/ZL_1964_XIV_645_07_06_nr_23_str_001.djvu

			. 


, - 
. 
., 
 - 
, 
. . 
.... 
TYGODNIK Krak6w, 7 czerwca 1964 Rok XIV nr 23 (645) Cena 2.50 z?? 


\V numerze m. in.: J. LOVELL: Mole dwudziestolecie. Z. KWIATKOWSKI: Elita i miasto. K. G

YBOWSKI: Od Sokra!esa Cl Z o 
. W BUCZEK. Dokument zaufania. O. TERLECKI: Nowo??ci prozy . J. BONDARIOW: Gosc z daleka. J. HORDYNSKI: 
.. Dodererem . W. NATANSON: Nowe ksiCl??ki o teatrze. 


d . " 
"mass me la 
Heimito von 


W??ADYS??AW MACHEJEK 


HENRYK VOGLER 


INFORMACJA 


T en s:kic traktuj
 jako pierw- 
sz?? cz?????? rozwa??a?? na temat 
zaan]a??owama ideowego w 
prakt
'czn
-m 7yciu. 
By?? czas, kie-rly naj
ardziej twar- 
d?? i c7a,n?? - prac?? fizyczn?? o':y- 
wia??o si?? - r.i2 bez sensu i logi- 
ki - ??wietlan
-m s'owem 50cjali?n!_ 
Zgo:lnie z marks:s
owsk?? dialek- 
tyk?? roz\\'Q
U ??Jie mo??na powa??nie 
m??wi?? o socjaI:zmi:::! i d????eniu do 
ostateczne::;:o celu, jakim jest zbu- 
dowanie socjalistycznych stosun- 
k??w mi??-dzyludzkich - o wsp??jnym 
mianowniku spo??eczeI'1s:wa be7.ki.- 
"owego - bez gruntownej zmiany 
ekonomiki kra;u, bez kt??rej nie 
by??oby nadziei na obf;tsze mate- 
riaJnie, i humanistyczne warunki 
??ycia. To, co jest bo::l??cem uszla- 
chetniaj??cym wysi??ki fizyczne i e- 
konomiczne, po pcwn
'm czasie sta- 
je si?? sloganem lub wr??cz ob??u- 
d??, n'ekiedy za?? biczykiem w r??- 
kach skamienia??ych pol:tyk??w. W 
pewnym punkC'h
 rozwoju ('hor.!?i 
o to, ??eby miernikiem jako??ci i 
wy??szo??ci naszego ??wiata nie by?? 
ci
??ar tylko produkcji, w konsek- 
wencji s??u????cej nawet konsumpcji, 
lecz obok tego przede wszystkim 
.,c'????ar" wartoaci duchowych. Bez 
spe??nienia tych po.stulat??w trzel)a 
by sobie wybi?? z g??owy zwyci??- 
stwo socjalizmu i komunizmu 
warto??ci pOj??tych g????biej, szerl.pj 
ni?? obfito???? d??br, oraz zadow<>li?? 
si?? triumfami statystyki w wy??cigu 
z kapitalizmem. Rozliczne niebez- 
piecze??stwa gro???? w zwi??zku z 
brakiem umiaru w o::lmienianiu so- 
cjalizmu przez wszystkie przypad- 
ki. Z takich zdolno??ci korzystaj?? -- 
owszem - ludzie - wUlgaryzuj??jcy 
produkcj?? czy te?? wysi??ki dla swo- 
ich tylko. korzy??ci - ot, rolnik 
g??osz??cy na 7ebraniu ??e on lepiej 
od innych buduje socjalizm, ho o- 
si??gn???? t
-le a tyle tysi??cy z??otych 
ze swojego gospodarstwa, zapomi- 
naj??c podkre??li??, ??e chodzi tu o do- 
ch??d z wysokDp??atnych, prefero- 
wanych przez pa??stwo upraw. ot, 
dyrektor kopalni, fabryki, przNl- 
si??bi<>I"stwa, kt??ry by okre??la?? sw??j 
zwi??zek z prac?? i swoje miejsce w 
spo??ecze??stwie poprzez wysokos?? 
premii; kiedy?? znali??my przecie?? 
pewnego dyrektora kopalni, kt??ry 
z oburzeniem odes??a?? roczn?? pre- 
mi?? w kwocie 15 tys. z??, uwa??aj??c, 
??e jego ranga wymaga odpowied- 
niego potraktowania w wymiarze 
:z??ot??wek: postawi?? si?? on na pozio- 
mie facet??w gniewaj??cych si?? na 
.,takie odznaczenie pa??stwowe, ja- 
kie otrzymu'?? wo??ni", jakby rze- 
czywi??cie . kto?? wm??wi?? w nich, I?? 
zas??ugi, wY5i1ek wobec socjalizmu 
i ojczyzny mierzy si?? rang?? posady 
f funkcii, a nie mo??liwo??ciami. W 
konkretnym wypa{]ku premii spy- 
ta??l'm w odpowiednio w??adnym I od- 
powiednio zaambarasowanym gro- 
nie czy dyrektor jest partyjny, a 
je??li tak - to czy zapyta?? siebie, 
??e w??a??ciwie m??g??by by??: w ka??dej 
chwili zast??piony przez fachowca, 
nie pomagaj??cego sobie legitymacj??. 
Tak, zwyk???? legitymacj??, bo legi- 
tymacja wspania??ej przesz??o
cI 
zawsze kontrowa??aby wulgaryzow;;- 
l'1
 v:s7ystkiego co ??mierdzi wy- 
kor 'ystY\I;'aniem zaslug i sytuacji. 
O podobnych problcmach pisalem w 
wielkanocnym numerze "Z. L" 
("Nocne rozmowy z samym sob??"). 
Przypominam, ??e w artykule anali- 
zowalem glosy z zebra??, dyskusji 
- nielicznych, ale przecie?? one 
roar7.aj?? 
I{', i CZl;'sto niespodzte- 
wan;e wybuchaj?? - w kt??rych 
m 1 o:1 7 i, 
oc.iali
tYC7'1ie na
trojeni 
dyskutanci wrpC7 pchali sip w P07<1_ 
e1wnomic7ne, a pr7ecie?? nie fi:le- 
Istyczne zSl?"ao" 
do kawalka chleba; kiedy pragmatyzm 
w pewnych momentach hi.torycznyc!1 
staje si?? lekarstwem uznawanym pucz 
produkcyjn?? wI??kszo???? spolecze??stwa .... 
antidotum na rewidowanie Ju?? dzi?? 


- W IMI?? 
KSZTA??TOWANIA 
IDEOWEGO 


u.adnlczyc'1 potrzeb ludzkich, Podoh- 
nie demagogicznym zwrotem i brakl-=in 
rozeznania SI?? w r??zn;cach m:??dzy ..b- 
strakc
jn?? wolnoc:;c1?? tworzen
a ar??)"s- 
t)'czncgo (niekonieczn-e d??br kulturaI- 
n) ch) a s. r. w jzalnym raz.powszechrl a- 
niem d??br ku1tura
nych za'\\'sze bE;dz:t. 
wmay,. a'1
e o z3.gro??eniu kultury v.r 
Po
sce Ludo\vl. oI _ (CO inneg') pt 1 c:tu awa- 
nie, ??eby by??o lepiej.) W PolscE' V'io- 
wej wydano w okres e 20-le('la t--y 
razy Wlt;Cej ksir??ek beletry ycznych, 
pamycklch, szko'nych I naukowych, n:
 
w przedwo:.,n:1)'m :O()-Ieciu bur??uazYjnQ- 
sanacy
nyrn.. P????tora m.:1'3rda egze
??-I- 
pla-zy. l\1ic'..ewicz zna1??!zl s.?? w fi i 161 
I LO:1 h 
,z m!J1arzy l strz:cha- 
m.... KOll ?? \V Q 3 mln eg7_, 2efom- 
sI.:.... w 6,1 mOn f'
z.. SIc J\.....cki w 3 i po?? 
m
n (
z., K:"....... _1_: W 9,6 mln egz., 
Prus w 10 m:n egz. Im! lUJ??CY bila n.. 
W
::I??ug mnie, n:epckJju cz:r te?? 
tylko dQc:ek:ll) nurtuj??cych p:Jwa7.- 
nic kr??gi ludzi zaanga??owanych i- 
do(?owo, nicke,n:e( n:e partyjnych, na 
tle 1)_ .1 1'1: .II ',w na 
ellO 
??
.(. _ L_ 0- ,??e nL
O nie nalp??y 
..pod_l1mow
w l( j..ko krytyki i
t- 
niej??cego tanu rzeczy, uy jako 
po:lgryzani:l wysi??k??w typu ekono- 
micznego. Pr??:eciwnie, nIedostatki 
??ycia spo??ec-zno-ideowego zniekszt-????- 
caj?? w??a??ciwy sens wysi??k??w Eko- 
n{)micznych .. naJzych warunkach 
opartych o perspekt) wy ??ycia w so- 
cjalizmie. My??l??. ??e umiej??tno???? 
????czema, nie nadu??ywaj??c przy tym 
okre??le??: socjalizm, komunizm, pa- 
triotyzm, internacjonalizm, czysto???? 
marksizmu - leninizmu --umie- 
j??tno???? ????czenia w praktyce, lecz na 
k??.??dym miejscu, bodaj??e w ka??dej 
dyskusji specyfiki zada?? chwili, bie- 
????cych z ideologicznymi troskami i 
wnioskami jedynie ??wiadczy O ideo- 
# 


Prof. dr KAZIMIERZ LEPSZY 


\} 


??.; 


$. 
.
. '-- 
,
 
!
 


.'.-.-- 


. 
. 
'} 


'-. 


f 
I f 
.. ;>'0f6 to .r. 
W dniu 30 maja zmar?? w Krakowie prof, dr Kazimierz 
Lepszy, rektor Uniwersytetu Jagiello??skiego, kierownik Ka- 
tedry HistorII Polski XVI-XVII w., pose?? na SeJm. cz??o- 
nek wielu towarzystw naukowych krajowych I zagranicz- 
nych. 
Kazimierz I.epszy urodzi?? si?? w Krakowie w r. 1904. Tu 
ukoliczy?? szkol?? ??redni?? i po??wi??('i?? si?? studiom historycznym 
na UJ. Zainteresowania naukowe profesora Lcpsze/:"o sku- 
pia??y si?? wok??l historii Polski, zw??aszcza wieku Odrodze- 
nia. Zagadnienia polityki morskiej oraz dziej??w kultury 
po??skiego Odrod:wnla stanowi??y d??wne tematy Jego prac. 
Byl Kazimierz I,epszy wybitnym dzialaczem spo??ecznym, 
zw??a!;zcza w zakre'iie organizacji I popularyzacjI nauki hi- 
storii. Ostatnio 7m:u??y po
wi??('H si?? spl'awom historii Uni- 
wersyh.tu JaKiello??ski('go w zwi??7ku z Jubileuszem Uczelni 
I jako PrzewoduktR('V .{oOlitelu JI bU('u'izow('\to. Zp 4mil'r_ 
cl?? J('go nauka polsl,a traci wybitnego I od(]anego pracow_ 
nika, swietllt'!;tJ pedal{uK:?? i przyjac;ela m??o:!zit'??y. 
Pogrzeb profesora I ('11'I7CKO odbyl si?? w dniu ?? czerwca 
w Krakowie na koszt pa??stwa. 


.'S" 


.
 


wym poziomie zebrania. Inaczej na- 
bicTa ono charakteru czysto produk- 
cyjnego. Bardzo potrzebnego, je??li 
mamy do czynienia z jednostk?? or- 
ganizacyjn?? czy gospodarcz?? - ??le 
si?? dzieje, je??li dubluje si?? omawia- 
nie pewnych zjawisk, i w dzislej- 
"zych, trudnych dla ideologii cza- 
"ach zapomina si?? o obowi??-zku uj- 
mowania wszystkich zjaw:.sk w 
kszta??ty ideowe z wnioskami g:Jto- 
wymi iub do wypracowania jutro. 
Jestem przekonany. ??e nierychliwa 
naS7.a informacja sprzyja nie tylko 
spo??ecznej dezorientacji, ale tak??e 
plenieniu si?? nastroj??w wyczekiwa- 
n:a, be-uobocia i:JeowegG zast??powa- 
nego robotno??ci?? plotkarsk?? i wrog?? 
propagand??. Tak
yka tym dziwniej- 
sza, ??e po pewnym czasie w.;k??ada 
si?? ..kaw?? na ??aw??". M. in. r????ne i 
r????nie montowane zachodnie prowo- 
kacje w 5tcsunku d<> Polski Ludo- 
wej, jako te?? rozbie??no??ci w mi??dzy- 
naroiowym ruchu robotniczym i ko- 
mur.is:ycznym. kt??rego rozw??j 
wS"1:ed?? niejako w sk??ad gospodar- 
s:wa pr7ysz??o
ci wicks,:o??ci ludzi - 
wymagaj?? szyb:cieg:J dzia??ania i oi- 
poru PQprzez .....ci??ganie w kontrak- 
cje jak naj szerszych mas pa1rio- 
t??w Po:ski Ludowej. N:e gardzJbym 
tak??e, w zale??n{)??ci od zasi??gu 'ipra- 
wy czy skanda!u. m{)??liwie szybk?? 
"informa['j?? na tematy bardziej pro- 
ste, a przecie?? stanow ??ce tre;\?? 0- 
bi:"gow?? przez wiele tygodni je??li nie 
miesi??cy, i zatruwaj??ce atmosfer??. 
PDwa??y??bym si?? nawet na tw:erdze- 
n:e, ??e pozostawione przez rBu??szy 
czas bez nl??wietl2nia obni??aj?? au- 
torytet w??adzy, 
Nigdy nie wiemy do jakiej infor- 
macJI nale??y s.?? serdeczniej przy??o- 
??y??. Na wszelki wypadek - do ka??- 
dej - czy to b??dzie zmasowane nad- 
u
ycie wp??yw??w czy kradzie??y mi??- 
sa itp. My??l??, ??e ??atwizn?? tchnie 
lekcewa??enie opinii ulicy. opinii 
przewa??r.ie przejaskrawionej lub 
krzywdz??cej, ale przecie?? istniej??cej 
w konkretnym spo??ecze??stwie, kt??re 
chcemy kszta??towa??. Ba, mamy obo- 
wi??zek kszta??towa??! Czasem m??wi- 
my do znudzenia o tym ??e trzeba 
r o z u m i e ?? spo??ecze??stwo, cz??- 
sto aktyw a?? ugina si?? pod ci????arem 
tego rozumienia, innym za?? razem 
bagatelizujemy. 
Rozporz??dzamy tysi??c:zmymi dowo- 
dami d<>brej roboty odpowiedzialnej 
infonnacji w s??u??bie przebudowy- 
wania spo??ecze??stwa; b??dzie ona ak- 
tualna jeszcze d??ugo w warunkach 
narastaj??cej demokratyzacj
, w wa- 
runkach nieustannego w????czania si?? 
ca??ych grup ludzkich w dzia??alno???? 
wsp6??rz??dz??c?? dzi??ki dyskusjom 1 
krytyce. W sumie poddawanie si?? 
krytyce i poddawaniu innych temu 
dopustowi socjalistycznej demokra- 
cji... Ludzie ??wiatli, odpowiedzialni, 
w du:!ej cz????ci komuni??ci spe??niaj?? 
kierownicz?? rol?? w spo??ecze??stwie 
nie tylko w sensie przodowania w 
bohaterstwie i pracy, ale tak??e w 
cierpliwym zwalczaniu zwyk??ych 
codziennych przeciwno??ci, kt??re 
I;twarza dz.ia??anie wroga na pewn?? 
cz?????? spo??ecze??stwa, - kt??rej cz????- 
ci? - nie do okre??lenia w formie 
sta??ej. Ka??da naj dumniejsza nazwa 
odpadnie od cz??owieka, jak ??liwka 
od stali, je??li tej dumnej nazwy nie 
poprze kierownicze dzia??a'nie w ka??- 
de! sprawie na co dzie??. 
Ludzie w dz.isiejszych cz.a.ach wy??cigu 
,,>\edzy l warto??ci, :t??dni now0C2:esnf'go 
przekazywani.a nie tylko nauki, ale tak- 
:te tdeologil, bardzo Sil wdzi??cznl za zbll- 
tanie Ich do Ideowych zagadnie?? w??a??nie 
poprzei Infonnacj??; albowiem zdaje im 
si?? wtedy :te W spo.6b nie przymuszony 
ich ??w!adomo??.(: wp??ywa na obraz ??wiata. 
Jego poczucie sprawiedliwo??cI... 
Ostatnio bylo zatrz??sienie zebra??. Bar- 
dzo potytecznych. Nlcstcty za ma??o na 
nich odzywa??y si?? g??osy zaangatowanla 
bezpo??rednio rozumianego jako Ideowe, 
!'atomiast rozmowy w przerwach I w ku- 
luarach ??wiadczy??y dobitnie o pragnieniu 
'W'ledzy szerszej nit D ??wiecie zamkni??- 
tym na oficjalnym papIerze. W refera- 
tach cz??olo brakuje w!o\\,??1]('7ollym \\'S7y'\tko- 
12:mem). Nic \\ ....c 
z;wne
o, 
e cz
sto dy- 
skutan .j. gdy I a.vet mil" ??, to w 'wn??rz- 
n.e milcz??. j1kby po-'('u;to Im skrzvdla. 
O prreJ_.w3ch I bod; ach 'ani at')wa- 
nia praktycznIe w ??yc.u - w nast??pnym 
numerzc. 


W??ADYS??AW MACBEJEK 


TEATR 


KOLONII 


K ilkugodzinna podr???? z Mona- 
chium do Kolonii odbywana 
poci??giem kolei elektrycznej 
w pi??kny s??oneczny dzie?? 
 
nastraja nieomal romantycz- 
nie. Trasa, poczynaj??c od Manheim 
a?? do KoblencJi, prowadzi wzd??u?? 
Renu, kt??ry wije si?? w tysi??cznych 
zakosach, zamkni??ty od przeclwnego 
brzegu stokami g??r, pokrytymi 
szczelnie winnicami. Na szczytach 
rysuj?? si?? od czasu do czasu po- 
szarpan?? koronk?? ruiny ??r
dni'J- 
wiecznych zamk??w rycerskich, nd- 
tomiast u podn????y g??r rozsypane 
s?? - jak kolorowe, b??
-szcz??ce pa- 
ciorki - nowoczesne luksusowe do- 
my, wille, hotele. W czy??ciutklc'1 
ogr??dkach dziewczynki z jaskra,,,,y- 
mi kokardami w blond w:osa['h i 
ch
opcy w kr??tkich tyrolskich spo- 
denkach machaj?? przyja??nie d??o??mi 
w stron?? okien poci??gu i ??piewa; ?? 
co?? ch??ralnie na powitanie, B????'"it- 
ne, s!={)kojnie tocz??ce si?? fale rze- 
ki unosz?? ogromne ilo??ci rozmaJtych 
statk??w splawiaj??cych towary. W po- 
bli??u Koblencjj mijamy slynn?? L'J- 
reley, czyli, po prostu, masyw ska
- 
ny g????boko wrzynaj??cy si?? w zakr??- 
ca '??cy w t
'm miejscu ostro Ren. 
M??j vis a vis z przedzia??u gruby, 
poczciwy, o mil;'sistym, zaczerwie - 
nionym nosie w??a??ciciel hotelu w 
jednym z pobliskich nadre??skich 
miasteczek - obja??nia mnie ser- 
decznie, ??yczliwie, drobiazgowo o 
wszystkich szczeg????ach przl'suwaj??- 
cego si?? za szybami krajobrazu, o 
gatunkach win i owoc??w uprawia- 
nych na spadzistych stokach, o ilo- 
??ci statk??w oraz rodzajach towar??w 
sp??awianych rokroczn'e jak r??w- 
nie?? o kor7y??ciach, jakie st'ld czer- 
pie gospodarka narodowa. 
Jest p????na jesie?? 1963 roku, 18 lat 
po zako??czeniu wojny i trudno o 
bardziej sielankowy i pokojowy 
obraz. I chyba tylko prawie szata:1- 
skim sztuczkom germa??skiego fau- 
stowskiego Mefistofelesa mo??na 
przypisa?? dziwny fakt, ??e ka??dy z 
tych idyllicznych szczeg??????w wywo- 
??uje w ??wiadomo??ci turysty prawie 
automatycznie do???? specyficzne sko_ 
jarzenia Wzrok bada bacznie ??agod- 
n??, b????kitn?? tafl?? w??d legendarnej 
rzeki niemieckiej, jak gdyby do- 
strzega?? na jej dnie mityczne z??oto 
Ryszarda Wagnera. Szum mkn??cego 
szybko poci??gu zag??usza piosenki 
dzieci, ale wydaje sil;', ??e jest to zna- 
na jeszcze naszym ojcom i dziadkom 
z r????nych sytuacji "Die Wacht am 
Rhein", Przy mijaniu Loreley my??
i 
si?? nie tyle o czesz??ce! d??ugie w_o- 
sy syrenie z ba??ni, ile o losach au- 
tora utworu i jego ksi????ek. M??j 
niezmordowanie ??yczliwy wsp????to- 
warzysz podr????y, kie1y dowiaduje 
-si??, ??e przybywam z Polski, milknie 
na chwil??, po czym zaczyna mnie 
niezmiernie szybko i skwapliwie in_ 
formowa?? o tym, i:! nar??d nil'miecki 
by?? zawsze przeciwko Hitlerowi. 
By?? mo??e, w??a??nie tego rodzaju 
aura towarzY5z??ca w
azdowi do Ko- 
lonii - nada??a miastu jak???? taje- 
mnicz?? dwoisto????, jakby wyciskaj??c 
na nim w ten spos??b pi??tno swo- 
istej teatralno??ci. Ale bli??sze zapo- 
znanie si?? ze stolic?? Nadrenii po- 
twierdza to wra??enie. Zburzona w 
czasie bombardowa?? wojennych 
do???? dok??adnie, zosta??a ju?? obecnir 
- prawie r??wnie dek??adnie - w 
budowana na nowo. Jest to jeC:- 
odbudowa do???? niezw
k??a. W sp" 
sub prawie symboliczny splot??y S'I; 
tutaj nowocze
ne propozycje ar. 
chitektury ze straszliw?? rzeczywi- 
(DalszJJ ci??g na str. 13)
		

/ZL_1964_XIV_645_07_06_nr_23_str_002.djvu

			. 


K iedy llterat Horst Kruger, 
roc.anik 1919, podczas prOszo- 
nej kOlacji zwierzy?? si?? swo- 
im znajomym, ??e zamierza 
uda?? si?? do Frankfurtu, by 
cha?? przez jeden dziei
 by?? 
.fwladkiem pTocesu olwi??dmskie- 
go, W pokoju zapanowa??o klopo- 
tliwe milczenie. ..Tak, tak, to 
straszne" -:' szepnq?? kto.f po 
chwili. .,Biedny pan" - dodala 
jaka.f dama, a gospodyni szybko 
na lala KJ:ugerowi jeszcze jednq 
whisky skierowujqc uwag?? o- 
becnych na butelk?? ?? kieliszki. 
Horst K!.uge!.. stwie!dza
 


"Nie by??o tubj tadnych nazist??w. 
To tylko ja w owym towarzystwie 
wieczorowym u??y??em nIew??a??ciwego 
s??owa: w naszym kraju niech??tnie 
u??ywa si?? po IIlu??ble s??awa "Oswi
- 
dm", jNt to s??owo zakazane.,... 


Kruger spe??ni?? sw??j zamiar. 
Pojecha?? do Frankfurtu nad Me- 
nem i przez ca??y dzie?? przys??u- 
chiwa?? si?? procesowi. Wra??enia 
swoje z tego dnia ,p??dzonego 1.0 
sali sqdowej, wra!enla uj??te to 
form?? wspomnie??, ,prawozdania 
i eseju, przekaza?? redakcji za- 
chodnioberU??skiego miesi??cznika 
..Der Monat", Opublikowano je 
tutaj pod tytu??em ., W labiryncie 
wmy" w najnowszvm. piqtt/m 
numerze pisma. 
Ntezwykla to relacja. NteZtOt/- 
kla, bo pr??bujqca dostTzec w pro- 
cesie o??wi??cimskim co.f wi??cej 
ni?? samq tylko substancj?? pro- 
cesowq' Zresztq KrugeT nie jest 
odosobniony ze swojq pr??bq fi- 
lozoficznego i spolecznego uog??l- 
nie!,-ia zespoltf 
p!.aw. zwiqza- 


T ' ," 


labiryncie winy 


nych z J'rocesem toczonym we 
Frankfurcie. R??wnie?? inni publi- 
cy
ci zachodnioniemieccy na o- 
kre??lenie tych spraw szukajq 
formu??y szerszej od tej, jakq daje 
akt oskar??enia. Dlatego zdziwil 
mnie wypowiedzian1l w swoim 
czasie w telewizji polskie; ko- 
mentarz redaktora Tepliego, kt??- 
ry zaopatrzyl we
 dobrq relacj?? 
filmowq Norberta Baronowskiego 
z Frankfurtu: redaktor Tepl?? na- 
rzeka?? bodaj??e na brak zaintere- 
sowania procesem W prasie za- 
chodnioniemieckiej. A tak prze- 
cie?? nie jest; bqd??my sprawiedli- 
wi i przyznajmy, ??e w powa??nej 
prasie zachodnioniemieckiej 
pr??cz normalnych sprawozC:a?? z 
procesu, nota bene obszerniej- 
szych od naszych PAP-owskich. 
nie brak dotqd bylo takich wlal- 
nie pr??b, jak ostatnia pi??ra Hor- 
sta Kriigera. 
Wr????my do szkicu "W lab!- 
rt/ncie winy". Autor 'twierdza. 
te O??wi??cim to nowa zWTotka do 
jakiego?? lTedniowiecznego ta??ca 
szkielet??w. Tu jednak. w epoce 
industrializacji, ??mier?? podlegam 
prawom. administracji. Hitlerow. 
ski mit zabijania mial swoje u- 
rz??dowe podkladki w skoroszv- 
fach, byl wi??c jednym z najgro??_ 
niejszych mit??w, ,akie kiedykryl- 
wiek zapanowaly nad Niemcami. 


Zabijania mialo pozory zalega- 
lizowania, tym s!rll!lzniejsze sta" 
wa??o si?? ono dla wszystkich, tym 
trudniejsze do zrozumienia. Czy 
b??dzie mog??a je sobie kiedykJl- 
tL'lek wyt??umaczy?? m??odzie?? -nie- 
miecka:? O ile?? ??atwiej przycho- 
dzi jej zrozumie?? Stalingrad' 
tam ??mier?? ma co?? z patosu, tak 
prZ(Jnajmniej przedstawiajq jq 
liczni wsp????cze??ni niemieccy epi- 
cy owej giqantt??cznej kl??ski nad 
Wo??gq. Hitlerowskie fabrykI 
??mierci wykluczaly wszelkie me. 
spodziimki, jakie mogq zaistn i.e?? 
na polac1?? bitewnych. one Imier- 



cf'toblot 



1i??
t . 


ciq administrowa??y % ca??q prus- 
kq skrupulatno??ciq, % owq nil"" 
ludzk?? doskonalo??ci?? wymY??lo- 
nq przecie?? przez ludzi. 
Kruger rozwa.ta: a gdyby tak 
mnie przeniesiono slu.tbowo do 
O??wi??cimia - jakbym si?? zacho. 
wa?? tam, gdzie kazano by mi za- 
bija?? ludzi na zimno? 


"z pewno??c:1\ nie by??bym bohllte!- 
rem. {Tchyla??bym IIl?? I milczaibym. 
Ale kt???? mo??e pow.edziet, jak dlugo 
uc:,ylalbym si??: od zab janla? R??w. 
n:e?? u??mlercan_e mc??e sta?? s:?? przy. 
zwyczajen em. h 
M??wiqc to Krilger n;e usp..a- 
wiedliwia mkogo z tych Niem- 
c??w. kt??rzy zabijali. Stwieru=a 
tylKO na marginesie, jak ??atwo 
bylo sta?? si?? morderc?? w hitle- 
rowskich Niemczech. 
"Mamy jeszcze Hitlera w sobie - 
powiada - on wci???? jeszcze panuje 
w c.emno??ci, w zakamarkach...... 
Dlatego mordercy z O??wi??ci4 
mia znajdujq swoich obro??c??w. 
nic jeno tych, kt??rzy w to- 
gach adwokat??w starajq si?? ra- 
towa?? ich n??dzne epzystencje, 
Mordercy sq mi??dzy nami 
tak m??wiono w Niemczech zaraz 
po wojnie i to powtarzajq co w 
czci wsi Niemcy r??wnie?? i dzi- 
siaj. Dwaj federalni ministrou'i.. 
i jeden generalny prokurator 
wylecie?? musieli ze swoich stano- 
wisk, poniewa.t na ich r??kach 
dostrze.tono ??lady krwi % tam. 
tych, ponurych czas??w. Ilu ta- 
kich wci???? jeszcze tkwi na wy- 
sokich stanowiskach? Przecte?? 
oskar??eni w procesie franki1Lr- 
ck im takie do niedawna mieif 
swoje pozycje spo??eczne, jedcn 
z nich, odpowiadaj??cy z wolnej 
stopy, dzi?? jeszcze w przerwac??, 
mi??dzy posiedzeniami s??du za- 
mau:ia blyskawiczne rozmowy % 
Hamburgiem. bt/ poinformowa?? 


si?? o stanie interes??w, by wyda?? 
wskaz??wki swym pracownikom, 
co i jak powinni robi?? dla dal- 
szego pomna??ania jego dobytk'l. 
Mordercy s?? mi??dzy nami, Hi- 
tl.er wciq?? ,eszcze tkwi w nas - 
tak m??wi Horst Kruger, roczmk 
1919, a za nim powtarzajq tp 
zdania inni my
lqcy Niemcy. J 
co z tego? 
"Narody, kt??re jeszcze wczoraj 
napad??-??my, spl??drowali??my, uCie- 
mi????yli??my, chc??c je wychowa?? na 
ludy nlewoln;cze, dzis napra3zaj?? 
I?? 
nam, ??eby tylko si?? nam lIpodoba??, 
??eby nas obs??ugiwa??. A przecIe?? po_ 
winny nall one nienawidzi??, powin- 
ny one nami pogardza??, schodzI?? 
nam wsz??dzie z drogi... Czy??by??my 
sta??1 si?? lepllzym narodem?" 
Te pytania zadajq sobie Kru" 
ge1'Owie z rocznika 1919, co ma 
pewne znaczenie dla miary ich 
uczciwo??ci i szczero??ci, gdy?? pa- 
mi??tajq oni tamte czasy i, pa- 
mi??ci tej si?? nie wypierajq. Na 
te pytania odpowiadaj?? sobie 
Krugerowie z rocznika 1919: nie 
stali??my si?? lepszym narodem, 
mordcrcy wciq?? jeszcze sq mi??- 
dzy nami, Hitler tkwi w nas. 
A wi??c i takie rozmy??lania 
u'ywoluje proces, toczqcy si?? we 
Frankfurcie nad Menem. Warto 
je odnotowa??. Cho?? nie usprawie- 
dliwiajq one ani jEdnej zbrodni, 
nie to zresztq by??o w ich zamy- 
??le, pozwalaj?? nam wierzy?? tO 
to, czego Niemcom do???? cz??sto 
brakowalo: w istnienie zmys??u 
kontroli spo??ecznej. Ale czy- 
demonstrowany przez p;sa1'z??/ 
i publicyst??w ustrze??e on 
Niemc??w przed 71o
ymi szalei
' 
stwami? Na to pytanie Krilgero- 
wie z rocznika 1919 rozk??adaj'l 
bezradnie Tf
ce. WISZ 


Smutki i wesela wiosenne 




 Nowym Targu takie smutki: kom- 
binat obuwniczy posiada kilka 
wcale dobrych zespo????w, mi??dzy 
Inn)'ml estradowo - muzyczny, 
??piewaczo _ taneczny g??ralski, i 
taki?? sam cyga??sld, mandolinist??w itede, 
Zespoly odbywaj?? cz??ste pr??by l rza.. 
dziutkie wyst??py, bo w Nowym Targu 
Ich znaj??, w zakopanem takich nie chC'??, 
a w n1ziny nIkt nie wo??a, wi??c ostyga 
zapal w zespolach l ro%W1l\zywa?? sl
 

hc??, a?? po perswazjach ??wicz?? swe pie.. 
Ifti dalej l czekaj??, :te ??)??dl\ komu?? po- 

rzebnI, oczywl??de poza zak??adowymI 0- 
kazyjnymi uroczysto??ciAmi. PodobnIe 
jest z dwoma dob'l"ymI zespo??ami dra- 
matyczn;l po,:>r:u:owa?? nad 
teori?? takich ulep
ze?? pod kierown
- 
twem wyrobione??:o specjllllsty?" 


:melct??rzy socjolodzy zdaj?? si?? 
niedocenial: komeczno??ci takiego 
wychowania I zamiast gotO\\ d 
nauki prQPonuj?? lC'kalne odkrywania 
Ameryki moc?? instynktu, wro??zone- 
go jakoby przedstawlcie:om ??wiata 
pracy. 1"<1 szcz????c:e Inni, jak np. J,
- 
rzy ??.l;gowski, kierownik pracowni 
SQcjologicZll???j Pr7Y KD Praga-po- 
h:dnie (a tak, prosz?? pa??stwa!) wi- 
dzi szerzej: - Humanizacja, to nie 
tylko bezpo??rednie stosunki mi??dzy- 
ludzkif', lecz ca??o??l: (fizyczna, mate- 
rialna i OF&??n!Z
fyjl!a). 
tQ
 \1.nk6 
 


produkcji. Od rozs??dnego planowa- 
nia nowych mie.i
c pracy(!) zaczyna- 
j??c, aL po racjonalne uporz??dko- 
wanie 7i1sad otsadzania stanowisk 
w zak??a(izie. Jako ??e wkroczyli??my 
w okrcs rozwoju intensywnego. 


"W8F()??,CZESNC
C, 
TO TRADYCJA W ROZWOJU" 


Wsp??????yciem tradycji i nowocze'S- 
no??ci zajmowa??o si?? ostatnio kilku 
autor??w. Jerzy Adamski w NO- 
WYCH DROGACH rozwa??a?? para- 
doksalne niedostatki naszego teatru 
jako nowoczesn?? konsekwencj?? tra_ 
d
.cyjnych d????e?? i zaniedba??. Je- 
rzy Kossak wARG UMENT ACH 
podkre??la?? wi??kszy dzi?? ni?? kiedy- 
kolwiek udzia?? tradycji w kszta??- 
towaniu ??wiadomo??ci nowoczesne;. 
Wreszcie Adam Hanuszkiewicz w 
wvwiadzie udzielonym K. Nastulan- 
ce dla POLITYKI okresla si?? jako 
tradycjonalista, ale taki, kt??ry in- 
terpretuje dziela przesz??o??ci wyl??c?- 
nie poprzez w??asne do??wiadczenie i 
uwa??a wsp????c.:esno???? za tradycj?? w 
rozwo
u: 
"Przecie?? to w3zystko, co dzi?? reali- 
zujemy, nawet to najwsl=??lcze??n e.sze. 
masi ju?? dzis;aj mle?? w sobIe zaro!!-! 
tej pIe??ni "tradycyjno
c;", z kt??rej, rr.am 
nlldzle:??, jut m??j syn b??dzie sI?? pod- 
??miewa??.," 


M. A. STYKS
		

/ZL_1964_XIV_645_07_06_nr_23_str_003.djvu

			, 


O negdaj wpad??a mi w r??ce 
wydana ??wie??o we Fran- 
cji antologia poezji po- 
??wi??conej powstaniu w 
getcie warszawskim. Zdu- 
rnia??em si??, ujrzawszy nad jednym 
z ??Vierszy - swoje nazwisko. Co 
prawda, odsyiacz pod gwiazdk?? g??o- 
si??, ??e to "poeta bli??ej z dzie?? swo. 
ich nie znany". 
T??umaczenie by??o francuskie, 
wiersz - m??wi??c ogl??dnie - nad- 
zwyczaj w formie nowoczesny, i do. 
piero po d??u??szym rozbiorze filolo- 
gicznym przy pomocy ??ony uda??o 
mi si?? dociec, o jaki to mianowicie 
wiersz chodzi i kiedy go napisa??em. 
Jeszcze trzeba' by??o rzecz spraw- 
dzi??. Mam w domu tak?? zakurzon?? 
p????eczk??, na kt??rej grzecznie le????, 
przewi??zane sznurkiem pakunko- 
wym, wierszowane r??kopisy i wy. 
cinki z czasopism. O, prosz??: "Od- 
rodl.enie", "Odra", "G??os Pracy", 
.,Dziennik Polski", i tak dalej, tak 
dalej... Du??o tego, w??a??ciwie uzbie- 
ra??by si?? ca??y tomik, i to opas??y, 
nie jak te. bie????ce z Wydawnictwa 
Pozna??skiego. Ale ja tego tomiku 
nigdy nie wyda??em. ??ona twierdz.. 
??e szkoda (by??o tam par?? liryk??w, 
jej po??wi??conych), ja za?? - ??e ca??e 
szcz????cie. Nawet troch?? wstyd przy- 
znawa?? si?? do tych wierszy. Jak to. 
reporter - i w i e r s z e? 
Przegl??da??em zakurzone papie- 
rzyska, do g??owy cisn????y si?? r????ne 
wspomnienia - ale tak??e wnioski, 
analogie, obrachunki. A na ich tle - 
uformowa??y si?? propozycje pew- 
nych prawid??owo??ci. No c????, pod 
koniec przesta??em si?? wstydzi??. 
Przynajmniej do pewnego stopnia. 
Wszyscy??my z Poezji, a przynaj- 
Inniej wszyscy nale????cy do pokole- 
nia, dojrzewaj??cego w ost??tnich la- 
tach wojny i tu?? po wojnie (co?? ta- 
kiego napisa?? ju??, zdaje si??, Tadeusz 
Kubiak; niech wi??c stwierdzenie to 
stanie si?? prawda tak??e statystycz- 
n??). Mo??e niekoniecznie z po
zji 
rymowanej, ale z jej imponderabi- 
-li??w: patosu, buntu, ch??ci general- 
r..ego przeobra??enia cz??owieka i ??wia- 
ta - i to. ju??, od zaraz. Wi??c by??o 
w tym tak??e troch?? naiwno??ci, nie- 
cierpliwych marze??, utopii - ale 
Ezlachetnej, id??cej z najlepszych po- 
budek. Powtarzam: prawie wszyscy 
byli??my tacy w tych latach, nieza- 
le??nie od tego, czy zajmowali??my si?? 
pisaniem, czy budow??, czy rz??dze- 
niem. Prawid??owo??(:? Chyba tak. 
Niekt??rzy z nas - jednak pisali. 
Jesli idzie o mnie, to zacz????o si?? 
jeszcze na W??grzech, w Polskim 
Gimnazjum i Liceum w Balaton- 
bogIar. 
"'l W 1943 roku zwia?? z rob??t w Au- 
strii i przyby?? do nas jako wsp????- 
ucze?? (chocia?? grubo starszy) Ta- 
deusz Sok????. Bardzo ??adnie ??piev,:J??, 
kopa?? plik?? i kocha?? dziewcz??ta. Nie 
tym jednak g????wnie mi zaimpono- 
'Wa??. Pisa?? wiersze. Ba, nawet przej 
wojn?? co?? ju?? drukowa??. Pokaza??em 
mu swoje md??e, liryczno-patriotycz- 
ne pierwociny_ Okropnie skl????, ale 
potem powiedzia??, ??e mo??e co?? z te- 
go wyjdzie. Podj???? si?? by?? moim 
poetyckim mentorem. Sam te?? mia?? 
swojego: Janka Koprowskiego, kt??- 
ry mieszka?? w Polsce. Korespondo- 
wali zawzi??cie"i k????cili si?? o ka??d?? 
linijk?? wiersz
 - mimo ??e dooko??a 
wszystko si?? wali??o. 
Ale te?? nie by??y to ..zwyczajne" 
wiersze. Czas sprzyja?? zap??dom 
"wieszczym", generalnym sporom z 
Panem Bogiem, Narodem i kim tam 
jeszcze - o przysz??y los Polski i 
??wia ta. A poza tym - p:o-zejmuj??co 
odczuwana tragedia zag??ady, plus 
nostalgie wychod??cze. Je??li spiera- 


M00E 


DWUDZIESTOLECIE 


JERZY LOVELL 


, ., 
??ODOSC 


. 


I 


NTYNU 


j 


li??my si
 o doskona??y kszta??t wier- 
sza - to nie z pedanterii wersyfi- 
kacyjnej. Chodzi??o o grubo wi??cej. 
O u s p r a w i e d l i w i e n i e dal- 
szego istnienia ??wiata (jakie to pro- 
ste, kiedy si?? ma ...na??cie lat!) 
Poprzez pi??kno, humanizm, spra- 
wiedliwo????. Co prawda, nie wie- 
dzieli??my (bo i sk??d?), ??e w??a??nie 
I;ma??y si?? bomba atomowa dla Hi- 
roszimy. 
Nie wiedzieli??my, oczywi??cie, tak- 
??e i wielu innych rzeczy. Z cza- 
sem - dowiadywali??my si??. Je??li 
mimo to nie utracili??my wiary w 
dobry sens ludzkich poczyna??, je??li 
nie utracili??my do dzi??. "rozp??du" 
m??odo??ci - zas??uga to owych wier- 
szy i ??ladu, jaki w nas zostawi??y. 
Po powrocie do kraju i przej??cio- 
w
m epizodzie w Rzeszowie obaj 
z Tadel'szem znale??li??my si?? w Kra- 
kowie. ??yli??my tu z pocz??tku troch?? 
na spos??b cyga??ski, nie mog??c si?? 
zdecydowa??: czy rozpocz???? studia na 
UJ, czy znale???? jak???? prac??, czy te?? 
po prostu "zda l: si?? na los" i jak??
 
skromne honoraria za wiersze. v.;y- 
bralismy, oczywi??cie, to ostatnie, 
chocia?? z nie pe??n?? konsekwencj??: 
jak nas "przycis??o", to si?? jednak 
pracowa??o. Sok???? przez okres dw??ch 
czy trzech lat zd????y?? by?? dzia??a- 
czem ZWM, redaktorem, cenzorcm, 
aktorem, plus ca??a masa innych je- 
szcze zawod??w. Ja, skromniej, ,.ko- 
rektowa??em" a to w "Echu Krako- 
wa", a to w ,,Na przodzie". Sok???? 
mieszka?? w k!itte- stodenckiej na 
Jab??onowskich i jak by?? ,.przy for- 
sie", to fundowa?? w??asnor??cznie go. 
towany na maszynce gazowej ros???? 
z mi??sem. Na prawdziwe "wy??erki" 
chodzili??my natomiast od czasu do 
czasu na Al Mickiewicza do Janki 
Lipskiej -' przemi??ej, niedawno 
a przedwcze??nie zmar??ej prozatorki 
(wyda??a w??wczas tomik opowiada?? 
obozowych). Tutaj zreszt?? spotyka
a 
si?? najcz????ciej "awangarda" m??o. 
dych, z samym Adamem W??odkiem 
na czele (opr??cz nas przypominam 
sobie ma????e??stwo Artymowskich, 
Akwilin?? Gawlik, Tadeusza J??czali- 
ka, a tak??e - dorywczo - Hank?? 
Piekarsk?? i Wis??aw?? Szymborsk??). 
U Piekarskie.i na czwartym bodaj 
pi??trze ,.Feniksa" przy ul. Baszto- 
wej mie??ci??o si?? drugie ..gniazdo": 
spotyka??o si?? tutaj pokolenie nieco 
inne, do??wiadcze??sze - Mach, Ku- 
biak, czasem - w przeje??dzie Gru- 


ANNA POGONOWSKA 
SZUM. KT??RYM JESTEM 


Jui si?? nIe bawi?? w doskonalenIe 
Nie gram w zbawienie 
Szum kt??r3 m Jestem chwytam szum 
Za gard??o 
Co be??koczesz m??w 
Zagadko 
Jak na seansie odnogi zjaw 
Pe??zn?? nIefunkcjonalne 
G??adkie odlewy pawi?? si?? 
Z mgly mojej wydmuchane 
R??ce zaciskam Tylko J??k 
Wi??c J??cz Ciekawe 
:te b??l t??umaczy ka??dy kszta??t 
Kra\'l'??dzie anacz??c czerwono 


MOZAIKA 


Macierzanki na wszystkich piaskacb 
Ogie?? miodu, jarz??bin per??a 
Mozaika okr????aj??ca 
SlIzgaJ??ca si?? ku 
Nie wiem czemu 
Naprawd?? 
I.en to holi, przysi??gam 
A ??e holi wi??c "ierz?? 
W bcjl 


szczy??ski i Boche??ski plus, oczywi- 
??cie, Szymborska, W??odek, Arty. 
mowscy. Nie by??o jakich?? ??cis??ych 
przedzia????w mi??dzy obydwoma 
"gniazdami". Spotykali??my si?? zre- 
szt?? r??wnie?? i na "neutralnym" po- 
lu: w klubie literackim na Krupn.i- 
czej. Tutaj by?? ..styk" z ??wczesnym 
Olimpem literackiego Krakowa: An_ 
drzejewskim, Ga??czy??skim, Otwi- 
nowskim, Polewk??, Przybosiem, 
Swinarskim, Wyk??, Zag??rskim. Tu- 
taj odbywa??y si?? najbardziej za- 
??arte. dyskusje i polemiki, przeno- 
szone p????niej do naszych "gniazd" 
i tam kontynuowane na serio lub 
zgo??a - przedrze??niane. 
By??em absolutnie najm??odszy w 
ca??ym tym wielostopniowym gro- 
nie - a przy tym nie??mia??y i mil- 
cz??cy, szczeg??lnie od czasu, kiedy 
zaproszony za po??rednictwem Soko- 
??a na herbatk?? do pa??stwa Ga??czy??_ 
skich, przej??zyczy??em si?? i zamiast 
..Micha?? Anio??" powiedzia??em "Ar- 
chanio??", co natychmiast zosta??o 
straszliwie wyszydzone przez Swi- 
narskiego. M??j Bo??e, c9 za wstyd! 
C???? si?? dziwi??, ??e potem - przy- 
najmniej w pobli??u w i e l k i c h - 
wola??em mi??cze??:? 
Za to - s??ucha??em wiele, wiele 
si?? uczy??em. No c????, p????niejszy 
"schematyzm" rodzi?? si?? w warun- 
kach wcale nie schema tycznych. 
Spory o kierunki literackie prze- 
plata??y si?? ze sporami polityczny- 
mi - z wykorz.ystidniem pe??ni ar- 
gument??w, z w
zystkimi "za" 
i ..przeciw". W Ue - upraszczaj??c - 
PPR i PSL. Dwie przeciwstawne 
koncepcje ustrojowe i ??wiatepogl??- 
dow.e, dwie postawy psychopmocjo
 
nalne i rozumowe. Ostra, konkret- 
na walka. R????nice pogl??d??w nie 
tylko w poszczeg??lnych ??rodo- 
wiskach, ale i Vi poszczeg??lnych 
rodzinach. Tak??e w mojej rodzinie. 
Trzeba by??o - wybiera??:. 
Patrz??c z perspektywy my??l?? dzi- 
siaj, ??e je??li idzie o mnie, wyb??r 
w gruncie rzeczy dokona?? si?? ju?? 
znacznie wcze??niej. Chyba w chwIli, 
kiedy napisa??em swoje pierwsze 
wiersze. Wszystko potem by??o ju?? 
t
'lko prost?? konsekwencj??, a ra- 
czej - k o n t y n u a c j ??. 
Wiersze - pisa??em dalej, Przyj- 
mowa?? je Julian Przybo??, urz??duj??- 
cy wzy ul. Basztowej (jako redak- 
tor poetycki "Odrodzenia") w prze- 
pi??knym pokoju z widl'kiem na 
Planty; krytykowa??, poprawia??, pou- 
cza??, czasami drukowa??- Przyjmowa?? 
wiersze z ??yczliwym u??miechem 
J. A. Szczepa??ski w "Dzienniku Pol_ 
skim", przyjmowa?? W??adys??aw Ma- 
chejek, redaguj??cy pocz??tkowo 
PPR-owski ..G??os Pracy" a p????niej 
"Echo Krakowa". Pami??tam, ??e 
by??em ogromni9 dumny, kiedy w 
pochodzie l-Majowym w roku bodaj 
1947, Ga??czy??ski publicznie pochwa- 
li?? m??j wiersz, rozpanoszony na 
pierwszej kolumnie ..Dziennika". 
Tak, ale wiersze przesta??y mi ju?? 
wtedy wystarcza??. 
Lata 47 I 48; stabilizacja, od- 
budowa, kongres po????czeniowy... 
Wtedy najmocniej si?? czu??o nara- 
staj??cy rozmach rewolucji, jej si???? 
tw??rcz??, przeobra??aj??c??. To by?? po 
prostu entuzjazm; autentyczny, 
g????boki, wyrastaj??cy z prze??wiad- 
czenia, ??e oto spe??niaj?? si?? najlep- 
sze, najczy
tsze idee. Kto jako m??o- 
dy tego nie prze??y?? - nie zrozu- 
mie. Chcia??o si?? zakasa?? r??kawy 
i natychmiast br:o????: do rob-1ty. Kon- 
kretnej roboty. U??ytecznej, spraw- 
dzalnej, namacalnej. Jaki?? md??y 
wydawa?? si?? liryzm wierszy, jaki?? 
niewystarczaj??cy - ich patos... Nie 
dawa??y tego, co by??o nak&zem chwi- 
li: bezpo??redniej i n g e r e n c j i w 
dzianie si?? historii. 
Po dawnemu nie??mia??y I milk1i- 
wy - na dzia??ac7a absolutnie si?? 
nie nadawa??em.' Ale by??a inna dZIe- 
dzina k o n k r e t n o ?? c i: dzienni- 
karstwo. 


.
. ,....... 


. 
, ot: 


"'- 
... 



 


.' 


," \.
. 
'" 


l 


'?? 


. "':. ;....
??... 


o 


. 


,f 


"Korektowa??em" w6wczas znowu 
w "Echu Krakowa", kt??re pod rz??- 
dami W??adys??awa Machejka sta??o 
si?? bo;owym, popularnym pismem 
partyjnym. Praca by??a ci????ka, za- 
rywa??em noce: sam jeden robi??em 
to, co teraz robi ca??y zesp???? korek- 
tor??w. Co?? tam ju?? tak??e po dzien- 
nikdrsku pisywa??em, z prac?? redak- 
cyjn?? obznajomilem si?? nie??le. Pew- 
nego dnia - zachorowa??em. Po po- 
??u:lniu przyszed?? goniec redakcyjny 
z poleceniem, abym natychmiast 
stawi?? si?? u redaktora naczelnego. 
Zwlok??em si?? i poszed??em jak na 
??ci??cie - s??:lz??c, ??e pu??ci??em jakie- 
go?? szczeg??lnie fatalnego "byka" w 
numerze i czeka mnie solidne "trz??- 
sienie z;emi". Okaza??o si??, ??e nie, ??e 
wprost przeciwnie. Machejek zapy- 
ta??, zaj??kn??wszy si?? jak zwykle: 
..Aaa wy. towarzyszu Lovell, nie 
zechcieliby??c:e by?? redaktorem?" 
Zechcia??em. K1amka zapad??a na kil- 
ka najbli??szych lat. 
Czy ??a??uj?? ich teraz? Nie. By??y 
piekielnie trudne, to praw:!a - 
szczeg??lnie pod koniec. Ale istnia- 
??em w ??ywym nurcie dzia??ania - 
w??r??d ludzi, dla ludzi. Dzia??o si?? 
wiele dobrego, wiele z??ego. Ci??gl
 
..w terenie", wobec konkrptnycn 
spraw i los??w. Napatrzy??em si?? wie- 
le i zrozumia??em te?? sporo; mo??e 
wi??cej i szybciej, ni?? gdybym by?? - 
ty lko poet??. 
Prawda - a c???? z poezj??? 
Porzuciwszy jA dla jej absolutne- 
go przeciwie??stwa: dziennikarstwa, 
a wi??c dziedziny dora??nego, jednost- 
kowego konkretu - s??dzi??em, ??e 
umrze, szybko udusi si?? w tym 
??wiecie tak bardzo dla niej nieprzy_ 
chylnym. Od czasu do czasu, jakby 
dla sprawdzenia - pisywa??em co?? 
r
'mowanego. 1stotn:e, to ju?? by??y 
wiersze ??a??o??nie umar??e. Potwier- 
dza??y fakt, ??e straci??em kontakt z 
wielkim l??dem poezji. By?? mo??e - 
pozornie. Mo??e pozosta?? jeszcze ja- 
ki?? nik??y, niklute??ki pomost. To si?? 
mia??o sprawdzi??: p????niej. 
Tymczasem, w latach 50-tych, 
wprost z dzia??u partyjnego ..Gazety 
Krakowskiej" przeszed??em do ze- 
spo??u kierowniczego nowopowsta??e- 
go ..??ycia Literackiego". Wr??ci??em 
wi??c znowu bezpo??re:lnio w obszar 
literatury - ale jak??e inny, z jak- 
??e innymi do??wiadczeniami. 
Rewolucja krzep??a, umacnia??a si??, 
a zarazem ogromnie komplikowa??a' 
powstawa??y liczne nowe zjawiska 
spo??eczne, jak cho??by Nowa Huta - 
wraz z wszystkimi procesami socjal- 
nymi i kulturowymi, jakle z sob?? 
nios??a. Nast??powa?? pows7echny 
awans ??rodowiskoWY i jednostko- 
wy. Kto baczniej obserwowa?? ??ycie, 
te>n dostrzega?? jednak r??wnie?? i zja- 
wiska ujemne: nadu??ywanie w??adzy, 
szpiegomani??, hipokryzj??. A tak??e: 
rozchwianie instytucji rodziny, chu-' 



 


liga??stwo I cynizm m??odzie??y, 
wzrost przest??pczo??ci gospodarczej_ 
Wyczuwa??em, ??e ta nowa sytuacja 
w kraju wymaga od reportera zmia. 
ny warsztatu pisarskiego: przejscia 
od zdarze?? dora??nych, cz??s.kowych. 
do udokumentowanego uog??,nienia; 
bacznego wychwytywania nowych 
proces??w spojecznych, zar??wno do-- 
datnich jak i ujemnych; wreszcie 
- poszerzenia i pog??<;bienia pola ob- 
serwacji. Dobrze, ale jak si?? do te- 
go zabra??, a przede wszystkim - w 
jakim za wrze?? kszta??cie a:::tys
ycz. 
nym? 
Pod??wczas du??y wplyw na na- 
sze ??rodtwisko wywiera?? radziecki 
reporter Owieczkin. Ukaza??a si?? 
w??a??nie w polskim t??umaczeniu jego 
ksi????ka pod tytu??em - o ile si?? nie 
myl?? - "Sprawy dnia powszedn:e- 
go". Zawiera??a pcwne elementy kry- 
tyki spo??ecznej, uczy;a patrze?? na 
??wiat w spos??b mniej uproszczony, 
ni?? to bywa??o dotychczas. R??wno- 
cze??nie jednak pos??ugiwa??a si?? nie_ 
bezpiecznym chwytem formalnym: 
beletryzowa??a zdarzenia tak dalece, 
??e czytaj??c przestawa??o si?? rozr????- 
nia??, czy to reporta??, czy nowela. 
Pr;zyk??ad by?? jednak sugestywny: 
wydaje mi si??, ??e uleg?? mu zar??w- 
no Marian Brandys, ja??; i Ku??mie- 
rek - obaj czo??owi w??
czas repor- 
terzy polscy. Uleg??em i ja, skromny 
terminator w tym zawodzie. Przy 
czym dodatkowo przypl??ta??a s:e. 
wcale tym razem nie proszona, poe- 
z.
a: a wi??c ju?? nie tylko beletryza- 
cja, ale i poetyzacja... Doprawdy, 
nie jestem zbyt dumny ze s;\-oich 
dw??ch pierwszych ksi????ek reporta- 
??owych, kt??re ukaza??y sie w 1954 
roku. By??y to jednak pr??by i do- 
??wiadczenia konieczne, cho?? pe??ne 
pora??ek - dla znalezienia w??asnego 
l; p o s o b u, w??asnej dr????ki w za- 
sobnym w go??ci??ce pa??stwic repor- 
ta??owym. 
Pierwszym sygna??em, ??e wsze- 
d??em na trop w??a??ciwy, sta?? si?? "Re_ 
porta?? o ??mierci niepotrzebnej", za- 
mieszczony w ..Nowej Kulturze". 
Opisywa??em w nim samob??jcz?? 
??mier?? cz??owieka, zap??dzonego w 
??lepy zau??ek przez bezdusznych biu- 
rokrat??w. Reporta?? ko??czy?? si?? zna- 
miennym P r z e s ?? a n i e m: "Nie 
wymieni??em w tym reporta??u nazwy 
fabryki, w kt??rej pracowa?? Wa??tu??a; 
rGwnie?? en sam w rzeczywisto??ci 
nosi?? inne nazwisko. Moim zdaniem 
szczeg????y nie s?? w tej sprawie wa??- 
ne; wa??ne jest to, aby??my potrafili . 
dostrzec Wa??tu????w obok siebie, w 
??yciu - niezale??nie od nazwisk. 
twarzy, okoliczno??ci. Wa??ne jes:, 
aby??my wielkie, og??lne prawa po_ 
trafili przymiprza?? do jednostkowe- 
go wzoru - po to, a by w imi?? tych 
praw nie pope??nia?? bezprawia". 
Reporta?? zosta?? przyj??ty bardzo 
przychylnie; otrzymywalein wiele li- 
st??w od ..szarych" czytelnik??w i od 
koleg??w po pi??rze. Podobnie przy- 
j??te zosta??y kolejne reporta??e: "O 
manowcach w??adzy", "O pokusach 
w??adzy", "Cynicy", ..S?? takie dziel- 
nice", "Kryzys instytucji ma????e??- 
stwa". Ukazywa??em w nich r????ne 
przejawy "chor??b spo??ecznych" owe- 
go czasu: od biurokracji i szpiego- 
manii a?? po nieuczciwo???? ma????e??- 
sk?? i "tragedie mie-zkaniowe". Z 
czasem punkt ci????ko&ci przenios??em 
w obr??b etyki, stosunk??w mi??dz
'- 
ludzkich; nie brak??o jednak repor- 
ta??y atakuj??cych ciemnot??, fana- 
tyzm, klerykalizm, a tak??e - na 
marginesie wielkich proces??w 
daj??cych dokumentalne przyczynki 
do "historii wsp????czesnej" jak np. w 
sprawie band UPA w Bieszczadach 
czy walk w Nowogr??dczy??nie. 
Do??wiadczenie - pomna??a si??, 
reporterska dr????ka wije si?? i po_ 
d????a naprz??d w??r??d zm:ennych 
meandr??w wsp????czesno??ci. Czy zo-- 
stawia za sob?? jakie?? kamienie mi_ 
lowe, jakie?? p r a w i d ?? a? 
W..vdaje mi si??, ??e picrwszym i na- 
czelnym prawid??em reporta??u je.st 
zgo:lnos?? z czasem historycznym, 
obecno???? w??r??d problem??w, trosk 
i niepokoj??w, w??a??ciwyC:1 dla da- 
nego okresu w ??yciu narodu. Druga 
zasada - to pojmowanie zawodu 
reporterskiego prz
de wszystkim 
(lecz, oczywi??cie, nie w y ?? ?? c z n i e) 
jako funkcji lekarza schorze?? spo- 
??ecznych, tI:;pi??cego z??o, ostrzegaj??_ 
cego przed zasadzkami. 
Tyle, je??li idzie o prawid'. og??l- 
ne. A m??wi??c szczeg????owo i osobi- 
??cie - stwierdzam, ??e reporta?? m??j 
powsta?? z inspiracji poetyckiej. Ale 
oczyszczonej z taniego patosu 
i blichtru; przynajmniej o to s;?? 
staram. Pozosta??a wra??liwo???? na 
sprawy ludzkie, pozosta??a metafora, 
dramatyzm, r.'!??ne warstwy znaCie- 
niowe ; wszystko to oparte na do- 
??wiadczeniu spo??ecznym, na ??cis??ej j 
rozleg??ej dokumentacji. Nawet - 
je??li nie podaj?? nazwisk i miejsco- 
wo??ci. Poniewa?? pozostaj?? wiern
. 
P r z e s ?? a n i u z ..Reporta??u 
o ??mierci niepotrzebnej". 
Powtarzam: wszy
cy, kt??rzy star_ 
towali??my dwadzie??cia lat temu, 
jeste??my z Poezji. Reszta, to ju?? 
tylko kontynuacja. 
JERZY LO VEL L 


z Y C I E L I T E R A C K I E Nr 645 a;tr. 3
		

/ZL_1964_XIV_645_07_06_nr_23_str_004.djvu

			ZBIGNIEW KWIATKOWSKI 


, . 


LIT 


P ??erwsz??_ szko???? otwarto w 
kwietniu roku czterdziestego 
pi??tego: uczy?? jeden nau- 
" czyciel, uczni6w by??o sied- 
miu." (Ze sprawozdania 
wydzia??u o??wiaty.) Dalej m??wi??o si?? 
o tym, z czyjej inicjatywy szko??a 
powsta??a, ale zdanie to zosta??o skI'e- 
??lone. Najwidoczniej kto??, kto przy- 
20towywa?? sDTawozdanie zbiorcze - 
przemys??, gospodarka komunalna, 
handel. o??w:ata. kultura - uwa??a??. 
i?? nie nale??y wdawac sie w szcze- 
g????y. Sprawozdanie mia??o by?? wy- 
g??oszone, a kto zdolny jest wytrzy' 
ma?? referat trwaj??cy trzy godziny 
albo i dfu??ej? 
Autor skre??le?? mia?? niew??tpliwie 
racj??. Nie mia?? jej reporter: nie od- 
notowa?? nazwiska pierwszej nau- 
czycielki. kt??re mimo ??e skre??lone. 
da??o sic odczyta??. 
Odnotowa?? natomiast inne dane: 
dzi??, w tym??e samym mie??cie do 
szko?? uczcszcza co czwarty m!esz. 
kaniec miasta licz??cego sze????d.1:iesiat 
pi???? tysi!;cy mie3zka??c6w. Dokonaj- 
my dzia:anla: 65 tysi??cy d
ielone 
przez cztery = szesna??cie z groszami. 
S??owem miasto niecodzienne. Co 
drugi jego mie3zkanlec urod7n si?? 
ju?? po wojnie. (Odpowiedni wskai- 
l1ik dla ca??ej Poll::ki kszta??tuje si?? o 
pI???? - sze???? punkt??w ni??ej.) By?? 
czas, ??e w tym mie??cie przyrost lu- 
dno??ci wynosi?? 20 promille, rekord 
nie tylko w ..skali krajowej". 
Miasto jest niecodz'enne tak??e z 
inne-;o wzgl??du: w zak??adzie dla mia- 
sta kluczowym, kt??ry zdecydowa?? o 
je;;:o rozwoju, tera??niejszo??ci, wyzna- 
czaj??c mu tak??e przysz??o??c, a za
 
trudniaj??cym w tej chwili ponad 
pi???? tys:??cy ludzi, pracuje tylko 
d w ?? c h in??ynier??w, kt??rzy stu- 
dia ko??czyli przed wOJn??. Pozostali 
- pcnad setka - to absolwenci u- 
czelni wy??szych przede wszystkim: 
Szczccina, Lodzi i Wroclawla. A 
wi??c uczelni, H??rych - tak??e 
pr7ed wojn?? nie by??o. Zatt'm nie 
tylko "kadra.' jest m??oda. ale wy- 
chowana I wykszta??c
na na ..m??o- 
dych" uczelniach. St??d wniosek: 
wszystko, co si?? o tym rnie??de po- 
Wie - dobrego i zlego - obci??.i;y 
nasze kO:-Jto. 
Mia$to? Jedno z najbardziej w 
Polsce interesuj??cych: Gorz??w Wiel- 
kc>pC'lski. Oczywi??de, prowincjonal- 
ne, z tym, ??e to !>??owo nale??y od- 
nie???? raczej do po??o??enia miasta na 
mapie kraju ni?? do obserwowanej w 
nim atm03fery. Mla3to, kt??re, o 
czym ??wiadcz?? dane stat}'styczne, 
powinno byc zadowolone ze swe:;:fJ 
losu, ale zadowolone nie jest. Wre- 
szcie spo??cczno??c, w ktorej - gdy- 
by ten dal si?? wymierzy?? w spo- 
s??b obiektywny - wska??mk nat????e- 
nia patriotyzmu lokalnego jest wy- 
j??tkowo wysoki. 
Zawsze takie by??o? Nie zawsze. 
Pani Maria, mieszkaj??ca w Gorzo- 
wie lat kilkana??cie, powiada: da 
roku 1956 - 7 nic si?? tu nie dzia??o. 
Nic? - zapytuj??. Przecie?? pracowa- 
??y Zak??ady W??iokien Sztucznych - 
"Stilon", Zak??ady lVlech3niczne "Go- 
rz6w.', Zqk??ady Jedwabnlc7e... 
Zsad 7 a siG - Istnia??y i pracowa??y. 
Ale mowi??c n i c s i ?? n i e 
d z i a ?? o - mam co Innego na 
mysli. Znk??1.dy pracowa??y, zak??ady 
karmi??y ludzi. ale ??ycie - pa d o- 
b r e - zacz????o si?? w latach pi????- 
d-ie i??t siedem - o:iern. W roku 
19113 m'a
to liczy??o nierJzi?? 
do sal dom??w lcu1tury, teatru, kinJ. 
i klub??Jw nie biernego konsumcnta 
ale cz??owicka szuka j??cego w lite- 
raturze, teatrze i filmie nazwania 
dla nurtuj??cych go problem??w, ma- 
s?? ludzk?? zjednoczon?? we wsp??lnym 
niepokoju i nadziei. 
* 
C?ytelnik mo??e zauwa??y??: dlac?e- 
fO?? to, autorzE', partia pojawi??a si?? 
w twoiM reporta??u nieoczekiwanie 
i na ko??cu? . 
O:lpowladam: sam zadaj?? sobie to 
pytanie. 
ZBIGNmW KWIATKOWSKI
		

/ZL_1964_XIV_645_07_06_nr_23_str_005.djvu

			KONSTANTY GRZVSOWSIO 


OD SOKRATESA 


do "mass media" 


S p??r na temat wolno??d s??owa 
zacz???? si?? chyba przesz??o 230::1 
lat tEmu. Owczesny cenzor na- 
zywa?? si?? "lud Aten". Skonfi- 
skowany gruntownie i fizycz- 
nie winowajca nazywa?? si?? Sokr.t- 
tes. Konfiskaty dokonano z zacho- 
Wan
??"m wszelk:ch regu?? demokracji, 
w post??powaniu jawnym. z og??o- 
szonym uzasadnieniem. Odt??d .a?? po 
dzi?? dzie??, wsz??dzie i zawsze ist- 
nia??y jakiE??, urz??dowe lub nieurz??- 
dowe. czynniki ograniczaj??ce wol- 
no???? s??owa. Istnieli zwolennicy po- 
gl??du. ??e winna by?? ona nieograni- 
C7..ona. I ?w:Jlennicy pogl??du, ??e tylko 
.,prawda" ma prawo do wo:no??ci. I w 
ko??cu utylitarni zwolennicy P01]"!- 
dl! - jak osta'n'o jeden z polskich 
pUblicyst??w - i?? ,.w okrc??'onych 
warunkach taki instrument jest je- 
sz!:ze k
nieczny". Nie wyja??ni?? on 
wprawjzie jakie to okre??lone 
warunki, ale przecie??' zasadniczo 
stan???? w obozie zwolennik??w n;e- 
ograniczonej wolno??ci s??owa jednak 
utylitarnie zgOdzi?? si?? na przej??cio- 
We jC'j ograniczanie. 
Dyskus;a n'?? temat wolno??ci s??o- 
wa jest chyba potrzebna. Ale dys- 
kusja polska na ten tem'??t wykazu- 
je dw;e cechy, czyni??ce j?? niepe??- 
n??. Jest fragmentaryczna i jest ana- 
"chroniczna. Jest fragmentaryczna, 
gdy?? - poza niclicznymi wyj??tka- 
mi - ma na my??li ograniczanie 
wolno
ci s??owa przez czynniki ..ofi- 
cjalne", a to nie 
est jedyna posta??: 
ograniczania jej. Jest anachronicz_ 
na, gdy?? m??wi najcz????ciej tylko o 
wolno??ci f??owa ..drukowanego", gdy 
wsp??lcze??n:e to tylko jedna z fo:.m, 
w jakich ujawnia si?? wolno???? opinii. 
Dlatep-o trzeba chyoa zacz???? dys- 
kusj?? od ustalenia stanu faktyczne- 
go, charakterystycznego dla po- 
cz??tk??w drugiej po??owy XX wie- 
ku, w og??lnych przez wsp????c-7esn,\ 
techn.ik?? stworronych warunkach, 
podobnEgo we wszystkich spo??e- 
cze??stwach. 
l) NIe idzie w istocie o wolno???? 
s??owa, nawEt nie o - szersz?? ni?? 
ona - wolno???? opinii. Idzie o wol- 


no???? urabiania opinii spo??ecznej, 0- 
pin'i inn
ch os??b. 
2) Anachronizmem jest pogl??li, 
jakoby g????wnym narz??dziem ura- 
biania opinii by??o s??owo drukowa- 
ne. Obok .s??owa drukowanego. a 
chyba raczej w wy??szym stopniu 
ni?? ono, m'1rz??dziem tym sta??o :Ji?? 
s??owo m??wione (w spC'cyf'cznie od- 
mienny ni?? w poprzednich genera- 
cjach spos??b): radio oraz obraz po- 
wi??zany ze s??owem, telewizja. 
3) Te nowe narz??dzia s?? odmien- 
ne od dawnych form s??owa m??wio- 
nego i dawnych recepcji obrazu. 
Dawne formy s??owa m??wionego by- 
??y najcz????ciej powi??zane z dialo- 
giem lub jC'go mo??liwo??ci??, radim,,-e 
s??owo m??wione wyklucza mo??liwo- 
??ci dialogu ze s??uchaczem. Dawna 
recEpcja obrazu oparta by??a naj- 
cz????ciej na. selekcji dokonywanej 
przez widza: on decydowa?? o tym, 
na co chce patrze??. Obraz recypo- 
wany w t
lewizji niemal wyklucz", 
t?? mo??no???? w
-boru, jest narzucony. 
Oba te nowe narz??dzia s?? adreso- 
wane do wielkjch kolektyw??w ludz- 
kich w spos??b wykluczaj??cy, w 
ka??dym razie ogranicz-aj??cy w sto- 
pniu o wlf'le wy??szym ni?? s??owa 
drukowane, ich wsp????aktywno????, 
ich swobod?? wyboru i mo??no???? sk'.1- 
tecznej reakcji na recypowane tre- 
??ci. 
4) I w zwi??zku z tym i niezale??nie 
od tego (raczej w zwi??zku z ujaw- 
nieniem, ??e ..urabianie opinii" jest 
,.kierowane przez cz
'nnik zewn??trz- 
ny", niezale??ny 0:1 recypuj??cego je) 
zmala??o znaczenie s??owa drukowa- 
nego. jego wp??yw na powstawanie 
opinii. Wiara w s??owo drukowane 
wesz??a w okres kryzysu, w jej miEj- 
sce c<1raz szerszy jest sceptycyzm. 
5) Nowe narz??dzia urabiania o- 
pinii - radio, telewizja, s?? z racji 
samej swej techniki niezale??ne od 
kontroli pa??stwa (jednego pa??stwa. 
pa??stwa kt??re '"Chce manipulowa?? 
urabianiem opinii swych obywate- 
li). Informacja, idea, krytyka w tej 
postaci nie jest ju?? "nadawana" na 
poziomie jednego pa??stwa, w spo- 


s??b Wykluczaj??cy odbior ich w in- 
nym palistwie. To Za?? rodzi szel'eg 
skutkowo Jednym z nich jest, ??e 
tak??e g??upstwo czy k??amstwo jest 
odbierane r??wnie szeroko. Innym 
jEst bezskuteczno???? pr??b pa??stwa 
dla zamkni!;cia drogi do odbierania 
nadawanych w ten spos??b opinii, u- 
wa??anych za szkodliwe. ..Cenzura" 
(w naj szerszym znaczeniu) za??amu- 
je si?? tu na wsp????czesnej technice. 
A w pewnym stopniu ewolucja w 
tym samym kierunku ujawnia si?? 
i w mo??no??ci kontroli s??owa druko- 
wanego, prasy. 
6) Te nowe postacie, a w pew- 
nym stopniu i prasa; sta??y si?? ..mass 
media" nie tJ'lko.w tym sensie, ??e 
s?? dost??pne dla mas, ale tak- 
??e w tym sensie, ??e licz?? si?? 
ze zdolno??ci?? odbioru I z ch??- 
ci?? odbioru mas. A to rodzi, 
zw??aszcza tam gdzie g????wn?? rol?? 
odgrywaj?? wzgl??dy komercjalne, 
wulgaryzacj?? i prymitywizacj?? j??- 
zyka tych ??rodk??w urabiania opi- 
!'Iii, u??ywanie tylko barw bia??ych 

 c
arnych, upraszczanie lub pomi- 
Jame skomplikowania problem??w. 
7) Z tych przyczyn polityka ..mo' 
nopolizacji informacji", monopoli- 
z
cji urabiania opinii jest anachro. 
mzmem - bo jest niewykonalna. 
8) R??wnocze??nie za?? wzros??y nie- 
bezpiecze??stwa pozostawienia tego 
problEmu ??ywio??owi, zupe??nej nie- 
ingerencji w te zagadnienia. I me- 
toda ,.mass media" i obecny poziom 
mentalpo??ci mas powoduj??, ??e ak- 
ceJ?tacJa pewnych opi.nii nast??- 
pUJe w wysokim stopniu pod wp??y- 
wem czynnik??w emocjonalnych a 
nic ra!:jonalnych, z uwzgl??dnianiem 
ty
ko 
zpo??rednich i dora??nych pa- 
wl??zan przyczynowych, a bez zrozu- 
mienia ze?? 
tej wo:no??ci bGdzie i 
erbalna 
i anachron:czna. 
KO
STANTY GRZYBOWSKI 


ALEKSANDER JACKIEWICZ 


KRONIKA POLSKI I ??WIATA 


N a IV Og6lnopolskim Festiwa- 
lu Film??w Kr??tkometra??o- 
wych, kt??ry odby?? si?? w Kra- 
kowie w dniach 27-30 maja, 
sukces 0:ini6s?? przede wszys- 
tkim - i Drawie wy????cznie - nasz 
film dokumentalny. Znalaz??o to zre- 
szt?? potw:erdzenie w werdyktach 
jury. 
Grand Prix uzyska?? "Powr??t 
statku" Mariana Marzy??skiego, r
- 
lacja o powrocie do Gdyni "Bato- 
rego", na kt??rego pok??adzie przyby- 
waj?? co rok w odwiedziny lub na 
sta??e Polacy z Ameryki. Pisa??em o 
tym filmie" przy innej okazji, ale 
do niego trzeba b??dzie chyba jesz- 
cze nieraz powraca??, gd
'?? jego te- 
mat, spos??b realizacji - nie s?? 
banalne. "Powr??t statku" robiony 
na ??ywo, rejestruj??cy ludzi na go_ 
r??co, ludzi nieswiadomych tego, ??e 
s?? fi??mowani - urzeka autentyz- 
mem. Ale nie tylko. Realizator po- 
trafi zanotowa?? w migawkowych 
portretach, kr??tkich rozmowach, w 
mikroscenkach, znacznie wi??cej ni?? 
kamera - zdaw.-I??oby si?? - widzi i 
s??yszy: losy ludzi. 
Historia naszego kraju cz??sto daje 
o sobie zna?? w filmach zaprezento- 
Wanych na festiwalu Oto - pomi- 
ni??ta nies:ety przez jury - "Edu- 
k??cja" Tadeusza Jaworskiego: ze- 
znania skazanego na do??ywotnie 
wi??zienie Polaka, kt??ry by?? kapo 
w O
wi??cimiu. Opowie???? o sobie 
cz??owieka, kt??rego wychowa?? ob??z 
na oprawc?? - konfrontowana z re- 
[ac.'ami o nim tyrh, kt??rzy ob6z 
prze??yli. Mniej ciekawy, zw??aszcza 
po ..Albumie Fleischera" Majew- 
skie
o, jest ikonograficzny - na- 
l!'rndzony - "Powszedni dziE?? ge- 
stapowca Schmidta" Jerzego Ziar- 
nika, oparty na autentycznym albu- 
mie z pamiatkowymi z:lj??ciami ro- 
bionymi podc7as woiny przez szere- 
gowego p,acownika hiUHowskiego 
aparatu bezpiecze??stwa. I jeszcze 
jerJen film zwia 7 anv z wojna 
,Dzieci z rampy" Andrzeja Pieku- 
towskiego, o dzieciach ocalonych z 
niemieckich oboz??w, wychowanych 
przez polskie rodziny, opowiadaj??- 


cych dzi??, gdy s?? doros??e, o swoich 
losach. 
Sprawy dzieci, spra,wy rodzic??w, 
dziej??ce si?? ju?? wsp????cze??nie, zaj- 
muj?? tak??e 
poro miejsca w pol- 
skim fi??mie dokumentalnym. Oto 
"Rodzice" Ziarnika: zeznania star- 
szych, matek i ojc??w, w procesach 
przeciw nieletnim, gdzie w stan o- 
skar??Enia zostaj?? postawieni w??a??- 
ciwie przede wszystkim doro??li. Po- 
dobny temat ma film ..??ycie zaczy- 
na si?? wcze??niej" r6wnie?? Ziarnika, 
czy "Wok???? sprawy" Andrzeja Trzo- 
sa. Zreszt?? Trzos, zajmuj??c si?? pro- 
blemem nielegalnego przerywania 
ci????y, porusza r??wnocze??nie problem. 
szerszy. Jest nim ciemnota, terror 
opinii publicznej, zw??aszcza na wsi. 
St??d ju?? jeden krok do opisu trwa- 
j??cego pi????dziesi??t lat hez ma??a 
sporu w pewnej wsi wok???? miejsca 
na szko????. kt??ra nie mo??e powsta??. 
Tak te?? film si?? nazywa: "Miejsce 
na szko????". Zrobi?? go autor "??r6d??a" 
- Tadeusz Jaworski. 
Podpatrywanie ludzi, penetrowa- 
nie ??ywej tkanki ??ycia jest cerh?? 
naj ciekawsz?? naszej aktualnej tw??r- 
czo??ci dokumentalnej. Nie tylk"J 
przecie?? w filmach o tematyce po- 
litycznej czy spo??ecznej. "Ptaki" Ka- 
zimierza Karabasza opowiadai?? o 
??l??skich hodowcach go????bi poczto- 
wych, ..Dziewcz??ta z Nawojki" Ma- 
rii Kwiatkowskiej s?? reporta??em z 
??ycia krakowskich studentek, wresz- 
cie - mo??e nazh:vt folklorystyczny, 
tym niemtliel ciekawy przez swoj?? 
egzotyk?? - film o polskich Cyga- 
nach, ,.Nim opadn?? li??ci!''' W??adv- 
s??awa ??!C'sirkiego. na!!rodzony Na- 
grod?? Specialn?? Jury. I - r??wnie?? 
na!;rOd70ne pif'kne, liryczne 
..Araby" Zbigniewa R<'Iplewskiego, o 
stadninie koni arabskich. 
W tym miejscu nasz fi??m "podpa- 
tru
??cy" zdaje sip rozs7czepia?? na 
kilka p??aszczyzn. Najp!odniejs7e na 
przY$z??o???? wydaja sie pr6by, k.6re 
jes7cze trudno zreszt?? 7akwalifiko- 
wa??. Mam na my??li .,Poiedynek" Ja- 
nUS73 Majewskiego i ..Diab????w" Ka- 
zimierza Urba??slde!1"o. Pisa??em o 
nich z okazji festiwalu w Oberhau_ 
sen. Tematem obu jest sport. Ale 


"'" . 


: .;;. '. ,.... -,/." )'"." 


...... ... 
L 

. ..:
.
 


" 


I. 




., .
.:....; 


'.-, 


"')"., 



,>"'.:::,.: :II. 


Scena z filmu "Kiedy opadn?? li
cie" 


nie tyle o sam sport chodzi, ile o 
przyjrzenie si?? cz??owiekowi w mo- 
mencie wysi??ku, o brzydot?? i uro- 
dG cz??owieka w chwili pr??by, o tru- 
dn??' .triumf nad sob??, nad si???? ci????- 
kOSCI, nad czasem, przestrzeni??. Oba 
filmy s?? swoist?? syntez?? rzeczywi- 
sto??ci w celach estetycznych czy 
poznawczych. 
Cele poznawcze, dokumentalne, 
stawiaj?? sobie nawet filmy o sztu- 
ce, czy - ??ci??lej - o artystach. 
I to jest druga p??aszczyzna film,] 
"podpatruj??cego". "Xawery Duni- 
kowski" Konstante
o Gordona 
wprawdzie nie uda?? si??, ale zosta??a 
tu przynajmniej szkicowo zanoto- 
wana osobowo???? wielkiego rze??bia- 
r7a. Znac7nie leps7.y - zreszt?? do- 
skona??y pod ka??rJym wzgl!;dem - 
jest dlacze??!o?? nie dopuslrzony da 
konkursu film Kwiatkowskiej ,.Roz- 
mowa", o innym arty??cie, HasiorzC', 
twor7:JCym ze szmelcu i wszelkich 
orJpadk??w urzekaj??ce kompozycje 
plastyczne. 
Inny kierunek filmu ..po::Jpatrl1- 
ja!'f"'o" stanowi trady('vjny film 
o
wiatowy. Nil"stety, iak7e wf'ia?? 11 
nas tradycyjny! Nawet na'leps7e 
pozyc:e teeo gatunku pokazywane 
na festiwalu - nagrodzona "PUS7.- 
lDalszy ci??g na S
T. 6) 


\ 


N??ODZIMIERZ BUCZEK 


\. 


N.
 te,",,,,i (1) 


Johurnenlzaulania 


.'
1"??'o
 


D okonanie pe??nego bilansu 
s
tuk plastycznych w 20-le- 
CIU by??oby rzecz?? nader 
c
nn??, ale i naje??on?? 8zcze- 
gOlnymi trudno??ciami z u- 

agi. zar??wno na skal??, jak I z??o- 
zonos?? zadania, Ju?? sam bowiem In- 
deks problem??w m??g??by przyprawi?? 
o zawr6t g??owy: mecenat a ??rodo- 


ska . I?lastyczn
; rozw6j ilo??ciowy 

 JakosClowy tworczo??ci artystycznej 
l problemy socjologiczne, tkwi??ce 
wewn??trz ??rodowiska oraz na mno- 
gich punkta.ch spo??ecznego styku; 
rola plastykl w kszta??towaniu so- 
cjalistyczn 7 go modelu kultury; dzia- 
??alno???? zWI??zku tw??rczego oraz in- 
styt?cji 
ajmuj??cych si?? szkoleniem. 
popleramem, upowszechnianiem. 
Wreszcie - klimat, substancja mo- 
ra.lna, t.:udna . do u
hwycen.ia. wy- 
mlerzema, maj??ca Jednak zasadni- 
cze dla tw??rczo??ci znaczenie. 
Te ca??e sploty spraw o kapitalnym 
zre!>zt?? znaczeniu wymagaj?? z osob- 
na bardziej dok??adnych studi??w, po- 
dobnych tym, jakie w swoim cza- 
sue prowadzi?? Aleksander Wallis. 
Pew,?e kroki, zmierzaj??ce do uzy- 
sk

la syntetycznego bilansu pol- 

k
eJ . plast
ki za ostatnie lata s?? 
JUZ, Jak nl1 wiadomo, poczynione. 
Wobec ??ywej dyskusji tocz??cej si?? 
w ca??ym kraju nad tezami na IV 
Zjazd PZPR, chcia??bym, opieraj??c 
si?? na osobistym rozeznaniu, poczy- 
ni?? kUka uwag, istotnych moim zda- 
niem dla rozwoju ??rodowiska pla- 
stycznegg i dalszej jego ewolucji 
w spo??ecze??stwie socjalistycznym. 
Tezy KC PZPR, tycz??ce literatury 
i sztuki, stanowi?? dokument wiel- 
kjej donios??o??ci - cenny dorobek 
naszej parti,i. 
Jest to w??a??ciwie dialektyczne o- 
kre??lenie uk??adu, w kt6rym b??dzie 
kszta??towa?? si?? nasm socjalistycz- 
na sztuka. Elementy tego uk??adu - 
to wzrost spo??ecznej roli kultury i 
sztuki, a wi??c tak??e wzrost odpo- 
wiedzialno??ci za kszta??t ideowy i 
artystyczny dzie??a, odpowiedzialno- 
??ci, po'n:>szonej przez parti?? i tw??r- 
c??w. W ??cis??ym zwi??zku wys1t??puj?? 
postulaty ideowego zaanga??owania 
i afirmacja swobody tw??rczej; 
ujmowania pe'ni prawdy ??ycia, zam- 
kni??tej w kszta??t dzie??a i jednocze- 
??nie dobitne podkre??lenie specyfiki 
tw??rczo??ci artystycznej, wielka de- 
likatno???? wobec tej z??o??onej i sub- 
telnej materii. I, co r??wnie?? bar- 
dzo wa??ne, przez tezy przebija kli- 
mat zaufania dla tw??rc??w, zrozu- 
mien.:a dla ich nie??atwej pracy. 
Na nader istotn?? uwag?? zas??uguj?? 
r6wnie?? te fragmenty tez, kt6re m??- 
wi?? o poparciu dla ro-zwoju tw??r- 
cro??ci artystycznej i o roli instan- 
cji partyjnych w tej dziedzilIlie. Do 
tej zreszt?? kwestii nawi?????? p????niej. 
Sumuj??c, opracowana zosta??a orygi- 
nalna platforma ideowa naszej par- 
tili w sprawie tw??rC7.o??ci artystycz- 
nej; platforma zak??adaj??ca pog????- 
bienie dialogu mi??dzy parti?? a tw??r- 
cami; zak??adaj??ca spo??ytkowanie 
wszystk,iego co warto??ciowe - na 
rzecz socjalizmu; zak??adaj??ca podej- 
mowanie ambitnych i nowatorskich 
zada?? artystycznych, nacechowa- 
nych ideow?? ??arliwo??ci??. Jest to do- 
bre rozwini??cie uchwa?? III Zjazdu 
partii, kt6re sprawdzi??y sie zreszt?? 
w praktyce. 


* 


Malarstwo, rze??ba, grafika - bo 
o tych dziedzinach chc?? (w zasa- 
dzie) m??wi?? - nie maj??, na skutek 
wielu przyczyn, takiego waloru pow- 
szechno??ci jak literatur&., fi??m, czy 
telewizja. Owe dyscypliny plastycz- 
ne, ograa1iczone swoist?? specyfik??, 
w istnieniu swoim unill:alne, cz??sto 
skohiplikowane w odbiorze bez 
wst??pnego przygotowania postl;'PU- 
j?? - {X>za pewnymi dyscyplinami 
szczeg61nymi jak np. plakat - w 
drugim rzucie rewolucji kulturalnej. 
St??d nieco odmiennie kszta??tuje si?? 
ca??y uk??ad napil;'?? spo??ecznych wok???? 
malarstwa, r7e??by, grafiki; odmien- 
ny zesp???? ??rodk??w materialnych jest 
przyk??adany do tych dyscypI:n pla- 
stycznych; inaczej te?? kszta??tuje si?? 
status tw??rcy, pracuj??cego w tych 
dziedzinach deterrr inuj??cych w o- 
statniej jnstan
ji rozw??j plastyki 
jako ca??o??ci. St??d J(l??wn?? trudno??ci?? 
i problem:?m zasadn:czym jpst tWr)- 
rzenie ,-,k??adu preferencji dla dal- 
Fego ro7WOjU malarstwa, rze?? by i 
gra
iki. Przy cgr"n.czonych ??rod- 
kach. b??:i??cych w gestii resortu kul- 
tury i sztuki, ktl)rych spos??b wyko- 
rz,vstania jest aktualn:e dyskutowa- 
ny - do roB g????wnego ogn:wa za- 
czn?? urasta?? nieco odmienne drogi 
popiera.nia tw??rczo??ci plastyc7nej. 
Podajmy przYk??ady ostatnich lat, 
)y przej???? do stwierdze?? bardziej 


. 


og??lnych: w Poznaniu - otwarme 
bardzo udanego o??rodka plastycz- 
nego w postaci "Arsena??u"; w Ko- 
szalinie - ustanowienie Mi??dzyna- 
rodowego Pleneru; w Zielonej G6- 
rze - Sympozjum Sztuki I Kryty- 
ki; w Rzeszowie - wielce udana 
asym.i??acja wielu zdolnych artyst??w 
oraZ ostatni etap prac nad uko??cze- 
niem starej synagogi przeznaczonej 
na sale wystawowe i pracownie. W 
Szczecinie - Festiwal Og??lnopol- 
ski Malarstwa, w Krakowie - Bien- 
nale Grafiki, w Opolu - WJosna 
Opolska. R??wnocze??nie powstawa- 
n.ie szeregu okr??g6w ZPAP. Za tym 
donios??ym i o??ywczym ruchem kry- 
je si?? zdrowa i prowadzona w du- 
chu tez zjazdowych wsp????praca a- 
ktywu spo??ecznego i partyjnego pla- 
styk??w z instancJami partyjnymi i 
dzia??aczami rad narodowych. Jed- 
nocze??nie oooerwujemy rosn??c?? fa- 
l?? wystaw w terenie, na peryferiach 
wielkich miast, w zak??adach pracy. 
w miastach powiatowych. Fundu- 
sze terenowe na organizacj?? wystaw 
artystycznych - na zakupy, na sto- 
pniowe kolekcjonowanie w??asnych 
galerii - systematycznie wzrastaj??. 
Zrobiono r??wnie?? pierwsze istotne 
kroki na drodze wsp????pracy mi??dzy 
tak istotnym mecenasem jak ZWi??- 
zki Zawodcwe a ZPAP. Wreszcie 
akcja urz??dzania galerii sztuki dla 
szk???? tysi??clecia. 
Wszystkie przytoczone fakty, a 
jest ich o wiele wi??cej, wyros??y ju?? 
daleko poza sporadyczno????, ??wiad- 
cz?? dowodnie, ??e zaczyna stopniowo 
narasta?? - afirmuj??c ju?? istniej??- 
cymi dokonaniami Tezy na IV Zjazd 
- ruch mecenatu spo??ecznego o do- 
nios??ych i zbawiennych konsekwen- 
cjach. 
Oto tw??rcy I aktyw partyjny po. 
dejmuj?? wsp??lne dzia??an.ia, wsp6l- 
ne dyskusje, wsp??lne imprezy, ra- 
zem konstruuj?? w??as,ne ??rodowisko 
kulturalne, razem upowszechniaj?? 
tw??rczo???? pla!Stycz.n??. Obsel"\\"ujf>my 
jednocze??nie rosn??ce zainteresowa- 
nie in.stancji partyjnych warunkami 
tw??rczymi, bytowymi, mies.zlmnio- 
wymi swoich artyst??w; towarz%"??e 
z aktywu staj?? si?? gorliwymi rzecz- 
nikami i mecenasami tw6rczo??ei lu- 
d!.oi sztuki swojego terenu. Wraz z 
tym zachod'zI proces przyswojenia 
sobie przez ??rodowisk:> tej, jak??e 
cennej, aury ??ywego zainteresowa- 
nia, osob:stego niemal przej??cia sd?? 
w??asnym, rodzimym kr??gi-em art y- 
s'tycznym, 
To s,twarzanie si?? wi??zI mi??dzy 
parti?? w terenie a powstaj??cymi, 
b??d?? rozwijoaj??cymi sie, ??rodowis-ka- 
mi tw6rczymi, szerpko???? i r????norod- 
no???? tych wi??zi jest istotnym no- 
vum, nios??cym ze sob?? wiele za- 
l????k6w pozytywnego rozwi.??zywa.nia 
tych dialektycznych wsp????zale??no- 
??ci, jakie zawarte zosta??y w tezach 
zjazdowych. 
Mo??na wi??c powiedzie??, ??e pow- 
stawanie wsp????czesnego malarstwa. 
rze??by i grafiki odbywa si?? ju?? te- 
raz w niema??ej mierze w korzystnej 
atmosferze stworzonej przez parti??, 
jej ogniwa centralne i terenowe. 
przez aktyw partyjny, znany l ce- 
niony z imienia I nazwiska w??r??d 
plastyk??w. Ten uk??ad, uk??ad g????bo- 
kiej symbiozy mi??dzy plastykami 
partyjnymi i bezpartyjnymi nabiera 
coraz bardziej cech trwa??o??ci, przy- 
nosi owoce, stan:>wi c;:??sto o bar- 
wie i randze intelektualnej danego 
??rodowiska. 
Jest chyba wsp??lnym dorobkiem 
partii i ??rodowisk plastycznych ten 
??wiadomy aktyw partyjny i ta ser- 
deczna wi????, ??w tw??rczy dialog za- 
chodz??cy mi??dzy parti?? w terenie a 
plastykami. Jest to tak??e, moim zda- 
ndem, gwarancj?? powodzenia i dal- 
szego rozwoju tych g????bokich pro- 
ces??w spo??ecznych, kt??re w przy- 
sz??o??ci zadecyduj?? o trwa??ym opar- 
ciu tw??rczo??ci plastycznej w sze
 
rokich kr??gach spo??ecze??stwa. 
Na drogach rozwo;u naszej sztu- 
ki plastycznej n;ema??o jeszcze tru- 
dno??ci, istotnych brak??w i niepo- 
rozumie??. Trzeba b??dzie up:>rczywie 
do tych s??abo??ci wraca??, kieruj??c 

i?? 7.asad?? wsp61nEj odpowiedzial- 
no??ci part.ii i tw??rc??w. 
Trzeba b??dzie rozliane trudno??ci 
przezwyci????a??, p8dnie???? wiele spraw 
kryt
T7n}"ch. O tym nast??pnym ra- 
zem. Ale jest pewnikiem, ??e zaw- 
sze tam, gdzie plastycy rozwi??zy- 
wali trucno??ci razem z parti??, w 
atmosfeI"!e najg????b3zego, obop??'nego 
zainteresowania - 01noszono istot- 
ne sukcesy dla wsp??lnej sprawy - 
partii i tw??rc??w. 
W??ODZIMIERZ BUCZE K 


ZYCIE LITERACKIE Nr 645 Itr. Ci
		

/ZL_1964_XIV_645_07_06_nr_23_str_006.djvu

			P owlem herez,
 a powiem tym 
;mi1!lej, ??em te?? smutny i sam 
pe??en winy: ot???? nie mamy za 
dobrej prozy wojennej, a w 
szczeg??lnQ??ci prozy poswi??
- 
!lej temu straszn1!r:lu kompleksowi 
z::larze??, 
k:m by??a druga wojna 
??-.vi.atc'Wa. W??a??ciwie poza ??ukrow- 
sUm, J. J. Szczepa??skim { Jasie??- 
czykiem ka??da polska proza doty- 
cz??ca tE'
O tematu
 a w szczeg??lno- 
??ri ka??da po'-ka pc.wie??l: ujawnia 
lic
e u??omno??ci: partykularyzm, 
zw??7enie horyzcntu, niedom??wien..a, 
I!;ajulstwo, staro&wiecczyzn?? formal- 
n?? i szeroki patronat klasyk??w od 
Sienkiewicza po ??eromskiego. Nie- 
dobne, kr??tko m??wi??c. Ale czy tyl- 
ko w prozie polskiej? Powo??.am si?? 
tu na cztery p:erwsze z brzegu 
pi"Zyk??ady, akurat dost??pne bo prze- 
??o
one na j
zyk polski i iwiew u 
nas wydane. 


SIELANKA W GRECJI 


Czytelnicy polscy :znaj?? Renna nIe 
od dzi??. Nigdy w nim nie widziano 
tytana 1itcratury, ale widziano po 
prostu interesuj??cego pisarza. Lecz 
ta jego rzecz, kt??r?? w??a??nie otrzy- 
mujemy, jest w stanie doszcz??tnie 
uujnowa?? jego dobr?? opiabi??. 
"Wojna bez bitew" I) toczy B;1?? 
g????wnie w GrecjI. Postaci?? central- 
n?? jest Theo Lange, by??y czeladnik 
tap:cerski, s??u????cy w jakiej?? nieo- 
kre31cnej formacji ni to piechoty. 
ni 'to saper??w, ni to s??u??by wartow- 
niczej. Theo i jego towarzysze, oku- 
panci jednego z naj ci????ej do- 
??wiadczonych okupacj?? kraj??w 
Europy, przedstawiaj?? si?? nam 
w??a??ciwie w charakterze sto- 
warzy!;zenda anio????w. Nawet Poldi, 
c'hol: Pamigenosse, nale??y do tego 
I't')warzyszenia. .....Jest dw??ch Pol- 
e 'CJ) - czytamy: - jeden nastawia 
gotow?? p??yt?? z przem??wieniem 
G
J.ebb??lsa, a drugi by nawet mu- 
chy nie skrzywdzi??". Dziwnie mi to 
przypomina inn?? powie???? niemieck??. 
1;J kt??rej te?? dwie dusze siedz?? we- 
wn??trz ka??dego niemieckiego so??da- 
ta. I musz?? powiedzie??. ??e wci???? u 
niemieckich autor??w spotykane t??u- 
maczenie tej fenomenalnej dwoisto- 
:;cl zaczyn.a ju?? troch?? niecierpliwi??. 
W "Wojnie bez bitew" pocz??tko- 
wo nic si?? nie dzieje: Theo cieszy 
si?? z odroczenia poboru, potem go 
je:lnak powo??uj??, jedzie wi??c do 
woj.ka, doje??d??a. upij.a si??, ma fe- 
br??, boli go z??b, a potem pada 
deszcz. Ale w ko??cu zaczyna si?? co?? 
d"!:ia??: zaczyna si?? mianowicie sie- 
lanka. I w najw??a??ciwszym miejscu. 
bo w ojczy??n.ie sielanek. Okupacyj- 
n
 anio??y pozwalaj?? greckim dzie- 
ciom kra???? ziemniaki II. zaprzyja:t- 
niaj?? si?? z doros??ymi Grekarm. Od- ; 
bywa si?? wymiana grzeczno??ci i 
f,zczero??ci, dochodzi do przyj???? skro- 
mnych ale serdecznych. Gdzie?? w 
dalekim tle kto?? kogo?? niekiedy 
mGrduje, !istniej?? jacy?? bezosobowi 
hltlf>rGWcy, kt??rych zwalczaj?? ja- 
ry?? partyzanci, ale w .istocie rzeczy 
n.e wiadomo, cl:y nie s?? to tylko 

aJ ';e?? brzydkie Sny, Tu, w promie- 
rJiu dzia??ania Thea i jego anielskiej 
kcmpanil, sielanki nic nie zak????- 
ca; przylatuje tylko czasem angiel- 

ki samolot zwiadowczy, a jedyne 
ngiel.;kie bomby trafiaj?? oczywi- 

r-ie pro??ciutko w ko??ci????. N.iemiec- 
ry anio??owie, przypadkiem obecni w 
w:f;kszym mie??cie, bardzo s?? obu- 
rz???nJ angielskim nalotem; wniosek 
tu oczywisty, ??e w Grecji przez ca???? 
wojn?? w??a??ciwie tylko Anglicy mor- 
d':nva1i Grek??w. A nam w Polsce 
p'"7ypomina to dziwnie afisz, rozle- 
p any zaraz po Wrze??niu, z os??a- 
WIJ-nym, hitlerowskim slogancm: 
Anglij), twoje dzie??o.. 
,Jesieni?? roku 1943 Theo, jak przy- 
sta??o na bchat(jra s.ielanki, nie wie 
o wcze??niejszym o p???? roku wyko- 
p-,niu Niemc??w z Afryki i bardzo 
f i?? dziwi w??oskim je??com, kt??rych 
ka???? tu pilnewa??. Na urlopie w 
Niemczech Theo spotyka samych 
antyhitlerowc??w d dowiadujemy sd?? 
w tym mIejscu, ??e pew.len jego zna- 
jomy, zawo??any, jak wynika z tre- 
?? i, antyhitlerowski kianl>pirator, od- 
wi??z?? d??ugo przechowywanego je??- 
ca rosyjskIego a?? pod sam front. 
Wielce tym wszystkim zbudowany 
bohater wraca przecie?? do Grecji 
(Ordnung muss sein), ale tam ju?? 
_ielanka ma si?? ku ko??cowi i nad- 
chodz?? straszne czasy w postaci 
stras.znych z??odziei angielskich, 
strasznych baran??w hinduskich i 
??wie??o uwoln(onych strasznych flej- 
tuch??w w??oskich. Nie ma ju?? sie- 
lanki, przepad?? Ordnung, nastaj?? z??o- 
dziejstwa, korupcje i prze??ladowa- 
nia rasowe. Tylko. dzi??ki wrodzonej 
solidno??ci i z pomoc?? anlelsko czy- 
stych sumie?? Niemcy jako?? w tym 
zam??cie wyc??:odz?? na swoje, przy 
czym nawet porucznik Wehsvogel 
C'ka2'uje :;,:?? czym?? w rodzaju anio- 
??-. Potem w Af,yce, w n.iewoli, a- 
r o??y s??aniaj?? si?? z g??odu i czytaj?? 
hiobowe wie??ci w listach z Vdtcr- 
Ls tak?? w??a- 
??nic posta?? zmajstrowa?? i ze ??mier- 
teln?? powag?? do wierzenia poda??. 
"Czy mo??e takie w??a??nie by??o 
autorskie zamierzenie? R????ne, jak 
wiemy, bywaj?? zamierzenia. Ale w 
tym jeziorze gadulst)Va nie wida?? 
??adnego. Skompleksowany m????czy- 
zna chcia?? si?? wygada?? i zrobi?? to 
skuteczniej ni?? inni: na tysi??cu 
stron druku i z du??ym powodzeniem 
u tej cz????ci czytelnik??w. kt??ra nad 
wszystko przcdk??ada tak zwan?? lite- 
ratur?? lekk??. Ta za??, doprawdy, jest 
ju?? tak lekka. ??e wpro&t niewa??ka. 


TRUDNO PISAC O WOJNIE 


Znane w Polsce przyk??ady Shawa, 
Jonesa i nawet w du??ej mierze 
Wouka nie ??wiadcz?? dobrze o pozio- 
mi?? wsp????czesnej ameryka??skiej 
po??".ie??ci wojennej. A s?? to przecie?? 
przyk??ady, s??dz??c przynajmniej po 
??wiatowym rozg??osie, dosy?? repre- 
zentatywne. Wyr????niaj?? t?? powie???? 
histeryczne gadulstwo i prymityw- 
no???? warsztatu. Jest to na og???? typo- 
wa pIsanina, rozlewna i nieporz??d- 
na, I przepychanie postaci od sce- 
ny do sceny w manierze gorszych, 
dziewi??tnastowiecznych opowiada- 
czy. 
_ Histeryczno???? tej prozy. pe??nej 
pompatycznych dialog??w. retorycz- 
nych zapyta?? i gromkich komenta- 
rzy odautorskich da si?? chyba uza- 
sadnil: silniejszym u przeci??tnego 
Amerykanina ze Stan??w ni:t u prze- 
ci??tnego Europejczyka przera??eniem 
wojn?? totaln??.- . 


..Kazano Im wier
j! - pisze Myre:r8) - 
te tycie jest dobre 1 ??atwe, a prawo 
w??asnoscl 1 witaminy to niezawodny ba- 
stIOn przeciw .nIeszcz????ciom. Bo nlesz- 
COZ????C!8 me s?? czyms nieunIknionym, lecz 
w ten czy Inny spos??b wyn.kajq z nied- 
balstwa, z wrodzonej sklonnoscl do 5a- 
mozaglady, z jakiego", zlego dziedzIctwa. 
kl??rcmu wartosciowl ludzie, prawdziwie 
warto??CIOWI, nic pozwalaj?? zapusc:?? ko- 
rzenI. Alana I jego r??wiesmk??w uczono, 
te Amerykanie s?? SOl?? 7.lemi, wybra??- 
camIlosu; ??e maj?? solidne ubrania, zdro- 
we z??by I jasn?? przy
los?? przed sob??. 
Przystojny, dzielny chlopIec dostanie za- 
wsze pi??kn?? dziewczyn
. Kl??ska, niesz- 
cz????cie, n??dzna wegelrcja - te poj??c.a 
byly im absolutme obce .... ' 


Nagle s??l 71emi znalaz??a si?? w 
ogniu, w TunisIe i na Sycylii, pod 
Cassino i we Francji, pod Arnhem 
i w Ardenach, a przede wszystkim 
}1a niczlicz
mych archipelagach Pa- 


skiej pogr????onych- w naj ci????sze z 
ameryka??skich do??wiadcze?? wojen- 
nych, to jest w'wojn?? na Pacyfiku. 
Urzeczenie Homerem nie znalaz??o 
praktycznego odbicia w tej ksi????ce, 
opowiadaj??cej o losach kilku ??o??- 
nierzy. bohater??w nowoczesnej e- 
popei prze??ywaj??cych OdyseJ?? 
przed Iliad??, i z kt??rych tylko jcd- 
ncmu mo??e by?? pisana Odyseja dla 
niego powt??rna i rzeczywi??cie po- 
wrotna. Homer jest tu obecny dzi??- 
ki przywo??ywaniu go prze:z autora. 
ale nie ma w ksi????cc homeryckiej 
prostoty i zwi??z??o??ci. Znowu gadul- 
stw??, znowu bzdurne i w niczym 
nieprzydatne artystycznie rozm??wki 
??o??nierskie, nagromadzenie wielu 
cytat??w z wielkiej literatury, pa- 
tetyczne komentarze, jeden z naj- 
niezdarniejszych opis??w sceny mi- 
??osnej, bardzo kicpskie metafory 
(....,Jasne, rozgorqczkowane oczy 
blyskajq z maski b??ota i brudu. Nie- 
dorzeczna, prawie pomara??czowa 
szczeci.na brody. lItny autoportret 
Van Gogha, przebranego w he??m. 
Ale Van Gogh postrada?? niewiele: 
tylko jedno ucho i zmysly".) Ale 
przy tym wszystkim jest to nie tyl- 
ko powie???? o wiele lepsza od wypo
 
cin James Jonesa, po prostu cynicz- 
nych i. co gorsza, prawdopodobnie 
cynicznych bezwiednie, z samego 
insty.ktu. ..wielka wojna" jest chy- 
ba jedn?? z lcpszych, ameryka??skich 
powie??ci o drugiej wojnie ??wiato- 
wej. Naiwno??ci tej ksi????ki mog?? de- 
nerwowa??, ale nie ma w nich bez- 


, 


my??lnego, zadufanego cynlzmf1. 
@
 
za to na przyk??ad wielka, doskonale 
rozwini??ta metamorfoza wewn??trz
 
na jednego z g????wnych bohater??w, 
Alana Newcombe, wychowanka eks- 
kluzywnego uniwersytetu i potom- 
ka starej rodziny bosto??skiej; s?? p..u- 
tentyczne zapisy na temat nie daj??- 
cej si?? zrozumie??, ost:Jtecznej Sd- 
Ipotno??ci cz??owieka w ogniu; je
t 
wysi??ek ogarni??cia c e l u. I jest 
przejmuj??ce wyznanie autora, jak 
gdyby pojmuj??cego nagle sw?? pi- 
sarsk?? bezradno??l: wobec tworzywa, 
tego w??a??nie tworzywa: "Chwile 
grozy nie rodzq wielkich ani trwa- 
??ych wizji". Latwo pisa?? o wojnie 
jako takiej, o wojnie wid,danej o- 
g??lnie jako monstrualny, krwawy 
chaos rozmiataj??cy be7i.nicnne gro- 
mady. Ale trudno phal: o wojnie o- 
sobi??cie, o wojnie widzia:1ej z leja 
po ci????kim pocisku I naprzeciw 
strzelaj??cego bunkra. I dobrze, kie- 
dy autor zdaje sobie z tego spraw??. 


SPRA WNOS?? PIS.o\RSKA 


" " 


Najlepsz?? z czterech omawianych 
tu ksi????ek jest niew??tpliwie ksi????ka 
spo??r??d nich najszczuplejsza: tomik, 
w kt??rym zebrano dwa d??u??sze opo- 
wiadania w??oskiego prozaika i 
. dziennikarza, Marcella Venturi.). 
Jest to proza bardzo zwarta i o!';z- 
cz??dna, kt??r?? autor umia?? oczy??ci?? 
z wszelkich zbytecznych ozd??bek; 
pos??uguj??c si?? za?? g??3tO dialogiem, i 
to dialogiem dotycz??cym cz??sto 
spraw bardzo du??ych i wa??nych, nie 
popad?? w zanudzaj??ce rewnerstwo. 
Ale trzeba od razu powiedziel:, ??e 
spraw?? mia?? nies??ychanie u??atwio- 
n??. Sytuacja bohatcra tytu??owej 
"Drogi powrotnej" jest po prostu 1;y- 
tuacj?? jednoznaczn??, nie wymaga- 
j??c?? badania zawi??ych proces??w 
psychicznych. W kampanii afrykai1- 
skiej pra wie nie s??yszano o W??o- 
chach, kt??rzy t?? wojn
 uwa??aliby 
za swoj??. By??a im narzuconym na)- 
nie:lorzeczniejszym ci????.arem i prze- 
ra??liw?? niedorzeczno???? owej impre- 
I zy ten bardzo inteligentny nar??d na- 
tychmiast poj????. Zachowywa?? si?? 
te??, w miar?? mo??no??ci, w zgodzie z 
tym bardzo trze
wym i ca??kowicie 
godnym szacunl,u prze??wiadcze- 
niem. 
W drugim opowiadaniu, w ..Bra- 
ciach", .odnajdujcmy nowy wariant 
tematu liter??ckiego znanego od na.lr, 
dawniejszych czas??w. Z dwu bra.ci 
jeden jest antyfaszystowskim party- 
zantem, drugi za?? dow??dc?? karnego 
oddzia??u faszystowskiego, maj??cym 
za sob?? g??o??ne w okolicy okrucie??- 
stwa. Ilo???? rozwi??za??, jak wiemy, 
jest tu ograniczona. W spotkaniu, 
kt??re musi nast??pil:, brat albo za
1 
bije brata, albo nie zabije brata. I 
odwrotnie. Razem cztery mo??liw03cL 
Ale sprawno???? pisarska, na szcz??- 
??cie, jeszcze si?? liczy. Nawet bar- 
dzo si?? liczy. 
OLGIERD TERLECKI 


I) LUdwig Renn: ..wojna bez b;tew", 
Prze??o??y??a Marla W..slowska. Wyd.1\10N. 
Warszawa 1964. Str. 336. 
??) James Jones: "St??d do wieczno??ci". 
Prz???lo??y?? Bron:s??aw Zieli??ski. Wyd. PIW, 
Warszawa 1983. 2 tomy. 
l) Anton Myrer: "W.elka wojna". Prze- 
??o:l;.
'lI Tadeusz Dehmel 1 Zol:a Sroczy??- 
ska. Wyd. MON, Wars-zawa 1084. Str. 503. 
.) Marcello Venturi: ..Dro&a powrotna". 
Prze??o??yla Wanda Gall. Wyd. MON, War. 
lIZawa 1964. lir. 158, 


KRONIKA POLSKI I ??WIATA 


(Doko??czenie ze str. 5.) 
cza Bia??owieska" W??odzimierza Pu- 
chalskiego czy studia J??zefa Arku- 
sza o morskiej faunie - nic nowe- 
go nie wnosz??. Ale interesuje mnie 
inne zagadnienie. Fakt stosowania 
dotychczasowych metod filmu nau- 
kowego do praktyki filmu doku- 
mentalnego. Film dokumentalny 
staje si?? dopiero w pe??ni dokumen- 
tem. kiedy te metody stosuje. sto- 
suje je - widzieli??my - odkryw- 
czo. czego nie mo??na ppwiedzie?? o 
jego protagoni??cie. Chlubny wyj??tek 
stanowi studium ..Moje, nie dam" 
Jadwigi ??ukowskiej, w spos??b wni- 
kliwy badaj??ce proces budzenia si?? 
instynktu spo??ecznego w ma??ych 
dzieciach. 
Uwa??na obserwacja, d????enie d') 
rzetelnej informacji, zaj??cie si?? 
sprawami naszego czasu, sprawami 
t??Jchniki i nauki wsp????czesn

, czy, 
szerzej, przysz??o??ci?? stechnicyzo- 
wanego ??wiata - znamionowa??y 
wi??kszo???? film??w fcstiwalowych. 
Niestety, nasz film animowany, 
kt??ry jak ??aden inny gatunek wy- 
daje 8i
 predestynowany do podob- 
nych uog??lnie??, do intelektualiza- 
cji 
!na -::: znajduje sj?? nadal W j
- 


pasie. Wci???? sma??ymy mn??stwo hi- 
storyjek nieciekawych tre??ciowo, 
sztampowych formalnie, nie wiado- 
mo dla kogo przeznaczonych, chyba 
dla w??tpliwej 5atysfakcJl samych 
-tw??rc??w. A przecie?? i tu 
?? wYj??t- 
ki: ??wietny "Fotel" Daniela Szcze- 
chury, nagrodzony na festiwalu 
przez krytyk??w filmowych ??art na 
temat walki o miejsce w prezydium 
groteskowego zjazdu; czy mniej 
wprawdzie ambitny, ale plastycznie 
doskona??y, zdobywca Grand Prix w 
Oberhausen, "Czerwone i czarne" 
Witolda Giersza. 
Moje sprawozdanie dotrze do r??k 
czytelnikl,w ju?? podczas trwania ko- 
leJnego, tym razcm mi
dzynarodo- 
wego, festiwalu film??w kr??tkome- 
tra??owych w Krakowie. Ciekawe 
b??dzie por??wna?? nasz aktualny do- 
robek z dorobkiem innych kincm3- 
tografii. Ale bez wzgl??du na wyniki 
szczeg????owe, jakie przyniesie kon- 
frontacja - przy
emnie slwierdz:?? 
ju?? teraz, ??e polski film ma??yc'1 
form, szczeg??lnie dokument, znaj- 
duje si?? w czo????wce naszej sztuki 
wspo??czesnej. I wci???? w czo????wce 
filmu w
p????czesnego r??wnie??. 
ALJ;KSANDER JACKIEWICZ
		

/ZL_1964_XIV_645_07_06_nr_23_str_007.djvu

			JERZY FICOWSKI 


w 


JAN ZYCH 


. 
pogoni 


za 


kulq 


srebrnq 


KANTATA 


Snny mi si?? konie bez ziemI. 
SnUy mi si?? ptaki bez nieba. 
Pr??buj?? z tego uk??ada?? obraz bardziej 10
lczn". 


I E"dy wiatr Jak zwierz??ta ??ih'pe, kto cugle wiatru trzyma' 
A pozna lem, ??e slalowa .trza??ka t??skni za biegunem. 


W pogoni za kul?? srebrn?? 
- a sz??o na przyplyw - 
min???? wymierne dni tYl"odnla. 
przekroczy?? zakl??ty kr??g 
numl'rowanych godzin. 
- wi??c kr??gi 4ha powierzchni - 
napr??dce ??y?? w nieoznaczonym cza.osie, 
kt??ry jest bry???? I ??ywio??cm, 
dotykiem I oddaleniem. 
Szumia??y w nim praklimat" 
I echa pustrch p??r. 
przejmowa?? go czas wyrwany z eeR1browln. 
odj??ty brzegom tryb bezwarunkoW7, 
czas nie odmlcnny przez przypadki ??O!??Tl. 
bez bursztyn??w na dnie. 
nie przebity bagnetcm ryby. 
Oddycha?? owym czasem. 
Zna.le??li go 
.pe??nlonego 
o r??kach opustosza??ych. 
poleg??ego na plaskach 
w pogoni za kul?? srebrn?? 
- ba??k?? jego oddechu - 
wnlebowst??puj??c?? 
z zielonych g????bio 
czasu. 


Tu ??adnej pory roku opr??cz zimy nie ma. 
Tu miejsce na labirynt I na g??ow?? kamie??. 
Obcy mur z obcym murem graniczy. 
Na ??ody??ce podw??rka wi??dnie lniany kwiatek nieba. 
O. miasto. ucieczko grzesznych! 


Sni??y mi si?? konie bez ziemi. 
Snl??y mi si?? ptaki bez nieba. 
O, miasto. ucieczko grzesznych. 
idzie moja wina? 


A oni tam zbo??e siej??, senne siano si?? zwozi 
w sienie otwarte na o??cie??. 
Tam lato ze z??otym ber??em przechodzl 
Jeszcze z daleka, z c.a??ego kr??lestwa 
5wleci mi ostatnie jab??ko na jab??oni. 


Tu miejsce na ??ablrynt I na g??ow?? kamie?? 
I nikt nie krz
'knle nawet, 
kll'dy upadn?? w tym zglelku zmot(Jryzowanym. 
Jak resztki lodu sprz??ta si?? przed wlosn? 
obcego cz??o"leka pod1fios??. 


Zbiegn?? si?? nagle wszystkie strony 
i pory roku b??d?? r??wnocze??n;e. 
\\'szystkle chwile na raz uderz?? do serca 
i sp??r b??d?? wiod??)': do kt??rej z nich nale????. 


Stamt??d id??, z ogrodu, ??eby napisa?? list o czu??o??ci. 
o d??oniach zdrewnialych od pluga I ziemI. 
o d??oniach szorstkich od cebr??w I sierpa, 
delikatnych jak motyle, czu??ych jak dmuchawiec. 
My??la??em: liryka to modlitwa najbardziej ??wiecka. 
A to mo??e tylko pozdrowienie dla moiL 


I to niech b??dzie spowlcd??. Ale bez rozgrzeSZeDla. 
Nie chc??, by okradano mnie z moje.:-o ??ycia. 


Sz??y do mnie stamt??d zwierz??ta, ale si?? rozeszb 
na mi??so I na sk??r??. 


Natura nie znosi pr????ni. Tu, zanim !'I?? umrze, 
wcze??niej ju?? w ??udzklch umiera si?? my??lach. 
Tam pr??(lzej .:-r??b zarasta. A tu pr??dzej pami????. 
Chciwi nawet przestrzeni, kt??ra mnie otacza. 
drzwi otworz?? I wejd?? mi??dzy przedmiot??w pawle 
Wiadomo: tancrrze odchodz??. ale tanlcc powraca . 
w te same okolice. 


Chclalem wledziec, kt??r??dy linia graniczna przebiega 
mi??dzy ????d??ami pokrzyw a ????d??ami miodu. 


JERZY MADEYSKI 


V ))KRAKOWS Acc 


K olejne wystawy Grupy Kra- 
kowskiej okre??lano jako re- 
welacj??, podobnie jak do 
samej grupy przylgn???? 
przymiotnik awangarda. Nie 
bez racji zreszt??: pierwsze wy!!ta- 
\I/y Grupy zas??ugiwa??y na to mia- 
no zar??wno dzi??ki swemu wysokie- 
mu poziomowi plastycznemu, jak su- 
mie odkrywczo??ci, sumie nowator- 
stwa burz??cego zasta??e konwencje. 
By??y wi??c rewelacjami w podw??j- 
nym znaczeniu: mekk?? nowoczesno- 
??ci i k11??ni?? wytwarzaj??c?? seryjnie 
potem powielane prototypy. Lata 
nast??pne, lata gremialnego akcesu 
do plastyki awangardowej zmieni??y 
w znacznym stopniu sytuacj??. Wie- 
le zjawisk zacz????o si?? rozgrywa
 
niejako r??wnolegle do dzia??alno??ci 
Grupy, kt??ra - nie trac??c nic z po_ 
zycji najstarszej, najczcigodniejszej 
i najwybitniejszej - straci??a jed- 
nak w znacznej mierze rol?? inspi- 
ratora i inicjatora ruch??w artysty- 
cznych. 
Z tej rewolucji plastycznej Grupa 
Krakowska wysz??a jednak nienaru- 
szona, lub, m??wi??c bardziej precy- 
zyjnie, pozornie nienaruszona. Wy- 
s.z??a dzi??ki autentyczno??ci swych 
od??egnuj??cych si?? od wszelkiego e- 
klektyzmu tw??rc??w i dzi??ki wyro- 
bionym ju?? oraz kontynuuj??cym 
sw?? drog?? rozwojow??, niepodatnym 
Wszelkiemu niesprawdzonemu no- 
Winkarstwu artystom. Lecz to w??a- 
??nie wyrobienie, to w??a??nie konty- 
nuowanie i konsekwentne doskona- 
lenie sprawi??o, i?? przestano oczeki- 
Wa?? od niej rewelacji, i?? uznano 
grup?? za warto???? wybitn??, lecz ju?? 
W zasadzie niezmienn??, za - w pe- 
Wnym sensie - klasyk?? awangardy. 
Ostatniej, lub mo??e raczej 05tat- 
nich awangard w ca??ym ich bogac- 
twie wypowiedzi i w ca??ej z??o??ono- 
ki wsp????czesnego j??zyka plastycz- 
nego, jako i?? w sk??ad grupy wcho- 
dz?? arty??ci o nader rozmaitych ten- 
dencjach formalnych, rozmaitym ro_ 
dowodzie plastycznym, tempera- 
mencie i podobnie r????norodnych 
sk??onno??ciach emocjonalnych, tw??r- 
cy, kt??rych ????czy jedynie og??lna no- 
Woczesno????: ??rodk??w wypowiedzi, 
za?? rozdziela _ indywidualna, dla 
ka??dego odmienna problematyka :J- 
raz r??wnie indywidualna droga roz_ 
wi??zywania problem??w formalnych 
i ekspresyjnych. 
Wszyscy, jak??e dalecy od !'kost- 
nienia, d?????? do udoskonalenia i 
Sprecyzowania swej coraz to bar- 
dziej wysuhlimowanej sztuki. Pro- 
cesy te mo??na w na ibardziej og61- 
nych zarysach okre??li?? jako - z 
jednej strony d????enie do uzyskania 
coraz to bard7iej przekonywaj??cej, 
.be??Do??rednie.i i bezb????dne i wypo- 


wiedzl, za?? z drugiej, w??r??d tw??r- 
C??w o mniej jasnym programie ar- 
tystycznym - do wzbQgacenia i ua- 
trakcyjnienia p??aszczyznyobrazu.. 
Nie znaczy to zreszt??, by zjawiska 
te wyst??powa??y zawsze w swej ste- 
rylnie czystej postaci, by wzboga- 
cenie wyklucza??o automatycznie 
precyzowanie ??rodk??w wyrazu i vi- 
ce versa. Chodzi tu raczej o prze- 
Wag?? jednej z dwu zasadniczych o- 
rientacji, kt??rych rozw??j musia?? 
doprowadzi?? do niejednolitych, za?? 
w wypadku przewagi tendencji 
wzbogacaj??cych, czasem wr??cz nie- 
pokoj??co - oczywi??cie jak na Gru- 
p?? Krakowsk?? - s??abych wynik??w, 
w rodzaju kolorkowo??ci, prze??ado-. 
wania, chaotyczno??ci. 
Jak to ju?? zosta??o powiedziane, V 
.Wystawa Grupy Krakowskiej nie 
przynosi rewelacyjnych nowo??ci for_ 
malnych, nie przynosi r??wnie?? 
zmian w metier i postawach artys- 
tycznych doskonal??cych sw??j war- 
sztat tw??rc??w. Ukazuje natomiast 
ich logiczny, cz??sto na niewielkich 
niuansach oparty rozw??j. Coraz 
wspanialsza jest wi??c jubilersko o- 
pracowana materia malarska Ta- 
deusza Brzozowskiego i coraz sil- 
niejsza ekspresja jego dzie?? o sil- 
niej, ni?? w latach ostatnich, wydo- 
bytym nastroju surrealistycznym; 
coraz delikatniejsze w subtelnej li- 
ryce i dOskonalsze w kompozycji 
dzie??a Marczy??skiego, wprowadzaj??- 


I>"' 


.... ..,:': 


":'::
t' 


) .
 


. 


.. 


t""... 


...........:. 
 


...JF 
..
 
. ??"I\??"h 


... 
,. 
. 


 


..... 



,. 


.,- 


.
 


'!b;...... 


,. 
.- 
. 


' t 
... 
j: 
"" ?? : . .
. .. . .\ 
 . 

. .... 
. 
 ., 
,. - 
.J/Ik, ..- 
r'. f 


,.t 


".;. 


JAN TARASIN Obraz 


.. "!???. 


cego obecnie do swych prac elemen- 
ty ruchotne, otwieraj??ce si?? na za- 
wiasach i przemieszczaj??ce prosto- 
k??ty, wchodz??ce w sk??ad zasadni- 
czego regularnego uk??adu, prostok??- 
ty, kt??rych ustawienie zmienia w 
spos??b przewidziany i z matematy- 
czn?? obliczony ??cis??o??ci?? wygl??d o- 
brazu. Daje to mo??liwo??ci otrzyma- 
nia wielu wariant??w w ramach je- 
dnego dzie??a; nie trzeba chyba t??u- 
maczy??:, jak g????bokiej wiedzy i ja- 
kiej wra??liwo??ci plastycznej potrze- 
ba do podj??cia tego "niezwykle 
trudnego i qyzykownego" problemu. 
Znakomite formalnie i silne w wy- 
razie p????tna Tarasina s?? kontynua- 
cj?? jego "Drobiazg??w", o kt??rycn 
by??a ju?? mowa na ??amach ,.Z. L."; 
Jonasz Stern ukaza?? nader interesu- 
j??c?? kolekcj??, w kt??rej ekspresyjne. 
sk??onno??ci budowy obrazu walcz?? o 
lepsze z pieknem estetyzuj??cej bar- 
wy; Jerzy Nowosielski wzm')cni?? w 
swych najnowszych obrazach rysu- 
nek, uzyskuj??c efekty bardziej ni?? 
dotychczas dramatyczne, Wro??ski 
wykonuje nadal surowe, fakturalne, 
monochromatyczne dzie??a o organi- 
cznym charakterze przedmiot??w 
zniszczonych czasem; Teresa Rudo- 
wicz tworzy delikatne. g????boko 
przemy??lane collage, za?? Danuta 
Urbanowicz si??gn????a w ??wiat pe??nej 
napi??cia groteski. Nie mo??na r??w- 
nie?? pomin????: dekoracyjnych, nader 
smacznych w swym wysublimowa- 
nym et"tetyzmie prac Kowalskiego, 
podobnie jak dzie?? Warzechy, Pa- 
w??owskiego oraz pozosta??ych, z kt??- 
rych ka??dy, lub niemal ka??dy, za- 
s??uguje na oddzielne om??wienie. 
Miejmy jednak nadziej??, i?? okazj?? 
do tego b??dzie z dawna oczekiwana 
przez wielbicieli plastyk! seria wy- 
staw indywidualnych; 
JERZY MADEY
KI 


'
..I--.
: <," 


.,. 
. >:" 


->{ .' 


.... .
.' 
,,... 
. ". : 


". :
 


. 


P:. .1' 


,} 


.,
.. 


.,.l 
...os 


11k
' 


...........,:,...:-. 


-.' 


....;. 


.. 
:>\ 


I nawet ta, kt??r?? kocham, 
powiedzie?? musi, ??e to obcy cz??owiek. 


Kiedy b
d?? sprawdzili, czy jestem podleg??y ranom, 
dwie okruszynki zieleni zobacz?? w??r??d powiek. 


By uda
, ie si?? nie spiesz??, 
tym razem mnie miejsca ust??pi??. 
Dzwony s?? .tylko na ogie??. 
Dzwony s?? tylko na poplv
. 


'II'. ELEWIZJA 
.'l"It
.. 


SZEKSPIR 
W TELEWIZJI 


....;,...... 


C ho??: kwietniowa roczn:cR 
min??h, rok Szekspirowski 
trwa, nasilenie imprez nie 
s??abnie - jak wykaza?? 
cho??:by ostatni tydzie?? w 
telewizji. Pi??kny pocz??tek 
da?? Teatr Telewizji przedstawie- 
niem "Wiele ha??asu o nic", komediq 
we w??oskiej scenerii, dzie??em 37- 
letniego Szekspira. Utw??r pochodzi 
z okresu bliskiego ju?? "Hamletowi". 
wi??cej w nim ??wiadectw z??o??ono??ci 
ludzkiej natury, jej chwiejno??ci, jej 
skrajno??ci, egoizmu mi??osnego, z 
kt??rego p??ynie si??a dzia??ania zar??w- 
no jak niemoc - ni?? czysto kome- 
diowych akcent??w. Tekst (opraco- 
wany przez A. D??bnickiego) w 0- 
parc.u o g????wne z istniej??cych prze- 
k??ad??w, tj. Ko??miana, paszkowskie- 
go. Ulricha i Kasprowicza. brzmia?? 
dobrze, zrozumiale, w czym zreszt?? 
niema??a zas??uga przednich wyko- 
nawc??w: W. Krasnowieck;ego, A. 
Lapickiego, E. Fettinga, E. czy??ew- 
skiej, H. Zembrzuskiej, M. Pawlic- 
kiego, M. Czechowicza i in. Wv- 
re??yserowa?? rzccz wdzi??cznie L. 
Rene. 
Szek
pir pojawi?? si?? po raz dru- 
gi w tym samym tygodniu w pro.- 
gramie "Poznajmy si??". Wiele ju?? 
komplementow pod adrescm tego 
programu posypa??o si?? nie tylko z 
tego miejsca, ostatnia jego edycja 
pOtwierdzila prze??wiadczenie o wy- 
bornych pomys??ach J. Gruzy i jego 
wyobra??ni, z jak?? przewiduje re- 
akcje widowni. Kpinki szekspirolo. 
glczne, rzecz oczywista, nie uchy- 
bia??y w niczym kultowi M'strza, 
w\'mierzonc by??y przeciw i
norancji, 
kt??r?? - w pewnych dziedzinach - 
grzeszymy wszyscy, Si???? tego pro- 


:};..,.,; 


T; 


gramu bowiem jest autoironia, je- 
go tytu?? powinien by raczej brzmie?? 
,,Smiejmy si?? z siebie", co zreszt?? 
wYf:hodzi na jedno, bo ??eby si?? 
??mia?? z siebie, trzeba si?? wpierw 
samemu pozna??, o czym uczy i 
Szekspir w swo'ch komediach. 
Czym by??by jednak ten pr06ram 
bez kapitalnej dw??jki, "szefa" B. 
Kobieli, tak pe??nego ,.vis comica", 
??e roz??miesza wtedy n'lwet, gdy 
chwi??ami zasypia na estradzie, i bez 
werwy jego "personelu" J. Fedor'J- 
w:cza! PrzY2.wyczajonych do nie- 
konwencjonalno??ci widowiska, ra???? 
nas jednak niekt??re wprowadzane 
ostatnio, zb??dne i zbyt oklepane do- 
datki estradowe, jak np. nie t??uma- 
cz??ce si?? nIczym (nawet zasad?? 
"pure nonsense") wej??cia nieru- 
chawych girlask??w. 
"Duch z zamku Canterville" wg 
oPQwiadania O. Wilde'a przedsta- 
wiony przez ????dzki Ma??y Teatr TV 
w adaptacji A. Brzozowskiego i An- 
ny Dyrka, z udzia??em L. Benoit, 
J. K??osi??skiego, oraz pa??: Andrze- 
jewskiej, Bedry??skiej ; Chwialkow- 
skiej - by??by widowiskiem zabaw- 
nym i w zasadzie udanym, gdyby nie 
re??ysers'ka niekonsekwencja w uJ??- 
ciu postaci .,ducha". W odbiorze wi- 
dza zatraci?? si?? komizm rozm??w, 
prowadzonych z duchem przez trze- 
??wych i niczemu nigdy nIe dziwi??- 
cych si?? Amerykan??w. W rezultacie 
dla nie znaj??cych tekstu nie wiado- 
mo by??o, czy chodzi w 
j paro- 
dii ..ghost story" o przebierank??, 
czy o autentycznego cho?? wysmla- 
nego "ducha", 
Do niedzielnych atrakcji dodaj- 
my interzsuj??cy jak zwykle i skom- 
ponowany bez uchyb:e??, bez d??u- 
??yzn, program cykliczny Wszechni- 
cy TV ..Ziemie, ludy, obyczaje", 
kt??ry 
apozna?? nas tym razem z 
"Kr??lestwem nad Menam
m", tj. 
Syjamem. Dobrym niew??tpliwie P0- 
mys??em by??o zaprezentowanie w te- 
lewizji trojki z naszej "narodowej 
kadry" pianistyc7l1Pj na 7bli??ajacy 
si?? konkurs Chopinow<;ki. Byli to: 
A. Ablewicz, M. Kurecka i J. Wit_ 
kowski. Miejmy nadziej??, ??e w 
przysz??o??ci us??yszymy i zobaczymy 
dalszych kandydat??w. 


L. E. 


2YCIE LITERACKIE Nr 645 str. '%
		

/ZL_1964_XIV_645_07_06_nr_23_str_008.djvu

			W ImrY'tarzu przy drzwiach 
sta??a drewniana skrzynka 
i obok - kalosze. Wnika- 
.i??c w p????mrok korytarza 
KO:1stanty potkn???? si?? o t?? 
skrzynk??, zmarszczy?? ze zdziwi!'- 
n:em czo??o i nC'g'e b??ysn????a mu 
II1V??
: przyjecha?? Serg:usz! 
Hozp_naj??c kurtk?? wpad?? do ku- 
chni; byla pus:a. Znc'Wu zawr??ci?? w 
kc,,;.tarz i w tE'j -chwi
i otworzy??y 
si?? przeQ n m drzwi Berzin??w. Ki- 
wa?? na niego Marek Juliewicz, 
b??yskaj??c ??ysin?? i wykonuj??c za- 
praszaj??ce 
esty. 
- Kos.tia, prosz?? do nas! Us??ysza- 
??em kroki. Jest gc???? do pall3! Nie 
by??o pana w domu, wi??c cz!!ka??em. 
B:lrdzo pro3z??! B??dz
e mi bardzo 
przyjemme. I Tomecz:ta te?? b??jzie 
rada 
- Go???? do mnie? Kto taki?? 
- Prosze wejs??, prosze. 
Konstanty w3zed??. W iz1Jie siedzi;!.! 
przy stole chudy cz
owiek w po- 
mi!;.tej n13.:-ynarce; pasiasta koszula, 
nit'mloda, phm:??cie cZt'rw:eniej??- 
C'a twarz z czo??t'm w zmarszczkach 
i v;??sil:im pojbr??.
ki('m. Szk:anka 
niedopitej hc.rbaty sta??a przed nim 
na talerzyku. 
Konstanty popatrzy?? pytaj??co na 
I:estyku:uj??cego Bzrz:na, na Tam;!- 
r?? s:ed:-??c?? w milczeniu w fote
u x 
podc;??gnil;t
'mi pod sieb:e no
ami 
(cr'wr??con'?? bokl???m pcdpiera??a pie- 
??d?? j:oi:cz
k) i zapyta?? z niedowip- 
rzp.nlcm' 
- Wy... do mnie? 
- Je.;te??, znaczy si??, Wochmin- 
cew? - cz??owlek wsta??, nac:??gaj??c 
w u??miechu podbr??dek i okazuj??c 
SW??J niewielki wzrost p<>starza??t!J;:o 
ma:ca _ i wyci??gn???? r??k?? poprzez 
st???? - Jakby pod{)bny i n:e;>odo- 
bny do tatki. Jestem Micha?? Nikifo- 
rowicz. WItajcie. Mam do was po- 
wa7.n?? spraw??. Mo??na powiedzie??:, ??e 
z daleka. Tak to jest. Synek, co? 
I jego wysoki, jak gdyby aluzyj- 
n
' g??os, i spojrzenie prz,e:z.roezy- 
stych niebieskawych oczu przes,zy??y 
Konstantego oszabm;aj??cym domy- 
s??Em. Pcmy??la?? b??yskaw:cznie l) 
]\1'ko??aju Grigoriewiczu i powie- 
dzi2?? z zak??opotaniem: 
- Witajcie. I chod??my do mn.ie... 
Nie jestem synEm Wochmincewa. 
Jestem m????em c??rki Miko??aja Gri- 
goriEwicza. 
- Dzi??kuj?? za herbatk??, dzi??kuj??, 
Micha?? Nikiforowicz wyszed?? zza 
sto??u, u??cisn???? d??o?? Berzinowi, 
potem Tamarze, kt??ra w roztarg- 
nieniu poda??a mu palce i ostro??- 
nym ale pewnym krokiem ruszy?? 
w poskrzypuj??cych butach za Kon- 
stantym. - 
- Jeste??cie stamt??d? - Kiedy??- 
cie przyjechali? - zapyta?? Kon- 
ISlanty, kiedy w kilka chwil p????- 
niej sadza?? Micha??a Niki!orowicza 
przy sto
e i wydobywa?? szybko 
w,>dk?? z kredensu. - Jeste??cie 
stamt??d? 
- Na dow-odzik wasz, bardzo 
przepraszam, chcia??bym, znaczy si??, 
popatrze?? jednym oczkiem - zno- 
wu wysokim g??osem przem??wi?? 
M iC'ha?? Nikiforow-icz, skromnie, z 
rl:kami na kolanach siedz??cy na 
kanap:e i ledwie wyrastaj??cy po- 
nad sl???? swoj?? ??ylast?? figurk??. - 
r Iog?? l wypi??:, jak to m??wi??, kul- 
turalnie. Do lusterka nie pij??, tyl- 
ko tak, i kiedy ju?? nie ma ??adnych 
innych perspektyw. A dowodzik, 
tego... je??li jeste??cie zi??ciem we- 
d??ug legalnego ??lubu. 

??uchaj??c go nie bez zdziwienia 
Konstanty wydoby?? dow??d i pa- 
tr:y??, jak tamten, niez'Tliennie u- 
??miechni??ty, wpatruje si?? dlugo w 
p:c c7??tk?? s
w:erdzaj??c?? zawarcie 
mi!??i.Cl1sLwa. 
- Prz
praszam, Konstanty Wla- 
.jim??rowIczu - odezwa?? si?? w ko??- 
cu 7. oficjaln?? surowo??ci??, - Spra- 
wa j2st powa??na... I nie powinie- 
nem was widzie??. Jestem tu na de- 
leg3cji, to znaczy na dwie doby... 
Konstanty, nie odpowiadaj??c, tr??- 
ci?? s:?? z kieliszkiem Micha??a Niki- 
forowiczB., wypi?? i wci???? milcz??c 
I'{)dfun???? talerzyk z zak??sk??. Po- 
mieszane uczucie ciekawo??ci, nie- 
p:!koju i l??ku powstrzymywa??o go 
oj' n:eostro??nych py
a??; powtarza?? 
sobie, ie pyta?? teraz i w og??le m??- 
wi??: trzeba jakby na marginesie, 
przypadkowo, zr??wnowa??enie. 
1\1ichal Nikiforowlcz wzi???? kipU- 
szp!t w dwa palee - ma??y palec od- 
s
:w:ony - nag!e surowo si?? za- 
chmurzy?? i odrzuciwszy g??ow?? wla?? 
wodk?? w gard??o, a potem, lekko 
5krzywion
., zacz???? mocno I niezr??- 
cznIe obraca?? widelcem, skrobi??c 
!J:m po talerzu. Dokopa?? si??, ??uj??c, 
do wewn??trznej kieszeni marynar- 
ki, z wytartego portfela wydoby?? 
zm:??t??, z??o??on?? wp???? kopert?? i po- 
da?? Kons' :.nt??'mu. 
- Jele.i syna, znaczy si??, rze- 
c7
.w.??cie n:c ma, wam si?? naleLY 
to pismo. Od Miko??aja Grigoriewi- 
cza. Tak... Prosi??, ??eby osobi??cie 
przekaza?? rodzinie. Przeka??cie. po- 


JURIJ BONDARIOW 


t .' 

 


-l; 



' . 


z 


:1. A 


Prze'o??y' OLGIERD TERLECKI 
I 
f 


.. 




I, . 
'.. / 


-, 


EKA 


" 


..D.....oje..., nowa powie???? .Jurija Bondar:owa, kt??rej fra&me'!lt dzli drukujemy, 
jest dru&?? CZ??SCl?? szeroko znanej "C,szy". (Tytu?? fragmentu pochodz.i od t??u- 
macza.). 


* 


.Jeden z bohater??w, Konst?nty, m
eszka w Moskwie ze SW" tonII, Allil, siom" 
Ser,:usza i c6rk?? n:ew,nnie Skazanego na dzieSl
?? lllt Miko??ajll Wo
hmincewlI. 
Pracuje jako k:crowca taks6wki, ponlewa:t z wielu powod??w musia?? przerwa?? 
studia. As.a klit lekark??. Konstanty, czekaj,!c kt6rej,; z;mowej nocy prz.d wej- 
??c'em do wielk'C'j res' ura j., je
! sw,adkle", przypa<1kow..j bojki, w ktorE'j k:l- 
ku dudzi b.je jak:ch?? m??odz.C'??c??w. Odruchowo staje po Ich stronie i odp??dzll 
napasln.k??w, gro
??c im p;stolc!em. Pistol??'t ??w, zdobyly w czasie wojny na nle_ 
m:E'ck:m pulkowniku, zo,ta?? mu .....??wcz's oddany jako rzeczowa nagroda. Po de- 
moblliz8C'j! bro?? tak'l na'. '3??o jednak ndda??. W chaosie demobilizacyjnym Kon- 
stanty n!e odda: p;stoletu I przywi??z?? go z sob?? do Moskwy; Z czasem schowa?? 
go w skrytce, kt??r?? zrob:! w wydr????onym tomie Brehma. Obecnie, jako taks??w- 
karz, zab.era?? go z sob??, pon:e\la:t mrrozy??y sic: napady na taks??wkarzy. " I S3m 
sta?? 
.<: kic-dys or.ar?? tek-ego napadu. $wiadkiem jego interwencji by??, n:estety, 
jego ]{?:eg'?? po fachu, kt6remu n:e uda??o si?? wm??wI??, :te metal w rl'ku Konstan- 
trgo by?? ty'ko k:uczem od m.esz??.:ania. Kol..g?? owego, M,ehrjc-w1, fakt posiada_ 
n'a prz
z Knn.t,mt..go n'..leg1Inej broni przyprllwll wprost o pilnik... KonRtanty 
me j..s?? pewny, j
k "'?? M,chejew ost"tecznle zachowa. Mijaj?? dni, zbU??a sil': W!O- 
sna. Konstanty "cz
'n e wr'??ca do domu; przed chwil?? telefonowa?? do Asi. "r"'.- 
nllc zobaczy?? jll ??y?? l:
t ??"'a stole i o-lczy- 
ty"'a?? powoli brud'1f\ kartk?? z ze- 

zytu, upstrzon?? d??w'{owVm pis- 
mnm; o????w('k w k:1ku miejscach 
p,z<>zystk
, 
te profesory; wiesz to, Konstanty 
W??adymiczup a mo??e nie wiesz? 
Czy??by tu ??'\ic nie wiedziano? Na o- 
ko sam kryszta??, a wszyscy, szcze- 
rze m??wi??c, przeciw ludowi pracu- 
j??cemu. M??wi?? ci to, je??li?? prosty 
szofer, tQ?? powinien rozumie?? sy- 
tuacj?? mi??dzynarodow??. Wrogowie 
ludu... 
- Kto jest wrogiem? 
Konstanty. 
Micha?? Nikiforowicz uczyni?? 
twarz tward??, krople potu wys.t??- 
pi??y mu na czole. Przem??wi?? lurO- 
wo: 
- Pi??ciolatki, znaczy si??, i bu- 
downictwo, I podwy??szenie ??yci;t 
rc..boczego w ko??chozach, znaczy si??. 
Czytaj?? nam referaty, wszyst!tO 
p.??knie obja??nIaj??... Oni za??, profe- 
sory. przepi??knie wyk!;zta??cenl, 


zapyta?? 


'J> ., ....: 


".; :-.' 



 


.. 


'" ...t-.: 


.1 


'
 


.. 


\'. 


przt!clw ge:11alnemu wo::lzowi, to- 
warzyszowi Sta:inowi. Powiem ci, 
ty:ko pos??uchaj - niespodziewaniE' 
Micha?? Nik;forowicz po:ln;??s?? g??o. 
- Zabi?? chc?? przecie??, co roku ich 
??api??. To tu j':??ka?? szajka, to tam. 
Namno??y??o si?? fasz
.st??w w tych 
waszych miastach, ??e ju?? wprost 
nie ma gdzIe plun????. I w;oz?? ich. 
i wioz?? dniami i nocami. Miejsc ju?? 
nie ma, a wci???? wioz??. Ani snu. 
ani spokoju. &.:??ajby pozdychali I 
Powiem ci ro??, Konsta,nty W??ady- 
miczu, pi??kny cz??owieku... Ro:Jot?? 
mamy kator??n??! To nie ??ycie, ni
, 
to nie ??ycie. Uciec by, ale dok??d? 
- W
.p????czuj?? - powiedzia?? Ko:'l- 
stan ty, odpa!aj??c papieros od pa- 
pH
!'Osa. 
Micha?? Nikiforowicz najwidoC7- 
niej dobrze sobie podpi??, twan 
nadzwyczajnie zwi 1 gotnia??a, naebies_ 
k'??we oczy patrzy??y nie z u??mip- 
chem ju??, lecz z nat????eniem, jak- 
by domagaj??c si??- od Konstantego 
w!'p6??czucia. Osun???? si?? w??ze?? kr'l- 
''lata i pod rozpi??tym ko??nierzv- 
kiem wida??: by??o ciemn??, gru??!ast=?? 
szyj??. 
-- C???? to za ??ycie? - powiedzia?? 
zn??w, kr??c??c g??ow??. - Ale o czym 
to ja ga.cJam. co? I czemu?? gadam _ 
Micha?? Nikifowwicz za??mia?? si?? i 
zwichrzy?? w??osy n2d czo??em. - I 
kog???? to ciekawi! J??zyk hula, g??o- 
wa nie my??li, gorzka jak nic w 
ciemi??czko ??upn????a. Nie ma tu nic 
ciekawego, Konstanty W??adymiczu! 
Nasze ??ycie jest ca??kiem nie cieka- 
we!... 
-- Opowiadajcie - powiedzia?? cI- 
cho Konstanty. 
- A c???? tu opowiada??! - prze- 
rwa?? Micha?? Nikiforowicz, kiwaj??c 
si?? nad sto??em ze ??miechem. - 
ie 
ma u nas 7ycia, Konsta!1ty W??ady- 
m!czu, nie ma! A czy??my to zwie- 
rz??ta? Co? Przec.e?? nie zwierz??ta!... 
POjmujecie mnie? A mo??e m??wi?? 
niezrozumiale? 
Napieraj??c piersi?? na st???? Micha?? 
Nikiforaw:cz poci??gn???? Konstanteg:> 
za r??kaw. kr??tkie, szare lL??SY po_ 
rusza??y si?? nad jego zm??tnia??ymi o- 
czami I KO:1stanty, rozumiej??c go w 
tej chwili doskonale i, czuj??c jak 
gdr by grudk?? tkwi??c?? mu w gardle, 
mimowolnym gestem wyrwa?? sw?? 
r??kf;. I natychm:ast podj???? sw??j kie- 
U
zek, wyp] dwoma ??ykami, sp??u- 
kuj??c ow?? grudk?? w gardle, i z wy- 
si??kiem zapyta??: 
-- A... jak Miko??aj Grigoriewicz? 
!\liko??aj Grigoriewicz... 
- Bardzo dobrze, mo??na powie
 
dzie??. 
Micha?? Nikiforowkz tak??e wpu??- 
ci?? w usta w??dk??, po??u?? z westch- 
nieniem sk??rk?? od chleba, a potem 
wytar?? nos w chusteczk?? zaciska- 
j??c po kolei nozdrza. 
- Ludzie tam, trzeba ci wiedzie??, 
bywaj?? r????ni: jeden boczy si?? jak 
zwierz, inn:r, mo??na powied:cie??, 
podchodzi ze zrozumieniem. - Wy- 
t.ar?? starannie pokra??nia??y nosek I 
schowa?? chusteczk?? do kieszeni. - 
Kiedy siedzia?? w willi, to jest po 
waszemu w karcerze, podsun????em 
mu kromk?? chleba. A on mi na to: 
"Dzi
kuj??J odejmujecie przecie?? 


:-
,??.) 


. _. x-; ." .," 
. 



:{"'" ..." "., 


,." i.' 


.:r;.;: 
t"":..... 



,.... . ." 


.
.c. 



.- 


i??. 
.,"\, . 


" 
.
. 
>
 
A' \.- ' 

 \ 
... 


'>. 


"Y 


.......< 


)( 

' 


. i 
, , 


., I 
., 


."" " 


. . 
f 
.' 


., 
.. . 


, .c 


t .(. 


. ' 


KONRAD SRZEDNICKI LunatllcJl 


scble oj ust". Jak 
o cz??cwieka. My 
nie zwierz??ta, Konstanty W??adYTrll- 
czu, my znamy si?? na zachowaniu. 
Kt??ngo zajad
ego czas???m i postra- 
szysz, znaczy si?? nie za bardzo. In- 
nemu za?? powiesz: zrozum??e spra- 
wiedliwo???? ??ycia, ka-rmi?? ciebie, 
wroga, poj??, ubieraj?? i c???? j
3z- 
cze, kapelusiZa na g??ow?? bra:nlje 
ci, taki owaki! A wasz:,go te3cia u- 
waLaj??: powa??ny taki, wc
???? mil- 
czy. 
-- Jak ze zdrcwiem? - z.apyta?? 
Konstanty. 
- Bardzo dobrze, mo??na powie- 
dzie??. Dwa razy leczyli go w szpih- 
lu - odpowiedzia?? Micha?? Nikiforo- 
wic'z..- Wr??ci?? i dobrze pracowa??, 
nawet prawie nie odpoczywaj??c. 
Miesi??c temu prowadzi??em go n3. 
punkt, 1:0 co?? go zak??u??o. Felczer, 
te?? cz??owiek ??wiadomy, postuka?? i 
m??wi: "Nie ma zdrowszego". 
Konstanty milcza??, kr??ci?? palca- 
mi popielniczk?? Da sto
e i r..ie pod- 
nm:i?? oczu. 
Micha?? N:kiforow-icz nagle si?? 1)- 
trzf\sn????, wyraz pijackiej niemocy 
s{:lyr.???? z j('go .spoconego, pokryte- 

o czerwonymi pi??tna:ni 03
icza. 
Popatrzy?? niespokojnie na budzik, 
t)'kaj??cy na stoliku, p:Jruszy?? ra- 
mk-nami i ??okciami, jakby zbiera- 
j??c sI?? dok??d?? biec i krzykn???? wy- 
50kim g??osem: 
- A to ju?? tak p????no! Dobrze si?? 
rozmawia, ale na ??mier?? zapomnia- 
??em o interesach. Sp????ni?? si?? do 
sklep??w i baba zje mnie na suro- 
wo! - I zachichota??, wierc??c si?? na 
kanapie. - Musz?? p??j???? do wasze- 
go Uniwermagu. Ot bieda! I mam 
do was pro??b??, Konstanty W??ady- 
miczu, ??eby??cie, znaczy si??, por3- 
dzili mi... M??wi??c w sekrecie nie 
mam ??adnej powa??nej delegacji; 
pozwolili na dwa dni do Moskwy, 
po odzie?? i tak dalej... 
Wyj???? wytarty portfel, wydoby?? 
stamt??d zielony skrawek papieru i 
z zafrasowaniem roz??o??y?? go przed 
sob?? na obrus:e. 
- Mo??na powiedzie??, ??e musz?? 
to kupi??:. Zonie szali czek i we??nia- 
n?? fufajk??, dz.ieciom buciczki i pal- 
tociki, bratu chromowe buty. A z 
prowiant??w pi???? kilo cukru, osiem 
paczek herbaty, dwa kilo kie??basy, 
kilo cuk:erk??w. Gd.z.ie to mo??na 
kupi??, Konstanty W??adymiczu? Pro- 
sz?? o rad??. Tylko na dwa dni z do- 
mu! 
- Gdzie chcecie si?? zatrzyma??? 
Konstanty' zapyta?? o to, cedz??,: 
s??owa, i my??l??c w tej chwili o As;, 
o nie daj??cej si?? obja??ni?? obecno??ci 
Micha??a Nikiforowicza w t
'm do- 
mu, o jego rozw:ek??ych, cizmnych 
opowie??ciach wywo??uj??cych t
py 
b??l w sercu; nie opuszcza??o go u- 
C7.ucle duszno??ci. 
- Nie mam w Moskwie ??adnych 
krewniak??w. A z Miko??ajem GrIgo- 
riewiczem taka byla rozmowa... 
Trzeba mi tylko raz przenooowac, 
je??li wy... - przem??wi?? ze sil:ruch?? 
Micha?? Niki!orowicz, podci??gaj??c 
u??miechem podbr??dek. I Konstan- 
ty przerwa?? mu niespodziewanie: 
-- Do::Jrze. Ubierajcie si??. P??j:lzie- 
my po sklepach. POka???? wam, gd.zi2 
(;0 kupi??! 
Li3t od ojca Asia czyta??a w obe- 
cno
ci Micha??a Nikiforowicza, mn- 
cz??c i ze strachem popatruj??c na 
podpis; od razu te?? posz??a do dru- 
giej izby. Ziamkn????a si?? na klucz i 
nie by??o jej s??ycha??. 
Konstanty, kt??ry nie bez rozter- 
ki zdecydowa?? si?? pokaza?? jej list. 
pali?? nachmurzony papierosa, na- 
s??uchiwa??, spogl??da?? z boku na 
drzwi i machinalnie dolewa?? w??dki 
Micha??owi Nikiforowiczowi; po za- 
??Rtw:eniu sp
awunk??w jedli kola- 
cj?? o dziesi??tej wiecz??r. 
Micha?? Nikiforowicz, zadowolony z 
zakup??w, do potow rozgrzany w??d- 
k??, kt??r?? pi?? bez wymawiania si??, 
usadowiony na kanapie pomi??dzy 
roz??o??onymi rzeczami, paczkami cu- 
kru, pakietami l zawini??tkami, wy- 
ciera?? chusteczk?? ot??pia???? twarL. 
nerwowo otwi.eraj??c klej??ce si?? o- 
czy, przemagaj??c ochot?? do drzem- 
ki i wyci??gaj??c podbr??dek. 
-- Dzieci, mo??na powiedzie??:, cier- 
pi?? Zia rodzic??w - m??wi??. - I ko- 
biety, to jest ??ony. A czy?? one win- 
ne? Powiedzmy, ojciec przeciwko 
wladzy narozrabia??, a one we ??zach 
ton?? 
..I c???? to narozrabia?? Miko??aj 
Grigoriewlcz?" chci<:?? zapyla?? 
Konstanty i s??owami mocnymi jak 
uderzenia wyja??ni?? to, opow;e- 
dzie?? o uczciwo??ci Miko??aja Grigo- 
riewicza i o jego dawnych stosun- 
kach z Bykowem; i kiedy my??la?? o 
Bykowie ogarnia??o go jakie?? nie do 
??cierpienia z??e, op??tane uczucie. 
"Bykow - my??la??, nie s??uchaj??c 
Micha??a Nikiforowicza. - I Asia, i 
Sergiusz, I Miko??aj Grigoriewicz, I 
ja, wci???? Bykow, wszystko przez 
niego... I ten list, i ten nadzo
-
		

/ZL_1964_XIV_645_07_06_nr_23_str_009.djvu

			N ikt w mic3de nie zna?? go ta- 
kim, jakim on siebie pami??ta??: 
skromna walizka, p??aszl"'z, no- 
v,y solidnie wyprasowany 
garnitur, ca??a garderoba przy- 
jezdnego by??a skromna cho?? nowa. 
Niczym nie wyr????nia?? si?? m??()dy 
cz??ow;ek od wielu wysiadaj??cych z 
poci??gu podr????nych: wi??kszo???? z 
nich ubrana by??a podobnie, prawie 
wszyscy spieszyli do wyj??cia, pT71'- 
pychaj??c si
 i potr??caj??c nawzajem. 
Szpd?? w t??umie jako jego cz??????, jako 
bezosobowa plama wkracza?? do mia . 
sta, kt??rego jeszcze nie widzia??. 
Niko
o o nic nie pyta??. 
Oko??o stu metr??w od dworca by?? 
hotel. 
Podr?? ny wynaj???? ??????ko w trzy- 
osobowym pokoju. 
Jecha?? ca???? noC, ale nie chcia??o 
mu s;?? spa??, nie przyszed?? zreszt?? 
do hotelu odpoczywa?? - od wielu 
lat zna?? t?? prawd??, ??e odpoczywa?? 
nale??y tylko wtedy, gdy odpoczynek 
jest niezb??dny. Zna?? wiele innych 
prawd, kt??re ,-biela?? przez kr??tkie 
jeszL -e ??-'cie z wl3 ';ciwym mu upo- 
rem. albc. :em ka??da z nich by??a 
dla n:e<;o n
wa i odkrywa??a mu no- 
WP o"
zary ??ycia, kt??re uparcie za- 
gospodarowywa??. 
Pcdr????ny w hotelowym pokoju 
z:nicni?? koszul??, natar?? twarz kolo??_ 
sk?? \\od?? po czym j?? zmy??, aby Z>.l- 
pach nie by?? zbyt ra????cy, bo i t?? 
prawd??, prawd?? o dra??ni??cym za- 
pachu zna?? doskonale z w??asne20 
do??wiadczenia; wyczy??ci?? buty, pa- 
znokc:e, wymy?? z??by i do ka??dej 
7. tych czynno??ci, zdawa??o si??, przy_ 
wi??zywa?? ogromn?? wag??. 
By??a wiosna. Ciep??y maj. 
Do pokoju hotelowego zagl??da??o 
s??o??ce. 
Podr????ny siedzia?? na krze??le i 
czeka?? a?? na dworze b
dzie ciep??o, 
tak ciep??o, aby m??g?? wyj???? do mia- 
sta w garniturze - garnitur by?? 
nowszy od p??aszcza. Przed wyj??ciem 
jeszcze raz dok??adnie obejrza?? siebie 
w lustrze i dopiero wtedy wyszpd?? 
na hotelowy korytarz. Tym razem 
portierka spojrza??a na 'podr????nego 
z wi)cszym zainteresowanIem, ale 
m??ody cz??owiek cho??: dostrzeg?? jE'j 
spojrzenie nie przej???? si?? nim: za- 
interesowanie portierki po raz kt??- 
ry?? z rz??du potwierdza??o prawd??, 
kt??r?? zna??, ??e cz??owiek lepiej wy- 
tl??da'lcy wzbudza wi??ksze zainte- 
reso' "nie, a na wet szacunek. 
Takim, jakim zobaczy??a go dru- 

i raz portierka, poznali podr????nego 
ludzie w mie wi??zie- 
nie i chowa??y si?? gdzie umia??y. No 
i krzyk, ha??as, p??acz, baby wdar??y 
si?? w kolumn?? i swoich szukaj??. A 
konwojenci wyci??gaj?? je, wystra- 
szeni, ??eby do jakich ucieczek nie 
dosz??o. Zamkami szcz??kaj??... I do 
kolb. Kolumna dostaje komend??: 
"Biegiem, do takiej-owakiej". Ko- 
lumna pobieg??a, baby odp??dzono 
kolbami. I tu, s??ysz??, jaki?? wi??zie?? 
na g??os si?? rozp??aka??, potem drugi, 
ca??a kolumna ryczy; baby do tego 
doprowadzi??y, ??e m??7czy??n'i, znaczy 
si??, nie wytrzymali. I krzycz??: ..Za 
co kobi::ty? Dajcie si?? z ??onami po- 
??egnac!" A czy?? to wolno? Nijak nie 
wolno. Bo gdyby jaka?? ucieczka! I 
konwojenci ma tuszk??: "Biegiem I 
Biegiem!" Jak tu si?? nie rozz??o??d??? 
_ Przesfailcie!... - us??vs7.p)j kru- 
chy i iakl.:Jy obcy g??os Asi. 
"\'13 :a z Izby i stda u drzwi. nie 
zamYl;:aj"c Ich za sob??. 
_ Przestt ??cie! - powt??rzy??a z 
odraz??. 
Suchymi, ogromnymi oczami Asia 
patrzy??a na zmarszczon?? WSP????c7l1- 
ciem, spo:nia1?? twarz Micha??a Niki- 
forowi 
za, od razu w zmie
z3niu za- 
mm-k
a, w jej opuszczonej r??c'e 
biela??a :
c.) rta i Konstanty zobac7y?? 
czemu?? bard LO wyra??nie jakby kro- 
pl?? krwi, plamk?? z atramentu na jej 
wskazuj??cym palcu. I z l??kiem po- 
patrzy?? szybko w jej oczy, pytaj??c 
wzrokiem: "Co? Co si?? sta??o?" 


rymi zetkn???? si?? m??ody in??ynier po 
przyje??dzie do miasta, i:dzie rozpo- 
cz???? prac??. 
Od pierwszego dnia ludzie w fa- 
bryce m??wili o nim: solidny, wzbu_ 
c.lza zaufanie. 
Z tego powodu mieli o nim dobre 
zdanie prze??o.leni. 
Po up??ywie p???? roku, w??r??d fa- 
brycznych robotnik??w-podgl??daczy, 
kt??rzy potrafi?? pod patrze?? ka??de 
potkni??cie m??odego kierownika, a 
gdy s??d o nim utrwal?? przyczepiaj?? 
in??ynierowi miano na jakie zas??u- 
??y??, o Pi??tkiewiczu podgl??dacze m??. 
wili, ??e ma ??eb. To by??a najwy??sza 
nota. 
M??ody in??ynier da?? si?? te?? po- 
zna?? w klubie fabrycznym, w miej- 
scu, gdzie wieczorami zbiera??a si?? 
inteligencja fabryki i miasta, gdzie 
wst??p mieli tylko posiadacze kart 
wst??pu, gdzie kszta??towano towa- 


formu??owanie zda?? przychodzi??o mu 
z du???? trudno??ci??, a:e powolnie for- . 
mowane zdania by??y konstrukcjami 
prawie nie do podwa??enia, tak s??o- 
wa do siebie pasowa??y, tak odda- 
wa??y my??l, kt??r?? wy??uszcza??. Wie- 
dzieli znajomi i podw??adni, ??e in??y- 
nier m??wi tak zawsze, ale gdy m??- 
wi w klubie jeszcze bardziej cedzi 
wyrazy. 
Po pevmym czasie utar??o si??, ??e 
Pi
tl::iewicz jest tym, kt??ry umie 
powiedzie?? to, czego nikt nie powie- 
dzia??, ??e umie zadziwi?? nawet non- 
szalanckiego dziennikarza z War- 
szawy, kt??ry w b??ogiej naiwno??ci 
s??dzi??, ??e w odleg??ym od stolicy 
mie??cie wszelka my??l musi mie?? 
prowincjonalny charakter. Znajomi 
pytali in??yniera, czy obok studi??
 
technicznych ko??czy?? jaki?? przed- 
miot humanistyczny. Odpowiada??, 
??e nie, Pr??bowali dochodzi??. czy 


..??ysza??a o nim, a przede wszystkim 
wit!dzia
a o tym, ??e nit! nale??y do 
kr??gu nadskakuj??cych jej m????czyzn, 
Pewnego dnia, gdy przypadkowo 
imal??z?? si?? w jej towarzystwie, po- 
wiedzia??a mu po prostu, ??e nie mo- 
??e z nim rozmawia??, gdy?? naj praw- 
dopodobniej jest antyfeminist??. 
Pi??tkiew;cz troch?? zaskoczony nie 
e:dpowiedzia?? szukaj??cej kontaktu 
przez sprzeczk?? lekarce, co j?? jp- 
szcze bardziej zirytowa??o. Ale j???'- 
szcze tego samego wieczoru udowo- 
dni?? jej, ??e antyfeminist?? nie jest: 
Barbara by??a pierwszym obcym, 
kt??ry zobaczy?? jego mieszkanie. 
Zaprosi?? do mieszkania obcego, ho 
teraz ju?? m??g?? sobie na to pozwoli??. 
Mieszkanie Pi??tkiewicza urz??dzone 
by??o wed??ug najQowszych ??urnali 
mieszkaniowej ;nody. Mia?? kilka 
opracowa?? krajowych i zagranicz- 
nych, kt??re studiowa?? przed zaku- 


ZDZIS??AW MORAWSKI 
.. 
ZEDY TYLKO NIE CHRAPA?? 


rzysk?? oplm?? o ludzIach. W tym 
miejscu plotki, snobizmu, ??ycia inte. 
lektualnego ??redniego miasta, mia?? 
tylko jedno niepowodzenie. Zapro- 
szony do bryd??a nie umia?? wywi??- 
za?? si?? ze skomplikowanych uk??a- 
d??w kart, nie potrafi?? rozczyta??, jak 
pi????dziesi??t dwa listki u??o??y??y !';i?? 
w??x??d czterech r??k. Prawda, ??e i je_ 
go gadatliwy partner nie posiada?? 
zbyt wielkich umiej??tn:)5ci bryd.lo- 
wych, ale Pi??tkiewicz wiedzia??, ??e 
j jego umiej??tno??ci w popularnej 
grze s?? znikome. Brak ten uzupe??- 
nia?? przez p???? roku. Przez p???? roku 
studiowa?? teoretyczne podstawy 
bryd??a, z uporem rozk??ada?? karty 
na stole, mozoli?? si?? z rozgrywaniem 
uk??ad??w i rozwi??zywaniem zada?? z 
miesi??cznika bryd??yst??w, aby po 
p???? roku usi?????? w??w do stolika i 
wsta?? jako jedyny wy
rany. 
W klubie jednak zas??yn???? nie z 
powodu bryd??a. Odbywaly si?? ta;n 
do???? cz??sto odczyty z r????nych dzie- 
dzin ??ycia, a przede wszystkim hu- 
manistyki. Pi??tkiewicz bra?? c7ynny 
udzia?? w dyskusjach poodczyto- 
wych. M??wi?? 
olno, jakby zastana- 
wia?? si?? nad ka??dym s??owem, jakby 


Przeka??cie ten list ojcu, je??li 
b??dziecie mogli- powiedzia??a Asia 
ch??odno. - I powiedzcie mi jedno, 
je??li wam to nie sprawi trudnoki: 
czy zdr??w? Jestem lekark?? i chc?? 
pos??a??: lekarstwa... przez was. Ale 
musz?? wiedzie??. 
_ Zdr??w, mo??na powiedzie??:, na- 
wet bardzo zdr??w. - Micha?? Niki- 
forowicz delikatnie kr??ci?? brze??ek 
obrusa. - I tak ??yczy?? sobie powia- 
domic. A jak u nas? Wy macie gazy, 
automobile, oddycha?? wprost nie 
mo??na, a u nas du??o powietn3. 
Nawet bardzo du??o. Przewiewa. Po- 
wiem wam tak: przed wyjazdem 
chodzi??em z Miko??ajem Grigoriewi- 
czem, to jest waszym tatk??, na 
punkt sanitarny... 
I Konstanty przerwa?? mu, czuj??c, 
??e od tych s????w ro??nie w skroniach 
bolesny ucisk, 
- Jest zdr??w, Asiu. lVIicha?? Niki- 
forowicz opowiaQa?? mi szczeg????owo. 
Koniecznie trzeba nitrogliceryn??. W 
czterdziestym dziewi??tym bola??o go 
serce. 
- Wiem o tym - powiedzia??a su- 
cho Asia. - Jest u mnie na stole. 
Kostku; przygotowa??am wszystkie 
lekarstwa. DobranoC. 
Odwr??ci??a si?? i wesz??a do swojej 
izby, nie skin??wszy Micha??owi Niki- 
forowiczowi, nie popatrzywszy na 
niego, on za??, odczuwaj
c widocznie 
jej niczym nie maskowan?? ozi??b??o???? 
wzi???? list, pozostawiony przez Asi?? 
na stole, zasun???? go do sk??rzanego 
portfela i wyg??osi?? z nut?? urazy: 
- Jaka wasza ??ona powa??na!! 
Pomilcza??, a potem nie wytrzy- 
ma??, g????boko i ha??asliwie odetchn????, 
poszczypa?? palcami po???? le????cego na 
kanapie dzieoi??cego paltocika. od- 
j???? r??k?? i zacz???? trze?? pod sto??em 
kolana. 
_ Lekarstw, mo??na powiedzie??:, 
chyba nie trzeba - przem??wi?? po- 
ch!'z??kuj??c. - U nas, je??li kto za- 
czyna bawi?? si?? lekarstwami, dora- 
bia si
 szpitala. 
- Jutro odwioz?? was na dworzec 
_ pow;edzi3?? Konstanty I podni??
?? 
si??, dusz??c pap!erosa w popiel- 
niczce. - Tam jest poduszka i prze- 
??cierad??a. Urz??dzajcie si??. Dobrar..oc. 
JUR I J BONDARIO\\'. 


mo??e wywodzi si?? z rodziny o inte- 
lektualnych tradycjach? Na ostatnie 
pytanie odpowiedzia?? po??rednio. 
Pewne20 dnia przyprowadzi?? do 
klubu ojca ch??opa, kt??ry go odwie- 
dzi??. Na t?? ma???? uroczysto????: zapro- 
si?? kilku znajomych i fetowa?? ojca 
z nale;'nym mu szacunkiem. Wtedy 
\v??a??nie znajomi widzieli r??7nic?? 
pomkd.
y ojcem a synem. Ojcipc 
podpiwszy sobie wina bajdurzy?? w 
ch??opskim ??argonie, a syn od pIerw- 
szej do ostatniej chwili biesi::??dy po_ 
zosta?? ugrzMzniony i jeszcze bar- 
r!ziej ni?? zwykle cyzelowa?? zdania. 
"Jestem ostatni - my??la?? patrz1jc 
na ojca - jestem ostatni i jestem 
pierwszy. Ostatni w tamtej klasie, 
a pierwszy w tej". 
Nie powiedzia?? jednak tych zdall. 
glo??no. 
Ani jednym drgnieniem powieki, 
ani p???? s??owem nie da?? po sobie po- 
zna??, ??e .roztkliwianie si?? ojca mu 
nie odpowiada. 
Biesiada klubowa z udzi&??em ojca 
by??a szeroko komentowana w ??ro- 
dowi
ku ze wzgl??du na inn?? kon- 
frcmtacj??, o kt??rej \V tym 1"'7-8sie 
plotkowano. Chodzi??o o to, ??e pe- 
wien m??ody ekonomista, wywodz??- 
ry si?? z biednej rodziny, nie przy- 
znawa?? si?? do niej, a pono?? nawet 
matki nie chcia?? na ulicy poznawa??:. 
Powszechnie zacz??to m??wi?? o dw??ch 
postawach ludzkich, tak powszech- 
nie, ??e Pi??tkiewiczem zainteresowa_ 
??y si?? organizacje spo??eczne, kt??rf! 
dostrzeg??y w nim swego przysz??ei:o 
cz??onka, a mo??e i dzia??acza. 
Koleg??w i znajomych Pi??tkiewi- 
cza zastanawia??o jednak, ??e cz??o- 
wiek taki jak on poza oficjalnymi 
wieczorami w klubie prawie nigdzie 
nie bywa, nie uczestniczy w prywat_ 
kach, a tym bardziej ich nie orga- 
nizuje. Co wi??cej, do mieszkania. 
kt??re otrzyma?? w nowym budowniC'- 
twie z fabrycznego przydzia??u, ni- 
kogo nie zaprasza. Plotka ma swoje 
1)rawa. Zacz??to przeb??kiwa??, ??e jest 
wyj??tkowym sk??pirad??em, inni m??- 
wili, ??e jego dyskrecja jest po pro- 
stu metod?? ukrywania pewnych 
SDraw. Gadanie na ten temat usta- 
??o dopiero wtedy, gdy otrzymano 
informacje z akademii g??rniczo-hut- 
niczei, ??e m??ody in??ynier podCZ'??S 
studi??w zachowywa?? si?? podobni!!. 
Uznano wi??c, ??e taki ju?? jest. Oczy. 
wi??cie, ??e to nie zaspokoi??o ????dnej 
informacji opinii publiczne j. 
W tym czasie do klubu przycho- 
dzi??a do????: cz??sto m??oda lf'karka, 
c??rka lekarza, wnuczka lekarza, le- 
karka z rodowodem i rodzinnymi 
koneksjami: tam znajomy profesor, 
6wdzie kuzyn dacent, s??owem panna 
z dobrej rodziny. Barbara cz??sto w 
rozmowach wspomina??a o rodzin- 
nych tradycjach, kt??re si??ga??y do 
powstania styczniowego, gdzie jej 
prad7iadek zgin???? nios??c sztandar 
powstailczej grupy. By??a to osoba 
wpso??a z szerokimi zainteresowania- 
mI. Zajmowa?? j?? teatr, kino, muzy- 
ka, znala wszelkie plotki o aktorach, 
oczywi??cie - jak m??wi??a - infor- 
macje mia??a z pierwszego ??r??d??a. 
Sypa??a w rozmowie szczeg????ami. 
g??usz??c nimi mniej zorientowan
'ch 
s??uchaczy, a ??e by??a ??adna i rol:>i??a 
to z wdzi??kiem, mia??a opini?? osoby 
wyj??tkowo zorientowanej i wysoce 
kulturalnej. 
Ry??a przy tym weso??a i bardzo 
lubi??a, aby si?? ni?? interesowano. 
Ka??dy brak zainteresowania swo- 
j?? osob?? traktowa??a niemal jak 010- 
bist?? zniewag??. 
Barbara widzia??a Pi??tkiewicza, 


Opowiadanie. W%/r????nione na 
I	
			

/ZL_1964_XIV_645_07_06_nr_23_str_010.djvu

			'\ 


(Doko??czenie ze str. 9j 
poznal:, nazwa??a ';0 po swoje;nu ??u- 
brem. Przezwisko ??ubr w ustach 
Barbary nie brzmia??o zreszt?? jak 
przezwisko, ale jak pewien rodzaj 
pieszczotliwej pochwa??y. 
Spotykali si?? do???? cz??sto. W tym 
kilka razy noc??. 
Do czasu poznania Barbary Pi??t- 
kiewlcz mia?? ju?? now??, w??asn?? pew- 
no???? 
iebie. Wydawa??o mu si??, ??e 
zdobywszy umiej??tno???? panowania 
nad sob?? b??dzie w pewnym sensie 
panowa?? nad otoczeniem. Po kilku- 
nastu spotkaniach z m??od?? kobiet?? 
zrozumia??, ??e jest w b????dzie i ??e dy- 
scyplina, jak?? sobie kiedy?? narzuci??, 
chyba nigdy si?? nie SkOli czy, ??e nie 
mo??na sob;e narzuci?? dystansu, gdy 
usi1nie chce si?? dystans zmniejszyl:. 
Now?? pewno???? siebie straci?? nie- 
spodziewanie. 
Prawdy o takiej agresywno??ci je- 
szcze nie zna??. 
Sta??o si?? to tak nagle, tak nie- 
spodziewanie, a przy tym tak natu- 
ralnie, ??e gdy w towarzystwie us??y- 
sza??, jak Barbara o sobie i o nim 
m??wi w liczbie mnogiej, najzupe??- 
niej zbarania??. Czu?? na sobie pyta- 
j??ce spojrzenia, mia?? na ko??cu j??- 
zyka odpowied??, ??e takiego punktu 
widzenia z Barbar?? n;e uzgadnia??, 
ale zanim zd????y?? wywa??y?? wszelkie 
racje odpowiedzi, ju?? kto?? im gra- 
tulowa??, ju?? ir:.ny wo??a?? do kelnerki 
O wino. Nie wiedzia?? czy ma prosto- 
wa?? pomy??k??, czy odbiera?? ??ycze- 
nia. 
Barbara nie pozwoli??a mu si?? opa- 
mi??tal:. 
Noc. po zaimprowizowanych zar??- 
czynach sp??dzi??a u niego; rano aa- 
ci??gn????a oszo??omionego Pi??tkiewicza 
do rodzic??w, aby stan rzeczy usank- 
cjonowa??. 
O??eni?? si?? Pi??tkiewicz_ 
Ma????e??stwo przyspieszy??o awans. 
Ju?? od da wna w zaldadzie m??wiono, 
??eby zaproponowa?? mu stanowisko 
naczelnego in??yniera fabryki, ale 
przeciwko tej decyzji byly pewne 
wzgl??dy natury spo??ecznej: by?? ka- 
walerem, a kawaler to cz??owiek nie- 
ustabilizowany, nie ma co robi?? z 
wieczorami i przy niesprzyjaj??cych 
okoliczno??ciach mo??e popa??l: w 7??e 
towarzystwo, kt??re go skompromit
- 
je. Co prawda na Pi??tkiewicza nikt. 
nic z??ego nie m??g?? powiedzie??, ale 
czynniki decyduj??ce by??y ostro??ne. 
Po zawarciu zwi??zku ma????e??skiego 
odpad??a ostatnia przeszkoda, wzro- 
s??a jego warto????, mo??na powiedziel:, 
u??ytkowa, i m??ody in??ynier m??g?? 
obj???? naczelne stanowisko. 
Awansowa?? podw??jnie. Wspi???? si?? 
na wyiszy szczebel spo??ecznej odpo- 
w:edzialno??ci: m????, mo??e nied??ugo 
ojciec, tworzyciel domu. Wszed?? :la 
wy??szy szczebel hierarchii spo??ecz- 
nej: naczelny in??ynier, zast??pca dy- 
rektora, odpowiedzialny kierownik 
produkcji. 
Takim widzia??a go opinia publi- 
czna. 
Te dwa wydarzenia wywar??y na 
niego pewien wp??yw. 
Przez ma????e??stwo wszed?? w kr??- 
gi rodzinne miejskiej inteligencji 
nie jako przybysz z zewn??trz, ale 
jako jeden z nich, in??ynier,.. o kt??- 
rym du??o m??wiono w klubie. Teraz 
musia?? zmieni?? styl bycia. Musia?? 
uczestniczy?? w towarzyskich ka w- 
kach, w??deczkach, bryd??ykach, mu- 
sia?? wys??uchiwal: ploteczek, dowci- 
p??w, musia?? potakiwa??, ??mial: si??, 
kiedy wypada??o si?? ??mia??, musia?? 
pozorne warto??ci uznawal: za war- 
to??ci i nieustannie my??lel:, co wy- 
pada, a co nie wypada. Kiedy??, gdy 
rozpoczyna?? wielk?? prac?? asymila- 
cyjn??, wydawa??o mu si??, ??e po pew- 
nym czasie b??dzie m??g?? zwolni/! we- 
wn??trznego policjanta, ale wkr??tce 
zorientowa?? si??, ??e detektyw ochro- 
ny jest mu potrzebny, a nawet nie- 
zb??dny. 
Sta??o si?? to po czterech miesi??- 
cach ma????e??stwa. 
Gdy ma????onkowie powiedzieli so- 
bie ju?? tak du??o mi??ych rzeczy, ??e 
mogli przyst??pi?? do dyskretnego 
wy??uszczania wad. 
Wtedy w??a??nie Barbara powie- 
dzia??a zdanie, kt??re nim poruszy??o. 
M??g??by nie zwr??ci?? na nie uwagi, 
roze??mial: si?? mo??e, potraktowa?? ja- 
ko ??art lub z u??miechem bezradnie 
roz??o??y?? r??ce. M??g??by, gdyby Bar- 
bara zdanie sfonnu??owa??a inaczej, 
gdyby powiedzia??
 - "Chrapiesz 
jak lokomotywa", albo "jak kamie- 
niarz", ale Barbara powiedzia??a - 
"chrapiesz jak parob". We ??nie za- 
('howywa?? si?? jak parob, bo wtedy 
spa?? i jego policjant. Barbara tak 
formu??uj??c zdanie nie my??la??a robi?? 
aluzji do ch??opskiego pochodzenia 
m????a, powiedzia??a tak, gdy?? takie 
powi??'dz!'nie wydawa??o si?? jej dow- 
cipni,- jr e od innych, ale powa??ny 
Pi??tkiewicz przyj???? to jako alu7jC'. 
Odt??d parobek do
l: cz??sto wyst??- 
powa?? na jego ustach. 
- Urodzisz dobrego parobka - 
m??wi?? do .lony, gdy powiedzia??a mu, 
??e jest w ci????y. 


rlarDara wypowIe oz m????a potrak- 
towa??a jako ??art i ??art ten bardzo 
si?? jej spodoba??. Zdawa??o si?? jej, ??e 
m???? m??wi??c o parobku mia?? na my- 
??li ch??opca zdrowego, podobnego do 
siebie ??ubra; w tym wypadku ??ubr 
i parobek znaczy??o u niej to samo. 
Podoba??o jej si?? to i znaczy??o pra- 
wie to samo, co imiona Magda, Woj- 
tek w najbardziej inteligenckich ro- 
dzinach. Przyj????a wi??c sformu??owa- 
nie m????a jako w??asne i ze ??miechem 
opowiada??d rodzinie, ??e urodzi do- 
brego parobka. Z powiedzenia Pi??t- 
kiewicza uczyni??a kilkunastodniow?? 
mod??. 
??hocia?? Barbara powa??nie si?? 
zmieni??a, to jednak w dziedzinie 
organizowania wok???? sieb;e zainte- 
resowa?? pozosta??a nie zmiennie taka 
sama. 
Pi??tkiewicz oczywi??cie zauwa??y?? 
wolt??, jak?? zrobi?? jego parob i by?? 
na tyle inteligentny, ??e ta przemia- 
na parobka sta??a si?? bod??cem do 
wyrugowania wewn??trznego poli- 
cjanta, co mo??e by si?? sta??o, gdyby 
nie nowa przeszkoda. Pewnego dnia 
w gabinecie naczelnego in??yniera 
odbywa??a si?? ma??a konferencja. W 
trakcie referowania Pi??tkiewicz 
troch?? si?? zapali?? i mimo woli u??y?? 
gwarowych zwtot??w. Wkr??tce si?? 
opami??ta?? i zn??w powr??ci?? do przy- 
j??tej przez siebie precyzyjnej formy 
wyra??ania. Po tej konferencji, pr.le- 
chodz??c korytarzem budynku admi- 
nistracyjnego mimo woli us??ysza?? 
zza uc!??ylonych drzwi dwa zdania 
dialogu: 
- Nasz naczelny in??ynier jest 
chyba ch??opskiego pochodzenia. 
- Nie wiem czy jest ch??opskiego 
pochodzenia, ale wiem, ??e pochodze- 
nie robotnicze i ch??opskie jest teraz 
w modzie i w c
nie. 
Drugie zdanie, kt??rego autorem 
by?? in??ynier, przyj???? Pi??tkiewicz ja- 
ko aluzj?? do skomplikowanych 
uk??ad??w nowej rzeczywisto??ci, w 
kt??rej awans spo??eczny jest jedn?? 
z podstaw dzia??ania. Wiedzia??, ??e td 
rzeczywisto???? da??a mu mo??liwo??', 
wyj??ciow??, z kt??rej skorzysta??, a:e 
wiedzia?? te??, ??e ta rzeczywisto??l: nie 
mo??e i nie powinna go nieustann;e 
ochrania?? tylko dlatego, ??e pocho- 
dzi ze wsi. 
"Modne i w cenie - my??la?? po 
powrocie do gabinetu. Modne!" Dla 
nich wszystko jest mod??. A je??li to 
jest modne, to dlaczego nie przy- 
stroi?? si?? w modny str??j? Dlaczego 
nie powiedzie??, ??e chodz?? w tym 
ubraniu, bo jest modne? Jest w ce- 
nie! Przecie?? ja nie pracuj?? dlate- 
go, ??e pochodz?? ze wsi! Pracuj?? dla- 
tego, ??e praca nadaje cz??owiekowi 
warto????. Przystroi?? si?? w modny 
str??j, to w??a??nie oddal: si?? pod 
ochron??. Trzeba pracowa?? bez 
ochrony". 
Policjant zn??w wr??ci?? na sw??j 
posterunek. 
Ci????a Barbary rozwija??a si?? bez 
komplikacji. 
Pi??tkiewicz wraca?? do domu jak 
m??g?? najwczesniej. Lubi?? siedzie?? w 
domu i patrz??c na ??on?? my??le?? o 
dziecku, o tym parobku, kt??ry ju?? 
parobkiem nie b??dzie, kt??ry nie b??- 
dzie potrzebowa?? ochrony zewn??- 
trznej i wewn??trznego policjanta i 
my??l o nienarodzonym uspokaja??a 
&:(0. Patrz??c na ??on?? my??la??, ??e wy- i 
da ona na ??wiat dziecko, kt??re nie 
b??dzie ju?? pierwszym, ale drugim w 
klasie, do kt??rej wszed??. Czeka?? na 
dziecko. 
Rozwi??zanie przysz??o w normal- 
nym terminie i bez komplikacji. 
Dziecko urodzi??o si?? zdrowe i sil- 
ne. ??ubr. 
Matka czu??a si?? dobrze i po kil- 
k
 dniach wr??cit ze szpitala. 
M??od?? matk?? w pierwszych 
dniach szczeg??lnie interesowa?? sto- 
sunek ojca do syna. Obserwowa??a 
Pi??tkiewicza i opowiada??a rodzinie, 
??e m???? za dzieckiem po prostu sza- 
leje: wstaje w nocy, zagl??da czy 
malec dobrze ??pi, niepokoi si??, gdy 
malec zakwili. Przejawy troskliwo- 
??ci o dziecko Barbara przyjmowa??a 
ze zrozumia???? dla m??odej matki ra- 
do??ci??. Czasem nawet troch?? bur- 
cza??a na m????a, ??e niepotrzebnie si?? 
m??czy niepokojem o malca, gdy?? 
dziecko jest tak zdrowe, ??e zdrow- 
sze trudno sobie wyobrazi??. 
Zapewnienia Barbary nie uspoka- 
ja??y Pi??tkiewicza. Cz??sto wstawa?? w 
nocy i poc??1plony nad dzieci??cym 
??????eczkiem s??ucha?? oddechu malca, 
a po powrocie do ??????ka co?? do sie- 
bie mamrota??. Podobnie robi?? w 
dzie??, gdy dziecko spa??o. Tak bar- 
dzo niepokoi?? si?? snem dziecka, ??e 
Barbara zwr??ci??a uwag?? na zacho- 
wanie m????a i powiedzia??a mu, ??e 
d7iecko bardzo dobr7e sypia. Ale 
i to 7apE'wniE'nie Pi??tkiewic7a nie 
uspokoi??o. I on wiedzia??, ie malec 
dobrze sypia; jemu chod7i??o o to, 
czy dziecko nie chrapie i aby tylko 
nic zacz????o chrapal:. 


ZDZIS??AW MOR
WSKI 


z y C Hi: L I T E R A C &. I E Nr 645 str. 10 


D oderer jest nie tylko naj- 
wi??kszym z ??yj??cych pro- 
zaik??w austriackich, ale jed- 
nym z najbardziej repre- 
zentatywnych pisarzy nie. 
mieckiego obszaru j??zykowego. Uro_ 
dzi?? si?? 5. IX. 1896 w Weidlingau 
ko
o Wiednia. M??odo???? sp??dzi?? w 
Wiedniu. W czasie pierwszej wojny 

wiatowej jako oficer dragon??w do- 
sta?? si?? w 1916 roku do niewoli 
rosyjskiej i sp??dzi?? na Syberii czte- 
ry lata. Po powrocie studiowa?? hi- 
s
ori?? na wiede??skim uniwersytecie 
i uzyska?? dok
orat. Tw??rczo??l: roz- 
. pocz???? w 1923 r. tomem w;erszy 
"Gassen und Landschaft", w 1924 r. 
wysz??a kr??tka powie???? "Die Bre- 
sche". R??wnocze??nie z powie??ci?? 
"Geheimnis des Reiches" ukaza?? si?? 
w 1930 esej "Der FalI Gtitersloh". 
Od 1931 roku pracowa?? Doderer 
nad swoj?? wielk?? powie??ci?? "Die Da- 
monen". Pierwsz?? cz????l: uko??czy?? w 
1937 roku, potem zaniecha?? dalszego 
pisania, gdy?? w hitlerowskich cza- 
sach dzie??o nie mia??o szans druku. 
Autor zaj???? si?? drobniejszy"mi pra- 
cami, napisa?? te?? dwie powie??ci: 
"Ein Mord den jeder begeht" (uka- 


JERZY HORDY??SKI 


za??a si?? w 1938) I "Die erleuchte- 
ten Fenster" (wydana 1950). 
W 1940 roku zosta?? zmobilizowa- 
ny. W randze kapitana lotnictwa 
(nigdy zreszt?? nie lata??) pracowa?? 
nad swym dziennikiem i studiami 
na ukowymi. Dopiero po powrocie 
do Wiednia w 1946 roku m??g?? bez 
reszty po??wi??ci?? si?? wielkim po- 
wie??ciom. W 1951 powsta??a ksi????ka 
.,Strudlhofstiege". Po jej ukazaniu 
sj?? powr??ci?? do "Damonen" i uko??- 
czy?? swe monumentalne dzie??o w 
1956 roku w lecie. Wydawca zro- 
bi?? mu mi??y prezent urodzinowy, bo 
ksi????ka pojawi??a si?? na sze????dzie- 
si??.ciolecie autora. W roku wydania 
tomu wierszy "Ein Weg im Dun- 
klen", w 1957, otrzyma?? po licznych 
ju?? odznaczeniach zagranicznych 
wielk?? austriack?? nagrod?? pa??stwo- 
w??. W 1959 wysz??y opowiadania 
"Die Peinigung der Lederbeutel- 
che n". 
Powie????-groteska "Die Merowin_ 
ger oder die totale Familie" wysz??a 
w 1962 roku, a ju?? nast??pny rok 
przyni??s?? pierwsz?? cz?????? zakrojone- 
go na cztery tomy dzie??a "Roman 
Nr 7". Tytu?? ksi??.lki: "Die Wasser- 
falle von Slunj" ("Wodospady w 
Slunj"). 
Do???? tej suchej biobibliograficznej 
prezentacji, koniecznej ze wzgl??du 
na szczupi?? cyfr?? naszych przek??a_ 
d??w. Przed chwil?? wszedlem do 
mieszkania pisarza, mijaj??c si?? w 
hall
 z sekretarzem, m??odym ener- 
gicznym cz??owiekiem. Siedz?? ju?? w 
wygodnym fotelu ze szklank?? ginu 
w r??ce, a naprzeciw mnie von Do- 
derer, znacznie m??odszy, ni??by 
wskazywa?? ??yciorys, ??ywo, dobitnie 
akcentuj??cy ka??de zdanie. Znamy 
si?? zreszt?? od wielu miesi??cy, nie 
raz rozmawiali??my ze sob?? na kok- 
tajlach w PEN-clubie, czy te?? 
w Osterreichische Gesellschaft!lir 
Literatur, ale dzisiejsza nasza roz- 
mowa b??dzie dotyczy?? wy????cznie 
spraw literatury i warsztatu mego 
gospodarza. 
Doderer urzeczony jest Polsk??. Na 
przek??r moim zamiarom si??ga po 
w
pomnienia z pierwszej wojny 
??wiatowej. Z Polakami zetkn???? si?? 
w c7asie urlopu we Lwowie. By?? 
na "Halce", ??piewanej oczywi??cie po 
pol
ku. W pewnym momencie z em- 
faz?? rzuca: - Polacy to ostatni 
romantyczny nar??d w Europie. In- 
ne narody to ju?? tylko zimni prze- 
mys??owcy, kalkulatorzy. Niech pan 
przeczyta "Der Turm" (Wie??a) Hof_ 
mannsthala, albo ??wie??o wznowion?? 
rzecz Alexandra Lernet Holemi 
..Die nachtliche Hochzeit" (Nocne 
wesele), a ujrzy pan tam szlachetn?? 
Polsk?? z marze??. Dlatego ciesz?? si?? 
bardzo moimi przek??adami u was. 
Jak tylko wyjd?? moje "Demony", 
kt??re t??uJTIaczy bardzo dobr7e Ju- 
liusz Strojnowski, przyjad?? 00 
Warszawy. Przy okazji prze.'em i 
przepij?? moje z??ot??wkowe honora- 
rium 
- . A propos "Demon??w", czyta- 
??em, ??e rozmy??lnie nazwa?? pan swo- 
j?? ksi????k?? tak samo jak DostojetL.... 
ski (,.Biesy'.). 
- Tak jest. Dostojewskiego czcz?? 
i powa??am. cho?? go w pe??ni nie ro- 
zumiem, bo niestety ludzie Zacho- 
du niezupe??nie mog?? zrozumie?? du- 
sz?? rosyjsk??. My jeszcze pr??dzej ni?? 
Niemcy, mamy przecie?? spor?? do- 
mi(,
7.k?? s??owia??skiej krwi, ale nie 
docieramy te?? do ,ego naj g????bszych 
warstw. To wspania??y tw??rca, cho?? 
w pisaniu niechlujny... i niedba??y. 
Ale peniusz mo??e sobie na wiele 
p07.woli??. 
- Kt??rZI/ z pisar"y wYIl'ilrli na 
pana najwi??/rszy wp/I/w? 
- Musz?? wyzna?? szczerze, ??e nlo_ 
mieccy oraz austriaccy klasycy s?? 
mi ca??kowicie obcy. GOf'the jest 
dzi?? ju?? nieczytelny. Grillparzer, 
Stifter, Musi?? s?? mi zupe??nie obo- 


j??tni. Mo??e jeszcze na Nestroya 
reaguj?? ??ywiej. Najbli??si s?? mi 
Baudelaire, Mallarme, Paul Valery, 
a przede wszystkim Homer. Znam 
go prawie ca??ego na pami???? po gre- 
cku. Uwa??am, ??e Grecy staro??ytni to 
najbardziej zdolny nar??d, jaki kie- 
dykolwiek istnia?? i nie mo??na si?? 
nawet na nich gniewa??, gdy pop
??- 
niali zbrodnie, wtr??caj??c np.. Mil- 
cjadesa, zwyci??zc?? spod Maratonu, 
do wi??zienia, w kt??rym zm:ir??. Ale 
najwicks7Y wp??yw na mnIe wywar?? 
Beethoven. Na moim biurku stale 
le??y partytura VII-mej Symfonii. 
Od niego si?? ucz??. W m??odo??ci gra- 
??em w orkiestrze i rozwi??zania mu- 
zyczne zawSze mnie pasjonowa??y. 
Prof. dr Semm udowodni??, ??e Bee- 
thoven nie rozbi?? formy, ale poka_ 
za??, co z ni?? mo??na zrobi??. A formy 
s?? znacznie wa??niejsze Od tre??ci. 
Wi??cej tre??ci lata w powietrzu ni?? 
much. Konstrukcja rozstrzyga o 
dziele sztuki. Na Beethovenie ucz?? 
si?? bez przerwy budowania utworu. 
"Saltus grammat:cus" musi byl: c0- 
raz wi??kszy. Jestem pisarzem za- 
wodowym, ale r????ni?? si?? od innych. 
Inni uprawiaj?? to. co potrafi??. co 


" 


trzydziestki, ale to bardzo zdolny 
krytyk. Jest docentem germanisty- 
ki w Belgradzie. 
- Przypisuje pan krytyce wielkq 
rol??? 
- Mam wysokie wyobra??enie o 
krytyce. Mo??e ona nawet podnosi?? 
w pewien spos??b jako???? literatury. 
W jej -ogniu wielcy pisarze rosn??, 
a mali spalaj?? si?? jak l:my w p??o- 
myku ??wiecy. Pisma literackie po- 
winny by?? krytyczne. Je??li nle spe??- 
niaj?? tej roli - s?? tylko zwyczaj- 
nym przegl??dem zdarze?? literac- 
kich, czyli revue. Ze s;nu
kiem 
stwierdzam, ??e w??a??ciwie w Austrii 
nie mamy ani jednego pisma lite- 
rackiego w pelnym znaczeniu, bo 
np. "Wort in der Zeit" to jest w??a??- 
nie "revue". Nie mamy niestety wy- 
bitnych krytyk??w. Ostatni wielki 
krytyk oraz dyploma ta Hanns von 
Winter umar?? przed czterema laty. 
- Czy s?? w??a??ciwo??ci r??in'qce li- 
teratur?? austriack?? od niemieckie]? 
- Oczywi??cie. S?? to dwie zupe!- 
nie odr??bne literatury. Nie chodzi 
nawet o j??zyk, r????ni??cy s:?? przy- 
najmniej tak jak angielski od ame_ 
ryka??skiego, ale o znacznie wi
k- 


Z HEl MIT O VON OOOEHEHEM 


. 
 


1.1 


'i.. 


. . 
,,:,

, 


: 
 


>1;.... 
'\.,- 


, 



 
.. \ 
. .. . 
 . : 
. . 


"." :.:.... -, 
"V 


mog??. Nie chc?? /!wlczy?? tego, co 
umiem. lecz .stale pr??buj?? tego, cze- 
go nie wiem. Nie chc?? by?? wyrob- 
nikiem literackim. Wysoko kwalifi- 
kowany <:hirurg uprawia to, co 
umie. Artysta nie mo??e tego robi??. 
Wcale nie ??yje po to, aby wydawa?? 
dzie??a. Mallarme, j
den z najwi??k- 
szych artyst??w. wyda?? tylko maj?? 
ksi????eczk??. A c???? ja? Jestem stale 
wa????saj??cym, si?? studentem sztuki, 
- Czy pisze pan jeszcze wiersze? 
- Nie pisz?? ju?? na solowe instru- 
menty, tylko na orkiestr??. 
- Widz?? na pa??skim biurku ko- 
rekty. Mo??na wiedzie?? czego? 
- W najbli??szym' czasie wyjdzie 
m??j "Dziennik" ("Tagebuch") za lata 
1940-50 u mego sta??ego nak??adcy 
Biedersteinverlag, w Monachium. 
S?? to ma??e ro??linki, filozofia, kom- 
pozycje, preformy. Co?? jak grz??d- 
ki POd nawozem, z k!??rych dopiero 
wzejdzie bujna ro??linno????. Dz;ennik 
pisz?? stale i zgodnie z mym zwy- 
c7ajem kilkoma kolorami. Niebies- 
ki oznacza eseje, czarny ??cis??y 
dziennik, zielony - narracj??. Zr????- 
nicowanie kolorystyczne u??atwia mi 
prac??. Niech pan spojrzy: 21. III. 
zacz????em pierwszy szkic 2-giej cZ??- 
??ci "Roman Nr 7". Rozpinam papier 
na deskach i graficznie farbami 
przedstawiam ca??o????. Widzi pan 
??cis??e wykresy i podzia??y: dynami- 
ka, jednostki, motywacje, chronolo- 
gia. Krzyw?? zaznaczam punkty w??- 
z??owe. To si?? oczywi??cie powi??ksza. 
Deski si?? zmieniaj??. Tak wygl??da 
plan. Nigdy nie pisz?? na lu??nych 
kartkach. Chc?? od razu mle?? po- 
czucie ksi????ki. 
Pisarz pokazuje mi oprawne tomy 
zapisane r??wnym, czystym pismem. 
Nie wida?? w nich CZ??stych zmian. 
- Kiedy pan pisze? Czy systema- 
tycznie? 
- Pracuj?? wy????cznie przed po??u- 
dn:em. Cztery godziny, d??u??ej nie 
mog??. Najpi??kniejszy czas jest mi??- 
dzy 10-12 O dwunastej dzie?? jest 
zdobyty i .stracony. 
- Czy poza muzyk?? interesuje 
pana teatr lub plastyka? 
- Zupe??nie nie. Plastyka mnie 
nie obchodzi. Do teatru w og??le nie 
chodz??, do kina te?? nie. Nie posia- 
dam nawet radia, bo mi nie jest po- 
trzebne. LUbi?? w domu spojl:??j. 
Cz????ciowo pracuj?? w wiede??skim 
mies7kaniu, a cze??ciowo w Dolnej 
Bawarii, gdzie mamy dom. W tej 
chwili jest tam moja ??ona. 
- Przeczyta??em niedawno ksi????- 
k?? Dietricha Webera "Heimito von 
Doderer - Studien zu s??inem Ro- 
manwerk". Czy ;est pan zadowolo_ 
ny z tej prary o sobie? 
- Ow
zem, ta ksi????ka je
t do_o 
brze napisana. Wiele czasu z jej 
autorem sp??dzi??em na rozmowach. 
Nie jest tak ??atwo zestawil: wizje 
autora i krytyka, zawsze si?? gdzie?? 
rozchodz??. Weber jest m??odym 
cz??owiekiE'm. nie osi??
na?? nawet 


;1j.:" 
 


sZe r????nice. Ivor Ivase (USA), prof. 
Alker z Fryburga, prof. Ernst Erich 
Noth, mieszkaj??cy teraz w Pary??u, 
wykazali zupe??n?? r????no??
 tych dwu 
literatur - dwa r????ne j??zyki we- 
wn??trzne, odmienno???? faktor??w 
psychologicznych, historycznych i 
socjologicznych. 
- Jak wyg Iq da w tej chwili lite- 
ratura austriacka? 
- Mamy trzy wybitne talenty 
prozatorskie: Hans Lebert ("Die 
Wolfhaut"), Peter VOn Framin ("Die 
Herzensohne"), oraz Dorothea Ze- 
man (..Da s Rapportbuch"). O ile von 
Tramin stworzy?? reprezentacyjne 
dzie??o dla Dru!'(lei Republiki, zaczy- 
naj??ce si?? od 1945 r. - Dorothea 
Zeman cofn????a si?? i napisala 
wstrz??saj??c?? ksi????k?? o "anszlusie". 
Kr??ciutkie opowiadanie na 52 stro- 
nach, dziej??ce si?? w klinice psy- 
chiatrycznej. Swiat na zewn??trz' 
jest taki sam jak w szpitalu waria- 
t??w. 
Z poet??w najwi??kszym talentem 
jest Heinz Pototschnig. Wyda?? dwa 
bardzo ciekawe tomy. Pracuje ja- 
ko lekarz w VillRch. 
- Czy wp??yw Kafki i Musila od. 
czuwa si?? jeszcze dzisiaj? 
.:.- Owszem, wywarli oni najsil- 
niejszy wp??yw, ale to ju?? nale??y 
raczej do przesz??o??ci. Powstaj?? no- 
we formy. Np. von Tramin jest 
moim uczniem, je??li chodzi o kom- 
pozycj??, ale pisze zupe??nie inaczej 
ni?? ja. 
- Czy obserwuje si?? wp??yw fran- 
cuskiego nouveau roman? 
- Nie. Ten typ powie??ci nie ma u 
nas szans, bo nie jest zmys??owy. My 
jeste??my sensuali??ci.. Powies?? musi 
pachn????, smakowa??, miel: kolory. 
Ten ca??y nouveau roman jest po 
prostu nudny, a pisarz nie mo??e by?? 
nudny. Trzeba eksperymentowa??, 
ale nie doktrynalnie, bo ekspery- 
ment staje si?? antytez?? tw??rczo??ci. 
A eksperymenty nowej powie??ci nie 
robi?? Trzeba j?? w ko??cu nap;sa??. 
Powie???? musi by?? form?? sztuki, a 
nie zbiorem aforyzm??w czy filozo- 
fii. Magazynem wszelkich doktryn 
jak u Musila czy Manna. Powie???? 
jest zmys??owym dzie??em sztuki. 
Powtarzam jeszcze raz: tajemnic??, 
jak powie??l: dochodzi do rangi dzie- 
??a sztuki, jest priorytet formy. To 
chc?? osi??gn???? w "Roman Nr 7". 
Fonna jest wszystkim. Dlatego nie 
wierz?? w kryzys powie??ci, bo istnie- 
j?? stale nowe mo??liwo??ci. 
- Jakie ma pan najbli??sze plany? 
- Jutro wyje??d??am do Burgen- 
landu, gdzie b??d?? ??owi?? moich boha- 
ter??w. Planuj?? te?? z pocz??tkiem ma- 
ja podr???? do Grecji na zaproszenie 
PEN-clubu. B??d?? mia?? odczyty po 
francusku o nowej literaturze au- 
striackiej. Przyznam si?? panu, ??e 
mnie z??o??ci, gdy obserwuj?? jak 
m??odzi zdolni prozaicy ze wzgl??d??w 
raczej komercjalnych ni?? artystycz- 
nych trac?? czas na pisanie dla ra- 
dia i telewizji. Zaraz pan ich zo- 
baczy. P??jdziemy na kolacj?? do 
"Falstaffa", pa.?? krok??w st??d. 
Rzeczywi??cie lokalik by?? wytwor- 
ny, naprzeciw Volksoper, a menu 
przednie. W gronie pisarzy z von 
Traminem na czele Doderer pom- 
stowa?? na teatr i telewizj??. Przy 
szampanie zada??em mu pytanie, co 
s??dzi o astrologii. 
- Taka sama nauka jak ka??da 
inna. Oczywi??cie, jako mediewista z 
zainteresowa?? i wykszta??cenia zaj- 
mowa??em si?? ni?? r??w
e??. 
Po??egnali??my si?? p??zn?? noc??. Pi- 
sarz wraca?? do swego mieszkan;a, 
gd7ie na ??cianach wita??y go sporz??- 
dzonE' na 7am??wienie ko??czany ze 
strza??ami, oryginalna stara ikona, 
nabyta dzi??ki dyrektorowi muzeum 
w Kursku, or	
			

/ZL_1964_XIV_645_07_06_nr_23_str_011.djvu

			WOJCIECH NATANSON 


NO 


E KSI 


. 
ZKI O TEATRZE 


, 


gor??cych dniach insurek- 
cji kwietniowej 1794 ro- 
ku zdarzy?? si?? charakte- 
rystyczny incydent. Are- 
s7.towano Antoniego Ko- 
walskiego (ochotnika z kampanii 
1792 roku i uczestnika walk w 
Warszawie) tylko dlatego. ??e zwr??- 
ci?? si?? do jednego z aktor??w: 
- Czy mc??m honor m??wi?? z pa- 
nem Truskolaskim, komedyantem? 
Obraza zapewne by??a nie umy??lna. 
Ale przyw??dcy powsta??czy uwa??a- 
li. ??e zniewa??enie aktorskiego za- 
wodu godzi w idea?? r??wno??ci, o 
kt??ry toczy si?? walka 
Zna!az??em ten fakt w nies??usznie 
zapomnianej ksi????ce Wac??awa To- 
karza ..Warszawa przed wybuchem 
powstania 17 kwietn:a 1794 roku" 
(Krak6w 1911). Wiadomoj ??e akto- 
rzy z m??odego teatru narodowego 
wzi??li udzia?? w ruchu in,;urekcyj- 
nym. Jeden z nich stan???? potem na 
czele obrony, organizowanej przez 
ludno???? Starego Miasta. Przeciw- 
nik ze szczeg??ln?? zaci??to??ci?? ata- 
kowa?? zamieszka???? przez aktor??w 
kamier.ic?? Latoura. Bogus??awski i 
kilku irmych ludzi teatru podj????o 
si?? trudnych funkcji w Deputac;1 
Indagacyjnej. Czyli ??e r??wnoupra. 
wnienie aktor??w zacz????o si?? u nas 
- w ogniu walk o wolno????, 
..My idziemy z dna'" pisa??, jesz- 
cze 150 lat p????niej, Stefan Jaracz. 
..Idziemy z dna", znaczy??o dla?? tak- 
??e (cho?? nie tylko): .,z dna upoko- 
rze??". Podobnie mogli o sobie po- 
wie1zfe?? arty??ci austriaccy, gdy si?? 
zapoznawali z dekretem Kancelarii 
Nadwornej, obowi??zuj??cym formal- 
nie a?? do 1918 roku. Aktorzy byli 
tam traktowani na r??wni z .,w????- 
cz??gami i innymi podeirzanymi in- 
dywiduami"'. W pami??tnikach Sar). 
:Rernhardt znalaz??em tak?? historyj. 
k?? z 1865 roku: 
..pewnego dnia aktor Paul Deshaycs 
v..szed?? do fo
'er, gdzie sie zna1d,,\\-ah: 
kS!q7G Napoleon. pani George Sand. bl- 
bEotekarz teatralny I ja. Aktor by?? 
t'r:l??'kona?? po trosze anarchlzu l??c
'ch. 
Uk??oni?? .:;I?? pani Sand. B Clo kSI
cla 
Napoleona rzek??: ..(:siad?? pan na mn- 
ich Tf'k??wlczkach!"' KSl??:l:?? troch?? .I
 
podni6s??, zrzuci?? r??kaW:ce na :r:Iert'1p. 
?? pow:edzia??: ..Myi;lalcm, te krze slo jeit 
czystc". Aktor poc2.E'E'wienla??. podnl6s?? 
r??kawiczki I wyszed??. mrucz??c jak???? 
pogr6:1:k?? komunard6w". 
Gdv te s??owa czyta??em, przypo- 
mnia??a mi si?? tajemnica z ??ycia 
MoliE'ra. Jean Baptiste Poquelin po. 
chod7i?? z zamo??nej rodziny miesz- 
cza??
kiei. maj??cej c;:z:anse nobilita- 
cji Jednak??e w pewnym momeocie 
rzuca wszystko i d'1browolnie 11zie 
na samo "dno". zg??asza sw?? dum- 
n?? 
olidarno???? 7e wz{!ardzonvm za- 
wodem aktorskim. "Ty powiniene
 
by
 b??aznem, a ja ksi??ciem". m??- 
wi jedna z postaci Szekspira. 
* 
,.nn??a :19. XI. 1765 w budynku teatraI- 
bym przy uL Kr??lewskiej w Warszaw:e 
wystawiono komedi?? BlelawskiE"J1;o ,.N::I_ 
tr
cl"'. Budynku dawno ju?? me m8. 
kompdi?? wy??miano. a jednak znaczcni(! 
tej prcmlery nie ule
a w??tpUwo
cI. Po 
raz plerw.:;zy wyst??pi?? wtedy .ta??y, za. 
v..odowy zesp6?? graj??cy pUblicznie pc) 
polsku, a w dodatku "o??wiecony". pI- 
sz??cy o teatrze przywykh uwa:f:a?? 
., 
wydarzenie za narodziny Instytucji :Ewa. 
Dej obecnIe Teatrem Narodowym."' 
Tak si?? rozpoczyna jedna z naj- 
ciekawszych ksi????ek. kt??re ostatnio 
przeczybilem : ..Staro??wiecczyzna l 
post??p czasu" Zbigniewa Rasz('w- 
skiego l). Sk??ada si?? ona z dziewi??- 
ciu esej??w historycznych, dotyczy 
dziej??w naszej sceny z okresu stu- 
lecia, zawartego mi??dzy rokiem 
1765 a 1865. Wydaje mi si??. ??e naj' 
cenniejszy jest w niej materia??, do- 
tycz??cy genezy naszego nowoczes- 
nego ruchu teatralnego. czyli ukon- 
stytuowania seeny narodowej. Jak 
wygl??da?? ??w pierwotny teatr pol.. 

ki. z okresu Wojciecha Bogus??aw- 
skiego? W jaki spos??b grali akto. 
rzy. kt??rzy ju?? dla pokolenia 
yj??- 
cego w drugiej po??owie XIX wieku 
wydawali si
 jakimi?? mitycznymi 
"gigantami", jak to okre??la?? Win- 
centy Rapacki? Jakie znaczenie 
splJ!eczne mia?? ??w pierwszy polski 
teatr zawodowy? Jakie by??y jego 
funkcje? Jak to !ji?? sta??o. ??e ju?? 
30 lat po za??o??eniu te
o teatru ak- 
tor m??g?? za obraz?? swego zawodu 
SI)n

,;,pr1owa
 aresztowanie winneJ!o? 
Wiele na ten temat napisano. wie- 
le znaleziono do}r';m??'nt??w" Ale je- 
stc
my wcia?? spragnieni. niesyci 
Rao;zewski daje w swej ksia??ce bar. 
d7.o przemyslane i precyzyjnie opra- 
COW:??T"e studium, kt??re na wif'le 
spr;??w rzuca ??wiat??o nowe. Spo- 
rZR.d..n on listp sztuk. p.:ran:vch w 
latach 1766-1865. w kt??rych mo. 


I) Zbigniew Raszewski: ..staro??wle
. 
et:yzna i poste" czasu. O teatrze 1'01- 
nim (176:>-1885)". PIW. Warszawa 1963, 
Itr. 45' 


tywem przewodnim jest "walka" 
dw??ch typ??w stroju: fraka i kon- 
tusza. Str??j jest spraw?? obYl.laju 
. . 
obyczaJ ????czy si?? z przemlanclmi 
spo??ecznymi. Kr??l Stanis??aw Au- 
gust rozpocz???? po obj??'ciu tronu 
walk?? z ..sarmatyzmem": chodzi??o 
O zbli??enie do mieszczan. Teatr, p
- 
dobnie jak literatura, prasa i szkol- 
nictwo, mia?? s??u??y?? celom refor- 
matorskim_ Ale po upadku konfe. 
deracji barskiej cz?????? szlachty zbli- 
??y??a si?? do kr??la i mieszczan. 
Str??j ..kontuszowy" nie by?? WI??C 
ju?? tak wyra??nym symbolem wste- 
cznictwa, jak w latach saskich. czy 
z pocz??tkiem rz??d??w kr??la Ponia- 
towskiego. 
Ca???? t?? ewolucj?? dckawil" obrazuje 
esej prof. Raszewskiego. .. W procesie 
fraka z kontuszem odwokaci fraka 
znale??li si?? w mniejszo??ci" pisze Ra- 
szewski. Czy dlatego. ??e teatr (i dra- 
matopisarstwo) wymkn????y si?? z r??k 
kr??la? Trudno tak s??dzi??, chlJ?? od 
1774 roku teatr formalnie podlega?? 
ju
 nie kr??lowi, ale sejmowi; fak- 
tycznie Stanis??aw August wywiera?? 
jl"dnak wp??yw decyduj??cy (od ro- 
ku 1789 nazwa oficjalna brzmia??a 



 


. -" 


,- 


o'.:' 



 :-.--- 
. . 


-. 


..... 


t. .. 


',;' 


J??zef Szczublewski 


nawet: "Aktorzy Narodowi Jego 
Kr??lewskiej Mo??ci"). Ale trzeba pa- 
mi??ta??, ??e wskutek zbli??enia cz????ci 
szlachty z kr??lem (i nawet miesz- 
czanami) str??j "kontuszowy" stawa?? 
si?? powoli symbolem uog??lniaj??cym. 
Ciekawie t?? sp??-aw?? o??wietla przy- 
toczony przez autora (cho?? troch
 
inaczej ni?? przez nas interpretowa- 
nv) sukces aktora Swierzawskiego. 
W jego ustach obrona "kontusza, 
w??sa i podgolonej czupryny", na. 
biera??a akcent??w filipiki przeciw 
kosmopolityzmowi arystokrat??w 
wstydz??cych si?? ju?? nie tylko pol- 
skiego stroju, ale i j??zyka. Swie- 
rzawski znajdowa?? odd??wl(
k na wi- 
downi (zapewne tak??e i mieszcza??- 
skiej) dlatego. ??e wyra??a?? jej w:as- 
ne nastroje: nawet gdy to czasem 
czyni?? wbrew tekstowi utwor??w. 
Inna zdobycz ksi????ki Raszewskie- 
go: problem genezy sceny krakow- 
skiej. Pog????biaj??c wyniki dotych- 
czas osi??gni??te przez Estreichera, 
B??kowskiego. Birkenmajera, Jerze- 
go Gota (a doda??bym i Antonieg') 
Brayera), prof. Raszewski stwier- 
dza, ??e ju?? w 1781 istnia??o przed- 
si??biorstwo "Aktor??w Narodowych" 
w Krakowie pod kierownictwem 
Micha??a Witkowskiego. A wi??c nie- 
bawem tak??e i Krak??w b??dzie m??g?? 
obchodzi?? swe 200-1ecie teatralne! 
Wreszcie: esej Raszewskiego "S??o- 
wacki i Mickiewicz wobec teatru 
romantycznego" rzuca ??wiat??o na 
??w osobliwy moment w dziejach 
naszej sceny narodowej, gdy nas????- 
pi?? rozbrat mi??dzy wielkimi poe1a. 
mi dzia??aj??cymi na emigracji, a da- 
lej funkcjonuj??cym, rozwijai??cym 
si??, czekaj??cym na nowe bod??ce - 
teatrem krajowym. 
* 
Wiadomo. fe naj??w??e??n??ejszy o- 
kres tego teatru to druga po??owa 
XIX stulecia, gdy si?? w Warsza- 
wie rozwin
??a wirtuozeria aktorska. 
8 na scenach ma??opolskich pojawi??y 
si?? zar??wno indywidualno??ci kie. 
rownicze. jak I falanga m??odych ta- 
lent??w_ ot???? zn??w za ma??o wiemy 
- na przyk??ad o ..epoce gwiazd" w 
Warszawie. W najlepszym momen- 
cie zjawia si??' wi??c ks!????ka J??7efa 
Szczublewskie
o .,Wielki i smutny 
teatr warszawski 1868 - .1880" !). 
Napisana z du??ym talentem litE'- 
rackim. oparta na ??r??d??ach, ks:????k::l 
ta stanowi lektur?? niezmiernIe in- 
teresuj??c??. 
Szczublewski omawIa dwana??cie 
lat, w czasie kt??rych prezesem dy- 
rekcji warszawskich teatr??w by?? 
Ser
iusz Muchanow. M??i s??ynne, 
pani Kalergis, g????boko w:erzary w 
jej znawstwo. ??wi
ttTi? realizowa?? 
plany hrabiny Marii. P??ki ??y??a (tj. 
do roku 1874). stanowPa spr????yn?? 
polityki teatralnej. Jej ogromna 
ambicja (8 mo??e i jej kompleksy) 
.prawi??a. i?? warszawskie teatry 


. 


otrzyma??y znaczny zasi??g nowej 
energii. Pani Kalergis, zakochana w 
swoim m????u. chcia??a mu ofiarowa?? 
na;pi??kniejszy dar mi??osny: s??aw?? 
wielkiego reformatora ??ycia teatral- 
nego i muzycznego. Mo??e te
 pr??. 
l'owa??a roz??adowa?? swe urazy; boj- 
kotowana jaki?? czas przez polskie 
spo??ecze??stwo za to, i?? wysz??a za 
carskiego oficera, my??la??a mo??e ;) 
szlachetnym "odwecie". W??a??nie ??w 
ma????onek' b??d??cy przyczyn?? ostra- 
cyzmu, mia?? narodowi zapewni?? 
sukcesy w dziedzinie niezwyklo:? 
wa??nej, a szczeg??lnie cennej po 
nieobesch??ych ranach powstania. 
Sylweta pani Kalergis zarysowuje 
si?? nam wyra??nie dzi??ki dwu ks
????- 
kom r??wnocze??nie wydanym: Szczu- 
btewskiego oraz Stanis??awa Sze- 
n:ca Ale u Szczublcwskiego jest 
pani Kalergis tylko bohaterk?? 
pierwszych rozdzia????w. Warszawskie 
sceny rz??dowe mia??)' znakomity ze- 
sp????, w kt??rym b??yszcza??y wielki
 
nazwiska. ot???? Muchanow. z ini- 
cjatywy i p??d wp??ywem swej ??ony, 
chcia?? ten zesp???? 01nowi??. odm??o- 
dzi??. Jak zwykle w takich wypad- 
kach, dyrekcja warszawska si??- 


0-. >'-
-
<;o 


_o ( 
-- 


..... 
.-- 
'. 


(' 


....:..: 


o. 
.0 
..' 



 


:;-. 


.
. 


.. 

 


< 
t. 


lO 


'o 


. > _0 - - o, . o ., 
..... I.:. 


J??drzej Cierniak 


gn????a do skarbca, kt??ry stale gro. 
madzi?? i gromadzi nowe talenty: 
jest nim scena krakowska. Poja- 
wienie si?? w Warszawie takich ak- 
tor??w jak Wincenty Rapacki, Bo- 
les??aw Leszczy??ski, a zw??aszcza He- 
lena Modrzejewska, zrewolucjonizo- 
wa??o "wielki i smutny" teatr. za- 
r??wno pod wzgl??dem styl??w aktor- 
skich, jak i zainteresowania publi- 
czno??ci oraz repertuaru. Tak wi??c 
ksi????ka po??wi??cona teatrom war- 
szawskim dotyka po??rednio tak??e i 
spraw krakowskich Mimo zabo- 
r??w by??y to przecie?? ..naczynia po- 
????czone". 
Szczublewski ukazuje, jak wsp????.. 
dzia??a??y (i jak si?? sobie przeciw- 
stawia??y) owe dwie si??y aktorstwa 
na scenie warszawskiej: ..starzy" 
mistrzowie ..Rozmaito??ci" oraz 
"przybl??dy z Krakowa". Bohaterami 
tej opowie??ci s?? zar??wno Modrze- 
jewska i Leszczy??ski. jak i Alojzy 
????1kowski. Ich rywalizacja skupi- 
??a si?? na re??yserach: nie by??o Zr
- 
szl?? w??r??d nich indywidualno??ci na 
miar??, jak?? m??g?? si?? cieszy?? Kra- 
k??w. 
Od cza.-;u wydania ksi????ki Grzy- 
ma??y-Siedleckiego "Swiat aktor!ki 
moich czas??w" nie przeczyta??em 
tylu zajmuj??cych portret??w aktor- 
skich jak te, kt??re przynosi "Teatr 
wielki i smutny". Szcze!?;??lnie do. 
tyczy to ??????kowskiego. Niezwyk??a 
posta??! Szczublewskl dostrzega w 
nim trudne do rozwik??ania sprzecz- 
no??ci.. 
.. Wirtuoz Improwizacji na wcenle, lecz 
pedant w tyciu codziennym, ol??niewa. 
j??cy Intelekt aktorskI w t??paku, as!). 
kurant w zuchwalcu. sknera w rozrzut- 
niku, symbol pokory w bufonie, a ml
- 
dzy tymi ekstremb1i - n
epokoJl??ca 
niewiadoma". , 
ot???? przysz??o mi na my??l, czy 
kluczem do rozwik??ania zagadek nie 


..UDRANIE PRAWIE NOWE" - fUm re. 
tyseril W??odzimierza Haupego zrealizo<- 
wany wed??ug noweU Jaros??awa Iwa!lZ- 
k:ew1cza ..R??ta" napisanej w roku 
1836. Jaros??aw Iwaszkiewicz (ur. 189.n. 
2nany prozaik, poeta. dramaturg, eselsta 
I krytyk literacki, by?? w lAtach tO-tych 
jednym z :za??otycleh grupy poetyckif'j 
"Skamander". Watnlejsze prace: tomy 
opowiada?? - ..Panny z w:lka". "M??yn 
nad 'Ctrat??", ..Nowele wloc;kie", .,Nowa 
mi??o????"; powie??ci - .Czerwone tarcze". 
..Pasje b??
domierslde", .,SJawa I chwa. 
la", dramaty - ..M:askarada" oraz ..La. 
to w Nohant", kt??re oc1nlo
lo wiele 
sukces6w w kraju I za 
ranlc??, k!lka- 
nascie zh!or6w wierszy, biografie Cho. 
plna i Bacha. 
Film ,. Ubranie prawie r"We" je!lt dra_ 
matem PS
'cholog:cznyn", rozgrywaj??cym 
,;i?? na bogatym tle spo??eczno-obycza- 
jowym z okresu mi??dzywojennego dwu- 
dzIestolecia. W" roll :R??ty - Hanna 
Skartanka 


, 


oy??aby tu Jaka?? przekorna I kpia..._ 
ska ochota organizowania sobie za- 
baw. kosztem cudzym -i w??asnym. 
W aneksie do ksi????ki Szczublew- 
skiego mo??na znale???? rozkoszne 
opowiadanko. jak to wielkiego ak- 
tora odwiedzi?? m??ody kolega 1 jak 
musia?? asystowa?? przy sutym ??nia- 
danku ??6??kowskiego, ani razu przez 
niego nie pocz??stowany. Czy to nle 
wygl??da na zabaw??? l czy ni?? nie 
by??y owe dziwactwa i pedantyzmy. 
z tak?? lubo??ci?? zapisywane w no- 
tatkach wielkiego aktora? S??owem 
czy Z????kowski nie by?? przypadkiem 
jakim?? nowym panem Jowialskim. 
niewyczerpanym w mniej czy v...G. 
cej ??miesznych facecjach? 
* 
W tej samej zachodniej Ma??opol- 
sce. w kt??rej kiedy?? dzia??a??y nasze 
zespo??y ryba??tow3kie, gdzie potem 
powsta??o zaplecze dla krakowskieg
 
teatru. urodzi?? si?? jeden z najrie.. 
kawszych ludzi naszego ru('hu tea- 
tralnego, J??drzej Cierniak. Znalaz?? 
on nowe ??r??d??a o??ywcze w wido- 
wiskach obrzedowych nasze.l wsi. 
Jego my??l teatralna oddzia??a??a w 
spos??b Dobudza:l:cy. Zauwa??ono. ??
 
bez ruchu cierniakowskiego n:e 
by??oby ani "Mazowsza" ani ..??
??- 
ska", ani innych zespo????w realizu- 
j??cych ide?? ..teatru z pie??ni". Zna- 
czne pokrewie??stwa ????czy??y Cier- 
niaka z ideami reformator??w tea- 
tru. pr??bujacych rozwali?? ..scen?? 
pude??kou.??". przenie???? mie
sce ak- 
cji na ??wie??e powietrze. W momen- 
cie gdy tak ??vwio??owo rozwija si?? 
u nas - tak??e i na wsi - ruch 
mi??o??nictwa teatralnego, by??o zad:;;l- 


':'.. 


r 


-, 
.- " 
.::..: . 


..
-- 
. - 


...: 


.-",+ 


.- . . 
'-;;.;:"..(. 


-- 
- ... . 
- . 
.. 


o,' 


... 


Jerzy Pom??ano'ltski 


niem wa
nym wydanie pism J??.. 
drzeja Cierniaka. cz????ciowo wy- 
czerpanych, a cz????ciowo - zupe??- 
nie nieznanych czy rozproszonych. 
Ludowa Sp????dzielnia Wydawnicz:\ 
o
??osi??a t?? pUblikacj?? W opracowa- 
niu i ze s??owem wst??pnym pisarza 
tak kompetentnego. jak Antoni Ol- 
cha l). Po raz pierwszy og??oszo"t) 
tu listy Cierniaka (m. in. ostatn:?? 
jego kartk??, napisan?? z Pawiaka 
15. I. 1942). Nieznane te?? by??y czy- 
telnikom powojennym niekt??re 
szkice: a przede wszystkim - uro- 
cze widowisko, "Franusiowa dola". 
Przy uk??adzie tekst??w d????ono d
 
tego. 'by ukaza?? kolejne etapy Cier- 
niakowskiej pracy i my??li. 
S??owo wst??pne Antoniego Olchy 
charakteryzuje Cierniaka jako ar- 
tyst??, organizatora. pisarza. cz??o- 
wieka. Wyja??niono tu zagadk?? pew- 
nych sprzeczno??ci w dzia??aniu au- 
tora "Franusiowej doli". jego rol?? 
przy organizowaniu s??ynnych do??y- 
nek: jego niezale??no????, a zarazem 
zjawisko, kt??re by mo??na nazwa?? 
"kompleksami wierno??ci". Olcha 
unikn???? zar??wno tonu (zupe??nie tu 
zbytecznej) apologii, jak i bezp??od- 
nego hiperkrytycyzmu. Pokaza??. co 
z propozycji i my??li Cierniaka za- 
chowa??o pe??n?? I boga t?? aktualno????, 
w czym jest nam bliski. dlaczego 
tak wysoko mo??emy go ceni??. I 
my??l??. fe wsp????czesny teatr polski 
- z pism Cierniaka. z jego dorob- 
ku, mo??e czerpa?? pe??nymi gar??ciami. 
Gdym w jednym ze szkic??w 
Cierniaka napotka?? '" zmianki o za- 
nikaj??cych (ju?? wtedy, przed woj- 
n?? w 1927 roku!) szczeg????ach stroju 
ludowe
o. my??la??em o opisywane i 
przez Raszewskiego "walce" ,.fra- 
ka z kontuszem". Starzy ch??opi z 
rodzinnej wsi Cierniaka przecho- 
wywali nakrycia g??owy, by je ze 
sob?? zabra?? do trumny. Gospodynie 


- 


. 


.0 


, 


...,- 


.0. 


:. \ 


.:;, 
.
 . --:: 
;0.. 
 .-.... 


.0 


, 


...... o: 1.1 ... 


"??- 


.'- 


l 
.". 
, 


" 


'. 


.< 
;{ 


chowa??y w ten sam spoSCb gorsety 
czy "p????ciEnni
". Str??j ch??opski 
jest w Ma??opolsce bOdaj starszy oj 
.,kontusza". Ale i on musia?? ust4PIC 
pod naporem stroju miejskIego. N.e 
tyJko generacje mIJaj??. aLe i ou)"c.la. 
je. Zostaje POC.lUCl( L\\??rczcJ tra.. 
dycji, sta??ej ewolucji. 
* 
"Antrakt" Jerzego Pomianowskie.. 

o ??) to czwart... JU?? tom kry t) ka?? 
konsekwentnie oceniaj??cego sp"'awy 
teatru z punk.u wiuzema sor olo- 
gicznego. to jest re:ac]i (czy pun- 
kt??w o:iniesie??) m:??.izy d ic????alno- 
??ci?? te3tru a sprawaJr.i wdown:. 
l\Ic??na by powi
dZ-.
t. ??e rC':ac. e ti! 
ujmuje Pcm:anowski przeje W5'
 st- 
kim jako zwi??zki mi<;dzy pr?n??y- 
ciem artystYl'znym a poli'ycznvm. 
spo??ecznym, e:ycznym. ob
??czaj
- 
wym Zapewne krytyk ten me do- 
cenia zjawisk ..ewazji". ,.egzotyz- 
mu'., przeniesienia w kontrastowo 
r????ny ..konteko;t.. prze??y??. Ale dZI?? 
trudno m??wi?? o chemirznie ..czy- 
stym" odrl7ielaniu pr7e??v?? artys
y- 
cznych od etycznych. P01zia?? ta- 
ki mo??e istmec tvlko w wvobra??- 
ni. nie w ??yciu. Pomianow
ki wy- 
suwa postujat pod a'iresem teatnt 
(a wiec i dramc??topisarz"!). ahv <;f
 
..wtr??cali" w spr
Wy widz??w. C
 
to znaczy? Teatr ma wyra??a?? tro- 
ski i nadzieje., niepok01e i rado??ci 
widowni. Nowe formy ekspresji tyl- 
ko o tyle ma
?? znaczenie, o ile s??u- 
???? lepszemu wyra??aniu nowych pro. 
biern??w. S??owem: o ??w:ei-ych spra- 
wach nale??y m6wi?? ??wie??ym j??zy- 
kiem. 
Pomianowski jako krytyk W3"ma- 
ga zar??wno od ludzi teatru jak i od 
widowni - sta??ego "rapr????en=a" 
my??li i wyobra??ni. Nie uznaje ..roz- 
lu??ni;>??" - n??wet i takich, kt??re 
bynajmniej nie s?? r??wnoznaczne ze 
szmir?? czy obni??eniem smaku. 
Walk?? ze szmir?? on jeden z p:erw- 
,;zych u nas podj???? po wojnie, z 
ogniem i gniewem: dowodem k..i????- 
ka ..Z widowni", W dyskus'i na 
ten temat pr??bowa??em zdefiniowa?? 
poj??cie ..szmiry" jako dzie??a ??w:a- 
domie obni??one70 przez artyst?? - 
dla zdobycia ??atwie
s7ego sukcesu. 
Istt!ie
?? jednak w ??wiec;e sztu;c;:i 
zjawiska, kt??rych pod po:ecie ,.s7.mi. 
ry" podcia
n???? nie mo??na Nip- 
rnniel Pomianowski n1e m
gibY ich 
w pe??ni aprobowa??, gdy?? nie "wtr??- 
caj?? si??" dostatecznie w sprawy 
spo??ecze??stwa. przenoszac nas na 
przyk??ad w ??wiat sielanki. ??-

tory- 
cyzm u czy abstrakcji. (Uznaje on 
natomiast s1Jo??eczn;; funkc;?? roz- 
rywki.) Od widowni ????da krytyk 
(podobnie ja1{ i od teatru) postawv 
ca??kowicie aktywnej. Nie pojmuj? 
jednak tego postulatu. jako podpo.... 
rz??dkowania narzuconym z {!6ry 7;:1- 
leceniom. Wierny naukom BrE'cht
 
o budzeniu namietno??ci krytycznyC"h 
chcia??by, by k
??dy widz samod7.ie]- 
nie prze??vwa?? i sprawdza?? owo 
"wtr??canie" si?? do jego spraw. wal- 
ki o lepsze jutro ??wiata. Tego ro- 
dzaju metoda krytyczna daje nier
z 
ciekawe rezultaty: dowodem SOc1\)- 
10(!iczna analiza ,.Indyka" Mro??ka, 
jako ..sztuki o frustracji", cz)"li sta- 
nu niezadowolenia wywo??anego niE'. 
mo??no??ci a osi??gni
cia w'\-tyczonych 
sobie cel??w. Inny przyk??ad - to 
pi??'kne uwa
i o "Kartotece'. R67e- 
wicza (..Kartoteka naszeJ pamipci"). 
Lub z okazji ..Wie??y malowanej" - 
spostrze??enia dotycz??ce "z?????? na- 
J!romadzonych w gminnf'l pamIC'C'i"' J 
(Pod tymi uwagami m??J;'"??bv si?? chv- 
ba 1:>odpisa?? - tak??e i J??drzej Cie
. 
niak. ) 
Zgodnie ze swymi za??o??eniami I;??:)-. 
cjologicznymi Pomianowski ufa cy- 
from 5ta tystycznym. MCl??e je nawet 
w pewnych wypadkach przeCt'nia. 

dy?? nie uwzglednia krucho??ci 
i pewnej przypadkowo??ci metod 
.,ankietowych". WidocznE' to, gOV 
m??wi o wynikach o;;tatystyk teatr;:JI- 
nych na G??rnym Sl??sku czy w No- 
wej Hucie, Albo gdy zbyt niecipr- 
pliwie i pospiesznie wyci??ga wnio- 
ski z fakt??w wyma
aj??cych wielo.. 
krotnego sprawdzenia (np. w spra. 
wie teatru radiowego. lub rzeko- 
mych konieczno??ci przestawiania 
si?? l??teratury na .nowe tory. My??l
, 
??e dopiero fakt stwierdzony szer
 
razy w okoliczno??ciach podobnych 
(ale od siebie niezale??nvch) pozu'a- 
la na wycia
anie jakich?? uog??lnia- 
j??cych konkluzji. 
Naj charak??er
styczniejsz?? cech?? 
te o ; ksi????ki jest odwaga. bezkompro- 
misowo??
. antykonformizm_ Jest w 
niei te?? bardzo wiele dobrel wo'i, 
budz??ce; !Szacunek; jest niech???? d
 
schemat??w i szah1on??w. 
* 
oto cztery r????ne niepodobne 11,) 

iebie kSl??iki na tematy teatralne. 
WS7.ystkie cztery warto??ciowe i po_ 
budzajace. Teatr jest u nas na- 
tchnieniem dla ludzi pisz??cych. 
WOJCIEClI NATANSON 


??) :r6zef Szczublewskl: "Wielki t '&mut. 
ny teatr warszawski. 1866-1E80". PIW. 
W;trszawa 1963. str. 3:!5. 
l) Jf'cJrzej C:ernlak: ,,:2:r??d??a l nurty 
Pl lskl"go tpatrn ltldowego'
 Wvb6r p??srn, 
irscf'n:?<1c i l I t c:t6w. ODra???' val I slo. 
w.:>m V'!!tepnvm opatr7v?? Antoni r]c) a. 
LudoW&I Sp????d7!p}01a Wyd&lwn:cza, W&lr. 
$Zawa, 1963. str. 447. 
4) :rt>rzy Pomlanow.;ki: "Antrakt... Vly
 
dawnlctwa Artyst
-czne i Fllmowe, War_ 
auwa. 1983. str. 260. 


- 
2TCIE LITERACKIE Nr 64:1 str. 11
		

/ZL_1964_XIV_645_07_06_nr_23_str_012.djvu

			W??ADYS??AW B??ACHUT 


I 


tar??o si?? ju?? w praktyce. ze o 
sprawach zwi??zanych z czytel- 
nictwem rozprawiamy szeroko 
i powa??nie dwa razy d-o roku. 
a mianowicie z okazji Dni O- 
??wiaty, Ksi????ki i Prasy oraz na roz- 
pocz??cie tak zwanego Roku Kultu- 
ralno-O??wiatowego. kt??re jak wiado- 
mo przypada na czas p????nej jesieni 
Przy tych oficjalnych niejako oka- 
zjach uderzamy - a jak??e - w sur- 
my entuzjazmu. bilansujemy zyski i 
straty, roztaC"lamy szerckie perspek- 
tywy i snujemy mniej 'lub wi??cej 
realne plany ofensywy czytelniczej. 
Niestety. ??w zapa?? i energia spalaj?? 

i?? do???? szybko. Niekiedy, jak na 
przyk??ad w przypadku Roku Kultu- 
ralno-O??wiatowego. ksi????ka i biblio- 
tekarz zdaj?? si?? znika?? w og??le z 
pola widzenia os??b i organizacji 00- 
pow
edzialnych za powodzenie za??o- 
??e?? ideologicznych owego Roku. za 
uw
e??czon?? pe??nie
zym powodze- 
niem akcj
 upowszechnienia o??wia- 
ty i kultury w terenie. A tymcza- 
sem w rejonach Po15:ki powiatowej. 
we wsiach i osiedlach. gdzie - w 
najlepszym raz.ie - poza kinem i 
telewizj?? o jakich?? znaC"lniejszych a- 
trakcjach rz??du k. o. nikomu si?? nie 

ni, gdzie - jak na przyk??ad w po- 
wiatowym. pc<3krakowskim mie??cie 
My??lenice - owe ..atrakcje" spro- 
wadzaj?? si?? do sporadycznej "Para- 
dy gwiazd z p??ytoteki Ryszarda Ata- 
mana" (taki afisz Miejskiego O??rod- 
ka Sportu i Turystyki ogl??da??em 
tam w grudniu ubieg??ego roku) 
ksi????ka wci???? jeszcze utrzymuje 

woj?? czo??ov.???? pozycj?? jako wyraz i 
??rodek upowszechnienia o??wiaty i 
kultury. 
. 
W takich miejscowo??ciach ranga 
biblioteki publicznej i po'zycja za- 
trudnionego w niej bibliotekarza 
??prowadzaj?? si?? - podobnie jak 
s:l.k:>??y i nauczyciela - do rz??du in- 
stytucji o szczeg??lnym przeznacze- 
niu. Dzieje si?? tak zw??aszcza z na- 
s ta niem miesi??cy j es.ie nn-o - zimo- 
wych. kiedy C"las i ochota na c.zy
a- 
nie id?? ze sob?? w parze, a bIbl10- 
teka i bibliotekarz tej gotowo??ci- czy- 
telniczej chc?? i mog?? zado????uczyni??. 
Ot???? to w??a??nie! O prawid??owym 
rozwoju proces??w czytelniczych. o 
rzeczywistym upowszechnianiu 0- 

V.'laty i kultury przez ksi????k?? mo- 
??emy m??wi?? jedynie w??wczas. kiedy 
Sitos1.mki mli??dzy bibliotek?? a groma- 
d??, czy raczej mi??dzy bi blioteka- 
rzem a czytelnikiem, kszta??tuj?? si?? 
w spos??b prawid??owy. kiedy dobra i 
poszukiwana ksi????ka jak najcz????ciej 
trafJia z biblioteki do r??k czytelnika, 
kiedy bibliotekarz bywa nie tylko 
stra??nikiem i rozdzielc?? skarb??w bi- 
bli:>tecznych, ale ponadto przyjacie- 
lem i doradc?? korzystaj??cych z jego 
t's??ug klient??w, kiedy wresz.cie ksi??- 
gozbi??r biblioteczny ulega ci??glej 
odnowie, a sie?? spo??ecznych kolpor- 
ter??w ksi????ki stale wzrasta. Temat 
"tary. zdawa??oby si??, dostatecznie 
prze:lyskutowany, a przecie?? wci???? 
jednakowo wa??ny i aktualru'. 
,- Mo??e tylko nieco inaczej wy- 
padnie uszeregowa?? hierarchi?? o- 
wych zwi??zk??w i przyczynowosci - 
wtr??ca moja rozm??wczyni. od wie- 
lu lat kierowniczka Powiatowej i 
Miejskiej Biblioteki Publicznej w 
My??lenicach, p. Maria W??torek. - 
Moim zdaniem - dowodzi z niejak?? 
gorycz?? - najpierw zagadnienie: 
rada narodowa a biblioteka. czyli 
kwestia szeroko poj??tej bazy, a do- 
piero potem kwestia, nazwijmy to, 
nadbudowy, czyli bibliot-ekarz, czy- 
telnik i C"lytelnictwo. Zw??aszcza. je- 
??li si?? m??wi o czytelnictwie na wsi, 
trzeba koniecznie zaczyna?? od po- 
stawy, jak?? w tej materia zajmuj?? 
odpowiedzialne za polityk?? kultural- 
n?? prezydia rad narod-owych. Nie- 
5tety, przewa??.nie bywa to odpowie- 
dzialno???? nieodpowiedzialna lub - 
w najlepszym razie - oportunJi- 

tyczna. Oto kilka przyk??ad??w z na- 
szego powiatu. Wi??c chocta??by zna- 
na, letniskowa gromada Skawa. 
gdzie decyzj?? swoi??cie rozumuj??cej 
gromadzkiej rady w lokalu bibliote- 
k1i zainstalowan{) pewnego dnia u- 
rz??d stanu cywilnego. a poka??ny 
k:;,i
gozbiorek publiC"lny (4.396 ksi??- 

) podrzucono remizie miejsco- 
wej Stra??y Po??arnej, kt??ra trzyma 
go k??tem na scenie nieczynnej sal- 
ki teatralnej. 
Nie lepiej sprawy te maj?? si?? w 
uspo??ecznionym sk??din??d Pcimiu. 
gdzie przejawiaj??ca szcz.eg??ln??_ ??y- 
wotno????? b:blioteka gromadzka gf\ie??- 
dzi si?? (a w k3??dym razie jeszcze z 
ko??cem ubieg??ego roku gnieidzi??a 
f.p') w zagrz:rb:onej suterenie. A 
r6wnocze n ie w tymie PC'im.i u co 
jaki?? Cl,as wyrasta tu i ??w 'zie n
- 
wy, ciesz??cy oczy spoleczny muro- 
wanLec z przeznaczeniem na lokale 
u??ytkowe i magazyny Geesu. W oby- 
dwu wypadkach prezydia rad naro- 
dowych sprawy upowszechniania 


. 


kultury podporz??dkowuj?? - jak "'1.\'\1- 
da?? - w??sko poj??tej ekonomice. 
Lecz b??d??my sprawiedliwi. Oto 
r??wnocze??nie w tym??e powiecie my- 
??lenickim obserwujemy zjawiska od- 
wrotne. Ostatnio na przyk??ad w 
Lubniu i Glogoczowie powstaj?? no- 
we i nowoczesne pomieszczenia bi- 
b1i{)teczne z zapleczem czytelniczym. 
R??wnie?? Prezydium Powiatowej Ra- 
dy Narodowej w My??lenicacPo. wy- 
kazuje dla tych spraw do???? serca. 
- A jak z nadbudow??? - prze- 
rywam podst??pnie acz bez z??o??liwo- 
??ci. W odpowiedzi p. W??torek roz- 
tacza przede mn?? wyrazisty obraz 
spraw i stosunk??w. kt??ry ma mi u- 
przytomni??, ??e procesy czytelnicze 
kszta??tuj?? si?? tutaj raczej prawid??o- 
wo. Wyrazem tego jest m. in. wy??- 
szy ni?? gdzde indziej procent rozczy- 
tania wsi i gromad (14 zamiast 
przeci??tnyc:1. 12 procent), wci???? 
wzrastaj??ce kwalifikacje kadry bi- 
bHotekarskiej w powiecie, prawid??o- 
we kszta??towanie si?? proces??w czy- 
telniczfch w bibliotekach i - rzecz 
o du??ym znaczeniu moralnym - ka- 
dra prawdziwych entuzjast??w ksi????- 
ki a raczej spolecznych wolontariu- 
s-zy czytelnictwa. kt??rzy jak Kata- 
rzyna Ko??mider z Krzeczowa. Jan 
Kiemalewicz z Zalesia czy Aniela 
Kasprzyk z Krzyworzeki na plecach 
przenos-z?? ksi????ki z rejonowych bi- 
b
iotek gromadzkich, aby je nast??p- 
nie kolportowa?? w swych osiedlach. 
I w ten spos??b doszli??my do wie- 
cznie aktualnej sprawy kolporta??u 
ksi????ki w terenie. W tym miejscu 
m??g??by kto?? zakrzykn????: przecie?? 


( 


y
l?? nieraz, jaki by to by?? 
niepomierny trud. gdyoll 
3i?? chcialo zebra?? mo??!i- 
roie pe??n?? antologi?? lite- 
rackich g??os??w o Krako- 
wie - nie o takim czy innym kra- 
kowskim obyczaju, ale o Krako- 
wie jako mie??cie. Ile?? tego jest w 
naszej literaturze - dawniejszej i dzi- 
$iejszej, wierszem i proz??, ile?? w li- 
teraturach obcych - i to od bardzo 
dawnllch czas??w, doslownie od stu- 
leci. 
Zebranie takiej antologii, kt??ra by 
zawar??a calokszta??t g??os??w o l{rako- 
wie, a sil?? faktu stala si?? wielk?? 
pochwal?? tego miasta. by??by to i- 
$totnie trud, kt??ry by musia?? trwa?? 
cale lata i kt??remu nie podo??a??by 
zapewne jeden cz??owiek, nawet naj- 
wi??cej kwalifikowany i oddany te- 
matowi. Przed kilku laty pr??bowa?? 
u??o??y?? tak?? skromn?? antologi?? 
wsp??lczesnej poezji o Krakowie 
Adam Wlodek, i Wydawnictwo Li- 
terackie wyda??o t?? pozycJ?? pod ty- 
tulem ..Hejna?? poetycki". ??adna ta 
praca stanowi??a jednak male??ki 
tylko etap. po prostu taki a nie in- 
ny wyb??r kilkudziesi??ciu wierszy 
wsp????czesnych z calego oceanu lite- 
ratury. a przecie?? wierszem o Kra- 
kowie pisano od wiek??w. A c???? do- 
piero, gdyby doda?? wszystko, co na- 
pisano proz?? - w powie??ciach, 
wspomnieniach, esejach o Krako- 
wie! A c???? dopiero, gdyby do tego 
doda?? to wszystko, co o Krakowie 
pisano za granic??! 
Tematem tym zajql sf?? dorywczo 
przed wojn?? prof. Tadeusz Sinko. 
przypominajqc najdaw1I.iejsze po- 
chwa??y Krakowa. Prym dzier??y rra 
tym polu magister arrium Urriu'er- 
sytetu w Pradze czeskiej, r??wno- 
czdnie biskup pozna??ski. Stanis??aw 
Cio??ek, kt??ry pierwsz?? Znanq w li- 
teraturze pochwal?? Krakowa napi- 
sa??, oczywi??cie po lacinie, w roku 
1428. Oto poczqtek te
 d??u??szego 
utworu pod tytulem "Cracovia Civ{- 
tas", kt??ry tak wygl??da w przekla- 
dzie Teodora Tym: 
O krakowskie miasto, tobie 
hojnie s??u??y ku ozdobie 
twych mieszka??c??w jedno????. 
w tobie 
kleru wielo??
, m??f??w statek. 
a u ma tron mnogo???? dziatek. 
bogactwa w obfito??ci. 
Zraszaj ?? ci?? ??r??d??a cz)'\.te, 
g??ry chroni?? ci?? cienist
. 
Kto winny, nie ujdzie kary, 
kto niewinny, bierze dary, 
ka??dy dozna lito??ci. 
Kwiat rycerstwa, postrach 
wrog??w, 
b??yszczy m??stwem u twych 
propow, 
Dobre wc;7??dzie obyczaje. 
Smutny, gdy przed ch??rem staje, 
.??piew s??odkie budzi uczuc:a. 
bez wrop-o??ci, bpz zepsucia. 
tai1czy si?? w niewinno??ci. 
Drug?? w chronologicznu7lt. porzqd.. 


ZYCIE LITERACKIE Nr 6U lU. U 


to juz historia! Dzi?? w zasadzie 
ksi????ka dociera wsz??dzie. 
Wydaje si?? jednak, ??e i z kolpor- 
ta??em ksi????ek wci???? jeszcze mamy 
niema??o k??opot??w. Zw??aszcza w te- 
rpnie trudno dost??pnym, oddalonym 
od sta??ych plac??wek bibliotecznych, 
gdzie kontakty ze ??wiatem wci???? je- 
szcze maj?? wyraz jarmarczno-od- 
pustawy. Do takich "wilczych do- 
????w" niczym w??a??ciwie nie dotrzesz, 
a spo??eczni wolontariusze w rodzaju 
wy??ej wymienionych nie rodz?? Si:?? 
przecie?? na kamieniu. I takie tereny 
d ??ugo jeszcze stanowi?? b??d?? bia??e 
plamy na mapie czytelniczej naszego 
kraju. Rzecz w tym. aby stanowi??y 
r??wnie?? wdzi??czniejszy ni?? dot??d 
przedmiot bada?? i przemy??le?? insty- 
tucji w skali krajowej za czytel- 
nictwo odpowiedzialnych. Jedno jest 
pewne, ??e ani wsz??dobylski listonosz 
wiejski. ani czarodziejski bibliow??z 
niewiele tutaj mog?? zdzia??a??. 
A propos bibliowoz??w rozmawia- 
my, rzecz oczywista. bez ironii. 
Przyda??{)by si?? ich wi??cej, bo stan 
dzisiejszy to w??a??ciwie kropla w 
morzu. Chodzi oczywi??cie o biblio- 
wozy-ksi??garnie. kt??re dodera??tby 
systematycznie. na przyk??ad w nie- 
dziele, do usytuowanych przy szo- 
sach miejscowo??ci i umo??liwia??y 
wychodz??cym z sumy obywatelom 
nabycie ksi????ki, kt??ra w jaki?? sp
- 
s??b podnosi??aby ich ??wieck?? wiedz
 
i spo??eczn?? ??wiadomo????. Trzeba za?? 
wiedzie??, ??e taka po- lub przed- 
wotywna defilada to dla wielu. 
zw??aszcza dla m??odszego pokolenia 
wsi J jui tylko pretekst tra:lycyjnej 


WITOLD ZECHENTER 


pobo:!no??ci, a naprawd?? to doskona??a 
okazja do zgo??a ??wieckich poczyna??. 
Wydaje si??, ??e dobra ksi????ka mia??a- 
by tam niejakie powodzenie i roz- 
chodzi??aby- si?? na zasadach 
ospo- 
darskiej rywali-zacji. 
Niestety. jc:k dot
d tylk-o je:1en ta- 
ki bibliow??z dociera do My??lenic ku 
wielkiej rado??ci mojej rozm??wczy- 
ni. Przybywa tutaj od czasu do cza- 
su pod firm?? wydawnictwa "Ksi????- 
ki i Wiedzy" i oferuje ..towar" ??wie- 
??y i atrakcyjny, kt??rego darmo szu- 
ka??by?? w sk??adnicach Domu Ksi????ki. 
Lecz o niezg????bionych tajnikach 
produkcji ksi????kowej nie b??:1zie m{)- 
wy. Nat-omiast zatrzymamy s!?? je- 
szcze przez chwil?? nad problemem 
bazy czytelniczej oraz powo??an"em i 
spo??eczn?? postaw?? bibliotekarza, 
Owe mocn{) nadu??yte s??owa ..pro- 
blem" i ..baza" n:e powinny wywo- 
??ywa?? grymasu nlech??ci, je??li si?? 
zwa??y, w jakich naprawd?? warun- 
kach przychodzi niekiedy pracowa??, 
z jakimi przeszkodami na co dzie?? 
walczy?? szeregowym pracownikom 
naszego powszechnego bibliotekar- 
stwa! M??wi??c o bazie czytelniczej 
trzeba boWliem bra?? pod uwag?? nie 
tylko lokal, w kt??rym w ko??cu dany 
zapas ksi????ek jako?? uda si?? zmie??- 
cI??. ale r??wnie?? wyposa??enie i zapIe- 
cze tego loka
u - a o tych ..szyka- 
nach", jak tego rodzaju wymaga- 
nia bibliotekarzy zwykli nazywa?? 
poniekt??rzy gos
arze terenu, le- 
piej nie m??wi??. Ju?? znacznie ??atwiej 
znajdzie Soi?? na wsi lokal na klub czy 
kawiarni?? o przeznaczeniu - i s??u- 
szn
e - rozrywkowym. ani??eli na 
k??c:k czytelniczy przy bib1i{)tekach, 
gdzie sta??y klient tej??e h:bHoteki 
znalaz??by wy??o??one pisma kultural- 
ne. magazyny i1ustrow:.m
, broszu- 
ry infnrmuj??ce go o nowo??c:ach wy- 
dawniczych itp.. nie m??wi??c. a ra- 
czeJ nie man.??c o tym, ??e m??g??by 
tam wraz z innymi roga-??a?? CZ2s.e:n 
o przeczytanych ksi
??kach i pojlie- 
li?? si
 swoimi wqtpliwo??ciami z b:- 
bliotekarzem. 


POCHWA??A KRAKOWA 


ku pochwal?? I{rakowa napisa?? pro- 
fesor teologii w paryskiej Sorbonie. 
Tomasz z Krakowa, w latach trzy- 
dziestych XV wieku. Brzmi t na - 
wedle tek
tu prze??o??onego przez 
prof. Tadeusza Sink?? - nast??pujq- 
co: 
uKrak??w leiy na bard zo 
wdzi??cznej r??wmme, otoClOny 
g??st?? szarpanin?? g??r, a na sa- 
mym ich kra??cu wznosi si?? po- 
nad miastem na wynios??ej ska l
 
zamek kr??lewski
 bod??c wie??a- 
stymi szczytam.i sklepienie 
chmur. 
Z zamku majestat kr??lewski 
patrzy na ca??e miasto, albowiem 
ogromna rzeka zwana Wis???? od- 
cina je od miasta Kazimierza. ::\ 
z drugiej strony, p??yn??c z mi??ym 
szumem przez pi??kn?? r??wnin
, 
zrl'lsza zar06la J pe??ne 
zikich 
zwierz?? t. 
T??um szlachetnych diuk??w i 
magnat??w, senat mieszczan. i 
urodziwa m??odzie?? asystuje kr??- 
lowi, gdy weseli si?? owym wi- 
dokiem - i ??eby kr??tko uja?? 
obfity przedmiot, powiem. 70?? 
Krak??w jest nat??oczony m????ami. 
naje??ony metalami, przepe??niony 
ksi??gami, OCZyizczony naukami. 
rzymski przez poetow, attycki 
przez filozof??w. jest r?????? ??wiata. 
balsamem ziemi. jest bogaty w 
rol??. pokryty jagodono??nymi 
krzewami, jakby oswojony przeTo 
osadnik??w, pobo??ny przpz kr??- 
l??w, s??odki przez klimat... 
Za trzeci?? chronologicznie pochwa- 
l?? Krakowa uwa??a prof. Sinko list 
do profesor??w krakowskiej Akade- 
mii, wyslany w roku 1437 przez ano- 
nimowego mnicha z klasztoru swi??- 
tokrzyskiego na ??ysej G??rze. Oto 
fragment tej pochwa??y: 
..Zaiste godn?? i s??uszn?? jest 
rzecz??, sprawiedliw?? i zbawien- 
n?? nazywa?? szko???? uniwersytec- 
kiej karmicielki rajem. bo jak z 
raj u wyp??ywaj?? z ogromnym na- 
porem cztery rzeki, zraszaj??c 
wod?? zdrowej nauki wsch??d, z.a- 
ch??d, po??udnie i p????noc. tak na- 
r??d polski. kt??ry chadza?? w 
ciemno??ciach niewiedzy. widzi 
. 
ju?? wielkie ??wia t??o. 
Prawdziwy to raj rozkoszy l 
przyjemno??ci, kt??ry wci????, jak 
wida??. rozszerza si??, pomna??a, 
;z:ielenieje. kwitnie, zap??adnia si
 
i ten. co by?? nieurodzajny, obfi- 
cie rodzi. ten, co by?? zamkni??ty, 
otwiera si?? i maj??'e wielu syn??w, 
staje si?? bardzo silnym. 
I gdyby kto?? powiedzia??: Zna- 
ny B??g w Judei. ja, za przE.'pro- 
sz('niem gramatyki. pow
('m: 
zna??szy w Krakowie. Bo tym, co 
przedtem pragn??li si?? nasyci?? 
odpadkami ze sto??u pan??w, teraz 
goszcz??cy w tym raju ??wi??tego 
uniwersytetu nie omieszkaj?? po- 


dawa?? ??yczliwie nie tylko od- 
padk??w, ale wlewa?? obficie dzia- 
teczkom swoim miodu do jad??a. 
mleka do napoju. 
I ja zaczerpn????em wody z rze- 
ki. wyp??ywaj??cej z samego ??ona 
raju, kt??rej pr??d rozwesela ci??- 
gle miasto Krak??w". 
Jest to oczywi??cie wpierwszum 
rz??dzie pochwala krakowskiego 
Uniwersytetu, zapewne pierwsza. 
jaka dochowala si
 w sze????setletniej 
karierze naszego obecnego jubilata. 
Potem tych pochwal Krakowa 
jest coraz wi??cej - zgodnie z roz- 
wojem Uteratury a wreszcie ksi??- 
garstwa. Spotykamy w drugiej po- 
lowie XV wieku pochwaly Krako- 
wa u Dlugosza, u Eneasza Sylwiu- 
sza, Schedela, Jana Ursyna, wier- 
3ze Celtesa i Korwinusa. W drugiej 
polowie XVII wieku wychodzi ju?? 
ca??a ksi??ga, chu.alqca Krak??w - jest 
.to ..Liber odarum" (Ksi??ga ??d) Jana 
CWiekalskiego. szczeg????owo opi:;ujq- 
ca ??wczesny Krak??w. 
Mo??na by. grzebiqc w bibliote- 
kach, doszuka?? si?? mn??stwa takich 
pochwa??. Jak dziwnie n a'211 , dzisiej- 
szym krakowianom, brzmi?? s
owa 
o Krakowie: r????a ??wiata, balsam 
ziemi, slowa o ,.??wi??tym uniwersyte- 
cie..... Jednak istotnie jest co
 1D 
Krakowie, czego nic zniszczy?? pT-le- 
mijajqcy czas, a co fascynuje. MYJ 
z??yci Z Krakowem na co dzie??, nie 
dostrzegamy, nie widzimu go - ra- 
czej widzimy to, co w nim si?? zmie- 


. 


Lecz nie wymagajmy wszystkiego 
od razu. Rzecz w tym. aby ksi????ek 
przybywa??o i ros??a armia ich zaprzy- 
si????onych przyjaci????. Jedno oczywi.. 
??cie wyp??ywa z drugiego
 Mc??na by?? 
przyjacielem tylko dobrej ks ????ki, 
mo??na by?? sta??ym klientem tylko ta- 
k:iej b
blioteki, kt??ra takich ksi????ek 
oferuje jak najwi??cej kt??ra sta:e 
odnawia sw??j ksi??go7.b_i??r, ut
ymuje 
jego wysok?? rang?? i papulat1y, po- 
niek??d encyklopedyczny charakter. 
T
.mczasem z pieni??dzmi na ksi????ko 
z roku na rok wi??kszy k??op
t, to 
znaczy ksi????ki dro??ej??, a pieni??dzy 
nie przybywa. Wi??c kupuje s
?? ich 
coraz mniej i tym samym oistr??'cza 
od bibaoteki naj aktywniejszych czy- 
telnik??w. tych, kt??rzy ju?? wszystko. 
co w niej by??o, zd????yli poch??on??:\ 
a na nowe atrakcje nie mog?? si?? do- 
CZE kat... 
Na szcz????cie do takich rozsta?? do- 
chodzi na og???? wyj??tkowo. R::-czej 
mo??na dzi?? m??w;?? o coraz bardzi.ej 
zacie??niaj??cej si?? wi??zi .mi??d?y bi- 
bliotek?? a czytelnikami. co w jaki
 
spos??b wi????e si?? ze wzmiank{)wa- 
nym na wst??pie wzrostem autoryte- 
tu plac??wek bibliotecznych w tere- 
nie. W wielu wypadkach. m. in. r??w- 
n.ie?? w My??lenicac
. pl ac??wki te pJ- 
dejmuj?? dzisiaj inicjatywy kultu- 
ralne daleko wykraczaj??ce poza Z-??- 
kres "etatowych" obowi?? 7 k??w b!- 
b1iotecznych. Na przyk??ad organizu- 
j?? spotkania z pisarzami bardzo a- 
trakcyjne, c????. kiedy niestety uwa- 
runkowane niewielkimi mo??liwo??cia- 
mi finansowymi. dalej wystawy r????- 
nego rodzaju czy nawet sta??e zeEpo- 
??y amatorskie, nie m??wi??c o konkur- 
sach i spotkaniach czytelniczych. 
Cz??sto takie inicjatywy rodz?? si
: 
w??a??nie w mniejszych, zaniedbanych 
kulturalnie miejscowo??ciach, na 
przyk??ad we wspomni#nym wy??ej 
Pcimiu. nie ubli??aj??c - bro?? Bo??e 
- My??lenieom. 
W??..ADYS??..A W B??ACBUT 


-. . 


'f?? we Francji w cyklu ksi????ek za- 
tytulowanych ..Najpi??kniejs:.e mia.. 
da ??wiata" - ksiq??ka o Krakowie. 
Monografi?? t??. pod tytu??em "Cra- 
covie", napisala M arie Bovet. Opi- 
suje Krak??w i okolice. nie ma;'1c 
sl??w podziwu dla pi??kna miasta. 
Gdyby za?? kto?? zapyta??. jaka by??.a 
najpopularniejsza w stanach Z1ed- 
noczonych Amer1Jki P??lnocneJ po- 
. .- 
wtl?
?? dla m??odzie??y w lotach trzy- 
dziestych, zapewne by??by bard.:o 
"dziwiony, gdyby si?? dowiedzta?? - 
zgodnie ze statystyk??. przeprowu- 
dzon?? przed wojn?? w pTasze mln- 
dzie20we1 Stan??w - ??e byla t-o po- 
wie???? "The Trompeter of CrClcow", 
to znaczy ..Tr??bacz z Krakowu". 
Jest to urocza powie???? o Krakowte. 
l1awi??zujqc4 do historii Polski, 
csnuta na motuwie manackiego 
hejnalu. I wcale nie napisal Jej 
Polak. lecz rdzenny Amerykanin, 
nazwiskiem Kelly (imienia, a raczej 
imion zapomnia??em). Przebywal c..n 
w Krakowie przez kilka lat J)O 
pierwszej wojnie i tak tii?? dal ocza- 
rowa?? miadu, ??e napisal najpopu.- 
larniejsz?? lektur?? mlodych AmerJj- 
kan??w, zreszt?? pr
ed epok?? comu;o- 


s??w... 


Takich ciekawostek znalazloby si?? 
chyba wi??cej, Qdyby si?? dobrze 
przeszperalo w literaturach r????nych 
nacji. Jest 7U1 przyfC??ad w ;??zyku 
francuskim caly tom wierszy o Kra- 
kowie. ... Napisal go d??ugoletni jego 
mieszkaniec, prof. Bernard Hamel. 
Oto - w moim przekladzie- 
wiersz otwieraj??cy ten zbi??r pane- 
giryk??w krakowskich: 


O Krakowie. powago wiek??w i marzenie 
od dziesi??ciu stuleci kolebko ludzko??ci! ?? 
Tu si?? ??
iat??o za??lubia z s??odyczy westchnIenIem, 
tu serce SI?? odradza. zamkni??te w mi??o??ci. 
Czy sw?? pyszn?? przesz??o??ci?? ty ??yjesz u??pion
? 
Gdy mrok z wolna ogarnia twych prastarych ??uk6w 
dawno???? i archaicznych twych skarb??w koron?? 
kr??lujesz wci???? w okolu twych zmursza??ych brukOw. 
Zazna??e??, co wspania??o???? i zwyci??stwo krwawe. 
sny dr????ce. czer?? najazd??w f rycerskie dzieje _ 
i znasz tak??e t?? inn??, t?? trudniejsz?? s??aw??: 
z okrutnej kl??ski wynie???? wiar?? i nadziej??. 
Pod o??owiem przesz??o??ci, co wci???? ci?? uciska 
??y jesz jednak zn??w, miasto o wieczorach C;ystycn 
a twe Planty, rado??ci?? witaj??ce z bliska ' 
zadziwiaj?? obcego. s?? czarem turysty. ?? 
O Krakowie, zaciszny i uczony grodzic! 
Dla tego. co ci?? pozna?? i co ci?? zrozumia?? 
jeste?? rozkoslnym miastem trwaj??cym na 'ws<:llodzie 
pod niebem jak??e" jasnym. gdzie t
sknoty szumi??. 


nia. Ale pr
yje?dni. a szczeg6lniej 
cudzo.:iemcy, mieli zawsze zachwyt 
w s??owach skierowanych do te{Jo 
miasta. 
Jes
cze przed pierwsz?? wojn?? 
??wiarow??, Ody Krak??w byl mafym 
mim.tem, zachowujqcym w tradyc:ji 
tylko dawn?? wielkof?? stolicy kraju 
nie. istniejqcego na mapie, ukaza!a 



 


Od ??redniowiecza do dnia dzi- 
siejszego snuje si?? w literaturach 
??wiata wielka pochwa??a Krakowa. 
Kilka drobnych z tej pot????nej sym. 
fonii. rac
ej przypadkowo zebra- 
nych akcentvw zacytowalem k
 czci 
mego rodzinnego miasta. 


WITOLD ZECHENTER
		

/ZL_1964_XIV_645_07_06_nr_23_str_013.djvu

			(Doko??czenie ze str. l.) 
sto??ci?? niedawnej przesz??o??ci. Spod 
nowej l??fii??cej pcwierzchni urbani- 
stycznej wyzie
a drugie dno, ja??t 
owe m. ty V. alhalli spod ??agodnych 
fal Renu. 
Oto np. ko??cio??y Kolonii. te wi- 
zyt??wki kato..ick:
60 miasta, nad 
kt??rym unosi si?? wIdziany ze wszys- 
tkie.1. stron pot????ny masyw s??ynnej 
katedry. Jeden z tych ko??cio????w, 
zni3zczany w czasie nalot??w, impo- 
nuje teraz ju?? z daleka kszta??tami 
tradycyjnej swi??tyni bo??ej. Ale 
wkrotce okazuje si??. ??e zosta??y z 
niej tylko nagie surowe sciany i 
dach. sama czysta konstrukcja: 
5trzelis.a. ogromna, ponura. Jest ona 
natomiast jakby wypalona w ??rod- 
ku. z miJcz??cJ'm, kamiennym dzie_ 
dzi??ccm we wn
.rzu. w kt??rC'go roz- 
leg??ej pustce ustawione s?? tylko 
dwie figury .,P??acz??cych rodzic??w'>. 
rze??::a ha he Koliwitz. ??ci??lej m??- 
wi??c ojlew (co prawda, znakomity) 
or)'gina??u, Ko??ci???? zachowuj??c ze- 
wn
trzne ramy ob:ektu religijnego 
jest ju?? w istocie ??wicckim pomni- 
kiem wznips:onym dla upami
tn
e_ 
nia wQJuy i jej ofiar. 
Tak na ka??dym kroku za po- 
wszednimi obrazami z ??yc
a, ob
'- 
cza:owo??ci .i kultury - snuje sio: 
Owa z??owieszcza. jakby conradowska 
,.smuga cienia". Kolonia jest mia- 
stem. kt??re zdaje si?? mie?? w??asn?? 
atmo
fer?? kulturaln??, a jego m
e- 
szka??cy - przynajmniej znaczna ich 
cz?????? - wykazuj?? na co dzie-11 
i przy rozmaitych okazjach du??l? 
zainteresowania artystyczne. Pozna- 
??em rodzin??. gdzie pani domu, bar- 
dzo zaj??ta dw
rra ruchliwymi syn- 
kami i prowadzeniem gospodarstwa 
rozleg??ej wilIi. ..znajdu;??cej si?? ju?? 
poza granicami w??a??ciwego miasta 
- uprawia pr??cz tego malarstwo i 
to bynajmniej nie "niedzielne". Jej 
obrazy i grafiki - 'Skromne dr7ewa, 
????ki. kwiaty - maj?? melancholijny. 
troc
?? niesamowity wymiar. Ostre, 
wyd??u??one formy. o szarym na og???? 
i jakby d??awi??cym kolorycie. przy- 
pominaj?? troch?? kompozycje Buffe- 
ta. Z t?? r????nic??, ??e osch??y. mrocz- 
ny ??wiat Buffeta to przede wszyst- 
kim a r c h i t e k t u r a, podczas gdy 
u T ,ieselotte Stuhien jest to wy????cz- 
nie n a t u r a. Siedzimy z malark?? 
i je; m('??em w du??ym nowoczesnie 
urz??dzonym salonie. patrzymy na 
ow?? natur?? i pr??bujemy rozmHwia?? 
o sztuce. Ale rozmOWa jak bu- 


" 


, ,. 


< 
?? , 


, , 


-- 


.' 


t>.. 


, . 

..' 
, 


); 



 


merang - wraca WCI???? do jednes:o 
tematu Moi ,gospodarze zapewniaj
 
nieustannie o zasadniczych prze- 
ohr????eniach Nie:-niec, o przy
a??ni 
naroju niemieckiego do polsk_ego " 
o humanizmie. pot<;piaj?? dokonane 
zbrodnie. Pa trz?? na obrazy i zda ie 
n:i si??. jak gdyby - w dyskretnym 
??wietle prz} ??mionych lamp salo- 
nu owe niepoko:??ce. w??skie i such<" 
kszta??ty ro??linne rzuca??y na pod??og
 
d??ugie. gro??ne cienie. 
Mv??l??. ??e bez podkre??lenia te,go 
nastroju nie mo??na b}??oby w spo- 
s??b w??a??C'iwy przekaza?? wra??e?? 
czysto ju?? ieatralnych. Relacja 7, 
osi??gni???? tea tr??w w mie??cie w kt??- 
rym .,teatralno????" posiada - jak 
zaznaczy??em - nieco inny sens. nii 


. 
, 
,,", 


, 


".\.. 


. 
, 


r..: i. . 
a-, 



 


," 


4??.. 


owo poj??cie zawiera normalnic 
musi mie?? r??wnie?? specyficzny cha- 
rakter. Teatr miejski w Kolonii 
(..Btihnen der Stadt Koln") stanowi 
czynnik bardzo istotny przynajmniej 
w planie urbanistycznym nowo zbu- 
dowanego miasta. Jest to ogromny 
gmach wzniesiony wedle wszelkich 
regu?? ??cis??ej, rzeczowej. matematy- 
cznej niemal architektury wsp????- 
czesnej. Rozleg??o???? zabudowania i je- 
go wewn??trznych pomieszcze?? ni'1- 
daje mu nieomal charakter jakiej?? 
siedziby magnackiej. tyle ??e bez hi- 
storii. ParEe u??ytkowe przeznaczon:"' 
dla pubJjczno??ci zajmuj?? znacznie 
wi??ksz?? przestrze?? ni?? cz??
??. kt??ra 
s??u??y celom ??ci??le teatralnym. Wzno- 
sz?? si?? one jakby w kilku kondy- 
gnacjach. z kt??rych ka.i:da ma od- 
dzielne. obszerne zaplecze: foyer. 
parder??by. palarnie. bufet. Ale i sa- 
ma sala teatralna przypomina roz-' 
miarami bardziej sal?? wiecow?? ni?? 
miejsce wzrUS7erl czy rozrywek Itul- 
turalnych. Jej ??ciany wydaj?? si?? 
;akby uformowane z bry?? cranito
 
wych o kamiennej. stalowej barwie 
z otworami w g??rnych cz??!;ciach, w 
kt??rych. niby w okiennicach. usta- 
wione s?? reflektory. 
W tYM otoczeniu ogl??da??em "An- 
dorr
>J M.\ksa Frischa, re??yserowa- 


.J 
::y " 


, ; -

 - - 
:\ 
: l .- ,
'. 
. .a . 
.,:
'- .. ' _..ot_ 
 
. /: 


'.. .. - ;'t 
 ....Y - -->i::,' 
- t l -' '. 
..;
. .. 
::::
 .

. 
,.- .--,..
:-. 
.i
 ;"'_. ..
 
,) 


, 
, , 
. .,...
 
 


....,..... v....... 
t' 
, 
 ,'., 
. ..:: 
, ..:;. 

 



 .. 


:. I 


. 
 r-. . 
, 


\L, 

'.. 


'. 


. - 


\ 



A 


??, 


" . 


, 


" 


'l 


$, ')
 ... ".. 
. , - 


> 


...
 .. .,
 
, 
._
 


..;.. 


.. "'''' 


.. 


"', 


-- 


I :: 


< 


. . 


, 
i.. 
, - 
-- h 
'??! 


. 


1" 


.. 


, 


"'. 


.t 


, 


<, 


, 
. - < 


\- ' 


. 


, 
....::
.. 


. 


i. 


. 


..... ..... 
-- 


to 


.. .. 

'" , 
'W!'! ' 


.,.' 


""- 


::.....;.??. 
:
.
..... 


. .. 'W. 


'- 


,
'. '\., 
.' "., 
-:; Y"enl'
 - - 

 - . J../ 
>-??:' 
, 


-. 


-. 


, 
y 


,<, 


...,". 


.
: 


,- 
.i. 


-,
 - , 
. ...i??,_,_ 
"" 
 ..- 
.......- ..' 


!r- 
io 
.. ;..:. 


. t= .' ?? 
-, '" 



 
, 


.:- )- 


, 


.:;,,
 


.. 


,.AndoTra" Frischa w Kolonii 


. . . . '- 


Korespondencla 


- 


Wyja??nienie 


do 


Szanowny Kolego Redaktorze I 
W ZVv l:i'ku z tym. ??e kIlku koleg??w- 
poet??w po pr czyta mu opub}(]tO\\ an{'go 
na Waszych ??amach szkicu mojego pt. 
..PoezJa polska 19f.J" zwr??ci??o sI?? d,o 
mnIe wyrapj??c zdzIwienie 1 nlep
k??j. 1'* 
w szk!cu tym nic v-.spomnla????m o Ich 
publ1kacjach. wyja:.mam, co nast
pllje. 
Szkic m??j me Jest ani ca??o??ci??, ani 
fragmentem. ani mechanicznym skr6t-:>m 
artykulu sprawozdawczego o poezji pol- 
IiiklCj w r. 196'1. prU''7nac,zonego dla 
..Roczn ka L ?? racklcg.J". Napis
1em go 
specjaUllc cHa Was.:oj redal.cJi, cz??kio. 
wo pos??uguj 4C sl
 przygotowywanym 
r??wnocz.e??nle teltstem d.a ..Roc:z 'lka". 
cz????ciowo daj??c w nim pierwsz?? wersje: 
syntetycznego uj??cia zaga3 nasuwa??a. 
Ponlewat, jak w kt??rym?? miejscu szki- 
cu za,znaczy??em, by?? to rok - - gdy chodzi 
o tw??rc.zos?? poetyck?? - Wyb tnie ..m??o- 
dziEtowy". po??o??y??em stosu'1kowo du??y 
CI kcent na anaH7?? ten 1er.cj l po:tyckich 
w m??odej generacji poe'??w. J
s'1e jest. 
t
 w tck
cie k IJkupaSLJS\rOn,cowym nie 
mog??em ani um??w.??, ani nawet wzm';m. 
kowCl?? \\-s7ystk.ch poz
.cji J:o tyck ch 
rok\l. kt??rych - jak wspomnIa??-m - 
by??o powyteJ setki. Artyku?? zamieni??by 
51
 W takim wypadku W nudny katalog. 
??...??czf: wyrazy szacunku 
RYSZARD MATUSZEWSKI 


n?? przez Hansa Lietzaua, ze sceno- 
grafi?? Hansheinricha Palitzscha i 
muzyk?? Heinza Pauelsa. Znana tak- 
??E' i u nas sztuka najwybitniejszego 
dzi?? po I:iirrcnmacie pisarza szwaj_ 
carskiego niemieckiej strefy j??zyko- 
wej - nie jest pod wzgl??dem dra- 
maturgicznym w pe??ni udahl. Nie 
ze \"rszystkim powiod??a si?? autorowi 
pr??ba zharmonizowania sytuacji 
realistycznych z wielk?? symbolik?? 
i metaforycznym uog??lnieniem. kt??- 
re wypada niekiedy do???? naiwnie 
j pretensjonalnie. Motywacja 
zw??aszcza jak na dramat b??d?? co 
b??d?? polityczny - nie zawsze jest 
dosta teczna, a niekt??re sceny zbyt 
wiele zawdzif"czaj?? innym autorom 
i utworom (zab??jstwo Andriego i za- 


.
 ' I '. 
. , 
. 
. 


. 


,
 



 


bejstwo Ula z "Wizyty starszej pa- 
ni"). Ale. oczywiscie, analiza for- 
malna przestaje by?? najistotniejsza 
wobec powagi sprawy. o kt??r?? w 
sztuce chodzi, a zasadniczy pomys?? 
ma - w swojej ironii - wstrz??sa- 
j??c?? wymow??. My??l?? tu g????wnie o 
owej sytuacji bohatera, kt??rego 
wszyscy uwa??aj?? za ??yda, wobec 
czego doszukuj?? si?? w nim nie- 
uchronnie "immanentnych" cech 
??ydowskich. 'ro przekle??stwo zmo- 
wy spo??ecznej. przekle??stwo bezli- 
tosnej konwencji. kt??rej ci??nienie 
kszta??tuje tak bpstialsko los ludzki, 
jest wielkim - bystro przez Frischa 
podpa irzonym - problemem wsp????- 
czesno??ci. 
W pr.ledstawieniu w Kolonii naj- 
bard7iej interesuj??ca by??a scenogra- 
fia. T??o sceniczne sugerowa??o co?? w 
rodzaju pustynnego krajobrazu pa- 
lesty??skiego. Tworzyly go nagie, 
kamienne bloki dom??w. pi??trzl')ce '!ii?? 
warstwami w g??r?? i na szczycie za- 
ko??czone krzy??em, Owe bloki u do- 
??u przesuwa??y \Si?? i tasowa??y niekie_ 
dy, w tcn spos??b zmi??niaj??c teren 
akcji - u g??ry za?? zamyka??y sI??, 
jakby wip????c dzia??aj??ce postaci dra- 
I"Patu. Swiat??a teatralne, kt??re mo- 
g??yby spot??gowa?? atmosfer?? pew- 
nej tajemniczo??ci i grozy, stosowane 
b:yiy dor?? anerricznie i prymityw- 
nie. co zreszt?? jest charakterystycz- 
ne dla wi??kszo??ci tea tr??w niemiec_ 

ich (Inna rzecz. ??e ta wstrzemi??- 
??1iwo
?? dzia??a na przybysza z Polski 


-- - ... -.. . . ... 


, 


, 


K orcspondencja 


. 
KROLE 


Panie Redaktorze! 
(Adresuj?? nie dO kogo innego. jak 
Ziugniewa K\\1atko\\sklego. autora ar- 
tyku??u ..O awans awansu" (??ycie Li- 
terackie" 8 6:10). P:sz?? za?? dlatego. ??e 
mn:e do dYSkUSji zaprosI??; wprawdzIe 
nie bezposrednio, ale je??li wszY3tk??ch. 
to i mOle; nieprawda??!) 
Pa??
!u artylw?? !>w:adczy. ??e Pan Jest 
WnikLv.ym obserwaturcm. Dlatego tet 
nie spos??b. a
y Pan nie zauwa??y?? pew- 
nego typu ludz
 (wl
cej m????czyzn, nm:ej 
kOlJlet>. k:orzy to r????nym ju?? s??u??yli 
panom. nie z je:lrego 
ieca chleb jedli.. 
inac j... \\.ygi n.! z teJ... jPdnak nie- 
stcty; prze, iez z tej zl??'mi. Zawsze pcha- 
j?? si
 pod o??tarz. cz., ;to nawet na 
oHal'Z s:?? drapi??. prcs
enl a CZ( .cle.! nie. 
??eby Ich ..czynni!my wci???? ??ywej 
niemieckiej przesz??o??ci i w ten spd- 


-. , 


.. . - . 


I 


TK 


. 
k??adowej. Nic podobnego! Jest, j@lt de- 
legat. jest - Jak to dyrektor cz??:sto 
podkresla - ..??espo?? kierowniczy". Czy 
me wygbida to na ultra-demokracjf:! ??
 
ten??e zesp???? idzie ca??k
lcie na r??k?? 
dyrektorowi. to rzecz jasna, jak s??onec7 
ko. Czy?? motna gen_uszowI w czym
 
kolwiek przeciwstawi?? si??! 
Wyjljtkowo uroczysty. wr??cz obrz??- 
dowy tamec ca??el1jo dworu r.astf:pu,je 
wowcza,.;, kiedy na terenie zak??adu zja- 
wi si?? u??mlechni
ta jak bOgm:... pa'1! 
dyrektorowa. Wersal wysiada w tak:ch 
momentach, Pulchna r??czka, poddawa- 
na do uca??o
anla w??druje od ust do 
ust. u??miechni
tych I tocz??cych... sam 
mi??d! A r??wnoczesn:e s7ary lud pracu- 
1e, bo I jak
et mog??oby by?? Inacze!. 
I. z.ar!;;czam Panu. Panie Redaktorze, ??e 
nie przesa:1zih:m ani o kropelk??. 
Nawet w najbardziej monarchicznym 
t1stroju. nawet tam. gdzie niepodzleln:e 
panuje kult jednostki wspartej klik??. 
inac
ej dworakami, przeciet znajd???? sI
 
rcwolucyjne j??..dno,.;tki. kt??re se-r:o przt"'_ 
j????y SI?? demokratyc
nymI hus??ami I na 
widok tukle1 maskarudy... stan?? d
b.. 
i r1??. Czasem nawet wierzgn??, To musi 
zanippoko;?? dyrektora j jego ??WIt??. na- 
st
puj?? WI??C narady (do pracy zasia..ia 
tn'st m??zg??w), co zrob:??. Z zasany nie_ 
mal w ruch td?? stare. wypr??bowane 
metody. A te dyrektor potrMf I d(,}
- 
g3ta zWI??zkowego okr
cl?? sobie ko??l} 
plllcu. to ..wichrzyciel" (c
y wichrzy- 
ci??>le) mog?? sobie kiwac pakt>m w bude. 
Czy do dyrektora mo?na poJ!>?? na u??a_ 
Jen:e 
I??! Ale
 na turalnie! Wyslucha?? 
wys??ucha - I po interv-. encJ L A :tE' dyrp!<_ 
torzy maj?? upor i sq konc;ekwe'ltni. ro'i!- 
poczyna si?? kons??'kwentnp ..7acleranie" 
pracownika. 
ebY go nawet krasnolunkt 
nie zobaczy??y. Czyja w!na? Naturalnie 

e pracowmka. .JesI: jut nie chcia?? da- 
bi?? si?? no dworu. 
e
h nie chcia?? b
'?? 
dworzaninem, to ostatecznie m??g?? pozo- 
sta?? szarym obywatelem. .Jego wina. 


* 


Jeden z naJwybttnic.fszych wsp6??cze,;- 
nych uczonych pol,;k'ch (humanista). w 
jedn
.m z l s
??w do mnie - wpraw.;??z:e 
odno??nl
 innego aspektu - napi. z ca;
m pr:r 
niem> ??e bynaJmniej n
e odnr "n_e 
ju czy W??:lct7, byna;mnlp'. '.>e ,,"a 11" 
przec_w kr??lewi:;tom. pnec w 
W. raj 0.11. 
pohornisiom a zw??asz::za pochl
hcom. 
przec.w kl1kom I przYITirrz .m kl:k, v-....- 
z:-;aj??cym zc:s]d
 .,cz3,k??, pa... t??". .. 1 d. 
PrzecIwko tej zmorze m 6l na
t??p ?? a_ 
ka akc i 2l. jak?? z"\stOSO'l.. ano nit ] W!1Q 
przecIwko osp
e. .Jesl! tam si!; w p??:lni 
uda??o. dlaczego nie m:a??oby si?? uda
 i 
tu? 
Uczucie buntu je'(t pO
C:7'1?? si???? napf:- 
dow??, kt??ra przecie?? b
??a cZ
'n:Ii
1 m 
po,.;t
pu. tak ku1tura!nego jBk i pr-E'
e 
w.
zy<;t!dm 8po)et'znego. Ale bunt, kt??ry 
z takich czy Innych wzglf;dow nI moze 
s.?? wy??adowa??. uzewn??trzr " przetwa- 
rza s_
 w k(,mplel sY. s.???? Jak najbar- 
dziej n(,
3tywn??, destruk jn??. Wia- 
domo, komplek:iY <>?? n!c7ym 
gniliz',1 
lub ronactwo, nl"zc
l!ce orgAnizm od 
\\ ewn??trz. Na v-.lcrzchu pozorm..! sam,) 
zdrowJe, u wewn??trz?.. 
Z racJi tak sv-. ego z:!woctu, j k fl. '- 
nych f tnkcJI a tt>?? i kl C2 tr ym.l- 
j??cej mn e od \' lelu Jat P< l, ! ykam 
si
 wci???? 
 mnostwem lud i, Na pow
 
sZ(! tematy. przy luda rozmo'J\, lC, ro"'- 
m??wcy schOdz?? n.e'a,ko m:mo v-.oh. Do 
te?? icl1 to dr??czy Itru e. DIstego po- 
wiadam, :te przeciwko tym des'rukt.yj- 
n
'm czynnikom powinna r07pocz???? !5 ?? 
akcja. jak przeciw stoncE', kl??ra o??:..!..- 
ra m??ode hsc,e :tl2mnla IW. prz clwko 
kt??remu to 'kOdniko\\1 kc::zcel Yol .1Y 
obwoluJe s:
 po??otuw:e al
rm::>v"e. 
Autor l:rtyku??u ,,0 a,...ans awansu" n' e 
podaje 5rodk??w z.Jradc--/cl.. jalm te- nic 
Jf'st to zadaniem pub1i
y
(y c

. repor- 
ta:tysty. A jeqnak srodk??w zaradczY..:h 
gwa??town:e trzeba pOs
uklwa??:. jak.,. 
jak kultury. 
FRANCISZEK KOTULA 



YCIE 


str. 13 


LITERACKIE Nr 


645
		

/ZL_1964_XIV_645_07_06_nr_23_str_014.djvu

			, 


PO Targach 


Na IX MI??dz
'narodowych Targach 
Ksi????ki wystaw:ono w Warszawie po- 
nad 50 tys. k
l??tek. PraWdziw?? sensa- 
cJ?? dla melomanowokaza?? si?? salon 
muzyczny Z udzia??em 17 wytw6rc6w 
p??yt. Przez. tereny wystawowe przewi- 
n????o SH
 ponad 40 tys. zwiedzaj??cych. 
Wsr6d nich wielu bibl:otekarzy. ksi??ga- 
rzy. pracownik6w nauki. przedstawIcieU 
szeregu wyda wnictw krajowych i za- 
granicznych. W por6wnanlu do sytua
h 
Sf"l"zed kUku lat na
ze wydawnictwa pod 
wzgl??dem opracowama grallczno-edytor_ 
sk
ego zr6wna??y ..i??: z najprzednlejszy- 


kronika 


muzyczna 


W Bordeaux wystawiono w maju nIe 
gran?? prawie od dw6ch wiek6w (od 1770) 
tragedI?? liryczn?? ..Zoroastre" naj wybItniej_ 
szego kompozytora francuskiego XVIII 
w. .Jean-Phlhppe Rameau. S
'ietna sct'- 
nografla I odpowiednIo dobrana instru- 
mentacja oraz doskonale wykonawstwo 
wokalne zloty??y si?? na niezwykle udan?? 
ca??o
. Mimo naiwnego l1bretta muzyka 
..Zoroastry". napisana przez 66-letnIego 
knmpozytora. uderza pe??ni?? wyrazu dra- 
matycznego I lirycznego. Ch6rem I or- 
k
estr?? Opera-Comlque dyrygowa?? Ma- 
nuel Rosenthal. 
* 
Dorocznym zwyczajem odb??dzie si?? w 
czerwcu w Strasburgu 26-ty Mit;dzyna- 
rodowy Festiwal. Imprezy muzyczne 
(koncerty symfonIczne. recitale) b??d?? w 
tym roku zgrupowane przy ko??cu trze- 
ciego tygodnia festiwalu. .Jak zwykle 
udz.:a?? w imprezie zapowIedzia??o wIelu 

??awnych sohstow i dyrygent6w (m. in. 
Charles Munch). Uroczysty koncert 28 
czerwCa uswietni setn?? rocznic?? urodzin 
kompozytora francuskIego Guy Ropart- 
za. kt6ry by?? pr
ez ]5 lat 
yrektorem 
konserwatormm w Strasburgu. 


* 
Niemilkn??ce brawa publiczno??ci wie- 
dE??skiej powIta??y by??ego dyrygenta wle- 
d't!??skicj Staatsoper Herberta Karajana. 
gdy pojawi?? sI?? po ra\ pIerwszy od 
czasu swej rezygnacji przy pulpicie dy- 
rygenckim. Po zako??czeniu koncertu hu- 
ragan oklask6w trwa?? oko??o 20 minut. 
Prasa wiede??ska komentuje to wydarze- 
me jako demonstrac
 W celu zatrzyma- 
, 
nia wybitnego dyrygenta przy Staatso- 
per. 
* 
n czerwca br. mIja setna rOCZnica 
urodzin Ryszarda Straussa. W dniu tym 
odb??dzie si?? w Monachium - miejscu 
urodzenia kompozytora - szereg uro- 
czysto??cI. Nast??pi otwarcie Instytutu 
Ryszarda Straussa, wystawy ..Strauss 1 
jego epoka" w Muzeum miejskim oraz 
odb??dzie si?? uroczysty koncert Akade- 
mli Muzycznej. Rok bie
??cy. zw??ny "ro- 
kiem R. Straussa" up??ynie pod zna- 
kiem licznych festiwali. po??wlt;conych 
wybitnemu kompozytorowi. Znana fir- 
ma wydawnicza B. SchotCa Sohne w Mo- 
guncji zamierza wyda?? z tej okazji wszys_ 
tkie utwory sceniczne R. straussa. 
* 
Orkiestra 1 ch??r Filharmonii Narodo- 
wej po du??ych sukcesach na W??grzech 
- w programie niemal wy????cznie dzIe??a 
polskJe: Stabat Mater 1 III Symfonia K. 
Szymanowskiego oraz Wariacje bez te- 
matu T. E??l1rda - uda??a Slq. do CZecho- 
s??owacji i do Wiednia. W Czechos??owa- 
cji zespo?? Filharmonii wyst??pi?? na inau- 
guracyjnym koncercie VII Mi??dzynaro- 
dowego Festiwalu Muzycznego w Ma- 
rIa??skich ??atmach. Orkiestr?? dyrygowa?? 
stanis??aw Wislocki. solistami byU: Jad- 
wig.a Roma??ska oraZ Andrzej Iliolski. W 
ramach FestIwalu. kt??ry trwa?? b??dzie 
przez trzy miesi??ce. odb??d?? sit: W sier- 
pniu ..Dni Chopinowskie" podcz:as kt6- 
rych nast??pI?? eHminacje pianist??w czes- 
kich przed Konkursem Chopinowskim w 
1965 r. 


. 


* 


W dniach od 25 do 31 maja odby??a si?? 
w Poznaniu IV Wiosna Muzyczna o 
charakterze og6lnopolskim. Program za.. 
w
era?? trzy koncerty symfoniczne I pi???? 
kameralnych. wykonanych zosta??o oko- 
??o 50 utworo
, w tym a?? 35 prawyko-. 
na??. Znaczn?? CZE'-;?? kompozycji stano- 
wi??y utwory kompozytor6w wielkopol. 
skich (m. 1. F. D??browskIego. A. 
'7.cU- 
gowskieJto, W. Gniota). wykonano r6w- 
n.e?? kil
a utwor6w komporytor6w kra- 
k .h Cm. J . II Kwartpt ..myc7ko- 
wv T. M .1113, Jn\\'
ncje n3 fortepian M. 
Dz.cwul'\ .Iej, ,.Pacem m terr
s" na for- 
tf'pian J. ??..uciuka) P()zna??ska wiosna 
muzyczna "dbyl- si?? w bardzo przy- 
chylneJ atmoCiferz' przy niebyv.ale du- 
, 
tej frekwcncji publicznosc1. 


Ksi????ki 


mi firmami edytorsk:mi swiata. Ale ma- 
rzeniem dla naszych wYdawc6w pozosta- 
j?? kolekcje wydawnictw albumowych l 
reprodul{cji. kt6rymi naszego czytelni- 
ka zachwyca??
 SkirOI, Editions Braun. 
wydawcy wloscy. Czef. \V polskiej ek'>_ 
pozycji cieszy??o szereg wydawnictw mo_ 
numentalnych (faksymilowe wydanie 
.. Trybuny LUd6w". dzie??a z zakre.;;u dzi
- 
j??w drukarstwa leksykografif, historii). 
ale i raz:?? brak wydawnictw informa- 
cyjno-encyklopedycznych. kt6rych po_ 
szukuje szary. prze('(??tny czytelnf1t. 
Szczeg??lnie uderza brak d??ugoplanowych 
serii popularno-na ukowych (PWN-o\"ska 
seria ..OmE'gi" jest nieUcznym Wjj??t- 
kiem). u??atw:aj??cyc???? czytelnikowi kon- 
takt z szybko rozwiJaj??c?? sit; n
uk??. 
Wiele ciekawych inicjatyw wydawni- 
czych motna by pod patrze?? .nle tylko u 
AmerYkan6w. Angllk6w. Francuz??w czy 
N:emc6w. ale r6wniet t u W??gr6w (po- 
pularno-naukowe serie bUdapcszte??skle1 
..Gondolat.. - My??li). Nie najlepiej 
wypad??o por6wnanie naszych ,,'ydaw- 
nictw podr??cznikowY('h z ich zagranicz- 
nymi odpowiednikami. 
W swiatowym ruchu wydawniczym 
prawdziwy renesans przetywaj?? 
tare 
techniki ilustracyjne. W miedziorycie 
"lubuje sit;" i osi??ga niebywa??e sukcesy 
Helikon z Budapesztu. W ub. roku Jeden 
z tom6w tego wydawcy - Omar Chaj- 
jam - zaw
eraJ??cy 140 llujtracji mie- 
dziorytowych (dzie??o Endret" SzAsza) zo- 
sta?? wystav. iony na wystawie IPEX 
(Printing and the Mind of Man) w 1011- 
d
'??gkim British Museum. kt6ra zgroma- 
dZ.Ja .200 najpi
kn:ejszych ksl??tek wy- 
danych od pocz??tkow dziej6w drukar- 
stwa po dzie?? dzis:ejszy. 
Jesli targi, to .....Iadomo - transakcje. 
Zamicrzen:a Ars Polona zostaly w za- 
sadzie utrzymane na pozlomie ubieglo- 
rocznym. Z kontakt6w z: krajami socJa- 
listycznymI zyskaUsmy kwot?? 8.75 mln 
z?? dew. Najpowa??niejsz?? pozycj?? sta
;)- 
wi??a tu -ble????('a produkcja wydawnicza - 
2.7 mln z?? dew.. prOdukcja na zlecenie - 
2.4 mln z??. wydawmctwa nutowe (1,1 
m1n z??) oraz p??
.ty (2,4 mln z??). Do naj- 
wJ.???;'kszych kontrah??'nt6w nal??'7a?? ZSRR 
(6??,6 proc. obrotow). NRD (15.1 proc.). 
CSRS (10 proc,) i w???;'gry (6 , 3 proc.). 
Obroty z krajamI kapltaU<;tycznyml 
prz
'D:osly nam 4.64 mln zl dew.; na pro- 
dukcJ?? bie:!??c?? wypad3 0,56 mln z??, uslu_ 
gl poligraficzne ........ 3,46 mln z??, w
.daw- 
nictwa antykwaryczne - 0 , 22 mln z??. nu_ 
ty I p??yty - 0,38 mln z?? dew. Do naj- 
powa??mejszych naszych kontrahent??w 
handlowych nalet?? ks:??garze angiel
cy 
(43,4 proc), szwedzcy (19,8 proc,). NRr' 
(11,3 pr c,) I USA (9 proc.). Z c;ekaw- 
szych um6w eksportowo-Importowych 
wym:enl?? musimy umow??. kt6ra ma 
o&romne znaczenIe dla poprawy bazy 
technicznej naszego przemys??u poligra- 
ficznego. Doty
zy ona dostawy nowo- 
czesnych maszyn drukarskich - osmio_ 
kolorowych agregat6w. za kt6re zap??a- 
cimy uslugaml drukarsJdml. W og61e za- 
Intere.;;owanie %agran:cznych firm dru- 
kiem ksl??tek w Polsce jest tywe. Takie 
us??ugi b??d?? wykonywane dla firm an- 
gielskich (Hodder Croup, Odhams). NRF. 
francuskich (Foma Fran('e. Hachette. 
Sodexport). WI06kie Sansoni podp!salo 
umow??: na nowo??ci PWN I Ossolineum 


+: Do nowej. radzieckiej ekranizacJI 
.,Hamleta" re??. Kozincewa muzyk?? 
skomponowa?? Dymltr Szostakowicz. Jest 
On autorem muzyki do ponad 3D ju?? flf- 
m6w. warto jednak przypommel:. te 
wsp????prac?? z ekranem rozpoczyna?? w 
latach 3D-tych w??asnie na pro??b?? ret y- 
sera KozIncewa. pisz??c ilustracj?? mu- 
zyczn?? do jego niemego jeszcze filmu 
"Nowy Babilon", 
.. 37 operator6w I 41 retyser6w uko??- 
czy??o w tym roku radzieck?? wyZsz?? 
szko??e;: filmow??. Kilka ich fUm??w, na- 
kr??conych jako prace dyplomov.e. wy- 
swieUa si?? jut w ca??ym kraj u. 
+- Na Ukrainie powstal film o Boh- 
danIe ChmIelnickim. kt6rego gra Mlko- 
??aj Mordwinow. Scenariusz naplSa?? 
Aleksander Kornlejczuk, re??yserowa?? 
Igor Sawczenko. Wydarzenia z tycia 
hetmana obejmuj?? lata ]646-1649. 
.. Trzeci?? jut pozycj?? z cyklu ..Spot- 
kania z Inn?? piel??" wyprodukowa??o 
studio filmow oswiatowych w NRD. 
Omawia ona prOblemy wychowania 
seksualnego m??odzie??y w domu I szkole. 
-+- Wszystkle dotychczasowe rekordy 
k??1sowe pobi?? w Rz
.mle fllm " Wczoraj. 
dzisiaj, jutro". w kt??rym Sophia Lo- 
ren v..ykC\nuje m. In. strip-tease. Rdy- 
serowato jak wiadomo, Vlttono de Slca. 
-+- Wybitna aktorka francuska Simone 
Signoret l ??wictny komik 7adl0dnlo- 
n1(
miecki Hem:> RLihmann pOdpIsali 
l{ontrakt na udzia?? w nOw}'m rilmle 
amerylta??skiego re

'!era Stanleya Kra- 
mera. "Ckret l..ldzn6w". kt??ry powsta?? 
ma w tym roku. 
__
 Ihkhcock zamierza nakr??ci?? su- 
per-fllm szarpi??cy nerwy. Ma to by?? 


ZYCIE 


NI' 


645 


litr. I?? 


LITERACKIE 


. 


.. 


Z dziedziny bibliografII. s!a
Ki oraz 
wYdawnictwa w j??z. ??aci??skim i grec- 
kim. F:rma .Johson z USA zam??wI??a u 
nas dziela z zakresu matematyki o ????
z- 
neJ wartosci 24 tys. z?? dew. Belgijskie 
wydawnictwo Du Monde Entier inte- 
resuje si
 albumem ..Walka, i1m;er??. pa_ 
mi????" w francuskiej w 
J?? j??zykowej. 
Zachodnioniemiecki ..Pol
o ot.. naby?? na_ 
sze plyty z muzyk?? ludow?? w zam
an 
za nagrania z P. Anl{?? 1 E. Presleyem. 
.,Le chant du Monde" do.;;tarczy p??yt 
z muzyk?? powa??n?? w zam:an za nagra- 
nia w wykonaniu orkl??"stry symfonicz- 
nej Fl1harmo:1i1 NarodoweJ. 
W zakresie importu pr
orytet nale!e?? 
b
dzle do oryginalnych wydawnictw na- 
ukowych potrzebnych naszej g03podar- 
ce I nauce. (s. d.) 


.2 


BRZ??KOWSKI W 


Jan Brz??kowski. wybitny pvtskl teo- 
rctyk awangardy i poeta szczeg61nie 
zwi??zany z Krakowem. gdz
e redagowa?? 
wespo?? z .Jalu Kurkiem czasop:smo "LI- 
nia'.. trybun?? tzw. ..drugieJ" awangar- 
dy krakowskiej - to uciele??niona his- 
toria naszej poezJi w tak istotnym dla 
- jej p????niejszego rozwoju fragmencIe_ 
Autor g??o??nych przed wOjn?? zbior6w po- 
etyckich .. T??tno". "Na katodzie..... W 
drugiej osobie". ..Zacisni
te dooko??a 
ust... szeroko dyskutowanych esej6w z 
zakresu tcorii poezji. jak ..Poczja Inte- 
gralna" . ..0 klasyczn
.m J romantycz- 
n)lm widzeniu poezji"'. rozwijaj??cych I 
modyfikuj??cych teorIe Peipera w kIe- 
runku zQr6wno normatywnym jak ! 0- 
pisowym. .autor - r??wnie:! - szeregu 



",RA:
:1.tI 


. 3011 KSIJI;GA.RZY I 1VYDA1VCOW z 
ca??ego kraju przyjecha??o do Krakowa na 
uroczyste spotkanie z w??adzami Uniwer- 
sytetu Jagiello??skiego. W spotkanIu 
wzi???? udzIa?? dyrektor generalny Min??- 
sterstwa Kultury I sztuki. Stanis??aw WI- 
told Balicki. Delegacja zebranych prze- 
kaza??a prorektorowi UJ. prof. Kazimie- 
rzowi Wyce bezccnny dBr dla Biblioteki 
.Ja??-elIo??skiej - 46 inkunabu??6w i staro- 
druk6w, zakupionych prz('z ksi???;'garzy na 
C\statniej krakowskiej aukcji bibEofl1- 
sklej. Trzeba tu doda??, te Kralmw jest 
najst.arszym o??rodkiem polskIego ksu:- 
garstwa: urz??d stacjonariusza. czyli 
ksit;'garza, zosta?? oficjalnie ustanowIony 
przez Kazimierza Wielkiego w akcie 
erek('YJnym powo??uj??cym do 
ycia 
W<;zechnic??. 
. W Piasec'Znie pod Warszaw?? zosta?? 
oh...arty TRZECIITYSIF;CZNY KLUB 
PRASY I I
SII\ZKI ..Ruchu"; najwI??cej 
takich '..:ubow. bo okolo 700. istnIeje w 
wojc\.6dztwie katowickim. 
. I OGOI.NOPOI SKI FESTIWAL PO- 
EZJI D??. K. GALCZYNSKIEGO organi- 
zuj?? w 
 zczecInie tamtejszy klub zwi??z- 
k??w i st\'w
rzysze?? kulturalnych ..13 
Muz" ora:!: Szczeci??<;kle Towarzystwo 
Kulturalne w dmach 24-27 czerwca. W 
ramach fe<;h\\"alu odbE;'d?? Si?? konkursy 
recytatorski l m.:1lych form scenicznych 


... 
... 


'


' Z 

 


. , 


. Odnaleziono ostatnio NIEZNANE 
. 
I.ISTY LWA TOLSTOJA. adresowane do 
Wendell Ha.rrisona, syna pisarza 1 dzia- 
??acza na rzecz uwolnienia Murzyn6w. ' 
kt6rego dZ13??alno???? bardzo To??stoja In- 
teresowa??a. 1 do hindusklcgo filozofa A. 
K. Datta. 
. Pod tytu??em ..,GERARD PIlILIPE" 
Maurice Pcrisset wyda?? w Pary tu ksi??t- 
kt; poswi??con?? ??yciu i pracy wielkiego 
aktora. Mija w??asnie pit;?? lat od jego 
sm:erci l stosunkowo szybko ro??me ilo???? 
traktuj??cych o nim publikacji. 
. W ZWI??ZKU Z ROCZNIC?? SZEW- 


?? RZ D 
MJ;!?? 


.. Tarzan morza" 
sklego plywaka 
skiego. Murra
'a 
bc;d?? pod wod??. 
-+- Francuska telewizja zamierza wy_ 
produkowa?? seri?? kr6tklch fUm6w na 
temat tycia Brigitte Bardot. Prace nad 
scenariuszem do tych optycznych pa- 
mi??tnlk6w BB pOdj??te zostan?? w naj- 
bhtszym czasie. 
4. Brigitte Bardot doczeka??a sit; has??a 
. 
w LarO\.:ssle filmowym. Nie ma tam 
nazwJ"k .Jul:??'tte Gr??'co i Fran
oise C;:J- 
gan (jest za to nasz Pola??ski). nato- 
miast BB zostala okre.!olona jako ..bar- 
dzIej twarz i t
'p kobiecy. odpowiada- 
j??cy dzisiejszym idea??om. nIt aktorka". 
-;-. ..CzarodziejsIta g??ra" Tomasza 
Manna zostanie wkr??tce sfi1mowan
 w 
Berlinie. G??6wn?? rol?? m??sk?? obejmie 
MaximIlian Schell, kobi
?? za?? - podob- 
no - Tatiana Samoj??owa. Pertraktacje 
prowac1zone ,;?? tDkte z Orsonem \';el- 
]esem l Vittorlo de slca. 
... znana aktorka francuska starsze- 
go pokolenia. VlvIane Romance (..' Ied::!m 
grzech??w gI6wnych") w r, 1930 ..Mln 
ParY7a" oZlllljmlla w wieku lat 53. 
te uwata swoje tycIe za przegrane. 
Jest zapcmniana i zrujnowana. i dla lc- 


z udzia??em australlJ- 
I zwyci??zcy olimpIj- 
Rose. Zdj??cia robione 


(w kategorii amatorskiej ??zawodowej). 
W dniach festiwalu nast??pi wodowanie 
statku. kt6ry otrzymuje imi??: Ga??czy??- 
sldego. 
. Nak??adem PWN ukaza??a si?? praca 
Aleksandra Wall1sa ..ARTYSCI PLASTY- 
Cy - ZA\VOD I SRODOWISKO". opar- 
ta o ankiet?? rozes??an?? ponad 1000 oso- 
bom i o bezpo??rednie wywiady z 350 .ar- 
tystami. Ksi????ka przynosi interesuj??ce 1 
po raz pierwszy w takiej skali zebrane 
dane o t
.m licznym (5.000 os6b) ??rodo- 
wisku artystycznym. l{torego trzema 
g????wnymi centrami s?? w Polsce War- 
szawa. Krak6w I Sopot. 
. JEDEN Z NAJPI??KN"IEJSZYCII W 
KRAJU DOI\IOW KULTURY ,t.osta?? osta- 
tnio oddany do utytku w Lubsku. W 
wojew6dztwle zlelonog6rskIm. Posiada 
salr: teatraln?? na 400 miejsc z nowocze- 
snie wyposaton?? scen??. kawIarnI??. sal??: 
Odczytow?? i telewizyjn?? oraz liczne pra- 
cownie dla sekcji amatorskich. 
. PLEBISCYT przeprowadzony w??r6d 
cz??onk6w dyskusyjnych klub6w. filmo- 
wych na najlepszy film wy??wietlany w 
Polsce w ubieg??ym roku przyni6s?? pierw- 
Sze miejsce filmowi ..Jak by?? kochan??" 
Hasa 
 kategorii film6w polskich i .,Vi_ 
ridlanie" Eunuela w kategorii film??w 
obcych. 


, 


IV IC!??, I, 



 


CZENKOWSK?? otwarto W paryskim 
Pa??acu UNESCO wystaw?? po??wi??con?? 
y_ 
ciu i tw6rczo??ci Tarasa Szewczenki; 0- 
twarcie wystawy po????czone by??o z pro- 
jekcJ?? filmu 9 poecIe. 


. KONGRES FIAFP (MI??dzynarOdo- 
Wa Federacja Archiw??w FIlmowych) od- 
bt;dzie si?? w M06kwIe w drugiej pO??o- 
wie czerwca. Z okazji przypadaj??cego 
w??asnle stulecia urodzin Louisa Lumiere 
w ramach kongresu zorganizowany b??dzie 
ur
czysty wiecz6r po??wi??:cony tw??rcy 
kInematografii. 


. 


go zamierza wst??pi?? do bUddyjskiego 
klasztoru. 
+- Jesli to kogo interesuje. to Leslie 
Caron (.. Gigi") rozwiod??a fii?? z swym 
m??tem. dyrektorem kr61ewsklego towa_ 
rzystwa szekspirowskiego w Londynie. 
poniewat oboje stwierdzili. te Ich ka- 
nery zawodowe uniemotl??wiaj?? pro- 
..vadzenie normalnego tycia rodZinnego. 
-+- Yul Brynner zarobU m??llon dola_ 
r6w na filmie ..Sledmlu wspanIa??ych". 
przygotowuje wobec tego jego cI??g 
dalszy pt. ..Powr6t siedmiu wspania- 
??ych" . 
-+- Znakomity komik angielski. Peter 
Sellers (..Gara
 ??mierci") uleg?? niebez- 
piecznemu atakov.1 serca podczas 
zdj???? w Hollywood (w czasie swych 
miodowych miesit;cy). Musi przerwa?? 
prac?? na rok. 
-:$> W pafdzierniku wystawiony zosta- 
nie w Londynie nowy musIcal ..Mata 
Hari". Tytulow?? rol?? legendarnego 
szplcga obC'Jmie nl1J
??ynnlf'jsza aktorka 
angielska. ""ivien Leigh. 
..... Scenariusz dO najno\\-"Szego filmu 
. 
Williama Wylera ..The Market-Place" 
nap.sal Arthur Miller. PIcrwotnie jE1.ko 
glowna wykonawczym przewidziana by- 
??a MarilYn Monroe. obccnie do tej roli 
zaangatowano francusko-kanadyjsk=?? 
aktork?? Alexandr?? stewart. kt6rej prze- 
. 
powiada si?? karier
. jako te WyJ er 
ma S7.C:l'
{'lIw?? r??k?? do gwl37d ("Je7e- 
hf"I.'. ,.Par Min:ver", .,Ben-I1ur"). 
-+- Podobno we Francji zdjet'ia d??u- 
gonogIej blondynki zast??puj?? coraz cz??- 
??cU'j fotografie DR. przyszpilane do- 
tYChczas przez zolnieI zy i maryna- 
rzy. Dziewczyna prz
'szla z Hollywood. 


KRAKOWIE 


powie??ci. jak ..Psychoanahtyk w po- 
dr6zy". "Bankructwo profesora Mi.ielle- 
ra" - rQzwija tyw?? dZlatalno:.c tworcz?? 
takte po wojnie. mimo ju?? trzydz _0- 
kilkulctniego pobytu we Francji. Wyda- 
wa?? zreszt??. przed wojn?? i po niej, to- 
my poetyckie w j??zylm francuskim, 
zwi??zek z literatur?? polsk?? jest jed- 
nak zawsze g????wnym motorem jego ak- 
tywno??ci. czego mew??tp1iwym przela- 
wem jest jego ju?? druga wizyta w kra- 
ju. podczas ktorcj odwiedzl?? tak??e Kra- 
k6w. Na spotkamu, jakie z tej okazji 
11"la??o miejsce. .Jan Brz??kowski odczyta?? 
opr??cz swych ostatnich utwor6w poe- 
tyckich fragmenty wspomniE?? z lat 
krakowskiej awangardy, do ktorych tc?? 
powraca??y rozmowy z kolegami r6wie- 
??nymi poecie. a tak??e m??odszymi i 
naJ m??odszymi spo??r6d poet??w i kryty- 
k6w kralmwskich. Brz??kowski wyda?? po 
wojnie cztery zbiory poetyckie ..Razowy 
epos". ..Odyseje". ...18 Coplas". ..Przy- 
sz??o???? nieotwarta... nadto obszerny wy- 
b??r ..Poezje wybrane". obejmuj??cy u- 
twory przed- I powojenne. oraz ostat- 
nio zbi6r szkic6w teoretycznych pt. ..??y- 
cie w czasIe" (O kt??rym pisali??my nieco 
obszerniej w jednym Z poprzednich nu- 
mer6w). Ob
nie przygotowuje do dru- 
ku nast??pny tom pt.: "Science-Fiction". 
Ton jego powojennej poezji jest zapt'- 
wne r6tny od utwor6w przedwojennych. 
co wynika z ca??ego procesu rozwojowego 
jego tw6rc'Zo??ci poddanego pr6ble za- 
r6wno czasu, jak l - przcstrzeni. Za- 
chowa?? poeta jednak wiernos?? wielu 
swym dawnych postulatom. Charaktery- 
styczne s?? zdania wyj??te z przedmowy 
do .,Poezji WYbranych" (1960): ..Czy mo- 
ja droga poetycka by
 tak prosta. jak 
si?? na pierwszy rzut oka wydaJc. czy 
mo??na j?? zamkn???? w okre??leniu: poeta 
awangardowy. nale????cy do grupy 
..Zwrotnicy" i ..Linii"? Ale Co potem? 
Ten okres tw??rczo??ci. okres ..burzy i 
naporu" sko??czy?? Si?? ok. roku 1933. dla 
lat nast??pnych by??oby o wiele trudnIej 
znale???? etykietk?? u??atwiaj??c?? segrega- 
cj??:. (...) Gdy dzisiaj. z odl
g??o??ci lat. 
patrz?? na idee. kt6rym ho??dowa??em W 
m??odo??ci. przede wszystkim ogarn.a 
mnie uczucie ??alu, te nie jestem zdolny 
do wLary i zapa??u. kt6re otywia??y mnie 
w tym ok"resIe. Ale... rozwa??aj??c nasze 
Idee poetyckie % perspektywy lat - 
nie s??dz??. aby by??y one fa??szywe; w 
pewnym sensie przetrwa??y pr6b??: ??WIer??- 
'wiecza. Otrzymali??my wprawdzie lekcj?? 
likromno??ci. ale mo??emy j?? przyj???? nie 
bez uczucia niezadowolenia. gdy t czas 
nie zdruzgota?? wszystkiego co by??o nam 
drogie". O osobistym zas stosunku do 
dawnych swych wierszy m. In. pisze: 
..Od niekt6rych - dziell mnie wiele 
lat. zosta??y napisane przcz innego cz??o- 
wieka. kt6ry ??y?? w czasach przedhisto- 
rycznych. ??wier?? wieku temu... Dlatego 
nIe zawsze mog??: w nich pozna?? siebie..... 
Czy nIe trzeba by Jednak. abysmy po- 
znali w Polsce - cho??by w jakims wy- 
borze - ca???? drog?? poetyck??. ataIde 
eseistyk?? Jana Brz??kowskiego. znakomi- 
tego polskiego poety. teoretyka 1- pisa- 
rza? 


---- 


ma lat 28 1 na%YWa si?? Jane Fonda (jest 
c6rk?? ??wietnego aktora. Henry Fon- 
dy). W nowym filmie francuskim ..Ta- 
niec" wed??ug scenariusza Anouilha m??o- 
d??. ale niezwykle ju?? pop
arn?? w USA 
p;wiazdk?? zaj???? si?? spec od tych rze- 
czy sam Roger Vadim. 


??_ 


. 


I, 


. 


?? 
' - 
- 
. 


'. .. ').': 


. ..... 
: ' 


--. , - ." 
.. . . . 
. - 


'. 


. :t..
 


t 


.]t 
:j 


" 


. . 
....:... 


- 
 
> - 


" 


, 


" 


."':: 
fi ,<\ 

 
----.
< 


??'. I- 
Jr". /' 
.
 ' t 


. , .........: ..v#' 


., T 


, 
,
,' .-,- 
 


Pisali
my niedawno, 
e franc'llski 
re??yser Christ??an-Jaque przvstqp,?? 
do realizacji filmu ok'upacY"lego 
"Uczta dzikich zwierzqt". Jedn?? z 
g????wlIych r??l powierzyl tv nim zna- 
nej aktorce wloskiej. Antonelli Lu- 
aldi. kt??rej zdj??cie reprodukujemy.
		

/ZL_1964_XIV_645_07_06_nr_23_str_015.djvu

			I I 


Konferencja 


w 


Bitterfeld 


W N1??
 tJy1i
my ostatnio ??wiadkami 
o
yw.on
'ch dyskusJI w ??rodowisku arty- 
stycznym. zm:.erza1y one do u??c151en:a 
pewnych poj????. definicji i stanowisk, do 
ba-rd::lej pog????bioncgo, krytycznego 
lipojn:enla na niekt??re tezy I praktyki 
dot??d stosowanc. Cz????ciowym pod.;;umo- 
wan:em tych dyskusji by??a zako??czona 
pod koniec kwietnia II Konferencja w 
Bltterfeld z udzia??em ponad 1000 przerl- 
stav.lc1eli srodowlska artystycznego. 
dzia??aczy kulturalnych pa??stwowych t 
partyjn
ch. Konferencj?? bltterfeldzk?? 
(pierwsza odby
a si?? w 1959 roku) :r:wyk??o 
si?? tutaj uwa1a?? za e:o?? w rodzaju bu- 
soli dla ro:r:woju ca??okszta??tu ??ycia kul- 
turalnego NRD o D:atego godzi 'sl
 sko-- 
rygowac utrzymui??ce s:?? w niekt6ry.:h 
za
ran[cznych ??rodowiskach mylne. bar- 
dzo zaw????one, jednokierunkowe pojmo_ 
wanie senSu Bitterfeldu. Doda?? nale??y. 


GOETHE - SZEKSPIR 


W Weimarze odby?? si?? zjazd Towa- 
!'zystawa Goethego. po??wi??cony tym ra- 
zem problemowi ,.Goethe a tw??rczo???? 
Szekspira". W zjefdzie uczestnkzyll nau- 
kowcy I mllo??1"Iicy poezji z NRD (ponad 
600 os??b), NRF (ponad 
O .os6b), Berl??- 
na zachodni
go (ponad 80 os??b) 1 innych 
kraj??w (18 os??b). Towarzystwo Goethcgo 
jest obecnie jedyn?? og??lnoniemieck?? or- 
ganizacj?? kulturaln??. Zebram wYPowle- 
dzieli si?? za utr7.ymaniem tej jedno??ci 
l wybrali do nowego zarz??du Towarzy- 
stwa 8 os??b z NRD. 8 Z NRF i po jednej 
z Austrii 1 Szwajcari1. 


,,* -. 


te takte w NRD ruch bitterfeldzki oy?? 
do niedawna pOjmowany przez cz??
?? 
lirodowiska tworcow opacznie. a tak7.
 
cz??sto opacznie interpretowany prze
 
n:ekt??re zbiurokratyzowane instancje 
Bitterfeld to me tylko ruch pisz??cych 
robotnlk6w. wi??zanie si?? pisarzy z i:a- 
k??adami pracy. podejmowanie pracy 
produkcyjnej przez pewien okrcs cza- 
su, pisan e w 
J;os??b przyst??pny, Na tym 
tle zrodzi??o si?? najwi??cej opacznych po
 
gl??dOW. 
Akcent ostatniej konferencji spoczywa?? 
od pocz??tku na ha::.le ..dys:cusja", kon- 
frontacja pogl??d6w, nie zas na podej- 
mowaniu uchwa??. i dlatego konferencja 
zako??czy??a 
I?? 
z pnyj
c1a jaldeg.)?? 
ko??cowego dokumentu. M:nlster kul- 
tury NRD HanS Bentzien, kt??ry wyg??
- 
sU referat zasadn:czy. powiedz:a?? w pod- 
sumowaniu zjazdu: ., wkle problem??'v 
oczekuje jeszcze rozwi??zania, Cz
??clowo 
widzimy je Ju?? jak na d??on;. Nie ws:r:yst_ 
ko jednak zosta??o teoretycznle i pra
- 
tycznie wyjasnione. Niemniej marszruta 
dals1ej drogi zosta??a ustalona. Obecnie 
wszystko zalety od nas samych'" 
W trakcie otywionych uebat w!;kazy_ 
wano m. !n. na pCltrzeh?? wyzwolenia si?? 
z powierzchownych defimcj1 realizmu 
socjaUstycznego. Stwierdzono. ??e r??w- 
luet postulat partyjno??ci I:teratury I 
s:r:tukl by?? w przes!:??o??c1 n
eraz interpre_ 
towany w spos6b zaw
??ony, dogmatycz- 
ny. M:owiono pod ar1rescm tw6rc??w, by 
n<:rodkiem swej uwagi czynili nie przed- 
m'oty. r:('czy. lecz cz??owieka I to bar- 
dziej p('gh;b:one
o p
ycho
{'\g'cznie. 
ukazanE'go w C3??eJ f!wej 7??oton
 
cl. Po- 
stulowano energiczne zwalczanie wszcl- 


.. .t 


, 
 


. 


PERSPEKTYWY POEZJI 
I 
AMERYKANSKlEJ 


Mo L. R05enthal. profesor hteratury 
na un:weTsytecic w Nowym Jorku l wy- 
bitny luytyk. og??osi?? niedawno w ..New 
Yor
 T.mes Book Rev:ew u artyku?? o 
per
ktywach poeZji ameryka??skieJ. z 
ktorego przytaczamy kilka fragment??w: 
.,N:edawna smier?? Roberta Frosta 1 
Williama Carlosa W
ll1amsa przypomnia- 
??a m1 fakt. te oto opu??ci??a naS i prze- 
min<:??a generacja znakomItych poet??w 
ameryka??skich, Rozlc:w_t ich tw6rczo??cl 
przypatla na trzydz.es!olecle po Toku 
19
O. W latach trzydzi??stych. k:edy u- 
mar?? E. A. Robmson a Hart Crane 1 
Vachel L.:nc ' 'iay popeJn1li sam
b??Jstw9, 
nOWI pr??dy poetyckie. kt??rych byli 
tW6:cami, znaj
owa??-y s
?? jesz
ze w roz_ 
kwicie. N2wet 
 ??mierci E. L. M:lSter- 
sa w roku 1950 i Wal1ace'a Stevcnsa w 
r. 1935 towarzy
zy??y nam dalej znane l 
s??awne naz,",.s.
a luGzi, z kt??rych kilku. 
na szcz??scie, znajduJc si?? WCI??t wsr??d na,; 
1 zajmuje norac?? tworcz??, A
e w ostat- 
nich dwu latach odesz.li nie tylko l"rolit 
i W1IEams, lecz r??wmet Hilda Doolittle 
(II. D,). Rohir.snn Jeffers. E. E. Cum- 
mln
s ?? Kenneth Fearmg. Ich miejsce za- 
j??li n3wi poecI i nowe grupy. Zanim 
zajmiemy s:?? 1ch nastf;pcaml zatrzymaJ- 
my si?? na chwil?? przy tamtych. 
Co zrobili dla swej sztuki i Bwego kra- 
ju ci poeci, tak tardzo indywldual:s??ycz- 
ni J r????ni??cy Si?? poml??
dzy &Ob??? Przede 
v. szystkIm da]i nam wyb6r swletnych 
wie-rszy i poemat??w, z kt6rych najlepsze 
pozostaj?? jednak dot??d n:eznane nawet 
tej pUbhczno??ci. kt6ra chlubi si?? staran- 
nym wyltszta??cen:em. wyzwohli rzemlO- 
s??o poetyckle z formaEzmu i wt??rno??ci. 
uwydatniaj??c jednocze??nie prawdzIwe 
wa rto??ci tradycji i potrz
b?? ??c:s??ej d
'!!- 
cypl"ny artyst}czne
. wst
powali w 61a- 
dy Whitmana. tworz??c poczj?? rodz.mq i 
posluguj??c Bl
 idlCmatycznym bogac- 
t"'em mowy ojczystej, otw:eraj??c zara- 
zem szorok. do"'t??p wp??ywom obcej EZtu- 
ki poetyckiej na nasz?? pO???zj::. wyznaj??c 
%a58\.'?? psycholog:cznej I rzeczo-weJ szcze- 
r 0,9, 11 twonyU poczjG nIeuslrasz:Jn??. 0- 
tWArc:e I. ??mia??o pOdejmuj??c?? tragizm 
naszego wieku. \Volno nam odrzuca?? 
pewne ich ekscesy. lccz 1 one s?? obja- 
wt'!m 1??ywotno!;cl i odwagi w ich tw??r- 
czym dorobku. Mamy w.??c rodzim?? po- 
ezj?? amerykLilsk??; ale wiedz?? o tym 
na razie tylko poeci z dodatkIem zbyt 
szczup??ego grona czytelnokow. 
W klm moglIby??my obecnie widzic?? 
przys.z??ych Frostow. Williams??w. Doollt- 
tle 1 innych? Niepodobno na to odpo- 
wiedz:e?? maj??c na mysli md
'w
dualno??cl 
tEtk n e;>ov.-tarzalne (..) M??g??bym sobl
 
wyobraz:?? Htw::rda NemPfova, staj??ce- 
go s:?? w przYSZ??O??Ci rodzajem Frosta. 
albo raczej Fros!a z przymle5'Zk?? Au Je- 
na. Wyr??7n.a li ?? bogactwem jt;'zyka. u- 
m:ej??tno??c.?? przckZ'zywama zdarze??, 
dowc pem, bystro"ci?? postrzcgania i 
zmys??em efektu poetyckicgo, choc:at r6t- 
ni si?? od Frosta subiekty\\ n:'i symlJol;k??. 
Mogllbysmy td' n
zwa?? DE'n se Levertov 
kob:e;:ym odr.owIedn kic- m W _ll
ams]. w 
jej SrO!1t:m czn
 ch reakl.:ja::h, w 6u
:ek- 
tyw.zm;e, otwarto_c;, w bCg1
tw:e f,"rmy 
Poetyckiej. Mote te
5kI 
Buritheatcr. teatr n3.ru:1( w - w 05
0. 
I 
berl:??sJd im. Schillera. Kr6:ewski Dra- 
matyczny w Sztokholmie. mi
jlki w 
Hamburgu; w jednym z teatr??w parys- 
kidl ma re??yserowa?? Lue:hino VUContl. 


. 


kiej p??ycizny artystycznej. ub6stwa my
 
??b, "Trzeba 5ko??czy?? z kreowanicm do 
rangi dZ1e?? mistrzowsk:ch oraz do m.!a_ 
na nowcj literatury takich pozycji, kt??_ 
re pOdejmuj?? wprawdzie po????dan?? te
 
mat
'k?? lecz artystycznie s?? ubogie" - 
o
w:adczy?? pisarz m??odego poko??en:;a 
Fr
nz Fruehmann. Bardzo surowo obe- 
szU lii?? u
-skutanci z krytyk?? literack??, 
zarzucaj??c jej sztampowos??, 
Na konferencji wyst??pi?? td Walter 
Ulbrkht. -Wypow
edzia?? si??: on za wy- 
wieraniem przez partie wp??ywu na pro_ 
cesy kulturalne oswladczaj??c. te partia 
marksistowsko-leninowska nie mc??e o- 
czywi??cie pozostawl?? wolnej grze sI?? I 
wp??yw??w ideowych tak donios??ego od- 
cInka jak kultura l sztuka. Niemniej 
doda??. te rartia ,.uwa??a za nIedopuszczal- 
ne f zbyteczne ingerowanie w sensie re_ 
glamentuj??}cym w ten skomplikowany 
proces powstawania d:r:'e??a sztuki." 

 Icle uwagi po!1:wi??cono w dyskusji 
do
matycznym I 8ekc:arskim przejawom 
w tyciu artystycznym. POdkre??lano tet, 
te niezb??dna. tw6rcza atmosfera dyaku.. 
Bjl l polem:k w sprawach warsztatu ar- 


, , 


. 


I(Sl??ZKl 


SZEKSPIRlANA 


Ukaza?? si?? niedllwno specjalny. po- 
??wi??cony szek!5pir1anom numer ..The 
Tim'2s Liter
ry Supplement"; jest to 
publikacja, cd kt??rej lekko krc:ci si?? w 
g??owie, Redaktorowl tej rubryki poll- 
czen:e wszysUc:ich po??wi??conych szeks- 
pirowi lub pochodz??cych spod jego pi??- 
ra pozycjI wydawmc7ych. dostf;pnych 
w??asnle na rynku I w TLS og??asza- 
nych, omawianych 1 odnotowywanych 
. 
zabra??o yle czasu. te w ko??cu z licze- 
nia zrezygnowa??. Poza edycjami poll)m- 
kowyml. mniej pomni
owymi l cCl??ld
m 
zwycz.ajnymi samego Szekspira (,.Com- 
pIete Works" 1 ..The Oxford TIlustcated 
Shakespeare" w Cxford University 
Press. .,The New Tempie Shakcspeare" 
w 40 tomIkach wydawnictwa Dent-Dut- 
ton, Tudor Edition w jednym tomie. 
..The London Shakespeare" w sze??ciu 
... 
tomach wydawnictwa Eyre a-nd spot- 
hswoodc l moc innych ????cznIc z Szeks- 
pirem w wydaniu dla dzieci I wydanlcm 
kieszonkowym w Cambridge Unlversity 
Press) wspomina si?? tu o co najmnicJ stu 
pi????dzlesl??ciu tytu??ach wszelkiego ro- 
dzaju ':1;tud:.??w, prac krytycznych. ksi'??- 
tek bIograficznych. .analiz llterackich i 
Inn
'ch dzie?? po??Wl??conych Szekspirow1; 
przy czym mowa tylko o wydawnic- 
tw.ch ang:elsklch (W numerze odnoto- 
wane s?? rowniet niektore publ1kacJe za- 
graniczne). 
Oto '" yc
??g z rejestru watniejszych 
nowosci : 
Murray Krieger: ..Shakespeare's 80n- 
nets and Moc1ern Poet1cs" (w
 d. oxford 
University Press); 
John Wai.n: ..The Ltvlng World of Sha- 
kespcare" (wyd, MacmIllan); 
T. B. Tomlinson: .,A Study ol Eliza- 
bethan and Jacobean Tragedy" (wyd. 
Cambridge Umversity prcss; tom ese- 
jow po??wif;conych r- 
ma laty. k_edy laureatk?? Z.JStala m??oda 
Wlc.s


a n:c tyle dz
??ki walorom Jej pro- 
zy, k' ??ra przepad??a bez. rozg??osu w??r??d 
t3'sl
cy ukaauJ??cych si
 nOW??
h kl
lItek, 
Ile. jak powladall zlo??Uwi, d%leki pro- 
tekcjl samego Alberta Moravll. 
Nagrodzonij w Salzburgu k81????ke: GI- 


tystycznego. nte mote stae 
r?? potywk=\ 
dla tendenl'ji rewizjonistycznych. W su- 
mie II kor.ferencja bitterfeldzka zako??- 
czy??a Bi?? konkluzj??, ??e podstawowy kic
 
runek sprzed pi??c.u lat zachowuje na- 
dal aktualnos?? t te praktyka dotych- 
czasowa potwierdzi??a w zasadzie jego 
slusznos?? i owocno????. A wl
c real:zm 
socjal:a.yczny jako jeuynie w??asciwa 
(lecz nie wy????czn:e obowi,!zuj??ca) meto_ 
da tw??rcza, ??do!??a wi???? artyst??w z ty- 
ciem narodu. partyJnos?? literatury i 
sztuki. 
Tyle o Bitterfe1dzie. Kilka s????w jeszcze 
o jego owocach. W przeciwie??stwie do 
innych rodzaj??w s:r:tukl, wyra??ne ot y- 
wienie 
apanowa??o w literaturze wsp????- 
cZe1'lneJ NRD. W c:l4gu o!l
atnich dw??ch 
lat ukaza??y sip. liczne ksl????ki. kt??re zna_ 
laz??y przychylny oddtwl??k u czytelnik??w 
l sprowokowa??y nami??tne dysku.5je. Po- 
wie??C'l te i opowladan:a Sil przy tym 
owocem bet wyj??tku mlodego pokole- 
nia pisarzy NRD. 
aden z: powojennych 
utwor??w beletrystycznych - taka jen 
tutaj powszechna opinia - n
e sprowo- 
kowa?? tak tywego 1 cz????ciowo kontro- 


wersyjnego echa jak powie???? '
t1nego . 
czo??owych pisarzy NRD m??odego pl.kC>. 
len
a, Erwina Strittmattera ..Cle B:
'1. 
kopp". Wspomnie?? warto tak??e o po. 
'" iest! Christy Wolf "Podzie??c- ne mebc" 
oraz o "S:03trach" Brig:tty Re:mann, 
omawiaj??cych z mespotykan?? dot??d 
szczerosci?? dra??ll wy problem IJrzeno.. 
szenia si?? ludzi do NRF. Liczne dy"ku. 
sJe, szczeg??lme wsr6d m??odz:ety, wywo- 
??UJe takte dwutomowa Ipowie
c D"etc"a 
Nolla .,PrzygOdy Wernera HoIta... Ksi????- 
ka ta probuje odpowiedz 
?? m??od:r:1ely 
na pytanIe jak jej rodzice. obecnie pra_ 
cuj??cy uczclw:e i aktywn e. mog.1 si,,:, 
niekiedy nay, et z wewn??trznym przeko_ 
nanicm, zaang
??owa?? po stronie hitle- 
ryzmu. Ks:??;garnie nie mai?? ta' te k??o}lo_ 
tu ze zbytcm opowiadania Fruehmanna 
..
ydow31ue auto" a koleIn?? nowo ci" 
zapowied:r:ian?? przez rynek kSl????l rc;kl 
jest powles?? Er]1{a Neut<=cha ..
 adv ka- 
mien," drukowana jut w czasorLmle 
studenckim ..Forum". Wszystl . te ksi??- 
??ki. kt??r
.ch rejestr bynajmnlt..j nie zo- 
stal wyczerpany. po:-uszaj?? ..i?? w kr
gu 
tematykI wsp????czesnc1. s?? zaanga??owa- 
ne i znajduj?? ch
tnych c:r:yte]
ik??w. 
Nak??ady niekt??rych Id?? w setki t
 si
cy. 
(e. g.) 


ZAGRANICZNE 


??H!U EIsner poprzedza kr6tki wst??p edy
 
torski. ..Postac.e ksi????ki - czytamy w 
owym wst??pie - s?? kar??ami w tym 
wszyslkIm, czym reprezentuj?? zaczadlo- 
ny ??wiat ma????go mleszcza??stwa. lecz 
czuj?? si?? olbrzymaml z mocy przyj??- 
tych konwc-ncjl. ktor
'ch trzymaj?? si?? w 
5wym post??powamu i w kt??re mocno 
wierz??. nawet gdy brut.lnos?? kolei losu 
ods??ania przed nimi samymi ich pra w- 
dziw?? natur?? kar????w". Ten ??wiat mon- 
Btrualnych kar????w za??
muJe aie: Jak w 
pryzmacie w oczach dziecka, ma??ego 
Lothara Leinle
na. Trudno m??wi?? o '111- 
klej?? ilkcjl w tej powiescl, w kt??rej ak- 
cja nie jest rzecz?? szczeg??ln
e potrzebn??; 
motna m??wi?? raczej o poszczeg6
nych 
ep
zodach. oto restauracja. w kt??rej 
zbIeraj?? si?? jej bywalcy i stwler- 
dz.aj??, 
 nie ma w kuchni ani grama 
ty\\. nosci; zaw:edzeni rrucaj?? si?? na jed- 
nego spo??r??d siebie. wskazanego przez 
zy,lerzchn
ka. kt??remu ??W nie odda?? 
kledys w??ascLwego uk??onu, i po??eraj?? go 
na obiad. Oto zabaWa siedmiorga dzie- 
CI. kt??re nIe mog?? Bit: pOdzielit. 'Ze 
wzgl??du na meparzystos?? gromadki. na 
dwie partie o wyr??wnanych si??ach: dz:e- 
ci postanawiaj?? albo us
n???? kogos spo- 
??r??d s_eb:e. albo sk??oni?? rodz.
c??w do 
wyproduko-Nania ??:;mego towarzysza za- 
bawy; przewa??a ten drugi pomys??. I wo- 
bec tego wi??t?? w ????1ku rodz.c??w 1 zmu- 
sza3?? ich dO wykonan:a aktu seksualne- 
go. 
Autorka znajduje si?? pomi??dzy tymi 
tw??rcami niemieckimi, kt??rzy n:e wldz?? 
dla s:eb:e mo??l1woscl w N:emlecklej Re- 
pubLce FcderalneJ. W czasie konferen- 



' 


, ( 
,- 


. .... . ..>... 


, 


.' 


< 
,- 


, 


.._
 


-. 


o" ":". 


'.: 



 
...' 
''<
 
. 'ot, 


> 


..- .... 


. 
, 


" 


-- 


, 


" 


.: 


A 


cj: prasowej w MedIolanie. w wydaw- 
n:ctwIe E:naudi rozmawia?? z ni?? Glan- 
franco CaU:gartc.h. kt??ry relacjonowa?? 
p??1n:ej t?? rozmow?? w tygodn:ku ,. Vle 
Nuove" : 
- Jak d??ugo przebywa pani w Rzym:e? 
- Od SZlO c:u mlesi
cy. 
- Ma pani zam:ar os
????t t u defini- 
tywnie? 
- Tak, o ile isln:eje cos def:nitywnego. 
- Dlacz
go porzuc.??a pani N.emcy? 
- (...) Waza srt:Jalden10kracja podleg:l 
wp??ywom lewicy. Natomiast w N:em- 
czech socjcldemokracja odchodzI na pra- 
\vo. a lew:ca s.wiadoma n e Istn:eje. 
Cierp
?? na tym najbardzIej Inte
ektu- 
al:!cl, ktony em:gruj??, i m??odzi, ktor.:y 
w pol.tyczllej oboj??-tnosl n.ie maj?? in- 
nych aspirllcji n
d l.rz.. ..!:an:e sob:E' ??y- 
cia w typie amcryka??sk.m. na baz:e 
plyt, gumy do ??uc:a i mo??.l
w.e szybkiCh 
samochodowo 
_ J
lt.ch autor??w ceni pani naJbar
 
dz:cj! 
_ Flouberta i Gogola, ale prze>ie wszy- 
Btk:m Ka(kf; i B
ckctta, cho?? dwaj o
 
st tnl s??, na m??j gust. za bardzo po- 
gr..z
ni w problemach... m_taf.zycz:'1ych. 
by mog:i sta?? si?? spo??ecz.n
e u

 tecznl. 
wymieni??am czterech, ale p
awdopodob_ 
n.1e naJbardz.ej cenie: pL??tego: Brechta 
oC'ZYWisc
e, z jego zadz
w!.aj??c?? zd.olnos- 
ei?? ????
zenia poezjl z komun
katem poll- 
tycznym. 
Formentor (10.000 dolar6w) oraz hono- 


, 

YCl& 


raria za przek??ady (nag"oda -zapewnia 
wydanie ks
????ki od razu w 13 krajach) 
poz.woi?? G.Jllel1 Elsner oSiedli c si?? w Rzy- 
mie i odda?? pracy nad noweJ ks ??tk??. 
kt??r?? w??a??nie pis:r:e. Nie zdra::zi??3 r
p('lr- 
terom tematu. B';dz:e to w ka??dym ra. 
z1e, Jak o??wiadczy??a, r??wn:ez ..przyczy- 
nek" (tak brzmi podtytul ..Olbrzym:ch 
kar??6w"). 


EPOPEJA HINDUSKIEJ \V ALKI 


Przek??adame utwor??w z l1tcratur 
Wschodu odbywa 8i?? dzi?? na najwi??ksz?? 
skal?? w Z\'Ii1??zku Radzieckim. Poprzez 
j??zyk rosyjski dochodz?? do Euro!JY tck
 
sty k l asykow i reprezentatywne poz
'cje 
pisarzy wspo??czcsnych_ Ostatnio ukaza??a 
si?? w Moskwie dwutomowa powle:;?? 
"K??amliwa prawda" pisarza hinduskie- 
go laszpala (w przek??adzie z j??zyka 
hindu L. Kuzniecowa 1 N. To??stoja). Bio. 
grafia autora Jest blografl??, z pewnymi 
odchyleniami. typow?? cHa swiadomych 
Hindus??w ostatnl-ch trzydziestu p.??clu 
lat naszego wieku. W ruchu v. yzw ,le??- 
czym uczestniczy?? od wczesnej m!odo_ 
l; 
w roku 1931. maj??c 28 lat. zosta?? dow??d- 
c?? ..Socjaldemokratycznej armii Indii"; 
sleozia?? oczyw
??cie w brytyjsklch w.e- 
zieniac??1 i by?? nawet 
zatly na s
, i=.c, 
Jego epopeja oparta je
t w pcV"neJ mie- 
rze, jak ??atwo Si?? domy??i1..:. na \" ??tkach 
autobIograflcznych. Bohat ren1 JE t m??o- 
dy literat; rzecz rozpoczyna SIG w przed. 
miejsklE'j dzielnicy Lah'1re, gdzi
 boha- 
ter i jego s
ostra, studentka. ucz??ca .si?? 
wbrew woll rodlicow wiernych st-rym 
obyczajom, staraj?? Sl
 prz z y?? 
marazm i kWletyzm swego m__ _cza??- 
skiego otoczenia. Oczywi"'-::I
 nie jftDt to 
mieszcza??stwo w scble europe tim P01 
j??clu; rozpa??ia sic: przedt 7 n.a. kaf Y. a 
w mie??cie trzy grupy, Hindu, Slld1a I 
muzu??mame patrz?? na siebie krz
 NO 1 
hOdowanymi od wiek??w n.enawl eiami 
u??atw
aj?? wysi??ki kolonlza cr??wo Ten 
Bm.a.tgamat zaczyna kip.ec w roku 1947. 
kiedy Anglicy opuszczaj?? kraj i kledy 
nast??puje !)odzi ?? ogromnrgo t?? rytorium 
na dwa p
??stwa. hinduski i pal '''1'1- 
skie (muzu??ma??<;]_le). dokonuj??cy si?? 
w??rod z3??art"ch walk i ,,,.zajemn!." po- 
pe??nianych okruclc??st JV. DOJrza??o::.,- bo- 
hater??w powie. ??i przypada na tc naj- 
ci????sze czasy. a wyb??... jakipgo maj.. do- 
kona
. staje si?? bardzicj ostateczny nit 
by??oby to do pomyslenia w normalnicj4 
szych warunkach. nollLiter powie??cl, 
m??ody pisarz, ulega 01 oliczn ")m. 
stajc -t?? oportunist?? a drog?? jego ??ycia 
zaczynaj?? znaczy?? ofiary; kusi go ??atwa 
kanera w sluzbie demagog6w i dorob- 
kiewicz??w. a literatura, idea?? m??odo??ci. 
Idzie w zapomnienie. W przeclwienstwle 
do niego siostra wybiera drqr 
 'lIki o 
lcpsze ??ycic w kraju, ale doPicro drugi 
jej mqt staje s1?? dla niej rozumu
1??cym 
j?? towarz:yszem. Losy tych dwojga po- 
kazane s?? na szprokim tle ??ycia w go-- 
r??cych dniach rOdz??cej Si?? n:c'url??-
10- 
??c! kraju. w chilc_ie zdarz ?? l W gro- 
madzie ch.arakterystyczny
 h poo;;tacl; 
powie???? swym stylem nawi??zuje do tra.. 
d
.cj1 narratorskich prozy europeJskiej. 
ale prozy starszej, z prz. !omu wi
k??w. 
Z:??pewne nIe jest to dz e ' ') p.erwSz<>j ran_ 
gi. alc daje czytelnikowi jed('"1 z bar. 
d7ipJ rozleg??ych i pel?? ch o Ira ycla 
w ogromnym kraju, prz ??ywaj??cym 
wszystkIe niedole walk! wyzwolenczcj 1 
pocz??tkow p.anstwowosci. W ostatniej 
CZf;??ci powlesci siostr" bohatcra i roz- 
wiedziona z nlm tona wh??..??j?? 51 . do sie.. 
bie poprzcz komunizm. I P' atecznle brat 
i siostra staj?? naprzeclw siebie w prze- 
c1wnych obozach. 
Przesz??o szc????dz
esi??cioletnl dzis Iaszp.11 
nie jest, CCZYWl cie, debiutantem. De- 
blutow.8?? jako pow
e??,c.opisarz jeszcze W 
w roku 1941 I od tego czaSu napisa?? 1 
wyda?? srze???? powie??ci. w tym dwie hi- 
Btoryczne: w tych ostatnich pOdejmowa?? 
polem??kp' z autorami. widz??cymi w sta- 
rych Indiach oaz?? harmonii, pi??kna J 
sZcze??cia: 


Ll'1'ERACKIE 


645 


litr. 15 


Nr
		

/ZL_1964_XIV_645_07_06_nr_23_str_016.djvu

			N ie tak dawno oglltdalem ??a.- 
dysza w owym cyrku tele- 
wizyjnym, CO to sprawiajq 
00 Kobiela i Fedorowicz. ?? 
pomy??la??em sobie, ??e nasz 
slQ.wny bas jest czlowiekie'm. 
tL
solym i beztroskim. Mo??e nawet i 
tak' reszt?? jest w swojej naturze, 
bo przecie?? nie ka??dy artysta musi 
m:e?? coJ z Dostojewskiego. mo??e 
WI
C i Jest. tyle :te ostatnio bardzo 
M'?? zmienil. Poznalem bowiem czlo- 
wie ka w??a??ciwie .rozgoryczoneQo i 
rozdrainionego. I zaraz przypomnia_ 
lem sobie, ??e to wida?? wszystkie 
g??o??ne pie??niarki i pie??niarze ope- 
rowi musz?? by?? rozgoryczeni i roz- 
drainieni, wiecznie cierpi??cy na no- 
stalgi??, hipoch ondri??. kompleksy ?? 
vrazJj. ??Odysz jednak - im d??u??ej 
go sluchalem- nie przypomina by- 
najmniej rozkapryszonej Marii Cal- 
las czy nad??tego meoal0nani?? pew- 
ncoo nas?ego wielkiego ??piewaka. 
Przeto mo??e w tych swoich niepo_ 
}wjaC'h i rozdarciach, kt??re ujaw- 
nia. (Idy przychodzi mu m??wi?? o 
swojej pracy. jest po prostu bar- 
dziej krytycznym artystq od milcz??- 
cych koleg??w? 
Co ja m??wi?? - o pracy? Nale??y 
ona w!a??ciwie ju?? do czasu przeszle- 
go gdy?? ??adysz zlo??y?? wym??wienie w 
Operze Warszawskiej, tlumacz??c t?? 
decyzj?? zlym stanem nerwowym ?? 
oC'??lnym wyczerpaniem. A s??ucha- 
12m go jeszcze bardzo niedawno we 
vJspania??ym koncercie w telewizji z 
okazji Dwudziestolecia. jes
cze 
przed nie odleg??ym czasem czyta??em 
lwietne recenzje na temat tego ar- 
tusty, kt??ry wyst??puj??c przed kilku 
laty we W??oszech razem ze slawnym 
Fory,c;em. Christowem dostawa?? ta- 
kie oceny: "Swietny Christow, ale 
rodzynkiem przedstawienia byl Po- 
lak". 
Powiada si??. ??e dyrektorzy insty- 
tucji artystycznych nie maj?? naj- 
l??ejszego ??ycia ze swymi podopiecz- 
nymi, ale powiada si?? i odwrotnie, 
??e wart palac Paca a Pac palaca. 
Gdzie jest prawda? M??wi mi jeden 
z filar??w polskiej opery, ??e wla??ci- 
wie historia naszej sceny muzycznej 
to przede wszystkim historia karier 
dyrektorskich. Opowiada mi w 
dzie?? potem pewien znawca sprawy, 
??e kroku by
my nie postqpili do 
przodu bez owych dyrektor??w arty- 
stycznych, kt??rzy musz?? walczy?? 
nie tylko z konserwatyzmem publi- 
czno??ci, ale i z cZ"????ciq ??piewak??w 
i ??piewaczek. Rozetnijcie ten w??- 
zel! 
Tak czy owak. ??adysz gorzko pa- 
trzy na ??wiat, my??li o jakimA sezo- 
nowym wyje??dzie za granic??, bez 
e.ntuzjazmu m??wi o swoich zwieTz- 
chnikach, sceptycznie o swoim wy- 
borze ??yciowym, a tak??e o dewalua- 
cji estrady spiewaczej. Trudno m??- 


G??OWY 


STO??ECZNE 


BERNARD 
??ADYSZ 


" 
.., 


< - 
....: - 


,.. 
':.'.
 
,. . 


...... 


,,: 


wf t nam na temat trzech pierwszych 
punkt??w, w czwartym pragniemy 
jednak sprostowa?? jako do???? 'Wterni 
obserwatorzy jego talentu, ??e wy- 
b??r by?? jednak nie najgorszy, w pi??- 
tym za?? i ostatnim punkcie przYJ- 
dzie si?? z ??adyszem zgodzi??. Jak.. 
kolwiek by??my tltwwczyli ten wo- 
dospad piosenki rozrywkowej 
socjologicznie. psychologicznie, hi- 
storycznie. atomowo czy kisielowo 
- s?? jednak w tym znamiona ob????- 
du. "Czarna kawa, kawa czarna, 
fili??anka czarnej kawy" - tak do- 
kumentnie zalala nasze radio, tele- 
wizj??, 
wietlice i ulice. jak tandet- 
na galanteria bazar R????yckiego 'na 
Pradze. "Piosenk?? na ksi????yc nie 
dolecimy" - m??wi powa??nie ??adysz 
i ma racj??. Tak jak i w tym swoim. 
zaniepokojeniu. ??e w??a??ciwie kieru- 
nek powszechnym zainterc50waniom 
kulturalnym nadaje nie literatura, 
nie malarstwo, nie muzyka, lecz to 
lekkie piosenkarstwo. kt??re chcq u.. 
prawia?? wszYstkie mlode dziewczy- 
ny. fI tak??e zftacznie starsze panie z 
telewizji, kt??re porywa ju??, nie wy- 
????czaj??c znakomitej Ireny Dziedzic, 
co to zawzi????a si??, aby gdcbra?? chleb 


Kydr1l7iskfemu,. jednemu z bardzo, 
ale to bardzo nielicznych dziennika- 
1'zy wykszta??conych muzycznie i 
specjalnie p"rzygotowanych w tej 
specjalno??ci. 
No, ale B??g z niq, tq piosenka., 
bo maluczko a jeszcze ??adysz si?? 
na ni?? przerzuci i stracimy ??wietne.. 
go ??piewaka operowego. W OpeTze 
Warszawskiej pracuje od roku 1950. 
wcze??niej studiowal w Wy??szej 
Szkole Muzycznej w Warszawie, a 
jednocze??nie 
piewal w kilku ze- 
spolach, zdobywajqc w roku 194.7 
pierwsze miejsce na og??lnopolskim 
konkJrsie ??piewaczym. -??lad Wisl?? 
zamieszka?? przed blisko laty dwu- 
dziestu, dokqd przyby?? z Wilna. l 
ta dwudziestka warszawska. to 
mniej wi??cej p???? jego ??ycia, bo uro- 
dzi?? si?? w roku 1922. 
Rodzin??, i owszem. mial rozmuzv. 
kowanq i roz
piewanq, ale tak po. 
wa??nie to tylko on wsze dl tv ??wiat 
d::wi??ku. Jego glos. niczym dzwon 
Zygmunta, i autentyczny talent 
sprawi??y, ??e jest artyst?? cenionym i 
zn??nym na bardzo wielu scenach 
europejskich. W??a??ciwie poza Hisz- 
JJaniq i Portugaliq koncertowa?? we 
wszystkich krajach naszego konty- 
nentu. W roku 1956 zdoby?? we Wl()oo 
szech tak zwan?? pierwsz?? nagrod?? 
absolutn?? na mi??dzynarodowym 
konkursie Apiewaczym, kt??ra daje 
mu prawo wyst??pu w La Scali. 
$piewal pod dyrekc;?? ??u>iatowe; 
slawy dyrygent??w, przyjmowany 
najcz????ciej przez publiczno???? i opi_ 
ni?? krytyczn?? z du??ymi reweren- 
cjami. 
Oczywi??cie, oczywUcfe, z tej wiel- 
kiej har??wki, jakq jest ??piew ope- 
1'owy i powa??ne koncerty estrado_ 
we, nie zawsze wychodzi si?? obron- 
nq rek??, nie ka??dego dnia dopisuj?? 
dyspozycje psychiczne i biologicz- 
ne. Jak??e. wtedy jednak pomaga 
zwykle. przyjacielskie zrozumienie 
koleg??w i zwierzchnik??w. O ten to_ 
war uczuciowy jest jednak bardzo 
trudno i najcz????ciej artysta w trud- 
nych chwilach pozostaje - powia- 
da Bernard ??adysz - przera??liwie 
samotny. 
Panie Bernardzie. niestety. nie- 
stety, nie tylko w pa??skim ??rodo- 
wisku. My S??owianie lubimy sielan- 
ki, przyjaci??l jednak mniej. Niech 
pan pami??ta jednak o publiczno??ci, 
tej anonimowej grupie ludzi, kt??r?? 
sta?? na obiektywizm i cieple uczu- 
cia wobec swoich artyst??w. Mimo 
owego zalewu lekkiej piosenki, kt??- 
ra pana tak gn??bi, nie mo??e pan 
mimo wszystko narzeka
 na brak 
przyja??ni ze strony tej wla??nie pu- 
b lic;znQ??Cf. 


RYSZARD 


KOSI:RSKI 


ANDRZEJ DO??EGOWSKr 


ON 


D??ugo narlna ka:ide krn??brne SIOWO
 
Kre??li wspania??e przyj??cie u kr??la, 
(Sam mial na obiad bulk?? z paszfetow??, 
\Vi??c kaza?? wladcy, aby jad?? i hula??.) 


Gdy go znajomi nie wpuszcz?? do dom" 
Strzeg??c !weJ c??rki - b??d?? srrawc?? cudu
 
W plerw!lzym rozdziale najbU:iszego tomu 
Zostanie m????em gwiazdy z HGllywoodu. 


W sieni s??siada czatuje przy zIewie: 
..Co to za ??ycie... Przecle:i ??an nic nie jI! 
\Vzl??lby pan lepiej prac?? na kolei..." 
On si?? u??miecha: Glupia... Ona nie wie... 


Bo on wie wszystko... Je serdelek w bramIe. 
Popija mlekiem w brzydkim m lecznym barze 
J ju?? ma pewno????, ??e go nic nie zlaml
, 
Mruczy pod nosem: och, Ja wam poka??e.., 


Wraca do klitki, w drzwi zatyka skobel. 
staje na ??rodku I obci??ga sweter 
\Vldzl - nagrod?? wr??cza mu !lam Nobel 
Sto radiostacji unosi to w eter. 


Stu dziennikarzy ??ebrze o wywiad". 
Pan z siw?? brod?? order mu przypina. 
A on w hm swetrze. tyl1ro nieco blady 
Operatorom pozuje do kina... 


Potem wychodzi wytchn??
 na powietrze 
Potr??ca ludzi id??cych szeregiem 
Frakowe gwiazdy :z??oc?? si?? na swetrze 
Noc prz;)sypuje Je rozmoklym ??niegicm, 


"'fatr mu przewiewa cienkie letnie spodn??
, 
On pal??c ,.sporta" kroczy przez zCfwiej?? 
A:i si?? raz po raz obejrz?? przechodnie: 
,.Ty. popatrz. wariat! Z czego on si?? ??mlcJe?!
 


.,. 


. 


ANDRZEJ STOPKA 


J 


Muza tD??(frcSwJcl t??o 1'lRF ?? Part/fa. 
Teat!.
 Na-r:.nn9WeQo, Krysty'!4 Zelwe.!:ow??c??. 


.. 


Pas, Warszawa. Co najleps-ze? Chyba 
nowelka o cz??owieku. kt6ry .podziewa?? 
lii
 wdzu:czno??cl, opowiedziana w pasti- 
szowym stylu z osiemnastego wiekU. 
Zako??czeme z mora??em powoli przecho- 
dzi w wiersz - 1 tu ju?? gorzej. bo 
wiersz nale:ty do innej rodziny .tyli.. 
tYCt:nej. a poza tym Jest wodnisty l pre- 
tensjonalny. S??J!z??c Z za????czonego listu. 
zaczyna?? Pan od wierszy. Pf'awdop Odo- 
, '. 
bnle jedn?? z tych pr??b doczepi?? Pan do 
noweli, bO si?? to tematycznie kompo- 
nowa??o. No 1 wyskoczy?? efekt niezamie- 
rzony. Nie czas fa??owa?? wierszy. gdy 

 
pisze sl.
 proz??. Najlepsze .wyrazy. 
H. Ch. B??dzl n . Nies??usznie w tym 
wypadku z??yma si
 Pani na nasz?? 
m??6dL W og6le duta cZ?????? problem6w 
tzw. m??odzie??owych zosta??a wymy??lona 
1 wyhodowana przez starszych pan6w. 
ChociatbY wszystkie te aUdycje, w kt6- 
rych Ja?? 1 Ma??gosia wypytywani s?? z 
ca???? powag??. czy np. wierz?? W praw- 
dziw?? mi??o????. Tymczasem, naszym 
skromnym zacofanym zdaniem. Jasia 1 
Ma??gosi
 nale:f:a??oby raczej pyta?? o przy- 
czyny wojen punickich, 1 to raczej w 
szkole a nie w rozg??o??ni. a z ca???? reszt?? 
poczeka?? at troch
 dorosn??. Dzi
kujemy 
za 11st. 


Amaba. Wiersze powinny :leszcze pozo. 
sta?? w szufladzie. Ksi
??yo jak broszka 
jut by??, M
donny na .karuzeli jut sie- 
dzia??y. Wiersze tet jut zaplata??y 8i
 w 
wianki. Tak ch??onna pami
?? przeszkadza 
w osobistej pracy. 
Autorka ..Wielokom??rkowc??w". Odpo- 
wiadamy Jednak drukiem. nie teby 
zbyt, ale odwrotnie. teby publicznie 


.. 


- 


- . 


POCzT??- 


, Lfr-??R7\CI(A' 


- 


- 
- 


, 


,. 


.. \ 



 


ZObowi??za?? PaniII do wytrwa??ej pracy. 
Wytrwalej. bo po tych kr??ciutkich opo- 
wiadankach. owszem, atrakcyjnych w 
pierwszym czytaniu. trzeba bedzie 
przej???? do opisywania zdarze?? wielo- 
sytuacyjnych i nieco bardzieJ skomph- 
kowanych. Te male??kie formy pOLO- 
.tawmy raczej wetom, jako drugopla- 
nowy rodzaj ich tw??rczo??ci. Proza mu- 
si sl
 rozwija?? na Wi
kSZ;J przestrzeni 
2yczymy kondycji. 
K. K. K. Katowlee. Nowelka krymi
 
nalna wcale nie gorsza od tych. kt??re 
zdana sl
 czyta?? w Panoramie. Nie lek- 
cewatymy bynajmniej tego rodzaju. bo 
to przecie?? Jedyne. co XIJDtna czyta?? z 
jak?? tak?? uwag?? w poczekalni u den 4 
tysty. Ale prawd7.iwa literatura zaczyna 
si
 dopiero wtedy. kiedy tywe postllc.le 
lnt ryguj II bardziej od tajemniczych 
zw??ok. Mi??e uk??ony. 
H. K. Miasteczko Kr., 
. It. 
aroslaw, 
Bogdan K. Warszawa ??Z - & PDwodu 
nieczytelno??ci r-:kopis??W; om??wi?? tch 
nie motem)'. 
Ko. - ChoJnlc:e. Marlano Slrl1one, E. 
K. Golon??g. S. Z. Rym., S.S. ??..6di '3, 
w. S. Krak??w, Z. P. ??..??di U, Zofia - 
Bodzech??w, Mieczys??aw K. Ulica. - 
nie skorzystamy. ?? 


prawne, proste. Jzlachetne. Bezb????dna 
recytacja. dobra .cenografia..... Zgadza- 
my si??, ale c61 w takim razie w tym 
zestawieniu epitet6w pe??nych uznania 
robi s??6wko: poprawne! Poprawno???? 
przecid na og6?? oznacza przeci??tno???? 
l nud??. 


. 


# MALARKA W??OSKA NovelIa Pavigi. 
ni wpad??a na do???? oryginalny pomys??: 
maluje I!woje obrazy na plecach (1 po- 
nltej) pi??knych dziewczlijt. SerWis fo- 
tograficzny w gablocie redakcyjnej pod 
zdj??ciem ??bcznej naguski w czasie krea- 
cji obrazu umlc??c:?? napis: kiedy docze- 
kamy si
 wystawy tych prac! 


. 


SALWADORE DALI WRAZ Z 2:0N?? 
b
.?? ostatnio na parysklm przedstawie- 
niu s
tukl Fri??n
olse sagan ..Bonheur. 


Impair et Passe" W Teatrze Eduard vn 
. . 
Po spektaklu z??oty?? wizyt?? wykonawcom. 
w pierwszym rz??dzie Jul1ette Gr

o. 
Uk??adaj??c wedle swego pomys??u fryzu_ 
r?? artystki - na jej pytAnie: czy su: 
podcza. .ztukl 'mia?? - odpowiedZia??: ja 
al-: nigdy nie ??miej??. 


. 


- 
CO Z PANORAM?? RAC??AWICK??? 
Zapytujemy. bo rzecz interesuj??ca. kie- 
dy wreszcie ten klasyczny pnyk??ad mA_ 
niery artyatyczneJ I mody dziewl??tna- 
.towiecznej zostanie znowu udosh:pnli>- 
ny. Prace konserwatorskie we Wrocla- 
wiu post??puj?? dos??ownie t6??wim kr:>- 
kiem i nawet ostatnio przesta??o si?? \) 
nich pisa?? 1 m6wl??. A panorama prze- 
cie! to nle tylko atrakcja dla nas. ala 
r6wnlet - dla naszych go??ci zagranicz_ 
nych. Niewiele jest jut w Europie tak 
doskona??ych przyk??ad6w kompozycji 
lluzjonistycznej. 


OCENA? Omawiaj??c III Biennale Gra- 
fiki na ??amach ..Echa Krakowa" Piotr 
skrzynecki pisze m. In.: ..... wielka ta 
wystawa jest monotonna. wr??cz nu1- 
na" h. O ile nawet przegl??d znakomItej 
grafiki polskiej wydaje si
 recenzento- 
wi nudny. to mote - pros
 recenzen- 
ta - przesta?? chodzi?? na wystawy albo 
nawet I pisa??? A \V kat dym razie prze- 
sta?? wprowadza?? w b????d Czytelnik??w. 


. 
DZIWY ANATOMII. t,To dobrze. te 
jedno ??6??ko by??o wolne (...). USlad??em 
nA jego brzegu. przechyli??em si
 do 
przodu l ukry??em d??onie W schowku 
mi??dzy udami" - czytamy We fragmen- 
cie powiescl L. Wantu??y w ..pogl??- 
dach". A to dopiero! A zdawa??oby si??. 

e narrator to ch??op na schwa??. stupro- 
centoWf".,. 


. 
US??YSZA?? W niedziel?? ..Zywoclk'. 
przez Radio: ... ..artystka (ta a ta) od- 
daje si?? tak zwanym kolarzom" - i na- 
tychmiast poj????. te to nie byli kolarze. 
ale te to by??y collage'e (a mo??e ..kola- 
te"). Ale nie wie. czy s??uchaj??cy k 0- 
l a r z e zechc?? w to uwierzy??... 


. 
"WSZYSTKO to odbywa .i?? w jedy- 
nej. niepowtarzalnej .ceneril; kwitn??- 
cych jab??oni" - napisa?? niedawno 
.tein. w ..Dzlennlku Polskim". ..Nil'po- 
wtarzs,lny" - arcymodne s????wko. Wdzi??- 
czne. precyzyjne, ozdobne... Zw??aszcza 
I/;dy si?? nim okre??la takie niepowtarzal- 
ne zjawisko. Jak kwitnienie Jab??onI... 


. 


W KRONICE TEATRALNEJ ..Kultury" 
z 10 maja czytamy <> Dantem w Tea. 
trze Rapsodycznym: ..Kulturalne. po- 


7YCtE IITERA<.'KIE. Redaguje kolegium: Lenek Elektorow??cz, .Jan Pawe?? Gaw1fk. Zygmunt Gre?? (sekr
tarz odpowled713Jny), JE'rzy IJordy??skl. Zbigniew Kwiatkowski, .Terzy Lovel1 (zast??pca redaktora naczelnego). 
\\"??:Idy<;law I\??aC'helek (redaktor naczelny1. WJodzlmi