/p0001.djvu

			DODATEK SPOŁECZNO - KULTURALNY, MARZEC 2008
		

/p0003.djvu

			nowinki kulturalne 
Miłosne melodie Bezkonkurencyjni Blisko 


Kobieta zmienną jest - o tej prawdzie przypomniał 
nam koncert zorganizowany w Miejskim Domu 
Kultury 8. marca. 
Najpiękniejszymi melodiami świata, m.in. J. 
Straussa, F. Lehara, J. Vidaka raczyli nas artyści z 
zespołu kameralnego Orkiestry im. Telemanna z 
Bielska-Białej. Jak na ten szczególny dzień przysta- 
ło, publiczność zachowywała się bardzo kobieco - tj. 
reagowała na poszczególne utwory nader emocjonal- 
nie. Co rusz po sali rozchodziły się pełne zachwytu 
westchnienia, achy i echy:) Ekspresyjnie widownia 
reagowała też na. . . przepisy kulinarne podawane 
przez gości z Bielska. Wszystkie służą poprawie jako- 
ści. .. jednego z elementów wspólnego życia kobiety i 
mężczyzny:) Szczegółów zdradzać nie będziemy, ale 
małżeństwom, za starożytnymi rzymianami, polecamy 
orzechy laskowe, a wszystkim zakochanym, za XVI- 
wiecznym arabskim znawcą tematu, szparagi. (as) 


Z Norwidem w tle 


o twórczości Jana Pawła II rozmawiali goście 
"Spotkania przy kominku", zorganizowanego w 
Wiejskim Domu Kultury w Zagórniku. 
Wieczór, co było pewnym zaskoczeniem, wypeł- 
niła nie tylko poezja papieża-Polaka, ale i Cypriana 
Kamila Norwida. Z dziełem poety doby romantyzmu 
Jana Pawła II, co często podkreślał, łączyła "bliska, 
duchowa zażyłość". Jak to często przy tego typu 
spotkaniach bywa, rozważania o poezji przeszły w 
rozmowę o papieżu i jego duchowej spuściźnie a tak- 
że...o nas samych. (as) 


Młodzi andrychowscy recytatorzy zdążyli już 
przyzwyczaić nas do nagród i wyróżnień. Dobrego 
jednak nigdy dość. Do listy ich osiągnięć czas do- 
pisać kolejne. 21. i 22. lutego w Wadowicach od- 
był się Powiatowy Konkurs Recytatorski Szkól 
Podstawowych i Gimnazjów. W gronie laureatów 
imprezy byli oczywiście andrychowianie. W kate- 
gorii uczniów szkół podstawowych - grupa starsza 
Bartłomiej Janosz z Brzezinki zdobył drugą nagrodę. 
W gronie gimnazjalistów bezkonkurencyjni byli pod- 
opieczni Centrum Kultury i Wypoczynku. Konkurs 
wygrał Kamil Studnicki (na zdjęciu). Druga była 
Sonia Kurek a wyróżnienie przypadło Aleksandrze 
Adamczyk. 
Kilka dni po konkursie powiatowym, młodzi ar- 
tyści spotkali się w Wadowickim Centrum Kultury 
na eliminacjach powiatowych 53. Ogólnopolskiego 
Konkursu Recytatorskiego (28 . lutego). W turnie- 
ju recytatorskim (kat. - szkoły ponadgimnazjalne) 
zwyciężyła Justyna Kryjak z CKiW. Trzecia nagrodę 
otrzymali: Marcin Mazgaj z andrychowskiego Liceum 
Ogólnokształcącego oraz Elżbieta Przeciszowska z 
CKiW. W gronie recytatorów dorosłych wyróżnienie 
trafiło do Magdaleny Talar z CKiW. W turniej poezji 
śpiewanej równych sobie nie miała Anna Mysłajek, 
także z CKiW. Laureaci w poszczególnych katego- 
riach będą reprezentować nasz powiat na elimina- 
cjach rejonowych konkursu w Krakowie. (as) 


Raz jeszcze 


19. lutego w Miej skim Domu Kultury teatr "C' est 
la vie" z naszego Liceum Ogólnokształcącego po- 
nownie pokazał szerokiej publiczności widowisko 
teatralno - muzyczne, na które złożyły się spektakle 
"Dziady cz. II" i "Życie - czas na reklamę" oraz 
piosenki Agnieszki Osieckiej i Renaty Przemyk. 
Tak, jak poprzednim razem (9 . lutego) spotkanie 
nie miało charakteru jedynie kulturalnego. Podczas 
imprezy zbierano pieniądze na Ośrodek Adopcyjno- 
Opiekuńczy w Krakowie. Goście mogli wrzucić da- 
tek do specjalnej skrzyneczki, mogli też wesprzeć 
akcję, zakupując dzieła wykonane przez uczniów 
szkoły. ( as) 


Nie udało się zdobyć nagrody, ale było naprawdę 
blisko. 22. lutego Anna Mysłajek z CKiW zaśpiewa- 
ła na Ogólnopolskim Festiwalu Piosenki Artystycznej 
" Rybnik 2008" . 
Festiwal festiwali - tak mówi się o tej imprezie. To 
bowiem jeden z najbardziej prestiżowych konkursów 
w Polsce. Ania była jedną z 16 osób, które zakwalifi- 
kowano do ścisłego Turnieju Krajowego. Na impre- 
zie zaśpiewała jako pierwsza. Choć nagrody nie zdo- 
była, ze źródeł zbliżonych do jury wiemy, że była jej 
blisko. Cóż, może uda się następnym razem:). (as) 


Oczami OTTO 


16. lutego w Miejskim Domu Kultury w 
Andrychowie wystąpił kabaret OT. TO. Trzech art y - 
stów, którzy bawią polską publiczność od 18 lat, tym 
razem zaprezentowało m. in. krótki przegląd najważ- 
niejszych wydarzeń "z dziejów IV RP" . Kabareciarze 
zastanawiali się także, jak jeszcze bardziej ułatwić 
życie współczesnej młodzieży. Wszystko to czynili 
oczywiście na wesoło. Występ kabaretu nie ściągnął 
do MDK tłumów. Jednak ci mieszkańcy, którzy na 
koncert przyszli, sądząc po żywiołowych reakcjach, 
bawili się dobrze. (as) 


Upojnie 


Krzysztof Cezary Buszman - poeta i autor teks- 
tów piosenek był gościem 15. Krakowskiego Salonu 
Poezji w Andrychowie. Zgromadzoną w Miejskim 
Domu Kultury publiczność zahipnotyzował swymi 
wierszami recytowanymi pięknym, męskim głosem. 
Choć poeta w naszym mieście był chyba po raz 
pierwszy, andrychowianie mieli już możliwość wy- 
słuchania na żywo jego twórczości. Piosenki z teks- 
tami K. Buszmana śpiewa bowiem Jarosław "Jar" 
Chojnacki - gość "Piosturu" z 1996 i 2007 roku. 
Po kilku miesiącach od piosturowego koncertu na- 
sza publiczność znów mogła usłyszeć "Noemi" i 
inne utwory autorstwa Buszmana. Poecie udało się 
to, co nie każdy potrafi. Doprowadził do absolut- 
nego "zasłuchania się" widowni w swoje wiersze. 
Andrychowianom gość recytował utwory z trzech 
wydanych do tej pory tomików swojej poezji. 
Podczas salonu zaprezentowano także fragment kon- 
certu J. Chojnackiego. ( as) 


NOWINY ANDRYCHOWSKIE www.nowiny.um.andrychow.pl magazyn 


3 


NR 3 (208), MARZEC 2008
		

/p0004.djvu

			nowinki kulturalne 


Na wesoło 


Nader wesoło było 8. marca w Wiejskim Domu 
Kultury w Targanicach. Tego dnia Koło Gospodyń 
Wiejskich zaprosiło mieszkańców wioski na spotka- 
nie z okazji Dnia Kobiet. 
O dobre humory gości zadbali podopieczni WDK 
oraz same gospodynie. Dzieci przygotowały spe- 
cjalny program opowiadający o kobietach, zaś panie 
dowcipne scenki poświęcone walce z nadwagą i prze- 
różnym cudownym dietom. Po raz kolejny pokazały, 
że umieją się śmiać, także z siebie samych. Wielkie 
brawa. Gospodynie przygotowały także przepyszny 
poczęstunek. To nie wszystko. Obchody Dnia Kobiet 
były okazją do pokazania bukietów wykonanych ze 
sztucznych materiałów. 
8. marca świętowały również gospodynie z Inwałdu. 
Okolicznościowe spotkanie połączono z zebraniem 
sprawozdawczym KGW. 
Na koniec zacytujmy życzenia, które gospodyniom 
z Targanic złożyły młode mieszkanki wioski: (...) By 
obiad szybciej się gotował, by mąż zauważył Twoją 
nową bluzkę, dzieci przyniosły piątkę ze szkoły. Byś 
częściej słyszała "kocham Cię": mamo, żono, cór- 
ko, siostro, babciu. By dopisywało Ci zdrowie, by 
uśmiech nie znikał z Twojej twarzy. Przyjaciół, do 
których możesz pójść na kawę, (...) i byś nie zasy- 
piała od razu, gdy się położysz. ( as) 


Poeci do piór 


Centrum Kultury i Wypoczynku ogłasza XXXIV 
Konkurs na Wiersz o Tematyce Dowolnej. Utwory 
można przesy łać do 20. kwietnia. Konkurs ma charakter 
otwarty, adresowany jest do osób zajmujących się 
twórczością literacką nieprofesjonalnie, nie będących 
członkami zawodowych związków i stowarzyszeń 
o charakterze literackim. Jeden uczestnik może 
zgłosić maksymalnie trzy utwory poetyckie, które 
nie były wcześniej publikowane ani nagradzane. 
Prace będą oceniane w trzech kategoriach: poezja 
dziecięca (dzieci do lat 14), poezja lat młodzieńczych 
(młodzież do lat 19), poezja dojrzała (osoby powyżej 
19 lat). Utwory należy przesłać pocztą lub doręczyć 
do Miejskiej Biblioteki Publicznej w Andrychowie (z 
dopiskiem na kopercie "Konkurs poetycki") do 20. 
kwietnia. Szczegółowych informacji dotyczących 
imprezy udziela Ewa Talar - sekretarz konkursu, 
tel. (033) 875 25 52, e-mail bibliotekaandrychow@ 
interia. pl. (as) 


4 


lII,IrąjallM 


Rodziców, babcie, dziadków i wszystkich przyja- 
ciół szkoły zaprosiły 6. marca do Wiejskiego Domu 
Kultury w Zagórniku dzieci z tutej szego Zespołu 
Szkół Samorządowych. 
Wychowankowie placówki brawurowo zaprezen- 
towali sztukę " O krasnoludkach i sierotce Marysi" . 
Na brawa zasłużyli wszyscy, którzy pracowali nad 
spektaklem a w szczególności osoby odpowiedzialne 
za stroje i scenografię, no i oczywiście aktorzy, któ- 
rzy pokazali pełen profesjonalizm. Dodajmy, że po 
przedstawieniu można było wrzucić krasnoludkom 
do puszek przysłowiowy grosik. Za zebrane pieniąż- 
ki dzieci pojadą na wycieczkę. (as) 


Pożyjemy, zobaczymy 


Po dwóch koncertach znanych muzyków, 7. marca 
do drzwi "Klubu pod Basztą" zapukał zespół, któ- 
rego nazwa - "Treetops" niewielu andrychowianom 
coś mówi. 
Grupa powstała w 2004 roku. Ma na swoim kon- 
cie płytę "Essence of Sound", pierwszą nagrodę w 
kategorii rock na IV Wrocławskim Festiwalu Form 
Muzycznych i kilkadziesiąt koncertów. 
"Treetops" gra instrumentalnego rocka. Muzycy 
grać potrafią, o czym możemy zaświadczyć. Jak dla 
nas, ich muzyka jest jednak trochę za jednorodna. 
Ale to tylko takie tam nasze ale... Ważne, by muzy- 
cy byli przekonani do tego, co robią. I by pięli się 
w górę. Tak, żeby na kolejnym koncercie w "KpB" 
sala wypełniona była do ostatniego miejsca. Czy uda 
się? Czy" Treetops" na stałe zagości na rynku mu- 
zycznym? Pożyjemy, zobaczymy. W "KpB" zagrali: 
Piotr Mrózek - gitara, Artur Gąsiorek - bas, Łukasz 
Fiołek - klawisze, Eryk Urbaniec - perkusja. (as) 


Show jakich mało 


Jeden z najlepszych saksofonistów amerykańskich, 
jeden z najbardziej poszukiwanych nowojorskich gi- 
tarzystów oraz trzech znanych polskich muzyków. 
24. lutego w "Klubie pod Basztą" zagrała formacja 
" Walk away and friends", stworzona specjalnie na 
okazję trasy koncertowej po Polsce. 
"Walk away" to jeden z najbardziej rozpoznawal- 
nych rodzimych zespołów jazzowych. Z tej grupy 
w Andrychowie zagrali: Bernard Maseli (wibra- 
fon), Tomasz Grabowy (bas) oraz lider - Krzysztof 
Zawadzki (perkusja). Ten ostatni muzyk ściągnął do 
naszego kraju na wspólną trasę koncertową dwóch 
czołowych amerykańskich instrumentalistów: sak- 
sofonistę Erica Marienthal' a oraz gitarzystę Deana 
Brown' a. 
Andrychowski koncert formacj i to było przede 
wszystkim wielkie show. Muzycy bez trudu oczaro- 
wali i zelektryzowali publiczność, która tego wieczo- 
ru do ostatniego miejsca siedzącego i stojącego wy- 
pełniła salę "KpB" . Od samego początku starali się, 
by słuchacze włączyli się w ich występ. Stąd dialogi, 
popisy, wspólne śpiewanie. Niewątpliwie najwięk- 
szym showmanem okazał się Eric Marienthal. Ale 
Marienthal pokazał też klasę jako muzyk. Jego so- 
lówki to był prawdziwy majstersztyk. Słowa uznania 
należą się również pozostałym muzykom. To był na- 
prawdę udany koncert, choć, co przyznajemy szcze- 
rze, nie do końca w stylu, który my lubimy. (as) 


Cohen na Kocierzu 


W koncertowym terminarzu Klubu K2, 30. marca 
(godz. 18) zarezerwowano dla Leonarda Cohena. Na 
koncert zatytułowany "Słynny, niebieski prochowiec" 
złoży się piętnaście znanych, nastrojowych ballad w 
polskim tłumaczeniu Macieja Zembatego. Znanych... 
ale nie do końca; zaskoczeniem mogą być nowe, cieka- 
we aranżacje starych piosenek. Spektakl firmują artyści 
Teatru Polskiego z Bielska Białej. 
magazyn www.nowiny.um.andrychow.pl NOWINY ANDRYCHOWSKIE 


NR 3 (208), MARZEC 2008
		

/p0005.djvu

			. ,. 
rozmaltoscl 


Dotknięcie 


Zapowiadaliśmy wieczór pełen ciepła i z czystym 
sumieniem możemy napisać, iż nie pomyliliśmy się. 
Ale koncert Lidii Pospieszalskiej i jej zespołu przy- 
niósł i inne doznania. 
15. lutego w "Klubie pod Basztą" odczuliśmy, że na 
duszy robi się nam nie tylko cieplej, ale i radośniej. 
Bo to szczęście móc obcować ze sztuką, która nie jest 
wynikiem kalkulacji, co się sprzeda, a czego rynek 
nie kupi. A kiedy słuchaliśmy Lidii PospieszaIskiej, 
nie mieliśmy żadnych wątpliwości, że muzyka, którą 
stworzyła razem z mężem, jest odbiciem jej wrażli- 
wości i płynie z serca. I za to bardzo dziękujemy. 
I za możliwość delektowania się pięknymi dźwięka- 
mi także. A autorom tekstów za niezwykłe słowa. 
(...) Kimże ja jestem/ że o mnie myślisz/czemu ku 
mnie wciąż/ wyciągasz dłoń/kiedy serce me jak su- 
chy pień/nie odrzucasz mnie/nie odwracasz się/doty- 
kasz/ swą miłością (...) - " Noc ciemna", sł. Andrzej 
Bujnowski OP, muz. L. PospieszaIska. (as) 


.1. i zd.,-.. 


6. marca w siedzibie Banku Spółdzielczego w 
Andrychowie członkinie Stowarzyszenia Gospodyń 
Wiejskich rozmawiały o tym, co wydarzyło się w mi- 
nionym roku oraz o planach na 2008 rok. Najważniejsze 
wydarzenia i imprezy, które w ubiegłym roku zorganizo- 
wało stowarzyszenie, przedstawiła jego prezes, Czesława 
W ojewodzic. Opowiedziała też o Akademii Kobiet 
Aktywnych - kilkumiesięcznym kursie zorganizowanym 
przez ministerstwo pracy, w którym brała udział razem z 
wiceprezes SGW Zofią Moskwik. DPrzez uczestnictwo 
w tej akademii miałyśmy możliwość wymiany doświad- 
czeń. Po drugie zdobyłyśmy wiedzę, po trzecie musiały- 
śmy same prześwietlić się i odpowiedzieć na pytanie: czy 
jestem na tyle dobra, by być animatorką? Egzamin zdały- 
śmy, więc jest ok. Ostatnio byłam w Warszawie odebrać 
certyfikat ukończenia kursu. Razem ze mną było tam 640 
kobiet. Okazało się, że wcale nie jest tak, że jesteśmy 
jakieś nawiedzone, niemądre, albo jakieś chodzące folk- 
lory. Jesteśmy fantastyczne, mamy dużo siły i w swoich 
działaniach musimy być zdecydowane - przekonywała 
prezes. - My, w naszej gminie mamy naprawdę dobrą 
sytuację. Mamy domy kultury, mamy swoją organiza- 
cję, mamy zaprzyjaźnione firmy i instytucje - mówiła do 
uczestniczek zebrania Cz. W ojewodzic. 
Prezes wyliczała też najważniejsze osiągnięcia sto- 
warzyszenia w minionym roku. Zaliczyła do nich: 
rozbudowę strony internetowej, otrzymanie (obok do- 
tacji z Urzędu Miejskiego oraz starostwa powiatowego) 
dofinansowania z Urzędu Wojewódzkiego w Krakowie 
oraz Fundacji "Ośka" oraz podniesienie prestiżu Kół 
Gospodyń Wiejskich. Wśród zadań na ten rok Cz. 
Wojewodzic wymieniła m.in. przekształcenie SGW w 
organizację pożytku publicznego. (as) 


Dziecięca przygoda 


O takiej frekwencji na swoim występie marzy wie- 
lu artystów. W niedzielę, 24. lutego kilkuset andry- 
chowian przybyło do Miejskiego Domu Kultury, aby 
obejrzeć spektakl "Przygody bałwanka Stefanka" 
w wykonaniu dzieci z Zespołu Teatru, Piosenki i 
Ruchu. Niespełna trzydziestominutowe przedstawie- 
nie, opowiadające historię bałwanka, który nie miał 
babci, widownia przyjęła niezwykle ciepło. W sztu- 
ce, którą wyreżyserowała Anna Kopaczewska wystą- 
pili: Jakub Walusiak, Jan Ciuchta, Jędrzej Zarębski, 
Klaudia Oboza, Kacper Swakoń, Jakub Wieczorek, 


Agnieszka Meus, Aneta Zawarus, Andrea Młodzik, 
Aleksandra Dańczak, Justyna Bakalarska, Agnieszka 
Talar, Karolina Dwornik, Martyna Bogunia, 
Izabella Oboza, Joanna Dańczak, Dominika Biskup, 
Agnieszka Burzej, Kinga Powroźnik, Emilia Talar, 
Iga Grabowska, Julia Mydlarz, Natalia Słanek, 
Dagmara Wiercimak, Martyna Wiercimak. Za mu- 
zykę odpowiadała Larysa Ossowska, stroje - Dorota 
Swakoń, scenografię Zbigniew Bury. (as) 


Pllllallllllzib 


Tak naprawdę jest tam jedna, porządna droga, 
mieszkańcom płaci się, za to, że mieszkają w tym 
stanie, a największe miasto jest wielkości Bielska- 
Białej . 4. marca Andrzej Pietyra opowiadał w 
"Klubie pod Basztą" o swoich podróżach po Alasce. 
To spotkanie w "Klubie Podróżnika" cieszyło się 
ogromnym zainteresowaniem. Nic dziwnego. Alaska 
uchodzi bowiem za przepiękny region. Swoje zro- 
biły też pewno popularne seriale telewizyjne, które 
przedstawiają to miejsce jako dzikie i tajemnicze a 
ludzi tam żyjących jako niezwykle sympatycznych. 
Tak też uważa A. Pietyra. My na Alasce nie byliśmy, 
ale nie wątpimy, że tamtejsze lodowce, góry, wąwo- 
zy, doliny i lasy mogą zachwycić. (as) 


Nasz portret 


Codziennie mocniej w Ciebie wrastam, radoś- 
cią, smutkiem, dumą, gniewem - pisała w jednym 
ze swych wierszy Wisława Szymborska. Pod tymi 
słowami podpisać się mogą młodzi targaniczanie 
- podopieczni Wiejskiego Domu Kultury, którzy 29. 
lutego zaprosili mieszkańców na wieczorek poety- 
cko-muzyczny. 


Na program "Polaka portret własny" złożyły się 
utwory, które nie przedstawiają naszej Ojczyzny jako 
kraju mlekiem i miodem płynącego. Polska nie wy- 
stępuje też w nich jako mesjasz Europy. I o nas sa- 
mych - Polakach ich autorzy nie piszą w samych su- 
perlatywach. A mimo to przebija z nich miłość i tro- 
ska. Artyści z WDK z interpretacją wierszy poradzili 
sobie znakomicie. Czy to przejaw profesjonalizmu, 
czy miłości do Ojczyzny, nie wiemy. Może jedno, i 
drugie:) Faktem jest, że zasłużyli na pochwały. 


Do występu dzieci i młodzież przygotowała Kinga 
Piesko z pomocą Łukasza Mikołajka. Wiersze m.in. 
Władysława Bełzy, W. Szymborskiej, Antoniego 
Słonimskiego i Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego 
czytali oraz piosenki Adama Asnyka i Stanisława 
Sojki śpiewali: Adrian Marczak, Justyna Gajczak, 
Bartek Bizoń, Edyta Ćwiertka, Wojtek Sobala, 
Sandra Romik, Ania Lisicka, Michał Kudłacik, 
Dawid Bizoń, Aldona Zawada, Witek Kierczak, 
Julia Kudłacik, Martynka Bajak, Kacper Sobala, 
Daria Marczak, Edyta Skrzypiec, Judyta Zawada i 
Iwona Wróbel. (as) 


NOWINY ANDRYCHOWSKIE www.nowiny.um.andrychow.pl magazyn 


5 


NR 3 (208), MARZEC 2008
		

/p0006.djvu

			historia 
Z archiwum x proboszcza ode. 51 


,,24.4.1961 zostavrzeniesiony ks. Józef Sanak - katecheta szkoły męskiej Nr 3 na wi- 
kariusza rządzącego - vicarius dirigens do parafii Kozy. 1...1 Ks. Sanak był katechetą w 
Andrychowie 20 lat. - Dobry ksiądz." - Tak w Kronice parafialnej w charakterystyczny dla 
siebie, lakoniczny sposób podsumował pracę w Andrychowie ks. J. Sanaka ówczesny 
 
boszcz parafii św. Macieja, ks. Stanisław Sikora. 
IRENEUSZ ŻMIJA 


P oza tą wzmianką w andrychow- 
skich księgach parafialnych za- 
chowało się niewiele trwałych 
śladów bytności ks. Sanaka w tutejszej 
parafii. Poprzednik ks. Sikory, pro- 
boszcz Klemens Tatara nie odnotował 
na przykład w Kronice faktu przenie- 
sienia go zjawiszowic do Andrychowa 
w 1942 roku. Wówczas ważniejszy był 
problem nasilających się przesiedleń i 
wywózek ludności polskiej z naszych 
stron i osiedlanie się w ich miej sce 
Niemców. Dla religijnej obsługi Niem- 
ców przyjeżdża co niedzielę katolicki 
ksiądz Niemiec, o polskim nazwisku, 
lecz na wskroś niemieckiej duszy. Na- 
zwisko jego Bolesław Bartosiewicz syn 
górnika z Westfalji - zanotował pro- 
boszcz w 1942 roku. 


Nic nadzwyczajnego 
Więcej informacji na temat pracy ks. 
Sanaka w Andrychowie znajdujemy w 
Elenchusie Proboszczów, Administra- 
torów, wikarych Parjii Andrychów od 
r. 1749. Jego nazwisko zapisane zo- 


Indeks księży - wpis 
poświęcony ks. Józefowi 
Sanakowi 


pisany został w Kronice dopiero pod 
datą: 1951. Ks. Tatara napisał: Rok 
1951 nie zaznaczył się w życiu parfji 
nadzwyczajnemi wydarzeniami. Wypeł- 
niła go praca w kościele i szkole. Na- 
stąpiła zmiana na stanowisku katechety 


dza - Józef był pracownikiem PKP w 
Zatorze a matka, Anna zajmowała się 
domem i gospodarstwem rolnym. Ze 
względu na miejsce pracy ojca szkołę 
powszechną ukończył w Zatorze a dal- 
szą naukę kontynuował w gimnazjum 


Sie rpień 1959, porzeb ks. K. Tatary. Pierwszy z prawej ks. J. Sanak 


stało przez proboszcza Tatarę pod nu- 
merem 155. Najprawdopodobniej sam 
zainteresowany (inny charakter pisma) 
dopisał po łacinie kilka podstawowych 
informacji - o dacie urodzenia, dacie 
święceń kapłańskich, pobycie w Jawi- 
szowicach i przybyciu do Andrycho- 
wa. Moment odejścia ks. Sanaka do 
Kóz odnotował natomiast proboszcz 
Sikora. 
W 1950 roku nastąpiło aresztowanie 
ks. J. Sanaka przez UB. Fakt ten za- 


szkoły licealnej. Miejsce aresztowane- 
go ks. Sanaka Józefa zajmuje ks. Józef 
Jędrysek. Nauka w szkołach odbywa 
się normalnie. Po pięciu latach, gdy 
ks. Sanak wrócił do parafii z więzie- 
nia, proboszcz nie uznał za stosowne o 
tym napisać. 


Nauka i wojna 
Ks . Józef Sanak urodził się 28. lipca 
1917 roku w Przeciszowie, niedaleko 
Oświęcimia. Ojciec przyszłego księ- 


Konarskiego w Oświęcimiu (matura - 
1936 rok). W tym samym roku wstąpił 
do seminarium duchownego w Krako- 
wie. Studiował na Wydziale Teologicz- 
nym Uniwersytetu Jagiellońskiego. Po 
wybuchu wojny został zmobilizowany. 
Trafił do Legii Akademickiej. Pod- 
czas akcj i transportowania lekarstw z 
N iepołomic do Sandomierza wraz z 
rocznikowymi kolegami z seminarium 
przeżył bombardowanie. Zniszczono 
barkę, którą płynęli, lecz udało im się 


uniknąć obozu jenieckiego dzięki pro- 
boszczowi z pobliskiej parafii, który 
przebrał ich w sutanny. Po powrocie 
do Krakowa ks. Sanak kontynuował 
tajne studia w Pałacu Arcybiskupów 
Krakowskich. Święceń kapłańskich 
udzielił mu 6. kwietnia 1941 roku w 
bazylice ojców franciszkanów arcybi- 
skup książę Adam Stefan Sapieha. 
Pierwszą parafią, w której ks. J. 
Sanak pracował jako wikary, były Ja- 
wiszowice. Tam nawiązał kontakt z 
Armią Krajową (ps. "Kapelan"). Zna- 
lazł się w sformowanym przez Jana 
Wawrzyczka 25-osobowym oddziale 
"Sosienki", który zajmował się zdo- 
bywaniem i dostarczaniem żywności 
więźniom KL Auschwitz. Jedzenie za- 
kopywano nocą na polach, na których 
w ciągu dnia pracowali więźniowie 
pilnowani przez esesmanów z psami. 
Po półtora roku ks. Sanak przeniesio- 
ny został do Andrychowa. Zanim tu 
jednak przybył, musiał na kilka mie- 
sięcy "zniknąć", gdyż Gestapo wpadło 
na trop podziemnej organizacji. Prze- 
bywał w Wiedniu. Do Andrychowa 
przyjechał 8. grudnia 1942 roku. W 
parafii św. Macieja objął funkcję wi- 
karego i pełnił ją aż do końca wojny. 
W raz z przeniesieniem do Andrycho- 
wa otrzymał także przeniesienie do 
innego oddziału Armii Krajowej, choć 
nadal współpracował z "Sosienkami" i 
jeździł w okolice Oświęcimia. Dowód- 
cą AK na naszym terenie był Andrzej 
Harap, dawny wójt z Libiąża. Ukrywał 
się on w Rzykach, ale i w mieszkaniu 
ks. Sanaka, gdzie także przechowywa- 
no partyzancką broń. Ze swoim do- 
wódcą z AK ks. J. Sanak spotkał się 
po latach: Po wojnie został przez so- 
wietów aresztowany w Białej. Związali 
mu ręce drutem kolczastym i wywieźli 
na Sybir. Stamtąd wrócił po czterech 
latach i myśmy się spotkali w więzieniu 
w Strzelcach Opolskich. Nie mogliśmy 
ujawnić, że się znamy, bo mogłoby to 
obu nam zaszkodzić. Przez dwa miesią- 
ce mieszkaliśmy w jednej celi, spaliśmy 
na jednej pryczy i tylko wtedy szeptem 
mogliśmy porozmawiać. Przez całą 
wojnę w konfesjonale ks. Sanaka ukry- 
te było radio i tak nocami, po zamknię- 
ciu kościoła słuchał wiadomości radia 
BBC. W konfesjonale przechowywał 
także polską flagę, którą chciał powie- 
sić na budynku magistratu 27. stycznia 
1945 roku, ale nie pozwolili na to so- 
wieccy żołnierze . Wcześniej umieścili 
tam czerwony sztandar. Swoją działal- 
ność podziemną tutaj tak podsumował: 
Moja działalność konspiracyjna w An- 
drychowie, cóż to była za działalność, 
najwyżej jeździłem na Kocierz, gdy był 
jakiś ranny partyzant, by udzielić mu 
Sakramentów św. 


Sezon czerwonych 
W 1945 roku ks. J. Sanak mianowa- 
ny został katechetą w tutej szych szko- 
łach, także wiejskich: na Bolęcinie, 
w Roczynach, w Sułkowicach, dokąd 
dojeżdżał na motocyklu. Energicznie, 
wraz z Otylią Szczerską, wspierając 
się wiedzą prawniczą sędziego Artura 
Seylhubera, zabrał się do organizacji 
Prywatnego Gimnazjum Koedukacyj- 


6 


NR 3 (208), MARZEC 2008 


magazyn www.nowiny.um.andrychow.pl NOWINY ANDRYCHOWSKIE
		

/p0007.djvu

			historia 
we nie zgodziły się na jego nominację 
proboszczowską. Pełnił w tym czasie 
także funkcję wicedziekana dekana- 
tu bialskiego. W 1971 roku ordyna- 
riusz krakowski ks. abp Karol Woj- 
tyła mianował go proboszczem parafii 
Opatrzności Bożej w Bielsku - Białej. 
Proboszczem tej parafii był ks. Sanak 
przez 21 lat. W tym czasie, przez lat 
17 pełnił też obowiązki dziekana deka- 
natu bialskiego. Ze względu na swoją 
przeszłość stał się w 1980 roku niejako 
automatycznie ważną postacią dla pod- 
beskidzkiej "Solidarności" . Podczas 
wielkiego strajku w styczniu i lutym 
1981 roku, mimo, że nie był kapela- 
nem Związku, jego właśnie poproszo- 
no, by w centrali strajku, w świetlicy 
"Bewelany" odprawiał msze i spowia- 
dał strajkujących. Kościół w Białej stał 
się też jednym z głównych ośrodków 
pomocy internowanym po 13. grudnia 
1981 roku. W czasie stanu wojennego, 
co miesiąc ks. Sanak odprawiał tam 
mszę za Ojczyznę. W 1992 roku, po 
ukończeniu 75 roku życia przeszedł na 
emeryturę, pozostając jako rezydent w 
parafii, której był dotąd proboszczem. 
W uznaniu jego zasług dla Kościoła i 
ojczyzny był wielokrotnie odznaczany 
i nagradzany. Otrzymał w 2002 roku 
godność prałata Kościoła Rzymskie- 
go. Woj sko polskie nadało mu stopień 
majora a potem podpułkownika. Pre- 
zydent RP odznaczył go Krzyżem Ka- 
walerskim Orderu Odrodzenia Polski. 
Wielokrotnie otrzymywał podzięko- 
wania i medale NSZZ "Solidarność", 
która do końca jego życia uważała 
go za swego kapelana. W listopadzie 
1999 roku ks. J. Sanak odznaczony 
został Medalem "Zasłużony dla Gmi- 
ny Andychów ". Ks. J. Sanak zmarł w 
Bielsku - Białej 12. lutego 2008 roku 
a jego pogrzeb odbył się 19. lutego w 


nego im. ks. Piotra Skargi. Szkoła 
wkrótce powstała a potem została prze- 
kształcona w liceum ogólnokształcące. 
W szkole tej ks. Sanak uczył w latach 
1945 - 1951 i 1956 - 1958. Przerwa 
spowodowana została aresztowaniem, 
które nastąpiło 23. października 1950 
roku. To wówczas, niedługo po aresz- 
towaniu w wadowickim więzieniu 
usłyszał z ust naczelnika słynne słowa, 
że jako ksiądz jest gorszy niż bandyta. 
5. maja 1951 roku wyrokiem Wojsko- 
wego Sądu Rejonowego w Katowicach 
skazany został na 8 lat więzienia za 
szpiegostwo (art. 7 MKK) i usiłowa- 
nie obalenia ustroju (art. 22 MKK). 
Konkretnie chodziło o to, że ks. Sanak 
wyspowiadał znanego sobie z konspi- 
racji Mariana Sordyla, który się wte- 
dy ukrywał przed komunistami. Winą 
księdza było, że go nie zadenuncjował. 
Oskarżono go też, że podczas lekcji 
z młodzieżą wypowiadał sądy nie- 
przychylne Związkowi Sowieckiemu. 
Karę więzienia odbywał w Katowicach 
(półtora roku), Cieszynie (pół roku) i 
Strzelcach Opolskich (trzy lata). Do 
władz tego ostatniego Zakładu Karne- 
go robotnicy z Andrychowskich Zakła- 
dów Przemysłu Bawełnianego wysłali 
pismo z prośbą, aby księdza Sanaka w 
więzieniu dobrze traktować. Robotni- 
cy deklarowali w zamian wypracować 
120 procent normy produkcyjnej. Z 
więzienia zwolniono ks. Sanaka 20. 
października 1955 roku, zawieszając 
pozostałe 3 lata kary. Wyrok wydany 
na księdza został uchylony przez Sąd 
Najwyższy dopiero w 1957 roku. Peł- 
na rehabilitacja nastąpiła ponad 40 lat 
później, kiedy19. marca 1995 roku Sąd 
Warszawskiego Okręgu Wojskowego 
podważył wyrok z 1951 roku z powo- 
du "braku cech przestępstwa". W raz 
ze zwolnieniem w 1955 roku szyka- 
ny władz komunistycznych wobec ks. 
Sanaka nie ustały. Miał zakaz uczenia 
w szkole i odprawiania mszy św. dla 
wiernych. Skończyło się to dopiero w 
1957 roku. 


Sanak na proboszcza 
W Andrychowie ks. J. Sanak pozostał 
do 1961 roku. Wśród tutejszych para- 
fian zrodził się nawet pomysł, by po 
śmierci proboszcza K. Tatary właśnie 
ks. Sanak został plebanem w Andry- 
chowie. Stało się inaczej. Dlaczego? 
Tak opisywał tę sytuację sam zaintere- 
sowany lub raczej niezainteresowany: 
Przede wszystkim to ja się do tego nie 
paliłem. I... I nikt mi tego stanowiska 
nie proponował. Kiedy umarł śp. ks. 
Klemens Tatara, z którym współpraca 
układała mi się bardzo dobrze i bar- 
dzo mile go wspominam, pogrzeb jego 
prowadził ks. bp Baziak, ówczesny or- 
dynariusz krakowski. Wtedy właśnie 
zawiązał się jakiś komitet, o którym ja 
nic nie wiedziałem i ten komitet zaraz 
po pogrzebie ks. Tatary zwrócił się do 
biskupa Baziaka z prośbą, żeby miano- 
wał mnie na proboszcza w Andrycho- 
wie. Tak zrobili mi niedźwiedzią przy- 
sługę. Biskup był przekonany, że ja to 
zorganizowałem, że ja się tu rwę do 
tego probostwa... A mnie, jak tu sie- 
dzę, ani się to śniło. Nawet nie miałem 


raz dwa, 
buch, 
buch i 
siadałem 
na tym 
krześle 
uśmiech- 
nięty, i tak 
przez An- 
drychów 
wędro- 
wałem. 
Człowiek 
był mło- 
dy, więc 
traktował 
te rzeczy 
trochę jak 
sport. 


1947, I Komunia św. 


Kozy 
Biała 
Ks. J ó- 
zef Sanak, 
już jako 
kanonik 
opuścił 
Andry- 
chów 24. 
kwiet- 
nia 1961 
roku. Aby 
nIe wy- 
woływać 
wzburze- 
nia wśród 
parafian, 
którzy życzyli sobie mieć go wśród 
siebie, proboszcz Sikora poinformo- 
wał oficjalnie, że udał się on do Kóz 
tylko tymczasowo, by pomóc rozwią- 
zać ciągnący się od trzech lat konflikt 
między poprzednim proboszczem a 
parafianami. To uspokoiło andrycho- 
wian a czas ostudził emocje. W Ko- 


na to ochoty. Tylko jak miałem o tym 
przekonać biskupa? Doszło do tego, że 
chociaż byłem tu naj starszym z wika- 
rych, to biskup nie mnie mianował tym- 
czasowym administratorem parafii, tyl- 
ko ks. Dąbrowskiego. Była to ze strony 
biskupa taka trochę próba upokorzenie 
mnie - nie dość, że proboszczem tu 
nie zostaniesz, to 
nawet nie będziesz 
administratorem. 
Ja się tym wcale nie 
zmartwiłem. I. . . I. 
W końcu chyba bi- 
skup zrozumiał, że 
to probostwo w An- 
drychowie nie było 
moim wymysłem i 
jeszcze podczas po- 
bytu w Andrychowie 
otrzymałem tytuł 
kanonika a wkrótce 
potem przeniesiono 
mnie na probostwo 
do Kóz I.. .1. 
Jako ciekawostkę 
warto przypomnieć, 
że w czasie poby- 
tu w Andrychowie 
ks. Sanak mieszkał 
aż pod siedmioma 
różnymi adresami. 
- Z przenosinami nie 
miałem kłopotów, bo 
cóż ja tam miałem: 
malutką szafkę, sto- 
lik, kulawe krzesło i 
tapczan, i miednicę 
z wiaderkiem. Kiedy mnie wysiedlali, 
życzliwi ludzie przysyłali taką plat- 
formę z AZPB, na którą ja te rzeczy 


Rzym, listopad 2007 


zach ks. Sanak przepracował 10 lat kościele Opatrzności Bożej w Białej. 
jako vikarius dirigens czyli wikary I 
zarządzający, gdyż władze państwo- 


NOWINY ANDRYCHOWSKIE www.nowiny.um.andrychow.pl magazyn 


NR 3 (208), MARZEC 2008 


7
		

/p0008.djvu

			zapowiedzi 
Najbliższe imprezy Centrum 
Kultury i Wypoczynku 
www.ckiw.andrychow.pl. 
tel./fax (033) 875-39-45, 
tel. (033) 875-26-28 


MIEJSKI DOM KULTURY W ANDRYCHOWIE 


1-31.03 - Wystawa fotografii Stanisława Markowskiego" Tango argentino" 
Prezentowane na wystawie fotografie pokazują tango współczesne, ale widzi- 
my na nich to samo zapamiętanie i zmysłowość, które pieśniarze z Buenos 
Aires opiewali na początku XX w. Fotografiom tańca towarzyszą wizerun- 
ki ludzi i miej sc: wieczornych ulic, oświetlonych, barwnych kawiarnianych 
wnętrz, gdzie wtulone w siebie pary oddają się pięknemu narodowemu sza- 
leństwu. S. Markowski jest cenionym dokumentalistą, uznawanym za jed- 
nego z najlepszych polskich fotografików. Na swoim koncie ma ponad 20 
albumów i wiele wystaw prezentowanych w największych galeriach świata. 
Dokumentował najważniejsze wydarzenia historyczno-polityczne Polski lat 70 
i 80-tych. Zajmuje się nie tylko fotografią, ale również komponuje, gra na pia- 
ninie i śpiewa. W 1980 roku skomponował muzykę do słów wiersza Jerzego 
Narbutta "Solidarni", która stała się oficjalnym hymnem Solidarności. 


XXI Podbeskidzki Festiwal Piosenki Religijnej 
3-4.04 /czwartek, piątek/ - Przesłuchania konkursowe 
6.04 /niedziela/ godz. 17.00 - Ogłoszenie wyników i koncert laureatów. 
Gość Festiwalu: Zespół FREEDOM. Organizatorzy: Centrum Kultury i 
Wypoczynku, Parafia św. Stanisława, Parafia św. Macieja. Informacje - karty 
zgłoszeń: www.ckiw.andrychow.pl 


11.04 /piątek/ godz. 17.30 i 20.00 - Kabaret Ani Mru-Mru 
Popularny kabaret z Lublina. Powstał w1999 roku. Obecnie tworzą go Michał 
Wójcik, Marcin Wójcik (założyciel i pomysłodawca) i Waldemar Wilkołek. 
Cena: 35,- zł 


17 -19.04 / czwartek -sobota/ 
XV Ogólnopolski Otwarty Festiwal Teatrów Amatorskich 
ODEON. 
Gościnnie: 17.04 - "Intercity" (Teatr Polski z Bielska-Białej), 18.04 - "Vis-a- 
vis" - recital Doroty Ficoń (piosenki z okresu międzywojennego i kompozycje 
Jerzego Chruścińskiego ze spektakli Teatru Witkacego w Zakopanem), 19.04 
- "Testosteron" (Teatr Polski z Bielska-Białej). Festiwalowi towarzyszy wy- 
stawa "Nie Bez Kozyry" - multimedialny projekt Beaty Wąsowskiej. 


KLUB"POD BASZTĄ"W ANDRYCHOWIE 
3.04 /czwartek/ godz. 18.00 - Klub Podróżnika - "Peru - Białe Kordyliery" 
- spotkanie ze Stanisławem Ramianem. Prawie dwutygodniowa wędrówka po 
najpiękniejszych górach Południowej Ameryki zaowocowała opowieścią o gó- 
rach, ludziach i ich życiu w trudnych warunkach Sierry. Jest to pierwsza część 
wspomnień z wędrówki po Peru kojarzonym bardziej z Inkami, Jeziorem 
Titicaca, wąwozem Colca niż z pięknymi białymi szczytami. W stęp wolny. 


WIEJSKI DOM KULTURY W ZAGÓRNIKU 
17.03 /poniedziałek/ godz.16.00 - Warsztaty plastyczne. Dekorowanie pisa- 
nek metodą batikową. 


WIEJSKI DOM KULTURY W INWAŁDZIE 
17.03 /poniedziałek/ godz. 10. 00 - Dzień z biblioteką - "Szukamy wiosny" i 
akcja plastyczna "Przebiśnieg" 
18.03 /wtorek/ godz. 1 7 . 30 - Warsztaty dla młodzieży - taniec nowoczesny 


WIEJSKI DOM KULTURY W TARGANICACH 
28.03 /piątek/ godz .16.00 - Warsztaty teatralne dla dzieci i młodzieży 


ŚWIETLICA W SUŁKOWICACH-BOLĘCINIE 
29.03 /sobota/ godz.18.00 - Dyskoteka dla młodzieży gimnazjalnej 
8.04 /wtorek / od godz. 10.00 - SZELKI - II Gminny Konkurs Recytatorski 
- Humor w literaturze. Przyjmowanie zgłoszeń do 30. marca, informacje: tel. 
33 870 13 64 


Więcej informacji o wydarzeniach kulturalnych 
w audycji KUSZENIE KULTURĄ w "Twoi m Radiu Andrychów" 
w każdy czwartek 


Porucznik Vostra zmniejszył ogniskową 
w swojej lornetce, rozmazany obraz 
nabierał konturów i ostrości. 
Rozróżnił słaby zarys okopów, 
worki z piaskiem pokryte wapnem i 
wycelowaną prosto w niebo lufę armatki 
przeciwlotniczej. Nikt się nie kręcił 
w ich pobliżu. Mogło się zdawać, że 
pozycja oddziału majora Asa została 
opuszczona. 
Ponownie zlustrował lornetką okolicę. 
W szędzie panował spokój i cisza. 
Zamknął oczy. Słońce było tak silne, 
że zaczynał łzawić. 
Roztarł mokre powieki palcami, 
zbierając z nich nagromadzone łzy 
i powrócił do oglądania. Obraz w 
soczewkach drgał. Podparł łokcie na 
parapecie okna - widok ustabilizował 
SIę. 
N ad stanowiskiem dowodzenia wisiała 
biała flaga z jakimś ledwo widocznym 
symbolem. Próbował nastawić ostrość, 
by dostrzec więcej szczegółów, ale nie 
przyniosło to żadnych efektów. 
- I co pan myśli, złożyli broń i poszli 
na układ?- zapytał siwawy, krótko 
ostrzyżony mężczyzna o sylwetce 
sportowca, mnąc w dłoni rąbek mapy 
sztabowej. 
- Nie wiem, panie kapitanie, co 
ta flaga ma oznaczać, ale chłopcy w 
okopach pomyślą, że As się poddał, a to 
źle wpłynie na i tak nie najlepsze morale 
- wyjaśnił oschle porucznik Vostra. 
Odłożył lornetkę na niską szatkę i 
zamknął okno pokryte mozaiką lodu. 
- Zapewne. Sowieci są już na 
przedpolach stolicy. Myśli pan, że mamy 
jakieś szanse? - zapytał kapitan Fuchs, 
marszcząc gęste, długie brwi w kolorze 
przybrudzonego srebra. 
- Pyta mnie pan o to, czy wygramy 
tę wojnę? 
Porucznik Vostra zaczął uważnie 
świdrować oczami zastygłą w 
wyczekiwaniu twarz kapitana Fuchsa. 
- Tak jakby - odparł ostrożnie. 
- Jestem żołnierzem a nie politykiem - 
rozpoczął. - Tu, na przełęczy, możemy 
się długo bronić. Jak nas pokonają i 
odrzucą z tej pozycji, okopiemy się na 
następnej. Mamy w oddziałach wielu 
chłopców z okolicznych miejscowości, 
znają tu każdą ścieżkę i każdy kamień 
- przerwał, jakby się nad czymś 
zastanawiał. - Oni będą bronić własnej 
ziemi. Tu się urodzili, mieszkali, 
chodzili do szkoły, tu są groby ich 
przodków. Jeszcze dwadzieścia siedem 
lat temu wszystko tutaj należało do nas, 


Niemców. Polacy odebrali nam ojczyznę, 
a teraz znowu o nią walczymy. To nie 
wystarczy, żeby wygrać tę wojnę, ale 
może da nam szansę, by tu trwać przez 
następne stulecia - zakończył z nadzieją 
w głosie. 
- Dużo w tym patosu - odparł kapitan 
Fuchs, błądząc wzrokiem po ściennej 
mapie z zaznaczoną czerwonym kolorem 
linią frontu. 
- Może, ale ja jestem ze Szczyrku, 
więc sam pan rozumie... - porucznik 
Vostra wziął głęboki oddech. 
- Rozmawiamy o wielkiej historii, 
ojczyźnie, a tu, na miejscu, mamy 
problem z tym czarnym bandytą, Asem 
- warknął kapitan Fuchs, zmieniając 
gwałtownie temat. - Nie mogę sobie 
pozwolić pod moim bokiem na taką 
niesubordynację. 
- Ma pan jakiś pomysł? - zagadnął 
porucznik, sięgając po szklankę 
wypełnioną gorącą, czarną kawą. 
- Mam - odparł i głośno westchnął. - 
Kapella! - zwrócił się w stronę młodego 
podporucznika stojącego pod ścianą. 
- Tak jest, panie majorze. - Blondyn 
o piegowatej, dziecięcej twarzy 
zameldował się służbiście. 
- Weźmiesz trzydziestu ludzi 
i pójdziesz do Mad pod pozorem 
wzmocnienia posterunku i zaaresztujesz 
tego bezczelnego zdrajcę Asa, razem z 
jego nie mniej bezczelnymi zastępcami. 
Bądź ostrożny, to stare wygi. Gdyby 
się nie chcieli podporządkować twoim 
rozkazom, opornych masz rozstrzelać, a 
resztę związać i doprowadzić tutaj. I nie 
zapomnij zdjąć tej haniebnej flagi, którą 
wywiesili ci dezerterzy. Zapamiętałeś!- 
krzyknął sucho i służbiście. 
- Wszystko zapamiętałem, bardzo 
dokładnie - odparł blednąc. 
* 


Późnym wieczorem, podporucznik 
Kapella wrócił do kwatery sam i w 
bardzo opłakanym stanie. Miał potargany 
mundur z zerwanymi dystynkcjami, siną 
i pokrwawioną twarz oraz złamaną rękę. 
Nie miał broni ani pasa. 
Cały czas krzyczał coś o esesmańskich 
diabłach, ale brakowało w jego słowach 
jakiegokolwiek sensu. Śmiał się przy tym 
i płakał, na przemian, jak małe dziecko. 
Kapitan Fuchs kazał wezwać do niego 
lekarza, by doprowadził go do stanu, 
w którym mógłby się komunikować z 
otoczeniem. 
Lekarz (ostatni, jaki został po ostatnich 
walkach) podał mu morfinę i usztywnił 
na specjalnej szynie złamaną kończynę. 
Gdy skończył mu bandażować rozbite 
czoło, stwierdził: 
- Musi trochę poleżeć, jest totalnie 
wyczerpany. J ego stan psychiczny nie 
jest najlepszy. 
- Mój też nie - odciął się krótko 
kapitan Fuchs. - Niech mu pan poda 
środek, po którym będzie mógł mówić. 
- Już to zrobiłem, dostał końską dawkę 
narkotyku. Po tym z pewnością rozwiąże 
mu się język - wyjaśnił krótko. 
- Na to właśnie liczę. 
Podporucznik Kapella zaczynał 
się uspokajać. Szok i ból powoli 
ustępowały. 
Kapitan Fuchs i porucznik Vostra 
patrzyli na niego z niecierpliwością, 


8 


NR 3 (208), MARZEC 2008 


magazyn www.nowiny.um.andrychow.pl NOWINY ANDRYCHOWSKIE
		

/p0009.djvu

			powieść nowin andrychowskich 
u stóp wzgórza. Mimo to nie zaprzestali nosem. - No, wyłaź ptaszyno, wyłaź, 
sporadycznego ostrzeliwania przełęczy czekam tu na ciebie... 
z haubic. * 
Raz po raz, pomiędzy okopami Sto metrów dalej strzelec wyborowy 
wybuchały pociski, nie robiąc nikomu, kapral Arkadiusz Smolenko, wziął na 
jakimś cudem, krzywdy. Niemcy celownik swojego karabinu, czołgającego 
nie odpowiadali ogniem, oszczędzali się niemieckiego żołnierza. Odczekał na 
amunicję i czekali, wiedząc, że najgorsze dogodny moment; gdy ten uniósł głowę 
jeszcze przyjdzie... - wystrzelił. 
* Olaf nie zdążył nawet poczuć, 
Następnego ranka ruszył kolejny atak, rozrywającej jego mózg kuli, zapadał się 
znaczniej silniejszy niż wczorajszy. w czerń i został tam na wieczność. 
Rosjanie parli bez wytchnienia pod * 
górę, nie licząc się ze stratami. Płonęły Walet Karo wycelował latarką w czeluść 
trafione czołgi, ginęli pod seriami tunelu. Żółte światło prześlizgnęło się po 
karabinów maszynowych żołnierze. nierównych ścianach wykutych w litej, 
Artylerzyści sowieccy pokryli wilgotnej skale. 
huraganowym ogniem wszystkie Ścieżka, ułożona z surowych, 
niemieckie pozycje. Na niebie pojawiły nieheblowanych desek była dobrze 
się szturmowe Jaki, bombardując i plując widoczna; służyła do wywożenia na 
z wielokalibrowych działek gorącym taczkach urobku, który wysypywano 
ołowiem. potem przy wylocie szybu na pryzmę. 
Po obu stronach przybywało zabitych Stanął pewnie na deskach, sprawdził, 
i rannych. czy się nie chyboczą na boki - były 
Major As omiótł wzrokiem całe stabilne. 
przedpole. Jego inteligentne, poorane Ruszył przed siebie. 
zmarszczkami oblicze nie wyrażało Odgłos pracy, kucia i wiercenia był 
żadnych uczuć. coraz bliżej. 
- Rozwalimy ich ogniem na wprost Dotarł do oświetlonego przodka. 
- zakomunikował sucho. - Najpierw Kilkudziesięciu więźniów pracowało 
spalimy czołgi, potem zlikwidujemy w nim bez wytchnienia mimo dużego 
piechotę. mrozu na zewnątrz, byli bez koszul, 
Puścił lornetkę zawieszoną na tylko w samych spodniach. Było gorąco, 
skórzanym pasku. parno i bardzo duszno. 
- Dostałem meldunek z Berlina, według Gdy zaczynali pracę, wydawało mu się 
obliczeń profesora Hippe, eksplozja to bardzo dziwne - dwudziestometrowy 
światła nastąpi w ciągu kilku dni. szyb w głąb góry i takie wahania 
Musimy do tego czasu utrzymać pozycję temperatury. Po tygodniu przyzwyczaił 
tak, aby nasi naukowcy mogli poczynić się, ale i tak nabawił się przeziębienia. 
stosowne badania i zabrać znalezisko do Zatrzymał się, odruchowo sprawdzając 
centrali - wyjaśnił beznamiętnym głosem broń. 
major As. Wyłączył latarkę i przypiął ją do 
- Myśli pan, majorze, że zdążymy paska. Sięgnął do torby, którą miał 
skończyć ten tunel do pojutrza? - zapytał przewieszoną przez ramię i wyjął z 
z nieukrywaną troską Król Pik i wbił w niej butelkę z jeszcze ciepłą, osłodzoną 
niego nieruchome spojrzenie. herbatą. 
- Nie mam żadnych wątpliwości! Wyłowił z mroku pożądliwe spojrzenia 
- uciął dobitnie. - Zostało nam jakieś wyczerpanych więźniów. Odwrócił 
dziesięć metrów, urządzenia wskazują, głowę. 
że jesteśmy prawie u celu. Po co mam się nad nimi litować, jutro 
Wtem, nieopodal rozerwał się pocisk i tak będzie po nich - pomyślał. 
i zakołysała się ziemia. Wyjął korek i zrobił kilka łyków. 
Przycupnęli pod ścianą. - Dobre - mruknął do siebie. 
- Co z transportem? - Major As starał Naprawdę chciało mu się pić. 
się przekrzyczeć hałas wybuchu. Zakaszlał, zasłaniając usta dłonią. 
- Wszystko gotowe, samolot jest dobrze Ponownie spojrzał na wychudzone 
ukryty a pas startowy odśnieżony. N ad postacie w pasiakach; opuścili pokornie 
wszystkim czuwa Dziesiątka Karo. . . głowy. 
* Chyba czują, co ich czeka. Są jak 
Olaf przyłożył kolbę karabinu do prosięta czekające na rzeź - przeleciało 
ramienia. Postać w zielonym hełmie mu przez głowę. 
biegła pomiędzy drzewami w odległości Któryś z nich upadł. 
jakichś stu kroków od niego. U stawił Krzyknął na niego i pogroził mu 
krzyżyk podziałki celownika na środku bronią. Tamten zrozumiał, wstał i wrócił 
jego głowy. do przerwanej pracy. 
W strzymał oddech i nacisnął spust. Nie wytrzyma do rana - pomyślał. 
Poczuł na ramieniu kopnięcie kolby. Wypił do końca herbatę. Znowu 
Rosjanin wyrzucił ręce do góry i padł zakaszlał. 
martwy na ziemię. Zamachnął się i rzucił flaszkę, szkło 
Ponownie przeładował, zamek wypluł rozprysło się z hukiem na skale. Wszyscy 
gorąca łuskę, która z sykiem wpadła w zamarli z przerażenia. 
śnieg. Boją się mnie. Pewnie pomyśleli, że 
Dwudziesta - policzył w myślach. rzuciłem w nich granatem - zaśmiał się 
Wziął na muszkę następnego. bezgłośnie. 
Strzelił. Sięgnął po papierosa. 
Żołnierz chwycił się za ramię I - Nic straconego, zrobię to jutro 
schował się za drzewem. - wyszeptał, powstrzymując następny 
- Zaraz cię dopadnę - wymruczał pod atak kaszlu. cdn. 


czekając, aż otrząśnie SIę I zacznIe 
mówić. 
Po kwadransie spojrzał po obecnych 
maślanym ale przytomnym wzrokiem i 
zapytał: 
- Gdzie ja jestem? 
- W kwaterze dowództwa - wyjaśnił 
kapitan Fuchs. - Poznajecie mnie, 
Kapella, jestem waszym przełożonym, 
dostaliście ode mnie zadanie do 
wykonania, tam na wzgórzu! 
- Tak, pamiętam, panie kapitanie 
- odparł cicho. 
- Co się tam, do jasnej cholery, 
wydarzyło! Gdzie są pańscy żołnierze! 
Odpowiadajcie! - zażądał, podnosząc 
głos. 
- Wszyscy nie żyją - wyjaśnił z 
rezygnacją. - Oni czekali na nas ukryci 
pod śniegiem. Wyskakiwali spod niego 
jak jacyś Indianie i zabijali bagnetami. 
Nikt nawet nie zdążył wystrzelić i 
wezwać pomocy. 
W jego oczach pojawiły się łzy. Kręcił 
dolną szczęką, jakby żuł wielki kamień, 
a jego twarz wykrzywiały dziwne 
grymasy . Najwyraźniej przechodził 
załamanie nerwowe. 
- Spotkaliście Ruskich? Już tu są?! 
- krzyknął trwożliwie kapitan Fusch, 
sięgając dłonią do kabury. - Poruczniku 
Vostra, dzwońcie na alarm! 
- Nie. To byli nasi - zaprzeczył, 
kiwając na boki głową. 
- Co?! O czym ty mówisz?! - Twarz 
kapitana Fuchsa wyrażała bezbrzeżne 
zdumienie. 
- Zabili ich ludzie Asa - wyjaśnił 
podporucznik Kapella, wbijając w 
dowódcę szkliste, przerażone oczy. 
Kapitan Fuchs usiadł z wrażenia na 
ławie i wystękał: 
- Boże drogi, kim jest ten człowiek? 
Szatanem? 
Podporucznik Kapella podniósł się na 
posłaniu i półgłosem zakomunikował: 
- Mnie As oszczędził. 
Osunął się i oparł bokiem o ścianę, 
wstrząsnął lekko głową i wrócił do 
poprzedniej pozycji. 
- Kazał mi wrócić do pana i przekazać, 
że nie życzy sobie żadnych podchodów 
i zdrad, i że zabije każdego, kto będzie 
próbował pozbawić go dowództwa, i 
przerwać jego zadanie. 
Zawiesił na moment głos, kaszlnął i 
zmrużył oczy. 
- Wyjaśnił mi, że, że - zająknął się - 
że ta flaga, wcale nie oznacza kapitulacji, 
a wręcz odwrotnie, jest symbolem 
ich oddania i wierności dla ojczyzny. 
Zresztą mieli na niej jakiś tajemniczy 
symbol, którego znaczenia nie chcieli mi 
wyjawić. 
Przerwał i pochylił się do przodu. 
Pozostał tak przez dłuższą chwilę, po 
czym pokręcił głową i podparł ją na 
zdrowej ręce. 
- As powiedział mi na koniec - 
kontynuował - że mają tu do wykonania 
tajne zadanie, nie boją się Ruskich i będą 
z nimi walczyć, a jak skończą, odlecą 
do Berlina. Ma to nastąpić pojutrze 
- dokończył słabym głosem, jakby miał 
zaraz zasnąć. 
- N a czym tam chcą odlecieć, może 
na miotłach, przecież tu nie ma żadnego 
lotniska, a wokół są sami Rosjanie - 


zauważył z niedowierzaniem porucznik 
Vostra. 
- To nie są normalni ludzie - odparł 
cicho podporucznik Kapella i zwalił się 
nieprzytomny na łóżko. 
* 


- To jest bunt i zdrada. Wszyscy za 
to muszą stanąć przed sądem wojennym! 
- mówił podniesionym głosem kapitan 
Fuchs. - Rozwalimy ich pozycję naszymi 
działami. Zetrzemy z powierzchni ziemi 
tę esesmańską bandę! - groził całkiem 
poważnie. 
Jego twarz pęczniała z gniewu, a oczy 
rzucały spojrzenia ostre jak błyskawice. 
- Obawiam się, że jest za późno. Ruszył 
już atak sowiecki. Nasi chłopcy meldują 
z okopów, że ostrzeliwują ich piechotę 
na przedpolach zakomunikował 
podenerwowany porucznik Vostra. 
- Nie możemy tego tak zostawić. 
Morale naszych żołnierzy tego wymaga, 
żeby ich przykładnie ukarać - syczał 
jadowicie kapitan Fuchs. 
- Nic nie możemy zrobić, panie 
kapitanie, ale jest nadzieja, że zrobią 
to za nas Rosjanie. Wie pan dobrze, 
że nie oszczędzą żadnego esesmana 
- stwierdził, zapinając guzik w kieszeni 
na piersiach. 
- Słaba pociecha, oni mogą się łatwo 
wymknąć. Słyszał pan, że mają się 
wkrótce ewakuować? 
Porucznik Vostra spojrzał w okno. 
Słońce powoli gasło za górami, 
nasączając śnieg odcieniem pomarańczu 
i czerwieni. Zabębnił palcami o wąski 
parapet, nabrał powietrza do płuc i 
spokojnie odpowiedział: 
- Moim zdaniem, to wierutna bzdura. 
Żeby uciec z Mad, muszą przejść przez 
nasze pozycJe. 
- Albo iść w drugą stronę, do Rosjan- 
stwierdził z sarkazmem kapitan Fuchs. 
- Wykluczam taką możliwość, to dla 
nich pewna śmierć. 
- W naszej sytuacji wszystko jest 
możliwe. Mogą zdecydować się na 
układ i sprzedać nas sowietom za swoje 
ocalenie. Jedynym rozwiązaniem jest ich 
likwidacja, i to natychmiast - stwierdził 
stanowczo i pewnie. 
- Panie kapitanie, radzę poczekać. Za 
kilka dni będą potrzebowali amunicj i i 
żywności, a my, oczywiście z powodów 
obiektywnych, nie będziemy mogli im 
niczego dostarczyć. A wtedy, rozumie 
pan? - zaproponował sprytnie. 
W oczach kapitana Fuchsa zapłonęły 
groźne iskierki. 
- Doskonale, panie poruczniku, 
doskonale rozumiem powtórzył, 
kiwając brodą na potwierdzenie. 
* 


Pierwsza salwa spadła na pozycje 
niemieckie o dwunastej w nocy, potem 
pociski uderzały w regularnych seriach 
aż do siódmej rano, bez przerwy. 
Czołgi zaczęły się wspinać drogą w 
stronę przełęczy cztery godziny później, 
ale utknęły na pierwszym zakręcie w 
potężnej zaspie. 
Do ataku ruszyła sama piechota. 
Początkowy impet uderzenia rozkruszył 
się o silną i zdecydowaną obronę 
Wehrmachtu. Rosjanie podjęli jeszcze 
dwa nieudane ataki i wycofali się do 
pierwszych zabudowań znajdujących się 


NOWINY ANDRYCHOWSKIE www.nowiny.um.andrychow.pl magazyn 


NR 3 (208), MARZEC 2008 


9
		

/p0010.djvu

			literatura 


Pijani i trzewi 
Miłośnikom Galicii i każdei rzeczy, która iei iest, niewątpliwie przypad- 
nie do gustu książeczka (ledwie 157 stron) Jana Kracika W Galicji trzeź- 
wiejącej, krwawej, pobożnej. Z naszego, ti. andrychowskiego punktu wi- 
dzenia szczególnie ciekawy iest wątek pierwszy - ruchu trzeźwościowego 
w połowie XIX wieku. 
Przede wszystkim dlatego, że sporo w 
pracy znajdziemy wzmianek, jak się to 
w Wadowicach i okolicy rozwijało. - 
Starosta Loserth informował zWadowic, 
że przystąpienie do Towarzystwa niemal 
całej ludności stanowi moralną rewolu- 
cję, lecz ubolewał, że księża, domaga- 
jąc się ślubowania zupełnej abstynencji, 
wywoływali z ambon opornych i grozili 
odmówieniem sakramentów. (s.21) Ten 
ruch trzeźwościowy rozwinął się przede 
wszystkim w dawnej diecezji tarnow- 
skiej za czasów biskupa W ojtarowicza. 
Przywołać tu trzeba inną ważną postać - 
bliskiego współpracownika biskupa, ks. 
infułata Michała Króla. Ks. Król pocho- 
dził z Inwałdu i przyczynił się walnie do 
rozpropagowania idei abstynencji. Był 
autorem wydanego także drukiem w 
1845 roku Kazania przeciw pijaństwu 
przed zaprowadzeniem Towarzystwa 
Wstrzemięźliwości w tarnowskiej kate- 
drze. Dla zapału, z jakim zwalczał pi- 
jaństwo zwano go drugim Mojżeszem. 
Jednakże na niesamowite zjawisko 
przystępowania całych parafii i wsi do 
Towarzystw Wstrzemięźliwości nałoży- 
ła się krwawa, chłopska rabacja 1846. 
Autor pracy stawia dość odważne pyta- 
nie, czy przypadkiem nadmierne propa- 
gowanie trzeźwości nie przyczyniło się 
do rozbudzenia antagonizmów na wsi i 


w konsekwencji do krwawych, maso- 
wych mordów tego czasu. - Nie tylko 
pijani mordowali panów, dewastowa- 
li dwory, rabowali inwentarz. Pewna 
część uczestników krwawych i niszczy- 
cielskich czerniaw mściła się na trzeź- 
wo, wylewając na ziemię gorzelniane 
zapasy. Donosił o tym starosta sądecki, 
a także wadowicki, wiążąc owe fakty z 
mocą ślubowań. (s.31)(iż) 


Rzym Ankwiczów 
Książka przeznaczona dla miłośników literatury (konkretnie Mickiewicza) 
i miłośników historii (także historii Andrychowa). W latach 1829 - 1831 
nasz wieszcz odbył podróż do Włoch, gdzie los zetknął go z rodziną 
Ankwiczów. Poiawiła się nawet - miłość? romans? plan ożenku? z Henriettą 
(właśc. Henryką) Ankwiczówną, z czego nic nie wyszło, ale i panna, i iei 
rodzina weszli na stałe do historii polskiei literatury. 
Dowodem na to obszerna (bez mała zapisał w swym życiu krótki epizod an- 
400 stron) praca popularnonaukowa drychowski. Pojawił się tu jakieś 30 lat 
Andrzeja Litworni pL przed słynną wyprawą 
Rzym Mickiewicza. Poeta do Włoch w charakterze 
nad Tybrem 1829 - 1831). opiekuna swych mało- 
Znajdujemy tam wcale letnich kuzynów Piotra 
obszerny (50 stron li- i Fryderyka. Zarządzał 
czący) rozdział zatytuło- dość niefrasobliwie ich 
wany Salon hrabiostwa majątkiem i w 1805 roku 
Ankwiczów. Autor nie musiał te strony opuścić. 
ogranicza się do prezenta- Zagadką pozostaje data 
cji tylko rodziny Stanisława urodzenia Stanisława 
Ankwicza, lecz sięga w (zmarł w 1840 roku i 
głąb historii. Tym samym ma piękny, zbyt chyba 
dociera do pradziadka piękny jak na swe życio- 
Henrietty - też Stanisława we dokonania, nagrobek 
Ankwicza, właściciela z białego marmuru w 
dóbr Andrychów, jego Katedrze Wawelskiej). 
syna Józefa, którego po- W literaturze podaje się 
wieszono w Warszawie, a także jego rok "około 1780", lecz analiza doku- 
syna, Andrzeja Alojzego - prymasa mentów pozostających w Andrychowie 
Galicji i Lodomerii i arcybiskupa Pragi. wskazuje, że był chyba starszy, o jakieś 
Sam ojciec Henrietty pochodził z innej, 3 - 4 lata. To jednak kwestia na osobne 
nie andrychowskiej linii Ankwiczów, lecz rozważania. (iż) 


10 


NR 3 (208), MARZEC 2008 


W podróży z Agnieszką 


Siódmego marca 
minęła jedenasta 
rocznica śmierci 
Agnieszki Osie- 
ckiej. Nie tylko 
dlatego, ale między 
innymi dlatego, 
to właśnie Jej pio- 
senki były boha- 
terkami kolejnego 
koncertu, jaki 24 
lutego odbył się na 
scenie Klubu K2 
na Kocierzu. Na 
spektakl zatytuło- 
wany "Ja w po- 
dróży" złożyło się 
szesnaście dosko- 
nale znanych nam 
piosenek m.in.: "Oczy tej małej", "Na 
zakręcie", czy "Niech żyje bal". To one 
były materiałem, który posłużył Marcie 
Gzowskiej - Sawickiej w namalowaniu 
muzycznego portretu nieobecnej już, ale 
niezapomnianej artystki. Nowe aranżacje 
piosenek musiały podobać się publiczno- 
ści, świadczyła o tym temperatura braw. 
Marcie Gzowskiej - Sawickiej - artystce 


Teatru Polskiego z Bielska - Białej towa- 
rzyszyło znakomite trio: Krzysztof Ma- 
ciejowski ( skrzypce), Zbigniew Bałdys 
(gitara), Eugeniusz Kubat (kontrabas). 
Na ten koncert o bilet nie było łatwo. 
Zabrakło ich na tydzień przed terminem 
koncertu. Znaczy to ni mniej ni więcej, że 
ciągle kochamy Agnieszkę Osiecką. Gj) 


. 
D Andrychowie W lywcu 


"Gronie. Historia - Kultura - Sztuka" to, iak informuie dalsza część tytułu 
tego periodyku, Wydawnictwo poświęcone Żywiecczyźnie i Beskidom. 
W IV iego numerze z 2007 roku znalazł się artykuł andrychowianina 
i o Andrychowie. Andrzei Fryś zamieścił na łamach " Groni" (ss. 61 
- 75) tekst pL Jędrzychów i Jędrzychowskie granice w "Dzieiopisie 
Żywieckim" Andrzeia Komonieckiego. 
Komoniecki to XVIII-wieczny burmistrz wiedzieć, w której części (jędrzychowskiej 
Żywca, który zapisywał wydarzenia do- czy ślemieńskiej) części lasu kocierskie- 
tyczące swego miasta, ale także i stron go osiedlił się pobożny eremita, lecz na 
odleglejszych, m.in. Andrychowa. A. szczęście dla opinii o Andrychowie nie- 
Fryś skupił się właśnie na tych faktach. przyjazny mu był pleban rychwałdzki, a 
Opisując swą metodę nie pleban jędrzychowski. 
pracy, tak napisał: W Z dużą satysfakcją odno- 
artykule przedstawio- towujemy, że A. Fryś, 
no te wszystkie frag- omawiając kolejne, "an- 
menty " Dziejopisu drychowskie" fragmenty 
Żywieckiego ", których "Dziejopisu", uwzględnił 
numery stron zostały obok innych także infor- 
przez -wYdawców po- macje zawarte w tekstach 
dane w Indeksie Nazw historycznych publiko- 
Geograficznych przy wanych w ostatnich la- 
h ł h A d h tach na łamach "Nowin 
as ac: "n ryc ów, 
Jędrzychów" oraz "ję- Andrychow skich" . 
drzychowskie granice ". Znalazło to swój wyraz 
Odpowiednie fragmen- zarówno w przypisach 
ty "Dziejopisu" zostały jak i w tekście zasadni- 
przytoczone in extenso czym. Należy mieć na- 
(wraz z przypisami) kur- dzieję, że kolejni wydaw- 
sywą, a następnie omówione. Szczególnie cy Dziejopisu Żywieckiego wezmą pod 
ważne, że autor nie poprzestał na komen- uwagę ustalenia A. Frysia, a nie powielą 
towaniu samego tekstu "Dziejopisu", ale dotychczasowych błędów. 
spojrzał krytycmie także na przypisy za- Tekst opublikowany w "Groniach" zo- 
wierające komentarze historyków. - Nie stał także przedstawiony przez autora 19. 
zawsze już, w świetle nowszych ustaleń maja 2007 podczas II Warsztatów eduka- 
do utrzymania. cyjnych w Żywcu. Temat tych warszta- 
Gdzie się więc dało, A. Fryś zweryfiko- tów zorganizowanych przez Towarzystwo 
wał Gak choćby datę śmierci Stanisława Naukowe Żywieckie brzmiał: Komoniecki 
Czernego z 1705 na 1720) a gdzie brak reaktywacja. Dziejopis Żywiecki 
dokumentów, dowcipnie skomentował. Andrzeja Komonieckiego na nowo czy ta- 
Jako przykład, taki cytat: Trudno dziś po- ny - studia interdyscyplinarne. (iż) 
magazyn www.nowiny.um.andrychow.pl NOWINY ANDRYCHOWSKIE
		

/p0011.djvu

			Lubimy poznawać inne kultury. 
Wieczór argentyński cieszył się dużym 
zainteresowaniem andrychowian. 


27. lutego w Miejskim Domu Kultury zrobiło 
się nieco egzotycznie. Po biesiadach: włoskiej 
i czeskiej, (KiW zaproponowało na podróż do 
Ameryki Południowej a konkretnie Argentyny. 
Wieczór argentyński wypełniły: opowieść o 
tangu, tamtejszych "ikonach" kultury, mu- 
zyka i degustacje. Andrychowianie mogli 
też obejrzeć wystawę fotografii Stanisława 
Markowskiego "Tango argentino'
 


o swojej ojczyźnie a głównie 
postaciach nieodłącznie kojarzonych 
z Argentyną (Ernesto Che Guevarze 
- jednym z największych XX- 
wiecznych rewolucjonistów a 
raczej terrorystów, Evicie Peron 
- drugiej żonie prezydenta 
Juana Perona, Carlosie Gardei 
- muzyku uznawanym za jednego 
z największych interpretatorów 
tanga, no i oczywiście piłkarzu 
Diego Maradonie) publiczności 
opowiedział wykładowca Akademii 
Techniczno-Humanistycznej w 
Bielsku - Hugo Kowalczuk. 


Najważniejszym wydarzeniem artystycznym Wieczoru 
był występ Chango Stasiuka - wirtuoza akordeonu, 
przedstawiciela tradycyjnej muzyki argentyńskiej 
Chamame. Artysta do tej pory nie występował w 
Polsce. Koncert w Andrychowie był pierwszym podczas 
kilkudniowej trasy koncertowej po naszym kraju! 
Akordeoniście towarzyszyli: Sebastian ViIIalba - gitara, 
śpiew oraz Victor Renaudeau - skrzypce. 


Skoro Argentyna, to i tango. 
Pokaz tanga argentyńskiego 
zaprezentowali Beata Matuła i 
Leszek Pajkowski. Para nie tylko 
zatańczyła, ale i m.in. rozprawiła się 
z mitami dotyczącymi tego tańca. 
I tak mogliśmy się dowiedzieć, że: 
nie o erotykę w tangu chodzi, jego 
choreografia nie jest oparta na 
historii zazdrości czy zdrady, uczenie 
się tanga argentyńskiego nie polega 
na zapamiętywaniu kroków. A tak 
w ogóle to, co tańczymy w Europie z 
prawdziwym tangiem argentyńskim 
nie ma wiele wspólnego:( 


W przygotowaniu Wieczoru 
Argentyńskiego pomogli: 
Ambasada Argentyny oraz 
Fundacja Argentyńska. Imprezę 
zorganizowano pod patronatem 
Ambasady Republiki Argentyny 
w Warszawie. Wśród sponsorów 
znaleźli się: Mrawczyński AG 
- kawa Alvarada, Gospodarstwo 
agroturystyczne U Bogusi oraz 
www.YerbaMarket.com. 


Jak na imprezach CKiW bywa, nie zapomniano o tym, że człowiek 
nie samym duchem żyje:) 
Goście mogli skosztować kawy Alvarada, wina, argentyńskich 
potrawa także Yerba Mate. 


To było prawdziwe Wydarzenie Muzyczne. 
Publiczność długo nie pozwalała artystom 
zejść ze sceny.
		

/p0012.djvu

			Pasja jak wtedy 


Osoby dramatu we współczesnych 
ubraniach, czarno - białych, czarno - 
biała scenografia. Tylko Jezus i Maryja 
w historycznych strojach, w kolorach. 
J ak mówi sama s. Kazimiera, młodzież 
przedstawia misterium męki Pańskiej. 
Tyle, że odbiegające znacznie od 
schematu tego typu przedstawień. To 
Misterium męki i śmierci dziejącej się 
w każdym momencie historii, także na 
naszych oczach. Składają się na owo 
Misterium nasze codzienne problemy 
domowe, małżeńskie nieporozumienia, 
rozej ścia i powroty, nasze małe i duże 
oszustwa, ambicje, kłamstwa, mafij- 
ne porachunki, kawiarniane rozmowy 
(kawiarnię prowadzi, a jakże, Maria 
Magdalena), jakieś targi, przekupstwa, 
niesprawiedliwe wyroki, gry intere- 
sów, umiłowanie gotówki i wszech- 
ogarniających mediów (na szczególną 
uwagę zasługuje urocza sonda radio- 
wa: jeśli uważasz, ze Jezus jest winny, 
zadzwoń na numer. .. lub wyślij eseme- 
sa o treści" winny" pod numer..., jeśli 


uważasz, że jest niewinny... itd.). Do 
tego - zróżnicowana, budująca nastrój 
muzyka, gra gestów, symboli, światło, 
coś z teatru cieni. Przeplatająca się do- 
słowność i metafora. Nasze życie splą- 
tane jak ich, czy raczej ich problemy 
jak nasze? - Bardzo ciekawa, wiecz- 
nie monologująca ze swoim mężem 
(na żywo i na pocztę głosową) żona 
Szymona z Cyreny; Może to zresztą 
zupełnie inny Szymon? Wszystko zaś 
w dobrym tempie i wielu aktorów za- 
sługujących na wielkie brawa. Duże 
wrażenie. 
Kolejne przedstawienie pL Czy wie- 
rzysz? przygotowane przez młodzież z 
Gimnazjum nr 1 według scenariusza i 
w reżyserii s. Kazimiery Szumal, stało 
się ważnym fragmentem tegorocznych 
rekolekcji wielkopostnych. Obejrzała 
je młodzież z gimnazjum i liceum ogól- 
nokształcącego a w niedzielę, 9. marca 
także pozostali parafianie. Ocenia się, 
że misterium obejrzało ogółem ponad 
tysiąc osób.(iż) 


,,/( 


re (/f 


34-120 Andrychów, ul. Krakowska 132, tel. (033) 8704098 
e-mail: hardrock@owr.andrychow.pl 
19 marca (ŚRODA) Godz. 17:00 
WIELKANOC W HARD ROCK AREA 
29-30 MARCA (SOBOTA- 
NIEDZIELA) Godz. 19:00 
JESTEM lEGENDĄ 
Cena biletów: normalny 13,00 
zł; ulgowy 11,00 zł 
USA (2007), fantastyczno 
- naukowy, czas trwania: 101 
m.in., 
dozwolony od lat: 15 


Wiosenny weekend muzyczny 
04 KWIETNIA (PIĄTEK) Godz. 18:00 
KONCERT ZESPOŁÓW 
MUZYCZNYCH HARD ROCK AREA 


05 KWIETNIA (SOBOTA) Godz. 19:00 
OPOWIEŚCI TABORU CYGAŃSKIEGO 
Cena biletów: normalny 13,00 zł; ulgowy 11,00 zł 
USA (2006), dokumentalny, 
muzyczny, czas trwania: 110 
m.in., dozwolony od lat: 15 
06 KWIETNIA (NIEDZIELA) 
Godz. 19:00 
BŁĘKITNY ANIOŁ 
POKAZ PRZEDPREMIEROWY! 
PREMIERA W POLSCE ODBĘDZIE 
SIĘ 18 KWIETNIA br. 
Cena biletów: normalny 13,00 
zł; ulgowy 11,00 zł; Niemcy 
(1930), 
dramat 
muzyczny, czas trwania: 99 m.in., 
dozwolony od lat: 15 


12-13 KWIETNIA (SOBOTA- 
NIEDZIELA) Godz. 19:00 
P. S. Kocham CiĘ 
Cena biletów: normalny 13,00 zł; 
ulgowy 
11,00 zł 
USA 
(2007), dramat, komedia, czas 
trwania: 126 m.in., dozwolony 
od lat: 12 
Hard Rock Area: 
- międzypokoleniowe miejsce 
spotkań 
- próby i koncerty zespołów 
muzycznych 
- projekcje filmów 
- konsultacje w dziedzinie 
przeciwdziałania narkomanii 
- kafejka serwująca Hard Rock Caffe