wla??nie ta cz?????? druga. jasna
jeszcze, tak niech??tnie grywana
przez teatry. Oczywi??cie! Kl??ska nie
jest tu ju?? zdarzeniem lecz pasmem
zdarze??, nie jest sytuacj?? lec:/; lo-
sem. A jPdnak Strindberg m6wi?? to
z pewnym zdziwieniem; przedsta-
wienie pokazuje tylko ironi??.
Trzeba odwr6ci?? kolejno???? scen.
Czym jest flirt? Igraniem z partne-
rem, dn.??nieniem go, przyci??ganiem
poprzez odmow??, ucieczk??, pobu-
dzaniem zazdro??ci, wygrywaniem
przeciwie??stw pomi??dzy partnera-
mi, seriami atak6w, kt??re potrafi-
??yby upokorzyf, gdyby mi??o???? nie
parowa??a ich celnie, nie "zbiera??a
na r??kawic??", jak w boksie, i nie
by??a zdo??na przemieni?? w czu??o????.
Patrzmy na tych starych ludzi, po
dwudziestu pi??ciu latach ma????e??-
stwa, s??uchajmy, co i jak m6wi??.
Oni po prostu w dalszym ci??gu u-
prawiaj?? gr?? mi??osn??, ale nie ma
ju?? w nich mi??o??ci, a wi??c tego. co
t?? gr?? mog??oby uczyni?? lud7.k?? i
czu????. Zosta??a tylko gra prowadzo-
na precyzyjnie, wed??ug wszelkich
koniecznych regu??. Ale nie wz.ru-
Iza ju??, lecz rani, albo zabija. Mo!-
na by powiedzie??, !e kl??sk?? tego
maUe??stwa sta??o si?? nieustanne u-
prawianie gry mi??osnej, . niestety,
pozbawionej tre??ci. T?? opozycj?? zna-
komicie prezentuj?? na scenie akwr-
ki: Zofia Niwi??ska jako Alicja i
Anna Seniuk. Judyta, jej c??rka. Se-
"niuk umie przedstawi?? ca??e okru-
cie??stwo kokil'terii po to, by jednym
gestem, jednym zawieszeniem g??osu
lub jego nag??ym zmatowil'niem wy-
razi?? prawdziw?? i uwodzicielsk??
czu??o????. Zofia ??"iwi??ska t?? okrutn??
gr??- mi??osn??. tyle ??e pust?? ju??, beL
tre??ci. znakomici
kontynuuje, bez-
wzgl??dnie. drapie??nie, lecz po to
tylko, uy w jedm'm za??amaniu si??
glosu
vyrazi?? nagle swoje przywi??-
. za nie clI() p:1rtnera, ca???? bezradno????,
jaka nast??pi??aby w momencie. gdy-
by go zabrak??o, a o tym, te powin-
no go wreszcie zabrakn????. m6wi
przeci.!?? zupe??nie w)Ta??nie.
Wi??c to, co pokazano ze Strind-
berira. jest niew??tvliwia teatram
akwrskim, dla akwr??w. Stanowi
dobry motyw do refleksji, ??e kledyA
autorzy, nawet znakomici, pisaU
swoje dramaty takte dla aktor6w.
Ale czy w "Ta??cu ??mierci", w dra-
maturgii Strindberga, w sztuce mo-
dernistycznej chodzi tylko O to, aby
'pokaza?? los kobiet prowadz??cych
swoj?? gr??, kt6ra je w ko??cu nisl"7
.
chocia?? i one niszcz?? wiele po dro-
dze? Gdyby??my chcieli wyja??nia?? pi-
sarstwo Strindberga metodami p
v-
choanalitycznymi, niew??tpliwie to
by wystarczylo. Powtarzany do:
ch??tnie schemat kata i ofiary, zwi??-
zanych ze sob??, nieroz????cznych --
wtedy i tam zaczyna?? swoj?? karier??.
W spos??b nader skomplikowany na-
wet: bo przecie! nie tylko katem
jest On a ofiar?? Ona, lecz tak??e od-
wrotnie, te dwie funkcje, te dwie
role s?? Iplecione :r.e IOb??, niemo!U-
we do rozr6!nlenla, a wszelka pr6-
ba przeci??cia tego w??z??a, Iprawle-
dl!wego rozwa??enia racji, doprowa-
d2li?? mo??e tylko do schizofrenii I
ob????du; czego przyk??adem autor.
Ale w sztuce jest jeszcze Edgar.
kapitan, m???? Alicji I ojciec Judyty.
To on ta??czy ??miertelny taniec.
Pierwszy atak serca. pierwsza nie
pocieszaj??ca diagnoza lekarska.
Wszystko, co dzia??o si?? na scenie -
niewiele - dotychczas. b}'??o tylko
ekspozycj??. Odt??d Edgar si?? zmie-
nia. Nie przerywa gry prowadzonej
t Alicj??, ale t?? pust?? form?? zaczy-
na od nowa nape??nia?? tre??ci??, zaczy-
na j?? traktowa?? serio. Najpierw
jeszcze na pr6
??, aby sprawdzi?? wy-
trzyma??o???? partnerki; w drugiej
cz????ci jednak ju?? zupe??nie powa??nie.
Demaskuje jej rozpacz: ona, wiel-
ka akwrka - nigdy ni?? nie by??a -
nic nie straci??a wi??????c sw6j los z
jego losem, nie mia??a lepszej szansy.
l\Io??na teraz jeszcze przekre??li?? jej
przys71o????, dr??c rejentalne zapisy.
Mo??na u})Qkorzy?? i zniszczy,?? moral-
nie i finansowo jej niedoszlego ko-
chanka, a swego by??ego przyjaciela.
Mo??na nawet odebra?? mu syna. by
wychowa??a f',0 s??u??ba wojskowa, a
nie ojciec. Ow tytulowy "taniec
??mierci" nie oznacza nic innego jak
podj??cie przez Edgara gry na se-
rio. Dop??ki ??mi???r?? j
st niew-iadm-n??
obietn.?lI, c"'. \";"1, ;
ra l ';Y
;"m
})Qzwala sc'J:e je patro
z: ?? z \':ar-
to??ci, WyPU' :za z nic
o po\,,"iet.rze,
sam albo z })Qmoc?? innvch. jak z
przek??uwanego dla ??artu balotlika.
Ale gd" przrz:1a
l("1ie ??mierci za-
czyna si?? rulizowa??, gdy do cz??o-
wieka dochodz?? jej pierwsze nie-
uniknione sVi(naly. })Qwraca nagle
potrzeba, aby ten balonik by?? czyms
rzpczywistym, dotykalnym, spraw-
dza??nym, a nie tylko rozprutym ka-
wa??kiem gumy.
Istotna wi??c jest - dla nas przy-
najmniej, jak mi si?? wydaje - ta
odpowied?? Strindberga, w jaki spo-
s6b przed??miertnie cz??owiek chce
i potrafi si?? zrealizowa??. Odpowied??
jednoznaczna moralnie: tylko czy-
ni??c i zas;ewaj??c z??o. Gdy ??y?? tzw.
pe??ni1?? tycia. czyli swoj?? pustk??, gr??,
udaniem, pozorem, przed czynie-
niem z??a powstrzymywa??y go tysi??-
ce konwencjonalnych hamulc??w.
Gdy wyzwoli?? si?? z tej konwen-
cjonalno??ci, bo widmo ??mierci dla
nikogo nie mo??e by?? konwencjonal-
ne, da?? pole instynkwm, swoim rze-
czywistym upodobaniom I d????e-
niom, swojej osobowo??ci okrutnej i
m??ciwej.
W pewnym okresie pisano u nas
o m??odej literaturze, ??e jest czar-
n&, !e przedstawia ??ycie w spos6b
beznadziejny I paskudny. To byli
v,..szyscy ci bohaterowie dra??scy, za-
pijaj??cy si??, z kt6rych ka??dy jednak
marzy?? o sytuacji, kiedy m6g??by
ty?? pogodnie i szcz????liwie, konwen-
cjonalnie. Nie by??a to wi??c literatu-
ra pesymizmu i beznadziejno??ci, by-
??a to literatura pozor6w. Zawsze po-
dejrzewa??em. ??e ci m??odzi pisarze
nie znali prawdziwego okrucie??stwa
modernist6w, ??e ubil'gali si?? tylko
za ich zewn
trznym sztafa??em, w
kt6rego elementach mo??na istotnie
odnale???? peW'1e podobie??stwa. Ale
w??a??nie zewn<;>trzne, powiel"7ehowne.
f'::a??a resz.ta jest ab
Jlutnym p-z???'-
ciwiplistwem. Ska;i;"ni
cz'owieka
zIeM by??o u
t.rindberga glE;,bokie,
niejako naturalne. U je
o - i :n-
nych modernist??w - na??ladowc6w
nam wsp??lc:rsnvch Jest ono nled-
wie })Q\\ ierzchown?? skorup?? 11a du-
szach w spos??b naturalny dotknI??-
tych warnieniem ??aski, kt6rych od-
kupienie i nawr??cenie nie nastr??-
eza??obv w grunc'c rzeczy wi??ksz)"ch
trudno??ci.
Je??li chcemy w jakikolwiek SPO-
lOb wraca?? do pl.sarzy modernl.
Itycznych, trzeba lobie z tego zda-
wa?? Ipraw??, z tego, z czym wcho-
dzili oni do literatury. Wszelkie po-
wierzchowne analogie b??d?? ich tyl-
lm kompromiwwa??y. Natomiast
warto chyba zastanowi?? si??. o ile
historia i do??wiadczenie nas-ze spro-
wadzi??y t?? Ich ..z????" koncepcj??
cz10wieka. Czy cz??owiek pozbawio-
ny gorsetu cywilizacyjnego - u
Strindberga pozbawia??a go tego
gorsetu nadchodz??ca ??mier?? - u-
legnie swoim instynktom, -czy td
pokornie b??dzie oczekiwa?? ??aski i
odpuszczenia? Ten pisarz wypowie-
dzia?? si?? za pierwsz?? wersj??. Ale
czytajmy sprawozdania frontowe z
ostatniej wojny, ??zytajmy ..Z??ote
okna" Adolfa Rudnickiego i inne
jego opowiadania z ostatnich dni
Ket ta - one te?? wypowiadaj?? liII
za plerwI7.I?? wersj??. Za wersj?? dru-
g?? wypowiada si?? tylko landryn-
kowa literatura k??amstwa, literatu-
ra czepiaj??ca si?? nadziei jako ostat-
niego ratunku. Strindberg, okrutny,
duszny i mroczny, by?? tak??e natu-
ralistycznym, ??cis??ym badaczem
??wiadomo??ci czlowieka, a nie kO:1
struktorem po
rzepiaj??cych fabu??.
Jak zreszt?? ca??a nierr.iecko-skaqdy-
nawska szko??a modernistyczne{, Z
Przybyszewskim w????cznie. Dla zwo-
lennik6w ??agodnego usypiania mo-
g?? si?? przez to wydawa?? - i wy-
dawali si?? przecie?? - odra??aj??cy.
A dla nas? Tego pytania ani kry-
tyk ani teatr nie powinni d:!.i?? jesz-
cze, jak si?? zdaje. przes??dza??. Ale
powinni je otwarcie postawi??.
Przedstawienie Hussakowskie
o
nie by??o tutaj konsekwentne, ulega-
??o raczej oswojonej wsp????cze??nie
wersji modernizmu. By??o W wyra??-
ne w poprowadzeniu Kazimierza
Fabisiaka w roli kapitana. Mia?? on
przejmuj??ce momenty w tej fals
y-
wej grze mi??osnej, pustej i wy pa.
lonej wewn??trznie, uprawianej z
AHcj??. A potem choroba budzi??a w
nim jak gdyby nadziej??, ??e w tej
grze wr??ci jeszcze laska mi??o??ci i
wype??ni j?? tre??ci??. Bron!! si?? zresz-
t?? przed tym, przed "s??abo??ci??".
Ale nie przechod
i?? do ataku, n;e
r"wa?? ostatnich wi<:z6w; kiedy za-
,en''1a?? dz.ia??ac, podle i przebiegle,
taw
l .?? mies?" u.chem, cz??owie-
Id..!m iute.esu. a nie tym, kt??ry w??a-
snym dzia??aniem, emanuj??c nif'ja.
ho z??o, stara si?? utwierdLi?? z??udze-
nie trwalo??ci swojej egzvstenejl.
Zb
.t natarczywie, zbyt jedno-
znar
nie re??yser i scenografowie
rozdz. elili w tym przedstawieniu
mrol: i jasno????. To by??0 zadaniem
dla aktora, a nie dla nich. Kontra-
st0wali sytuacje, a do wygrania by??
tylko los cz??owieka. Chcieli osi??gn??f
efekt ??rodkami zewn??trznymi i 0-
si??gn
li, zapewne, w jakim?? stop-
niu. Ale dramat Strindberga nie roz-
grywa si?? pomi??dzy bohaterami lecz
w nich samych. Pomi??dzy bohate-
rami jest banalna i melodramatvcz-
na hiswria zawied
onej mHo??ci I
rozpaczliwych pr6b uwolnienia s:??
od niej. W nich natomiast jest dra-
matyczna walka, prowadzona ws:!.el-
klmi ??rodkami okrucie??stwa i prze-
bieg??o??ci, o okre??len,ie i utwif'rdze-
nie swego miejsca w ??yciu. Tego w
pl"7edstawieniu nie by??o.
Powr6t Strindberg?? na scen??, jak
powr6t Przybvszews'dcgo. jest dzi-
siaj nad wyraz trudny. Ci pisarze,
kt??rzy mieli tak wiele do powie-
dzenia o cz??owieku wsp????czesnym,
byli wi??zieni w schematach drama-
turgii 6wczesnej, w owy.
h tr6jk??-
taeh i wielok??tach rod??inno-mi??o-
snych, kt6re dzisiaj wydawa?? si??
moga tylko rozweselaj??ce. Tak jak
rozweselaj??ce bywa ogl??danie
pierwszych samochod6w, a przcc:e??
nie s?? one niczym Innym jak h-m
samym mechanizmem, kt??
v nam
dzi?? pozwala si?? porusza??. Tvle ??e
wtedy nie zdo??ano jes:eze u
volnj??
si?? od wyobra??enia. ;i;e karoseria
powinna prz,vPJmina?? pud??o karety
ezv pow??z. Jak sprawi??. aby to
pud!o nie ??mieszy??o i nic skupia??o
na sobie n:!dmiernej uwa!{i? Od..zu-
cle je zupe??nie, ew te?? podniet?? do
gorJro,ci stylu, a ten, jak wiado-
mo, jako relikt historii nie weso??o????
ju?? wywolu ie zw\'ltle lecz obo-
j??tno???? dCfl.mnaf??. pokryt?? pozo-
rami szacul1ku?
Krakowskie przedstawienie Etrind-
berga zatrzvma??o si?? pomiE;,dzy tymi
d\\!oma mo
liwo
ciami
ZYGMUNT GRE??
ZVCIE
Nr 80i
LITERACKIE
tr. 7
/ZL_1967_XVII_804_25_06_nr_26_str_008.djvu
MIECZYS??AW MICHA?? SZARGA N
DWA
mnie jest wichura. Polano trzasn??-
??o. Nad chudymi kolankami trzepo-
ce m6j sztandar. Wybieraj, diable,
komin nlbo jeszcze raz dmuchn?? i
sploniesz jak kupka siana. Uciekasz.
To ci tylko poparz?? ??wi??ski kuper.
Masz.
Palce zataczaj?? li?? na klarnecie.
GasIl" 'ogniki. Koszul. wchodz?? do
cha??upy.. Muzyka jest w ogrodzie,
wlatuje do otwartej Itajni. W oknie,
jak kwItn??ca jab??onka, noi Panna
M??oda.
Ojciec podni??s?? tr??bk?? w l??o??ce.
Weselnicy wyszli przed cha??up??.
OPOWIADANIA
MUZYKANCI
W oknie widz?? ojca. Przecho-
dzi przez wyrudzia??y traw-
nik przy ko??ciele bapty-
IIt6w. Klucz le??y za blaszk??.
Na blaszce kowal J??zef wyitu??
nasze nazwiEko i' pierwsz?? liter??
imienia ojca. Ojciec wyjmuje klucz
'la blaszki. W tym czasie mama z
ogromm:gu !Jordowego czajnika na-
lewa do miski wod??. OjcIec zdej-
muje poplamion?? smarami kurtk??.
W kuchni pachnie ??elazem i za-
rdzewia???? blach??. Nad misk?? -
ob??o1\:. Ojciec stoi po drugiej stro..,
nie miski. Trzyma przed sob?? ow??o-
sione d??onie. Czeka na zimn?? wod??.
Pa.a zakrywa mu twarz. Wygl??da,
jakby mowi?? ob??ok. Po??picsz si??.
:!'.1ama odpowiada. Ju??, ju??, i pra-
wie biegnie do kranu. Uderza szkli-
sty '\\odospad. Ob??ok opada na nie-
biesk?? krawt:d??. Zbieraj?? si?? krople.
Wygl??daj?? jak pot na czole chore-
go. Ojciec wyciera barki lnianym
r??cznikiem, wk??ada czyst?? koszul??.
W miejscu, gdzie ko??nierzyk doty-
ka karku, widal: grub?? cer??. Mama
staje za ojcem i ugniata naprawio-
ne miejsce.
- Przynie?? tr??bk(t - m6wi do
mnie ojciec. Id?? do pokoju, bior??
krzes??o, stawiam oparciem do sza-
fy. Wchodz?? n1 blat, potem na o-
parcie. C7.ubkiem buta wyczuwam
politurowan?? powierzchni??. Jedn??
r??k?? chwytam za gzyms, drug??
przyci??gam futera??. W tej chwili na
m6j po??ladek spada r??ka.
- Zejdziesz mi w tej chwUl z tej
szafy!
Skacz?? z tr??bk?? na pod??og??. My-
??l??. Mam skrzyd??a, nic mi si?? nie
stanie. '
Mama przysuwa krzes??o do sto??u.
Podchodzi do szafy I wyciera zbru-
dzon!! butem miejsce.
Tymczasem ojciec chowa si?? do
pokoju. Wyjmuje male??ki kluczyk z
kieEzanki, otwiera tym maI en kim
kluczykiem odrapany czarny fute-
ra??. Skrzypce s?? przykryte mi??kk??
flanelow?? szmatk??. Ojciec odkrywa
skrzypce z nabo??
??stwem. Nie wyj-
muje ich zaraz, tylko stoi nad ni-
mi jak nad dzieckiem. M6wl do
skrzypiec, a skrzypce nie mog?? go
us??yszel: ani zro:z;umie??. Ojl1iec o 'ym
wie, dlatcgo jak niemowl??ciu pu-
kazuje na palcach r ??ne sztuczki. A
gdy si?? ju?? ze skrzYI rami n:H
ada,
otwiera zielon?? prz('H
??dl:??. Tutaj
le???? szeleszcz??ce pac zki ze stru-
nami, grudka I:
l
__..ii z bialvm
rowkiem po??rodku, 7apasowy pod-
stawek, j.akle?? ??rubki. Ojciec bierze
kalafoni?? w w p??lce, wyjmuje smy-
czek, pOci??ga nlm, jakby chcia??
przepo??owi l: grudk??, na ko??cach
smyczka trze w??osie kr6tkimi ru-
chami, przeje??d??a pr??dko, zatrzy-
muje si??, tnie powietrze, zabucza??o,
jakby b??k przclecla??, bia??e drobiny
py??u spadaj?? na pod??og??. W jednej
rlice trzyma smyczek, drugl', du??y-
mi jak kloce palumi chwyta za
sz
-jk?? I wyci??ga s..rzypce z ciem-
no??ci futera??u. Gra mU7ylt??, kt??rpj
nigdy nie s??ysza??em. Ludzie m6wj
,
:te ojciec gra z glowy. Stoi w oknie
AJatrzy na c"'mury, na
ol-:bie, kt6rc
siadaj?? na dachu, na ludzi id??cych
po chodniku i wszystko, co wid7i,
gra. Cz??sto przymyka OC"ly, wtedy
muzyka jest taka jek ojciec, surowa
i dobra.
Gdy po latach by??
m na kOD(
er-
cle, na kt6rym gra?? Oj strach, zoba-
czy??em na strunach du??e spraco-
wane palce ojca.
Ojciec czy??ci tr??bk??. -Wk??ada
szmatk?? w zgiE;'cia i przeswity. Przy-
trzymuje szmat?? dwoma palcami i
pociaga. Ruchy s?? takiI', ja'<:hv pi-
??owa?? kloc, tylko troch?? kr??t
ze.
Najd??u
ej pucuje z??oty wylot. Prze-
chyla buteleczk?? z bialym p??ynem
na s711latk??, zbiera z podstawki
warstewk?? popiohl. przyklari::! flp-
nel?? do 7szar?a??
i b'acny i glad7! i
tak dlugo, dop??ki nie b??v
nie. Na
flaszeczce pisze: Sidol. W kuchni
pachnie porus-onym popio??em. Na
wargach jest gopkn, jakbym roz-
gry7J niedojrza??y g??6g.
W domu od sa'Y1ePn rar>'! r>iekJo.
Miiamy si" iak p??-
klem., IrJr: tam. a tu tvlko jerJen but
Gramol?? sip pod ??????ko. S7ukam
drugiego. WirJze stopy oka: jedna w
ZvrlE
Nr 801
LITERACKIE
Str. 8
bucie, druga w skarpetce. Stopy bie-
gaj?? dooko??d ??6??ka, kulej??. Du??y pa-
lec, podniesIOny, nagle dotyka po-
d??ogi. No co z tym butem, masz? Nie
mam. R??ce biegaj?? po pod??odze. Nic
mam. Ojciec powtarza jak echo: no
co z tym butem, masz? l\Iusz:?? odpo-
\\icdziel:. Mo??e jeszcze przy tej no-
uze, pod kt??r?? jest klocek. Teraz
musz?? to powiedziel:. Otwieram usta
I wychodzi to z. mnie: tata tu 'u
nie ma. Ojciec robi gwa??towny
zwrot: pi??ty. Jedna w bucie, druga
w czarnej skarpetce z cer??. Poje-
dy??cze nitki zbite w czarny, gruby
p??atek. Piek??o przC1'lios??o lIi?? do
kuchni. Mama rzuci??a na pod??og??
pokrywk??. Prawie p??acze. Wygra-
moli??em si?? spod ??????ka. Nie mog??
wyprostowal: plec6w. Jestem garbu-
skiem.
Garbaty
ma na plecach Izmat,.
e
Zahucza??o w g??owie. BIegn" za
mn??, krzycz??. Szmaty, lUDaty. Wy-
prostowa??em si??. Zr
uci??em garb. W
drzwiach stoi Mitek. Macha puszy-
stym ogonem. W ostrych z??bach
trzyma but ojca. Gdy Mitek wszed??
do kuchni, mama rzuci??a na pod??oiQ
talerz.
Nie ma tylko Walka. Wszyscy sie-
dzimy na furmance. Bez Walka nie
mo
emy jechal:. Gra na klarnecie i
basie. Marsz bez Wa!kowego upa-
pa, upa pa, jest nie do pomy??leniL
Ojciec skubie koc, kt6rym okryta
jest deska.
- Zapi?? IiI" Ipi?? siQ jak amen w
pacierzu - m6wi Myszak.
Mama stoi na rogu i wygl??da. R...
k?? trzyma przy policzku.
- Tata, ja wiem gdzie pan Wa...
??ek jest!
- Gdzie?
- Pan Walek jest "Pod Lew-
kiem".
Bat trzasn????. Przez "Kr6I??wk??"
przejechali??my pr??dzej ni:l: bryczka.
Ojciec stan???? na p??dz??cym kole.
Skoczy??. Po chwili Walek 5iedzl
mi??dzy nami. Przez ca???? drog?? trzy-
mam jego bas ,i klarnet. Walek pa-
trzy na mnie. Oczy jego obiecuj?? mi:
zamorduj?? 'ci??, szcz.enlaku, zamor-
duj??.
Futryna w girlandzie. W ??wler-
kow
ch ig??ach: "Szcz??
l: Bo??e M??o-
dE'j Parze". Mazykanci, mU7ykaricl,
roznos7
dzieci po calej wsI. Za
furmanka welon ku:-.lu. Kuczer ??ci??-
ga lejce. Prrr. Dyszel pr????y si??, ??a??-
cuchy brz
z??. Ju?? mog?? policzyl:
szprychy. Jedna, dwie, trzy. Ko??o
znieruchomia??o. Spad??a grudka ze-
sc}1??ego b??ota.
Sto??y ustawione s?? w podkow??.
Zas??ane ??nie??nobia??ymi obrusamI.
Na ??cianach obrazy. Na jednym, w
surowej ramie, ??wi
ty J67.E'f heblu-
je de-'-??. Przy warsztacie stoj??
m??otki i pi??y. W wi6rach stopy
ch??opca. M??glbym przysi??c, f
po-
dobnego ch??opaka widzialem na na-
sz
j ulicy. Ch??opak patrzy na J??-
Ida, a mo??e nawet nie na niego, tyl-
ko na wielkie, ??ylaste r??q,e.
- On by?? grzeczny i nie szpiclo-
wa??.
Przy??o??y?? gor??ce pachn??ce w6d
??
usta. do mojego ucha.
- Fainy by?? ch??opak. A ty je-
ste?? Judasz. Ry??y Judasz. Wskaza-
??e?? biednego pijaczka.
- Daj mu spok??i - m6wi ojciec.
- Ustaw synku b??ben przed cha??u-
p??. Pa??stwo m??odzi zaraz jad?? d'J
ko??cio??a.
Wzi????em b??ben za pr??t i wynio-
s??em przed dom. Wr6ci??em po wa.
Jizk??. Walizka jest drewniana, prze-
wi??zana sk6rzanym pa
kiel11, po-
malowana b??yszcz??c?? br??zow?? far-
b??, na rogach ma blaszane, poc??tko-
wane rdz?? s??tuwy.
Wybl'a??em miejsce r6wne i posta-
wIlem bp,ben. Kolanem przygnio-
t??em wieko walIzId. Schwyci??em
koniec paska. Poci-gn;1??em. Podnio-
s??em drpwniane wieko. Wyj??lem
stoi ak. Rozprostowalem go i po??o-
??y??em na nim werbel. Peda?? z pa??-
k?? umocowa??em w azit'rce wydr??-
??onej na dole w obreezv. Na wy-
stai;Jevm, 7akr7ywinnym jak s7ubie-
'nica pr"cie zawiesi??em na sk6rza-
nei p??tli czynel.
O!)U
ci??('m pa??cczld na przeJrzy-
sta rowierzchni??. Jakbym sypa?? na
st6?? grorh. Uder7;am w sk??r?? pa-
??eczk??. Widz?? nasza koz??. jej brzuch
chudy. bia??y jak mlpko. Ojciec zdar??.
sk6r??, wysus7)'?? na s??o??cu, naci??gn
??
na malowane obr""7". Teraz ia gram
na naszej kozie. T??u lu' ra??l'
zkami
w brzuch. s??ysz" ??alospe bcc7enil'.
Le??y na polu z brzuch cm wvc'h:tym
Jak namiot, kopytkami skrobie zle-
mr??, patrzy na mnie, palcami e??a-
dz?? jej rzadkl?? br6dk
, m6wl?? .lal!:
do dziecka. Ulpok6j II, k6zeczko,
uspok6j...
Jad". Orkiestra marsza, lo??cie ja-
d??l
Ojciec podni??s?? tr??bk?? w niebo.
Powiedzia??, trzy, cztery i ze 7Jotego
wylotu wylecia??o wesele.
Niebo wysokie, niebieskIe jak ko-
szula ojca. Posypane gwiazdamI. Po
"'Podw6rzu chodz?? bia??e postacie.
Cmi?? papierosy. Jest jak w popiel-
niku. Otwieram drzwiczki, dmu-
cham z wliZystklch III, z czarnego
drewna wyprYllkuj?? iskry, polano
poskr??
a??o si?? w diabla. Diabll??
przykucn???? w pif'cu. Dmuc??1am w
i
ltry ca??ym sercem. Wygoni?? ci??,
diable, z pieca! Nie mam pod r??k??
krople!lnlcy ani ??wi
onej ",ody, ale
p??omienie s?? te! mocne!. Nie ul??knl'j
si?? twoich rog6w, po??ami?? je czer-
wonymi mleczami. Przy tej cegle je_
ste?? straszny, ale ja si?? ciebie, dia-
ble, nIe boj??. Widzisz, jak dmu-
cham. Iskier jest ca??y t??um. Kr??clc;z
si?? Izubrawcze, ale ja ci?? spal??,
spal??, bo jesteA z??o. Iskry gasn??.
Opluwasz je, zakrywa
z komin
czarn?? ??ap??, chceKz udusi?? ogie??,
ale ja mam tyle powietrza w p??u-
cach, :l:e na nic nie zdadz?? si?? twoja
chytre sztuczki. Dmucham. WIJ
\
KleCI,. ranne wata'. zorz.
Tobie ziemia, Tobie morze
Tobie tplewa tywlo?? wszelki
B.dt pochwalon, Bote wle1.kL
Bij?? w b??ben, wk??adam w to bicie
ca???? dUllz??. Na ,a????zi d
li??cie
prze??wietlone rankiem. W 0lromn.,
wyspane niebo leci ??piew. Walek
na swoim basie chwali Boga. Ja na
b??bnie chwal?? ca??e niebo, kt6re nad
nami budzi lIi?? z ciemno??ci.
Idziemy z wNe??a polni' .ciefkl??.
Walek niesie bas i klarnet. Ojciec
tr??bk??. MYlzak harmoni,. Ja nlo-
I. na plecach b??ben. Walek m6wI
do ojca: - S??yszysz, Micha??, w tra-
wle graj?? cholerne ??wierszcze, a do
mnie mruga przekrwIonym okiem,
co ma znaczyl:: Nie je,te?? Judasz,
nie zamorduj?? ci??, IIzczeniaku.
W jasn?? sk6r?? b??bna ude:zy?? wy-
lOki, twardy k??os.
'" .'.
'\.'.....1.'1
. .'
.
\
,i f.
...... \.. "
l
'
_,I f, .7
.
.
" <.,
-'!FI -- .}??
- _
'--- .t...
'p:'
?? .'
.:rr ' ' l,
l. :':"j'-",I
"
ft'. . ,
" J ,;
I '!
;
,
.-- - .
"
IZABELA BIEL1??SKA
HORYZONT
P rzebudzi??am li?? jak zwykle
dostatecznie przytomna, ab1,
przyst??pi l: do natychmiasto"'!
wego dzia??anIa.
Zacz????am odgarnia?? czyje??
w??osy z mojej twarzy jedn?? uwol-
nion?? r??k??, potem wyci??.gn??wszy,
drug:}, zdejmowalam niezliczone r??-
ce, nogi, g??owy i tu??owia uwalnia-
j??c po kawa??ku moje cia??o, a:l:
sl??gn????am pozycj?? siedz??c??, i ki eol
dy zepchn????am czyjeA resztki z mOol
ich n??g, wsta??am rozgl??daj
c si?? W
poszuki'\\aniu mojego towarzYlla.
Poniewa?? nie mog??am lobie ciqll.
przypomnie??, z kt??rej Itrony widzia-
??am go po raz ostatnI, poszukiwania
zaj????y mi troch?? czasu, zanim roz...
pozna??am w tym zbe??taniu cia?? je-
go stercz??c?? ku g6rze r??k??.
M??j towarzysz znajdowa?? li?? W.
duto gornej Iytuacjl nit ja pO"'l
przednie. Przyst??pi??am do oswobo-
dzenia jego zagubionego cia??a; II
pewnym trudem odrzuca??am r??ce .
nogi, najwi??cej by??o tam dzieci??.
cych g??6wpk, kt6re stacza??y III: po
sobie z dfw1??kiarn pustych galon??w
Pracowa??am wytrwale.
Tymczasem towarzysz m??j, roz-o
budzony i cZl:??ciowo uwolniony, po-
maga?? mI. W ko??cu poda??am mu
r??k??. Wtedy zacz????y si?? podnosi?? ru-
chem wstaj??cego ??anu zbo!a lub
traw 'cia??a zalegaj??ce nasze b1l1sa
i dalllze okolice. Wszyscy zn6w lta-,
li, jeden przy drUiim. Zd??1y??ani
jeszcze poprawil: na .obie pancerz,
kt??ry nosi??am od dawna, aby mnie
chroni?? przed dotykiem.
Stali??my twarZl?? w twarz przy...
legajqc niemal do l'Iebi
. M6j to-
warzysz powiedzia??: "Co teraz?"
Wiedzia??am, !e w zwlekaniu prze-'
holowa??am, ale posiada??am jeszcza
jedn?? pastylk?? przeciw w??tpliwo??-
ciom. Wyj????un j?? ostro??nie I tro-
ch?? si?? oci??gaj??c, ro7Jupa??am na.
dwie r6wne cz????ci. "Ostatnia", po-
wiedzia??am. "Co teraz?", powt6rzy??
m6j towarzysz. "Zaraz t o minie",
pociesza??am go. "Mo??e znajd?? po-
mys??", doda??am na wszelki wypa-
dek i po??kn??lam moj?? cz????l:.
Nast??pn??e zabra??am S1?? do przy-
gotowywania posi??ku. Pomys?? nie
zjawia?? si??. Pomi??dzy nasze piersi
uc1a??o mi si?? .".,:snn??l: sk??adan?? ta-
c??-s
olik; ustaw:??am na nil'j dwie
nape??nione czarki. kt??re uprzedn!o
prz
L ,j''1m do oczu, po??o??y??am
jeof'n owalny kamie??, jaki posia-
dali??my, I rozejrz
??am si??, czy nla
uda mi si?? zdobyl: naszego chleba.
Zwr6ci??am wzrok tam, gdzie sta-
??o w pobli??u Grzewo i zaraz zoba-
czy??am, na tle pustki ponad nIm,
nin uchorn?? paj??czyn??, ??y??ek po
mciach i nagie ga????zie. Ciemny
pic6, by?? zorany bruzdami; gdzie-
niegdzie tkwi??y tam czerpaki, w
kt??re splywa??o troch?? s-oku, "Chle-
ba naSZ(Jo nie ma", powiedzialam
i spr??bowa??am jak zwykle rozt??uc
kamie??, ale nic poza d??wiqldem z
niego nie wydoby??am. Pozosta??y na-
sze nape??nione czarki. Towarzysz
m??j poci??gn???? troch?? ze swojej i
natychmiast j?? odstawi?? m6wi??c:
"Gorzkie, twoje jak zawsze gorz-
Ide". Wyla??am ich zawarto??l: poza
siebie i podaj??c mu obie czarki
powiedz' l??am: "Twoje b
d?? tylko
s??one". I cZLka??am.
D7ie?? rozpocz???? Id?? na dobr
.
Wszo stldch ogarn????a ju?? ta sama
potrzcba dzialania i \\idac by??o, :l:e
rob..', co m -1. Spo??r??d t;vch, co
stali, wyra
ta??y gdzien!PgG7:e dra-
b'ny e: D gaj1]ce w\"soko p.mad nami
w pUst'
??. Niekt??17Y wc'1o:lzill na
drabiny, wspinali si?? po kilku lub
pojedy??czo. Ci, kt6rzy wspinali
I??
najwy??ej, doczcpiali kawalki cze-
go?? t'im, przed??u??aj??c je. Ci??gie
wchodzili nowi i p17ebyw3JI gdzie
w g6r? ; mo??e tam gin
'li, nikt si??
rh1i intpr('sow1??. Bv??v tam tr??
rJrablny, z kt6ryeh scl;o
17ili. M??j
towar7;V
z powi
dz:a??: "Wchodz?? i
schodz??". Zap
zeczylam: "Wchodz??
inni, schodz?? inni". "Inni", powt6-
rzy??. "Tak, e?? tacy, co ,\"Ch
dz?? f
E?? t:!e
', co sc??- 'd7.
", w
'ja??ni??am.
"To pie ci s-1mi?", zapyta??. "N!e ci
!:aM.', uzupdn:??Jm.
Ruch klehi?? si?? wko??o na
I pod
nami. Spo??_'??d tych, co stali i sP.)-
??rod tych, co wchod7i1i na drabiny,
pc'vna cz????l' budowa??a w tym cza-
Eie 1t'nde dla sL'bie i dl:1 swoich
na
bli7??zyeh. P('c?l'hm c-vir?? z??-
by na l
'd('e: byli to w??f1'" in tUD('-
lowcy. nal(';-b \. i
'c pOc'ciagn??l:
ha:-d7i. i nr" i 7al'az by??o wiadomo
??e przechodzi tmntedv' ca??a j"odzin;
lt'1I', K. Wo]narowsk??
, ,
OGRODEK WIEDENSKI
T ad wej??ciem pali al, bia-
l.. ??a kula. Nie umiem czy-
tal:, ale wiem, :te na bia-
??ej kuli jest napIsane: "Ogr6dek
Wiede??5ki". Gdy zapada zmrok, ku-
14 wldal: at na drugim ko??cu mia-
steczka. Czasem my??l??, :l:e to ksi??-
??yc. Dopiero gdy podejd?? b??Uej, wi-
dz?? rdzawy pr??t, do kt??rego jest
przymucowana. Wtedy wiem ju?? na
pewno, ??e to nie je5t ksi????yc, bo
ksi????yc le??y na drugiej stronie nie-
ba, ma??y, jakbym go widzia?? w sta-
wie.
W ogr??dku gra orkiestra. Na be-
tonowym grzybku ta??cz?? zakocha-
ne pary. Pelargonie w zielonych
skrzynkach okalaj?? ta??cz??cych. Na
bluzkach !ar??oczne r??ce. Paj??ki
skradaj?? si?? coraz wy??ej, wchodz??
na szyj??, za pachn??c?? zas??on?? w??o-
s??W.
Pan J6zef gra na skrzypcach.
Przy wysokich dfwi??kach staje na
czubkach palc6w, przy niskich
przymyka oczy. Pan J??zef jest dy-
rygentem. Przed ka??dym kawa??-
kiem daje znak smyczkiem. Prawa
r??ka lekko ugi??ta w ??okciu, jak u
kelnera, gdy niesie pelen talerz, r??-
kaw marynarkI marszczy si??, od-
s??ania biele??ki mankiet. Nagle ja??t-
by chcia?? z??apal: much??, podnosi r??-
k??. Na b??bnie gra pan, kt6ry m??
szerokie, proste ramiona. Z tylu wy-
gl??da jak kolT' oda. W powietrzu
wybija ramionami takt. Podnosi to
jedno to dn.lgie rami?? zale??nie od
tego, kt6ra pale czka ma upa??l: na
pergaminow?? powierzchni??. Faluje
jak ??an, wygina si?? w obr!;cz, opa-
da i jest znowu komod??. Przy pia-
ninie pracuje by??y organista, pan
WOJtu??. Dzieci wo??aj?? na niego
"Wojtek bez portek". Wojtu??, gdy
oni krzycz??, odwraca si?? i m6wi:
"przeklinam was". W czasie wypo-
wiadania tych s??6w podnosi r??ce jak
ksi??dz na ambonie. Dzieciaki
mie-
j?? sI??, ??api?? za brzuchy, tar7aj
na
skwerku. Woitu
zadowolonv z te-
go,
e je pr??ek1????, wtae7a ;I?? do
bramy. Teraz sied71 przy pianinie,
d??ugimi palcami t??ucze w k'awi-
sz
, ??6??te, ""Y tarte jak pr??g. Kazio
gra na akordeonie. Jest r07paree-
lowanym "'rabi
. Syn wla
ciciela
Go'ej('wa i kilku innych m/!jf'tk??w.
,Gdy by?? ma??v, lubi??
i?? bawi?? w
ksi
d7a. Zgania?? wS7vstkie slu
"Jce i
kucharki, .iada?? 7a kr7fslEm i :c;po-
wiada??, odprawia?? m!:zc, wyg??a3Za??
kazania, a nawet komu"'ikowa??. A
??e niendzownym atrybl'tem mszy
jest muzyka, 7arz??! pnb'cral: lekrie
gry na aknrdeon'e. Tera7. stoi w
mus71I wybi??pj 7??otvmi gwia
t'ami.
Brama je" l t"l'!{a jak na cmenta.
r73rh. S.lt:tch'tv spi!;te cza-nym
wielolistnym kwiatcm. Ojciec trzy-
ma mnie za r??k??. K??ania Il?? panu
Jozefowi. Kwiat ma wygi??te platki,
pachnie rdz??. Wodz?? palcem pO p??at-
ku. ZIarnisty py?? prLYlepia si?? do
mokrych opuszak. Rozcieram lO
w pa!cach jak skrzyd??o biellnka.
Sfrun???? z Ostu na dziobaty :l:uzel
Uchyli??em czapki, '\\sun????em r??k??,
skrz;rrl!o tr??ci??o w dlol), z rozwal"-
tych palcow jak z niedomkni??tej
klatki ucickl, trzet)cee skrzyde??ka-
mi, a ja w tY,l1 trl.Cpotamu slys7.
brniech. Usiad?? na szynie. Nie ??a ta-
kiej, po kt6rej jedzie poci??g, ale na
porLUconej w ??opiany i pokrzywy.
Widocznie robotnicy uznali j?? za
szmelc. Musialem go zdrowo prze-
straszy??, bo kiedy usiad??, to d??u-
go nie trwa??o i na mnie si?? obej-
rza??. Czu??em, ??e dusz?? ma na ramie-
niu.
O moim sukcesie zdecydowa?? pod-
stE:p. Machn????cm r??k?? i odszed??em.
Gdy by??em dostatecznie daleko i
uzna??em, ??e nie mo??e mnie widzie??.
wbieg??em za p??ot zaros??y Itrzaka-
mi i zielskiem. Dla bezpiecze??stwa
ca???? d??ugo??l: p??otu przebieg??em po-
chylOlly. Rozchylilem siatk??, wysu-
n????em gl ow??. Wygl??da jak kreska
zrobiona kred??. Wyci??gn????em r??k??,
zatrzasn????em na skrzyd??ach palce.
Tu??6w szamoce si??, skr!,'ca, mikro-
skopijne n6??kl dr?? powietr7e. Na
ziemi?? opadaj?? drobiny, palce mam
jak posypane talkiem. Ze by go u-
spokoil:, pokazal', ??e jestl'm g6r??,
potar??em mocniej. Wypad?? z pal-
c6w jf1k przedarty me, PrzvsiarJ??em
nad nim. Rozwarte skrtvd??a wlecze
po ziemi, 2:awadzi?? o rat.vk, pocia
-
n???? go za sob?? I wszed?? pod o
rom-
ny ml:. Pomy??!a??em sobie: to iest
tw6j grob:>wiec, i opu??ci??em na li??l:
stop??.
- Mlstr:ou czerwone maki, p??ac!,'!
- przy orkiestrze na
7rroko roz-
stawionych nogach 'stol :l:o??nll'rz.
Placze. G??owa O))USZC70na na pier??
pe??na order??w. Por1no
i j?? z trud"m,
ro7ma 7 u1e ??7v grubymi palurhami.
WVNlnr!a jak pogn!rcionv paoirr na
wi('l 'd m pu.stvm placu. '()t\"iera u-
stn. 8?? v sz??. - a - po - tych - 'ma
- k9.ch - szcd?? - :to??nicrz - i --
gi'1f1??..,
Smvrz
l{ frunrt?? w g"'re. P'ITI J'-.7e!
pn'o:h'?? clnw o ns pn
s
awkll. ('r7V
nakry?? listkaMi rowip". 20??r>ier7
upad?? n'?? ko'
ra. w7..,i6s} r('ce i
rv 1 -n:'"?? ja" nmlr>nv 11'\'1. W lvsrv
uiewf'i1. Oic'''c moc"'o f,ci
lra 'mo-
ja r
k!', S7t"
n'm otw:er
!'"/a n e
l'rw'r>"c', makact>, co
rn1
' 1 p'??v krcw. Ko
ictrm podn:>-
"7"1 .::j,.. n;'lc;;tv.
()rJehY'ikm ,,'owp i snoir?o'pm w
nieb@, n'?? k
i'??"ru 'e
;"fl'n r'lrh Irn-
1
\\,1'\ litp1"'v. . r"rr..I.,.lr'''' ,yr;",l"'??('ld"
l\nF.ClYSLAW I\IICIII\?? f"Z....RGAN
/ZL_1967_XVII_804_25_06_nr_26_str_009.djvu
n. DwOrakacb. Dwa "ut. da??. re-
zepchne??y nal na chwil??, potem da-
??o 1.1, odczu?? nieskoordynowane
ruchy rozbrykanych ma??ych cia-
??ek.
"Trzeba co. zr.obl??", powied:r.l.a-
lam nagle do mojego towarzysza.
kto?? ze \Wpinaj??cych si?? obok mnie
po drabinie wybuchn???? .mlechem.
ktoA u mnl?? powt6rzy??: "Trzeba
COA zrobi??", a I??owa te ruszy??y przed
lieble, powtarzane przez niez1lczo-
rUt usta. Zn6w ktoA 1112 roze??mia??,
Po nim kto?? Inny. Po chwUl, tu ??
tam, rozbrzmiewa?? ??miech, d za-
Cz??li si?? ??mia?? wszyscy. By?? to
"-'Ipanla??y ??miech. Nawet ci na dra-
binach zapomnieli, :!e maj?? jeszcze
Po kilka stopni przed sob?? ?? przy-
????czyli Il?? do powszechnego Amie-
ehu.
Wledz1a??am, ie po zatyciu Oltat-
niej porcji pastylek przeciw w??tpll-
\ilo??ciom, trzeba Il?? na co.A zdecydo-
Wa??. Powiedzia??am: "Znam pewne
miejlce, nie l??dz??, aby ktoA o nim
Pami??tal, chociat nlegdyA by??o to
miejsce Pami??ci". I Ipr6bowa??am
i????. M6j towa.rzYlz ruszy?? za mn??.
Trzeba by??o cierpliwie rozdziela??
??tOjllce cia??a, nlekt6re przywiera??y
do .Ieble Itbyt mocno ?? tym nie na-
le!a??o przeszkadza??. Nie ust??powa-
??am w wysi??ku przeciskania si?? na-
Prt6d. M6j towarzYIJ: zapyta?? mnie,
czy znam kierunek. Wspi????am Il??
na palce i obr6cl??am kilkakrotni.
g??ow?? we wszystkie Itrony. Powie-
dzia??am: "Tam", wlkazuj??c wzro-
kiem. Zn??w przeciska??am si?? pil-
tlUj??c, teby n8.!J nie roz????czono.
Od czasu do czasu przYltawalam,
aby wystawi?? moje czo??o ponad in-
nYch i je??li je OlUSZal delikatny
ch??6d - wied:r.l.a1am, te posuwamy
Il?? w.e w??a??ciwym kierunku.
N8.!Jza w??dr6w'ka trwa??a dlu??"-
Ale nie by??a beznadzlejnL W??a??ci-
\Vie trudno nazwa?? w??dr6wk?? nuoze
Przetaczanie si?? mi??dzy cia??ami.
Cigle, chocia?? bardzo wolno, po-
suwali??my si??. Najgorzej by??o w
chwilach, gdy znale!li??my si?? na
drodze tunelowc6w; Ich z??by op6??-
nia??y nasz?? w??dr6wk??. Po pew-
nym czasie zauwa!y??am, :!e panu-
je dziwne o??ywienie w??r6d tune-
10wc6w, kt??rzy z zaciek??o??ci?? prze-
dzierali Il?? pomi??dzy naszym! no-
gami.
Kiedy przystawalam, aby unie????
czo??o, upewnia??am si??, te idziemy
"-'e w??a??ciwym kierunku. Powle-
dzialam: "Niedaleko do u.ro mieJ-
sca". M6j towarzysz nie pami??ta??,
o czym m6wl??. Powt6rzy??am mu
to, co postanowili??my na pocz??tku.
:Nic nie powiedzia??. Mo??e przesta??
mi ufa??, albo straci??o to dla niego
znaczenie. Pilnowa??am, aby si?? nie
zgubi??. Tunelowcy przeszkadzali co-
raz natarczywiej. Mo??e 1 oni tam
Parli? Nie ust??powa??am.
Posuwali??my Il?? wolno. M??j to-
"-'arzysz by?? bliski :I??miechania tej
w??dr6wkl. Im ci????sza 1 d??u??sza wy-
dawa??a mi si?? ta nasza droga, tym
bardziej wzrasta??o we mnie pragnie-
nie dotarcia tam.
Od pewnego czasu nie przeci??-
ga??am ju?? mojego towarzysza za
sob?? lecz wspiera??am go od ty??u,
<:zasem z boku: nat????aj??c mie??nie
POPycha??am go przed sob?? cal po
calu.
W ko??cu zrozumia??am, :!e otli??gn??-
??am cel. Nie od razu. M6j towarzysz
tak??e nie zauwa??y??, ??e znala7?? si??
Przed w!zvstkiml innymi, i ??e je-
go i moj
cia??o owiewa lekki ch????d.
Mo??e przez chwil?? nie umidi??my
zagarn???? w naS7e oczy i w nasz??
??Wiadomo???? rozci??gaj??cej 5i?? przed
nami ogromnej przestrzeni.
Przestrze?? spoczywa??a nierucho-
111 a , cicha i pe??na wilgotnego ch??o-
du ziemi. Wzd??u?? miejsca, gdzie
stali??my. I z bol
6w uj??ta by??a, ta
PrzestrzC'??, w a??urow?? konstrukcj??
oddzielaj??c?? nas od jej r????bi. Sro-
dek owej przrstrzeni, kt??ra gin????a
l1a horyzoncie (wtedv po raz pk-rw-
Szy 70bac7y??am horyzont), zajmowl!-
Iy p??askie>, w pCWD\'ch rE'g\1larnych
rJI
2??o??ciach r07Stawione hudowle.
a wp:'ost na
bie
la, za a??urowa
kOnst:l'kejll, s7eroka oroE(a pokryta
czarn?? materi??, a od tej drogi roz-
c
10dzily si?? poprzrcznie inne dro-
gI prowar17??c 00 ow\'eh p??asldeh
bUdowli, WS7ystldE' drogi i budowle
otoczone bvlv wrJln?? pr7cstrzeni??.
Po
t:z('glam, ??e wok???? tei oddzie-
Onej od nas przestrzeni stoj??: ir-
d
n przy drugim, Wszvscy wpatrze-
I . W przestrze??, w szerok?? drog??,
tora gdzie??, w dali l(Q??cz
-??a
i??
Odmienn?? od pozost3??vch budowl??.
Srodek tei r07??o??vst"j budowli wy-
rasta?? zwp,??aj??eym si
wznlpskniem
fonad wszystko. Panowa??a bm cisza
bezruch. Raz tylko, tr??cona po-
\1vietrzem, poruszy??a si?? w pobli??u
iennica. By?? to mlly d??wlek.
M??j towarzyn z.e.pyta?? mnie nep-
tern: "Czy l??dz!sz, te zl?? tam do-
staniemy?" "Zrobi?? wszystko", od-
powiedzia??am. "Czy pozwol?? nam
tam pracowa???", zapyta?? jeszcze. W
odpowiedzi unios??am r??k?? (sta??am "
w plerwnym szeregu) wskazuj??c
rozpi??ty ponad nami, ponad bramI??.
napii. Ci??gle napierano na nas od
ty??u i z bok6w. Wszyscy chc!eI?? li??
tam dosta??. Wyt??talam Il??y, aby nie
utraci?? naszych miejtlc. Tymczasem,
gdzie?? w daI??, u ko??ca tej Izerokiej
drogi, ubitej w czarnej materii, o-
bramowanej kraw????nikami bia??y-
mi, gdzie?? tam w g????bi, da??o li?? wy-
czu?? pewne poruszeni!". Po chwll1
wydawa??o mi Il??, jakby zza jakie-
go?? budynku wysz??a grupa ludzi
lub wytoczy?? si?? pojazd. Czworobok
posq,wa?? si?? w kierunku budowI??
Itoj??cej poprzeczni. u ko??ca droli.
"Wkr6tce b??d?? wolne miejsca i
wejdziemy", powiedzia??am nie-
opatrznie, bo moje I??owa apow,,-
dowa??y gwa??towne poruszenie w??r6d
t??um6w.
Wtem ponad nami rozleg?? .i??
d??wi??k, kt6ry wprawi?? nas wszyst-
kich w otl??uplenie. Nat????ali??my u-
wag??. By?? to d??wi??k harmonijny;
nawet w??r6d najbardziej nieokrze-
lanych wywiera?? zbawienny wp??yw.
Tymczasem p??yn????y kil nam s??owa:
"Spokojnie I cierpliwie czekajc??e.
B??dziemy przyjmowa
w kolejno??ci.
Nie wll.Yltklm jednak zapewniamy
miejsca, Idzie spodziewacie si?? od-
nale??
drog?? do samych lieble. Pro-
IZ?? si?? przygotowa
zgodnie z re-
gulaminem. WS7elkle utrudnian!e
wykonywania naszych obowl??zk6w
op????ni wasz?? Ulg??".
Po tych s??owach m6j towarzy!z
pocJ??!ltn???? mnie ku ty??owi, tak ??e
grozi??a nam utrata rrJ1oejsc. Zaopo-
nowa??am. Kiedy spojrza??am w jego
twarz, zaniem6w1??am. W jego twa-
rzy co?? si?? d:r.l.alo. By??o to nadzwy-
czajne. Jego twarz. wyra!ala wy-
rzut. Wyrzut Iklerowany do mnlel
Chcia??am zatrzyma?? ten wyraz je-
10 twarzy, ale nagle to rmlkn????o, i
zn6w nic tam nie by??o_
Aby 10 ulpokol
, wyjaml??am, te
posiadam Znak Gotowo??ci, w kt6-
ry w swoim cza5ie zaopatrzy??am si??,
nie powinno wi??c by?? przeszk6d.
I ods??oni??am lpod pancerza m6j
Znak Gotowo??cI. By??a to odznaka
przynaldno??c1 c??o Ochotniczej S??u!-
by Porz??dkowej.
W??r??d powrzf!chnero zam??eszanla,
lament??w, targ6w i przekupstw, po-
cllIgTl????am mojt!go towarzYlZa pod
pr??g Bramy, kt6ra przed nami za-
raz si?? otwar??a.
I weszli
my w cisz??, w proste li-
nie, w czer?? i biel. Nas7e cia??a p??v-
n??ly spokojnie w przestr,
ni. ??a.l-
nych przylegaj??cych cil'p??vch ob??o
-
ci; ??adnych j??k??w, westchnil ??, na-
wet miejsca po z??bach tunelaw-
c6w na naszych ??ydkach odpr??i.a??y
si?? w mi??ym b??lu. Zrzuci??am pan-
cerz i ujrza??am jak le????c opodal
gwa??townie si?? kurczy??, skr??ca??,
czernia??, a?? pozosta?? tam po 'nim
niewyra??ny zarys.
Kto?? nas prowadzi?? szerok?? dro-
g??; wzd??u?? drogi ziemi?? pokry' ''????
srebrzysty nalot g
r.te
o py??u. S7li
-
my ci??gle t?? prost?? drog?? mijaj??c
p??askie budowle, ale nie dochodzi??
nas najl??E'jozy dhvi??k. Mimo to
v;ierlziE'li
my, ??e s?? tam mk--'ta1'1-
cy. Ka??dy otrzymuje tu swoj?? prze-
strze?? I swoj?? cisz??.
ZatrzymaIgmy si?? w mIejscu,
grJzie rozchod7i??y si?? drogi ku przl'-
ciwleg??ym budowlom, M??j towa-
.nysz chcial co?? powiedzie??. CZf"m-
lam ze wzrokiem 0PUSZC7.onym kil
ziemi. Nagle, kipdy tak stal;_.'y w
milczeniu. wyda??o mi si??, ??E' co??
tam p'1d stopami spo<' pdllm,
Pochyli??am sil; ni ko i pa t :-7\ ??am z
niedow'f'rzaniem. Spod gaot nn ') py??u
przehlja?? zarys- c7ego?? ni -,krl "A,e_
go, czego??. co ledwie mOl,??c w nic' ??
5i?? ju?? chci2??o by?? i kS7taltf'M i
barw??. Sljo!r7a??am na moje
o to-
warzysza, i pokazuiac mu t?? wvpp??-
zai!1c?? ro
lin?? chcia??am co
PO\ je,
d7ip" jakb
pod wp!vwpm r07hLl-
d70nPlw na
le uczucia uni--'cnia.
N'a pomoc nie prz
's ??o :!
'_le s??.:>-
wo. N:e zna??am te
-
Iowa.
Stali
my ohoje odurzeni ja' Im'
Iliemanyml wra??pniami pah
c )"18
zi
mi??, W.\'ci:lI
nf'!1m pnwoh I ;1(?? \\
kl
runku mojego to' -")rz'.--a ! wte-
dv tam, nad t?? sku r l?? w '>
zil'lono??r:?? r(',lin:', spl'tk_?? r..\-
sze palce 7acif' - '-c -'-, "??
")-
szych d??od. Potem, lim p ,-
czyli??my ka??dy SW{'i pr,\g I o nr7 n -
ciwnej stroniE' czaI nej d
o"i. ??
n a-
li??my d??ugo w u??cisku na 7 ch -r ,j-
rze??. Pomi??dzy nami, na 7 mi. po-
zostala pr??bui??ca swojrn') ksztaltu
1 swojej barwy ro??lina.
I
A B E L A B I E I. (
S J{ 1\
KRYSTYNA ??WIERCZEWSKA
TKANIA W RZESZOWIE
fi<
- - ..
. ' \
??
....-...
,f "
1
??
, )
"
i
,
Teatr Ziemi Opo!.
7d"j. ,.51fJWf';k U1op??lc
('sny". Na zdj??ciu A. Tole-
tyc'ca, W. Stanio--wski i 11. Cie??la
.
O krutny, t!traszny ??wiat i
jedno ludzkie wra??liwe
lerce przez ten ??wiat unI-
-cestwione; f ezwarni lu-
dzie dale odprawiaj??
swoje praktyki, a zgn??biona pu-
bliczno???? bije brawo i ukrywa sta-
rannie obsesyjne pytanie, co autor
chcia?? powiedzie??. Geo:-g Bikhner,
Kon!.ld Swinarski i Franciswk
Pi"{"'J!:a zbulwersowali j?? dziwnym
d-amatem los6w fryzjera WOyzec-
ka.
To najpi??kniejsze przE'd.stawlenie
VI Rzeszowskich SpGtka?? Teatral-
nych, tak trudne I wieloznaczne,
naje??one pytaniami, jak n!edoko??-
c70ny eSE'j o egzysteh??ji. intrygUj??-
c ce raz bra
' 'm odpowiedzi, raz
,,,'{" ';?? r0 7 \";' 7a??. 7. banalnym
m. z ("Ul ,..
, kons
"'??:1t"''1
?? L -, - E' ." o. Z PiL -,---
_ \, _,dem in - p:7vkro-
jone z m;>t I li teatralnej, "'"e publicz-
no???? mi-l:1 prawo zapomni"e?? je bu-
dZl??c sie 7. Dorannvm ??witem. Tym
\'
wi??cej to dziwi, i?? tE'atr kielecki
miewa?? barozo ambitne pr??by, do-
b:-ymi spektaklami zapisywa?? si?? w
ubi o ,,' ch Spotl
aniach, ??e wspomn??
c1-wn?? insc"nizaci?? "Romancy o
Yenm-" Lorki, "I1elolz?? i Abelar-
da" czy bodaj zrsz??oroczn?? "Czap??":
sztnk?? I!1reno kontrowersyjn??, ale
przez Tl'atr im. ??eromskiego na pew-
1"0 cid.a\ ie pol{a7..n??, Beznami??tna
ilustracja knmedii jonsonowskiej,
jak?? dostalFmy tym razem, to na
pewno zbyt ma??o..,
Odwrot!1ie rzecz ma si?? z teatrem
rz('"zowf'dm. Ani my??l?? dyskutowa??
tu z najlppsz?? pozycj?? sezonu. Na
??aT"ach ..??ycia" do???? wyra??nie po-
wi d7ia??am ju?? o rzes7.Q\>.'skim
B eehcie: by?? zahawny, wodewilo-
wy, wL.d('c7ny i b
'?? talc??e g??'??dki,
b"z "a 7 ura, bez hr-chtowsldei bru-
taln ci, bez Z:J- '"1wania. MI;CZY
mniC' t
'lko pvtanL
jaka jest rola
gosr' c11:-za
pol!;ao1 i jakie s?? je-
go (lbowi??zJ i wobcc public7Do??ci?
C7y przystoi mu dawa?? repertuar-
zwietrza??y, zgrany, czy te?? godniej
b\"??oby pami??ta?? o prawdziwym
f'wenem?ncie, jakim jest doroczny
pr7
D'lfjd, I z my??l?? o nim pnygoto-
\\'-
nr-'?? premier??? Na og???? zre
z-
t;1 tak bywa??o od lat. Nie jt'st fair
w
adza?? w abonament p;-zedstawle-
nie, ktJ.- e zesz??o z afi
za na d??ugie
t
'godniE' p:-z."d Spotkaniami. Pu-
blic7Do??t, dla kt??rej ten przegl??d
??'i?? odb}wa, w??a??nie od teatru ma-
cier7"stpgo ma prawo domaga?? si??
premiery.
*
Go??ci?? po raz pierwszy na Spo-
tkaniach Teatr Ziemi Opolskiej -
oka7a?? si?? tf'atrem interesuj??cym,
nowocZ??,
lVm. Dobra adaptacja
"S"
.nika
\ sp6lc7esnrro" dokonana
pr71'7 Stani
??awa Wies7e7vckiego
Iml' 'ala ogromPITI w??o??one' w
n'?? pr rv i wi!'rno
'cifj dla pirrwo-
\\ 71 " l l-,:,c i no. Wleszezycki P')-
rz- -".1 -'a?? K. -y iekirgo. Rozja??nia??
mr i \>.
tk , ' Szuka?? klucza rio
p')\"le
ci. I ustrzeg?? si?? bana??u u-
proszcze??.
Senna atmosfera miasteczka nRd
S()???? jak w SOC7ewce skupia ??wiat
zr6??nicowan
'ch JX>staw, wywa??aj??
si
proporcje mi??dzy zbiorowo??ci?? a
b."1nf??terem-na:ratcrl'm, kt??ry w??-
('ruje po t'7m ??v'iede SE'nnrgo maja-
ku, . .rutnej p. '( Pll??cl i dnia dzi-
Lip, ...
, \\ :;czulony jak kamera
filmowa na ic10 drgnienia i wza-
kmne pO\d mia. Wieszczycki-
a -,pt'JtOl' cwje
oczysto???? j??zyka
KOIW,'ic'{l .go i oodpQr7??dkowuje si??
mu W' ez--c' .;-r-7.vser najlcpiej
ronln' ohUl "n?? 00 7yda scenicz-
n nn ;\'C ,.:; hu duje sceny,.
gr l r- ---u t'-nie'??tr'J??ci??, dale-
l j st.lh II Cialogowi nasyca t??
7.1'; )! m'')
r"tmem, dynamizuje j??.
W' l'-a rl'.rrsp-'
cja WSl;}omnfe:1
P. ta, wyl ana z nipdom??wie?? I
OP .. \' ej a]un'j!"o??ci, jest b<>z-
bJ '( ,,'c pf"'p
o\Va(.. 'Jna do fina??u j
jn t 11:1 tr 71' kontynuaci?? los??w
straconego pokolenia. Jest poza t
'r\
utrzvmatla w klimacie obsesvil1"m
polikiego romantyzmu. Pawe?? Ada..
ma Cle??laka ma w sobie co?? z roz-
darcia wewn??trznego Stcz??snego
KosIakowskiego I co?? % niedowa-
rzonych bunt??w Ma??ka-Cybulskie-
go. Zarzut jedyny, jaki bym po
ta-
wi??a Wleszczyckiemu-adaptatoro-
wl, to czas trwania tego spektaklu,
kt6remu bez szkody mo??n3 by??o
uj??
kilka fragmentarycznych w??-
tk6w. Zyska??by na klarowno??ci, nie
gubi??c przejrzysto??ci opowiadanych
zdarze??.
"Niemcy" Kruczkowskiego i "Ma-
liniarz" Hochwiildera - jak??e ich
nie po????czy??? Teatr tarnowski zgo-
towa?? mi???? nlrspodziank??: "Niem-
cy" w retyserIi Ewy Stojowskiej -
przedstawienie ambitne, zwarte, z
dwoma ??adnie poprowadzrJnymi ro-
lami pro??. Sonnenbrucha J??zefa Ha-
rasiewlcza ?? Ruth Krystyny Wad-
nicklej, by??o ciekaw?? pr6b?? odno-
--:'.. wienla Kruczkowskiego po 18 la..
tach; "Mallnlarz", re!yserowany
przez HalinE: Gryglaszewsk?? i u-
trzymany w tonie groteskowej farsy
(co jest po????czeniem do??
nieoczeKi-
wanym ?? ryzykownym) nu??y?? mono-
toni??. I nie wiem w??a??ciwie, czy to
a?? tak niedobra sztuka, czy te?? te-
atr poszed?? niew??a??ciw?? drog??? ??
. oC:
:
...::
;.
*
I
Aktorzy: O Pieczce mo??na nle-
IIlw??czenie, wi??c niech starczy, C3
by??o na pocz??tku. Jerzy Kamas I
Hugo Krzyski - w tym bardzo zna-
miennym dla przE'gl??du rzeszOw-
skiego "Namiestniku" zauroczyli
publiczno????. By?? jeszcze ??wietny
Zygmunt Malanowicz \V nowohuc-
kim "Bunkrze" Meszoly'ego, re??yse-
rowanym prz
z Izabel??, Cywi??sk??-
Adamsk??. By?? Andrzej Gazdeczka
jako Ryszard II z Teatru im.
Osterwy w Lublinie. I mo??e przy
tym przedstawlen;u, re??yso::rowl??-
nym przez Jerze.e:o Wr??blewskiego,
zatrzymam si?? ch\>.'il??.
Owacyjnie przyj??te przez pu-
bliczno????, pokaza??o Szekspira na
podobnej zasadzie, jak to zrobi??
Winszczycki z "Sl'nnikiem wsp????-
cZE'r.nym" - Szekspira uporz??dko-
wanego, czytelne!'!o, przejrzystego.
Bard:ito' konsekwentne przedstawie-
nie, prawd7iwy teatr politycznych
racji, w kt6rym fatalizm w??!??dzy-
korony przE'kre??la do??wiadczenie.
albo te?? pomimo do??wiadczenia pru-
wadzi do tych samych b????d6w, Ga
-
CIeczka tnymal je s\Voim aktor.
stwem: by?? Ryszardem-pozerem.
RyszardE'm-okrutnikiem, Rysz:ar
dem-m??czennikiem. By?? kr61em Hy-
5zardem 11, cz??owiekiem utkanym
pozor6w I prawdziweeo cz??owie-
cze1stwa.
??:}
Min????o 10 dni Spotka??, jak??e fn.
teresuj??c}ch tego roku w ich linii
repertuarowej, jak??e konsekwentnie
podpadaj??cych pod miano teatru
polityCznego.
Spotkania rzeszowskie s?? insty-
tucj?? na szcz????cie nie podlegaj??c??
schorzeniom festiwali teatralnvch:
nie oblegaj?? ich krytycy (??'zy kry-
tycy oblegaj?? np. kaliskie spotka-
nia?), a ciesz?? si?? opinI?? naj milsze-
go fp.stiwalu w Polsce. Festiwalu
zdrowej atmosfery, entuzjastycznej
s
'mpatii ??rodowiska teatralnego
Rzeszowa, festiwalu, na kt??ry przy-
wozi si?? pozycje naj ambitniejsze.
Rozszerzaj?? sw??j zasi??g na cal"
Polsk??, i gdyby nie ograniczpnia fi-
nansowe, mogliby??my go??cl
pod-
czas VI Spotka?? Adama Hanuszkie-
wicza z "Lalk??", Henryka Toma-
szewskiego z rewelacyjnym Weis-
sem (Teatr Polski, Pozna??) i Kry
styn?? . Sku5zank??, wiern?? Spotka-
niom od pocz??tku. My??lI;, ??e dobrze
by si?? sta??o, gdyby prz)'sz??y przr-
gl??d by?? poszerzony o najnowsze
propozycje; gdyby??my, zostaj??c
pr7Y tradycyjnej dziesi??tce spekta-
kli, zrpzygnowali z owego niepr<,cy-
zyjncgo g!'ograficznie poj??cia Pol-
ski Polu dniowej, zmieniaj??c je w
og6lny przet!:l:,d Polski Teatralno::j.
W tEn spos??b sta??by ??i?? cm, wbrew
nip licznym malkontentom, kt6rzy
ni?? urojonE' nagrody; fest!walf>m
festlvvali. De?? nag:-??d - za to nie
bpz ambicji artystycznych, Jedyna
bowiem od lat Grand Prix - to
oklaski I atmosfera serdeczr.oki
w??druj??ca za zaproszonymi go????mi:
KRYSTYN.\ S\VIERCZEWSKA
ZVCIE
Nr 8M '
LITERACKIE
Str. 9
/ZL_1967_XVII_804_25_06_nr_26_str_010.djvu
(Dalsz1l ciqg ze litr. 3)
aa blada kobieta nie odm6wi??a 71-
zna?? g??osem tak martwym ??e pra-
wie nieobecnym. Zanim ni
uciek??a
z. sali, jakby cbca ws
stkit'mu, co
Slq tu dzieje, uprzedzaj??c nieznacz-
nie m
??a. kt6ry pr6bowa?? oprze?? si??
nastrojowi spotkania, pr6bowa?? zo-
s
a??, ale i on wycofa?? si?? wkr??tce z
nIeruchorn?? twarz?? - i tylko g????bsza
blado???? pojawi??a si?? na twarzy o-
skar??onego. To w??a??nie wtedy, tego
fatalnego dnia, pelnego niezwyk??ego
napi
cia i og??lnego niepokoju, Karol
Kot wyrwa?? si?? konwojowi, przesko-
czy?? szpaler milicji i na rasowej
twarzy fotoreportera, na kt??rego od
razu zareagowa?? gwa??townie i nie-
przyja??n 'e, zademonstrowa?? wysok??
sprawno???? swoich cios??w. Przedtem
jeszcze, w ezas;e robienia zdj????, d04
maga?? si?? gw<:??townie usuni??cia "te-
go t)'pa", napad poprzedzi?? stan wy-
ra??nego wzburzenia.
Na sali w??r??d publiczno??ci i cz????-
ci sprawozr1awc??w przewa??ai?? opi-
nie o ograniczonej inteligencji oskar-
??onego - co nie jest chyba p"aw-
d??. Kot wydaje mi si?? cz??owiekiem
o inteligencji przewy??szaj??cej w??as-
ne relacje, niezdolnym mo??e tyl-
ko do g????bokiej analizy i obiektywi-
zncj! w??asnych pobudek, motyw6w.
dyspozycji, niezdolnym albo... do-
statecznie skrytym na to, aby tych
bardzo osobistych, b??d?? co b??d??,
odczu?? nie wywleka?? na ??wiat??o
dzienne, pr7ed nienawidz??ce go
(my??l?? o publiczno??ci) audytorium,
aby nie obna??a?? si?? do ko??ca i bez
reszty i r.ie u??atwia?? pracy S??dowi
w tym, Co jest w k:>??cu naj trudniej-
Sze i najbardziej intymne. Spr??buj-
my jednak zrobi?? to, za niego.
Karol Kot nie mia?? trudnego dzie-
ci??stwa i w sprawie tej "nie ma
w??dki, ani biedy, ani bel.Czynno??c!",
jak napisa??a Anna Stro??ska. Ale
Karol Kot wyrazi?? si?? w czasie pro-
cesu do???? ostro O w??asnym ojcu. Te-
SPRAWA KOTA
go rodzaju zdetronizowane idea??y
pozostawiaj?? CZ??ltO Ikry te, nie-
doceniane, a ju?? na pewno rui do????
rozumiane dzieci na pastw?? w??a-
snych roje?? i przypadkowych wp??y-
w??w. Na tle tego dzieci??stwa, o kt??-
rym na dobr?? spraw?? n i c n i e
w i e m y oprocz najbardziej ze-
wn??trznych okoliczno??ci I pozor??w,
pojawienie si?? dyspozycji sady-
stycznej - mniej wi??cej r??wnocze??-
nie z pierwszym okresem dojrzewa4
nia seksualnego - nie wydaje si??
niczym tak bardzo niezwyk??ym. Dy-
spozycji, kt??ra 11-12 letniemu
ch??opcu dostarcza??a wynaturz,onej
wprawdzie, ale niew??tpliwej przy
tych sk??-onno??ciach przyjemno??ci za-
dawapia cierpie?? i zadawania ??mier-
ci, schlebiaj??c r??wnie wynaturzo-
nemu instynktowi w??adzy, adlerow-
skiemu d????eniu do mocy - bujnie
krzewi??cemu li?? w oparciu o roz-
wijaj??cy li?? ju?? w6wclBJ (a mole
wcze??niej?) kompleks ni??szo??ci. Za-
bija?? - taby, krety, kurcz??ta - aby
demonitrowa?? li????. Aby w tych ??a-
??Olnych przypadkach Iprawowa??
w??adz?? najwi??ksz??, bo decyduj_c_ o
??yciu. Wid<.k krwi, cierpienia, lWO-
iBta mistyka 'abijania i zwlZlzane z
nim podnie. lie towarzyszy??y temu
naj??..totnlejszemu prze??yciu jako
elementy wsp????organizuj??ce nastr??j
i wzmagaj??ce dyspozycj?? - nie na-
trafiaj??c na ??aden Iprzeclw. Na
czyj??kolwiek pr??b?? per??wazji. Dwu-
nasto-t1"Zynasto-letni Karol Kot w
poszukiwaniu Itosownych wra??e??
chodzi?? regularnie do rzdni, o
czym wiedzieli rodzic.-
i bdne z nich nie pr6bowa??o temu
przeciwdzia??a??, Co wi??cej: jako 13-
WSZYSTKO SI?? ROZLAZ??O
(Dokotczenie ze ,tr. I.}
do m??odej l??sl??dkl. Od tt!go trzeba
by??o zaczyna??, a nie by??oby wcale
problemu.
Lubi?? si?? tei Itr:aszy??, Izale??-
stwem, niesamowito??ci??: rozdwoje-
niem ja??ni. Np. w "Cieniu na szy-
bie" (And re Farwagi, Francja), z
kt??rego to filmu nie zrozumia??em -
czy Amerykaninowi, przyby??emu do
Pary??a z rodzin??, zdawa??o si?? .??e
jest Japo??czykiem, czy na odwr6t,
i dlaczego mia??o to by?? powodem
harakiri? Zajrza??em do materia????w
pomocniczych i przekona??em si??, ??e
chodzi tu o japollsk?? obsesj?? ame-
ryka??skiego lotnika. sumienie ob-
ci????one Hiroszim??. Ale ??le to ??wiad-
czy o wymowie propag
mdowej fil-
rr.u, sko:o nie mog??em si?? w niej
po??apa??. Drugie z tego gatunku to
"Podobie??stwo" Frenkla z Holan-
dii, w kt??rym oohater wpada w ta-
rapaty bqd??c wci???? do kogo?? obcego
podob:1ym, a tylko nie do samego
siebie, tak ??e go ??ona nawet nie
mo??e zidentyfikowa?? w komisaria-
cie policji ,- pomys?? absurdalny, nie
wart szczypty soli. Wspomn?? jesz-
cze "La Horla", wiernie wed??ui
Maupassanta, ale jednak z unowo-
cze??ni
niem pod Freud-Jung-Ad-
lera. W a
rr.osferze tego utworu, kt6-
reg-o podmiot jest rozdwojony jak
student z Pragi - Piotr Schle-
mi hl, tk.....i jednak co?? niepokoj??cego,
a gdz:e sms jest mniej spoisty, sy-
tuacj
ratuje cudowna kolorystyka
aamotncj willi i ogrodu.
R??wnie?? na kanwie Maupassanta
rr.a??l:e:i
'wo Borowezykowie (Fran-
cja) dali monodram :.Rozalia" (Ro-
salie Prudente), SPO\\ ied?? przed try-
bur.a??em m??odej s??u????cej, dziecio-
b??.iczyni noworodk??w. Tym razem
re??yser rezygnuj??c z plastyki i ab-
st:-kejol1izmu da?? rzecz fabularno-
ak
or' 't??, trzeha przyzna?? - ??licz-
nie i \\zruszai??co rozt'l5ran?? p:-zez
p. Lj(1:n. . ??d j?? uniewinni??; ja bym
s:?? l'Osun???? dalej, ja bym j?? kano-
niz wa?? - t?? ??w. Cecyli??. Zastana-
w:am si?? tylko, czy francuska kuch-
ta M<,<,??
mie?? twarz s??owia??skiej
ksin??niczk!?
NfiF-owscv Nipmcv s?? bard70
klytyczni \,..??bcc s:ebie w kre??leniu
obnz:';??"w obyczajowych. zauwa??y-
??em to ju?? parokro
nie. Ulrich Scha-
moni przedstawi?? filrr' ooK??:17ierza-
wy, czyli kronika Wilfrieda S.",
kt??rego to hohater - ironicznie
zwany k!;'dziprzawym - jest olbrzy-
mim og??upia??ym ??Ys
'm maminsyn-
kiem. sprowadzajacym klpski swe-
go ??vci" do tcvo w??a??nit' faktu WC7e-
E n e1'"O o??ysieni>1: 7??op;1' piwsko. przl'-
charlza sip, z pspm, pozornil' kole<'uil'
ze s yn i rrwi('
.,ikami. al(' w rze-
cz)'", ')
ri cz".l1' ,.i
\"yrzuc(my poza
na\\, J-?? h'"T1 w tym upatrywa??
c' , i??eej nii;
at\T'c?? na cinema
z y C 1 J!:
NJ' 1104
LITE'??ACKII!:
Str. 10
vc!ritc!, jak chc?? lami reallzatorzy.
Czy to nie krytycyzm narodowy, na-
wet bolesny?
Debiutuj??cy Pierre Philippe (Fran-
cja) ze swoj?? "La bonne dame"
zas??uguje na uwag??, przepowiadam
mu bowiem przysz??o???? w filmie fa-
bularnym w stylu Hitchcocka, jako
??e jest tak??e autorem scenariusza
do Iwego thrillera. Paniusia wynaj-
muj??ca pokoje stud(!ntorn, rozpoe-
tyzowana i rozmi??owana w kwia-
tach (bez pud??a zagrana przez Gert
Valesk??, o skrytym spojrzeniu
Frankensteina) ukazuje si?? morder-
czyni?? kolejnych swoich lokator??w.
W kolicu kosa trafi??a na kamie??,
jednym z m??odzie??c??w jest r??wnie??
wam:)ir morduj??cy - na odwr??t
- gospodynie, ich fotografie ma
wklejone w albumie. Ale i temu na-
SLa "bonne dame" da??a rad??-. Po-
tem nast??puje frustracja, pustka,
zima, i znowu o??ywienie - wio
na;
nadchodzi zaproszony nowy lokator
- "jaki m??ody, z teczk??!". Jest to
wszY5tko zrobione czy??ciutko, z iro-
ni?? kru5z??c??, jak w "Lekcji" 10-
nesco.
Wdzi??kiem i pomys??owo??ci?? od-
znacza?? si?? taniec zakochanej pary
z magiczn?? "paraso??k??", dobrym
duszkiem - znanego ju?? w Polsce
z "Wesela" Michai??a Kobachidze.
Ten umie pokazywa?? mi??o????, i z hu-
morem i z ??ezk??.
Przejd??my 00 fikcji do reporta??u,
przede wszystkim tego, kt6ry jest
dokumentem obyczajowym epoki,
jakiego?? kraju, jakiej?? niezwyk??o??-
ci. Tu zwr6ci?? na siebie uwag?? film
"Calanda" Juana Bunuela, syna
znakomitego Luisa Bunuela - po-
kazany poza konkursem, gdy?? ju??
w b. roku zdoby?? Grand Prix w
Tours. W hiSLpa??skim miasteczku
Caianda (rodzinnym Bunuela se-
niora) w Wielki Pi??t(!k t??um wylega
na ulice i raczy si?? wzajemnie przez
dwadzil'??cia cztery godziny bez
przerwy tym. co umie i co tkwi w
tradycji historycznej, nie ??piewem,
nie gr?? na in
trumentaeh, ale -
<:esie jakby obserwato-
rem. Czasem jest rzeczowy, ??cis??y,
a czasem 7h
'wa pytaj??cych lek-
cewa????cym "nie wiem", "nie pa-
mi??tam". Najwyra??niPj nie czu-
je przy tym podstawowych dy-
stynkcjI. Nie wie, co w naszym
??wiecie jest naturalne i moralnie
oczywiste, a co przez brak natural-
no??ci gorsz??ce lub straszne. Jego
wyohra??nia jest bujna - ale jedno-
stronna. W jednost:-onno!:ci 7a?? pry-
mitywna. Interesuje go jedynie za-
gadnienie techniczne. Jak najlepiej
wbi?? n???? i jakie powinny by?? jep,o
parametry? Gdzie przebiegaj?? t??t-
nice i jak uderza??. aby cierpienie
h\'??o g????boki. a ??mi
r?? niew??tpli-
wa? Ile trucizn? trzeba do pokona-
n:a cz??ow:eka i jak prawid??owo ??ci-
s:{a si?? gard?? sztvletu?
Wy"byta moralnego komFntarza
technlC7na !;trona zag-adnlenia ujawn
a
w??WCi'as swoje hierarchie, swoje zalo;;e_
nla I kryteria: mog?? one rod7i?? dum??
luh nieukontentowanie, z,liH'owolenie luIJ
poc7ocie porMki - sl??d ten rzadko 're-
7.l?? poJ
wiaJ??cy si?? u Kola ton chelpll-
wOCicl ukryty za rzetelnn!%ci?? r7e{,7ow
Jt
technic7neJ relacJi. St??d wnikliwo???? I u-
walCa, z Jak" omawiano na uli anato-
mi?? morde"twa I .t??d to ch??odne, po-
zornie Spokojne zainteresowanie dla
metody.
od zabicia zwierz??cia do zabicia
cz??owieka droga nie Jest nazbyt da-
l
ka. B jp.??li dyspozycja sadystyczna
natrafia na stosowpe podniety przy
os??abieniu hamulc6w psychicz-
-
..
.
nych, ??rodowiskowych i moralnycJi
- wynik mo??e by?? zatrwata'??cY.
Fakt ten powinien sk??oni?? nas dO
wzmo??onej uwagi - po??wi??cone'
podobnym niebezpiecze??stwom, a
przecie?? nie zawsze omawia si?? je
w nale??yty spos??b.
W istniej??cym zamies'zaniu ..:2:ycle
Warszawy" druku ie list z,gorsz,onc-
go czytelnika protestuj??cy przeciW
spokojnym (w ..:2: y ciu Warszawy"!)
sprawozdaniom z krakowskie/(0
procesu:
"Spo??eczna szkodliwo???? odtwarzanI.
przety?? I dozna?? tego niew??tpliweg"
zboczenia (...) Jpst dla mnie OCZYWista
I zakrawa jedynie na ch???? wywolania
niezdrowej sen'acJI".
PrzYJXJmina to praktyk?? strusIa,
kt??ry schowawszy g??ow?? w piasck
jest przekonany, ??e niebezp1peze??.
stwo n!e istnieie. Bo je??li fakt po-
przedzony jest i uwarunkowan1
zdarzeniami AECD, jedynie s??uszn??
drog?? terapii wydaje 'si?? zdarze??
tych kolejna i publiczna analiza.
Sugestywna demonstracja mecha-
nizmu dla ostrze??enia i mobilizo-
wania opinii. Pokazanie dr??g i od-
,a????zie?? wynaturzenia, prze??ledze-
nie lpo??eeznej i psychologicznej f(e-
nealogil przest??pstwa.
Bibli?? Kota, zgodnie z pogl??-
dowo-obrazkowym charakterem na-
azej cywizacji, sta?? si?? film "M-
morderca", na kt??rego margi-
nesie wychowawca i trener Kota
wyrazi?? nie pozbawione gorzkie;
s??uszno??ci zadowolenie, ??e "VI
tym inkubatorze WYklu?? si?? t v i-
k o jeden morderca". Rzecz charal{-
terystyczna: Kot ??le reaJWje na s1<)-
wo "przest??pca" - podoba mu si??
natomiast okre??lenie "morderca". Ja.
ka jest geneza tego dziwnego upo-
dobania? Skutki pop.:!??nianych przez
Kota ,czyn??w nie ust??puj?? prymi-
tywnej, bandycko-chuliga??skiej, z
podobnych ??r??de?? lekcewa??enia cz??o-
wieka wyp??ywaj??cej dzia??alno??d
Denocha i Pi??tkowskiego. Ofierze
jest mniej wi??cej oboj??tne. czy za-
bija j?? pijany bandyta CZy morder-
ca w stylu Karola Kota. Svmpatyc z -
na powierzchowno???? nif'codzienne/(O
przest??pcy nie umniejsza
rozy. ja-
k?? przez par?? lat wywo??ywa??y w
Krakowie jego praktyki - tak jut
odlegle. ??l' nieomal nieprawdopodob-
ne. W??r??d napi???? i rozlu??nie?? pro-
cesu (najlepszy dowcip: ..Kot m??-
wi?? mi. ??e kolega X prLe
ta?? ucz??sz-
cza?? na zaj??cia. bo dosta?? sie w 7.!e
towarzvstwo.....). w??r??d codzienno??-
ci przewodu, do jakiej zd????{.li??my
lIi?? jUl przyzwyczai??, tamta rzecz".
wis
o???? zaciera si?? i traci sw?? gro-
z??.
Wystarczy jednak wyzwoli?? si??
spod ??a,godz??cego wP??ywu cOdzien-
no??ci. w.\"starezy spojrze?? w mrocz-
n?? i zamkni??t?? twarz matki zamor-
dowanego pilnuj??cej procesu z de-
sperackim uporem, wystarczy u-
??wiadomi?? sobie. o czym si?? w??a
-
ciwie m??wi podczas tego rzetelne-
go i z tego punktu widzenia poka-
zowego przewodu (co wyma/:,a jut
znacznego wysi??ku wyobra??ni), abY
racja spo??eczna wzi????a g??r?? nad
psychologiczn?? dociekl!wo??c:?? i
smutn?? logik?? pobudek dzia??ania o-
skar??onego.
JAN PAWE?? GAWLIK
-
"'",
...
.
F--
I '
I'
.J,_
"" ,1
, '
' "\-,{.;',J
I " "
',I?? "
, ill 'l
.. / -
..,
l
J??
:,:
""9.l',
" : 'f??
, \i
"
fi
:';.' o; '..
-.'.,
",", ': '-'x' ,"- '.??->'.
" "','.- '-??..+" .. '-., . , ' .. ..
'
, .'
; , . > . . '
'"). : Mt
' .
.i
: .' '.
').- . '??<> ,
.. II??
... . "-' >. ,. -' ,'. ' , ,
"'''J1' ,'
,
.
.
',
. .....'I-c.;::A:.
'.
'. >??... ,"',
r Tt-
. J\ , "I":-"'
t
;'\:'
r<.q) > ,
tJ ,
, ,: ' .''-'"
jIO??1.'??. 'f!"'itf \
/':'!".' '} I
"'"
' ," iA.:'" ' "11\. , ,', ".
.. '
' 51 '1;< . 'j .....a A"
. .
.. ,. j .......
c _.,,-. '.:it-1.... III ..)
??i ", ' t' ......... t '
?? ,,: 'r:
..
t,.;" : '"
.}', '. . '
-1 ""() I '.. "'. I??.'i
\....:;., '
..
v.-:--. .! "f., ,
.'k..&
Jm" L\.i
TERESA JAKUBO\' WV przej??cie
/ZL_1967_XVII_804_25_06_nr_26_str_011.djvu
WtAOIS??A
GOMUtKA
o agresji na Bliskim Wschodzie
(Dalsz'll ciqg ze
l1a USA ok. 17 proc.
ok. 6 proc. Kapita??
\YYpar?? "I??c g??
buko
Ilu kapita?? brytyJski.
W przytoczoJ;lych cytrach, w gos-
darczYm, politycznym I strate-
:lcznym znaczeniu Bliskiego. Srod-
OWego i P????nocnego Wschodu dla
rozwini??tych kraj??w kapitalistycz-
nYch znajdujemy wyja??nienie isto-
ty agresji Izraela na kraje arab-
Itr. 1.)
I na Francj??
ameryka??ski
z tego rejo..
Ikle l poparcie tej agresjI przez Sta-
ny Zjednoczone l Wielk?? Brytanl
Nie b??d?? referowa?? moskiewskiej
narady przedstawicieli partii I rz??-
d??w 7 kraj??w socjal??stycznych zwo-
??anej w zwi??zku z t?? agresj??. Wy-
niki tej narady zawiera opubliko.
wane o??wiadczenie. Nie wymaga
tak??e omawiania o??wIadczenie rz??-
du pOlskiego zawieraj??ce przyczy-
ny. dla kt??rych Polska zerwa??a sto-
sunki dyplomat,}"czne z Izraelem.
Agresja nie mo??e b).?? Pl"emiowana
przed 'wiatem stoi obecnIe pyta-
nie, jak rozwija?? si?? b??dz.le dalej
I
'tuacja mi??dzynarodowa. Na to
Ytanie odpowiedzie?? nie mo??na.
l eWne jest tylko to, ie loop??ki rz??d
zraelski nie wyprowadz.l swych
Wojsk z okupowanych terytori??w
kraj??w arab
kich, dop??ty napi??cie
mi??dzynarodowe b??dzie trwa?? 1 mo-
.te si?? zaostrza??.
Obecnie odbywa Il?? nadzwyc2""ajna
lesja Organizacji Narod??w Zjedno..
C%anych, kt??ra ma ustosunkowa?? si??
do agresji Iuaela l do jego ob????ka??-
CZych zamiar??w zaanektowania
Pewnych obszar6w kraj??w arab-
lkich. Nie przes??dzamy wynik??w jej
ohrad, lecz znaj??c dotychczasowe
Itanowlsko USA l Wielkiej Bry ta..
nil nie ma podstaw do optymizmu.
Z mocarstw zachodnich jedynie sta-
nOwisko Francji Itwarza nadziej??
na z1agpdzetlie napi??cia. Rz??d tran..
HENRYK MARKIEWICZ
cuski w zwi??zku z sytuacj?? na Bll-
skim Wschodzie Itwierdzi?? ostatnio
w swej deklaracji. te "nie do przy-
j??cia by??yby jakiekolwiek fakty do.
konane je??li chodzi o granice tery-
torialne i warunki tycIa obywateU
pa??stw zainteresowanych". Rz??d
tuaela atakuje z w??ciek??o??ci?? to o-
??wIadczenie.
Po agresji na kraje arabskie, 2ak
po pIjackiej, rozb??jniczej hulance,
ko??a rz??dz??ce w Wielkiej Brytanl1 l
USA ca???? zgraj?? Imperiallstycznych
i reakcyjnych obro??c??w tej agresji
obj???? "katzenjammer". Nic nIe
wskazuje na to, aby l na przy
z??o'
mieli powody do uciechy. Agresja
ta obr6cl??a wszystkie narody arab.
!ljkie przeciwko Wielkiej Brytanii i
stanom Zjednoczonym, MJlitarne
zwyci??stwo nad krajami arabskimi
przyn[os??o Wielkiej Brytanii i USA
najwl??klz, kl??sk?? polltyczn, na
.
.
- , ..... ....
BUsklm W.chodz??e. Politycm. zna-
czenie tych pa??stw w jwlec1e arab-
skim jest nifsze, ni:! by??o kiedykol-
wiek. Spad??o niemal do zera. Nie-
??atwo przyjdzIe im zmniejszy?? roz-
miary tej kl??ski politycznej. Z dru-
giej strony Imperializm b??dzie usi-
??owa?? zachowa
Iwe pozycje na Bli-
Ikim Wschodzie, ItOluj
C w tym
celu wS2:elkie Arodk.i, nawet gdyby
to mia??o nast??pi?? kosztem Iuaela.
Sytuacja mote liC wi??c zmieni
,
mote si?? zaogni
, . takfe ulega?? od..
pr??teniu. Stanowilko nasze, Zwi??z-
ku Radzieckiego I innych pa??stw
socjalistycznych jest jasne. D????ymy
do odpr??fenia, lecz nigdy nie pogo-
dzimy si?? z tym, aby izraelski a&re-
lor otrzymal premi?? za. aKl'esj??.
W m
'??l przys??owia: "uderz w st????,
a odezw?? si?? nofyce", po agresji na
kraje arabskie odezwali si?? natych..
mI??st zachodnioniemieccy military-
'ci 1 rewanfy??cl. Schroeder, mini.
ster obrot1y w rzl??dzie NRF zaf??da??
zwi??kszenia wydatk6w na uzbroje-
nie Bundeswehry o 300 mln dolar??w
i ponownie wrstl??pI?? o dostarczenie
jej rakiet dla przenoszenia b.toni j??-
drowej. Na wie???? o pora??ce militar-
nej kraj??w arabskich zapiali z ra-
do??ci zachodnioniemieecy rewan
y-
??d. Ich wnlOliki, Jakie wyci??gn??li
dla siebie z arabskiej poratkl oddaje
najlepIej taki oto tytat wyj??ty z
prasy zachodnlonierniockiej: ..Posta-
wa Izraela uedukowa??a do zera tak
rnodny dzlA strach przed dzialaniem
prewencyjnym". Teza zupe??nie jed-
noznaczna. wtywaj??ca do podj{,;cia
- na wz6r Izraela - agresji w Eu-
ropie, konkretrue przeciwko Nie-
mieckiej Republice TIemokratycznej.
Wzorowa?? si?? Izrael na hitlerow-
skim 'Wehrmachcie, wzoruj?? si?? o-
becnIe bo??scy military??ci na izrael-
skim "Blltzkriegu".
Sw??j swojego zawsze 2:IlBjdzi@.
Izraelscy .gre
Orzy upoj
nl swym
....
...,.. -.",.
" .
lamiast polemiki
TROCH DOK??ADNIEJSlA "HISTORIA JEDNEGO CYTATU"
Z r6??nych powod??w nie by??oby
chyba og??lniejszego po??ytku,
gdybym replikowa?? na odpo-
wiedf. kt6rej udzieli?? mi J. Z.
Jakubowski w 2:wi??i:ku z "KU-
ku sprostowaniami do ??Nowego lipo'"
tkania z'
eromsk,imc" ("Zycie I:A-
terackie" nr 25), Powtarzaj??C! wciqt
te Same og??lniki, zmienia on z de-
Zynwoltur?? cel swych atak??w: w
..??-rowym spotkaniu" by?? nim g????-
\\nie artyku?? ,,0 tw??rczo??ci ??erom-
Skiego rozW3??an;a rocznicowe"
(1964), obecnie Jakubowski twierdzi,
j
koby pO:f'mizowa?? przede wszyst-
kun z ksi????k?? "Prus i 2eromski" z
. 1954 (prz.emilcza przy tym zastrze-
enia, poczynione przeze mnie przy
Jej wZ:1owieniu w dziesi??6 lat p6??-
Iliej). Swych argument??w nawet nie
stara si?? dostosowa?? do postawio-
Ilych zarzut??w; oba artyku??y wy-
drUkowane s?? obok siebie - udo-
Wadnia?? wi
c t
go nie trzeba. Dba
tYlko skrupul3tnie o to, by - z u??a-
??ciw,rm sobie mimetyzmem styli-
st
'cznyro - odbi?? owe zarzuty w
stron?? oponenta. Skoro wiQc np.
st\Vie
dzi??em "ewidentn?? niepraw-
d
" w napa??ci J. Z, J3kubowsldego
lla artyku?? ,,0 tw??rczo??ci' 2crom-
Ski ego" - zamiast odpowiedzi uzy...
ska??em rewan??ow?? opini??, te to w
moich pracach znajduj?? si?? "ewi-
dentne nieprawdr". Przyk??adem ma
by?? "historia jednego cytatu" z mo-
Jej ksi????eczki ,,??Ludzif'l bezdomnllC
Stefana ??eromskiego" (1963).
Nie chcia??
m ju?? do tej sprawy
sPrzed kilku lat wraca??, :okoro jed-
Ilak J. Z. Jakubowski uzna?? za po-
trzebne przypomnie?? j
p o r a z
b o d a j ?? s m y (jak wida??, jest to
motyw obsesyjny u tego badacza) -
Powiem j?? l ja troch
dOk??adniej;
Jest bowiem do???? znamienna dla
ItYlu naszych dyskusji publicysty-
CZnych, a czasem i naukowych.
Inkryminowany cytat brzmi:
..Nie daj??c Judymowi okre??lonego pro-
gramu ideowego, wi
ry w si???? mnS lu-
c]oWych _ bo sam jej r??wniet nie po-
8lad??? _ plS.1rZ mus"al go sI;a7a?? na
PesYm:zm"_
Zdanie to istotnie niefortt- ne
rzez sw?? ogulnikowo???? i wielozna-
CZI1O????. Chodzi??o mi o to, ??e nie tyl-
ko w l1Jryzontach Judyno!l. a
e i w
Ca??ej rzeczyw
to??ci powie??ciowej
fnOZ? jednym frat't:"lentem) na obraz
mas l'H'owych sk??3c]aj
si?? rysy
bierno??ci i nf;dzy, nic za?? s']y i a-
ktvwno??ci. co w poprzedni('j anali-
zie szcze
6??owo staral('m si?? p7ac;ad-
Ili?? ??. Z. ,Takubowslti OdCl
,t??'???? n
-
omiac;t to jCd110 wtnwone 7dame
ako op;ni
gf':1cralf1
o P')s,! av. je
ld
o\Vt'; Z('ror
';:'('go. Pisa?? wice:
"T'n
ale1
! 1'i:3Jwi
I.f,7Y p\SElrz narodo-
'Wy !13",Z< go "i... ku, 1d6ry stwor7y?? naj-
bard7kj prz. jmuj::j('e obra7Y
yda ludu
tJOh.kkgo, n:e
o' fill1?? wiary w si????
mai ludowych J Przecz:y te' oplnU ca??a
atmosfera dzie??a :zeromrkiego. O Ud
glf:bie, 1 rz:etelnie' Ipojrza?? na z:??otony
problem stosunku :2;eromsklego do ludu
1 rcwolucyjnl"??;O ruchu robotniczego sta-
ry 1 autentycz:ny rewolucf??nista, Jullan
Marohlewskl. Polemiz:owa?? on ostro z:
IUjdarpl -Zeromslide,iO o rewolucji J?n2-
dzlernUwweJ, wypowledZ:l
nymi w bro-
!lzurze ,.PCJc%??tek ??wiata pracy'.. Ate ,
dnocze??n??e pIsa??: ..).Ime boh (...) podw??j-
nie dlatego, te pam:??tne mi s?? chwile
ga'....??:oy o falansterach Bodzanty, tOC70-
nej CJngi?? z wami obywatelu, w War-
7awie w okresie walk rewolucyjnych
lat temu kilkana??cie. A]bow??('m z ga-
w
d owych pozosta??o mi wspomnicn??<,.
??e pomimo wIelu 7.l-
ny wlok, ??or'! 1!
rz:eJ roz:szerza Si?? de-
, . ,
sukcesem mll1tarnym tak oto ??X:t..
ni aU Iwoj?? warto???? na falach ra-
diowych: .,Przez dziesi??ciolecia b??-
dzie si?? w Izko??ach wojennych ca-
??ego ??wiata s??awi?? operacje lotni.
cze Izraela.
ako najlepszy przyk??ad
sztuki wojennej, mog??cej li?? r??w-
na?? tylko z decyduj??cym lukcesem
niemieckiej Luftwaffe w C7.8.S1e a..
taku na Polsk?? w 193G r. I??
N as, Polak??w bol! dotkllwle kl??..
Ika wrze??nIowa. najazd hitlerowski
na Polsk??. Nigdy te
o nie zapom..
nimy. Ale co najnmiej dziwi?? II,
trzeba, :te dzisiejsi agresorzy izra..
elscy zapomnieli o tym, te te s??a-
wione przez nich sukcesy hitlerow..
sldej Luftwa!fe w polskic
prze-
stworzach we wrze??niu 1939 r. przy..
J:llos??y w konse??twencj?? pra wie kom-
p!etn?? zag??ad?? Zyd??w - obywateli
Polski. kt6rzy w??wczas z!1ajdowaU
al?? w naszym kraju. Uratowa
i siC
tylko ci, kt??rych Polacy z narde-
nlem w??asnego tycia przechowali.
Stosunek do agresora
miernikiem obY'vatelskiej posta,vy
.
W zwi??zku z tym, te agresja Izra..
ela na kraje arabskie spotka??a
si?? z aplauzem w Iyjonlstycznych
6rodowlskach Zyd??w - obywateli
polskich pragn?? o??wiadczy?? co na..
st??puje: nie czynili??my pr1.eszk??d
obywatelom polskim narodowo??ci
??ydowskiej w przeniesieniu si?? do
Izraela, je??li tego pragn??li. Stoimy
na stanowIsku, te kddy obywatel
polski powinien mie?? tylko jedn??
oj czyzn?? - Polsk?? Lu
ow??. Podzie-
la to olbrzymia wiekszo??f obywateli
polskich narodowo??ci tydowskIej ??
s??uf-y wiernIe naszemu krajowi.
W??adze pa??stwowe traktuj?? jedna-
kowo wszystkich obywateli Polski
Ludowej bez wzgl??du na ich naro-
dowo????. Katdy obywatel naszego
kraju korzysta z r??wnych praw I
na ka??dym ci?????? jednal
owe obywa-
telslde obow??n7ki wobec Polski Lu.
do\'. ej. Ale nie rnoi??cmy p
zosta6
oboj??tnI wobec IUdz!a kt??rzy w o..
bUczu zagro??enia. pokiOjU ??wlatowe-
KO. a wi??c r??wnie?? bC7piecze??
t\\ a
Polski I pol(o,Jow("j pracy nas'%ego
n:lrodu. opowiadaj" si?? za agreso-
rem. 1:3 burzycielami pokoju I 7.a
Imperlalh:me:n. NIech ci, kt??rzy od..
.....,.
..
czuwaj??, ie slo\\ a te skierowane s??
pod Ich adresem - niezale??:1ie od
Ich narodowo??ci - wyci??gn?? z nich
wb??ciwe dla Ileble wnioski.
Obecna sytuacja mi??dzynarodo..
wa wymaga czujno??ci, ??cis??ego
zwarcia tron tu ca??ego narodu, dy-
Icypliny spo??ecznej. rzetelnej pracy
wS7.ystklch od g6ry do do??u. Dlate-
go otwarty dzisiaj VI Kongres Zwi??z-
k??w Zawodowych ma szczeg6lne zna-
czenie 1 powinj(!n odegra
donios????
rol?? w mobilizacji wszystkich pra-
cuj??cych dla realizacji zada?? na..
rodowego planu gospodarczego, dla
solidarnego poparcia polityki partii
f rz??du. Od potencja??u gospodarcze..
go Polski, od postawy politycznej i
zwarto??ci naszego spo??ecze??stwa. od
jego ofiarno??ci, od jego odporno??ci
na wrog?? propagandQ zale??y nasz
wk??ad do w3
ki o pok6j i bezpie-
czellstVjo na f.wiecie. Potencja?? eko-
nomiczny naszego dynamicznie roz-
wijaj??cego si?? kraju Uczy si?? bo-
wiem w go
r:oJarce ??wiatowej 1
wplywa 113 wzajemny stosunek si??
socjalizmu i k3pit3.
izmu. si?? poko-
ju i agresji.
.. .. .........-??.."'" 100
..,... ,
... "...w
...u ... .. ....... ,-, ;-."?? .........- '9 - ... lo-. . .. ..
mnoA?? ducha w g????bi bezdomnelO po..
I??owia".
R????nie wl
c by??o z wiar?? 2;erom..
Iltiego-pisarza w si???? m3S ludowych
- je??li ju
mamy trzyma?? si?? owej
mglistej formu??ki. Te jednocze-
sne sprzeczno??ci i zmienny rytm je-
go optymizmu i pesymizmu spo??e-
cznego pr??bowa??em z:maIizo\va?? w
rozprawach z tomu ,.Prus i ??erom-
ski". J. Z. Jakubowski nie zechcia??
tego w og6le wzi???? pod uwag??, u..
czepi?? si?? jednego zdania 1 zgromi??
mnie bezapelacyjnym sylogizmem:
??eromski b)"?? wielkim pisarzem i
stworty?? prz
jrnuj??ce obrazy tycia
ludu polskiego, Marchlewski by??
tarym I rzeteinym rewolucJonIst??
i przy
wiadcz
'?? wIcrze ??eromskiego
w masy ludowe - a wi
c Markie-
wicz napisa?? "ewidentn?? niepraw-
d??", Problem naukowy (oczywi??de
cytatem) za??
/ZL_1967_XVII_804_25_06_nr_26_str_012.djvu
JERZ'l tiORDYSSKI
..
JOR N
??r??d m??odych refyser??w
filmowych w ??wleci.
Donner nale??.y do naJwy-
bitniejszych, mimo ??e je-
bO dorobek jest stosun-
kowo niewielki Urodzi?? si?? w Hel-
sinkach w 1933 roku. Jako pisarz
zadebiutowa?? w 1951 roku. Wyda??
kilkana??cie ksi????ek I napisa?? pokat-
n?? ilo???? artyku????w krytycznych. Ka-
rier?? filmow?? rozpocz???? od kr??tkie-
go metra??u. Pierwszy film z 19M
roku nazywa?? si?? "Poranek w Hel-
linkach". Nast??pne: ..W tych
dniarh", "Woda" i "WypowiedzI o
niej". Pe??nometra??owe: "Wrze??nio-
wa niedziela" (1963), "Kocha??"
(1964), "Tu zaczyna si?? przygoda"
(1964). Wszystkie d??ugometra??owe
obrazy kr??ci dla kInematografii
Izwedzkiej z Harriet Andersson (kt??-
ra jest jego ton??) w f;????wnej roli.
Filmy Donnera uczestniczy??y w
wielu watnych festiwala.<:h filmo-
wych 1 zwr??ci??y uwagI: oryginal-
no??ci??, problematyk?? ironIcz.nie l
sceptycznie traktuj
c?? uczucia ludz-
kie w konwencjach mimo wlzystko
re
listycznych. Zafascynowany-
podobnie jak jego koledzy - Berg-
manem. napisa?? w ko??cu ksi????kI:
):)rzeciw niemu, czuj??c na BObie
??byt wielki wp??yw autora "Milcze-
nia". Donner, wysoki, nerwowy O
zm??czonej twarzy. popija w c:usie
naszej rozmowy kaw?? l pali papie-
rosa za papIerosem. M??wJmy o no-
wym filmie. kt6ry w??a??nie nakr??d??.
Tytu?? ,. Tvarbalk" (Przecznica).
- Scenariusz zaczerpn????em % po..;
wIe??ci Slvara Arn
r. Jest to historia
iydowskIej dz.1ewczyny z W??gier.
Uratowa?? j?? w 1945 roku SzwedzkI
Czenvony Krzyi. Ma lat 35. Tui po
wojnie jest bardzo chora I w Sztok-
holmie pr??buje zacz???? ""'tycie od no-
wa. Poznaje artyst??, za kt??rego wy-
LEKSANDER JACKIEWICZ
RITA
F ilm Desmonda Davila. pod
do??
preten
jonalnym tytu??em
.,Dziewczyna o zielonych o-
czach". umie??ci??bym gdzie!
mi??dzy "gnicwnymi" filmami
Andersona. Richardsona, Reisza a
z??agodzon?? ich wersj?? - "Sposobem
na kobiety" Lestera czy "Czwart??
nad ranem" SImmonsa. Na mieli??-
nie jednak. W okolicy. powicdzmy,
"Zjadacza dy??" Claytona. "Dziew-
czyna o. zielonych oczach" jest bo-
wiem nie tylko dzie??em przej??cio-
wym. ale tak??e Ik??adkowym. Sk??a..
da si
na ni?? gwa??towno??
"gniew-
nych", w momencie gdy atakuje fa-
natyzm religijny 1 pruderi?? dubli??-
czyk??w. DOkumentalizm. gdy po-
kazuje Dublin jak w reporta??u.
Ironia "Sposobu na kobiety". kIedy
zajmuje sI?? bohaterkami. A w og6-
le jest nIezdecrdowana. Melodra-
mat, niemrawa komedia obycza-
jowa.
.,Dziewczyna o zIelonych ocz.ach"
opa rta zosta??a na powie??ci Irlandz-
kiej pisarki Edny O'Brien, kt??ra tei
jest autork?? scenariusza. Film o-
powiada o dw??ch dziewczynach ze
wsi, kt??re od nie>dawna pracuj?? i
mieszkaj?? w Dublinie. Mo??na by o
nich powiedzie
"zielone dublinian-
ki". Dobrze je Davis pokazuje. Z
po:z??tku mo??e za komediowo, niby
w rewietce, niby w operetce. Chwy-
ty te jednak szybko si?? ko??cz??. po-
ZC1staje cierpki. czascm niez??y hu-
rnore!t. n??prezentuj
go zw??aszcza
praktyczna, p
zy ko??ci Baba (to
imi??), znakomity i zabawny typ
dziewC?yny bez. z??udzeI'1. Jej przyja-
ci??lk?? jest g"powata Kate. Wygrana
w podobnej tonacj. ale .tu ju?? ko-
medio\..-o??', nak??ada si?? na rze<:zy se-
rio, wype??n:a si?? rzeczami serio,
b!"zmi v,"ot u1 -0'-'o i dramatycznie.
Trzecia O_Jba filmu to posta??
bard70 n
...udana, od kt??rej nieste-
ty wiele zale:'-
o. Naz. wa si?? Euge-
ne Gaillard (g a go niedobrze- Pcter
Finch). Jest pisarz2m, intelektuali-
st??. Co ju?? wyglada podejrz3nie na
wsp????czesnym ekranie. W dodatku
p::,:?:ystojnym panem w starszym
wieku. m??zczyz.n?? ??onatym.
Brzydlta i nie??mia??a Kate zako-
chuje s:?? \V nim. I tu n3st??puje ka-
tast;-ofa. Art 'VL -la Io;:
tastrofa.
G3!l1arc1, po7:! _ stlt!m, j st drew-
niany. Nie kocha Kat". Ale nie ko-
cha?? tr?? trzeba umie??, nawet w
filmie. Blad('. i sztuczno???? tej po-
Itaci sz.czeg??lnie mocno si?? uwi-
DONNER
chodzi %.I?? m
. Oczywi.??cle nast??pu-
je eksplozja, bo s?? to ludzie
in-
nych planet. Poka%uj?? w filmie te-
ra
iejszo????. ale O!aczon?? wspom-
nieniami. Zn??w historia psycholo-
giczna, a wI??c to. co zawsze robi-
??em. Problem obco??ci mi??dzy lud??-
mi. M. in. wmontowa??em bardzo
??adne obrazy % Budapesztu. W ro-
lach g????wnych, wyst??pili Ul! Palma,
Harriet Andersson i Gunnel Bro-
Itrom.
- A co pan teraz robt1
- Pisz?? ksi????k?? o f Umie. A r6w-
nle?? chc?? napisa
rzecz o niepodle-
g??o??ci FInlandii. bo w??a??nie obcho-
dzImy jej czterdziestolecie. Jestem
Finem. Zawsze li?? zreszt?? zajmo-
wa??em poUtyk
. Po czterech fIl-
mach chc?? zrobi?? ma???? prz,erw??.
Mam r????ne projekty. Z ko??cem ro-
ku chc?? przerobi?? na film powi
????
norwesk?? Aluela Sandemoaa ..Va-
rulven" - o artyjcie, kt??ry tyje w
NorwegU w czule. kiedy cle?? oku-
pacji hitlerov r skjeJ k??ad?? IiI: na
wszystkich.
- Zeulego roku bilI pan 1D WaJ:"
??zawie.
- Istotnie. w pafd:tie.rnlku.
Chcia??em robi?? znowu coj wsp??lnie
Cybulskim. Nle'tety. nie iyje.
Troch?? por??inlll??my al?? przy nakr??-
caniu "Kocha??". ale to by?? wspa-
nia??y artysta. Wynajdywa?? ??wietne
rzeczy. Mia?? talent reiyseTskl, zna-
komite pomys??y scenograficzne.
..Kocha??" jest malm najgorszrm
filmem. Cudem go uko??czyli??my.
Itale b??d??c woparach alkoholu.
C??! wi??c dziwnego, te by??y IcysJc.
Ale potem pogodzill??my si?? ze
Zbyszkiem. Chcia?? ze mn?? nadal
pracowa??. Jego ??mier?? bardzo prze-
ty??em. Mam nadziej??, te moje kon-
takty z Polsk?? si?? nie urw??.
TUSHI
dacznia na tle I'eallstycznego, doku-
mentalnIe potraktowanego otocze-
nia. M??wi??. na przyk??ad. o auten-
tycznie roz??artej rodzinie Kate, kt6-
ra, dowiedziawszy si?? o jej roman-
sie z ??onatym m????czyzn??. porywa
j??. oddaje w r??ce
si??dza, gotowa
j?? zamkn???? w klasztorze. Albo o ta-
kich??e fanatykach dubliI1s!dch. Albo
o wspania??ej gospodyni Gaillarda.
Wresz.cie o samym Dublinie. o tym
dutym ma??ym mie??cie, o Radomiu
w irlandzko-angielskim s.tylu.
FUm Davisa ma jeS'Zcu jednl?? cechf:,
na kt6rll warto zwr6cl?? uwagt;. Jest nle-
subtelny. Nie tylko w sensie pejoratyw-
nym, tal;
e pozytywnym. Jest nIesub-
telny, gdy t nie potrafi?? nic wydoby?? z
sytuacji psychologicznlt'! I obyczajowo
tak p??odnt'!j, Jak romans mit;dzy star-
szym mt;tczyzn?? a m??odzlutkl?? dzIew-
czynI??. Przeciet to jt'!st samograj. Ru
-
nica do??wiadcze??, ??WIatopogl??d??w, tem-
perament??w - wszystkiego. Odle,??o????
lat, przestrze??, kt6rej pokona?? nie tnot-
na. U Dsvlsa jakby tt'!go w og6le ni.
by??o. ZakoCha??a II!l?? dziewczyna w mt;t.-
czy!nlt'!. On jej nie kocha??. RozstaU sIt;.
Ona to w ko??cu' przt'!bola??a. Co nato-
miast nazw
iem pozytywn?? stron?? nle-
subtelno??ci filmu: to Jego pryncyplal-
no???? ObycZsjowo-moraln?? 1 Jego prak-
tyczno????. FUm potf:pla pruderi??, ale me
jest tt'!t ca??kowiCie po stronie Kate, Jak-
by chcia?? powied7le??: rOdzice czy kap??a-
ni Jut was nie potrafi?? obroni??, I nie
trzeba; broni?? sit; musicie same, My??l
ta. Jett'!l1 taka by??a, stf:pla oczywi??cie
artystyczn?? warto???? fllmu. sztuka lubi
konflikty, nie lubi dydaktyki. Ale mo-
ment dydaktyczny, cz??sto w??a??nie na-
wet na niekorzy???? sztuki, Jt'!st charakte-
rystyczny dla angielskieJ ..nowej la h" .
Szerzt'!J powIedzmy: charakterystyczny
tam jest momt'!nt odpowit'!dzlalno??ci spo-
??eczneJ, spo??eczneJ;o sumienia fllmowca,
tw??rcy dzlt'!?? o szerokim rezonansie. To
wzbudza szacunek i kaze patrze?? na
ich fllmy, na ten ca??y ruch czy szko????.
nie tylko z t'!strtyc7ncgo punktu widze-
nia. Punkt estetyczny zreszt?? w stosun-
ku do kina Coraz mmeJ w
starcza.
Na koniec pozostawi??em spraw??
b??d??c?? g????wnym, a mo??e jedynym
powodem. ??e w og??le o tym filmie
Warto pisa??. Jest ni?? sprawa Ri
v
Tushingh3m. alttorki graj??('cj K3te.
Jednej z TJa,iwil.ltsz ch aktorek fil-
mowych. Fi1mowycn, J?;dy?? od PD-
cz??t1tu. od pierwsze'j f Nojej roli,
graj??cej sicbie. Zadcbiutowa??a w
.,Smaku miodu". Miala W??WCzas c-
siemna??cie lat i 7a t?? rol
zo.;;ta??a
nagrodzona na canne??sldm fC3tiwa-
lu. PM:niej widzieli??my j??, wspan;a-
????. mo??e najlepsz??, w ..Sposobie na
kob:ety". Obecnie ogl??damy po nu
tneci.
Jej. nieudany kochanek nazywa j"
\
- Co pan ,qdzi o filmie ,kand 11-
Mwskim1
- Nasz film jest bardzo prowIn-
cjonalny. Ni
ma dobrych do??wiad-
cze?? europejskich. Jest za powo.lny.
a jednostronny. S?? dute mo:Ulwo??-
cI. Niestety. retyserzy s?? fanatyczni
I ludzi oddanych fUmowi - Jako
w:rraz,owi naszej epoki - jest bar-
dzo ma??o. Przewa??nie czuj?? lepIej
teatr. A przecIet film jest jed)"n??
sztuk?? uniwersalnl??. Teatr zalety od
geografii I j??zyka. Skandynawo-
wie nie wykorzystali tej szansy. Za-
grzebali si?? w k??cie ??wiata.
- A Bergman?
- Tylko Bergman - I to wszyst-
ko (Donner wymawia: Beriman).
Pisa??em o nim ksi????k?? i o jego
wp??ywie na ..kino autora". Chcia-
??em pokaza??, co u niego najwaL-
niejsze, je-go jednostronno????. Jest
zawsze got??w l??
t?? sam?? drog?? i
wraca?? do tych samych problem??w.
Fanatyzm. To, co opowiada. jest
mniej wa??ne.
- A co w 0,,61e pan mllJlf o fU-
mie dzisiejszllm7
- Dobre je!'t to, ie panuje wie-
lo
?? kierunk??w. Film ma wiele
twarzy I musi mie??. Tragiczne. b
w wielu krajach. np. we Francji.
we W??oszech. ci????ko m??odym reali-
zowa?? l w)rbi?? Il??. To lamo panuje
u nas. ale r??wn??d 1 w krajach so-
cjalistycznych. Jeste??my w przej-
??ciowym okresie. Re??yserzy, kt??rzy
wyszli w latach p??
dzIe5i??tych. l??
zm??czeni. Wajda w Polsce. Anto..
nlonI, Bergman itd. Najlepsze I naj-
m??odsze filmy powstaj?? jednak tam,
gdzIe film ma najstanze tradycje,
np. we W??oszech. Niemcy stracili
swoje pozycje jcszcze za Hitlera.
ale kiedy?? byli ??wietni. Estetyka
wsp????czesnych film??w robionych w
Monachium jest bardzo w??ska. Nie
lubl
ich. Oczywl
cle. chce Il?? wl-
dzIe
wszystko, co jest dobre. Ale
dla mnIe dobre to AJltonlonl.
Bunuel I Japo??czycy. Jestem prag.
matyczny. jest mi oboj??tna Izko??a.
Trzeba by?? wiernym tematowi. Nie
znosz?? fa??szu.
- Jakle jest w????c pa
skfe cTedo
f Urnowe 1
o
.
Kino i "tycie"
GM
w filmie lemurem. Jest to bodaj je-
dyna m??dra rzecz., jak?? powiedzia??.
Otwieram drugi tom "??ycia zwi
-
rz??t" llrehma i czytam, ??e lemur
jest to zwierz??tko nale????ce do rzt-
du tzw. ma??piatek; ??e wi??kszo??
ma??piatek prowadzi ??ycie nocne, na
co w kazuj?? ich du??e ocZy. wra??li-
we na ??\.iat??o; ??e swoj?? nocn??
akt
'wno???? rozpoczynaj?? ha??a??li-
wym wrzask
em; ??e ..przemykaj??c
niedoslyszalnie z ga:??zi na ga??????,
niekt??re ma??piatki przewa??nic ??yj??
z rabunku, ??owi?? ??pi??ce ptaki i pl??-
druj?? gniazda. Zdolno??ci psychiczr
e
tych zwierz??t s?? przewa??nie do????
ograniczone. Wszystkie na op;6?? za-
chowuj?? si?? l??kliwie i nie??mia??o, w
razie potrzeby broni?? sili: jednak
wytrwale".
Kate jest nie??adna, niesk??adna I
ma du??e oczy. Swoj?? mi??o??
do
Gai11arda zaczyna wielkim krzj'-
kiem, wielk?? rado??ci?? I skakaniem
po tapczanie. Zyje z rabunku. gdy t
uwodzi cudzcgo m????a l pl??druje
gniazdo innej kobiety. Prowadzi ??y-
cie nocne. Reszta 6i?? tak??e zgadza.
Jej rola jcst wybitna w spos??b zu-
pe??nie niewiaryJ?;odny. Bo roli nie
ma. Kim jcst Kate? G??upio zako-
chan?? dziewczyn??. O partnerze po-
wiedzieli??my, on jej nie pomaga.
Rita Tushin
ham gra z cieniem.
Ale - paradoksalnie - r??wnIet
jej nie poma
a udana posta?? jej
przyjaci????ki Baby (dobra rola Lynn
nedgrave, c??rki Michaela Redg'rave
i siostry s??awnej Vanessy): Nawet
autentyczny Dublin. Rita Tushing-
ham gra monodrem??. Powiadam:
gra siebie.
Jcst to wielka aktorka bez wiel-
kiej roli jak dot??d. Tu za?? bez roli
w og??le. Wystarczy. :Tebv jej twarz.
patr7.a??a z ??>kr??.rm. Albo ;eden ruch.
U??miech. Gorzld. brzydki p??acz. A
kiedy chocia?? trpch?? si??' dzieie. za-
czvnc:l si??;' c(l
a higtoria. To j??'j urze-
czenic pierwszym m????czyzn??. Tra-
gedia z papierosem, kt??ry jej wpad??
za dekolt. Prowincjonalno
??. Kc-
bieeoJ. ?? . Dramat I\ate ociera sie o
??miul-no????, L__licszno
o dramat. Z
OCZll aktorki przeziera tragedia. 1\'10-
??e to stanowi o iej wielko??ci:
.Te - eli wip_ tu jest t<:lka, jaka
mog??aby bvc, !:!dv??w tpafi??a na re??y-
srra, temat, rolE;'. To, co uda??o si??
raz l\lasinie w ..La Stradzie", uda-
je s:?? jcj. mol.na powiedzie??, co
dzie??.
ALEliS.l\N'DER J ACKIE\VICZ
,
- Nie mam credo, nie posiadam
estetyki. Chc?? pokaza??, opisa
pew-
ne konflikty, unikaj??c tanich.
??atwych metod dla zdobycia pu-
bliczno??ci. Pragn?? da?? kawa?? ludz.-
kich do??wiadczeil - kocham film
jako sztuk??, gdzie mo??na wyrazi??
to co ludzkie. Wiele pozostawiam
widzowi. P('wnie, ??e jest w moich
pracach wiele irracjonalizmu, pe-
symizmu. Moje pisarstwo bardzo o-
kre??li??o m??j film. M??g??bym zreszt??
robi?? wszystko. musical s, thrill2ry.
itd.. ale film t)'lko wtedy, je??li in-
tcresuje mnie okre??lona sytuacja.
Nakrt;:ci??em cztery filmy. Kiedy ro-
bi??em pierwszy. v:iedzia??em ju?? o
drugim i zawsze tak my??l?? ..na-
prz??d" .
- CZ1/ pisze pan nadal powi???ki?
- Od dziesi
ciu lat ju?? nie. Na-
pisa??em 12 ksi????Pk po szwcdzku.
Pochodz
z t
j cz
??ci Finlandii, gdzie
m??wi si?? po szwedzku. Moi rodzice,
naukowcy. s?? Finami niemieckiego
pochodzenia. Jako dz.iennikarz pi-
sa??em po fi??sku. Chcia??bym pozna??
j??zyk rosyjski. W og??le teTaz mam
wi??ksz?? ch???? do nauki nit zaraz po
wojnie. Przez wIele lat by??em kry-
tykiem teatralnym. Rdyserowa??em
w uatne. w telewizji. Teatr w
.
-
..
JANINA KATZ
Skandynawii 1est pod du??ym wPly.
wem Brechta. Interesowa??em si'
zawsze, poza literatu::o?? i psycholo"
gi??. polityl;;?? i histori??. NapiEa??:n1
ksi????k?? o Habsburgach, a r??wme??
o Berlinie. LUbi?? problemy konkre..
tu w pisarstwie, podobnie jak W
filmie. Walc7?? z sentymentalizmern
i akad
rr>i;:mem w fZt
ce,
He r??W-
nid i w ??yc;u. Dlatogo studiowa??em
nauki pci!itycz,ne. Moje ??ycie j2
t
bardzo ruchliwe i wla
ciwie nl
bar": o rr>.:
ZCZQ si?? w czasie. To mI
oepo\":
rla.
- .11 J '
pan odpoczywd?
- - Tam w??asn?? ma???? wysp?? na
morzu. Od czasu do CzasU tam ucie-
kam. J estr-IJ tam sam. gdy odczu-
wam p rzeb?? samotno??ci. Lubi??
przebywa?? nad morzem, uprawia??
r
-bo??5\Vst y"o.
.. - Wi??c j'2dnak Tomantyk z pana
czasem wylazi.
Rr??yser potwierdza u??miechem.
Pora ko??czy??. Na Donnera czelta
jeszcze pa
'?? os??b. m. in. ??wietnY
aktor francuski Jean Sorel ze ??licz-
n?? ??on??. Zapomnia??em na wst??pie
powiedzie??. ??e jeste'??my w Asy??u na
ciekawym konwersatorium w Citta-
della Christiana.
JERZY HORDY
SKl
PRAGNIENIE BIELI
Stanach Zjednocz,onych.
w rocUlic?? wojny sece-
syjnej groby tO??nierzy
Po??udnia i P????nocny je-
dnak.o stroi si?? kwiatami:
.....Bo to jest tw??j dom... wielcy lu-
??'.r;!. ??'.okonall tu wielkich rzeczy l Je-
5ZCz.e dokonaj??, at b??dziemy w st::ml.
uczyni?? Amervkt; tym, czym by?? po-
winna... Problem polega nie na tym,
ate??1y biali zaakct'!ptowall clebit'!. To ty
must<;z Jch pokocha?? i 7.??1akceptowa??...
ci niewinni IUdzlt'! nit'! maj?? innej na-
dziei. W gruncie rzeczy znajduj?? si??
ci??gle w pu??apce hlstorll, kt??rej nie
rozumiej??."
TaI??. pisa?? James BaldwIn. Ale
Iwoj?? ksi??1k?? ..The Fire next Time"
zako??czy?? s??owami z negro spiri-
tual:
..B6g da?? Noemu znak - tt;CZt;. Do
??
jut wody, nast??pnym razem - ogie??I'"
Richa,rd \Vrirht. murzy??ski pisarz
urodzony w stanie Mississippi nie
do??y?? lat najostrzejszej walki o de-
segregacj??. ..D??ugi sen" *), jqm (;-
statnia ksi??i'ka. jest dla nas, Euro-
pejczYk6w. bardzo gor7ka. W jej
zakoI1czeniu zmaltretowany bohate:
opuszcza Ameryk??. Wyje??d??a eo
Europy, \V kt??rej nie ma mie}
c
pr7cznaczonych dla bia??ych i dla
kolorowych. I do Europ:--, kt??ra jes-l-
ze ocieka krwiq po wymordowa-
nych w ramach norymbcrsldch u-
staw.
Jest to ksi????ka pisana od we-
wn??trz psychiki murzy??skiej, z sa-
mego serca getta. Ksi????ka wielo-
stronna, chocia?? racje bia??ych - a
przecie:! s?? i takie - nie zosta??y w
niej uwzgl??dnione. Jest to ksi????ka
o bardzo starannie przeprowadzo-
nej tezie i zbyt starannej konstruk-
cji. Ale - jakby wbrew temu -
napisana z: wielkim rozmachem,
znakomita w rnaterii psychologicz-
nej i obyczajowej. otWarta w za-
kOI1czeniu, tak jak otwarty pozo-
sta?? problem. Murzyni Wrighta ni-
czym nie przypominaj?? rozko??ysa-
nych w bluesie czarnych spocon)"ch
anio????w, ani u??miechni
tych boba-
s??w. dla kt??rych zbiera si?? srebro
z czekolady. S?? biolo
iczni, chutliwi
i szvbko chwytaj?? za no??e. Bo
ac.:
w dusz?? I cia:o jak Murzyni' Faul-
knera: ale normalni. nie obsesjona-
ci gotuj??cy sobie piek??o w??asnym
cz??owieczeI1s??wem. Murzyni Wrighta
maj?? ??y??k
do interes??w i lubuj??
s.i
w komcdianctwie; potrafi?? za-
gra?? strach, rozpacz i lojalno????. A??e-
by mniej si
b!>{>. mnipl de
pie
i
moC'niej nienav.-id7i??. Maj?? swych or-
todoks??w i swoich za
ymilowanych.
Piprwsi wsp
min3.j?? wielk
e kr??le-
stwo Ghany, {ll'udzy z uporem
l'vierdz??, ??e pmblem nie istnieje.
Ale przcde \V3?ystkim - b3j?? sI
.
To s
rach f??c"7y ich b
z. wzgl
du na
stopiE'11 zamo-'-nof 'i. ??wiadomo
v:??,a--nej pozycii i doznane upokorze-
nia. Tworzq peby obraz spo??eczno??-
ci fUf1lrck,u i??cej normaln!e - w
w3"unk3ch kan 'cntr
('vjneI!O obozu.
..D??ugi sen" to ksi??ika nicr??wna,
j<:l'<.bv talent bd hamowany zamic-
rzeniem; w dw??
h pierwsz\rch C!????-
c'_
h TJ.>1rw C??U7VZl1 i konkludu j??cPj
akcj?? ret')ryld (kt??r?? Lresd?? tluma-
-
.) RiC'hard Wrlgh??
..D??ugi sen". Prze_
??c;l-yli Znf1a Klirg
r l Kr..ysztot Klin
er.
.,Cz
tnlnlk", \\'ars'Z3wa, 1966, str, 6G5.
czenie niepotrzebnie tx>dkre ??la). nie
zawsze sp??jnej z umiej??tno??ci??
wnIoskowania m??odego bohatera.
Ta bowiem przychodzi p????niej i
wtedy - w znakomitej partii ko??-
cowej - zb??dne staje si?? wszelkie
dopowiadanie. Ale te?? jest to ksi????.
ka z wyra??nym adresatem; pisana
po to. a??eb
. si?? zrozumie??. TylKO
te nie nawzajem. To czarni maj?? V1
niej IX'zna
i z.rozumie
siebie.
Wright szuka, a raczej wskazuje
prz
czyny biernej postawy Murz.y-
n??w i agresywnej bia??ych. Czarni
s?? koz??em ofiarnym, wy??adowaniem
1 przyczyn?? frustracji. To ju?? wie.
my. Al??':
"Trzeba czu?? szalony poci??g do kogo??.
niemal kochac si?? w nim, ??eby m??c go
tak zmasal;rowa??. Oni nas nienawidl':!.
Tyrce, ale i kochaj?? r??wnocze??nie VI
Jakil; nienormal??:lY spos6b..... (s. 133)
Postawa wobec bia??ych. postav. a
wohec swoich. Syn nienawidzi ojc.a
za pOkor?? i strach. Tyree jest cyni.
clony. tak jak Re
- C'ierpi??cy. Ko.
lejne jakbY przypadkowo nagro-
madzone do??wiadczenia przemienia.
j?? ch??opca: cierpienia i kl??ski uc
go ped sytuacje podk 1 ada?? poj??ci
.
ucz?? odwagi, kt??r?? Tyree zast??pi??
sprytem, i wreszcie - roz.paczliwej
determinacji. O.;"::iec poucza?? syna.
??e biali ????daj?? od czarnych, ai:ebY
??miali si?? albo p??akali. Syn nauczY'
si?? nie odpowiada
zachowaniem
nc:l oczekiwanie.
Ale zanim to nast??pi rezygnu je
ze szko
y i zaczyna pracowa
U ojca:
zbiera czynsze z burdeli i dom??W
zamieszka??ych przez murzy??slc??
biedot??. Obserwuje n??dz??, kome-
dianctwo. histeri?? i rozpust??. Hie-
rarchi?? spo??ecz.n'?? podobn?? tej, jaka
istnieje u bia??ych .Uczy si??, ??e 50"
lIdarno???? Mur'zyn6w z ClontoviIle
ograniczona zosta??a do strachU
i nienawi??ci.
Po??ar Lasku, domu publicznego
na wolnym powietrzu, w kt??rym
ginie kilkudziesi??ciu Murzyn??w, a
w??r??d nich i dziewczvna bohater3,
stanowi punkt zwrotny akcji. Tu.
taj koilCZY si?? opowie??
i zaczyna
- akt oo;:kar??enia. W spraw?? okaie
6i?? zamieszany Tyree. potajeml
y
wsp????w??a??ciciel interesu i szef pol'-
cH. Cantlex, kt??remu ojciec Re xa
p??aci po??ow?? dochod??w. ??ai1cucl1
szanta??u i zbrodni Cant1ey przyp?? a "
ci stanowiskiem, a Murzyn w??a"
snym ??yciem. W korupcj?? i wyst??"
pck zamieszani s?? WSZYScy z wY-
j??tkiem bia??ego adwokata Wi??-
lic:lmsa: '
..Mog
wyci??gn???? wszY!'itkle te brt1
Y'
na Wll'ru'h, mog?? wykurzjc z urz??dU
s7pfa pn IcJI. ale tobie grozi nlebezpi e -
c7C'?? twn" - powiada JeGyny sprawie"
dhw w Sodomie.
W.vPus
czony po dw??ch latach z
wi??zienia ch??opiec decYduje si?? na
wyjazd do Pary??a: spi
ty nieufr O -
??ciQ. ale sk??onny do zaakceptoWs"
nia tego innego bialego ??wi??ta za
cen?? roz.topienia si?? w nim. T:dit O
7e n
e j
st to jut - jak n!e2dv?? -
fascynacja ani t??
knota ofiarY dO
raju kat??w, tylko gest ??miertelnego
udreczeoia i obo;??tno??ci:
"Wyjr7a?? przez okno I zobaczy?? oj!!:r o !1'1"
. e"
ne kr
C':.>ce si?? roje r.wia7d w przeostrZ
nlach nieblns t 7ac
fl?? <;:?? modli?? hEn
s16\\'. by jtlsne :!:yw,- Slol1ce WybUC/J,!
swym z?? ot l"oIn , otworzy??o mu serce o
prze
n
??o w o??chla?? czasu cie?? 3 d
mrocznego snn."
.JANINA KATZ
/ZL_1967_XVII_804_25_06_nr_26_str_013.djvu
k iELCE
POCHWA??A UPORU
??wI sI??: "na up??r nie ma
lekarstwa". I dobrze, :te nie
ma. Gdyby by??o, Ryszard
Smotewski zosta??by zape-
l wne w swoim czasie w v -
ec ?? n J
C
ony I za??o??ony przeze?? w Ktel-
r
C Teatrzyk Dziennikarzy t Akto-
P' W przestn??by dzia??a?? wkr6tce po
??
er
szej premierze. Tak, trzeba by-
me lada uporu. aby w warun-
Ch mocno odleg??ych od jn1dejkol-
lek stabilizacji wytrwa?? i dopra-
Cowa?? si?? dziesiQciu premier.
Zacz????o si?? niemal 6 lat temu od
Uscenicznionej sk??adanki reporta??y
?o!eczl.
-o
czajoWYCh "Pi???? pyta??
lC. WIeCe] . Ws"6??czesnej mi??o??ci
yrswl??cOny by?? monta?? Romeo I
1) uli,a .za cZ:"Tar
ym falo
hronem".
WIe lnsCemZac]e
"Klaus, nAUCz si??
samodzielnie m y ??le??" I Trismu s "
"
t g i't
w ludo
wych, 8??-Ietnla Katu7yna Zaootowlka
:II Vl,"lI
owa, nazywaj??ca .I@bl. ..KaII!t??
.pod ??..ysky". Pozo.ta??a po nl@J ser d??'-
C7na paml
?? I n.gunia utwor6w W ar-
chiwum Rozg??o??ni PR w Kielcach.
*
W G6rach Swl??tokrzy!klcb pe??nia
lezonu turvfttyczne
o. Sporo tury-
st6w Indywidualnych, mn6stwo wy..
clec7.pk - zw??aszcza s7,kolnvch.
Wi ht z
oszcz??cych w Puszczy
Jod??owej ma widocznie ch???? tu po-
wr??ci??, ponlewaf zbiornik wodny
przy tr6dle ??w. Franciszka traktuj??
oni j-lc s??awn?? fontann?? rzyms' ?? di
Trf'\'l, wrzuca
??c m 3 c:; owo bQon
NR P, Jmportow2.ny przes??d wypar??
rodzimy zw"czaj przemywania przez
kobiet). tutejs7?? wod?? oczu m??t??w
l narzeczonych. Zabier; 6w mia??
gwnrantowa?? takie widzenie ??wia-
ta przez dam-go m??tc
yzn??. jakIego
:tyCZY lobie jego panI.
C6i. tym raTem nie b??dziemy
chyba BtRkowa
Importu l walczy??
o przywdcen'e swojszcz,rzny?...
STANIS??AW FORNAL
LUBLIN
J __
.
PO DNIACH LUBLINA
P Unkt kulminacyjny fali obcbo..
d6w zwi??zanych z 650-1eciem
mamy ju?? poza sob??. Punktem
tY!t1 sta??y si?? 1--4 czerwca
,Dnl Lu..
bhna". Trudno tu nawet wyUczy??
W
zystkie imprezy. gdy! w progra..
lnIe zaj
uj?? kilka stron druku. Po..
2.Ostaje wi??c tylko refleksja.
Sprowadzono w??gierski ch??r I-ze-
6?? taneczny z Debreczyna, Teatr
antomjmy z Wroc??awia i zorgani-
Zowano wvstaw?? malarstwa i rzef-
b
plastyk??w z: Modeny (W
chy).
.??.11eprzypadkowo zjawili Il?? w Lu..
blinie W??grzy l W??osi. Z Debreczy-
nern i Moden?? ????cz?? Lublin bliskie.
z??sto ..oon-awiane kontakty miast
Ii??niaczych. Ponadto bawi??y w
LUblinie w tym czasie delegacje z
rzygranicznych obwod??w Zwi??zku
qadzieckiego.
Nie bvlo, niestety. motliwo??cl o-
bejrzenia w czasie ..Dni" dorobku
, .
estem w??a
n??e pod wrateniem IV
Mi
dzj'nllrodo\Vego FestiwaJu Te-
lewizyjnego w Prad7e. kt??ry po-
dobnie .i
k przed rokiem da?? o-
kazj?? rlo cz
??ciowego chocia??
'\\rl1ikniCicia \V sytuac.1Q ??wia ??ow?? na
tYrn tereni('. sta?? si?? poligonem zde-
Zel1ia r(J??nych
zlt???? i mipisl'em po-
d uc]
a.1acym do reflelts.i.i. Napisa??em
'lop'ero co ( owych ..ro??nych sz??to-
arh" i ju?? siQ P zv??npuj??, 'TC to by-
o stwierdzenie na wyrost. O jakich..
Ze bowiem rlO??n3 m6wi?? szko??ach.
Je??li od Japonii po Wars7a\-\'?? I Oslo
r?d??a insp
racji artystyc
nej c:z.,'??
enniknrs!(iej bij?? z tego
amego
POc]g
ebia. \
r pierwszym w:??'padlm
Z do??wiacczer"1 fi:mu i teatru. w
drugim - 7. pr
so'.\'ego j radiowego
Ziennik:1rstw
. R.j??n;ce wyp??ywaj??
Y
ko z
ego. co nazwaliby??my spe-
CYfik?? i tradycj?? narodow??, :-:0
i OCl.ywi??cie ze sprawno
ki technicz-
tlej. Na tym ostatnim polu uJt??ad si??
Ptzebiet;a \v??a??ciwie r??wnolegle do
SY
uacji panui
cej w filmie. Na 0-
??. .7est bO\\iem pewn?? prawid??o-
"'o??ci??, i?? do
wiac1czenia filmu kla-
RYCznego okre??laj?? tak??e i
.praw-
tlo ???? techniczn?? produkcji telewi-
Zyjnej.
?? Festiwale praskie pokazujq wy-
t"czn:e zapisy filmowe z dziedziny
??'utru, estrady i doJwmentu Pi!\z??
t. s??owa. ki,
dy konk urs W Pl'a(??ze
f\
a w na;lej)sze. konkurs, kt??ry
tlaJlepicj potwit'rdza trafno??t zna-
tlegO powiedzeni'l o te??ewi.qi. jako
b' krl'wniaezce samo:otu b??d??('ej we-
IkU??em do transportu Im1tury.
Istotnie znakomity to Instrument, ln-
Itrunwnt przL'hazu In !orm:1cji o swiecle
lepszego we?? wejrzpnla. W po!itylt??
t !Jbyczaj, w kultur?? I
port, W prnc??
, c]01tl. Od czasu, kiedy po raz piprws/Y
tJglel ska BEC wmkn????a z kam. rami do
at!'ury londy??skiej pOclcnio; koronac II.
'1'ltbiety II, przywYkli??mv on jt'j (to j"st
t V) najr????norounic--jszej pctlctr:1c.:I, Prze-
tO l'h
zctziwiJem si?? nJa--, Konar kl..
Ignacy Kra<;lckl, Henryk Wien',\V,kl.
:r??zef Ignacy Kraszewski. Piotr S('le-
alt'nny. Boles??aw Prul. W13dyglaw Da-
wid. Henryk SI.@nkl@Wlcz, Jen Hempel.
Andrzej StrUM. Marian Buczek. J??z
1.
Cz@chov.icz... Spo??r??d tego szpre-gu na-
zwisk Jedynie Czechowicz zosta?? Wy-
eksponowany popr7Pz konkurs reC'yta-
torskl. Res7t. pozo
tQ??a ri iez;. uwdona. \
a przecld Wlenlawski l Jan z LublIna
mOI(U .1??: zT1ald?? w programie FlIhar-
monU. konkurs za?? recytatorski motna
by??o bez trudu rozszerzy?? na pozosta??yca
pisarzy zwi??zanych It Lublinem.
W tym samym czasie ukaza?? I[
w kioskach pierwslY numer lubel-
Ikiego Inf.ormatora kulturalnep;o
..Programy". Wydawnictwo to ma
podobny charakter
J.:t Warszawsld
Informator Kulturalnv. Wydawcy:
Wyd
ial Kultury P"WR"J i Woje-
W 'Id z.k i O??l1odck Informacji Tury-
stycznej nie zapowiadaj??, CZy wy-
dawnictwo to b??dzie mia??o charak-
ter periodyczny. Uwaiam, ??e ini-
cjatyw?? t?? naleiy ze' wszerh miar
pouiera?? i do??o??
'?? wszelkich stara??,
by nac;t??p'1e nur ry 111
17V ;f????v !??;
w k._':' t??&os - ??cu. I nform.ato..r bo...
w.('m stw"rza m(??" - 'yho
u
fmprE"z kult JralnYl'h z_ hvno m'!,
-
kaf1com Luhr' i
]. 1 (""....az licz-
niej od\ "dzaj..........m nasze miasto
wY....i' 1 ......
J??ZEF ZI??BA
........."... .......
'- I?? _ ...... ... ..
RYSZARD I(OSI??SKI
Kilka zda?? z Pragi
zrt'S'lt?? by??a za zna1mmita rObota re-
porter.l'a!
l'
a m rpineslc dodam..
e w t<>j ma-
te'l'iI. czyli w spra Inl .:i wY
r)r;.>vsty-
wani::l kIJ mery fJlmo J. \V pr ni aniu
do sWlat??w n iE'rlo,>tr:;z, al! ych (] .??ym 0-
kilm, w te J VII C m 7ai. l??a
mi te]cwizja c:lE
cho low a p ka7 Ij??c
w W) mi nnYm pr0J!ram e m ??zy pra ??
a \Varszaw?? O'.IlC dwa zn Iton it r Ir-
tatt - . n filmu1l!cy 1(')1 "k -, a ---
dochron w('
o, ur gl pr2 'Ika- c u pod
21l'mj
w g????b OWI I I l,>toryc-- ..]('1 ni.
Tak. nie U]('N'l w
tpliw( :ci, i?? za-
pis fiJmowy je-t naJ ugr'5ty-""1il" ,I':}
form?? przekazu TV. Jej bu virm
charaktf'r o!tre??la przed w 1. t im
obraz. a nie s??owo. I :mo\\u pod
naporem wra??e?? festiwalo\yych po
E!wEWIZJA
. O
.; ?? ??e..,.
' 1??'
D-
\",'('jrzeniu w kilometrowE' 1:1 "l" 0-
bra7uw C7 :to ??v il ln- ch. -tn /-
ma??b\ m si
w d raz 1-
nionym Jlpelwnan 1 u, .:.
O.H 17 j?c;t
jedynym godnym u'v
""i rrzl IrM"'nl
ma??E:...o cI:; ra tl. \'1 li t t h
o'Jr
z(Jw ??1{'ezu??pP1 j. \\ 3 Z '1ft
na mi podpl:'\ '''Il' C('I I ?-
??nq!p[':} n']
]e zR
J .... pr le-
krc:ci?? gallu; p. , (1 .-' L-
npgo i p06..1rdzanl c o ju?? troc??
Q ra-
dio
dbiornika.
Bo s??owo jest jednalt nie do Za-
stqpienia. Gdvb
.tmy mv':' _Ii in
-
cz('j. prz
'O:;7??oby 7,rez"Nnc...wa?? z 11-
tpratury. Kiedy prrd pilr t 1<1 t..
sz??a ostra dys??w
ja o \\,Jl,:ltim ni '-
bez1Jiccze??1stwie TV, jakie rze' Imo
z
ftrm;?? czytelnictwu. JaTo..law lwa.
, .
sz1dewicz powiedzia?? pi??knie.\. i??
kr.i .; Id njc nie za t[}pi, n"'a bowit m
t I pC' . i I' . r na dobr??
I?? 'j 'my z I, ?? m dpi, rn
lcp'
. c 'm l"
t ta c-""a samot-
ne i??. r 1 cor h ?? ?? "r2 ty
-Je z lli. 1 lk .....
.. pm. roz-
w ju 'II ac
. t
hnilZnej.
1\1\ ??e i w tc' ...'wiz': m07e by??
s
ov ?? - b . 7?? warto??ci?? ni?? 0-
hraz. Orz., \\ :,.;cjn s??owo celne, nie
\' II"jstwo i mizdrzenie. k
6re tak
r ''] \-' .
pr 'w te cv.: vj-
nych. T{'
ZjL.. in trl'ment uhtku
domo\ (JO. stwarz't j('1yne wa
un-
ki do zwierzE'n
't, do intymno??ci. do
Inrr--'lr- .,
.)otkaf1, Jl;'c;t ona zna-
k Imit ,[} do r07.mo.vy w czte-
r.T o
" m; Z" puhlic-'sta i art:
t??
a 'NlO?? 'm. (o wi-l"-'j, J t ona w
Ib 7111CZ.-??ie o trze c;zu ni?? film
J ,
czy na et teatr, uzalt>??'hiona w
. .Jich przcka?B.ch arty"tycznych od
literatury.
W flltnie fabularnym wi??c obsza..
ry dzin??;!nia. prze??y?? i po prostu
informac i - o i??"a siQ z powodze-
niem pr
" pomCJcy SU15r-tywnego
budl 11lid rbraz??w. Tu bez slowa
rn '
a roz\ _ ,2:'1' n'Rwet wiele za-
\\ i n ; T ''1' l1
. .cznych. W teatrze
....' C'l ;1') i r w'
'lcja re?? '
era. sce-
nc fa C7y dobra gra aktorska na-
d_ I tuL.. rz __..1' 'alnej uroJy mier-
n
'm
'-
t')m dramat:'czn vm. W tpl -
, 17]i JI J 't szpeln('go sI va nicz m
nil L.' la 1 iL J ej
lan. a prz
to
h,jy \V tI kc:.
{'h literackich. Oczv-
. -
w'
e m ("'m n tu o terenie art-
y-
h ,r TV L ',
I l' :m. 1.('ra ura
\" nna b ..ym p. '
3fm_ln
h .u. N mp*,p od niej
u"j(,
Ul;' L'r]I.o. TV
li nie C,lee P o-
, I
P
mub??j
??'va.
O fe ..wplu prc.><:>kim przyjd7i.... mi
zrc.- 4 ?? p''5aL
('rzej po jegr z_o ,of1-
c lU. 'Ta fa mL2n:t tyle> p'1\" ic-
l..
il.:, ??p Pur a
st, J..Ik zwvlde O
tej pot. e, jedn,vm z pi"krit';"z','ch
mia
t Europy. Konkurs za' ??, w.-
nym terenem do rozc
rz('r' siQ w
telev izyjnej robocie.
RYSZARD KOSIS
I{1
NIK
- -
1.
KONGRES
O C!by??a lit: tu w ko??cu maja
bardzo interesuj??ca manif.e-
stacja: ..Kon
res Si??aczek 1
Judym6w", kt6ry zgromadzi?? w
lalce teatralnej gda??skiego
aka
ponad ItU przedstawicieli dzia??aczy
kultury ze wsi. w wi??kszo??ci m??o..
dych. Byli w??r6d nich oczywi??cie
nauczyciele. agronomowie. lekarze.
ale nie brakowa??o tak??e "zwyk??ych"
ludzi...
Tak sit: z??ofy??o. te w ostatnich
rn??esil??cach mia??em kilkakrotnie spo-
sobno???? zajrze?? na gda??sk?? wie??. za
kulisy wIelkiej aparatury upo-
wszechnienia kultury. Nie odkryj??
Ameryki. gdy powiem. ??e I mnie
"pvtkania z dzia??aczami wiejskimi
i ich ??rodowiskami sprawi??y wi??k-
sz?? rado???? ni?? ze zrutynizowanymi
cz??sto, zarozumia??ymi etatowymi
pracownikami k.o. z miac:;t powialo-
wvch. Znalaz??em
c to samo, CO
p????niej podsk6rnie t??tni??o na ..??e-
romskim'" kongresie w Zaku: praca
jest tam rzeczywi??cie spo??eczna. a jej
rezonans - z??y czy dobry - jest rze..
czywi??cie autentyczny. Nietrudno
z
eszt?? zrozumie??. dlaczego zw??asz-
cza praca musi tam by?? rzecz
-wi
cie
spo??eczna: za kulisami aparatury
upowszerhnieniowej wcale nie jest
r????ov,"o. Zespoly artystyczne. pisa..
rle. prelegenci w??'druj?? naj ch??tniej
przetartymi szlakami, jak ognia bo-
j??c s!?? ziemi nowej i pozostawiaj??c
w ten spos??b na boku cale obszar:.".
W w:-rszeci??s' jej szkole - za Wej-
herowem - ju?? od kilim lat istnie-
je o
rodek kultury. a powstal on
pewnie z nominacji. skoro program
literacki ,,'Polc:;ki list mi??osny" (przy-
go"')\,"my przeze mnie wesp???? z
nI rami teatru "Wybrze??e" i obej-
muj??cy autentyki z XV-XIX wie..
ku) bv?? tam pierwsz?? od owej za..
dekretowanej inauguracji imprez?? z
ZE>' 'l??trz, ze ??wiata "ItUltury l sztu-
k '"
l ...
Oczywi r de - ,.Kongres Si??aczek
i Judym??w" zajmowa?? si?? nie tylko
tymi sprawami: wiejscy dzia??acz.e
kultury nie t.!" lj?? r??wnic ??ci??le pro...
feCJjonalnych granic. kt??re limituj??
prac?? miejsJdch plac6wek kultural-
nych, Ich oparciem organizacyjnym
jest najcz????ciej ZMW, a przedmio..
t
??
LIN
.
I
KULISY
tern pracy w s z y s t k o. co wl??!e
lit: z ??yciem wsp????czesnej, awansu..
j??cej cywi1i:ucyjnie wsi.
Na tr
bunle kongresu, zwo??anego :I
inIcjatywy Gda??skiego Towarzystwa
PrzyjaCiO?? Sztuki (czytaj: Andrzeja Cy-
bulskl(!go) I redakcji ..G??osu W
'brze
3'.
(czyta': Jerz
go Dziewickiego), nie
a-
,brak??o t8k
e skcen1??w kontrowersyJ-
nych. Pr@zes literat??w gda??skich, Sta-
nislawa Fleszarowa Muskat, powita??a
z@branych w imieniu pisarzy 1 zap
w-
nU. o swej gor??cej Iii
mpatil dla ru-
chu spo??ecznik??w. Wyrazi??a te?? Zd2l-
wlenl??'. dlac1.ego to kongres odbywa ..11:
pod has!em uJo
onym z ImIOn dawny
h
bohater??w Zeremskiego: czy
by wsp????-
c%@sna literatura pol!>ka nie dostarcz.t??a
r6wm@ fascynuj??cych wzor??w?... Pre-
zes .'I
szarowa' odpnwler17la??a Ila to re-
toryczne pytanie osoui??;('je: literatura
dostarcza wzor??w (we!my cho??by
Agnleszkt;: z powie??ci Wilhelma Machll
czy lekarkf: a SZ} powski??'J "Wiadra pe??-
nego nIeba"), ahsd wzory te nie n:og??
sif: wylansowat, bo krytyka polska z
regu??y t??pi kSl??2kl osadzone korzeniami
w reaUac??1 polskIego 2)-c1a wsp????czesne-
lO.
Nie s??dz??. aby tak by??o z regu??y,
. w szczeg??lno??ci nie .s??dz??, bv
krytyka obesz??a si?? w ten spos??b z
ksi????kami Macha I Szypowski
j.
Pretensje zabrzmia??y wi
c mob
aktualnie. ale wycelowane by??y
fa??szywie, Co do mnie za??. m??g??bym
I innych ..t
picieli" wskaza??: attcja
zaanga??owanej, piZy tym sympa-
tycznej. literacko interesuj??cej
ksi????ki Jana Piepki (o kt??rej jui:
wspomina??em tutaj) dzieje si?? np_
po wi??kszej cz????ci w kaszubskIej
Redzie, ma??ym mia;;teczku na p????-
noc od Gdyni. Zdawa??oby si?? wi??c.
??e przynajmniej w Redzie b??d%ie ta
ksi??ika czytana (nawet wbrew kry..
??..yce!) - c??:!. gdy Dom Ksi??i.ltl po.
l??a?? tam tylko trz.y (3) egzemplarze
,.Wrzos??w"... Co stwierdzam, Jako
te?? po tro3ze krytyk, na podstawie
skarg mieszka??c??w Redy. Mamy
przeto. droga pani prezes. przy-
na,jmniej dw6ch winnych: krytyk??;:
i Dom Ksi????ki. Mo??e posz.ultamy
jeszcze kilku?..
A sam kongres - jak kongres:
Wymiana Do??wiadcze?? oraz wska..
%anie palcem na mapie wielu jeszcz,e
bia??ych plam...
MICIIA?? MISIORNY
.
TEATR NIEZAS??UZONY?
1\-W ija czterna??cie lat od za
OLe-
1'1 Jl nia Baltycldcgo Teatru Dra-
matYl.ln
NO, od -czas??w szero-
ko opilywanej w "??
'ciu Warsla-
v.v" W 3lpomeny w poci??gu. R6tne
k e Je pPr' t:cdzi?? od tej pory nasz
t &r. ale c....:-te znajduje si?? v: po-
s l:U idza. Zd(Juy?? wielu.
a "'''''Je je 'ze za dUlo pustych
, M na ,"'dcwn.i koszalii:lskiej i
- ,:,j .
t, [r . oj cr<1g hol1aterskl. plo-
ni l. ??; Iy I kierownictwem Ireny
GOI ej - yciclki, dawa?? zna?? o
?? ku' allil il'j Iwltllry. MI:!?? czaS
gor y. oki I( lY p??tni('j mi'1Ilem .,a-
n l( ". gdy Ireny G??rskiej Z;l-
b I, u. Pr7 "wa?? tYWlOJOWy renesans
za c 1....??w T,.dc::lI,>za Aleksandrowicza. Xdy
nas Ci nie tyllm) zadzIwia?? swle??o
cl?? np.
S7rK" IrOY- Uch reaIi7r!cjl. Zb
't kr??tko
kif'rC'n a. nll""l Jan MJc!ejowskl. ilby wy-
CI<','
'" .
'r: ?? W' ratnicjs'le pi??tno swoje1
o b .,',>(, A ter.7. po czt(!rech latach
d reklorov,.mh. re:tyscrowania I grania
o .chn'lzi Le('h Komnrmck1 czyn1??c miej-
sc,. O;WLmu r .??st
pcy - Andrz
Jowl Ziem.
bil ki< nll,
T,. I kt??.ry '
st potrzebny. Teatr.
o
kt n Jn::>k d??ugo przeltonuj?? iii??
p ja1nl 170\0\ le. 88 razy Id7.!@ na
jl 1 ..Drugi strzal" w nlel10breJ
zrt cj!, natomiast ,.Zej??cie
akt, na s7tuka, poprawnie przy-
g ma I L r:ma schodzi ze sceny po
ni 'd' tee spe-ktakll. Tylko
21 r v St "C:JlIl1;ula". trzydz!PSC'1
- "I\nt, nil I Klp{1p3tra". .,TanJl;o'.
dr('h I r'
c'lzi( ,I
clu przel1stawte??.
.,R:l1 I?? j71\o\lI??owna". kt??r@J
I
n ::If7l1L1?? \Iv' koszali??skiej
'''--C'jl, 79 r:Jzy.
Pr '()_.
l l:'1,.ia widza. pro-
C. I mu r????n vch koncepcji
r('
&'---01-- 'ch trwa i nie wida??
jE ,o Je 't :l.
e w,.. teatr n:ez!ls??u??ony? Czy
te 1r':?? L - _: ""0.:.tIW0?? 'i'! .,
W' nni T za
'??\Vno obiek-
nl1
lr;
.,"'I:tywnych skla-
n'" rZ(,
z"w: ,t
, w kt??rej
i '.
{ rZDdko kiedy mn!??
pr _11." .) .:;fakJ"ji. A widzowie? Te-
atr pO\ a?? na wyrost, ??tiedv jeszcze
V':3 t nie ., :a??o jakie?? lor-
p. J'L s'"XJ,__lne zapotrzebo-
wa'1ie. Powsta?? jako zapowied.!
l "s
'-c??}
- "I"V w m??odej stoBc}'
j 'go z trz :h najm??odszyeh wo-
je\\,':Idztw kraju. Narodzi?? si?? wbrew
':l.r1ro;-'. mu rozsqdl;:ow i \lez zapew..
t
,t"
nienia sobie podstawowych warun..
k??w bytu, jak np. sala. na kt??r2\
czeka?? kilka dobrych lat. Budynku
si?? docze]ta?? i w Koszalinie i w
S??upsku. ale ludzie si?? dopiero przy-
zwyczajaj??, Ale te?? te dwa miasta,
cho?? s?? siedzibami obydwu scen.
prl.ecic.>.l ni?? wa???? na frekwencji 1
liczbie spektakli. Bo jest to teatr
objazdowy. kt??rego podstawowym
zadaniem jest do
icranie ze sztuk??
do widza w ma??ym miasteczku. na
wsi. Aktorzy musz?? gra?? w warun-
kach uw??aczaj??cych poj??ciu nor-
malno??ci. musz?? szybko przygoto..
wvwa?? nowe role, poniewa?? w je.
dnej ma??ej mi
jseowo??ci jedn?? sztu.
k?? mo??na pokazac tylko raz. Ilo????
przeszkadza jako??ci. re??yserzy i ak.
torzy marz?? o chwilach spokoju, w
trakcIe kt??rych mogliby' si?? sta??
tw??rcami, a nie tylko odtw??rcami.
St??d tak ma??o w??r??d n:ch indywi-
dualno??ci, a jeHi lIj:nvniaj?? s
??, to
ju?? w bardziej ustabilizowanych
t
atrach.
Do niedawna nie by??o jeszcze
sta??ych dni grania w Koszalinie 1
S??upsku, 8 tak??e Ko??obrzegu i 'in-
nych miastach. Buduje si?? dopiero
zaplecze. po latach in'\prowiZ8cji 1
czystego cha??upnictwa. Wszystko to
odbija si?? zar??wno na zespole jak
i n.a widzach, Teatr ich szuka. edu-
kuje. Podpisuje umowy z Woje-
w??dzkim Zarz??dem PGR. z organi-
zacjami m??odtie??owymi. gra dla
szk6??. Aktorzy odbywa i?? setki spo-
tka?? z widzami. Zwi??zek M??odlieiy
Wiejskiej w Kosznli??skiem rz.etel-
nie realizuje has??o ..wie?? bli??ej te..
atru".
Ba??tycki Teatr Dramatyczny stoI
przed do???? istotnym problemem. Jest
ju?? w??a'mo??cl?? wojew6r1ttwa. nIe
jeszcze nie przez wsz
'strtich u??wia-
domion??. Jest szans?? rezvser6w I
aktor??w. ale niewielu decyduje siQ
z nim wl??zat {lg d??u??ej, Co czeka
nowego dyrektora? Na to pvtanie
jeszcze nikt nie m07e odnowiedzle??.
ZBIG:iIE\V r.IIClITA
.
. .'
. "
'...
-.
ZYCIR
Nr IIO!
LITERACKIE
Str. lS
/ZL_1967_XVII_804_25_06_nr_26_str_014.djvu
plastyka
W trwaj??cej IV Mif:dzynarodoweJ
Triennale Grafiki Kolorowej w Gren-
Chen. na kt??r?? nades??ano 4000 dzie?? 1133
artystbw (do ekspozycji wybrano 150
prac 102 grafik??w z 18 kraj??w). I nagro-
d
otrzyma?? Pravoslaw Sovak z Czecho-
l??owacjl. Spo??r??d POlak??w nikt nie zo-
sta?? nagrodzony anJ wyr??tnlony. ,
*
Na paryskim BIennale M??o
ych Polsk??
w IIcenografU reprezentowa?? bf:d7.le
Krzyszt.of Wejman, wsp6??prac o wnik
teat.r??w Krakowa, Nowej Huty. Warsza-
wy, Zlplonej G??ry, Blelo;ka I ??
odzt, pro-
jektami dekoracji I kostlum6w ??10 "Mak-
beta" I .,A ndromarhy" Raclne'a oral:
AHan Rzepka, wsp{,JpraC'uJ??cy z teatra-
mi Krakowa, Bielska I KaUsza. UC7e-
stnlk IV Ble'nnale M??odych. wystawlrl-
'??cy proJekty dekoracH I kostium??w do
.,Dziad??w" i "Bal1a??1y o cz??owieku
??mtechU" Weissenborna.
*
W Krakowie odby??o sl
uroczYlIte
wmurowanie aktu erekcyjnego pod bu-
dynek Liceum sztuk Plastycznych. LI-
ceum o Idbr
m z racjt 'elo 20-lecla 'IV
:Ib. roku obszerniej jut pisali??my. mle6
b??dzie w roku przysz??ym najnowo-
cze??nieJ
zy w kraju bUdynek, w czym
niemala zas??uga jelo dyrektora, znanelo
malarza J??zefa Kluzy.
*
Z australijskiej The Queensland Art
GalIery IIkradztono obraz Picu.., przed-
stawiaj??cy akt I oceniany na ponad
150 tys. dolar??w australiJskich (GO ty..
funt.6w szt.erllng6w).
*
,<
ObUuono. te wystaw
Iztukl polskiej
.ksponowanej w Chicago. FUadelfU I
Ottawl. obejrza??o (oczywi??cie ni. UCZIlG
specjalnych prOIram??w w TV 1 Id-
nach) ok. 250 tys. oll??b.
*
Z InicjatywY ZMS rozpocz???? sl
drugi
doroczny 1I;Iermasz plalltykL Patronat
nad Imprez?? sprawuj. Ministerstwo
Kultury I sztuki. Jego celem Jest popu..
Jaryzacja plastyki I grafiki w??rbd mlo-
dzidy. przede wszystkim w ma??ych
miasteczkach I osiedlach. Opracowano
kUk.na??cle r??tnych zeltaw??w tematycz..
nych, w lik ??ad ktbrych wchOdz?? prac.
wsp????czesnych pl8lltyk??Vr polskich I re-
produkcJe arcydzIe?? malarstwa iwiatowe.
'o. Kat.oa ekspozycja sk??ada III
z kllk'J-
dziesi??ciu egzemplarzy r6tnych prac 1
jest wystawiana w klubach m??o(1zleto-
Wych, domach kultury, klubach mlf:d
y-
narodowej pra!!'y 1 kSl??tkl, ??wleqtcach
fahrycznych. Wy..tawa jest ????czona ze
sprze??1at?? talon??w premiowanych. przy
okazji kiermaszu or1bywaj?? sit: odczyty
I pokazy fIImbw o sztuc". W. ub. r. zor.
ganlzowano !4 e
pozycJt!. w br. pn.-
widzuno znaczne roz-uerzenI. tej akcJI.
*
Na'wy!szy obecnie pomnik w polsc.
tworzy tr??jka krakowian: Witold C??c-
klewlcz, profes
r Politechniki Krako
.
skiej, oraz Roman I Helen. Hussancy.
Bf:dzle to pomnik dla Uczczeni. 110 rocz-
nic)" Rewo??ucji pa,fdzlernlkoweJ I 25
rocznicy PPR, kt??ry litanie w parku Sie-
leckim w Sosnowcu. SOllnowlecki pomnik
Walk Proletariatu b
dzIe kompozyc1..
Ik??adaJ
c?? sl4 I dwu cl??lcl - symbol!
d
podstawowych bogactw Zal????bla -
w??gla I stal??. Strzelisty stalowy obel1l1Jc
mle?? bf:dzl6 lWI m, za?? w bryle przy po-
mlna11[cego w??giel Ijenltu wYkutych
bf:dzle B p??sllkorzdb o powierzchni 100
mi.
..
--:-:::". ".
'.
.'
,
'.
. .....
. . ...
!:i(', '" ',::i.:u.,.
-:>
.... .
", >. .40:'...
,
, '
.... ...j ..;....
-.
ik":':"41
.-:"01''':-
-:
"
.,--,
.'
. ......... "'>-40(,.
. . .
"':'-"
",fA .
I" . "
" "
: ";,
;: -t
';,:
. .". ,::J??.
)..' ......
,
.
-
??
"e
'-'::. .
,>
'f
<
,
.1".'
.
.
,
>
"
,
,
"(-:-.
....
.. ".
''''''.-(>:.-.??.. .""
<
.. ,
.,
"
.....- .........
" ,
'>
:'
, ,"t.
(,
.
':, ':,' ..,., .
.. ....' '. " ,..
l. ... ......: .-.
,'"
':""
" '\' '
... o, ??.....
\ f" '\ .' ",
.
"
,- .
, "':P '6II<'
A'N
<
,....
.
.
:.. .. "'.
: ., ....
.,.
...,
;. ..;. I
,
:,.
,
>
j
" )
. , I'
:
..
:
{'. .
, .
"
.'
......---..."
. .
". ---...
;".
.
.... If(,."."
, ,>
.. ,.
, '??- '
>
"
.. ':o:
"
,v,
. ,
, -
, "
. . ...
o. ... . .
, "
KRZYSZTOF WEJMAN Dekoracja teatralna.
.).
. Przy Zwll[zku zawodowym praeow-
nlk??w S??u
by Zdrowia powst.L??a oltat-
nlo POLSKA UNIA PISARZY MEDY.
KOW, kt??rej tymczasowym prezesem zo.
sta?? Jerzy PomIanowski. - "Asumptem
do stworzenIa naszej Un??! - o??wiadczy??
PomIanowski w wywiadzie dla prasy _
by?? zorganizowany w ubieg??ym roku w
Dcbreczynle na 'Wf:grzech zjazd pisarzy
medyk6w. w kt??rym wzif:??a ud zla?? wlf:-
ksza Irupa lekarzy polskich, uprawia-
j??cych jako druli zaW??d Uteratur
.
Swlatowa Unia Pisarzy Medyk6w l.tnl..
Je wiele lat. Chyba ud.n Inn)' zaw6d
nie da?? literaturze t)"lu oddanych ad
p-
t??w, co zaw??d lekarski". W dniach. i .
pefdzle'rnlka nowo powita??a Unia pla..
Duj. zjazd pohkich pi.arzy-medyk??w.
W drugiej po??owIe maja spotkaU
.I?? W o??rodku radiowym "Expo 67"
w Montrealu inicjatorzy pierwszej
og61no??wiatowej audycji telewizyj-
nej, kt??ra pt. ..Nasz ??wiat" nadana
zostanie w niedziel?? 25 cZerwca o
godzinie 20 czasu ??rodkowo-europeJ-
skiego w ok. 80 krajach wszystkich
kontynent??w ,i trwa
b??dzIe dwie
iodziny.
w
wll1Zku z tym odby??a -???? .wolsta
konferencja prasowa: kablem I kr??tko.
falowy po??l[czenlt!m dziennlkuu r??t..
nych kraj6w zebrani w MOlkwle, Lon-
dyni4!, Rzymie. Pradze. Pary tu, Kopt!n-
hadze I KolonU otrzymyw.U t
l??!tonlcz-
ne Informacje o pIanie Imprezy I mOlU
tt't stawI??'''' py+anla.
Satna impreza - audycja telewlzyfna
a plf:clu kontynent??w , dla plf:clu kon.
tynent6w - zosta??a zainicjowana przez
Unlf: Europt!jsklch Organizacji Radio-
wych (UER). BBC wzif:??a na sl"ble za-
danie przekazania programu, kt??ry zo.
stanie przes??any z 42 mlejscowotci na
"'Izystkl<:h kontynentach. JDO kamer TV
l 10.000 wsp??lpracownik??w ma wzi???? u-
rlzla?? w t
j au1ycjl, kt??rej koszt oblicza
sif: na ok. 5,S mln dolar??w.
Program ??!ludycJI zawiera nlemnlo ory-
l??niJnych pomys????w. Tak r:). pierwszy..
mi postacIami, kt??re si?? pojawll[ na e..
kranach odblornlk6w w tym program
e.
I
.
. W Olsztynie uko??czy?? s??
IV OGOL-
NOPOLSKI FFSTI\\ AL ZESPO??OW E-
STRADOWYCH. Nagrodt: ZlotE'go Kor-
morana przyznano zt!spolowi wroc??aw-
skIemu za widowisko .,Baba w bable'.
czyli "Listy ipiewaj??ce" Agnieszki Osie-
ckieJ z muzykI[ Adama S??awi??skiego.
srebrnego Kormorana - gda??skIemu
programowi "Popierajmy sit:" oraz tw??r-
cy i wykonawcy widowiska "Kraina
odwetu" z LUblina; Br??zowego Kormo-
rana - kabar
towi "PUm" z I'oznanla
I seS'polowl oll!i%tynskl
mu za program
..TatuB poszed?? w Polsk??".
. DwudzIeatolecle l8tnienia obchodd
w t)"ch dniach wydawnictwo warlZaw-
iIki. IDISZ BUCH. 3edyna w Europi.
>
plac??wka pUblikuj??ca oryginaln?? twl>r.
cZC???? tydowsk?? w Jf:zyku jIdySZ. 'W'Y4 s?? '
dot??d okolo 330 tytu????w w na k??a dzi'
p????tora mUlona egzemplarzy. ObeCni'
ksll??tki Idlsz Buch docieraj?? do 24 kra"
j??w 'wlata.
. Z okazji VI RYbT1lck;C'h Dni =
tte"
ratury. kt??re e-db??d?? ISJf: we wrze??niO,
ol??oszono tam KONKURS LITEhaCJtI
O NAGRODl
Z??OTEJ LAMPKI GORNI-
CZEJ na opowiadanie, utw??r poetycId
lub rt!portet literaC'ki o tematyce zwl??"
2anej z traClycjaml rewolucyjnymi lub
tersiniejszo??cil[ Sl??ska I Rybf)"'kU'
O
Okrt:gu wt:glowego. Termin: 5 wrze??nia,
Adres: Rybnik, Zarz??d Okrf:gowy zwi??"
zku Zawodowego. G??rnik6w, ul. M??Y??"
aka 4. z tlopisklem "Konkurs IiteraclC??",
. OPOLSKI TEATR LALEK obchodzI??
ostatnio trzydziestolecie; powsta?? jes7."
cze pod zaborem niemieckim jako jedna
z watnych plac??wt!k. walcz??cych o u"
trzymanIe polsko??ci na Opolszczy
nle,
. AKWARELE TADEUSZA KOSCIV"
8ZKI pokazano na wystawie w dawnym
pa??acu Czartoryskich w pulawach. sor"
,anIzowaneJ w stu pl????dziesil[tlt rocz"
nlc
Na
lnfka. Na wystawie rgrom a "
dzono r6wnid Uczne pamll[tkl po nim.
a takte poiwi??cone mu akwarele I ry-
lunkl NorblIna. Or??owskiego oraz kl
12
l1leznanych artyst??w.
TELEWIZYJNE NADANIE STULECIA
dll noworodki, kt6r. UJrz4 .wlat w
ehwlll nadawania proIramu. Uslyszymy
je I ujrzymy z Hokkaldo, Warszawy. ze
stolicy Meksyku, Samarkandy I Mont-
realu. Nastf:pnie widz telewb:YJny opu-
'ci na kilka chwil glob ziemski. by o-
beJrze?? go z "lotu sztucznelo
atelity".
po czym powr6c1 n.. ziemi??. by podzi..
wia?? charakterYlltyczn. sceny ze Swier-
d??oWIka, Vanrouver. Melbourne, W??a_
dywostoku, Tokio. Meksyku 1 Wlnni-
p<'gu.
Kol
Jny rozdzia?? programu nosi tytu??
..Swlat l??odujllcy". W audycjach z VIs-
consin (USA). Takamasu (Japonia) I Pecs
(Wf:gry). widz dowie 11-: o metodach
waJkl z glodem na 'wJecl.e. LogIcznie
. tym rozdzIa??em zwilluny jest nestf:pny
- zatytu??owany "Swlat przeludniony".
w kt??rym pokazane zostan?? wysi??ki nad
apewnlenlem .warunk6w mieszkanIo-
wych (audycje z Moskw)", Nowego Jor-
ku. Cumberland i Expo 117). W dziale
..Swlat ISportu" zobaczymy POPlllY liko-
czk??W spadochronowych, nur46w, gro-
to??az??w I In. KoleJny odcinek programu
pollwl
cony b
dzie sztuce l rozrywkom
- zobaC'zymy tu pr??b?? ..Lohen
rlna" z
Bayrt!uth. wystawf: Clzie?? Chagalla, wy.
tw6rni?? fl.lmow?? Cint! CIUa w Hzymle.
wyst??py znanego klauna radzieckiego
Olega Popowa I... beatles6w.
Zako??czenie audycji staoow1
b??dzI.
..
..;. ..:
,,'
_N.
t.UU
,
t
t
e
r
a
WIZYT A Z PRAGI
\
W dniach 19-211-21 bm. wy5tf:puJe w
Teatrze Narodowym w Warszawie ze-
sp???? dramatyczny czeskl
go Teatru Ns-
rodowego z PragI. Jelit to rewizyta po
zesz??orocznym pobycie w Czechoslowa-
CJI teatru Dejmka. Narodne Dlvadlo
pokaze w Wars.t.awle sztukI: braci Czap-
k??w ..Z tycia nwadbw" w retyserU MI.
roslava Machaczka, oraZ "Dom Bernar-
dy Alba" Lorki w retysf'f1l Alfreda Ra.
doka, scenografI?? ??10 obydwu przedst:l-
wle?? zaprojektowa?? J??zef Svoboda.' W
roll Rernardy Alba wyst??puje czolowa
aktorka tego teatr\! VIalIta Fa blano"la
oraz m In. Nlna Jlrankov.a i Jaroslava
Tvrznikowa.
..CZARNY ??AB??DZIO'
W Teatrze tm. Kruczkowskiego w Z??e-
lonej G6rz
odby??a slf: w maJu premie-
ra sztuki Martina walsera. jednego z po-
stt;powych pisarzy zachodnio-niemiec-
.
...
.
,
-,
.
IW'
;
."
r " >
,
':
:.
-....
;
11
"",
.'
.;i.
,j.
." .
'::' ''''i
"..
.' ".0
,
. "
-
"
,
t II,
,
>
.
kich, ..Czarny ??abt:d!" (przek??ad Jacka
FrUhllnga I Romana szyd??owsklego). Re-
tyserowa??a Krystyna Tynal"'lka w lice.
nogratil Anny szelIgl; wyst??plU m. In.
Daniela Zybalanka I Andrzej Grud71ch
(na zdJ??ciu), Krystyna Horody??ska, Sta-
nis??aw Cyn.flkl, Jerzy SUwa. Sztuka w
InteresuJl[cy lIpos??b (naptsana j.k gCly-
by na kanwIe "Hamleta") porusza spra-
w?? bezkarno??cl zbrodniarzy h1tl e row-
sk! ch.
R6wnle! w maju odby??a sil: w tv'n
teatrze premiera .,Or??!stel" Alschylosa..;
rt!!yserowa?? Zbigniew Stok, scenograrJa
Marek N1teckl. muzyka Mateusz Swl??-
ciekI.
Teatr im. Kruczkowskiego wprowad7.l??
dohry zwyczaj przypominania swulm
widzom Innych utwor6w o zbHtonej te-
matyce, wystawianych na tej scenie. I
tak z tra
lk??w grt!ck(ch pokazano Jut
w roku 1960 .,Ele'ktrf:'. Sofoklesa w retv-
serU Jerze
o Zegalsklego. IScenogr;lfi1
Ryszarda Kuryszyna, z muzykI[ Ry,>zJr-
da Gardo. Ze sztuk niemieckich: "Eml-
U?? GalotU" Lessinga, "Jntrygf: t mi-
??o????" I "Flesca" Schillera, ,.IfI
enlt: w
Taurydzle" Got!thego, ..Dnl komuny"
Brechta.
W bid??cym repertuarze teatru znaJ-
duJt! sit: Je!!'7c2e "Przy drzwiach zamknlt:-
.
tych" Sartre'a; retvserowa?? Mlroshw
Wawr7ynlak. '!iceno
r3fla Nltecldegn, wy-
str,puJ?? m. In. ZoIla Dobrza??ska, B. Fa-
fl??sk., L. Sad7lkowskl.
TEA TRY JED;\TEGO AKTORA
Jut po raz dru
1 przygotowuJt! Wroc:.
Jaw na paMzlemik (15-22) tego roku
Intere!\uj??c7f'Sn y, najlf'ps7.?? scenograf!
I ret)'serlt:, za walory ideowe oraz; wa-
.
lory regionaln.. Wczt!??nl.Jne zdobyci.
naJrrody w innym przt!gl??dzIe nIe po-
zbawia praw. o ubieganie lIi
o nagr3-
d
n przegll[du wroc??awskielo; organi-
zatorzy zastrzegaJ I[ w.z.ak
e, te mogli
to b3'?? tylko IIpt!ktakle. kt??rych preml.';'
ra odby??a slf: po 22. X. 1966, tzn. po za-
ko??c-zenlu I ()g6lnopolsklego przegl??du
teatr6w jednego aktora.
Jak zwykle we wroc??awIu, odb??d..
lit: Ilc7ne Imprezy towarzysz??ce, m. In.
s)'mpozJum.
-
,
c
, ...
"
11,
\.\
" .".
,"
.. ,
.. ,
"
'::::'
, :
,
...
" .
-:)0"
':T';' .
. '" :'''0) .
f"jJ
>
"
, ,
:;, o"
J
".
-:".
;.,..
,
'I'IIIIIIIP )o."
'p' :"
, "
..
" '
:"..
;
.' 1 ,'
: ".
, '
". ,,".:.
, '. "??: \,',
r
I
...
:";. "
."
..
".':-::= ;:.
"
"
,WIOSNA 21"
ma l1C'zczenla IIO-tej rocznicy rL'wo111-
cH pafdzle'rnikoweJ I w ramach og??lno-
polskiego teo;Uwalu drama"turgll ro
y1-
slueJ I ra??1:z1 eclt lej - Teatr Wsp611.'zesn y
w S7c7f'C'lnle wyst??pi?? z uroczy
t?? pra-
premier?? polo;k?? sztukI Aleksandra
S7tl" Jna ,,\"" , 0<; n a 21". Jest to rzecz o
1I1twlclacJI buntu maryn
r7'Y kronsztan'l-
kich w roku 1921. Sztuk?? wyrf'
yserowrd
Jan Mal'leJowskl w sl.'enogratIJ Janus7a
A. Kral!sowsltlego, z m1l7yk?? Andrzeja
'Tr7sskowsklego. W roll Lenina wyst??pi??
Hleromm I<:onlec7ka. W pozo"ta??ych tO-
lach wy t> tli pili m. In. VI odzlmlerz Bprt-
naro;ld, Anl1.7ej K"pir'7\-??skl, :71171"??
w
Krau7e, R\'
'ard Knlas7y??i3c'1a . 150
miejsc. SI}\. ktakle odbywaj?? si?? przcci
t"
ni?? 2 razy w m??{'sl??cu z tym, 1e ka;l'd S
sztuka wystawiana Je
t co najmnlt'J
o
razy. Na przpdstawienia prz)ch..dz?? nIe
tylko polacy. ale r??wnie2 Ukraincy J It??"
sJanle. Teatr wyjl':td
a r??wnllt do In"
nych mla!>t. Szczeg??lnym poWUdZCI1Il'I1'1
cicszl[ si?? jego wyst??py w WIlnie. w sali
p'a??acu KultUI y Zwi??zk6w ZawndoWyc??1.
licz??cej JOOO mieJsc, zawsze Jest koJTl"
plL!. widz??w.
Za??o
ycickm polskif'go Teatru Lud
.
w{'go we J.wowle by?? zmar??y w ub. .
w 72 roku :tycia prof. Piotr Hausvstct
z pnlsltkj
zko??y srt:'onIej We LWOwie-
pO ??1J
Wsr6d cz??onk??w 2.'i-osobl1wl'go ze!
wi??k-;zo???? slannwla jf'Il'O hyli UC7nJ owle .
a w Ich lic7bie nUlcny kierownik -
Zhigniey, Chrzi1nowslti. 11 h!'iol wt'nt stU"
di??w polonist
cznych na Uniwlf
ytet:le
1\'0"
Lv'owskim ,I Svkoly Tc.'atralnE'J w .
w"
sitwie. Pracuje on jako re
) ser w IWO
"
sklej tt It'wlzjl. Sct'nograCem teal??U J
....
student IwowslclFj sZko??y pI.3stycz nc J
LUbart lNszczy1islcl.
.
/ZL_1967_XVII_804_25_06_nr_26_str_015.djvu
MICHEL BUTOR o "NOWEJ POWIE??CI" I JEJ AUTORACH
Z okazji pobytu w Moskwie IVIi-
Ch
la Butora, miesi
cznik "tnostran-
naJa Litieratura" og??osi?? obszernq
jegO wypowied?? na temat "nowej
POWie??ci", uzyskan?? w rozmowie
przeprowadlonej w redakcji. We
,,:st??pie redakcja przypomina. ??e
lJawlsko "nowej powie??ci" kojarzy
It?? zazwyczaj z trzema nazwiskami:
utora, Nathalie Sarraute 1 Alaina
L1.obbe-C rilleta.
?? -Nathalie Sarraute, Robbe-Grillet
10. - m??wi?? Butor - nie jeste??my
trOjgiem muszkieter??w i nie nale??y
zawsze nas ????czy??. Chwila, w kt??rc;
' b ,n,oWOPOwidciopisarze" byli sobie
hscy odeszla ju?? w przeszlo????. Ka??-
fe z, n.as incczej pojmuje literatu!,.
T??zmce pomi??dzy na,zymi mame-
rruni pisarskimi stal1} si?? zQuwa??al-
!te nawet dla" krytyk??w.
11'W istocie Nathalle Sarraute intereS'Uje
Przed t': wszystkim "mikro??wiatem du-
IZy I\)dzkiej", prezentecJ?? dost??pnymi
:
lar'ZowI ??rodkami najmnlef3zcgo ru-
,.11 rny??J1, rozpntrywaniem pod mlkro-
E.... o """
It!k"",m narodzin uczu??. stara si??:, jak
arz sleRlpE'lem, otwon:r?? kor?? m??zgo-
:?? I dotne
do "tropizm??w" (napise??a
??:1??:tk?? pod takim tytu??em), to j
st do
io rOdzaju og6lnoludzklej eUhstancj??
P"
chlczne1. Przepada w tym jc-dnak
:Z??OWlek jako taki,
swymi W??B??ciwo-
hlrtJl I !iw?? niepowtarzaln?? Indywidu-
alno??ci??. Kslqtki NathBlle Sarraute od-
naC2aj?? si?? ch??odn?? rozwng??.
b '\V pr,zedwie??stwie do niej Ablina Rob-
t e-Crilleta interesuje przede wszyetkJm
Wiat mat
rialny, &wlat "rzeczy", cz??o-
ek za?? istnieje tylko o t)'le, o tle jest
tYm ??wiecie obecny.
prO sobie Butor m??wi, te zajmuje go
Zet1e wszystkim poznanie pr
z cz??o-
Wieka otaczaj??cego ??wiata I 5lebl
same.
go. Obcl) mu s?? w??a??ciwe innym "no-
OPowie??ciop sarzom" dijt.enia (10 de-
IJIJ "
j !TJanizacji" jego prozy. odpowiadaj??cej
akoby duchowi naszego wIeku, w kt6-
:}'tn g??6wne ml??'jsce I1alety do naukI t
eChl1iki. Obce mu s?? r??wnid wysi??ki
\Y kierunku tworzenia literatury "steryl-
nej "
?? ,nie uClf'stnlcz??cE'j w historll !!IpO-
ec
.
enstwa 1 przemianach spo??ecznych.
! -:- Opr??cz nas trojoa - m??w! -
k ?? 3 e s:cze inni pisc:rze tcO??? kierun-
u, PIsarze mlodsz, skupzeni okolo
ZasoPisma "Tel...quel", kt??rego re-
. aktorem jest jeden z najbardziej
t
rC8Uj??CYCh przedstawicieli ."no-
] powie??ci", Philippe Soners.
Tak.
t??c do ..nowej powietci" nal.;:.q
P:sar;e r????nego wieku i r????nych 1)0-
??u.ow. ??c;c::y n'1S to, ??e ,1.{)SZvscy
OZpatrujer./Y 'l1l2sZq tw??rczo???? jako
Oszuki1Vani!.', j
11w ckspcrl./1T..crzt.
l
s:!'e ksi????ki nie s?? za1mujqcymi
e .turami; to utwory zlo??ane, wy-
;??Zniaj??cc si?? przcde tcszystkim
!t
rmq. Przez "form??" rozumiemy
d
e tylko sty
, p011 iewa?? stul jest
a. nas tylko c2????d?? prohlemu
k Wl??zk??w pomi??dzy poszczeg??lnymi
0'171 P '" f . t .
unen"ar.u u woru.
l L
cz r6wn.pt utwory realist6w XIX
}C
k \vleku nie by??y lE'kturaml rozryw-
CI ??W:Ymi; pi&.:rzc ci tak:te: nie sprowa-
l zali pro bil mu fo
my do probl mo
ty-
u. C, c . 1 I
??.
]s e jednak wl??za l forml: z tre-
C C]??, z ??yc em, kt??rc prz??!1:;tawI<:JI, pol'!-
a
P s gdy u "now'cpowlc??clop??sar:ry" ruz-
C
da si?? CZaSe)
1 zwi??zelt utworu z :t y-
l
!TJ.
II Je
eli o
rodkiE'm literatury r??'aHstyc:t-
I.
j bY?? CZ??OWICk z jf'go b??l3'TIi i rado-
IOC]II!TJ "
okr l, czlo,\",'ick l otaczaJqcy g'J ??wi,t,
n' eSlony
pok?? histor;) L
n?? i j ,'j z3g:]{J-
el1iarni, to dia "nowopow a ..c:ol'i Irza"
k Ohater lat.racl
i jcst tyll{o ..det
l('m
p onStrukeji archll 'ktonicznej, s,odkicm
.02;\V a l a j??cj'm pis-.rzowJ rrzekazywa??
..\\. ??
P o
e m}
.l On,,'wl'm ????cz??::ym dwIe
o.t '
3ci rz c'ywi te, to jl'st pisarza i
Zn{lnll'a". W sz. zlg??lno!:oCl uButora
est t
Su o "srod<.'k pozwa13j q cy wyrazil: sto-
llek czasu i m:??b".
id?? od struf(tuTY do postaci. Do
dzi?? pisarz stara si?? pokaza?? wielo-
stronno??
ludzkich charakter6v)
, . '
roznorodno???? ludzi pomif:dzy sob??.
Ale Sarraute nie interesuje poje-
dyncza posta??; jest to dla p;sarki
tylko maska, kt??r?? zrywa i odrzuca,
starajqc si?? dosta?? do "tropizm??w",
odszuka?? ??w e1eme'l'lt w..p??lny dla
wuystkich ludzi. Oto na przyklad
Philippe Sollers uwa??a fe ludd
l??czll j??Zl/k. I temu problemowi,
problemowi j??zyka ?? wyrazu tw??r-
czego pojwi??cona jest j('go ostatnia
ksi????ka, ..Dramat", m??wictca o dra-
macie pi
arza, o udr??czaj??cym po-
szuktwamu ??rodk??w wyrazu.
Pojmuj??e szc7up??O???? krt:gu czytelnicze-
go, kt??ry zajmuj?? Ich utwory, ..nowo-
powl('??cioplsarze" utrzymuj??, te znacze-
nia pisarza I utworu r.ie Okre??la si?? po-
wodzeniem u czytelnik??w.
Rek1arr,a gra oczywi??cie n??emal?? rol??
w formowaniu gust??w czytelniczych, I
m??..wI??c nawiasem ..nowa powie??l:" wiele
zawdzi??cza reklamie. Ale bez WZBlf:du
na niezliczone artyku??y i recenzje nie
zdoby??a szerokich rzesz czyteIl"!ik6w. Nie
zObaczymy jej w patYlklch kli??larni.ch
sprzedajfJcych wie1onak??adowe wydania
kieszonkowe, ni. zobacz)'m)' jej w r??-
kach cz??owieka czytaj??cego w metro czy
autobu1>le.
- W
poleC%e
3tw??e 'Wsp6lc2'e-
'Trym z jego niezmicrnie zlo??onq
strukturq - m??w! Butor - czytel-
nik nie mo??e od razu zro%Um??e
pi-
iarza. Uznanie przychodzi niektedll
po tmierci, i niekt??rzy nad pisarze
widzq w t"ym tragedi??.
2yj??c w epoce na"ycone, wyd8rzen
a-
mi polltycznymr - wtr??ca od 8iebie re-
dakcja - ktOre tak czy inaczej wcif??ga-
j?? wsZ)'stkich, w epoce, w kt??rej szcze-
g6lnie wyratnie brzmi p)ot,
,anie: "Z kim
jeste??cie, mistrzowie kultury!", "nowo-
powie??ciopisarze" deklaruj?? odgl'adza-
nie 51, Od wydarze?? spo??ecznych. ,.Jest
bezsensem wymage??, .by nasze powle-
c1 s??ut;r??y sprawie polit
'czneJ, nawd
w??wczas, gdy wydaje si?? nam sprawie-
dliwa", m??wI?? RObbe-Gr??l1et, wyrataj??c
wsp6lny dla "nowopowId:dopt::.arzy"
punkt widzen!a... ..
o\\'oPOWi
??clopisa-
r7c" w
.r'-:puj?? cz??sto putllicznIe prze-
ciwko faszyzr.Iowl, przeclwko agresji,
prix l wko wojnie w Wietnamie. .....le swe
wyst??pienia polityczne oddzielaj?? od
swej literi' TY 1 nie uznaj?? zaang
towa-
.1
nia w sztuce. W tym punkc??t': zaczyna
sil: iCh dezaprobata dla niekt??rych 2a-
lece??
artr
'a, ktOrf'go pomimo to au-
tOl" nazwa?? w rozmowie z nami .. wsp????-
Czef:nym W"uerem" Sartrt': powli'd7.ial
kiedyA, te dop6kl tYJ?? na ??wiecie mi-
I!ony g??oduJf??cych dzieci, dop??ty pIsarz
nie mote nie my??le?? o tym I nle wyre-
??a?? tego w .wolch utworach.
- Nie zoadzam rf??1 tli t?tm miej-
scu z Sartrf!'em - 1776wi Buto"'. -
Ka??dy t/tw??r pou,..taje na zasr'dz1.e
t1JC'h lub tnn'JIch tm'Pub??w.
n??eza-
leinie od tego, czy na
VJ1ecte s??
p??on11e azipri, czy ich nie mil. Lecz
111e znodzQm 8i?? % tymi p4
ar??ami,
kt??rzy utrzymuj??, ??e literatura ist-
nieje t1!lJprowadzona oZ
innym pIsarzem francuskim. a miano-
wi??le 1?? Armand
m Lanoux.
- To prawda - powiedzial lA-
TlOVX - "nowa powie????" nieU'??tpli-
u'ie gra we Francji okre??lonq rol??,
ale o wiele wi??cej zajmuje w ??sto-
cfC! pra
??, anf??cH czytelnik??w czy
vib!ioteJ.wrzll. Nil! m??wi?? tpqo przez
wznlqd na jakie?? mojC! uprzcdzcnie
wobec ,,1I.owej powie
ct... Jest ona
eksperumentem, eksperllment za??
jest rzecz?? ..luS:lnq: skoro zmienia
si?? ??ycie, powiTlTla zmtenia?? si?? r??tV-
nie?? literatura. Powic
trad)lcyjna
nie mo??e w stanie zakonserwowania
przechodzi?? z pokolenia w pokole-
nie. Nie znaczy to jednak, ??eby by??
do przyj??cia ka??dy eksper)lment.
Bywa;?? eksperymenty puste, intere-
sujqce tylko dla samego pisarza.
Bywaj?? r??wnie?? i takie. kt6rymi in- .
teres uje si?? calll ??wiat.
Lanoux W szczeg??lno??ci ocenia bardzo
wysoko powk??l: Georges perec. "Rz
-
czy" (w??a??nie wydan?? po polsku).
- Jest to pOW1e??
- m??wi -
71ipzmiernie w
p??lcze.'i'11a, przypoml-
najqca do pewnego stopnia ksi????ki
Robbe-Grilleta i r??wnocze
nie zawie-
raj??ca g????boki sens ..po!eczull; jest
to powie???? demaskatorska, pokazu-
jl1ca zgubn?? w??adz??, jak?? rzeczy 0-
bejmujq w naszym spolecze??stwze
nad czlowfckiem.
W ocenie utworu artystycznego-
kontynuuje Lanoux - kamit!niem pro-
bi
rczym pow
nna by?? odpowied! na
pytanit':, w 121kim celu rzecz zosta??a na-
pisa n". W "Przemianach" Butora wszy-
stko je.t mnie' wh:cej jasne. Mamy o-
??miu pas8!er??w III klasy w poc??f??gu Z
Pary ta do !\zym1.l. Autor pokazuje sie-
dem cherakter??w, widzltmych oczami
Osmego p.setera, pozn&je los owego
??smego, pejzat przemYkaj??cy za oknem
_ I prz
d czyt
lniklem wynika obraz
wspO??czesnego spo??t':cze??!??twa francuskie-
go, prze??amany przez pryzmat autor-
skl
go widzenia. Wdmy inny przyk??ad,
..Drogi FlandrU" Claude Simona. Autor
pOkazuje rozterkI: ea??ego pokolenia 'W
obllczu wojny" ryeuje ,e, .traszne na-
et??pstwa, I td jasne jest dla nas, po co
tak?? powid?? napisano. C::ytaj??c jcdnak
nlektOre powie??ci Nalhalle sarraute czy
:Robbe-Or1lleta trul'!no poj????, czt':mu w??a.
leiwie moglyby s??u
yl:. Ni. motna w
utworach "nowopowle??doplsarzy" upa-
trywal: tylko kusIarltwa, ale maniera
ich jest Jut tak z??otona, obraz tak zaszy-
frowany. t. tw6rczol?? t. pozoSfaje wy-
????cznie eksperymentem. I chYba te eks-
perymentem bez ppzySZ??o??d.
- Czytaj??e nasze t:rgodniki I gazdy
- m??wi Lanoux - mo??na by doj???? do
wniosku, te pisarze francuscy niczego
InnE'go nie pisz??, czytelnicy rd niczego
innego nie czytaj??. Tymczasem w rze-
czywisto??ci czytelnik wyblt':ra zupe??nie
innf?? Uten.tur??, t?? w??a??rtle, kt??r?? I:ja-
dliwle I ze
??ll wtJ1II nazywa li?? "tra-
dycjonaln??'t (...)
??
DZISIEJSZA POEZJA ARABSKA
Wychoc'lz??cy w Bejr.1IcilJ mi('si
czmk
\,al-Adab" (Llt??ratura) po??wl??;:ci?? sw??j
tegoroczny numer marcowy poezji ara l )-
5kieJ. Redakcja ju" po 'raz drugi odda
je caly numer kr
.tykom zajmuj??c)'r.I
lU" t:lm..a dni niem; po raz pierws'Zy
stulo s:?? to w roku ] 55. Omm. iaj??c te-
gt roczny 01 m('- roct
'ck] w mln:;????cz-
tllku mosle 'wsk:m .. Waprosy Lltieratu-
ry", N. :7and st\\lrl1wita zmiana
kr:'i tn ow i -'osunku 110 pru!JI j
ko
y-
weJ d "(U7 ny l1t('rah.lr
'. W roku 19:15
:t3"mo....':mo
i-: tl"m"'hm w rl u o
S7ac 'Will" wze ry tradyrjona:r.e; obrc 11c
f' z. : aralJ-l(ij przenika duch L.......??rcze-
go n()wa
OI .twa.
Jednym z n,ajb
rdzi
j tywotnych za-
Na zcbrnnht Norweskie; Akadc1'Y1ii
Nauk, zna1111 naukowicc i pisarz
Thor I-l C1leTllahl, autor .,Kon-Tiki" t
"Aku-A
1t", 'Wyplosi?? refcrat w kt??-
rym przed '!awi?? 30-lrtn i e bajania
.R dla Iw 'tur daw11Jjch micszka??,
??w Wy-
- :zecz?? niezmiernie wain?? spy Wielkanocnej. O istnieniu zwi??-
noW:POwie[ 'ioptsorzy" m??u:i 7.
CiUtOT' o I'e zk??w mi??dzy t?? wysp?? a ft.ontynen-
dz- - - 1est po;
cLe czasu \ pow l - tC'Tn Amefliki PolUDniowej przeko-
d ,?1?? d
ieiL tUgodnia, w kt??rym nar.'1 jLst obecnie niema! calI) ??wiat
!t
leJe si?? akdQ) i poj??cie pr
cstr2e-
t Wa' ..' k ". b e 1taulwwy.
p .
nc r??wmez, W Ja te] oso ; ??-a J tar57e pos??gi znalc7ione podc:ras
?'WQdzona jest narracj! (w ,.Prlc- pr"c \Vykoprll'
l(oWyCI1 motna poQlZlt>l'??
S
71acl>" na prz!J'dad w druqicj 0- na C7t ry grupy, pr7Y czym p]NW!l"J'e
d
O
e lir-by mnogicj, dmlaJc pro1L'a- Irzo} w 0[' nie 5?? odnaJ'!jI'vane na
d qC ?? !. _ -nu;c: pr:e
lsta1ririd rc- w
r
el1 ("c. .:mu !::p' ojt1e g). 'Spot. I;:a
h
kc
l.J. Poniewa?? j
dnQ. 1. t?? san'??
j n:Jtomi
st na tr.renach zamieszki-
O ston?? mo!na W r????nych osobach, '1 r rz( le'1 T,al1l1
nuco (porrzorl-
1JoWie c1 ' , .' '\\
<:Lec l1WCZC]. l nIc, w) w okolicach j:::::ora Ti-
J.
Uj; RNcWiase,n m??wi??c - k'mtynll- tlc"ra w perli.
d Ui ?? tLtO
- przcstr<:c1i t CZfIS graly r:.Hl'T-la Drc!lro1ogic7nC' w\-k:1:{!lly, t
ja. f> r.o!
w utu:orac!r. Lu.-a TJl. 0- pi l\' 111' o,. kt6r:ry rlo(Mli n:1 W)'!"p??
'l.DPT 03ec
e c::asu i 7J rzcs !rzl't/'; trl o ,\ _ r . wid:lI "',.. O;l')b?? pew]( n
Qle> aWdue u l1i(>
1) CZll::to ro--'j-'.''', f.... 'tr r I. tr nv, kil obok knmi('-
Ob"knocrlimCnrolJ.-tLl illtrre:; l ;(Jc n a In lic') \lluTJlonym m:!t' rial('m
lt oU U tJ/UI; pO ;e rlar 1l-t. A Jan -Ja':,zLh l'd --/tl1 U=tal n l1'1, te tr dna ta.
ka;.SCQU! Prosz?? za1lwa??ll??, jak c:e- t H1 L it" fow'lid w j
2.ione
Je
i ??c 1)rz' mie.' czajq silf clorkolll ' ru. Upr. 11 " 1i j;j t<1:11 Jn-
8tac?ra G
??1C1O
kiCfJo w:''zlIstkic pO- J "n.-.r71 c1l1irv. - ]e ul' Jta \\qt-
eks te "Nowej lIcloi:::y". Tak wi'c pl "dl n\'"" dnc I"<" liny p'J-
s?? P
r1j}nell'Y 'W tcj d-ird:i'1 C' r'o l" .t." .,,.....I.l??y tl1 pr7Y-
du nICZJl
n rou;ym. Nie V2Z pOl 0- , re - r 'y d 'P:YI1-'" i''JI.u!W"l:t
ros
,"':." : "TI.Y .. wp??ywy H
eratury u' ,g??yby znl Zl. ,(;l1iu w slonE'J WOdzi??',
S YJSK.ICj 10 tto??rczo??d Natlz.alie Inne wskaz??wka o pC"C??1 o dzcnm plc.rw-
1./
r:aute, cho?? Tolstoj szedl w sWllch szych prJ'yby!'z??w na Wysp?? Wlt'lk
n"o-
1corach od postaci do struktury, cn?? to budownictwo l wlerzenla reJ'glj-
"oclczas gdu ..nClwoJ)Clwfd,fov??so.rz," _ P??. __w 11t
r:1. p oll
.9'
Jd
ni
!!l!a??l.
gadnIe?? I r??wnocze??nie przcdmiotf'm
sporu jcst wolny wiersz, vers Ubre, kt??
rt,'go gor??c}'m zwolcnniklem J'
st we
w!;pomn:anYm numt'rze pisma tune7yJ'??kl
krytYk I poeta t-Jur ad-Din samud. W
swym artvkule, zatytulowan)m "Pro-
krust I Tpz('usz, czy1?? wlrrsz slupkowy
i wiersz .....olny" wyst
pu1e ostro prz_-
clwko zwol???'nmJno eni broni ani
.
innych oznak wIlIki, kt??re moglyby wy-
jasm?? jE"Jto 2niknic;cie. Kultura drug:C'j
fali pr7YbYsz??w pod wieloma w:rgl
dami
pl" ypomina poprzedl
l??. WI(]oczn:e przy-
-
e AI.I\IN ROl??RE-Gr:ltT.E"l' ro"p
cz-
nie w h lIwcj, D. S3-
moj??oWa, B. Slucklt'go i W. Korni??owa.
\v tym ssm)'m numf.'r:r??' og??o
zono r??w-
nie! Bt\'t1i ur.l f orYf:a Sluckl
go "W??ady-
lilaw Dron??ewskl 1 Fa1dz
ernlll"-
-
byll oni z t}'ch samych OIJszar??w. B}'??
mo ,ta najblll:sza fwntyncntu w
spa oy-
??
dla Tmhuanac??w i Inl,??vi swego ro-
d7a:u azylem, dok??d clocirraly pewne
grupy ludl1C'sci z 1p'(Ju ..ta??<.'go dzl!??ieJ-
STCj 1', rr ry??;1 Po??udniowe j.
Ani kult SIOIka, .ani tet cZ??owieka-
ptaka, i'itniej??ce na Wysrie Wielkanoc-
n('j, nie byly :rnane w Polinezji. S?? ('Ine
natomil'lst charakt('r
styczne dla ostat-
niej f'1zy lmJtury TlahuanBco, tu:t przed
dC"j??ciem do w??adZY Ink??w.
l':a Inn}ch wyspach Oc??anu SpokoJnt':-
go nie znano. podw??Jnych wiose??, by??y
one r.ntomlaEt typowe dla lul'!??w znmie-
:-:rkuj??c}"ch knntyn...nt poluc1niowoame-
r) kj w 1722, by??
Hol("
,der - Jacob Rf'\
g
VPf>n; prz:\, by??
tu nu i.,glowcl1 z Amer
'l
I Poludnio-
w j. Potem :..o
aID ona 7al,onll.:ana i po-
w_
rnie o.lIu;')ta w 1,70 r. .-IZCZ dwa
1ntk], \\
'''ilan
prz
z \vlc
/ZL_1967_XVII_804_25_06_nr_26_str_016.djvu
5 T??fAN
OTWl N OW.SK I
.
Z anim powiem, co nowego tD
Krakowie, kilka sl6w uspra-
wiedliwiel1ia i informacji.
Podr6??owa??em troch?? po
Polsce. Bylem w Warszawie.
to Poznaniu, sprawdzi??em, ??e woda
w Ba??tyku jeszcze zimna, w !{osza-
linie rozmawia??em, dyskutowale:n.
wZlqlem udzia?? w spotkaniu autor-
skim wsp??lnie z Machejkiem i Pu-
tramentem. Spotkanie mia??o l1ieco
inn?? form??, aniieli te z d??ugich lat
moich do
wtadcze??. Najpierw Pu-
trament, uznaj??c m6j megdysiejszy
zaw??d, chcial ??ebym u'szystkich
trzech autor??w odpowiednio z a p 0-
w t e d % i a l, ale Machejek twardo
.i?? temu sprzeciwial, widzqc jedyny
.en, takiego spotkania w pytaniach
?? odpowiedziach. Dobrze. Wst
p m??j
trwal pi???? minut - t rzeczywUcte
zaraz zacz??Zu si?? pytania. Plltanta
?? postulaty. Niemal wszyscy czytel-
nicy widzieli w nas publicyst??w,
wszyscy chcieli nas przede wszyst-
kim w tym powolaniu utwierdzi??.
Najwi??cej pyta?? dostaZ Machejek.
Sporo by
o pretensji do Putramen-
ta, ??e zarzucil sw??j felieton w "Kul-
turze". Jeszcze raz okazalo ,i??, fe
najbardziej czytal1e sq dwie pierw-
Ile i du'i
ostatnie strony. M??wi??
oczywi??cie o naszych literackich pi-
Imach. GdYby nie fakt, ??e tejJo
wla??nie wieczoru telewizja dawala
finaly bokserskie, kt6re tak??e chcial
:zobaczy?? Putrament, dyskusja, to
Jest pytania i odpowiedzi moglyby
.i?? przeciqgnq?? poza typowane dwie
godziny. Jeden % koleg??w poszedZ
do bokser??w, drugi pOjechaZ co
Mu
lna, a ja mialem mo??nol
ju??
w zupelnie kameralnych kontal(-
??ach sprawdzi??, ile to jeBZcze os??b,
stale mieszkaj??cych w Koszalinie,
czuje si?? moimi b iskimi krewny-
mi poprzez urodzel1ie w Kaliszu lub
rzynfljmniej w ziemi kaliskie;.
W Krakowie czekala na mnfe
poczta f wtr??d niej stos czasopism.
I ja c
ytam w pismach. podobnie
jak nasi koszali??s'cy przyjaciele.
g??6wnie plert"6zq i ostatni?? stron??.
W ..Kierunk'1ch" fehc>tonista TEM
przytacza obszerne streszczenia z
"Raportu", komentuj??cego wiclkq
ankfet?? dotllczqcq
posobu illcfa
wsp????czesnej francuskiej mlodzie??y.
Ot???? na pytanie: .,jak sp??dzasz wol-
ny czas?" m??odzi Francuzi odpowia-
daj?? jednoglotnie: ..przede wszyst-
kim - na rozmowach % przyjaci??l-
mi". Gdyby mi ktoJ w ankiecie za-
da?? pytanie: ,.dlaczego przyjmujesz
zaproszenta na spotkania autor-
skie?" - odpowiedzialbym bez wa-
hania: "przede wszystkim dlatego.
??eby przekona
s??uchaczy, ??e lite-
ratura jest najszlachetniejslq fOTwq
zach??ty do ci??glych i gl??bokich roz-
m??w z przyjaci??lmi t nie tylko z
przyjaci????mi" _
W teatrze koszaU-Askim wfdz??e-
U!mll "Snteg". Myll??, ie t nan.
pismo ma pewn?? zasZu()?? w slusznej
restytucji Przllbyszewskiego. Pora,
feby t nasze metropolie teatralne
przypomnia??y Bobie o autorze "Zlo-
tegO runa". Skoro kochanll Krak??w
funduje sobie jednoczeAnie a?? trzech
Witkacych... No, ale o tym ju?? pi-
salem. S?? ?? inne premierll w Kra-
kowie. Je,t te?? dawno nieobecny na
naszllch scenach Strlndberg. "Ta-
niec Imferci", jedna z ostatnich
sztuk tego Iwietnego ?? naprawd??
prekursorskiego psychologa. Zanim
przedstawienie szerzej om??wimy w
naszym pihnie, fakt re']i'ertuarowy
syg1".alizuj?? i chwal??. Dla dobra
sygnalu dodam, ??e dramat - mal-
fe??ski dramat - koncentruje 8f??
w prze??yciach ?? walce d woj g a.
Zon?? gra Niwt??ska, m??ta - Fabi-
,fak.
Teatr Rozma!toJci 1DlI.t??p??l .
komediq autorki amltTyka-AskieJ,
prawie nie znanej I?? na" kt??rej
dwie zr??cznie napbane IZtukt cfe-
lZy??U If?? przed niewielu lat 11
olbrzymim powodzeniem to Londy-
nie, Pary??u, Rzymie. Autorka na-
zywa si?? Marie Chase, tytu?? ko-
medii "M??j przyjaciel Harvey". Ten
Harvell to kr??lik. przewy??szaj??cy
wzrostem czlowieka. Fabula niezu-
pelnie fantastyczna, jedna z tych
bawiqcych nas przyjemnymi. nie-
mal poetyckimi kpinami z medy-
cYllY. Sztuki tej oczywUcie nie po-
leci??by mlodzie??y i starszym doktor
Marcinkowski, 60wiem autorka
J. D. Kral{(
w. Opowla
anle .,Akwa.
rlum" jest jedn?? z lepszych rzeczy, ja-
kie przychodz?? do Poczty. Widz, w nim
Znamiona pewnej ostro??ci widzenia, na-
wet. pewnej - j;.tk si
to m6wl - dra-
ple??nosci. Obawi??lm si?? tylko, ??e jest
to sprawa jetJnf'
o ma????l'??skiego zwie-
rzema. Czy to jedyna rzecz jak?? Pani
napisa??a? Ch
tnie pru'czyta??bym jeszcze
to??.
KrysIa. I"ozna??-Jet)'ce. Odpowiadam
na ??amach pisma (a nie drog?? listowa,!)
takte i d13tcgo, aby zachl:cll' Pani?? do
nawl
zania przyj:??tnl z w
:zystklml auto-
rami "Zyc l", nie tylko z rc(]akt ,ren.,
Poczty. Aby Pani prZE:C7yta!a naSle wii?t-
I5ze, proZl:, reporta??e. Rc;dzie Pani wt
-
dy znacznie ??atwiej ztozumle?? o co mi
chodzi l jaltle s?? moje kryteria. Zn-
mdlema na widok zwlok - Inne na-
stf:pc;twa tcj sprawy. duchowej raczf'j
ni?? nzycznej natury. Wola??bym pozna??
te
o cz!owicka w Jakis czas p??tnir-
plenie prz:rbra??o barr1zlt"j su1Jllmow!me
formy. Starotytnl uwa??ah, ??e nieszcz????-
cIa trzeba si?? wstydzI??, bo ono czlowie<\a
upokarza. Je??li nawet nie mIeli racJI,
to warto liczy?? sit: z Ich opini??.
M. E. G??rno, Opowiadanle,jak na kon-
flikt w nim poru
tony, zbyt n Lt.>stety
kr??tkie. a przynajmniej zako??czune w
nadmiernym po??pIechu. Nie ??l1l1er(> Ry.
&zarda jest tu przcclet naj w3:7nlejsza.
watny je'-tt Grzegorz. o kt6rym 7E1pomina
Pan w chwili dla niego ch)'ba ogromnIe
truc1nej. A dla nas nalbClrf1llej intere-
sUj??ceJ. ????czymy pozdrowiema.
Urszoula O. GdalhklWrzeszcz, Ewa K.
Katowice, Roman n, Suchedni??w, Gra-
tyna W. Z
"'!',
... .
,,::
.
.
Kr??tkometra??owych tylko dwa 1'61"
ne wieczory. Widzialem, ??eby zosta
ju?? przy j??zyku gazetowym. obo
finaly. Nie wydaje mi si??. ??eby t??"
nal kra
owy by?? gorszll od fina??.U
mi??dzynarodowego. Podobalo mi :;!f
kilka reporta??y rodzim ych, podoba"
la mi si?? bardzo mteligc17tna obser"
wacja Marial1a Marzy??skierJo, a ,
rzeczJj spoza l1aS1'ego kraju zClchwll"
ctla mnie tylko Gruzja. Dok??adniej:
uroczy, poetycki film Kobachidz e
"Pa rasolk a".
Na razie powied
ifllbym tyle, jak
widzicie, gl??wnie majqc uwag?? skU"
pion?? na pterwiastku poetyckim.
STEFAN OTWINOWSKI
..
...-.
>:::, 1 (/:1, ,- '
f.S :'- ':---::-
- . " ':...,'
. ".:. ". '
:"
r
'..:_'
,.A
l. <_?? _ '
u. ,"(fi,
, :.: C '
,
" .
"
_.JL.... .....
'__'_
'
=> "'
c<'-'
.' ",.""" ._" '
. ".' "..;:.-.: -, ----..."
...-
. .:-"
"I
-!i
.'
<
,-
t::
.. ....:-
,
. '>'j?
'W<
i.
,
"
""
>,
>o??p
-??"f??
.".Y
i??"
JER.ZY NAPIER.ACZ Ptak t! om o tD 1i
pi,du pan??w, kt??rz,' w katowickim
studio w d??lU dluJrich minut nie mog U
lobie poradzIe z obUczt'!nlem ??redniej
arytmetycznej. Zsumowani. trzech naj-
lep.zych eza156w t podzielenie wynlktJ
przllK I trwalo trzykrotnIe
luteJ nit
bl" na 1100 m. Na przysz??o???? radzImY
zaangatowae kUka maszyn elektrono"
ch lu.b jedneJro ucznia s wytSZyc1t
klas Izko??y podstawoweJ.
.
DLACZEC01;? Nr 6 mlesI??;:cznlka "pro"
blemy" zawiera m. In. rocznIcowyartY"
ku?? na temat esperanta zako??czony U'
klm.i oto pytaniami: "Dlaczeg??t og6lnY
POl5tt:p nie m6g??by wreszcie dotrze?? 1
do problemu mi??dzynarodowego ??rodka
porozumiewsnIaT Dlaczego nI. maJTlY
.korzystaC z. zlolonej nam przez
r'
Ludwika Zl??menhofa, 10 lat temu, prO"'
pozycji obalenia legendarnej WIdy S'-
ben" Ano dlatt'!g6t - prosz?? Autora -
te widni. obalenie widy Babel ????cZY.
??o li, z pomieszaniem j??zyk??w, a utet1??
dr Zamenhof z??oty?? nam raczej proPo"
zycj, Jej odbudowy. ??atwo to I5prawd d6
w BibliI, kt??ra dost
pna jest zar6WJ10
W wydaniu pOlskim, jak i esper
nckIt1U
.
ETYMOLOGIA. Jak donlo.??a niedawno
prasa krakowska, przygotowsnla do I'"
zonu turystycznego w rt'!joni. podg6 r "
I5kim I" w pt'!lnym toku. J tak np. -??I
Grybowle powstaje (cytujemy) "kombi.
.,
nat gastronomiczny na ok. 30 miejsC'
Motna powiedzie?? - ma??o. . cieszy. tyt"
ko dlaczego nazywa?? to komblnate I11f
Chyba te koledzy redaktorzy Jut z g6r1
zaklllldaj". te kierownikiem tego gigant.
b??dzl. kombinator.
.
K.OT PO GRECKU. sta??a pozycja ty"
lodnika WTK utytulowana ..paragr,f
I tycie" przynosi ostatnio (nr IS) kUJ"
okre??le?? wartych upowlZechnienilll. NsJ"
pierw czytamy te: "benzyn?? sprawledU"
wo??d Jest l5umlt'!nle". No c6t - dotyc1 1 "
czas slyszt'!H??my, te to raczej ollwa-spra"
wledliwa. ali w dObie motoryzacjI t
duchu postt:pu gotowi jeste??my zgodZi
si?? I na bt'!nzyn
. Pisz??c dalej o somien 11J
autor stwierdza: "To tak, jakby??cie w sa "
dzll1 rozw??cIeczonego kota do kieszeni.
-??I
MyAlicie, te go nie mR? Siedzi w was,
samym ??rodku I rant wasze cia??o. Gre c 1
, J8."
nazywali takle zwierz??tko Eryni??'. .
ko tywo nie s??yszel1??my. sby GreCY ntl"
zywaU rozw??cieczonego kota Eryniq,
R??tn Lea mlf:dzy Eryni?? I kotem jest na
ie"
pewno wl
ksza nit np. mIt:dzy sum
f 10"
niem i benzyn??, czy td mi??dzy gra o
gl?? a grafomanI??.
-- - ----- - - LO"I!tl
ZYCIE 1.1 ITR 1\ CK JF:, Rprtai:uJe kolf'J!llIm: Lf''!7ek EIf'klorowk7, Jan F'aw
1 Gawlik. 7Y!::n1un?? Gr??'?? f7a'it
IH,'a fl"r1aktora naczelne
o). Jf'rzy Hnrr!y??skl, 7b'
nlew Kwlatkowo;kl (sekretarz redakcJI). JerzY 1'1]("
(zast
pc41 red. n8('7.), \V??ar1yslaw Mat'l l"JQk [red. nacz.). Wlo(1zlmlerz Macl??g, Jer7y Marlcy!>kl, Ry ud NO'''1kowsltl, Tac1cu Olszewski, Stefan Ot'/o;inowskl, Tolr1e'JSI Robak, Wilhelm Szewczyk. Wl..??awa szymbO,onY
Olgierd Terlecki. Arlrt''' Hl'r:takcll 1<1; kiJw. ul Wll??;o8 Z. 1 p. T('ll'r..ny. rf"oaktol nacl't'lny MP. I??!) H....d.H '.??l\-"I - Wydawca Krakllw!>klp Wy{]awlllclwn PliJ'
'we RSW "prasa". Krakbw. lIl. \VIsina Z. \e'le ct'O
1158-6"2, 558-81. 5811-41. WdrUl1kl I 't>I1UIIWlfll', mlCsi
czl1lt': 10.80 zl, kwartalni.. 32.50 z??. piJlruc'711le 6!! - l ?? nil" 130.- 71. l'1m??wlenln I pr7crJp??aty na prenumerat?? przyjmul?? do dnia 10 miesI??ca puprzedzaJ?? I
okrf's pl'enllmf'raty: ur7r:l1v pon ""\.\it" ??,..IonO's7a N1 ct.>nv I . n...] wy??ej. Przer'Jplaty na t
prenllmeratf: przYlmuje na okresy kWRftalne, p????roczne I rOC7ne _ przed IJL
blorstwo KolportaJou Wyd??i\\.nlctw lac:ranlNnych ..Ruch" W WRr<;zawlt'!. ul Wlicza 4/} za posrer1nlctwl'm 1'1<:0 konto nr 1-11-100024. nr telf'fnnu 64-953. Eg7f'mplar7e brakuj??ce motna nahyWElC w sklepie przY "'"
Wiejskiej 14 w war
zaWle. Z.m??wieni" snt)za Wnrs7awv n.1lct)' kierowa?? do Cpntrall Kolporta
lI prl>" '\Vyrlrlwn\r'lw ..Rllch" w Wars7l1wle. ul. Srebrna 12. Redakcja nla zwraca nle7am6wlonych rE:kopis6 W .
1
h"'iral