/ZL_1967_XVII_804_25_06_nr_26_str_001.djvu

			TYGODNIK 


?? 


" 


- :.,/ 


" 


" 


Krak??w, 25 czerwca 1967 Rok XVII nr 26 (804) 


- 


Cena z?? 2.50 


W numerze m. in.: K. GRZYBOWSKI: Refleksje sceptyczne. K. K??KOli O aut.ntyczno??
 opinII pracowniczej. P.JASIENICA. (52). R. NO.. 
WAKOWSKI: Tr??bacz pokolenia . J. PIESZCZACHOWICZ: Stracone z??udzenia. Z. GRE??: Rzeczywisto???? S trindberga . M. M. SZARGAN: Dwa 
opowiadania. I. BIELl??SKA: Horyzont. K. ??WIERCZEWSKAI Spotkania w Rzeszowie. J. HORDY??SKI: Jorn Donner 


W dniach J2 ?? J3 czerwca 
obserwowaliim1l w gma- 
chu ,ejmoW1lm prz1l 
Wie,1skiej w Wanzaw??e 
Istn1l maraton poselski. 
Cd1l si?? czlowiek zagapll we w??a- 
'nych my??lach lub te?? zagada?? nie- 
zdawkowo do ,qsiada, to mo??na 
bylo straci?? wqtek nazwfskow1l 
przemawwjqc1lch posZ??w. I pos??a- 
nek. (Zresztq poslanki prezentuj?? 
,i?? bardziej indywidualnie ze wzgl??- 
du na szat?? zewn??trznq.) Tak sZ1lb- 
ko zmieniali ,i, na m??wnic1l. Pose?? 
nuca?? konkretne b??le ,woich okr??- 
g??w w1lborczych w tempie karta- 
czowym, w og??lne spraw1l wgl??bla?? 
,i?? pozornie i nie czekajqc na okla- 
,ki czym pr??dzej ust??powa?? miej- 
,ca nast??pnemu m??tccy. Frekwencja 
w restauracji zwi??kszala si?? o je- 
dnego klienta, kt??remu nale??alo si?? 
w1lt.chnienie, zanim wr??ci na ,al?? 


z mojego cbserwatorium 


fana J??dr1lchowskiego lWO??m?? ,10- 
wami: ,,2:niwa latoj b??dq op??inio- 
ne", lub: "Urodzaj mam1l ju?? tD 
,todole ?? mo??em1l teraz m??wi??". 
Stefan J??dr1lchowsk?? m??wfl o po- 
m1ljlnej realizacji zada??! produkC1lj- 
ftyeh w przem1ljle ?? w rolnictwte. 
W??ajnie o,iqgni??cfa w rolnictwie tD 
ubiegl11m roku ?? dalsz1l rozw??j w 
pierwl%1Im p????roczu tego roku prZll- 
Icign????1l prawie dwukrotnie prze- 
wid1lwania. Globalne tempo wzro- 
,tu produkcji przem1l,lowej tak??e 
jest w1l??sze ni??. w t1lm ,amum 0- 
kre,ie roku ubieg??ego (9 proc.). 
Swi??cl triumf przede wsz1lstkim 
przem1ls?? masz1lnow1l, ale to nie do- 
t1lCZ1l, niestet1l, ftp. przem1ls1u spo- 
??ywczcgo czy te?? rob??t budowlano- 
monta??o1V1Ich. 
Rok temu nie m??wi??o ,i?? o spad- 
ku jakojci wielu W1lrob6w, nato- 
miast napom1lkaU o tum wuborc1l 


MARATON 
SEJMOWY 


obrad. Z
b1l tylko miejsce nfI! 0- 
'tyglo. 
Do glosu zapisa??o !'I?? czterdziestu 
kilku posl??w. Nie liczylem, Hu rze- 
cZ)Jwi??cie lJT%emawialo, ale chI/ba 
tlllko kilim zrezygnowalo. Na pew- 
tJ,n nic dlatego, ??e na posiedzeniu w 
J'ierwsz)Jm dniu nic bylo generala 
Ch.. de Gaulle'a, kt??ry w tym CZO!lie 
bulby go??c;l w Warszawie, gdl/b1l 
ntp wojna na Bliskim Wschodzie. 
Nipw??tpl!wie wysoka Obecnoi?? za- 
praniezna wprowadzilab1l troch?? 
wetcn??tr;:nrj od??wi??tno??ci, niemniej 
bjJlybll przedstawione spolecze??stwu 
. rzqdowi lipratcy dnia potcszednie- 
go, tak jak pomy??lano. planujqc t 
tftvow;arl'1jr;e posIedzenie na okre- 
Ilony dzie??. W og??le Sejm spelnia 
polityk?? dnia powszedniC'go i przy- 
szlo??ci 
wszedniPj, c J 10??by ona by- 
la jak najja??niejsza. Motywy czysto 
polityczne wplata si?? czasem w ku- 
luarach. Tu ta/d:!, gdy wyslucha lIi?? 
- niecz??sto - z m??wnicy oficjal- 
ncj repliki, gdy bez dr??enia w seT- 
cu ob!?jny si?? rycerskie krly??ov.'a- 
nie szpad, ma si?? do C
lIl11cl1ia z re- 
plik?? nicoficjaln??. jednak nie opo- 
zllcyjn??, niecl>i. sil; nikt nic cieszy. 
A wi??c tytul 'roboczy posiedlcnla 
Sejmu w dniu 12 czerwca brzmial: 
Informacja przewodnicz??cego Ko- 
misji Planowqnia przy Radzie Mi- 
nistr??w po??wiecona dot1Jchczasowe- 
mu przebir>powi re!'f.li
acji 5-letniego 
Planu rozwoju gospodarki narodo- 
wej l1a lata 19G6-70. 
Mo??n:! w Polsce oskar??a?? slusznle 
lub nieslusznie - o r????ne grzechy. 
wlqcznie z niekompetencjq. Towll- 
rzysz Stefan Jr:drychowski mo??a b??i ?? 
posadzany o grlech fachotcoki, z 
takim prz('??wiadczpniem podaje 
swoje uWClgi z dzipdziny powierzo- 
nej mu przez pa??stwo. W przedsta- 
wionym obrazie codzlenno.ki ??wie'- 
nie kIlmullLje CJ/fru, ??eby wys:la ca- 
??o???? wyni!fajclC'a z pla1l11. dlaU'oo ni.e 
musi up;eksza?? cyfr t??c:owymi po- 
tokami sMw. Nie bawi si?? tClk??e u' 
marzycielstwo. woli dzi?? por??wn??.- 
wa?? z przeszlo??ciq. cyfry i fakty sq 
mu posluizne, natomia,
t w dalekq 
przl/szlo/;?? zapIlszcza sil; tylko kil- 
ku rzutami. Przypominrr mi cza- 
sem kClpi!Clna statku. kt??rll m??wi. 
??e wic, kiC'dy or/hija od lJOTtu, a!e 
nie wie, kied!/ przybije do nast??pnp.- 
go portu. WS:lIstko jednak zrobi 
dla tcrminowC'oo wykonania zada- 
nia. W pewnym momencie m??gllly 
na zebraniu Ir
ra?? z rzC"c2'ywisto/;ci'( 
zro??ni??ty chlop i powiedzie?? za Ste- 


na ,potkaniach, teraz w .1??0_ 24- 
Qo1eniu Btefan J??drl/chotD,ki kom- 
petentnie relacjonowa??, fe wiele 
przemysl??w 1Vl/bitnie podnioslo ja- 
ko???? swoich wyrob??w. Niestety, 
globalnI/ wzrost produkcji ci??gle za- 
wdzi??czam1l przewa??nie wzrostowi 
zattudnienia. M??wca, tymczasem 
og??lnikowo, wskazal na kierunki 
dzialania na prz1lsz10????: "Pewne ha- 
mulce wzrostu wydajnolci prac1l 
tkwiq w tstniejqc1lch '1Istemach 
norm ?? plac". Usun???? ant1lbod.fce, 
rozszerz1l?? akord zbiorow1l - oto 
m. in. metod1l na jutro. Podana 
przez Stefana J??drychowskiego Cl/- 
fra wzrostu nominalnej pla,cl/ m!e- 
si??cznej dla pracownika zatrudnio- 
nepo w gospodarce uspolecznionej 
o 116 zl w 1966 r. (w r. 1965 - 2061 
zl) i pTzewidywana na 1967 r. cyfra 
"podbijaj??ca" plac?? do 2182 z?? na 
pewno mop laby by?? wy??sza. gdyby 
nic ponadplanowo rozbudowana ar- 
mia zarobkobiorc??w. Inna rzecz, 
jak bardzo zwi??kszajqca si?? armia 
zatTlldnionych pomaga w podniesie- 
niu stoPtJ ??yc??cwej w poszczeg??l- 
nych rodzinach gospodaTl!jqc1J dt 
IIkl/Jnl/lol("l)n1/m dochorlem. Stef!'" 
J??drychowski, lIie' stawiajqc krop/d 
nad "t", wyrazilobawy o tempo pr'J- 
dukcji przemyslotcej z powodu po- 
gorszenia rytmiczno??ci tI! poszcz/!- 
{l??lnych gal??ziach przemysIu, zan?- 
towanpj w maju. (Bo??e, przepust, 
pomy??lalpm, ??e 71.ickt??r
y d1lre
do- 
rZ1l zapomnieli o zalecenla.ch - 3 ak - 
by one byhJ etapowe - VII plenum 
KC p'lrtii, bo wla??nie mialo miej- 
sce VIII plenum.) 
Tak??e nie statciajqc kropki nad 
i" Stefan J??drychowl>ki podsuT'??l 
;;'o
tent !csp??lzal
??no??ci mi??d:.oy to- 
warem produkOW(Jnllm a przyjmo- 
wanym przez konsumenta niejl)l.;o 
w charakteTze przysll'ojonC'po sobie 
dochodu. Do rzeczlII"i??cie nic wia- 
domo, czy wyprodukowane. a n;" 
odpbrane przez ObywClt.da bu
le 
wlicza?? w r/och??d narodowy. Cytuje;: 
Ju?? w 1966 T. wzrost sprzeda??y w 
handlu hyZ niedostatpczny w sto- 
sunlcu do lstniejqc??"j si??y nabywczej 
ludno??ci. NIewykonanie planu sprze- 
da??y 1V I kwartale br. i stosunku- 
U'O lila by wzrost obrot??w 1V ciagu 
5 miC'si??cy br. /;wiadczy. ??e sytuacJa 
nic ulC'gla zmiani??", mimo i?? zaopa- 
trzenie rlJnku jest nietcqtpliwie 
znac=l1ie lepsze ni?? w latqclt po- 
przednich. G????wnym powodpm 
kszta??towania si?? sprzeda;;:y deta- 
(Doko??czenie na str. 7.) 


W ?? d ?? O biec alem w popnedn1m 
a Y I a w artykule Iyntez??, uchwy- 
cenIe rl6wnych lderun- 
k6w rozwoju fUmu kr6t- 
kIego na iwiecle l przy- 
chodzI mI teraz przyzna?? Il?? do roz- 
czarowania, nIe uda??o mi sI?? wykry?? 
??adnych wsp6lnych tendencjI, ??ad- 
nych wektor6w I zIntei1'owanych 
kierunk6w I jak li?? to tam jelZcze 
w paskudnym j??zyku krytycklm na- 
zywa. Prezentacja zzeroklego wa- 
chlarza kInematografii z rozmaItych 
kraj6w 1 kontynent6w odl??onUa 
przede mn?? wIe???? Babel upodoba??. 
technIk, sposob6w wyrazu artysty- 
cznego l publicystyczno-fIlozoficz- 
nego. I nIe mog??o by?? Inaczej, upo- 
rz??dkowanIe tak gigantycznego ma- 
teria??u po g-dniowym, ????czmie z pol- 
skIm, Tour de lHonde przekracza 
mo??liwo??ci jednego cz??owIeka. Sy- 
gnalIzowa??em' jako cech?? nadrz??- 
dn?? wzrost Intensywno??ci wldze- 


GOMU??KA 


o AGRESJI 
NA BLISKIM 
WSCHODZIE 


Na VI Kongresie ZZ w dniu J9 bm. 
zabra?? g??o, I Sekretarz KC PZPR 
szeroko nalwietlajqc tlo ?? reperkusje 
agresji Izraela. Poni??ej zamieszcza- 
m1l fragment1l przem??wienia. 


U podstaw agresji czerwcowej na 
kraje arabskIe leg??y: ekspansjo- 
nistyczne d????enia Izraela oraz d??- 
tenla WlelklcJ BrytanII I USA do 
mocnegO usadowienia si?? na Blis- 
kim Wschlldzle, do zabezpieczenIa 
zysk??w Ich monopoli naftowych przed 
uszczupleniem tych zysk??w przez 
kraje arabskIe, do cofnI??cia wstecz 
antyimperialistycznego ruchu arab- 
skiego, kt6ry w ostatnIch latach 
przyblcral coraz bardziej na sile. 
Nafta naleiy dzIsiaj do najwa??- 
niejszych lurowc6w strategIcznych 
I odgrywa rosnl\cl\ rol?? w bilansie 
fJaliwowym ??wiata. Na tf'r
 torlum 
wszystkIch kraj??w arab'ikich znaj- 
duJe Il?? ok. 75 prorent znanych zIM: 
ropy naltoweJ w Awlecle kapltaIls- 
tyczl1ym. W roku 1966 wydobycie 
ropy naftowej na BliskIm Wscho- 
dzie osi:jgn??lo ponad 468 mln ton. 
tj. wzros??o prawie 3D-krotnie w 
stosunku do r. ]939. Ponadto w kra- 
jach arabskich p6??nocnej Afryki - 
g????wnie w Libii I Algierii - w r. 
1961) wydobyto 105 mln ton ropy 
naftowej. BliskI I Srodkowy W'ich6d 
dostarcza dzisiaj na rynkI ??wiato- 
we ok. 60 proc_ ropy wydobywanei 
w 
wiecie kapitalistyrznym poza 
Stanami 7.jl'dnoczonymi i pokrywa 
ok. 60 procent zapotrz???'bowania na 
rop?? pa??stw Europr za!'horJniej. 
Koszt wydobycia ropy w tym re- 
jonie ??wil1ta il'st naini??s7Y, a wy- 
daino

 s7yb??w naftrJwvrh ok. 500 
ra 7 Y wil;'ksza ni?? w USA. Wlic7a- 
j??c Inwrstycje rozwojowe, Itoszt 
wydo??->vcia bary??ki ropy (164 litry) 
wynrsi w 
t1narh 7. il'dnOl'70nych 
1,51 dol. a \V W('llezueli - 62 cen- 
ty, natomIast wed??ug danych kapi- 
talistycznych monopoli naftowych 
wynosi w Iraku - 4 centy, w Ira- 
nie - 7 r('nt6w, w Arabii Saudyj- 
skiej I KuwPjrie 10 cE'nt6w. Tylko 
w tych 4 kra,lach wydobyciI' ropy 
w r. 1966 wynios??o ok. 425 mln ton. 
Trudno I1rhwyci?? dok??ar'!nie zys- 
ki kapitalish'rznych towarzystw 
l111ft n wv c h, gdy?? ie ukrywaj??. Na 
podst1wil' pr7yj??tei zasady, ??e po- 
??ow?? zys!t??W otr7yml1j
 n??dy kra- 
j??w, w kt??rych wydobywa si?? ro- 
p". rre'1ia sil;'. 71' kapitalistyczne' to- 
worzvstwH nurtowp C'ksp 1 o!1tl1.'l1rl' 
7??073 ropy na BIi...ldm Wschodzie w 
r. ]965 osli\l;'nf'ly 2217 mln dol. ZJ'S- 
k??w. Dochodz?? do tE'((O ok. 4-krot- 
nie wy??sze z)'sltj tych tawar7ystw 
p??ynace z pner??bki ropy I dystry- 
bucii produkt6w naftowych. \V r. 
1966 na Bliskim Wschod71e Stany 
ZJed"orzone kontrolowaly ok. 55 
pror. \Vydoh
'('ia rop
'. Wirl1ta nry- 
tania ok. 35 pror.. a Fr:JI1rja tylko 
6-7 fJroc. Pr71'd II wojl'f! ??wiatow?? 
proporrje by??y inne, Na Wlclk?? 
Brytani
 pr7ypadalo O'I. 75 proC'., 
'Doko??czenie na str. 11) 


MARIAN PROMI??SKI 


inltrument") po rzetelne studium 
pracy i ludzi z ni?? zwi??zanych ("Wy- 
loka Ital" Don Owena czy "By??" 
Marzy??sklego); od przewrotnej "La 
bonn e dame" Philippe'a po doku- 
menty z wojny wietnamskiej czy 
wstrz??saj??cy reporta! z powodzi we 
Florencji ("Firenze, Novembre 66") 
Carprne'a, kt6remu da??bym jedn?? 
z wy??szych nagr6d za ryzyko i art y- 
Ityczny, lugestywny monta! okrut- 
nego w swej wymowIe materia??u 
Iprawozdawczego. I b??d! tu m??dry, 
przyznawaj po swojemu z??ote I 
zrebrne "smoki", skoro jury - chot 
pracowa??o na kilkana??cie r??k i z 
egzemplarzem protok6??u dypl'??ma- 
tycznego na stole - te! si?? w tym 
pogubi??o. 
Jedno moina powiedzie??, !e zlo- 
??liwo
?? I humor. a takie prawdzi- 
wa poetyczno???? i ??adny sentymenta- 
lizm porusza??y sal??. Dlatego !!or??- 
cej oklaskiwano "Parasolk??" Gru- 
\ 


Po IV Mi??dzynarodowym Festiwalu 
Kr??tkometra??owych 


Film??w 


WSlYSJKO SI
 ROllAZ??O 
, 


?? 


;; 


!?? 



 


l 


., 


, 
',. 


.; 


(' 


,
 


. 



 


:,' 



 
?? ') ,11/ " 
 
, \ ....\1f, ,.J} . . t \ 
." < ,.. 
." : . . ". ;:." 
',. "\ 
I
' 
 ,I 
>, 
\. ( 
,) " 
 
\. 
, 
._. 


Z filmu "Calanda" 


nla. Zapewne, to jE'st prawda. ale 
jakie og??lnikowa. Mo??na j?? spro- 
wadzI?? do doskonalenia si?? rzemio- 
s??a i sprz??tu, owych lunet i obiek- 
tyw6w szerokok??tnych, ultraczu??ej 
ta??my kolorowej i wszelkich tnnych 
przyn??t, kt??re ",-nd7?? filmowca la 
nos, ??Liel
c drog?? niby to artystycz- 
n??. R???'zultat jl'st. ale czy w pe??ni 
w??as:1y i zas??u70ny. czy nie mamy 
.przypadkiem do czynienia ze sko- 
kiem o tyCZCp, w dodatku ze szkla- 
ncgo w????lm;1? 
Przed oc"ma . cierpliwego I Ugo- 
towanego w sali bez wentylacji wi- 
dza prze-uwa??y si?? w potv.'ornvm 
pomieszaniu rozmaite rzeczy: od ka- 
nadyjsldej babri, kt??ra sama nie 
wie. czego chce w domu swoich 
dzieci ("Tam gdzie mieszka pani 
Whallev"), po dowcipne, zwrotnE', 
??wil'tne plDstvcznie i przewa??nie z 
filoloficznym p dtekstem kresk??w- 
ki, ..Arka Noego" Lagouine'a, ..Mur" 
Zaninovicia. "Punkty" Lindberga; 
od podejrzanego romansu m??orlzie??- 
ca z basetla (sz",'edzki .,Di:ibelskl 


zlna Kobachldze I "Rado???? mi??o??- 
ci" Brdet"ka (delikatn?? kresk??wk?? 
o przemijalno??ci czasu, uczu??, egzy- 
stencji) I dlatego ryczano na aktor- 
skiej grotesce ,.Czy pan lubi ba- 
nany?" Amerykanina w angielskich 
barwach Rogosina, rozegranei mI??- 
dzy pijanym bankierem a kwestu- 
i??cym pastorem, kt6ry w ko??cu si?? 
zniecierpliwi??. 
Modny jest na Zachodzie motyw 
w\"obrowania i samotno??ci ("Syg- 
I:o??" GammeItofta z Danii. ..Stary 
my??liwy" Wloch??w Proli i Polom- 
bellego). ale czy mo??e wzruszy??, jak 
w ..Sygnale", narzucona sobie sa- 
motno&?? wcale przystojnego, trzy- 
dziestoparol
tniego m????czyzny z 
fiatem. kt6ry un??dza si?? w nowym 
mieszkaniu, kr??ci si?? I nudzi i po- 
za podgl??daniem s
??iad??w nic nie 
potrafi ucies7nego ""vmy??li??. A 
kllp??e pan sobie lalk??! W ko??cu 
wpada na desperacki pomys??. ??eby 
zapuka?? kodem SOS - ton??cego - 
(Clqg dalsz1l na str. 10.)
		

/ZL_1967_XVII_804_25_06_nr_26_str_002.djvu

			osrA rNI G??OS 


BOBROWSKIEGO 


J ohanne, Bobrowski, zmarl1l 
przed nfespelna dwoma lat1l 
znakomitlI peeta. powie??cio- 
pisarz I nowelista, doczeka?? 
si?? slaw1l, uznania i kilku 
donios??uch literackfch wyr????nie?? 
ju?? za swojego ??1lcia. Zmar?? W 
peln1lm rozkwicie swego talentu, 
nie uko??czuwsz1l nawet pi????dzfe- 
si??ciu lat, pozostawiajqc po 'o- 
bie trz1l tom1l wierszu, dwie po- 
wie??e?? i dwa tom1l opowiada??!. 
Ilo??ciowo nil/wielki to dorobek 
a przecie?? ka??da z tych ksiq??ek 
zaraz po ukazanfu si?? drukfem 
byla wydarzeniem wielkiej mfa- 
ry - w1ldarzeniem nie jeno ar- 
tystycznum, gdy?? Bobrowski, za- 
fascynClwan1l wschodnim kraj- 
obrazem kulturaln11m, przede 
wszystkim polskim i litew.kim, 
bY?? pierwsz1lm pisarzem niemie- 
ckim, kt??r1l donotn1lm g??osem, 
pi??knllm s??owem i z wielkq doj- 
rzaloAciq czlowieka epoki m??wi?? 
Niemcom prawd?? o krainach 
podbijan1lch na Wschodzie, o kul- 
turach popardzanych, CI ludziach 
przez nich prze??ladowan1lch. 
Czytywano go w obu ce??'cf:zch 
Niemiec i CzcZOno tak, jak na to 
zaslu??yl. Wydaje si??. ??e zas??uga 
t2 polega przede wszystkim tul 
tym, i?? w tw??rczoici jego obja- 
wila si?? tak rzadka u pi,arzll 
niemieckich szczero???? - a b1l1a 
to szczerd?? szlachetna, w1lzbyta 
nami??tno??ci, d1lktowan1lch z tej 
cz1l z tamtej stron1l, pe??na 0'0- 
bistych zwierze??, jakb1l on ,am 
czul si?? odpowiedzialn1l za nie- 
.prawo??ci, popelnione w toku. 
dziej??w. Ten glos, cho?? rozszcze- 
piony na liryczne obrazII, b1l1 
najsilniej$z1l. jaki ostatnio poja- 
. wil si?? w literaturze niemieckiej, 
i przyjdq czas1l, kied1l imi?? Jo- 
hannesa Bobrowskiego b??dzie ,f?? 
wymienialo jednym tchem obok 
imienia Tomasza Manna, cho?? 
tak wiele obu tych pisarz1l dzieli. 
Dopiero po jego 'mierci uka- 
zala si?? druga jego powid??, "Le- 
tewskie fortepian1l", w kt??nj 
spojrzenfe pisarza zagl??bia ,f, W 
dzieje dawniejsze (Krfstijona, 
Donelaftis) I nowsze, gd1l nacjo- 
nalist1lczne zacietrzewienie za- 
CZ1lna ogarnia?? coraz ,zerue kr??- 
gi niemieckie. R6wnid trzeci 
tom wiersz1l Bobrow,ktego, 
"Wetterzeichen", jest tomem po- 
??miertnllm. W1Ijdzie jeszcze je- 
go korespondencja zapewne ?? in- 
ne drobniejsze utWOT1/ wraz z je- 
g? nieltcznymi co prawda, al. 
nader cenn1lml opiniami o "nie- 
mieckiej misji wschodniej" zt1aj- 


dq sf?? w jakimI odr??bnym tomie. 
Gerhard Wolt prz1lgotowal do 
druku pierwszq jego monografi?? 
a w przllgotowaniu sq dalsze stu- 
dia nad dzielem Bobrowskiego. 
Union- Verlag w Berlinie, w kt??- 
rym to w1ldawnictwie Bobrowski 
przez d??u??sz1l cza.
 ,prawowa?? 
funkcj?? lcktora, stalli zresztq wy- 
dawca jepo dziel. wypuictl na 
rynek dwie p??1lt1l z reclltacjamf 
Bobrowskiego: w1ldano je z 
prawdztw1lm plet1lzmem, 'lyszy- 
my tu Bobrowskfego recytujqce- 
go jedena??cie swoich wiersz,! I 
czter1l opowiadania, w t1lm r??w- 
nie?? wstrzqsajqce "Swi??to mll- 
1%11" z biedn1lm Mojszem Trum- 
peterem, kt??r1l 1'0 napadzie hi- 


,. . b - 
e o ,tQ l
, 


... - 


.1\,i,,t
t( 


tlerowskim na Polsk?? rozmawia 
z r??wni. biedn1/7711 ,wolmi m1l- 
szaml. 
W tomfe wler,z1l "Wetterzc??- 
che n", z kt??r1lch najstarsz1l po- 
chodzi z roku 1956 a ostatni na- 
pisan1l zosta?? na niecale trz1l mfe- 
,iqce przed 'mierciq, temat1lka 
wschodnia zajmuje ju?? nieco 
mniej miejsca. Ale do cyklu daw- 
niejsz1lch wierszy, ,kqpan1lch w 
jesienn1lm lwie tle wschodnich 
krajobraz??w, dochodzq inne, z 
??otw1l i znad Wo??gf, przede wsz1l- 
stkim za?? wiersz o Jakubfe Bar- 
cfe-Ciszinskim, czolow1lm poe- 
cie ??u??1lczan. Znamfenne to, ??e 
Bobrowski w wierszach swoich, 
z tak delikatnym uporem krq- 
??qcych wok???? temat??w wschod- 
nich, niewil/le t1llko w1/771ienia 
nazwisk. Ale obok Mickiewicza, 
Conrada-Korzenlow,kiego CZ1l 
Jewlenskiego, kt??r1lm polwf??cU 
odr??bne utwor1l - krajobraz mf- 
ckfewiczowski pojawia sf?? jeszcze 
w jego wier,zach wile??skich - 
mocn1l wiersz o Cfszfn,kfm jest 
zaskoczeniem nawet dla liczn1lch 
Jego zwolennik??w. Oto bowfem 
Bobrow,ki. wiern1l prze??ladowa- 
nym przez nacjonalizm niemiec- 
ki. sf??pa niejako do samego wn??- 
trza niemieckiej krain1l, b1l sla- 
wi?? chwal?? patriot1lzmu ??u ?? 1l- 
czan, ident1lfikujqc ,I( z ich bar- 
dem: "... tam wzno,z, sf??, pod- 


nosi mnfe, kt??ry 'glo, jego pOZ1/- 
skal, nar??d m??j". 
Doskonaloi?? artyst1lczna Bob- 
rowskiego byla tematem wielu 
ju?? rozwa??a??. Na Ue proz1l u- 
prawianej w NRD powie??ci jego 
I nowele w1ldajq ,i?? arcy- 
d:zlelami, kt??re odz1lskujq dla 
wsp??lczesnej l??teratur1l n!emiec- 
kiej nowe argumenty 't1llist1lcz- 
ne I j??zykowe, nowq substancj?? 
epickq, zrodzonq w warszt,\rie li- 
ryka. O poezji jego pisano, ??e 
idzfe ona 'ladami Klopstocka; 
orzywi??cie nie naldU sf?? w tum 
dopatr1lwa?? doslownllch Wp11l- 
w??w, to po prostu sprawa nie- 
zwykle gl??bnkieno uczuciowego 
,toBunku poet1l do Klopstocka ja- 
ko mistrza j??zyka, wyobra??nf I 
szczero??ci uczu??, kt??rej tak bra- 
kowalo dawniejszej poezji baro- 
ku. Nareszcie Bobrowski spra- 
wia pratcdzlwq satysfakcjI: swym 
Interpretatorom, w "Wetterzei- 
ch,en" znajduje si?? bowiem na- 
pf,an1l w 1962 roku wier,z "Do 
Klopstocka", w kt??r1lm przyzna- 
je sf?? do swojego wielkfego po- 
tl'inowactwa, ba, do mi??o??ci od- 
danej. Nie jed1lnej wprawdzie 
mUolct, gd1l?? polski CZII litewski 
cZ1ltelnfk wiersz1l Bobrowskiego 
doslucha ri?? w Jego wierszach 
r??wnld ton??w mickfewiczow- 
,kich. 
Ostatn?? to glo, Bobroro,kiego 
- ale CZ1l naprawd?? o,tatn??? PI- 
'a?? nfewiele, ale clqgle mamy 
nadzfej??. ??e jeszcze w pilnych 
poszukfwanlach uda nam si?? od- 
kr1l?? jak??i zaniedbanq lfnijk" 
jakql mylI ledwo muinl??tq pf6- 
rem, kt6ra raz jeszcze polwfad- 
czy, jak bardzo ten poeta nie- 
miecki wznosfl ,i?? ponad inn1lch, 
wsp??lczesn1lch, jak on drq??qcych 
przeszlol?? i tera??niejszo???? nie- 
mieckq. 
CZlltelnfk polski mo??e powie- 
dzie??, z m1l11q o ,tosunku lite- 
ratur1l niemieckiej do 'praw pol- 
skich, do naszej kultur1l ?? na- 
szego narodu: takiego tonu je- 
szcze nic znala literatura niemie- 
cka, cho?? nie brak w niej bylo 
szlachetn1lch deklamacji, ??e 
wspomnfm1l tak zwanq PolenZ??- 
teratur po powstanfu !istopado- 
w1lm. Glos Bobrows7dego jest 
smutn1l, a przecfd pelen nadzief. 
Cd1l cZ1lta ,woj' opowiadani. 
"Swi??to m1lsz1l", na przemian 
'pieszy si??, jakb1l wst1ldzll si??, ??e 
musi o t1lm m??wf?? po nfemiecku, 
po czvm .nuje opowip'?? prawie 
beznami??tn??, a przeciU nie mniej 
oskad:lIcfclskq w ,w1lm ,uchttm 
sprawozdawcz1lm tonfe. 
Ostatni to glo, Bobrowskiego, 
kt??r1l do nas dotarl - ale ch1lba 
nie ostatni w lfteraturze niemie- 
ckiej, nfe ostatni w ,wej odwa- 
dze, szczero??ci I d??skonalolc??. 


WISZ 


".. 
PRAS O W KI 


ZAGRANICZNE 


"Obecnie kied1l dziaZanfa wojenne 
zosta??1l wstrz1/771ane._ jasne jest, 2:e 
istnlejq te same co przedtem pro- 
blemy i te ulegIlI one znacznemu 
zaogni
niu". 
Tak oceni?? sytuacjo; na Bliskim Wscho- 
dZIe genera?? de Gaulle w li??cie do pre- 
zydenta Tunezji, Burglby. To bkt: Iznel- 
skI BlItzkrleg nie rozwi??za?? tadnego 
problemu. Utrudni?? tylko rozwi??zanie 
problem??w I bez tego dostatecznie trud- 
nych. 
W brytyjsldm tygodniku TRIBUNE 
(zbll
onym do lewicy Labour P.rty) 
przypomnIano przypisywane Ben Gurlo- 
nowi powledzeme, ??e Izrael mo??e wy- 
J(ra?? dwie wojny, mote trzy, ale nie 
wi.;cej. W dniu najwl??k.szych sukces6w 
arr' II izra, 'sklej konserw"tywny TIMES 
juz ?? r?r""a.: 
"Sll1sznq drogq dla Izraela bylo- 
by wutrzJmani
 mozliwie najszyb- 
ci::j wCJjn 11, kt??ra ?no??e wyrz??dzi?? 
.mm::mu Izraelowi wiele szkodll. 
Zlamany i rozgoruczony ??wfat arab- 
ski n,,' bl/l
y dobrum sqsiadem do 
wspol,ycia". 
??:wlat "rDbol.1 to Jcdnak blisko sto mi- 
lu n??w I ,dzi. IZI acl - dwa I p<'>l mlllo- 
r a. Taltze i CI k t??r7Y w 19:;6 hezpo- 
irednio. a \V 1967 po??rednio. popychdll 
Izrael Clo jego drugiej I trzeciej wojny 
z Arab"mi Ipll'rwsz" toczy??a si?? w 
19
8'4q) mu"z'l < bil' zdawa?? spraw?? z 
wymowy proporcji: 
to d.. Clw6ch i p6??, 
Da'
1y l' .g cytatu z Tl??ll>UNE brzmi: 
,.By! C-rI):!l11 zale??y od pojednania 
si?? z j go arab:'!:imi s??siadami. Bez 
teno moie mie?? jedynfe serf?? wo- 
j,m... a jej ko??cem mo??e by?? tylko 


?? W1ll??czni. bezsporne Iftv1lcf??stwo 
odwiecznego wroga 0"1Idwu - pu- 
't1lni". 
w tym, te dotychczasowy rezulbt wo- 
jen arabsko-Izraelskich by?? bkl a nie 
Inny, czynnikiem o Istotnym znaczeniu 
byla pewna proporcja, kt6r?? p
aj?? ze 
wyliczeniem ameryka??skiejto JOURNAL 
Ol' COMMERCE: 
zRA - 30,8 mlllon6w ludno??ci. o ??llCZ
 
nym dochodzie narodowym ponUej . 
mlllard6w dolar6w. 
Jzrael - 2,8 mUlona ludno??cl, ale 
roczny doch6d narodowy at 3,5 mll1aMa 
dolar6w. 
I jeszcze jedno Interesuj??c. wyliczenie, 
kt6re podaj?? za izrulsklm ministrem 
flnans6w. Pmhas Saplr o??wladczy?? w 
Nowym Jorku, ??e wojna kosztowa??a 
Izrael "setki mlllon6w", katdy dzieh 
mobilizacji jeszcze przed wybuchem 
walk poch??ania?? 8 mlllon6w dolar6w. Ale 
- powiedzia?? - poniesienia wszystkich 
koszt6w wojny OIZCZl;dzl IzraelowI po- 
moc ze strony UJA, Unlted Jewlsh Ap- 
peol, kt6ra ma wynie???? 150 mlllon6w 
dolar6w. 
Fundusze UJA pochodz?? w lwiej cZ??
cl 
z Ameryki. A skoro jut mowa o pomo- 
cy finansowej pochodz??cej z Ameryki, 
to warto przypomnie?? pewien faltt 
mniej znany. Jeden z kraj6w arabskich, 
kt6re by??y przedmiotem agresji ze stro- 
ny Izraela, 
 a k t e otrzymywa?? pomoc 
ameryka??sk??. Chodzi o JorClanl??, oso- 
bliwe pa??stwo, kt6rego bud.1:ct po stro- 
nie dochod6w regularnie Cd lat skb- 
CIa?? &I?? ?? pozycji "dotacje z"
ramczne" 
(brytyjskIe I aml'rykallslne, ta oslotnla 
\V br. 27 mlllon6w dol). Potl'm d??ugo, 
d??ugo nic, jako ie w JordanII nafty 
brak, przem)s??u nie ma, a rolnIctwo n- 
boiuchne - I lIa ko??cu troch?? dochod??w 
z turystyki, kt6re teraz po utracie Je- 
rozolimy I Betlejem - odpcdn??. 
Oczywi??cie nic na ??WIecie nie ma za 
darmo: dotacje anglosasl.le dla JordanII 
uzasadnione by??y wrogo??ci?? tejto pa??- 
stwa wob..c Nasera I wobec post??powyc!] 
tendencji w ??wiecie arabskim. T?? runk- 


ejo; Jordania wykonywa??a 
rawnl. al 
do momentu, kiedY w przededniu Ilr.sjl 
Izraelskiej kr61 Huseln polecia?? do Kairu, 
by pObrata?? slo; z NIlerem w Imi?? arab- 
skiej jedno??ci - I uratowa?? w tell spo- 
s??b w obliczu wo,ny sw?? reputaCj?? w 
??wiecie arabskim a mote I tron. 
Z kolei cen?? za to by??o prZYJo;cle w 
kilka dni potem Izraelskleeo uderzeniA, 
wyj??tkowo dotkliwego l' bezwzgl??dnego: 
to z JordanU wialnie pochOdzi?? znane 
makabryczne zdj??cia ofiar bombardowa?? 
napalmowych. Po czym jedn,k czolGI 
Izraelskie n I e kontynuowa??y marszu 
na kr6lewsk
 6tollco;. Kr61estwo Jor- 
danii, sUbwencjonowane przez Anglosa- 
s6w, sprzymierzone z Egiptem - jest 
potrzebne takte Izraelowi: trzeba prze- 
cld mle?? gdzie wysiedla?? Arab6w z oku- 
powanyCh obszar6w na lewym brzegu 
Jordanu. 
Staro??wleckl pacyfizm w stylu "Do 
szarego cz??owieka" nie jest dzU modny, 
ale muszo; powledzte??, te kiedy w ostat- 
nim tygodniu trafia??em w gazetach I biu- 
letynach raz po raz na przeliczenia: ne 
dolar6w, Ue nafty, Ue ofiar - wiersz 
Tuwima brz??cza?? mi w uchu stale. 
..Twoja jest krew, a ich jest nafta...... 
Z t?? naftll w obecnym konll1kcle spra- 
wa nie jest prosta. Dobre rady bryty'- 
sklej prasy dla Izraela zac)'towane na 
wst??pie (a kompletnie lekcewatone .w 
tej chwlll przez ekstremIst??w w rodza'u 
gen. Dayana) wl??t?? si?? ??ci??le znowu z 
pewnym wyliczeniem: 85", brylyjsltiJ'go 
z30patrzenl? w paliwa p??ynne (a w,,- 
dlug Innych ??r6de?? nawet 71".) pochod71 
z Bliskiego Wschodu, przy czym wl"l- 
k" cz?????? szlo przez I{anal Sueslti. AnglIa 
ma wi??c wszell<;ta- 
wy I by 'ln6w otwarty z"stal mo??:Iwle 
rr??dlto I{ana?? Suel!,1 oraz rutocl??
l. Z.- 
st??pcla ropa weneZUclska i ameryka??- 
aka kalkulu'e si?? drogo - I finansowo 
I politycznie. 
Natomiast j
??ll Idzie o Stany Zjedno- 


, I, 
Zl'iIQ 
.P'RA'S??:' 
;lo 
 ", 


OKO REYMONTA 


Rozwahj??c przy rocznicowej o- 
kazji drQgi tw6rcze Reymonta, Ta- 
deun: Drewnowski (w POLITYCE) 
nazywa go "homeryd??" polskiej li- 
teratury. Niezr6wnane zaiste by??y 
mo??liwo??ci tego pisarza Je??li chodzi 
o zmys?? obserwacyjny, g????d faktu, 
reporterski niemal chwyt rzeczywi- 
sto??cI. 
"Nic dzIwnego, te -Ziemia oblecana_, 
drukowana w ooclnkach _Kuriera Co- 
dziennego??, budzi??a namlo;tno??cl. W li- 
teraturze o polskim kapitalizmie, tak 
niemrawym, obok ..Ziemi obiecanej- po- 
trafi??bym postawI?? jedynie ..Czarne 
skrzydla_ Kadena-Bandrowsklejto." 
Istnia?? te?? pono?? pl
I'Wszy rzut 
"powie??ci ludowej", naszkicowany 
drapie??nie pod' wra??eniem "Ziemi" 
Zoli, a potem zniszczony jako zbyt 
drastyczny. Niestety ..Ch??op??w" pi- 
larz jut wyglRdz1?? i przestylizowa?? 
podcl??gaj??c pod kanony bli??sze este- 
tyce modernizmu. Ale... lamej tylko 
"metafizyki ziemi nie Itarczy??o 
Reymontowi na ca???? epopej??". Ju?? 
Brzozowski plla?? o Reymoncie Jako 
o .,miejscu przez kt??re przechodz?? 
wra??enia" I gdzie "pr????no by Izuka?? 
syntezy my??lowej, naukowej P,rusa, 
lub etycznej powagi Orzeszkowej". 
Tak te?? i traktujmy sched?? pisarza 
- konkluduje Drewnowski: 
,,2aden Ee wsp????czesnych pisany nie 
pozostawi?? tylu konkretnych obr:az6w 
tycia pols1:iego co Reymont. POd sko- 
rup?? rzekomego bezruchu, 'pod niebem 
m1tologU narodowej on dojrza?? w swo- 
Im czaroe najwi??cej. Krwawic?? wsi. je' 
dojrzewanie I bogactwo wewn??trzne, 
n??dz?? robotnlk6w I przepych mlJlone- 
r6w, duchot?? i k????bi??c?? si?? energiO; prn- 
wlnc'i. Z tw6rczo??cl?? Reymonta nie 
wl??t?? si?? nam jakie?? wielkie, powo??ane 
przez niego do tycia kreacje. Ani Bu- 
kowleckl. ani Boryna, ani Or??owska tej 
rangi nie dost??pIli. Reymont <,peruje 
grup??, gromsd??, t??umem. Po lekturze 
jejto utwor6w pozostaje nam wratenle 
niebywa??ej ruchliwO??ci 1 tywotno??cl ap??- 
tanezo spo??ecze??stwa. Wyobra??nl naro- 
dowe' Reymont dostarczy?? I wpo1l bar- 
dzo wIele. 
Orzyma??a-Sledleckl w swoich wspo- 
mnieniach przypomina zabawny EWY- 
czaj Reymonta. Swoim kompanom, z 
kt6ryml wo:drowa?? po Warszawie, lubi?? 
Reymont urz??dza?? el(zamlny ze spostrze- 
f:
wczo??cl. W tych konkursach Reymont 
zwycl??bl bezapelacyjnie. Najmlliejszy 
detal nie ukry?? si?? przed jego IIrcy- 
okiem. 
Najlepsze co zhajdujemy w tw6rczo??cl 
Reymonta st??d w??a??nie pochodzi, z 
obserwacji, z naturalizmu. Reymonta 
pr6buje si?? dzi?? rehabilitowa?? wbrew 
naturalizmowi. Z w??tle,::o pol
kiego no- 
turallzmu zrobiono bl!te nolre, przeto 
dowodzi si??, te Reymont naturalist?? nie 
by??. Tymczasem spo??r6d polskich natu- 
ralist??w - Sieroszewskiego, ZapolskiP'. 
Dygasl??sklego, Nled??wlecklego, I. D??b- 
rowskiego - jest to posta?? najwybItnIej- 
sza, z najwi??ksz?? werw?? i najszerszymi 
horyzontami. To co trwa??e w. dorobku 
Reymonta pochodzi z jego ciekawo??ci 
??wiata, pierwsze??stwa I bezwzgl??Clno??cl 
prawdy, stror??ema od 'akleJkolwlek 
doktryny. ..Obrazy nleuramlone, ale ot 
kapi?? farbami_ - m6wl?? o tych utwo- 
rach :2:eromskl. 
Wobec Reym??nto mamy spore d??ugi. 
Lepiej nit fetowaniem uczciliby??my je- 
go stulecie odkurzeniem I nowym wy_ 
borem jego ksl??
ek. Tw6rczoA?? tego naj- 
wi??kszego samorodnego talentu llterac- 
kiego w Polsce wymaga swego nowego 
kanonu. Z antyklasycznego tywlo??u dzi?? 
jut motna wy??oni?? klasyka pogranicza 
wlek6w. I to klasyka oryginalnego, 'a- 
kiego nie mamy. Do cz).tanla." 


2;YWIO?? I GORSET 


Ju?? wymowny tytu?? - ,,struktury 
- modele - niepokoje" - zwraca 
uwag?? na artyku?? Zygmunta Grenia 


czone, to z wylicze??, jakle przynosi za- 
chodnia prasa, wynika, te mimo og??o- 
szonego w USA ..alarmu naftowego". 
arabska "blokada naftowa" nIe mote 
uderzy?? zbyt mocno w ameryka??sk?? go- 
spodark??. Skutki blol_ady dalyby si?? bO- 
le??niej odc?u?? dopiero wtedy, gdyby 
trzeba by??o przez d ?? u g I okres zaopa- 
trywa?? z ameryka??skich I wenezuelsl<1ch 
rezerw Wielk?? Brytanio; oraz Inne kraj.e. 
Ale 'a k d??ugo pa??stwa ar:>bskie, kt6- 
ryc!l dochcdy z nafty (a w ZRA takt.e 
doc!">"dy Z I{ana!u 5uesl;le;:0) stonowl??y 
podstawowe i,'oCllo dewiz. mog?? sobie 
p 'zw. Ii na utrzymywanie "bloltady 
lJaftow
j"? 
TruCIn., natomiast przeCeni?? skut\tl 
"blok"dy politycznej" zastoscwanej 
przez krilje arab"I.le wobec Stan6w 
Zjednocz. ny'" Tu ,," 1zl nie tylko " 
forn' dnc fI ..( \V postaci zry\y::??.- 
nla przez te p3??stwa stosunk6w dyplo- 
matycznych z USA. We wszystkich ko- . 
respondencjach l: kreJ6w arabskich po- 
wtarza si?? zgodnIe opinia: stany Zjedno- 


w MIESI??CZNIKU LITERACKIM. 
Czemu?? to struktury i modele budz?? 
niepok6j? Bo s?? szans?? ucieczki w 
inercj??, zamumifikowania si?? w no- 
wej, modnej konwen
ji... "Krytyk 
dzi?? nie wybiera ju?? narz??dz.i kry- 
tycznych, ani ich nie stwarza na 
sw??j w??asny u??ytek. On si?? im pod- 
daje... Trzeba przyzna??, ??e krytycy 
nie l?? w swoim programie odosob- 
nieni. Pisarze coraz ch??tniej prze- 
chodz?? na ich pozycje teoretyczne. 
I
h ambIcj?? staje si?? r6wnie?? "za- 
proponowanie p??odnego modelu"." 
Id??c za oskaroleniami l\laciaga, Gre?? 
potwierdza istnienie atmosfery 
"rezygnacji z otwartej, pe??nej wy- 
powied'zi, poczucie zb??dno??ci, a 
przynajmniej drugorz??dno??ci wobec 
zagadnie?? naukowych". A p:zeciei: 
"proces literacki wydaje si?? ni- 
czym innym, jak przezwyci????eniem 
owego poczucia w??asnej zb??dno??- 
."1 
Ci.... 
Czy to aby nie mitologizacja o- 
wych poczyna?? strukturalistycz- 
nych? Podoba mi si?? u Grenia na- 
wi??zanie do sytuacji romantyk6w, 
kt6rzy nie mogli pomie??ci?? si?? w 
"modelu" odziedziczonym, klasycy- 
stycznY1Il i nasycali takie np. formy 
jak poemat dygresyjny nowymi 
tre??ciami. Podoba mi si?? te?? jego 
??ledztwo w sprawie strat, jakie po- 
nosi "szczero????" w trakcie kszta??to- 
wania obrazu rzeczywisto??ci na mia- 
r?? ramek obowi??zuj??cych aktualnie 
konwencji literackich. Id??c tym 
tropem zE'stawia Gre?? teksty lite- 
rackie z listami, z pami??tnikami - 
u romantyk6w, u 2eromskiego. Za- 
cytowany fragment z "Ludzi bez"\, 
domnych" w zestawieniu z odpo- 
wiednim passusem z "Dziennik6w" 
- przegrywa najoc
wi??ciej... A 
wi??c? 
"Niepokoj??cy jest ten gorset, w jaki 
stroi slO; literatura polska, w jaki slo: j
 
stroI... 
Co to znaczy be?wzgl??dna szczero????? 
To znaczy odrzucenie maski I poszar- 
panie kostiumu, w Jaki przebiera st?? 11- 
teraturf; polsk??, a by j?? oflc'alnle za- 
akceptowa??. Mo
e to by?? kostium sty- 
listyczny, albo kostium poslannictwa. 
Kostium obowl??zk6w spo??e,,?nych albo 
struktur I mudel1 nowoczesnego ??wiata. 
Kddy z tych kos??1um6w jest na,pierw 
atrakcy'ny. Potem oltazuje si??. 
e nie 
kostium to, lecz gorset masywny I obci- 
s??y. Wreszcie trudno jut ten gorset od- 
r????ni'; od kaftana bezpiecze??stwa. Bpz- 
wzgl??dna szczero???? - to 'odmowa przy- 
j??cia nie kaftan a, nia gorsetu, lecz ,ut 
kostiumu." 
Pi??knie, lecz jak pogodzi?? ow?? 
bezwzgl??dno???? - nie??atw??. nawet 
i w listach czy pami??tnikach - z 
jakimikolwiek wymaganiami sztu- 
ki? Przecie?? na Ustach i pami??tnI- 
kach nie poprz
staniemy? A z dru- 
giej strony - przypomn?? kapitalne 
pytanie retorycz.ne B. Korzeniow- 
skiego: "C6?? nam po Szczero??ci - 
g??upca?" Dodajmy: nie tylko g??up- 
CI!., r6wnie?? leniwca (Irz)'kowski: 
,.do pierwszej krwi"!), lakiernika, 
mitomana itp., itd.? Jak nie ma ta- 
kiego prawa, kt6re by??oby "aS2p- 
tyczne" wobec mo??liwo??ci wyk
??- 
t6w i kruczk6w, tak i w literaturze, 
w Bztuce... W ograniczeniu pozna?? 
mistrza - nap:sa?? wielki poeta, 
Wiemy co z tego zrobili parnasi??- 
ci. 
My??l?? wi??c, ??e nie trzeba mno??y?? 
l??k6w, ba?? si?? narz??dzi. Ale s??usznie 
ostrzega krytyk przcd tych barz??dzl 
fetyszyzowaniem. Przed nadziej?? 
(nie wykluczaj??c cwaniackiej!), ??e 
narz??dzie zast??pi wysi??ek, a modny 
kostium - odwag??. Co do struktur, 
przecie?? nie powariowali ci, kt6rzy 
chc?? p??j???? dalej ni?? to zdo1a?? wiek 
XIX, wiek przekszta??ce?? mieszcza??- 
skich, i uchwyci?? jasny obraz prze- 
kszta??ce?? naszego czasu. Je??li jed- 
nak spotkamy tendencj?? zamkni??cia 
si?? w tym obrazie i wyobcowania 
go z dialektyki czasu, to powiemy 
o nadu??yciu. Nie uda si?? taka sztucz- 
J=a, gdy spytamy o sens danej p:o- 
po
ycH modelov..oej. o funkcj?? 'za- 
proponowanej struktury. 
1\1. A. STYKS 


czone zostaly uznane przez opini?? Ara- 
b6w za wroga ??wiata arabskiego, za 
czynnik kt6ry umo??llw1l agresj?? izrael- 
sk??. Nawet w krajach, kt6re znajdowa??y 
510; w orbicie wp??yw6w "achodnich, pre- 
stl
 ameryl	
			

/ZL_1967_XVII_804_25_06_nr_26_str_003.djvu

			kONSTANTY GRZYBOWSKI 


Refleble sceptyczne 


II WIERZ?? TYLKO W SIEBIE. 
WIERZ?? TYLKO SPRA ??II 


W IstocIe rzeczy obaj ludzie 
wypowiadaj??cy te zdania, 
I pierwszy - Markiz de 
Sade, I drugi - Jean 
Paul Marat, s?? ludfmi te- 
go samego rodzajlL W istocie rze- 
czy i jedno i drugie stanowisko pro- 
wadzi do takich samych konsekwen- 
cyj, do takiego 'Samego stanowiska 
wobec wszystkich innych ludzi. I 
jedno i drugie jest bowiem wiar??. 
Wi??zi?? za??. ????cz??c?? w jedno ich sta- 
nowisko wobec wszystkich innych 
ludzi, poza nimi samymi, jest s??owo 
"tylko". Dla tego cz??owieka, kt6ry 
wierzy tylko w siebie. wszyscy in- 
ni ludzie s?? tylko przedmiotem, ma- 
j??cym s??u??y?? wierz??cemu w siebie, 
l?? eksploatowani przez wierz??cego, 
dop6ki mog?? mu s??u??y??, odrzucani 
przez niego, gdy mu nie s??u????, ni- 
IZczeni, gdy mu staj?? na drodze. Dla 
cz??owieka, kt6ry wierzy tylko w 
.praw??, tylko Iprawa-abstrakcja 
zachowuje cechy samodzielnego i 
l??u????cego samemu sobie bytu, bytu 
przybieraj??cego kszta??ty fywej isto- 
ty. Dlatego tak cz??sto wierz??cy tyl- 
ko w spraw?? czyni?? z przedmiotu 
Iwej sprawy (pa??stwa, ko??cio??a, 
Iwej klasy spq??ecznej) ??ywy orga- 
nizm, jedyny naprawd?? ??ywy lub co 
najmniej najwy??szy, w kt6rym lu- 
dzie s?? tylko pcxJ.porz??dkowanymi 
mu cz??steczkami. I wierz??cy tylko 
w spraw?? czyni z ludzi (samego sie- 
bie nie wy????czaj??c, tym si?? r6??ni 
od wierz??cego tylko w siebie i przez 
to staje si?? od niego jeszcze bar- 
dziej nieludzki) tak??e przedmioty 
jedynemu rzeczywistemu bytowi- 
-sprawie podporz??dkowane, s??u????ce 
tyl'ko sprawie. niszczone, gdy '!I??uf- 
bie sprawie si?? przeciwstawiaj??. 
Skrajny egocentryzm prowadzi, jak- 
??e cz??sto, do takich samych antyhu- 
manistycznych konsekwencyj, co 
skrajny idealizm. Reifikacja "spra- 
wy" bowiem, czyli uczynienie z 
niej, z poj??cia, jedynego rzeczywi- 
stego bytu, ma niemal zawsze ce- 
chy religii, idealizmu. 


Najgrofnlej'Bzym zaJ dla ludzkoki, 
dla humanizmu, zjawiskiem jest 
po????czenie wiary tylko w .praw?? I 
wiary tylko w siebie. Klasycznym 
przyk??adem takiego cz??owieka by?? 
liberalny kapitalista. Przypomnij- 
my por6wnanie KeynesB. Kapita??- 
-wielki tort jest przedmiotem jego 
kultu religijnego. Religia kapita??u 
przybi??ra za?? posta?? pierwo'tnej 
wiary w tabu. Nale??y si?? .do niego 
zbli??a?? z pe??n?? trwogi adoracj??, nie 
wolno spo??ywa?? ??adnej jego cz????ci, 
nale??y czyni?? wszystko, by przed- 
miot kultu r6s??, nienaruszany, co- 
raz bardziej. Liberalny i indywidu- 
alistyczny kapitalista jest za?? jedy- 
nym i nieomylnym kap??anem teio 
kultu. Wszystko jest kultowi pod- 
porz??dkowane, wszystko ma mu Ilu- 
??y??, wszystko ma przYC7.ynia?? si?? 
do wzrostu przedmiotu kultu btnle- 
je tak wiele kult??w, tak wiele 
przedmiot??w kultu I tak wielu jego 
kap??an6w - ilu istnieje kapitali- 
st6w. Kafdy, kto stoi na przeszko- 
dzie wzrostowi przedmiotu kultu 
jest wrogiem, ka??dy jest obowi??za
 
ny odda?? wszystkie Iwe .i??y dla 
wzrostu przedmiotu kultu. Je??li te- 
??o nie czyni, jest niszczony. Stosu- 
nek kap??ana-kapitalisty do kap??a- 
n6w innego kultu jest walk??-kon- 
kurencj??, niszczeniem innego przed- 
miotu wiary i w????czaniem go w sw6j 
przedmiot wiary. Stosunek do s??u- 
????cego przedr;niotowi wiary nieka- 
p??ana-Iaika, czyli robotnika. jest 
stosunkiem walki klas, eksploatacj?? 
wszystkiego z si?? niewolnika-przy- 
musowego s??ugi wiary, co nie znhve- 
czy jego mo??no??ci fizycznych dal- 
szej s??u??by. Od??ywa ponury mit 
Hobbesa o walce kafdego przeciw 
ka??demu, o cz??owieku, kt6ry jest 
ka??demu innemu cz??owiekowi wil- 
kiem - z t?? zmian??, fe ocalenie 
i wolno???? polega w??a??nie na walce 
ka??dego przeciw ka??demu, a ten 
wilk, kt6ry pofar?? 'Innego wllIka. 
odda?? w ten Ipos6b nale??ny ho??d 
Iwemu przedmiotowi kultu, sprawie 


wzrostu 
I'o przedmIotu-kapita??u. 
Wiara tylko w .iebie, jako jedyne- 
&,0 kap??ana jedynego prawdz1weio 
kultu, zlewa .i?? w ten lpos6b z 
wiar?? w spraw??. A cz??owiek, kt6ry 
powie, ??e kult i wiara w spraw?? jest 
tylko fikcj??, a rzeczywisto??ci?? tyl- 
ko wiara w siebie, otrzymuje mia- 
no materialisty. 
Humanizm i post??p, czyli powolny 
wzrost zdrowego roz's??dku ludzko- 
??ci, polega za?? na nieprzeciwstawia- 
niu sobie wiary w siebie i wiary w 
spraw??. Cz??owiek rozs??dny nie wi- 
dzi w torcie-kapitale, kt6ry tworzy 
ludzko????, przedmiotu kultu, ale 
przedmiot spo??ycia; nie s??u??y mu, 
lecz l??u??y temu, CO ludzko???? ItWO- 
rzy??a, korzYlta z tego, korzysta w 
'Ipos??b rozs??dny, to jest taki, f
by 
substancja ros??a mimo jej spo??y- 
wania, a nie kurczy??a si??, korzysta 
z t
go w lpos??b rozs??dny czyli hu- 
manistyczny, a wi??c tak, by korzy- 
.ta?? mog??a ca??a ludz.ko????, a nie tyl- 
ko kap??ani kultu. Najgrofniejszym 
za?? wrogiem zdrowego roz's??dku 
jest wiara w nieomylnych kap??a- 
n??w kultu, tworzona, odnawiana i 
podtrzymywana przez tych kap??a- 
n6w. Wierz??cy naprawd?? i rzeczy- 
wi??cie w spraw?? s?? tutaj mniej- 
szym niebezpiecze??stwem ni?? sze- 
rz??cy \viar?? w spraw?? po to, by za- 
chowa?? stanowisko jE'j nieomylnych 
I monopolicznych kap??an6w. Ci 
za?? ostatni s?? CZE;'sto liczniejsi ni?? 
wierz??cy rzeczywi??cie w 'Spraw??. 
Dlatego tak nie lubi?? hiltoryk6w, 
historyk jest z urz??du I obowi??z- 
ku demaskuj??cym takich kap??an6w. 
A najbardziej nie lubi?? historyk6w 
stosuj??cych w Iwych badaniach 
rzeczywi??cie i konsekwentnie me- 
tod?? materializmu historycznego: ci 
ods??aniaj?? bezwzglE;'dnie prawdziwe 
motywy dzia??ania fikcyjnych kapla- 
n??w fikcyjnej sprawy. 


KONSTANTY GRZYBOWSKI 


KAZIMIERZ K??KOl 
O AUTENTYCZNOS?? OPINII PRACOWNICZEJ 


R ozpocz??l li, Konzres naszych 
zwi??zk??w zawodowych, jest 
wi??c okazja do rozwa!1enia 
wielu kwestil ??.totnych dla 
bez ma??a kafdego z nas. Wy- 
ja??ni?? powiil1ien niejedn?? Ipraw??, 
udzieli?? odpowled1.l na wiele donio- 
a??ych problem??w. Wy??ania 
I?? ich 
niema??o I to zar??wno pToblem??w o 
charakterze praktycznym, jak tei 
problem6w modelowych, teoretycz- 
nych. 
Ot, cho??by taka teza modelowa o 
podstawowym znaczeniu zaaprobo- 
wana i wypr??bowana w ruchu za- 
wodowym kraj6w socjalistycznych, 
jak teza o spe??nianiu przez zwi??zki 
zawodowe roli transmisji partii dQ 
mas. Na pewno pozostaje w mo- 
cy. Jakie jE'dnak praktyczne kon- 
sekwencje niesie z sob?? w naszych 
warunkach fakt liczebnego wzrostu 
Partii? Je??li liczba cz??onk??w Par- 
tii wynosi 2 miliony. je??li ka??dy 
cz??onek Partii jest cz??onkiem zwi??z- 
ku zawodowego (a przecie?? od.rzu- 
ci?? trzeba my??l, fe nim mofe nie 
by??), je??li liczba 7.wi??zkowc6w wy- 
nosi 8 milion6w - to co CiWal"ty 
zwi??zkowiec jest cz??onkiem Partii. 
Stwarza to now?? Jako??ciowo sy- 
tuacj?? dla funkcjonowania zwi??z- 
k??\'I' jako transmisji... 
Zapewnienie r6wnomiernego bIe- 
gu "transmisji" z,wi??zkowej w obu 
kierunkach - w g??r?? i w d6?? - 
nastrE;'cza??o w niedalekiej przesz??o??- 
ci .niemalo trudno??ci. Zwi??zki za- 
wodowe spe??nialy w zbyt maleJ 
mierze rol?? "tran,>misji" dwukie- 
runkowej: kierunek od g??ry ku do- 
??owi by?? preferowany; przekonanie 
o bezkonfliktowo??ci stosunl{??w, pra- 
Cy i o automatycznym uwzgl??dnia- 
niu socjalnvch intE'res??w pracowni- 
czych poprzez osi??gni??cia technfc-z- 
no-organizacyjne i ekonomiczne 
niejE'dnokrotnie powstrzymywa??o od 
czynienia praktycznego uiytku z 
pozostaj??cych w dyspozycji instan- 
cji i organ??w zwi??zkowych - ??rod- 
k??w; przygotowanie ogniw i instan- 
cji do kompetenfmego zabierania 
l??osu pozostawia??o niema??o do t y- 


czenia... Dzi?? jest zgo??a Inaczej. 
Zwi??zki zawodowe prowadz?? bada- 
nia I analizy wielu zagadnie??, kt??- 
rych znajomo???? jest konieczna dla 
nale??ytego reprezentowania intere- 
s6w l obrony praw pracowniczych. 
Branfowe zwi??zki zawodowe zaj- 
mowa??y si?? badaniem takich :r.a- 
gadnie?? jak: poziom i dynamika 
plac realnych, kszta??towanie si?? ko- 
szt6w utrzymania rodzin pracowni- 
, czych, fundusz spo??ycia spo??ecznego, 
warunki i mo??liwo??ci podnoszenia 
kwalifikacji, formy i metody dzia- 
??ania samorz??du robotniczego, 
kszta??towania si?? podstawowych 
wska??nik??w ekonomicznych i tech- 
nicznych w zak??adach i bran??ach, 
C7as pracy, dzia??anie systemu bod??- 
c??w i premii. struktura i propor- 
cje p??ac, ksztaltowanie si?? funduszu 
zak??adowego i jego pod'zia??. dzialal- 
no???? klub??w techniki i racjonaliza- 
cji, praca komisji rozjemczych,. 
dzia??alno{,?? sad6w spo??ecznych. Zna- 
jomo???? zagadnie?? o tak donios??ym 
znaczeniu zapewnia nale??yt?? si???? 
ci??gu transmisji w g6r??; podobr;?? 
rol?? spe??niaj?? liczne instytucJe 
prawne, z.abezpieczaj??ce pozycj?? 
zwi??zk??w zawodowych jako wsp??l- 
gospodarza i jako czynnika ws.p????- 
decyduj??cego o wszystkich spra- 
wach pracowniczych. 
Instytucjonalne zabezpieczenie ro- 
li i funkcji zwi??zk??w zawodowych, 
formalna ich pOzycja w naszym kra- 
ju, zakres uprawnie?? przys??ugu
??- 
cych zwi??zkom zawodowym. stopie?? 
zwi??zania administracji opini?? i 
stanowiskiem zwi??zk6w zawodo- 
wych s?? tak zaawansowan
 - :te 
przestaje by?? uzasadnione przypisy- 
wanie t
'lko administracji winy za 
nienale??vte przestrzeganie przepi- 
s6w pra
a w zakrE'sie ochrony praw 
pracownika i respektowania jego 
interes??w. 
Jednym z centralnych ogniw w 
procesie realizacji podstawowej za- 
sady programowej ruchu zawodo- 
wego jedno??ci i wsp????zale??no??ci 
spraw produkcji i bytu - jest efek- 
tywno???? udzia??u zwi??zk??w zawodo" 
wych, a zw??aszcza ich orllan6w w 


zak??adach pracy, w urzeczywistnia- 
niu praw pracowniczych. 
Problematyka ta, to juf w ma??ej 
mierze problematyka modelowa, na- 
tomiast g????wnie problematyka 
praktyczna, wyst??puj??ca bezpo- 
??rednio na terenie zak??ad??w pracy. 
Kampania pr
edkongresowa do- 
starczyla bogatych materia????w dla 
oceny sytuacji w zak??adach pracy 
z tego punktu widzenia. Kongres 
niew??tpliwie dorzuci wa??ki, uog??l- 
niaj??cy glos w tej kwesUi. 
Zrozumia??e jest, fe o efektywno??- 
ci udzia??u organ??w zwi??zkowych w 
urzeczywistnianiu praw pracowni- 
ka mo??e by?? mowa z r6??nych punk- 
t??w widzenia. 
O efektywno??ci pTawnej. udzia??u 
mo??na m??wi??, gdy nast??pi??o zapew- 
nienie pelnej zgodno??ci ??wiadcze?? 
na rzecz pracownika z dyspozycja- 
mi zawartymi w przepisach pra- 
wa; zgodno???? taka obejmuje zar??w- 
no rozmiary ??wiadczenia, jak r??w- 
nie?? jego terminowo????, komplet- 
no????. 
Eliminowanie biurokratycznej mi- 
tr??gi, postaw niech??ci w stosunku 
do zg??aszaj??cego roszczenia pracow- 
nika, nawyku oczekiwania na zg??o- 
szenie tego ros7??zenia' zamiast ini- 
cjatywy adminis,tracji w informo- 
waniu o przys??uJ(uj??cych pracow- 
nikowi uprawnieniach, pomocy w 
kompletowaniu dokumentacji, po- 
twierdzaj??cej jPgo uprawnienia - 
s?? niezh??dne do osiagni??c;a stanu 
efektywno??ci prawnej. 
Postulowany i oczekiwany stan 
efektywno??ci spo??ecznej to stan 
opt
lma\!7aeji wynik6w zar??woo w 
sferze interesu indywidu'??lnego, jak 
i w sferze interesu spo??ecznego. In- 
teres spo??eczny' nie mo??e by?? 
sprzeczny z interesem indvwidu- 
alnym, nie mo??na reallzowa6 inte- 
resu spo??ecznego kos7tem interesu 
indywidualnego. Jednak??e w inte- 
resie spo??ecznym le??y na pewno ta- 
kie zaspokajanie interesu indvwi- 
dualnego. kt??re prowadzi do two- 
rzenia dodatkowych 'warto??ci w 
DOstacl cho??by bud.zenia nowych 


JAN PAWEt GAWLIK 


SPRAWA KOTA 


K arol Kot jest dla mnie nIew??t- 
pliwym psychopat??. Cz??owie- 
kiem o przewadze emocji nad 
o??rodkami kontI"oli - o bujnie 
rozwini??tych upodobaniach sa- 
dystycznych i daleko posuni??tym 
indyferentyzmie moralnym. Ale wie_ 
lu ludzi kryje podobne sk??onno??ci, 
b??d?? ca??kowicie t??umione b??d?? ewo- 
kowane z umiarem i. wLelu odzna- 
cza li?? przy tym moralnym indy- 
ferentyzmem, a przecie?? tylko Kot 
siedzi na ??awie oskar??onych i tylko 
Kot wyr6??nia si?? bezsporn?? odr??b- 
no??ci??, poniewa?? poszed?? dalej - o 
krok, o wiele d??ugo??ci? - od ewen- 
tualnych na??ladowc6w. Karol Kot 
sta?? si?? w ten spos6b klinicznym 
przyk??adem oddzia??ywania wielu u- 
jemnych spo??ecznie podniet i uwa- 
runkowa??, kt??re z odpowiedni?? po_ 
wag?? nale??y analIzowa??. Jest wi??c 
psychopat?? (co nie przes??dza jeszcze 
o zdolno??ci lub niezdolno??ci kiero- 
wania w??asnym post??powaniem i 
zwi??zanej z ni?? zdolno??ci odpowia- 
dania za czyny), a wobec tocz??cej 
.I?? w??r??d psychiatr??w dyskusji o e- 
tio1oeli psychopatii - poparciem te- 
zy o znacznym wp??ywie ??rodowiska 
i wychowania na dynamik?? rozwoju 
procesu psychopatycznego. 
Najbardziej frapowa??o przy tym 
pytanie: dlaczego zabija?? - a ponie- 
waf oskarfony nie udziela?? w tej 
mierze dostatecznIe jasnych odpo- 
wiedzi, spekulowano na r????ne spo- 
soby, najczG??ciej pos??uguj??c si?? nie- 
co o??mieszaj??c?? stylistyk?? behawio- 
rystyczn??: poprzez rpis lub wyrwa- 
ny cytat pr6buj??c okre??lit: mental- 
no???? i spos??b my??lenia. 
Ale Kot wbrew temu co si?? pi- 
lZe, reaguje w wi??kszo??ci przypad. 
k6w naturalnie. RE'aguje tak po- 
przez przygniataj??c?? go anomalI?? I 
ogromne, b??df co b??d??, ci??nienie 
procesu, oddzia??uj??cego z przemo??n?? 
si???? na ??wiadomo???? i samopoczucie 
20-letniego ch??opca. Reaguje, jak re- 
agowa?? moie cz??owiek jego pokroju 
- w jego sytuacji. Stara si?? b
'?? 
rzeczowy, spokojny. rzetelny, stara 

i?? zachowa?? dystans, ale jego po- 
budliwo???? psychomotoryczna zbyt 
cz??sto krzy??uje te plany i zdarza si??, 
??e spokojny, rzeczowy, cz??sto u- 
??miechni??ty Kot 1!'aci nagle wI}teil:. 
Staje si?? apatyczny i przygnE;'blOny, 
albo wpada w dziwny na granicy 
szoku stoj??cy rezonam. Pobladla 
twarz pokrywa si?? plamami. nast??- . 
puje wyra??ne rozkoJarzenie. me- 
zdolnr;?? konccntracji, a S??d zarJ:??- 
dza przerw?? nieJ:b??dn?? do przywro- 
cenia r6wnowagi. 
Bywaj?? w rzeczywisto??ci tego 
procesu chwi:e. s.lczeg61nie przejmu- 
j??ce, gdy jedna z ofiar m??drze 
 z 
godnoSci?? relacjonuje przebieg n::J.,- 
padu i okoliczno??ci konfrontacJi 


potn.eb, nawyk6w, aktywizacj?? pod- 
miotu interes??w indywidualn)'ch. 
Stan ten mofna, jak si?? zdaje, o- 
si??gn???? poprzez, z jednej strony, 
raejonaUzacj?? form i .metod une- 
czywistniania praw pral:ownika. 
Z drugiej, poprzez dba??o???? o uzys:d- 
wanie wraz z urzeczywistnianiem 
praw pracownika i poprzez to urze- 
czywistnianie - pozytywnych od- 
dzia??ywa?? wychowawczych; w sto- 
sunku do samych pracownik6",v. 
aktywizuj??cych si?? spolecznie, 
wd,a??aj??cych si?? do samorz??dnego 
dzia??ania, decydowania o wlasnvch 
sorawach, zarz??dzania nimi; w sto- 
sunku do ogniw administracyjnych 
w zak??adzie pracy i poza nim, prz:..- 
swajaj??cych nowy. socjalistyczny 
styl w stosunkach pracy, polegaj??- 
cy na powszechnym wyst??powaniu 
sytuacji, kiedy pracownik, by zre- 
alizowa?? uprawnienia, nie musi wal- 
czy?? i zabiega??, nie spotyka k??6d na 
drodze do tych uprawnie??, lecz s'po- 
tyka si?? z postaw?? wychodzenia na- 
przeciw, rzetelnej Informacji, po- 
mocy. Rezultaty tych oddzia??yw':l.?? 
wychowawezvch dwukierunkowych 
- w odniesieniu do obu podmio- 
t??w stosunku pracy - powinny zna- 
le???? wyraz tak??e w postaci zlikwi- 
dowania fr??de?? spor6w i konflikt??w 
i nierespektowania praw pracow- 
nika na terenie zak??adu pracy. 
I wreszcie - winno nast??powa?? 
torowanie drogi nowym koncepcjom 
organizacji i wykonawstwa. nowym 
komtrukcjJm legislacyjnym poprzez 
wnioski z do??wiadc7e??. uzyskiwane 
w toku urzeczywistniania praw 
pracownika, zweryfikowane i uog
l- 
nlone. 
Spo??eczna - a takle s1anowi??"a 
jej nieodzown?? cz?????? sk??adow?? 
prawna - efektywno???? udzialu w 
urzeczywistnianiu praw pracownika 
jest zale??na od szeregu uwarunko- 
wa?? o charakterze spo??eczno-orga- 
nizacyjnym i prawnym. W??r??d 


("pani ma dobr?? pami????, pani Lew- 
kowska, ale my ai?? jeszcze spotka- 
my i ja pani w??wczas reszt?? tej far- 
by wypuszcz??"), albo gdy w oczeki- 
waniu na przyj??cie S??du przez par?? 
dobrych minut stoi naprzeciw siebie, 
patrz??c sobie w oczy, dwoje ludzi, z 
kt6rych jedno zrobi??o wszystko lub 
prawie wszystko dla uratowania 
drugiego, i?? drugie, g??uche na wo??a- 
nie przyja??ni, niezdolne do wyrze- 
cze?? i opanowania brn????o dalej - 
a?? do tej sali. Rozegra?? si?? mit:dzy 
nimi dramat mrOrzny i ostateczny, 
pe??en czu??o??ci i dobroci, gwa??towno_ 
??ci i potrzeby rkiE'??znania, gdzie naj- 
lepsz?? wol?? kobiety coraz wyra??niej 
wypiera??a okrutna ??wiadomo???? ko- 
nieczno??ci, Uleg??a jej w ko??cu, zna- 
laz??a si?? po prawid??owej i ludzkiej 
stronie p r z e c i w m o r d e r c y, 
niszcz??c zapewne wszystko, co wy- 
dawa??o jej si?? warto??ci?? i nadziej??. 
Pozosta??a sprawa godna Dostojew" 
skiego i par?? minut milczenia w 
chzy tak pe??nej, ??e nieomal ostatecz- 
nej. Bywa??y chwile jeszcze trudniej_ 
.ze gdy przed S??dem. wezwani u- 
rz??dowo w charakterze ??wiadk??w, 
pojawili si?? rodzice oskarfonego, na 
kt6rych Kot zareagowa?? najmocniej. 
najbardziej dramatycznie. By?? bar- 
dzo przygn??biony, wyra??nie przy- 
bity - przez par?? minut rozgrywa?? 
li?? po tamtym dramacie dramat je- 
Izcze pe??niejszy, gdzie wszyscy. kt6_ 
rzy w nim uczestniczyli, opanowy- 
\vali wzruszenie wyros??e na uczuciu 
grozy - zanim niewysoka. ??miertel_ 
(Ci??g dalszy na str. 10.) 


r 
t 


-
 


f 


:)D., 


./, 


',,1 


, , 
" 


. 
'< 
'. 


??.;.t. 
'. l,"??-' 
 
f ,",,':,O<
 

 
 
..- :" 
?? 
 .... 
 

,: 
':


-<
 
,
-:, .-. 
 


'".i<,.-J$ 


........" 



 
""', 


1 


... :
 :t z, ' ,
, 
..-::
.,;, 
'??r' ...

: 


..
 l' 


..,.'" 
, ',
 
',. >! 


" 


. .
 



 >tt:!:v_ 


8??, 


.
{.-":- 


.. 


_'" 1",\ _<.... ,,..': 
..... ." 
", .. ..,",' ,'" <.'" 
, .. i
; '

:
"'
.".
 
:. '-' .".11 


'4 
'f' 


JANINA REBROW-BERDAK Owali 


tych uwarunkowa?? wskazaf: nale??y 
zasady organizacji przedstawiciel- 
stwa zak??adowego, jego fachowo??l:, 
gwa.rancje swobody i niezale??no??ci 
organ??w zwi??zkowych w zakresie 
sp"??nianych czynno??ci, formy t 
metody \\ykonywania przez or- 
gany przedstawicielskie zada?? w 
sferze praw pracownika, w szczeg61- 
no??ci" za?? kolektywno???? i jawno

 
dzia??ania. 
Zagwarantowaniu spo??ecznej e- 
fE';tyw'no' ci udzialu przedstawi- 
cidstwa zak??adowego w urzeczv- 
wistnianiu praw pracownika s]u- 
??y przede wsz
'stkim "przE'dstawi- 
cielsko????" tego o
ganu. jego zdol- 
no???? do reprezentowania autentycz- 
nej opinii za??ogi zak??adu, z.dolno???? 
do uz).'skiwania i kszta??towania ta- 
kiej opinii. 
Organizacyjne zapewnienie tych 
cech zakladowego przedstawiciel- 
stwa pracowniczE'go sta,nowi?? mog?? 
i stanowi?? tryb kszta??towania jego 
sk??adu osobowego (wybieralno???? l 
odwo??ywalno???? cz??onk??w). jak r??w- . 
nief wp??yw bie????cy pra.cownik??w, 
cz}on!{??w za??ogi zak??adu pr
cy, jalt 
r6wnie?? cz??onk6w zak??adowej orga- 
nizacji zwi??zkowej na dzia??alno???? 
organ6w przedstawiciel
kich. oraz 
odpowieGzialno???? czlonk??w organu 
przedstawicielskiego za sw?? dzia- 
??alno???? w tym charakterze. 
* 
Jest zjawiskiem niew??lp1iwie po_ 
zvtywm'm. ??e zwiazki zawodowe 
co
az b1rdziej dba j?? o dokonywanie 
oecn efektywno!;.'i swego dzia??ania 
??e ?ostr
egaj?? dialektvczne oowi??
 
zama mi??dzy zagadnieniami mode- 
lowymi a p
aktvk?? cOdziennych 
po_zvna??, V 1 s7'1k to s?? wla??nie sp'ra- 
W" d
"'vdui
ee. 
1\:??\ZJ:UJERZ K??n:OL 


ZYCIE 
Nr 804 


LITERACKIB 
Str. 3
		

/ZL_1967_XVII_804_25_06_nr_26_str_004.djvu

			'AW
r. JASIENIC
 


(52) 


",. 
RZECZPOSPOLITA OBOJGA NAROOOW 


CZ??
?? II 


CAL MITATIS RE GNU M 


"Wszystek ten pomlenlony ma??orosy'skl 
kraj" wraz z Kijowem po wieki wieczne po- 
zosta?? mia?? "w stronie Ich Carskowo Wieli- 
czestwa". W uroczystych s??owach zatwierdzo- 
ny rozbi6r, to nie ca??a jeszcze tragedia Ukrai- 
ny, niedawnej kandydatki na Trzeci Nar??d 
federacyjnej RzeczYPospolitej. Osobny punkt 
traktatu zajmowa?? si?? niekt6rymi obszarami, 
pozostawionymi "wielkiemu hosudarowi Jeg::> 
Korolewskomu Wielicze1??wu" na prawobrze.i:u 
Dnieprowym. ,,2as7??a trudno???? o tych zruj- 
nowanych horodach i miastach. kt??re od mia- 
steczka Stajek w ni?? Dniepra po rzek?? Ta
- 
min??" le????. Postanowiono, "??e te miejsca zo- 
.tawa?? maj?? puste tak, jako teraz s??". 
Rzeczpospolita zyskiwa??a sum?? ItU czter- 
dziestu sze??ciu tysi??cy rubli i przymierze 
przeciwko Tatarom. Zaraz w roku nast??pnym 
poszed?? na nich Wasyl Golicyn, lecz zmarno_ 
wa?? tylko wojsko w stepach naddo??skich 
i powr6ci?? skompromitowany. Nie podnios??o 
jego powagi skazanie i stracenie hetmana ko- 
zackiego Samoj??owicza, oskar??onego o zdrad??. 
Uk??ad, zwany Potocznie "pokojem Grzy- 
mu??towskiego", zapewnia?? pr.??wo
??awnym 
ob)"Watelom RzeczypospolitE'j r6wnoupraw- 
nienie. Katoliccy poddani car??w td cieszy?? 
si?? mieli "wszelk?? wolno??ci??". Ka??da ze, stron 
zyskiwa??a wi??c teoretyrzn?? mo??no???? mleS7a- 
nia si?? w wewn??trzne spraw.y 
ontrahen!a. 
Korzysta?? z niej m??g?? oczywI??cie tylko sil- 
niejszy. 
Bardzo oryginalnie pojmowano wtedy w 
Moskwie "wszelk?? wolno????" dla ??acinnik??w. 
W siedem lat po zawarciu traktatu pewien 
podr????uj??cy w sprawach maj??tkowych szlach_ 
cic spisa?? ciekaw?? "relacyj?? ze Smole??ska". 
Wojewoda Go??owin, szwagier carski, katoli- 
k6w "nie tyl/>;o w cho??opy sobie obraca, ale 
chrzxi?? si?? ka??e, jako pogan cm". To s
n:o 
spotyka szlacht?? Rzeczypr-;
olit
j, przYJez: 
d??aj??c?? do krewnych w odwledzmy. Czeladz 
jej zapoznaje si?? z knutem, sami panowie 
z pracowni?? kata. Lekkomy??lny jezuita litew- 
ski, kt??ry zbytnio zat??s"'ni?? do ojca. trafi?? na 
"pytki", potem go przym.usowo ?chrZCZO!lO 
i wy??wi??cono na popa. Jl.lIeszczanm naz
ls- 
klem Romanowicz, ostatni ju?? papista na Jed- 
nym z przedmie???? smole??skich, ,wzi??ty zost
?? 
na tortury gdzie go pytano "Je??li nie wie 
o potajemC:ych katolikach". r7ej odhi??a si?? na przedsi??wzi??ciu ??mieszna 
mizeria 6wczesnej hjcz1J.C??ci. Wiadomo??ci 
przywozili go??c'y konni, kt??rzy zazwycz
j 
??pieszyli si?? bard7o. czasami mdleli i mani 
nawet z wyczerpania... 
Kr6l zaj???? Jassy, dotar?? na pola ceeorskie, 
zostawi?? je za sob?? i szed?? dalej ku Gala,czo- 
wi. Ci??l(le szuka?? przeciwnika, walnej bitwy 
7 nim. 2 wrze??nia uleg?? namowcm rady wo- 
jennej. zawr6ci??. Tego samego dnia Austriacy 
zdobyli Bud??. Jan III dowiedzia?? si?? o tym 
6 pa??dziernika. 
Ze wszystkich zap6r, jakie pi??trzy??y si?? na 
jego drodze dziejowej, najgorsz?? niew??tpliwie 
by?? stan wewn??trzny pa??stwa. Program.mo??- 
dawsko-dunajskl wymaga?? ci??ugotrwa??ego, sy- 
stematycznego wysi??ku. 7.awistni i nierhc;t
li 
zmarnewali rok 1634 i 11;85, kt??re mog??y Si?? 


.ta?? etapami wiod??cymi do rozgryw'd ko??- 
cowej. Id??c :ra po??udn!e kr??l umacnia?? stare 
i budowa?? nowe forty, db<:?? o zaplecze Po- 
wmny to by??y zrobi?? zaprz
asL
zone la
a 
w skali ju?? nie techn' ki wOJenneJ, lecz hi- 
storii. Ale wy??ar??y one ty:ko re
LI ,
 si?? "...1- 
kiego wodza. . 
f',ie mo??na ju?? by??o uchyla?? si?? d??uzej od 
ratyfikacji pokoju z Moskw??. Jan III P9- 
twierdzi?? przysi??g?? straty, jakich dozn
??o pall- 
Itwo za czas??w jego poprzednika. Wzi???? na 
.Iebie moralny i polityczny ci????ar ostatecz- 
nego zrzeczenia si?? Smole??ska I Kijowa. Po- 
st??pi?? inaczej nie m6g??, po nieudanej. kampa_ 
nil trwa??y pok??j z Moskw?? stawa?? Si?? abso- 
lutn?? konieczno??ci??. 
I w tym po??o??eniu nie odst??pi?? jednak c.d 
celu, zasadniczego w jego poUtyce wewn??trz- 
nej. Podczas uroczysto??ci kr6lewlcz Jak.ub za 
zgod?? rady senatu za:??ia
?? pod. baldachimem 
obok ojca. zara".: po n'm poc:awa?? pos??Ol? 
mosldewskim d??o?? do uca??owama. Zn
laz?? Slq 
s??owem w zasi??gu majestatu, aczkolwIek na- 
.t??pc?? tronu nie by??. 
Odby??o si?? to w grudniu 1686 roku. VI bar. 
dzo kr??t l {j czas p????niej nagle, zamaJ
c
Y??a 
Jakubowi okazja zaj??cia pozycji znaczme lep- 
szej ni?? ta pod baldachimem ojc??wskim. 
8 
marca zmar?? Ludwik Hohenzollern, LudwIka 
Karolina z Radziwi????6w zosta??a wdowq. Kan- 
dydat??w do jej r??ki nie zabrak??o, lecz kr6- 
lewicz wzi???? g??r??. W czer
'Cu og??osz0D:0 
- 
r??czyny. W razie ??eh ze1"????'anla oblublemca 
utracl?? mia??a wszystkie swe dobra na LI
- 
wie na co podpIsa??a cyrograf. 10 slerpma 
wzi????a ??lub z "Parysklem neubu-rsklm". Ka- 
rolem Filipem bratem cesarzowej. Obrzc:d 
odby?? si?? w 'berll??sklej kaplicy poselltwa 
austriackiego. WIede?? i Brandenburgia zwal- 
cza??y w tej sprawie Jakuba, kt6rego popie- 
ra??a Francja, spragniona poprawy stosunk6w 
z Janem III. 
Intrygi mi??dzynarodowe odegra??y na pewno 
znaczn?? rol?? ale sama Ludwika Karolina td 
nie by??a potuln?? owieczk?? ani lIUjk??. Alojzy 
Sajkowski odnalaz?? Ust jej. !l??
gi, pisany. W 
tym w??a??nie czasie: "O ksl??zneJ Jej, MPan!e.! 
naszej plotek sila niepi??
mych prawi?? ludzie 
i trudno im "g??b?? zatka??". Ksi????e neubursld 
odznacza?? sI?? urod??, zdecydowanie g6rowa?? 
w tej mierze nad niepozornym Jakubem. 
Osobiste gusty m??odej pary zawa??y??y na hI- 
storii i to ci????ko. . . 
,Ju?? po raz drugi marlat RadzlWln

y 
wzburzy?? nasz !lej m, lecz w spos??b "A.klem 
odmienny ni?? za dni Barbary. Ogromna wl??k- 
IZO???? szlachty uzna??a obraz?? kr61a za w??asn??. 
Ha??as by?? tak wielIti I gro??nr, .??e now
 elek- 
tor, Fryderyk III, ostentacYJme j???? Si?? wy- 
piera?? uczestnictwa w aferze. Po cichu za
 
spiskowa?? z magnatami, kt??rych katastrofa 
zamierze?? Sobieskich uradowa??
 sz
z
rze. 
Byli tacy i w Koronie, .leez naJPot??!-n:ejs! 
trz????li Litw??. Wojs
a Sapieh??w obsadzl??
 do 
bra Ludwiki Karoliny. 


f 


tv" 
.'S.. . 


F
n:.?? spr
v;y ro;:egr
?? s:c; na 
sejmie wa;- 
szav" sr.im ktl/ry \. ??adys??aw Kcnopczy??sid 
naZ\"a?? Z
'J' ,,"e "r' "..1'01 -:niejs'''r!11''. L:opro- 
"acjz-ni r:o re ']'unnil:y ',??.a. ja
. Ste- 
fe.n Bidzil 'd, 'ali co R n.e
 "acJl: 
o 
prr ;tu do ,.:.1\' c lk:l zawLl??c:e 
i ci.u o bl'l n I (., .uJ pl.'LJ z
r.vun ern. N
 mc 
s
?? to nie pr.oJl..".o. ,> .J.. czasy, kle
y 
rz??d - t:vm I n. li( .L..II. W o
oble 
na ,dzielnieJ wg.> .rola - JUZ n e poci??ga?? 
zdra'c??w do (.jpc .L":_;aln 
d. ty??-;o pakto- 
wa?? Jz nimi jak z r??v"nor??
dn?? pot??g??". 
Za spraw?? Sapieh??w, przekupionych przea 
Neuburczyka i Brandenbu
gi?? - p03e?? z Lit- 
wy f'zo??k(..wski leP'ra?? sejm. 
r ziC;ki bif'
UJ; i ndrzejcwi Chryzo
to- 
mowi Za??uskiel.lu wiemy dok??adnie, jak wy- 
gl??da?? Izczyt magnackiego c:vnianu. Szolkow. 
ski powiedzin?? "VE...J" :n marca 1689 ro:tU, 
lecz raczy?? pv\V16ci?? do izby z o??wiadcze- 
niem ??e po.l:\.ala tyl':o na'tc;pnego dma ??e- 
gna??' k'r??la. l-ierws.oego kwietn
a zacz????a si
 
sesja o godzinie pie
'VJszej po po??udniu a trwa. 
??a do drugiej po p????no,y, 'Nic si?? tam nie 
dzia??o, blko ,wci???? s??ano pose??.stwa do Szo??. 
kowskiego, aby wraca??, nikt Jednak nie u- 
mia?? go ::na1ez??. Pos??a?? kr??l cio 
vojewody 
wile??skiego (Kazimierza JanA Sapiehy), za- 
klinaj??c go na wszystkie ??wiC;to??ci, by nam6_ 
wi?? owego Szo??kow' 'dego do powrotu I do 
przywr6cenia czynno??ci sejmu. Wojewoda od- 
rzek??, ??e zgo??a nie ;,vie, gdzie jes
 Szo??kov.:skl, 
i nie widzia?? go od trzech dni. Wled
lano Jed- 
nak na pewno, :te 6w pose?? by?? u wojewody 
w nocy wi??c ten ostatni jest przyczyn?? zer- 
wanIa 
ejmu... Wreszcie podskarbi litewsl;tl 
(Benedykt Sapieha) obIpca?? przyproWadzl6 
pos??a; poszed?? i wiC;cej nIe wr6ci??". 
Szczeg6lnie warcholi?? wtedy w Izbie zaprze- 
dany SapIehom podkomorzy wile??ski Kazi- 
mierz Stanislaw D??browski, sprawca zerwa- 
nia poprzedniego sejmu. Ju?? nad ranem 
stronnik dworu biskup Konstanty Brzostow",: 
_ki odezwa?? si?? do?? zupe??nIerzeczow:>: "Wa??_ 
pan zawsze jeste?? przeciwJto kr6lO\v1". Na to 
dzielny podkomorzy, dawny porucznik hu- 
sarski, bluzn???? wyzwlsk2.mi i uderzy?? infu??a.. 
ta. Kt6ry?? z senator6w wyrwa?? szabl?? z poch- 
wy, to samo zrobi?? zaraz D!'I
rowskl. Naza- 
jutrz prymas :Micha?? RadzleJowski ob??o??y?? 
ko??cio??y stolicy interdyktem. 
2 kwietnia !lejm rozszed?? si??. Na po??egnani. 
kr61 pokaza?? senatJrom uzyskan?? przypad- 
kiem (a mo??e przez Iizpieg6w?) notatkI: rezy- 
denta brandenburskIego: "pisze tam Bran- 
denburczyk, ??e Sapiehowie d?skonale pro- 
wad7?? rzecz i ??e ju?? im wyp??aci?? pewn?? sum, 
pieni????n??". 
Skor'1czy??o si?? na wyrzuceniu owego rezy- 
denta z Warszawy. 
31 marca wykonano jednak pewne postano.. 
w:rnie L
rw
 o sejmu. Wyrokiem j
g
 s.??- 
du stracony zc;,a?? na nynku star
mleJsklm 
w Warszawie Kazimierz ??.yszczy??skl. Pocz??t- 
kowo 7.anosi??o si?? na widowisko 
a:dzo okru
; 
ne: kat wyrwa?? mia?? skaza??cowI J??zylt, palII.: 
r??k??, kt6ra napisa??a blu??nie.rcze s??owa: ,.I
oga 
nie ma". Jan 111 w;??m6/l??. ze Lyszczy??sk,ego 
??c.Pto mieczem. f'l
 si?? w Warszawie 
Nlr rOlumie - to dohrze - tamte/:'o kO!lZrnaru 
t??usta rnU73 roz!)art:!. w??"??d r.??orony('h ??u
ter 
Jrdv hlslO1'JJ rnistrz)'nl z komin??w pochodni?? 
idz
c po horyzoncie 


LOT 


Bu??ane konIe p??awi?? w PiIlcy, 
pastuchy ch??opcy nagusie??ko. 
\\" srcbrnym strumieniu ksi????yca 
rzeka pe??na wir??w w zakosach. 
Wiatr w wiklinach przysiad?? zm??czony. 
Nie('h odpocznie. 
Na orga.nkach koniuch gra nut?? skoczn??. 
n:onir podnios??y grzywy 
. przebieraj??c nogamI. 


Zosi 


\>dbleg??y konie mil wicIe 
Kare, 
bu??ane 
I gniade. 
Z nimi m??odo???? 
jak mgnIcnic. 


Ten p??ytki sen 
pIU'h na nodzie 
a hvojr wlosy slony rle?? 
kiody 11'0 wiatr 0(1 morza rhlodzi 
rvba Ilrn'ml'n??/a na skos ci!l;zy 
p
:cc na piasku slllug?? kre??li 
!IlU wzblcra krwi?? 


o brzeg??w zielonpj l??ld 
konicz mIeczami tkany. 
Nii:stratowany wyraj. 
Chmury wysokIe. 
Czajki 'I'J cz??. 
Sygnaturld przy??piew. 
Czarny Las. 
n,browlca. 


1\IIn????y ??ata. 
2a.J.!
		

/ZL_1967_XVII_804_25_06_nr_26_str_005.djvu

			N arzekacie na koniec wieku 

zji? Twierdzicie, :te mi- 
n???? czas wi??z-anej mowy I 
subtelnych metafor, a milio- 
ny konsument??w w sam-ba- 
h. "Mass-Culture" od arcydzie?? 
wycyzelowanej wersyfikacji wol?? te 
Itrz??py j??zyka ??wier??literackiego, 
jakie mo??na dos??ysze?? poprzez zgie??k 
big-beatu? Pytacie o poet??w wiel- 
kiej popularno??ci, takich, kt??rzy by 
jak przed stuleciem, w pokoleniu 
wielbicieli Byrona czy Wiktora Hu- 
go, byli na ustach ka??dego? Jest ta- 
ki poeta, znany i g??oony w kilku- 
dziesi??ciu krajach ??wiata od dob- 
rych kilku lat (a sam lat ma w og??le 
trzydzie??ci trzy). Nazywa si?? Jew- 
gienij J ewtuszenko. 
Znaj?? przecie?? i w Polsce to na- 
%\\'isko dziesi??tki tysi??cy ludzi. I u 
nas szybko rozpowszechnia?? si?? roz- 
g??os Jewtuszenki oraz wcale grun- 
townie zd????y?? si?? ju?? utrwali??. Jest 
to rozg??os poety, do pewnego stop- 
nia tak??e jego wierszy, i tylko w ni- 
k??ej mie,ze rozg??os jego poezji. Bar- 
dzo wielu ludzi na zapytanie-has??o: 
"Jewtuszenko?" odpowie - "Babi 
Jar", "Spadkobiercy Stalina" (o tyle 
w dodatku ??atwiej, :te w??a??nie te 
wiersze Izczeg??lnej uwadze zaleca 
nowo wydany u nai ..Ma??y l??ow- 
nik pisarzy narod6w europejskich 
ZSRR"); ale bardzo niewielu zacy- 
tuje z Jewtuszenkl jakie?? "pi??kne 
miejsce", jak???? fascynuj??c?? prze- 
no??ni??, czy cho??by po prostu %gra- 
bn?? strofk??. Wiadomo kto pin., 
wIadomo o czym, stosunkowo naj- 
mniej si?? wIe I m??wi - jak pIsze 
Jewtuszenko. 
Tak jest ze a??aw. .Tewtuszanltl nie 
tylko w Polace, tak jest na ca??ym .wla- 
cle. Poszczeg61ne je??o wlenu l' przyj- 
mowane na tej samej z..adzle, co ko- 
lejne jego podr6
e, wywiady, artyku- 
. Iy w zagranicznych pismach, nlezupel- 
nie zreszt?? literackich (cho??by cy,kl W 
..Observerze n , w ..L'Expres. u , wYwiad 
dla "Guardlana", dla "Splegia"), co Iza- 
roko znane I komentowane - jakby o 
,wlazdora filmu czy ptolenkl chodzIlo 
- perypetie jego Osobistej biografII. 
Raz powt6rz" wiernie, co Jawtu
ko 
powiedzlai, raz przekr??c??, albo I wr,ca 
afa??szujl!; pUblicity, I:wlaS%Cza J],a Za- 
Chodzie, ma Iwoje twarde prawa I nla 
zawsze mile konsekwencje. Autor wler- 
ua o ..czarnej prasie" m??
nle Im jed- 
nak stawia czola. Jewtuszenko dyskutu- 
je z young angry men, Jewtuszenko fo- 
togrllfuje si?? z bohaterem Hemlnlwayo- 
wsklego "starego czlowleka", na wyst??p 
autorski Jewtuszenkl przychodzi Mac- 
Namara, Jewtuszenko W dlalol\1 l: Ro- 
bertem Kennedym, od kontynentu do 
kontynentu rozlegaj?? si?? echa epllra- 
matu por6wnuj??ceKo Jewtuszenk, I 
Dolmatowsklrn. Jewtuszenko jest w mo- 
dzie, o nim m6wl si??: dobrze, bardzo 
dobrze albo I tle, ale zawsze obflole 
I pelnym glosem. ChwalI! Kil na Zac??jo- 
dzie. ganl??j go 'j??!f,O rodacy; ganll! 10 
w Chinach, jelCo r6dacy go broni". 
Jewtuszenko na SyberII, Jewtuszenko 
w Pary
u, Jewtusz('nko na ldto - z 
Iloma? Tej Intryguj??cej liczbie mno- 
giej klan la si?? Galczy
sk.i. Irlasyk zle- 
lon91t
le??0 b
torYilU1l
 


Siwa malpka, ewa, 
G6rnym Nilem p??ywa. 
Kluczykami dzwoni. 
Placz?? faraoni. 
FaraonI zreszt?? plakaliby dopiero nad 
nast??pnym dwuwierszem, kt??ry zamiast I 
no da??e. jesll s nim le
ala, 
ona wiekam prlnadle
a??a. 
pObrzmiewa ju
 nie Ga??czy??skim, lecZ 
prawie l\1arczy??sklm: 
Bo nawet w nocy n nowiu w ??o
nlcy, 
na wp??l przytomna, 
Powolna faraonowi, 
nal??f
a!a ju
 do potomnych. 
Frywolno??ci nie bralmie i p6
nlej ku 
ozdobie pol,kiej parafrazy. Bo prze- 
cie! Jewtuszenko nie ujawnia - z po_ 

ytkiem dla zamys??u wieroza - takich 
na prz:\o'k??ad U1t
'mnych epizod??w z po- 

ycla mai??E "'kiego Amenhotepa I Ne- 
frctete: ..Na Boga, ja!'...e mia?? "O???? jej 
w chwilach pelnego oddama.....: ..Lu- 
strowal kufry I szary, spogl??dal wok61 
z gorycz??..." (Ramzesi?!); ..Nie dziw, 

e p6tmej szukal zwady i w lo
ku nie 
ukQ'wal zIO??cl...... 
R6wnle liberalnie b??dzIe dalej I da- 
lej. Wzmlanlra o Awicennle przemie_ 
ni .I?? w zwrot "poddanych podatkami 
n??kal", na miejscu ryClwan6w zjawi?? 
.1,= ..ewidencJe", za?? ..stos" oraz "inde- 
ksy" b??dl! ju
 tylko bezinteresown?? pre- 
miI! dla czytelnika. Zasobu ofiarowanych 
rOlyjsklemu autorowi z I??cie sarmack. 
.zczodro.cl. innowacji dope??niaj?? po- 
nadto takle Iposoby spolszczanie, jak 
W wenie optsujl!cym szyj?? Nefretete. 


Jewtuszenko: 
I lIZel wygib 1zumllonnyj. 
MandaI1an: 
I szyj?? tak jako?? wygl??tl!, 
tak jako?? nad podzIw d??ug??. 
Wida?? I w kr??lestwie poezji da 
II?? odr????ni?? po???zj?? i proz??. Proz?? 
??ycia poetyckiego jest lojalne do- 
konywanie przek??adu - i m??wi??c 
nawiasem taki lojalny przek??ad 
wi???rsza o Nefretete mia?? redaktor 
tomik, u do dyspoz)'cji: na tych ??a- 
mach og??osi?? go kiedy?? Tadeusz No- 
.wak (w nrze z 5 IV 64). Ale poezj?? 
poezji stanowI taka zabawa literac- 
ka, jak?? na biurku redaktorskim 
Andrzeja MandaIiana z??o??y?? t??umacz 
Andrzej lVIandalian. Nie ma co tai??, 
:te dla czytelnika zabawa to wdzi??cz- 
na i wcale nie niskiego lotu; jed- 
nak??e tylko dla czytelnika powiado- 
mione
o uprzednio, czym miano- 
wicie ma si?? bawi??, i wyposa??onego 
w oryginalny wiersz Jewtuszenki. 
Dlatego recenzent ucieszy??by si??, 
gd
'by edytorzy na przysz??o
?? zapa- 
lali czerwon?? lampk?? przy takich 
wierszach, jak od nowa w Polsce 
napisana "Nefretete". 
Wracaj??c za?? do samego Euge- 
niusza Jewtuszenki: zaznaczali??my, 
??e trudno s??dzi?? o poecie z tego, co 
pisz?? o nim krytycy, tak skrajnie 
ro??ne i sprzeczre s?? ich opinie. Do- 
dajmy, ??e nie ??ah -" j ocenia?? Jew- 
tuszenk?? na pods'awie tego, co na- 
pha?? on sam. Kilkana??cie liryk??w 
zebranych w polskiej ksi????eczce po- 
zwala dostrzec w jego tw6rczo??cl 
nie tylko deklaracje, ni
 tylko gran- 
dilokwencj??, ale i w.'ra??ny, wielo- 
warto??ciowy talent liryczny. Co wi??- 
cej, ten ostatni przyri??Ea nasz?? u- 
wag?? przede wszystkim. Si
l5niemy 
po rosyjskie 7biorki poety i obraz 
si?? zmienia. Przekonujemy si??. ??e 
dla ka??dej opinii mo??na w nich zna- 
let?? pokrycie, ??e nieb<:'Zpodstawnie 
wytyka si?? wci???? Jewtuszenee po- 
wierzchowno????, doratno????, artysty- 
czny eklektyzm, ??e mo
na ekspono- 
wa?? jego poetycki talent i ??e nie 
bez racji nazywa si?? go ..beletryst?? 
w poezji". Tutaj t/"'"!wali??my auto- 
ra poetyckich repo: ta??y z walcz??cej 
Kuby spadkobierc?? Niek
a30wa. 
Niekrasow zostawi?? po wbie s??awne 
powiedzenie, skrzydlate zdanie ro- 
syjskiej z
anga??owanej po:>zji: 
Poetom mo
esz ty nie byt', 
No gra??damnom byt. obiazan. 


lVIaks
'ma to dla poet6w r??wnie 
zbawcza, co niebezpieczna. O ile 
stosuje s;?? ona do ,Jewtuszenki? 
Problem polega raczej n
 tym, ??e 
czasami to on stosuje si
 nazbyt 
dos??ownie do tej maksymy. 
Nie ma po co kr????y?? ostro??nie do- 
oko??a prawdy: w przysz??ej historii 
sztuki poetyckiej n"??zwisko Jewtu- 
szenki b??dzie z
pisane niezbyt chy- 
ba wielkim drukiem, nie zawsze w 
ko??cu on sam dOF" zabi('F,1, bv tra- 
fi?? na kart v taki-so \V!a
n;e pod- 
r??cznika. Ale \V prz. sz?? j mono- 
grafii radzieeLi, i literatury iako 
formy ??wiadoIT'l)f
i spf'kcznej. jako 
sposo.bu w)'raiania idei, staw:ania 
nurtuj??cych spo??cze??stwo pytat'i, 
Jewtuszenko h??dzie n1 pewno jed- 
n?? z barwniejszych po.tar! i god- 
nych szezel5??lnej uwa1i. Indeks te- 
mat??w. kt??rymi zajm{)-va??o si?? jego 
nie leniwe pi??ro. h??:lzie wa??nym I 
pouczaj??c
"m k:??ta1ogiem central- 
nvch spraw epoki, a kalendarium 
ukazywania si?? jego wierszy kto 
wie czr nie pOlI'o??e naszym wnu- 
kern nabra?? poj:??cia o 'POwik??anej 
chrcr.ologii tej pulsacji ideowej, w 
k!??rpj ??y??o i kt??r?? ??y??o pokolenie 
wnuk??w wielkiej rewolucji rosyj- 
skiej. Ni ; '??t 1) t"k ma??o, nawet 
jak na poet??. .Test to bardzo wiele 
jak na cz??ow:eka, kt??ry ma ambicj?? 
porozmawiania z histori?? in statu 
nascendi - i nbbrania wody w usta 
podczas tej rozl11,OWY. 
1tI'SZARD NOWAKOWSKI
		

/ZL_1967_XVII_804_25_06_nr_26_str_006.djvu

			W roku 1897 "Kurier Co- 
dzienny" zaczyna druko- 
. wa?? now?? powie???? do;?? 
ju?? w??wczas cenio:1ego 
autora, W??adys??awa Rey- 
monta. Powie???? cieszy si?? du??ym 
zainteresowaniem, budzi kontrower- 
5je i do pewnego stopnia sensacj??. 
Jest ni?? "Ziemia obiecana", owoc 
pobytu pisarza w ??odzi, dok??d 
przyby?? na rekonesani i - zalecane 
przez naturalistyczn?? francusk?? 
"grup?? Medamu" - studia z natury. 
Studia okaza??y si?? solidne, podzi- 
wia?? nale??y sOCjologiczn?? wnikli- 
wo???? autora ..Komediantki". "Zle- 
rol?? obiecan??" z czasem przy??mil\ 
(podobrue jak i inne dzie??a Reymon- 
ta) ..Ch??opi", pozycja z wle]u wzgl??- 
d6w mniej k??Qpotllw:;\, nadaj??ca lii?? 
do apologii, I z pewnO??ci?? o niebo 
lepsza artystycznie ni?? powie???? o 
"polskim Manchesterze". Ale dzieje 
recepcji bywaj?? przewrotne; dziA 
zaczynamy coraz cz????ciej zerka?? nie 
tylko na barwne ludoma??skIe ma- 
lowid??o, ale i na chropowaty, roz- 
wlek??y, pe??en niekonsekweneyj I 
tendencyj budz??cych dpzaprObat, 
(antysemityzm) sztych "Ziemi obl
 
canej". Pisz?? ,.sztych", pQnlewd _ 
gdyby mi kazano znalef?? analogie 
w plastyce - si??gnll??bym do Dau- 
mIera, do jego czarnych, gwa??townie 
szyderczych i karykaturalnych ob- 
raz6w francuskiego mieszczaflstwa 
I plutokracji, zawartych w l??lnnych 
Iztychach. 
W dziejach polskiej "czarnej lite- 
ratury" Reymont % ca???? pewno??e:!?? 
powinien zajll?? miejsce czo??owe, 
cho?? obwarowane wieloma ustne- 
tenlami. Zacznijmy od pejzaiu, je_ 
dnego z wielu, jakimi usiana jest 
"Ziemia oblecQna". oto ulica ??6dz- 
ka: 


"By??.. to zbieranina, 'mletnlk WlZ7ft- 
II:lch Ityl6w, ItOlowanych przez mura. 
rzy, najetona wletyczkaml, obleplon& 
utuka terla mi, kt6re wcl??* oblatywa??y. 
poci??ta tysl.caro! okien, pe??na kamien- 
nych balkon6w. kariatYd, facjatek nlb:r 
ozdobnych, balultrad na dachach, wspa- 
nia??ych bram, gdzie uwajcarowle w 11- 
b"rl1 drzemali w aksamitnych fot.1aah. 
l zwyk??ych otwor6w, kt6r:rm1 b??o??o 11- 
lIcZJ1e wlewa??o Il?? w Itraszne, podobna 
do Knojowisk podw6rza; sklep6w. kan- 
tor6w, sk??ad6w. Ikleplk6w n4:dznych, 
przepe??nionych brudem 1 tandet.. 
pierwszorz??dnych hoteli 1 reltaurac)'j. 
naJohydnLejszych nynk6w, przed kt6ry- 
mi wygrzewali lJ?? na l??o??cu n??dzarz" _ 
n>.Ulon6w. kt6re przelatywa??y w prze- 
pL??knych powozach zaprz??tonych w a- 
meryka??ski. rysaki po dziesi???? tysi??cy 
rubU aztuka - n??dzy, kt6ra BI
 przewa- 
la??a ulicami, II Blnyml mitami rozpaczy ! 
ostrym wzrokIem wiecznego ,??odu". 


Op!., mote przyd??
. ma 'ednak 
1Ealety: demonstruj. w Ikr6cle I 
lyntez1e nie tylko aty?? i lpo&??b ob- 
razowania Reymonta, ala 1 proble- 
matyk??, o ktbrej chcemy m??wi??. 
M6g??by I!!i?? pod nim podpisa?? Zola 
- ale n!ezupe??nie; francuskiego pi.. 
sarza nie p
jonowa??a do tego stop- 
nia problematyka kulturowej dezin- 
tegracji, wyra??aj??cej si?? nie tylko 
&ocjalnymi kontrastami. Kapitali- 
styczno-wielkomiejskie .po??ecze??- 
stWo jako 
mietnik, atak na jego 
tandetno????, bezkszta??tno????, ca??y ten 
??a??06ny i przera:!&j??cy blichtr kre- 
??li obraz d??ungli, w kt6rej bytowa
 
mog?? tylko ludzie - zwierz??ta. Ow 
ostry, wojuj??cyantyurbanizm, tAk 
jaskrawo kontrastuj??cy z entuz"a- 
%mem pozytywist6w w ich na,ibar- 
4ziej heroicznym okresie, by?? w 
naszej tw6rczo??cl powie??ciowej 
czym?? nowym, aczkolwiek - wglcz- 
rie rzecz bior??c - nale??a??o si?? go 
lpodziewa?? o wiele wcze??niej. Jut 
pozytywizm nosi?? w sobie z1rodki 
takiej postawy, ju?? w opisach np. 
Prusa i Orzeszkowej rojawia??y si?? 
pejza??e odra??aj??cej miejskIej n??- 
dzy, tyle ??e w nieco innej funkcji. 
Mia??y poruszy?? spo??ecze??stwo. trak- 
towa??y z??o jako wynik wadliwe.l(o 
funkcionowania s:x>??ecznego syste- 
mu. Prze??om antypozytywlstvczny 
te z??udzf'nia zacz???? odrzuca??. Kryty- 
ka cY\\ilizaeji, zawiedzione nadziei a 
na racjona!izacJ?? spo??eczno-ekono- 
m'cznej 
fery ??ycia kazfl??y patrze
 
na ??wiat przez pryzmat fatalistycz- 
nego determinizmu. Winne by??o jut 
nie tyle, i nie tylko, konkretne spo- 
??E:czc??stwo, ile nowe czasy, rujnu- 
j??ce stary ??ad. Jednym z g??6Wnyeh 
wyrazaw tego sta?? si?? w??a??nie agre- 
!Vwny antyurbanizm, kt??ry przed 
R
ymo
te??1 pojawi?? s!?? w ..Fachow- 
cu" Bcrenta. Towarzyszy?? mu - Jako 
opozycja - ruralizm Ctu g????wnie 
rozcz"lrowanl pozytywi??ci, np. O- 
rzeszkowa. ale i ich przeciwnicy l: 
"n:oderny">' 
Aby zrozumir?? kierunek ReymOD- 
towrgO natarcia, trzeba przypom- 
nie??. 's krytyka masowego spo??e- 
czerstwa. dz:
 tak modna na Zaeho- 
dz.e, narodzi??a si?? jeszcze w XIX 
w., a u jego schy??ku prze??y??a wrecz 
r07kwit. D]atl'J!:o v. ydaje li?? zabie- 
gipm. uprflwnionym potraktowanie 
,.Ziemi obiecanej" w??a??nie pod tym 
k??tl'm. Ana]cgie s?? liczne, a 1'11'1- 
yn07Y naszr
o pisarza - mimo fe 
w du??ej mierze instynktowne rt- 


ZYCIE 
Nr 80?? 


LITERACKI. 
l??r. . 


JAN PIESZCZACHOWICZ 


Stracone 


czej ni?? wyspekulowane - pokry- 
waJ?? si?? z wieloma nurtami krylyki 
Cywilizacji i kultury. T??umy, prze- 
lewaj??ce li?? po ????dzkich bruk;Ich, i 
powie??ciowi protagoni??e:! odczuwaj?? 
dotkliwie samotno???? i obCQ??t. Rey- 
mont wydaje s:?? przekonany, ??e 
im wi??ksz;y t??um, tym Wi??ksza sa- 
motno???? I obco????. Przypomina to 
wsp????czesne teorie ,,samotnego t??u- 
mu" (lonel1l crowd). ??6d:! Reymonta 
to - pos??uguj??c ai?? terminem L. 
Mumforda ("The Culture of Citles") 
- wczesnoprzemys??owe anty-mia- 
sto, owoc ??ywio??owej i bezplanowej 
urbanizacji, zat??oczone, lekcewa????- 
ce wszelkie zasady estetyki, higie- 
ny, a Ulraz;em i etyki. Jego ofiar?? 
padlij?? ludzie przybyli z ma??ych 
mlaatec%ek i wsi, jak n??-clzarka spod 
Skierniewic, wspierana prl.ez Boro- 
wieckiego. OWa ma
'a, akoszarowa- 
na w czyn.s;??wkach, bez tradycji, 
kt6r?? zostawi??a na wsi, Jderowana 
przez bezlitosne prawa kapitali- 
styczne, jest tragiczna. Reymont pa- 
trzy na ni?? z bezsilnym przerafe- 
niem, nie widzi mofllwo??cI jej opa- 
nowani.. i zreformowania, t>Odobnie 
jak przewa:!aj??ca cz??A?? ??wczesnych 
my??licieli i publicyst??w. Tylko so- 
cjali??ci i Ludwik Krzywicki cieszyli 
lIi?? z liczebnego wzrostu klasy ro- 
botniczej, rozumiej??c, ??e jest ona 
potencjaln?? si???? rewQlucji spo??ecz- 
nej. Ale w "Ziemi obiecanej" wi- 
dzimy tylko bierno????, b??d??c?? M r??- 
kt: rekinom przemys??u. Bierno???? o- 
wa to - pos??uguj??c si?? s??owarrllln- 
nego krrtyka kultury masowej z I??- 
kresu poprzedzaj??cE.'go powstanie 
ksl!lt..ki u Reymonta, F. Tonniesa - 
spo??erze??stwo w w????szym znacze- 
r.lu (Gesellschaft), przeciwstawione 
wsp6] nocie spo??ecznej (Gemein- 
schaft), Wsp6lnota jest wlE:zi?? bli- 
sk?? (u Reymonta - potl'??nie 7ml- 
tologizowana wie??); spo??ecze??sh\ o 
charakteryzuj?? zwI??zki oparte na 
mniej bezpo??rednich, a przez to i 
wyobcowuj??cych kontaktach. Kry- 
tyk?? masy wielkomiejskiej w nieco 
podobnym stylu doprowadz?? do 
skrajno??ci Nietzsche, 8pengler, Or- 
tega y Gas$et. W wizji Spenglera np. 
nowy typ cz??owieka miejskiego to 
jaki?? kocZiOWnik, element bezkszta??- 
tnej i fluktuuj??cej masy, dzikus i 
barbarzy??ca. Tu wszak??e trzeba po- 
czyni?? pewne zastr.ze2enia. Dla 
Reymonta - mimo sympatii i 
wsp6??czucla dla robotnik6w - spo- 
??ecze??stwo to przede wszystkim kla- 
sy wy??sze i ??rednie. Jest to uj??cie 
zgodne z wIeloma 6wczesnyml kon- 
cepcjami socjologicznymi i, gene- 
ralnie rzecz bior??c, postaw?? inteli- 
gencji polsk.lej. W jej przekonaniu 
lud trzeba by??o dopiero podnie???? na 
pewien p01Jlom kultury, aby m??g?? 
bra?? udzia?? w tyciu spo??ecznym i 
politycznym jako pe??noprawny 
partner. Sytuacji w spos6b zasadni- 
czy nie mog??o zmieni?? ch??opoma??- 
stwo. I o spo??eczeilstwie tak pojmo- 
wanym b??dzie tu mowa. 
Ostro???? krytyki nowobogackich 
fabr)'kant6w, przewafnie niemiec- 
kiego lub ??ydowskiego pochodzenia, 
jest - rzecz charakterystyczna _ 
nie tylko atakiem na ich paso??ytni- 
cz?? rol?? I w)'zysk, jaki uprawiaj??. 
Reymonta obchodzi co najmniej ty- 
le samo ich styl ??ycia, mentalno????, 
etyka i poziom kulturalny. To o!1i 
s?? g??6wnymi promotorami' sprowa- 
dzenia wsp61nych kontakt6w mi??- 
dzyludzkich do zachowa?? Aci??le 
zv."i??zanych z roI!!, pe??nion?? (czy 
narzucan??) jednostkom. Wielki fa- 
brykant Herman Bucholc "lubil 
awojego dyrektora drukarni, wic;eej, 
on go szacowal na cale te 10 000 ru- 
bli, jakie mu placU rocznie. - To 
jest moja najlcpsza masz1frta - my- 
llal, patrz??c na niego". Reifikacja 
stosunk??w mi??dzyludzkich, ich 
uprzedmiotowienie, dotykaj??ce 
wszystkich dziedzin :tycia. tak??e 
traktowania Iztuki (kolekcjon/'r- 
stwo Endelmana - obraz wart tyle, 
ile kosztuje) znalazlo krytyka ob- 
darzonego nadzwyczajn?? intuicj?? l 
ostro??ci?? lpojrzenia. 
W swojej ocenie bur??uazjI Rey- 
mont oscyluje mi
dzy dwoma po- 
stawami, charal{terystycznymi dla 
swoich czas6w. W" wersji cho??by M. 
Webera, bur??uazja okresu wolno- 
konkurencyjnego cechuje si?? obo- 
wi??zkowo??ci??, aktywno??ci??, zapo- 
biegliwo??ci?? - i tacy w ko??cu s?? 
fabrykanci z ,.Z!emi obIecane i", 
zw??aszcza Bucholc i Milller. Ale 
widzimy, obok tej pozytywistyczne I 
dobroduszno??ci, i inne oblicze: jako 
klasy prMniaczej (leisure class- 
termin ameryka??skiego locjologa I 

konomIsty z prze??omu wiek6w. T. 
Veblena). Bliski jelt tu Reymont 
krytyk1l Kapl1an??w Przemys??u w 
weraU NIet2jSche
o. mimo te wtedl 


zaeyjnej, w g'.1??e:e zbli??onym do 
eksprcs;on;s! '''J nierr:i
cldch, ??atwo 
dostrzec, ze pi arz nie straszy?? na- 
dan,mnie. To po pl"{, lu a .a
iZ3. no- 
wego typu spO??eCl..lo??ci i jej sie- 
dzib-miast, gdz;e cz??owiek je
t tylko 
paliwem. bez.:;ilaym i bezwolnym, w 
najlepszym w)'padku k??lkiem ma- 
szynerii. Jedyn?? reakcj?? majstra fa- 
brycznego na ??miertelny \\ypadek 
w fabryce jest (Jkrzyk: "Verfluchtl 
tyle materia??u na nic!" - oczywi- 
??cie materia??u p()plamione
o przez 
krew. ??wiat rz??dLo'1Y jest okrut- 
"N
 kaMyl11' g????bszym bada
zu spo- nym homo homini lllpus". Samot- 
??eczenstwo oIJe"ne robI wra,,,me :tepsu- . ". . , 
tego I po??amanego mechanizmu lec??cego' ni, wyal1e.nowam s?? .w mm. wszyscy 
w przppa????, organizmu rozk??adaJ??crgo ,- robotDlc
, urz
Dley,. wle].cy fa- 
si?? i pasuj??cego ze ??mierci??. Noc nIe- brykane:!. CI ostatni, pOl11ewaz... du- 
pr7ejrzana, 7alrute mg???? Inlezdrowe sz?? ich bogactwa, nie daj:jce szcz??- 
WYZiewy o'.c
aJ?? tego m,olaJ??C"ego si?? ??cia. 'Vokulski ucieka?? 0:1 tego w 
W konwulsjach trupa, w clemnolciach mi??o???? i filantropi??, Borowiecki z 
nie wida?? nawet udneJ gwiazdy pr
e- ZiemI obiecar.ej" pr6buje si?? rato- 
Wodniej. Nic pr6cz chaosu i og6lnego" k . 
rozprz??t"nla' (...) Zamtast dawnej org..- wa?? n.ieo re??lonym altrUizmem. 
n??zacJI cechowej (...) widzimy wolne WszystkIemu za?? towarzyszy fala 
wsp6??ubiegame si??, znlewalaj.ce katde- powrotnego russoizmu, ka????ca ze 
go do j
k nl??Jwl??k"
ego wyzyskiwania wsp????czuciem ??ledzi?? ch??opskich I 
pracy robotnlk6w. Totet wszyscy zdo- szlacheckich rozbitk6w, wygna??c6w 
bywcy I winowajcy 'wlata razem wzi??ci Z raju. Czytamy: 
nie znlszczyU t,yle tywot6w ludzkich, co "Dla tej ..ziemi obiecanej", dla tego 
mleszczanl??wo'. polipa pustosza??y wsie. gin????y lasy. wy- 
L. Krzywicki w "ManIa ambitlo- cle??cu??a si?? ziemia z
 .woich skarb6w, 
la": WyBYcha??y rzeki, rodzlU SI?? ludzie. a on . 
"Dawne ogniwa BoUdarnolcl 
Bta??:r wszystko ssa?? w siebie I w swoich pot??- 
KUpe??nle rozbite, wszystkie w??2ly J.cz??- tnych szcz??kach mlatdty?? ?? prze'-uwa?? 
ce cz??owieka II Innymi w JakIe?? AeI'lej- ludzi 1 rzeczy, niebo I ziemi?? i dawaJ 
Bze ??rono pryskaj??". w zamian nielIcznej g.rstce mll10ny be
- 
S1. Przybyszewski w "Zur Psy- utyteczne. a ca??ej rzeszy K????d i wys!- 
chologle des Indlvlduums": ??ek". 
"Historia 'ednostkt przemlen!a .1. w Podpisa??by si?? pod tym np. Ru- 
ta??oln. monografi?? pragnlefl I Bpr,?wa- skin, w "Ga????zce oliwnej" gloryfi. 
dzonych nA manowce Instynkt6w... kuj??cy gospodark?? rzemie??lniczo- 
Wszystko to pasuje, jak \lla??, do wie'
',??. Tu ju?? koment:Jrzy nie P<>-' 
"Ziemi obiecanej", a podobne cyta- trzeb' To Apokalipsa, i to - pod- 
ty moina mno??y??. W tej sytuacji kre??lmy jeszcze raz - nie zale??na 
trzeba powie???? Reymonta potrakto- od socjalnych uwarunkowa??, bo 
wa?? jako artystyczn?? realizacj?? i wci??gajqca i wjzY5kiwanych, i wy- 
podsumowanie tendencyj, nurtuj??- zyskiwaczy. Amatorom aktuaHzacji 
cych schy??ek pozytywizmu I pocz??- warto zwr6ci?? uwag??, :je nie Inaczej 
tek antypozytywistycznego prze??o- pojmuje problem dzisiejsza zacho- 
mu. ??wiadomo???? rozpadu wi??z6w dnia sztuka (np. Antonioni\ zacie- 
lpo??ecznych prowadzi??a do przeko- raj??ca rMnice spo??ecznI' na rzecz 
nania o totalnej kl??sce jedn06tki w totalnego kryzysu IIomo Sapiens. 
I
arciu ze sr??e
ze??stwem -:- po O "Ziemi obiecanej" pisywano, it 
pler
sze, po GIugle - do 
efmlo- jest to powie???? nieco niechlujna, z 
waI1;la oweg
 spo??ecze
stwa Jako or- mn6stwem w??tk6w i postaci (0].;010 
gamzmu meuchronme .choreg?, 100), kt6re wi?????? si?? z sob?? w spo- 
zdegenerowanego. BrlJk wiary, 7e s6b przypadkowy i mechaniczny. 
nauka, przem)'s?? i "praca u pod- Panoramiczny charakter powie??ci 

taw" .mog?? w)'prowadzi?? ??wi
t na troch?? to usprawiedli\\ia. Trzeba 
Jasn?? L prost?? 
rog
, a w kazd>:m te?? zwr6ci?? uwag?? nie tylko na za- 
r
z1e prz
ko
ame, ze t
ch n
d.zleI sadzie przekory, i?? w ??wietle tego, 
me spe??ni?? wIE-k ?CI
, mia??y m.leJsce co si?? powiedzialo o aliena
yjno- 
nawet w wYPowl
dzlach naJz3
0- dezintegracyjnym charakterze ??wia- 
lzalszych pozytywlst6w. ,Sam .me- ta przedstawionego, mo??e to mie?? 
z??omny "Pose?? Prawdy', ??Wl??tO- dodatkowe usprawiedliwienie jako 
chowski, u prog
 .n
wego wIeku da- formalny odpowiednik takiego sta- 
wa?? wyraz nadz
el, ze b??-cl
le on ,:,Od nu rzeczy. Powie???? Reymonta n!e 
swego poprzedmka moralmejszy . A nalety do arcydzie??, na pewno. Wie- 
przyczyny 
ej niemoralno??cI? 0- le mo??na m6wi?? o jej ogranicze- 
pr??cz wymienionych - mitologu.a- nlach ideowo-artystycznych (filia- 
cja z??owrogich maszyn, wlizakte w eje:r: pogl??damI Narotlow
j Dem??- 
kszta??cie nie maj??cym j
! wiele kracj!, antysemityzm, konserwa- 
wsp61nego z "luddyzmem . Oto ob- tyzm). Nie mofna jednak zaprze- 
raz miasta-potwor
: . czy??. ??e jest to pozycja ambitna 
"Miasto jut spa??n, przyczai??o Il?? w dzi??ki pr6bie zonrazowania I'Oczu- 
cieniach I przywar??o do zlf'ml jak POI,lp cia kryzysu cywilizacji wsp6??eze- 
wsz
st,klml mackami fabryk. a dall,kle, snej U progu jej narodzin ??e jed 
pOrO!rTLJCane elektryc7ne s??o??c&' b????klt- . 
nawyml trenl<:aml patrzy??y w noc. str6- dokumentem 
ardzo 
naml.eJ'1nym. 
towa??y ??pL??cego molocha. jak ltado tu- Jako taka moze nas dZI?? zaj????. 
raw! o g??owach ognistych". 
Pod pow??ok?? warstwy mitologi. J A N p I E S Z C Z A C II O W I C Z 


z??udzenia 


zaczynano dopIero w Polsce o nle- 
mi
cklm filozofie mawi??. i zbietno???? 
trzeba przypisa?? raczej ..duchowi 
czasu". Nietzsche 06kar??a?? bU'r??ua- 
zj?? o obni??enie pQziomu kultury, z 
pozycji arystokratycznych. 
Jednostki pozytywne, zdolne bra?? 
??wiadomy udzia?? w konsumpcji i 
wsp6??tworzel11u kultury, takie jak 
RQl"owieckl, wywod
 sl
 z klasy 
??redniej. S?? w opozycji do bur??ua- 
zji, dO' modelu (czy raczej - braku 
modelu) kulturowego, jaki ona re- 
prezentuje. Warto tu przypomnie?? 
koncepcj?? trzech }X>zlom6w kultury, 
ukut?? jeszcze przed I wojn?? ??wia- 
tow??. W uj??ciu tym Sil trzy sfery, 
aktywnie uczeltnicz??ce w :tyciu 
kulturalnym i lpo??ecznyrrt: high- 
braw, mtddlebrow I lowbrow. Low- 
brow - to kultura ludowa, maso- 
wa; highbrow - to wytw6rcy i ak. 
tywni wsp6??konsumencl; mfddle- 
br,pw - to przyczyna zla, gdzie 
kr6??uj?? 
ory, snobistyczna, nieau- 
tentyczna, na??ladowcza I destru- 
ktywna (dzlA pOW\ledziellby??my - 
p6??intellgencka). Mtddlebrow z 
"Ziemi obiecanej" - to warstwa fa- 
brykancka. Ma on. w r??ku ??rodki 
na sz
okll konsumpcJI: I finanso- 
wanie d6br kulturalnych, a robi z 
tego jak najgorszy utytelc, popiera- 
j??c mierno????, pozory, homogenizuj??c 
warto??ci etyczne ?? artYltyczne na 
p??aszczy!nie Ich ceny. Nawet deka- 
dentyzm w jej wersjI jeet karyka- 
turalny, a nie nale??y zapomina??, te 
bohaterowie "ZIemi obiecanej" ma- 
j?? wiele znamion ??udzi "z ko??ca 
wieku", i ??e si?? nAwet Sami nieco 
na takich stylizuj?? (Mela). Daj?? si?? 
zreszt?? u Reymonta zauwa??y?? ten- 
dencje do podci??gania pod wsp61ny 
strychulec "cywilizacyjnego zm??cze- 
nia" zarawno Intelllenta Borowiec- 
kiego, jak i fabrykanta Bucholca. 
Pot??pieniu fabrykant6w towarzyszy 
podsk??rna ale daj??ca o sobie zna?? 
fascynacja Ich Ill?? i brutalno??ci?? 
(czy??by, cz??sta w??wczas, swoi??cie 
natura!;styc:ma wersja darwiniz- 
mu?). Fabrykanckie ??ony i c6rkl, 
przesublimowane. znudzone, ma- 
rz??ce o silnych podnietach, od bie- 
dy mog??yby si?? zmip??c???? na kar- 
tach powie??ci Bourgeta ay Huys- 
mansa. 
R. Zimand w ksi????ce ....Dekaden- 
tyzm.. warszawski" zestawi?? wypo- 
wiedzi z naszej publicystyki lat 
1889-94, dotycz??ce stanu IIpolecze??- 
stwa I struktury cywilizacji wsp????- 
czesnej. I tak np. J. H. Siemieniecld 
pisa?? w "G??osie" z r. 1889, pod zna- 
miennym tytu??em "Koniec ??wiata": 


Lektury 
nadobovvi??zkovve 


Antonio l\Iaehado: "Serce I ka- 
mie??", przek??ad I wst??p Ariura 
Mi??dzyrzeckiego, PIW. Itr. 120. 
Antonio M&{:hado debiutowa?? l: 
ko??cem zesz??ego wieku. O joor..o 
pokolenie starszy od Lorki, Alber- 
tiego I J. Guillena, uwa??any jest - 
i to uwa??any corarz mocniej - za 
patrona wsp6??czesnej poezji hisz- 
pa??skiej. S??ycha?? w jego wier. 
szach ten balladowy za??piew, kt??ry 
Lorca pochwyci i brawurowo roz- 
winie. Fruwajll i mllc?? rz!"czywi- 
sto???? aniolowle, tak potem roz.mno- 
teni w wlenzach Albertlego. Sta- 
ram li?? czyta?? t, poezj?? nie poprzez 
tych p6f.nlejszych poet6w, ale pO 
pro-stu dla niej lamej. To przycho- 
dzi mi trudniej. S?? poeci-tr6d??a. 
B
z :!r6de?? nie by??oby rzek, ale tyl- 
ko n.ekl przep??ywaj?? J(ra,nice obsza- 
r6w J??zykowych. Machado wydaie 
mi si?? skarbem lokalnym, wielko??- 
ci?? nieprzeno??n??. sekretem hiszpa??- 
skiego krajobrazu. Jest wielu ta- 
kich poet6w we wszystkich litera- 
turach ??wiata, oltromnie wa??nych 
dla rozwoju poez.jl w tym w??a,??nle 
jednym a nie Innym j??zyku. Smler?? 
poety jest omal tego symbolem. 
Opu??ci?? HIszpani?? w momencie kie- 
dy dogasa??a jut wojna domowa. 
Przekroczy?? granic?? francusk?? wraz 
z niedobitkami oddzia??6w republi- 
ka??skich. Zmar?? n!espe??na m;esi??c 
potem w Callioure. Tak si?? z??o??y??o, 
te by??am niedawno par?? godz1D w 
tym nadmorskim mla??teczku, po_ 
dobnym chyba do wielu inlute.czek 
hirzpa??sklej Katalonii. WydaJo n'l1 
al. wdlrl
=1' , tm.rtuln?? 1 takim 


musi si?? z pewno??cIII wydawa?? kat- 
demu chwilowemu tury??cie. Ale nie 
uchod:!cy, kt6ry wie, .:te ju?? nie b??- 
dzie powrotu. 
Bulat Okudlawa: "Wiersze I plo- 
lenki". wlt??p I redakcja I&"nacego 
8zenlelda, "Iskry". Itr. 72. 
Prawie wszvstkie teksty naszych 
piosenek o jakich takich ambicjaoch 
artyst)'cznych wywodz?? si?? z tra- 
dycji kabaretu literackiego. Oku- 
d??awa zapewne ceni lobie Werty??- 
Ikie
o, ale stara si?? nawi??zywa?? do 
pie??ni ludowej. Splewa: "Wojno, 
wojno, co?? ty pod??a zrobi??a" i nie 
czujemy w tym ItylLzatorskleJ 
IztUCzn.o??CI. Ogromne powodzenie, 
jakim cI/'szy al?? Okudtawa w 
Zwi??zku Radzieckim, poleg'a o.czy- 
wi??cie na czym?? wi??cej. W kraju, vi 
kt6rym powsta??o tyle pie??ni to??- 
nlerskich, 
eszcze jeden ich tw6rca 
nie bylby tadI???? osobliwo??ci??. Rzecz 
w tym, te Okud??awa nie pisze pie??- 
ni fo??nierskich ale pie??ni o ??o??nie- 
rzach. Nie do ??piewania przez trzy- 
stuosobowy ch6r mE:skl. ale so!o. 
:no mowa tu o pojedynczym C7.??O- 
wipku na wojrtle I po'wojnie. Ta po- 
jedynczo????, pvlemiczna czasem a 
zawsze ostentacyjna, zdec)'dowa??a o 
powodzeniu. Zwa??yw!tzy ponadto, te 
sam autor ??piewa z Ititar?? i to ??pie- 
wa znakomicie... Gdyby?? ('O tomu 
tych prz
klad6w wydawnictwo do- 
dawa??o p??yt?? z orvgina]nvm nagra- 
niemi Bo przek??ady, cho??by i naj- 
z,rabn!ejfze z plo!lenek eho??by ?? 
najlepszych, wiele trar?? na nl(>mym 
papierze. S" w tych ,':irr"
"
h ba- 


na??y, jest cz;asem sk??onno,???? do 
czytankowej a:! prostoty, czego okO 
nie przepu??ci, cho?? ucho by wyba- 
czy??o. "O, byle zamys?? czysty by?? 
- pisze sam autor - reszta ju?? 'Ja- 
ma si?? u??oty." Brz.ml to nieprzeko- 
nuj??co jako program poetyc]d 
g??oszony bez akompaniamentu gi- 
tary. 


Thomas R. nenry: "Paradoksy na- 
??ury", przek??ad Jcrzego Chmurzyr\- 
Iklego, ilustracje J. S. l\liklaszew. 
Iklego. "Wled??:a Powszechna", Itr. 
298. 
Lubi?? ksl??:!.kl, w kt6rych liczy 81, 
nogi Itonogom. Czytanie wy????cmle 
literatury tzw. pi??knej ma w sobie 
co?? przera??aj??cego. Traci si?? w??a??- 
ciw?? perspektyw??. Po lekturze mo- 
nologu wewn??trznel(O dobrze jest 
dowiedzie?? si??, jak np. kichaj_ 
s??onie. Takie ksi????ki jak "Paradok- 
sy natury" nie maj?? na oko nie 
wsp??lnego z problematykq pism li- 
terackich. Nic? Ale! maj?? wsp6lne. 
go czytelnika. I dlatego pQzw6lcla 
kilka s??6w, jak my??l??. w interes!. 
nas wszystkich. Chodzi o Ilustracje, 
kt6re w ksi????ce popularnonauko- 
wej spe??niaj?? rol?? arcywa??n??. Je??li 
nie ma ??eh wcale, mo??na, cho?? z 
dotkliwym b6lem, w
.tlumaczy?? to 
scbie jak???? nadrz??dn?? tlcchniczn?? 
niemo??liwo??ci??. JeHIi jednak s??. to 
musz?? lojalnie I doll:ladnie informo- 
wa?? nas o WYl'!l??dzie omawianych 
zwierz??t. Graficzne impresje, etiu- 
dy czy dowolne wariacje sa tu co 
najmniej nie na miejscu. Nie cze- 
kam na wizj
 dumnego artysty. ale 
na rzetelno???? sprawne1-) rzemie??lni- 
ka. "Koil jaki jest, ka??dv widzi" .- 
kr6tko I w??z!owato zawyrokowa?? 
hasz s:>
ki encyklopedysta ksi??dz 
Benedvkt Chmiclowski. Pro3z?? za- 
uwaty??, fe zasada powy??sza nie o- 
bejmuje rzekotek workowatych. 


WIS??AWA SZYnTnOn
ILo\
		

/ZL_1967_XVII_804_25_06_nr_26_str_007.djvu

			(Doko??czenie ze str. 1.' 
l??c%nej poni??ej planu ?? wysokiego 
Wzrostu zapas??w w handlu jest nie- 
zupelnie odpowiadaj??ca strukturze 
popytu struktura zapas??w i bie????- 
cych dostaw". 
I dalej Stefan J??drychowski nie 
po raz pierws2'Y ostrzepa producen- 
t??w i sprzedawc??w: ,.Rynel
 w po- 
wa??nej mierze przestal ju?? by?? ryn- 
kiem sprzedawcy". Dopowiedzmy: 
staje si?? rynkiem, na kt??rym kon- 
sument zglasza swoje zapotrzebo- 
wanie na ilo???? i jako????. 
Przewodniczqcy PKPG nie obwi- 
lal w bawe??n?? trudno??ci istniej??- 
cych w handlu zagranicznym, na- 
zwal je problemem nr 1. Z grubsza 
bior??c, s?? to przede wszystkim trud- 
no??ci w zdobywaniu dewiz "twar- 
dych", gdy jedn.ocze??nil' import plat- 
ny w dewizach ..twardych" pcha si?? 
na glow?? naszej gospodarce inwe- 
stycyjnej bezlito??nie. (Ja tylko py- 
tam: co warte przednoworoczne 
przymiarki robione w komisjach i 
w czasie generalnej dyskusji bud??e- 
towej?) S1Ituacja poqorszy??a si?? - 
to tak??e mi??dz1l wierszami mo??na 


o??wiatowo-kulturaln1lch: o zle1 Ia- 
ko??ci produkcji. Jlrzem1lslu drobncj 
wytw??rczo??ci; o premiach ekspor- 
towych jako bod??cu poprawy opla- 
calno??ci tego handlu; o rozbudowie 
chlopskich ze
pol6w budowlanych, 
??eby poprawi?? niekorzystnq ci??gle 
sytuacj?? przede wszystkim w ma- 
terialach ??ciennych; o niezadotoola- 
jqcym realizowaniu plan??w inwe- 
stycyjnych w przemy??le lekkim; o 
????lwim tempie realizacji ochron II 
patentowej; o ci??gle nie wystarcza- 
jqcych kredytach na budoWAictwo 
wiejskie - okres ich karencji jest 
kr??tki; o zwalczaniu choroby gro- 
madzenia niechoc1liwych zapas??w w 
sklepach; o niewystarczaj??cych in- 
westycjach w przemy??le rolno-spo- 
??ywczym (mleczarnie, przetw??rnie 
warzyw, przechowalnie, lodownie) 
- chodzi o pelne zagospodarowanie 
zwi??kszonej ilo??ci plod??w rolnych; 
o rozwoju uslug, kt??re jednak ci??qle 
nie r??wnowa???? Jlotrzeb - brak lo- 
kali, szwankuje zaopatrzenie w ma- 
terialy i cz????ci zamienne; o koniecz- 
no??ci rozszerzenia kredytowania 
rzemie??lnik??w; o trudnokiach w 


z RIolego 
obserHlo torlu... 


odczyta?? - % chwilq zawieszenia 
c:z??jcf eksportu rolno-spo??1lwczego 
W zasadzie i tradyc1ljnie kierowa- 
nego do kraj??w zachodnich, a plat- 
nego vi walucie "twarde;". Mi??dzy 
wierszami zawarlo si?? tak??e ??qdanie 
polepszania jako??ci produkcji eks- 
vortowej, przede wszystkim indywi- 
dualnej (gd1l redukujem1l eksport 
komplet??w fabr1lk przewa??nie nie 
za got??wk??, ani nie kredytowanych 
kr??tkoterminowo) I wi??kszej opera- 
t1lwnolci aparatu "akwizycyjnego". 
A wi??c Stefan J??dr1lchowski, po- 
wiedziawsz1l na poczqtku pozytywnq 
prawd??, nie zacieral rqk z powol!u 
sukces??w. Ci, co lubi?? idealne sym- 
fonie, nie usypiali w zachwycie. 
Wi??cej, swoim wyst??pieniem nie 
rozbroil dyskutant??w, gdyby nawet 
tego pragnql. Jak si?? cz??sto zda- 
rza - poslowie wystqpili ulegajqe 
nie zakl??ciom wyborc??w, ale fak- 
tom ??ycia. Oddawszy uklon osiqg- 
ni??ciom, pokloniwszy si?? ja??niej- 
szym perspektywom, m??wili m. in.: 
o ,kQnieczno??ci sankcji wobec os??b 
odpowieclttalnych za niew??a??ciw?? 
realizacj?? planu post??pu technicz- 
n.ego; o nieudolno??ci aparatu roz- 
prowadzaj??cego nasiona 1dr??d ro!- 
nik??w, cz??sto odmiana nie dostoso- 
wana do rejonu, cz??sto nasiona 
przeterminowane; o braku dystry- 
bucji ryb w kraju. gdy nad morzem 
gnijq; o tworzeniu filii wy??szych u- 
czelne w mia.stach tmiwersyteckich, 
dzi??ki temu podniesie si?? liczb?? 
absolwent??w; o rygorystycznym 
"egzekwowaniu kar umown1leh za 
dostawy wyrob??w niewla??ciwej ;a- 
ko??ci, (kt??re) nale??y uzupelni?? 
grzywnami obci????ajqcymi bezpo- 
'rednio odpowiedzialnIl personel 
przedsi??biorstwa"; o macosz1lm 
traktQwaniu wykonania plan??w in- 
west1lcyjnych w slu??bie zdrowia; o 
zatorze w ogonku do sp??ldzielczyci1 
mie
zkat. W bie????cej pi??ciolatce 
trzeba zwi??ksz1l?? budow?? t1lch 
mieszka?? minimum o 40 tys., a w 
nast??pnej pi??ciolatce o 210 tys.; o 
niewykonywaniu plan??w inwestycjI 


" 


'>(, 


--n_
 
 


,:.:-1 


"*'*' 


-
: 


".c:" 


.' 


'. 
'.'" 



, 


'
" 


I- 


",' -: 
'.
" . . 


.z,' ;'1," 


ii-# 



. ;r-. )..... . 


i.
::..: . 


" ??. 


'" 


',I f:'"4" 
,
, 
: ,
 ',I :. 



"""""" 


-. 


,....#"" , 
t"'".. ," 


f
j



 


<
 


;, 



...
 


zaopatrzeniu zaklad??w przem1lslo- 
wych w narz??dzia do produkcji. 
Jak? - podnid?? jako????, regenero- 
wa?? narz??dzia zu??yte; o zmechani- 
zowaniu rob??t melioracyjnych: o 
kadrach handlowych dla gastrono- 
mii; o niedostatecznej wsp??lpracy 
lecznictwa otwartego z zamkni??tym 
o stratach na skutek po??ar??w, prze- 
wa??nie na wsi. 
Stop, uff! Mo??na r6??nie nazywa?? 
t?? galopad??. Maraton? Niekt??rzy 
poslowie, przewa??nie chlopscy (to 
nie monopol ZSL), ci????ko orali, ju- 
tro opowiedzq w terenie, jak to si?? 
naharowali. Niekt??rym udalo si?? 
zedrze?? listki figowe z osloni??- 
tych cz????ci poprzednich m??w, w 
sumie obrady w tym dniu by??y 
szczere, ale nikogo nie zdenerwowa- 
ly. Nie zachodzila potrzeba ostrej 
repliki, jeden drugiemu placi?? pi??/c- 
nym za pi??kne. Co to znaczy parla- 
mentarne wychowanie. 
W mi??d2'yczasie odbywalo si?? po- 
siedzenie Sejmowej Komisji Spraw 
Zagranicznych. Co chwila wychodzi! 
z pokoju ourad kt??ry?? z posl6w, :??e- 
by dowil'dzie?? 'i?? w kuluarach lub 
w restauracji od d:?iennikaJ"zy i in- 
nych ludzi, co s??ycha?? na froncie 
Bliskiego Wschodu. Jak, ostatecz- 
nie - CZ?.1 IzraP! przrrwal anreS11! 
przeciw Syrii? Sprawy byly oczywi- 
ste. Krwawy kurz wojny nios??cy si?? 
z Dlis7dego Wschodu byl a?? nadto 
gryzqey, ??!!by go bole??l1ie nic odczu?? 
w polskim organi??mie. W konsek- 
wencji Komisja poc1jc;la niedwuzna- 
cznq uchwal??. 
A swojq drog?? w dniach obrad 
SeJmu glo??niejsze byly szeptll na 
tematy mi??dzynarodowe w kulu- 
arach i ci????sze kroki posl??w ??cisza- 
ne przez dywan1l ni?? naJbardziej 
nawet gromkie glosy z -m??wnicy 
sejmowej i najci????sle nawet spraw1l 
gospodarczego kalibru. Inne kali- 
bry si?? por??w7!ywalo. Na szcz????c
e, 
w kuluarach nie powstal kult kom- 
pel. ncji. 1 nikt si?? o to nie staral. 


W. M. 


h" '''4>'' 



.-' ..... 


f 


'.,. 
," ----t' 


-" I 
- 'i
:- 


-
..: 
, , 


tt
--- 


";1 


-< ':'"'.. 


y[ 


Jael Dayan, c??rka izraelskiego ministra obron V fotografuje si?? na tle 
drut??w k61czastIJch obozu jetc??w arabskich. 


ZYGMUNT 9??ER 


RZECZY ISTO???? STRINDBERGA 


:
 


C ??emne, ledwo o.wletlone 
wn??trze kamiennej jamy 
albo bunkra. Na otomanie 
le??y kobieta, na pod??odze 
skrawki Jakich?? papier6w, 
przy odra??aj??cym biurku liedzi 
m????czyzna. W g????bi pianino ?? zwy- 
k??y drewniany wieszak, jakie i dzi?? 
stoj?? w podrz??dnych urz??dach; po- 
mi??dzy tymi sprzl;tami otw6r wyj- 
??ciowy, od zewn??trz w po??owic 
przes??or.i
ty murem. Od czasu do 
czasu dostrzegamy przez ten otw??r 
buty spaceruj??cego po murze ??o??- 
nierza, kt6ry pe??ni wart??. 
Ta ponura sceneria wyda??aby si?? 
chyba autorowi, gdyby m6g?? j?? o- 
gl??da??, ponurym dowcipem na te- 
mat jego Iztukl. A jednak tak w??a??- 
nie 2:aczyna Il?? "Tan1ec ??mierci" 
Strlndberga w krakowskim Teatrze 
Kameralnym, wyretYlerowany przez 
Boidana Huasakowsklego w Iceno- 
grafIl LidU ?? Jerzego Skar??y??skich. 
Edgara ?? Alicj?? ogl??damy po raz 
pierwszy na Icenie niemal w pned- 
dzie?? dwudziestopi??ciolecia ich ma??- 
??e??ltwa. Mogliby si?? nawet do Ile- 
ble nie odzywa??:, rozk??ad ich po!y- 
cia staje si?? widoczny natychmiast. 
Rozumiem inten-cj?? re??ysera i 
Icenograf6w, chcieli da?? siln?? su- 
gesti?? kryzysu i upadku. W Krako- 
wie grane s?? obydwie cZl;??ci utwo- 
ru, co teatry nie zawsze praktyku- 
j??; zaledwie o par?? h-godni wy- 
przedzi??a Krak6w premiera w Te- 
atrze Wybrze??e, przedstawiaj??c tyl- 
ko cz?????? pierwsz?? dramatu, mrocz- 
n??. Pr6ba ucieczki Alicji z Bertern 
nie udaje si??, ma????onkowie pozosta- 
j?? skazani na siebie: on zabijany 
chorob??, ona - poczuciem przegra- 
nej. Tak ko??czy si?? cz?????? pierwsza: 
kl??sk??. od kt??rej si?? rozpoczl;la. 
Rozumiem intencje realizator6w 
w Krakow;e, chcieli ten mrok we- 
wn??trznej kl??ski bohater6w ostro i 
??rodkami czysto teatralnymi prze- 
ciwstawi?? ja no??ciom cz????ci drugi2j. 
130 oto ( 
??
." druga rozpoczyna si?? w 
dekoracja h p;
knyeh. l('tkich i ja- 
snych, m??g??by to by?? taras jakiej?? 
willi na Capri. Jest W jednak ta 
sama wyspa. J!"st m??oda, jasna, u- 
rocza trzpiotka. c6rka Edgara i Ali- 
cji. Jest powa??ny, zamy??lony, m??- 
dry z
):' . 
 _ -,),'11 U;;rta. Vlyjaclf\ 
razem (' rlandli: OFl do garn;- 
lOnu, a ?? na z nim. I co b??dzie da- 
lej? .,ic innego, to ich Szczl;??cie 
mai??c??-' ie ogl??dali??my przecie?? 
tak??e \V Cl.?? ci pierwszej, Strindberg 
nie cl-Jcial zostawi?? niedom6wie?? i 
stld wla??nie ta cz?????? druga. jasna 
jeszcze, tak niech??tnie grywana 
przez teatry. Oczywi??cie! Kl??ska nie 
jest tu ju?? zdarzeniem lecz pasmem 
zdarze??, nie jest sytuacj?? lec:/; lo- 
sem. A jPdnak Strindberg m6wi?? to 
z pewnym zdziwieniem; przedsta- 
wienie pokazuje tylko ironi??. 
Trzeba odwr6ci?? kolejno???? scen. 
Czym jest flirt? Igraniem z partne- 
rem, dn.??nieniem go, przyci??ganiem 
poprzez odmow??, ucieczk??, pobu- 
dzaniem zazdro??ci, wygrywaniem 
przeciwie??stw pomi??dzy partnera- 
mi, seriami atak6w, kt??re potrafi- 
??yby upokorzyf, gdyby mi??o???? nie 
parowa??a ich celnie, nie "zbiera??a 
na r??kawic??", jak w boksie, i nie 
by??a zdo??na przemieni?? w czu??o????. 
Patrzmy na tych starych ludzi, po 
dwudziestu pi??ciu latach ma????e??- 
stwa, s??uchajmy, co i jak m6wi??. 
Oni po prostu w dalszym ci??gu u- 
prawiaj?? gr?? mi??osn??, ale nie ma 
ju?? w nich mi??o??ci, a wi??c tego. co 
t?? gr?? mog??oby uczyni?? lud7.k?? i 
czu????. Zosta??a tylko gra prowadzo- 
na precyzyjnie, wed??ug wszelkich 
koniecznych regu??. Ale nie wz.ru- 
Iza ju??, lecz rani, albo zabija. Mo!- 
na by powiedzie??, !e kl??sk?? tego 
maUe??stwa sta??o si?? nieustanne u- 
prawianie gry mi??osnej, . niestety, 
pozbawionej tre??ci. T?? opozycj?? zna- 
komicie prezentuj?? na scenie akwr- 
ki: Zofia Niwi??ska jako Alicja i 
Anna Seniuk. Judyta, jej c??rka. Se- 
"niuk umie przedstawi?? ca??e okru- 
cie??stwo kokil'terii po to, by jednym 
gestem, jednym zawieszeniem g??osu 
lub jego nag??ym zmatowil'niem wy- 
razi?? prawdziw?? i uwodzicielsk?? 
czu??o????. Zofia ??"iwi??ska t?? okrutn?? 
gr??- mi??osn??. tyle ??e pust?? ju??, beL 
tre??ci. znakomici
 kontynuuje, bez- 
wzgl??dnie. drapie??nie, lecz po to 
tylko, uy w jedm'm za??amaniu si?? 
glosu 
vyrazi?? nagle swoje przywi??- 
. za nie clI() p:1rtnera, ca???? bezradno????, 
jaka nast??pi??aby w momencie. gdy- 
by go zabrak??o, a o tym, te powin- 
no go wreszcie zabrakn????. m6wi 
przeci.!?? zupe??nie w)Ta??nie. 
Wi??c to, co pokazano ze Strind- 
berira. jest niew??tvliwia teatram 


akwrskim, dla akwr??w. Stanowi 
dobry motyw do refleksji, ??e kledyA 
autorzy, nawet znakomici, pisaU 
swoje dramaty takte dla aktor6w. 
Ale czy w "Ta??cu ??mierci", w dra- 
maturgii Strindberga, w sztuce mo- 
dernistycznej chodzi tylko O to, aby 
'pokaza?? los kobiet prowadz??cych 
swoj?? gr??, kt6ra je w ko??cu nisl"7
. 
chocia?? i one niszcz?? wiele po dro- 
dze? Gdyby??my chcieli wyja??nia?? pi- 
sarstwo Strindberga metodami p
v- 
choanalitycznymi, niew??tpliwie to 
by wystarczylo. Powtarzany do: 
 
ch??tnie schemat kata i ofiary, zwi??- 
zanych ze sob??, nieroz????cznych -- 
wtedy i tam zaczyna?? swoj?? karier??. 
W spos??b nader skomplikowany na- 
wet: bo przecie! nie tylko katem 
jest On a ofiar?? Ona, lecz tak??e od- 
wrotnie, te dwie funkcje, te dwie 
role s?? Iplecione :r.e IOb??, niemo!U- 
we do rozr6!nlenla, a wszelka pr6- 
ba przeci??cia tego w??z??a, Iprawle- 
dl!wego rozwa??enia racji, doprowa- 
d2li?? mo??e tylko do schizofrenii I 
ob????du; czego przyk??adem autor. 
Ale w sztuce jest jeszcze Edgar. 
kapitan, m???? Alicji I ojciec Judyty. 
To on ta??czy ??miertelny taniec. 
Pierwszy atak serca. pierwsza nie 
pocieszaj??ca diagnoza lekarska. 
Wszystko, co dzia??o si?? na scenie - 
niewiele - dotychczas. b}'??o tylko 
ekspozycj??. Odt??d Edgar si?? zmie- 
nia. Nie przerywa gry prowadzonej 
t Alicj??, ale t?? pust?? form?? zaczy- 
na od nowa nape??nia?? tre??ci??, zaczy- 
na j?? traktowa?? serio. Najpierw 
jeszcze na pr6
??, aby sprawdzi?? wy- 
trzyma??o???? partnerki; w drugiej 
cz????ci jednak ju?? zupe??nie powa??nie. 
Demaskuje jej rozpacz: ona, wiel- 
ka akwrka - nigdy ni?? nie by??a - 
nic nie straci??a wi??????c sw6j los z 
jego losem, nie mia??a lepszej szansy. 
l\Io??na teraz jeszcze przekre??li?? jej 
przys71o????, dr??c rejentalne zapisy. 
Mo??na u})Qkorzy?? i zniszczy,?? moral- 
nie i finansowo jej niedoszlego ko- 
chanka, a swego by??ego przyjaciela. 
Mo??na nawet odebra?? mu syna. by 
wychowa??a f',0 s??u??ba wojskowa, a 
nie ojciec. Ow tytulowy "taniec 
??mierci" nie oznacza nic innego jak 
podj??cie przez Edgara gry na se- 
rio. Dop??ki ??mi???r?? j
st niew-iadm-n?? 
obietn.?lI, c"'. \";"1, ;
ra l ';Y
;"m 
})Qzwala sc'J:e je patro
z: ?? z \':ar- 
to??ci, WyPU' :za z nic 
o po\,,"iet.rze, 
sam albo z })Qmoc?? innvch. jak z 
przek??uwanego dla ??artu balotlika. 
Ale gd" przrz:1a
l("1ie ??mierci za- 
czyna si?? rulizowa??, gdy do cz??o- 
wieka dochodz?? jej pierwsze nie- 
uniknione sVi(naly. })Qwraca nagle 
potrzeba, aby ten balonik by?? czyms 
rzpczywistym, dotykalnym, spraw- 
dza??nym, a nie tylko rozprutym ka- 
wa??kiem gumy. 
Istotna wi??c jest - dla nas przy- 
najmniej, jak mi si?? wydaje - ta 
odpowied?? Strindberga, w jaki spo- 
s6b przed??miertnie cz??owiek chce 
i potrafi si?? zrealizowa??. Odpowied?? 
jednoznaczna moralnie: tylko czy- 
ni??c i zas;ewaj??c z??o. Gdy ??y?? tzw. 
pe??ni1?? tycia. czyli swoj?? pustk??, gr??, 
udaniem, pozorem, przed czynie- 
niem z??a powstrzymywa??y go tysi??- 
ce konwencjonalnych hamulc??w. 
Gdy wyzwoli?? si?? z tej konwen- 
cjonalno??ci, bo widmo ??mierci dla 
nikogo nie mo??e by?? konwencjonal- 
ne, da?? pole instynkwm, swoim rze- 
czywistym upodobaniom I d????e- 
niom, swojej osobowo??ci okrutnej i 
m??ciwej. 
W pewnym okresie pisano u nas 
o m??odej literaturze, ??e jest czar- 
n&, !e przedstawia ??ycie w spos6b 
beznadziejny I paskudny. To byli 
v,..szyscy ci bohaterowie dra??scy, za- 
pijaj??cy si??, z kt6rych ka??dy jednak 
marzy?? o sytuacji, kiedy m6g??by 
ty?? pogodnie i szcz????liwie, konwen- 
cjonalnie. Nie by??a to wi??c literatu- 
ra pesymizmu i beznadziejno??ci, by- 
??a to literatura pozor6w. Zawsze po- 
dejrzewa??em. ??e ci m??odzi pisarze 
nie znali prawdziwego okrucie??stwa 
modernist6w, ??e ubil'gali si?? tylko 
za ich zewn
trznym sztafa??em, w 
kt6rego elementach mo??na istotnie 
odnale???? peW'1e podobie??stwa. Ale 
w??a??nie zewn<;>trzne, powiel"7ehowne. 
f'::a??a resz.ta jest ab
Jlutnym p-z???'- 
ciwiplistwem. Ska;i;"ni
 cz'owieka 
zIeM by??o u 
t.rindberga glE;,bokie, 
niejako naturalne. U je
o - i :n- 
nych modernist??w - na??ladowc6w 
nam wsp??lc:rsnvch Jest ono nled- 
wie })Q\\ ierzchown?? skorup?? 11a du- 
szach w spos??b naturalny dotknI??- 
tych warnieniem ??aski, kt6rych od- 
kupienie i nawr??cenie nie nastr??- 
eza??obv w grunc'c rzeczy wi??ksz)"ch 
trudno??ci. 
Je??li chcemy w jakikolwiek SPO- 


lOb wraca?? do pl.sarzy modernl. 
Itycznych, trzeba lobie z tego zda- 
wa?? Ipraw??, z tego, z czym wcho- 
dzili oni do literatury. Wszelkie po- 
wierzchowne analogie b??d?? ich tyl- 
lm kompromiwwa??y. Natomiast 
warto chyba zastanowi?? si??. o ile 
historia i do??wiadczenie nas-ze spro- 
wadzi??y t?? Ich ..z????" koncepcj?? 
cz10wieka. Czy cz??owiek pozbawio- 
ny gorsetu cywilizacyjnego - u 
Strindberga pozbawia??a go tego 
gorsetu nadchodz??ca ??mier?? - u- 
legnie swoim instynktom, -czy td 
pokornie b??dzie oczekiwa?? ??aski i 
odpuszczenia? Ten pisarz wypowie- 
dzia?? si?? za pierwsz?? wersj??. Ale 
czytajmy sprawozdania frontowe z 
ostatniej wojny, ??zytajmy ..Z??ote 
okna" Adolfa Rudnickiego i inne 
jego opowiadania z ostatnich dni 
Ket ta - one te?? wypowiadaj?? liII 
za plerwI7.I?? wersj??. Za wersj?? dru- 
g?? wypowiada si?? tylko landryn- 
kowa literatura k??amstwa, literatu- 
ra czepiaj??ca si?? nadziei jako ostat- 
niego ratunku. Strindberg, okrutny, 
duszny i mroczny, by?? tak??e natu- 
ralistycznym, ??cis??ym badaczem 
??wiadomo??ci czlowieka, a nie kO:1
 
struktorem po
rzepiaj??cych fabu??. 
Jak zreszt?? ca??a nierr.iecko-skaqdy- 
nawska szko??a modernistyczne{, Z 
Przybyszewskim w????cznie. Dla zwo- 
lennik6w ??agodnego usypiania mo- 
g?? si?? przez to wydawa?? - i wy- 
dawali si?? przecie?? - odra??aj??cy. 
A dla nas? Tego pytania ani kry- 
tyk ani teatr nie powinni d:!.i?? jesz- 
cze, jak si?? zdaje. przes??dza??. Ale 
powinni je otwarcie postawi??. 
Przedstawienie Hussakowskie
o 
nie by??o tutaj konsekwentne, ulega- 
??o raczej oswojonej wsp????cze??nie 
wersji modernizmu. By??o W wyra??- 
ne w poprowadzeniu Kazimierza 
Fabisiaka w roli kapitana. Mia?? on 
przejmuj??ce momenty w tej fals
y- 
wej grze mi??osnej, pustej i wy pa. 
lonej wewn??trznie, uprawianej z 
AHcj??. A potem choroba budzi??a w 
nim jak gdyby nadziej??, ??e w tej 
grze wr??ci jeszcze laska mi??o??ci i 
wype??ni j?? tre??ci??. Bron!! si?? zresz- 
t?? przed tym, przed "s??abo??ci??". 
Ale nie przechod
i?? do ataku, n;e 

r"wa?? ostatnich wi<:z6w; kiedy za- 
,en''1a?? dz.ia??ac, podle i przebiegle, 

taw
l .?? mies?" u.chem, cz??owie- 
Id..!m iute.esu. a nie tym, kt??ry w??a- 
snym dzia??aniem, emanuj??c nif'ja. 
ho z??o, stara si?? utwierdLi?? z??udze- 
nie trwalo??ci swojej egzvstenejl. 
Zb
.t natarczywie, zbyt jedno- 
znar
nie re??yser i scenografowie 
rozdz. elili w tym przedstawieniu 
mrol: i jasno????. To by??0 zadaniem 
dla aktora, a nie dla nich. Kontra- 
st0wali sytuacje, a do wygrania by?? 
tylko los cz??owieka. Chcieli osi??gn??f 
efekt ??rodkami zewn??trznymi i 0- 
si??gn
li, zapewne, w jakim?? stop- 
niu. Ale dramat Strindberga nie roz- 
grywa si?? pomi??dzy bohaterami lecz 
w nich samych. Pomi??dzy bohate- 
rami jest banalna i melodramatvcz- 
na hiswria zawied
onej mHo??ci I 
rozpaczliwych pr6b uwolnienia s:?? 
od niej. W nich natomiast jest dra- 
matyczna walka, prowadzona ws:!.el- 
klmi ??rodkami okrucie??stwa i prze- 
bieg??o??ci, o okre??len,ie i utwif'rdze- 
nie swego miejsca w ??yciu. Tego w 
pl"7edstawieniu nie by??o. 
Powr6t Strindberg?? na scen??, jak 
powr6t Przybvszews'dcgo. jest dzi- 
siaj nad wyraz trudny. Ci pisarze, 
kt??rzy mieli tak wiele do powie- 
dzenia o cz??owieku wsp????czesnym, 
byli wi??zieni w schematach drama- 
turgii 6wczesnej, w owy.
h tr6jk??- 
taeh i wielok??tach rod??inno-mi??o- 
snych, kt6re dzisiaj wydawa?? si?? 
moga tylko rozweselaj??ce. Tak jak 
rozweselaj??ce bywa ogl??danie 
pierwszych samochod6w, a przcc:e?? 
nie s?? one niczym Innym jak h-m 
samym mechanizmem, kt??
v nam 
dzi?? pozwala si?? porusza??. Tvle ??e 
wtedy nie zdo??ano jes:eze u
volnj?? 
si?? od wyobra??enia. ;i;e karoseria 
powinna prz,vPJmina?? pud??o karety 
ezv pow??z. Jak sprawi??. aby to 
pud!o nie ??mieszy??o i nic skupia??o 
na sobie n:!dmiernej uwa!{i? Od..zu- 
cle je zupe??nie, ew te?? podniet?? do 
gorJro,ci stylu, a ten, jak wiado- 
mo, jako relikt historii nie weso??o???? 
ju?? wywolu ie zw\'ltle lecz obo- 
j??tno???? dCfl.mnaf??. pokryt?? pozo- 
rami szacul1ku? 
Krakowskie przedstawienie Etrind- 
berga zatrzvma??o si?? pomiE;,dzy tymi 
d\\!oma mo 
liwo
ciami 
ZYGMUNT GRE?? 


ZVCIE 
Nr 80i 


LITERACKIE 

tr. 7
		

/ZL_1967_XVII_804_25_06_nr_26_str_008.djvu

			MIECZYS??AW MICHA?? SZARGA N 


DWA 


mnie jest wichura. Polano trzasn??- 
??o. Nad chudymi kolankami trzepo- 
ce m6j sztandar. Wybieraj, diable, 
komin nlbo jeszcze raz dmuchn?? i 
sploniesz jak kupka siana. Uciekasz. 
To ci tylko poparz?? ??wi??ski kuper. 
Masz. 
Palce zataczaj?? li?? na klarnecie. 
GasIl" 'ogniki. Koszul. wchodz?? do 
cha??upy.. Muzyka jest w ogrodzie, 
wlatuje do otwartej Itajni. W oknie, 
jak kwItn??ca jab??onka, noi Panna 
M??oda. 
Ojciec podni??s?? tr??bk?? w l??o??ce. 
Weselnicy wyszli przed cha??up??. 


OPOWIADANIA 
MUZYKANCI 


W oknie widz?? ojca. Przecho- 
dzi przez wyrudzia??y traw- 
nik przy ko??ciele bapty- 
IIt6w. Klucz le??y za blaszk??. 
Na blaszce kowal J??zef wyitu?? 
nasze nazwiEko i' pierwsz?? liter?? 
imienia ojca. Ojciec wyjmuje klucz 

'la blaszki. W tym czasie mama z 
ogromm:gu !Jordowego czajnika na- 
lewa do miski wod??. OjcIec zdej- 
muje poplamion?? smarami kurtk??. 
W kuchni pachnie ??elazem i za- 
rdzewia???? blach??. Nad misk?? - 
ob??o1\:. Ojciec stoi po drugiej stro.., 
nie miski. Trzyma przed sob?? ow??o- 
sione d??onie. Czeka na zimn?? wod??. 
Pa.a zakrywa mu twarz. Wygl??da, 
jakby mowi?? ob??ok. Po??picsz si??. 
:!'.1ama odpowiada. Ju??, ju??, i pra- 
wie biegnie do kranu. Uderza szkli- 
sty '\\odospad. Ob??ok opada na nie- 
biesk?? krawt:d??. Zbieraj?? si?? krople. 
Wygl??daj?? jak pot na czole chore- 
go. Ojciec wyciera barki lnianym 
r??cznikiem, wk??ada czyst?? koszul??. 
W miejscu, gdzie ko??nierzyk doty- 
ka karku, widal: grub?? cer??. Mama 
staje za ojcem i ugniata naprawio- 
ne miejsce. 
- Przynie?? tr??bk(t - m6wi do 
mnie ojciec. Id?? do pokoju, bior?? 
krzes??o, stawiam oparciem do sza- 
fy. Wchodz?? n1 blat, potem na o- 
parcie. C7.ubkiem buta wyczuwam 
politurowan?? powierzchni??. Jedn?? 
r??k?? chwytam za gzyms, drug?? 
przyci??gam futera??. W tej chwili na 
m6j po??ladek spada r??ka. 
- Zejdziesz mi w tej chwUl z tej 
szafy! 
Skacz?? z tr??bk?? na pod??og??. My- 
??l??. Mam skrzyd??a, nic mi si?? nie 
stanie. ' 
Mama przysuwa krzes??o do sto??u. 
Podchodzi do szafy I wyciera zbru- 
dzon!! butem miejsce. 


Tymczasem ojciec chowa si?? do 
pokoju. Wyjmuje male??ki kluczyk z 
kieEzanki, otwiera tym maI en kim 
kluczykiem odrapany czarny fute- 
ra??. Skrzypce s?? przykryte mi??kk?? 
flanelow?? szmatk??. Ojciec odkrywa 
skrzypce z nabo??
??stwem. Nie wyj- 
muje ich zaraz, tylko stoi nad ni- 
mi jak nad dzieckiem. M6wl do 
skrzypiec, a skrzypce nie mog?? go 
us??yszel: ani zro:z;umie??. Ojl1iec o 'ym 
wie, dlatcgo jak niemowl??ciu pu- 
kazuje na palcach r ??ne sztuczki. A 
gdy si?? ju?? ze skrzYI rami n:H
ada, 
otwiera zielon?? prz('H
??dl:??. Tutaj 
le???? szeleszcz??ce pac zki ze stru- 
nami, grudka I:
l
__..ii z bialvm 
rowkiem po??rodku, 7apasowy pod- 
stawek, j.akle?? ??rubki. Ojciec bierze 
kalafoni?? w w p??lce, wyjmuje smy- 
czek, pOci??ga nlm, jakby chcia?? 
przepo??owi l: grudk??, na ko??cach 
smyczka trze w??osie kr6tkimi ru- 
chami, przeje??d??a pr??dko, zatrzy- 
muje si??, tnie powietrze, zabucza??o, 
jakby b??k przclecla??, bia??e drobiny 
py??u spadaj?? na pod??og??. W jednej 
rlice trzyma smyczek, drugl', du??y- 
mi jak kloce palumi chwyta za 
sz
-jk?? I wyci??ga s..rzypce z ciem- 
no??ci futera??u. Gra mU7ylt??, kt??rpj 
nigdy nie s??ysza??em. Ludzie m6wj
, 
:te ojciec gra z glowy. Stoi w oknie 
AJatrzy na c"'mury, na 
ol-:bie, kt6rc 
siadaj?? na dachu, na ludzi id??cych 
po chodniku i wszystko, co wid7i, 
gra. Cz??sto przymyka OC"ly, wtedy 
muzyka jest taka jek ojciec, surowa 
i dobra. 
Gdy po latach by??
m na kOD(
er- 
cle, na kt6rym gra?? Oj strach, zoba- 
czy??em na strunach du??e spraco- 
wane palce ojca. 


Ojciec czy??ci tr??bk??. -Wk??ada 
szmatk?? w zgiE;'cia i przeswity. Przy- 
trzymuje szmat?? dwoma palcami i 
pociaga. Ruchy s?? takiI', ja'<:hv pi- 
??owa?? kloc, tylko troch?? kr??t
ze. 
Najd??u
ej pucuje z??oty wylot. Prze- 
chyla buteleczk?? z bialym p??ynem 
na s711latk??, zbiera z podstawki 
warstewk?? popiohl. przyklari::! flp- 
nel?? do 7szar?a??
i b'acny i glad7! i
 
tak dlugo, dop??ki nie b??v
nie. Na 
flaszeczce pisze: Sidol. W kuchni 
pachnie porus-onym popio??em. Na 
wargach jest gopkn, jakbym roz- 
gry7J niedojrza??y g??6g. 


W domu od sa'Y1ePn rar>'! r>iekJo. 
Miiamy si" iak p??- 
klem., IrJr: tam. a tu tvlko jerJen but 
Gramol?? sip pod ??????ko. S7ukam 
drugiego. WirJze stopy oka: jedna w 


ZvrlE 
Nr 801 


LITERACKIE 
Str. 8 


bucie, druga w skarpetce. Stopy bie- 
gaj?? dooko??d ??6??ka, kulej??. Du??y pa- 
lec, podniesIOny, nagle dotyka po- 
d??ogi. No co z tym butem, masz? Nie 
mam. R??ce biegaj?? po pod??odze. Nic 
mam. Ojciec powtarza jak echo: no 
co z tym butem, masz? l\Iusz:?? odpo- 
\\icdziel:. Mo??e jeszcze przy tej no- 
uze, pod kt??r?? jest klocek. Teraz 
musz?? to powiedziel:. Otwieram usta 
I wychodzi to z. mnie: tata tu 'u 
nie ma. Ojciec robi gwa??towny 
zwrot: pi??ty. Jedna w bucie, druga 
w czarnej skarpetce z cer??. Poje- 
dy??cze nitki zbite w czarny, gruby 
p??atek. Piek??o przC1'lios??o lIi?? do 
kuchni. Mama rzuci??a na pod??og?? 
pokrywk??. Prawie p??acze. Wygra- 
moli??em si?? spod ??????ka. Nie mog?? 
wyprostowal: plec6w. Jestem garbu- 
skiem. 


Garbaty 
ma na plecach Izmat,. 


e 
Zahucza??o w g??owie. BIegn" za 
mn??, krzycz??. Szmaty, lUDaty. Wy- 
prostowa??em si??. Zr
uci??em garb. W 
drzwiach stoi Mitek. Macha puszy- 
stym ogonem. W ostrych z??bach 
trzyma but ojca. Gdy Mitek wszed?? 
do kuchni, mama rzuci??a na pod??oiQ 
talerz. 


Nie ma tylko Walka. Wszyscy sie- 
dzimy na furmance. Bez Walka nie 
mo
emy jechal:. Gra na klarnecie i 
basie. Marsz bez Wa!kowego upa- 
pa, upa pa, jest nie do pomy??leniL 
Ojciec skubie koc, kt6rym okryta 
jest deska. 
- Zapi?? IiI" Ipi?? siQ jak amen w 
pacierzu - m6wi Myszak. 
Mama stoi na rogu i wygl??da. R... 
k?? trzyma przy policzku. 
- Tata, ja wiem gdzie pan Wa... 
??ek jest! 
- Gdzie? 
- Pan Walek jest "Pod Lew- 
kiem". 
Bat trzasn????. Przez "Kr6I??wk??" 
przejechali??my pr??dzej ni:l: bryczka. 
Ojciec stan???? na p??dz??cym kole. 
Skoczy??. Po chwili Walek 5iedzl 
mi??dzy nami. Przez ca???? drog?? trzy- 
mam jego bas ,i klarnet. Walek pa- 
trzy na mnie. Oczy jego obiecuj?? mi: 
zamorduj?? 'ci??, szcz.enlaku, zamor- 
duj??. 


Futryna w girlandzie. W ??wler- 
kow
ch ig??ach: "Szcz??
l: Bo??e M??o- 
dE'j Parze". Mazykanci, mU7ykaricl, 
roznos7
 dzieci po calej wsI. Za 
furmanka welon ku:-.lu. Kuczer ??ci??- 
ga lejce. Prrr. Dyszel pr????y si??, ??a??- 
cuchy brz
z??. Ju?? mog?? policzyl: 
szprychy. Jedna, dwie, trzy. Ko??o 
znieruchomia??o. Spad??a grudka ze- 
sc}1??ego b??ota. 
Sto??y ustawione s?? w podkow??. 
Zas??ane ??nie??nobia??ymi obrusamI. 
Na ??cianach obrazy. Na jednym, w 
surowej ramie, ??wi
ty J67.E'f heblu- 
je de-'-??. Przy warsztacie stoj?? 
m??otki i pi??y. W wi6rach stopy 
ch??opca. M??glbym przysi??c, f
 po- 
dobnego ch??opaka widzialem na na- 
sz
j ulicy. Ch??opak patrzy na J??- 
Ida, a mo??e nawet nie na niego, tyl- 
ko na wielkie, ??ylaste r??q,e. 
- On by?? grzeczny i nie szpiclo- 
wa??. 
Przy??o??y?? gor??ce pachn??ce w6d
?? 
usta. do mojego ucha. 
- Fainy by?? ch??opak. A ty je- 
ste?? Judasz. Ry??y Judasz. Wskaza- 
??e?? biednego pijaczka. 
- Daj mu spok??i - m6wi ojciec. 
- Ustaw synku b??ben przed cha??u- 
p??. Pa??stwo m??odzi zaraz jad?? d'J 
ko??cio??a. 
Wzi????em b??ben za pr??t i wynio- 
s??em przed dom. Wr6ci??em po wa. 
Jizk??. Walizka jest drewniana, prze- 
wi??zana sk6rzanym pa
kiel11, po- 
malowana b??yszcz??c?? br??zow?? far- 
b??, na rogach ma blaszane, poc??tko- 
wane rdz?? s??tuwy. 
Wybl'a??em miejsce r6wne i posta- 
wIlem bp,ben. Kolanem przygnio- 
t??em wieko walIzId. Schwyci??em 
koniec paska. Poci-gn;1??em. Podnio- 
s??em drpwniane wieko. Wyj??lem 
stoi ak. Rozprostowalem go i po??o- 
??y??em na nim werbel. Peda?? z pa??- 
k?? umocowa??em w azit'rce wydr??- 
??onej na dole w obreezv. Na wy- 
stai;Jevm, 7akr7ywinnym jak s7ubie- 
'nica pr"cie zawiesi??em na sk6rza- 
nei p??tli czynel. 
O!)U
ci??('m pa??cczld na przeJrzy- 
sta rowierzchni??. Jakbym sypa?? na 
st6?? grorh. Uder7;am w sk??r?? pa- 
??eczk??. Widz?? nasza koz??. jej brzuch 
chudy. bia??y jak mlpko. Ojciec zdar??. 
sk6r??, wysus7)'?? na s??o??cu, naci??gn
?? 
na malowane obr""7". Teraz ia gram 
na naszej kozie. T??u lu' ra??l'
zkami 
w brzuch. s??ysz" ??alospe bcc7enil'. 
Le??y na polu z brzuch cm wvc'h:tym 
Jak namiot, kopytkami skrobie zle- 


mr??, patrzy na mnie, palcami e??a- 
dz?? jej rzadkl?? br6dk
, m6wl?? .lal!: 
do dziecka. Ulpok6j II, k6zeczko, 
uspok6j... 
Jad". Orkiestra marsza, lo??cie ja- 
d??l 
Ojciec podni??s?? tr??bk?? w niebo. 
Powiedzia??, trzy, cztery i ze 7Jotego 
wylotu wylecia??o wesele. 
Niebo wysokie, niebieskIe jak ko- 
szula ojca. Posypane gwiazdamI. Po 
"'Podw6rzu chodz?? bia??e postacie. 
Cmi?? papierosy. Jest jak w popiel- 
niku. Otwieram drzwiczki, dmu- 
cham z wliZystklch III, z czarnego 
drewna wyprYllkuj?? iskry, polano 
poskr??
a??o si?? w diabla. Diabll?? 
przykucn???? w pif'cu. Dmuc??1am w 
i
ltry ca??ym sercem. Wygoni?? ci??, 
diable, z pieca! Nie mam pod r??k?? 
krople!lnlcy ani ??wi
onej ",ody, ale 
p??omienie s?? te! mocne!. Nie ul??knl'j 
si?? twoich rog6w, po??ami?? je czer- 
wonymi mleczami. Przy tej cegle je_ 
ste?? straszny, ale ja si?? ciebie, dia- 
ble, nIe boj??. Widzisz, jak dmu- 
cham. Iskier jest ca??y t??um. Kr??clc;z 
si?? Izubrawcze, ale ja ci?? spal??, 
spal??, bo jesteA z??o. Iskry gasn??. 
Opluwasz je, zakrywa
z komin 
czarn?? ??ap??, chceKz udusi?? ogie??, 
ale ja mam tyle powietrza w p??u- 
cach, :l:e na nic nie zdadz?? si?? twoja 
chytre sztuczki. Dmucham. WIJ 



 

\ 


KleCI,. ranne wata'. zorz. 
Tobie ziemia, Tobie morze 
Tobie tplewa tywlo?? wszelki 
B.dt pochwalon, Bote wle1.kL 


Bij?? w b??ben, wk??adam w to bicie 
ca???? dUllz??. Na ,a????zi d
 li??cie 
prze??wietlone rankiem. W 0lromn., 
wyspane niebo leci ??piew. Walek 
na swoim basie chwali Boga. Ja na 
b??bnie chwal?? ca??e niebo, kt6re nad 
nami budzi lIi?? z ciemno??ci. 
Idziemy z wNe??a polni' .ciefkl??. 
Walek niesie bas i klarnet. Ojciec 
tr??bk??. MYlzak harmoni,. Ja nlo- 
I. na plecach b??ben. Walek m6wI 
do ojca: - S??yszysz, Micha??, w tra- 
wle graj?? cholerne ??wierszcze, a do 
mnie mruga przekrwIonym okiem, 
co ma znaczyl:: Nie je,te?? Judasz, 
nie zamorduj?? ci??, IIzczeniaku. 
W jasn?? sk6r?? b??bna ude:zy?? wy- 
lOki, twardy k??os. 


'" .'. 
'\.'.....1.'1 
. .' 


. 


\ 



 


,i f. 

 ...... \.. " 

l 
 ' 
_,I f, .7

 
 . 
.
" <., 
-'!FI -- .}?? 
- _ 
'--- .t...
 
'p:' 
?? .'
.:rr ' ' l, 
l. :':"j'-",I 
" 


ft'. . , 
" J ,; 
I '! 


; 


,
 


.-- - . 
" 



 


IZABELA BIEL1??SKA 


HORYZONT 


P rzebudzi??am li?? jak zwykle 
dostatecznie przytomna, ab1, 
przyst??pi l: do natychmiasto"'! 
wego dzia??anIa. 
Zacz????am odgarnia?? czyje?? 
w??osy z mojej twarzy jedn?? uwol- 
nion?? r??k??, potem wyci??.gn??wszy, 
drug:}, zdejmowalam niezliczone r??- 
ce, nogi, g??owy i tu??owia uwalnia- 
j??c po kawa??ku moje cia??o, a:l: 
 
sl??gn????am pozycj?? siedz??c??, i ki eol 
dy zepchn????am czyjeA resztki z mOol 
ich n??g, wsta??am rozgl??daj
c si?? W 
poszuki'\\aniu mojego towarzYlla. 
Poniewa?? nie mog??am lobie ciqll. 
przypomnie??, z kt??rej Itrony widzia- 
??am go po raz ostatnI, poszukiwania 
zaj????y mi troch?? czasu, zanim roz... 
pozna??am w tym zbe??taniu cia?? je- 
go stercz??c?? ku g6rze r??k??. 
M??j towarzysz znajdowa?? li?? W. 
duto gornej Iytuacjl nit ja pO"'l 
przednie. Przyst??pi??am do oswobo- 
dzenia jego zagubionego cia??a; II 
pewnym trudem odrzuca??am r??ce . 
nogi, najwi??cej by??o tam dzieci??. 
cych g??6wpk, kt6re stacza??y III: po 
sobie z dfw1??kiarn pustych galon??w
 
Pracowa??am wytrwale. 
Tymczasem towarzysz m??j, roz-o 
budzony i cZl:??ciowo uwolniony, po- 
maga?? mI. W ko??cu poda??am mu 
r??k??. Wtedy zacz????y si?? podnosi?? ru- 
chem wstaj??cego ??anu zbo!a lub 
traw 'cia??a zalegaj??ce nasze b1l1sa 
i dalllze okolice. Wszyscy zn6w lta-, 
li, jeden przy drUiim. Zd??1y??ani 
jeszcze poprawil: na .obie pancerz, 
kt??ry nosi??am od dawna, aby mnie 
chroni?? przed dotykiem. 
Stali??my twarZl?? w twarz przy... 
legajqc niemal do l'Iebi
. M6j to- 
warzysz powiedzia??: "Co teraz?" 
Wiedzia??am, !e w zwlekaniu prze-' 
holowa??am, ale posiada??am jeszcza 
jedn?? pastylk?? przeciw w??tpliwo??- 
ciom. Wyj????un j?? ostro??nie I tro- 
ch?? si?? oci??gaj??c, ro7Jupa??am na. 
dwie r6wne cz????ci. "Ostatnia", po- 
wiedzia??am. "Co teraz?", powt6rzy?? 
m6j towarzysz. "Zaraz t o minie", 
pociesza??am go. "Mo??e znajd?? po- 
mys??", doda??am na wszelki wypa- 
dek i po??kn??lam moj?? cz????l:. 
Nast??pn??e zabra??am S1?? do przy- 
gotowywania posi??ku. Pomys?? nie 
zjawia?? si??. Pomi??dzy nasze piersi 
uc1a??o mi si?? .".,:snn??l: sk??adan?? ta- 
c??-s
olik; ustaw:??am na nil'j dwie 
nape??nione czarki. kt??re uprzedn!o 
prz
 L ,j''1m do oczu, po??o??y??am 
jeof'n owalny kamie??, jaki posia- 
dali??my, I rozejrz
??am si??, czy nla 
uda mi si?? zdobyl: naszego chleba. 
Zwr6ci??am wzrok tam, gdzie sta- 
??o w pobli??u Grzewo i zaraz zoba- 
czy??am, na tle pustki ponad nIm, 
nin uchorn?? paj??czyn??, ??y??ek po 
mciach i nagie ga????zie. Ciemny 
pic6, by?? zorany bruzdami; gdzie- 
niegdzie tkwi??y tam czerpaki, w 
kt??re splywa??o troch?? s-oku, "Chle- 
ba naSZ(Jo nie ma", powiedzialam 
i spr??bowa??am jak zwykle rozt??uc 
kamie??, ale nic poza d??wiqldem z 
niego nie wydoby??am. Pozosta??y na- 
sze nape??nione czarki. Towarzysz 
m??j poci??gn???? troch?? ze swojej i 
natychmiast j?? odstawi?? m6wi??c: 
"Gorzkie, twoje jak zawsze gorz- 
Ide". Wyla??am ich zawarto??l: poza 
siebie i podaj??c mu obie czarki 
powiedz' l??am: "Twoje b
d?? tylko 
s??one". I cZLka??am. 
D7ie?? rozpocz???? Id?? na dobr
. 
Wszo stldch ogarn????a ju?? ta sama 
potrzcba dzialania i \\idac by??o, :l:e 
rob..', co m -1. Spo??r??d t;vch, co 
stali, wyra
ta??y gdzien!PgG7:e dra- 
b'ny e: D gaj1]ce w\"soko p.mad nami 
w pUst'
??. Niekt??17Y wc'1o:lzill na 
drabiny, wspinali si?? po kilku lub 
pojedy??czo. Ci, kt6rzy wspinali 
I?? 
najwy??ej, doczcpiali kawalki cze- 
go?? t'im, przed??u??aj??c je. Ci??gie 
wchodzili nowi i p17ebyw3JI gdzie
 
w g6r? ; mo??e tam gin
'li, nikt si?? 
rh1i intpr('sow1??. Bv??v tam tr?? 
rJrablny, z kt6ryeh scl;o
17ili. M??j 
towar7;V
z powi
dz:a??: "Wchodz?? i 
schodz??". Zap
zeczylam: "Wchodz?? 
inni, schodz?? inni". "Inni", powt6- 
rzy??. "Tak, e?? tacy, co ,\"Ch
dz?? f 
E?? t:!e
', co sc??- 'd7.
", w
'ja??ni??am. 
"To pie ci s-1mi?", zapyta??. "N!e ci 
!:aM.', uzupdn:??Jm. 
Ruch klehi?? si?? wko??o na
 I pod 
nami. Spo??_'??d tych, co stali i sP.)- 
??rod tych, co wchod7i1i na drabiny, 
pc'vna cz????l' budowa??a w tym cza- 
Eie 1t'nde dla sL'bie i dl:1 swoich 
na
bli7??zyeh. P('c?l'hm c-vir?? z??- 
by na l
'd('e: byli to w??f1'" in tUD('- 
lowcy. nal(';-b \. i
'c pOc'ciagn??l: 
ha:-d7i. i nr" i 7al'az by??o wiadomo 
??e przechodzi tmntedv' ca??a j"odzin; 


lt'1I', K. Wo]narowsk?? 
, , 
OGRODEK WIEDENSKI 



T ad wej??ciem pali al, bia- 
l.. ??a kula. Nie umiem czy- 
tal:, ale wiem, :te na bia- 
??ej kuli jest napIsane: "Ogr6dek 
Wiede??5ki". Gdy zapada zmrok, ku- 
14 wldal: at na drugim ko??cu mia- 
steczka. Czasem my??l??, :l:e to ksi??- 
??yc. Dopiero gdy podejd?? b??Uej, wi- 
dz?? rdzawy pr??t, do kt??rego jest 
przymucowana. Wtedy wiem ju?? na 
pewno, ??e to nie je5t ksi????yc, bo 
ksi????yc le??y na drugiej stronie nie- 
ba, ma??y, jakbym go widzia?? w sta- 
wie. 
W ogr??dku gra orkiestra. Na be- 
tonowym grzybku ta??cz?? zakocha- 
ne pary. Pelargonie w zielonych 
skrzynkach okalaj?? ta??cz??cych. Na 
bluzkach !ar??oczne r??ce. Paj??ki 
skradaj?? si?? coraz wy??ej, wchodz?? 
na szyj??, za pachn??c?? zas??on?? w??o- 
s??W. 
Pan J6zef gra na skrzypcach. 
Przy wysokich dfwi??kach staje na 
czubkach palc6w, przy niskich 
przymyka oczy. Pan J??zef jest dy- 
rygentem. Przed ka??dym kawa??- 
kiem daje znak smyczkiem. Prawa 
r??ka lekko ugi??ta w ??okciu, jak u 
kelnera, gdy niesie pelen talerz, r??- 
kaw marynarkI marszczy si??, od- 
s??ania biele??ki mankiet. Nagle ja??t- 
by chcia?? z??apal: much??, podnosi r??- 
k??. Na b??bnie gra pan, kt6ry m?? 
szerokie, proste ramiona. Z tylu wy- 
gl??da jak kolT' oda. W powietrzu 
wybija ramionami takt. Podnosi to 
jedno to dn.lgie rami?? zale??nie od 
tego, kt6ra pale czka ma upa??l: na 
pergaminow?? powierzchni??. Faluje 
jak ??an, wygina si?? w obr!;cz, opa- 
da i jest znowu komod??. Przy pia- 
ninie pracuje by??y organista, pan 
WOJtu??. Dzieci wo??aj?? na niego 
"Wojtek bez portek". Wojtu??, gdy 
oni krzycz??, odwraca si?? i m6wi: 
"przeklinam was". W czasie wypo- 
wiadania tych s??6w podnosi r??ce jak 
ksi??dz na ambonie. Dzieciaki 
mie- 
j?? sI??, ??api?? za brzuchy, tar7aj
 na 
skwerku. Woitu
 zadowolonv z te- 
go, 
e je pr??ek1????, wtae7a ;I?? do 
bramy. Teraz sied71 przy pianinie, 
d??ugimi palcami t??ucze w k'awi- 
sz
, ??6??te, ""Y tarte jak pr??g. Kazio 
gra na akordeonie. Jest r07paree- 
lowanym "'rabi
. Syn wla
ciciela 
Go'ej('wa i kilku innych m/!jf'tk??w. 
,Gdy by?? ma??v, lubi?? 
i?? bawi?? w 
ksi
d7a. Zgania?? wS7vstkie slu
"Jce i 
kucharki, .iada?? 7a kr7fslEm i :c;po- 
wiada??, odprawia?? m!:zc, wyg??a3Za?? 
kazania, a nawet komu"'ikowa??. A 
??e niendzownym atrybl'tem mszy 
jest muzyka, 7arz??! pnb'cral: lekrie 
gry na aknrdeon'e. Tera7. stoi w 
mus71I wybi??pj 7??otvmi gwia
t'ami. 
Brama je" l t"l'!{a jak na cmenta. 
r73rh. S.lt:tch'tv spi!;te cza-nym 
wielolistnym kwiatcm. Ojciec trzy- 


ma mnie za r??k??. K??ania Il?? panu 
Jozefowi. Kwiat ma wygi??te platki, 
pachnie rdz??. Wodz?? palcem pO p??at- 
ku. ZIarnisty py?? prLYlepia si?? do 
mokrych opuszak. Rozcieram lO 
w pa!cach jak skrzyd??o biellnka. 
Sfrun???? z Ostu na dziobaty :l:uzel 
Uchyli??em czapki, '\\sun????em r??k??, 
skrz;rrl!o tr??ci??o w dlol), z rozwal"- 
tych palcow jak z niedomkni??tej 
klatki ucickl, trzet)cee skrzyde??ka- 
mi, a ja w tY,l1 trl.Cpotamu slys7.
 
brniech. Usiad?? na szynie. Nie ??a ta- 
kiej, po kt6rej jedzie poci??g, ale na 
porLUconej w ??opiany i pokrzywy. 
Widocznie robotnicy uznali j?? za 
szmelc. Musialem go zdrowo prze- 
straszy??, bo kiedy usiad??, to d??u- 
go nie trwa??o i na mnie si?? obej- 
rza??. Czu??em, ??e dusz?? ma na ramie- 
niu. 
O moim sukcesie zdecydowa?? pod- 
stE:p. Machn????cm r??k?? i odszed??em. 
Gdy by??em dostatecznie daleko i 
uzna??em, ??e nie mo??e mnie widzie??. 
wbieg??em za p??ot zaros??y Itrzaka- 
mi i zielskiem. Dla bezpiecze??stwa 
ca???? d??ugo??l: p??otu przebieg??em po- 
chylOlly. Rozchylilem siatk??, wysu- 
n????em gl ow??. Wygl??da jak kreska 
zrobiona kred??. Wyci??gn????em r??k??, 
zatrzasn????em na skrzyd??ach palce. 
Tu??6w szamoce si??, skr!,'ca, mikro- 
skopijne n6??kl dr?? powietr7e. Na 
ziemi?? opadaj?? drobiny, palce mam 
jak posypane talkiem. Ze by go u- 
spokoil:, pokazal', ??e jestl'm g6r??, 
potar??em mocniej. Wypad?? z pal- 
c6w jf1k przedarty me, PrzvsiarJ??em 
nad nim. Rozwarte skrtvd??a wlecze 
po ziemi, 2:awadzi?? o rat.vk, pocia
- 
n???? go za sob?? I wszed?? pod o
rom- 
ny ml:. Pomy??!a??em sobie: to iest 
tw6j grob:>wiec, i opu??ci??em na li??l: 
stop??. 
- Mlstr:ou czerwone maki, p??ac!,'! 
- przy orkiestrze na 
7rroko roz- 
stawionych nogach 'stol :l:o??nll'rz. 
Placze. G??owa O))USZC70na na pier?? 
pe??na order??w. Por1no
i j?? z trud"m, 
ro7ma 7 u1e ??7v grubymi palurhami. 
WVNlnr!a jak pogn!rcionv paoirr na 
wi('l 'd m pu.stvm placu. '()t\"iera u- 
stn. 8?? v sz??. - a - po - tych - 'ma 
- k9.ch - szcd?? - :to??nicrz - i -- 
gi'1f1??.., 
Smvrz
l{ frunrt?? w g"'re. P'ITI J'-.7e! 
pn'o:h'?? clnw o ns pn 
s
awkll. ('r7V 
nakry?? listkaMi rowip". 20??r>ier7 
upad?? n'?? ko'
ra. w7..,i6s} r('ce i 
rv 1 -n:'"?? ja" nmlr>nv 11'\'1. W lvsrv 

uiewf'i1. Oic'''c moc"'o f,ci
lra 'mo- 
ja r
k!', S7t"
n'm otw:er
 !'"/a n e
l'rw'r>"c', makact>, co 
rn1
' 1 p'??v krcw. Ko
ictrm podn:>- 

"7"1 .::j,.. n;'lc;;tv. 
()rJehY'ikm ,,'owp i snoir?o'pm w 
nieb@, n'?? k
i'??"ru 'e
;"fl'n r'lrh Irn- 

1
\\,1'\ litp1"'v. . r"rr..I.,.lr'''' ,yr;",l"'??('ld" 
l\nF.ClYSLAW I\IICIII\?? f"Z....RGAN
		

/ZL_1967_XVII_804_25_06_nr_26_str_009.djvu

			n. DwOrakacb. Dwa "ut. da??. re- 
zepchne??y nal na chwil??, potem da- 
??o 1.1, odczu?? nieskoordynowane 
ruchy rozbrykanych ma??ych cia- 
??ek. 
"Trzeba co. zr.obl??", powied:r.l.a- 
lam nagle do mojego towarzysza. 
kto?? ze \Wpinaj??cych si?? obok mnie 
po drabinie wybuchn???? .mlechem. 
ktoA u mnl?? powt6rzy??: "Trzeba 
COA zrobi??", a I??owa te ruszy??y przed 
lieble, powtarzane przez niez1lczo- 
rUt usta. Zn6w ktoA 1112 roze??mia??, 
Po nim kto?? Inny. Po chwUl, tu ?? 
tam, rozbrzmiewa?? ??miech, d za- 
Cz??li si?? ??mia?? wszyscy. By?? to 
"-'Ipanla??y ??miech. Nawet ci na dra- 
binach zapomnieli, :!e maj?? jeszcze 
Po kilka stopni przed sob?? ?? przy- 
????czyli Il?? do powszechnego Amie- 
ehu. 
Wledz1a??am, ie po zatyciu Oltat- 
niej porcji pastylek przeciw w??tpll- 
\ilo??ciom, trzeba Il?? na co.A zdecydo- 
Wa??. Powiedzia??am: "Znam pewne 
miejlce, nie l??dz??, aby ktoA o nim 
Pami??tal, chociat nlegdyA by??o to 
miejsce Pami??ci". I Ipr6bowa??am 
i????. M6j towa.rzYlz ruszy?? za mn??. 
Trzeba by??o cierpliwie rozdziela?? 
??tOjllce cia??a, nlekt6re przywiera??y 
do .Ieble Itbyt mocno ?? tym nie na- 
le!a??o przeszkadza??. Nie ust??powa- 
??am w wysi??ku przeciskania si?? na- 
Prt6d. M6j towarzYIJ: zapyta?? mnie, 
czy znam kierunek. Wspi????am Il?? 
na palce i obr6cl??am kilkakrotni. 
g??ow?? we wszystkie Itrony. Powie- 
dzia??am: "Tam", wlkazuj??c wzro- 
kiem. Zn??w przeciska??am si?? pil- 
tlUj??c, teby n8.!J nie roz????czono. 
Od czasu do czasu przYltawalam, 
aby wystawi?? moje czo??o ponad in- 
nYch i je??li je OlUSZal delikatny 
ch??6d - wied:r.l.a1am, te posuwamy 
Il?? w.e w??a??ciwym kierunku. 
N8.!Jza w??dr6w'ka trwa??a dlu??"- 
Ale nie by??a beznadzlejnL W??a??ci- 
\Vie trudno nazwa?? w??dr6wk?? nuoze 
Przetaczanie si?? mi??dzy cia??ami. 
Cigle, chocia?? bardzo wolno, po- 
suwali??my si??. Najgorzej by??o w 
chwilach, gdy znale!li??my si?? na 
drodze tunelowc6w; Ich z??by op6??- 
nia??y nasz?? w??dr6wk??. Po pew- 
nym czasie zauwa!y??am, :!e panu- 
je dziwne o??ywienie w??r6d tune- 
10wc6w, kt??rzy z zaciek??o??ci?? prze- 
dzierali Il?? pomi??dzy naszym! no- 
gami. 
Kiedy przystawalam, aby unie???? 
czo??o, upewnia??am si??, te idziemy 
"-'e w??a??ciwym kierunku. Powle- 
dzialam: "Niedaleko do u.ro mieJ- 
sca". M6j towarzysz nie pami??ta??, 
o czym m6wl??. Powt6rzy??am mu 
to, co postanowili??my na pocz??tku. 
:Nic nie powiedzia??. Mo??e przesta?? 
mi ufa??, albo straci??o to dla niego 
znaczenie. Pilnowa??am, aby si?? nie 
zgubi??. Tunelowcy przeszkadzali co- 
raz natarczywiej. Mo??e 1 oni tam 
Parli? Nie ust??powa??am. 
Posuwali??my Il?? wolno. M??j to- 
"-'arzysz by?? bliski :I??miechania tej 
w??dr6wkl. Im ci????sza 1 d??u??sza wy- 
dawa??a mi si?? ta nasza droga, tym 
bardziej wzrasta??o we mnie pragnie- 
nie dotarcia tam. 
Od pewnego czasu nie przeci??- 
ga??am ju?? mojego towarzysza za 
sob?? lecz wspiera??am go od ty??u, 
<:zasem z boku: nat????aj??c mie??nie 
POPycha??am go przed sob?? cal po 
calu. 
W ko??cu zrozumia??am, :!e otli??gn??- 
??am cel. Nie od razu. M6j towarzysz 
tak??e nie zauwa??y??, ??e znala7?? si?? 
Przed w!zvstkiml innymi, i ??e je- 
go i moj
 cia??o owiewa lekki ch????d. 
Mo??e przez chwil?? nie umidi??my 
zagarn???? w naS7e oczy i w nasz?? 
??Wiadomo???? rozci??gaj??cej 5i?? przed 
nami ogromnej przestrzeni. 
Przestrze?? spoczywa??a nierucho- 
111 a , cicha i pe??na wilgotnego ch??o- 
du ziemi. Wzd??u?? miejsca, gdzie 
stali??my. I z bol
6w uj??ta by??a, ta 
PrzestrzC'??, w a??urow?? konstrukcj?? 
oddzielaj??c?? nas od jej r????bi. Sro- 
dek owej przrstrzeni, kt??ra gin????a 
l1a horyzoncie (wtedv po raz pk-rw- 
Szy 70bac7y??am horyzont), zajmowl!- 
Iy p??askie>, w pCWD\'ch rE'g\1larnych 

rJI
2??o??ciach r07Stawione hudowle. 
a wp:'ost na
 bie
la, za a??urowa 
kOnst:l'kejll, s7eroka oroE(a pokryta 
czarn?? materi??, a od tej drogi roz- 
c
10dzily si?? poprzrcznie inne dro- 
gI prowar17??c 00 ow\'eh p??asldeh 
bUdowli, WS7ystldE' drogi i budowle 
otoczone bvlv wrJln?? pr7cstrzeni??. 

Po
t:z('glam, ??e wok???? tei oddzie- 
Onej od nas przestrzeni stoj??: ir- 
d
n przy drugim, Wszvscy wpatrze- 

I . W przestrze??, w szerok?? drog??, 
tora gdzie??, w dali l(Q??cz
-??a 
i?? 
Odmienn?? od pozost3??vch budowl??. 
Srodek tei r07??o??vst"j budowli wy- 
rasta?? zwp,??aj??eym si
 wznlpskniem 
fonad wszystko. Panowa??a bm cisza 
bezruch. Raz tylko, tr??cona po- 
\1vietrzem, poruszy??a si?? w pobli??u 

iennica. By?? to mlly d??wlek. 


M??j towarzyn z.e.pyta?? mnie nep- 
tern: "Czy l??dz!sz, te zl?? tam do- 
staniemy?" "Zrobi?? wszystko", od- 
powiedzia??am. "Czy pozwol?? nam 
tam pracowa???", zapyta?? jeszcze. W 
odpowiedzi unios??am r??k?? (sta??am " 
w plerwnym szeregu) wskazuj??c 
rozpi??ty ponad nami, ponad bramI??. 
napii. Ci??gle napierano na nas od 
ty??u i z bok6w. Wszyscy chc!eI?? li?? 
tam dosta??. Wyt??talam Il??y, aby nie 
utraci?? naszych miejtlc. Tymczasem, 
gdzie?? w daI??, u ko??ca tej Izerokiej 
drogi, ubitej w czarnej materii, o- 
bramowanej kraw????nikami bia??y- 
mi, gdzie?? tam w g????bi, da??o li?? wy- 
czu?? pewne poruszeni!". Po chwll1 
wydawa??o mi Il??, jakby zza jakie- 
go?? budynku wysz??a grupa ludzi 
lub wytoczy?? si?? pojazd. Czworobok 
posq,wa?? si?? w kierunku budowI?? 
Itoj??cej poprzeczni. u ko??ca droli. 
"Wkr6tce b??d?? wolne miejsca i 
wejdziemy", powiedzia??am nie- 
opatrznie, bo moje I??owa apow,,- 
dowa??y gwa??towne poruszenie w??r6d 
t??um6w. 
Wtem ponad nami rozleg?? .i?? 
d??wi??k, kt6ry wprawi?? nas wszyst- 
kich w otl??uplenie. Nat????ali??my u- 
wag??. By?? to d??wi??k harmonijny; 
nawet w??r6d najbardziej nieokrze- 
lanych wywiera?? zbawienny wp??yw. 
Tymczasem p??yn????y kil nam s??owa: 
"Spokojnie I cierpliwie czekajc??e. 
B??dziemy przyjmowa
 w kolejno??ci. 
Nie wll.Yltklm jednak zapewniamy 
miejsca, Idzie spodziewacie si?? od- 
nale??
 drog?? do samych lieble. Pro- 
IZ?? si?? przygotowa
 zgodnie z re- 
gulaminem. WS7elkle utrudnian!e 
wykonywania naszych obowl??zk6w 
op????ni wasz?? Ulg??". 
Po tych s??owach m6j towarzy!z 
pocJ??!ltn???? mnie ku ty??owi, tak ??e 
grozi??a nam utrata rrJ1oejsc. Zaopo- 
nowa??am. Kiedy spojrza??am w jego 
twarz, zaniem6w1??am. W jego twa- 
rzy co?? si?? d:r.l.alo. By??o to nadzwy- 
czajne. Jego twarz. wyra!ala wy- 
rzut. Wyrzut Iklerowany do mnlel 
Chcia??am zatrzyma?? ten wyraz je- 
10 twarzy, ale nagle to rmlkn????o, i 
zn6w nic tam nie by??o_ 


Aby 10 ulpokol
, wyjaml??am, te 
posiadam Znak Gotowo??ci, w kt6- 
ry w swoim cza5ie zaopatrzy??am si??, 
nie powinno wi??c by?? przeszk6d. 
I ods??oni??am lpod pancerza m6j 
Znak Gotowo??cI. By??a to odznaka 
przynaldno??c1 c??o Ochotniczej S??u!- 
by Porz??dkowej. 
W??r??d powrzf!chnero zam??eszanla, 
lament??w, targ6w i przekupstw, po- 
cllIgTl????am mojt!go towarzYlZa pod 
pr??g Bramy, kt6ra przed nami za- 
raz si?? otwar??a. 
I weszli
my w cisz??, w proste li- 
nie, w czer?? i biel. Nas7e cia??a p??v- 
n??ly spokojnie w przestr,
ni. ??a.l- 
nych przylegaj??cych cil'p??vch ob??o
- 
ci; ??adnych j??k??w, westchnil ??, na- 
wet miejsca po z??bach tunelaw- 
c6w na naszych ??ydkach odpr??i.a??y 
si?? w mi??ym b??lu. Zrzuci??am pan- 
cerz i ujrza??am jak le????c opodal 
gwa??townie si?? kurczy??, skr??ca??, 
czernia??, a?? pozosta?? tam po 'nim 
niewyra??ny zarys. 
Kto?? nas prowadzi?? szerok?? dro- 
g??; wzd??u?? drogi ziemi?? pokry' ''???? 
srebrzysty nalot g
r.te
o py??u. S7li
- 
my ci??gle t?? prost?? drog?? mijaj??c 
p??askie budowle, ale nie dochodzi?? 
nas najl??E'jozy dhvi??k. Mimo to 
v;ierlziE'li
my, ??e s?? tam mk--'ta1'1- 
cy. Ka??dy otrzymuje tu swoj?? prze- 
strze?? I swoj?? cisz??. 
ZatrzymaIgmy si?? w mIejscu, 
grJzie rozchod7i??y si?? drogi ku przl'- 
ciwleg??ym budowlom, M??j towa- 
.nysz chcial co?? powiedzie??. CZf"m- 
lam ze wzrokiem 0PUSZC7.onym kil 
ziemi. Nagle, kipdy tak stal;_.'y w 
milczeniu. wyda??o mi si??, ??E' co?? 
tam p'1d stopami spo<' pdllm, 
Pochyli??am sil; ni ko i pa t :-7\ ??am z 
niedow'f'rzaniem. Spod gaot nn ') py??u 
przehlja?? zarys- c7ego?? ni -,krl "A,e_ 
go, czego??. co ledwie mOl,??c w nic' ?? 
5i?? ju?? chci2??o by?? i kS7taltf'M i 
barw??. Sljo!r7a??am na moje
o to- 
warzysza, i pokazuiac mu t?? wvpp??- 
zai!1c?? ro
lin?? chcia??am co
 PO\ je, 
d7ip" jakb
 pod wp!vwpm r07hLl- 
d70nPlw na
le uczucia uni--'cnia. 
N'a pomoc nie prz
's ??o :!
 '_le s??.:>- 
wo. N:e zna??am te
- 
Iowa. 
Stali
my ohoje odurzeni ja' Im'
 
Iliemanyml wra??pniami pah 
c )"18 
zi
mi??, W.\'ci:lI
nf'!1m pnwoh I ;1(?? \\ 
kl
runku mojego to' -")rz'.--a ! wte- 
dv tam, nad t?? sku r l?? w '> 
zil'lono??r:?? r(',lin:', spl'tk_?? r..\- 
sze palce 7acif' - '-c -'-, "?? 
")- 
szych d??od. Potem, lim p ,- 
czyli??my ka??dy SW{'i pr,\g I o nr7 n - 
ciwnej stroniE' czaI nej d
o"i. ??
n a- 
li??my d??ugo w u??cisku na 7 ch -r ,j- 
rze??. Pomi??dzy nami, na 7 mi. po- 
zostala pr??bui??ca swojrn') ksztaltu 
1 swojej barwy ro??lina. 


I 
 A B E L A B I E I. ( 
 S J{ 1\ 


KRYSTYNA ??WIERCZEWSKA 


TKANIA W RZESZOWIE 


fi< 


- - .. 
 


. ' \ 


?? 


....-... 


,f " 


1 


?? 
, ) 



 


" 


i 


,
 


Teatr Ziemi Opo!.
7d"j. ,.51fJWf';k U1op??lc
('sny". Na zdj??ciu A. Tole- 
tyc'ca, W. Stanio--wski i 11. Cie??la
. 


O krutny, t!traszny ??wiat i 
jedno ludzkie wra??liwe 
lerce przez ten ??wiat unI- 
-cestwione; f ezwarni lu- 
dzie dale odprawiaj?? 
swoje praktyki, a zgn??biona pu- 
bliczno???? bije brawo i ukrywa sta- 
rannie obsesyjne pytanie, co autor 
chcia?? powiedzie??. Geo:-g Bikhner, 
Kon!.ld Swinarski i Franciswk 
Pi"{"'J!:a zbulwersowali j?? dziwnym 
d-amatem los6w fryzjera WOyzec- 
ka. 
To najpi??kniejsze przE'd.stawlenie 
VI Rzeszowskich SpGtka?? Teatral- 
nych, tak trudne I wieloznaczne, 
naje??one pytaniami, jak n!edoko??- 
c70ny eSE'j o egzysteh??ji. intrygUj??- 
c ce raz bra
' 'm odpowiedzi, raz 
,,,'{" ';?? r0 7 \";' 7a??. 7. banalnym 
m. z ("Ul ,..
, kons


"'??:1t"''1 
?? L -, - E' ." o. Z PiL -,--- 
_ \, _,dem in - p:7vkro- 
jone z m;>t I li teatralnej, "'"e publicz- 
no???? mi-l:1 prawo zapomni"e?? je bu- 
dZl??c sie 7. Dorannvm ??witem. Tym 


\' 


wi??cej to dziwi, i?? tE'atr kielecki 
miewa?? barozo ambitne pr??by, do- 
b:-ymi spektaklami zapisywa?? si?? w 
ubi o ,,' ch Spotl
aniach, ??e wspomn?? 
c1-wn?? insc"nizaci?? "Romancy o 
Yenm-" Lorki, "I1elolz?? i Abelar- 
da" czy bodaj zrsz??oroczn?? "Czap??": 
sztnk?? I!1reno kontrowersyjn??, ale 
przez Tl'atr im. ??eromskiego na pew- 
1"0 cid.a\ ie pol{a7..n??, Beznami??tna 
ilustracja knmedii jonsonowskiej, 
jak?? dostalFmy tym razem, to na 
pewno zbyt ma??o.., 
Odwrot!1ie rzecz ma si?? z teatrem 
rz('"zowf'dm. Ani my??l?? dyskutowa?? 
tu z najlppsz?? pozycj?? sezonu. Na 
??aT"ach ..??ycia" do???? wyra??nie po- 
wi d7ia??am ju?? o rzes7.Q\>.'skim 
B eehcie: by?? zahawny, wodewilo- 
wy, wL.d('c7ny i b
'?? talc??e g??'??dki, 
b"z "a 7 ura, bez hr-chtowsldei bru- 
taln ci, bez Z:J- '"1wania. MI;CZY 
mniC' t
'lko pvtanL 
 jaka jest rola 
gosr' c11:-za 
pol!;ao1 i jakie s?? je- 
go (lbowi??zJ i wobcc public7Do??ci? 
C7y przystoi mu dawa?? repertuar- 
zwietrza??y, zgrany, czy te?? godniej 
b\"??oby pami??ta?? o prawdziwym 
f'wenem?ncie, jakim jest doroczny 
pr7
D'lfjd, I z my??l?? o nim pnygoto- 
\\'-
 nr-'?? premier??? Na og???? zre
z- 
t;1 tak bywa??o od lat. Nie jt'st fair 
w
adza?? w abonament p;-zedstawle- 
nie, ktJ.- e zesz??o z afi
za na d??ugie 
t
'godniE' p:-z."d Spotkaniami. Pu- 
blic7Do??t, dla kt??rej ten przegl??d 
??'i?? odb}wa, w??a??nie od teatru ma- 
cier7"stpgo ma prawo domaga?? si?? 
premiery. 


* 
Go??ci?? po raz pierwszy na Spo- 
tkaniach Teatr Ziemi Opolskiej - 
oka7a?? si?? tf'atrem interesuj??cym, 
nowocZ??,
 lVm. Dobra adaptacja 
"S"
.nika 
\ sp6lc7esnrro" dokonana 
pr71'7 Stani
??awa Wies7e7vckiego 
Iml' 'ala ogromPITI w??o??one' w 
n'?? pr rv i wi!'rno
'cifj dla pirrwo- 
\\ 71 " l l-,:,c i no. Wleszezycki P')- 
rz- -".1 -'a?? K. -y iekirgo. Rozja??nia?? 
mr i \>. 
tk , ' Szuka?? klucza rio 
p')\"le
ci. I ustrzeg?? si?? bana??u u- 
proszcze??. 
Senna atmosfera miasteczka nRd 
S()???? jak w SOC7ewce skupia ??wiat 
zr6??nicowan
'ch JX>staw, wywa??aj?? 
si
 proporcje mi??dzy zbiorowo??ci?? a 
b."1nf??terem-na:ratcrl'm, kt??ry w??- 
('ruje po t'7m ??v'iede SE'nnrgo maja- 
ku, . .rutnej p. '( Pll??cl i dnia dzi- 
Lip, ...
, \\ :;czulony jak kamera 
filmowa na ic10 drgnienia i wza- 
kmne pO\d mia. Wieszczycki- 
a -,pt'JtOl' cwje 
oczysto???? j??zyka 
KOIW,'ic'{l .go i oodpQr7??dkowuje si?? 
mu W' ez--c' .;-r-7.vser najlcpiej 
ronln' ohUl "n?? 00 7yda scenicz- 
n nn ;\'C ,.:; hu duje sceny,. 
gr l r- ---u t'-nie'??tr'J??ci??, dale- 
l j st.lh II Cialogowi nasyca t?? 
7.1'; )! m'')
 r"tmem, dynamizuje j??. 
W' l'-a rl'.rrsp-'
cja WSl;}omnfe:1 
P. ta, wyl ana z nipdom??wie?? I 
OP .. \' ej a]un'j!"o??ci, jest b<>z- 
bJ '( ,,'c pf"'p
o\Va(.. 'Jna do fina??u j 
jn t 11:1 tr 71' kontynuaci?? los??w 
straconego pokolenia. Jest poza t
'r\ 
utrzvmatla w klimacie obsesvil1"m 


polikiego romantyzmu. Pawe?? Ada.. 
ma Cle??laka ma w sobie co?? z roz- 
darcia wewn??trznego Stcz??snego 
KosIakowskiego I co?? % niedowa- 
rzonych bunt??w Ma??ka-Cybulskie- 
go. Zarzut jedyny, jaki bym po
ta- 
wi??a Wleszczyckiemu-adaptatoro- 
wl, to czas trwania tego spektaklu, 
kt6remu bez szkody mo??n3 by??o 
uj??
 kilka fragmentarycznych w??- 
tk6w. Zyska??by na klarowno??ci, nie 
gubi??c przejrzysto??ci opowiadanych 
zdarze??. 



 
"Niemcy" Kruczkowskiego i "Ma- 
liniarz" Hochwiildera - jak??e ich 
nie po????czy??? Teatr tarnowski zgo- 
towa?? mi???? nlrspodziank??: "Niem- 
cy" w retyserIi Ewy Stojowskiej - 
przedstawienie ambitne, zwarte, z 
dwoma ??adnie poprowadzrJnymi ro- 
lami pro??. Sonnenbrucha J??zefa Ha- 
rasiewlcza ?? Ruth Krystyny Wad- 
nicklej, by??o ciekaw?? pr6b?? odno- 
--:'.. wienla Kruczkowskiego po 18 la.. 
tach; "Mallnlarz", re!yserowany 
przez HalinE: Gryglaszewsk?? i u- 
trzymany w tonie groteskowej farsy 
(co jest po????czeniem do??
 nieoczeKi- 
wanym ?? ryzykownym) nu??y?? mono- 
toni??. I nie wiem w??a??ciwie, czy to 
a?? tak niedobra sztuka, czy te?? te- 
atr poszed?? niew??a??ciw?? drog??? ?? 


. oC: 


:
...:: 


;.
 


* 
I 
Aktorzy: O Pieczce mo??na nle- 
IIlw??czenie, wi??c niech starczy, C3 
by??o na pocz??tku. Jerzy Kamas I 
Hugo Krzyski - w tym bardzo zna- 
miennym dla przE'gl??du rzeszOw- 
skiego "Namiestniku" zauroczyli 
publiczno????. By?? jeszcze ??wietny 
Zygmunt Malanowicz \V nowohuc- 
kim "Bunkrze" Meszoly'ego, re??yse- 
rowanym prz
z Izabel??, Cywi??sk??- 
Adamsk??. By?? Andrzej Gazdeczka 
jako Ryszard II z Teatru im. 
Osterwy w Lublinie. I mo??e przy 
tym przedstawlen;u, re??yso::rowl??- 
nym przez Jerze.e:o Wr??blewskiego, 
zatrzymam si?? ch\>.'il??. 
Owacyjnie przyj??te przez pu- 
bliczno????, pokaza??o Szekspira na 
podobnej zasadzie, jak to zrobi?? 
Winszczycki z "Sl'nnikiem wsp????- 
cZE'r.nym" - Szekspira uporz??dko- 
wanego, czytelne!'!o, przejrzystego. 
Bard:ito' konsekwentne przedstawie- 
nie, prawd7iwy teatr politycznych 
racji, w kt6rym fatalizm w??!??dzy- 
korony przE'kre??la do??wiadczenie. 
albo te?? pomimo do??wiadczenia pru- 
wadzi do tych samych b????d6w, Ga
- 
CIeczka tnymal je s\Voim aktor. 
stwem: by?? Ryszardem-pozerem. 
RyszardE'm-okrutnikiem, Rysz:ar
 
dem-m??czennikiem. By?? kr61em Hy- 
5zardem 11, cz??owiekiem utkanym 
 
pozor6w I prawdziweeo cz??owie- 
cze1stwa. 


??:} 


Min????o 10 dni Spotka??, jak??e fn. 
teresuj??c}ch tego roku w ich linii 
repertuarowej, jak??e konsekwentnie 
podpadaj??cych pod miano teatru 
polityCznego. 
Spotkania rzeszowskie s?? insty- 
tucj?? na szcz????cie nie podlegaj??c?? 
schorzeniom festiwali teatralnvch: 
nie oblegaj?? ich krytycy (??'zy kry- 
tycy oblegaj?? np. kaliskie spotka- 
nia?), a ciesz?? si?? opinI?? naj milsze- 
go fp.stiwalu w Polsce. Festiwalu 
zdrowej atmosfery, entuzjastycznej 
s
'mpatii ??rodowiska teatralnego 
Rzeszowa, festiwalu, na kt??ry przy- 
wozi si?? pozycje naj ambitniejsze. 
Rozszerzaj?? sw??j zasi??g na cal" 
Polsk??, i gdyby nie ograniczpnia fi- 
nansowe, mogliby??my go??cl
 pod- 
czas VI Spotka?? Adama Hanuszkie- 
wicza z "Lalk??", Henryka Toma- 
szewskiego z rewelacyjnym Weis- 
sem (Teatr Polski, Pozna??) i Kry
 
styn?? . Sku5zank??, wiern?? Spotka- 
niom od pocz??tku. My??lI;, ??e dobrze 
by si?? sta??o, gdyby prz)'sz??y przr- 
gl??d by?? poszerzony o najnowsze 
propozycje; gdyby??my, zostaj??c 
pr7Y tradycyjnej dziesi??tce spekta- 
kli, zrpzygnowali z owego niepr<,cy- 
zyjncgo g!'ograficznie poj??cia Pol- 
ski Polu dniowej, zmieniaj??c je w 
og6lny przet!:l:,d Polski Teatralno::j. 
W tEn spos??b sta??by ??i?? cm, wbrew 
nip licznym malkontentom, kt6rzy 

ni?? urojonE' nagrody; fest!walf>m 
festlvvali. De?? nag:-??d - za to nie 
bpz ambicji artystycznych, Jedyna 
bowiem od lat Grand Prix - to 
oklaski I atmosfera serdeczr.oki 
w??druj??ca za zaproszonymi go????mi: 


KRYSTYN.\ S\VIERCZEWSKA 


ZVCIE 
Nr 8M ' 


LITERACKIE 
Str. 9
		

/ZL_1967_XVII_804_25_06_nr_26_str_010.djvu

			(Dalsz1l ciqg ze litr. 3) 
aa blada kobieta nie odm6wi??a 71- 
zna?? g??osem tak martwym ??e pra- 
wie nieobecnym. Zanim ni
 uciek??a 
z. sali, jakby cbca ws
stkit'mu, co 
Slq tu dzieje, uprzedzaj??c nieznacz- 
nie m
??a. kt6ry pr6bowa?? oprze?? si?? 
nastrojowi spotkania, pr6bowa?? zo- 
s
a??, ale i on wycofa?? si?? wkr??tce z 
nIeruchorn?? twarz?? - i tylko g????bsza 
blado???? pojawi??a si?? na twarzy o- 
skar??onego. To w??a??nie wtedy, tego 
fatalnego dnia, pelnego niezwyk??ego 
napi
cia i og??lnego niepokoju, Karol 
Kot wyrwa?? si?? konwojowi, przesko- 
czy?? szpaler milicji i na rasowej 
twarzy fotoreportera, na kt??rego od 
razu zareagowa?? gwa??townie i nie- 
przyja??n 'e, zademonstrowa?? wysok?? 
sprawno???? swoich cios??w. Przedtem 
jeszcze, w ezas;e robienia zdj????, d04 
maga?? si?? gw<:??townie usuni??cia "te- 
go t)'pa", napad poprzedzi?? stan wy- 
ra??nego wzburzenia. 
Na sali w??r??d publiczno??ci i cz????- 
ci sprawozr1awc??w przewa??ai?? opi- 
nie o ograniczonej inteligencji oskar- 
??onego - co nie jest chyba p"aw- 
d??. Kot wydaje mi si?? cz??owiekiem 
o inteligencji przewy??szaj??cej w??as- 
ne relacje, niezdolnym mo??e tyl- 
ko do g????bokiej analizy i obiektywi- 
zncj! w??asnych pobudek, motyw6w. 
dyspozycji, niezdolnym albo... do- 
statecznie skrytym na to, aby tych 
bardzo osobistych, b??d?? co b??d??, 
odczu?? nie wywleka?? na ??wiat??o 
dzienne, pr7ed nienawidz??ce go 
(my??l?? o publiczno??ci) audytorium, 
aby nie obna??a?? si?? do ko??ca i bez 
reszty i r.ie u??atwia?? pracy S??dowi 
w tym, Co jest w k:>??cu naj trudniej- 
Sze i najbardziej intymne. Spr??buj- 
my jednak zrobi?? to, za niego. 
Karol Kot nie mia?? trudnego dzie- 
ci??stwa i w sprawie tej "nie ma 
w??dki, ani biedy, ani bel.Czynno??c!", 
jak napisa??a Anna Stro??ska. Ale 
Karol Kot wyrazi?? si?? w czasie pro- 
cesu do???? ostro O w??asnym ojcu. Te- 


SPRAWA KOTA 


go rodzaju zdetronizowane idea??y 
pozostawiaj?? CZ??ltO Ikry te, nie- 
doceniane, a ju?? na pewno rui do???? 
rozumiane dzieci na pastw?? w??a- 
snych roje?? i przypadkowych wp??y- 
w??w. Na tle tego dzieci??stwa, o kt??- 
rym na dobr?? spraw?? n i c n i e 
w i e m y oprocz najbardziej ze- 
wn??trznych okoliczno??ci I pozor??w, 
pojawienie si?? dyspozycji sady- 
stycznej - mniej wi??cej r??wnocze??- 
nie z pierwszym okresem dojrzewa4 
nia seksualnego - nie wydaje si?? 
niczym tak bardzo niezwyk??ym. Dy- 
spozycji, kt??ra 11-12 letniemu 
ch??opcu dostarcza??a wynaturz,onej 
wprawdzie, ale niew??tpliwej przy 
tych sk??-onno??ciach przyjemno??ci za- 
dawapia cierpie?? i zadawania ??mier- 
ci, schlebiaj??c r??wnie wynaturzo- 
nemu instynktowi w??adzy, adlerow- 
skiemu d????eniu do mocy - bujnie 
krzewi??cemu li?? w oparciu o roz- 
wijaj??cy li?? ju?? w6wclBJ (a mole 
wcze??niej?) kompleks ni??szo??ci. Za- 
bija?? - taby, krety, kurcz??ta - aby 
demonitrowa?? li????. Aby w tych ??a- 
??Olnych przypadkach Iprawowa?? 
w??adz?? najwi??ksz??, bo decyduj_c_ o 
??yciu. Wid<.k krwi, cierpienia, lWO- 
iBta mistyka 'abijania i zwlZlzane z 
nim podnie. lie towarzyszy??y temu 
naj??..totnlejszemu prze??yciu jako 
elementy wsp????organizuj??ce nastr??j 
i wzmagaj??ce dyspozycj?? - nie na- 
trafiaj??c na ??aden Iprzeclw. Na 
czyj??kolwiek pr??b?? per??wazji. Dwu- 
nasto-t1"Zynasto-letni Karol Kot w 
poszukiwaniu Itosownych wra??e?? 
chodzi?? regularnie do rzdni, o 
czym wiedzieli rodzic.- 
i bdne z nich nie pr6bowa??o temu 
przeciwdzia??a??, Co wi??cej: jako 13- 


WSZYSTKO SI?? ROZLAZ??O 


(Dokotczenie ze ,tr. I.} 
do m??odej l??sl??dkl. Od tt!go trzeba 
by??o zaczyna??, a nie by??oby wcale 
problemu. 
Lubi?? si?? tei Itr:aszy??, Izale??- 
stwem, niesamowito??ci??: rozdwoje- 
niem ja??ni. Np. w "Cieniu na szy- 
bie" (And re Farwagi, Francja), z 
kt??rego to filmu nie zrozumia??em - 
czy Amerykaninowi, przyby??emu do 
Pary??a z rodzin??, zdawa??o si?? .??e 
jest Japo??czykiem, czy na odwr6t, 
i dlaczego mia??o to by?? powodem 
harakiri? Zajrza??em do materia????w 
pomocniczych i przekona??em si??, ??e 
chodzi tu o japollsk?? obsesj?? ame- 
ryka??skiego lotnika. sumienie ob- 
ci????one Hiroszim??. Ale ??le to ??wiad- 
czy o wymowie propag
mdowej fil- 
rr.u, sko:o nie mog??em si?? w niej 
po??apa??. Drugie z tego gatunku to 
"Podobie??stwo" Frenkla z Holan- 
dii, w kt??rym oohater wpada w ta- 
rapaty bqd??c wci???? do kogo?? obcego 
podob:1ym, a tylko nie do samego 
siebie, tak ??e go ??ona nawet nie 
mo??e zidentyfikowa?? w komisaria- 
cie policji ,- pomys?? absurdalny, nie 
wart szczypty soli. Wspomn?? jesz- 
cze "La Horla", wiernie wed??ui 
Maupassanta, ale jednak z unowo- 
cze??ni
niem pod Freud-Jung-Ad- 
lera. W a
rr.osferze tego utworu, kt6- 
reg-o podmiot jest rozdwojony jak 
student z Pragi - Piotr Schle- 
mi hl, tk.....i jednak co?? niepokoj??cego, 
a gdz:e sms jest mniej spoisty, sy- 
tuacj
 ratuje cudowna kolorystyka 
aamotncj willi i ogrodu. 
R??wnie?? na kanwie Maupassanta 
rr.a??l:e:i
'wo Borowezykowie (Fran- 
cja) dali monodram :.Rozalia" (Ro- 
salie Prudente), SPO\\ ied?? przed try- 
bur.a??em m??odej s??u????cej, dziecio- 
b??.iczyni noworodk??w. Tym razem 
re??yser rezygnuj??c z plastyki i ab- 
st:-kejol1izmu da?? rzecz fabularno- 
ak
or' 't??, trzeha przyzna?? - ??licz- 
nie i \\zruszai??co rozt'l5ran?? p:-zez 
p. Lj(1:n. . ??d j?? uniewinni??; ja bym 
s:?? l'Osun???? dalej, ja bym j?? kano- 
niz wa?? - t?? ??w. Cecyli??. Zastana- 
w:am si?? tylko, czy francuska kuch- 
ta M<,<,??
 mie?? twarz s??owia??skiej 
ksin??niczk!? 
NfiF-owscv Nipmcv s?? bard70 
klytyczni \,..??bcc s:ebie w kre??leniu 
obnz:';??"w obyczajowych. zauwa??y- 
??em to ju?? parokro
nie. Ulrich Scha- 
moni przedstawi?? filrr' ooK??:17ierza- 
wy, czyli kronika Wilfrieda S.", 
kt??rego to hohater - ironicznie 
zwany k!;'dziprzawym - jest olbrzy- 
mim og??upia??ym ??Ys
'm maminsyn- 
kiem. sprowadzajacym klpski swe- 
go ??vci" do tcvo w??a??nit' faktu WC7e- 
E n e1'"O o??ysieni>1: 7??op;1' piwsko. przl'- 
charlza sip, z pspm, pozornil' kole<'uil' 
ze s yn i rrwi('
.,ikami. al(' w rze- 
cz)'", ')
ri cz".l1' ,.i
 \"yrzuc(my poza 
na\\, J-?? h'"T1 w tym upatrywa?? 
c' , i??eej nii; 
at\T'c?? na cinema 


z y C 1 J!: 
NJ' 1104 


LITE'??ACKII!: 
Str. 10 


vc!ritc!, jak chc?? lami reallzatorzy. 
Czy to nie krytycyzm narodowy, na- 
wet bolesny? 
Debiutuj??cy Pierre Philippe (Fran- 
cja) ze swoj?? "La bonne dame" 
zas??uguje na uwag??, przepowiadam 
mu bowiem przysz??o???? w filmie fa- 
bularnym w stylu Hitchcocka, jako 
??e jest tak??e autorem scenariusza 
do Iwego thrillera. Paniusia wynaj- 
muj??ca pokoje stud(!ntorn, rozpoe- 
tyzowana i rozmi??owana w kwia- 
tach (bez pud??a zagrana przez Gert 
Valesk??, o skrytym spojrzeniu 
Frankensteina) ukazuje si?? morder- 
czyni?? kolejnych swoich lokator??w. 
W kolicu kosa trafi??a na kamie??, 
jednym z m??odzie??c??w jest r??wnie?? 
wam:)ir morduj??cy - na odwr??t 
- gospodynie, ich fotografie ma 
wklejone w albumie. Ale i temu na- 
SLa "bonne dame" da??a rad??-. Po- 
tem nast??puje frustracja, pustka, 
zima, i znowu o??ywienie - wio
na; 
nadchodzi zaproszony nowy lokator 
- "jaki m??ody, z teczk??!". Jest to 
wszY5tko zrobione czy??ciutko, z iro- 
ni?? kru5z??c??, jak w "Lekcji" 10- 
nesco. 
Wdzi??kiem i pomys??owo??ci?? od- 
znacza?? si?? taniec zakochanej pary 
z magiczn?? "paraso??k??", dobrym 
duszkiem - znanego ju?? w Polsce 
z "Wesela" Michai??a Kobachidze. 
Ten umie pokazywa?? mi??o????, i z hu- 
morem i z ??ezk??. 
Przejd??my 00 fikcji do reporta??u, 
przede wszystkim tego, kt6ry jest 
dokumentem obyczajowym epoki, 
jakiego?? kraju, jakiej?? niezwyk??o??- 
ci. Tu zwr6ci?? na siebie uwag?? film 
"Calanda" Juana Bunuela, syna 
znakomitego Luisa Bunuela - po- 
kazany poza konkursem, gdy?? ju?? 
w b. roku zdoby?? Grand Prix w 
Tours. W hiSLpa??skim miasteczku 
Caianda (rodzinnym Bunuela se- 
niora) w Wielki Pi??t(!k t??um wylega 
na ulice i raczy si?? wzajemnie przez 
dwadzil'??cia cztery godziny bez 
przerwy tym. co umie i co tkwi w 
tradycji historycznej, nie ??piewem, 
nie gr?? na in
trumentaeh, ale - 
<:esie jakby obserwato- 
rem. Czasem jest rzeczowy, ??cis??y, 
a czasem 7h
'wa pytaj??cych lek- 
cewa????cym "nie wiem", "nie pa- 
mi??tam". Najwyra??niPj nie czu- 
je przy tym podstawowych dy- 
stynkcjI. Nie wie, co w naszym 
??wiecie jest naturalne i moralnie 
oczywiste, a co przez brak natural- 
no??ci gorsz??ce lub straszne. Jego 
wyohra??nia jest bujna - ale jedno- 
stronna. W jednost:-onno!:ci 7a?? pry- 
mitywna. Interesuje go jedynie za- 
gadnienie techniczne. Jak najlepiej 
wbi?? n???? i jakie powinny by?? jep,o 
parametry? Gdzie przebiegaj?? t??t- 
nice i jak uderza??. aby cierpienie 
h\'??o g????boki. a ??mi
r?? niew??tpli- 
wa? Ile trucizn? trzeba do pokona- 
n:a cz??ow:eka i jak prawid??owo ??ci- 
s:{a si?? gard?? sztvletu? 
Wy"byta moralnego komFntarza 
technlC7na !;trona zag-adnlenia ujawn
a 
w??WCi'as swoje hierarchie, swoje zalo;;e_ 
nla I kryteria: mog?? one rod7i?? dum?? 
luh nieukontentowanie, z,liH'owolenie luIJ 
poc7ocie porMki - sl??d ten rzadko 're- 

7.l?? poJ
wiaJ??cy si?? u Kola ton chelpll- 
wOCicl ukryty za rzetelnn!%ci?? r7e{,7ow
Jt 
technic7neJ relacJi. St??d wnikliwo???? I u- 
walCa, z Jak" omawiano na uli anato- 
mi?? morde"twa I .t??d to ch??odne, po- 
zornie Spokojne zainteresowanie dla 
metody. 
od zabicia zwierz??cia do zabicia 
cz??owieka droga nie Jest nazbyt da- 
l
ka. B jp.??li dyspozycja sadystyczna 
natrafia na stosowpe podniety przy 
os??abieniu hamulc6w psychicz- 



 

-

..
. 


nych, ??rodowiskowych i moralnycJi 
- wynik mo??e by?? zatrwata'??cY. 
Fakt ten powinien sk??oni?? nas dO 
wzmo??onej uwagi - po??wi??cone' 
podobnym niebezpiecze??stwom, a 
przecie?? nie zawsze omawia si?? je 
w nale??yty spos??b. 
W istniej??cym zamies'zaniu ..:2:ycle 
Warszawy" druku ie list z,gorsz,onc- 
go czytelnika protestuj??cy przeciW 
spokojnym (w ..:2: y ciu Warszawy"!) 
sprawozdaniom z krakowskie/(0 
procesu: 
"Spo??eczna szkodliwo???? odtwarzanI. 
przety?? I dozna?? tego niew??tpliweg" 
zboczenia (...) Jpst dla mnie OCZYWista 
I zakrawa jedynie na ch???? wywolania 
niezdrowej sen'acJI". 


PrzYJXJmina to praktyk?? strusIa, 
kt??ry schowawszy g??ow?? w piasck 
jest przekonany, ??e niebezp1peze??. 
stwo n!e istnieie. Bo je??li fakt po- 
przedzony jest i uwarunkowan1 
zdarzeniami AECD, jedynie s??uszn?? 
drog?? terapii wydaje 'si?? zdarze?? 
tych kolejna i publiczna analiza. 
Sugestywna demonstracja mecha- 
nizmu dla ostrze??enia i mobilizo- 
wania opinii. Pokazanie dr??g i od- 
,a????zie?? wynaturzenia, prze??ledze- 
nie lpo??eeznej i psychologicznej f(e- 
nealogil przest??pstwa. 
Bibli?? Kota, zgodnie z pogl??- 
dowo-obrazkowym charakterem na- 
azej cywizacji, sta?? si?? film "M- 
morderca", na kt??rego margi- 
nesie wychowawca i trener Kota 
wyrazi?? nie pozbawione gorzkie; 
s??uszno??ci zadowolenie, ??e "VI 
tym inkubatorze WYklu?? si?? t v i- 
k o jeden morderca". Rzecz charal{- 
terystyczna: Kot ??le reaJWje na s1<)- 
wo "przest??pca" - podoba mu si?? 
natomiast okre??lenie "morderca". Ja. 
ka jest geneza tego dziwnego upo- 
dobania? Skutki pop.:!??nianych przez 
Kota ,czyn??w nie ust??puj?? prymi- 
tywnej, bandycko-chuliga??skiej, z 
podobnych ??r??de?? lekcewa??enia cz??o- 
wieka wyp??ywaj??cej dzia??alno??d 
Denocha i Pi??tkowskiego. Ofierze 
jest mniej wi??cej oboj??tne. czy za- 
bija j?? pijany bandyta CZy morder- 
ca w stylu Karola Kota. Svmpatyc z - 
na powierzchowno???? nif'codzienne/(O 
przest??pcy nie umniejsza 
rozy. ja- 
k?? przez par?? lat wywo??ywa??y w 
Krakowie jego praktyki - tak jut 
odlegle. ??l' nieomal nieprawdopodob- 
ne. W??r??d napi???? i rozlu??nie?? pro- 
cesu (najlepszy dowcip: ..Kot m??- 
wi?? mi. ??e kolega X prLe
ta?? ucz??sz- 
cza?? na zaj??cia. bo dosta?? sie w 7.!e 
towarzvstwo.....). w??r??d codzienno??- 
ci przewodu, do jakiej zd????{.li??my 
lIi?? jUl przyzwyczai??, tamta rzecz". 
wis
o???? zaciera si?? i traci sw?? gro- 
z??. 
Wystarczy jednak wyzwoli?? si?? 
spod ??a,godz??cego wP??ywu cOdzien- 
no??ci. w.\"starezy spojrze?? w mrocz- 
n?? i zamkni??t?? twarz matki zamor- 
dowanego pilnuj??cej procesu z de- 
sperackim uporem, wystarczy u- 
??wiadomi?? sobie. o czym si?? w??a
- 
ciwie m??wi podczas tego rzetelne- 
go i z tego punktu widzenia poka- 
zowego przewodu (co wyma/:,a jut 
znacznego wysi??ku wyobra??ni), abY 
racja spo??eczna wzi????a g??r?? nad 
psychologiczn?? dociekl!wo??c:?? i 
smutn?? logik?? pobudek dzia??ania o- 
skar??onego. 


JAN PAWE?? GAWLIK 


- 


"'", 


... 
. 
F--

 
I ' 
I' 



.J,_ 
"" ,1 
, '
' "\-,{.;',J 

 I " " 
',I?? " 
, ill 'l
 
.. / -
 
.., 


l 
J?? 

:,: 

""9.l', 
" : 'f?? 
 , \i 
 "

 
 fi
 
:';.' o; '..
 
 -.'., 
",", ': '-'x' ,"- '.??->'. 
" "','.- '-??..+" .. '-., . , ' .. .. 
'
, .' 
 
; , . > . . ' 
'"). : Mt 
' .
 .i
: .' '.
 ').- . '??<> ,
.. II?? 
... . "-' >. ,. -' ,'. ' , , 
"'''J1' ,'
 ,
. 

. 
',



. .....'I-c.;::A:. 
 
 '. 
 '. >??... ,"', 
r Tt-
 . J\ , "I":-"' 
 t 
;'\:'
r<.q) > , 
 tJ , 
, ,: ' .''-'" 
 
jIO??1.'??. 'f!"'itf \
 /':'!".' '} I
 "'" 

 ' ," iA.:'" ' "11\. , ,', ". 
.. ' 
 ' 51 '1;< . 'j .....a A"
 . . 
.. ,. j ....... 
c _.,,-. '.:it-1.... III ..) 
??i ", ' t' ......... t ' 
?? ,,: 'r:
 ..


t,.;" : '" 
.}', '. . ' 


 -1 ""() I '.. "'. I??.'i 
\....:;., '
 .. 
 v.-:--. .! "f., , 
.'k..&
Jm" L\.i
 


TERESA JAKUBO\' WV przej??cie
		

/ZL_1967_XVII_804_25_06_nr_26_str_011.djvu

			WtAOIS??A 


GOMUtKA 


o agresji na Bliskim Wschodzie 


(Dalsz'll ciqg ze 
l1a USA ok. 17 proc. 
ok. 6 proc. Kapita?? 
\YYpar?? "I??c g??
buko 
Ilu kapita?? brytyJski. 
W przytoczoJ;lych cytrach, w gos- 

darczYm, politycznym I strate- 
:lcznym znaczeniu Bliskiego. Srod- 
OWego i P????nocnego Wschodu dla 
rozwini??tych kraj??w kapitalistycz- 
nYch znajdujemy wyja??nienie isto- 
ty agresji Izraela na kraje arab- 


Itr. 1.) 
I na Francj?? 
ameryka??ski 
z tego rejo.. 


Ikle l poparcie tej agresjI przez Sta- 
ny Zjednoczone l Wielk?? Brytanl
 
Nie b??d?? referowa?? moskiewskiej 
narady przedstawicieli partii I rz??- 
d??w 7 kraj??w socjal??stycznych zwo- 
??anej w zwi??zku z t?? agresj??. Wy- 
niki tej narady zawiera opubliko. 
wane o??wiadczenie. Nie wymaga 
tak??e omawiania o??wIadczenie rz??- 
du pOlskiego zawieraj??ce przyczy- 
ny. dla kt??rych Polska zerwa??a sto- 
sunki dyplomat,}"czne z Izraelem. 


Agresja nie mo??e b).?? Pl"emiowana 
przed 'wiatem stoi obecnIe pyta- 
nie, jak rozwija?? si?? b??dz.le dalej 
I
'tuacja mi??dzynarodowa. Na to 

Ytanie odpowiedzie?? nie mo??na. 
l eWne jest tylko to, ie loop??ki rz??d 
zraelski nie wyprowadz.l swych 
Wojsk z okupowanych terytori??w 
kraj??w arab
kich, dop??ty napi??cie 
mi??dzynarodowe b??dzie trwa?? 1 mo- 
.te si?? zaostrza??. 
Obecnie odbywa Il?? nadzwyc2""ajna 
lesja Organizacji Narod??w Zjedno.. 
C%anych, kt??ra ma ustosunkowa?? si?? 
do agresji Iuaela l do jego ob????ka??- 
CZych zamiar??w zaanektowania 
Pewnych obszar6w kraj??w arab- 
lkich. Nie przes??dzamy wynik??w jej 
ohrad, lecz znaj??c dotychczasowe 
Itanowlsko USA l Wielkiej Bry ta.. 
nil nie ma podstaw do optymizmu. 
Z mocarstw zachodnich jedynie sta- 
nOwisko Francji Itwarza nadziej?? 
na z1agpdzetlie napi??cia. Rz??d tran.. 


HENRYK MARKIEWICZ 


cuski w zwi??zku z sytuacj?? na Bll- 
skim Wschodzie Itwierdzi?? ostatnio 
w swej deklaracji. te "nie do przy- 
j??cia by??yby jakiekolwiek fakty do. 
konane je??li chodzi o granice tery- 
torialne i warunki tycIa obywateU 
pa??stw zainteresowanych". Rz??d 
tuaela atakuje z w??ciek??o??ci?? to o- 
??wIadczenie. 
Po agresji na kraje arabskie, 2ak 
po pIjackiej, rozb??jniczej hulance, 
ko??a rz??dz??ce w Wielkiej Brytanl1 l 
USA ca???? zgraj?? Imperiallstycznych 
i reakcyjnych obro??c??w tej agresji 
obj???? "katzenjammer". Nic nIe 
wskazuje na to, aby l na przy
z??o'
 
mieli powody do uciechy. Agresja 
ta obr6cl??a wszystkie narody arab. 
!ljkie przeciwko Wielkiej Brytanii i 
stanom Zjednoczonym, MJlitarne 
zwyci??stwo nad krajami arabskimi 
przyn[os??o Wielkiej Brytanii i USA 
najwl??klz, kl??sk?? polltyczn, na 


.
 . 


- , ..... .... 


BUsklm W.chodz??e. Politycm. zna- 
czenie tych pa??stw w jwlec1e arab- 
skim jest nifsze, ni:! by??o kiedykol- 
wiek. Spad??o niemal do zera. Nie- 
??atwo przyjdzIe im zmniejszy?? roz- 
miary tej kl??ski politycznej. Z dru- 
giej strony Imperializm b??dzie usi- 
??owa?? zachowa
 Iwe pozycje na Bli- 
Ikim Wschodzie, ItOluj
C w tym 
celu wS2:elkie Arodk.i, nawet gdyby 
to mia??o nast??pi?? kosztem Iuaela. 
Sytuacja mote liC wi??c zmieni
, 
mote si?? zaogni
, . takfe ulega?? od.. 
pr??teniu. Stanowilko nasze, Zwi??z- 
ku Radzieckiego I innych pa??stw 
socjalistycznych jest jasne. D????ymy 
do odpr??fenia, lecz nigdy nie pogo- 
dzimy si?? z tym, aby izraelski a&re- 
lor otrzymal premi?? za. aKl'esj??. 
W m
'??l przys??owia: "uderz w st????, 
a odezw?? si?? nofyce", po agresji na 
kraje arabskie odezwali si?? natych.. 
mI??st zachodnioniemieccy military- 
'ci 1 rewanfy??cl. Schroeder, mini. 
ster obrot1y w rzl??dzie NRF zaf??da?? 
zwi??kszenia wydatk6w na uzbroje- 
nie Bundeswehry o 300 mln dolar??w 
i ponownie wrstl??pI?? o dostarczenie 
jej rakiet dla przenoszenia b.toni j??- 
drowej. Na wie???? o pora??ce militar- 
nej kraj??w arabskich zapiali z ra- 
do??ci zachodnioniemieecy rewan
y- 
??d. Ich wnlOliki, Jakie wyci??gn??li 
dla siebie z arabskiej poratkl oddaje 
najlepIej taki oto tytat wyj??ty z 
prasy zachodnlonierniockiej: ..Posta- 
wa Izraela uedukowa??a do zera tak 
rnodny dzlA strach przed dzialaniem 
prewencyjnym". Teza zupe??nie jed- 
noznaczna. wtywaj??ca do podj{,;cia 
- na wz6r Izraela - agresji w Eu- 
ropie, konkretrue przeciwko Nie- 
mieckiej Republice TIemokratycznej. 
Wzorowa?? si?? Izrael na hitlerow- 
skim 'Wehrmachcie, wzoruj?? si?? o- 
becnIe bo??scy military??ci na izrael- 
skim "Blltzkriegu". 
Sw??j swojego zawsze 2:IlBjdzi@. 
Izraelscy .gre
Orzy upoj
nl swym 


.... 



 ...,.. -.",. 


" . 


lamiast polemiki 


TROCH DOK??ADNIEJSlA "HISTORIA JEDNEGO CYTATU" 


Z r6??nych powod??w nie by??oby 
chyba og??lniejszego po??ytku, 
gdybym replikowa?? na odpo- 
wiedf. kt6rej udzieli?? mi J. Z. 
Jakubowski w 2:wi??i:ku z "KU- 
ku sprostowaniami do ??Nowego lipo'" 
tkania z' 
eromsk,imc" ("Zycie I:A- 
terackie" nr 25), Powtarzaj??C! wciqt 
te Same og??lniki, zmienia on z de- 
Zynwoltur?? cel swych atak??w: w 
..??-rowym spotkaniu" by?? nim g????- 
\\nie artyku?? ,,0 tw??rczo??ci ??erom- 
Skiego rozW3??an;a rocznicowe" 
(1964), obecnie Jakubowski twierdzi, 
j
koby pO:f'mizowa?? przede wszyst- 
kun z ksi????k?? "Prus i 2eromski" z 

. 1954 (prz.emilcza przy tym zastrze- 

enia, poczynione przeze mnie przy 
Jej wZ:1owieniu w dziesi??6 lat p6??- 
Iliej). Swych argument??w nawet nie 
stara si?? dostosowa?? do postawio- 
Ilych zarzut??w; oba artyku??y wy- 
drUkowane s?? obok siebie - udo- 
Wadnia?? wi
c t
go nie trzeba. Dba 
tYlko skrupul3tnie o to, by - z u??a- 
??ciw,rm sobie mimetyzmem styli- 
st
'cznyro - odbi?? owe zarzuty w 
stron?? oponenta. Skoro wiQc np. 
st\Vie
dzi??em "ewidentn?? niepraw- 
d
" w napa??ci J. Z, J3kubowsldego 
lla artyku?? ,,0 tw??rczo??ci' 2crom- 
Ski ego" - zamiast odpowiedzi uzy... 
ska??em rewan??ow?? opini??, te to w 
moich pracach znajduj?? si?? "ewi- 
dentne nieprawdr". Przyk??adem ma 
by?? "historia jednego cytatu" z mo- 
Jej ksi????eczki ,,??Ludzif'l bezdomnllC 
Stefana ??eromskiego" (1963). 
Nie chcia??
m ju?? do tej sprawy 
sPrzed kilku lat wraca??, :okoro jed- 
Ilak J. Z. Jakubowski uzna?? za po- 
trzebne przypomnie?? j
 p o r a z 
b o d a j ?? s m y (jak wida??, jest to 
motyw obsesyjny u tego badacza) - 

Powiem j?? l ja troch
 dOk??adniej; 
Jest bowiem do???? znamienna dla 
ItYlu naszych dyskusji publicysty- 
CZnych, a czasem i naukowych. 
Inkryminowany cytat brzmi: 
..Nie daj??c Judymowi okre??lonego pro- 
gramu ideowego, wi
ry w si???? mnS lu- 
c]oWych _ bo sam jej r??wniet nie po- 
8lad??? _ plS.1rZ mus"al go sI;a7a?? na 
PesYm:zm"_ 
Zdanie to istotnie niefortt- ne 

rzez sw?? ogulnikowo???? i wielozna- 
CZI1O????. Chodzi??o mi o to, ??e nie tyl- 
ko w l1Jryzontach Judyno!l. a
e i w 
Ca??ej rzeczyw

to??ci powie??ciowej 
fnOZl- 
ny wlok, ??or'! 1!
rz:eJ roz:szerza Si?? de- 


, . , 


sukcesem mll1tarnym tak oto ??X:t.. 
ni aU Iwoj?? warto???? na falach ra- 
diowych: .,Przez dziesi??ciolecia b??- 
dzie si?? w Izko??ach wojennych ca- 
??ego ??wiata s??awi?? operacje lotni. 
cze Izraela. 
ako najlepszy przyk??ad 
sztuki wojennej, mog??cej li?? r??w- 
na?? tylko z decyduj??cym lukcesem 
niemieckiej Luftwaffe w C7.8.S1e a.. 
taku na Polsk?? w 193G r. I?? 
N as, Polak??w bol! dotkllwle kl??.. 
Ika wrze??nIowa. najazd hitlerowski 
na Polsk??. Nigdy te
o nie zapom.. 


nimy. Ale co najnmiej dziwi?? II, 
trzeba, :te dzisiejsi agresorzy izra.. 
elscy zapomnieli o tym, te te s??a- 
wione przez nich sukcesy hitlerow.. 
sldej Luftwa!fe w polskic
 prze- 
stworzach we wrze??niu 1939 r. przy.. 
J:llos??y w konse??twencj?? pra wie kom- 
p!etn?? zag??ad?? Zyd??w - obywateli 
Polski. kt6rzy w??wczas z!1ajdowaU 
al?? w naszym kraju. Uratowa
i siC 
tylko ci, kt??rych Polacy z narde- 
nlem w??asnego tycia przechowali. 


Stosunek do agresora 
miernikiem obY'vatelskiej posta,vy 


. 


W zwi??zku z tym, te agresja Izra.. 
ela na kraje arabskie spotka??a 
si?? z aplauzem w Iyjonlstycznych 
6rodowlskach Zyd??w - obywateli 
polskich pragn?? o??wiadczy?? co na.. 
st??puje: nie czynili??my pr1.eszk??d 
obywatelom polskim narodowo??ci 
??ydowskiej w przeniesieniu si?? do 
Izraela, je??li tego pragn??li. Stoimy 
na stanowIsku, te kddy obywatel 
polski powinien mie?? tylko jedn?? 
oj czyzn?? - Polsk?? Lu
ow??. Podzie- 
la to olbrzymia wiekszo??f obywateli 
polskich narodowo??ci tydowskIej ?? 
s??uf-y wiernIe naszemu krajowi. 
W??adze pa??stwowe traktuj?? jedna- 
kowo wszystkich obywateli Polski 
Ludowej bez wzgl??du na ich naro- 
dowo????. Katdy obywatel naszego 
kraju korzysta z r??wnych praw I 
na ka??dym ci?????? jednal
owe obywa- 
telslde obow??n7ki wobec Polski Lu. 
do\'. ej. Ale nie rnoi??cmy p
zosta6 
oboj??tnI wobec IUdz!a kt??rzy w o.. 
bUczu zagro??enia. pokiOjU ??wlatowe- 
KO. a wi??c r??wnie?? bC7piecze??
t\\ a 
Polski I pol(o,Jow("j pracy nas'%ego 
n:lrodu. opowiadaj" si?? za agreso- 
rem. 1:3 burzycielami pokoju I 7.a 
Imperlalh:me:n. NIech ci, kt??rzy od.. 


.....,. 
.. 


czuwaj??, ie slo\\ a te skierowane s?? 
pod Ich adresem - niezale??:1ie od 
Ich narodowo??ci - wyci??gn?? z nich 
wb??ciwe dla Ileble wnioski. 
Obecna sytuacja mi??dzynarodo.. 
wa wymaga czujno??ci, ??cis??ego 
zwarcia tron tu ca??ego narodu, dy- 
Icypliny spo??ecznej. rzetelnej pracy 
wS7.ystklch od g6ry do do??u. Dlate- 
go otwarty dzisiaj VI Kongres Zwi??z- 
k??w Zawodowych ma szczeg6lne zna- 
czenie 1 powinj(!n odegra
 donios???? 
rol?? w mobilizacji wszystkich pra- 
cuj??cych dla realizacji zada?? na.. 
rodowego planu gospodarczego, dla 
solidarnego poparcia polityki partii 
f rz??du. Od potencja??u gospodarcze.. 
go Polski, od postawy politycznej i 
zwarto??ci naszego spo??ecze??stwa. od 
jego ofiarno??ci, od jego odporno??ci 
na wrog?? propagandQ zale??y nasz 
wk??ad do w3
ki o pok6j i bezpie- 
czellstVjo na f.wiecie. Potencja?? eko- 
nomiczny naszego dynamicznie roz- 
wijaj??cego si?? kraju Uczy si?? bo- 
wiem w go
r:oJarce ??wiatowej 1 
wplywa 113 wzajemny stosunek si?? 
socjalizmu i k3pit3.
izmu. si?? poko- 
ju i agresji. 


.. .. .........-??.."'" 100 
..,... , 


... "...w 
 ...u ... .. ....... ,-, ;-."?? .........- '9 - ... lo-. . .. .. 


mnoA?? ducha w g????bi bezdomnelO po.. 
I??owia". 
R????nie wl
c by??o z wiar?? 2;erom.. 
Iltiego-pisarza w si???? m3S ludowych 
- je??li ju
 mamy trzyma?? si?? owej 
mglistej formu??ki. Te jednocze- 
sne sprzeczno??ci i zmienny rytm je- 
go optymizmu i pesymizmu spo??e- 
cznego pr??bowa??em z:maIizo\va?? w 
rozprawach z tomu ,.Prus i ??erom- 
ski". J. Z. Jakubowski nie zechcia?? 
tego w og6le wzi???? pod uwag??, u.. 
czepi?? si?? jednego zdania 1 zgromi?? 
mnie bezapelacyjnym sylogizmem: 
??eromski b)"?? wielkim pisarzem i 
stworty?? prz
jrnuj??ce obrazy tycia 
ludu polskiego, Marchlewski by?? 

tarym I rzeteinym rewolucJonIst?? 
i przy
wiadcz
'?? wIcrze ??eromskiego 
w masy ludowe - a wi
c Markie- 
wicz napisa?? "ewidentn?? niepraw- 
d??", Problem naukowy (oczywi??de 
cytatem) za??	
			

/ZL_1967_XVII_804_25_06_nr_26_str_012.djvu

			JERZ'l tiORDYSSKI 
.. 
JOR N 


??r??d m??odych refyser??w 
filmowych w ??wleci. 
Donner nale??.y do naJwy- 
bitniejszych, mimo ??e je- 
bO dorobek jest stosun- 
kowo niewielki Urodzi?? si?? w Hel- 
sinkach w 1933 roku. Jako pisarz 
zadebiutowa?? w 1951 roku. Wyda?? 
kilkana??cie ksi????ek I napisa?? pokat- 
n?? ilo???? artyku????w krytycznych. Ka- 
rier?? filmow?? rozpocz???? od kr??tkie- 
go metra??u. Pierwszy film z 19M 
roku nazywa?? si?? "Poranek w Hel- 
linkach". Nast??pne: ..W tych 
dniarh", "Woda" i "WypowiedzI o 
niej". Pe??nometra??owe: "Wrze??nio- 
wa niedziela" (1963), "Kocha??" 
(1964), "Tu zaczyna si?? przygoda" 
(1964). Wszystkie d??ugometra??owe 
obrazy kr??ci dla kInematografii 
Izwedzkiej z Harriet Andersson (kt??- 
ra jest jego ton??) w f;????wnej roli. 
Filmy Donnera uczestniczy??y w 
wielu watnych festiwala.<:h filmo- 
wych 1 zwr??ci??y uwagI: oryginal- 
no??ci??, problematyk?? ironIcz.nie l 
sceptycznie traktuj
c?? uczucia ludz- 
kie w konwencjach mimo wlzystko 
re
listycznych. Zafascynowany- 
podobnie jak jego koledzy - Berg- 
manem. napisa?? w ko??cu ksi????kI: 
):)rzeciw niemu, czuj??c na BObie 
??byt wielki wp??yw autora "Milcze- 
nia". Donner, wysoki, nerwowy O 
zm??czonej twarzy. popija w c:usie 
naszej rozmowy kaw?? l pali papie- 
rosa za papIerosem. M??wJmy o no- 
wym filmie. kt6ry w??a??nie nakr??d??. 
Tytu?? ,. Tvarbalk" (Przecznica). 
- Scenariusz zaczerpn????em % po..; 
wIe??ci Slvara Arn
r. Jest to historia 
iydowskIej dz.1ewczyny z W??gier. 
Uratowa?? j?? w 1945 roku SzwedzkI 
Czenvony Krzyi. Ma lat 35. Tui po 
wojnie jest bardzo chora I w Sztok- 
holmie pr??buje zacz???? ""'tycie od no- 
wa. Poznaje artyst??, za kt??rego wy- 



LEKSANDER JACKIEWICZ 


RITA 


F ilm Desmonda Davila. pod 
do??
 preten
jonalnym tytu??em 
.,Dziewczyna o zielonych o- 
czach". umie??ci??bym gdzie! 
mi??dzy "gnicwnymi" filmami 
Andersona. Richardsona, Reisza a 
z??agodzon?? ich wersj?? - "Sposobem 
na kobiety" Lestera czy "Czwart?? 
nad ranem" SImmonsa. Na mieli??- 
nie jednak. W okolicy. powicdzmy, 
"Zjadacza dy??" Claytona. "Dziew- 
czyna o. zielonych oczach" jest bo- 
wiem nie tylko dzie??em przej??cio- 
wym. ale tak??e Ik??adkowym. Sk??a.. 
da si
 na ni?? gwa??towno??
 "gniew- 
nych", w momencie gdy atakuje fa- 
natyzm religijny 1 pruderi?? dubli??- 
czyk??w. DOkumentalizm. gdy po- 
kazuje Dublin jak w reporta??u. 
Ironia "Sposobu na kobiety". kIedy 
zajmuje sI?? bohaterkami. A w og6- 
le jest nIezdecrdowana. Melodra- 
mat, niemrawa komedia obycza- 
jowa. 
.,Dziewczyna o zIelonych ocz.ach" 
opa rta zosta??a na powie??ci Irlandz- 
kiej pisarki Edny O'Brien, kt??ra tei 
jest autork?? scenariusza. Film o- 
powiada o dw??ch dziewczynach ze 
wsi, kt??re od nie>dawna pracuj?? i 
mieszkaj?? w Dublinie. Mo??na by o 
nich powiedzie
 "zielone dublinian- 
ki". Dobrze je Davis pokazuje. Z 
po:z??tku mo??e za komediowo, niby 
w rewietce, niby w operetce. Chwy- 
ty te jednak szybko si?? ko??cz??. po- 
ZC1staje cierpki. czascm niez??y hu- 
rnore!t. n??prezentuj
 go zw??aszcza 
praktyczna, p
zy ko??ci Baba (to 
imi??), znakomity i zabawny typ 
dziewC?yny bez. z??udzeI'1. Jej przyja- 
ci??lk?? jest g"powata Kate. Wygrana 
w podobnej tonacj. ale .tu ju?? ko- 
medio\..-o??', nak??ada si?? na rze<:zy se- 
rio, wype??n:a si?? rzeczami serio, 
b!"zmi v,"ot u1 -0'-'o i dramatycznie. 
Trzecia O_Jba filmu to posta?? 
bard70 n
...udana, od kt??rej nieste- 
ty wiele zale:'-
o. Naz. wa si?? Euge- 
ne Gaillard (g a go niedobrze- Pcter 
Finch). Jest pisarz2m, intelektuali- 
st??. Co ju?? wyglada podejrz3nie na 
wsp????czesnym ekranie. W dodatku 
p::,:?:ystojnym panem w starszym 
wieku. m??zczyz.n?? ??onatym. 
Brzydlta i nie??mia??a Kate zako- 
chuje s:?? \V nim. I tu n3st??puje ka- 
tast;-ofa. Art 'VL -la Io;:
tastrofa. 
G3!l1arc1, po7:! _ stlt!m, j st drew- 
niany. Nie kocha Kat". Ale nie ko- 
cha?? tr?? trzeba umie??, nawet w 
filmie. Blad('. i sztuczno???? tej po- 
Itaci sz.czeg??lnie mocno si?? uwi- 


DONNER 


chodzi %.I?? m
. Oczywi.??cle nast??pu- 
je eksplozja, bo s?? to ludzie 
 in- 
nych planet. Poka%uj?? w filmie te- 
ra
iejszo????. ale O!aczon?? wspom- 
nieniami. Zn??w historia psycholo- 
giczna, a wI??c to. co zawsze robi- 
??em. Problem obco??ci mi??dzy lud??- 
mi. M. in. wmontowa??em bardzo 
??adne obrazy % Budapesztu. W ro- 
lach g????wnych, wyst??pili Ul! Palma, 
Harriet Andersson i Gunnel Bro- 
Itrom. 
- A co pan teraz robt1 
- Pisz?? ksi????k?? o f Umie. A r6w- 
nle?? chc?? napisa
 rzecz o niepodle- 
g??o??ci FInlandii. bo w??a??nie obcho- 
dzImy jej czterdziestolecie. Jestem 
Finem. Zawsze li?? zreszt?? zajmo- 
wa??em poUtyk
. Po czterech fIl- 
mach chc?? zrobi?? ma???? prz,erw??. 
Mam r????ne projekty. Z ko??cem ro- 
ku chc?? przerobi?? na film powi
???? 
norwesk?? Aluela Sandemoaa ..Va- 
rulven" - o artyjcie, kt??ry tyje w 
NorwegU w czule. kiedy cle?? oku- 
pacji hitlerov r skjeJ k??ad?? IiI: na 
wszystkich. 
- Zeulego roku bilI pan 1D WaJ:" 
??zawie. 
- Istotnie. w pafd:tie.rnlku. 
Chcia??em robi?? znowu coj wsp??lnie 

 Cybulskim. Nle'tety. nie iyje. 
Troch?? por??inlll??my al?? przy nakr??- 
caniu "Kocha??". ale to by?? wspa- 
nia??y artysta. Wynajdywa?? ??wietne 
rzeczy. Mia?? talent reiyseTskl, zna- 
komite pomys??y scenograficzne. 
..Kocha??" jest malm najgorszrm 
filmem. Cudem go uko??czyli??my. 
Itale b??d??c woparach alkoholu. 
C??! wi??c dziwnego, te by??y IcysJc. 
Ale potem pogodzill??my si?? ze 
Zbyszkiem. Chcia?? ze mn?? nadal 
pracowa??. Jego ??mier?? bardzo prze- 
ty??em. Mam nadziej??, te moje kon- 
takty z Polsk?? si?? nie urw??. 


TUSHI 


dacznia na tle I'eallstycznego, doku- 
mentalnIe potraktowanego otocze- 
nia. M??wi??. na przyk??ad. o auten- 
tycznie roz??artej rodzinie Kate, kt6- 
ra, dowiedziawszy si?? o jej roman- 
sie z ??onatym m????czyzn??. porywa 
j??. oddaje w r??ce 
si??dza, gotowa 
j?? zamkn???? w klasztorze. Albo o ta- 
kich??e fanatykach dubliI1s!dch. Albo 
o wspania??ej gospodyni Gaillarda. 
Wresz.cie o samym Dublinie. o tym 
dutym ma??ym mie??cie, o Radomiu 
w irlandzko-angielskim s.tylu. 
FUm Davisa ma jeS'Zcu jednl?? cechf:, 
na kt6rll warto zwr6cl?? uwagt;. Jest nle- 
subtelny. Nie tylko w sensie pejoratyw- 
nym, tal;
e pozytywnym. Jest nIesub- 
telny, gdy t nie potrafi?? nic wydoby?? z 
sytuacji psychologicznlt'! I obyczajowo 
tak p??odnt'!j, Jak romans mit;dzy star- 
szym mt;tczyzn?? a m??odzlutkl?? dzIew- 
czynI??. Przeciet to jt'!st samograj. Ru
- 
nica do??wiadcze??, ??WIatopogl??d??w, tem- 
perament??w - wszystkiego. Odle,??o???? 
lat, przestrze??, kt6rej pokona?? nie tnot- 
na. U Dsvlsa jakby tt'!go w og6le ni. 
by??o. ZakoCha??a II!l?? dziewczyna w mt;t.- 
czy!nlt'!. On jej nie kocha??. RozstaU sIt;. 
Ona to w ko??cu' przt'!bola??a. Co nato- 
miast nazw
iem pozytywn?? stron?? nle- 
subtelno??ci filmu: to Jego pryncyplal- 
no???? ObycZsjowo-moraln?? 1 Jego prak- 
tyczno????. FUm potf:pla pruderi??, ale me 
jest tt'!t ca??kowiCie po stronie Kate, Jak- 
by chcia?? powied7le??: rOdzice czy kap??a- 
ni Jut was nie potrafi?? obroni??, I nie 
trzeba; broni?? sit; musicie same, My??l 
ta. Jett'!l1 taka by??a, stf:pla oczywi??cie 
artystyczn?? warto???? fllmu. sztuka lubi 
konflikty, nie lubi dydaktyki. Ale mo- 
ment dydaktyczny, cz??sto w??a??nie na- 
wet na niekorzy???? sztuki, Jt'!st charakte- 
rystyczny dla angielskieJ ..nowej la h" . 
Szerzt'!J powIedzmy: charakterystyczny 
tam jest momt'!nt odpowit'!dzlalno??ci spo- 
??eczneJ, spo??eczneJ;o sumienia fllmowca, 
tw??rcy dzlt'!?? o szerokim rezonansie. To 
wzbudza szacunek i kaze patrze?? na 
ich fllmy, na ten ca??y ruch czy szko????. 
nie tylko z t'!strtyc7ncgo punktu widze- 
nia. Punkt estetyczny zreszt?? w stosun- 
ku do kina Coraz mmeJ w
 starcza. 
Na koniec pozostawi??em spraw?? 
b??d??c?? g????wnym, a mo??e jedynym 
powodem. ??e w og??le o tym filmie 
Warto pisa??. Jest ni?? sprawa Ri
v 
Tushingh3m. alttorki graj??('cj K3te. 
Jednej z TJa,iwil.ltsz ch aktorek fil- 
mowych. Fi1mowycn, J?;dy?? od PD- 
cz??t1tu. od pierwsze'j f Nojej roli, 
graj??cej sicbie. Zadcbiutowa??a w 
.,Smaku miodu". Miala W??WCzas c- 
siemna??cie lat i 7a t?? rol
 zo.;;ta??a 
nagrodzona na canne??sldm fC3tiwa- 
lu. PM:niej widzieli??my j??, wspan;a- 
????. mo??e najlepsz??, w ..Sposobie na 
kob:ety". Obecnie ogl??damy po nu 
tneci. 
Jej. nieudany kochanek nazywa j" 


\ 


- Co pan ,qdzi o filmie ,kand 11- 
Mwskim1 
- Nasz film jest bardzo prowIn- 
cjonalny. Ni
 ma dobrych do??wiad- 
cze?? europejskich. Jest za powo.lny. 

a jednostronny. S?? dute mo:Ulwo??- 
cI. Niestety. retyserzy s?? fanatyczni 
I ludzi oddanych fUmowi - Jako 
w:rraz,owi naszej epoki - jest bar- 
dzo ma??o. Przewa??nie czuj?? lepIej 
teatr. A przecIet film jest jed)"n?? 
sztuk?? uniwersalnl??. Teatr zalety od 
geografii I j??zyka. Skandynawo- 
wie nie wykorzystali tej szansy. Za- 
grzebali si?? w k??cie ??wiata. 
- A Bergman? 
- Tylko Bergman - I to wszyst- 
ko (Donner wymawia: Beriman). 
Pisa??em o nim ksi????k?? i o jego 
wp??ywie na ..kino autora". Chcia- 
??em pokaza??, co u niego najwaL- 
niejsze, je-go jednostronno????. Jest 
zawsze got??w l??
 t?? sam?? drog?? i 
wraca?? do tych samych problem??w. 
Fanatyzm. To, co opowiada. jest 
mniej wa??ne. 
- A co w 0,,61e pan mllJlf o fU- 
mie dzisiejszllm7 
- Dobre je!'t to, ie panuje wie- 
lo
?? kierunk??w. Film ma wiele 
twarzy I musi mie??. Tragiczne. b 
w wielu krajach. np. we Francji. 
we W??oszech. ci????ko m??odym reali- 
zowa?? l w)rbi?? Il??. To lamo panuje 
u nas. ale r??wn??d 1 w krajach so- 
cjalistycznych. Jeste??my w przej- 
??ciowym okresie. Re??yserzy, kt??rzy 
wyszli w latach p??

dzIe5i??tych. l?? 
zm??czeni. Wajda w Polsce. Anto.. 
nlonI, Bergman itd. Najlepsze I naj- 
m??odsze filmy powstaj?? jednak tam, 
gdzIe film ma najstanze tradycje, 
np. we W??oszech. Niemcy stracili 
swoje pozycje jcszcze za Hitlera. 
ale kiedy?? byli ??wietni. Estetyka 
wsp????czesnych film??w robionych w 
Monachium jest bardzo w??ska. Nie 
lubl
 ich. Oczywl
cle. chce Il?? wl- 
dzIe
 wszystko, co jest dobre. Ale 
dla mnIe dobre to AJltonlonl. 
Bunuel I Japo??czycy. Jestem prag. 
matyczny. jest mi oboj??tna Izko??a. 
Trzeba by?? wiernym tematowi. Nie 
znosz?? fa??szu. 
- Jakle jest w????c pa
skfe cTedo 
f Urnowe 1 


o 



 . 


Kino i "tycie" 


GM 


w filmie lemurem. Jest to bodaj je- 
dyna m??dra rzecz., jak?? powiedzia??. 
Otwieram drugi tom "??ycia zwi
- 
rz??t" llrehma i czytam, ??e lemur 
jest to zwierz??tko nale????ce do rzt- 
du tzw. ma??piatek; ??e wi??kszo??
 
ma??piatek prowadzi ??ycie nocne, na 
co w kazuj?? ich du??e ocZy. wra??li- 
we na ??\.iat??o; ??e swoj?? nocn?? 
akt
'wno???? rozpoczynaj?? ha??a??li- 
wym wrzask
em; ??e ..przemykaj??c 
niedoslyszalnie z ga:??zi na ga??????, 
niekt??re ma??piatki przewa??nic ??yj?? 
z rabunku, ??owi?? ??pi??ce ptaki i pl??- 
druj?? gniazda. Zdolno??ci psychiczr
e 
tych zwierz??t s?? przewa??nie do???? 
ograniczone. Wszystkie na op;6?? za- 
chowuj?? si?? l??kliwie i nie??mia??o, w 
razie potrzeby broni?? sili: jednak 
wytrwale". 
Kate jest nie??adna, niesk??adna I 
ma du??e oczy. Swoj?? mi??o??
 do 
Gai11arda zaczyna wielkim krzj'- 
kiem, wielk?? rado??ci?? I skakaniem 
po tapczanie. Zyje z rabunku. gdy t 
uwodzi cudzcgo m????a l pl??druje 
gniazdo innej kobiety. Prowadzi ??y- 
cie nocne. Reszta 6i?? tak??e zgadza. 
Jej rola jcst wybitna w spos??b zu- 
pe??nie niewiaryJ?;odny. Bo roli nie 
ma. Kim jcst Kate? G??upio zako- 
chan?? dziewczyn??. O partnerze po- 
wiedzieli??my, on jej nie pomaga. 
Rita Tushin
ham gra z cieniem. 
Ale - paradoksalnie - r??wnIet 
jej nie poma
a udana posta?? jej 
przyjaci????ki Baby (dobra rola Lynn 
nedgrave, c??rki Michaela Redg'rave 
i siostry s??awnej Vanessy): Nawet 
autentyczny Dublin. Rita Tushing- 
ham gra monodrem??. Powiadam: 
gra siebie. 
Jcst to wielka aktorka bez wiel- 
kiej roli jak dot??d. Tu za?? bez roli 
w og??le. Wystarczy. :Tebv jej twarz. 
patr7.a??a z ??>kr??.rm. Albo ;eden ruch. 
U??miech. Gorzld. brzydki p??acz. A 
kiedy chocia?? trpch?? si??' dzieie. za- 
czvnc:l si??;' c(l
a higtoria. To j??'j urze- 
czenic pierwszym m????czyzn??. Tra- 
gedia z papierosem, kt??ry jej wpad?? 
za dekolt. Prowincjonalno
??. Kc- 
bieeoJ. ?? . Dramat I\ate ociera sie o 
??miul-no????, L__licszno

 o dramat. Z 
OCZll aktorki przeziera tragedia. 1\'10- 
??e to stanowi o iej wielko??ci: 
.Te - eli wip_ tu jest t<:lka, jaka 
mog??aby bvc, !:!dv??w tpafi??a na re??y- 
srra, temat, rolE;'. To, co uda??o si?? 
raz l\lasinie w ..La Stradzie", uda- 
je s:?? jcj. mol.na powiedzie??, co 
dzie??. 
ALEliS.l\N'DER J ACKIE\VICZ 


, 


- Nie mam credo, nie posiadam 
estetyki. Chc?? pokaza??, opisa
 pew- 
ne konflikty, unikaj??c tanich. 
??atwych metod dla zdobycia pu- 
bliczno??ci. Pragn?? da?? kawa?? ludz.- 
kich do??wiadczeil - kocham film 
jako sztuk??, gdzie mo??na wyrazi?? 
to co ludzkie. Wiele pozostawiam 
widzowi. P('wnie, ??e jest w moich 
pracach wiele irracjonalizmu, pe- 
symizmu. Moje pisarstwo bardzo o- 
kre??li??o m??j film. M??g??bym zreszt?? 
robi?? wszystko. musical s, thrill2ry. 
itd.. ale film t)'lko wtedy, je??li in- 
tcresuje mnie okre??lona sytuacja. 
Nakrt;:ci??em cztery filmy. Kiedy ro- 
bi??em pierwszy. v:iedzia??em ju?? o 
drugim i zawsze tak my??l?? ..na- 
prz??d" . 
- CZ1/ pisze pan nadal powi???ki? 
- Od dziesi
ciu lat ju?? nie. Na- 
pisa??em 12 ksi????Pk po szwcdzku. 
Pochodz
 z t
j cz
??ci Finlandii, gdzie 
m??wi si?? po szwedzku. Moi rodzice, 
naukowcy. s?? Finami niemieckiego 
pochodzenia. Jako dz.iennikarz pi- 
sa??em po fi??sku. Chcia??bym pozna?? 
j??zyk rosyjski. W og??le teTaz mam 
wi??ksz?? ch???? do nauki nit zaraz po 
wojnie. Przez wIele lat by??em kry- 
tykiem teatralnym. Rdyserowa??em 
w uatne. w telewizji. Teatr w 


. 


- 


.. 


JANINA KATZ 


Skandynawii 1est pod du??ym wPly. 
wem Brechta. Interesowa??em si' 
zawsze, poza literatu::o?? i psycholo" 
gi??. polityl;;?? i histori??. NapiEa??:n1 
ksi????k?? o Habsburgach, a r??wme?? 
o Berlinie. LUbi?? problemy konkre.. 
tu w pisarstwie, podobnie jak W 
filmie. Walc7?? z sentymentalizmern 
i akad
rr>i;:mem w fZt
ce, 
He r??W- 
nid i w ??yc;u. Dlatogo studiowa??em 
nauki pci!itycz,ne. Moje ??ycie j2
t 
bardzo ruchliwe i wla
ciwie nl
 
bar": o rr>.: 
ZCZQ si?? w czasie. To mI 
oepo\": 
 rla. 
- .11 J '
 pan odpoczywd? 
- - Tam w??asn?? ma???? wysp?? na 
morzu. Od czasu do CzasU tam ucie- 
kam. J estr-IJ tam sam. gdy odczu- 
wam p rzeb?? samotno??ci. Lubi?? 
przebywa?? nad morzem, uprawia?? 
r
-bo??5\Vst y"o. 
.. - Wi??c j'2dnak Tomantyk z pana 
czasem wylazi. 
Rr??yser potwierdza u??miechem. 
Pora ko??czy??. Na Donnera czelta 
jeszcze pa
'?? os??b. m. in. ??wietnY 
aktor francuski Jean Sorel ze ??licz- 
n?? ??on??. Zapomnia??em na wst??pie 
powiedzie??. ??e jeste'??my w Asy??u na 
ciekawym konwersatorium w Citta- 
della Christiana. 
JERZY HORDY
SKl 


PRAGNIENIE BIELI 


Stanach Zjednocz,onych. 
w rocUlic?? wojny sece- 
syjnej groby tO??nierzy 
Po??udnia i P????nocny je- 
dnak.o stroi si?? kwiatami: 
.....Bo to jest tw??j dom... wielcy lu- 
??'.r;!. ??'.okonall tu wielkich rzeczy l Je- 
5ZCz.e dokonaj??, at b??dziemy w st::ml. 
uczyni?? Amervkt; tym, czym by?? po- 
winna... Problem polega nie na tym, 
ate??1y biali zaakct'!ptowall clebit'!. To ty 
must<;z Jch pokocha?? i 7.??1akceptowa??... 
ci niewinni IUdzlt'! nit'! maj?? innej na- 
dziei. W gruncie rzeczy znajduj?? si?? 
ci??gle w pu??apce hlstorll, kt??rej nie 
rozumiej??." 


TaI??. pisa?? James BaldwIn. Ale 
Iwoj?? ksi??1k?? ..The Fire next Time" 
zako??czy?? s??owami z negro spiri- 
tual: 


..B6g da?? Noemu znak - tt;CZt;. Do
?? 
jut wody, nast??pnym razem - ogie??I'" 


Richa,rd \Vrirht. murzy??ski pisarz 
urodzony w stanie Mississippi nie 
do??y?? lat najostrzejszej walki o de- 
segregacj??. ..D??ugi sen" *), jqm (;- 
statnia ksi??i'ka. jest dla nas, Euro- 
pejczYk6w. bardzo gor7ka. W jej 
zakoI1czeniu zmaltretowany bohate: 
opuszcza Ameryk??. Wyje??d??a eo 
Europy, \V kt??rej nie ma mie}
c 
pr7cznaczonych dla bia??ych i dla 
kolorowych. I do Europ:--, kt??ra jes-l- 

ze ocieka krwiq po wymordowa- 
nych w ramach norymbcrsldch u- 
staw. 
Jest to ksi????ka pisana od we- 
wn??trz psychiki murzy??skiej, z sa- 
mego serca getta. Ksi????ka wielo- 
stronna, chocia?? racje bia??ych - a 
przecie:! s?? i takie - nie zosta??y w 
niej uwzgl??dnione. Jest to ksi????ka 
o bardzo starannie przeprowadzo- 
nej tezie i zbyt starannej konstruk- 
cji. Ale - jakby wbrew temu - 
napisana z: wielkim rozmachem, 
znakomita w rnaterii psychologicz- 
nej i obyczajowej. otWarta w za- 
kOI1czeniu, tak jak otwarty pozo- 
sta?? problem. Murzyni Wrighta ni- 
czym nie przypominaj?? rozko??ysa- 
nych w bluesie czarnych spocon)"ch 
anio????w, ani u??miechni
tych boba- 
s??w. dla kt??rych zbiera si?? srebro 
z czekolady. S?? biolo
iczni, chutliwi 
i szvbko chwytaj?? za no??e. Bo
ac.: 
w dusz?? I cia:o jak Murzyni' Faul- 
knera: ale normalni. nie obsesjona- 
ci gotuj??cy sobie piek??o w??asnym 
cz??owieczeI1s??wem. Murzyni Wrighta 
maj?? ??y??k
 do interes??w i lubuj?? 
s.i
 w komcdianctwie; potrafi?? za- 
gra?? strach, rozpacz i lojalno????. A??e- 
by mniej si
 b!>{>. mnipl de
pie
 i 
moC'niej nienav.-id7i??. Maj?? swych or- 
todoks??w i swoich za
ymilowanych. 
Piprwsi wsp
min3.j?? wielk
e kr??le- 
stwo Ghany, {ll'udzy z uporem 
l'vierdz??, ??e pmblem nie istnieje. 
Ale przcde \V3?ystkim - b3j?? sI
. 
To s
rach f??c"7y ich b
z. wzgl
du na 
stopiE'11 zamo-'-nof 'i. ??wiadomo

 
v:??,a--nej pozycii i doznane upokorze- 
nia. Tworzq peby obraz spo??eczno??- 
ci fUf1lrck,u i??cej normaln!e - w 
w3"unk3ch kan 'cntr
('vjneI!O obozu. 
..D??ugi sen" to ksi??ika nicr??wna, 
j<:l'<.bv talent bd hamowany zamic- 
rzeniem; w dw??
h pierwsz\rch C!????- 
c'_
h TJ.>1rw C??U7VZl1 i konkludu j??cPj 
akcj?? ret')ryld (kt??r?? Lresd?? tluma- 


- 


.) RiC'hard Wrlgh??
 ..D??ugi sen". Prze_ 
??c;l-yli Znf1a Klirg
r l Kr..ysztot Klin
er. 
.,Cz
 tnlnlk", \\'ars'Z3wa, 1966, str, 6G5. 


czenie niepotrzebnie tx>dkre ??la). nie 
zawsze sp??jnej z umiej??tno??ci?? 
wnIoskowania m??odego bohatera. 
Ta bowiem przychodzi p????niej i 
wtedy - w znakomitej partii ko??- 
cowej - zb??dne staje si?? wszelkie 
dopowiadanie. Ale te?? jest to ksi????. 
ka z wyra??nym adresatem; pisana 
po to. a??eb
. si?? zrozumie??. TylKO 
te nie nawzajem. To czarni maj?? V1 
niej IX'zna
 i z.rozumie
 siebie. 
Wright szuka, a raczej wskazuje 
prz
 czyny biernej postawy Murz.y- 
n??w i agresywnej bia??ych. Czarni 
s?? koz??em ofiarnym, wy??adowaniem 
1 przyczyn?? frustracji. To ju?? wie. 
my. Al??': 
"Trzeba czu?? szalony poci??g do kogo??. 
niemal kochac si?? w nim, ??eby m??c go 
tak zmasal;rowa??. Oni nas nienawidl':!. 
Tyrce, ale i kochaj?? r??wnocze??nie VI 
Jakil; nienormal??:lY spos6b..... (s. 133) 
Postawa wobec bia??ych. postav. a 
wohec swoich. Syn nienawidzi ojc.a 
za pOkor?? i strach. Tyree jest cyni. 
clony. tak jak Re
 - C'ierpi??cy. Ko. 
lejne jakbY przypadkowo nagro- 
madzone do??wiadczenia przemienia. 
j?? ch??opca: cierpienia i kl??ski uc
 
go ped sytuacje podk 1 ada?? poj??ci
. 
ucz?? odwagi, kt??r?? Tyree zast??pi?? 
sprytem, i wreszcie - roz.paczliwej 
determinacji. O.;"::iec poucza?? syna. 
??e biali ????daj?? od czarnych, ai:ebY 
??miali si?? albo p??akali. Syn nauczY' 
si?? nie odpowiada
 zachowaniem 
nc:l oczekiwanie. 
Ale zanim to nast??pi rezygnu je 
ze szko
y i zaczyna pracowa
 U ojca: 
zbiera czynsze z burdeli i dom??W 
zamieszka??ych przez murzy??slc?? 
biedot??. Obserwuje n??dz??, kome- 
dianctwo. histeri?? i rozpust??. Hie- 
rarchi?? spo??ecz.n'?? podobn?? tej, jaka 
istnieje u bia??ych .Uczy si??, ??e 50" 
lIdarno???? Mur'zyn6w z ClontoviIle 
ograniczona zosta??a do strachU 
i nienawi??ci. 
Po??ar Lasku, domu publicznego 
na wolnym powietrzu, w kt??rym 
ginie kilkudziesi??ciu Murzyn??w, a 
w??r??d nich i dziewczvna bohater3, 
stanowi punkt zwrotny akcji. Tu. 
taj koilCZY si?? opowie??
 i zaczyna 
- akt oo;:kar??enia. W spraw?? okaie 
6i?? zamieszany Tyree. potajeml
y 
wsp????w??a??ciciel interesu i szef pol'- 
cH. Cantlex, kt??remu ojciec Re xa 
p??aci po??ow?? dochod??w. ??ai1cucl1 
szanta??u i zbrodni Cant1ey przyp?? a " 
ci stanowiskiem, a Murzyn w??a" 
snym ??yciem. W korupcj?? i wyst??" 
pck zamieszani s?? WSZYScy z wY- 
j??tkiem bia??ego adwokata Wi??- 
lic:lmsa: ' 
..Mog
 wyci??gn???? wszY!'itkle te brt1
Y' 
na Wll'ru'h, mog?? wykurzjc z urz??dU 
s7pfa pn IcJI. ale tobie grozi nlebezpi e - 
c7C'?? twn" - powiada JeGyny sprawie" 
dhw w Sodomie. 
W.vPus
czony po dw??ch latach z 
wi??zienia ch??opiec decYduje si?? na 
wyjazd do Pary??a: spi
ty nieufr O - 
??ciQ. ale sk??onny do zaakceptoWs" 
nia tego innego bialego ??wi??ta za 
cen?? roz.topienia si?? w nim. T:dit O 
7e n
e j
st to jut - jak n!e2dv?? - 
fascynacja ani t??
knota ofiarY dO 
raju kat??w, tylko gest ??miertelnego 
udreczeoia i obo;??tno??ci: 
"Wyjr7a?? przez okno I zobaczy?? oj!!:r o !1'1" 
. e" 
ne kr
C':.>ce si?? roje r.wia7d w przeostrZ 
nlach nieblns t 7ac
fl?? <;:?? modli?? hEn 
s16\\'. by jtlsne :!:yw,- Slol1ce WybUC/J,! 
swym z?? ot l"oIn , otworzy??o mu serce o 
prze
n
??o w o??chla?? czasu cie?? 3 d 
mrocznego snn." 
.JANINA KATZ
		

/ZL_1967_XVII_804_25_06_nr_26_str_013.djvu

			k iELCE 


POCHWA??A UPORU 


??wI sI??: "na up??r nie ma 
lekarstwa". I dobrze, :te nie 
ma. Gdyby by??o, Ryszard 
Smotewski zosta??by zape- 
l wne w swoim czasie w v - 
ec ?? n J 
C 
ony I za??o??ony przeze?? w Ktel- 
r
C Teatrzyk Dziennikarzy t Akto- 
P' W przestn??by dzia??a?? wkr6tce po 
??
er
szej premierze. Tak, trzeba by- 
me lada uporu. aby w warun- 


Ch mocno odleg??ych od jn1dejkol- 
lek stabilizacji wytrwa?? i dopra- 
Cowa?? si?? dziesiQciu premier. 
Zacz????o si?? niemal 6 lat temu od 
Uscenicznionej sk??adanki reporta??y 
?o!eczl.
-o

czajoWYCh "Pi???? pyta?? 

lC. WIeCe] . Ws"6??czesnej mi??o??ci 
yrswl??cOny by?? monta?? Romeo I 
1) uli,a .za cZ:"Tar
ym falo
hronem". 
WIe lnsCemZac]e
 "Klaus, nAUCz si?? 
samodzielnie m y ??le??" I Trismu s " 

 " 
t g i't
w ludo
 
wych, 8??-Ietnla Katu7yna Zaootowlka 
:II Vl,"lI
owa, nazywaj??ca .I@bl. ..KaII!t?? 
.pod ??..ysky". Pozo.ta??a po nl@J ser d??'- 
C7na paml
?? I n.gunia utwor6w W ar- 
chiwum Rozg??o??ni PR w Kielcach. 
* 
W G6rach Swl??tokrzy!klcb pe??nia 
lezonu turvfttyczne
o. Sporo tury- 
st6w Indywidualnych, mn6stwo wy.. 
clec7.pk - zw??aszcza s7,kolnvch. 
Wi ht z 
oszcz??cych w Puszczy 
Jod??owej ma widocznie ch???? tu po- 
wr??ci??, ponlewaf zbiornik wodny 
przy tr6dle ??w. Franciszka traktuj?? 
oni j-lc s??awn?? fontann?? rzyms' ?? di 
Trf'\'l, wrzuca
??c m 3 c:; owo bQon 
NR P, Jmportow2.ny przes??d wypar?? 
rodzimy zw"czaj przemywania przez 
kobiet). tutejs7?? wod?? oczu m??t??w 
l narzeczonych. Zabier; 6w mia?? 
gwnrantowa?? takie widzenie ??wia- 
ta przez dam-go m??tc
yzn??. jakIego 
:tyCZY lobie jego panI. 
C6i. tym raTem nie b??dziemy 
chyba BtRkowa
 Importu l walczy?? 
o przywdcen'e swojszcz,rzny?... 


STANIS??AW FORNAL 


LUBLIN 
J __ 


. 
PO DNIACH LUBLINA 


P Unkt kulminacyjny fali obcbo.. 
d6w zwi??zanych z 650-1eciem 
mamy ju?? poza sob??. Punktem 
tY!t1 sta??y si?? 1--4 czerwca 
,Dnl Lu.. 
bhna". Trudno tu nawet wyUczy?? 
W
zystkie imprezy. gdy! w progra.. 
lnIe zaj
uj?? kilka stron druku. Po.. 
2.Ostaje wi??c tylko refleksja. 
Sprowadzono w??gierski ch??r I-ze- 

6?? taneczny z Debreczyna, Teatr 
antomjmy z Wroc??awia i zorgani- 
Zowano wvstaw?? malarstwa i rzef- 
b
 plastyk??w z: Modeny (W
chy). 
.??.11eprzypadkowo zjawili Il?? w Lu.. 
blinie W??grzy l W??osi. Z Debreczy- 
nern i Moden?? ????cz?? Lublin bliskie. 

z??sto ..oon-awiane kontakty miast 
Ii??niaczych. Ponadto bawi??y w 
LUblinie w tym czasie delegacje z 

rzygranicznych obwod??w Zwi??zku 
qadzieckiego. 
Nie bvlo, niestety. motliwo??cl o- 
bejrzenia w czasie ..Dni" dorobku 


, . 


estem w??a
n??e pod wrateniem IV 
Mi
dzj'nllrodo\Vego FestiwaJu Te- 
lewizyjnego w Prad7e. kt??ry po- 
dobnie .i
k przed rokiem da?? o- 
kazj?? rlo cz
??ciowego chocia?? 
'\\rl1ikniCicia \V sytuac.1Q ??wia ??ow?? na 
tYrn tereni('. sta?? si?? poligonem zde- 

Zel1ia r(J??nych 
zlt???? i mipisl'em po- 
d uc]
a.1acym do reflelts.i.i. Napisa??em 
'lop'ero co ( owych ..ro??nych sz??to- 
arh" i ju?? siQ P zv??npuj??, 'TC to by- 

o stwierdzenie na wyrost. O jakich.. 
Ze bowiem rlO??n3 m6wi?? szko??ach. 
Je??li od Japonii po Wars7a\-\'?? I Oslo 

r?d??a insp
racji artystyc
nej c:z.,'?? 

enniknrs!(iej bij?? z tego 
amego 
POc]g
ebia. \
r pierwszym w:??'padlm 
Z do??wiacczer"1 fi:mu i teatru. w 
drugim - 7. pr
so'.\'ego j radiowego 

Ziennik:1rstw
. R.j??n;ce wyp??ywaj?? 
Y
ko z 
ego. co nazwaliby??my spe- 
CYfik?? i tradycj?? narodow??, :-:0 
i OCl.ywi??cie ze sprawno
ki technicz- 
tlej. Na tym ostatnim polu uJt??ad si?? 
Ptzebiet;a \v??a??ciwie r??wnolegle do 
SY
uacji panui
cej w filmie. Na 0- 


??. .7est bO\\iem pewn?? prawid??o- 
"'o??ci??, i?? do
wiac1czenia filmu kla- 
RYCznego okre??laj?? tak??e i 
.praw- 
tlo ???? techniczn?? produkcji telewi- 
Zyjnej. 
?? Festiwale praskie pokazujq wy- 
t"czn:e zapisy filmowe z dziedziny 

 ??'utru, estrady i doJwmentu Pi!\z?? 
t. s??owa. ki,
dy konk urs W Pl'a(??ze 
f\
a w na;lej)sze. konkurs, kt??ry 
tlaJlepicj potwit'rdza trafno??t zna- 
tlegO powiedzeni'l o te??ewi.qi. jako 
b' krl'wniaezce samo:otu b??d??('ej we- 
IkU??em do transportu Im1tury. 
Istotnie znakomity to Instrument, ln- 
Itrunwnt przL'hazu In !orm:1cji o swiecle 

 lepszego we?? wejrzpnla. W po!itylt?? 
t !Jbyczaj, w kultur?? I 
port, W prnc?? 
, c]01tl. Od czasu, kiedy po raz piprws/Y 
tJglel ska BEC wmkn????a z kam. rami do 

at!'ury londy??skiej pOclcnio; koronac II. 
'1'ltbiety II, przywYkli??mv on jt'j (to j"st 
t V) najr????norounic--jszej pctlctr:1c.:I, Prze- 
tO l'h
 zctziwiJem si?? nJa--, Konar kl.. 
Ignacy Kra<;lckl, Henryk Wien',\V,kl. 
:r??zef Ignacy Kraszewski. Piotr S('le- 


alt'nny. Boles??aw Prul. W13dyglaw Da- 
wid. Henryk SI.@nkl@Wlcz, Jen Hempel. 
Andrzej StrUM. Marian Buczek. J??z
1. 
Cz@chov.icz... Spo??r??d tego szpre-gu na- 
zwisk Jedynie Czechowicz zosta?? Wy- 
eksponowany popr7Pz konkurs reC'yta- 
torskl. Res7t. pozo
tQ??a ri iez;. uwdona. \ 
a przecld Wlenlawski l Jan z LublIna 
mOI(U .1??: zT1ald?? w programie FlIhar- 
monU. konkurs za?? recytatorski motna 
by??o bez trudu rozszerzy?? na pozosta??yca 
pisarzy zwi??zanych It Lublinem. 


W tym samym czasie ukaza?? I[
 
w kioskach pierwslY numer lubel- 
Ikiego Inf.ormatora kulturalnep;o 
..Programy". Wydawnictwo to ma 
podobny charakter 
J.:t Warszawsld 
Informator Kulturalnv. Wydawcy: 
Wyd
ial Kultury P"WR"J i Woje- 
W 'Id z.k i O??l1odck Informacji Tury- 
stycznej nie zapowiadaj??, CZy wy- 
dawnictwo to b??dzie mia??o charak- 
ter periodyczny. Uwaiam, ??e ini- 
cjatyw?? t?? naleiy ze' wszerh miar 
pouiera?? i do??o??
'?? wszelkich stara??, 
by nac;t??p'1e nur ry 111
17V ;f????v !??;
 
w k._':' t??&os - ??cu. I nform.ato..r bo... 
w.('m stw"rza m(??" - 'yho
u 
fmprE"z kult JralnYl'h z_ hvno m'!, 
- 
kaf1com Luhr' i
]. 1 (""....az licz- 
niej od\ "dzaj..........m nasze miasto 
wY....i' 1 ...... 


J??ZEF ZI??BA 


........."... ....... 
 '- I?? _ ...... ... .. 


RYSZARD I(OSI??SKI 


Kilka zda?? z Pragi 


zrt'S'lt?? by??a za zna1mmita rObota re- 
porter.l'a! 
l'
a m rpineslc dodam.. 
e w t<>j ma- 
te'l'iI. czyli w spra Inl .:i wY
r)r;.>vsty- 
wani::l kIJ mery fJlmo J. \V pr ni aniu 
do sWlat??w n iE'rlo,>tr:;z, al! ych (] .??ym 0- 
kilm, w te J VII C m 7ai. l??a 
mi te]cwizja c:lE
cho low a p ka7 Ij??c 
w W) mi nnYm pr0J!ram e m ??zy pra ?? 
a \Varszaw?? O'.IlC dwa zn Iton it r Ir- 
tatt - . n filmu1l!cy 1(')1 "k -, a --- 
dochron w('
o, ur gl pr2 'Ika- c u pod 
21l'mj
 w g????b OWI I I l,>toryc-- ..]('1 ni. 
Tak. nie U]('N'l w
tpliw( :ci, i?? za- 
pis fiJmowy je-t naJ ugr'5ty-""1il" ,I':} 
form?? przekazu TV. Jej bu virm 
charaktf'r o!tre??la przed??'hiona w 

 . .Jich przcka?B.ch arty"tycznych od 
literatury. 
W flltnie fabularnym wi??c obsza.. 
ry dzin??;!nia. prze??y?? i po prostu 
informac i - o i??"a siQ z powodze- 
niem pr
" pomCJcy SU15r-tywnego 
budl 11lid rbraz??w. Tu bez slowa 
rn '
a roz\ _ ,2:'1' n'Rwet wiele za- 
\\ i n ; T ''1' l1
. .cznych. W teatrze 
....' C'l ;1') i r w'
'lcja re?? '
era. sce- 
nc fa C7y dobra gra aktorska na- 
d_ I tuL.. rz __..1' 'alnej uroJy mier- 
n
'm 
'-
t')m dramat:'czn vm. W tpl - 
, 17]i JI J 't szpeln('go sI va nicz m 
nil L.' la 1 iL J ej 
lan. a prz
to 
h,jy \V tI kc:. 
{'h literackich. Oczv- 
. - 
w' 
 e m ("'m n tu o terenie art- 
y- 
h ,r TV L ', 
I l' :m. 1.('ra ura 
\" nna b ..ym p. '
3fm_ln 
h .u. N mp*,p od niej 
u"j(,
Ul;' L'r]I.o. TV 
li nie C,lee P o- 
, I 
P 
mub??j
??'va. 
O fe ..wplu prc.><:>kim przyjd7i.... mi 
zrc.- 4 ?? p''5aL 

('rzej po jegr z_o ,of1- 
c lU. 'Ta fa mL2n:t tyle> p'1\" ic- 
l..
il.:, ??p Pur a 

st, J..Ik zwvlde O 
tej pot. e, jedn,vm z pi"krit';"z','ch 
mia
t Europy. Konkurs za' ??, w.- 
nym terenem do rozc
rz('r' siQ w 
telev izyjnej robocie. 


RYSZARD KOSIS
I{1 


NIK 


- - 


1. 


KONGRES 


O C!by??a lit: tu w ko??cu maja 
bardzo interesuj??ca manif.e- 
stacja: ..Kon
res Si??aczek 1 
Judym6w", kt6ry zgromadzi?? w 
lalce teatralnej gda??skiego 
aka 
ponad ItU przedstawicieli dzia??aczy 
kultury ze wsi. w wi??kszo??ci m??o.. 
dych. Byli w??r6d nich oczywi??cie 
nauczyciele. agronomowie. lekarze. 
ale nie brakowa??o tak??e "zwyk??ych" 
ludzi... 
Tak sit: z??ofy??o. te w ostatnich 
rn??esil??cach mia??em kilkakrotnie spo- 
sobno???? zajrze?? na gda??sk?? wie??. za 
kulisy wIelkiej aparatury upo- 
wszechnienia kultury. Nie odkryj?? 
Ameryki. gdy powiem. ??e I mnie 
"pvtkania z dzia??aczami wiejskimi 
i ich ??rodowiskami sprawi??y wi??k- 
sz?? rado???? ni?? ze zrutynizowanymi 
cz??sto, zarozumia??ymi etatowymi 
pracownikami k.o. z miac:;t powialo- 
wvch. Znalaz??em 

c to samo, CO 
p????niej podsk6rnie t??tni??o na ..??e- 
romskim'" kongresie w Zaku: praca 
jest tam rzeczywi??cie spo??eczna. a jej 
rezonans - z??y czy dobry - jest rze.. 
czywi??cie autentyczny. Nietrudno 
z
eszt?? zrozumie??. dlaczego zw??asz- 
cza praca musi tam by?? rzecz
-wi
cie 
spo??eczna: za kulisami aparatury 
upowszerhnieniowej wcale nie jest 
r????ov,"o. Zespoly artystyczne. pisa.. 
rle. prelegenci w??'druj?? naj ch??tniej 
przetartymi szlakami, jak ognia bo- 
j??c s!?? ziemi nowej i pozostawiaj??c 
w ten spos??b na boku cale obszar:.". 
W w:-rszeci??s' jej szkole - za Wej- 
herowem - ju?? od kilim lat istnie- 
je o
rodek kultury. a powstal on 
pewnie z nominacji. skoro program 
literacki ,,'Polc:;ki list mi??osny" (przy- 
go"')\,"my przeze mnie wesp???? z 
nI rami teatru "Wybrze??e" i obej- 
muj??cy autentyki z XV-XIX wie.. 
ku) bv?? tam pierwsz?? od owej za.. 
dekretowanej inauguracji imprez?? z 
ZE>' 'l??trz, ze ??wiata "ItUltury l sztu- 
k '" 
l ... 


Oczywi r de - ,.Kongres Si??aczek 
i Judym??w" zajmowa?? si?? nie tylko 
tymi sprawami: wiejscy dzia??acz.e 
kultury nie t.!" lj?? r??wnic ??ci??le pro... 
feCJjonalnych granic. kt??re limituj?? 
prac?? miejsJdch plac6wek kultural- 
nych, Ich oparciem organizacyjnym 
jest najcz????ciej ZMW, a przedmio.. 



t
 ?? 


LIN 


. 
I 


KULISY 


tern pracy w s z y s t k o. co wl??!e 
lit: z ??yciem wsp????czesnej, awansu.. 
j??cej cywi1i:ucyjnie wsi. 


Na tr
bunle kongresu, zwo??anego :I 
inIcjatywy Gda??skiego Towarzystwa 
PrzyjaCiO?? Sztuki (czytaj: Andrzeja Cy- 
bulskl(!go) I redakcji ..G??osu W
'brze
3'. 
(czyta': Jerz
go Dziewickiego), nie 
a- 
,brak??o t8k
e skcen1??w kontrowersyJ- 
nych. Pr@zes literat??w gda??skich, Sta- 
nislawa Fleszarowa Muskat, powita??a 
z@branych w imieniu pisarzy 1 zap
w- 
nU. o swej gor??cej Iii
mpatil dla ru- 
chu spo??ecznik??w. Wyrazi??a te?? Zd2l- 
wlenl??'. dlac1.ego to kongres odbywa ..11: 
pod has!em uJo
onym z ImIOn dawny
h 
bohater??w Zeremskiego: czy
by wsp????- 
c%@sna literatura pol!>ka nie dostarcz.t??a 
r6wm@ fascynuj??cych wzor??w?... Pre- 
zes .'I
szarowa' odpnwler17la??a Ila to re- 
toryczne pytanie osoui??;('je: literatura 
dostarcza wzor??w (we!my cho??by 
Agnleszkt;: z powie??ci Wilhelma Machll 
czy lekarkf: a SZ} powski??'J "Wiadra pe??- 
nego nIeba"), ahsd wzory te nie n:og?? 
sif: wylansowat, bo krytyka polska z 
regu??y t??pi kSl??2kl osadzone korzeniami 
w reaUac??1 polskIego 2)-c1a wsp????czesne- 
lO. 


Nie s??dz??. aby tak by??o z regu??y, 
. w szczeg??lno??ci nie .s??dz??, bv 
krytyka obesz??a si?? w ten spos??b z 
ksi????kami Macha I Szypowski
j. 
Pretensje zabrzmia??y wi
c mob 
aktualnie. ale wycelowane by??y 
fa??szywie, Co do mnie za??. m??g??bym 
I innych ..t
picieli" wskaza??: attcja 
zaanga??owanej, piZy tym sympa- 
tycznej. literacko interesuj??cej 
ksi????ki Jana Piepki (o kt??rej jui: 
wspomina??em tutaj) dzieje si?? np_ 
po wi??kszej cz????ci w kaszubskIej 
Redzie, ma??ym mia;;teczku na p????- 
noc od Gdyni. Zdawa??oby si?? wi??c. 
??e przynajmniej w Redzie b??d%ie ta 
ksi??ika czytana (nawet wbrew kry.. 
??..yce!) - c??:!. gdy Dom Ksi??i.ltl po. 
l??a?? tam tylko trz.y (3) egzemplarze 
,.Wrzos??w"... Co stwierdzam, Jako 
te?? po tro3ze krytyk, na podstawie 
skarg mieszka??c??w Redy. Mamy 
przeto. droga pani prezes. przy- 
na,jmniej dw6ch winnych: krytyk??;: 
i Dom Ksi????ki. Mo??e posz.ultamy 
jeszcze kilku?.. 
A sam kongres - jak kongres: 
Wymiana Do??wiadcze?? oraz wska.. 
%anie palcem na mapie wielu jeszcz,e 
bia??ych plam... 
MICIIA?? MISIORNY 


. 
TEATR NIEZAS??UZONY? 


1\-W ija czterna??cie lat od za
OLe- 
1'1 Jl nia Baltycldcgo Teatru Dra- 
matYl.ln
 NO, od -czas??w szero- 
ko opilywanej w "??
'ciu Warsla- 
v.v" W 3lpomeny w poci??gu. R6tne 
k e Je pPr' t:cdzi?? od tej pory nasz 
t &r. ale c....:-te znajduje si?? v: po- 
s l:U idza. Zd(Juy?? wielu. 
a "'''''Je je 'ze za dUlo pustych 
, M na ,"'dcwn.i koszalii:lskiej i 
- ,:,j . 
t, [r . oj cr<1g hol1aterskl. plo- 
ni l. ??; Iy I kierownictwem Ireny 
GOI ej - yciclki, dawa?? zna?? o 
?? ku' allil il'j Iwltllry. MI:!?? czaS 
gor y. oki I( lY p??tni('j mi'1Ilem .,a- 
n l( ". gdy Ireny G??rskiej Z;l- 
b I, u. Pr7 "wa?? tYWlOJOWy renesans 
za c 1....??w T,.dc::lI,>za Aleksandrowicza. Xdy 
nas Ci nie tyllm) zadzIwia?? swle??o
cl?? np. 
S7rK" IrOY- Uch reaIi7r!cjl. Zb
't kr??tko 
kif'rC'n a. nll""l Jan MJc!ejowskl. ilby wy- 
CI<','
'" .
'r: ?? W' ratnicjs'le pi??tno swoje1 
o b .,',>(, A ter.7. po czt(!rech latach 
d reklorov,.mh. re:tyscrowania I grania 
o .chn'lzi Le('h Komnrmck1 czyn1??c miej- 
sc,. O;WLmu r .??st
pcy - Andrz
Jowl Ziem. 
bil ki< nll, 
T,. I kt??.ry '
st potrzebny. Teatr. 
o 
kt n Jn::>k d??ugo przeltonuj?? iii?? 
p ja1nl 170\0\ le. 88 razy Id7.!@ na 
jl 1 ..Drugi strzal" w nlel10breJ 
zrt cj!, natomiast ,.Zej??cie 
akt, na s7tuka, poprawnie przy- 
g ma I L r:ma schodzi ze sceny po 
ni 'd' tee spe-ktakll. Tylko 
21 r v St "C:JlIl1;ula". trzydz!PSC'1 
- "I\nt, nil I Klp{1p3tra". .,TanJl;o'. 
dr('h I r' 
c'lzi( ,I
clu przel1stawte??. 
.,R:l1 I?? j71\o\lI??owna". kt??r@J 
I
 n ::If7l1L1?? \Iv' koszali??skiej 
'''--C'jl, 79 r:Jzy. 
Pr '()_.
l l:'1,.ia widza. pro- 

 C. I mu r????n vch koncepcji 
r('

 &'---01-- 'ch trwa i nie wida?? 
jE ,o Je 't :l. 
e w,.. teatr n:ez!ls??u??ony? Czy 
te 1r':?? L - _: ""0.:.tIW0?? 'i'! ., 
W' nni T za
'??\Vno obiek- 
nl1 
lr; 


.,"'I:tywnych skla- 
n'" rZ(,
z"w: ,t 


, w kt??rej 
i '.
{ rZDdko kiedy mn!?? 
pr _11." .) .:;fakJ"ji. A widzowie? Te- 
atr pO\ a?? na wyrost, ??tiedv jeszcze 
V':3 t nie ., :a??o jakie?? lor- 
p. J'L s'"XJ,__lne zapotrzebo- 
wa'1ie. Powsta?? jako zapowied.! 
l "s
'-c??} 
 - "I"V w m??odej stoBc}' 
j 'go z trz :h najm??odszyeh wo- 
je\\,':Idztw kraju. Narodzi?? si?? wbrew 
':l.r1ro;-'. mu rozsqdl;:ow i \lez zapew.. 


t 


,t" 


nienia sobie podstawowych warun.. 
k??w bytu, jak np. sala. na kt??r2\ 
czeka?? kilka dobrych lat. Budynku 
si?? docze]ta?? i w Koszalinie i w 
S??upsku. ale ludzie si?? dopiero przy- 
zwyczajaj??, Ale te?? te dwa miasta, 
cho?? s?? siedzibami obydwu scen. 
prl.ecic.>.l ni?? wa???? na frekwencji 1 
liczbie spektakli. Bo jest to teatr 
objazdowy. kt??rego podstawowym 
zadaniem jest do
icranie ze sztuk?? 
do widza w ma??ym miasteczku. na 
wsi. Aktorzy musz?? gra?? w warun- 
kach uw??aczaj??cych poj??ciu nor- 
malno??ci. musz?? szybko przygoto.. 
wvwa?? nowe role, poniewa?? w je. 
dnej ma??ej mi
jseowo??ci jedn?? sztu. 
k?? mo??na pokazac tylko raz. Ilo???? 
przeszkadza jako??ci. re??yserzy i ak. 
torzy marz?? o chwilach spokoju, w 
trakcIe kt??rych mogliby' si?? sta?? 
tw??rcami, a nie tylko odtw??rcami. 
St??d tak ma??o w??r??d n:ch indywi- 
dualno??ci, a jeHi lIj:nvniaj?? s
??, to 
ju?? w bardziej ustabilizowanych 
t
atrach. 
Do niedawna nie by??o jeszcze 
sta??ych dni grania w Koszalinie 1 
S??upsku, 8 tak??e Ko??obrzegu i 'in- 
nych miastach. Buduje si?? dopiero 
zaplecze. po latach in'\prowiZ8cji 1 
czystego cha??upnictwa. Wszystko to 
odbija si?? zar??wno na zespole jak 
i n.a widzach, Teatr ich szuka. edu- 
kuje. Podpisuje umowy z Woje- 
w??dzkim Zarz??dem PGR. z organi- 
zacjami m??odtie??owymi. gra dla 
szk6??. Aktorzy odbywa i?? setki spo- 
tka?? z widzami. Zwi??zek M??odlieiy 
Wiejskiej w Kosznli??skiem rz.etel- 
nie realizuje has??o ..wie?? bli??ej te.. 
atru". 
Ba??tycki Teatr Dramatyczny stoI 
przed do???? istotnym problemem. Jest 
ju?? w??a'mo??cl?? wojew6r1ttwa. nIe 
jeszcze nie przez wsz
'strtich u??wia- 
domion??. Jest szans?? rezvser6w I 
aktor??w. ale niewielu decyduje siQ 
z nim wl??zat {lg d??u??ej, Co czeka 
nowego dyrektora? Na to pvtanie 
jeszcze nikt nie m07e odnowiedzle??. 
ZBIG:iIE\V r.IIClITA 


. 


. .' 


. " 


'... 


-. 


ZYCIR 
Nr IIO! 


LITERACKIE 
Str. lS
		

/ZL_1967_XVII_804_25_06_nr_26_str_014.djvu

			plastyka 


W trwaj??cej IV Mif:dzynarodoweJ 
Triennale Grafiki Kolorowej w Gren- 
Chen. na kt??r?? nades??ano 4000 dzie?? 1133 
artystbw (do ekspozycji wybrano 150 
prac 102 grafik??w z 18 kraj??w). I nagro- 
d
 otrzyma?? Pravoslaw Sovak z Czecho- 
l??owacjl. Spo??r??d POlak??w nikt nie zo- 
sta?? nagrodzony anJ wyr??tnlony. , 


* 
Na paryskim BIennale M??o
ych Polsk?? 
w IIcenografU reprezentowa?? bf:d7.le 
Krzyszt.of Wejman, wsp6??prac o wnik 
teat.r??w Krakowa, Nowej Huty. Warsza- 
wy, Zlplonej G??ry, Blelo;ka I ??
odzt, pro- 
jektami dekoracji I kostlum6w ??10 "Mak- 
beta" I .,A ndromarhy" Raclne'a oral: 
AHan Rzepka, wsp{,JpraC'uJ??cy z teatra- 
mi Krakowa, Bielska I KaUsza. UC7e- 
stnlk IV Ble'nnale M??odych. wystawlrl- 
'??cy proJekty dekoracH I kostium??w do 
.,Dziad??w" i "Bal1a??1y o cz??owieku 
??mtechU" Weissenborna. 


* 
W Krakowie odby??o sl
 uroczYlIte 
wmurowanie aktu erekcyjnego pod bu- 
dynek Liceum sztuk Plastycznych. LI- 
ceum o Idbr
m z racjt 'elo 20-lecla 'IV 
:Ib. roku obszerniej jut pisali??my. mle6 
b??dzie w roku przysz??ym najnowo- 
cze??nieJ
zy w kraju bUdynek, w czym 
niemala zas??uga jelo dyrektora, znanelo 
malarza J??zefa Kluzy. 
* 
Z australijskiej The Queensland Art 
GalIery IIkradztono obraz Picu.., przed- 
stawiaj??cy akt I oceniany na ponad 
150 tys. dolar??w australiJskich (GO ty.. 
funt.6w szt.erllng6w). 
* 


,< 


ObUuono. te wystaw
 Iztukl polskiej 
.ksponowanej w Chicago. FUadelfU I 
Ottawl. obejrza??o (oczywi??cie ni. UCZIlG 
specjalnych prOIram??w w TV 1 Id- 
nach) ok. 250 tys. oll??b. 
* 
Z InicjatywY ZMS rozpocz???? sl
 drugi 
doroczny 1I;Iermasz plalltykL Patronat 
nad Imprez?? sprawuj. Ministerstwo 
Kultury I sztuki. Jego celem Jest popu.. 
Jaryzacja plastyki I grafiki w??rbd mlo- 
dzidy. przede wszystkim w ma??ych 
miasteczkach I osiedlach. Opracowano 
kUk.na??cle r??tnych zeltaw??w tematycz.. 
nych, w lik ??ad ktbrych wchOdz?? prac. 
wsp????czesnych pl8lltyk??Vr polskich I re- 
produkcJe arcydzIe?? malarstwa iwiatowe. 
'o. Kat.oa ekspozycja sk??ada III
 z kllk'J- 
dziesi??ciu egzemplarzy r6tnych prac 1 
jest wystawiana w klubach m??o(1zleto- 
Wych, domach kultury, klubach mlf:d
y- 
narodowej pra!!'y 1 kSl??tkl, ??wleqtcach 
fahrycznych. Wy..tawa jest ????czona ze 
sprze??1at?? talon??w premiowanych. przy 
okazji kiermaszu or1bywaj?? sit: odczyty 
I pokazy fIImbw o sztuc". W. ub. r. zor. 
ganlzowano !4 e
pozycJt!. w br. pn.- 
widzuno znaczne roz-uerzenI. tej akcJI. 
* 
Na'wy!szy obecnie pomnik w polsc. 
tworzy tr??jka krakowian: Witold C??c- 
klewlcz, profes
r Politechniki Krako
. 
skiej, oraz Roman I Helen. Hussancy. 
Bf:dzle to pomnik dla Uczczeni. 110 rocz- 
nic)" Rewo??ucji pa,fdzlernlkoweJ I 25 
rocznicy PPR, kt??ry litanie w parku Sie- 
leckim w Sosnowcu. SOllnowlecki pomnik 
Walk Proletariatu b
dzIe kompozyc1.. 
Ik??adaJ
c?? sl4 I dwu cl??lcl - symbol! 
d
 podstawowych bogactw Zal????bla - 
w??gla I stal??. Strzelisty stalowy obel1l1Jc 
mle?? bf:dzl6 lWI m, za?? w bryle przy po- 
mlna11[cego w??giel Ijenltu wYkutych 
bf:dzle B p??sllkorzdb o powierzchni 100 
mi. 


.. 


--:-:::". ". 


'. 
.'
 , 


'. 


. ..... 


. . ... 
!:i(', '" ',::i.:u.,. 

 -:> 

 
.... . 
", >. .40:'...
, 


, ' 


.... ...j ..;.... 
 -.
 ik":':"41 
.-:"01''':- 
-: 
" 
.,--,
 .' 
. ......... "'>-40(,. 
. . .
 
"':'-" 
",fA . 
I" . "
" " 
: ";, 

;: -t
 ';,: 
. .". ,::J??. 



 
)..' ...... 


, 


. 
-
 


?? 


"e 


'-'::. . 


,> 
'f 


< 


, 


.1".' 


. 


. 
, 
> 


" 


, 
, 


"(-:-. 


.... 
 
.. ". 



''''''.-(>:.-.??.. ."" 


< 


.. , 
., 


" 


.....- ......... 


" , 


'> 
:' 


, ,"t. 


(, 


. 


':, ':,' ..,., . 
.. ....' '. " ,.. 
l. ... ......: .-. 

 
,'" 
 
':"" 
" '\' ' 
... o, ??..... 
\ f" '\ .' ", 
 
 

. 


" 


,- . 


, "':P '6II<'
 


A'N 


< 



 


,.... 

.
.
:.. .. "'. 
: ., .... 
.,. 
..., 
;. ..;. I 


, 


:,. 


, 
> 


j 
" ) 
. , I' 
: 
.. 
: 


{'. . 


, . 


" 


.' 


......---..."
. . 


". ---... 


;". 



. 


.... If(,."." 


, ,> 
.. ,. 


, '??- ' 


> 


" 


.. ':o: 
" 
,v, 


. , 


, - 
, " 
. . ... 
o. ... . . 
, " 


KRZYSZTOF WEJMAN Dekoracja teatralna. 


.). 


. Przy Zwll[zku zawodowym praeow- 
nlk??w S??u
by Zdrowia powst.L??a oltat- 
nlo POLSKA UNIA PISARZY MEDY. 
KOW, kt??rej tymczasowym prezesem zo. 
sta?? Jerzy PomIanowski. - "Asumptem 
do stworzenIa naszej Un??! - o??wiadczy?? 
PomIanowski w wywiadzie dla prasy _ 
by?? zorganizowany w ubieg??ym roku w 
Dcbreczynle na 'Wf:grzech zjazd pisarzy 
medyk6w. w kt??rym wzif:??a ud zla?? wlf:- 
ksza Irupa lekarzy polskich, uprawia- 
j??cych jako druli zaW??d Uteratur
. 
Swlatowa Unia Pisarzy Medyk6w l.tnl.. 
Je wiele lat. Chyba ud.n Inn)' zaw6d 
nie da?? literaturze t)"lu oddanych ad
p- 
t??w, co zaw??d lekarski". W dniach. i . 
pefdzle'rnlka nowo powita??a Unia pla.. 
Duj. zjazd pohkich pi.arzy-medyk??w. 


W drugiej po??owIe maja spotkaU 
.I?? W o??rodku radiowym "Expo 67" 
w Montrealu inicjatorzy pierwszej 
og61no??wiatowej audycji telewizyj- 
nej, kt??ra pt. ..Nasz ??wiat" nadana 
zostanie w niedziel?? 25 cZerwca o 
godzinie 20 czasu ??rodkowo-europeJ- 
skiego w ok. 80 krajach wszystkich 
kontynent??w ,i trwa
 b??dzIe dwie 
iodziny. 
w 
wll1Zku z tym odby??a -???? .wolsta 
konferencja prasowa: kablem I kr??tko. 
falowy po??l[czenlt!m dziennlkuu r??t.. 
nych kraj6w zebrani w MOlkwle, Lon- 
dyni4!, Rzymie. Pradze. Pary tu, Kopt!n- 
hadze I KolonU otrzymyw.U t
l??!tonlcz- 
ne Informacje o pIanie Imprezy I mOlU 
tt't stawI??'''' py+anla. 
Satna impreza - audycja telewlzyfna 
a plf:clu kontynent??w , dla plf:clu kon. 
tynent6w - zosta??a zainicjowana przez 
Unlf: Europt!jsklch Organizacji Radio- 
wych (UER). BBC wzif:??a na sl"ble za- 
danie przekazania programu, kt??ry zo. 
stanie przes??any z 42 mlejscowotci na 
"'Izystkl<:h kontynentach. JDO kamer TV 
l 10.000 wsp??lpracownik??w ma wzi???? u- 
rlzla?? w t
j au1ycjl, kt??rej koszt oblicza 
sif: na ok. 5,S mln dolar??w. 
Program ??!ludycJI zawiera nlemnlo ory- 
l??niJnych pomys????w. Tak r:). pierwszy.. 
mi postacIami, kt??re si?? pojawll[ na e.. 
kranach odblornlk6w w tym program
e. 


I 


. 


. W Olsztynie uko??czy?? s??
 IV OGOL- 
NOPOLSKI FFSTI\\ AL ZESPO??OW E- 
STRADOWYCH. Nagrodt: ZlotE'go Kor- 
morana przyznano zt!spolowi wroc??aw- 
skIemu za widowisko .,Baba w bable'. 
czyli "Listy ipiewaj??ce" Agnieszki Osie- 
ckieJ z muzykI[ Adama S??awi??skiego. 
srebrnego Kormorana - gda??skIemu 
programowi "Popierajmy sit:" oraz tw??r- 
cy i wykonawcy widowiska "Kraina 
odwetu" z LUblina; Br??zowego Kormo- 
rana - kabar
towi "PUm" z I'oznanla 
I seS'polowl oll!i%tynskl
mu za program 
..TatuB poszed?? w Polsk??". 


. DwudzIeatolecle l8tnienia obchodd 
w t)"ch dniach wydawnictwo warlZaw- 
iIki. IDISZ BUCH. 3edyna w Europi. 


> 


plac??wka pUblikuj??ca oryginaln?? twl>r. 
cZC???? tydowsk?? w Jf:zyku jIdySZ. 'W'Y4 s?? ' 
dot??d okolo 330 tytu????w w na k??a dzi' 
p????tora mUlona egzemplarzy. ObeCni' 
ksll??tki Idlsz Buch docieraj?? do 24 kra" 
j??w 'wlata. 


. Z okazji VI RYbT1lck;C'h Dni =
tte" 
ratury. kt??re e-db??d?? ISJf: we wrze??niO, 
ol??oszono tam KONKURS LITEhaCJtI 
O NAGRODl
 Z??OTEJ LAMPKI GORNI- 
CZEJ na opowiadanie, utw??r poetycId 
lub rt!portet literaC'ki o tematyce zwl??" 
2anej z traClycjaml rewolucyjnymi lub 
tersiniejszo??cil[ Sl??ska I Rybf)"'kU'
O 
Okrt:gu wt:glowego. Termin: 5 wrze??nia, 
Adres: Rybnik, Zarz??d Okrf:gowy zwi??" 
zku Zawodowego. G??rnik6w, ul. M??Y??" 
aka 4. z tlopisklem "Konkurs IiteraclC??", 


. OPOLSKI TEATR LALEK obchodzI?? 
ostatnio trzydziestolecie; powsta?? jes7." 
cze pod zaborem niemieckim jako jedna 
z watnych plac??wt!k. walcz??cych o u" 
trzymanIe polsko??ci na Opolszczy
nle, 


. AKWARELE TADEUSZA KOSCIV" 
8ZKI pokazano na wystawie w dawnym 
pa??acu Czartoryskich w pulawach. sor" 
,anIzowaneJ w stu pl????dziesil[tlt rocz" 
nlc
 Na
lnfka. Na wystawie rgrom a " 
dzono r6wnid Uczne pamll[tkl po nim. 
a takte poiwi??cone mu akwarele I ry- 
lunkl NorblIna. Or??owskiego oraz kl
12 
l1leznanych artyst??w. 



 


TELEWIZYJNE NADANIE STULECIA 



dll noworodki, kt6r. UJrz4 .wlat w 
ehwlll nadawania proIramu. Uslyszymy 
je I ujrzymy z Hokkaldo, Warszawy. ze 
stolicy Meksyku, Samarkandy I Mont- 
realu. Nastf:pnie widz telewb:YJny opu- 
'ci na kilka chwil glob ziemski. by o- 
beJrze?? go z "lotu sztucznelo 
atelity". 
po czym powr6c1 n.. ziemi??. by podzi.. 
wia?? charakterYlltyczn. sceny ze Swier- 
d??oWIka, Vanrouver. Melbourne, W??a_ 
dywostoku, Tokio. Meksyku 1 Wlnni- 
p<'gu. 
Kol
Jny rozdzia?? programu nosi tytu?? 
..Swlat l??odujllcy". W audycjach z VIs- 
consin (USA). Takamasu (Japonia) I Pecs 
(Wf:gry). widz dowie 11-: o metodach 
waJkl z glodem na 'wJecl.e. LogIcznie 
. tym rozdzIa??em zwilluny jest nestf:pny 
- zatytu??owany "Swlat przeludniony". 
w kt??rym pokazane zostan?? wysi??ki nad 

apewnlenlem .warunk6w mieszkanIo- 
wych (audycje z Moskw)", Nowego Jor- 
ku. Cumberland i Expo 117). W dziale 
..Swlat ISportu" zobaczymy POPlllY liko- 
czk??W spadochronowych, nur46w, gro- 
to??az??w I In. KoleJny odcinek programu 
pollwl
cony b
dzie sztuce l rozrywkom 
- zobaC'zymy tu pr??b?? ..Lohen
rlna" z 
Bayrt!uth. wystawf: Clzie?? Chagalla, wy. 
tw6rni?? fl.lmow?? Cint! CIUa w Hzymle. 
wyst??py znanego klauna radzieckiego 
Olega Popowa I... beatles6w. 
Zako??czenie audycji staoow1
 b??dzI. 


..
 ..;. ..: 
,,' 
_N.
 
t.UU
 , 


t 


t 


e 


r 


a 


WIZYT A Z PRAGI 


\ 


W dniach 19-211-21 bm. wy5tf:puJe w 
Teatrze Narodowym w Warszawie ze- 
sp???? dramatyczny czeskl
go Teatru Ns- 
rodowego z PragI. Jelit to rewizyta po 
zesz??orocznym pobycie w Czechoslowa- 
CJI teatru Dejmka. Narodne Dlvadlo 
pokaze w Wars.t.awle sztukI: braci Czap- 
k??w ..Z tycia nwadbw" w retyserU MI. 
roslava Machaczka, oraZ "Dom Bernar- 
dy Alba" Lorki w retysf'f1l Alfreda Ra. 
doka, scenografI?? ??10 obydwu przedst:l- 
wle?? zaprojektowa?? J??zef Svoboda.' W 
roll Rernardy Alba wyst??puje czolowa 
aktorka tego teatr\! VIalIta Fa blano"la 
oraz m In. Nlna Jlrankov.a i Jaroslava 
Tvrznikowa. 


..CZARNY ??AB??DZIO' 


W Teatrze tm. Kruczkowskiego w Z??e- 
lonej G6rz
 odby??a slf: w maJu premie- 
ra sztuki Martina walsera. jednego z po- 
stt;powych pisarzy zachodnio-niemiec- 


. 


... 


. 
, 


-, 


. 


IW' 
;
." 
r " > 


, 
': 
:.
-.... 


; 


11 


"", 


.'
 


.;i. 


,j. 


." . 
 
'::' ''''i 
".. 
.' ".0 


, 



 . " 


- 


" 
, 


t II, 



 
, 


> 


. 


kich, ..Czarny ??abt:d!" (przek??ad Jacka 
FrUhllnga I Romana szyd??owsklego). Re- 
tyserowa??a Krystyna Tynal"'lka w lice. 
nogratil Anny szelIgl; wyst??plU m. In. 
Daniela Zybalanka I Andrzej Grud71ch 
(na zdJ??ciu), Krystyna Horody??ska, Sta- 
nis??aw Cyn.flkl, Jerzy SUwa. Sztuka w 
InteresuJl[cy lIpos??b (naptsana j.k gCly- 
by na kanwIe "Hamleta") porusza spra- 
w?? bezkarno??cl zbrodniarzy h1tl e row- 
sk! ch. 
R6wnle! w maju odby??a sil: w tv'n 
teatrze premiera .,Or??!stel" Alschylosa..; 
rt!!yserowa?? Zbigniew Stok, scenograrJa 
Marek N1teckl. muzyka Mateusz Swl??- 
ciekI. 
Teatr im. Kruczkowskiego wprowad7.l?? 
dohry zwyczaj przypominania swulm 
widzom Innych utwor6w o zbHtonej te- 
matyce, wystawianych na tej scenie. I 
tak z tra
lk??w grt!ck(ch pokazano Jut 
w roku 1960 .,Ele'ktrf:'. Sofoklesa w retv- 
serU Jerze
o Zegalsklego. IScenogr;lfi1 
Ryszarda Kuryszyna, z muzykI[ Ry,>zJr- 
da Gardo. Ze sztuk niemieckich: "Eml- 
U?? GalotU" Lessinga, "Jntrygf: t mi- 
??o????" I "Flesca" Schillera, ,.IfI
enlt: w 
Taurydzle" Got!thego, ..Dnl komuny" 
Brechta. 
W bid??cym repertuarze teatru znaJ- 
duJt! sit: Je!!'7c2e "Przy drzwiach zamknlt:- 
. 
tych" Sartre'a; retvserowa?? Mlroshw 
Wawr7ynlak. '!iceno
r3fla Nltecldegn, wy- 
str,puJ?? m. In. ZoIla Dobrza??ska, B. Fa- 
fl??sk., L. Sad7lkowskl. 


TEA TRY JED;\TEGO AKTORA 


Jut po raz dru
1 przygotowuJt! Wroc:. 
Jaw na paMzlemik (15-22) tego roku 
Intere!\uj??c7f'Sn y, najlf'ps7.?? scenograf!
 
I ret)'serlt:, za walory ideowe oraz; wa- 


. 


lory regionaln.. Wczt!??nl.Jne zdobyci. 
naJrrody w innym przt!gl??dzIe nIe po- 
zbawia praw. o ubieganie lIi
 o nagr3- 
d
 n przegll[du wroc??awskielo; organi- 
zatorzy zastrzegaJ I[ w.z.ak
e, te mogli 
to b3'?? tylko IIpt!ktakle. kt??rych preml.';' 
ra odby??a slf: po 22. X. 1966, tzn. po za- 
ko??c-zenlu I ()g6lnopolsklego przegl??du 
teatr6w jednego aktora. 
Jak zwykle we wroc??awIu, odb??d.. 
lit: Ilc7ne Imprezy towarzysz??ce, m. In. 
s)'mpozJum. 


- 


, 


c 



, ... 


" 


11, 


\.\ 


" .". 
," 
.. , 


.. , 
"
'::::' 
, : 
, 
... 


" . 
-:)0" 


':T';' . 
. '" :'''0) . 


f"jJ 
> 
" 


, , 


:;, o" 
J 
 ". 


-:". 
;.,.. 
, 
'I'IIIIIIIP )o." 
'p' :" 
, " 


.. 


" ' 


:".. 
; 


.' 1 ,' 
: ". 
, ' 
". ,,".:. 
, '. "??: \,', 
r 

 
I 



... 


:";. " 


." 


..
 


".':-::= ;:. 


" 
" 


,WIOSNA 21" 


ma l1C'zczenla IIO-tej rocznicy rL'wo111- 
cH pafdzle'rnikoweJ I w ramach og??lno- 
polskiego teo;Uwalu drama"turgll ro
y1- 
slueJ I ra??1:z1 eclt lej - Teatr Wsp611.'zesn y 
w S7c7f'C'lnle wyst??pi?? z uroczy
t?? pra- 
premier?? polo;k?? sztukI Aleksandra 
S7tl" Jna ,,\"" , 0<; n a 21". Jest to rzecz o 
1I1twlclacJI buntu maryn
r7'Y kronsztan'l- 
kich w roku 1921. Sztuk?? wyrf'
yserowrd 
Jan Mal'leJowskl w sl.'enogratIJ Janus7a 
A. Kral!sowsltlego, z m1l7yk?? Andrzeja 
'Tr7sskowsklego. W roll Lenina wyst??pi?? 
Hleromm I<:onlec7ka. W pozo"ta??ych tO- 
lach wy t> tli pili m. In. VI odzlmlerz Bprt- 
naro;ld, Anl1.7ej K"pir'7\-??skl, :71171"??
w 
Krau7e, R\'
'ard Knlas7y??i3c'1a . 150 
miejsc. SI}\. ktakle odbywaj?? si?? przcci
t" 
ni?? 2 razy w m??{'sl??cu z tym, 1e ka;l'd S 
sztuka wystawiana Je
t co najmnlt'J 
o 
razy. Na przpdstawienia prz)ch..dz?? nIe 
tylko polacy. ale r??wnie2 Ukraincy J It??" 
sJanle. Teatr wyjl':td
a r??wnllt do In" 
nych mla!>t. Szczeg??lnym poWUdZCI1Il'I1'1 
cicszl[ si?? jego wyst??py w WIlnie. w sali 
p'a??acu KultUI y Zwi??zk6w ZawndoWyc??1. 
licz??cej JOOO mieJsc, zawsze Jest koJTl" 
plL!. widz??w. 
Za??o
ycickm polskif'go Teatru Lud
. 
w{'go we J.wowle by?? zmar??y w ub. . 
w 72 roku :tycia prof. Piotr Hausvstct 
z pnlsltkj 
zko??y srt:'onIej We LWOwie- 
pO ??1J 
Wsr6d cz??onk??w 2.'i-osobl1wl'go ze! 
wi??k-;zo???? slannwla jf'Il'O hyli UC7nJ owle . 
a w Ich lic7bie nUlcny kierownik - 
Zhigniey, Chrzi1nowslti. 11 h!'iol wt'nt stU" 
di??w polonist
 cznych na Uniwlf
ytet:le 
1\'0" 
Lv'owskim ,I Svkoly Tc.'atralnE'J w . 
w" 
sitwie. Pracuje on jako re
) ser w IWO

" 
sklej tt It'wlzjl. Sct'nograCem teal??U J 
.... 
student IwowslclFj sZko??y pI.3stycz nc J 
LUbart lNszczy1islcl. 


.
		

/ZL_1967_XVII_804_25_06_nr_26_str_015.djvu

			MICHEL BUTOR o "NOWEJ POWIE??CI" I JEJ AUTORACH 


Z okazji pobytu w Moskwie IVIi- 
Ch
la Butora, miesi
cznik "tnostran- 
naJa Litieratura" og??osi?? obszernq 
jegO wypowied?? na temat "nowej 
POWie??ci", uzyskan?? w rozmowie 
przeprowadlonej w redakcji. We 
,,:st??pie redakcja przypomina. ??e 
lJawlsko "nowej powie??ci" kojarzy 
It?? zazwyczaj z trzema nazwiskami: 

utora, Nathalie Sarraute 1 Alaina 
L1.obbe-C rilleta. 
?? -Nathalie Sarraute, Robbe-Grillet 
10. - m??wi?? Butor - nie jeste??my 
trOjgiem muszkieter??w i nie nale??y 
zawsze nas ????czy??. Chwila, w kt??rc; 
' b ,n,oWOPOwidciopisarze" byli sobie 
hscy odeszla ju?? w przeszlo????. Ka??- 
fe z, n.as incczej pojmuje literatu!,. 
T??zmce pomi??dzy na,zymi mame- 
rruni pisarskimi stal1} si?? zQuwa??al- 
!te nawet dla" krytyk??w. 
11'W istocie Nathalle Sarraute intereS'Uje 

 Przed t': wszystkim "mikro??wiatem du- 
IZy I\)dzkiej", prezentecJ?? dost??pnymi 
:
lar'ZowI ??rodkami najmnlef3zcgo ru- 
,.11 rny??J1, rozpntrywaniem pod mlkro- 
E.... o """ 
It!k"",m narodzin uczu??. stara si??:, jak 
arz sleRlpE'lem, otwon:r?? kor?? m??zgo- 
:?? I dotne
 do "tropizm??w" (napise??a 
??:1??:tk?? pod takim tytu??em), to j
st do 

io rOdzaju og6lnoludzklej eUhstancj?? 
P"
chlczne1. Przepada w tym jc-dnak 
:Z??OWlek jako taki, 
 swymi W??B??ciwo- 

hlrtJl I !iw?? niepowtarzaln?? Indywidu- 
alno??ci??. Kslqtki NathBlle Sarraute od- 

naC2aj?? si?? ch??odn?? rozwng??. 
b '\V pr,zedwie??stwie do niej Ablina Rob- 
t e-Crilleta interesuje przede wszyetkJm 
Wiat mat
rialny, &wlat "rzeczy", cz??o- 

ek za?? istnieje tylko o t)'le, o tle jest 
tYm ??wiecie obecny. 
prO sobie Butor m??wi, te zajmuje go 
Zet1e wszystkim poznanie pr
z cz??o- 
Wieka otaczaj??cego ??wiata I 5lebl
 same. 
go. Obcl) mu s?? w??a??ciwe innym "no- 

OPowie??ciop sarzom" dijt.enia (10 de- 
IJIJ " 
j !TJanizacji" jego prozy. odpowiadaj??cej 
akoby duchowi naszego wIeku, w kt6- 
:}'tn g??6wne ml??'jsce I1alety do naukI t 
eChl1iki. Obce mu s?? r??wnid wysi??ki 
\Y kierunku tworzenia literatury "steryl- 
nej " 
?? ,nie uClf'stnlcz??cE'j w historll !!IpO- 
ec
 . 
enstwa 1 przemianach spo??ecznych. 


! -:- Opr??cz nas trojoa - m??w! - 
k ?? 3 e s:cze inni pisc:rze tcO??? kierun- 
u, PIsarze mlodsz, skupzeni okolo 

ZasoPisma "Tel...quel", kt??rego re- 
. aktorem jest jeden z najbardziej 

t
rC8Uj??CYCh przedstawicieli ."no- 

] powie??ci", Philippe Soners.
Tak. 

t??c do ..nowej powietci" nal.;:.q 
P:sar;e r????nego wieku i r????nych 1)0- 

 ??u.ow. ??c;c::y n'1S to, ??e ,1.{)SZvscy 
OZpatrujer./Y 'l1l2sZq tw??rczo???? jako 

Oszuki1Vani!.', j
11w ckspcrl./1T..crzt. 
l 
s:!'e ksi????ki nie s?? za1mujqcymi 
e .turami; to utwory zlo??ane, wy- 
;??Zniaj??cc si?? przcde tcszystkim 
!t
rmq. Przez "form??" rozumiemy 
d
e tylko sty
, p011 iewa?? stul jest 

 a. nas tylko c2????d?? prohlemu 
k Wl??zk??w pomi??dzy poszczeg??lnymi 
0'171 P '" f . t . 
unen"ar.u u woru. 
l L
cz r6wn.pt utwory realist6w XIX 

}C 
k \vleku nie by??y lE'kturaml rozryw- 
CI ??W:Ymi; pi&.:rzc ci tak:te: nie sprowa- 
l zali pro bil mu fo
my do probl mo 
ty- 
u. C, c . 1 I 
??. 
 ]s e jednak wl??za l forml: z tre- 
C C]??, z ??yc em, kt??rc prz??!1:;tawI<:JI, pol'!- 

a 
P s gdy u "now'cpowlc??clop??sar:ry" ruz- 
C 
da si?? CZaSe)
1 zwi??zelt utworu z :t y- 
l
 !TJ. 
II Je
eli o
rodkiE'm literatury r??'aHstyc:t- 
I. 
j bY?? CZ??OWICk z jf'go b??l3'TIi i rado- 
IOC]II!TJ " 
okr l, czlo,\",'ick l otaczaJqcy g'J ??wi,t, 
n' eSlony 
pok?? histor;) L
n?? i j ,'j z3g:]{J- 

el1iarni, to dia "nowopow a ..c:ol'i Irza" 
k Ohater lat.racl
i jcst tyll{o ..det
l('m 
p onStrukeji archll 'ktonicznej, s,odkicm 
.02;\V a l a j??cj'm pis-.rzowJ rrzekazywa?? 
..\\. ?? 
P o
e m}
.l On,,'wl'm ????cz??::ym dwIe 
o.t ' 

 3ci rz c'ywi te, to jl'st pisarza i 

Zn{lnll'a". W sz. zlg??lno!:oCl uButora 

est t 
Su o "srod<.'k pozwa13j q cy wyrazil: sto- 
llek czasu i m:??b". 


id?? od struf(tuTY do postaci. Do 
dzi?? pisarz stara si?? pokaza?? wielo- 
stronno??
 ludzkich charakter6v) 
, . ' 
roznorodno???? ludzi pomif:dzy sob??. 
Ale Sarraute nie interesuje poje- 
dyncza posta??; jest to dla p;sarki 
tylko maska, kt??r?? zrywa i odrzuca, 
starajqc si?? dosta?? do "tropizm??w", 
odszuka?? ??w e1eme'l'lt w..p??lny dla 
wuystkich ludzi. Oto na przyklad 
Philippe Sollers uwa??a fe ludd 
l??czll j??Zl/k. I temu problemowi, 
problemowi j??zyka ?? wyrazu tw??r- 
czego pojwi??cona jest j('go ostatnia 
ksi????ka, ..Dramat", m??wictca o dra- 
macie pi
arza, o udr??czaj??cym po- 
szuktwamu ??rodk??w wyrazu. 
Pojmuj??e szc7up??O???? krt:gu czytelnicze- 
go, kt??ry zajmuj?? Ich utwory, ..nowo- 
powl('??cioplsarze" utrzymuj??, te znacze- 
nia pisarza I utworu r.ie Okre??la si?? po- 
wodzeniem u czytelnik??w. 


Rek1arr,a gra oczywi??cie n??emal?? rol?? 
w formowaniu gust??w czytelniczych, I 
m??..wI??c nawiasem ..nowa powie??l:" wiele 
zawdzi??cza reklamie. Ale bez WZBlf:du 
na niezliczone artyku??y i recenzje nie 
zdoby??a szerokich rzesz czyteIl"!ik6w. Nie 
zObaczymy jej w patYlklch kli??larni.ch 
sprzedajfJcych wie1onak??adowe wydania 
kieszonkowe, ni. zobacz)'m)' jej w r??- 
kach cz??owieka czytaj??cego w metro czy 
autobu1>le. 


- W 
poleC%e
3tw??e 'Wsp6lc2'e- 
'Trym z jego niezmicrnie zlo??onq 
strukturq - m??w! Butor - czytel- 
nik nie mo??e od razu zro%Um??e
 pi- 
iarza. Uznanie przychodzi niektedll 
po tmierci, i niekt??rzy nad pisarze 
widzq w t"ym tragedi??. 
2yj??c w epoce na"ycone, wyd8rzen
a- 
mi polltycznymr - wtr??ca od 8iebie re- 
dakcja - ktOre tak czy inaczej wcif??ga- 
j?? wsZ)'stkich, w epoce, w kt??rej szcze- 
g6lnie wyratnie brzmi p)ot,
,anie: "Z kim 
jeste??cie, mistrzowie kultury!", "nowo- 
powie??ciopisarze" deklaruj?? odgl'adza- 
nie 51, Od wydarze?? spo??ecznych. ,.Jest 
bezsensem wymage??, .by nasze powle- 

c1 s??ut;r??y sprawie polit
'czneJ, nawd 
w??wczas, gdy wydaje si?? nam sprawie- 
dliwa", m??wI?? RObbe-Gr??l1et, wyrataj??c 
wsp6lny dla "nowopowId:dopt::.arzy" 
punkt widzen!a... ..
o\\'oPOWi
??clopisa- 
r7c" w
.r'-:puj?? cz??sto putllicznIe prze- 
ciwko faszyzr.Iowl, przeclwko agresji, 
prix l wko wojnie w Wietnamie. .....le swe 
wyst??pienia polityczne oddzielaj?? od 
swej literi' TY 1 nie uznaj?? zaang
towa- 


.1 


nia w sztuce. W tym punkc??t': zaczyna 
sil: iCh dezaprobata dla niekt??rych 2a- 
lece?? 
artr
'a, ktOrf'go pomimo to au- 
tOl" nazwa?? w rozmowie z nami .. wsp????- 
Czef:nym W"uerem" Sartrt': powli'd7.ial 
kiedyA, te dop6kl tYJ?? na ??wiecie mi- 
I!ony g??oduJf??cych dzieci, dop??ty pIsarz 
nie mote nie my??le?? o tym I nle wyre- 
??a?? tego w .wolch utworach. 


- Nie zoadzam rf??1 tli t?tm miej- 
scu z Sartrf!'em - 1776wi Buto"'. - 
Ka??dy t/tw??r pou,..taje na zasr'dz1.e 
t1JC'h lub tnn'JIch tm'Pub??w. 
 n??eza- 
leinie od tego, czy na 
VJ1ecte s?? 
p??on11e azipri, czy ich nie mil. Lecz 
111e znodzQm 8i?? % tymi p4
ar??ami, 
kt??rzy utrzymuj??, ??e literatura ist- 
nieje t1!lJprowadzona oZ 
innym pIsarzem francuskim. a miano- 
wi??le 1?? Armand
m Lanoux. 


- To prawda - powiedzial lA- 
TlOVX - "nowa powie????" nieU'??tpli- 
u'ie gra we Francji okre??lonq rol??, 
ale o wiele wi??cej zajmuje w ??sto- 
cfC! pra
??, anf??cH czytelnik??w czy 
vib!ioteJ.wrzll. Nil! m??wi?? tpqo przez 
wznlqd na jakie?? mojC! uprzcdzcnie 
wobec ,,1I.owej powie
ct... Jest ona 
eksperumentem, eksperllment za?? 
jest rzecz?? ..luS:lnq: skoro zmienia 
si?? ??ycie, powiTlTla zmtenia?? si?? r??tV- 


nie?? literatura. Powic

 trad)lcyjna 
nie mo??e w stanie zakonserwowania 
przechodzi?? z pokolenia w pokole- 
nie. Nie znaczy to jednak, ??eby by?? 
do przyj??cia ka??dy eksper)lment. 
Bywa;?? eksperymenty puste, intere- 
sujqce tylko dla samego pisarza. 
Bywaj?? r??wnie?? i takie. kt6rymi in- . 
teres uje si?? calll ??wiat. 


Lanoux W szczeg??lno??ci ocenia bardzo 
wysoko powk??l: Georges perec. "Rz
- 
czy" (w??a??nie wydan?? po polsku). 


- Jest to pOW1e??
 - m??wi - 
71ipzmiernie w
p??lcze.'i'11a, przypoml- 
najqca do pewnego stopnia ksi????ki 
Robbe-Grilleta i r??wnocze
nie zawie- 
raj??ca g????boki sens ..po!eczull; jest 
to powie???? demaskatorska, pokazu- 
jl1ca zgubn?? w??adz??, jak?? rzeczy 0- 
bejmujq w naszym spolecze??stwze 
nad czlowfckiem. 


W ocenie utworu artystycznego- 
kontynuuje Lanoux - kamit!niem pro- 
bi
rczym pow
nna by?? odpowied! na 
pytanit':, w 121kim celu rzecz zosta??a na- 
pisa n". W "Przemianach" Butora wszy- 
stko je.t mnie' wh:cej jasne. Mamy o- 
??miu pas8!er??w III klasy w poc??f??gu Z 
Pary ta do !\zym1.l. Autor pokazuje sie- 
dem cherakter??w, widzltmych oczami 
Osmego p.setera, pozn&je los owego 
??smego, pejzat przemYkaj??cy za oknem 
_ I prz
d czyt
lniklem wynika obraz 
wspO??czesnego spo??t':cze??!??twa francuskie- 
go, prze??amany przez pryzmat autor- 
skl
go widzenia. Wdmy inny przyk??ad, 
..Drogi FlandrU" Claude Simona. Autor 
pOkazuje rozterkI: ea??ego pokolenia 'W 
obllczu wojny" ryeuje ,e, .traszne na- 
et??pstwa, I td jasne jest dla nas, po co 
tak?? powid?? napisano. C::ytaj??c jcdnak 
nlektOre powie??ci Nalhalle sarraute czy 
:Robbe-Or1lleta trul'!no poj????, czt':mu w??a. 
leiwie moglyby s??u
yl:. Ni. motna w 
utworach "nowopowle??doplsarzy" upa- 
trywal: tylko kusIarltwa, ale maniera 
ich jest Jut tak z??otona, obraz tak zaszy- 
frowany. t. tw6rczol?? t. pozoSfaje wy- 
????cznie eksperymentem. I chYba te eks- 
perymentem bez ppzySZ??o??d. 
- Czytaj??e nasze t:rgodniki I gazdy 
- m??wi Lanoux - mo??na by doj???? do 
wniosku, te pisarze francuscy niczego 
InnE'go nie pisz??, czytelnicy rd niczego 
innego nie czytaj??. Tymczasem w rze- 
czywisto??ci czytelnik wyblt':ra zupe??nie 
innf?? Uten.tur??, t?? w??a??rtle, kt??r?? I:ja- 
dliwle I ze 
??ll wtJ1II nazywa li?? "tra- 
dycjonaln??'t (...) 


?? 


DZISIEJSZA POEZJA ARABSKA 


Wychoc'lz??cy w Bejr.1IcilJ mi('si
czmk 
\,al-Adab" (Llt??ratura) po??wl??;:ci?? sw??j 
tegoroczny numer marcowy poezji ara l )- 
5kieJ. Redakcja ju" po 'raz drugi odda
 
je caly numer kr
.tykom zajmuj??c)'r.I 
lU" t:lm..a dni niem; po raz pierws'Zy 
stulo s:?? to w roku ] 55. Omm. iaj??c te- 
gt roczny 01 m('- roct
'ck] w mln:;????cz- 
tllku mosle 'wsk:m .. Waprosy Lltieratu- 
ry", N. :7and st\\lrl1wita zmiana 
kr:'i tn ow i -'osunku 110 pru!JI j
ko 
y- 
weJ d "(U7 ny l1t('rah.lr
'. W roku 19:15 
:t3"mo....':mo 
i-: tl"m"'hm w rl u o 
S7ac 'Will" wze ry tradyrjona:r.e; obrc 11c 
f' z. : aralJ-l(ij przenika duch L.......??rcze- 
go n()wa
OI .twa. 
Jednym z n,ajb
rdzi
j tywotnych za- 


Na zcbrnnht Norweskie; Akadc1'Y1ii 
Nauk, zna1111 naukowicc i pisarz 
Thor I-l C1leTllahl, autor .,Kon-Tiki" t 
"Aku-A

1t", 'Wyplosi?? refcrat w kt??- 
rym przed '!awi?? 30-lrtn i e bajania 
.R dla Iw 'tur daw11Jjch micszka??,
??w Wy- 
- :zecz?? niezmiernie wain?? spy Wielkanocnej. O istnieniu zwi??- 

noW:POwie[ 'ioptsorzy" m??u:i 7. 
CiUtOT' o I'e zk??w mi??dzy t?? wysp?? a ft.ontynen- 
dz- - - 1est po;
cLe czasu \ pow l - tC'Tn Amefliki PolUDniowej przeko- 
d ,?1?? d
ieiL tUgodnia, w kt??rym nar.'1 jLst obecnie niema! calI) ??wiat 
!t 
leJe si?? akdQ) i poj??cie pr
cstr2e- 
t Wa' ..' k ". b e 1taulwwy. 
p . 
nc r??wmez, W Ja te] oso ; ??-a J tar57e pos??gi znalc7ione podc:ras 

?'WQdzona jest narracj! (w ,.Prlc- pr"c \Vykoprll'
l(oWyCI1 motna poQlZlt>l'?? 
S 

71acl>" na prz!J'dad w druqicj 0- na C7t ry grupy, pr7Y czym p]NW!l"J'e 
d
O
e lir-by mnogicj, dmlaJc pro1L'a- Irzo} w 0[' nie 5?? odnaJ'!jI'vane na 
d qC ?? !. _ -nu;c: pr:e
lsta1ririd rc- w
 r
el1 ("c. .:mu !::p' ojt1e g). 'Spot. I;:a 
h
kc
l.J. Poniewa?? j
dnQ. 1. t?? san'?? 
 j n:Jtomi
st na tr.renach zamieszki- 
O ston?? mo!na W r????nych osobach, '1 r rz( le'1 T,al1l1
nuco (porrzorl- 
1JoWie c1 ' , .' '\\ 
<:Lec l1WCZC]. l nIc, w) w okolicach j:::::ora Ti- 
J. 
Uj; RNcWiase,n m??wi??c - k'mtynll- tlc"ra w perli. 
d Ui ?? tLtO
 - przcstr<:c1i t CZfIS graly r:.Hl'T-la Drc!lro1ogic7nC' w\-k:1:{!lly, t
 
ja. f> r.o!
 w utu:orac!r. Lu.-a TJl. 0- pi l\' 111' o,. kt6r:ry rlo(Mli n:1 W)'!"p?? 
'l.DPT 03ec
e c::asu i 7J rzcs !rzl't/'; trl o ,\ _ r . wid:lI "',.. O;l')b?? pew]( n 
Qle> aWdue u l1i(>
1) CZll::to ro--'j-'.''', f.... 'tr r I. tr nv, kil obok knmi('- 

 Ob"knocrlimCnrolJ.-tLl illtrre:; l ;(Jc n a In lic') \lluTJlonym m:!t' rial('m 
lt oU U tJ/UI; pO ;e rlar 1l-t. A Jan -Ja':,zLh l'd --/tl1 U=tal n l1'1, te tr dna ta. 
ka;.SCQU! Prosz?? za1lwa??ll??, jak c:e- t H1 L it" fow'lid w j
2.ione 
Je
i ??c 1)rz' mie.' czajq silf clorkolll ' ru. Upr. 11 " 1i j;j t<1:11 Jn- 
8tac?ra G
??1C1O
kiCfJo w:''zlIstkic pO- J "n.-.r71 c1l1irv. - ]e ul' Jta \\qt- 
eks te "Nowej lIcloi:::y". Tak wi'c pl "dl n\'"" dnc I"<" liny p'J- 
s?? P
r1j}nell'Y 'W tcj d-ird:i'1 C' r'o l" .t." .,,.....I.l??y tl1 pr7Y- 
du nICZJl
n rou;ym. Nie V2Z pOl 0- , re - r 'y d 'P:YI1-'" i''JI.u!W"l:t 
ros 
,"':." : "TI.Y .. wp??ywy H
eratury u' ,g??yby znl Zl. ,(;l1iu w slonE'J WOdzi??', 
S YJSK.ICj 10 tto??rczo??d Natlz.alie Inne wskaz??wka o pC"C??1 o dzcnm plc.rw- 
1./
r:aute, cho?? Tolstoj szedl w sWllch szych prJ'yby!'z??w na Wysp?? Wlt'lk
n"o- 
1corach od postaci do struktury, cn?? to budownictwo l wlerzenla reJ'glj- 
"oclczas gdu ..nClwoJ)Clwfd,fov??so.rz," _ P??. __w 11t
r:1. p oll 
.9'

Jd
 ni
 !!l!a??l. 


gadnIe?? I r??wnocze??nie przcdmiotf'm 
sporu jcst wolny wiersz, vers Ubre, kt??
 
rt,'go gor??c}'m zwolcnniklem J'
st we 
w!;pomn:anYm numt'rze pisma tune7yJ'??kl 
krytYk I poeta t-Jur ad-Din samud. W 
swym artvkule, zatytulowan)m "Pro- 
krust I Tpz('usz, czy1?? wlrrsz slupkowy 
i wiersz .....olny" wyst
pu1e ostro prz_- 
clwko zwol???'nmJno eni broni ani 
. 
innych oznak wIlIki, kt??re moglyby wy- 
jasm?? jE"Jto 2niknic;cie. Kultura drug:C'j 
fali pr7YbYsz??w pod wieloma w:rgl
dami 
pl" ypomina poprzedl
l??. WI(]oczn:e przy- 


- 


e AI.I\IN ROl??RE-Gr:ltT.E"l' ro"p
cz- 
nie w h lIwcj, D. S3- 
moj??oWa, B. Slucklt'go i W. Korni??owa. 
\v tym ssm)'m numf.'r:r??' og??o
zono r??w- 
nie! Bt\'t1i ur.l f orYf:a Sluckl
go "W??ady- 
lilaw Dron??ewskl 1 Fa1dz
ernlll"- 


- 


byll oni z t}'ch samych OIJszar??w. B}'?? 
mo ,ta najblll:sza fwntyncntu w
spa oy- 
??
 dla Tmhuanac??w i Inl,??vi swego ro- 
d7a:u azylem, dok??d clocirraly pewne 
grupy ludl1C'sci z 1p'(Ju ..ta??<.'go dzl!??ieJ- 
STCj 1', rr ry??;1 Po??udniowe j. 
Ani kult SIOIka, .ani tet cZ??owieka- 
ptaka, i'itniej??ce na Wysrie Wielkanoc- 
n('j, nie byly :rnane w Polinezji. S?? ('Ine 
natomil'lst charakt('r
 styczne dla ostat- 
niej f'1zy lmJtury TlahuanBco, tu:t przed 
dC"j??ciem do w??adZY Ink??w. 
l':a Inn}ch wyspach Oc??anu SpokoJnt':- 
go nie znano. podw??Jnych wiose??, by??y 
one r.ntomlaEt typowe dla lul'!??w znmie- 
:-:rkuj??c}"ch knntyn...nt poluc1niowoame- 
r) kj w 1722, by?? 
Hol("
,der - Jacob Rf'\
g
 VPf>n; prz:\, by?? 
tu nu i.,glowcl1 z Amer
'l
I Poludnio- 
w j. Potem :..o

aID ona 7al,onll.:ana i po- 
w_
rnie o.lIu;')ta w 1,70 r. .-IZCZ dwa 

1ntk], \\
'''ilan
 prz
z \vlc	
			

/ZL_1967_XVII_804_25_06_nr_26_str_016.djvu

			5 T??fAN 
OTWl N OW.SK I 


. 


Z anim powiem, co nowego tD 
Krakowie, kilka sl6w uspra- 
wiedliwiel1ia i informacji. 
Podr6??owa??em troch?? po 
Polsce. Bylem w Warszawie. 
to Poznaniu, sprawdzi??em, ??e woda 
w Ba??tyku jeszcze zimna, w !{osza- 
linie rozmawia??em, dyskutowale:n. 
wZlqlem udzia?? w spotkaniu autor- 
skim wsp??lnie z Machejkiem i Pu- 
tramentem. Spotkanie mia??o l1ieco 
inn?? form??, aniieli te z d??ugich lat 
moich do
wtadcze??. Najpierw Pu- 
trament, uznaj??c m6j megdysiejszy 
zaw??d, chcial ??ebym u'szystkich 
trzech autor??w odpowiednio z a p 0- 
w t e d % i a l, ale Machejek twardo 
.i?? temu sprzeciwial, widzqc jedyny 
.en, takiego spotkania w pytaniach 
?? odpowiedziach. Dobrze. Wst
p m??j 
trwal pi???? minut - t rzeczywUcte 
zaraz zacz??Zu si?? pytania. Plltanta 
?? postulaty. Niemal wszyscy czytel- 
nicy widzieli w nas publicyst??w, 
wszyscy chcieli nas przede wszyst- 
kim w tym powolaniu utwierdzi??. 
Najwi??cej pyta?? dostaZ Machejek. 
Sporo by
o pretensji do Putramen- 
ta, ??e zarzucil sw??j felieton w "Kul- 
turze". Jeszcze raz okazalo ,i??, fe 
najbardziej czytal1e sq dwie pierw- 
Ile i du'i
 ostatnie strony. M??wi?? 
oczywi??cie o naszych literackich pi- 
Imach. GdYby nie fakt, ??e tejJo 
wla??nie wieczoru telewizja dawala 
finaly bokserskie, kt6re tak??e chcial 
:zobaczy?? Putrament, dyskusja, to 
Jest pytania i odpowiedzi moglyby 
.i?? przeciqgnq?? poza typowane dwie 
godziny. Jeden % koleg??w poszedZ 
do bokser??w, drugi pOjechaZ co 
Mu
lna, a ja mialem mo??nol
 ju?? 
w zupelnie kameralnych kontal(- 
??ach sprawdzi??, ile to jeBZcze os??b, 
stale mieszkaj??cych w Koszalinie, 
czuje si?? moimi b iskimi krewny- 
mi poprzez urodzel1ie w Kaliszu lub 

rzynfljmniej w ziemi kaliskie;. 
W Krakowie czekala na mnfe 
poczta f wtr??d niej stos czasopism. 
I ja c
ytam w pismach. podobnie 
jak nasi koszali??s'cy przyjaciele. 
g??6wnie plert"6zq i ostatni?? stron??. 
W ..Kierunk'1ch" fehc>tonista TEM 
przytacza obszerne streszczenia z 
"Raportu", komentuj??cego wiclkq 


ankfet?? dotllczqcq 
posobu illcfa 
wsp????czesnej francuskiej mlodzie??y. 
Ot???? na pytanie: .,jak sp??dzasz wol- 
ny czas?" m??odzi Francuzi odpowia- 
daj?? jednoglotnie: ..przede wszyst- 
kim - na rozmowach % przyjaci??l- 
mi". Gdyby mi ktoJ w ankiecie za- 
da?? pytanie: ,.dlaczego przyjmujesz 
zaproszenta na spotkania autor- 
skie?" - odpowiedzialbym bez wa- 
hania: "przede wszystkim dlatego. 
??eby przekona
 s??uchaczy, ??e lite- 
ratura jest najszlachetniejslq fOTwq 
zach??ty do ci??glych i gl??bokich roz- 
m??w z przyjaci??lmi t nie tylko z 
przyjaci????mi" _ 
W teatrze koszaU-Askim wfdz??e- 
U!mll "Snteg". Myll??, ie t nan. 
pismo ma pewn?? zasZu()?? w slusznej 
restytucji Przllbyszewskiego. Pora, 
feby t nasze metropolie teatralne 
przypomnia??y Bobie o autorze "Zlo- 
tegO runa". Skoro kochanll Krak??w 
funduje sobie jednoczeAnie a?? trzech 
Witkacych... No, ale o tym ju?? pi- 
salem. S?? ?? inne premierll w Kra- 
kowie. Je,t te?? dawno nieobecny na 
naszllch scenach Strlndberg. "Ta- 
niec Imferci", jedna z ostatnich 
sztuk tego Iwietnego ?? naprawd?? 
prekursorskiego psychologa. Zanim 
przedstawienie szerzej om??wimy w 
naszym pihnie, fakt re']i'ertuarowy 
syg1".alizuj?? i chwal??. Dla dobra 
sygnalu dodam, ??e dramat - mal- 
fe??ski dramat - koncentruje 8f?? 
w prze??yciach ?? walce d woj g a. 
Zon?? gra Niwt??ska, m??ta - Fabi- 
,fak. 
Teatr Rozma!toJci 1DlI.t??p??l . 
komediq autorki amltTyka-AskieJ, 
prawie nie znanej I?? na" kt??rej 
dwie zr??cznie napbane IZtukt cfe- 
lZy??U If?? przed niewielu lat 11 
olbrzymim powodzeniem to Londy- 
nie, Pary??u, Rzymie. Autorka na- 
zywa si?? Marie Chase, tytu?? ko- 
medii "M??j przyjaciel Harvey". Ten 
Harvell to kr??lik. przewy??szaj??cy 
wzrostem czlowieka. Fabula niezu- 
pelnie fantastyczna, jedna z tych 
bawiqcych nas przyjemnymi. nie- 
mal poetyckimi kpinami z medy- 
cYllY. Sztuki tej oczywUcie nie po- 
leci??by mlodzie??y i starszym doktor 
Marcinkowski, 60wiem autorka 


J. D. Kral{(
w. Opowla
anle .,Akwa. 
rlum" jest jedn?? z lepszych rzeczy, ja- 
kie przychodz?? do Poczty. Widz, w nim 
Znamiona pewnej ostro??ci widzenia, na- 
wet. pewnej - j;.tk si
 to m6wl - dra- 
ple??nosci. Obawi??lm si?? tylko, ??e jest 
to sprawa jetJnf'
o ma????l'??skiego zwie- 
rzema. Czy to jedyna rzecz jak?? Pani 
napisa??a? Ch
tnie pru'czyta??bym jeszcze 
to??. 
KrysIa. I"ozna??-Jet)'ce. Odpowiadam 
na ??amach pisma (a nie drog?? listowa,!) 
takte i d13tcgo, aby zachl:cll' Pani?? do 
nawl
zania przyj:??tnl z w
:zystklml auto- 
rami "Zyc l", nie tylko z rc(]akt ,ren., 
Poczty. Aby Pani prZE:C7yta!a naSle wii?t- 
I5ze, proZl:, reporta??e. Rc;dzie Pani wt
- 
dy znacznie ??atwiej ztozumle?? o co mi 
chodzi l jaltle s?? moje kryteria. Zn- 
mdlema na widok zwlok - Inne na- 
stf:pc;twa tcj sprawy. duchowej raczf'j 
ni?? nzycznej natury. Wola??bym pozna?? 
te
o cz!owicka w Jakis czas p??tnir- 
plenie prz:rbra??o barr1zlt"j su1Jllmow!me 
formy. Starotytnl uwa??ah, ??e nieszcz????- 
cIa trzeba si?? wstydzI??, bo ono czlowie<\a 
upokarza. Je??li nawet nie mIeli racJI, 
to warto liczy?? sit: z Ich opini??. 


M. E. G??rno, Opowiadanle,jak na kon- 
flikt w nim poru
tony, zbyt n Lt.>stety 
kr??tkie. a przynajmniej zako??czune w 
nadmiernym po??pIechu. Nie ??l1l1er(> Ry. 
&zarda jest tu przcclet naj w3:7nlejsza. 
watny je'-tt Grzegorz. o kt6rym 7E1pomina 
Pan w chwili dla niego ch)'ba ogromnIe 
truc1nej. A dla nas nalbClrf1llej intere- 
sUj??ceJ. ????czymy pozdrowiema. 


Urszoula O. GdalhklWrzeszcz, Ewa K. 
Katowice, Roman n, Suchedni??w, Gra- 
tyna W. Z 



 


"'!', 
... . 
,,:: 


.
.
 


Kr??tkometra??owych tylko dwa 1'61" 
ne wieczory. Widzialem, ??eby zosta
 
ju?? przy j??zyku gazetowym. obo 
finaly. Nie wydaje mi si??. ??eby t??" 
nal kra
owy by?? gorszll od fina??.U 
mi??dzynarodowego. Podobalo mi :;!f 
kilka reporta??y rodzim ych, podoba" 
la mi si?? bardzo mteligc17tna obser" 
wacja Marial1a Marzy??skierJo, a , 
rzeczJj spoza l1aS1'ego kraju zClchwll" 
ctla mnie tylko Gruzja. Dok??adniej: 
uroczy, poetycki film Kobachidz e 
"Pa rasolk a". 
Na razie powied
ifllbym tyle, jak 
widzicie, gl??wnie majqc uwag?? skU" 
pion?? na pterwiastku poetyckim. 


STEFAN OTWINOWSKI 


.. 


...-. 


>:::, 1 (/:1, ,- ' 
f.S :'- ':---::-
 - . " ':...,' 
. ".:. ". '
:"
r 

'..:_' 
,.A


 l. <_?? _ '
u. ,"(fi, 
, :.: C ' 


, 
 " .
 " 
_.JL.... ..... 
 '__'_ 
 ' 
=> "'
 c<'-'
 .' ",.""" ._" ' 
. ".' "..;:.-.: -, ----..." 

...- 
. .:-" 


"I 


-!i 


.' 
<

,- 


t:: 


.. ....:-
, 

. '>'j? 

 'W< 


i. 



, 



 
" 
"" 


>, 


>o??p 


-??"f?? 


.".Y 


i??" 



 



 


JER.ZY NAPIER.ACZ Ptak t! om o tD 1i 


pi,du pan??w, kt??rz,' w katowickim 
studio w d??lU dluJrich minut nie mog U 
lobie poradzIe z obUczt'!nlem ??redniej 
arytmetycznej. Zsumowani. trzech naj- 
lep.zych eza156w t podzielenie wynlktJ 
przllK I trwalo trzykrotnIe 
luteJ nit 
bl" na 1100 m. Na przysz??o???? radzImY 
zaangatowae kUka maszyn elektrono" 

ch lu.b jedneJro ucznia s wytSZyc1t 
klas Izko??y podstawoweJ. 
. 
DLACZEC01;? Nr 6 mlesI??;:cznlka "pro" 
blemy" zawiera m. In. rocznIcowyartY" 
ku?? na temat esperanta zako??czony U' 
klm.i oto pytaniami: "Dlaczeg??t og6lnY 
POl5tt:p nie m6g??by wreszcie dotrze?? 1 
do problemu mi??dzynarodowego ??rodka 
porozumiewsnIaT Dlaczego nI. maJTlY 
.korzystaC z. zlolonej nam przez 
r' 
Ludwika Zl??menhofa, 10 lat temu, prO"' 
pozycji obalenia legendarnej WIdy S'- 
ben" Ano dlatt'!g6t - prosz?? Autora - 
te widni. obalenie widy Babel ????cZY. 
??o li, z pomieszaniem j??zyk??w, a utet1?? 
dr Zamenhof z??oty?? nam raczej proPo" 
zycj, Jej odbudowy. ??atwo to I5prawd d6 
w BibliI, kt??ra dost
pna jest zar6WJ10 
W wydaniu pOlskim, jak i esper
nckIt1U 


. 
ETYMOLOGIA. Jak donlo.??a niedawno 
prasa krakowska, przygotowsnla do I'" 
zonu turystycznego w rt'!joni. podg6 r " 
I5kim I" w pt'!lnym toku. J tak np. -??I 
Grybowle powstaje (cytujemy) "kombi. 
., 
nat gastronomiczny na ok. 30 miejsC' 
Motna powiedzie?? - ma??o. . cieszy. tyt" 
ko dlaczego nazywa?? to komblnate I11f 
Chyba te koledzy redaktorzy Jut z g6r1 
zaklllldaj". te kierownikiem tego gigant. 
b??dzl. kombinator. 


. 
K.OT PO GRECKU. sta??a pozycja ty" 
lodnika WTK utytulowana ..paragr,f 
I tycie" przynosi ostatnio (nr IS) kUJ" 
okre??le?? wartych upowlZechnienilll. NsJ" 
pierw czytamy te: "benzyn?? sprawledU" 
wo??d Jest l5umlt'!nle". No c6t - dotyc1 1 " 
czas slyszt'!H??my, te to raczej ollwa-spra" 
wledliwa. ali w dObie motoryzacjI t 
 
duchu postt:pu gotowi jeste??my zgodZi 
si?? I na bt'!nzyn
. Pisz??c dalej o somien 11J 
autor stwierdza: "To tak, jakby??cie w sa " 
dzll1 rozw??cIeczonego kota do kieszeni. 
-??I 
MyAlicie, te go nie mR? Siedzi w was, 
samym ??rodku I rant wasze cia??o. Gre c 1 
, J8." 
nazywali takle zwierz??tko Eryni??'. . 
ko tywo nie s??yszel1??my. sby GreCY ntl" 
zywaU rozw??cieczonego kota Eryniq, 
R??tn Lea mlf:dzy Eryni?? I kotem jest na 
ie" 
pewno wl
ksza nit np. mIt:dzy sum 
f 10" 
niem i benzyn??, czy td mi??dzy gra o 
gl?? a grafomanI??. 



 
-- - ----- - - LO"I!tl 
ZYCIE 1.1 ITR 1\ CK JF:, Rprtai:uJe kolf'J!llIm: Lf''!7ek EIf'klorowk7, Jan F'aw
1 Gawlik. 7Y!::n1un?? Gr??'?? f7a'it
IH,'a fl"r1aktora naczelne
o). Jf'rzy Hnrr!y??skl, 7b'
nlew Kwlatkowo;kl (sekretarz redakcJI). JerzY 1'1](" 
(zast
pc41 red. n8('7.), \V??ar1yslaw Mat'l l"JQk [red. nacz.). Wlo(1zlmlerz Macl??g, Jer7y Marlcy!>kl, Ry ud NO'''1kowsltl, Tac1cu Olszewski, Stefan Ot'/o;inowskl, Tolr1e'JSI Robak, Wilhelm Szewczyk. Wl..??awa szymbO,onY 
Olgierd Terlecki. Arlrt''' Hl'r:takcll 1<1; kiJw. ul Wll??;o8 Z. 1 p. T('ll'r..ny. rf"oaktol nacl't'lny MP. I??!) H....d.H '.??l\-"I - Wydawca Krakllw!>klp Wy{]awlllclwn PliJ'
'we RSW "prasa". Krakbw. lIl. \VIsina Z. \e'le ct'O 
1158-6"2, 558-81. 5811-41. WdrUl1kl I 't>I1UIIWlfll', mlCsi
czl1lt': 10.80 zl, kwartalni.. 32.50 z??. piJlruc'711le 6!! - l ?? nil" 130.- 71. l'1m??wlenln I pr7crJp??aty na prenumerat?? przyjmul?? do dnia 10 miesI??ca puprzedzaJ?? I 
okrf's pl'enllmf'raty: ur7r:l1v pon ""\.\it" ??,..IonO's7a N1 ct.>nv I . n...] wy??ej. Przer'Jplaty na t
 prenllmeratf: przYlmuje na okresy kWRftalne, p????roczne I rOC7ne _ przed IJL 
blorstwo KolportaJou Wyd??i\\.nlctw lac:ranlNnych ..Ruch" W WRr<;zawlt'!. ul Wlicza 4/} za posrer1nlctwl'm 1'1<:0 konto nr 1-11-100024. nr telf'fnnu 64-953. Eg7f'mplar7e brakuj??ce motna nahyWElC w sklepie przY "'" 
Wiejskiej 14 w war
zaWle. Z.m??wieni" snt)za Wnrs7awv n.1lct)' kierowa?? do Cpntrall Kolporta
lI prl>" '\Vyrlrlwn\r'lw ..Rllch" w Wars7l1wle. ul. Srebrna 12. Redakcja nla zwraca nle7am6wlonych rE:kopis6 W . 
1 
h"'iral